24
Październik
2018
22:21

70. Urodziny EMPIKu. Fot. Kinga Smolińska

zobacz więcej zdjęć (10)

Rafała i Marcina - wszystkiego dobrego

70 -lecie EMPIK. Bardzo miło&#x1f377. Zdj. Kinga Smolińska.

23
Październik
2018
23:10

24.08.2018. Sopot. Teatr Atelier im. Agnieszki Osieckiej. 25. lecie Teatru. Pamiętnik z powstania warszawskiego - spektakl / oratorium w reż. Krystyny Jandy. Fot. Jurek Bartkowski

zobacz więcej zdjęć (2)

Teodora i Seweryna - wszystkiego dobrego

Zapraszam Państwa do Och-Teatru na wyjątkowy wieczór. Zaprezentujemy tylko jeden raz spektakl/oratorium na podstawie tekstu Mirona Białoszewskiego „Pamiętnik z powstania warszawskiego“, który przygotowałam na zamówienie Muzeum Powstania Warszawskiego, dla uczczenia 70. rocznicy Powstania w 2014 roku. Wtedy odbyło się zaledwie kilka wykonań.
Powrót do spektaklu ze wspaniałą muzyką Jerzego Satanowskiego nastąpił w sierpniu tego roku na zamówienie Teatru Atelier w Sopocie a wystawienie go w nowej – koncertowej wersji w Teatrze Atelier spotkało się z niezwykle gorącym przyjęciem Publiczności. Otrzymaliśmy wiele zapytań, kiedy spektakl pokażemy w Warszawie. Wychodząc naprzeciw prośbom i oczekiwaniom zaplanowaliśmy jednorazowe wykonanie wersji koncertowej spektaklu w Warszawie w dniu 2 listopada o godzinie 19:30 w Och-Teatrze.

Serdecznie zapraszam
Krystyna Janda

Głosy krytyki o spektaklu:

Krystyna Janda dokonując adaptacji i reżyserując „Pamiętnik z powstania warszawskiego” Mirona Białoszewskiego, stworzyła nową przestrzeń odbierania tego dzieła. Spektakl w jej adaptacji i reżyserii, z muzyką skomponowaną przez Jerzego Satanowskiego, to wejście na zaskakującą ścieżkę dźwiękową, „słyszalną” już w „Pamiętniku…”. Ta interpretacja pozwala, przez słuchanie, mówienie i śpiew, wyrazić to, czego słowo pisane nie odda; Janda z Satanowskim stworzyli przestrzeń, której widzowie nie muszą widzieć; muszą jedynie pozwolić, by poprowadzono ich poprzez przestrzeń między słowem a muzyką.

https://www.1944.pl/artykul/pamietnik-z-powstania-warszawskiego-s,4110.html

Muzyczne frazy Białoszewskiego w zgrabnej adaptacji Krystyny Jandy świetnie komponują z formą oratoryjną. Proste, krótkie zdania (m.in. „I wydobywanie. I odsypywanie. I gaszenie. I pomoc. I nowe bomby. I krzyk”) w połączeniu z elementami litanii i innych modlitw robią piorunujące wrażenie. Dramat Warszawy, ludzi usiłujących przetrwać i tych ginących pod gruzami lub z rąk hitlerowców, opisano niezwykle sugestywnie, prowadząc narrację od początku do końca powstania.

Łukasz Rudziński

https://kultura.trojmiasto.pl/Teatr-Atelier-na-kolejne-15-lat-w-Sopocie-Po-gali-25-Lata-Teatralnego-n126786.html

Krystyna Janda podeszła do wybitnego dzieła z pokorą, jako reżyserka wybrała minimalistyczne środki wyrazu. Światło, dźwięk, muzyka Jerzego Satanowskiego, chórek i sama aktorka w roli głównej.
Janda podaje tekst Białoszewskiego czasem beznamiętnie, jakby tylko czytała, potem na chwilę staje się wielką aktorką, która interpretuje po mistrzowsku utwór, kiedy indziej ustępuje pola muzyce. Pierwsze minuty przedstawienia zaskakują widownię.
Im bliżej końca, tym widzowie bardziej skupieni, jakby dopiero teraz dotarła do nich cała groza akapitów podawanych przez aktorkę.

