11
Kwiecień
2014
07:08

Leona i Filipa - wszystkiego dobrego

ANDULA: …a on mi opowiadał o tych zwierzętach, wiesz…że na przykład nie żyją cały czas razem, tak jak…jak ludzie, ciągle, te zwierzęta robią to tylko raz w roku, w czasie rui, wiesz…potem są znowu samotne i żyją na własną rękę, bez nikogo, nie tak jak ludzie… Tylko dzikie gęsi są podobne do ludzi, wiesz…

JARUSZKA: Tak?

ANDULA: Nooo…one żyją razem nawet 120 lat…

JARUSZKA: Naprawdę?

ANDULA: Nieźle, co?

JARUSZKA: Noo…

ANDULA: No a wyobraź sobie, że jak on zastrzeli na przykład jego albo ją, rozumiesz?

JARUSZKA: Tę gęś tak?

ANDULA: No…to…to drugie z nich zostaje samo nawet sto lat.

Miłość blondynki na ostatnim etapie prób. Teraz trzeba rozwiązać jeszcze sprawy techniczne, dekoracje staną wkrótce, zaczniemy robić światło, kostiumy prawie gotowe, próby charakteryzacji i fryzur trwają. Jeszcze odpowiedzi na kilka pytań szczegółowych i koniec. Premiera 24 kwietnia, w okresie świat próby techniczne , pierwsza próba generalna w poniedziałek świąteczny. Kolejny tytuł do naszego repertuaru zaczyna swoje życie. Ile to już przez te 8 lat? W Teatrze Polonia trwają próby Medei.

Wczoraj zadałam sobie pytanie który spektakl w ostatnich latach w Polsce zachwycił mnie naprawdę? Który uznałabym za skończone dzieło a nie tylko interesujące, świetne choć kalekie, wspaniałe ale nie doskonałe?

Jakiego aktora/ aktorkę chciałabym bardzo, bardzo zobaczyć na scenie?

Jaka sztukę , jakiego autora marzę żeby zobaczyć? Przypomnieć sobie? Co by mi sprawiło prawdziwą radość?

Kto albo co mnie w teatrze interesuje , budzi nadzieje?

Które naszych spektakli , w Fundacji, które powstały przez te 8 lat, uważam za bardzo dobre, lub bliskie ideału w obrębie gatunku?

Ile ról powstało w naszej Fundacji i które uważam za wybitne?

Jakie są funkcje teatru i jego rola? Albo – po co jest teatr, i czego może dokonać?

A Teatr po czasach buntu? To Teatr dorosły?

Czy teatr o ludziach dobrych i dobrym świecie, może być dziś uznany w ogóle za interesujący?

Co nazywam sentymentalnym w teatrze i jaka jest tego wartość?

I co to jest, że w teatrach w Polsce obraz nie zgadza mi się z dźwiękiem? Jakość obrazu z jakością dźwięku. Jakością mówienia.

Czy istnieje w tej chwili obsada, grupa aktorów, około 30 osób, które mówią tak że mogliby zagrać Szekspira, naprawdę a nie w sposób niedoskonały od strony słowa?

Itd., itd., itd.

Rozmowa z samą sobą. Konkluzje zostawiam także sobie. Pozdrawiam wszystkich w naszej Fundacji. Morze pracy, ocean…myślę że nie na marne….

Dobrego dnia.

 

07
Kwiecień
2014
09:17

Donata i Rufina - wszystkiego dobrego

Jezus, Maria! Matko Święta! Pomocy! Wczoraj wieczorem o 21:34 dowiedziałam się że Urszulka Kochanowska nie istniała, świat mi się zawalił. Marta Kuligowska która siedziała obok mnie krzyknęła: To jest wiadomość na żółty pasek! Sprawdziłam w nocy w Internecie. Są takie domniemania, nie ma wpisu w żadnych księgach parafialnych o takim dziecku, nie ma grobu. Na forach internetowych młodzież protestuje, krzyczą że przestaną się uczyć. Ze zgrozy nie mogę ochłonąć.

Dobrego dnia mimo wszystko.

05
Kwiecień
2014
10:17

Ireny i Wincentego - wszystkiego dobrego

Dziś śpiewam po długiej przerwie znów KONCERT. PIOSENKI Z TEATRU. Coraz rzadziej wstawiamy ten wieczór, mamy w Fundacji wiele sztuk do grania, niektóre czekają w kolejce na miejsce na scenie, ale ten dzisiejszy jest na prośbę publiczności. Ten koncert to dla mnie zawsze nerwy, za rzadko go gram, żeby się nie denerwować i nigdy nie wiadomo co będzie, bo jak się okazało kilka już razy, ta luźna forma , powoduje że jestem zbyt emocjonalna czy lepiej powiedzieć, nieprzewidywalna. No cóż, coraz mniej skupiam się na śpiewaniu i coraz więcej podczas tego koncertu gadam – opowiadam. To pewne znak czasu i mojego wieku, każda piosenka, każde nawet w niej słowo wywołuje tysiące wspomnień, skojarzeń, porównań, nie mogę się opanować żeby ich nie opowiedzieć, ostatnio zdarzało mi się ( bo śpiewam ten koncert na zaproszenia poza Warszawą), że nagle przerywałam piosenkę opowiadałam coś co mnie dopadło…. a potem dopiero kontynuowałam śpiewanie. Muzycy na szczęście, a gram z nimi lata całe , to oni towarzyszyli mi i w „Kobiecie zawiedzionej” a Wojtek Borkowski także w „Marlenie”, piosenki z pierwszej wersji „Białej bluzki”, też grają ze mną od lat, tak więc na szczęście w każdym momencie mnie „łapią” i świetnie znajdują się w moim swoistym mich macht słowno muzycznym. Zdarza mi się myśleć na moment o czym innym, bo coś właśnie wpada mi do głowy, a wtedy najczęściej zapominam tekstu który śpiewam, wtedy też Oni potrafią mi podpowiedzieć, w każdym momencie, znają te piosenki na pamięć. Powstała dziwna forma teatralna, każdego wieczoru trochę inna. Bardzo indywidulana i śpiewanie bardzo zindywidualizowane, nie bardzo wiem czy można to już nazwać śpiewaniem.

