Matyldy i Honoraty - wszystkiego dobrego
W niedzielę 5 stycznia 2014 roku o godzinie 19:00 odbyło się w Teatrze Starym w Krakowie, ostatnie podobno przedstawienie CHŁOPCÓW Grochowiaka, w każdym razie ostatnie w dotychczasowej obsadzie, i tym samym ostatni raz na scenie tego teatru stanęli Anna Polony i Jerzy Trela, a być może ktoś jeszcze z obsady tego spektaklu. Publiczność dopisała, pożegnała i podziękowała ukochanym i szanowanym artystom owacjami, ponad dziesięciominutowymi brawami na stojąco, kwiatami rzucanymi na scenę. Nie zjawił się natomiast nikt z ramienia teatru, nikt ich nie pożegnał, nie podziękował, nie dał złamanego kwiatu. Panie dyrektorze Teatru Starego, nie dorósł Pan do bycia spadkobiercą wielkiej tradycji tego teatru i aby być jego dyrektorem. I to jest ocena pozaartystyczna żeby była jasność. Mój Boże!
Anna Polony: http://www.e-teatr.pl/pl/osoby/750.html
Jerzy Trela: http://www.e-teatr.pl/pl/osoby/870.html
Weroniki i Juliana - wszystkiego dobrego
I znów dni podobne do siebie choć każdy inny. Po świętach, nowych rokach, ostatnich premierach, trudno się było na nowo odnaleźć. Ale powoli hamujemy, łagodnie, już jest jak przedtem tylko cyferka roku się zmieniła.
Wczoraj przyszło tłumaczenie dokładne scenariusza do Filmu MIŁOŚĆ BLONDYNKI. No, są niespodzianki w stosunku do adaptacji i teatralnej i ostatecznej wersji filmu. Zaczyna się miła praca. W życiu się nie nasłuchałam tak orkiestr dętych jak przez ostatnie święta.
Wczoraj spędziłam miły dzień z Danutą Wałęsową , duży wywiad i sesja. Było tak miło. Jak zwykle z Nią zabawnie, bezpośrednio, sympatycznie z uśmiechem dla wszystkich dookoła i przymrużeniem oka miedzy dziennikarka i nami dwiema. Wieczorem grałam DANUTĘ W. kiedy on leciała samolotem do Gdańska i było mi znów trochę „dziwnie” kiedy opowiadam w Jej imieniu to życie, a jednocześnie prywatnie się z Nią „najestem”. Bardzo Ją lubię i Jej dystans do wszystkiego, prostotę i bezpośredniość a jednocześnie …zawodowstwo w kontaktach z prasą, ani słowa, uśmiechu ani westchnienia więcej niż trzeba. Dziennikarka wciąż pytała czy wierzymy w miłość a my patrzyłyśmy po sobie zdziwione i odpowiadałyśmy – tak, tak, tak, co to by było gdybyśmy nie wierzyły? Śmiałyśmy się same z siebie, mówiłyśmy sobie nawzajem same komplementy i miłe rzeczy i odmówiłyśmy założenia szpilek do zdjęć.
Przede mną podróże po Polsce z teatrem na nowo, tu na miejscu grają inni , bo powodzenie maja szalone a ja się minimalnie oddalę, do teatru wkracza Jurek Stuhr z próbami i nowa premiera z graniem OMDLEŃ bo jest na miejscu i KONTRABASISTY , teatr jest Jego. Ja w drugim tygodniu lutego zaczynam nowe próby w Och-Teatrze i się skończy „fruwanie”.
Dwa dni temu moja rehabilitantka, przyszła z pismem Zwierciadło, ze wspaniałą okładką ze zdjęciem mojej córki. Zachwycona zadzwoniłam do Marysi natychmiast z wielkimi gratulacjami
– Marysia! Gratuluję Ci okładki! Wspaniałe zdjęcie, proste, naturalne piękne.
– Mamo …ale ja nie roniłam okładki do Zwierciadła …zaraz… jest tam wywiad i zdjęcia w środku?
– Tak, ale nie czytałam , gratuluje Ci raz jeszcze.
– Mamo…ja robiłam przed świętami okładkę i wywiad z okazji 4 urodzin Och-Teatru do innego pisma i nie autoryzowałam tego jeszcze… oj…poczekaj…..
– Marysia ! Nie ważne, zdjęcie jest tak świetne że wszystko rekompensuje, może autoryzowałaś tylko nie pamiętasz, a zresztą, szefową Zwierciadłom jest Kasia Montgomery, on nie robi takich rzeczy…na pewno wszystko jest dobrze, gratuluję.
– Mamo…bardzo ci dziękuję ale…
– Natychmiast idź do kiosku i sobie to kup, będziesz zadowolona.
Marysia zadzwoniła do Arka Janiczka z którym się przyjaźni i z którym mieli się spotkać za chwilę w jakieś sprawie…
– Janik kup po drodze Zwierciadło, jak będziesz do mnie jechał, bo podobno jest okładka i wywiad ze mną …
Arek na którego wszyscy pieszczotliwie od lat mówią Janik i którego uwielbiamy, jego z cicha pęk poczucie humoru, przyjechał bardzo spóźniony ze Zwierciadłem na którego okładce widniało zdjęcie Ewy Kasprzyk…
– Szukałem, jeździłem, nie ma Ciebie, są tylko takie Zwierciadła Marysiu…
– No ale o co chodzi z ta mamą ? Mama mówiła…
– Wiesz…może mama pomyliła cię z Ewą Kasprzyk, nie znasz swojej mamy? Za szybko spojrzała…
Wzruszyli ramionami i zajęli się swoimi sprawami. W międzyczasie ja też nie znalazłam nigdzie w mieście tego Zwierciadła. Zadzwoniłam z kolei do mojej mamy..
