Jadłam niedawno kolację ,z pewnym niemieckim producentem filmowym,będącym po raz pierwszy w Polsce. Był niesłychanie zaintrygowany, reklamą kleju, to znaczy plastikowymi hiperrealistycznymi bocianami z plastiku, uwięzionymi w gniazdach na terenie całego naszego kraju. Opowiedziałam mu wtedy, historię prawdziwego bociana , która się podobno zdarzyła zeszłego roku. Bocian ów, przyfrunął wiosną z Egiptu, założyć rodzinę w Polsce i śmiertelnie zakochał się w jednej z tych plastikowych przyklejonych piękności. Cierpiał, zalecał się, marnował czas, nic nie rozumiejąc. Zatracił się zupełnie, stracił widoki na potomstwo i do tego stopnia popadł w depresje że oszalał i trzeba go było leczyć. Niestety nie znałam jego dalszych losów . Producent wzruszył się, zasmucił i chciał od razu robić z tego film, ale mu wytłumaczyłam że film z tego byłby nudny, bo tak naprawdę nie rozumiemy bocianów, i nikogo takie sentymentalne kawałki nie obchodzą, i wtedy on opowiedział mi taka historię ;
Kupił kilka lat temu , na terenach byłego NRD , wielkie gospodarstwo rolne, przeprowadził się tam z rodziną, żoną , dwojgiem dzieci w wieku szkolnym , i postanowili żyć blisko natury. / Chęć coraz częściej spotykana wśród moich niemieckich przyjaciół, głównie producentów i głównie tych, którym „dobrze idzie”, tym mniej szczęśliwym ,w interesach ,jakoś rzadziej przychodzi to do głowy/. Decyzję o kupnie tego właśnie a nie innego domu przyspieszył fakt że na dachu zabudowań gospodarskich pyszniło się cudowne bocianie gniazdo, w czym upatrywali zapowiedź swojego szczęścia. Remontowali więc dom, zakładali ogród i sad ,przyjaźniąc się na odległość, z bociania rodziną . Roku tego były tak obfite deszcze, że i remont i prace ogrodnicze szły, jak po grudzie a dodatkowo w przedziwny sposób ,utopiły się w gnieździe, dwa ledwo narodzone bocianiątka . Następnego roku po mroźnej zimie, podczas której mój producent rzadko bywał w domu, z powodu pracy, a żona,/ wybitny scenograf/ wiodła życie samotnej gospodyni domowej z dwojgiem dzieci, znów przyszła wiosna i znów przyleciały, witane krzykami radości, bociany. Tuż po urodzeniu się nowych bocianiątek jedno z nich zostało brutalnie wyrzucone przez rodziców z gniazda. Nie wiadomo dlaczego. Czy dlatego że było słabsze od dwojga rodzeństwa, czy dlatego że było ich za dużo do wykarmienia ? Nie wiadomo. W każdym razie wszystkie próby ,włożenia go z powrotem do gniazda kończyły się tym samym . Albo ponownym wyrzuceniem , albo matka chciała go w okrutny sposób zabić. Ledwo go ocalono i rodzina mojego producenta musiała go przygarnąć . Podglądając rodzinę bocianią z dachu, wyłazili ze skóry, żeby ich biedny, sierotka, miał tak samo jak bracia, a nawet lepiej. Dzieci producenta całymi dniami łapały tłuste żaby, żona producenta siekała je na małe kawałki , zasłaniając oczy, producent zwoził od okolicznych rybaków najsmaczniejsze świeże rybki a jego samochód od tego tak śmierdział że wstyd było potem zaprosić doń aktora czy reżysera . Zbudowali Martinowi, bo tak go nawali , piękniejsze gniazdo, niż mieli ci na górze, umieścili je na wysokości metra, na specjalnym podwyższeniu, wszystko żeby był szczęśliwy. Bocian rósł, mężniał, piękniał, na matkę i ojca, na górze ,nie zwracał