Mikołaja i Emiliana - wszystkiego dobrego
I cóż tu napisać? próby trwają. Staramy się żeby było miło, zabawnie, interesująco, ironicznie, wesoło, zawodowo, stylowo, lekko, niegłupio…Na razie wygrywa z nami Noel Coward, na całej linii, nawet jak sam śpiewa. Ale jesteśmy dobrej myśli. Piekielnie to trudne z daleka na to spojrzawszy, łatwiejsza jest twórczość bardziej”dowolna”.
Dobrego weekendu.
NOEL COWARD
UPADŁE ANIOŁY
Obsada:
Klasyka angielskiej farsy. Papież gatunku Noel Coward. Upadłe anioły są grane zawsze i wszędzie. To popis dla dwóch aktorek i upojny niezobowiązujący wieczór w teatrze. Kpina z kobiet, ich charakteru i śmieszności. Słodki utwór z „wyższych sfer” , bombonierka z czekoladkami dla widzów. Dwie przyjaciółki, dawny wspólny kochanek i łatwowierni mężowie. …jeśli będzie taki jak dawanej, polecimy jak kręgle– mówią obie na wiadomość o zjawieniu się kochanka w Londynie…. Dwie szczęśliwe mężatki, dojrzałyśmy do ponownego upadku….w naszych małżeństwach już nic nie wzbudza takich emocji, jak gra w golfa….
Wspaniała obsada. Wystarczy ochota do zabawy i ironii nie tylko na temat kobiet, ale także małżeństw. Zapraszamy.
Grzegorza i Zdzisława - wszystkiego dobrego
Mam uczucie że trwa wyprzedaż absolutnie wszystkiego. Promocje i zniżki znieczulają na wszystko. To co przychodzi do mojego komputera zasypuje. Kasuję zanim otworzę i marzę o kupieniu czegoś nie przecenionego. Czy jest coś co nie ulega zniżkom, promocjom i przecenom?
Słucham W poszukiwaniu straconego czasu w interpretacji Michała Breintenwalda. Dobrze mi z tym, a gdyby nie wady nagrania, trzaski, uderzenia w mikrofon i przesterowania, byłoby mi idealnie.
Idę w niedzielę na drugą turę wyborów.
Nigdy nie wsiadłam za kierownicę po alkoholu.
Dostałam nagrodę mazowieckich przedsiębiorców. Bardzo dziękuję. Bardzo mi miło.
Niedawno wywiad na temat biznesu. Zawsze w takich wypadkach mam wrażenie że nie jestem we właściwym miejscu i czasie. Jaką pani ma strategie? Ja? Strategię ? Ale w jakiej sprawie? Strategię teatru? Nie, biznesu. Ach biznesu…jaką mam strategię? Jak Kutuzow pod Borodino. Wycofuję się i ustępuję drogi do Moskwy. Czas zrobi resztę.
Premiera nadchodzi. Do pierwszych Widzów tylko 9 prób.
Dziś śpiewam Koncert w Och-Teatrze. W sobotę w Siedlcach gram Danutę W. Niedziela pod hasłem Andrzeja i Zdzisławy. W poniedziałek, czwartek Shirley w Teatrze Polonia, piątek , sobota Jowialski tamże. W niedzielę we Wrocławiu Weekend z R. A potem czas przedpremierowy.
W niedzielę na scenie Och-Cafe-Teatru Roma Gąsiorowska wraca, po urodzeniu dziecka, do grania spektaklu Pierwsza dama.
Nienawidzę ubrań i tzw. ubierania się . Słowo Moda szczuję psami. Lubię klasycznie, wygodnie, kaszmirowo, gorzko pachnąco, miękko i czarno.
Dawno nie zrobiłam nowej roi. Tęskni mi się.
Gratuluję wszystkim Państwu tego że listopad dobiega końca.
Waleriana i Maksymiliana - wszystkiego dobrego
Duch nowej klasy . Spotykają się dwaj noworuscy. Jeden mówi: – „Zobacz, mam nowy krawat, kosztował 500 dolarów!”. Na co drugi odpowiada:- ” Ale z ciebie frajer! Znam miejsce , gdzie można kupić taki sam za 800!”. ( Marie Freyssac „ SCENY Z ŻYCIA ROSYJSKICH MILIONERÓW”)
Dobrego dnia.
