Rozmowa z Krystyną Jandą, aktorką teatralną i filmową
Krystyna Janda – jest jedną z najwybitniejszych aktorek w historii powojennej kinematografii polskiej. W 1975 r. ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Rok później zadebiutowała na deskach Teatru Ateneum w inscenizacji „Ślubów panieńskich” Aleksandra Fredry. W filmie wystąpiła po raz pierwszy w słynnym obrazie Andrzeja Wajdy „Człowiek z marmuru”. Rolą tą zwróciła na siebie uwagę za równo krytyków jak i publiczności. Krystyna Janda grywa najczęściej postacie kobiet silnych i zdecydowanych o bogatym życiu zewnętrznym. Ma na swoim koncie wiele doskonałych kreacji, które na stałe zapadły w pamięci widzów: „Człowiek z żelaza”, „Przesłuchanie”, czy „Kochankowie mojej mamy”. W 1999 r. aktorka otrzymała Superwiktora za całokształt twórczości.
– Jak to jest, że Pani, ta, która chciała studiować „grafikę żurnalową”, odnalazła się w teatrze?
– Przede wszystkim najpierw skończyłam szkołę muzyczną i byłam w studium baletowym Operetki warszawskiej, potem liceum plastyczne. Wszystkie te drogi prowadziły w naturalny sposób do teatru a na końcu okazało się, że to jest dopiero miejsce, w którym wszystkie zdobyta doświadczenia, umiejętności można wykorzystać. Od pierwszego dnia Szkoły teatralnej wiedziałam, że to jest dopiero moje miejsce, ale nie było wcale łatwo ze zdobyciem „własnego” terytorium. Pewnie dlatego, że kończąc liceum plastyczne, byłam silnie ukształtowana, miałam swój styl i gust, wiedziałam czego chcę , paradoksalnie trudno było mi odnaleźć się w społeczności szkoły teatralnej.
– Przecież o wiele łatwiej przechodzić przez rafy aktorstwa mając silną osobowość.
– Z jednej strony łatwiej, owszem, ale z drugiej trudniej, reżyserzy, środowisko, nie lubią, gdy ktoś jest „zbyt wyraźny”, szczególnie na początku.
– Teatr Polonia, kolejne wyzwanie. Na jakim jest Pani etapie?
– 28 października chcemy, mimo wszelkich przeciwności zagrać pierwsze przedstawienie, w holu teatru. To jest maleńka scena, na dużą nie mamy pieniędzy. Myślę, że może wiosną będzie się ją dalej budować. Natomiast na razie robimy cztery małe przedstawienia dla tej malutkiej sceny w holu. Nawet, jeżeli nie będzie ten remont do końca zamknięty, musimy zacząć grać. Próbuję z aktorami już od 2 miesięcy – ciśnienie musi mieć ujście. To będzie zabawna satyra na temat i kobiet i mężczyzn, moja adaptacja książki Dubrawki Ugresić „Stefcia ćwiek w szponach życia” i moja reżyseria, w obsadzie Agnieszka Krukówka w roli Stefci, Zofia Merle, Viola Arlak i Michał Piela. 11 listopada chciałabym , żeby odbyła się premiera mojego nowego monodramu „Ucho, gardło, nóż” według książki Vedrany Rudan. Jednocześnie próby kolejnego monodramu zaczyna pani Małgorzata Szumowska z panią Katarzyną Figurą „Badania terenowe nad ukraińskim seksem” i pan PrzemysławwWojcieszek robi kolejną adaptację powieści „ Darkroom” Rujany Jeger. Musimy ruszyć z tymi czterema tytułami ruszyć, a potem zobaczymy, co będzie dalej.
– Piszą o Pani, że jest Pani wulkanem energii i wydaje mi się, że tak jest, ikoną kobiety doskonałej. Matka, babcia i żona. Gra Pani, pisze książki, publikuje w internecie swój pamiętnik… Skąd czerpie Pani siły? Doba jest za krótka, wydawać by się mogło.
