Straszny dwór w Teatrze Wielkim w Łodzi 2014
Miecznik: ZENON KOWALSKI, STANISŁAW KUFLYUK, PRZEMYSŁAW REZNER, ADAM SZERSZEŃ
Hanna: AGNIESZKA ADAMCZAK, PATRYCJA KRZESZOWSKA, AGNIESZKA SOKOLNICKA
Jadwiga: MONIKA KORYBALSKA, ELWIRA JANASIK, ELŻBIETA WRÓBLEWSKA
Damazy: KAROL BOCHAŃSKI, KRZYSZTOF MARCINIAK, ŁUKASZ ZAŁĘSKI
Stefan: RAFAŁ BARTMIŃSKI, DOMINIK SUTOWICZ
Zbigniew: TOMASZ KONIECZNY, ERYK RYMANOWSKI, PATRYK RYMANOWSKI
Cześnikowa: BERNADETTA GRABIAS, OLGA MAROSZEK, MAŁGORZATA WALEWSKA
Maciej: ANDRZEJ KOSTRZEWSKI, ZENON KOWALSKI, BARTŁOMIEJ MISIUDA
Skołuba: PIOTR NOWACKI, GRZEGORZ SZOSTAK, ROBERT ULATOWSKI
Marta: ELWIRA JANASIK, DAGNY KONOPACKA, KATARZYNA PISAREK
Grześ: KRZYSZTOF DYTTUS, MARCIN CIECHOWICZ
Stara niewiasta: OLGA MAROSZEK, EWELINA HRYCAK, JUSTYNA OZDOWSKA
CHÓR, CHÓR DZIECIĘCY, BALET, ORKIESTRA Teatru Wielkiego w Łodzi oraz uczniowie Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. F.Parnella w Łodzi
Dyrygent: PIOTR WAJRAK
Opera w czterech aktach. Spektakl w języku polskim z napisami w języku polskim.
AKT 1
ODSŁONA 1 (prolog). Dwaj bracia, Stefan i Zbigniew, powracając do domu po zwycięskiej wyprawie wojennej, żegnają się ze swymi towarzyszami z pancernej chorągwi i składają „kawalerskie śluby” – postanawiają nie żenić się, aby w razie nowej potrzeby w każdej chwili być w gotowości na wezwanie Ojczyzny.
ODSŁONA 2. Młodzi powracają pod dach rodzinny, radośnie witani przez domowników (tercet „Cichy domku modrzewiowy”). Raz jeszcze wznawiają swe „kawalerskie śluby”, lecz oto przybywa do nich stryjenka – Cześnikowa, która zamyśla swatać ich z dwiema protegowanymi przez siebie panienkami (arietta „Z tej strony Powiśla”). Usłyszawszy zaś, że młodzieńcy niebawem wybierają się w odwiedziny do starego przyjaciela ich rodzica, Miecznika z Kalinowa, niepokoi się nie na żarty. Wszak Miecznik ma dwie piękne córki! Nuż się młodzi pokochają i z matrymonialnych projektów Cześnikowej nic nie wyjdzie? Usiłuje więc odwieść ich od zamiaru podróży, mówiąc, iż dwór w Kalinowie jest przeklęty i kto tam jedzie – zginąć może. Młodzi rycerze jednak ze śmiechem przyjmują jej słowa i ruszają w drogę.
