Beaty i Eugeniusza - wszystkiego dobrego
Jurek Radziwiłowicz w poniedziałek ma urodziny. Jak co roku spotkamy się z tej okazji. Jak co roku. Uświadomiło mi to, że jest taka grupa kolegów, z którymi stale nie tracę kontaktu, wiecznie się spotykamy i myślimy o sobie. Kiedyś z jakiś okazji napisałam felieton o kilku moich kolegach, ale jest ich więcej.
Oprócz Jurka Radziwiłowicza, Piotra Machalicy, Janusza Gajosa, Jurka Stuhra, Daniela Olbrychskiego, Janka Frycza z którymi grywałam najczęściej, są też Jurek Trela, Jan Peszek, Janek Englert, Wiktor Zborowski, Marian Opania, Wojtek Malajkat, Andrzej Seweryn, Krzysio Globisz, Czarek Żak, Zbyszek Zamachowski, Artur Barciś, Sławek Orzechowski, którzy grywają w naszej fundacji, jest także Marek Kondrat, Jurek Zelnik, Olgierd Łukaszewicz , Boguś Linda, Mariusz Benoit, Władysław Kowalski, Piotr Fronczewski i wielu innych z którymi jestem jakby duchowo, pokoleniowo, zawodowo razem, choć nie na co dzień. To dominujące uczucie, pewna wspólnota. Po prostu grałam z Nimi i to łączy cokolwiek by o tym nie mówić, na całe życie. Jeden z moich mężów ekranowych, już nie żyje, Krzysio Kolberger, bo z dwoma aktorami wzięłam na ekranie ślub, Krzysztofem i właśnie Jurkiem Radziwiłowiczem. Z Krzysztofem w „Modrzejewskiej” z Jurkiem w „Człowieku z żelaza” . Poza tym ślubów kościelnych nie miałam, także w życiu prywatnym, z różnych powodów zresztą.
Moi Panowie, uwielbiam Was, mogłabym o każdym z Was pisać i mówić długo. Czuję się Wam przynależna i Wam lojalna. Wszystkiego najlepszego z okazji wszelkich i urodzinowych i imieninowych okazji, także z okazji Waszych sukcesów i wszelkich chwał. A w dniach gorszych dzwońcie, jestem zawsze do dyspozycji. No i znajdziecie zrozumienie, a to niebagatelne.
Stefana i Juliana - wszystkiego dobrego
Koniec lata! Koniec lata za nami. Wczoraj odbył się ostatni spektakl plenerowy naszej Fundacji. W Och-Teatrze tradycyjnie już, ostatniego dnia września, jak co roku odbył się koncert i dancing – Pożegnanie lata. Dzieci poszły do szkoły, a w teatrach zapanowały pustki. Graliśmy Medeę , Danutę W., Szymona Majewskiego przy 60-70-80 osobach na widowni. Zaczyna się czarny początek września. I tak jest też co roku. Trzeba to przetrwać. Ludzie kupują tornistry, książki , wyprawki do szkoły i zajmują się też dziećmi intensywniej przed nowym rokiem szkolnym. Wydali pieniądze na wakacje a teraz jeszcze takie wydatki, nie bagatelne jak trąbią media, Polacy podobno biorą pożyczki żeby wyprawić dzieciaki do szkół. U nas w kasach w związku z tym akcje ze zniżkami cen biletów, bilety na koniec wakacji, bilety – dwa za jeden, bilety na koniec lata itd… Na szczęście wakacje mieliśmy dobre. Więcej publiczności niż w zeszłym roku, mimo że proponowaliśmy trudniejszy repertuar. Nasze spektakle plenerowe obejrzała rekordowa ilość widzów, szacujemy że każdego dnia przybywało 300, 400 nawet 500 osób. No ale to już ósmy rok, mamy 9 mocnych tytułów, w tym 4 dla dzieci. Zagraliśmy tego prawie 60 spektakli w plenerze. Ilość publiczności świadczy niestety także o zubożeniu ludzi i niebagatelne jest to że to teatr za darmo. Widać to było także w Muzeum Powstania, bilety po 14 złotych , tłumy, mogliśmy grać wiele, wiele razy, co dla Muzeum byłoby zbyt kłopotliwe. Teraz ludzie szukają tego spektaklu w naszych teatrach, pytają w kasach, ale dla nas byłby on zbyt kosztowny w eksploatacji.
No nic. Życie trwa dalej, także jesienią. We wrześniu kolejna premiera w Och-Cafe-Teatrze , „ Stosunki prawne” o ludziach którzy postanowili zapisać uczucia i obowiązki małżeńskie w kontrakcie prawnym, rzecz wydaje się bardzo na czasie. W Teatrze Polonia wczoraj pierwsza próba Borysa Lankosza „ Kolacja kanibali” , premiera planowana jest w połowie listopada. Ja codziennie jeżdżę do Łodzi na próby „Strasznego dworu” do opery. A ludzie chcą kupować na to bilety u nas w kasach naszych teatrów. Wszystko im się trochę myli. Jakiś pijany, przyszedł na „ Flamenco namiętnie” pod Och-Teatr i z butelką rzucał się na obsługę bo chciał piosenek z powstania, w jego głowie jak wynikało z krzyków, błądziły jakieś echa wiadomości o „Pamiętniku z powstania warszawskiego” Białoszewskiego, mojego przedstawienia z Muzeum, z początku sierpnia. Trafili się także tacy, co chcieli zaśpiewać w karaoke z Magdą Umer, a wieczory „Karaoke w teatrze” przestaliśmy grać pięć lat temu. Co jakiś czas ktoś chce kupić bilety na „ Kobietę zawiedzioną” lub „ Callas”, nawet na „ Małą Steinberg”. Zaczęłam się zastanawiać jak się skuteczniej, bardziej klarownie, przebijać się z wiadomościami do ludzi, w panującym gąszczu informacyjnym. Uświadamiam sobie coraz wyraźniej jak ważna jest identyfikacja z miejscem, działalnością, nazwą. Jak ważne są loga, styl graficzny, plakaty ujednolicone w stylistyce, proste kojarzenie, nie mieszanie ludziom w głowach.
