Filipiny i Eustachego - wszystkiego dobrego
Całymi dniami siedzimy w Teatrze Polonia. W piątek, 23 września, na małej scenie premiera „Zabawy”. Pozdrawiamy i zapraszamy. W nocy mamy dużo czasu, bo spać nie możemy. I fajnie.
www.teatrpolonia.pl/event-data/2796/zabawa
Justyna i Franciszki - wszystkiego dobrego
Byłam w lesie. A las ma wszystko w nosie, cudny, spokojny i szczęśliwy. Odetchnęłam. Plaga myszy, podobno nigdy tylu myszy nie było, jak mówią leśni ludzie. Zawiozłam kota, niech sobie myszy nie myślą a kot niech się zmobilizuje. Ani pół grzyba. Drzewa szumią. Widziałam odlatujące – moim zdaniem – żurawie , a może to były inne ptaki, ale pięknie odlatywały. Trochę im zazdrościłam. Kiedy wracałam słuchałam ” Rodzinnej Europy” Miłosza i słyszałam to jakby na nowo. Jutro gram ” Shirley Valentine” w Częstochowie. W piątek premiera ” Zabawy” na małej scenie w Teatrze Polonia. Ja z koncertem w Starachowicach i to jest dla mnie wielkie wydarzenie, bo to moje miasto rodzinne no i jestem honorową obywatelką. W sobotę jestem w Cieszynie z „Callas”. I tak dalej i tym podobne. Życie płynie mimo wszystko, na razie…Podarowuję Wam ciągle takie same, podobne, beznadziejne zdjęcia, ale to mnie cieszy i dlatego wciąż je robię. Odpoczynku od emocji wszystkim życzę. Mamy życie na wysokim C. Męczące.
PS. Spotkałam Janusza Gajosa, na ulicy. Powiedział: – Mam nowe okulary, idę sobie i patrzę. Bardzo mi się to spodobało.
Jacka i Piotra - wszystkiego dobrego
Od jakiegoś czasu działa w warszawie Teatr TrzyRzecze, założony i prowadzony przez „wygnanych” z Białegostoku. www.trzyrzecze.pl – Żoliborz Suzina 6
Teatr TrzyRzecze powstał w Białymstoku
w 2010 r.
Jesteśmy profesjonalnym teatrem dramatycznym prowadzonym przez organizację pozarządową. Nasz repertuar to współczesny dramat, polski i zagraniczny.
W latach 2010-2015 działaliśmy w przedwojennym żydowskim domu przy ul. Młynowej 19 w Białymstoku. Drewniane wnętrze przekształciliśmy w scenę teatralną. W ciągu 5 lat stworzyliśmy niezależną instytucję kultury prezentującą najnowszą dramaturgię, organizującą koncerty, warsztaty artystyczne i akcje społeczne.
Od kwietnia 2015 funkcjonujemy w budynku Kina Tęcza na warszawskim Żoliborzu.
Zobaczyłam tam spektakl Przemysława Wojcieszka ” Polska krew”. Gorący, gorzki, prawdziwy, spontaniczny, emocjonalny, żywy, potrzebny, robiący wrażenie. Ma wiele błędów, niedociągnięć i dramaturgicznych i realizacyjnych, nie ma to znaczenia, jest z potrzeby protestu. …Mają po 20 lat. Polityka, seks, wolność, tęsknota za silnym ojcem, marsze i lajki na fejsbuku. Portret pokolenia urodzonego w czasach, gdy dawno nie było żadnej rewolucji. „Polska krew” jest komedią polityczna, opisuje nastroje młodej inteligencji w obliczu powolnego demontażu demokracji przez rządzących populistów. – pisze Przemysław Wojcieszek o swoim spektaklu.
Oglądając miałam wiele refleksji i emocji, młodość ma swoje prawa, także święte prawo do niedoskonałości, ale czułam że jestem z kimś kto chce krzyczeć i krzyczy, prawdziwie, a to najważniesze. Był to dla mnie ważny wieczór i cenne doświadczenie. Myślę że oto jest czas na teatr polityczny. Ale taki właśnie, nie glamour, bez udawania i kokieterii. Jest czas na krzyk. Młody krzyk.
Dlaczego TrzyRzecze?
Tak nazywa się wieś między Suwałkami a Białymstokiem. Biorą z niej początek trzy strumienie, które wpadają do Biebrzy. Podobnie Białystok, będący pierwszą siedzibą naszego teatru, stworzyły trzy narodowości – polska, żydowska i białoruska. Uważamy, że wszystko co najlepsze tworzy się z miksowania odmiennych składników. Nie da się zrobić smacznej zupy używając jednej przyprawy.
Oprócz aktywności artystycznej jesteśmy zaangażowani w działania społeczne. To w efekcie naszej akcji „Zamaluj zło”doprowadziliśmy do przewartościowania przestępstw z nienawiści. Każdą namalowaną na murze swastykę zgłaszaliśmy jako przestępstwo propagowania faszyzmu. Dzięki współpracy z lokalną społecznością udało się oczyścić mury Białegostoku z mowy nienawiści.
O naszych działaniach usłyszała cała Polska, gdy nagłośniliśmy kuriozalną odmowę wszczęcia dochodzenia w sprawie faszystowskich symboli przez Prokuraturę Białystok-Północ. To jej prokurator napisał w oficjalnym piśmie, że „swastyka jest azjatyckim symbolem szczęścia”. W wyniku nagłośnienia sprawy w mediach zwolniono kilku prokuratorów, którzy masowo umarzali śledztwa w sprawach dotyczących propagowania ustroju totalitarnego.
Twórcy teatru czyli panowie
Rafał Gaweł
Prezes Stowarzyszenia Teatralnego Dom na Młynowej, współzałożyciel i dyrektor Teatru TrzyRzecze, reżyser. Wieloletni specjalista PR w koncernach farmaceurycznych, m. in. Glaxo SmithKline, Bristol-Myers Squibb, Libella.
Konrad Dulkowski
Dyrektor artystyczny i współzałożyciel Teatru TrzyRzecze. Dramatopisarz, autor sztuk „Dziesiona” i „Błazenada”, reżyser. Wcześniej wieloletni dziennikarz, min. Radiowej Trójki, Przekroju, Dziennika, Polska The Times.
prowadzą również Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych
oraz Ludzie przeciw myśliwym.
Idźcie tam, utrzymują się i działają tylko z tego co zapłacicie za bilety.
Marii i Adrianny - wszystkiego dobrego
Wracam z Sokołowska, tam jutro zaczyna się Festiwal Kieślowskiego, a ja tu obok w Szczawnie gram dziś Callas. O Sokołowsku pisałam wielokrotnie, z czułością i podziwem dla mojej koleżanki z liceum plastycznego, dziś wspaniałej artystki Bożeny Biskupskiej, która całe to Sokołowsko, tę utopijną ideę stworzenia centrum sztuki, jak siłaczka dźwiga mając jako mężne ramię przed sobą, Fundację INSITU, na tę okoliczność stworzoną. Byłam u początków, pewnego dnia Bożenka przyszła do mnie i powiedziała : – kupuję Sokołowsko, zrujnowane poniemieckie sanatorium pod Wałbrzychem, a jej na to – a ja pierwsze powojenne, dziś zrujnowane kino Polonia, obie spojrzałyśmy na siebie i wybuchnęłyśmy śmiechem jak wariatki. Sokołowsko, zaczęło się więc dawno, mniej więcej kiedy i my zaczęliśmy nasz taniec fundacyjny z naszymi teatrami, posuwa się do przodu jak Bóg da i skapnie trochę grosza, w miedzy czasie odbudowa, budowa, działalność i krąg artystów, gości festiwalowych i przyjaciół się powiększa. Imponujące, wspaniałe. 3 festiwale każdego roku, około 2000 gości, edukacyjne programy dla młodzieży , archiwum Krzysztofa Kieślowskiego , który stamtąd się wywodzi. Imponujące. A wszystko na barkach i w małej główce malarki, rzeźbiarki, kobiety szalonej i niezwykłej. Oby Wam się moi kochani! Naszym wzdychaniom i marzeniom przy każdym spotkaniu nie ma końca, ale małymi krokami dźwigamy z posad bryłę … Oby nas nie ugięło i czas i ludzie. Bożenko pozdrawiam i siły życzę.
Marii i Adrianny - wszystkiego dobrego
Oto list jaki dostaliśmy na adres Fundacji , do Teatru Polonia. Bardzo Państwu dziękuję za ten list i kłaniam się.
„Byliśmy z moją Mamą Danutą P. na spektaklu w piątek, a potem każdego kolejnego dnia przypominaliśmy
sobie to co widzieliśmy w Polonii, analizowaliśmy mistrzowską kreację Pani Krystyny,
docenialiśmy jakie to wyzwanie teatralne i ludzkie,
zastanawialiśmy nad skomplikowaną postacią Pani Danuty Wałęsy,
która z jednej strony twierdzi, że przechodziła przez wielkie wydarzenia historyczne,
bez większego zaangażowania,
a z drugiej walczyła jak lwica o własną rodzinę w tych niespokojnych czasach.To piękny spektakl. Ważny w temacie a ujęty w przeplatankę wzruszeń, refleksji i uśmiechu a nawet salw radości,
bo publiczność reagowała bardzo żywo w odpowiednich momentach – a my z nią 🙂
Na scenie los kobiety uwikłanej nie z własnej woli w wir polityczny,
która na naszych oczach dojrzewa, nabieram świadomości,
rozwija się i co najważniejsze poznaje swoją wartość i odrębność.