AKT 2
Sielską atmosferę starego szlacheckiego dworu w Kalinowie maluje pełen wdzięku chór zebranych przy kominku dziewcząt („Spod igieł kwiaty rosną”). Jest właśnie wigilia Nowego Roku – najodpowiedniejsza pora do wróżb. Dziewczęta przygotowują niezbędne akcesoria, zaś jedna z córek Miecznika, Jadwiga, w pełnej liryzmu dumce („Biegnie słuchać w lasy, knieje”) daje wyraz swym dziewczęcym marzeniom. Leje się wosk, zarysowują się kształty jakichś przyłbic i szyszaków, choć palestrant Damazy, sfrancuzialy elegant ubiegający się o rękę jednej z miecznikówien, skłonny byłby widzieć tam frak lub perukę. Na nic jednak konkury Damazego, bo oto Miecznik oświadcza mu jasno, jakich mężów pragnie dla swych córek; charakteryzując przyszłych zięciów, kreśli Miecznik idealny obraz Polaka, obywatela, rycerza i patrioty (aria polonez „Kto z mych dziewek, serce której”). Przybywa Cześnikowa, która w obawie, by w młodych sercach zbyt rychło nie zbudziły się uczucia, oczernia bratanków, twierdząc, że są oni nader trwożliwi i zabobonni „istne dwie niewiasty”. Lecz oto z gwarem i hałasem powraca z polowania myśliwska drużyna, której uczestnicy, a zwłaszcza stary klucznik Skołuba, spierają się zawzięcie o to, czyj celny strzał powalił potężnego odyńca. Okazuje się, że ugodzili go tak trafnie dwaj młodzi szlachcice, którzy jadąc bryką w stronę Kalinowa, wpadli przypadkiem na teren polowania. To Stefan i Zbigniew; oni też po chwili, wraz z niedostępnym Maciejem, zjawiają się we dworze Miecznika, serdecznie przezeń witani. Hanna i Jadwiga, usłyszawszy, co mówi o obu młodzieńcach Cześnikowa, postanawiają niewinnie zadrwić z gości i nastraszyć ich nocą, udając duchy prababek. By ośmieszyć prawdopodobmych rywali, na podobny pomysł wpadł i Damazy. Sekunduje mu Skołuba, któremu nie w smak poszło, iż młodzieńcy uprzedzili go w strzale do dzika.
AKT 3
Gościom przygotowano nocleg w wieży zamkowej. Skołuba sugestywnie opisuje lękliwemu Maciejowi niesamowite zjawiska, jakie się tu rzekomo nocą wydarzają (aria „Ten zegar stary”). Istotnie, wnet po wyjściu Skołuby wiszące na ścianie portrety prababek Miecznika zaczynają się poruszać, za jednym bowiem ukryła się Hanna – za drugim Jadwiga. Przerażony Maciej zrywa się do ucieczki; Stefan i Zbigniew, którym przygotowano nocleg w sąsiedniej komnacie, śmieją się z jego zabobonnych obaw. W końcu Zbigniew zabiera Macieja do swego pokoju, a Stefan pozostaje w narożnej komnacie z zegarem i portretami. Słodkie marzenia opanowują jego duszę i spędzają sen z powiek. Marzą mu się błękitne oczy Hanny, z kolei znów melodia starego kuranta, którego mechanizm uruchomi ukryty w zegarze Damazy, zwraca myśli Stefana ku nieżyjącym już ojcu i matce (aria „Cisza dokoła”). Pojawia się Zbigniew, kórego też sen się nie ima, i on bowiem zdążył już zakochać się w Jadwidze. Daremnie obaj bracia nawzajem przypominają sobie swoje „kawalerskie śluby”, nie wiedząc, że przysłuchują się im skryte za obrazami obie panny (kwartet „Ni boleści, ni rozkoszy”). Po chwili jednak spostrzegają jakiś ruch za obrazami na galerii i na pół źli, na wpół rozbawieni wybiegają na poszukiwanie sprawców tych figlów, na straży zaś w komnacie zostawiają Macieja. Starowina zapada w drzemkę, a Damazy uznaje tę chwilę za najodpowiedniejszą, aby po cichu wymknąć się z zegara. Jednak Maciej budzi się i dzwoniąc wprawdzie zębami ze strachu, przyłapuje nocnego gościa. Stefan i Zbigniew powracają i przekonani, że Damazy chciał z nich zadrwić, żądają od niego satysfakcji. Aby ocalić swą skórę, Damazy odpowiada, że skorzystał z obecności młodych rycerzy, aby zbadać prawdziwość legendy głoszącej, że na kalinowskim dworze ciąży klątwa za popełnione w nim niegdyś haniebne czyny, czego jakoby dowodem ma być nazwa „straszny dwór”. Wybieg Damazego udaje się podwójnie, gdyż Stefan i Zbigniew, usłyszawszy jego opowieść, nie tylko zapominają o ukaraniu go, ale postanawiają natychmiast opuścić dwór Miecznika.
