03
Lipiec
2025
08:07

dziennik 2025-07-03 06:18

Krystyna Janda: Granie jest dla mnie prostsze niż życie

NATALIA HOŁOWNIA
02.07.2025

Myślała pani kiedyś o zmianie zawodu? – zapytano Krystynę Jandępodczas wywiadu w jednej ze stacji radiowych. Skonsternowana gwiazda chwilę milczała, po czym odparła: – Wie pani, chyba tak, pozdrawiam państwa – po czym wyszła ze studia. Bo pytanie było po prostu niedorzeczne. Aktorstwo to w końcu dla Jandy nie tyle zawód, ile powołanie i przeznaczenie. – Granie jest prostsze i bezpieczniejsze niż życie – wyznała. – To jedyne życie, które rozumiem.

Krystyna Janda przyszła na świat w nocy z 18 na 19 grudnia 1952 roku w Starachowicach. Anegdota głosi, że lekarze byli tak pochłonięci porodem, iż zanotowali datę o dzień wcześniejszą. Już ten drobny szczegół zdaje się zapowiadać jej życiowy pośpiech. Rzeczywiście, przyszła gwiazda już od najmłodszych lat nie znosiła tracić czasu. – Żyć wolniej – to nie dla mnie, to męczące – twierdzi do dzisiaj. Jako dziecko uczyła się gry na fortepianie, języka francuskiego i hiszpańskiego. – Rodzice chcieli mnie z siostrą czymś zająć, żeby nam głupoty nie przychodziły do głowy – tłumaczyła. Największą pasją dziewczynek była jednak literatura. Czytały wszystko, co wpadło im w ręce, również nocą, z latarką pod kołdrą. Szybko okazało się, że Krystyna ma artystyczną duszę. Była uzdolniona manualnie i muzycznie. Uczęszczała do szkoły muzycznej, a potem do studium baletowego przy Operetce Warszawskiej.

Krystyna Janda w 2021 roku w swoim domu w Milanówku / (Fot. Adam Klosinski/East News)
Krystyna Janda w 2021 roku w swoim domu w Milanówku / (Fot. Adam Klosinski/East News)

Po szkole podstawowej Janda dostała się – jak twierdzi, niespodziewanie dla samej siebie – do warszawskiego Liceum Plastycznego w Łazienkach, szkoły wówczas elitarnej. „Tam zrozumiałam, co to wolność, awangarda, oryginalność, osobowość, przesada, także sztuka, w pewnym sensie – pisała na swojej stronie KrystynaJanda.pl. „Szkoła była totalnie apolityczna, a w gruncie rzeczy antysocjalistyczna. Nigdy nie było tam żadnych akademii ku czci i pielęgnowano wolnoduchostwo”. To właśnie tam ukształtował się jej mocny, wyrazisty charakter. Krystyna niczego się nie bała, zawsze stawiała na swoim, nie chodziła na kompromisy. „Kiedyś nauczyciel chemii zwolnił mnie z zajęć, bo powiedziałam mu, że muszę iść do kina na »Szalonego Piotrusia«, że to ostatni seans w Warszawie” – zdradziła. Ta bez mała bezczelność młodej dziewczyny na wszystkich robiła wrażenie – również na komisji egzaminacyjnej do PWST w Warszawie.

Aktorskie przeznaczenie

To, że Krystyna Janda stawiła się przed komisją, było dziełem przypadku. Swoją przyszłość wiązała raczej z Akademią Sztuk Pięknych. Tego dnia w Akademii Teatralnej wspierała po prostu swoją znajomą. – Kiedy po kilku godzinach oczekiwania okazało się, że koleżanka się nie spodobała, wbiegłam tam i zrobiłam okropną awanturę! – opowiadała podczas spotkania z widzami w kinie Iluzjon. – Zaczęłam strasznie krzyczeć, a dosłownie chwilę później jeden z egzaminatorów zapytał, czy mogłabym pokazać nogi. W tej całej złości nawet się nie zastanowiłam, o co on mnie pyta, odsłoniłam kawałek i krzyknęłam: „Proszę, takie mam nogi!”. Usłyszałam tylko: „Niezłe, powinnaś zdawać”. No i wkrótce byłam studentką PWST – dodała. Ale to, co niby było tylko przypadkiem, okazało się przeznaczeniem. – Po miesiącu wiedziałam, że to moje miejsce – wyznała Janda.

