«Nie byłam z nią aż tak związana, robiła kostiumy do wielu rzeczy w których grałam i do wielu które reżyserowałam, zawsze na jej widok, drobnej, cichej, uśmiechniętej, czułam ulgę i wdzięczność, że jest przy mnie podczas kolejnych realizacji, że ją w ogóle widzę. Ostatnio robiła kostiumy do mojej „Namiętności” w Teatrze Nowym w Poznaniu, tuż wcześniej do „Męskie-Żeńskie”, ale spotykałyśmy się tylko przy okazji kolejnych prac, zawodowo, albo przypadkowo, nigdy specjalnie, żeby zwyczajnie porozmawiać, poprzyjaźnić się, towarzysko, nigdy, żadna z nas nie miała na takie spotkania czasu.
Ciągle o niej myślę. Patrzę na spódnicę w szafie, myślę – o, tę spódnicę kazała mi kupić sobie zimą Irenka, te spodnie kupowałam z Irenką, przy okazji wybierania kostiumów do czegoś, ach dawno, aż do „Pestki” jeszcze, szminka, którą Irena kupiła dla mnie do „Siedmiu grzechów głównych „, natykam się w szufladzie na zdjęcie z „Opery za trzy grosze” grałam Jenny, ach, to ta bluzka w dziurki i ten koński ogon na bok, ten makijaż to Irenka i za każdym razem widzę uśmiech i jej oczy roześmiane, kpiące na moje – a może Irenko będzie tak? I jej – Głuptas! Jak? Tak? Głuptas…
Irenko, dlaczego tak ciągle jesteś koło mnie? Każdego dnia? O co chodzi? Dlaczego mi towarzyszysz? Ty, która za życia nie zajmowałaś sobą prawie miejsca, dyskretna, nie narzucająca się, delikatna, zjawiająca się tylko wtedy, kiedy była potrzeba….
Jakie to dziwne. Nagle stałaś się ciągłą moją towarzyszką. Dlaczego? Dlaczego nie mogę o tobie wciąż zapomnieć, przypominam sobie ciebie co chwila, co moment, i za każdym razem przychodzi mi do głowy, że wszystko tak naprawdę czym się denerwuję, martwię, co mnie przeraża jest bez znaczenia, że ten mój stan wiecznego zmartwienia nie ma sensu, bo życie jest tak kruche, że to tylko chwila i że od ostatniego naszego widzenia się, przypadkowego spotkania w sklepie z ciuchami, gdzie kazałaś mi kupić za małe i za krótkie spodnie tłumacząc mi że tak teraz modnie, do twojej śmierci minął potem miesiąc, pamiętałam to spotkanie, bo spóźniłam się przez to kupowanie spodni i śmiechy z tobą w tym sklepie na samolot. Spodnie wiszą w szafie, ani razu nie miałam ich na sobie, są z jakiejś dziwnej materii, ortalionu, nylonu, czegoś takiego, nawet gdyby wybuchła bomba atomowa, skończył się świat, zdarzyła mu się jakaś kosmiczna katastrofa one będą trwać, nienaruszone, tego jestem pewna, nic ich nie zniszczy. Chyba ich nigdy nie założę. „Kazałaś” mi kupić za ciasne, bo twierdziłaś, że schudnę do nich i śmiałaś się natychmiast potem i wyrywałaś czekoladę, którą już chwilę później płacąc jadłam, a potem powiedziałaś: ” – A jedz, co my mamy z życia! Tylko pracujemy, pracujemy i nic więcej!”
Zawsze machałaś ręką i mówiłaś: ” – A kup sobie, dla przyjemności, zrób sobie prezent, i tak umrzemy, a przynajmniej się z dziesięć minut tym pocieszysz, będzie ci milej”, i sama kupowała sobie perfumy, torebkę na chwilowe pocieszenie – „a i tak umrzemy, to chociaż tyle”…. Irena! Gdzie ty jesteś? Podobno bardzo cierpiałaś umierając. Nie mogę w ogóle o tym myśleć. Wysłałam do ciebie SMS-a w przeddzień twojej śmierci, bo przejeżdżałam nocą pod oknami twojego mieszkania, była druga czy trzecia w nocy, paliło się światło w twojej sypialni, a ja wiedziałam ze tam nad tobą czuwają. Wiedziałam, że jest źle, bo kilka dni wcześniej Wegehaupt, twój sąsiad, zadzwonił do mnie, poprosił: „Zorganizowałem mszę za Irenkę, nie mam komputera, ani nie umiem wysyłać SMS-sów, jak to kontrabasista, czy mogłabyś zawiadomić ludzi?” i rozsyłałam te zawiadomienia, a potem przyszłam na mszę. To było chwile wcześniej, kościół był naprzeciwko twoich okien. Tej nocy przed twoją śmiercią, pod twoimi świecącymi się oknami napisałam SMS-a – IRENA!!! CHCIAŁABYM CIĘ ZOBACZYĆ, ALE TELEFON NIE ODPOWIADA A BOJĘ SIĘ CIEBIE ODWIEDZIĆ, BO MOŻE BĘDĘ CI PRZESZKADZAĆ, ALBO NIE CHCESZ WIZYT?!!! Nigdy nikt na tego SMS-a nie odpowiedział. A teraz ciągle jesteś u mnie w głowie… Jakie to wszystko dziwne, nie za bardzo dla nas tutaj co zostaliśmy pocieszające…
Na zdjęciu: Irena Biegańska.»
Krystyna Janda
www.krystynajanda.net/15.07.
18-07-2005