No nic…rozterki na początek jesieni teatralnej, zdominowały nawet niepokoje ogólniejsze, ukraińsko-polsko-rosyjsko- bliskowschodnio-europejskie. Ta wojna tuż obok, groźby użycia broni nuklearnej i oczy Wladimira nie patrzące w kamerę nawiedzają sny, straszą „podprogowo”. Od jakiegoś czasu kiedy wchodzę do naszych teatrów mówię niezmiennie, niby żartem – Gdyby wojna, to GRAMY! , żeby nie było wątpliwości. Zdecydujemy tylko które spektakle jeżdżą na front!
Dobrego dnia. Dobrego tygodnia. Dobrego życia. Dobrej, mądrej szkoły.
PS. 12 września w Och-Teatrze pożegnanie z „Miss HIV”, legendarnym spektaklem Maćka Kowalewskiego, powstałym jeszcze w Le Madame.
Augustyna i Patrycji - wszystkiego dobrego
Nie żyje Sława! Sławka Kwaśniewska! Cóż to była za aktorka! Co to była za człowiek! Co to była za kobieta! Uniwersum i skromność posunięta do przesady. Poczucie humoru, legendarne. Spotkałam się z Nią dwa razy w pracy, dwa razy grała w filmach moją matkę w „ Kuchni polskiej” Jacka Bromskiego i „ W zawieszeniu” Waldemara Krzystka. Każdego dnia biegłam na plan kiedy grała , kiedy przyjeżdżała grać z Poznania, na skrzydłach. Gadanie, opowiadanie, śmianie się, radość i grania i życia. Otwartość, bezceremonialność , energia, jasność. Podobno na chwilę przed śmiercią, na słowa – Sława , trzymaj się – odparła – No muszę się trzymać! Przecież nie mogę się puszczać!
Tony ról. I filmowych i teatralnych przede wszystkim i…. opowieści, opowieści. Ja pamiętam przede wszystkim te o wychowywanym wnuczku. Zabawne do łez. Boska! Jadła życie łyżkami a jednocześnie nieśmiało i cicho żyła.
Sława!!! Widzę Cię, jak stoisz w nieodłącznym turbanie na głowie, z papieroskiem w ręku, w korytarzu Teatru Nowego w Poznaniu, i mówisz na mój widok:- O! Córeczka przyjechała, będzie się działo!
Cezarego i Tymoteusza - wszystkiego dobrego
Najpierw w sklepie przede mną płacił pan lub pani z doklejonymi paznokciami i rzęsami. Potem szło dwóch młodych mężczyzn, obaj ufarbowani jeden na czerwono, drugi na żółto. Następnie zadzwonił telefon: – Prosimy wziąć udział w sondażu społecznym. Jeśli jesteś kobietą wybierz 1 , jeśli mężczyzną , wybierz 2. Wcisnęłam 1. – Gratulujemy. Dziękujemy za poświęcenie nam czasu. I się rozłączyło . I to wszystko w ciągu 15 minut. Potem weszłam do teatru, gdzie nikt nic nie udawał.
Próba „Strasznego dworu”, opera łódzka. Zdjęcia autorstwa Joanny Miklaszewskiej.
Bernarda i Sobiesława - wszystkiego dobrego
Najbliższa rodzina papieża zginęła w wypadku samochodowym, w tym dwoje dzieci. Jeden z najbogatszych ludzi na świecie, zmarł w wieku 62 lat na raka, w jednym ze szpitali londyńskich. W sprawach ostatecznych nie ma uprzywilejowanych. Martwmy się o siebie sami, nie liczmy na nic. Ludowe mądrości przychodzą do głowy każdego dnia.
Moja ulubiona gosposia Honorata, która zajmowałam się 12 lat naszą rodziną , kiedy byłam młoda, byłą mistrzynią zbawiennych sformułowań. Kiedy miałam na coś ochotę a było to według mnie zbyt drogie, było według mnie zbyt dużym kaprysem, fanaberią, czy żałowałam że sobie na coś pozwoliłam na co nie powinnam była – mówiła niezmiennie:- „Babo, kup se, nie żałuj! Majątku do grobu nie zabierzesz.” Albo:-„Nie żałuj se, używaj, nie wiesz babo czy jutro jeszcze będziesz żyła. Niezbadane są wyroki boskie! Nie żałuj niczego. ” Na szczęście mówiła tak do młodej matki, młodej osoby acz odpowiedzialnej, rozsądnej i oceniającej i siebie i swoje zachcianki dość surowo. I co więcej , życie minęło , Honoraty nie ma a ja dalej lubię i robię sobie rozmaite ograniczenia. Tak jest lepiej.
