Cotygodniowy felieton Jerzego Stuhra do Gazety Krakowskiej
O K I E M Jerzego Stuhra
„Na zawsze w pamięci – rozdęci”
Dziwny tytuł nadał Pan naszemu dzisiejszemu spotkaniu. Co ma znaczyć ten cytat ze sztuki Różewicza „Na czworakach”, którą Pan od pewnego czasu gra na scenie Teatru Polonia? Może zrodziły się nowe podteksty? Konteksty? Dodatkowe znaczenia? A może chęć schronienia się w świecie sztuki? Lub świadomość zderzania się sztuki z życiem?
Pewnie wszystko naraz. A może jeszcze coś więcej: przekonanie, że zawsze jest dobrze mieć sztukę „po swojej stronie”. Różni widzowie zresztą też chcą ją mieć „po swojej stronie”. Bo jak mówię ten tekst obecnie – to towarzyszy mi salwa śmiechu na widowni. Dlaczego? Nie wiem. „Nic nas nie dzieli, nic nas nie łączy, Oprócz tych treli-moreli. Kocham i nienawidzę… Wzruszony do głębi. Ani mnie grzeje, ani mnie ziębi. Jeszcze raz panom bardzo dziękuję. A medale każę odnieść jutro…”
Bo głównemu bohaterowi, Laurentemu , staremu pisarzowi, powoli zamienianemu w pomnik, wciąż przypinają medale, nawet, gdy tkwi na czworakach… „Na zawsze w pamięci, rozdęci” – łatwo się więc kojarzą.
Mój syn Maciej jest twarzą koncernu Mitsubishi. Do jego obowiązków należy jeżdżenie tym autem, pokazanie się na jakichś salonach dwa razy do roku, udzielenie wywiadu w ich piśmie motoryzacyjnym. I właśnie niedawno Maciek otrzymał telefon od Prezesa koncernu na Polskę, żeby przyszedł do niego w jakiejś sprawie. Idzie. A Prezes mu pokazuje list, przysłany przez Fundację „Reduta Dobrego Imienia – Polska Liga Przeciw Zniesławieniom” z następującym pytaniem „Czy zależy koncernowi Mitsubishi , żeby anty-Polak, szkalujący nasz kraj był twarzą jego koncernu?” Podpisali: pani Ewa Stankiewicz i pan Maciej Świrski, prezes tej Fundacji.
I prezes Mitsubishi mówi: ale panie Macieju, co ja mam z tym zrobić? No, oczywiście, umówili się, że rzecz pozostawią bez komentarza, jak zwykle robi się w takim wypadku. Ale pomyślałem przy tej okazji, że jesteśmy na najlepszej drodze, aby podobne skargi stawały się groźne. Bo jak jakiś inny reklamodawca na przykład, już się może zastanowi, czy mu pasuje, żeby anty-Polak jego produkt reklamował, a to są często duże pieniądze – to może mieć to swój określony dalszy ciąg. Modne jest ostatnio słowo „donos”. Czy ja – pytam się publicznie – czy ja ten list, który dotyczy mojego syna, a który podpisany jest przez Ewę Stankiewicz i prezesa Macieja Świrskiego – mogę traktować, jak donos? Donos do prezesa Mitsubishi? Pomijając fakt, że autorzy tego listu wiedzą niezbicie, że Maciek jest anty-Polakiem, to ja pytam, na jakich podstawach oparte jest takie ich przekonanie? Na kilku dowcipach usłyszanych? Co może kwalifikować kogoś do antypolskiej części tego narodu? Czyli wrogów tego narodu? Jako ojciec Macieja Stuhra i moja żona Barbara mogę powiedzieć, że mieliśmy zawsze poczucie, że wychowujemy syna w myśl patriotycznych kryteriów i patriotycznych wzorców zachowania. Wykształciliśmy go na polskim uniwersytecie, wpoiliśmy mu miłość do polskiej literatury, która zaowocowała tym, że otrzymał tytuł Mistrza Mowy Polskiej, z czego byliśmy bardzo dumni, że otrzymał Złoty Krzyż Zasługi, w tak młodym wieku, że otrzymał wysokie odznaczenie artystyczne, czyli Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, że pracuje dla swojego kraju, a także rozsławia ten swój kraj za granicą, jeżdżąc z polskim teatrem niemal po całym świecie – i nagle się dowiadujemy od jakiejś organizacji, że mamy syna anty-Polaka? Pytam Czytelników moich felietonów, których jest coraz więcej – ostatnio w Tarnowie odebrałem takie miłe słowa uznania – pytam więc Czytelników, co mam zrobić więcej, żeby mój syn uznany został przez wszystkich za Polaka, patriotę, artystę, który służy Polsce, swojemu krajowi i rozsławia nasz kraj, swój kraj?
Na zawsze w pamięci – rozdęci… Mówię ten tekst w „Na czworakach’ i ostatnio nie wiem dlaczego, ten tekst działa magnetycznie? Jeszcze w drugim miejscu działanie tekstu jest podobne. Do psa, wielkiego pudla, niemal przeniesionego z „Fausta”, który też jest postacią w tej sztuce mówię: „Lucio, prześpij zły czas. Teatr z intrygą czeka już za drzwiami”… Brawa widowni są tu niesamowite. Bo wcześniej jest tak, że strażnicy mówią do psa: panie pudel, pańska rola jest skończona, dziękujemy już… „Ale ja chciałbym jeszcze coś…” Panie pudel proszę zejść ze sceny… „Ale może mi się uda zawiązać jakąś intrygę?” – broni się pudel. I wtedy ja mówię: Lucio, prześpij zły czas. Teatr z intrygą czeka już za drzwiami.
Dlaczego więc sztuka w niektórych momentach potrafi wywołać takie salwy śmiechu? Kojarzy się? Przypomina o czymś? Przestrzega przed czymś? Może przed jakimś dziwnie pojętym interesem społecznym? Trzeba przespać „ten czas”?
Notowała: Maria Malatyńska