– Mamo idź poszukaj w Milanówku Zwierciadła z Marysią na okładce. W Warszawie nie ma..
– Oj Krysiu, to myślisz że będzie najpierw w Milanówku? Chyba najpierw rozwożą po Warszawie?
Weszłam do Internetu. Znalazłam!
– Marysia! Bardzo Cię przepraszam, ale to było Zwierciadło z 2008 albo 2011 roku. Nie mniej zdjęcie ładne! Nic się nie zmieniło.
– Nie ma sprawy mamo, wszystko jest ok, uspokoiłam się .
– No to całuję.
– No to pa.
To się zdarzyło dwa dni temu. Śmieją się ze mnie do dziś.
Dobrego dnia dla Państwa. Miłość matczyna jest ponad czasem. Dziś gram ZMIERZCH DŁUGIEGO DNIA i muszę sobie przypomnieć w ciągu dnia o co chodzi, próba, próba, spotkania na próżne tematy i spektakl…
Izydora i Makarego - wszystkiego dobrego
No i jest rok 2014. Zadania założone na rok poprzedni wykonane! Nawet z nawiązką. Chyba było nieźle. Plany na ten rok z krzesełkiem czyli czwórką rozległe. Mam nadzieję że będziemy się bawić, śmiać, płakać, wzruszać, wkurzać, mieć nadzieje, rozczarowania i zaskoczenia, no i będziemy bosko zmęczeni! Zmęczeni jak psy, ale szczęśliwi. Dopóki wiele rzeczy bawi i interesuje, ambicjonuje i denerwuje, dopóki się chce chcieć, jest dobrze.
w roku 2013 dulczyliśmy do naszego repertuaru kilka nowych spektakli
ZEMSTA
BABA CHANEL
MAYDAY 2
CZERWONY KAPTUREK
PIERWSZA DAMA
ROMANCA
ALICJA ALICJA
KONSTELACJE
KALINA
CHODŹ ZE MNĄ DO ŁÓŻKA
PRZEDSTAWIENIE ŚWIĄTECZNE
DEPRESJA KOMIKA
W tym też 2013 urodziło się w Fundacji nowych dwoje dzieci i to jest miłe. Zyskaliśmy wielu nowych przyjaciół, pracowników a przede wszystkim wile nowych doświadczeń. Zdarzyły nam się małe wpadki ale spektakle odwołaliśmy tylko dwa i to z powodów od nas absolutnie niezależnych. Sprzedajemy sie jak na trudny czas dla teatru, początek roku, bardzo dobrze. Wszystko płynie…
Łączę zdjęcia z ostatniej grudniowej premiery, Depresji komika, udanej premiery i tyle…pracujemy dalej. I jeszcze raz na ten rok śmiechu, śmiechu, śmiechu i zabawy, radości i miłych chwil.
Sylwestra i Sebastiana - wszystkiego dobrego
Sylwester 2013/2014. Zapamiętaj ten dzień, bowiem może to być początek wieczności, jak napisał Dante.
Kosmy i Damiana - wszystkiego dobrego
Święta , święta i po świętach – jak podobno odpowiedziała Dorota Segda słynnym protestującym w Teatrze Starym. Wołali do Niej podobno -Ty taka święta! ( po św. Faustynie), na co podobno Dorota, miała ująć to tym prostym zdaniem, czym rozładowała sytuację i rozśmieszyła i protestujących i kolegów.
Ja porządkuję, wyrzucam, segreguję, wywalam. Postanowiłam zrobić porządek z zalewającymi mnie papierami, drobiazgami, pamiątkami, przedmiotami. Wyrzucam bez litości, wynoszę całe wielkie kartony do spalenia i palę. Oczywiście podróżuję w czasie jednocześnie z tymi panierami, zeszytami, notatkami, scenariuszami. Czytam, wspominam, wzruszam się i…bez litości niszczę. Dziesięć wersji scenariusza filmu „Pestka”, dwadzieścia wersji „Tataraku” , rysunki dzieci z głębokiego dzieciństwa, dzieciństwa i młodości, stosy metalowych samochodzików bez jednego lub dwóch kółek, pudełka z muszelkami, kamykami, plątaniny kabli do różnych urządzeń, zeszyty, mapy, mapy, mapy, nieaktualne mapy, te królują…nie będę dalej wyliczać , jestem dziś lżejsza o 15 kartonów wyniesionych do ognia.
Wśród życzeń, zastanowiły mnie powtarzające się najczęściej te aby otaczali mnie tylko przyjaciele i ludzie życzliwi. Czyżby tylu nieżyczliwych i wrogów, a ja nic o tym nie wiem? Czyżby Ci składający życzenia wiedzieli coś więcej niż ja? Zastanawiające.
Siedzę nad adaptacją „Miłości blondynki” i zastanawiam się nad skromnością języka w oryginale i powtarzalnością słów i sformułowań. Pewnie dialogi w filmie były w jakiejś części improwizowane. W tym cały czar i styl zdaje się i nie należy tego broń Boże wzbogacać.
– Dlaczego powiedziałeś że jestem kanciasta?