AKT 4
Bracia oznajmiają o swym postanowieniu wyjazdu, nie chcąc jednak podać powodów tej nagiej decyzji. Zirytowany Miecznik zaczyna już podejrzewać ich o tchórzostwo, czym oburzony Maciej powtarza mu opowiadanie Damazego. Postanawia więc Miecznik sam opowiedzieć młodzieńcom prawdę o „strasznym dworze”. Przeszkadza mu jednak nadjeżdżający z szumem i wrzaskiem kulig, w którym też znajduje się przebrany Damazy. Pytany surowo przez Miecznika, czemu ośmielił się rzucić kalumnię na jego dom, wykręca się jak może, twierdząc, że kierowała nim miłość do jednej z córek Miecznika – tu jednak groźna postawa Stefana i Zbigniewa nie pozwalają mu wymienić imienia Hanny, ani Jadwigi. W końcu, ośmieszony, musi uchodzić, a Miecznik opowiada historię swojego pradziada, który miał dziewięć córek tak pięknych, że każdy zajeżdżający do Kalinowa młodzieniec z miejsca oświadczał się o rękę którejś z nich, a wówczas zazdrosne matki podrastających panien z sąsiednich majątków nazwały Kalinów „strasznym dworem”. Teraz więc Stefan i Zbigniew przepraszają Miecznika za swe podejrzenia i proszą, aby chciał uznać ich za zięciów, a wzruszony Miecznik błogosławi obie zakochane pary.
(Streszczenie libretta wg „Przewodnika operowego”Józefa Kańskiego)
PRASA O SPEKTAKLU:
Krystyna Janda reżyseruje widowisko operowe w Teatrze Wielkim
Dziennik Łódzki, 19 sierpnia 2014
Dariusz Pawłowski
Popularna aktorka, Krystyna Janda, rozpoczęła we wtorek w łódzkim Teatrze Wielkim próby z solistami do opery „Straszny dwór”.
Inscenizacja słynnego dzieła Stanisława Moniuszki przygotowywana jest z okazji jubileuszu 60-lecia Opery Łódzkiej. Krystyna Janda podjęła się reżyserii widowiska, kierownictwo muzyczne sprawuje Piotr Wajrak, choreografię przygotował Emil Wesołowski, scenografię – Magdalena Maciejewska, a kostiumy – Dorota Roqueplo. Intrygujący plakat zaprojektował Ryszard Kaja. Krystyna Janda po raz pierwszy reżyseruje widowisko operowe. I nie ukrywa, że z dużym zapałem podeszła do tego zadania. Co wybitna aktorka teatralna i filmowa znajdzie w „Strasznym dworze”? Premierę zaplanowano na 18 października.
Krystyna Janda reżyseruje w Łodzi
W Teatrze Wielkim rozpoczęły się próby do jubileuszowej opery „Straszny Dwór” w reżyserii Krystyny Jandy.
Tym samym łódzka opera przygotowuje się do premiery widowiska na 60-lecie Wielkiego. Będzie to powrót do korzeni. 18 października 1954 roku „Straszny Dwór” Stanisława Moniuszki zainaugurował działalność stałej sceny operowej w mieście.
Wybitna polska aktorka po raz pierwszy podejmuje się reżyserii dzieła operowego. Krystyna Janda poprowadzi próby w Łodzi do końca tygodnia. Towarzyszy jej autor choreografii – Emil Wesołowski oraz Potr Wajrak – kierownik muzyczny.
