Krystyna Janda z nagrodą
– Odebrała Pani nagrodę specjalną za całokształt osiągnięć twórczych i wkład w promocję obrazu filmowego. Z uwagi na Pani osobiste doświadczenia ta nagroda niesie ze sobą duży ładunek emocjonalny.
To jest jedna z najważniejszych nagród, jakie dostałam w życiu. Myślę że wyróżniono mnie nią także za to, że byłam towarzyszką życia wybitnego operatora filmowego a także za rolę , za odwagę zrobienia filmu „Tatarak” opowiadający miedzy innymi o Nim. Operator filmu, autor zdjęć, jest tym najczęściej kryjącym się w cieniu. To, że robiliśmy z Andrzejem Wajdą film „Tatarak” po śmierci mojego męża i jakby o tej śmierci, o tym „braku” dla nas obojga zostało docenione. Ja zrobiłam ten film, żeby zatrzymać pamięć o Edwardzie Kłosińskim, wspaniałym człowieku, mężu, artyście. Operatorze filmowym, jednym z najwybitniejszych w tym kraju. Zauważenie tego , mnie , przez operatorów filmowych jest dla mnie bardzo ważne. .
– Aktorzy i reżyser po udanym filmie są obecni w mediach, zbierają dobre recenzje. Zawód operatora, to jak sama Pan przyznała bycie w cieniu. To wymaga niezwykłej pokory.
Oczywiście. Poza tym to zawód wymagający połączenia dla mnie prawie „niepołączalnego” – wrażliwości artystycznej, plastycznej, z nieprawdopodobną wiedzą techniczną z doskonałym rzemieślniczym warsztatem. To trzeba doceniać i rozumieć. Film jest sztuka obrazu, w tej dziedzinie następują tak olbrzymie zmiany, techniczne, technologiczne, to tak szybko się teraz zmienia! Uwielbiam Ich, tak wile od nich należy, mają wpływ na film czasem absolutnie generalny, apotem skromnie zboku, milczą.
– Operator i aktor, to dobry tandem?
( śmiech) O tak aktorki zawsze miały słabe serca do operatorów, miękkie kolana i specjalną wrażliwość. Inżynierowie z duszą, a poza tym to od nich zależy jak wyglądamy na ekranie. Kiedyś Aleksandra Śląska powiedziała mi – Ja miałam światło wewnętrzne, nie musiałam wychodzić za mąż za operatora. Ona uważała, że wyszłam za mąż po to, żeby ładnie wyglądać! Po części miała rację. (śmiech).
– Czy synowie wybrali tę samą drogę, co ojciec?
Młodszy Jędrek jest na amerykanistyce. Starszy Adam, studiuje na wydziale operatorskim w katowickiej szkole filmowej, od kliku lat „używam” go do robienia światła w naszych teatrach. Przyznaję z dumą, że robi świetnie światłą do naszych spektakli z uwzględnieniem ich gatunku, atmosfery, w wielu z nich jego światło ma bardzo istotne znaczenie. Nasi reżyserzy korzystają z jego umiejętności.
– Podobno syn ma tak samo czułe oko dla pani, jak ojciec?
Tak. Adam, podobnie jak mój mąż świetnie mnie fotografuje. W tym jest rzeczywiście jakaś czułość. I nie chodzi o to, że wyglądam ładniej, czy jakoś szczególnie, tym on się nie zajmuje. Oko, które mnie fotografuje jest specjalne..
– Ostatnio media rozpisywały się, że cierpi Pani na syndrom opuszczonego gniazda?
( śmiech) Bzdura! Media są spóźnione, co najmniej cztery lata, oni się wyprowadzili z domu w Milanówku już dawno.
– Minęło osiem lat odkąd podjęła Pani wyzwanie zarządzania prywatnym teatrem. Jak Pani wspomina te osiem lat?
To były szalone lata i bardzo piękne. Ale tez najintensywniejsze w moim życiu, nigdy tyle nie pracowałam, nie miałam tylu bez sennych nocy, tak się nie bałam i nie miałam tylu wątpliwości. Nigdy też nie spotkało mnie tyle nagród za to co robię , umiem, gram . Dowodów wdzięczności, od widzów i współpracowników.
-Czy były takie momenty, w których powiedziała sobie Pani – nie dam rady, dość tego!
O tak, wielokrotnie, ale nigdy na serio! ( śmiech) Wielokrotnie tez płakałam z bezsilności.
– Jest Pani obdarzona wieloma talentami: aktorskim, wokalnym, pisarskim ma Pani również żyłkę do prowadzenia biznesu. W czym się Pani najlepiej czuje?
Chyba żyłki do prowadzenia biznesu jednak nie mam. Sprzedajemy bilety, widocznie to co oferujemy za to jest dobre. Tyle.
– Ma Pani jakąś sprawdzoną receptę na godzenie wszystkich aktywności?
Od ośmiu lat gram i pracuje tylko dla mojej Fundacji, dla tych dwóch teatrów. Jak Pani widzi film to teraz święto, śpiewanie tez , chyba ze w spektaklach. Pisze tez rzadziej. Jestem samotna , nie mam praktycznie życia osobistego i to bardzo pomaga. Wiele spraw żyje dzięki temu.
– Zagrała Pani wiele ról filmowych i teatralnych, ale szczególnie ciepło wspomina Pani film „Tatarak”. Dlaczego?
Bo ten film opowiada pośrednio o moim mężu, o związku z nim. A poza tym to film Andrzeja Wajdy. Każde spotkanie z Nim to wyjątkowy czas i rezultat.
– W jakich nowych projektach filmowych i teatralnych będzie można Panią podziwiać?
Filmowych? Nie wiem. Czytałam ostatnio kilka scenariuszy, ale ja nie lubię grać małych ról, epizody są nie dla mnie. Zawsze byłam protagonistką, umiem poprowadzić, ze „wskoczeniem” – gorzej. A w teatrze, w tym sezonie już tylko reżyseruję. Ostatnie dwie premiery „ Danuta W.” i „Zmierzch długiego dnia”, te dwie role mają sukces, muszę je grać. W sumie gram w tej chwili dziewięć ról teatralnych, to dużo, nie mogę robić nowej.
Dziękuję za rozmowę
Ola Siudowska/AKPA