Zaczęłam próby w Operze łódzkiej. „ Straszny dwór”. Premiera 17 października z okazji 60–lecia opery. Jeżdżę codziennie do Łodzi. Wracam na spektakle. To będą ekscytujące miesiące. Dużo pracy. Ale za to jak interesującej!
Heleny i Bronisławy - wszystkiego dobrego
Z tą książką spędziłam uśmiechniętą acz zimną soboto-niedzielę na wsi. Książki autorki, pamiętniki Adriana Mola, były silnym elementem edukacyjnym czy raczej wychowawczym moich synów, za co jestem jej bardzo wdzięczna. Teraz ta książka, jako ostatnia i autorka umarła. Znowu to samo zakończenie życia, staje się to już obsesyjne i męczące. Ilu ludzi z którymi cokolwiek mnie łączyło umarło w tym tygodniu?
Dobrego tygodnia.
PS. W ramach obsesji zamówiłam perfumy Carven Ma Griffee których używała Halina Poświatowska.
Heleny i Bronisławy - wszystkiego dobrego
Z tą książką spędziłam uśmiechnięta zimną soboto-niedzielę na wsi. Książki autorki, pamiętniki Adriana Mola, były silnym elementem edukacyjnym czy raczej wychowawczym moich synów, za co jestem jej bardzo wdzięczna. Teraz ta książka, jako ostatnia i autorka umarła. Znowu to samo zakończenie życia, staje się to już obsesyjne i męczące. Ilu ludzi z którymi cokolwiek mnie łączyło umarło w tym tygodniu?
Dobrego tygodnia.
Romana i Romualda - wszystkiego dobrego
16 lat temu, przeczytałam w gazecie ogłoszenie…koty syjamskie sprzedam. Przypomniałam sobie kota , który był lata w naszej rodzinie, kiedy byłam mała. Jadę , pomyślałam. Weszłam do jakiegoś mieszkania na Ursynowie , po pokoju chodziło kilka kotów i siedział jeden, zezowaty, chudy, niechętny, zamyślony. Oczywiście wyszłam z tym kotem. Zez to częste w tej rasie, usłyszałam, było mi wszystko jedno zapłaciłam i wyszłam. Był piękny, tylko te oczy. Mąż i moi rodzice przyjęli go nieprzychylnie, dzieci były zachwycone. 16 lat był z nami. Nigdy nie wiedzieliśmy jak ma na imię , bo każdy upierał się że inaczej, Napoleon, Przemek, Napek, Szary, Bury, Beżowy, Zezowaty, Snuj, Smutny, Stylowy….chodził swoimi drogami, był osobny, delikatny, powolny, wszystko robił z namysłem, a kiedy ktoś się do niego zwracał stawał przypatrywał się tymi zezowatymi oczami i słuchał, uważnie słuchał, potem przetwarzał w swojej pięknej stylowej główce i powoli obojętny odchodził. Jadł specjalny pokarm dla kotów syjamskich, bo ta rasa ma coś innego z językiem i pokarm musi mieć specjalny kształt, lubił surowe mięso i przed każdym przygotowywaniem obiady wyrastał spod ziemi. Lata całe nie wydawał z siebie żadnego dźwięku , przez ostatni rok , na starość, nocami błąkał się po domu i krzyczał jak dziecko. Od kilku miesięcy był całkowicie niewidomy, chodził w kółko, nie wiedział gdzie iść, wchodził wciąż miedzy drzwi i ściany i nie rozumiał że tam nie ma wyjścia, po jakimś czasie trzeba go było wziąć na ręce i postawić w innym miejscu. Nosiliśmy go po domu, kładliśmy na jego posłaniach, ale już nie chciał leżeć, siedzieć, stać, musiał chodzić i czegoś szukać niespokojnie. Krążył, obijał się o ściany, nogi od mebli, wylewał wodę z misek, mam zaczęła nosić długie spódnice, bo wtedy one były jego drogowskazem, za nimi szedł. Nie sypiał, nie jadł, płakał. Wczoraj odszedł. Pochowaliśmy go w ogrodzie na naszym zwierzęcym przydomowym cmentarzyku. Dziwnie nam cicho. Nie ma już niespokojnego ducha tego domu, nocą nikt nie płacze, nie skarży się, nie rozpacza, nie zjawia się nagle i nie stoi nie wiedząc co ze sobą zrobić. Smutno. 16 lat to kawał życia. Wspólnego życia, pozornie tylko osobnego. Smutno. Został drugi kot, równie wiekowy, 16 latek, w lepszej kondycji bo nie rasowy, kot kundel. Śpi całymi dniami. Nie zauważył że Snuja nie ma, albo udaje że nie zauważył. Też już ze starości jest obojętny na wszystko. Kot WszystkoMuJedno, byle go nie budzić. Nie budzimy. Kiedy podchodzę i go głaszczę , nawet już nie podnosi głowy, wydaje tylko z wewnątrz starego, uśpionego ciała pomruk. Smutno.
Sławy i Jakuba - wszystkiego dobrego
Koniec projektu „ Pamiętnik z powstania warszawskiego” Mirona Białoszewskiego dla Muzeum Powstania. Wczoraj ostatni spektakl. Teraz jeszcze nagranie płyty i już…. jakby napisał Białoszewski. To był dla nas czas „wyjątkowy” , stan „wyjątkowy”, będziemy tęsknić do stanu robienia czegoś „ważniejszego” …
Przygotowuję jesień w Fundacji. Gramy codziennie, ludzie wyjeżdżają na wakacje rotacyjnie. Za chwilę zaczynamy grać także przed Och-Teatrem na Grójeckiej 65. A jesień, jak zwykle u nas będzie intensywna. A wiosna jeszcze intensywniejsza według planów.
