„Małe zbrodnie małżeńskie” w Teatrze TV
Schmitt napisał utwór w pewnym sensie zabawny, w Polsce w wielu teatrach jest on grany jako komedia. W mojej interpretacji jest to pogranicze gatunków, choć nie tragedia – mówi Krystyna Janda o realizowanych przez siebie dla Teatru TV „Małych zbrodniach małżeńskich”.
„Mieszkanie, w nocy. Otwierają się drzwi, ukazując dwie sylwetki w brunatnożółtej poświacie korytarza. Kobieta wchodzi do środka, mężczyzna stoi w progu, w pewnej odległości, z walizką w ręku, jakby wahał się, czy wejść…” – tak rozpoczynają się „Małe zbrodnie małżeńskie” Erica-Emmanuela Schmitta. Tych dwoje to małżeństwo z kilkunastoletnim stażem – Lisa (Krystyna Janda) i Gilles (Jan Frycz). On powraca ze szpitala, po wypadku, cierpiąc na zaniki pamięci. Ona próbuje mu ów powrót ułatwić…
Krystyna Janda: Na granicy obsesji
Pierwszy raz zdarzyło mi się reżyserować sztukę, której realizacja nie była moim pomysłem, zaproponował mi ją Teatr TV. Pewnie po mojej „Zazdrości na trzy faksy” Esther Vilar, która także zajmowała się analizą relacji damsko-męskich, szczególnie małżeńskich, zyskałam zaufanie. „Małe zbrodnie małżeńskie” Erica-Emmanuela Schmitta są zręcznie napisaną sztuką o małżeństwie z wieloletnim stażem, przeżywającym kryzys. Kryzys spowodowany kłopotami psychicznymi żony. Autor jest tu wyjątkowo złośliwy, ale wielokrotnie daje dowody, że zna psychikę nie tylko mężczyzn, ale i kobiet. Na pewno wielu małżeństwom ta historia nie jest obca. Często zdarza się, że kobiety źle znoszą upływ lat i przeżywają trudne chwile, gdy zaczynają powątpiewać w swą atrakcyjność i stają się być obsesyjnie zazdrosne. A stąd już tylko krok do posądzania partnera o zdradę czy lęku o jego odejście. Lęk graniczący z obsesją, powodujący zachowania patologiczne. Mężczyźni nie czują się w takiej sytuacji dowartościowani, tylko zagubieni, a co jeszcze gorsze – udręczeni. Stąd już tylko krok do rozstania…
Ta historia trzyma w napięciu – ma i sensacyjny wątek, i role dające aktorom pole do popisu. Cieszę się, że mogłam zagrać z Jankiem Fryczem, z którym dawno nie pracowałam. To była prawdziwa radość. Cała realizacja była wielką przyjemnością. Wspaniałe zdjęcia zrobił Dariusz Kuc, scenografię pan Maciej Maria Putowski, a kostiumy pani Magdalena Tesławska. Wyborowy i doświadczony zespół. Mam nadzieję, że nasza praca będzie się podobać widzom.»
„Tak trudno być razem”
Małgorzata Piwowar
Rzeczpospolita nr 145 – Tele Rzeczpospolita
23-06-2006