– Bo jesteś
– Ale dlaczego? Co to znaczy kanciasta?
– No że jesteś kanciasta.
– Ale co to znaczy kanciasta?
– No… są kobiety okrągłe, jak gitara , a ty jesteś kanciasta .
– A czy to źle?
– Nie.
Ale co to znaczy kanciasta?
– Bo jakby cię Picasso narysował.
– A kto to jest?
– Malarz.
– A kochasz mnie?
– Tak.
– Nawet jak jestem kanciasta?
Dostałam dużo książek i filmów pod choinkę. Czytam więc cztery książki na raz, jak zwykle zresztą ale mi się mylą. Starzeję się. Dawnej mi się nie myliły.
W Teatrze Polonia trwają próby, dziś pierwsza próba generalna z publicznością . „ Depresja komika”. Premiera w poniedziałek. Ja już widziałam, przed świętami, ciekawa jestem jak będą reagowali ludzie. Spektakl można nazwać muzycznym. Rutkowski-Walczak-Woronowicz. Trzy piekielne talenty.
Czekamy na Nowy Rok. 2014. Rok z krzesełkiem do odpoczęcia w postaci cyfry cztery. Mm uczucie ze będzie to rok relaksowy. Ja w każdym razie jak widzę cyfrę cztery nudzę się i pozwalam sobie się zagapić. A Internet co na to? – Symbolizuje ziemię, pracę, materię, podstawę, ukrzyżowanie, dysharmonię, napięcie, zmianę, destrukcję. Odnosi się do najprostszej bryły, stąd jest liczbą stałości i materii, konstrukcji rzeczy, bryłą ograniczoną czterema głównymi punktami. Oznacza stabilność, monotonię, nudę, posępność, niepowodzenia, nierozgarnięcie, mozolenie się, harówę, napady gniewu, melancholię. Reprezentuje silną i praktyczną naturę, całość, cztery pory roku, cztery żywioły. Nadaje nowy wymiar znanym, podstawowym elementom. Liczba ta jest testem dla ludzkiej zdolności radzenia sobie z napięciami. Niczego nie daje od siebie, wymaga stałej czujności i pracy.
Dobrego wieczoru..
Zdjęcia z próby ” Depresja komika” pani Kataryna Chmura-Cegiełkowska. Na końcu moje telefonem z próby.
Zenona i Honoraty - wszystkiego dobrego
Drodzy Państwo, składam najserdeczniejsze życzenia świąteczne wszystkiego dobrego na ten czas narodzin NOWEGO. Oby się odrodziło dobre, miłe, potrzebne i zostało przy Was.
Mam potrzebę „obdarowywania”. Wysyłam wiec tak drobiazg – mój dzwonek do telefonu. Nagrałam to tego roku latem na plaży we Włoszech i towarzyszy mi od tego czasu jako dzwonek w moim telefonie. Ten pan krzyczy to od lat co najmniej pięciu, na naszej włoskiej plaży. Tego roku poprosiłam go o nagranie mi jego okrzyków, swoistej autorskiej kompozycji , i przerobiłam to na dzwonek. Każdy dzwoniący do mnie od tego momentu przypomina mi miły czas , słońce i wakacje, może i Państwu będzie z tym miło. Pan nagrywając wypytał mnie o wszystko, był szczęśliwy i bardzo chętny do wielu wersji, zachwycony że będę go słuchać w Polsce zimą, złożył tysiące dobrych życzeń i pozdrowień dla Polski i Polaków przy okazji. Tak dobrej energii i takiego jak On ma uśmiechu, długo szukać. Także ….w prezencie Jego energia.
Coco bello – dzwonek dla Państwa
Dobrych przygotowań do Świąt. Nie pijcie i uważajcie na drogach. Pocałujcie ojców i matki, przytulcie dzieci, odezwijcie się do przyjaciół, do tych zapomnianych także, nie odzywajcie się do tych którzy Wam zrobili przykrości, nie byli lojalni lub Was oszukali, bo jakaś kara i porządek musi być.
Tomasza i Tomisława - wszystkiego dobrego
Dziękuję za wczorajszą atmosferę podczas koncertu w Gdańsku. Raz jeszcze najlepsze życzenia świąteczne. Dziś gram ostatni spektakl w tym roku z trójką. Zaczyna się za chwilę rok z czwórką. Czwórka jest jak wygodne krzesełko zachęcające do odpoczynku i spokojnego sobie bycia. Tego życzę Wszystkim Państwu. Takiego roku na miłym wygodnym krzesełku. Sukcesów osiągnietych z krzesełka. Pozdrawiam.
Bogumiła i Dominika - wszystkiego dobrego
Dziękuję Państwu za wszystkie życzenia urodzinowe, bukiety w realu i wirtualne. Bardzo, bardzo dziękuję.
Dziś śpiewam koncert w Filharmonii w Gdańsku, jutro jeszcze ostatnia DANUTA W. w tym roku i …..święta….na scenę wyjdę dopiero 3 stycznia 2014 roku.
Alfreda i Izydora - wszystkiego dobrego
Wczorajszy lakoniczny wpis na FB zdobył w momencie 25 tysięcy czytelników. Zdumiało mnie to. Jednak tak duża liczba ludzi natychmiast zareagowała, pojawiły się od razu komentarze. Jednak to wciąż tak żywe, boli, jest ważne. Wielu ludziom zmieniła życie ta data. Wielu rodzinom. Odzywają się teraz ze świata. Tęsknią. Ciągle to ich Polska. Po 30 latach, wciąż. Tu na miejscu wielu rozczarowanych, nie maja czasu czekać, jak piszą, i nie o taką Polskę im chodziło. A o jaką? Ciekawe.
