Wojciech Pokora
Twarzą w twarz jak się to mówi spotkaliśmy się dopiero kiedy zaczęliśmy próby z Nim w obsadzie w naszej Fundacji. Byłam trochę stremowana bo był dla mnie legendą, wychowałam się w pewnym sensie na Jego poczuciu humoru, delikatności aktorskiej i wspaniałych rolach także , w Teatrze Telewizji. Okazał się tak uroczym panem, wspaniałym dobrodusznym człowiekiem, patrzącym i na nas i na nasz teatr i na młodzież aktorska otaczającą Go z serdecznością i przymrużeniem oka. Wszyscy poza tym wiedzieliśmy i to musiał On sam czuć, spotkanie z Nim z jego Warsztatem i wiedzą było dla nas wszystkich przeżyciem.
O nie , za dużo pan wymaga, mam wrażenie że widziałam Go zawsze, ze był zawsze i był bardzo często i w najulubieńszy sposób. Nie wiem czy ktoś docenia w jego aktorstwie do tego stopnia co ja tę delikatność , finezję, wrażliwość , niemacalność , dyskrecje w intencjach aktorskich. Zachwycało mnie to zawsze.
Cichym spokojny wciąż delikatnie uśmiechnięty mędrzec zawodowy, fachowiec. Jeśli chodzi o to jakim jest człowiekiem poza teatrem i poza tą praca , nie wiem, mam zbyt mało wiadomości.
Pan Wojciech jest żyjącą legendą , także w środowisku. Jest nieprzytomnie kochany przez widzów ale także lubiany i szanowany przez kolegów. Na jego temat krąży wiele anegdot, nie czuje się jednak uprawniona aby je opowiadać. Mogę powiedzieć , tylko tyle z drobiazgów, że zachwycił mnie podczas pierwszej naszej próby generalnej, był perfekcyjnie przygotowany, wydawał się wśród tej zmęczonej młodzieży świeży i zadowolony , nie wypowiedział ani słowa protestu. No i przede wszystkim Jego głos, Jego szept, Jego nawet westchnienia były słyszalne, czego nie można było powiedzieć o reszcie aktorów. Nieprawdopodobny aktor.
Nie, zbyt mało znam Pana Wojciecha, mogę tylko powiedzieć ze darze go nieskończenie szacunkiem i jestem dumna i szczęśliwa że gra w naszych dwóch spektaklach w Fundacji.