Wczoraj z Nowego Jorku przyszła wiadomość o śmierci Elżbiety Czyżewskiej. Była chora, wiedzieliśmy to. Ostatni raz widziałam Ją w Nowym Jorku po pokazie filmu „Tatarak” . Po projekcji stałyśmy długo na ulicy.Smutno. Po długim milczeniu kiedy nie bardzo wiedziałyśmy o czym rozmawiać, zapytała – a jak ty się czujesz? Nie bardzo wiedziałam co odpowiedzieć. Pocałowałyśmy się w policzek i poszłam do swoich obowiązków, a ona, drobniutka, drżąca została jeszcze jakiś czas na miejscu. Odwracałam się wielokrotnie i machałam do niej. Stała. Wiedziała zawsze, że miałam do Niej stosunek bałwochwalczy, że Ją uwielbiałam, Jej aktorstwo na którym się ” kształciłam”, którym się karmiłam. Elżbieta jest jedną z kobiet, które złożyły się ana portret Elżbiety z ” Białej bluzki” Rozmawiałam z Nią kilkakrotnie o tym. Miała pretensje do Agnieszki Osieckiej za umieszczenie kilku szczegółów. Pogniewały się i do końca życia Agnieszki nie pogodziły, nie spotkały. Tuż przed śmiercią Agnieszki, Elżbieta zadzwoniła do mnie w nocy – proszę cie idź do Agnieszki z telefonem w ciągu dnia i ja wtedy zadzwonię, uproś ja żeby przyjęła telefon, muszę się z nią pogodzić przed jej śmiercią. Ale w ciągu dnia Agnieszka była niedostępna, było za późno.Wczoraj umarła Elżbieta. Wspaniała aktorka, tragiczny los, smutne życie, traumatyczna historia, zmarnowany skarb. Mam przed oczami Ją, cudowną, w filmach które zagrała przed wyjazdem do Ameryki, przede wszystkim scenę w łazience z filmu ” Wszystko na sprzedaż”. Wiem o Niej dużo, Agnieszka wciąż o Niej mówiła, wspominała Ją, Elżbieta przypominała jej się wciąż, szczegóły, zachowania, tembr głosu, śmiech, depresje które przeżywała u Agnieszki w Jej słynnym pokoiku na Saskiej Kępie. Dziś młode pokolenia nie wiedzą kto to jest Elżbieta Czyżewska, zadają pytania, kiedy mówię że była pierwowzorem bohaterki ” Białej bluzki” – smutnieję w takich momentach zawsze i ściska mi gardło. Nie wiedzieć kto to Elżbieta, nie mieć z sercu tego głosu, na pól krzywego na pól radosnego uśmiechu, śmiechu, to wielka dziura. Elżbieta w Ameryce się nie odnalazła. Pracowała, trochę grała, uczyła aktorstwa Meryl Streep miedzy innymi, ale sama zatraciła się tam z depresji, rozpaczy , nostalgii i protestu ze tak musiało się to życie potoczyć. Wyjechała z Polski u szczytu sławy i popularności, z mężem amerykańskim Żydem, wybitnym dziennikarzem, pisarzem, po 68 roku. Kochała go bardzo, dla niego poświęciła wszystko, a potem zaczęła pić na okrągło. Ten pierwszy okres amerykański to zakrzykiwanie, zapijanie tęsknoty i żal…
Piszę, piszę i coraz bardziej mi żal, źle, smutno ….Mam Ją w oczach, samiutką na ulicy nowojorskiej.
Za każdym razem kiedy przyjeżdżałam do Nowego Jorku, przychodziła do teatru, siadała w garderobie i nie wychodziła na widownie nigdy . Zapytałam dlaczego, kiedyś kiedy przyjechaliśmy z „Kto się boi Wirginii Woolf” odparła- nie, nie mogę tego zobaczyć, zobaczyć was na scenie, boję się że trafił by mnie szlak. Siedziała przy mnie w garderobie i patrzyła jak się malowałam….a potem zostawała tam i czekała aż wrócimy ze sceny, paląc papierosy bezustannie i drżąc. Kiedy w Białej bluzce mówię – trzęsie mnie taka leciutka febra, ale to może nawet miłe jest, kołdrę mi kopiłaś za krótką, a może to taki dzień. Co za dzień. Pada albo nie pada. Przyniosło by się kota z podwórka nie byłoby źle….myślę o Elżbiecie szczególnie.
Dziś imieniny Elżbiety. Pogrzeb Pawła Rakowskiego, mojego ulubionego producenta, wszystkie Teatry Telewizji, ” Pestkę ” zrobiłam u Niego i dzięki niemu. Byliśmy rówieśnikami, razem debiutowaliśmy w kinematografii ja jako aktorka On jako producent…Co za dzień! Pada, albo nie pada! Przyniosłoby się kota z podwórka, położyło by się drania na kołdrze, nie byłoby źle…
A ja wieczorem gram ” Boską!”. Zawsze gram Boska jak ktoś umiera.. i muszę się tak śmiać, śmiać i bawić…śmiej się pajacu….Już niedługo moje stanie na koniec roli, twarzą do czarnego horyzontu teatralnego, tyłem do widowni, będzie tylko apelem poległych.
Niech słonce dziś zajdzie, choćby na chwilę.
Role zrobione w Polsce …