Erazma i Katarzyny - wszystkiego dobrego
Umarł Zygmunt Sierakowski i Iwona Kamińska. O obu odejściach zawiadomiły mnie ” dobre dusze” . Ci co ich obchodzi, kontaktowali się, wiedzą. Czują potrzebę. Z Zygmuntem byłam lata w Teatrze Powszechnym. Najbardziej zbliżyliśmy się robiąc i grając ” Kotkę na blaszanym gorącym dachu” i moje ” Na szkle malowane” , potem kiedy uczyłam w Akademii Teatralnej i robiłam ze studentami „Mieszczan” Gorkiego, poprosiłam Go o asystenturę i zagranie roli ojca. Widziałam że dawało Mu to satysfakcję i cieszyło. Niedawno, chory trafił do Skolimowa. Zygmunt w Powszechnym słynął z opowieści które można by nazwać – Wyznania prowincjonalnego aktora ( sam tak to nazywał) -Sława, chwała, wstyd i upokorzenie. Wciąż Mu mówiłam – zapisz to, wzruszał ramionami. Umiał opowiadać tak, że tarzaliśmy się ze śmiechu przy kolejnych anegdotach o Jego występie na akademii ku czci rewolucji październikowej, o debiucie w sztuce ” Klucz do Berlina” gdzie grał kilkanaście epizodów i publiczność kiedy go znów rozpoznawała, za każdym razem witała go brawami a każde pojawienie się i charakteryzacja wzbudzała nieopanowane huragany śmiechu. Od pewnego momentu już szukali tylko mnie na scenie, w kolejnym wybitnym wcieleniu- śmiał się. To był pamiętny debiut. Zawsze mówił że jego ” górka popularności” to był okres Teatru Śląskiego w Katowicach. – byłem wtedy przystojny, grałem Alfreda w „ Mężu i żonie” – mówił, kiedyś szedłem do Teatru a dwie dziewczyny licealistki, na mój widok wyszeptały krzykiem – Jezus Maria ja się posikam, Gośka! Sierakowski idzie!!! I potem już nigdy nie wzbudziłem takich emocji – zamyślał się. Mój Boże. Zyga. Zygmunt. Miły, skromny jakby trochę zalękniony człowiek . Umarł. Miał 68 lat i ponad 60 ról za sobą.
Iwona Kamińska, była charakteryzatorka , filmową i telewizyjna. Jedna z najlepszych i najbardziej lubianych. Pracowałam z Nią wielo, wielokrotnie. Uczuciowa, samotna, tylko raz pomiatam Ją zakochaną i szczęśliwą z nadzieją na ułożenie sobie życia. Malowała i czesała aktorki, przyjaźniła się z nimi, wspomagała przyjaźnią i dzieleniem ich radości i smutków. Mediowała miedzy nimi i ich mężami, dziećmi, kochankami. Była zawsze pod ręką, pomocna i fachowa. Była zaufaną i ulubioną charakteryzatorką wielu z nas. Znała też nasze wszystkie tajemnice.
Dziś 40 rocznica premiery „Trzech sióstr” Czechowa w Teatrze TV w reż. Aleksandra Bardiniego. Masza. Mój debiut zawodowy. 40 lat minęło.
Listopadowy czas.
Janusza i Konrada - wszystkiego dobrego
Przeczytałam z zainteresowaniem w ostatnim DIALOGU felieton Tadeusza Bradeckiego. NOWE w sztuce. No to koniec, pomyślałam tak dlatego, że…
Ciągle chcę, żeby teatr pokazywał dobro i zło jednoznacznie je oceniając.
Chciałabym, żeby teatr uczył empatii i przypominał o takim pięknym pojęciu jakim jest „człowieczeństwo”
Uważam, że teatr powinien uczyć, także poprzez scenografie, kostiumy, rekwizyty, sposób bycia na scenie i sposób mówienia.
Wciąż uważam, że w teatrze siłą są opowiadane historie, zdarzenia, losy, charaktery.
Szokują mnie w teatrze rzeczy mentalne, a nie formalne.