Premiera „Strasznego Dworu” w reżyserii Jandy zaplanowana jest na 18 października. Teatr Wielki rozpocznie nowy sezon artystyczny 27 września plenerową galą pod dyrekcją Tadeusza Kozłowskiego.
„Straszny Dwór”
kierownictwo muzyczne: PIOTR WAJRAK
reżyseria: KRYSTYNA JANDA
scenografia: MAGDALENA MACIEJEWSKA
kostiumy: DOROTA ROQUEPLO
choreografia: EMIL WESOŁOWSKI
reżyseria efektów świetlnych:
przygotowanie chóru: WALDEMAR SUTRYK
https://www.radiolodz.pl/posts/7246-krystyna-janda-rezyseruje-w-lodzi
Już wkrótce łódzka premiera opery „Straszny dwór” w reżyserii Krystyny Jandy
Dziennik Łódzki, 14 października 2014
Dariusz Pawłowski
W najbliższy weekend łódzka premiera opery Stanisława Moniuszki „Straszny dwór” w reżyserii Krystyny Jandy.
Wygląda na to, że pomysł z powierzeniem Krystynie Jandzie wyreżyserowania „Strasznego dworu” Stanisława Moniuszki na scenie Teatru Wielkiego w Łodzi był strzałem w dziesiątkę. Zainteresowanie widowiskiem już jest bardzo duże, miejmy nadzieję, że wzrośnie po oby udanej premierze. A sam spektakl może się zamienić w wielki manifest – tak potrzebnego dziś operze – szacunku dla tradycji i myśli autora dzieła.
Teatr Wielki w Łodzi – Straszny Dwór premiera opery w reżyserii Jandy już w piątek
Autor: duk/ par/
2014-10-15, źródło: Naszemiasto.pl
Wyreżyserowana przez Krystynę Jandę opera „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki uświetni jubileusz 60 lat opery w Łodzi. Specjalną premierę w łódzkim Teatrze Wielkim zaplanowano na piątek 17 października.
Podczas wtorkowej konferencji prasowej Janda podkreśliła, że okres pracy nad „Strasznym dworem” to były dla niej trzy najmilsze miesiące w życiu. „Mówię to z całą absolutnie pewnością. Ciągle powtarzam, że uzależniłam się od tego utworu. Jest to arcydzieło. Ja nie mogę otrząsnąć się z miłości do niego” – dodała.
Jak zaznaczyła, podczas kilkumiesięcznej pracy obok szacunku do Moniuszki i do jego utworu nauczyła się też skromności.
„Jak byłam dużo młodsza wśród reżyserów, wśród rektorów teatrów, z którymi pracowałam, istniało takie powiedzenie, o którym wszyscy zapomnieliśmy: +najlepsza reżyseria to taka, której nie widać+. Od co najmniej 15 lat w Polsce zapomnieliśmy o tym zdaniu. Widać tylko reżysera, a wszystkich innych widać dużo dalej, za mgłą. W pewnym momencie powiedziałam sobie, że to jest dla mnie ważne, że chciałabym zrobić tak, żeby mnie nie było widać – z szacunku do tego utworu, do państwa i do miejsca. I myślę, że tak jest” – wyjaśniła Janda.
Zapowiedziała, że „Straszny dwór” w jej reżyserii nie będzie szokował.
„Wszyscy spodziewają się, że ponieważ ja podjęłam się reżyserii, to państwo na scenie będą jakoś nadzwyczajnie grali aktorsko i to będzie coś zupełnie innego od tego, do czego widownia jest przyzwyczajona. Otóż nie będzie to nic innego. Ja tylko starałam się, żeby to miało tradycyjny przekaz, żeby nie występować przeciwko idei i treści utworu. I żeby publiczność z jak największym komfortem tego słuchała i oglądała ten utwór” – mówiła Janda.
