Ewangelia wg. Mundka
Najpierw pokroili za moją zgodą szminki do ust na plasterki. Potem, puder w kamieniu potłukli na miał i wąchali. Rozpruli walizki, przeszukali ubrania, odpruli listwę w spódnicy i dalej nic nie mogli zrozumieć. Szukali bomby. Podejrzana aktorka, legitymująca się paszportem polskim, z trudnym do uzyskania pozwoleniem na pracę w Ameryce, o którym nawet nie wiedziałam że je mam, co robiło na nich największe wrażenie. Nic nie rozumieli.
No więc , polski paszport, bilet Nowy Jork – Jerozolima, w jedną stronę, w torebce gotówka, którą od razu zarekwirowali. Na nic się zdały tłumaczenia że jadę na zaproszenie Jerozolimskiej Cinemeteki, że tam na mnie czekają, że na miejscu mają dla mnie bilet powrotny do Warszawy. Przesłuchiwali, kiwali głowami, telefonowali, samolot miał już dwie godziny opóźnienia. Wreszcie po dokładnym sprawozdaniu co i gdzie grałam w Ameryce, po zagraniu im kawałka mojej roli, ocenili że robię to dobrze, profesjonalnie, że gram naprawdę. Pozwolili iść do samolotu. Zaręczam to był mój największy sukces zawodowy, chociaż nie, jeszcze raz sprawdziłam się jako aktorka, całkiem niedawno, nocą, kiedy nie chciał mnie wpuścić na teren wytworni filmowej strażnik, bo w dowodzie nie miałam napisane że jestem aktorką. Powiedziałam mu wtedy wiersz i mnie wpuścił.
Wracając do tamtej historii, wtedy również nocą , śmiertelnie zmęczona, słaniając się na nogach po dwutygodniowej trasie po Ameryce, upadlam na moje siedzenie w ogromnym Jumbo, śledzona wrogimi spojrzeniami tych pasażerów którzy jeszcze nie spali. Samolot zaczął przygotowywać się do odlotu. Nagle wszedł policjant lotniskowy, niosąc moje zarekwirowane pieniądze w przezroczystej plastikowej torbie. Wór drobnych banknotów dolarowych, moja gaża, wypłacona mi nieprofesjonalnie przez nieprofesjonalnego impresaria. Cały samolot obudził się ze snu i krzyknął CASH!!!!! Ale mnie już było wszystko jedno, nareszcie zasnęłam.
Obudziłam się w Jerozolimie po południu. Czekali na mnie , miło. Pokazy filmów trwają, nie mogą się teraz mną zająć. Mój film dopiero jutro. Wsadzili do taksówki, kierowca uśmiechnął się. Pan się będzie opiekował, powiedzieli. Hotel przygotowany. Będą dzwonić. Zasnęłam w cichutko jadącej taksówce.
Obudziła mnie cisza. Taksówka stała zaparkowana pod hotelem. Kierowca zaniósł moje bagaże, urządził mnie w hotelu i wrócił.
– Jedziemy zwiedzać – powiedział.
– Chciałabym pójść do pokoju i się wyspać. – protestowałam. Jestem morderczo zmęczona. Zmiany czasu i tysiące przejechanych mil w Ameryce, od teatru do teatru. Przez ostatnie dwa tygodnie spałam po dwie, trzy godziny na dobę, tłumaczyłam.
– To śpij w samochodzie a ja cię będę budził. Chociaż szkoda, bo to taki piękny kraj. Kiedy to zobaczysz ? Potem będziesz żałowała. Jedziemy ! Tylko ustalmy od razu, / nie powiedział ustalmy bo był człowiekiem dużo prostszym, ale nie pamiętam jakiego słowa użył, mówił zresztą przedziwną mieszanka językową/ – matka Jezusa była żydówką i ty to wiesz i się z tym zgadzasz ! Bo te baby co przyjeżdżają z Polski….. – kiwnęłam głową. Uśmiechnął się podał mi rękę – Mundek jestem, Mundek z Baligrodu – uściślił. Zasnęłam.
Obudziło mnie szarpnięcie za ramię. Nazaret. – Idź zobacz, tu stąd pochodził. Ja tam nie wiem czy był synem Boga, ale to był bardzo miły, porządny, żydowski chłopiec. W Nazarecie nigdy nie nauczał, bo matka go prosiła, żeby jej i rodzinie nie robił wstydu. Idź zobacz szybko, bo nie obskoczymy tego wszystkiego w dwa dni.