Gorzko brzmi finał, kiedy zdaje sobie sprawę, że oddała tak wiele z siebie rodzinie,
a teraz jest sama, rozumie,że mąż zawsze będzie dla innych tak jak Ona była dla niego tylko.
Na szczęście ten finał osłodzony zostaje przez szarlotkę Pani Krystyny
i tu dla mnie stała się magia :
jak można grać, pamiętać tak niefabularny tekst, wchodzić w obcą skórę
i jeszcze w tym samym czasie upiec tak pyszne ciasto na oczach widzów!Pomijam świetne zabieg artystyczny jakimi jest ten pomysł,
ale technicznie, że cały monodram dzieje się w czasie potrzebnym do tego by na końcu poczęstować widzów
ciepłą słodyczą. Tak rodzinnie się poczuliśmy, tak przytuleni do Pani Krystyny.
Wiele rzeczy widziałem w teatrze, ale jeszcze nigdy mój nos nie pracował tak intensywnie,
kiedy przez opowieści o więzionym Lechu przebija aromat cynamonu,
kiedy piekarnik, który zdawał się atrapą scenograficzną naprawdę działa
i kiedy czuliśmy się jak w kuchni Danuty W. obok jej smutków, radości i walki o siebie.Dziękujemy Pani Krystynie za wieczór, który jest już w nas na zawsze”
Michał z mamą Danutą.
Reginy i Melchiora - wszystkiego dobrego
Janusz Głowacki miał takie określenie na lata naszej młodości – były to czasy w których marnowanie talentu było w dobrym stylu. No cóż, żyjemy w czasach, w których marnowanie nawet beztalencia nie wchodzi w rachubę.
Izabeli i Szymona - wszystkiego dobrego
Nigdy nie byłam „rozpieszczana” uznaniem przez rodzinę, zawsze w naszych rodzinnych stosunkach, zawód był tylko zawodem, moi bliscy nie bardzo chcieli mi towarzyszyć w moich emocjach związanych z profesją i dobrze, uznawałam to za naturalne. Ani mój mąż, ani synowie, nawet rodzice, nie ekscytowali się zbytnio kolejnymi premierami, spektaklami, książkami, wywiadami, nagrodami itd. Moi synowie nie znają „ mojej twórczości”, do teatru zapraszam ich zawsze, ale nie zawsze z tego korzystają, moje wnuczki też się tym niezbyt interesują, nie czytali ani moich książek, ani wywiadów, dziennika, felietonów. Tak było też z moją córką, pamiętam że kiedyś zapłaciłam Jej za to żeby poszła na film ze mną do kina, bo uważałam , że zrobiłam ten film, te rolę dla niej, i zależało mi żeby ją obejrzała. Potem, kiedy sama została aktorką, ja z kolei nie chodziłam najpierw do szkoły teatralnej przed dyplomami, bo uważałam to za przeszkadzające jej a nie pomagające, widziałam dopiero spektakle dyplomowe, potem też nie przesadzaliśmy wszyscy w admiracji wzajemnej. Wzywaliśmy siebie nawzajem dopiero kiedy był jakiś problem, potrzebna była rada, ratunek, szczera ocena, jednym słowem pomoc. Naturalnie i zwyczajnie. Sukcesy traktowaliśmy z przymrużeniem oka i nie rozmawialiśmy o nich w domu. O sprawach zawodowych generalnie zresztą też. Tak było dobrze, zdrowo, zwyczajnie, czasem tylko miałam mały żal, do dzieci i wnuków, że nie interesuje ich, nie uczą się z tego co chcę powiedzieć. Rolą, spektaklem, filmem, można powiedzieć więcej, niż w zwykłej rozmowie, poza tym o wielu rzeczach, uczuciach, problemach rzadko rozmawia się w domu. Tak więc, byłam matką, żoną i babcią domową i do dziś nie bardzo oni wiedzą kim jestem, czy raczej jaka jestem, poza domem. Tak jest, cieszymy się swoimi sukcesami i uznaniem, ale zostawiamy to za drzwiami domu.
I nagle… mój wnuk, a raczej nie mój, tylko mojego nieżyjącego męża, ale traktuje Go jak wnuka, postanowił się zapoznać z moją twórczością! Pewnego niespodziewanego dnia. A teraz …przychodzi do naszych teatrów na wszystkie moje spektakle, odwiedza mnie potem w przerwach spektakli, dziękuje, rozmawia o tym co widział, wyraźnie się tym emocjonuje. Moje zdumienie i konsternacja nie ma granic ( nie jestem do tego przyzwyczajona). A ja w związku z tym…. staję na głowie, dosłownie. Gram tylko dla Niego. Nigdy tak nie grałam, jak kiedy On przychodzi. Nigdy się tak nie denerwowałam przed spektaklem, nigdy aż tak mi nie zależało niż jak kiedy On siada na schodach na widowni. Ogląda, ocenia, patrzy na minie dziwnie, czasem oczyma otwartymi jak filiżanki. Ciekawe czy zacznie także czytać książki i oglądać stare filmy? Ma 14 lat i poznajemy się z innej strony, ze strony z jakiej nigdy żadne z moich dzieci i wnuków mnie nie chciało, a raczej wstydziło się poznawać. Rozumiem to i zawsze rozumiałam, matka, babcia występuje, dzieci tego nie lubią, moi synowie szczególnie.
Wracając do tematu. W poniedziałek Delikwent obejrzał Boską! – zrobiło wrażenie. Po Danucie W. – przyszedł milczący i powiedział – babciu, nie nudziłem się ani chwili i chyba wszystko zrozumiałem. Przed nami Biała bluzka i jeszcze kilka rzeczy, bo komedie widział wszystkie w pierwszej kolejności. Wcześniej moje dzieci, szczególnie nie chciały obejrzeć „Przesłuchania”, rozumiałam, nawet w małych dawkach, było to dla nich przeżycie traumatyczne. „Przesłuchanie” także jeszcze przed moim czternastolatkiem. Bardzo ciekawe, dziwne dla mnie doświadczenie. Wzruszające, bardzo wzruszające. I zaskakujące.
PS. Teraz też syn, postanowił by blisko prac nad moją nową stroną internetową, spędza z tym już od jakiegoś czasu, godziny. Wczoraj mi powiedział – tyle napisałaś z zrobiłaś w życiu, że aż mi się miga w oczach od przenoszenia tego nocami. Ale ok. – Samo się tyle zrobiło – odparłam. – No nic, widać że ważne jest żeby w życiu robić to co się lubi, to to wtedy nie jest praca – odparł. Dobra jesteś. „Umarłam” ze szczęścia.
Bogdana i Rajmunda - wszystkiego dobrego
Mija pięć lat odkąd, jako czternastolatka zafascynowana Pani twórczością, pierwszy raz odwiedziłam tę stronę i napisałam do Pani pierwszy list. Przez ten czas wiele się zmieniło, wracam tutaj dzisiaj, jako zupełnie inny człowiek. Mam dopiero 19 lat i nie powinnam pieścić się własną boleścią, nie powinnam i nie mogę, bo to w końcu forum publiczne. Mam swoje doświadczenia, swoje chwalebne lekcje pokory, które gdzieś już zawsze będą przywoływane przez echo minionych dni. I z tego miejsca chciałam Pani podziękować! Bo przez cały okres mojego dojrzewania, mojego swoistego wkraczania w dorosłość, była Pani obecna w moim życiu. Przeczytałam wszystkie Pani książki, obejrzałam filmy budząc się niekiedy o 3 w nocy z wypiekami na twarzy, bo akurat o tej porze emitowano, dwa razy udało mi się ujrzeć Panią na scenie, zawsze śledzę Panią w prasie oraz poprzez portale społecznościowe i zawsze stoję za Panią murem! Pośrednio przebrnęłam z Panią przez bardzo istotny odcinek mojego życia, mojej szumnej młodości. Była i jest Pani moim autorytetem, podziwiam i całkowicie aprobuję Pani poglądy odnośnie wielu dziedzin życia. Trzymam za Panią kciuki i jestem z Panią sercem, Droga Pani Aktorko z najlepszego sortu.
Zawsze miałam artystyczną duszę i inaczej, rzec można, z większą delikatnością pojmowałam rzeczywistość. Trudno było mi obchodzić się z wieloma normami, toteż na kartkach papieru przetwarzałam otaczający świat. Zaraz przed maturą udało mi się wydać książkę. Udało mi się spełnić moje największe marzenie. Wszczepiłam cząstkę mnie w każdy epizod, fikcja literacka jest metaforą wielu moich własnych przeżyć i pragnień. Szybko lista przyjaciół zrobiła się bardziej ścisła. W końcu, poznajemy ich nie tylko w biedzie, ale często właśnie w obliczu jakiegoś, nawet najmniejszego sukcesu. W środowisku opluwano mnie i oskarżano o plagiat, nie wierzono w moją wyobraźnię. Od października rozpoczynam studia na Wydziale Filologii Polskiej. Wystarczą palce u jednej ręki, aby policzyć osoby, które nie wykpiły mojego wyboru. Wyboru, którego jestem pewna, jak nigdy niczego. Bo myślę sercem, bo myślę, jak Szekspir, który stwierdził dawno temu, że żadnego pożytku nie ma ze studenta, który studiuje to, czego nie lubi. Ponad miesiąc temu pod wszystkimi groźbami świata ze strony osób mi „najbliższych” byłam zdecydowana złożyć papiery na ogólnie poważane i prześwietne prawo. Żegnając się z marzeniami i artystycznymi tendencjami powróciłam na moment spontanicznie do Pani ostatniej książki i tam przeczytałam dużymi i tłustymi literami – ,,Niech żyje sztuka”. To chyba moje credo i moje wybawienie. Dziś jestem w trakcie pisania kolejnej powieści. Żałowałabym całe życie, postępując inaczej. Wzruszenia czytelników po przeczytaniu mojej książki to najpiękniejszy dowód. Dziękuję Pani, bo choć zabrzmi to kulawo i pretensjonalnie, uratowała Pani moją duszę.