Zdzisław Pietrasik
http://pietrasik.blog.polityka.pl/2014/08/04/janda-szepty-i-krzyki/

Interpretacja Jandy oraz śpiew chóru spięte zostały przez silnie emocjonalną, wzmagającą napięcie muzykę Jerzego Satanowskiego oraz przez subtelną grę świateł, które wzbogacają całe to teatralno-wokalne doświadczenie, podkreślając moc tekstu. Oświetlenie to w ogóle – by tak to określić – jedyny element „scenografii”, ozdoby, dodatku. Ascetyczność formy, wszechobecna ciemność, przecinana tylko co jakiś czas właśnie tym światłem, głos Jandy, ma się wrażenie, załamujący się co kilka akapitów – wszystko to jakoś tak niepozornie, po cichu rani.

Karol Płatek
www.teatrdlawas.pl

http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/187014.html

63 dni powstańczej tragedii, codzienności, śmiechu, głodu i śmierci, które wydają się być tak blisko, że czas zwalnia. Spektakl przytłacza i zostawia nas z pytaniem: Jaki jest sens? Czy to się powtórzy? Dlaczego zginęli? Czy też bym zginął? Każdy na te pytania odpowie sobie sam, ale aby poczuł smak tamtych dni powinien obejrzeć „Pamiętnik …” w reżyserii Krystyny Jandy. Wielkie brawa dla twórców.

Marta Gaik
TerazTeatr.pl

https://www.terazteatr.pl/aktualnosci/slowo-swiatlo-i-dzwiek-1944,667,14

19
Październik
2018
21:35

19 października 2018 ZAPISKI Z WYGNANIA

zobacz zdjęcie

Piotra i Ziemowita - wszystkiego dobrego

I ZAPISKI Z WYGNANIA wieczorem.
Gramy jeszcze jutro 🌷

19
Październik
2018
19:11

19.10.2018 ROK SZAREGO CZŁOWIEKA . Fot. Maciej Łysakowski

zobacz więcej zdjęć (11)

Piotra i Ziemowita - wszystkiego dobrego

Dziś smutny dzień

14
Październik
2018
22:54

XVII Festiwal Prapremier NIE/PODLEGŁA - Bydgoszcz 2018

zobacz zdjęcie

Bernarda i Fortunaty - wszystkiego dobrego

Bardzo, bardzo dziękuję Państwu! Jestem dumna. Dziękuję także Magdzie Umer reżyserce oraz wszystkim którzy z nami zrobili ten spektakl. Pani Sabinie Baral i mojej Fundacji.
Kłaniam się ❤️

Werdykt XVII edycji Festiwalu Prapremier
Jury XVII Festiwalu Prapremier Nie/Podległa 2018 w składzie:

1. Małgorzata Sikorska-Miszczuk (przewodnicząca)
2. Jacek Kopciński
3. Seb Majewski
4. Paweł Miśkiewicz
postanowiło przyznać trzy równorzędne nagrody oraz trzy wyróżnienia.
Wyróżnienia:
– wyróżnienie w wysokości 2 000 zł dla Pani Małgorzaty Witkowskiej za rolę w spektaklu „Sprawa. Dzieje się dziś” w reżyserii Martyny Majewskiej;
– wyróżnienie w wysokości 2 000 zł dla Pana Jana Sobolewskiego za rolę w spektaklu „Żaby” w reżyserii Michała Borczucha;
– wyróżnienie w wysokości 3 000 zł za bezpretensjonalny dialog na temat polskości, jej mitów i kondycji, prowadzony z szacunkiem dla przeszłości i teraźniejszości przez dramatopisarza i polsko-irański zespół spektaklu „Uchodź! Kurs uciekania dla początkujących”.
Trzy równorzędne nagrody w wysokości 6 000 zł:
– Krystynie Jandzie za kreację, która przywraca sens i powagę obywatelskiemu zaangażowaniu artysty w sprawy publiczne, w spektaklu „Zapiski z wygnania”;
– Sandrze Korzeniak i zespołowi aktorskiemu spektaklu „Pod presją” za kreacje zbiorową umożliwiającą stworzenie nieoczywistego, intymnego portretu psychologicznego bohaterki;
– twórcom spektaklu „Cezary idzie na wojnę” za udaną próbę stworzenia oryginalnej formy teatralnej i wykorzystanie jej do podjęcia dyskusji z tradycyjnym modelem męskości.