Tłum ludzi, kościół, kupiłam różaniec, ziemię, wodę, wróciłam. Pojechaliśmy dalej.
– Bardzo matkę kochał, ale miała z nim krzyż pański. Taki wstyd. Był całkiem inny od tych dzieci Józefa. Musiała się ta Maria namartwić. Ale z drugiej strony, co to była za matka. Poszedł z nią do Jerozolimy, zagadał się w świątynii. Ona wróciła do domu, i co… po dwóch dniach się zorientowała, że dziecka nie ma? Co to była za matka.
Nie wiedziałam czy to sen czy jawa. Jechaliśmy dalej.
– Obudź się. Tu był zameldowany.
– Jak to zameldowany?
– No każdy musiał być gdzieś zameldowany, no to taki bogaty celnik go zameldował. O tu zobacz. Tu się modlił. Tak mówią przewodnicy. Moim zdaniem modlił się tam. – wskazał mi niewielki pagórek – Zobacz jaki tu widok. Jak ta pustynia zakwitnie jest jak w raju. A wam dalej wciskają, że śnieg był i zimno jak się rodził. Oj, ludzie ludzie! Podobno był spis ludności, chodziło o podatki. Jakie ten Józef mógł płacić podatki, stolarzyna, i gdzie z kobietą w ciąży się pałętał. Popatrz – otworzył mapę – tu Nazaret, tu Jerozolima, a tu Betlejem. Przecież to jest w odwrotną stronę niż do domu. Co ich tam zaniosło, a zimno nie było, no tak chłodno, ale żadnego śniegu.
– Mundek, kiedy wyjechałeś z Polski?
– Wcześnie, przed wojną, ale pamiętam smak kiełbasy. Zjadłem raz u kolegi, Polaka, po kryjomu. Jakie to było dobre. Nigdy tego smaku nie zapomnę, a byłem dzieckiem.
– Spróbowałbyś teraz kiełbasy?
– Nigdy w życiu, ale tu pełno masz restauracji, gdzie dają schabowe.
– Słuchaj, a jak się pomodlę do Waszego Boga i wsunę karteczkę z prośbą do Ściany Płaczu to mi pomoże?
– To jest nasz wspólny Bóg tylko że wy wszyscy jesteście tacy niecierpliwi i tego Jezusa sobie upatrzyliście a tamci tego Mahometa. A tu trzeba poczekać. Przyjdzie, przyjdzie.
– Zawieź mnie pod Ścianę Płaczu i chciałabym przejść Drogę Krzyżową.
– Tak, ale teraz tam są sklepy i stacje nie pokolei, bo jak wtedy on szedł biedactwo, to inaczej ta droga była. Dobrze. Jesteś taka zmęczona, że przewiózł bym cię przez tę Drogę Krzyżową taksówką. Ale tam nie można wjechać. Podwiozę cię jak najbliżej, śpij, obudzę cię. A jutro, Góra Oliwna, tam gdzie go chrzcili, Kana Galilejska i wieczorem masz pokaz filmu. Polski film? Obejrzałbym. Widać tam trochę Polskę?
– Widać. Obejrzysz. Bardzo się cieszę, że chcesz.
Wieczorem stałam wstrząśnięta, długo, pod Ścianą Płaczu. Nie chciałam odejść. Napisałam prośbę na jedynej karteczce jaką miałam w kieszeni. Włożyłam w szczelinę w ścianie. Następnego dnia uświadomiłam sobie, że to była wizytówka hotelu w Ameryce.
– Mundek, jak myślisz, czy ten Bóg będzie wiedział, że to moja prośba? A może pomyśli, że to hotel go prosi?
– Co ty, On wie wszystko. My tu możemy głupoty sobie robić i opowiadać, i może nam się wydawać nie wiadomo co, a On i tak wie swoje. To jest wszystkich Bóg. Tylko wy tacy wszyscy niecierpliwi. Wiesz, mnie nigdzie nie było tak dobrze jak w Polsce.
PS. Mój ośmioletni syn przyjął wczoraj Pierwszą Komunię Świętą. Najpierw robił długo rachunek sumienia na komputerze. W kościele była też cała ewangelicka część rodziny. Gosposia jest wyznania prawosławnego. Na ścianie w naszym domu wisi piękny, barokowy, Jezus Na Krzyżu z utrąconą ręką. Dzieci mówią na niego Bozian. Poprzednia gosposia piła Święconą Wodę kiedy była chora.
Boże! Mój Boże! Jakie to wszystko jest skomplikowane.