Dziś 13 grudnia. Czarna data. Zaświećmy lampki w oknach wieczorem. Dla pamięci, dla tych którzy wtedy oddali życie żebyśmy dziś mieli naszą Polskę. Kłótnie w Niej, awantury, ale demokracja wymaga dojrzałości, a na nią chyba musimy jeszcze poczekać.
Adelajdy i Aleksandra - wszystkiego dobrego
Pierwsza próba generalna PRZEDSTAWIENIA ŚWIĄTECZNEGO za nami. Jeszcze dekoracja nie jest skończona, jeszcze dużo błędów, w rytmach, w początkach scen, wiele rzeczy nieprecyzyjnych, trochę dziś na próbie przed 2 generalną będzie jeszcze zmian, ale publiczność wydaje się zadowolona i wychodzili „na oko” szczęśliwi. Kończy się sentymentalnie. I tak ma być.
W mediach , w wywiadach, zmuszają mnie wciąż do tłumaczenia się dlaczego robię farsę, jakbym kogoś zabiła a co najmniej krzywdziła. Co to za paranoja!!! Od kilku lat tłumaczę się z tego że dużo pracuję, że jestem aktywna, że…. że… Dziennikarze bez przerwy zadają mi negatywnie sformułowane pytania w stylu – czy pani umie wypoczywać? Czy nie powinna pani zwolnić? Dlaczego zajmuje się pani farsami? Podobno ma pani kłopoty ze snem? Czy nie ma pani dosyć? Co będzie dalej? Skąd w pani tyle energii i czy uważa pani ze to jest normalne? Co panią gna? Co będzie dalej, nie martwi się pani? Czy pani nie żałuje? Czy zrobiłaby to pani drugi raz (fundacja, teatry)? Jak wyobraża sobie pani siebie za kilka lat? Jak pani myśl, na jak długo starczy pani sił? Czy nie uważa pani ze pani coś traci? Mam wrażenie że jest pani samotna w środowisku, jak pani to znosi? Czy musi pani poświęcać swoje prywatne ambicje zawodowe dla tej pracy? A ja, w wirze życia, potargana z rozmazanymi oczami i bez ust jak mówiła pani pani Zofia Łapicka, mama Zuzi, kiedy nie miałyśmy szminki na ustach), skonsternowana i zdziwiona tą „troską”, nie wiem co odpowiadać.
No nic, przepraszam że tyle o sobie.
Jest dobrze.
Będzie dobrze.
Nie martwcie się dzieci (ci, którzy ze mną pracują)
Kończymy kolejny 8. rok. Przed nami następny. Przyszykowałam wiele atrakcji. Nie będzie łatwo, ale będzie ciekawie.
W Sylwestra złożę z Wami najlepsze życzenia naszej publiczności. Przywitamy Nowy Rok razem.
Marcina i Ambrożego - wszystkiego dobrego
Wczoraj w nocy w Milanówku prawie koniec świata. Prąd wyłączony, błyskawice, pioruny, stare drzewa trzeszczą, drżą, od korzeni. Psy przerażone pod meblami, łózkami, koty dwa zbite w jednego, pod kołdrą. W nocy spotykamy się w kuchni, przerażeni. Wracamy do łóżek z niepokojem. Rano spotykam nasza panią Basię, stoi na środku kuchni w szalu, nieruchoma, nieobecna, zapatrzona w dal. Nagle patrzy na minie .
– Smutno mi Boże! – kto to napisał pani Krysiu? Krasiński czy Kraszewski?
– Słowacki, pani Basiu. To hymn. On to pisał podczas podróży, z dala od domu. Dlatego czuje Pani to samo.
– Oj ta ja dziś ugotuję zupę jak hymn. ..
Smutno mi, Boże! – Dla mnie na zachodzie
Rozlałeś tęczę blasków promienistą;
Przede mną gasisz w lazurowej wodzie
Gwiazdę ognistą…
Choć mi tak niebo ty złocisz i morze,
Smutno mi, Boże!
Jak puste kłosy, z podniesioną głową
Stoję rozkoszy próżen i dosytu…
Dla obcych ludzi mam twarz jednakową,
Ciszę błękitu.
Ale przed tobą głąb serca otworzę,
Smutno mi, Boże!
Jako na matki odejście się żali
Mała dziecina, tak ja płaczu bliski,
Patrząc na słońce, co mi rzuca z fali
Ostatnie błyski…
Choć wiem, że jutro błyśnie nowe zorze,
Smutno mi, Boże!
Dzisiaj, na wielkim morzu obłąkany,
Sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem,
Widziałem lotne w powietrzu bociany
Długim szeregiem.
Żem je znał kiedyś na polskim ugorze,
Smutno mi, Boże!
Żem często dumał nad mogiłą ludzi,
Żem prawie nie znał rodzinnego domu,
Żem był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi
Przy blaskach gromu,
Że nie wiem, gdzie się w mogiłę położę,
Smutno mi, Boże!
Ty będziesz widział moje białe kości
W straż nie oddane kolumnowym czołom;
Alem jest jako człowiek, co zazdrości
Mogił popiołom…
Więc że mieć będę niespokojne łoże,
Smutno mi, Boże!