Bydgoszcz 14.10.2018

13
Październik
2018
11:30

SHIRLEY VALENTINE

zobacz zdjęcie

Edwarda i Teofila - wszystkiego dobrego

Moi Państwo, Częstochowo, dziś niespodziewanie w zastępstwie spektaklu „Upadłe anioły”, które musimy odwołać z powodu choroby aktorki, zagram dwa razy „Shirley Valentine” w Filharmonii. Mam nadzieję, że wynagrodzę Wam rozczarowanie i sprawię przyjemność, a „Upadłe anioły” przyjadą w innym terminie. Gramy dziś o 16.00 i o 19.30.

11
Październik
2018
21:31

DANUTA W. w Kutnie - po spektaklu - Dziennik 11.10.2018

zobacz zdjęcie

Emila i Aldony - wszystkiego dobrego

DANUTA W. w Kutnie za nami. Bardzo dziękuję.

11
Październik
2018
14:44

Najbliżsi - 11.10.2018 Dziennik

zobacz więcej zdjęć (5)

Emila i Aldony - wszystkiego dobrego

Najbliżsi

11
Październik
2018
07:47

DANUTA W. 11.10.2018 Dziennik

zobacz zdjęcie

Emila i Aldony - wszystkiego dobrego

Dziś DANUTA W. w Kutnowskim Domu Kultury.

10
Październik
2018
19:29

Pauliny i Franciszka - wszystkiego dobrego

Przechodzę drogę dopisania się do listy wyborców w Warszawie. Najpierw telefony i błędne informacje, wreszcie pobranie druków ze strony urzędu, nie do znalezienia, głęboko zakopanych. Wypełnienie druków. Warunkiem jest umowa najmu mieszkania w Warszawie lub akt własności mieszkania, wypis z księgi wieczystej. Xero dowodu osobistego, wypis z ksiąg wieczystych lub akt wynajmu, wypełnione dwa druki i osobiste stawienie się w urzędzie do 16 października.
Polecam. A wtedy już we wszystkich wyborach można brać udział w Warszawie, a nie w miejscu stałego zameldowania. Skomplikowane to, ale warto głosować tam gdzie się pracuje lub ma swoje zawodowe sprawy.

09
Październik
2018
12:46

Ludwika i Dionizego - wszystkiego dobrego

Dziś święto trojga wspaniałych, bardzo dla mnie ważnych gigantów kultury, wielkich ludzi i moich przyjaciół. Urodziny Magdy Umer i Agnieszki Osieckiej, i druga rocznica śmierci Andrzeja Wajdy. Wszystkie myśli i serce ofiarowuję. ❤️

09
Październik
2018
09:33

Ludwika i Dionizego - wszystkiego dobrego

Krystyna Janda: nie wiadomo już kto dobry, kto zły

Pamiętam kiedyś takie spotkanie, kolację, w domu Andrzeja Wajdy i Krystyny Zachwatowicz, w ich otwartym domu na warszawskim Żoliborzu. Zebrało się tam wtedy wielu ludzi ze świata filmu, pisarzy, intelektualistów, także działaczy politycznych „rozbłysłych” po wielkiej zmianie. Wszyscy mówili o nowej Polsce, o tym, co każdy planuje robić.