Ten koncert to następstwo płyty live, nagranej kiedyś w radiowej 3 w sali imienia Agnieszki Osieckiej. Zarejestrowaliśmy ten koncert i wydaliśmy płytę, głównie żeby ocalić wspaniałe teksty, tłumaczenia, dzieła sztuki, powstałe do przedstawień „Kobieta Zawiedziona” i „Marlena”. Tłumaczeń dokonali panowie Jeremi Przybora i Wojciech Młynarski, na prośbę Magdy Umer, która była reżyserem tych trzech przedstawień i lata całe mi tłumaczy, że śpiewać cicho jest co prawda trudniej, ale piękniej, a ja z trudem staram się w to wierzyć. Koncert skomponowała też wtedy Magda w całość i towarzyszyła mi podczas koncertu radiowego. Kończyłam wtedy grać „Kobietę zawiedzioną”, a byłyśmy w trakcie prób do „Marleny” i nie wszystkie piosenki do tego spektaklu były gotowe, Magda dołączyła kilka piosenek z „Białej bluzki” i tak powstała całość. Minęło wiele lat, potem graliśmy ten koncert wiele wiele razy, głównie na zamówienie, a dziś po latach ten wieczór stał się bardzo osobisty. Gram dużo ról, wolimy z tym spektaklami prezentować się publiczności, ze spektaklami powstałymi już w Fundacji, jednak Koncert co jakich czas wygrywa i już nie można odmówić. Tak więc, znów, po przerwie w Warszawie.

Śpiewanie – galeria zdjęć

Dobrego dnia i dobrego wieczoru życzę. W Teatrze Polonia dziś o 12:00 ” Czerwony kapturek” o 18:30 ” Depresja komika” i wspaniali panowie Rutkowski i Woronowicz, o 21:00 „Klaps. 50 twarzy Graya” Jutro w Och-Teatrze o 18:00 koncert Kim Nowak  w Teatrze Polonia popołudniówka o 16:00 „32 Omdlenia ” i o 19:30 ” Klaps. 50 twarzy Graya”.

W próbach „Miłość blondynki” i „Medea”.

Ach, zapomniałam jest wiosna. Drzewo zakwitło!


 

29
Marzec
2014
09:51

Wiktora i Eustachego - wszystkiego dobrego

Wsiadłam kilka dni temu do pociągu. – Przepraszam pana, czy mógłby pan pomóc mi włożyć walizkę na półkę? Walizeczka mała na jeden dzień, ale jednak, dla mnie i wysoko i stoi obok mężczyzna… – Nie. Mam chory kręgosłup. Ani przepraszam, ani pani wybaczy… Nic. Wcześniej włożył swoją wielką walizę bez wysiłku. Wstała obok siedząca pani i powiedziała:- Pomogę pani. Wzięła moją walizkę zanim zdążyłam zaprotestować i wrzuciła na górną półkę. Kiedy wysiadałam, zanim zdążyłam się zorientować zdjęła moją walizkę i podała mi wyciągając rączkę i dopinając zamek. – Pomóc panu? – zapytała mężczyznę? I naprawdę nie było w tym ani grama złośliwości. Byłam w szoku. Na dworcu schodach po schodach, z walizką, żaden z mijających mnie panów nawet się nie zawahał żeby mi pomóc. W pewnym momencie ktoś krzyknął – Halo! Proszę pani! Odwróciłam się. Jakiś pan, pokazywał mi nogą papierek leżący przy nim na posadce. – To pani wypadło! I czekał, że podejdę i podniosę. Podeszłam, podniosłam nieważny jakiś kwitek i powiedziałam – Dziękuję panu. Przysięgam, że był w tym z kilogram złośliwości, ale on tego nie zauważył. Przed dworcem inny pan zabrał mi jedyna stojącą taksówkę, do której zmierzaliśmy razem, a taksówkarz wysiadł, włożył jego walizkę do bagażnika, nawet na mnie nie spojrzawszy. Postanowiłam pójść spacerem, było wiosenne słońce, miałam niedaleko. Po jakimś czasie jednak zrezygnowałam i zdecydowałam się ostatni odcinek przebyć tramwajem. W tramwaju wszyscy mężczyźni siedzieli, kobiety stały. Przy wysiadaniu nikt z panów mi nie pomógł, jakaś pani wsiadająca do tramwaju odsunęła się i wstrzymała innych wsiadających, robiąc mi więcej miejsca.

Wieczorem odwiedziłam kuzynkę mieszkającą w tym mieście, wychowującą wnuka, na emeryturze. Opowiedziałam jej moje poranne przygody. – Co się dzieje? – zapytałam. Dawno nie podróżowałam sama, nie korzystam z komunikacji miejskiej… Co się dzieje? – Ach, wiesz, wiele się zmieniło – odparła. To nasza wina. Rozczarowane życiem i naszymi mężczyznami przerzuciłyśmy całą miłość, nadzieję i uwielbienie na synów. Wychowałyśmy takie pokolenie mężczyzn. Czy znasz matkę, która nie usługiwałaby całe życie synowi jak niewolnica, i jeszcze nie byłaby z tego powodu najszczęśliwsza? Ja nie znam. To wszystko nasza wina, niestety. Mieszkam z synem i jego rodziną. Kilka dni temu wróciłam z sanatorium. Walizkę zostawiłam przy drzwiach wejściowych i mój syn mijał ją bezrefleksyjnie cały dzień, a wieczorem, kiedy już uśpiłam małego, wniosłam ją sama do mojego pokoju na górę. Normalne, westchnęła. A przypatrzyłam się potem jak karmiła wnuka, rozbierała, zdejmowała mu kapcioszki, sprzątała jego zabawki przed snem i słyszałam, jak on nie reaguje na żadne jej prośby i tłumaczenia, że ma gościa, i słuchałam jak czytała mu do snu, mimo że ja siedziałam sama i czekałam na nią, bo protestował głośnym rykiem, kiedy przerywała czytanie. Kiedy wróciła i wreszcie siadłyśmy razem zdenerwowana tłumaczyła, że popłakał się, bo dzieci są teraz mało odporne, że musi uważać co mu czyta, że szczególnie chłopcy są teraz bardzo delikatni. Dziewczynki są dużo mniej wrażliwe.

Jadę dziś do Grudziądza grać DANUTĘ W. samochodem. Mam dosyć kontaktu z rzeczywistością.

