Byłam jeszcze studentką Akademii Teatralnej kiedy prof. Aleksander Bardini zdecydował zaangażować trzy studentki do ról trzech sióstr w spektaklu telewizyjnym „ Trzy siostry” Antoniego Czechowa”. Po premierze przedstawienia, dostałam propozycje angażu do kilku warszawskich teatrów,, między innymi zadzwonił do mnie pan Janusz warmiński, pamiętam jeszcze tamtego wieczora po emisji spektaklu. Byłą wtedy zona Andrzeja Seweryna , który był jednym z filarów ówczesnego Ateneum. Po rozmowie z Adamem Hanuszkiewiczem i Dyrektorem Warmińskim, zdecydowałam się przyjąć propozycję pana Janusza. Razem z propozycja była rola Anieli w „Ślubach panieńskich” Jednocześnie wtedy Teatr narodowy, a raczej Teatr Mały postanowił wystawić „ Portret Doriana Graya” i tam też miałam zagrać. W rezultacie weszłam na etat do Teatru Ateneum i moim debiutem scenicznym była wspomniana Aniela a dwa tygodnie później odbyła się premiera „ Doriana Graya” gdzie zagrałam tytułowa rolę , gościnnie. Do zespołu teatru wchodziłam jako żona raczej niż aktorka po której się wiele spodziewano, choć było o mnie już dość głośno, za spraw a powierzenia mi roli w filmie „ Człowiek z żelaza” Andrzeja Wajdy, co zainteresowanie zespołu mną pogłębiło. Przypadek sprawi że w czerwcu tego samego roku wystąpiłam na Festiwalu w Opolu z piosenka „ Guma do żucia”. Sezon wiec od września rozpoczynałam już jako osoba dość znana. Nie ułatwiło mi to relacji wewnątrz teatru a jednocześnie było wile osób w zespole z którym się natychmiast zaprzyjaźniłam , także z wieloma osobami z obsługi i biur. Teatr Ateneum potem stał się na 11 lat moim domem i gdybym to chciała opowiedzieć byłby to duży materiał i o ludziach i o działalności ówczesnej teatru, ale zagrałam tam potem wile ról, czułam się doceniona, lubiana i potrzebna. Nie mniej mój status aktorki głównie filmowej ( robiła wtedy nawet po trzy filmy rocznie) nie pozwalał mi zaangażować się w życie teatru naprawdę , grywałam w małoobsadowych rzeczach bo byłam często na urlopach bezpłatnych i wtedy zatrzymywano granie tych tytułów z czego koledzy nie byli szczęśliwi. Zaczęłam grać też w filmach za granicą. To było trudne. Po 11 latach pan Zygmunt Hubner najpierw wypożyczył mnie do jednej ze sztuki robionej w Teatrze Powszechnym, a potem namówił na wejście do Jego zespołu, i ofiarował „Medeę „ na początek, była to propozycja nie do odrzucenia, szczególnie że byłam przed serialem o Helenie Modrzejewskiej a w Ateneum nie udało mi się zagrać żadnej większej roli wymagającej dużych środków wyrazu. Marzyłam o trzech Rozalindzie z „ Jak wam się podoba” , Katarzynie z „ Poskromienia złośnicy” i Blanche „ Tramwaju zwanego pożądaniem”. Żadnej z nich nie dane mi było zagrać a bardzo o nie prosiłam i zabiegałam o nie w najróżniejszy sposób.. Potem kiedy byłam już w Powszechnym na te role było za późno.
W „ Balu manekinów” zrobiłam zastępstwo za Stasię Celińska , która była w ciąży i była to rola potem tylko dogrywana , tak samo było z zastępstwami w „ Blumuzalem” W „ Balkonie” w „ Garażu”. Zagadałam Nine Zarieczną w „ Czajce” Czechowa i byłam z tą rolą bardzo szczęśliwa.
Nie wiem, chyba nie umiałabym tego dziś ocenić. Była młoda aktorka, to był co by nie mówić teatr w cieniu zony, no trudno. Pani Aleksandra miała znaczny wpływ na to co się dział, jak się grało itp. Tak to wtedy czułam. On sam był człowiekiem niezwykłym , mądrym tą najpiękniejsza ludzką mądrością także . Dyskretny, z cieniem wiecznego uśmiechu na ustach pan, do nieprzytomności zakochany lub zależny bo tego tez nie potrafię oceniać w wielkiej aktorce i pięknej, zjawiskowej kobicie Aleksandrze Śląskiej. Teatr prowadził wspaniały. Mądry, świetnie grany, z niezwykle interesującym repertuarem i nowinkami dramaturgicznymi ze świata. W tamtych czasach wspiera Go Jerzy Grzegorzewski i Maciej Prus z żoną Ewą MIlde w zespole, ale tak naprawdę pani Aleksandra, Jan Świderski i Zdzisław Tobiasz, byli jego stałymi doradczymi partnerami. Zespół Teatru Ateneum był wtedy znakomity, olśniewający, z wieloma indywidualnościami, wspaniałymi zawodowcami i bardzo dobrym zespołem aktorskim „ pomocniczym” tak go nazwijmy.
I tak i nie. Ja jestem osobą otwartą , bezpośrednią , „głośną”, wszystkie te trzy określenia sa absolutnie nie do zastosowania przy opisie dyrektora Warmińskiego. To był sekretny elegancki uprzedzająco grzeczny i tajemniczy pan,. Decyzje zapadały w gabinecie, ich rezultaty widać było dopiero po upływie czasu, Nie bez powodu mówiono O panu Januszu Chińczyk. Ale oczywiście Jego myślenie o repertuarze, obsadach aktorskich, rzetelności pracy i co wieczornych spektakli są mi bliskie i nigdy o nich nie zapomniałam.
Nie wiem. Chyba ważne było dla mnie to jak mnie lubił, jak lubił ze mną rozmawiać, jak go rozśmieszałam i jakie wrażenie robiło na Nim to ze byłam tak bezpośrednia, prawdomówna i tej hierarchicznej budowie Ateneum nie umiałam się przez serce i temperament znaleźć. Ratował mnie wielokrotnie z opresji odruchów protestu, zachwytu czy beztroskiej prawdomówności. To był bardzo intensywny czas mojego życia zawodowego , ale intensywność głownie przebiegała poza teatrem.
781 810 089