Był to może 1990 rok ubiegłego wieku. Nowa Polska, wielkie dzieło do wykonania, ogromna praca i każdy wiedział, że trzeba zakasać rękawy i sobie z tym radzić, indywidualnie i zbiorowo, w ogólnym interesie społecznym i państwowym, ale także i własnym. Ojczyzna to wielki zborowy obowiązek, Norwida urzeczywistniało się. „Gruba kreska” premiera Mazowieckiego została ogłoszona, zapominamy o tym, co było, dajemy wszystkim szansę na zmianę, poprawę, zaczynamy od początku, bez urazy. „Rząd który utworzę nie ponosi odpowiedzialności za hipotekę, którą dziedziczy. Ma ona jednak wpływ na okoliczności, w których przychodzi nam działać. Przeszłość odkreślamy grubą linią. Odpowiadać będziemy jedynie za to, co uczyniliśmy, by wydobyć Polskę z obecnego stanu załamania”. Zmieniało się życie wszystkich i nikomu nie przychodziło do głowy, że ktokolwiek może chcieć źle, że trzeba tylko mądrych wyborów i wspólnej pracy. Ale pewność, że wszyscy pójdą razem w jedną, jasną stronę była silna. Po latach niewoli, wydawało się to oczywiste.
Siedziałam i słuchałam wtedy z otwartymi ustami, i z tego wszystkiego, z tych wszystkich wypowiedzi zrozumiałam jedno – trzeba działać i pozwolić działać innym. Robić, realizować pomysły. Leseferyzm. Niech każdy robi, co chce i jak chce, byle robił, wszyscy mają dobre intencje. Wolność. Trzeba tylko pomagać sobie nawzajem, omijać rafy, naprawiać ewentualne błędy. Organizacja nowego suwerennego państwa przez wolne, rozsądne społeczeństwo, otwarte i gotowe na „trudy związane ze zmianami”. Zabrałam się i ja do „dzieła”.