Pozdrawiam Panią najserdeczniej, życząc dużo zdrowia, jako podstawy całokształtu, jak już raz Pani tutaj życzyłam, używając dokładnie tego określenia, które ku mojej radości zostało przez Panią wyróżnione.
Wszystkiego dobrego, dużo słodkich i słonecznych dni. Niewielu zmartwień oraz może odporności na wszelkie draństwa, prostactwo i głupoty tego świata.
Ola
Sabiny i Jana - wszystkiego dobrego
Wywiady KRYSTYNA JANDA: Jestem z gruntu demokratką
Magda Jethon 29 sierpnia 2016
Są takie sytuacje, są takie okresy w życiu narodu, w życiu społeczeństw, że nie można być artystą tylko dla samej sztuki.
– Czy marzy się Pani zgoda narodowa?
– Marzy. Czy wierzę, że jest możliwa? Nie wierzę. Za dużo słów padło, za dużo rzeczy się stało…
– Myśli Pani nieraz, po co był ten cały wysiłek solidarnościowy, ten wielki zryw, skoro dziś ludzie, którzy wtedy to robili, nie rozmawiają ze sobą?
– Nie, broń Boże! Ani przez moment tak nie myślę. To było wielkie, wspaniałe doświadczenie. Solidarność to było coś najwspanialszego, co się mogło przydarzyć ludziom – jak mówię jako Danuta Wałęsowa, Jej słowami, w spektaklu. I myślę, że już zawsze, we wszystkich historycznych opracowaniach o Polsce, zryw solidarnościowy będzie opisywany jako wydarzenie najwyższej wagi o kapitalnym znaczeniu. Natomiast nie potrafię powiedzieć, czy te ostatnie dwadzieścia pięć lat nauczyło Polaków demokracji.
– No właśnie, powiedziała Pani w jednym z wywiadów o zagrożeniu przelewem krwi.
– Nie wiem, oby nie, to byłoby nieszczęście, ale czuję, że ta zaogniająca się sytuacja jest bliska zapłonu.
– Zapłon bez udziału większości środowiska artystycznego. Artyści często mówią „my jesteśmy tylko artystami”, nie będziemy się angażować.
– Bardzo duża część środowiska, tych arystokratów ducha, nie chce się angażować, ponieważ uważają, że nie będą się bili z byle kim. Nie chcą się zniżać do takiego poziomu dyskusji. A poza tym wiele osób, mam wrażenie, myśli, że to wszystko to albo sen, albo chwilowe „zawirowanie”.
– Jak środowisko odebrało list ministra Glińskiego w sprawie niedopuszczenia filmu „Historia Roja” do konkursu festiwalowego w Gdyni?
– Minister nie powinien zabierać głosu w ten sposób i z tak pryncypialnego politycznego stanowiska. Festiwal i ocena filmów to są sprawy artystyczne, a selekcji festiwalowej dokonuje komisja odpowiedzialna za nie.
– Czy to Pani przypomina PRL?
– Zostawmy sprawy PRL-u, to jest nieporównywalne. Wtedy była usankcjonowana cenzura, która miała swoje paragrafy, instytucje i swoich ludzi. Dzisiaj teoretycznie tych instytucji oraz ludzi nie ma. Wtedy nie dopuszczano filmów z powodów „merytorycznych”. Od dwudziestu pięciu lat szczęśliwie mamy wolność, liczy się wymowa filmu, ale także strona artystyczna i to ona jest płaszczyzną oceny filmu. Od listopada to się zmieniło, jak widać. Przywołajmy dla przykładu film „Ida”.
– Czy środowisku podoba się minister kultury?
– Nie wiem, bo szczerze mówiąc nie rozmawiam na ten temat ze środowiskiem, ale wydaje się, że nie. Czytam w Internecie wypowiedzi artystów wszystkich dziedzin. Wynika z nich, że część środowiska uważa, że pan Gliński jest człowiekiem nie na swoim miejscu i jak na nowo to nazwał ostatnio pan Grzegorz Jarzyna, jest ministrem propagandy, a nie kultury.
– Czy pan minister Gliński był kiedyś w Teatrze Polonia? Wie czym Pani się zajmuje?
– Nie wiem, ponieważ jeszcze pół roku temu nie wiedziałam, jak wygląda, więc może przychodził, a ja tego nie wiedziałam.
– Politycy przeważnie nie chodzą do teatru, nie czytają książek, nie odróżniają Mendelssohna od Mozarta.
– Nieprawda.
– Bardzo wielu?
– Bardzo wielu jest koneserami sztuki, bywalcami teatru, melomanami, teatromanami.
– Ale ci nie są ministrami kultury.
– No może. Ale bywają. Panowie Boni i Tusk. Państwo Komorowscy. Pan Borowski jest na każdej premierze. Pani Maria Kaczyńska była na każdym nowym przedstawieniu. Pan Wenderlich, pani Wanda Nowicka, nieustannie mamy prośby od polityków o zarezerwowanie biletów.
– Kto według Pani z obecnej partii rządzącej mógłby być dobrym ministrem kultury?
– Nie wiem. Chyba żaden, bo tu chodzi o doktrynę. Zawsze uważałam, że pan Sellin, niezależnie od poglądów, z którymi możemy się zgadzać lub nie, orientuje się w sprawach kultury, wie, z czym ma do czynienia. Tak mi się wydawało. Teraz mam wrażenie, że wszyscy „zwariowali”.
– Myśli Pani, że pan Sellin nie powiedziałby, że „kultura ma służyć przywróceniu godności Polakom”, i że teraz „czas na kulturę narodową”?
– Nie wiem, nie wiem, kto tam jest teraz głównym „ideologiem”. Myślę, że do listopada nikomu by to nie przyszło do głowy, ale w listopadzie doszło do różnych zmian, również terminologii i świadomości. Do listopada nie wiedziałam, że nie mam godności albo że mi ją ktoś odbiera. Wręcz przeciwnie, czułam się szanowaną Polką, obywatelką zjednoczonej Europy.
– Dlaczego dziś władza, z ministrem kultury na czele, nie szanuje wybitnych ludzi kultury, jak Andrzej Wajda, wielkich aktorów, znanych za granicą, jak Janda, Pszoniak, czy Olbrychski i odważa się ich traktować z lekceważeniem i pogardą?
– Wie Pani, kiedyś za komunizmu był na mnie zapis w telewizji. Powiedziano – ta twarz przypomina Polakom niepotrzebne rzeczy, więc może przypominamy, jesteśmy sztandarami czegoś, o czym nowa władza chce zapomnieć albo to pominąć. A dlaczego ta władza nie szanuje tak wielkich postaci, jak na przykład pan prof. Bartoszewski i wielu, wielu innych? Przepraszam, nie dokonuję tu żadnych porównań do profesora.
– Czy w ogóle w Polsce są jeszcze jakieś autorytety?
– Dla mnie są, nie wszyscy jeszcze umarli. Wielu się wycofało. Poszli już po raz drugi za swojego życia na emigrację wewnętrzną. Dziś nowa władza formułuje swoje kryteria i kreuje nazwiska.
– A czy władza nie widzi niebezpieczeństwa takich zabiegów?
– Widocznie tego chce, skoro to robi i to tak bezwzględnie. Dowiedziałam się niedawno, że do ambasad polskich dotarły listy artystów, których „mają nie obsługiwać”. Nawet nie wiem, co to znaczy.
– Czyli zaproszony artysta nie byłby wtedy polskim artystą, tylko prywatnym artystą?
– Tylko światowym artystą.(śmiech)
– Śmieje się Pani, to nie jest denerwujące?
– Przerażające. A śmieję się, bo co mam robić? Zadaje pani pytania elementarne, takie, które w przedszkolu powinno się zadawać dzieciom, a ja nie potrafię na nie odpowiedzieć. One mają jedną odpowiedź – od listopada wszystko się zmieniło.
– Powiedziała Pani, że gdyby żył Lech Kaczyński przyszedłby z żoną na urodziny Wajdy. A w każdym razie przyszłaby pani Maria. To znaczy, że gdyby żył Lech Kaczyński, to Polska byłaby dziś inna?
– Nie wiem.
– Ma Pani dobre zdanie o śp. panu prezydencie?
– Mam przede wszystkim dobre zdanie na temat pani Marii, która była osobą decydującą w wielu sprawach dotyczących kultury. To Ona poprosiła męża, kiedy był prezydentem Warszawy o stworzenie nowej instytucji zajmującej się teatrami i o istotne pieniądze na te teatry.
– Czy są dziś tacy ludzie w PiS, do których warto byłoby się zwrócić, którzy rozumieją kulturę tak, jak pani Maria Kaczyńska, którzy nie chcą konfliktu na linii środowiska artystyczne – władza. Może udałoby się zrobić pierwszy krok do zgody?