 

27
Marzec
2014
10:49

Lidii i Ernesta - wszystkiego dobrego

Szanowni, Mili, Niezawodni! Bardzo dziękujemy za kartki dla nas z okazji Dnia Teatru. Jest w nich serce i praca. Bardzo, bardzo dziękujemy. To, że nadeszły oznacza, że jesteście z nami i przyjaźnicie się z nami nie tylko podczas teatralnych wieczorów. Jestem zobowiązana i wysyłam razem z podziękowaniami najserdeczniejsze życzenia wszystkiego dobrego, a przede wszystkim wielu niezapomnianych teatralnych wzruszeń. Pozostajemy w przyjaźni i szacunku. Krystyna Janda

 

22
Marzec
2014
10:31

Bogusława i Katarzyny - wszystkiego dobrego

Moi Drodzy! 27 marca Dzień Teatru. Zrobiłam naprędce, bo idę na próbę wieczornego koncertu na rzecz Fundacji Ewy Błaszczyk i kliniki Budzik, zrobiłam więc naprędce dwie kartki okolicznościowe. Czy Wy nie moglibyście zrobić lepszych, od siebie? I mi przysłać? Tak na Dzień Teatru.

Dobrego dnia.

21
Marzec
2014
09:30

Benedykta i Lubomira - wszystkiego dobrego

Nareszcie jest! Jak czekałam! Wyjście poranne do ogrodu dziś mnie obezwładniło! Oby ta wiosna była dla wszystkich dobra i spokojna.

Jutro we Wrocławiu na PPA nasz spektakl ” Czas nas uczy pogody”, życzę wzruszeń i zabawy, choć to gwarantowane.

19
Marzec
2014
09:54

Józefa i Bogdana - wszystkiego dobrego

27 marca we Wrocławiu, w ramach Przeglądu Piosenki Aktorskiej o 20:00 koncert Niny Hagen. Tak bardzo chciałabym tam dzisiaj być . Niestety jestem w Warszawie i nie dało się inaczej.

Nina Hagen to moja wieloletnia fascynacja, była także wielokrotnie moją inspiracją, w czasach naszej młodości. Bardzo zazdroszczę tym, którzy będą mogli być na tym koncercie. Pozdrówcie ode mnie panią Hagen i bijcie Jej brawo w podziękowaniu także ode mnie.

We Wrocławiu podczas PPA, Och-Teatr zaprezentuje spektakl ” Czas nas uczy pogody” reżyserii Krzysztofa Materny. Bardzo nam miło.

 

 

15
Marzec
2014
16:53

Ludwiki i Klemensa - wszystkiego dobrego

– Mamo! Podobno dziś ugryzła cię Sonia! Co to za podlec, ten pies! Przygarnięta, wypieszczona, wykarmiona małpa! W rękę?!

– Tak, ugryzła mnie, ale to świetnie! Bo wiesz…zobacz…tu miałam taką niebieską żyłkę wypukłą, na palcu, nabrzmiałą, a jak mnie ugryzła żyłka zniknęła!

Zapisałam to, bo to fragment większej całości. Bo mnie to wciąż zachwyca i zdumiewa. Moja Mama. Mój Boże, jak ja bym chciała mieć Jej charakter i spojrzenie na świat.

Wczoraj premiera spektaklu „Klaps. 50 twarzy Greya” na małej scenie Teatru Polonia, bardzo udana. Bilety wyprzedane. Od maja przenosimy spektakl na dużą scenę.

 

10
Marzec
2014
20:00

Cypriana i Marcelego - wszystkiego dobrego

Wróciłam. Jutro znów próba „ Miłości blondynki”. Pewnie jutro też zobaczę „ Klaps. 50 twarzy Greya” po przerwie, przed pierwszą próbą generalną. Wracam do moich baranów, jak mówi niezbyt szczęśliwe powiedzenie. Wracam po lekturach, namysłach, gotowa do zaprzęgnięcia. Tu wiosna i czająca się obok wojna. Szybko stracę beztroskę. Ale co tam, tu mój dom  moje miłości i niemiło-sci.

Podniosły nastrój opanowuje mnie zawsze kiedy wracam.

PS. Przeczytałam kilka rzeczy , które mnie ominęły. Miedzy innymi wywiad w Wysokich Obcasach z panią Strzępką. Co to za poziom! Chamstwa, prymitywizmu i buty! Przepraszam ale „nie dźwignęłam”.

Zdjęcia z dzisiejszej próby medialnej ” Klapsa…”

 

07
Marzec
2014
20:36

Pawła i Tomasza - wszystkiego dobrego

Będzie o pieniądzach.
Od lat dziewięciu nie jestem na żadnym etacie. Nie podpisywałam żadnej stałej umowy o pracę, tylko umowy o dzieło. Od lat piętnastu mam firmę i samozatrudnienie jest od lat moim sposobem na utrzymanie. W naszej fundacji, można powiedzieć, w mojej fundacji, gram i reżyseruję za pieniądze, także za prowadzenie artystyczne obu scen Fundacja mi płaci, sumy równoważne pensjom innych dyrektorów teatrów. Wszystkie wypracowane przez nas zyski idą do Fundacji i przeznaczamy je na cele statutowe, czyli na prowadzenie dwóch teatrów i produkcie nowych sztuk. Nic z zysków nie pozostaje w kieszeniach, ani moich – prezesa i fundatora, ani mojej córki -członka zarządu, ani w kieszeniach Rady Fundacji, uczestnictwo w Radzie jest zresztą honorowe. Moja córka też ma firmę jednoosobową, jak i wielu aktorów, scenografów, muzyków itd. Nazywanie naszych teatrów prywatnymi jest błędne, są o tyle tylko prywatne, że to nasza rodzina założyła fundację i przekazała fundacji salę teatralną. Skorzystałam z okazji, przy temacie, który chcę poruszyć i prostuję te sprawy. Każdy zresztą z tzw. teatrów prywatnych, działających na rynku jest inaczej zorganizowany i mają one różne osobowości prawne, ale to na marginesie. Współpracujemy z wieloma aktorami, artystami będącymi na etatach w innych teatrach. Obserwuję jak są traktowani i zgrzytam zębami.

Podsumowując, dawno nie podpisywałam stałej umowy o pracę w teatrze.

