23
Kwiecień
2009
00:04

Wzruszające dzieło mistrzów

Wzruszające dzieło mistrzów

Portret kobiety, sztuki, śmierci
Opowieść o romansie śmiertelnie chorej doktorowej i o wiele lat młodszego wodniaka w rękach Andrzeja Wajdy przeradza się w wielowymiarowy dyskurs o kobiecie, śmierci i sztuce.

Po raz trzeci na prozie Jarosława Iwaszkiewicza Andrzej Wajda odcisnął swoje piętno. Liczące zaledwie kilkanaście stron opowiadanie nie tyle zekranizował, co nadał mu indywidualny filmowy charakter. Ale nie jest to przecież zaskoczenie. „Tatarak” to spotkanie dwóch tytanów myśli. Spotkanie, w którym udział wzięła też aktorka Krystyna Janda, diva ekranu i sceny, muza Wajdy, przez niektórych nazywana nawet jego „fetyszem”. Wreszcie, to spotkanie artystyczne, w które brutalnie wtargnęła rzeczywistość.

Tak narodził się niezwykły obraz, w którym literatura przeplata się z osobistymi doświadczeniami twórców; historia o kobiecie, przemijaniu, samotności, miłości i małżeństwie, o konfrontacji wieku dojrzałego z nieokiełznaną i naiwną młodością, wojny z Polską powojenną, opowieść o realizacji filmu i o aktorce, która straciła swojego ukochanego towarzysza życia. Gdyby pokusić się o umieszczenie „Tataraku” w szerszym kontekście twórczości Andrzeja Wajdy, byłby to paradoksalnie film bliższy „Wszystko na sprzedaż”, niźli „Brzezinie”, czy „Pannom z Wilka”. Chociaż, to nadal „literacki Wajda”, który treść wzbogaca symboliką, odniesieniami do sztuki na czele z „Pietą”. Jest ten film wielowymiarowym dialogiem o sprawach ostatecznych i o tworzeniu, tego typu elementów nie mogło więc w nim zabraknąć.

Momentami „Tatarak” przekracza granice ekshibicjonizmu, acz…? Na ekranie widzimy Wajdę, Edelmana, Jandę – są sobą, ale zarazem grają też „reżysera”, „operatora”, „aktorkę”. Film nieustannie porusza się na granicy prawdy i fikcji. Jego najtragiczniejszym akcentem jest spowiedź, intymne wyznanie Krystyny Jandy, w którym opowiada ona o Edwardzie Kłosińskim, jego chorobie i odejściu. Jednak ze śmiercią (własną i cudzą) poradzić musi sobie też bohaterka Iwaszkiewicza, Pani Marta, a także aktorka, która ją gra (czyli, ależ oczywiście, Krystyna Janda).

„Tatarak” nie jest bowiem dokumentalnym zapisem słów znanej polskiej aktorki, która otwarcie opowiada o swoim cierpieniu. Ars poetica ma w tym przypadku głębokie zakorzenienie w faktach, ale wykracza poza nie, dzięki czemu „Tatarak” staje się dziełem uniwersalnym. Literatura Iwaszkiewicza, a także Sangora Maraiego, którego opowiadanie „Nagłe wezwanie” Wajda również wykorzystał, a także „film w filmie” dystansują nieco widza i autorów od osobistej, jednostkowej tragedii rodziny Krystyny Jandy. Ten „margines bezpieczeństwa” wydaje się tu być niezbędny, gdyż inaczej całość popadłaby w psychologiczną wiwisekcję, której konsekwencje byłoby nieprzewidywalne.

Sam tekst literacki jest w swojej wymowie bardziej skoncentrowany i jednoznaczny. Andrzej Wajda idzie o wiele dalej. Zresztą sam nigdy nie ukrywał, iż od dawna chciał zekranizować „Tatarak”, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę, iż opowiadanie to daje możliwość zrealizowania filmu o połowę krótszego, noweli, a nie pełnometrażowej fabuły. Życie dopisało resztę scenariusza.

„Tatarak” zaskakuje swoją wielkością, znaczeniem, nośnością pytań i wielością poruszanych tematów, będąc jednocześnie wyjątkowo subtelnym i cichym filmem.

onet.pl

© Copyright 2024 Krystyna Janda. All rights reserved.