– Nie potrafię powiedzieć.
– Może Marta Kaczyńska, córka pani Marii?
– Nie wiem, nie znam tej pani. Kiedy pani Maria Kaczyńska przychodziła do teatru, nigdy nie było z nią córki. W ogóle nie znamy odpowiedzi na wiele pytań, nie wiemy, co jeszcze może się zdarzyć. Przychodzi tu do mnie dwóch chłopaków, którzy stworzyli teatr w Białymstoku. Pewnego dnia ten teatr został zlikwidowany, odtworzyli go w Warszawie, nazywa się „Trzyrzecze” w dawnym kinie „Tęcza”. Teatr niepokorny, starają się funkcjonować, ale nikt nie wie, co będzie dalej. Może będą tylko teatry narodowe, w aktualnym rozumieniu tego określenia?
– Nie podoba się Pani polityka kulturalna?
– Jestem przeciwko odgórnym sterowaniu czymkolwiek, szczególnie kultury. Kultura tego nie znosi. Zawsze uważałam, że leseferyzm wszędzie, a szczególnie w sztuce jest bardzo korzystny. Tak właśnie było do listopada, gospodarka rynkowa, wolna kultura, ten tygiel zaczął wrzeć, dlatego że otworzono drzwi, że dano wiele szans. Zamykanie tego i centralnie zarządzanie, tworzenie mediów narodowych, kryteriów mediów narodowych, to według mnie nieporozumienie. Czy kultura, sztuka polska, polscy artyści, przynieśli temu krajowi hańbę, działali na szkodę państwa? Narodu? Podobno. Nic z tego nie rozumiem. Artysta swoim dziełem ma prawo do protestu, specjalnego spojrzenia i interpretacji. Od tego też jest sztuka, odkąd istnieje.
– Młodym się to podoba… Powiedziała Pani w wywiadzie, że koledzy Pani synów, studenci są sympatykami PiS-u. Widać młodym nie przeszkadza np. ustawa antyterrorystyczna, czyli przyzwolenie na inwigilację. Czyżby nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji?
– Wielu się to podoba i co więcej, mówią, że głosowali tak, a nie inaczej, bo mieli nadzieję na takie właśnie „twarde” rządy. Nie rozpatruję, czy zdają sobie sprawę, co to znaczy. Jestem demokratką z ducha. Jeżeli oni wybierają takie państwo, to ja będę starała się w nim gdzieś przemknąć bocznymi ulicami. Tak sobie postanowiłam, jestem z gruntu demokratką. Kiedyś był wróg, jeden, zrozumiały i oczywisty – ONI. Teraz ci, co inaczej myślą niż ja, to ktoś obok mnie, ci, jedni z nas. Nawet jeżeli mniej wykształceni, w pewien sposób według mnie ograniczeni ludzie, lub jakoś naznaczeni, w większości swojej masy, zdecydują o czymś, muszę się do tego dostosować. Mogę wyrażać swoją opinię, mogę mówić, że się z tym nie zgadzam i każdy powinien mieć do tego prawo. A wracając do młodych. Nie znają życia bez wolności. Im się wydaje, że świat ułoży się na kształt ich marzeń, w ogóle nie biorą pod uwagę, że może być inaczej. Świat stoi przed nimi otworem, znają języki, jeśli chcą się czegoś dowiedzieć, wszystko mają w Internecie. Znają zabezpieczenia Internetu, mówią, że nie ma takiej możliwości, żeby im coś ukraść, jakąś myśl, albo zabronić czegoś, są pozabezpieczani. Trudno im wytłumaczyć, że mają o coś walczyć, bo oni uważają, że wszystko już mają w ręku i nikt im tego nie zabierze. Nie oglądają telewizji, bo to pokolenie, które w ogóle nie ogląda telewizji. Oni mają tylko i wyłącznie Internet i siebie nawzajem. Co dla nich znaczy choćby film „Ida”, skoro wciąż używamy tego przykładu, jaka część z nich tak naprawdę się tym zajęła? Myślę, że jak trochę „dorosną”, wtedy dopiero zaczną się zastanawiać. No i oczywiście są jeszcze ci, bez inicjatywy, a w związku z tym – bez perspektyw, w pewien sposób wykluczeni. Teraz poczuli, że może być „po równo”, bez wysiłku, „sprawiedliwiej”, czyli dla nich więcej. Kapitalizm to ustrój dla pracowitych, otwartych i ambitnych. Przepraszam, że tak upraszczam.
– Powiedziała Pani, że jest demokratką. Czy ci, którzy demokratycznie przejęli władzę nie powinni też być demokratami?
– ( śmiech) No oczywiście, uważam, że gra fair play obowiązuje… o naiwności!
– I tu jest problem, zgadzamy się na demokratycznie wybraną władzę, ale nie zgadzamy się, żeby ona zachowywała się tak, jak się zachowuje.
– I dlatego protestujemy. Ja też chodzę na marsze KOD-u, bo gdzie mam chodzić? Nigdy nie należałam do żadnej partii, a społeczność KOD-u jest bezpartyjna, i tym samym mówię, że trudno mi się z tym wszystkim pogodzić, że nasz kraj skręca w stronę, która jest dla mnie nie do zaakceptowania. Ale ja mam 63 lata i swoje życie. A życie jest ważne. Wysublimowane życie, w sztuce i harmonii. Życie na wyższym duchowym poziomie. Ktoś mi to zabiera. Ale chce mi się powiedzieć – nie liczcie na mnie, bo ja już swoje zrobiłam.
– Sama Pani wie, że to nieprawda…
– Każdego tygodnia przychodzi do mnie jakaś nowo napisana sztuka, polityczna! To nowość, teksty polityczne. Mnie nudzą, nie są doskonałe i są zbyt dosłowne. Sztuka powinna się zrobić na nowo polityczna? Jak dawniej? Może.
– Czyli…
– Teatr protestu. Gdzieś, ktoś napisał, bzdurę, taki niby żart, na jakimś prawicowym portalu, że Janusz Gajos napisał sztukę, którą ja chcę wystawić i wyreżyserować, ale mamy problem, bo odmówił nam Opania i Stuhr, może przyjmie Olbrychski. To miał być taki dowcip, ale… zadzwoniłam do kolegów i mówię żartem: Janusz, musisz siadać i pisać. Ale my jesteśmy już pokoleniem, które odbyło te wszystkie krucjaty i protesty. Teraz pora na młodzież. Wierzę w to, że jest bardzo wiele młodzieży artystycznej, która protestuje i będzie robiła różne rzeczy, dając świadectwo niezgodzie. A ja tak lubię grać komedie i dawać radość i zapomnienie. Mam wejść do okopu? Z moim reumatyzmem?
– Mówi Pani, już na mnie nie liczcie, choć doskonale Pani wie, że to Pani i kilka jeszcze osób ma odwagę mówić głośno. Większość środowiska obawia się, że coś straci, mimo że sercem jest z KOD-em. Mówią popieram, ale nie mogę tego powiedzieć głośno.
– Ja mówię głośno od czterdziestu pięciu lat.
– No właśnie. I nadal Pani będzie mówiła…, na szczęście.
– Tak, ale ja jestem zaangażowana jako Krystyna Janda obywatelka. Jeżeli mam tworzyć jakieś dzieła sztuki, które coś przewrócą, ruszą z posad tę sytuację, to na mnie proszę nie liczyć, bo ja już nie mam siły.
– Czy według Pani sztuka, kultura powinny również spełniać misję godzenia ludzi, zasypywania tego rowu.
– Myślę, że nie ma co mówić, co powinna robić sztuka. Sztuka wie, co ma robić. Sztuka jest złożona z tak wielu różnorodnych postaw, artystów, światopoglądów, że ona sobie sama poradzi.
– A ludzie sztuki…
– Ludzie sztuki sobie wymyślą, co trzeba robić. Jedni będą godzić, drudzy zaogniać, a jeszcze inni chwalić władzę. Są tacy, którzy mają taką wewnętrzną potrzebę, że choćby im ucięto ręce, to i tak zawsze napiszą wiersz wolnościowy. Ja myślę, że problem jest inny – jeszcze nie rozumieją, co się dzieje.
– Gdzie popełniono błąd, że doszło do takiego podziału w Polsce?
– Wszyscy obwiniamy uśpienie poprzedniej władzy, że zapomniała o tych biednych ludziach. Wielu wydawało się, że to szerokie społeczne myślenie nie jest już taką palącą potrzebą, sklepy są pełne, bułka kosztuje grosze. Każdy, kto chce dążyć do czegoś ma szansę, powstało wiele instytucji, fundacji wspierających, pomagających ludziom. Zajmowaliśmy się, nawet my w naszych fundacyjnych teatrach, chorymi, wykluczonymi, starszymi, dziećmi, biednymi. Współpracowaliśmy, dawaliśmy spektakle na ulicy, za darmo, bo uważaliśmy, że to nasz obowiązek. Okazało się, że wszystko nie tak, wszystko za mało, że kłopoty budującego się państwa i dobrobytu, doświadczają najsłabszych, a nie stać nas na państwo opiekuńcze. No i przyszli ci, co powiedzieli – im zabierzemy, a Wam damy. No i Bóg, honor, ojczyzna, w najprymitywniejszy sposób, a reszta zamknąć się albo wyp……ać! No i za zezwoleniem nienawiść i chęć zemsty podniosła głos.
– Przeżywa Pani sytuację w kraju. To wielkie słowa, ale powiem – chyba zależy Pani na Polsce?