Teatr absolutnie ją pochłonął. Jej mistrzem, mentorem, a potem także przyjacielem był profesor Aleksander Bardini. Podziwiała też szczególnie swojego wykładowcę, Andrzeja Seweryna. Wkrótce się w nim zakochała – z wzajemnością. Tuż po trzecim roku studiów Janda wyprowadziła się od rodziców, wyszła za Seweryna i weszła w dorosłość. Wkrótce okazało się, że spodziewa się dziecka. Gdy debiutowała w spektaklu „Trzy siostry” Antoniego Czechowa, była w 5. miesiącu ciąży. Bardini, reżyser sztuki, powierzył jej rolę Maszy. Janda zagrała fenomenalnie. Dla wszystkich stało się jasne, że będzie wielką aktorką.

Talent 22-letniej Krystyny docenił sam Andrzej Łapicki. Powierzył jej rolę tytułową w spektaklu „Portret Doriana Graya”. – Nie grałam mężczyzny, tylko chłopca – tłumaczyła później gwiazda. Właśnie na próbie do spektaklu Łapickiego Jandę wypatrzył Andrzej Wajda. To spotkanie zmieniło jej życie. – Spotkałam reżysera, bardzo wrażliwego i delikatnego człowieka, kosmos o nazwie Andrzej Wajda. Nauczył mnie innego myślenia – wspominała aktorka po latach. O swoim mistrzu, jak czytamy w Encyklopedii Teatru Polskiego, mówiła także: „On mnie zrobił na początku. Nie tylko jako aktorkę, on mnie stworzył jako Polkę. Jako społecznego człowieka, obywatelkę. Ja się u Wajdy urodziłam, na planie, jako Janda obywatelska. To on wypuścił mnie na wolność: jako człowieka, kobietę, aktorkę”.

Miłości Krystyny Jandy

Krystyna Janda i Jerzy Radziwiłłowicz w „Człowieku z marmuru Andrzeja Wajdy / (Fot. New Yorker Films/Getty Images)
Krystyna Janda i Jerzy Radziwiłłowicz w „Człowieku z marmuru” Andrzeja Wajdy / (Fot. New Yorker Films/Getty Images)

Po raz pierwszy Janda wystąpiła u Wajdy w wieku 23 lat – w „Człowieku z marmuru” zagrała Agnieszkę, bezkompromisową studentkę reżyserii, która wbrew propagandzie PRL docieka prawdy. I stworzyła kreację kultową. Początkowo jej rola miała być zaledwie epizodyczna, ale podczas zdjęć Wajda, scenarzysta Aleksander Ścibor-Rylski oraz operator Edward Kłosiński – zachwyceni świeżością i brawurą młodej aktorki – dopisywali jej kolejne sceny. W efekcie Agnieszka Jandy stała się osią filmu i jedną z najbardziej rozpoznawalnych bohaterek w historii polskiego kina. Dla samej aktorki plan „Człowieka z marmuru” okazał się brzemienny w skutki także od strony prywatnej – poznała tam wspomnianego Kłosińskiego, który okazał się mężczyzną jej życia.

W tamtym czasie Janda co prawda wciąż była żoną Andrzeja Seweryna, ale nie było to udane małżeństwo. – Mój mąż był asystentem, wykładowcą, a ja byłam studentką. Często tak się zdarza, że studentce imponuje profesor – opowiadała w programie w Polsat Cafe. – I ja wyszłam za mąż za mentora, a potem się okazało, że to jest pedagog w domu poprawczym. Również córka pary, aktorka Maria Seweryn, czuła, że małżeństwo rodziców nie jest idealne. – Oni nie mogli być razem. Gdyby próbowali, ktoś musiałby na tym ucierpieć, może byłabym to ja – wyznała w rozmowie z „Galą”. – Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek pragnęła, aby rodzice wrócili do siebie. Nie znam uczucia żalu czy pretensji do któregoś z nich.