W czasach kiedy je podpisywałam, były w nich ustalone punkty, które mniej więcej pamiętam.
Po pierwsze były to umowy sezonowe, każdego roku dyrektor artystyczny teatru przeprowadzał rozmowy z aktorami, mówił jakie ma plany repertuarowe i czy będzie „korzystał” z aktora w danym sezonie, w zależności od tego podpisywał na kolejny sezon umowę z nim lub nie. Bywało i tak, że po usłyszeniu planów repertuarowych aktor rezygnował z umowy i szedł gdzie indziej. W praktyce dyrektorzy „przetrzymywali” aktorów na minimalnych pensjach przez dwa, trzy lata, a dopiero potem rozwiązywali umowy, jeśli aktor „nie przydał się” dwa lub trzy sezony. (w socjalizmie dyrektorzy przetrzymywali takich aktorów bywało całe życie, ale teraz także nie o tym)
Wynagrodzenie w takiej umowie obejmowało dwa punkty: pensja miesięczna podstawowa, w zasadzie było to minimum socjalne i wynagrodzenie za grane spektakle. Pensja zobowiązywała do dyspozycyjności, ( tzn. w wypadku wyjazdu z miasta, trzeba było informować teatr, bo w każdej chwili mogła nastąpić jakaś choroba, zmina planów repertuarowych na inne itd, teatr musiał mieć informacje gdzie są jego członkowie zespołu), aktor też w ramach pensji był zobowiązany do odbycia prób do nowego przedstawienia, czy zastępstwa, przy czym nowe próby, nowa rola, to nigdy nie była niespodzianka, ten obowiązek etatowy był sygnalizowany na kilka miesięcy wcześniej –  terminy prób, data premiery,  rola, itp.  W wypadku nagłego zastępstwa, zawsze miało to charakter nagły,  często był to wyczyn artystyczny i zawsze płatne to było podwójnie jeśli chodzi o grane spektakle. Próby do zastępstwa należały do obowiązków w ramach pensji. Dobry też zwyczaj wymagał, żeby aktor który zrobi zastępstwo, zostawał pół na pół na roli z aktorem zastępowanym, do końca eksploatacji tytułu.

Próby odbywały się godzinach od 10:00 do 14:00, wieczorem aktor miał obowiązek być w teatrze na godzinę przed przedstawieniem. A w czasie wolnym od prób i spektakli mógł dysponować swoim czasem w porozumieniu z teatrem.

Za spektakle aktorzy mieli płacone osobno, ustalone kwoty, bynajmniej nieoszałamiające, a w czasach socjalizmu, obowiązywały także tzw. normy, umowa zawierała ilość norm, to znaczy ilość spektakli zagranych przez aktora w ramach pensji, czyli de facto za darmo. Pamiętam, że kiedy zaczynałam, miałam normę 12 spektakli, nigdy nie udawało mi się zagrać nic ponad normę, czyli pracowałam za gołą pensję. Wysokości wynagrodzeń były brane z „drabinek” czyli stawek ustalanych odgórnie przez Ministerstwo, wiązały się one nie z talentem czy popularnością, a stażem w zawodzie. (potem gaże uwolniono, teraz to całkowicie wolny rynek i sprawa negocjacji).

Jeśli aktor miał film, a mnie to często dotyczyło, zgodę na to musiał wydać dyrektor teatru na piśmie i aktorzy najczęściej na ten czas brali urlopy bezpłatne w teatrach, co było wygodne dla obu stron, bo w czasie urlopu teatr nie mógł wymyśleć zajęć dodatkowych czy nieprzewidzianych, a dla teatru była to ulga finansowa, w czasie nieobecności aktora nie wypłacano mu pensji. Budziło to wiele kontrowersji, bo było wielu aktorów, którzy nie grali i nie mieli prób, a latami pobierali pensje, no ale powiedzmy nie była to ich wina, o tym decydował dyrektor.
Aktor miał prawo odmówić jednej roli w sezonie, zwyczajowo nie odmawiało się zastępstw nigdy, zastępstwa świadczyły o przynależności do zespołu, teatru, współodpowiedzialności za teatr.

Dyrektor teatru miał obowiązek spotkania z zespołem artystycznym tuż na początku sezonu, zawiadomienia o planach artystycznych i repertuarowych na dany sezon, ewentualnie przy zmianach planów robiono zebrania korygujące, aby każdy wiedział na czym stoi, tak, aby każdy mógł ułożyć sobie życie zawodowe i prywatne, pozateatralne.
Wszyscy graliśmy w filmach, telewizji, pracowaliśmy w dubbingu, radio, przyjmowaliśmy koncerty, prowadzenia imprez itd, oczywiście w porozumieniu z teatrem. Wszyscy wtedy wiedzieli i rozumieli, że zarobienie dodatkowych pieniędzy jest konieczne, bo pensje teatralne były głodowe, nie wystarczały na życie i utrzymanie rodziny. Wszyscy starali się sobie pomagać i przy obopólnej lojalności udawało się to wszystko urządzić.

Próby do nowych spektakli trwały około trzech miesięcy, było ich około 45, w godz 10:00 do 14:00 i trzy próby generalne, dni o nielimitowanej konieczności uczestnictwa w pracach teatru, przedpremierowe trzy dni i często noce, w teatrze.  To też było zapisane w umowie.
Zdjęcia do filmu trwały około półtora miesiąca, 35 dni zdjęciowych to wtedy była norma na zrobienie filmu i przekroczenie tego było dla produkcji filmu zabójcze finansowo.
Teatr TV próbowało się miesiąc w godzinach popołudniowych, czyli od 15:00 do 18:00, tak, aby aktorzy mogli zdążyć do telewizji z próby w teatrze i wrócić na spektakl. Potem nagranie trwało tydzień i na ten czas aktor musiał dostać zgodę od dyrektora. Nagrywało się czasem także nocą, ale przeważnie kończono nagranie tak, aby aktorzy mógli zagrać wieczorem w swoich teatrach.

Wszystko dało się zaplanować i ułożyć.