– Ależ, Matko Boska, królowo Polski, moim zdaniem bardziej niż wielu innym.
– Myśli Pani, że Kaczyńskiemu też zależy na Polsce?
– Myślę, że on naprawdę uważa, że jest zbawcą. Może jestem naiwna, ale nie podejrzewam go o tak perfekcyjny cynizm, konstrukcję myślową, w której nie ma pęknięć. Zbyt perfekcyjny i zimny jest ten plan. Tego nie można tak sobie skonstruować, to trzeba tak myśleć, tak czuć.
– No to mamy swoisty paradoks… I Pani i jemu zależy na Polsce…
– Tak, ale ja niestety tracę nadzieję na ogólne opamiętanie…
– Nic się nie da zrobić? Nikt w Polsce nie ma wpływu na to, co robi Jarosław Kaczyński, nie ma wyważonych doradców? Zna Pani osobiście prezesa Kaczyńskiego?
– Nie.
– A zaprosiłaby Pani Jarosława Kaczyńskiego na spektakl, na premierę?
– Zaprosić na spektakl, zawsze. Welcome.
– To może teraz Pani zaprosi…
– Tak, bardzo proszę, tylko że wie pani – ja nie jestem państwowym wysoko dotowanym teatrem, trzeba sobie kupić bilet. My musimy z czegoś to robić.
– Nie ma Pani miejsc VIP-owskich?
– Mamy cztery miejsca, ale jeżeli pan Kaczyński ma dużą obstawę, to dla nas może być za drogo.
– Wydaje mi się, że ma trzech ochroniarzy, czyli akurat razem 4 miejsca. Może Pani wyciągnąć rękę i powiedzieć – panie prezesie, proszę przyjść do nas na spektakl, to będzie ten pierwszy krok do porozumienia.
– Ale czy pani chce, żebym ja zaprosiła pana Kaczyńskiego na „Danutę W.”? Bo ja nie wiem, o co pani chodzi? Czy pani chodzi o weryfikację uczuć? Czy o refleksję?
– Sprawdzam Pani gotowość do porozumienia. A nie ma Pani innego przedstawienia dla pana Kaczyńskiego?
– Mamy 60 spektakli, mogę zaprosić na „Mayday”, mogę na polską, romantyczną sztukę, mogę na narodowego Fredrę, na „Zemstę”, Grochowiaka, Czechowa, Różewicza, proszę bardzo. My mamy bardzo bogaty repertuar, dla każdej opcji politycznej. Zapraszam, tylko jak mówię, mogę zaoferować tylko cztery miejsca.
– No to jesteśmy na dobrej drodze do zgody z prezesem. A jak Pani widzi zgodę w samej opozycji?
– Powinni się napić wody święconej – jak mawiała słynna śpiewaczka operowa. Niestety, kłócą się, nie szanują, nie potrafią się pogodzić, są małostkowi. Nie mają jak widać wyższego celu, oprócz tej jednej chęci, żeby już dalej tak nie było, jak jest, żeby tak nie uwierało, żeby tak nie bolało i żeby tak nie bać się, co będzie dalej. To niby rozumieją wszyscy, ale żeby coś konstruktywnie w tej sprawie zrobić to… niestety. Musi przyjść jakiś człowiek, który powie, posłuchajcie mnie, proponuję, żebyśmy się pogodzili w ten i w ten sposób. Na razie nie ma takiego człowieka. Ach i jeszcze jedno, nie uważam, że ludzie idą do polityki, bo kradną, chcą się nachapać itd., itp. Ja sama na wszystko w życiu zarobiłam i tak myślę o innych. Są wyjątki, ale one się zdarzają wszędzie.
– Co Pani myśli o marszach KOD-u, czy mają sens?
– Mają, pokazują, co ludzie myślą i jak ich jest dużo. Trzeba manifestować swoje poglądy. Wszystkie manifestacje są ważne: wszelkie wypowiedzi, protesty, oddawanie medali – każda z tych rzeczy jest maleńkim ziarenkiem, które tę mozaikę układa i pokazuje, jaki jest stan aktualny. Protesty i gesty z tej drugiej strony też mają znaczenie, to tworzy świadomość sytuacji. No, ale trzeba myśleć i wyciągać wnioski, żeby oceniać.
– Co w tej chwili jest według Pani najbardziej pesymistyczne?
– Chwilowy brak nadziei. W naszej fundacji gra 170 aktorów z całej Polski, w różnym wieku, od młodzieży debiutującej po bardzo starszych aktorów. Najgorsze jest to, że pokolenie, nawet nie to najstarsze, ale to średnie, młodsi ode mnie, mówią, czy ja jeszcze dożyję, czy doczekam jeszcze zmiany. Uważają, że umrą, nie doczekawszy normalności. Że ten populizm będzie trwał, a w wybory przyszłe nie wierzą. A zdumiewające jest to, że w garderobie siedzą obok tych drugich, zachwyconych nową władzą, tych, co uważają, że zaraz będą mieli leki za darmo i że dalej będzie już tylko raj, a w każdym razie sprawiedliwie.
– Niebawem wygłosi Pani wykład inauguracyjny na rozpoczęcie roku akademickiego w szkole teatralnej. Co Pani powie młodzieży?
– Zastanawiam się od jakiegoś czasu, co tym młodym ludziom, którzy wchodzą w zawód, i tym, którzy za chwilę wyjdą ze szkoły, powiedzieć. I postanowiłam, pierwszy raz od 89 roku, przypomnieć, że artysta nie ma prawa mieć nic w dupie, jak oni to nazywają, za przeproszeniem. Są takie sytuacje, są takie okresy w życiu narodu, w życiu społeczeństw, że nie można być artystą tylko dla samej sztuki. Myślę zupełnie tak samo jak minister Gliński! Zauważyła pani? (śmiech). No nic, musimy kończyć, bo czas czynić codzienną posługę – idę na scenę.
Jerzego i Bartłomieja - wszystkiego dobrego
„Pani Krystyno wiem że pomaga Pani wielu osobom ale i tak postanowiłam napisać ponieważ pukam do każdych drzwi. Dwuletni Tomek synek mojej koleżanki bardzo cierpi ma raka złośliwego oka, tylko jeden doktor z USA jest w stanie pomóc Tomkowi. Niestety jak się Pani domyśla potrzebna jest ogromna kwota pieniędzy. Nie proszę o pieniądze, błagam o udostępnienie u siebie na facebooku informacji o zbiórce pieniążkow dla malca. W ciągu kilku dni udało nam się zebrać ponad 650 tys. złotych dzięki dobrym serduchom. To wziąż za mało….Jeśli byłaby Pani tak łaskawa i pomogła nam zamieszczając poniższy link na swoim facebooku byłabym wdzięczna.
http://www.siepomaga.pl/tomekcieciorko”
Mili Państwo, zamieszczam ten list i prośbę, jeden z wielu tego typu listów i próśb, jakie do mnie docierają każdego dnia. Gdybym chciala publikowac je wszystkie, ten FB zamienił by się w tablicę ogłoszeniową wszelkiego rodzaju. Nie tylko z prośbą o pomoc dla nieszczęśliwych, chorych i potrzebujących pilnej pomocy, ale także nieszczęśliwie zakochanych czy szukających pracy. Bronię to miejce przed tym. Serdecznie Państwa pozdrawiam. Zamieszczam. Ja też bywam na portalu SIĘ POMAGA.
Pozdrawiam wszystkich Państwa, szczęsliwych i nieszczęśliwych , życzę zdrowia, wszystkeigo dobrego, spokojnych dni i łatwiejszego życia.
PS. Panu który jest gotów zapłacić za sesję zdjęciową ze mną, uprzejmie się kłaniam i odmawiam z uśmiechem, także tym wszystkim, którzy proszą o :
Przesłanie życzeń nagranych na moim telefonie, dla żon, córek, matek itd z okazji urodzin, rocznic, i innych okazji.
Nagranie i przesłanie kilku słów dla narzeczonej lub żony, bo mnie lubi
Przesłanie nagranych słów pocieszenia i wsparcia z najróżniejszych powodów.
Przesłanie oświadczyn w imieniu proszącego.
Przeprosin i obietnic poprawy, w imieniu proszącego.
Obecność na ślubach, weselach i rodzinnych uroczystościach.
I tak dalej i tym podobne.
Wszystkich Państwa pozdrawiam i przepraszam, ale nie spełniam tego rodzaju prośb, bardzo mi przykro.
A Tomeczkowi i Jego najbliższym życzę tylko dobrych chwil i wiadomości. Ukłon dla Państwa.
Joanny i Franciszki - wszystkiego dobrego
Perspektywa wydaje się daleka i prawie abstrakcyjna, zważywszy na to ile dzieje się każdego dnia, nie mniej, do końca roku jeszcze cztery premiery, premiery zaplanowane dużo wcześniej „ZABAWA” Marka Modzelewskiego, CHŁOPCY Stanisława Grochowiaka, SŁONECZNA LINIA Iwana Wyrypajewa z Jego współprodukcją i LEKCJE STEPOWANIA, jako jedyną jeszcze tegoroczną, grudniową premierę w Och-Teatrze. W przyszłym roku będzie skromniej, planujemy tylko cztery produkcje własne.