Siedzę w biurze , „dyrektoruję”, artyści, błąkający się artyści, niezależni producenci spektakli których nie mają gdzie grać, ludzie z wizjami nowych projektów, dramaturdzy, scenografowie, dużo poczatkującej młodzieży. Nasze teczki pękają od złożonych CV. Narobiło się szkół aktorskich, prywatnych , kursów, także dramatopisarstwa i przybywa spragnionych „próby”. A my chyba nie jesteśmy najlepszym adresem , bo na ryzyko na nie bardzo stać, a i tak ilość debiutów w naszej Fundacji jest imponująca. Nie mniej staram się rozmawiać ze wszystkimi a w każdym razie przejrzeć projekty. Jakoś wszystko to napawa mnie smutkiem i bezradnością. Przychodzą szefowie fundacji, zajmujący się pomocą wszelką , chcą z nami współpracować, lub choćby zdobyć pulę biletów dla podopiecznych, przychodzą zapomniani nestorzy, marzą o jubileuszach, o zorganizowaniu ich na naszych scenach, pod naszym „parasolem”. Bardzo nam miło, ale pytam , dlaczego nie teatry państwowe? Nie ZASP? Wszyscy chórem odpowiadają że nikt z nimi nie chce rozmawiać, ani się spotkać , tak mówią wszyscy od młodych do starszych „zasłużonych”. I co to robić?
Do tego aktorki porzucone przez mężów, płaczące, aktorzy porzuceni przez żony, smutni. Zaczyna się nowy sezon, wszyscy albo chcą się jakoś „umościć” albo zrealizować wizje. I miłe to i powodujące bezradność. Jakoś nie umiem się odnaleźć w tym „dyrektorowaniu”, od tej strony.
A oto jeden z wielu, wielu listów…
Dobry wieczór Pani,
nazywam się ………., mija piąty rok od zakończenia moich studiów w Akademii Teatralnej. Przyznam szczerze, że od tamtej pory niczego szczególnego nie udało mi się osiągnąć w kwestii zawodowej. Oczywiście jestem wdzięczny za wszelkie doświadczenia które mnie napotykały i napotykają. Nie mniej jednak zdarzają się one sporadycznie i nie zaspokajają mnie w podstawowym stopniu. W związku z tym postanowiłem stworzyć coś sam, skrzyknąć ludzi, przedstawić im materiał i zachęcić do zrealizowania go za darmo. Tak powstał spektakl …….. Próby trwały ok. 5 miesięcy od rana do wieczora. Poczułem wtedy wielką ulgę, że oto ja szarak po szkole teatralnej w końcu robię materiał, na którym mi zależy, z zaufanymi ludźmi. Nie dostaję za to pieniędzy i mimo wszystko czuję się wspaniale, spełniam marzenie, rozwijam się, a wszystkie trudności, było ich nie mało, stanowią dla mnie motywację do dalszego działania.
Kiedy projekt zostaje ukończony okazuje się, że poza nim nie mamy ani pieniędzy, ani miejsca do grania. W tym momencie zaczyna się gehenna. Spektakl cały czas wisi nade mną, śni mi się po nocach, czas wydłuża mi się w nieskończoność. Spotykam się z różnymi ludźmi i wszędzie napotykam opór. Każdy mówi:” proszę mi to pokazać, ale nie u mnie w teatrze. „Albo: „Ile to kosztuje?” Mówię ile, i mam przekonanie, że nawet gdybym powiedział: „symboliczną złotówkę” to dostanę odpowiedz: Nie stać mnie! Przykro mi… ()
Niestety w tym martwym punkcie trwam do dziś. Nawet nie wiem czy rzecz, której poświęciliśmy tyle czasu jest dobra. A całą sytuację utrudnia mój upór i determinacja. Dziwne poczucie, ze czegoś nie zamknąłem. Dodatkowo przestaję wierzyć w coś takiego jak „sztuka”. Bo przecież nie pieniądze decydują o jej powodzeniu, tylko jakość. Przynajmniej tak powinno być. Tak mnie uczono. Nie można ocenić poziomu, treści i estetyki przedstawienia po kosztach jego wyprodukowania! Być może to co piszę jest górnolotne, ale mam nadzieję, że prawdziwe. Według mnie wszystko zależy od dobrej woli, chęci podania młodym artystom pomocnej dłoni, szansy. Każdy twórca, który dzisiaj gra, reżyseruje, buduje scenografię, pisze muzykę etc. musi ją otrzymać i zastanawiam się dlaczego to nie możemy być my? To tak niewiele kosztuje. ()
W załączniku wysyłam materiały dotyczące naszego projektu, scenariusz, kilka zdjęć z prób oraz fragment muzyki skomponowanej specjalnie do naszego spektaklu.
Proszę mi wybaczyć, że obarczyłem Panią moimi problemami, ale tylko człowiek człowiekowi może się zwierzyć. A ja właśnie do człowieka piszę. Mam nadzieję, że nie obraziłem Pani w najmniejszym stopniu, jeśli tak, to przepraszam, nie miałem takiego zamiaru.
Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za Pani pracę.