Krystyna Janda i Andrzej Seweryn rozwiedli się, gdy Marysia miała cztery lata. Seweryn wkrótce wyjechał do Francji, a Janda poślubiła o 10 lat starszego Kłosińskiego. – Odeszłam ze związku, w którym byłam oceniana, do związku, w którym byłam uwielbiana – opowiadała. – Edward umacniał we mnie poczucie własnej wartości. Rozluźniłam się, rozkwitłam, przestałam się bać.

Gwiazda pierwszej wody

Krystyna Janda w 1983 roku w Cannes / (Fot. Micheline PELLETIER/Gamma-Rapho via Getty Images)
Krystyna Janda w 1983 roku w Cannes / (Fot. Micheline PELLETIER/Gamma-Rapho via Getty Images)

Świetnie wiodło się jej także w życiu zawodowym. Po wielkim sukcesie „Człowieka z marmuru” przyszła kontynuacja – film „Człowiek z żelaza”, gdzie Krystyna Janda powróciła jako Agnieszka, tym razem na tle rodzącej się Solidarności. 27 maja 1981 roku dzieło zdobyło Złotą Palmę w Cannes, film otrzymał też nominację do Oscara. Janda, uchodząca już wtedy za muzę wielkiego reżysera, stała się w Polsce gwiazdą numer jeden. Wkrótce związała się z Teatrem Powszechnym, gdzie stworzyła na scenie szereg ważnych ról – m.in. w słynnym monodramie „Biała bluzka”, opartym na opowiadaniu Agnieszki Osieckiej, a w reżyserii Magdy Umer.

W kolejnych latach Janda pracowała z mistrzami kina moralnego niepokoju, tworząc w ich dziełach niezapomniane, przejmujące kreacje. U Wajdy wystąpiła ponownie w przejmującym „Dyrygencie”, u Kieślowskiego zagrała w cyklu „Dekalog”, a za granicą m.in. w oscarowym „Mefisto” Istvána Szabó. Najgłośniejszą kreacją gwiazdy z lat 80. jest rola Antoniny „Toni” Dziwisz w „Przesłuchaniu” Ryszarda Bugajskiego. Wstrząsający film o stalinowskich represjach powstał w 1982 r., ale przez cenzurę przeleżał na półce ładnych kilka lat. – Domagano się spalenia negatywu, do czego na szczęście nie doszło – opowiadała gwiazda. Ostatecznie premiera odbyła się 13 grudnia w 1989 roku. Janda na ekranie wprost hipnotyzowała. Nic dziwnego, że za swoją aktorską kreację otrzymała prestiżowe wyróżnienie – Złotą Palmę w Cannes. Żadna inna polska aktorka do dziś nie powtórzyła tego sukcesu. Odbierająca statuetkę, zaskoczona i wzruszona Janda zwróciła się do publiczności perfekcyjną francuszczyzną: „O mój Boże. Nic nie przygotowywałam. Nie spodziewałam się tego!”.

Wielka radość zawodowa zbiegła się w czasie ze szczęściem w życiu prywatnym – tego samego roku aktorka po raz drugi została matką. Syn Jandy i Kłosińskiego, Adam, przyszedł na świat w lipcu. Kolejnego syna, Andrzeja, aktorka urodziła niespełna półtora roku później. – Na kolejne trzy lata praktycznie odeszłam z zawodu, zajęłam się dziećmi i ich wychowywaniem. Wszystkie propozycje po Złotej Palmie przepadły. Nie żałowałam – wyznała. W tym czasie zaczęła pisać, głównie felietony, które do dziś publikuje w magazynach. Później powstało z nich kilka książek, uwielbianych przez fanów aktorki. W 2000 roku Janda założyła też rodzaj bloga, gdzie prowadziła swój intymny dziennik. Pięć lat wcześniej filmem „Pestka” zadebiutowała zaś jako reżyserka.