Wierzę w aktorstwo i aktorów jak już chyba nikt dookoła.
Odróżniam piękno i brzydotę w sposób „konwencjonalny”.
„Sztuka wysoka” dla mnie to ta, która robi na mnie wrażenie. To to, że wchodzę na przedstawienie człowiekiem i wychodzę człowiekiem nieco innym, zmienionym, bogatszym lub wartościowszym.. A to jak artyści to osiągnęli jest dla mnie mniej ważne.
Lubię się zwyczajnie śmiać, wzruszać, zastanowić, przypomnieć sobie, przestraszyć. A potem tęsknić.
Dlatego, że nawet jeśli coś było nadzwyczajne i najpiękniejsze, jeśli potem zadaję sobie pytanie – po co to było? Co i to miało powiedzieć? Udowodnić? Na co zwrócić uwagę? Zapominam i uważam chwilę za straconą.
No nic, jestem zabytkiem muzealnym i nie ma dla mnie w sztuce żadnej przyszłości oraz …..skręcam w bok od tematu. Dobrego dnia.
I jeszcze jedno… wiele obrazów, utworów, dzieł abstrakcyjnych uważam za ważne i piękne… to nie o to chodzi.
I celowo wszystko upraszczam.
Elżbiety i Seweryna - wszystkiego dobrego
Dziś gram Shirley Valentine na jesienne kłopoty i smutki, swoje i innych.
Listopad to beznadziejny miesiąc. Nie widziałam siebie od jakichś trzech tygodni. Może umarłam? Jakby to dobrze było! ( Biała bluzka) ( dla słabszych- to jest żartobliwe)
Umówiłam się na obiad z synem, to jako – miła bliska perspektywa.
Kupiłam bilet na Bali- sp…balam – jako miła dalsza perspektywa.
Renaty i Witolda - wszystkiego dobrego
Staliśmy przed hotelem w Gorzowie Wielkopolskim, przed wyjazdem na próbę w tamtejszym teatrze . Próbę przed wieczornym spektaklem.
Staliśmy, Ignacy Gogolewski, Jerzy Stuhr, ja oraz kilka osób z naszej ekipy teatralnej.
Był 11 listopada, dookoła święto wolności, kilka bannerów z kandydatami startującymi w wyborach do samorządów, wyborach zapowiedzianych na 16 listopada. W Warszawie trwał Marsz dla Niepodległej, Marsz Wolności.
Obok nas przechodził mężczyzna , około 50 letni, o kulach. Rozpoznał Jurka i zatrzymał się nieopodal.
– Panie Stuhr, choĆ pan tutaj! – zawołał.
Zdziwiony Jurek, który początkowo żachnął się na ton i na formę tego wezwania, ugrzecznił się i spokojnie ruszył – bo…..przedstawiciel narodu woła, czegoś chce, coś ma konieczność powiedzieć, o czymś zawiadomić, czymś się może podzielić.
– Tak, słucham- podchodząc powiedział Jurek.- O co chodzi?
– O nic! Ja tyko zawołałem pana, żeby pan sobie nie myślał, że jest jakiś lepszy!
– Od pana lepszy?- zdziwił się Jurek.
– Na przykład!- odparł butnie tamten.
– No nie, lepszy nie jestem, bo dziś jest święto narodowe, pan ma wolne a ja właśnie jadę do pracy. Więc pan jest lepszy.
– No!- potwierdził tamten. Bo, żeby panu się nie wydawało! – dodał jeszcze.
– O, nic mi się nie wydaje, szanowny panie, zaręczam – odparł Jurek, przeprosił i odszedł wracając do nas.
Tamten jeszcze popatrzył z pogardą i poszedł. Nie było punktu zaczepki.
Wieczorem po spektaklu pobiegliśmy do hotelowych telewizorów oglądać warszawskie zadymy, a raczej jak Polacy sobie świętują wolność.
Nie mogłam zasnąć i przypomniała mi się rozmowa z samochodu. Jurek opowiadał nam, że podczas tłumaczenia listy dialogowej jego ostatniego filmu na włoski, był kłopot z przetłumaczeniem słowa chochoł – a w związku z tym zniknęły metafory z „ Wesela” – chochoł, otulona przed chłodem róża, rozkwitająca wiosną itd. itd….