My, aktorzy nagrywaliśmy w telewizji hasło „Jesteśmy wreszcie we własnym domu. Nie stój, nie czekaj. Co robić? Pomóż.” – co miało ludziom uświadomić wielkość zmiany i zachęcić do solidarności z tymi, którzy mieli odczuć transformację na własnej skórze. Będzie trudno, ale będzie – mówili i myśleli wszyscy. Ludzie ruszyli do otwierania firm, sklepików, składzików, warsztacików, restauracyjek na własną odpowiedzialność i ryzyko wszelkie. Polska zakwitła domorosłymi przedsiębiorcami i koszmarnymi reklamami. Pamiętam, że brzydota dróg, upstrzonych tymi ogłoszeniami nie miała granic a ja, kiedy załamana tym, poskarżyłam się kiedyś na to premierowi Mazowieckiemu, dostałam od niego reprymendę. – Niech pani pamięta, że każde „jajka sprzedaję” czy „cegły produkuję” to znak polskiej rodzącej się przedsiębiorczości, o tym, żeby było ładnie porozmawiamy za kilka lat.
Po wielu latach cenzury i knebla wszyscy oszaleli na punkcie wolności słowa, otworzono mikrofony, anteny dla wszystkich, na żywo, bez opóźnienia, czyli czasu na interwencję w to, co pójdzie na antenę, wypowiadali się wszyscy, młodzi i starzy mądrzy i głupi. A ja pamiętam jak Andrzej Wojciechowski, który wtedy tworzył Radio Zet opowiadał mi z zachwytem o radiu amerykańskim. Opisywał historię pewnej żony, która zadzwoniła na antenę płacząc, że właśnie odszedł od niej mąż, wsiadł do samochodu i jedzie przez Amerykę w nieznanym kierunku, ma na pewno włączone radio, ona błaga, żeby wrócił, bo go kocha nad życie i cała Ameryka na antenie włączyła się do ratowania miłości. Ludzie dzwonili, tłumaczyli, apelowali, opowiadali o swoich pochopnych rozstaniach. Takie radio chcę zrobić – mówił do mnie pan Andrzej w gorączce. Wszyscy jeszcze wtedy myśleliśmy, że ludzie są cudni i dobrzy.
Masowo zaczęto pisać wspomnienia, pamiętniki, kto żyw, Tadeusz Konwicki i wielu innych pisarzy odwróciło się od tego wydawanego licznie „pisarstwa” z konsternacją, ale inni wołali: piszcie, wspominajcie, opowiadajcie, zapisujcie, utrwalone muszą być czyny i rozmowy, powstaje dzięki temu wielka kronika czasu na zawsze przeszłego. Wydawnictwa powstawały jak grzyby po deszczu i zaczęła się wylewać fala „prawdy”. No a potem zaczął królować Internet i wszyscy zaczęli przecierać oczy ze zdumienia, co jest zdolny napisać anonimowo człowiek.
Jedni ruszyli do na nowo organizowania kraju, inni do zarabiania pieniędzy, jeszcze inni do ratowania potrzebujących. Od zupy Jacka Kuronia do Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Fundacje, stowarzyszenia, organizacje pozarządowe. A jednocześnie wszyscy razem rzuciliśmy się do konsumpcji dóbr, pojawiających się na wyciągniecie ręki.
W roku 2004 stworzyłam Fundację. Teatr Polonia za chwilę świętuje 13-lecie istnienia. Ponad 100 premier za nami. W międzyczasie dostałam tytuł Człowieka Wolności i Medal Karola Wielkiego za wkład w zjednoczenie Europy na polu sztuki. Pilna uczennica wielkiej zmiany. Enyway, 29 lat minęło od zmiany. I po co ja to piszę? Ja, 65 letnia aktorka, zasłużona dla Polski Ludowej i III RP, teraz opluwana. Po co piszę? Z bezsilności.
Bo niezgoda i bezradność.
Bo nie mogę uwierzyć w to, co widzę i słyszę.
Bo krajobraz zbrzydł.
Zabawki wypadają z rąk.
Zachłyśnięci wolnością i pędem życia oddychamy nagle zatrutym i gorzkim powietrzem.
Bo ta cholerna demokracja taka trudna.
Bo ludzie jak zwierzęta, przepraszając zwierzęta.
Bo prawda skłamana, matka zmęczona i chora, mówi, że nie chce teraz umierać, chce dożyć zmian.
Bo moi mądrzy i sprawiedliwi odeszli albo znów na emigracji wewnętrznej.
Bo lasy wycięte, rzeki nieżeglowne, poezja w odwrocie, schabowy nie smakuje.
Dobre intencje pogardzane, szlachetność wyśmiewana, bo zło się śmieje dobru w twarz. Nieprawość prawości.
Smoleńskie widmo krąży nad Europą.
Krzysztof Penderecki napisał Lacrimosę II.
Stoimy na zakręcie historii, na rozstaju dróg, podzieleni. Nie wiadomo już kto dobry, kto zły, słońce pali wściekle w październiku, dziecko boi się iść do szkoły, matka boi się rodzić, emerytura jest cierpieniem, upokorzeniem, szczepionka podobno zabija. Lekarz zły, sędzia zły, polityk zły, telewizja kłamie, gazeta upada, wróżbici, faszyści i szarlatani mówią jak żyć… A trzecia tajemnica fatimska, czy raczej druga część trzeciej, ta nieujawniona się odsłania… Ta tajemnica nieujawniona oficjalnie, „przeznaczona tylko dla samych papieży”. Ta wizja nazywana „straszną”, mówi – Nastąpi kryzys kościoła. Kryzys wiary i moralności. Wielka apostazja w kościele, która zacznie się od góry.

https://kobieta.onet.pl/wiadomosci/krystyna-janda-nie-wiadomo-juz-kto-dobry-kto-zly/c1t5j9c

kobieta.onet.pl, 8.10.2018

08
Październik
2018
16:27

8.10.2018 - POMOC DOMOWA w Teatrze Muzycznym w Gdyni.

zobacz zdjęcie

Pelagii i Brygidy - wszystkiego dobrego

Na scenie przed dwoma spektaklami w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Będzie robota na tej wielkiej scenie!
Pozdrawiamy 🌷

04
Październik
2018
23:27

Dzień Zwierząt - Dziennik 4.10.2018

zobacz więcej zdjęć (25)

Rozalii i Franciszka - wszystkiego dobrego

W dzień zwierząt nasze zwierzęta. Oby zwierzęta nie cierpiały, ludzie byli ich przyjaciółmi i respektowali ich prawa.

29
Wrzesień
2018
18:11

Michała i Michaliny - wszystkiego dobrego

Lech Wałęsa ma dziś urodziny, kończy 75 lat. Dużo, dużo siły. Zdrowia i siły.