Aktorzy grali gościnnie w innych teatrach za zgodą i porozumieniem dyrektorów. Generalnie im większą renomę, sławę, popularność zdobył aktor, także poza swoim teatrem macierzystym, tym korzystniej było go mieć w zespole aktorskim, bo przyciągał publiczność, a wtedy teatry utrzymywały się w dużym procencie z pieniędzy zarobionych na biletach. Teatr Powszechny, którego byłam pracownicą aż w 38%, co było imponujące.
Po co to wszystko piszę? I do tego historycznie i nudno.
Nasza fundacja, nasze dwa teatry, Teatr Polonia i Och-Teatr zatrudniają aktorów z wolnego rynku, to znaczy niezwiązanych z teatrami, ale także angażujemy aktorów etatowych. Jest zrozumiałe, że i w sprawie prób, jak i grania spektakli musimy czekać na repertuary innych teatrów, macierzystych teatrów naszych aktorów. Nie jest to łatwe, ponieważ w niektórych teatrach do ostatniej chwili nie ma w tych sprawach decyzji, nikt nic nie wie, a niektórzy dyrektorzy planują z trudem na dwa tygodnie naprzód. W naszych teatrach ustalamy repertuar na dwa, trzy miesiące naprzód, a bilety wprowadzamy do sprzedaży na miesiąc naprzód najpóżniej. Czekanie na decyzje innych dyrektorów jest dla nas udręką i często stratą finansową. Aktorzy nie mają pojęcia czy będą robili coś nowego u siebie w teatrze i co się będzie działo. Ponosimy te wszystkie niedogodności, bo jest wielu, bardzo wielu artystów dla których wszelkie te komplikacje i ryzykowne sprawy warto przecierpieć. Tak więc u nas to aktorzy i ich zobowiązania, i ich zależności dyktują nasz repertuar.
Ale w gruncie rzeczy i nie o tym chcę pisać. Nudne to wszystko, za co przepraszam, ale być może ważne dla aktorów. Bo aktorzy, mam uczucie, są coraz częściej traktowani jak niewolnicy, instrumenty do grania,  bez praw, bez możliwości dysponowania sobą, w zamian za etat.
Zrobił się ostatnio zwyczaj próbowania w  teatrach rano i wieczorem, przy czym ilość prób doprowadzających spektakl do premiery bywa zaiste nieograniczona i dyrektorzy teatrów na to pozwalają, nie myśląc o aktorach i ich interesach. Tak więc młodzi reżyserzy robią próby od 10:00 do 15:00 i znów wieczorem od 19:00 do 22:00, a prób tych potrafi być i 100 i więcej. To znaczy, że żeby doprowadzić do premiery angażują młodzi twórcy teatry i artystów nawet na 400 godzin . Nie zwalniając aktorów, nawet epizodycznych z ani jednej próby, ani na chwilę (rekord warszawski to bodaj 170 prób czterogodzinnych).
W naszych teatrach do premiery doprowadza się góra w 40 prób, i jest nam wszystko jedno czy próby odbywają się tylko rano czy także wieczorem, oznacza to tylko krótszy lub dłuższy okres przygotowawczy. 50 prób to jest absolutnie wystarczająca ilość, przy trzech generalnych próbach, już na scenie, w dekoracjach, dwóch z publicznością i jednej technicznej. To wystarcza, jeśli reżyser jest przygotowany do projektu i wie, co chce zrobić, a nie poszukuje i improwizuje na „ludziach” oraz tworzy tekst. Choć można i tak, państwowe teatry mogą sobie na to pozwolić. Nieograniczone poszukiwania. Eksperymentalne działania mają tam swoje miejsce, za co im chwała, ale ….na rachunek teatrów, a nie aktorów.  To znaczy aktor w umowie o pracę powinien mieć zapisaną liczbę prób na zrobienie roli, a jeśli będzie tych prób więcej nie z jego winy, powinno  mu się za te próby zapłacić dodatkowo. Jest różnica między 160 godzinami prób, a choćby 400 godzinami, zaiste.
Wiem, że aktorzy siedzą cicho, że się boją. Nie chcą stracić etatów, narazić się, chcą przeżyć w trudnych czasach, ale…na litość boską! Czy to nie dyrektorzy teatrów, a przede wszystkim ZASP powinien myśleć o swoich zespołach, o swoich członkach?

Czy aktorzy muszą być trakowani jak niewolnicy czy bezprzedmiotowo przez reżyserów, w których, razem z władzą na czas prób, wchodzą często demony?

Pracujmy razem, szanujmy się nawzajem, nie wykorzystujemy sytuacji i funkcji, myślimy o innych, o ich życiu. Czy pieniądze, które płacą teatry artystom wystarczają na życie? Pewnie zależy to od nazwiska i wysokości umowy o pracę.
Nie wiem po co to pisanie? I że to ja akurat upominam się o aktorów. To raczej apel do Związku Zawodowego aktorów. Czasy Przybyszewskiego się dawno skończyły, dziś wielu Przybyszewskich, Wyspiańskich, Kantorów, wielcy artyści, reżyserzy żądają dużych pieniędzy i dla siebie i na inscenizacje, a rzemieślnicy muszą harować na ich geniusz, siedzieć cicho, nie mogąc odebrać dzieci z przedszkola, kiedy geniusze mają wenę.
Tak też bywa, i dobrze, ale w umowach aktorskich z teatrami powinny być i obowiązki i prawa.
Nie wyobrażam sobie, żebym nie zrobiła wszystkiego, aby aktor mógł zagrać rolę w filmie. mimo że gra czy próbuje u nas w teatrze. Żeby mógł wyjechać z żoną po operacji na odpoczynek, czy nie poszedł na ważny dla niego casting, mimo że jest w trakcie prób. Wszystko można ułożyć, zaplanować, unormować. Artystą  się bywa, tylko od czasu do czasu, a trzeba i żyć.

 

Wszystkiego dobrego Wszystkim Paniom, na jutro i zawsze.

 

28
Luty
2014
15:25

Teofila i Makarego - wszystkiego dobrego

Próby BLONDYNKI trwają. Idzie ciężko. Ja jakbym straciła rozum i energię. Chce mi się snuja. Czułego snuja. O samotności, naiwności i bezbronności kobiet. zdj. Alicja Przerazińska.

Dobrego weekendu. Ja we Włoszech.

