Dzielę życie z psem, który ma zupełnie inny charakter niż ja. Już kiedy go wiozłam, małego , spod Częstochowy, samochodem, zajmowałam się nim cały czas, on mną w ogóle. Później , to zawsze ja miałam większy entuzjazm do nowości, zabaw , on dużo mniejszy. Patrzył ze zdziwieniem jak skaczę i biegam z kolejnymi kupowanymi dla niego, zabawkami, jak z entuzjazmem udaję psa i pokazuję mu, jak można biegać za kolejnymi piłkami. Siedział i cierpliwie śledził moje wysiłki , zmęczony nimi niewymownie. Czekał zawsze na mój powrót z Warszawy, przy bramie, ale na widok gości wysiadających z samochodu, zamiast cieszyć się i machać ogonem jak pies, wzdychał z rezygnacją. . Ewidentnym było od początku , że jesteśmy niedopasowani.
W życiu można zastosować dwie opcje :
1 / Komplikować sobie życie.
2/ Minimalizować wszelkie problemy i niewygody.
Co to znaczy, komplikować sobie życie ? To znaczy w naszym przypadku, mieć dużą rodzinę, dużo dzieci, przyjaciół, znajomych, domów, zwierząt, kwiatów do podlania, sukcesów, przedmiotów, wszystkiego co wymaga opieki, organizacji i pielęgnacji. Drugi model to po prostu żyć bez zobowiązań, opiekować się i dbać tylko o siebie, nie brać odpowiedzialności za nic i nikogo. Jedni rodzą się z którąś z opcji, inni realizują wybraną świadomie. Ja się urodziłam z tą pierwszą. W naturalny sposób już od rana myślę,/ a budzę się rano, ten typ tak ma /, co by tu sobie jeszcze utrudnić, skomplikować, kogo by tu jeszcze niespodziewanie czymś uszczęśliwić , jak by tu wykorzystać , jedyne , zostające mi tego dnia, wolne pięć minut. Mój pies, w takie poranne momenty, zaspany, siedzi przede mną i obserwuje moje myśli z niepokojem , marząc o tym żebyśmy się położyli jeszcze choć na chwilę i spokojnie nie robili, nic. Początkowo , kiedy był jeszcze młody, starał się, próbował za mną nadążyć , udawał radość na widok gości, podczas zabawy, na wieść o wyprawie, towarzysząc mi w pracach ogrodniczych. W harmidrze, śmiechu i płaczu dzieci, eskapadach , remontach, usiłował mieć minę zadowolonego. Od dwóch lat już nie udaje nic . Przeczuwam że gdyby mógł , rozstał by się ze mną. Z psiego obowiązku wciąż mi towarzyszy, jest wciąż koło mnie, ale całą swoją postawą demonstruje niechęć do życia które mu zorganizowałam. Kiedy grają trzy telewizory, każdy nastawiony na inny kanał, a do niego miesza się dźwięk gry komputerowej i piski emocji moich synów, wpycha ostentacyjnie głowę pod poduszkę leżącą na kanapie. Kiedy dochodzi i ciągnie go za uszy, moja półtora roczna wnuczka, kłapie w powietrzu zębami, ostrzegając mnie : -zabierz ją, bo ugryzę ! Dwa inne psy , przybłędy ,które są w tym domu od dawna, toleruje, ale zdarza się że składają nam wizytę także , pies i kot mojej córki, dwa koty mojej siostry, wtedy ,wchodzi pod schody i nie daje się przeprosić całe dnie. W nocy kiedy czytam daje mi do zrozumienia że światło go męczy, a kiedy śpię niespokojnie i przewracam się zbyt często z boku na bok dręczona nowymi, groźnymi, pomysłami , potrafi mnie ugryźć ostrzegawczo w kostkę i przywołać do porządku. Ostatnio wyprosił gości, którzy jego zdaniem siedzieli za długo. Po każdym ich zdaniu, ziewał głośno, a kiedy to nie pomogło zaczął szczekać, wrzeszczeć….my musimy iść spać !!! aż zrozumieli.
Moja córka najwyraźniej ma jeszcze większy talent niż ja do komplikowania sobie życia. Ma małe mieszkanie, zakochanego w niej męża, dziecko z charakterem, psa, kota i kłopoty początkującej aktorki dla której zawód jest wszystkim . A pomyśleć że jej koleżanki w tym momencie myślą o tym w co się ubrać.
Zdarzają się dni że o 6 rano robotnicy przychodzą do remontu, moi chłopcy nie chcą wstać do szkoły, moja mama gorzej się czuje, ciocia ma niskie ciśnienie, dwa psy uciekły , bo jest dzień targowy a one lubią iść na targ, ale trzeba je przyprowadzić, kot nie wrócił na noc, albo rodzi w trenach moich wieczorowych sukien, moja siostra przyjeżdża spuchnięta, bo ma uczulenie na wszystko, a jej córka a moja chrześnica zdaje tego dnia egzamin, mój mąż albo pakuje się i wyjeżdża, albo go nie ma, telefon dzwoni bez przerwy z pytaniami typu, czy pani pamięta swój pierwszy pocałunek, przeprowadzamy ankietę….Wtedy mój pies osobisty, który, o ironio ma na imię Oskar, i z takim imieniem go kupiłam, śledzi już tylko za mną wzrokiem, a kiedy się zatrzymuj ę na chwilę mówi : to jest twoje szczęście, a pomyśl, mogłabyś spać do dwunastej, potem masaż , lekkie śniadanie, kosmetyczka, odpoczynek, podczas którego w harmonijny sposób przygotowałabyś siły i psychikę do wieczornego wysiłku jakim jest zagranie np. „ Fedry „ Po spektaklu przyjechałabyś, do cichego mieszkania,/ po co ci dom , rynna, ogród , trawnik do strzyżenia ?/, i po ciepłej kąpieli, zastanowiła byś się nad życiem, pracą, nad sobą…
Patrzę mu wtedy w oczy i myślę sobie.. Ty kretynie! Wstawaj,! Rusz tyłek ! Pomóż mi ! A jak masz dosyć . Idź na strych , zamknij się , połóż i leż . Marnujesz życie. Starzejesz się bracie.
Ps ; On tu leży kiedy to piszę , koło mnie, nic nie wie. Myśli że zmądrzałam , bo cisza, spokój, jesteśmy sami, i to jest dla niego życie. Pisać mi ostatecznie pozwala. Co on by sobie o mnie pomyślał gdyby mnie zobaczył na scenie.! Niedoczekanie ! Prawdy że tam jest dopiero życie, nie dowie się nigdy.