Marzenie o własnej scenie

W 2005 roku Krystyna Janda podjęła kolejne wyzwanie – otworzyła własny teatr. O swojej scenie marzyła od dawna. Teatr Polonia zbudowała w dawnym warszawskim kinie Polonia, tym samym powołując do życia Fundację Krystyny Jandy na rzecz Kultury. Aby kupić salę, sprzedała swoje mieszkanie. W inwestycję włożyła też wszystkie oszczędności. W tworzenie Teatru Polonia zaangażowali się także mąż aktorki oraz jej córka, Maria Seweryn. Pięć lat później Seweryn została dyrektorką drugiej sceny, powołanej do życia przez jej matkę – Och-Teatru, mieszczącego się w dawnym kinie Ochota. Niestety, Edward Kłosiński nie mógł świętować sukcesu z żoną i pasierbicą – zmarł w 2008 roku na raka płuc, ledwie sześć miesięcy od diagnozy.

Swoistym pożegnaniem z ukochanym mężem, z którym spędziła niemal 30 lat życia, był dla Krystyny Jandy film „Tatarak”. W produkcji w reżyserii Andrzeja Wajdy znalazły się monologi aktorki, w których wspomina odchodzenie Kłosińskiego. Kręcenie tak intymnych scen było dla niej niezwykle bolesne, ale czuła wewnętrzną konieczność. – Nie wiedziałam, jaki będzie rezultat artystyczny… ale coś, co było dla mnie najcenniejsze, zostało zarejestrowane na zawsze – mówiła później. – To, tę rolę, ten film uważam za swoje największe osiągnięcie, zawodowe także – wyznała.

Niedościgła, niestrudzona

W jednym z wywiadów Janda zdradziła, że praca jest dla niej najlepszym lekarstwem. Także na rozpacz. Dlatego od śmierci Kłosińskiego pracuje niemal bez przerwy – ku uciesze widzów, bo jej talent jest niedościgniony. Czasem mówi się, że aktorską klasą dorównuje jej jedynie Meryl Streep. To porównanie nie wzięło się zresztą znikąd – to właśnie Polka miała zagrać w słynnym filmie „Wybór Zofii”Alana J. Pakuli. Niestety, ówczesne władze PRL zablokowały Jandzie udział w produkcji, uznając dzieło za antypolskie. Przypomnijmy, że Streep za rolę tytułowej Zofii zgarnęła Oscara.

Krystyna Janda w serialu „Matki pingwinów Fot. Piotr Litwic/Netflix)
Krystyna Janda w serialu „Matki pingwinów” Fot. Piotr Litwic/Netflix)

Ostatnio gwiazdę można było podziwiać w małej roli w świetnym polskim serialu „Matki Pingwinów” Klary Kochańskiej. I choć Janda twierdzi, że ze względu na swoją osobowość musi grać zawsze na pierwszym planie, to na drugim wypada równie rewelacyjnie. Na sceny z graną przez nią babcią, zdecydowanie różną od babć stereotypowych, doprawdy warto czekać. I tak jak w serialu Netflixa, gdzie nieco niezdarnego syna Jandy gra Tomasz Tyndyk, tak też w najnowszej produkcji Teatru Polonia aktorka znów została jego rodzicielką. Gra Janinę Węgorzewską, dominującą matkę nieudanego filozofa Tomasza (Tomasz Tyndyk) w adaptacji znanego dramatu Stanisława Ignacego Witkiewicza „Matka”. I jest, jak zwykle, genialna.

72-letnia Krystyna Janda nie zwalnia ani na chwilę. – Ona musi żyć w szalonym tempie, bo uwielbia pracować – mówi o przyjaciółce Magda Umer. Niedawno aktorka wyznała, że choć zagrała już wiele kobiet legend, w tym choćby diwę operową Marię Callas, to wciąż marzy o wcieleniu się w jeszcze jedną z nich. Marię Skłodowską-Curie. – Chciałabym zagrać starą Marię, tę już u progu śmierci – zdradziła w podcaście „Rekonstrukcja cyfrowa”. A więc: czekamy!

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.