 

25
Luty
2014
07:18

Wiktora i Cezarego - wszystkiego dobrego

Przez ostatni tydzień nie spałam w ogóle. We dni pracowałam. Noce schodziły mi na oglądaniu relacji z Ukrainy i rozwiązywaniu testów na prawo jazdy. Egzamin teoretyczny, czyli testy, do zdania których potrzebna jest nie tyle wiedza, co nadążenie za pokrętnym umysłem, który napisał te pytania, zdałam dopiero za trzecim razem. Pytania zadawane przez podwójne przeczenia – Czy nie możesz użyć sygnału dźwiękowego, kiedy kierowca stojący przed tobą nie zjechał ze skrzyżowania, a zmieliły się światła na zielone? – do dyspozycji jest tak lub nie, jak odpowiedzieć? Czy tak czy nie, bo obie odpowiedzi przy podwójnym przeczeniu oznaczają poprawną odpowiedź – nie. Pytania podchwytliwe, niepotrzebne, dezorientujące, absurdalne, jak to czy perfumy rozkojarzają kierowcę…zdałam, teoretyczny zdałam, praktyczny zdałam, przeszłam najpierw cudem testy psychologiczne ( testy psychologiczne? nadmierna restrykcyjność, powinnaś to zaskarżyć – uznał mój adwokat), liczbę punktów przekroczyłam, raczej przekroczyliśmy z synami o 3. Nieważne. Przeszłam, zdałam. Wracam do życia. Dumna z siebie i nauczona tą lekcją pokory, żeby nie płacić od razu i nie przyznawać się do niczego. Pisać – nie wiem kto prowadził mój samochód – tak mnie pouczyli bystrzejsi. Zdałam. Ukraina dalej na egzaminie. Tyle że tam nie podwójne, nie potrójne, a wielokrotne przeczenia. Jestem z Nimi emocjami i uczuciami.

PS. Prawo do prowadzenia samochodu odebrano mi listownie, korzystałam z samochodu razem z moimi dwoma synami. Serce matki kazało płacić mandaty z fotoradarów bez drgnienia okiem i brania wszystkiego na siebie. Zapomniałam tylko liczyć punkty karne. Co prawda Cezary Żak opowiada, że jak mi zrobił fotoradar zdjęcie na Grójeckiej, nocą, kiedy wracałam z teatru, do tego stopnia nie byłam zadowolona z tego jak wyszłam, że potem kilkakrotnie jeszcze zawracałam i robiłam sobie zdjęcia.

PS2.Próby „Miłości blondynki” trwają, dziś w nocy zobaczę pierwszy raz próbę „Grey’a…” . Dobrego dnia.

PS3. Jestem pod opieką kliniki Vimed. Wysłała mnie tam Magda Umer, nie ukrywam, że na siłę. Zmieniają mi organizm z kwasowego na zasadowy. Jem od trzech tygodni tylko jarzyny, owoce i piję soki jarzynowe i zioła. Mleko okazało się trucizną, tak jak i wszelki nabiał. Nie mogę się otrząsnąć ze zdumienia.

PS4. Moje psy tak mnie kochają, że jedzą ze mną to co nakazuje dieta. Kalafior i cukinia to teraz ich przysmaki. Sonia wczoraj nawet zjadła kawałek mango.

PS5. 23 marca w Och-Teatrze koncert Natalii Niemen. Będzie śpiewała piosenki taty. Zapraszamy.

Dobrego dnia bez produktów odzwierzęcych i z olejem lnianym.

DZIŚ URODZINY PANI DANUTY WAŁĘSY!!!

14
Luty
2014
05:54

Walentego i Metodego - wszystkiego dobrego

W DNIU ZAKOCHANYCH CHCIAŁABYM POZDROWIĆ ZAKOCHANYCH W ŻYCIU.

Bardzo polubiłam to święto. Polacy rozgościli się w nim, przyzywając je nie tyle do wyznań miłosnych i ujawniania skrytych uczuć, co do okazywania sympatii wobec znajomych, współpracowników, przyjaciół, partnerów, małżonków, narzeczonych i ludzi miłych w ogóle. Tych których zwyczajnie lubią lub mają w stosunku do nich długi miłej wdzięczności czy sentymenty inne. Bardzo to przyjemne. To dzień w którym przypominają sobie żeby powiedzieć o uczuciach. Walentynki w Polsce to nie tyle KOCHAM co LUBIĘ.
A ci co KOCHAM to i tak KOCHAM także w dni powszednie i nie ma nic milszego niż tego okazywanie i mówienie o tym oraz dawanie tego dowodów.

Walentyn-kuję więc moja mamę, moje dzieci, przyjaciół, wszystkich pracowników Fundacji, wszystkich aktorów tu grających, wielu ludzi z publiczności z którymi widujemy się regularnie. Walentyn-kuję wszystkich tych z którymi spotykam się częściej lub rzadziej z obopólną przyjemnością, także tych z którymi mijamy się z uśmiechem. Walentyn-kuję moje zwierzęta, bez nich byłoby o wiele smutniej.

Dobrego dnia oby jak najwięcej osób okazało Państwu sympatie lub miłość. Ja dziś śpiewam zamknięty koncert walentynkowy w Poznaniu u pana Piotra Voelkela.

 

11
Luty
2014
23:53

Łazarza i Marii - wszystkiego dobrego

Odbyła się pierwsza próba MIŁOŚCI BLONDYNKI. Na razie śmieszymy sami siebie i jest naprawdę wesoło, oby było nam tak wesoło na koniec. Ekipa realizatorów jak na nasz teatr okazała. Czytamy, opowiadam, śmiejemy się i opowiadamy sobie jak będzie…Dziś przyszedł pierwszy tekst piosenki od Jacka Cygana.

 

Jacek Cygan

A ja i tak ją mam!

/ Miłość blondynki /

To się stało wczoraj, cóż to był za dzień,

Spotkałem dziewczynę niedostępną jak sen.

A ja i tak ją mam,

A ja i tak ją mam,

I z tej wielkiej „laski” rośnie we mnie chuligan!

Szepczę jej do uszka: Piękne usta twe,

Ona na to: Ty głupolu, całuj, całuj je!

A ja i tak ją mam…

Szepczę jej do uszka: Piękne oczy masz!

Ona na to: Ty głupolu, lepiej światło zgaś!

A ja i tak ją mam…

Szepczę jej do uszka: Piękne włosy twe.

Ona na to: Ty głupolu, czas byś pieścił je!