We wrześniu z nowości, do obsady „ Kto się boi Virginii Wolf’ wchodzi pani Agnieszka Więdłocha i Antoni Pawlicki i będą grać wymiennie z dotychczasową obsadą, 11 września odbędzie się 100 spektakl „ Pocztówki z Europy” a 16 września 50 spektakl „Wąsy” w Och-Teatrze. 23 września premiera spektaklu „ Zabawa” w reżyserii pani Izabeli Kuny z Anną `moskal, Marcinem Perchuciem i Bartoszem Sakiem w obsadzie.
W październiku, premiera spektaklu„ Słoneczna linia” z Karoliną Gruszką i Iwanem Wyrypajewem, 28 października 100 spektakl „ Mayday 2” i rocznica urodzin Teatru Polonia a z tej okazji ofiarowujemy Państwu dwa spektakle w prezencie 26 października „ Happy Now? ” i 29 października „ Zofia” , bezpłatne wejściówki będziemy rozdawać stosownie wcześniej. Zapraszamy.
Do tego wszystkiego, dużo gramy „ na wyjeździe”, będziemy w Szczawnie, Częstochowie, Cieszynie, Łodzi, Wejherowie, Lubinie, Wrocławiu, Olsztynie, Gliwicach i Tychach. Serdecznie zapraszamy.
Szczegółowe informacje i możliwość kupna biletów na naszych stronach internetowych www.teatrpolonia.pl i www.ochteatr.com.pl , zapraszam też na strony naszych mediów społecznościowych Facebooki, Teatru Polonia, Och-Teatriu i Impresariatu oraz Twitter, wszędzie tam kulisy i zdarzenia zakulisowe.
Krystyna Janda i cała Fundacja.
Szanowni Państwo, bardzo dziękujemy za hojność ofiarowywaną nam i dzięki OPP czyli 1% od podatków i za indywidualne zaangażowane w ramach Towarzystwa Przyjaciół i spontanicznych darowizn, bardzo, bardzo dziękujemy. Wszystkie pieniądze będą przeznaczone na nasze nowe premiery teatralne. Kłaniamy się nisko.
Klary i Hilarego - wszystkiego dobrego
Moim zdaniem, prawie na wszystkie spektakle naszej fundacji można przyjść, z dziećmi w wieku szkolnym, jeśli się te dzieci traktuje jak partnerów życiowych . Nie ma, wyjąwszy kilka wyjątków, takiego tematu, czy realizacji, która miałaby być dla dzieci zbyt trudna czy niestosowna. No może „Ucho, gardło, nóż”, „Kto się boi Virginii Wolff” czy „Wąsy” wymagają przynajmniej zdolności podwójnego rozumienia spraw, ale inne spektakle niezależnie od tego czy poruszają poważne tematy czy są spektaklami „dla zabawy” mogą poszerzyć horyzonty dziecka, i wyobraźnię, i wrażliwość. Myślę tu także o naszych sztandarowych farsach,”Mayday’ach” choćby, a trzeba być naprawdę pruderyjnym żeby tematykę zaliczyć w dzisiejszej obyczajowości do „niestosownej”.
Zachęcam do chodzenia na spektakle z dziećmi i młodzieżą, na wszystkie tytuły, wspólne wieczory teatralne, to zupełnie inny rodzaj współżycia, a wspólne wzruszenie lub śmiech jest w relacjach z dziećmi wartością nie do zastąpienia. Proszę przychodzić śmiało i wybierać jeśli chodzi o młodzież farsy i komedie na początku, jeśli się im spodoba i będą się dobrze z nami czuli, potem nabiorą apetytu na „wszystko”. Nic tak nie szkodzi na miłość do teatru jak złe wybory w młodości. Sama tego doświadczyłam.
Tak więc w Teatrze Polonia, 32 OMDLENIA , PAN JOWIALSKI, BOSKA! MATKI II SYNOWIE, ZOFIA, czy za chwilę wchodząca ZABAWA, KOLACJA KANIBALI, DANUTA W., SEKS DLA OPORNCH, RAJ DLA OPORNYCH, SHIRLEY VALENTINE, ZBRODNIA Z PREMEDYTACJĄ, ICH CZWORO, NA CZWORAKACH, DOBRY WIECZÓR PAŃSTWU, KONSTELACJE, MGNIENIE, HAPPY NOW?, METODA, OJCIEC BÓG, POROZMAWIAJMY PO NIEMIECKU? KONTRAKT, KANTATA NA CZTERY SKRZYDŁA, KOBIETY W SYTUACJI KRYTYCZNEJ, DEPRESJA KOMIKA, OJCIEC POLSKI, nie mówiąc już o CZERWONYM KAPTURKU, JASIU I MAŁGOSI i ALICJI PO DRUGIEJ STRONIE LUSTRA
W Och-Teatrze, ZEMSTA, PRAPREMIERA DRESZCZOWCA, UDAJAC OFIARĘ, CALLAS, KTO NAS ODWIEDZI, CHAMLET, CZESŁAW, PRZEDSTAWIENIE ŚWIĄTECZNE W SZPITALU ŚW. ANDRZEJA, UPADŁE ANIOŁY, ONE MĄŻ SHOW, ALICJA❤️ALICJA, NOS, TRUCICIEL, UWAGA..PUBLICZNOŚĆ!, POCZTÓWKI Z EUROPY, MAYDAY, MAYDAY2, TRZEBA ZABIĆ STARSZĄ PANIĄ, WEEKEND Z R.
Wszystkie te spektakle, wszystkie te historie, te role, te tematy mogą być Wam wspólne z dziećmi, nie ma przeszkód. Serdecznie zapraszamy. Bajki dla małych czekają a potem repertuar od 7 lat do nieskończoności.
Sławy i Jakuba - wszystkiego dobrego
Od dwóch tygodni bywam tam teraz nocami, po spektaklach regularnie, najpierw lecząc Sonię, a dziś w sobotę rano trafiłam tam także z naszym 16 letnim kotem. O każdej porze dnia i nocy spotkam tam liczną „społeczność” właścicieli i miłośników zwierząt z którymi poczułam gorącą więź i niespodziewaną bliskość. Za każdym razem jest ich tam mnóstwo, wszyscy czekają w kolejce, z cierpliwością, troską, każdy ma przy swoim kolanie lub na kolanach psa, kota, świnkę morską, każdy pociesza, przytula, uspokaja, troskliwie dogląda swojego podopiecznego. Głaszcze podczas podawanych kroplówek, uspokaja przed badaniem czy prześwietleniem. Coś niebywałego ! Ile się tam napatrzyłam na niezliczone oznaki czułości i troski! Ile solidarności i empatii obserwowałam! Z wieloma zwierzętami przyjeżdżają całe rodziny, kolejno trzymają chore zwierzęta na rękach, na kolanach, dźwigają z samochodów, przywożą na jakichś wózkach, pomagają im dojść. Ile razy widziałam tam płacących właścicieli psów które czeka poważna operacja, małżeństwa uspokajające się nawzajem kiedy trzeba podjąć decyzję o uśpieniu przyjaciela. Kilka nocy temu, jakiś bardzo poważny, dorosły pan, płakał z głową opartą o ścianę, tyłem do nas wszystkich, a żona odbierała ciało psa w kartonie. Jakaś pani , powiedziała do niego – niech się pan nie wstydzi, nie ma czego. Regularnie widuję psa z amputowaną łapą i jego młodego opiekuna, straszą panią z wielkim kundlem, który nocami ma kroplówki , kobieta nie wygląda na najbogatszą, jest bardzo skromna, ale kupiła swojemu pupilowi naprawdę drogie leki i specjalną karmę na czas rekonwalescencji, a ja zastanawiałam się co to dla niej znaczy, czego musi sobie odmówić, w związku z tym. Dziś pani ze szczeniakiem bez oznak życia, jakby zemdlałym, zapłakana tak że spuchnięta od łez, z dwojgiem równie zapłakanych dzieci, nie chciała psa wypuścić z ramion, ani usiąść ani dać sobie pomóc. Kilka nocy temu pani z panem z chomikiem w pudełku po butach, smutni. Kot, który spadł skądś, sparaliżowany do połowy. Siedziałam tam dziś znów chyba ze dwie godziny, okazało się że nasz 16-letni kot ma chyba raka, seria nieszczęść. Do tego mały kot urodzony tej wiosny w Och-Tetrze z problemami zdrowotnymi. To w tamtym tygodniu. Moja mama mówi: – lubisz tam chodzić, siedzisz tam z przyjemnością! – nie żartuj – odpowiadam- ale to prawda, lubię, bardzo lubię, lubię tych wszystkich ludzi, ich troskę i człowieczeństwo. Wraca wiara we wszystko.
Serdecznie Państwa pozdrawiam , szczególnie dzisiejszych towarzyszy przedpołudnia w klinice dla zwierząt.
Jutro do lekarza rano pojedzie z kotem moja siostra, bo ja w Świnoujściu, w poniedziałek syn, bo ja w Poznaniu, od wtorku mogę przejąć leczenie, a w piątek dodatkowo Sonia ma wizytę u okulisty!
