Rzeczpospolita 14 listopada 2005
Rozmowy
____________________________________________________
Krystyna Janda, Vedrana Rudan
Koniec Europy mężczyzn
Z Krystyną Jandą i Vedraną Rudan przed sobotnią (12 listopada) premierą monodramu „Ucho, gardło, nóż” w swoim Teatrze Polonia w Warszawie rozmawia Paulina Wilk.
Paulina Wilk: Tonka, bohaterka książki i sztuki „Ucho, gardło, nóż”, zaczyna monolog obawą, że nikt nie będzie chciał słuchać o problemach pięćdziesięcioletniej baby. Co ważnego opowiada o kobietach w średnim wieku?
VEDRANA RUDAN: Mówi, że ich życie jest skończone. Są stare, ich dzieci odeszły, opuścili je mężowie lub partnerzy i tak naprawdę nie ma przed nimi przyszłości. Spotykam wyłącznie takie kobiety. Moja nieżyjąca siostra była jedną z nich. W Chorwacji panie między czterdziestym a pięćdziesiątym rokiem życia masowo umierają na nowotwory wywołane stresem i depresją.
KRYSTYNA JANDA: My, Polacy, znajdujemy się pod wpływem amerykańskiego etosu, który każe myśleć, że starość zaczyna się dopiero po śmierci. Dostaję jednak mnóstwo listów od takich kobiet jak Tonka. Po pięćdziesiątce odpuściły sobie, nie podejmują żadnego wysiłku, który nie jest konieczny. Są lekceważone przez mężczyzn, przez własne dzieci.
Czyli to nieprawda, że kobiety zaczynają dominować, szybko się zmieniają, a mężczyźni nie potrafią za nimi nadążyć?
V. R.: Prawda. W końcu zrozumiały, że żyją w złym świecie i muszą go zmienić. Jeśli tego nie zrobią, on się rozpadnie tak, jak zaczyna się rozpadać Europa oparta na zasadach wymyślonych przez mężczyzn. Dowodem tego są protesty na francuskich przedmieściach.
Tonka używa „męskiego” języka – dosadnego, pełnego wulgaryzmów. Czy tak mówiłyby kobiety, gdyby nie to, że im nie wypada?
V. R.: Ona używa takiego języka właśnie dlatego, że rozmawia z mężczyznami. Zrozumiała, że rozmowa z kobietami nic nie daje. A żeby dogadać się z mężczyznami, musi mówić jak oni. To jest książka napisana dla mężczyzn.
A dla kogo jest ta sztuka?
K. J.: Relacje płci pokazane są w przedstawieniu tak, że kobietom będzie łatwiej się z nimi zidentyfikować, a mężczyźni prawdopodobnie zaprotestują. Mam nadzieję, że ten monodram widzów zbulwersuje. Wulgarny język może stworzyć barierę między mną a publicznością, ale to widzowie nauczą mnie grać. Dopiero oni pokażą mi, w którym momencie mogę sobie pozwolić na więcej, a w którym muszę się wycofać.
W polskim teatrze adaptacje bałkańskiej literatury to rzadkość, a w repertuarze Teatru Polonia są aż trzy chorwackie teksty – „Stefcia Ćwiek”, „Ucho…” i „Darkroom”…
K. J.: Usilnie szukałam polskiego tekstu, który mogłabym włączyć do cyklu „Kobiety z Europy”. Ale go nie ma. Są natomiast świetne teksty z Ukrainy, Chorwacji, Bułgarii. Wciąż szukam takiego polskiego tekstu.
V. R.: To wojna odblokowała kobiety. Przyniosła przeżycia, które muszą znaleźć ujście. Polki nie mają porównywalnej traumy.
K. J.: Mam wrażenie, że opowieści o kobietach we współczesnej polskiej literaturze są znacznie bardziej zachowawcze, ostrożne i mniej emocjonalne.
V. R.: To znaczy, że mają dobre życie, nie dotykają ich problemy.
Czy w takim razie Polki są gotowe na odbiór tej sztuki?
K. J.: Nie wiem, pewnie część zareaguje oburzeniem. Są jednak takie spektakle, których nie robi się po to, żeby było miło, tylko żeby coś się stało, żeby widzowie zaczęli się porównywać, zastanawiać. Jako Tonka pytam na scenie: Wk… was moje wieczorne mówienie? A nie macie wrażenia, że śpiączka, w której żyjecie, wam przeszła? Staram się pokazać niezgodę nie tylko na agresję między płciami, ale także na świat wojny, manipulacji, zakłamania.
Pani nowa książka „Miłość od ostatniego wejrzenia” opowiada o tym, że dorastała pani w patriarchalnej rodzinie, w której o losie kobiet decydował ojciec. Ile się od tego czasu zmieniło?
V. R.: Muszę przyznać, że mój kraj jest jedną wielką prowincją – ani w mieście, ani na wsi nie zmienia się nic.
K. J.: Nie wiem, czy kobietom w Polsce żyje się dobrze, czy źle, ale przeczytałam, że jedną z pierwszych decyzji nowego polskiego rządu była ta o likwidacji stanowiska pełnomocnika rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn…
V. R.: Drugą będzie pewnie zakaz wystawiania „Ucho, gardło, nóż”… To znaczy, że niedługo w Polsce powstanie tekst o kobietach tak dobry, by go pani wystawiła.
Paulina Wilk