Specjalną premierę jubileuszową „Strasznego dworu” w reżyserii Jandy zaplanowano na 17 października. Trzy kolejne odbędą się 18, 19 i 21 października. Każda z nich ma się różnić obsadą.
„Niektóre role są poczwórne, zobaczymy w nich aż czterech śpiewaków. To było i moją radością i moją zmorą, bo każda próba jest dedykowana jednej obsadzie, a później zaczynamy wszystko od początku. Taka jest jednak specyfika tej pracy” – powiedziała Janda.
Zaznaczyła, że praca w operze jest bardzo specyficzna i tylko troszeczkę przypomina pracę w teatrze. Podkreśliła jednak, że w Teatrze Wielkim w Łodzi mogła liczyć na życzliwość i wsparcie całego zespołu.
„Na moje nuworyszowskie czasem pomysły, na nieumiejętność respektowania ich zwyczajów, na to, że musi być szybko, od razu, natychmiast, celowo i wyraziście, na moje tupania nogą reagowali bardzo łagodnie. Za to bardzo im dziękuję” – mówiła Janda.
W realizacji „Strasznego dworu” Jandzie pomagał m.in. Piotr Wajrak (kierownictwo muzyczne) oraz Magdalena Maciejewska (scenografia), Dorota Roqueplo (kostiumy), Emil Wesołowski (choreografia), Waldemar Sutryk (przygotowanie chórów) i Katarzyna Łuszczyk (reżyseria efektów świetlnych).
Dzieło Moniuszki nie przypadkowo stało się głównym elementem obchodów 60-tej rocznicy opery w Łodzi. Jej początek datuje się na 18 października 1954 r. i premiery „Strasznego dworu” na scenie użyczonej przez Teatr Nowy. To było pierwsze przedstawienie w dziejach Opery Łódzkiej, której tradycję od 1967 r. kontynuuje Teatr Wielki.
Z okazji jubileuszu przygotowano również pierwsze w historii Teatru Wielkiego wydawnictwo multimedialne pt. „60 lat opery w Łodzi”, w którym zamieszczono m.in. pełny wykaz 330 premier z obsadami i wykazami realizatorów, bogatą dokumentację fotograficzną, plakaty itp. Do wydawnictwa dołączona jest płyta DVD z filmem dokumentalnym dot. spektakli Opery Łódzkiej i Teatru Wielkiego.
Od 16 do 20 października dla widzów spektakli oraz zorganizowanych grup uczestniczących w programie edukacyjnym Teatru Wielkiego będzie udostępniona jubileuszowa wystawa „60 lat pasji tworzenia”. Zebrano na niej m.in. blisko 300 archiwalnych fotografii a także fragmenty dekoracji i kostiumów.
duk/ par/
Janda w Łodzi: „Tradycyjna opera jest dziś awangardą”
Gazeta Wyborcza – Łódź, 15.10.2014
KAROLINA TATARZYŃSKA
Realizatorzy „Strasznego dworu” zaprezentowali fragmenty próby scenicznej. W najbliższy piątek pierwsza z czterech premier przedstawienia. Jubileuszowy spektakl, w 60. rocznicę powstania łódzkiej sceny operowej, wyreżyserowała Krystyna Janda. – Tradycyjne wykonanie utworu to obecnie szpic awangardy – komentuje reżyserka.
Choć w świecie teatru Janda jest niemal legendą, to w roli reżysera opery dopiero zadebiutowała. – To były trzy najmilsze miesiące w moim życiu. Uzależniłam się od tego utworu oraz od śpiewu solistów i chóru. Nie mogę się wręcz otrząsnąć z miłości do „Strasznego dworu” – mówiła. – Spotkałam się z ogromną życzliwością, na moje pomysły i tupania nogą wszyscy reagowali bardzo łagodnie.
