http://www.krystynajanda.pl/getYoutubeObject?video_id=uLmuZx2yyHo
http://www.krystynajanda.pl/getYoutubeObject?video_id=_Mrl3xxrIDQ
http://www.krystynajanda.pl/getYoutubeObject?video_id=_dRtkWoFaeQ
W łóżku (I)
Kobieta, Mężczyzna
Kobieta siedzi na krześle. Wchodzi Mężczyzna, ciągnie pionowe łóżko. Dwie poduszki, kołdra itp. Wszystko jak trzeba.
M – Przepraszam panią. Poszłaby pani ze mną do łóżka?
K – Chętnie bym poszła, ale dziś nie pójdę bo mnie strasznie mnie nogi bolą.
M – Dam pani maść. Za dwie minuty będzie pani miała piórka nie nogi. Proszę.
K – (bierze maść) To niech pan idzie do łóżka i czeka na mnie.
W garniturze pan się kładzie?
M – Tak mnie pani zaskoczyła, że sam już nie wiem, jak się kłaść.
K – Są tacy faceci! Pan chce ze mną tak, jak się w szatni dwa palta wiesza?
M – Jak się w szatni dwa palta wiesza?
K – Że na jeden numerek? Czy żebym wyszła za pana? (mówiąc wstaje i podchodzi do łóżka, kładzie się obok)
M – No, jak już pani przyszła, to wolę, żeby pani wyszła.
K – To czekam.
M – To co, mogę panią prosić o rękę?
K – Własnej pan nie ma?
M – Rękę proszę, bo chcę się z panią ożenić. Dzieci mieć z panią…
K – Za stary pan na dzieci.
M – To chociaż wnuki.
K – Ja poza tym mam już pięcioro dzieci. Z czego czworo z mężem, a drugie czworo z innymi. A może zresztą odwrotnie.
M – To osiem pani ma, nie pięć. Z jakimi innymi?
K – Pięć też jest osiem, tylko trochę mniej. Nie wiem z jakimi. …Uwierzy pan, że mnie nikt nigdy gołej nie widział? Może pan by mnie chciał zobaczyć na goło? Byłabym wdzięczna.
M – A pani chce mnie pani gołego zobaczyć?
K – Najpierw się umawiamy, że pan mnie gołą zobaczy. To co, stoi?
M – Trudno powiedzieć.
K – Umowa czy stoi?
M – Chyba tak. Mam taką pigułkę, co jest jak autobus, który dojeżdża do przystanku na żądanie. Jak mu ktoś dobrze zamacha, to może stanie (łyka pigułkę).
K – Tak bez popijania?
M – Nie mam czym.
K – Uwaga! Rozbieram się! (chowa się cała pod kołdrę)
M – Może niech się pani nie fatyguje, bo te pigułki to też często podróbki sprzedają…
K – (wystawia głowę) Chcę, żeby mnie w końcu raz ktoś gołą zobaczył i na pana wypadło. Ale rozbiorę się dla rzeki Odry i miasta Opola. Rozbiorę się dla całej ojczyzny.
M – Nie, błagam panią, w intencji ojczyzny, to ja się rozbiorę. Zrobię dla Polski coś, czego nie zrobił jeszcze żaden Polak. Ja to się pani muszę przyznać, że też nigdy żadnej gołej nie widziałem. Pani będzie pierwsza.
(Kobieta zaczyna sukcesywnie wyrzucać kolejne części garderoby; po chwili Mężczyzna monologując zbiera tę garderobę) Wszystkie – a
dziewięć ich było – zawsze mówiły: zobaczysz po ślubie. Ostatnia to już w kościele, do ołtarza ją prowadziłem, a ona księdza pyta, że za potrzebą, to gdzie… Przy zakrystii w prawo – mówi ksiądz. Poszła z welonem i ani
welonu, ani jej. Z nią to się ten ksiądz potem ożenił. To znaczy – ona
wyszła za niego, bo ksiądz żenić się nie może. No trudno, nie ma co.
Odkrywam kołdrę. Raz, dwa, trzy! (podnosi kołdrę, pod kołdrą nie ma
nikogo) Nie ma jej! Dziesiąty raz mi się udało! Udało się! Mógłbym być z nią szczęśliwy. A ja chcę być nieszczęśliwy. Jak każdy prawdziwy Polak.
W łóżku II
M: Dobry wieczór pani.
K: Bardzo dobry wieczór. Ty też na to Euro idziesz, że kalosze masz? Tam autostrada się urywa i jest kałużna podłuża.
M: Podłużna kałuża.
K: Zagraniczna jestem . Kobieta do nas podbiegła z workiem: kupujcie kalosze – krzyczała – przejdziecie suchą nogą.
M: To Lucyna, moja żona te kalosze sprzedaje. A ja się nazywam…
K: Nie mów, nie mów, jak masz na imię nawet. Nie wiadomo, jak się skończy dla nas ten wieczór…..Gdy w łóżku on i ona i nawet nie wiedzą, jak to drugie ma na imię, to tak skręca, że aż podnieca. Rozumiesz? (siada na kanapie, przesuwa paczkę) Co ty tu? Bombę masz?
M: Zimne ognie na choinkę.
K: Macie w tu czerwcu Boże Narodzenie? Pół roku później czy pół roku wcześniej?
M: Dziki na kartoflisku odstraszam. Bo lezą w zagony.
K: Lezą w zagony. Jaki piękny język! Nauczyłam się polskiego z telewizji. Tylko polską TiVi oglądam. Dwa lata codziennie o samolocie, jesteście z innej galaktyki!
M: Dlaczego? Rosjanie przecież kilka razy go umyli.
