25
Listopad
2002
07:11

dziennik 2002-11-25 07:13:00

25 listopada 2002, poniedziałek, 07:13

Anastazji, Eugenii, Piotra – wszystkiego dobrego.

W OBLICZU NOWEJ RZECZYWISTOŚCI CZŁOWIEK ZAPOMINA DO PEWNEGO STOPNIA O SWEJ PRAWDZIWEJ NATURZE, CZĘSTO ZWIERZĘCEJ. (Roman Ingarden)

Nowa rzeczywistość to świat człowieka, który stworzył sobie własny system wartości. Natura ludzka się jednak nie zmienia. Tłumimy ją poprzez aksjologiczne priorytety.

I Bogu dzięki, że tłumimy. Jednym udaje się to bardziej, innym mniej, a jeszcze innym w ogóle. Mnie tacy przerażają.

Wczoraj moje dzieci, moich chłopców, o 10.00 rano, bo był to jedyny możliwy dla mnie termin, zawiozłam do kina na nowego Bonda, a ja weszłam po cichu do sąsiedniej sali kinowej i w towarzystwie dwóch dziewczynek obejrzałam „Zemstę”. Uśmiechałam się czule wielokrotnie, uśmiechałam się, nie śmiałam, ale też kto powiedział, że na tym utworze Fredry trzeba pękać ze śmiechu. Miałam tęsknotę, żeby ruszyli się z tej dekoracji gdzieś, pojechali w jakąś przestrzeń, akcja przeniosła się w szersze kadry i cały film dostał trochę więcej powietrza i oddechu, ale rozumiem, że trudno było to z czymś innym choćby połączyć. Wzruszył mnie Daniel – załzawiony, słaby i otępiały ze starości i od alkoholu Dyndalski – Daniel, wcześniej nasz Sokół, Bohun, Azja. Dobrze mi było z Januszem Gajosem, ale chcę napisać słówko o roli Papkina. Wielkie tradycje związane z graniem i interpretacją tej roli skupiają na niej właśnie główną uwagę. Zachwyciłam się pomysłem na Papkina Romana Polańskiego. Francuzikowaty, delikatny, drżący inteligent. Tchórz, budzący sympatię i wzruszenie, bardzo mnie ujął. Szkoda tylko, że pomysł nie jest zrealizowany precyzyjniej, pełniej. Gdyby Polański był doświadczonym aktorem, ta rola mogłaby być flamandzką koronką, kremem z kremu, pianą z szampana. Zabrakło mu środków wyrazu, aby wycieniować, i siły wewnętrznej do wytrwania. Ale to piękny Papkin, po naszych pyszałkowatych, głośnych, krzyczących, głupich Papkinach, ten „francuski” Papkin, czuły portret słabości ludzkiej, mnie bardzo ucieszył i zajął.

Jedna moja znajoma, co to we wdowich szatach, od kilku lat, zrezygnowawszy z uciech życia doczesnego, kobiecości i słabości, zamknęła się w świecie pracy, obowiązków i powinności wobec innych, odrzuciwszy od dawna myśl o ułożeniu sobie jeszcze w tym życiu szczęścia osobistego, wczoraj niespodziewanie się zakochała. Och, jak to życie jest piękne! Napiszę kiedyś o tej historii coś większego, bo mieni się to takimi kolorami, że żal to zgubić.

Życzę Wam dobrego dnia i miłych zdarzeń. Jak widać, wszystko naprawdę zdarzyć się może, nawet bez Waszego udziału i pomocy.

Załączam zdjęcie, każdego dnia większej i bardziej zdziwionej tym światem Jagódki.

Dobrego dnia.

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.