Zarówno Janda, jak i pozostali twórcy opery zgodnie twierdzili, że widzów nie czeka żadne zaskoczenie, bo spektakl ma tradycyjną formę i służy promowaniu tradycyjnych wartości: patriotyzmu, rodziny i miłości. Jak mówi Janda, najlepsza reżyseria to taka, w której nie widać reżysera. – W Polsce od 15 lat nikt o tym nie pamięta. We współczesnych spektaklach widać przede wszystkim reżysera, a cała reszta zespołu jest gdzieś daleko za mgłą. Dlatego chciałam, by moja osoba nie była widoczna. I chyba mi się to udało – opowiadała. Dodała również, że takie wykonanie to obecnie szpic awangardy. Rację przyznał jej m.in. Tomasz Konieczny występujący w roli Zbigniewa. Dla pochodzącego z Łodzi śpiewaka będzie to pierwszy występ w Polsce i pierwsza partia sceniczna zaśpiewana w ojczystym języku.
Zadowolone z ról w operze są również dwie solistki: Agnieszka Adamczak (Hanna) i Elżbieta Wróblewska (Jadwiga). Obie występują w łódzkim teatrze gościnnie. Pierwsza przyjechała z Poznania, druga śpiewa w Warszawskiej Operze Kameralnej. – Nam się wręcz marzyła tradycyjna reżyseria, bo kontakt z nią mamy coraz rzadziej – komentowały. Obie przyznały, że praca z Jandą była wyjątkowym doświadczeniem. – Na początku był stres, ale szybko się okazało, że to bardzo ciepła i życzliwa osoba, a do tego prawdziwy tytan pracy – opowiadały solistki.
Teatr Wielki już po premierze „Strasznego Dworu”
Premiera „Strasznego Dworu” w reżyserii Krystyny Jandy uświetniła jubileusz 60-lecia Teatru Wielkiego w Łodzi.
Radio Łódź, 19 października 2014
Znana i doświadczona aktorka do tej pory reżyserii podejmowała się tylko w teatrach dramatycznych. Łódzka produkcja jest więc dla niej operowym debiutem. Mimo tego, dyrektor Teatru Wielkiego Wojciech Nowicki zapewniał, że współpraca Jandy z muzykami układała się bardzo pomyślnie: -Otoczyliśmy ją tutaj bardzo dobrą opieką. Daliśmy znakomitych realizatorów: choreografa Emila Wesołowskiego i kierownika muzycznego Piotra Wajraka. Po to, by zminimalizować ryzyko, które okazało się nieuzasadnione – mówił Nowicki.
Przygotowana inscenizacja dzieła Moniuszki silnie eksponuje aspekty narodowe. Publiczność doceniła ten tradycyjny charakter opery – Podoba mi się klasyczna scenografia i ogólny minimalizm. Fajnie się na to patrzy, bo można wczuć się w klimat – mówili widzowie po premierze.
Kolejne pokazy „Strasznego Dworu” w reżyserii Krystyny Jandy jeszcze w 19 i 21 października i w grudniu
Agata Gwizdała
https://www.radiolodz.pl/posts/8983-teatr-wielki-juz-po-premierze-strasznego-dworu
RECENZJA: „Straszny dwór” w Teatrze Wielkim
Dziennik Łódzki, 21.10.2014
Łukasz Kaczyński
Jubileusz 60-lecia Teatr Wielki w Łodzi świętował w weekend wystawieniem „Strasznego dworu” Stanisława Moniuszki, od którego rozpoczęła się historia Opery Łódzkiej.
Zdecydowano, że to nie czas na eksperymenty, co jest ukłonem w stronę możliwie szerokiej widowni. Dodatkiem do fety, który także zapisze się w historii teatru, jest reżyserski debiut w operze Krystyny Jandy. Nie bez znaczenia był walor marketingowy, a zadziałało to na każdym polu. Już w poniedziałek pojawiły się pierwsze recenzje w prasie ogólnopolskiej, gdzie dawno żaden teatr łódzki (jak i inne wydarzenie kulturalne) z takim refleksem się nie pojawiał. A artystycznie?