W Teatrze Polonia trwają próby do spektaklu „Krzesła” Ionesco. Twardy orzech. O czym to dziś ma być oprócz tego o czym było i jest zawsze? Czyli o samotności.

Na film „Kler” pójdę jak opadnie histeria, chcę to przyjąć spokojnie. Ale słyszę zachwyty.

Biorę udział w kampaniach społecznych, nagrywam wiersze dla dzieci, popieram akcje kulturalne i pomysły artystyczne kolegów. Jeśli PIS wygra w samorządach, a co nie daj Boże w Warszawie, zacznę malować.

Kobiety przeważnie starzeją się pięknie i z godnością, tylko niektóre popadają w szaleństwo i przykro patrzeć.

Coraz gorzej znoszę naiwność i infantylizm.

Na cmentarzach z dnia na dzień coraz więcej ludzi, zamiatają, myją pomniki, Polska szykuje się na Dzień Zmarłych. Po drodze wybory.

Jednego dnia zobaczyłam dwie kobiety, jedna zjadła kilka frytek znalezionych w śmietniku na przystanku autobusowym, druga kupiła kolczyki złote z diamentami, wszystko jedno jakie – powiedziała – dobrej próby, bo to tylko lokata, boję się banków teraz i biedy.

Martwi mnie to, że nie wiem o czym myśli młodzież i dzieci. Straciłam kontakt.

Upadają „Zeszyty literackie”, „ Więź” i podobno „ Gazeta Polska”. Trudno się rozeznać.

Na spotkaniu poetyckim z twórczością Poświatowskiej byli sami starsi ludzie. Mój syn powiedział do mnie – mamo, kto ma teraz głowę do poezji. Gdybyś wcześniej nie powiedziała, że została wdową w wieku 20 lat a umarła mając 33 lata, nikt by nie słuchał, a i nie rozumiał.

Ktoś zapytał- wciąż pani nie śpi? Zazdroszczę, noce należą do pani, bardzo by mi się przydały.

Kiedy nie gram przez dwa dni, trzeciego dnia rano wydaje mi się, że już nie umiem.

W Milanówku jest działka do sprzedania z pięknymi wielkimi starymi drzewami. – Nikt tego nie kupi – powiedział jeden pan, do mnie zachwyconej. – Po co to komu i kto by zbierał tyle liści. Pani to taka niepraktyczna osoba!

Czytam teksty teatralne, czytam. Sztuki, adaptacje, komedie, tragedie, współczesne, kostiumowe, teksty polityczne, wierszem, prozą, realistyczne i wizjonerskie, z dużą formą. Czytam i coraz rzadziej mam uczucie, że ktoś chciałby to obejrzeć. A może to ja jestem znudzona.

Dziś uczyłam moją rehabilitantkę od kręgosłupa, panią Irenę z Ukrainy, odmiany czasownika ugrzęznąć. Jakie to trudne! Ja ugrzęzłam, ty ugrzęzłeś, nie – ugrzęzłeś, moim zdaniem pani Ireno, on ugrzązł, ona ugrzęzła. My ugrzęźliśmy, wy ugrzęźliście, oni ugrzęźli. Miała oczy jak filiżanki, kręciła głową. Wreszcie powiedziała – to jest darze nie do pojęcia, pani Kristina. Ja pojmuję, ty pojmujesz, on pojmuje, ona pojmuje, ono pojmuje, my pojmujemy, wy pojmujecie, oni pojmują. Ja też nie pojmuję pani Ireno.

 

 

 

23
Wrzesień
2018
05:48

Nagroda im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego 2018

zobacz więcej zdjęć (17)

Tekli i Bogusława - wszystkiego dobrego

Bardzo dziękuję za nagrodę raz jeszcze. Dziękuję pani Marzenie Dobosz za wczorajszą uroczystość, panu Tomaszowi Miłkowskiemu za wspaniałą laudację. Zachowam ją w sercu na zawsze. Nagroda im. Żeleńskiego – Boya jest przyznawana od 1957 roku, lista nagrodzonych to największe nazwiska polskiej kultury, wielki to zaszczyt znaleźć się wśród Nich. Dziękuję.

