Zaskakujące wspomnienia.
https://www.youtube.com/watch?v=kn5yO4nw8EU „To tylko rock” – film muzyczny z lat osiemdziesiątych, powstały w czasie stanu wojennego, kiedy gitarowy riff potrafił mówić więcej niż ulotka, a każda próba generalna mogła skończyć się wizytą milicji. To opowieść o młodych, którzy nie chcieli milczeć – o chłopakach i dziewczynach zakochanych w muzyce, w sobie nawzajem i w marzeniu, że gdzieś za żelazną kurtyną jest świat bardziej kolorowy niż szarzyzna blokowisk. W tym filmie ważniejsze jest tło niż sama akcja – to klimat i atmosfera tamtych czasów nadają mu siłę.
W tle grają echa Lady Pank, undergroundowego Jajco, a z zachodnich kaset – przemycanych, kopiowanych do zdarcia – dobiega głos Sala Solo z Classix Nouveaux, zresztą Sal Solo wystąpił gościnnie.
Romuald Lipko wspominał tamte czasy jako okres twórczej biedy – bez dostępu do zachodniego sprzętu, polscy muzycy konstruowali własne wzmacniacze, miksery, a czasem całe instrumenty. Nasi artyści byli jak Sofronow – nie potrzebowali dobrego sprzętu (to sarkazm), bo praca w kuźni, gdzie waliły młoty, była dla nich motywująca. Tak hartowała się stal Orłowskiego. Płyty słuchało się wtedy tak, jak czytało się książki – od dechy do dechy. Z tej improwizacji rodził się surowy, autentyczny dźwięk, który stał się znakiem firmowym polskiego rocka lat 80. Przykładem surowości dźwięku jest Lady Pank.
Ale w tle była też cenzura – realna, twarda, systemowa. Nad każdą piosenką pochylał się cenzor. Jeśli utwór nie przeszedł, trafiał na półkę – stawał się tzw. pułkownikiem.
Artyści uciekali się do kodów i zamienników: zamiast „Gandzia” – śpiewano „Andzia” (Oddział Zamknięty), a teksty podwójnego dna były normą.
Gdy cenzura przykręcała śrubę – publiczność i muzycy odpowiadali szeptem albo krzykiem. W klubach i na koncertach brzmiały hasła: „Perfect – chcemy bić ZOMO” albo jeszcze ostrzej:
„Miałem dziesięć lat, gdy dostałem dziesięć lat, teraz mam dwadzieścia lat…”
Fala rocka, jako powiew wolności, zaczęła wymykać się spod kontroli i zaczęła być wygaszana. W tym filmie mamy bohaterkę, która ma być awangardą nowej fali, ale przegrywa z młodością.
W tym filmie obecny jest wspominany przeze mnie Lady Pank – zwłaszcza i dwa jego utwory „Fabryka małp” i „Mniej niż zero” – poprzez aluzje do szarej rzeczywistości były aluzje do systemu.
Zabrakło tutaj Sztuki latania i jej łabędziego śpiewu jako niemego krzyku.
To była muzyka nie tylko do tańczenia, ale i do przeżycia. Fala rocka, która rozlała się szeroko w pierwszej połowie dekady, była jak katharsis – dla pokolenia, które dorastało wśród pałek ZOMO i przerw w dostawach prądu.
Ale co się stało? Represje i cenzura skutecznie ograniczały działalność muzyków – blokowały nagrania, koncerty i wprowadzały cenzurę, która coraz bardziej dusiła scenę rockową. Zmęczenie i zmiana pokoleniowa sprawiły, że bunt młodych zaczął słabnąć, a młodsze pokolenia nie identyfikowały się już tak mocno z rockowym buntem. Zmiany kulturowe i muzyczne – wzrost popularności melodyjnych, elektronicznych stylów jak papadance – przyniosły bezpieczniejszą i bardziej akceptowalną muzykę, łatwiejszą do przyjęcia przez władze i masową publiczność. Symbolicznym końcem tej epoki było wycofanie z kiosków nagrań „Dorosłe dzieci” zespołu Turbo – znak, że rockowa awangarda traciła przestrzeń.
Ale fala zaczęła opadać. Zastąpił ją pastelowy, bezpieczny papadance.
Ostatecznym końcem tej awangardy był moment wycofania z kiosków płyt i nagrań „Dorosłe dzieci” zespołu Turbo – symboliczny koniec epoki gitar, krzyku i niezgody.
Mamy również obraz polskiego show biznesu od kuchni – jego mechanizmów, presji i kompromisów. Nie zabrakło tu również zwrócenia uwagi na aktorów i warsztat aktorski, którzy tchnęli życie w bohaterów, nadając historii autentyczności i emocjonalnej głębi.
To była tylko muzyka. Ale wtedy – to był cały świat.