Dominika i Protazego - wszystkiego dobrego
Jesteśmy w połowie projektu ” Pamiętnik z powstania warszawskiego”. Gramy jeszcze tylko dwa razy i zaczęliśmy nagranie płyty. Za chwilę wszystko się skończy. To było, to jest dla mnie wszystko ważne.
Zdjęcia z premiery autorstwa Zbigniewa Furmana.
Piotra i Justyny - wszystkiego dobrego
Dziś o północy premiera w Muzeum Powstania Warszawskiego. Wczoraj ostatnia generalna już z publicznością. Gramy do 5 sierpnia, a potem cisza i koniec i już… używając figury stylistycznej Białoszewskiego. To była praca, przeżycie… znaczące, mam nadzieję, że nie tylko dla mnie.
Dla mnie dziś to ważny, trudny dzień. Ta premiera.
Pamiętajmy dziś wszyscy, żeby o 17:00, o godzinie „W”, zatrzymać się na chwilę, gdziekolwiek byście nie byli, cokolwiek byście nie robili.
W naszych teatrach spektakle, spektakle, praca, wyjazdy ze spektaklami w Polskę. Wystawianie na Palcu Konstytucji na ten rok zakończone, za chwilę zaczynamy cykl grania na Grójeckiej 65 przed Och-Teatrem.
Na koniec zamieszczam link do jednej ze stron, zamieszczających zasady bezpieczeństwa w trakcie burzy. Idą podobno burze. Jedną z głównych opowieści w naszej rodzinie, jest uderzenie pioruna w rodzinny dom. Była burza, wszyscy grali w karty na parterze, piorun wpadł przez komin, spalił całą instalację elektryczną i wypadł, ja podobno w wózku spałam na mansardzie, mama nie wiadomo dlaczego wsunęła wózek pod stół i tam, jak się okazało byłam najbezpieczniejsza. Kiedy do mnie dobiegli spałam spokojnie w kompletnie zrujnowanym dookoła pokoju. http://lowcyburz.pl/2012/03/09/zasady-bezpieczenstwa-podczas-burz/
Zamieszczam fragment adaptacji do naszego wieczoru w Muzeum…
1-go sierpnia 1944.
1-go sierpnia 1944.
1-go sierpnia było niesłonecznie.
Było mokro.
Było święto słoneczników.
Żółty kolor. W czerwonych tramwajach.
1-go sierpnia 1944 mama powiedziała że „trzeba iść po chleb.”
Mama powiedziała – „taki spokojny dzień.
Taki spokojny dzień.”
I wiadomość – Piąta godzina „W”,
godzina „W”,
godzina „W”
siedemnasta godzina W.
„Powstanie. Powstanie. Powstanie.”
To słowo.
To dziwne słowo. „Powstanie”.
„Padał deszcz.
Front rosyjski stał na Wiśle.”
Pierwszy powstaniec.
„Ja bym mu się oddała” – powiedziała Irena..
Na Mazowiecką wjechało 1000 naszych na koniach. Szeptano.
A czołgi były jak kamienice. Szeptano.
Na Ogrodowej zabili dwóch Niemców. Szeptano.
Ludzi było dużo- szeptano
Było zamieszanie-szeptano
Cały czas nie było spokoju.
Warszawa w dzień powstania. Serie strzałów. Bliższe, dalsze , po niebie.
Padał deszcz.
Powstanie.
Blokowi. Dyżurni. Kucie piwnic. Przekłuwanie podziemnych przejść.
Nocami. Całymi nocami.
Zebrania. Barykady. Na podwórkach narady
– Kto ? Co?
Powstańcy. Powstańcy. Powstańcy.
Samoloty. Karabiny.
Nadzieja na niemiecko – rosyjski front.
Huki. Bomby. Karabiny.
Ktoś ranny. Ktoś zabity.
Na rogu Chłodnej i Żelaznej (Blokowi,dyżurni, kucie piwnic.
z drugiego piętra szafy, krzesła, stoły i na barykadę. Przekłuwanie podziemnych przejść.
Wyrywane płyty z chodników. Bruk. Nocami całymi nocami.) 3X
Tramwajarze rozdawali łomy.
W deszczu.
Pochmurne dni z deszczem. Z bombami. Z pożarami.
ze zbieganiem na dół. Do piwnic. Do schronu.
Bo bomby. Bo Narady
Wywiesić flagę!
Zawiesić flagę!
Wywiesić flagę!
Baczność! Jeszcze Polska nie zginęła!
Jeszcze Polska nie zginęła… (śpiew)
Co nam obca przemoc wzięła
Niemcy strzelali we flagę. Szablą odbierzemy
Ulice w chmurach rudych i burych. Marsz, marsz Dąbrowski
Rudoszary pył na drzewach. Z ziemi włoskiej do Polski………
I deszcz.
Zmiana na niespokojnie.
Zmiana na coraz gorzej.
Barykady całe w ogniu.
Wszystko żywym płomieniem.
Pomidorowym. Święto pomidorów.
Pomidorowo zachodziło słońce.
Ceglanego pyłu na liściach na centymetr.
Głosy, Głosy. Szeptanie.
Ukraińcy idą od Woli i rżną. Szeptano. Głosy, Głosy. Szeptanie.
I palą. Na stosach. Szeptano. Głosy, Głosy. Szeptanie.
Jedna pani w jednej ręce cegłę na barykadę w drugiej torebkę.
Podcinanie drutów tramwajowych, żeby się czołgi zaplątały.