LAUDACJA

Krystyny Jandy skoki z wysokości

Przed którąś premierą w Teatrze Polonia Krystyna Janda, witając się w foyer z grupką oczekujących na początek spektaklu gości, powiedziała: „Dzisiaj możemy czuć się bezpieczni. Na sali będzie pół Akademii Medycznej. Na każdą przypadłość znajdzie się rada”.

Nie zdziwiło mnie, że na premierę wybrało się tylu znamienitych lekarzy, ale to, że Krystyna Janda prawie wszystkich ich zna, a nazwiska kilku profesorów wymieniła bez trudu. Był to dla mnie kolejny dowód na przymierze artystki ze swymi widzami. Od samego bowiem początku swojej artystycznej drogi Krystyna Janda zawarła przymierze z widzami, zawsze doskonale wiedząc, do kogo, po co i dlaczego mówi. Przy czym przymierze to zawsze miało swój awers i rewers, ton serio i buffo, niczym w walce karnawału z postem. Toteż nigdy nie dziwiło sąsiedztwo takich premier jak „Pomoc domowa” i „Zapiski z wygnania”. To przymierze pozostało fundamentalną zasadą jej twórczej pracy i zapewne sprzyjało licznym osiągnięciom, mierzonym otrzymywanymi nagrodami na rozmaitych festiwalach, w konkursach i plebiscytach czytelników czy widzów – sam asystowałem w kilku takich ceremoniach, kiedy Krystyna Janda zwyciężała w pierwszej edycji Telekamer Tele Tygodnia, a potem Telemasek za kreację w Teatrze TV, i kilku jeszcze innych rankingach. Strona e-teatru, rejestrująca nagrody odnotowuje och 75, tyle otrzymała do tej pory artystka (zapewne nie wszystkie nagrody redakcja e-teatru wychwyciła) – tak więc dzisiejszy laur, który za chwilę Krystyna Janda odbierze, Nagroda im. Tadeusza Żeleńskiego-Boya nosi numer kolejny „76”.
To Nagroda o wieloletniej tradycji, przyznawana artystom teatru – aktorom, reżyserom, scenografom oraz dramatopisarzom i krytykom za najbardziej interesujące dokonania w danym roku lub za całokształt twórczości stanowiącej liczący się wkład w rozwój polskiego teatru. Nosi Imię najsłynniejszego polskiego krytyka teatralnego, zamordowanego przez Niemców w czasie II wojny światowej.
Nagrodę Imienia Tadeusza Żeleńskiego-Boya Klub Krytyki Teatralnej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich ustanowił w 1956 roku. Inicjatorem jej ustanowienia był Roman Szydłowski, krytyk teatralny, przewodniczący Klubu Krytyki Teatralnej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, od 1960 roku jeden z wiceprzewodniczących AICT, a potem przez czternaście lat (1963-1977) przewodniczący AICT, na Kongresie w Atenach (1977) wybrany dożywotnim prezesem honorowym.
Pierwszym laureatem Nagrody został w roku 1957 Kazimierz Dejmek za inscenizację Święta Winkelrida Jerzego Andrzejewskiego i Jerzego Zagórskiego w Teatrze Nowym w Łodzi.
Po przerwanej ciągłości Nagrody w latach 80. i 90 od roku 2001 Nagroda znowu jest przyznawana regularnie co roku – ma charakter honorowy, a to znaczy, że ani Laureaci, ani jurorzy, ani wykonawcy dyplomów nie otrzymują finansowych gratyfikacji. Prestiż Nagrody, niemającej nic wspólnego z komercyjnością wielu przedsięwzięć w obszarze kultury, sprawia, że laureaci Boya uważani są za elitę polskiego teatru.