Lidii i Augusta - wszystkiego dobrego
Nie zmieniłam poglądów i sympatii nigdy. Do manipulacji jestem przyzwyczajona, choć trzeba przyznać ze już o tym zapomniałam przez ostatnie lata. ( Należy dobrze rozumieć tutaj określenie ostatnie, w moim wieku ostatnie to jest 20 lat). Pozdrawiam serdecznie. Dziś gram CALLAS w Chorzowie, gdzie festiwal spektakli z naszych teatrów, w niedzielę śpiewam koncert w Świnoujściu, od poniedziałku zaczynamy grać w Poznaniu. Zaczynamy BIAŁĄ BLUZKĄ a potem cały tydzień nasze spektakle uliczne. Remont w Teatrze Polonia trwa, wszystkich Widzów przepraszamy za chwilowe utrudnienia przy wejściu do teatru, remontujemy fasadę.( Za nasze oszczędności, żeby było jasne – muszę w tych czasach wszystko uszczególniać, co za los!) W teatrach mamy dużo spragnionych wakacyjnych także, przyjezdnych wielbicieli teatru, dziękujemy. Jesteśmy po premierze zabawnego CHAMLETA na scenie Och-Cafe-Teatru a próby do wrześniowej premiery w Teatrze Polonia trwają, ZABAWA to tekst pana Marka Modzelewskiego i debiut reżyserski pani Izy Kuny. Za chwilę, zaczynają próby także pan Iwan Wyrypajew i Karolina Gruszka, a niebawem startują prace przy CHŁOPCACH Grochowiaka. Wszystko według planu i możliwości za to z godnym podziwu entuzjazmem. ( Piszę – godnym podziwu, bo 10 lat utrzymywać podobny entuzjazm przy tak wielu okolicznościach zewnętrznych, to sztuka) A wracając do mediów, jedne są bardziej wiarygodne a inne mniej i zawsze tak było i co więcej zależy to także od orientacji intelektualnej ( tak to nazwijmy) odbiorcy.
A oto list:
Szanowna Pani,
prawdopodobnie Pani już dawno wie, ale na wszelki wypadek: w poniedziałek 1VIII2016 w głównym wydaniu „Wiadomości” TVP1 o 1930 podano makabrycznie zmanipulowaną Pani wypowiedź. Zamieszczam poniżej tekst ostrzeżenia jaki w związku z tym umieściłem na stronie FB KOD-Mazowieckie, myślę że ten tekst wyjaśnia sprawę. Jest mi bardzo przykro. Duży szacunek dla Pani i Pani pracy,
===========================================================
Żona dzwoni do mnie że zawiodła się na Krystynie Jandzie. Dlaczego? Żona widziała w TVP wywiad (jakieś 10 sekund) z p. Jandą w której ta deprecjonuje KOD argumentując że „kiedyś demonstracje Solidarności zawsze rozpoczynały sie od Mszy Świętej, a KOD tego nie ma”. Dla żony to dowód, że p. Janda przeszła „na Ciemną Stronę Mocy”.
Sprawdzamy razem Google, bo jednak coś nam to do p. Jandy nie pasuje. Jest! Na YouTube wywiad (przy namiocie przed KPRM, 31 sierpnia) z p. Jandą (4+ minuty) w którym p. Janda TAK NAPRAWDĘ mówi o diametralnej (porównując z czasami Solidarności) zmianie postawy Kościóła wobec walki o wolność i demokrację. „Nawet jeden ksiądz się nie znajdzie żeby być z ludźmi” . https://www.youtube.com/watch?v=5qEYSuBXMV8
Wszystko jasne. Okazuje się można wyciąć z 4+ minut normalnego wywiadu około 10 (ciągłych!) sekund, które puszczone w TV KOMPLETNIE odwracają sens całości wypowiedzi.
Ostrzeżenie: jezeli zobaczycie w TVP materiał ewidentnie pokazujący kogoś mówiącego coś nie pasującego do tej osoby, nie wierzcie tak od razu. To jest trudne, tekst wyrwany z kontekstu może być niewiarygodnie sugestywny.
UWAGA: żeby było jasne na czym polegała manipulacja: p. Janda w wywiadzie (pełnym) wskazała na to że Kościół Katolicki zdecydowanie nie wspiera społeczeństwa w chronieniu idei wolności tak jak to czynił „za Solidarności” i że jest to alarmowy sygnał że coś się źle dzieje.
Kawałek puszczony w TVP to wypowiedź p. Jandy że (taki wydźwięk) nie ufa ona demonstracjom KOD bo nie zaczynają się do Mszy, w przeciwieństwie do demonstracji/akcji Solidarności, które zawsze się od Mszy zaczynały.
Dodatkowo, „puszczony” w TVP fragment deprecjonuje samą aktorkę, sugerując że w swoich ocenach ruchów społecznych p. Janda stosuje kryteria faryzejskie.
Manipulacja była bardzo skuteczna, jak (moja pierwsza reakcja) mówiłem żonie że p. Janda nie mogła (znając jej stanowisko skąndinąd) w ten sposób deprecjonować KOD, odpowiedź żony była „ale przecież widziałam co mówi i na 100% mówiła, w przekonany sposób, właśnie ‚to'”.
Żona dziś w pracy musiała tłumaczyć wszystkim jakiej sztuczki ofiarą padła p. Janda. Okazuje się ze nikt nie sprawdził „czy tam nie było jednak czegoś innego” i (współpracownicy) przyjeli fragment pokazany przez TVP jako samodzielną wypowiedź, z opisanym skutkiem.
(1VIII2016, „Wiadomości” TVP1, 19:30)
szafran
Julity i Ludmiły - wszystkiego dobrego
Szanowni Państwo, oferujemy Wam nowy, zabawny, wakacyjny spektakl na scenie Och-Cafe-Teatru, monolog grany przez Michała Zielińskiego, monolog napisany przez Jego przyjaciół, a przede wszystkim przez Szymona Majewskiego, monolog dla niego i „o nim”. „Chamlet”, opowieść aktorka, który nie może wyzwolić się z parodiowania innych. Znam Michała od wielu lat, byliśmy razem jeszcze w zespole Teatru Powszechnego, zawsze był otoczony przyjaźnią i sympatią kolegów, potrafił zająć, rozbawić, ucieszyć nas w każdej chwili, w każdej sytuacji, umiał zamienić wiele trudnych sytuacji w żart i zabawę. Potem kilka lat występował w programie telewizyjnym Szymona Majewskiego i ukryty pod dużymi charakteryzacjami, nie do rozpoznania, wcielał się tam w wiele postaci ku uciesze całej Polski, bo były to programy bardzo popularne. Dziś oddajemy Go Państwu, ku uciesze i zabawie. Oczywiście w tym monologu pojawiają się postaci przez Niego parodiowane, i Jego talent do parodiowania trzyma Go znowu w pułapce. Michała mogliście Państwo zobaczyć także w Och-Teatrze w spektaklu „Miłość blondynki” a aktualnie gra także „technicznego” w spektaklu „Maria Callas. Lekcja śpiewu.” oraz w spektaklu „Stosunki prawne” także na scenie Och-Cafe-Teatru. Serdecznie zapraszamy. Dziś „Chamlet” po raz pierwszy i gramy jeszcze do wtorku, a potem pojawiać się będzie ten tytuł w naszym repertuarze. Zapraszamy.
Daniela i Andrzeja - wszystkiego dobrego
Szanowni Państwo, nasze Teatry cały czas grają, każdego dnia, w weekendy także gramy popołudniówki. 30, 31, lipca i 2, 3 sierpnia zagramy pierwsze spektakle CHAMLETa na scenie Och-Cafe -Teatru. Oto list od autorów tekstu do tego przedstawienia.
Monolog „Chamlet” to rodzaj hołdu złożonego mojemu przyjacielowi Michałowi Zielińskiemu. To hołd dla jego talentu parodystycznego, w którym naszym zdaniem, Michał nie ma równych sobie w Polsce. Wielu z Was przekonało się o tym oglądając program Szymon Majewski Show, gdzie Michał wcielał się w postać Donalda Tuska, Jarosława Kaczyńskiego czy Bronisława Komorowskiego. Wszyscy pamiętają jego słynne „Kiedy pytają mnie” zakończone charakterystycznym kiwnięciem. Przez wiele lat uważałem, że Michał powinien mieć swój osobisty komediowy monolog. Dlatego wspólnie z Marcinem Sońtą, Łukaszem Sychowiczem napisaliśmy coś dla Michała o… Michale. O darze i męce bycia śmiesznym, o poszukiwaniu siebie w sobie i byciu MSZ, czyli Michałem Scenką Zielińskim. Zapraszamy na godzinę z Michałem! Jedynym i niepowtarzalnym! Szymon Majewski, Łukasz Sychowicz, Marcin Sońta
Jednocześnie trwa remont fasady i wejścia do Teatru Polonia, które urągało wszelkim zasadom bezpieczeństwa i estetyki. Mimo że wniosek o pomoc w sprawie tego remontu, nie został przyjęty, a raczej spotkaliśmy się z odmową, musieliśmy te prace wykonać, wydajemy na ten konieczny remont nasze fundacyjne oszczędności.
Pracujemy, gramy, jesteśmy, cieszymy się teatralnym latem. Nie ma w tym roku spektakli ani na Placu Konstytucji ani na ul.Grójeckiej, bo i ta prośba spotkała się z odmową. No trudno, mamy tylko nadzieję że Warszawiacy za nami trochę tęsknią i zal im że nie ma nas jak co dzień, od 9 lat w wakacje ze spektaklami dla wszystkich i za darmo. Kłaniamy się.
Czesława i Hieronima - wszystkiego dobrego
Wczoraj, jak co roku o tej porze, dostaliśmy statystyki dotyczące teatrów warszawskich. Bardzo dziękujemy panie Macieju. To wielki trud. Do tego, Pan te wszystkie przedstawienia nie tylko liczył ale i je widział. Gratulujemy i …podziwiamy wytrwałość.
