04
Styczeń
2023
06:01

dziennik 2023-01-04 05:51

fot. Katarzyna Kural-Sadowska / mat. teatru

„My Way” Krystyny Jandy w reż. autorki w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.

Przez cały ten spektakl jedna myśl nie dawała mi spokoju – czy dla tak wielkiej aktorki, jaką jest Krystyna Janda, zagranie Krystyny Jandy jest jakimś wyzwaniem? Czy rola to łatwa – czy trudna? Czy w tym spektaklu ważniejsze było słowo reżyserki czy jednak aktorki? Bo – że aktorka postawiła na swoim w przypadku ewentualnego konfliktu – nie mam co do tego wątpliwości.

Ten urodzinowy spektakl właściwie mógłby być zaimprowizowany, składać się z co wieczór inaczej ułożonych opowieści, anegdot, bohaterów żyjących i już zmarłych. Ale – nie jest. Ma pięknie napisany tekst (i tu widzę oczyma wyobraźni toczone podniesionym głosem dyskusje autorki z reżyserką i aktorką, że tyle trzeba było ciąć), tyle intymności – ile potrzeba, bez i niepotrzebnego i nie oczekiwanego (jak sądzę) przez widzów obnażania się; z niewieloma jak na Krystynę Jandę krytycznymi uwagami dot. rzeczywistości, w jakiej nam przyszło żyć, choć te, które tam padną, są rzeczywiście bezkompromisowe. O rodzicach, o szkole teatralnej i tamże spotkanych wspaniałych profesorach, o pierwszych rolach, o rolach najważniejszych, o Andrzeju Wajdzie, o przyjaciołach aktorach. O dzieciach, choć więcej o Marii niż o synach, pomyślałem, że to wielki takt, bo obaj panowie – zdaje się – są poza branżą i mogliby sobie tego po prostu nie życzyć (zaś Marysia jest przecież wziętą aktorka i świetną reżyserką, pływa więc w tej samej wodzie); zaledwie półgębkiem lub zgoła wcale nie mówi Krystyna Janda o Ateneum i o Powszechnym, do których powrót pamięcią może nie jest najprzyjemniejszy, podobnie jak niesłychanie dyskretnie i z ogromną klasą podmiot liryczna wypowiada się o swoim pierwszym małżeństwie.

Całość mamy podlaną sosem z anegdoty, żartu – w znaczniej mierze z samej siebie, z własnych rozmaitych prawdziwych bądź wykreowanych niedoskonałości, żartów ze starannie – dodajmy – przemyślanymi puentami. Wreszcie – i to duży i ważny wątek tej historii – o pani Honoracie, przez lata pomagającej w „ogarnianiu” codzienności, prostej oddanej całym sercem Krystynie Jandzie i jej rodzinie – kobiecie, która kompletnie nie rozumiała – i dawała to twardo do zrozumienia – blichtru przynależnemu aktorstwu, kilka anegdot o p. Honoracie było naprawdę pysznych.

To piękny i poruszający spektakl o… nie, nie o Krystynie Jandzie. O tym, co w życiu najważniejsze – uczuciach, rodzinie, pasji, przyjaźni. O szukaniu swojej drogi i – o pójściu nią, co wymaga niekiedy nieziemskiej odwagi, a wręcz – brawury. Wreszcie o tym, że jakkolwiek to zabrzmi – nie ma życia bez sztuki, a w naszym wypadku – bez teatru, po prostu – nie ma. Mimo nawet tego, że p. Honorata miałaby na ten temat zdanie zgoła odmienne.

 

Ugasić rodzinny pożar… dwusetny raz!