– To znaczy…. ja robię to wszystko jeśli mogę i jak mogę. Wstaję dość rano. Pracuję systematycznie od 30 lat nieprzerwanie, ale bez specjalnej przesady, nie rozczulam się nad sobą. Teraz ten rok jest rzeczywiście bardzo trudny, remont i nowa sytuacja, jest naprawdę wielkim wyzwaniem. Trudna jest także organizacja nowego teatrów, w Polsce. To będzie pierwszy taki przykład. Oczywiście mam dość duże doświadczenie teatralne, ale nie mam organizacyjnego. Szczęśliwie od niedawna mamy dyrektora, pana Romana Osadnika, który był dyrektorem w Chorzowie w Teatrze Rozrywki, ma wielkie doświadczenie, traktuje poprowadzenie naszego teatru jak nowe wyzwanie, mam nadzieję że dzięki Niemu wszystko pójdzie łatwiej a ja będę miała mniej stresów i będę mogła zająć się stroną artystyczną, tylko i wyłącznie, to moje marzenie. Jeśli ktoś zagląda na moją stronę internetową, to widzi, że ostatnio nie często tam wchodzę. Zwyczajnie na to już nie mam czasu, na wiele rzeczy teraz nie mam czasu.
– Jednak ogarnia Pani te wszystkie terminy i udaje się nie zaniedbać niczego.
– Wszystko robię po kolei. Zwyczajnie, jeśli czegoś nie mogę zrobić, czemuś podołać, odmawiam. Od półtora roku prawie nie gram – czyli mam wieczory wolne, a wcześniej nigdy ich nie miałam. Przez ostatnie miesiące, od stycznia zajmuje się tylko i wyłącznie moim teatrem – prawie stamtąd nie wychodzę. Do tej pory wiele rzeczy robiłam na zewnątrz, a teraz ani nie reżyseruję, ani nie gram, jestem tylko tam i dla tego miejsca pracuję.
– W jakiej materii czuje się Pani najbardziej potrzebna? Czy to możliwe, by tyle ról życiowych grać dobrze?
– Wie pani….myślę że sprawy prywatne to jedno, a zawodowe drugie. I zawsze je oddzielałam. Jeśli chodzi o sprawy zawodowe, przede wszystkim jestem aktorką. Ale jestem też aktorką, która nigdy nie była „tylko” aktorką. Zawsze robiłam cos jeszcze, obok. Od początku, od debiutu interesowało mnie, dlaczego coś jest tak, a nie inaczej, jak to się robi i dlaczego jest taki rezultat, a nie inny. Zyskiwałam świadomości i uczyłam się wszystkich innych zawodów jakby, dookoła teatru i filmu. W związku z tym, że od 30 – lat pracuję świadomie, biorę odpowiedzialność za to, co robię i od jakiegoś czasu sama decydowałam o tym, co będę grała, a od 15 już lat reżyseruję i piszę także, mam bardzo określone gusty artystyczne i wszelkie. Wszystko staje się prostsze, kiedy się wie, czego się chce. Nie traci się czasu i działa celowo. Wiem, czego chce i co mi się podoba. Idę swoją dawno obraną drogą.
– Co na to rodzina, gdy pióro, kamera, deski teatru i sieć „zabierają” im członka rodziny?
– Po pierwsze żyję dużej rodzinie a mój mąż ma wielki, bardzo czynny udział w organizowaniu domu i wychowywaniu dzieci. Nie jestem sama. W naszym domu, już w tej chwili czteropokoleniowym, tak naprawdę „dowodzi” moja matka. Synowie mają 16, 14 lat i w tej chwili, szczerze mówiąc trudno mi namówić ich, aby chcieli się z nami specjalnie „zadawać”, mają swoje, szalenie ważne sprawy, córka ma rodzinę, dwoje dzieci…
Powiedziała Pani, że scena to „prawdziwe” życie, że świat Panią przeraża, czy w takim razie na co dzień Pani gra?