Kazano w kraju niewinnej dziecinie
Modlić się za mnie co dzień… a ja przecie
Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie,
Płynąc po świecie…
Więc, że modlitwa dziecka nic nie może,
Smutno mi, Boże!
Na tęczę blasków, którą tak ogromnie
Anieli twoi w siebie rozpostarli,
Nowi gdzieś ludzie w sto lat będą po mnie
Patrzący – marli.
Nim się przed moją nicością ukorzę,
Smutno mi, Boże!
Pisałem o zachodzie słońca, na
morzu przed Aleksandrią.
Pauliny i Balbiny - wszystkiego dobrego
No i po pierwszej premierze grudniowej. Jeszcze dwie premiery, w tym miesiącu, przed nami.
CHODŹ ZE MNĄ DO ŁÓŻKA na scenie. Sonia Bohosiewicz zmęczona, ale szczęśliwa. Reżyser Adam Sajnuk odetchnął i uśmiechnął się nareszcie. Oboje docenieni. Autor, pan Żak dziś zwierzał mi się tuż przed premierą, że – pierwszą rzecz napisał i od razu trafiła tak dobrze…. Teraz już tylko zapraszamy, zapraszamy serdecznie.
14 grudnia kolejna premiera, tym razem w Ochu, PRZESTAWIENIE ŚWIĄTECZNE, zaczynamy próbować całościami, dziś były próby śniegu, oglądaliśmy maszyny śniegowe teatralne ze śniegiem suchym i mokrym, strzępiastym i kwadracikowym, plastikowym i papierowym. Wszystkie z atestami jako niepalne. Ja zasłuchana w repertuarze muzycznym, świątecznym, na okrągło. Doszłam do tego, że kiedy słyszę kolejne wykonanie White Christmas słabnę. U aktorów zaczyna się powoli nerwica, choć jeszcze bez histerii, na histerię oczekujemy… Marcin Perchuć cały czas na scenie, zakręcony, próbuje w garniturze, koszuli, krawacie choć jeszcze potargany, Cezary Żak też już w pełnym kostiumie, z sygnetem na palcu i w czerwonych butach, Wierzbicki Maciej, który co chwila ma wchodzić w innym kostiumie, stara się sobie jakoś z tym poradzić i ćwiczy lęk wysokości, najmłodszy Otar Saralidze ma nudności i skacze po meblach, Grzesio Warchoł uczy się panować nad wózkiem inwalidzkim i syfonem, Piotr Machalica wylicza kroki i szklaneczki teatralnej whisky, Adam Krawczuk, ma problemy z chodzeniem bo został kopnięty w…, panie …raz przytomne, raz nieprzytomne, dosłownie i w przenośni….to jest jazda! Szpital św. Andrzeja naprawdę istnieje w Londynie. Ciekawe czy mają taką adrenalinę tam w środku, jak my tutaj, udając ten szpital.
DEPRESJA KOMIKA szykowana na 30 grudnia. Panowie Rutkowski, Woronowicz i Walczak mają próby tajne. Coś się namawiają, kombinują, na razie po kątach. Mnie zdenerwowaną, co ma z tego w rezultacie wyniknąć, uspokajają. – Sprzedajemy bilety! – dziś przypominałam im zdenerwowana. – Panowie, my na to już sprzedajemy bilety! Na to dziś Adaś Woronowicz: – Pani Krysiu, ( nie chce do mnie mówić po imieniu, mimo że go namawiam od dziesięciu lat), bez nerwów, przecież my jesteśmy odpowiedzialnymi artystami, krzywdy pani nie zrobimy, premiera będzie w terminie, a jaka? Okaże się, ale bez nerwów. Jesteśmy dorośli. Spokojnie.
A to wszystko kiedy ….Ukraina na zakręcie. Moi przyjaciele z Ukrainy płaczą nad ojczyzną i cierpią, że drzwi do Europy zatrzaskują się ich zdaniem, z hukiem. Śmierć nadziei – mówią. Zbierają pieniądze, na pomoc. W Polsce, jak zwykle, panowie politycy, starają się upiec przy tym jakąś pieczeń.
No nic, na razie zajmujmy się naszymi małymi teatrzykami. Uczciwie, starannie, z oddaniem, skoro nie możemy zbawić świata ani mu pomóc bardziej sensownie. A propos, obserwuję stronę internetową, twitter i działania Teatru Ochoty połączonego ze Studiem Teatralnym Koło. I jestem pod wrażeniem. Pozdrawiamy Państwa serdecznie.
Wszystkiego dobrego.
Grzegorza i Zdzisława - wszystkiego dobrego
Próby trwają. Trudne to jak diabli! Cooney logiczny do bólu, pomylić się nie można. Źle trafiony charakter, sytuacja, drobiazg, nie działa całość. Rytmy, rytmy, mówienia, reagowania, chodzenia. Piekło przyjemności. Do pierwszej próby generalnej siedem prób.
Szpital św.Andrzeja i panie Górska, Żak, Perchuć, Stachura, Przerazińska, panowie Machalica, Warchoł, Żak, Perchuć, Wierzbicki, Krawczuk, Saralidze w akcji i White Christmas w wielu wersjach….kto jest ojcem, czy jest jedna przełożona w szpitali czy więcej i słabości ludzkie, śmieszności ludzkie, leki i zobowiązania…
W teatrach wieczorami gramy jak zwykle.
Zdjęcia z próby robiła Alicja.