Podcinanie drutów tramwajowych, żeby się czołgi zaplątały.
Niemcy gnają ludzi przed czołgami!
Czołgi. Na powstańców. Czołgi
Matka w żałobie miała jasne włosy.
Matka w żałobie miała jasne włosy.
Krakowskie Przedmieście spalone.
Smutno.
Coraz smutniej.
Coraz gorzej i śmiech.
Papierosy. W takiej chwili. Zawstydzili się .
Papierosy? W takiej chwili. Wstyd.
Na taczkach trupy Niemców.
Rozebrani do połowy.
Wystające brzuchy z taczek.
Pochować i nie robić krzyża.
Pochować i nie robić krzyża.
Pochować i nie robić krzyża.
BAS.
Bomby! Trupy lecą w dół.
Pańska zbombardowana!
Prosta zbombardowana.
Żelazna. Tłok i uciekanie.
Harcerzyki rządkiem. W zielonych mundurkach. Z butelkami z benzyną. Cichutko.
Skąd się pani tu wzięła!!!
Ach, co to było…!!!! Co to było!!!
Trzymała za rękę małą dziewczynkę. Już nieżywą.
Trzymała za rękę nieżywą dziewczynkę i płakała.
Ach, co to było…!!!! Co to było!!! co to było…!!!! Co?
Na Żoliborzu.
Nic z kojenia.
Nic z ukojenia.
Nic ze spokoju.
SMYKI
Żydówka. Idzie, głowę krzywi i bokiem idzie.
Żelazna Brama. Ludzie klęczą.
Będą rozstrzeliwać. Szeptano.
Pogorszenie i piekło.
Na Górczewskiej, na Wolskiej, Na Bema, na Młynarskiej. Ludzie paleni na stosach. Szeptano.
RYTM
Ludzie. Z dachów, martwi, w dół.
I wydobywanie. – Najświętsze serce
I odsypywanie.. Jezusa
I gaszenie . zmiłuj się nad nami.
I nowe bomby. I krzyk.
Wycie samolotów i bomb.
– Najświętsze serce Jezusa…zmiłuj się nad nami…
I huk! I koniec!
Wszystko zmienione.
Wszystko posiwiałe, czarne, posypane.
Okna w drzazgach.
Piekło, bez ustanku.
I źle. I źle . I źle.
– Najświętsze serce Jezusa, zmiłuj się nad nami.
– Najświętsze serce Jezusa, zmiłuj się nad nami.
I śmiech.
I całowanie.
Tłumy. W popłochu.
Z pakami. Tobołami.
Do bramy.
Straszny krzyk.
– Niosą trupy!
– Trupy kładą!
Krzyk.
Czyj krzyk?
– Najświętsze serce Jezusa, zmiłuj się nad nami.
– Syna zabito! – Był na uniwersytecie!
– Krzyk.
– Syna zabito! – Syna zabito!
– Krzyk.
– Syna zabito w szkole na Lesznie!
– Krzyk.
W kącie dwie kobiety.
Jedna dzieci zostawiła na Pradze.
Druga stawiała karty.
Jak sowy siedziały.
Dzieci zabite wróżyła.
Dziś Przemienienie Pańskie.
Może Pan Bóg coś przemienia na lepsze.
– Najświętsze serce Jezusa, zmiłuj się nad nami.
I nagle krzyk-
Powstanie upadło!
– Mój Boże !
Nieprawda. Szeptano.
Mój Boże
Powstanie upadło?
Mój Boże
Zerwały się piwnice. Schody. Baby. Tłumy. Tyle wysiłku na marne!
Mój Boże!
Niemożliwe.
Mój Boże
Załamywali ręce.
Mój Boże.
To niemożliwe!Krzyczeli w podwórzach.
Rozpacz i krzyk.
Rozpacz i płacz.
Rozpacz i szept.
I nagle krzyk – Nieprawda!
Nieprawda! Nieprawda! Nieprawda!
Co za radość! A niedziela zaczęła się dopiero.
Julity i Ludmiły - wszystkiego dobrego
Wczoraj miedzy próbami w Muzeum Powstania Warszawskiego najpierw stałam w kolejce! Uwaga….kolejce(!), żeby kupić flagi z emblematem Polski Walczącej do teatrów, na 1 sierpnia. Wszyscy kupowali te flagi, byłam naprawdę zdziwiona, a jeden pan kupił sto orzełków w koronie do klap marynarek, jak powiedział, złotych i srebrnych. Potem spotkałam w sklepie dla zwierząt Pana Kota, zupełnie nieruchomego, Kota w swoich myślach można powiedzieć, poczułam, że jesteśmy podobni do siebie wewnętrznie. Kilka metrów dalej, w otwartych drzwiach sklepu z bronią, ujrzałam starszą panią oglądającą fachowo jakieś pistolety. Staruszeczkę, w sandałkach, w spódnicy do kostek, z plastikowa siatką postawioną u jej stóp. Przed nią leżała broń, a ona brała każdą sztukę do ręki, fachowo, coś przesuwała, ważyła w dłoni… Zdumiona stałam i dłuższą chwilę na to patrzyłam. Upał, w upale kilku pijaków umęczonych, szli zataczając się, umordowani tym upałem do granic możliwości. W powietrzu drgającym z gorąca na cmentarzu palące się znicze i kruki i wrony w poszukiwaniu wody przy kranie, czekające, że ktoś ten kran odkręci. Zrobiłam im ze starego znicza poidło i cały czas obsesyjnie myślałam, że piękny jest czas pokoju.
