Krystyna Janda jako Barbara Lewicka
Bez tajemnic- serial obyczajowy, Polska 2011
reż. Jacek Borcuch, Anna Kazejak, wyk. Jerzy Radziwiłowicz, Marcin Dorociński, Aleksandra Kusio, Krystyna Janda
Spotkania u Barbary (Krystyna Janda) stanowią dla psychoterapeuty Andrzeja Wolskiego (Jerzy Radziwiłowicz) zwieńczenie kolejnych, coraz trudniejszych tygodni. Andrzej ma do Barbary stosunek ambiwalentny: z jednej strony potrzebuje jej rady i pomocy, z drugiej – wciąż ma do niej żal o to, że kiedyś zawetowała jego kandydaturę na szefa ośrodka terapeutycznego, w którym oboje pracowali. Praktycznie każde spotkanie Andrzeja i Barbary kończy się kłótnią. A jednak Andrzej ciągle do niej wraca.
Z aktorką Krystyną Jandą, Barbarą, superwizorką głównego bohatera serialu „Bez tajemnic”, rozmawia Kamil Śmiałkowski
Ogląda pani seriale?
Nie mam czasu. Ale przeczytałam w życiu bardzo dużo scenariuszy seriali. W kilku z nich zagrałam.
Więc dlaczego akurat „Bez tajemnic”?
Bo to scenariusz inny od wszystkich, które czytałam. To pomysł prosty, a równocześnie szalenie inspirujący. I dla aktorów, i reżyserów, i przede wszystkim widzów. Forma intymnych wyznań w gabinecie psychoterapeuty ma równocześnie ograniczenie i wolność niecodzienną, ma także z konieczności, przez założoną sytuację, dyscyplinę. Daje możliwość opowiedzenia czegoś niekonwencjonalnie o człowieku. O skomplikowanym człowieku, walczącym ze sobą lub chcącym się zrozumieć lub zrozumieć innych. To opowieść bliska uszu i oczu widzów.
Bliska teatrowi?
I tak, i nie. Bliska w sensie sposobu realizacji? Może. Kręciliśmy czasem z Jurkiem Radziwiłowiczem w jednym ujęciu pół odcinka, 15 stron scenariusza. Mamy duże doświadczenie teatralne i ten sposób dawał nam wiele frajdy i satysfakcji. Technologia pracy polegała na tym, że niezależnie, czy graliśmy piętnaście stron, dziesięć, czy pięć, to robiło się to dziesięć razy z różnych ustawień kamery, by było to dla widza atrakcyjne. A pomysł, że w każdy konkretny dzień tygodnia widz spotyka się z tymi samymi bohaterami, jest świetny. Jak to zwykle w sztuce – ograniczenie daje formę i paradoksalnie daje rozmaitość, wolność.
Czy współczesne seriale dają wolność większą niż kino?
Ja mówię o wolności konstruowania ról. A jak wspominałam, te role, ci ludzie, bohaterowie serialu „Bez tajemnic”, to ludzie nieprości. Niech pan zauważy, że seriale, które kręci polska telewizja, uczą ludzi na razie podstawowych rzeczy w dość prymitywnej formie. I tyle. Kino opowiada jednak o kilka pięter wyżej. Teatr zaś jeszcze wyżej. W teatrze jest najwięcej pola na wyobraźnię i abstrakcję. Poezję.
A ten serial?
Ten serial opowiada o inteligentach. O ludziach, którzy zastanawiają się, czy są dobrzy, czy źli, moralni czy nie. Starają się wywikłać ze swoich błędów, nie sprawiając bólu innym. Tego dawno nie było.
I to panią skłoniło do przyjęcia tej roli?
Tak. No jest to naprawdę dobrze wymyślone i dobrze napisane. A poza tym to wielka przyjemność grać, jakby się było w laboratorium obserwacji aktorstwa. W odcinkach, w których ja gram, drgnięcie powieki czy skrzywienie ust są wielkimi sytuacjami. To jest granie za pomocą niuansu niuansów, rozkosz. Finezja i brak pośpiechu. Czy może być coś przyjemniejszego dla aktora?
A czy niebawem będzie można jeszcze zobaczyć w TV coś nowego z pani udziałem?
Właściwie każdego dnia jest w telewizji coś z moich rzeczy. To niesamowite. Nagrałam się w życiu tyle, że teraz nie można się ode mnie uwolnić! A co będzie dalej – nie wiem. Zobaczymy. Uwielbiałam Teatr Telewizji. Zrobiłam dwanaście spektakli jako reżyser i mnóstwo jako aktorka. I to jest tak naprawdę forma, która mnie interesuje w telewizji.