Konrada i Sylwestra - wszystkiego dobrego
Idą Święta, zbliża się Nowy Rok, skrzynka maliowa pełna próśb o fanty na aukcje charytatywne, zaproszeń, pozdrowień, życzeń, ofert kartek pocztowych zrobionych przez fundacje opiekujące się ludźmi biednymi, niepełnosprawnymi, listów od agencji reklamowych, stowarzyszeń, biur, ministerstw, instytutów, urzędów, firm i czego jeszcze chcecie. Wszystkie, nawet najbardziej profesjonalne instytucje, zamieszczają listę adresatów nie ukrywając jej i każdy z adresatów, a czasem jest ich ponad stu, dostaje dostęp do adresów e-mailowych pozostałych. Katastrofa. Cienia profesjonalizmu, refleksji, przyzwoitości. I ja jestem wśród tych setek osób, do których niespodziewanie zyskuję dostęp, są też ludzie ze wszystkich środowisk, ludzie znani, osoby na odpowiedzialnych stanowiskach, chronieni skądinąd przed intruzami, ludzie rozmaici, od hierarchów kościelnych po premiera kraju, przez ministrów, aktorów, dziennikarzy, naukowców, lekarzy, celebrytów, po kolegów króliczka nadawcy i jego dalszych i bliższych znajomych. Ludzie! Opamiętajcie się! Przecież wystarczy każdy z e-maili wysłać wpisując swój adres e-mailowy w rubrykę – DO – do siebie, a wszystkich innych w rubrykę UDW a wszyscy szczęśliwcy dostaną wiadomość ale bez dostępu do listy innych adresatów! Ratunku! Mój adres mailowy w każdym z tych listów dostępny dla innych!? Ja nie chcę! Nie życzę sobie! Nie pozwalam! Jeśli tak, to nie chcę życzeń i zaproszeń, nie chcę propozycji, nie chcę nic. Każdy taki list, powoduje potem lawinę innych niespodziewanych wiadomości, które muszę czytać, otwierać i choćby kasować!
Opamiętajcie się, nawet te wydawałoby się najbardziej profesjonalne agencje czy biura prawne! Zróbcie szkolenie sekretarkom! Prezesi, szefowie, kierownicy, pouczcie personel!
Składam najserdeczniejsze życzenia świąteczne już teraz, także noworoczne, andrzejkowe, z okazji Dnia Mikołaja i czego chcecie. Serdeczności wysyłam i o sekundę zastanowienia proszę. Krystyna Janda z okienka UDW.
Feliksa i Anatola - wszystkiego dobrego
Pojechałam na festiwal teatralny, na miejscu dostałam gazetę na temat kultury i zdarzeń w mieście , a w niej przeczytałam,
10 POWODÓW DLA KTÓRYCH WARTO PÓJŚĆ DO KINA –
1) Żeby wyjść z domu
2) Żeby nie odkurzać/ nie sprzątać- nie mieć na to czasu
3) Żeby zadbać o bliższe relacje dzieci z dziadkami
4) Żeby przez dwie godziny nie słuchać żony/ męża
5) Żeby założyć nową sukienkę/ jeansy lub apaszkę/ buty
6) Żeby przenieść się w inny świat
7) Żeby obejrzeć film na dużym ekranie
8) Żeby mieć własne zdanie na temat filmu- móc go skrytykować lub polecić znajomym
9) Żeby przespacerować się po seansie
10) Żeby wrócić do domu i pójść spać z poczuciem mile spędzonego czasu
Zdziwiłam się. Spojrzałam na swoje życie i moje wyjścia do kina czy do teatru, do muzeum czy koncert, odczyt czy dyskusję. Czyżby to co można dziś zobaczyć w kinie, teatrze, na wystawie, miało aż tak mały wpływ na życie odbiorów. Moje życie, ja sama, moje gusty, moje człowieczeństwo, cele, marzenia, pragnienia, gust, poglądy ustaliłam właśnie dzięki książkom, filmom, obrazom , spektaklom, wydaje mi się że paradoksalnie, mniej dzięki ludziom. Kolejne wchodzące filmy, ( nie klasyka filmowa i każda inna , choć oczywiście też, klasyka, to naturalne) kolejne nowości, właśnie nakręcone filmy i spektakle, zaważyły na moim życiu bardziej nic cokolwiek innego. Aż cierpnie mi skóra na plecach i kurczy się serce, kiedy pomyślę że nie obejrzałabym kolejno filmów francuskiej nowej fali, spektakli wychodzących za mojej modrości, nie zobaczyła wystawy Hasiora czy fotografii Rytki czy Robakowskiego. Kim dziś byłabym bez Casanovy – Felliniego, Portretu rodzinnego we wnętrzu, Śmierci w Wenecji Viscontiego czy Romea i Julii Zefirellego, bez jego Zmierzchu bogów, Ludwiga. Jaja węża, Fany i Aleksandra, Milczenia czy Jesiennej sonaty Bergmana, Johna i Mary Petera Yatesa, Chinatown, Dziecka Rosemary – Polańskiego, Love story – Artura Hillera, Szalonego Piotrusia, Pogardy Godarda, Ostatniego tanga w Paryżu, Konformisty Bertolucciego, Trzech kroków w szaleństwo Felliniego, Vadiama i Malla, Piękności dnia – Bunuela, Amarcordu, Rzymu, Miasta kobiet – Felliniego, Pociągu Kawalerowicza, Matki Joanny od Aniołów, Doliny Issy – Konwickiego, Pociągów pod specjalnym nadzorem czy Miłości blondynki Formana, Zeliga, Anni Hall, Manhattanu Woody Allena, Forresta Gama Roberta Zemeckisa, Bezsenności w Seattle Nory Ephron, Dekamerona, Medei Pasoliniego, Koloru purpury, I.T .Spielberga, Mechanicznej pomarańczy Kubricka, Szeptów i krzyków, Miłości Marii Braun Fassbindera, Barw Ochronnych czy Życia rodzinnego albo Za ścianą Zanussiego, Kabaretu Boba Fosse’a, New York, New Yorku czy Julii Zinnemana, Dworca dla dwojga Riazanowa, Kaliny Czerwonej Szukszyna. Trzeciej części nocy Żuławskiego Wreszcie bez Wajdy. Wszystkiego na sprzedaż, Wesela, Ziemi obiecanej, Brzeziny, Krajobrazu po bitwie. Czarnego kota , białego kota Kusturicy, Żyć aby żyć Leloucha, Ojca Chrzestnego czy Czasu Apokalipsy Coppoli ? Wymieniam jednym tchem, bez zastanowienia. filmu które ukształtowały mnie kiedy wchodziłam w dorosłe życie. Każdego miesiąca pojawiał się film który zmieniał życie. Rola, twarz, problem, interpretacja, temat, który znacząco zmieniał mój azymut.
