06
Grudzień
2006
17:12

Rodzinny biznes przy Pięknej

RODZINNY BIZNES PRZY PIĘKNEJ

Spektakl „Trzy siostry”, pierwsza premiera na dużej scenie w Polonii, pozostawia niedosyt i każe oczekiwać więcej od Krystyny Jandy i jej zespołu.

Uruchomienie dużej sceny i spektakl „Trzy siostry” to triumf Krystyny Jandy nad podziałami. I sukces Marii Seweryn, dla której warto zobaczyć nowe przedstawienie w Polonii.

U Krystyny Jandy podziały znikają już na poziomie toalety. Przezroczysta szyba między przedsionkami do damskich i męskich kabin daje wrażenie – spotęgowane przez odbicia w lustrze – jakby wszyscy razem stali w jednej kolejce.

W damskim przedsionku wywołuje to szok, piski przerażenia i nerwowe chichoty, którym odpowiadają z męskiego przedsionka wstydliwe, a zarazem krzepiące uśmiechy. Kruszeje zwietrzałe tabu niczym w obrazoburczej Le Madame, ale jakoś subtelniej.

Matki i córki

Integracja w wucecie nie jest jednak największym osiągnięciem Jandy. W niedzielę otworzyła przy Pięknej dużą scenę, mimo konfliktu z mieszkańcami okolicznych kamienic, którzy protestami blokowali prace remontowe w teatrze Polonia. Nie dali jednak rady zniweczyć planów aktorki, która od dawna zapowiadała, że nowa scena ruszy jesienią.

Co więcej, inaugurując jej działalność spektaklem „Trzy siostry”, Janda wykonała zaskakujący gest: do roli Iriny zaangażowała Hannę Konarowską, córkę Joanny Szczepkowskiej – aktorki, z powodu której trzasnęła drzwiami teatru Powszechnego. Szczepkowska była jednym z gości na niedzielnym uroczystym spektaklu w Polonii.

– Nie ma w tym nic szczególnego – tłumaczy Marta Bartkowska, prawa ręka Krystyny Jandy. – Hania po prostu wygrała casting. Od pierwszej chwili bardzo się spodobała reżyserce spektaklu, Natashy Parry Brook, która szukała do roli Iriny bardzo młodej osoby, jeszcze przed szkołą teatralną.

Na zmianę z Konarowską rolę Iriny gra w Polonii Karolina Gruszka. W 1974 roku, w słynnej telewizyjnej realizacji Aleksandra Bardiniego, najmłodszą z trzech sióstr grała Joanna Szczepkowska, a Maszę – Krystyna Janda. Teraz na scenie spotykają się ich córki w tych samych rolach.

Konarowską w ruchu, w sposobie chodzenia, w uśmiechu do złudzenia przypomina młodziutką Joannę Szczepkowską. W głosie Marii Seweryn bardzo wyraźnie pobrzmiewa maniera Krystyny Jandy. O ile jednak rola Iriny sygnalizuje, że przed Hanną Konarowską jeszcze bardzo długa i mozolna droga śladami matki, o tyle Masza to dowód artystycznego rozwoju Marii Seweryn, coraz ciekawszej i coraz dojrzalszej aktorki.

Więcej warta

W przedstawieniu, po którym widać, że aktorka Natasha Parry o reżyserii ma mgliste pojęcie (kończąca po niej spektakl Krystyna Janda nie dała rady tego wrażenia zatrzeć), Seweryn odcina się na tle chaotycznego, niezgranego ensamblu. Grana przez nią niezwykle subtelnie – w tonacji, jakiej u tej aktorki jeszcze nigdy nie było – Masza, staje się centralną, przykuwającą uwagę postacią. Choć, zgodnie z założeniami Parry, miała nią być prostacka Natasza grana w niedzielę przez dobrą, ale niewiodącą Agatę Buzek.

To na wejście Seweryn mimowolnie się czeka, to jej słowa wytrącają ze znużenia po niejednej przydługiej scenie. Zapada w pamięć pełna godności, piękna w swej prostocie sylwetka Maszy. Jej czarna suknia. Zdanie, które ją zdradza: „Zostanę na śniadaniu”. Praca Marii Seweryn nad Maszą – warta, jest dużo lepszego spektaklu. Z nieco kanciastej, pozbawionej wdzięku dziewczyny w ciągu paru lat wyrosła wyrazista aktorka, która zaczyna mieć własny styl i dużą swobodę w poruszaniu się w różnorodnym repertuarze.

To, co poza rolą Seweryn dodaje urody spektaklowi Parry i Jandy, to znakomicie stylizowane na dagerotypowe zdjęcia Roberta Jaworskiego w obróbce grafika Adama Grada. Rzucone na kurtynę w trakcie zmiany dekoracji, a przedstawiające bohaterów spektaklu, stają się wzruszającym interludium.

„Nie” protestom

Duża, półokrągła scena teatru Polonia choć robiona w pośpiechu, sprawia wrażenie skończonej. Podobnie jak stroma widownia wypełniona wygodnymi, nowoczesnymi fotelami, na których widnieją nazwiska ich właścicieli. To elegancka, ze smakiem urządzona przestrzeń, która z resztą teatru Polonia (w tym ze scenką Fioletowe Pończochy) tworzy przyjazne, pełne energii, pomysłowo wykorzystane miejsce. Protesty przeciwko niemu nie mają sensu.

To dobry, rodzinny interes, który jeszcze długo nie zwróci się właścicielom. Widzowie już mają z niego zysk.

„Trzy siostry” – reż. Natasha Parry … – Teatr Polonia w Warszawie

Iza Natasza Czapska
Życie Warszawy
5 grudnia 2006

© Copyright 2024 Krystyna Janda. All rights reserved.