– ma Pani uczucie ze teraz gram, rozmawiając z Panią? Jestem osobą mocno osadzoną w zawodzie, w środowisku, w mediach, mam pozycje i ludzi wiedzą kim jestem i na co mnie stać , nie musze nic udawać, jestem sobą, to znaczy nie muszę się starać i wciąż a nowo udowadniać że warto się ze mną „zadawać” w sprawach artystycznych, nie mniej przychodzę jako ktoś, kto jest określony. Polska to kraj, w którym znaczy się tyle ile się zrobiło przed chwilą, tylko tyle, wciąż jakby zaczyna się od zera, w każdym razie w naszym środowisku. Ten nowy teatr, remont i ryzyko, to że postawiliśmy wszystko na jedną kartę, wydaliśmy wszystkie prywatne – rodzinne pieniądze, jakie mieliśmy, to jest wielki zakręt, wielu ludzi twierdzi że to szaleństwo, wielu ostrzega że teatr nie przynosi zysków, że się nie utrzymamy nawet , że nie będzie na dokończenie remontu i nowe produkcje teatralne przede wszystkim, zwarzywszy jak wielkie pieniądze państwo dokłada do teatrów, ale jakoś mnie to nie przeraża. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, jednak budujemy coś, co przyniesie nam przede wszystkim szczęście…. A kłopoty? no cóż….
– Zawsze grała Pani duże role, albo prowadzące, bądź znaczące w tekście. Prywatnie też chce być Pani solistką, „typem niepokornym”?
– Jestem już trochę za dorosła żeby w ogóle tego rodzaju problemy stawały przede mną . Od dawna jestem już określoną osobą i nie mam zamiaru ani ulegać ogólnej tendencji, jakiejkolwiek, ani też strasznie krzyczeć, jak młody człowiek i protestować. Za dużo rzeczy widziałam, ze światem i sobą dawno się pogodziłam. Zawsze idę indywidualną drogą i jakiekolwiek, by to nie były koszty i konsekwencje, nie ustępuję. Dziś nie żądam ani od świata , ani od ludzi, ani od losu, zbyt wiele, bo moim zdaniem rozumiem sytuację , miejsce i tok zdarzeń a mam naiwność wyrozumiałość i naiwność która pomaga żyć. Optymizm mnie nie opuszcza.
– Lubi Pani monodramy, nawet w „internetowych pogaduchach” jest Pani sama…
– Dziennik internetowy powstał z przypadku. Okazało się, że strona internetowa zaczęła żyć, ludzie słali listy, wiec zaczęłam odpowiadać. Ale moje odpowiedzi, moja korespondencja na stronie jest dosyć oszczędna i ostrożna. Ja nie mogę udzielać rad, odpowiadać radząc w kwestiach życiowych, pomagać w decyzjach ludzi, jakichkolwiek, na tej stronie, bo uważam, że to jest niepoważne. W związku z tym dziennik jest głównym miejscem i narzędziem komunikacji. Pisz e, lubię pisać, mam łatwość pisania i potrzebę, piszę o sobie dość rzadko, raczej o tym, co mnie otacza, co mnie zainteresowało.
– Nigdy się Pani nie tłumaczy, nie udaje, idzie swoją prawdziwą drogą.
– Udawać i krygować się dawno już przestałam. Jestem osobą publiczną i nie pozwalam sobie na wiele rzeczy, a jeżeli to nazywamy udawaniem?!… raczej świadomością, że się jest słuchanym i oglądanym przez innych.
– Gdzie ustala Pani granicę prywatności, czy jest Pani skłonna do wyznań?
– Strasznie trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Myślę, że to zależy od kultury osobistej i taktu każdego z nas. Mój dziennik internetowy prowadzę od pięciu lat i wydaje mi się, że nie przekroczyłam tej granicy w stosunku do swojej rodziny, dzieci, męża. Jeżeli cokolwiek chcę o nich napisać, to o tym wiedzą. Proszę o zgodę i to zawsze jest w jakimś celu , zawsze kiedy wydaje mi się ze warto się z czymś podzielić , jakimś zdarzeniem , przygodą , doświadczeniem, ze to ma wyższy sens.
– A co jest najważniejsze w życiu?
– Nie wiem. Trudno to nazwać jednym słowem, bo życie jest bardziej skomplikowane, niż powiedzenie, że miłość, uczciwość czy prawda. Gdybym była tylko aktorka , osobą publiczną, politykiem, powiedziałabym że …być człowiekiem, w najszerszym tego słowa znaczeniu, ponieważ jestem matka , żoną , kobietą, moja odpowiedź na to pytanie musiałaby być dużo bardziej skomplikowana, Kamila chyba nie mamy na to tu ani miejsca ani czasu. .
Rozmawiała Kamilla Bourguois.
Bilety można zamawiać drogą e-mailową pod adresem bilety@teatrpolonia.pl