Jak Janda zapowiadała, tak zrobiła. Opus magnum Moniuszki wystawiła tradycyjnie, nie idąc w często zjadające swój ogon „awangardowe” triki. Postawiono na muzykę, która jeszcze się broni i może dać melomanom wiele przyjemności. Orkiestra pod batutą Piotra Wajraka zagrała ze swobodą i nie gubiąc tanecznego charakteru muzyki, tylko chwilami ograniczała dynamikę (nie brak jej gdy w finale pojawia się balet). Ale mimo starań Wajraka w początku drugiego aktu chór hafciarek był nie dość słyszalny. Jednym zabiegiem Janda wytrąciła argumenty zwolennikom odczytań „na wspak” i we wszelkie inny strony – okno sceny otoczono zdobioną ramą, po jej środku umieszczono proporzec z godłem Polski, hasłem „Boże zbaw Polskę” i datą powstania styczniowego. W jego klęsce tkwi geneza opery, co ma wyraz w ezopowym ujęciu niektórych wątków. Janda sygnalizuje to publiczności w sposób, który Zbigniew Raszewski określił jako danie jej „poczucia intymnej łączności z historią”. Konwencjonalna inscenizacja tworzy swoistą pocztówkę, rycinę z dawnych czasów. Ale przecież nie ramotę. Dlaczego nie? Brawa (zasłużone) zebrał już po podniesieniu się kurtyny pomysł scenograficzny Magdaleny Maciejewskiej na pokazanie wieloplanowości scen zbiorowych i rozszerzenia pola gry „wzwyż”, co podkreślone światłem tworzy malarską perspektywę scen. W końcu to opera w… obrazach. Po ślubach kawalerskich („Wiwat! semper wolny stan!”) wraz z opuszczającymi wojsko braćmi Zbigniewem (w sobotniej premierze partię wykonał urodzony w Łodzi, ukształtowany na scenach niemieckich, a w ojczyźnie występujący po raz pierwszy Tomasz Konieczny) i Stefanem (Dominik Sutowicz), którzy zamiast mieczy biorą w dłonie lemiesze, trafiamy do ich domu rodzinnego. Przedstawienie nie rości jednak sobie prawa do „realizmu”. Efekt ten rozbrajają dobrze widoczne czarne, pionowe zastawki przy kulisach. Po pierwszym antrakcie jesteśmy zaś w „strasznym dworze”, przed którym braci przestrzega ciotka, a gdzie udało się stworzyć dużej urody scenę zbiorowej zabawy do świetnie wykonanego duetu Jadwigi (gościnnie Monika Korybalska) i Hanny (Patrycja Krzeszowska; obie) „Już ogień płonie…”. Pomysł z ułożeniem pola gry powtórzony jest w ostatnim akcie i przynosi fenomenalny zimowy krajobraz z grubą i przytulną warstwą śniegu. Kostiumy (autorstwa Doroty Roqueplo) odwołują się do tych z epoki, ale „podrasowane” są przez użycie innych od oryginału materiałów lub ich gniecenie. Roqueplo posłużyła się monochromatycznymi barwami, głównie modnymi szarościami (ale o bogactwie odcieni), które przełamała żywszymi kostiumami Cześnikowej (udana kreacja gościnnie występującej Małgorzaty Walewskiej) czy Miecznika (Adam Szerszeń). Dominik Sutowicz pokazał kunszt w „Arii z kurantem”, a jego pełen wigoru głos dobrze komponował się z metalicznym basem-barytonem Koniecznego. Wielką zasługą Jandy jest zmienienie śpiewaków w prawdziwych aktorów – tu gest, ruch sceniczny wspomagają słowo i są jego konsekwencją. Czasem tylko słabiej to wypada w duetach i solowych ariach. Teatr Wielki otrzymał solidną pozycję repertuarową. Wypada życzyć, by, jak na premierze, każdego wieczoru trzeba było dostawiać rzędy dodatkowych krzeseł.
http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/3616977,recenzja-straszny-dwor-w-teatrze-wielkim,id,t.html
Z szacunkiem do muzyki. „Straszny dwór” Krystyny Jandy [RECENZJA]
Niecodzienna okazja, wielkie nazwiska i fenomenalna muzyka – Teatr Wielki w Łodzi jest już po premierze „Strasznego dworu” w reżyserii Krystyny Jandy.