Celowo nie wymieniam nic dalej, ani teatrów, spektakli teatralnych, książek, malarzy, fotografów. A do tego jeszcze aktorów, aktorów, aktorów… operatorów, scenografów, zdjęcia, wnętrza, kostiumy, światło. Prowadzenie kamery.
Moi Drodzy, napiszcie swoje dziesięć punktów dlaczego warto wyjść z domu wieczorem. Do teatru, kina, na wystawę…. Bo mnie po prostu „szlag” trafi jak zostaniemy przy tym …”żeby nie odkurzać”.
Dobrego dnia. Dziś nie gram , chyba pójdę do kina na jakieś arcydzieło, żeby zmienić życie.
Grzegorza i Salomei - wszystkiego dobrego
Po ostatniej aferze w Teatrze Starym, przeglądałam komentarze internetowe artykułów, ktore się ukazały na ten temat. Najbardziej spodobał mi się wpis-W ŻYCIU NIE BYŁEM W TEATRZE I W ŻYCIU TAM NIE PÓJDĘ.
Rozmawiają dwie panie:
-Wiesz, nie cierpię Pavarottiego
– A co jego słyszałaś?
– Nic, ale mąż mi zanucił.
( to jest żart)
Dobrego dnia życzę. Ja do Lubina z DANUTĄ a tu w Warszawie oba teatry w pełnej formie na wszystkich scenach. Wczorajsza premiera w Och-Cafe-Tearze udana.
Alberta i Leopolda - wszystkiego dobrego
15 listopada 1966 – zrekonstruowana przez Piotra Kartawika rasa ogar polski została zarejestrowana w Międzynarodowej Federacji Kynologicznej i tego samego dnia otworzono drugi kanał telewizji hiszpańskiej. Czy to nie piękny dzień?!
W Och-Teatrze CZAS NAS UCZY POGODY i w Och-Cafe III próba generalna z publicznością nowego przedstawienia, którego jutro premiera – ALICJA plus ALICJA, w Teatrze Polonia DANUTA W. Czy to nie piękny dzień?!
Dobrego dnia.
Zdjęcia Marta Więcławska. Przygotowania do pierwszej próby generalnej.
Andrzeja i Ludomira - wszystkiego dobrego
Czy na pewno wiecie co to za święto 11 listopada? Pytałam wczoraj dookoła , sprawdzając , odpowiedzi nie były łatwe.
( Wikipedia) Narodowe Święto Niepodległości – polskie święto, obchodzone co roku 11 listopada, dla upamiętnienia rocznicy odzyskania przez Naród Polski niepodległego bytu państwowego w 1918 roku po 123 latach od rozbiorów dokonanych przez Rosję, Prusy i Austrię. Ustanowione w ostatnich latach II RP, przywrócone w roku 1989.
Pozdrawiam w wolnej Polsce.
Audiobook SZARA GODZINA Zofii Kucówny, wspaniały, wprowadził mnie przez cztery dni słuchania w spokój i smutek jednocześnie.
Relacje i zdjęcia z Filipin po przejściu tajfunu zabijają.
Jutro rocznica śmierci mojego ojca.
My jutro z WEEKENDEM z R. w Gdyni w Teatrze Muzycznym.
Dziś na naszych scenach cztery spektakle.