A ja i tak ją mam …

Szepczę jej do uszka: Piękną bluzkę masz!

Ona na to: Ty głupolu, ściągnij ją choć raz!

A ja i tak ją mam…

Szepczę jej do uszka: Piękną suknię masz!

Ona na to: Ty głupolu, czemu tracisz czas?

A ja i tak ją mam…

Szepczę jej do uszka: Chodźmy dziś na film.

Ona na to: Strasznie wolno ten „chuligan” rośnie w nim!

Coda:

Bo ja ją kocham tak,

Bo ja ją kocham tak,

I z tej wielkiej „laski” rośnie we mnie chuligan….

 

 

11
Luty
2014
09:05

Łazarza i Marii - wszystkiego dobrego

Marek, Marek, Marek. Zbliża się kolejne wydanie Jego piosenek. Nie można zapomnieć. Nie zapominajmy.

„Marek Grechuta (piosenkarz, kompozytor, poeta), Kraków, ulica Szlak, nie pamiętam, jaki adres, błagam, żeby doszedł, przecież wszyscy go znają” — w ten sposób Krystyna Janda wiele lat temu zaadresowała list do Marka Grechuty. Dotarł, chociaż nadany był aż w Budapeszcie.

 

To jedna z wielu anegdot, których miała przyjemność wysłuchać publiczność podczas spotkania z żoną zmarłego 7 lat temu artysty. Danuta Grechuta gościła w ubiegłym tygodniu w Centrum Kultury Śląskiej w Nakle Śląskim. Towarzyszył jej Jakub Baran, dziennikarz, pisarz, autor wywiadu-rzeki „Marek. Marek Grechuta we wspomnieniach jego żony Danuty”, będącego efektem 30 godzin rozmów. Spotkanie zorganizowano w ramach klubu „Pochwała inteligencji na Górnym Śląsku”, które poprowadził Kamil Łysik.Dokończenie tekstu w „Gwarku” z 11 lutego.

Tak, chyba wysłałam tak właśnie zaadresowany list, przed naszym nagraniem „Łąki” dla TVP. Miałam przesłać jakieś materiały, coś, informacje. Nagranie się zbliżało. Nie mogąc się dodzwonić , zresztą wiadomo jak to było z tymi telefonami wtedy. Ach co to był za czas. I piękny i wstrętny.

01
Luty
2014
10:41

Brygidy i Ignacego - wszystkiego dobrego

    Nina Andrycz nie żyje. Wydawało się że będzie żyła wiecznie, jeszcze przed chwilą rozważaliśmy czy nie poprosić Ją o rolę, wydawała się być w świetnej formie. W zasadzie nie znałam Jej, ale środowiskowym opowieściom i anegdotom Jej dotyczącym nie było końca. Podziw i nienawiść, zdziwienia i kontrowersje. Złe słowa i zachwyty tych , którzy Ją znali. Czytałam Jej książki- wspomnienia  nie umiejąc rozszyfrować kluczy, przeglądałam wiersze z tomiku ” To teatr”. Zdumiewająca postać. Piękna kobieta. Trudne, kontrowersyjne wybory. Kawał historii i Polski i Teatru. Podobno i Ona, tak jak Aleksandra Śląska mówiła – moja wyobraźnia uruchamia się najbardziej kiedy gram królowe. Polski Teatr. Różne ma twarze. Twarz teatru przez Nią kształtowana, niewątpliwie była wyrazista.

     

    W te mrozy i wiatry kręciliśmy reklamówkę SORAYA. Było miło i mam nadzieję wyjdzie dobrze. Ale….było ciężko. Ja w niebieskich szpilkach i w białym płaszczyku zziębnięta z kostką lodu w ustach żeby nie wydobywała się para z ust kiedy mówię, miałam odwrócić się do kamery i z uśmiechem i perfekcyjną dykcją powiedzieć HIALURONOWY MIKRO ZASTRZYK SORAYA. Nie byłam w stanie. Skołowaciały język odmawiał posłuszeństwa. Machnęli ręka i udało się bez lodu w ustach za to z parą. To było jedno z największych wyzwań zawodowych.Choć śmiechom i uciesze nie było końca.

     

    Jesteśmy gotowi do prób MIŁOŚCI BLONDYNKI. Obsada w komplecie, muzyka wybrana. Choreografowie, kostiumolog, scenografka w gotowości. Światła wstępnie omówione, scenografia i kostiumy też. Teraz jeszcze tylko ofiara i prośba do Judy – Tadeusza patrona od niemożliwych rzeczy i ruszamy 1o lutego.
    Uwaga! chwalę się. Odbyłam kolejne warsztaty dla firm, mające pomóc w wystąpieniach publicznych. Trzecie z kolei. Za każdym razem, mówię- nie, koniec, już mnie nie namówicie, nie umiem, nie znam się an tym, nie wiem co mam tym ludziom radzić, mówić, jak pomagać, jestem zbyt prawdomówna, być może zbyt brutalna, źle się z tym czuję, tyle nerwów nie niepewności nie mam przy żadnej z ról, rób, reżyserii…. oto opinie jakie do mnie nadeszły od firmy , która to organizuje. Jestem dumna

    „Obcowanie ze wspaniałą osobowością Pani Krystyny, jej profesjonalne uwagi wsparte wieloletnim doświadczeniem zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Jestem zachwycona szczerością uwag i wskazówek, ich trafnością i wielkim wyczuciem z jakim zostały dane. Klasa sama w sobie”
    „Szczerość, autentyczność i trafność feedbacku – nieoceniona. Rady i podpowiedzi – do natychmiastowego zastosowania”
    „Pasja prowadzącej motywuje do jeszcze większej pracy nad sobą”
    „Ponadprzeciętny profesjonalizm, niesamowita szczerość w relacjach, wyjątkowo charyzmatyczna osobowość, cudowna prostota w przekazywaniu rzeczy nowych, otwartość i miłość do ludzi  – to wszystko otrzymałam od Krystyny Jandy. Dziękuję i polecam!”
    „Niezwykłe i bardzo osobiste spotkanie pełne nieocenionych wskazówek danych z wielkim wyczuciem.”
    „Profesjonalni prowadzący, ciekawe szkolenia, zupełnie nowa perspektywa tematu przemówień. Punkt widzenia profesjonalisty – aktora”
    „Pani Janda jest osobą z wyjątkowym doświadczeniem i wiedzą, co pozwala jej dawać celne uwagi i porady.”
    „Jedno z bardziej ciekawych szkoleń/doświadczeń w moim życiu. Przez krótki moment byłam aktorką Teatru Och – wspaniale”
    „Spotkanie z perfekcją i niesamowitym warsztatem aktorskim. Polecam z całego serca.”