Pozdrawiam Rodacy.
–
Bartłomieja i Marcina - wszystkiego dobrego
Pozdrawiam dobrego dnia.
http://www.prezydent.pl/aktualnosci/marsz-razem-dla-niepodleglej/aktualnosci-2014/art,5,chodzmy-razem-dla-niepodleglej.html
Ursyna i Teodora - wszystkiego dobrego
Przejechałam dziś przez zamgloną Polskę, jadąc z pielgrzymką na groby rodzinne, słuchając „Walkirii” Wagnera z Tomkiem Koniecznym w partii Wotana. Co to był za dzień? Nie można mi odmówić potrzeby formy i tworzenia dramaturgii. W pewnym momencie byłam pewna że samochodowi wyrastają skrzydła i za chwilę wzbijemy się w powietrze.
Tomku! Ukłony i gratulacje.
Feliksa i Leonarda - wszystkiego dobrego
Dziś premiera. ” Kolacja kanibali” w reżyserii Borysa Lankosza. Ważny dla nas tekst i spektakl. Czekamy na dzisiejszy wieczór. Ja widziałam cztery razy, z obowiązku, jak zwykle przed premierami u nas, ale i z zaciekawieniem.
Zapraszamy.
Sławomira i Elżbiety - wszystkiego dobrego
Jak z Kundery.
Najpierw dzwoni że chciałby wywiad. Na jaki temat ? – pytam. – Ogólnie. O życiu. Przepraszam i mówię że na filozofowanie i tematy prywatne nie mam czasu i odmawiam.
Dzwoni raz jeszcze, następnego dnia. Odmawiam.
Dzwoni po raz trzeci że możemy i o zawodzie trochę i o tym co robię. Trochę . Odmawiam.
Dzwoni moja daleka znajoma, nawet bardzo daleka, wspomina że kiedyś spotkałyśmy się i coś tam, gdzieś tam, a teraz mnie prosi żebym mu pomogła, udzieliła mu wywiadu, bo on jest w trudnej sytuacji. Odmawiam.
Dzwoni w jego sprawie koleżanka aktorka, że daje mu rekomendacje . Mówię jej żeby zadzwonił to się umówię.
Dzwoni i mówi że, wolałby do jednej z prywatnych stacji radiowych, niezobowiązująco o wszystkim. Mam dosyć ale się zgadzam.
Trudno. Jadę.
Wywiad jest nagrywany do pudełka, za to długo. Mówi że zmontuje i zawiadomi kiedy to pójdzie na antenę. Bardzo dziękuje. Nie zawiadamia. Rozmowa nie idzie na antenę.
Po jakimś czasie przysyła z tego materiału nagranego, napisany wywiad. Niedobry. Poprawiam, właściwie piszę na nowo. Dziękuje.
Po kilku tygodniach przysyła znów wywiad z innych fragmentów nagrania. Niedobry. Poprawiam, piszę właściwie na nowo, uwzględniam także kilka nowych pytań , odpowiadam na nie i wysyłam.
Po tygodniu znów wywiad z tego samego materiału, skrócony. D jeszcze inne gazety. Poprawiam skrót i odsyłam. On dziękuje.
Po prawie roku przysyła długą rozmowę z nagrania radiowego ponownie. Zaczynam poprawiać, autoryzować , ale zniechęcam się zabraniam drukować.
Wysyła emaile co dzień z prośbą o autoryzację i uaktualnienie. Robię to w końcu, odsyłam.
Po pół roku, przychodzi wiadomość że wydaje książkę ze swoimi wywiadami, że jeśli nie uaktualnię to zamieści tak jak jest. List jest napisany z pozycji siły, pisze że brak odpowiedzi uzna za akceptację wersji którą przysłał. Nie podpsuję zgody na włączenie do książki wywiadu ze mną, nic nie tłumacząc.
Po spektaklu pod teatrem czeka on z różą i ktoś wydawnictwa. Jestem zmęczona , nie mam czasu, chcę iść jak najszybciej spać. Podpisuję. Aktualizuję . Napisana niby rozmowa jest bez znaczenia, konwencjonalna, ale wysyłam.