„Pomoc domowa” Marca Camolettiego w reż. Krystyny Jandy w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Konrad Pruszyński na swoim blogu.

fot. Kasia Chmura

Francuski pisarz Marc Camoletti to specjalista w zakresie tworzenia dynamicznych komedii. „Pomoc domowa” to jedno z jego najpopularniejszych dzieł, a jeśli dołożyć do niego reżyserskie niuanse Krystyny Jandy oraz powalającą ekspresję aktorów (na czele ze wspomnianą szefową Ochu oraz Katarzyną Gniewkowską) – tytuł stołecznego teatru był skazany na sukces. Poniedziałkowy pokaz (02.01) wiązał się z okrągłym jubileuszem i nikogo z obecnych na widowni nie dziwi chyba fakt, że Krystynie Jandzie zupełnie nie nudzi się dwustukrotne gaszenie rodzinnych pożarów, bowiem „Pomoc domowa” śmieszy nie tylko publiczność, ale również samych wykonawców.

Fabuła tej porywającej farsy jest prosta. Ola (Katarzyna Gniewkowska) i Norbert (Krzysztof Dracz) są małżeństwem. Oboje zdradzają swoich partnerów. Oboje, tej samej nocy, sprowadzają do mieszkania kochanków (Barbara Wypych i Mirosław Kropielnicki). Plany pani i pana domu pozornie komplikuje fakt, że na zapowiedziany weekendowy urlop nie wyrusza jednak charakterna pomoc domowa (tylko nie sprzątaczka!), czyli wszędobylska i pozbawiona skrupułów, a nade wszystko szczera i zdystansowana Beata (Krystyna Janda). Piszę o pozornej komplikacji, ponieważ Beata staje się z czasem postacią kierującą biegiem akcji, a w zasadzie kierującą tym, co o wydarzeniach scenicznych myślą poszczególni bohaterowie dramatu. Gadatliwa, acz „niemówiąca wiele”, pomoc domowa być może nieumyślnie staje się strażniczką rodziny, dzięki której małżeństwo Oli i Norberta, po kuriozalnej nocy, wraca na dawne tory.

Trudno napisać coś odkrywczego o spektaklu tak wartkim i błyskotliwym w humorze. Warto może wspomnieć, że niektóre z kwestii bohaterów (z trzeciego rzędu) były niesłyszalne, ale to bynajmniej nie z powodu złej emisji aktorów, a raczej z uwagi na gromkie i nieustające salwy śmiechu widowni. Krystyna Janda podczas naszej rozmowy w trakcie Gorzowskich Spotkań Teatralnych wspomniała, że „Pomoc domowa” to „najprawdopodobniej jeden z najśmieszniejszych spektakli w Polsce” i reakcje publiczności podczas jubileuszowego pokazu były tego najlepszym dowodem.

W produkcji Och Teatru zachwyca nie tylko humor, ale również charyzma aktorów, którzy w swoje postaci wkładają ogrom witalności i fizyczności. W tym względzie szczególnie zachwyca Katarzyna Gniewkowska, która w każdym calu oddaje się nonszalanckiej postaci Oli. Na zupełnie innym biegunie zdaje się przebywać postać Krystyny Jandy, która mimo spożycia zdecydowanie zbyt dużej ilości whisky, nieustannie zachowuje trzeźwość umysłu i zdrowy dystans do następujących zdarzeń. Beata w związku ze swoją postawą doczekuje się nawet komplementu ze strony pani domu, z pełną powagą stwierdzającą: „Pani to jednak myśli”. Niektórych zadziwić może trafność spostrzeżenia Oli, ale może nawet tak niefrasobliwej osobie jak ona, pod wpływem nadmiaru alkoholu, przyjść mogą do głowy trafne wnioski. Proszę o wybaczenie tego sarkazmu, który jako forma ekspresji zdecydowanie bliższy jest tytułowej postaci przedstawienia Och Teatru. Prawda jest taka, że nieuważność, a przede wszystkim karykaturalność bohaterów pióra Camolettiego jest ich największą siłą.

201. pokaz „Pomocy domowej” już wyprzedany, ale warto rozejrzeć się za biletami na lutowe przedstawienia.

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.