     

    Zbliża się premiera ICH CZWORO.  Jerzy Sthur, Sonia Bohosiewicz, Renata Dancewicz, Iza kuna i Tomasz Kot  stale teraz  obecni w naszym teatrze. Upojne rozmowy w bufecie i śmiechu i zamieszania nie brakuje. Pan Kot, jak Go nazywam pisze każdego dnia listy do wszystkich mianując się moim asystentem od teatru i dzieli się refleksjami i spostrzeżeniami oraz radami , rozwiesza te listy w teatrze. chyba zacznę Go drukować.

     

    Z sali pod schodami  natomiast, dochodzą odgłosy z innych prób. KLAPS. 50 TWARZY GRAYA. – Jestem Tasza, robię laskę – zatrzymuje nas w locie i każe snuć wyobrażenia co to będzie. Obsada: Magdalena Lamparska, Magda Walesiak, Mateusz Damięcki, reżyseruje John Weisberger.

     

    Miałam USG wszystkiego co w brzuchu. Lekarz mówił: – Jakie piękne powłoki żołądka! Nereczki. Głowa trzustki zadziorna, itp. Warto było iść.



    Dobrego weekendu. W naszych teatrach DEPRESJA KOMIKA, KONTRAKT, PRZEDSTAWIENIE ŚWIĄTECZNE i PIERWSZA DAMA. Jest co widzieć- jak mówiła moja gosposia.

      26
      Styczeń
      2014
      20:21

      Seweryna i Pauliny - wszystkiego dobrego

      • Wróciłam z Bielska- Białej gdzie dwa razy Danuta W. Bardzo zimno na zewnątrz i bardzo ciepło na sali. Miło.
      • Skończyłam czytać „MIŁOŚĆ w Powstaniu Warszawskim” Sławomira Kopera i nie mogę przestać myśleć.
      • Zaczęłam czytać ” Kobietę w 1000 stopniach C” Hallgrimura Helgasona i nie mogę uwierzyć.
      • Widziałam wczoraj na porannym seansie ” Sierpień  w hrabstwie Osage” i po raz pierwszy rozczarowała mnie Meryl Streep, oprócz tego jak zagrała pierwsza scenę , myślałam ze dalej będzie grała tak interesująco, a było banalnie.
      • Zajmuje się piosenkami i muzyką do MIŁOŚCI BLONDYNKI i nie jest to łatwe. Początek prób 10 lutego. Obsada w komplecie.
      • Opuścił nasz dom wizytujący nas kot syna. Wrócił do siebie a my ratujemy kanapy.
      • Kręcę reklamę nowego kremu Soraya i znów jestem blondynką.
      • W Och-Teatrze dzisiaj był Mikołaj. W Fundacji urodziło się tyle dzieci ze teraz już co roku…było bardzo, bardzo miło. Dzieci się poznały i bawiły razem. Aktorzy zagrali im przedstawienie i rozdali paczki. Wierszyki i piosenki musieli za niektóre dzieci mówić i śpiewać ich rodzice. Mam nadzieję że nasze dzieci będą pamiętać te spotkania. Ja nigdy nie zapomnę Mikołajów w Zakładach Mechanicznych Ursus gdzie pracował mój ojciec, kiedy byłyśmy z siostrą małe, a potem Mikołajów w Teatrze Ateneum z małą Marysią.
      • Wszystkiego dobrego w telegraficznym skrócie bo mam masę pracy.
      19
      Styczeń
      2014
      11:11

      Henryka i Mariusza - wszystkiego dobrego

      Wracamy z Opola, z tamtejszego teatru im. Kochanowskiego gdzie graliśmy BIAŁĄ BLUZKĘ i DANUTĘ W. obejrzało nas 1600 osób i było bardzo very, ale jestem wstrząśnięta korytarzem w tym teatrze. Korytarzem cudów. Plakaty, plakaty, plakaty, których już nigdzie zobaczyć nie można, przyklejone na ścianach , cuda…. historia teatru. Tego korytarza nie można odnowić, bo nastąpi zagłada… Pozdrawiamy Opole , kłaniamy się raz jeszcze i dziękujemy za przyjęcie.

      Dziś we Wrocławiu PIERWSZA DAMA, jutro w Krakowie KONSTELACJE. W Warszawie wczoraj KALINA dziś KONSTELACJE jutro OMDLENIA  w Och-u ALICJA ALICJA i ZEMSTA.

      15
      Styczeń
      2014
      21:24

      Pawła i Izydora - wszystkiego dobrego

      • Jutro 4 urodziny OCH-TEATRU. Pozdrawiamy i dziękujemy W S Z Y S T K I M. Gramy z tej okazji BIAŁĄ BLUZKĘ. Po spektaklu aktorzy, pracownicy Fundacji, przyjaciele i rodziny zostają na nocnym Karaoke. Impreza jest zamknięta.
      • 25 lat temu umarł nieodżałowany dyrektor Teatru Powszechnego Zygmunt Hubner.
      • Dziś skończyłam adaptację MIŁOŚCI BLONDYNKI do Och-Teatru.Próby zaczynają się 10 lutego.
      • Dziś odbyła się pierwsza próba ICH CZWORO Zapolskiej. Reżyseruje i gra Jurek Stuhr. W obsadzie Sonia Bohosiewicz, Renata Dancewicz, Iza Kuna, Tomasz Kot. Premiera w lutym. Bilety już sprzedaży.
      • Dziś też przyszła do Warszawy zima.
      • Dostałam propozycję zagrania Michaliny Wisłockiej. Aż mnie zelektryzowało. Ale to jeszcze sprawa odległa. Cieszyłabym się gdyby do tego doszło. Znałam panią Michalinę.
      • W piątek i sobotę gram w Opolu.
      • Dziś wieczorem pokażę ten film moim psom. Ucieszą się. http://1funny.com/cute-very-smart-yorkie-puppy/

       


       

       

       

       

      © Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.