«Czy znana polska aktorka zasiądzie przy wigilijnym stole ze spokojem w sercu?
Czas wyliczony co do minuty. Spotkania, wywiady, próby, urzędowanie. Jeśli Jakiś punkt się przedłuża, czuwa asystentka. – Pani Krystyno, już pora – mówi przez uchylone drzwi. Krystyna Janda od miesięcy żyje na najwyższych obrotach. Rozmawialiśmy latem. Powitanie miało miejsce na zapleczu Teatru Polonia, potem przeszliśmy do gabinetu. Wolnym krokiem…
Zmartwienia gonią kłopoty
Po drodze pani Krystyna mówi kilka ciepłych, matczynych słów do córki, Marii Seweryn, która przed chwilą skończyła wyczerpujący spektakl. W trakcie rozmowy aktorka odbiera kilka telefonów wśród niej jeden szczególnie ważny. – Jeszcze nie ma wyników, zadzwoń do Edwarda – mówi do słuchawki łamiącym się głosem.
Wtedy jeszcze prawie nikt nie wiedział, o jaki wynik chodzi. Że mąż Jandy, Edward Kłosiński, walczy z rakiem. Wkrótce aktorka na swojej stronie internetowej zwierzyła się z kłopotu i… chyba od razu tego pożałowała. Było roztrząsanie, szukanie sensacji. Tego chyba najmniej wtedy potrzebowali…
Wielu ludzi uważa ją za największą polską gwiazdę. – Tak, to jest gwiazda – zgadza
się Danuta Kowalska, dobra znajoma Jandy, niegdyś aktorka, dziś prezes dużej fundacji. – Tylko że gwiazda na Zachodzie ma komfort finansowy, spokój, a ona postawiła wszystko na jedną kartę!
Teatr Polonia działa od kilkunastu miesięcy i na brak chętnych do obejrzenia spektakli nie narzeka. Niejeden pomyślałby sobie: ot, prywatny, rodzinny interes, więc trzeba zarabiać. W wielu prywatnych stołecznych teatrach płaci się nawet za szatnię i toaletę. Tymczasem Krystyna Janda wiele spektakli gra za darmo, dochód z innych przeznacza na cele charytatywne, choćby pieniądze z jednego z najbliższych spektakli „Boskiej!”, które wspomogą odbudowę spalonej szkoły dla niewidomych dzieci w podwarszawskich Laskach. Teatr zagrał też w ostatnim czasie kilka spektakli dla małych pensjonariuszy z domów dziecka.
Pojawił się też problem z sąsiadami. Najpierw poszło o kwestię rozbudowy dużej sceny, teraz ponoć wspólnota nie zgadza się na budowę specjalnego korytarzyka, który wprost z ulicy doprowadzi widzów Polonii do teatru.
– Staramy się ze wszystkich sił łagodzić ten konflikt – tłumaczy z rozmowie z Rewią Marta Bartkowska z Teatru Polonia. – Doświadczenie sprzed roku nauczyło nas, że zawsze trzeba rozmawiać.
Czy na święta trochę zwolni?
– Zaognianie konfliktu nie ma sensu, trzeba jakoś ze sobą żyć. Bywa różnie, ale musimy szukać rozwiązań, z których będą zadowolone obie strony – kończy Marta Bartkowska.
Stan zdrowia Edwarda Kłosińskiego poprawił się. A Krystyna Janda, jak zawsze, nie zwalnia, żyje na pełnych obrotach. Gra, jeździ po całej Polsce, ma na głowie dziesiątki ważnych i mniej ważnych spraw. Wierzymy, że mimo wszystko znajdzie czas na chwilę wytchnienia, a nadchodzące święta Bożego Narodzenia, kiedy w jej domu w Milanówku zbierze się cała rodzina, przyniosą chwilę ukojenia.»