15
Grudzień
2017
10:12

WYWIAD DLA FILM.ONET.PL

Repertuarowo, 2018 rok, zapowiadają w pani teatrach dwa mocno osadzone we współczesnej historii polski tematy: sztuka o Grzegorzu Przemyku oraz monodram w reżyserii Magdy Umer i w pani wykonaniu, o zmuszonych do emigracji w 1968 roku Polaków żydowskiego pochodzenia. Co w nich jest dla pani najmocniejszego, ważnego?

Ważne są same tematy. Także świadomość, że urosły pokolenia, które nie mają o tych wydarzeniach zielonego pojęcia. Niedawno wyszła książka Cezarego Łazarewicza „Żeby nie było śladów” o Grzegorzu Przemyku i tamtym czasie, rewelacyjna, nagrodzona przed chwilą nagrodą NIKE. Jakiś czas temu przyszli do mnie panowie Piotr Ratajczak i Piotr Rowicki, i pokazali mi adaptację teatralną napisaną według tej książki. Od momentu kiedy sama przeczytałam książkę, w tamtym roku, myślałam o scenicznej wersji. Wszystko się zbiegło w czasie. Próby już trwają, premiera jest planowana na 25 stycznia 2018, rolę matki Przemyka, dookoła, której opowiadana jest historia zagra Agnieszka Przepiórska, z czego bardzo się cieszę. Reżyseruje pan Piotr Ratajczak. Jeśli chodzi o marzec 68 roku, w roku 2018 będziemy obchodzić okrągłą rocznicę, wielu artystów szykuje utwory mające przypomnieć i uhonorować tę rocznicę. Książkę pani Sabiny Baral „Zapiski z wygnania”, przeczytałyśmy z Magdą Umer latem, zelektryzowała nas. Poznałyśmy panią Sabinę, korespondowałyśmy. Spektakl według tej książki będzie miał premierę 9 marca 2018 roku. Magda Umer pisze adaptację i reżyseruje, ja gram z towarzyszeniem muzyków. Ale to nie koniec tematów społecznych czy politycznych , jeśli pan woli, Pan Stanisław Brejdygant, napisał według mnie świetny, poruszający tekst teatralny – monodram „Winni”, także o „sprawie żydowskiej”. Premierę tego spektaklu w jego wykonaniu zaplanowaliśmy na początku czerwca 2018 w Teatrze Polonia, na małej scenie. Wiosną, w Och-Teatrze z kolei zaczyna próby Jerzy Stuhr, będzie to „Bal manekinów” wyklętego dziś Bruno Jasieńskiego, premiera w końcu kwietnia 2018, a „po drodze”, już w lutym, także w Och-Teatrze „Casa Valentina” – amerykański tekst Harveya Fiersteina o wolności jednostki. Ten spektakl, w brawurowej obsadzie, realizuje Maciek Kowalewski. To opowieść o mężczyznach przebierających się za kobiety. Stowarzyszenie zrzeszające takich panów zostało zarejestrowane w Ameryce w latach 60-tych i o tym będzie przedstawienie. Mamy jeszcze inne plany na obie sceny, ale może o tym opowiem innym razem. To będzie rok bogaty w tematy, premiery, niespodzianki. Jestem dumna z tak zaplanowanego roku teatralnego.

**

18 grudnia skończy pani 65 lat. Sama mówi pani o swoim wieku, pisze. W każdym razie nie ukrywa. Ale są wokół nas tacy – myślę o osobach publicznych, którzy skrzętnie ukrywają daty urodzenia. Niewyobrażalne? Kuriozalne? Dlaczego?

Nie wiem, to pewnie sprawa bardzo indywidualna. Wielu ludzi nie chce się za wszelką scenę rozstać z młodością, a w każdym razie jest to dla nich przykre. Chyba mnie to omija. Nigdy nie lubiłam grać kobiet młodszych niż byłam i tak jest do dzisiaj.

**

Jest takie słowo, którego pani użyła, opisując jedno własne zdjęcie: dezynwoltura. Z nim kojarzy mi się szalona Beata, pani najnowsza rola, w sztuce Marca Camolettiego ,,Pomoc domowa”. To gospodyni w domu ,,pewnych państwa”… Co rozumie pani poprzez to słowo, w swoim kontekście – a propos grania oraz życia?