Statystyki TEATRÓW WARSZAWSKICH za sezon 2015/2016
Maciej Łukomski
Teatr | Ilość zagranych spektakli | Ilość premier | Ilość tytułów repertuarze | ILOŚĆ MIEJSC NA WIDOWNI |
ATENEUM | 386 | 4 | 22 | OK 360 – 3 SCENY |
BUFFO | 308 | 1 | 16 | OK 391 – 1 SCENA |
CAPITOL | 368 | 3 | 27 | OK 360 – 1 SCENA |
DRAMATYCZNY | 215 | 5 | 21 | OK 670 – 2 SCENY |
NA WOLI/OLESIŃSKA | 205 | 4 | 21 | OK 450 – 2 SCENY |
KAMIENICA | 374 | 7 | 31 | OK 480 – 3 SCENY |
KWADRAT | 326 | 3 | 15 | OK 395 – 1 SCENA |
KOMEDIA | 239 | 3 | 10 | OK 500 – 1 SCENA |
6 PIĘTRO | 248 | 2 | 11 | OK 475 – 1 SCENA |
NARODOWY | 364 | 5 | 26 | OK 830 – 3 SCENY |
NOWY | 108 | 2 | 10 | OK 450 – 1 SCENA |
POLONIA/OCH | 894 | 11 | 70 | OK 920 – 4 SCENY |
POLSKI | 208 | 7 | 27 | OK 880 – 2 SCENY |
POWSZECHNY | 200 | 7 | 19 | OK 600- 3 SCENY |
RAMPA | 275 | 3 | 22 | OK 580 – 2 SCENY |
ROMA | 449 | 1 | 8 | OK 1200 – 2 SCENY |
PREZENTACJE | 120 | 2 | 11 | OK 180- 1 SCENA |
SABAT | 127 | 1 | 7 | OK 330- 1 SCENA |
STUDIO | 254 | 4 | 18 | OK 550 – 3 SCENY |
SYRENA | 218 | 1 | 14 | OK 300 – 1 SCENA |
TR | 173 | 5 | 14 | OK 300 – 1 SCENA |
WIELKI | 156 | 8 | 27 | OK 1900- 2 SCENY |
WSPÓŁCZESNY | 226 | 3 | 9 | OK 300 – 2 SCENY |
ŻYDOWSKI | 121 | 5 | 17 | OK 300- 1 SCENA |
6562 | 97 | 473 |
Bogdana i Aleksego - wszystkiego dobrego
Wróciłam, przywitała mnie i Danutę W. pełna sala ludzi. Bardzo, bardzo dziekuję. Zagrałąm , zapomniałam o Bożym świecie. Dziękuję.
Karoliny i Antoniego - wszystkiego dobrego
Wczoraj z wielka przyjemnością książka pana Jacka Bocheńskiego „Zapamiętani”. Uwielbiam Go czytać, co to za pióro! Ile w środku czystego powietrza! A książka? Cały czas czytając myślałam jak ważne jest pamiętanie, przypominanie Ludzi…w tak szybko ginącej pamięci społecznej, w tak szybko następujących, często „gorszych” zmianach. Tadeusz Bocheński, Kazimierz Andrzej Jaworski, Tadeusz Borowski, Wiktor Woroszylski, Leszek Kołakowski, Jerzy Andrzejewski, Arnold Słucki, Joanna Guze, Kazimierz Brandys, Irena Szymańska, Jan Parandowski, Gustaw Herling Grudziński, Gracja Kerenyi, Zbigniew Herbert, Marta Fik, Adolf Rudnicki, Tadeusz Nowakowski, Julian Strykowski, Marian Brandys, Artur Międzyrzecki, Monika Żeromska, Andrzej Braun, Witold Wirpsza, Anka Kowalska, Andrzej Kijowski, Marek Edelman, a przy okazji Ich, wielu innych. A także kilka refleksji autora na tematy ogólne, przy okazji. Wspaniała książka…
Aberracja zaczyna się wtedy , gdy wśród tych rzeczywistych plag ludzie odkrywają ich oszałamiająco proste przyczyny i niewątpliwego rzekomego winowajcę. Okrzyki najrozmaitszych takich odkrywców słyszymy zewsząd; „spisek”, „zdrada”, „hańba’, „sprzedali”, „ukradli”. „Ruscy” , „Kler”, „komuna”, „ Niemcy”, ”Żydzi”, „masoneria”, „ intelektualiści”, „etosowscy”, „powiesić”, „rozliczyć’, „go gazu” i tak dalej. Nic w tym nie ma sensu, wszystko budzi zgrozę, ale cały ten wir sprzecznych jadów szaleje naprawdę w duszy stłamszonego – nie waham się powiedzieć- ludu, no, niech będzie w duszy części ludu. A ci plebejusze, jak i z rzadka doznający objawienia patrycjusze, wybierają sobie, każdy wedle gustu i potrzeb, cos tam z repertuaru prawd absolutnych. Ich zaciekłość nie zna wtedy granic. [ ] Wydaje się, że jeszcze w czasach demokratycznej opozycji i w jej nonszalanckich zwyczajach ma źródło zgoła niedemokratyczna, lecz poniekąd wrodzona ruchom dysydenckim niedbałość o pozyskiwanie sobie poparcia większości, którego przecież dysydent nie otrzyma z natury rzeczy w żadnym głosowaniu. Mimo że to wie, że „naprawdę” je ma, bo ludzie, gdyby im było wolno, z pewnością by mu go udzielili.
Innymi słowy, dysydent wie, że wie lepiej. I nie on ma równać krok z ludźmi, tylko ludzie z nim. Skoro on uprawia jakąś tam brawurę, oni też mogą. A jeśli odmówią? W skrajnych przypadkach kończyło się to wyzwiskami „j…ał was pies”.
Rzecz zdumiewająca , jakie kontynuacje i pochodnie wykształcił z czasem ten sposób myślenia, a przede wszystkim jak łatwo mu poszło. Na przykład z przeobrażeniem się w neoliberalny radykalizm ekonomiczno- społeczny. Zdaje się ze w pewnej chwili usłyszałem także taki głos: jeśli ja potrafię być milionerem, ty też możesz, każdemu już przecież wolno.
„Zawiało nas” na plaży. Dziś gorące siarczane źródła. Będzie jeszcze leniwiej i śmierdząco. Z Polski wieści o ogólnej atmosferze „powolnej rezygnacji z buntu” i rodzącym się strachu, niepokojące.
Emilii i Lucyny - wszystkiego dobrego
Co to za określnie ciotka? Co nam ciotki winne? Miałyśmy wspaniałe ciotki. Zuzia opowiada że odwiedziła kiedyś swoje francuskie ciotki, arystokratki, w biżuterii skomponowanej z inicjałów Yves Saint Laurent, ciotki powiedziały – Nie wypada , to złym stylu. – Ale ciociu, to jeden z największych projektantów mody! – Dziecko, ja nie nosze swojego monogramu, a co dopiero jakiegoś krawca! Kiedyś Agnieszka Osiecka , opowiadała nam że gdzieś za granicą była u z wizytą u rodziny, u ciotek. Poszło jej oczko w pończosze. Ciotki popatrzyły na siebie ze zgrozą, i myśląc że ich nie słyszy, komentowały – zobacz poszło jej oczko w pończosze, a ona się tym w ogóle nie przejęła! – Moja droga, ona przyjechała z Polski, przecież to komunistka!
Ciocie, ciotki, ciotunie, cioteczki. Ja miałam kilka ciotek każda specjalna, w swoim rodzaju. Dwie nie zamężne i bezdzietne, te wiedziały wszystko, oceniały wszystkich, były nieskazitelne i nienaruszalne w swoich poglądach. Każdy „ występek” rodzinny komentowały latami, każe dziecko urodzone w rodzinie skazywały już w niemowlęctwie na określony los. Nie dało się tego zmienić , lata tego nie weryfikowały w ich głowach mimo ze fakty przeczyły ich przewidywaniom. Moja ciocia, mieszkająca w domu w którym się wychowywałam, jako dziecko, bawiła się mną jak lalką, szyła mi krochmalone szerokie spódnice, zaplatała warkoczyki z wstążkami i czytała mi książki, niestety dziadek, jej ojciec, kazał jej zabierać mnie ze sobą na randki i potańcówki. Ja byłam zachwycona ona, płakała z tego powodu. Kiedyś powiedziała mi , że przeze mnie nie wyjdzie za mąż, ale nie zrozumiałam dlaczego. Na naszej ulicy co jakiś czas sąsiadka dostawała paczkę do ciotki z Ameryki. Było to wydarzenie na miarę epoki. W paczkach bywały lalki, raz babcia kupiła mi taką lalkę. Zamykała oczy . Potem moja ciocia szyła ubranka lalce, mnie zostawiła w spokoju. Ubierała lalkę i mnie już nie wolno było jej dotykać.
Przypomniałyśmy sobie z Zuzią, że za czasów naszej młodości na kobiece comiesięczne niedomaganie, mówiło się – mam ciotkę, albo przyjechała do mnie ciotka. Biedne ciotki.
Czytamy, czytamy, czytamy, gadamy, gadamy, gadamy. Staramy się za wszelka cenę nie wpadać w nasze polskie smutki, być lekkoduchami, zapomnieć o wszystkim co nas na co dzień martwi. Wrócimy do tego w podróży powrotnej. Są chwile kiedy nam się to udaje.
Nasze książki tutaj, tylko te papierowe. Reszta e-booki. I a propos http://ksiegarnia.proszynski.pl/product,74207