Byłam w Muzeum Plakatu w Wilanowie. Lubię tu przychodzić i bywam co jakiś czas, kiedy są nowości. Plakat wiadomo, w każdym teatrze udręka i ekstaza, a pogodzenie sprzedawalności tego co plakat ma anonsować ze sztuką plakatu to dwie udręki i żadnej ekstazy. Chciałoby się myśleć tylko o plakacie, ale tyle „interesów” trzeba pogodzić – informacje ( najczęściej za dużo), identyfikację z miejscem ( teatrem), gatunek sztuki anonsowanej, obowiązki zapisane w umowach i …..sztukę plakatu. Powinien być w zasadzie i afisz i plakat do każdej premiery, bo wiele nazwisk na plakacie to śmierć plakatu a sam tytuł i autor ( najczęściej w Polsce nie znany) to śmierć dla przedstawienia, z kolei w umowach licencyjnych z autorami , tłumaczami zastrzeżenia o konieczności umieszczania nazwisk na plakacie, czasem nawet z adnotacją jakiej proporcji czcionką, a nazwiska reżyserów, autorów muzyki, aktorów! bardzo często scenografowie „pchają się” na plakat, jak scenografowie to i kostiumolodzy, autorzy światła….. i jak to wszystko pogodzić? Ja cierpię katusze, bo po moim skąpym co prawda ale jednak wykształceniu, liceum plastycznym mam swoje zdanie i ambicje. Cierpię katusze przy każdym spektaklu i każdym plakacie. Temat rzeka, jeden z moich ulubionych i wciąż aktualnych. Próbowałam ze studentami Akademii , wydziałem plakatu i w Warszawie i w Krakowie, próbowałam z moimi sławnymi przyjaciółmi, także z zagranicy, próbowałam z tylko grafikami, ileś tam plakatów zrealizowano według mojego pomysłu. Temat otwarty….No nic. W domu półki uginają się pod książkami na ten temat. Słodki problem. Mój ulubiony zresztą.
Feliksa i Leonarda - wszystkiego dobrego
W kinie Iluzjon, dziś , spotkanie z publicznością – Wajda i Jego aktorzy. Pokaz filmu „Wszystko na sprzedaż”. Wieczór z okazji wydania albumu rewitalizowanych filmów Andrzeja Wajdy. Takiego spotkania dawno nie było. Tylu anegdot i wspomnień. Tyle wzajemnej miłości i szacunku. Miłości i szacunku, wdzięczności, podziwu, podziękowań, czułości do NIEGO, dla NIEGO, z JEGO powodu.
Zdjęcia Alicja Przerazińska.
Sławomira i Elżbiety - wszystkiego dobrego
Obserwuję osoby które dokarmiają i opiekują się zwierzętami, martwią się o koty, ścielą im budy, budki, schronienia, dbają o świeżą wodę dla ptaków, gołębi, kotów, psów. Wystawiają przed sklepy miski z wodą, talerzyki z mlekiem, odwożą znalezione psy, koty do lekarza, rozlepiają ogłoszenia, szukają dla nich domów. Nie należą do fundacji, żadnych organizacji, robią to z potrzeby serca. Na zaplecze Teatru Polonia, każdego dnia od ośmiu lat przychodzą dwie panie, opiekują się kotami mieszkającymi w drewnianej budce, pielęgnują kocięta z kolejnych miotów, myją miseczki, przynoszą jedzenie, karmią ptaki. Koło Och-Teatru, staruszka , chodząca z pomocą balkoniku, poruszająca się z największym trudem, przychodzi każdego dnia z ziarnem dla gołębi, z wodą w ciężkich butelkach, zmienia wodę, myje , czyści, z najwyższym trudem. Trudem tak wielkim , że czasem staję zaskoczona i pełna współczucia widząc ją idącą kroczek po kroczku, w deszczu, śniegu, wietrze, każdego dnia, bez względu na świat dookoła i jego kondycję. Słyszałam jak ludzie mieszkający nieopodal, narzekają – Karmi! Ile razy można mówić!? Niech nie karmi! Gołębie to szczury. Już z całej Warszawy te obesrańce tu przyfruwają!
Samotne osoby? Obowiązek, który same sobie narzuciły. Wykonują go z największym oddaniem. Jest im z tym lepiej. Trzyma je to przy życiu.
Codziennie jadąc do pracy, widywałam staruszka, karmiącego nad stawem kaczki i łabędzie. Zreflektowałam się że nie widzę go od kilku dni, może tygodni. A kaczki i łabędzie codziennie czekają przy brzegu, pewnie na niego. Zatrzymałam się, poszłam nad staw. Przyglądałam się ptakom. Starsza pani, zatrzymała się i przyglądała się mnie. – Umarł- powiedziała – umarł, a one czekają. No i co im pani powie? Nie zrozumieją.
Moja mama kupuje wiewiórkom z naszego ogrodu orzechy. – Mamo, przestań karmić ptaki i wiewiórki, jest jeszcze pełno jedzenia w ogrodzie. Poczekaj na śnieg. Poza tym wiewiórki jedzą żołędzie, pełno ich jeszcze leży. – Sama sobie jedz żołędzie- odparła.
„Kreatywni Berlina mają dość ignorancji władz miasta. W zadłużonym Berlinie jest im coraz trudniej – większość pieniędzy idzie na instytucje, nie dla niezależnych twórców. Myślą więc o alternatywnie, np. o Warszawie ()Władze Berlina planując wydatki budżetowe na lata 2014/15, niezależnym twórcom przyznały całe 2,5 procent budżetu na kulturę, 10 mln euro.” A gdzie my mamy na przykład wyjechać? Jesteśmy niezależnymi teatrami. Naprawdę i Ci z Berlina i My musimy myśleć o wędrowce pozaartystycznej? A co by było gdyby nas nie było? Nic, absolutnie, nic niestety. Czy komuś byłoby żal? Byliby inni narwańcy, utopiści, optymiści. Zostajemy więc z obywatelskiego obowiązku, my niezależni.
Dobrej nocy. Zdjęcia z prób dodam jutro, bo je zostawiłam w aparacie w teatrze.
A to aukcja na ratunek
http://allegro.pl/listing/user/listing.php?us_id=33669829