A propos życia? To chyba oznacza nie wgłębiając się zbytnio, lekkość bytu. Ale musiałabym długo tłumaczyć, co przez to rozumiem, mówiąc o graniu, o jakim „pobycie na scenie” myślę. Ten utwór to farsa, nie staramy się grać do końca realistycznie i pozwalamy sobie na porozumienie z publicznością poza tekstem i tematem. Bawimy się „na temat”. To miłe, bo nie udajemy głupszych niż jesteśmy, a postaci, które gramy mogą pozostać naiwne i zabawne w związku z tym.

**

Dwa spektakle ,,Pomocy domowej” odbędą się w Och-Teatrze, w Sylwestra. Ostatnie popołudnie i noc 2017 roku Krystyna Janda oddaje widzom. Później będzie toast i bardzo, bardzo, bardzo dużo oczekiwań wobec nowego 2018 roku. U pani także? Jakie one są?

Nie mam specjalnych marzeń i życzeń. Można by je nazwać, oczywistymi. Martwię się o Polskę, o codzienność i życiową, i „fundacyjną”, marzę o zachowaniu tego co jest, czy o podtrzymaniu tego co udało nam się osiągnąć. Oby to był spokojny rok, choć wydaje mi się to niemożliwe, zważając na to, co się dzieje dookoła.

**

Po spotkaniu w warszawskim kinie Atlantic, na którym opowiadała pani o wielkiej przyjaźni z Andrzejem Wajdą i Krystyną Zachwatowicz – to w związku z książką tandemu Witold Bereś i Krzysztof Burnetko ,,Andrzej i Krystyna. Późne obowiązki” – dotarło do mnie, że, przede wszystkim, wspomina pani swoje filmy i role zrobione z Wajdą i innymi reżyserami – Krzystek, Bromski, Karpiński, Piwowarski, Zanussi, itd. Mówiliśmy już o tym nie raz, że kino – obecnie – stoi obok pani. I to trwa. Kiedyś podwijała pani rękawy w takiej sytuacji i reżyserowała ,,Pestkę” czy serial ,,Męskie – żeńskie” oraz teatry tv, obsadzając się jednocześnie. Dzisiaj nie ma na to szans, warunków?

Przy tej władzy i kierownictwu telewizji, nie mam na to szans. Odwołano moje zaplanowane produkcje. Dano mi do zrozumienia jednoznacznie, że już nie zrobię nic. Nawet nasze dawne filmy, emitowane są teraz w telewizji publicznej sporadycznie, w tej chwili dużo rzadziej. Zniknęły, a kiedyś były bardzo obecne.

**

Przy tej okazji chciałem zapytać o PISF. Bo ,,z boku”, na zimno oceniając, sytuacja wygląda tak: Zarówno poprzednio, za rządów PO, które pani popierała i popiera (?) kino pojawiało się incydentalnie w pani planach zawodowych. Prawie wcale (jak na 8 lat rządów poprzedniej ekipy). Bo to, że obecnie nie piętrzą się u pani na biurku scenariusze, to jest oczywiste.

Myślę, że u aktorki w moim wieku nie piętrzą się scenariusze z natury i to jest dość normalne. No chyba, że jest się producentką swoich pomysłów, tak jak Maryl Streep, Jean Fonda czy wiele innych.

Jednak, pole do popisu (sic!) było. Dlaczego prawie nikt chciał na nim zasiać, aby potem zebrać plony?

Ostatnia moja duża rola to Barbara Lewicka w pierwszej polskiej produkcji serialowej HBO „Bez tajemnic”. Nie wiem… Nie chcą mnie.

**

Słyszałem, pani pewnie także, że młodzi filmowcy ,,boją się Jandy”, a pozostali ,,mają jej dosyć”? A przecież to tabuny młodych pracują u pani w dwóch teatrach, dostają szansę na debiuty, kreują świetne role i spektakle?

Nie wiem, nie interesują mnie te „gdybania” i przypuszczenia. Tak w naszych fundacyjnych teatrach pracuje bardzo dużo młodzieży, aktorów , reżyserów , scenografów , muzyków. Dookoła mnie właściwie sama młodzież. A ja? Kiedy gram, czy reżyseruję, widownie są na szczęście pełne.

ONET Maciej Kędziak

Wywiad ukazał się 15.12.2017

 

 

 

 

 

 

© Copyright 2024 Krystyna Janda. All rights reserved.