Książka nie wyszła. Czekam na kolejne wersje wywiadów.
Sylwii i Huberta - wszystkiego dobrego
Lew Tołstoj WOJNA I POKÓJ
TOM 3
…. 13 czerwca Napoleonowi podano niedużego, czystej krwi araba, siadł i pojechał galopem do jednego z mostów na Niemnie, ogłuszany nieprzerwanymi okrzykami entuzjazmu, które najwidoczniej znosił tylko dlatego, że nie mógł zabronić, by ludzie w ten sposób wyrażali miłość do niego, ale te okrzyki, które mu wszędzie towarzyszyły, ciążyły mu i odrywały od myślenia o wojnie, jakie nim owładnęło od czasu, gdy przyłączył się do wojska. Przejechał na drugą stronę przez jeden z mostów kołyszących się na łodziach, gwałtownie skręcił w lewo i poprzedzany przez zamierających ze szczęścia, rozentuzjazmowanych strzelców konnej gwardii, którzy pędząc przed nim oczyszczali drogę z wojsk, pogalopował w stronę Kowna. Kiedy się zbliżył do szerokiej rzeki Wilii, zatrzymał się przy pułku ułanów polskich, który stał na brzegu.
– Wiwat! – z takim samym entuzjazmem krzyczeli Polacy, łamali szyk i tłoczyli się, aby go zobaczyć. Napoleon przyjrzał się rzece, zsiadł z konia i usiadł na pniaku leżącym na brzegu. Na niemy znak podano mu lunetę, oparł ją na ramieniu pazia – który podbiegł uszczęśliwiony – i jął patrzeć w przeciwną stronę. Potem zagłębił się w badaniu mapy rozłożonej między pniakami. Nie podnosząc głowy powiedział coś i dwaj adiutanci pocwałowali do polskich ułanów.
– Co? Co powiedział? – rozlegało się w szeregach polskich ułanów, kiedy adiutant przycwałował do nich. Wydano rozkaz, by odnaleźć bród i przeprawić się na przeciwległy brzeg. Pułkownik zapytał adiutanta, czy wolno mu będzie wraz ze swymi ułanami przepłynąć rzekę nie szukając brodu. Z wyraźnym lękiem, aby mu nie odmówiono, niby chłopiec, który prosi o pozwolenie, by mógł dosiąść konia, prosił, by mu pozwolono przepłynąć rzekę w obecności cesarza. Adiutant powiedział, że cesarz prawdopodobnie nie będzie niezadowolony z tego nadmiaru gorliwości. Jak tylko adiutant to powiedział, stary, wąsaty oficer, z uszczęśliwioną twarzą i błyszczącymi oczyma, wzniósł do góry szablę, krzyknął: „Wiwat!”, zakomenderował: „Za mną!”, spiął konia ostrogami i pocwałował ku rzece. Z gniewem szarpnął konia, który się pod nim zawahał, i runął w wodę kierując się w główny nurt rzeki. Setki ułanów pognało za nim. Było zimno i strasznie w środkowym bystrym nurcie rzeki. Ułani czepiali się jeden drugiego, spadali z koni. Niektóre konie tonęły, tonęli i ludzie, pozostali usiłowali płynąć naprzód na drugą stronę, a choć o pół wiorsty był bród, szczycili się tym, że płyną i toną w tej rzece, pod okiem człowieka siedzącego na pniaku i nawet nie patrzącego na to, co oni robią. Kiedy adiutant wrócił i wybrawszy stosowną chwilę pozwolił sobie zwrócić uwagę cesarza na oddanie Polaków dla jego osoby, mały człowiek w szarym surducie wstał, wezwał do siebie Berthiera i jął spacerować z nim po brzegu tam i z powrotem, wydając mu rozkazy i z rzadka spoglądając z niezadowoleniem na tonących ułanów, którzy rozpraszali jego uwagę.
Nie było dla niego nowością przeświadczenie, że na wszystkich krańcach świata – od Afryki do stepów moskiewskich – jednako budzi podziw w ludziach i przyprawia ich o szaleństwo poświęcenia. Kazał sobie podać konia i odjechał do swej kwatery.
