fot. Adam Kłosiński
Czasy, kiedy kontakt z uwielbianymi artystami był jedynie marzeniem, minęły bezpowrotnie. Dziś mamy internet. Pełen gniotów, ale i prawdziwych perełek. Takich jak dziennik Krystyny Jandy.
Tej aktorki przedstawiać nie trzeba. Znamy ją wszyscy z wielu kreacji filmowych, bywalcy teatrów wielokrotnie mieli okazję podziwiać wielką damę polskiej sceny (pojęcie „gwiazdy” jakoś do niej nie przystoi) na deskach teatru. Najnowszy spektakl Jandy o Danucie Wałęsie został nawet nominowany do wydarzenia roku, a rola grana w serialu „Bez tajemnic” zasługuje na gromkie oklaski. Mimo ogromu pracy, nieubłaganie upływającego czasu i sporego dorobku, który winien mówić sam za siebie, aktorka nie pozwala sobie na zaniedbanie anonimowych wielbicieli.
Jej strona internetowa jest przejrzysta i przyjemna dla oka. Wpadłem na nią przypadkiem. A – jak to zwykle bywa – z przypadku można trafić na coś, co zatrzyma nasz umysł na dłużej. Przypadek ów zakorzeni się z nim, zakiełkuje i nawet wyda owoce. Bo oto krocząc ścieżką wytyczoną słowami kogoś wybitnego, docieramy do rzeczy prostych. Zdawać by się mogło – jakbyśmy czytali przemyślenia naszej cioci, miłej sąsiadki z naprzeciwka, naszej mamy.Jesteśmy sam na sam z niezwykłą chwilą – wnikamy w czyjś świat. Świat pisany prosto, a przedstawiający rzeczywistość niebanalnej postaci.
Zapewne zbyt rozpływam się w zachwytach; trochę stonowania – podrzuci mi ktoś. I pewnie będzie miał rację. Swoje blogi prowadzi wszak wielu artystów. I gro z nich także pada łupem mojej uwagi, często zakrapianej zachwytem. Dlaczego więc piszę akurat o Krystynie Jandzie?
Janda przedstawia nam sztukę, życie teatru. Nie sili się przy tym na górnolotny ton pełen ozdobników. Jest sobą. Na naszych oczach – rzec można – ktoś z wysoka staje się – jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi – po prostu człowiekiem. Tabloidy żerowały na jej opowieści o współczuciu względem cierpiącej Aleksandry Justy, która rozstała się w głośnych okolicznościach ze Zbigniewem Zamachowskim. Znaczy to więc – mówiąc na marginesie – brukowce czytują Jandę! Ale aktorka nie chciała tu być – jak mniemam – nośnikiem sensacji. Chciała być kimś normalnym; kimś wrażliwym, a nie kimś z wielkiego świata, dla którego normalne ludzkie uczucia wyrzucone zostały jeszcze w szkole teatralnej.
Podobnie można zresztą odnieść się do jej wpisów z ostatnich dni. Sukces „Danuty W.”? Popularność serialu „Bez tajemnic”? O czym pisała Krystyna Janda?
„Jutro imieniny mojej mamy. Skończyła niedawno osiemdziesiąt cztery lata i ma się nieźle”
Widzę panią Jandę z kubkiem herbaty z cytryną, w domowym stroju, przy cieple domowego światła. Tak, jak ja teraz, kiedy to piszę. Staje się mi bliższa i bardziej osiągalna, niż nie jeden z uniwersyteckich profesorów. Jej głowa nie wędruje zbyt wysoko. Utkwiona jest w monitor, a wzrok duszy patrzy w serce. I ja patrzę w monitor. Spoglądam też więc i w jej serce.
Ogłaszam więc sensację: wielcy też są ludźmi! Nie żerujmy na tym, nie plujmy jadem, nie bądźmy wszechwiedzącymi i „wszystko-już-widzącymi” internetowymi nosicielami znieczulicy. Cieszmy się, że wybitni ludzie otwierają dla nas swój świat. Piękny świat. Pełen prostoty i pełen wzniosłości. Bliższy, niż nam się wydaje.
—-
Zapraszam do świata Krystyny Jandy: http://www.krystynajanda.pl/dziennik
Fotografie zostały pobrane z prywatnej strony artystki.