Na zdjęciach wnętrze sali głównej muzeum, podczas spektaklu Pamiętnik z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego. Autorką świateł jest pani Katarzyna Łuszczyk.
Daniela i Andrzeja - wszystkiego dobrego
Od dziś intensywne próby, nieprzerwanie do premiery. Premiera 1 sierpnia o północy w Muzeum Powstania.http://www.1944.pl/o_muzeum
/news/pamietnik_z_powstania_warszawskiego_spektakloratorium
Powstanie. Powstanie. Powstanie.
To słowo.
To dziwne słowo. Powstanie.
Miron Białoszewski, Pamiętnik z powstania warszawskiego
Spór o sens Powstania Warszawskiego trwa nieprzerwanie. To dramatyczne doświadczenie w każdym czasie i w każdym pokoleniu domaga się interpretacji; mówi się o nim poprzez dzieła historyczne, eseje, publicystykę. Podczas gdy historycy i publicyści debatują o decyzjach politycznych czy militarnych, na pytania o humanistyczny wymiar tego wydarzenia najpełniej odpowiedzieć może język sztuki, on bowiem najtrafniej oddaje prawdę o uczuciach i kształcie pamięci.
Z tego względu Muzeum Powstania Warszawskiego każdego roku zaprasza wybitnych twórców polskiego teatru do zmierzenia się z tematem Powstania Warszawskiego. Od dziewięciu lat, pierwszego sierpnia o północy, Sala pod Liberatorem staje się przestrzenią twórczej, czasem pełnej emocji, dyskusji. Teatrem i sceną, przywołującymi ludzkie uczucia, wybory i dramaty.
Okrągła, siedemdziesiąta rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego to moment szczególny. Dlatego czujemy się zaszczyceni, że zaproszenie do stworzenia rocznicowego spektaklu przyjęła Krystyna Janda – reżyserka i aktorka, której osoba i role postrzegane są jako jedne z ważniejszych i bardziej rozpoznawalnych symboli polskiego kina i teatru.
Krystyna Janda dokonując adaptacji i reżyserując „Pamiętnik z powstania warszawskiego” Mirona Białoszewskiego, stworzyła nową przestrzeń odbierania tego dzieła. Spektakl w jej adaptacji i reżyserii, z muzyką skomponowaną przez Jerzego Satanowskiego, to wejście na zaskakującą ścieżkę dźwiękową, „słyszalną” już w „Pamiętniku…”. Ta interpretacja pozwala, przez słuchanie, mówienie i śpiew, wyrazić to, czego słowo pisane nie odda; Janda z Satanowskim stworzyli przestrzeń, której widzowie nie muszą widzieć; muszą jedynie pozwolić, by poprowadzono ich poprzez przestrzeń między słowem a muzyką.
To zresztą przestrzeń, która fascynowała Mirona Białoszewskiego – oddziaływanie poezji melicznej na odbiorców. Moment, w którym słowa i muzyka stają się nierozerwalne, a rytm i melodia słów są równie ważne, co wciągająca fabuła. Sam tak to opisał: Dążę do tego, żeby to, co pisane, było zapisaniem mówionego. I żeby pisanie nie zjadło mówienia. To, co jest warte z języka mówionego, to się zapisuje. A to z napisanego – jest potem mówione na głos.
W spektaklu Krystyny Jandy widzowie usłyszą litanię miasta i ludzi, bowiem przestrzeń tworzą w tym spektaklu muzyka, mówienie i śpiew. Ta proza, by wybrzmieć, potrzebuje zasłuchania się; zanurzenia w słowach – strzałach, zdaniach – hukach, sylabach – kanonadach, rumorze, tupocie, krzykach, pieśniach, litaniach i modlitwach. Słowa bohaterów „Pamiętnika…” są z dźwiękami zagłady miasta połączone niczym pępowiną. Tworzą rytm i melodię walczącego miasta.
Sala pod Liberatorem, Muzeum Powstania Warszawskiego. Wstęp biletowany. Bilety do kupienia w kasie MPW. Cena biletu: 14 zł. Spektakl będzie wystawiany od 2 do 5 sierpnia o godz. 20.00.
I wydobywanie.
I odsypywanie.
I gaszenie.
I pomoc.
I nowe bomby.
I krzyk.
– Najświętsze serce Jezusa, zmiłuj się nad nami.
– Najświętsze serce Jezusa, zmiłuj się nad nami.
Wycie samolotów i bomb.
– Najświętsze serce Jezusa… zmiłuj się nad nami…
I huk! I koniec!
Reżyseria/Adaptacja:
Krystyna Janda
Muzyka:
Jerzy Satanowski
Reżyseria światła:
Katarzyna Łuszczyk
Realizacja światła:
Dariusz Adamski
Reżyseria dźwięku:
Mirosław Burkot
Dyrygent:
Wojciech Zieliński
Obsada/Wokaliści:
Krystyna Janda
Anna Gadt (pierwszy sopran)
Agnieszka Kiepuszewska (alt)
Iwona Kmiecik (drugi sopran)
Wojciech Myrczek (bas)
Marcin Wawrzynowicz (tenor)
Muzycy:
Paweł Bomert
Piotr Maślanka
Marta Oyrzanowska
Paweł Stankiewicz
Dorota Woźniak-Mocarska
Wiesław Wysocki
Kierownik produkcji: Marta Kuźmiak
Produkcja MPW: Agnieszka Szulejewska
Współpraca: Magdalena Brzeska, Jacek Chałupka
Wincentego i Wodzisława - wszystkiego dobrego
Powrót. Warszawa wydaje się pusta. Ale na Placu Konstytucji na naszych spektaklach tłumy, na wieczornych spektaklach w budynkach nieźle, choć w Warszawie każdego dnia wiele atrakcji, imprez, festiwale i nie tylko my gramy, jeśli chodzi o teatry. Ale turystów prawie nie widać. Gdzie ci ludzie z plecakami i wodą mineralną w ręku? Ludzie których wszędzie tylu, w innych miejscach?