Utonęło ze czterdziestu ułanów, choć wysłano na pomoc łodzie. Większość wydostała się z powrotem na ten sam brzeg. Pułkownik i część ułanów przepłynęli rzekę i z trudem wygramolili się na przeciwległy brzeg. Jak tylko wyszli na ląd, przemoknięci, ociekający wodą, natychmiast wykrzyknęli: „Wiwat!”, patrząc z zachwytem na miejsce, gdzie stał Napoleon, lecz gdzie go już nie było, i w tej chwili uważali się za szczęśliwych.
Wieczorem Napoleon między jednym rozporządzeniem, które dotyczyło jak najśpieszniejszego dostarczenia już przygotowanych fałszywych asygnat rosyjskich, aby je wwieźć do Rosji, a drugim, żeby rozstrzelać Sasa, w którego przechwyconym liście znaleziono informacje o dyspozycjach armii francuskiej, wydał trzecie zarządzenie, żeby polskiego pułkownika, co bez potrzeby rzucił się do rzeki, zaliczyć do kawalerów Legii Honorowej (legion d’honneur), której szefem był sam Napoleon.
Quos vult perdere – dementat.
Bohdana i Bożydara - wszystkiego dobrego
Jutro pierwsza próba sytuacyjna „ Upadłych aniołów” w Och-Teatrze, w Teatrze Polonia pierwsza próba generalna „ Kolacji kanibali”. Nie liczę już które to próby, która to premiera, bo to już nasze życie. Sposób na życie. Mam nadzieje ze kolejne wybory tekstów i ich realizacje zyskają uznanie.
Zdjęcia z próby z ustawianiem świateł. „Kolacja kanibali”. Zdj. Marta Więcławska.
Dziś wieczorem spektakl „Ofiara” Bellowa w Teatrze WARSawy zrobił na mnie wrażenie.
Zenobii i Przemysława - wszystkiego dobrego
Idźcie do Łazienek, poprawa nastroju gwarantowana. Uspokojenie. Tam gdzie nie ma parku łazienkowskiego, idźcie gdziekolwiek gdzie nie ma obowiązku iść, idźcie bez celu. Albo zróbcie coś bez konkretnego sensu. Wagary od życia zaplanowanego. Wiem że jest wielu, którzy głównie chodzą tam gdzie nie ma sensu iść, na przykład na wódkę i nie mają z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Ja do nich nie należę. Filozofowanie też nie jest moja mocną stroną zresztą.
Szwankuje mi czasem słuch. Najczęściej z pośpiechu lub dlatego że myślę o czymś innym. Wszyscy w fundacji już się ze mnie śmieją. Na przykład pytam:
– Gdzie jest Małgosia?
– Przy kompie.
– Ludzie! My musimy zaczynać a ona się kąpie!?
Albo:
– Pani Krystyno jak Matylda i ta gitara…?
– Jak ty byś miał taki taras, to byś w ogóle na nim nie siedział.
Lub:
– Jak jest cel pani podróży?
– Tak jadę.
Dobranoc. Jutro oglądam „Kolację kanibali”.
W poniedziałek zaczynamy próby ” Upadłych aniołów”.
Euzebii i Narcyza - wszystkiego dobrego
Dziś 9 rocznica powstania Teatru Polonia. W bufecie teatralnym spotkań dziś , opowiadań, przekrzykiwań się i wspomnień bez końca! A pamiętacie?…A pamiętasz? A czy sobie przypominacie?!
Małgosia Markiewicz, nasza ukochana pani architekt, co to z nami budowała oba teatry i razem przeżywała szczęścia i dramaty, krzyczała równie silnie jak my wszyscy. Pamiętasz fotele miały być czerwone, bo Edward nie wyobrażał sobie innych? A my umówiłyśmy się na szare? Następnego dnia mówisz: Fotele będą czerwone! – Dlaczego czerwone? Ustaliłyśmy że będą szare? – Będą czerwone – z miłości! – odpowiedziałaś. Wieczorem Edward nagle: – Fotele będą szare. Przecież to jej teatr!