uwagi, a za rodziną producenta chodził dostojnie całymi dniami. Robili długie spacery po polach , zaczął sam szukać sobie pokarmu, nie było problemu, byli szczęśliwi. Aż do momentu ,kiedy okazało się, że jego bracia z gniazda na górze, już umieją fruwać, a jemu w ogóle nie przychodziło to do głowy. Rodzina producenta zaczęła go więc uczyć. Najpierw biegali we czwórkę po łąkach, szybko jak najszybciej, myśląc że on w odruchu, nie nadążając rozwinie skrzydła. Nic, stawał zdumiony, nie rozumiejąc dlaczego od niego uciekają. Żonie producenta robiło się go żal i wycofała się z lekcji. Producent z dziećmi zaczęli jeździć na rowerach . Nic. Stawał smutny i po chwili człapał samotnie w stronę domu. Po jakimś czasie jednak ,zaczął fruwać, bardzo się przy tym męcząc, nisko , na wysokości ich głów. Nie przychodziło mu zupełnie do głowy wzbić się wyżej. Odprowadzał w ten sposób dzieci do autobusu szkolnego, fruwał sobie wkoło domu i wszyscy musieli bardzo uważać wychodząc zza rogu domu, żeby się z nim nie zderzyć. Obserwował z ziemi inne ptaki szybujące wysoko, ale jemu to nic nie mówiło. Producent zrozpaczony postanowił wnieść go na dach domu i z stamtąd zepchnąć. Szamocząc się z przerażonym bocianem spadł, złamał nogę , a Martin spokojnie ,po zepchnięciu, natychmiast poszybował do swojego, nisko stojącego gniazda. Tak to trwało całe lato. Producent w gipsie. Żona zadowolona że mąż w domu. Dzieci szczęśliwe bawiły się z Martinem. Nadeszła jesień. Towarzystwo bocianie z góry, szykowała się do odlotu, Martin patrzył na nich, zupełnie bez zainteresowania. Pewnego dnia bociany odleciały a ten, dalej spokojnie, przechadzał się po łąkach. Rodzina producenta zaczęła snuć plany zimowania z niekochanym przez swoich ,sierotą, aż nagle pewnego dnia zjawiła się na łąkach, obca czapla. Martin spędził z nią cały dzień, w ogóle nie zaglądając do domu. Potem całe popołudnie rodzina obserwowała jak ich ,biedna sierota, po raz pierwszy w życiu, naśladując czaplę, szybuje pod niebem . Na radosne okrzyki i nawoływania nagle nie reagował , jakby się ich wstydził ,a pod wieczór, nie oglądając się nawet i nie żegnając ,odfrunął, na zawsze.
Jak to nigdy nie wiadomo kto może ofiarować szczęście,- kończył smutny producent. – Czekamy na niego już drugi rok. Gniazdo wynieśliśmy na dach. Tamci drudzy przylatują a on nigdy. Żona twierdzi że to dlatego, że był odrzucony w dzieciństwie i został mu uraz.- Nie możemy tam mieszkać , ja mam za dużo pracy, żona ciągle jest sama, poziom szkoły do której chodzą dzieci jest niski. Powinniśmy się wyprowadzić ale, czekamy na Martina.
O tym nakręć film,- powiedziałam. Spojrzał na mnie smutno. – Coś ty, to dopiero byłoby nudne, co to kogo obchodzi, drobiazgi, mazgajstwo i sentymenty…..
PS: Dziś przeczytałam artykuł o dzieciobójczyniach, jak i dlaczego mordują i zakatowują swoje dzieci. Po raz pierwszy w życiu mój organizm zareagował w taki sposób, długo wymiotowałam nie mogąc ustać na nogach ze słabości. Czy ja jestem przewrażliwiona ? Czy moja reakcja jest normalna ? W każdym razie to była reakcja jak z filmu . Nie chciałabym w takim filmie zagrać. Potem przypomniała mi się historia o bocianach . Dlatego się nią z Wami podzieliłam . Pozdrawiam.
piątek 12 lutego 1999