Radio Łódź, 20 października 2014
Z okazji 60-lecia istnienia łódzkiej sceny operowej wystawiono dzieło, które właśnie w 1954 roku dało początek Teatrowi Wielkiemu. „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki z librettem Jana Chęcińskiego wyreżyserowała – debiutująca w tej roli na deskach opery – Krystyna Janda. O stronę muzyczną zadbał Piotr Wajrak.
Krystyna Janda debiutuje w operze
Twórcy łódzkiej inscenizacji, co cieszy, nie poddali się tak powszechnemu trendowi współczesnego teatru i zaproponowali tradycyjną inscenizację. Nad sceną zawisło hasło „Boże, zbaw Polskę”, a kurtyna mieniła się narodowymi barwami. Klasyczne stroje (odpowiadała za nie francuska kostiumografka Dorota Roqueplo), naturalistyczna scenografia (autorstwa Magdaleny Maciejewskiej), wszystko utrzymane w stonowanych szarościach i bielach podkreślało klimat stycznia 1863 roku, do którego przeniesiono akcję opery (to jedyna zmiana w odniesieniu do libretta).
Scenicznego smaczku dodawały: malownicza zimowa sceneria z padającym śniegiem, dziecięca energia i…. pies, który rozbudził dyskusję wśród publiczności. W przerwach nieraz zadawali sobie pytanie – czy on naprawdę jest żywy?
Na tym tle zaprezentowali się soliści i goście Teatru Wielkiego. Nie sposób nie zauważyć pełnego wigoru, obdarzonego mocnym, charakterystycznym głosem Dominika Sutowicza – tenora, który wystąpił w partii Stefana. Zaczarował publiczność między innymi słynną Arią z Kurantem. Uwodziła również Małgorzata Walewska jako Cześnikowa, która kunszt wykonawczy połączyła z zadziorną i dowcipną kreacją aktorską. Uśmiech wywołała między innymi śpiewając „Będziesz miał prześliczną żonę…”.
Operowe przeboje
Te dominujące solowe prezentacje sprawiły jednak, że niedosyt pozostawiły partie chóru. Zarówno żeńska „Spod Igiełek, kwiaty rosną” (choć Olga Maroszek jako starsza niewiasta świetnie poradziła sobie z niewygodnym rejestrem), jak i finałowy Mazur – wypadły dość blado.
Ostatnia sekwencja była jedyną, podczas której scena rozbłysła feerią barw za sprawą tancerzy baletu. Szkoda tylko, że właśnie wtedy zabrakło ekspresji chóru, który przecież sam zachęcał – „Hej, zagrajcie siarczyście”. Szczęśliwie impetu dodała orkiestra.
Bo „Straszny dwór” to przede wszystkim niezwykła, przesiąknięta polskim duchem i tanecznym rytmem muzyka. Połączenie cech romantycznych i komediowych, wypromowało nie jeden operowy przebój. Kto z nas nie zanuci „Ten zegar stary….”, czy „Któraż to która, tej ziemi córa…”? Łódzki zespół pod wodzą Krystyny Jandy przygotował świadomą inscenizację – pełną szacunku i uznania do dzieła Moniuszki. Warto ją usłyszeć i przy okazji zobaczyć.
https://www.radiolodz.pl/posts/9029-z-szacunkiem-do-muzyki-straszny-dwor-krystyny-jandy-recenzja