K: Amerykanie od stu lat myją codziennie wrak Titanica. Lubisz czuć się bezbronny? Być bez wyjścia?
M: Nie lubię.
K: A ja uwielbiam. Zdejmij tę bluzę.
M: Mogę zawieźć panią na Euro.
K: Zdejmij bluzę.
M: Pani lubi piłkę nożną?
K: Dwunożną. Chodź tu, dwunożny. (ściąga mu górę od dresu) Co ty tam masz napisane?
M: Szwagier robił pamiątki na Euro, ale coś mu się źle wydrukowało. „Orły, do boju” miało być.
K: A jest „Orły do bólu”! Wszyscy takie ciapy jesteście!
M: Niech się pani liczy ze słowami. Mój dziadek był w legionach. Polski wtedy nie było, a oni pokonali trzech zaborców: Habsburgów, Hohenzollernów i Romanowych. Wygrali pierwsza wojnę światową i niepodległość. Mój ojciec wygrał drugą światową.
K: Tak! Tak! A teraz ty jesteś przedstawicielem narodu. Chodź, nauczę cię, jak się robi autostradę, i to nie cztero-, ale sześcio-, ośmiopasmową.
M: Ja chyba nie mam do kobiet pociągu.
K: Będziesz miał pendolino, a nie pociąg. Całujesz się?
M: (riksza rusza) Dokąd jedziemy?
K: Tam, gdzie zrobimy z zimnych ogni gorące ognisko. (M protestuje) Chodź Polaku, który wygrałeś wszystkie wojny.
Księżyc powoli robi się jasnopomarańczowy, światło przygasa, robi się noc, riksza jedzie za krzaki. Muzyka (CO?). Zielone ognie sztuczne coraz wyżej i coraz bardziej obficie strzelają zza krzaków. Wreszcie jedno czerwone światełko powoli wzbija się w górę i gaśnie.
W ŁÓŻKU III
Kobieta w szlafroku i w kapciach siedzi na łóżku, przegląda coś – album ze zdjęciami, gazetę. Wchodzi Mężczyzna, podnosi kołdrę, wsuwa dłoń pod prześcieradło.
K – Ej! Ej! Ty! Czego tu szukasz?
M – Szukam, bo zgubiłem coś.
K – W łóżku zgubiłeś? Chyba ci się nic nie odkręciło? Nie właź mi tu z butami. Idź stąd.
M – Uspokój się, to ja.
K – Jaki ja? A niech cię… To ty?
M – Ja.
K – Nie było cię … Gdzie ty byłeś?
M – Na zewnątrz.
K – Na zewnątrz? Osiem lat? Czego szukasz?
M – Obrączki szukam.
K – Rysiek! Czyś ty z byka spadł? Żadnej obrączki nigdy nie miałeś. Ja też nie mam. Widzisz, że nie mam!
M – Dorota, uspokój się, dobrze? I nie mów do mnie Rysiek, bo ja jestem
Władek.
K – Zejdź ze mnie, bo mi duszno, Jaka Dorota? Masz, dzieci list przysłały z Kanady (podaje) Na imię mam Jolanta.
M – Jakie dzieci?
K – Nasze … Michał i Bożena. I Basia się dopisała, bo wpadła do nich z Meksyku.
M – A skąd my mamy troje dzieci?
K – A skąd ja mogę wiedzieć? Widocznie mamy, skoro do nas piszą. Rysiek, uspokój się!
M – Władek jestem, nie Rysiek. Masz! Moja legitymacja poselska,
ministerialna… Moje zdjęcia? Moje!
K – Twoje. Wyglądasz jakbyś miał pleśniawki śledziony, tylko że tu wszędzie napisane jest ze ty nie żaden Władek, tylko że Tomasz Wróbel jesteś! A to jest przepustka dla twojej żony Wandy Wróbel… Coś tak gały wytrzeszczył?
M – Właśnie, bo ja mam żonę Wandę, to dlaczego my jesteśmy
małżeństwem?
K – Nie wiem. Widocznie po ślubie każde z nas wróciło do domu z kimś innym i tak zostało. Po co ci ta obrączka?
M – Bo jestem trochę religijny. Będę miał jutro jakąś kościelną
uroczystość.
K – W gazecie nawet piszą jaką. (podaje)
M – Jak to mój pogrzeb? To jakiś ponury żart.
K – Dlaczego ponury? Uśmiechnięty jesteś . Bardzo ładne zdjęcie.
M – (oglądając gazetę) Ja od trzech dni nie żyję, a ty mi nic o tym nie
mówisz. To trzeba wyjaśnić.
K – Nie histeryzuj, nie było cię osiem lat. Nie rób problemu z trzech dni.
T – Ale jak ja mam zasnąć, przecież od trzech dni…
K – Nie pójdziesz na ten twój pogrzeb i sprawa załatwiona. Ja może wpadnę, to ci powiem, jak było.
M – Jak to załatwiona? Przecież to tak nie może zostać. To trzeba
wyjaśnić.
K – Co tu wyjaśniać, dwóch stało przy samochodzie, do uderzenia w brzozę w ogóle nie doszło a Rosjanie nie mogą mieszkać w Bristolu, tylko tam gdzie chcą! NIEZALEŻNI EKSPERCI ZRZUCENI Z ŁÓŻEK O ŚWICIE już dawno to wyjaśnili. Rysiek chodź spać, bo późno! Najwyżej jakąś szkołę nazwie się twoim imieniem. (całuje go) Bo dzielny jesteś.
M – Ale jak my z tym wszystkim wstaniemy?
K – Normalnie. Ja nogami w dół, a ty nogami do przodu.