– A pamiętacie premierę „ Stefci…” jak pani Krystyna siedziała trzy doby na skrzynce na środku budowy obsypana tynkiem i pilnowała robotników. Nie wyjdę – krzyczała! Musicie skończyć! Premiera zaraz. Zapraszam Was panowie na premierę!
A pamiętacie otwarcie dużej sceny? „ Trzy siostry”! Jak w noc przed premierą, nie mieściły się fotele, które przyjechały do montowania, a wszystkie miejsca były sprzedane i potem urzynali po jednym podłokietniku, uznaliśmy że dwóch widzów będzie miało jeden podłokietnik i muszą się jakoś pogodzić?! Ale było super!
A co byśmy zrobili gdybyśmy mogli, jeszcze?
Szklany korytarz od kas do sali Polonii! Z palarnią na zewnątrz!
Magazyny na dekoracje, z windą, na miejscu dawnych schodów do kina!
Wymienilibyśmy fotele w obu teatrach na wygodniejsze i z lepszego materiału!
Otynkowalibyśmy tę starą ścianę nad wejściem do Teatru Polonia!
Wyczyścili piaskowiec na ścianach w Och-Teatrze!
Wykupili obok Och-Teatru stary budynek i zrobili nareszcie magazyny z prawdziwego zdarzenia.
Wymielili stare lampy na nowe z głowicami!
Kupili profesjonalny sprzęt pomocny przy zmianie świateł, bo na tych drabinach walczymy o życie!
Zrobilibyśmy coś żeby z kabiny elektryków i akustyków dało się w trakcie spektaklu dostać do jakieś toalety! Bo to groza!
Kupilibyśmy…! Zrobilibyśmy..! Zamienilibyśmy..! Wymienilibyśmy…! No nic. Grajmy! Róbmy P]próby nowych spektakli! Za chwilę nowa premiera. Dziś „ Zmierzch długiego dnia”.
9 lat minęło jak jeden dzień!
Dziękujemy Wam.
Sabiny i Iwony - wszystkiego dobrego
Wczoraj po spektaklu ” 32 Omdlenia” wręczono mi honorowe obywatelstwo miasta Starachowice, gdzie się urodziłam. Była liczna delegacja ze Starachowic, miłe słowa, spotkanie po spektaklu. Uroczyście. Ignacy Gogolewski obdarował mnie z tej okazji kwiatami a Jurek Stuhr założył specjalnie wyjątkowo do ukłonów marynarkę i powiedział że gdyby ktoś chciał jemu wręczyć honorowe obywatelstwo, na przykład Bielsko Biała, urządzimy to też w Teatrze Polonia.
Po moim powrocie na stale do Warszawy, po premierze w operze Łódzkiej, mam uczucie że podczas mojej ponad dwumiesięcznej nieobecności na co dzień, wszystko jakby stanęło zażelowane, jakby wszystko wolniej, nudnej, nie ma nic ekscytującego, wszyscy jakby na coś czekają, nie wiadomo na co. Ja wróciłam do dawnego trybu życia i pracy, spotkań, czytań, zamyśleń bez sensu. Jesienny spleen. Tylko Publiczność wciąż entuzjastyczna i gorąca. Na szczęście. Na pytanie jaki jest pani ulubiony dźwięk, powinnam odpowiedzieć – brawa, ale nie miałam odwagi. Brakuje mi tego śpiewania z opery. Wszyscy tylko mówią! Mam wrażenie że to za mało.
W teatrach czepiamy się każdego uśmiechu, przypominamy żarty, śmiejemy z byle czego. Wyłuskujemy z każdej sytuacji zabawności i miłe rzeczy. Robimy sobie małe przyjemności, rogalik z konfiturą, kolorowe skarpetki, dobra książka. Każdy ratuje się tej jesieni jak może.
Ja znowu miedzy różnymi sztukami czytam „Wojnę i pokój”, właśnie Natasza zdradza w myślach Bołkońskiego, będę miała smutny dzień.
Dziś wyniki wyborów na Ukrainie.
Lucjana i Ewarysta - wszystkiego dobrego
Kwestionariusz Pivo’ta i moje odpowiedzi.