Wystawa Gierymskiego w Muzem Narodowym jeszcze chwilę, nie spóźnijcie się.
Wszystko od przedwczoraj zdominowane zestrzeleniem malezyjskiego samolotu nad terytorium Ukrainy. Ja nocami zawieszona na telewizorze, nie umiem zrozumieć , nie mogę uwierzyć w ton nagranych rozmów, publikowanych przez Ukraińskie władze, słucham komentarzy i nie mogę zrozumieć jak to było możliwe i dlaczego. Przerażające.
W Muzem Powstania Warszawskiego od poniedziałku intensywne próby do premiery , którą tam mamy 1 sierpnia o północy. To będzie trudny intensywny czas, jednocześnie wieczorami gram w teatrze, nocami znowu próby. Ponowne spotkanie z Jerzym Satanowski i Jego muzyką, wyobraźnią, sposobem pracy, wspaniałe. Jestem pomysłodawczynią , reżyserem i współwykonawczynią. Zobaczymy. Dla mnie to praca bardzo, bardzo, bardzo ważna. Temat pochłania i dławi. Białoszewski na nowo zachwyca. Przeczytałam niedawno ze to będzie kobiece spojrzenie na Powstanie Warszawskie, no nie wiem. Może.
Bardzo uspokaja głaskanie psa lub kota. Co prawda usypianie dziecka, tulenie dziecka, uspokaja jeszcze bardziej, ale nie mam małego dziecka obok, niestety. Kiedy ostatni raz odczuwaliście czułość? Dokładnie czułość? A kiedy spokój?A błogi spokój? Błogi spokój kojarzy mi się od dawna już z bezmyślnością, brakiem odpowiedzialności i uczuć wyższych. Niestety.
Beztroska i radości wakacyjne minęły.
Właśnie słyszę w telewizji Stasia Tyma, który mówi że czasy mamy straszne. Że to nie jest czas na kabaret. Na śmiech. A ja wczoraj grałam Shirley. I były dwie godziny zapomnienia i zabawy, no ale to fikcyjna historia a nie komentowanie aktualnej codzienności. Z drugiej strony, co by, gdyby, nie zbawienny teatr?
Dobrego weekendu.
Henryka i Włodzimierza - wszystkiego dobrego
Dzielę się kolejnym „grochem z kapustą” i pozdrawiam serdecznie.
Na Placu Konstytucji, na naszych spektaklach tłumy, tłumy…nieprzebrane. Dziś widziałam próbę najbliższej naszej premiery na ulicę ” Jaś i Małgosia”. Premiera w sobotę o 17:00.
Marceliny i Bonawentury - wszystkiego dobrego
Wróciłam. Musimy odwołać we czwartek i piątek „ Zmierzch długiego dnia”, jeden z aktorów złamał nogę. W zamian w piątek zagram „ Shirley Valentine”.
Pozdrawiam.
Poprzedniej nocy w Rzymie, kilka godzin wyjmowałam razem z portierem hotelowym, koczyk z rur pod umywalką bo sobie tam wpadł. Tej nocy pewnie będę oglądać telewizję tutaj, ale ledwo zaczęłam, już mi włosy stoją na głowie, na sztorc.
Zdjęcia groch z kapustą , ale nie mam czasu ich ani opisywać ani segregować…ot tak więc…
Ernesta i Małgorzaty - wszystkiego dobrego
Ostatnie dni wakacji spędziliśmy w Positano, w miejscu, domu, nadzwyczajnym. W Raju. Jutro w Warszawie mam nadzieję przynajmniej czyściec. O Raju nie marzymy, bo wiemy że to się tam dzieje skomplikowane.
Dobrych dni.
Dziś imieniny małgorzaty i Ernesta. Najlepsze życzenia dla państwa Małgorzaty i Ernesta Bryllów.
Teodora i Innocentego - wszystkiego dobrego
Wzrusza mnie ta brzydota (zdjęcie) Po prostu wzrusza.
Jutro premiera w Och-Teatrze, a mnie tam nie ma. Trochę mi nieswojo, choć wiem o każdym szczególe i wiem, że będzie dobrze. UWAGA… PUBLICZNOŚĆ! mam nadzieję, że się podoba PUBLICZNOŚCI !
Pozdrawiam wszystkich na scenie i widowni, dobrego wieczoru i wieczorów kolejnych.
A plaża tego roku nostagiczna do bólu.
Marii i Władysława - wszystkiego dobrego
Wczoraj na zaproszenie pani prezydentowej Anny Komorowskiej, zagraliśmy koncert w Belwederze. Było spokojnie, miło, przyjaźnie, nadzwyczajnie.To zdjęcie z próby.
Jutro na wakacje.
Wandy i Zenona - wszystkiego dobrego
I co tu pisać? I co tu mówić?