2. Jakiego słowa nie lubisz? – GÓWNO
3. Co cię nakręca? – ŻYCIE
4. Co cię zniechęca?- LUDZIE
5. Ulubione przekleństwo? – ….
6.Jaki dźwięk lubisz? – MRUCZENIE KOTA
7. Jakiego dźwięku nie znosisz? – ZDERZAJĄCYCH SIĘ SAMOVCHODÓW
8. Jaki inny zawód mogłabyś wykonywać prócz obecnego? – KAŻDY KREATYWNY9.
9. Jakiego zawodu nigdy nie chciałabyś wykonywać? – GRABARZ
10. Jeśli niebo istnieje, co chciałabyś usłyszeć po przekroczeniu jego bram? WITAMY
Dobrego niedzielnego wieczoru.
Teodora i Seweryna - wszystkiego dobrego
Dziś dostałam taką miłą przesyłkę, za którą dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
Szanowna Pani,
mimo że nie uczestniczyliśmy w pierwszej edycji „Spotkań z pasjami”, to jednak dzięki nagraniom otrzymanym od Fundacji Orange mogliśmy obejrzeć telekonferencję z Pani udziałem. Na ten powtórkowy program przyszło więcej osób niż na niejedno spotkanie na żywo. Nasze panie były bardzo zainteresowane możliwością obejrzenia wywiadu, a gdy już umówiłyśmy się na konkretny termin, to naprawdę wszyscy w skupieniu słuchali. Ową ciszę co pewien czas przerywały wybuchy śmiechu. Przez te czterdzieści minut uśmiech nie schodził z naszych twarzy. Uczestniczkom bardzo podobały się przytaczane przez Panią anegdoty (zwłaszcza ta o publicznej kłótni w góralskiej wiosce) oraz propozycje wspólnego spędzania czasu. Może wykorzystają je w swoim życiu. Ja zaś przyznam się do czegoś. Przed ważnym dla mnie wydarzeniem, nie tylko w sferze zawodowej, sięgam po to nagranie albo po notatki z niego, żeby znaleźć w sobie pozytywną energię. Wypisałam życiowe „motywatory” wg Krystyny Jandy:
1. Nie myślmy, że w życiu nic pozytywnego się nie zdarzy.
2. Życie przez tzw. zaniechanie ryzyka jest nieopłacalne.
3. Zawsze lepiej gdzieś pójść niż nie chodzić. Lepiej kogoś poznać niż go nie poznawać.
4. Umiemy więcej niż nam się wydaje.
5. Należy stawiać sobie małe cele i je realizować.
6. Dać szansę sobie i dać szansę życiu.
7. Nie zakładać z góry, że coś się nie uda.
Bardzo dziękujemy za spotkanie i życzymy Pani dużo radości na co dzień oraz wytrwałości w nauce programu graficznego:)
Pozdrawiamy serdecznie
uczestniczki „Spotkań z pasjami”
w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Tczewie
Filipa i Kordulii - wszystkiego dobrego
Wilno za nami. DANUTA W. w Wilnie za mną. Było wspaniale. Tak gorących i długich braw nie pamiętam. Przegląd polskich filmów. Spotkania z publicznością. Wywiady. Konferencja prasowa. Pośpieszne zwiedzanie miasta a raczej odwiedzanie miejsc ” świętych”. Cmentarz, Ostra Brama, Mickiewicz, Moniuszko, Dziady, kościoły. Dla mnie i dla pani Danuty Wałęsowej to już któryś raz, ale za każdym razem wzruszenie. Nadzwyczajne przyjęcie, Gospodarze Ambasada i Instytut Kultury nadzwyczajni no i ludzie, ludzie, ludzie. Polacy na Litwie.
A teraz do pracy w Warszawie.
Urszuli i Hilarego - wszystkiego dobrego
Jesteśmy z Teatrem w Wilnie. Gramy dziś ” DANUTĘ W.” W Wileńskim Dramatycznym Teatrze Narodowym. Jest też pani Danuta Wałęsowa. To ważne spotkanie z tutejszą publicznością. Trwa także przegląd polskich filmów. Wilno piękne. Odnowione. Jakby uroczyste. Spokojne pod deszczem i mgłą. Nie byłam tu od czasu kręcenia ” Wróżb kumaka” a wcześniej ” Modrzejewskiej”.