Pośród 40 laureatów, którzy otrzymali to wyróżnienie od początku jej istnienia, znaleźli się artyści, których twórczość nadawała kształt polskiemu teatrowi, m.in. obok dwukrotnie nagrodzonego Kazimierza Dejmka, Tadeusz Kantor, Konrad Swinarski, Jerzy Grzegorzewski, Adam Hanuszkiewicz, Jacek Woszczerowicz, Gustaw Holoubek. Przez wiele lat dominowali wśród laureatów mężczyźni – do roku 2000 wyróżnione zostały jedynie dwie artystki: Krystyna Skuszanka i Lidia Zamkow. Po roku 2000 uległo to zmianie, Nagrodą Boya wyróżnione zostały cztery aktorki i trzy reżyserki. Krystyna Janda jest więc 10 artystką w ponad sześćdziesięcioletniej historii Nagrody, która otrzymuje Laur Boya.
Jeśli by szukać jakiegoś mianownika artystycznych dokonań Laureatki, na pierwszym miejscu trzeba by wymienić odwagę w podejmowaniu nowych wyzwań. Właściwie to sama artystka podsuwa ten mianownik tytułem jednego ze swych spektakli solistycznych, które przygotowała w Teatrze Polonia – mam na myśli „Skok z wysokości” Leslie Ayvasian.
To było bardzo zabawne spotkanie – Krystyna Janda w kąpielowym szlafroku, uśmiechnięta, przyjmowała swoich widzów-gości w Teatrze Polonia (na scence w foyer, „Fioletowe pończochy”), zapraszając do wspólnej zabawy. Jej współpracownice rozdawały ponad 20 „ról”, niektóre bardzo malutkie, ale dwie, ho ho, to rola męża i syna. Widzowie się nie opierali, przygotowani na tę „niespodziankę” przez poprzedzający premierę rozgłos. Tylko recenzentka „Naszego Dziennika” odmówiła, zapewne dlatego, aby zachować odpowiedni dystans, tak potrzebny krytykowi. Widzowie użyci jako domniemani partnerzy mieli wypowiadać rozdane kwestie, najlepiej „na biało”, czyli bez przesadnej interpretacji, aktorka robiła resztę: oto kobieta, która ma lęk wysokości, a właśnie obiecała synowi, że skoczy z wieży do basenu.
Może to pewne nadużycie, figura stylistyczna, ale odnoszę wrażenie, że aktorska ścieżka Krystyny Jandy rozpoczęła się od „skoku z wysokości”. Mam na myśli jej szalony debiut w telewizyjnej inscenizacji „Trzech sióstr” Antoniego Czechowa – było to w roku 1974. Wtedy leksander Bardini postanowił zaangażować do głównych ról utalentowane studentki warszawskiej PWST: Krystynę Jandę, Joannę Szczepkowską i Ewę Ziętek. Jeszcze przed realizacją spektaklu sam zamysł obsady spotkał się z frontalną krytyką, ale Bardini, wytrawny reżyser i niedościgły pedagog, nie dał sobie pomysłu wyperswadować. Zlekceważył nawet argument, że Krystyna Janda była w zaawansowanej ciąży. Spektakl przeszedł do historii teatru telewizji. Janda zagrała Maszę. O jej roli tak pisała Małgorzata Karbowiak: „Wyciszona, jakby stale nieobecna, bardzo interesująca w geście i mimice (znakomita zwłaszcza w scenie początkowej i scenach z Wierszyninem) mądra przeżyciami swego nieudanego małżeństwa, już w pełni dojrzała, potrafiła pokazać siłę namiętności, jaką wzbudził w niej Wierszynin, choć ten krótkotrwały związek od początku skazany jest na przegraną”.
To, co nastąpiło po spektaklu, trudno sobie dzisiaj nawet wyobrazić. Teatr telewizji miał wówczas rangę pierwszego Teatru Rzeczpospolitej. Spektakle oglądała cała Polska. Przed początkującą aktorką otworzyły się wszystkie drzwi, mogła przebierać w propozycjach. Wybrała Ateneum. Tradycyjny teatr aktorski, słynący gwiazdorskim zespołem. To był już drugi skok z wysokości – grać u boku samej Aleksandry Śląskiej stanowiło nie lada wyzwanie, a tak się przecież stało już w debiucie teatralnym, na początek zagrała Anielę w „Ślubach panieńskich” reżyserowanych przez Jana Świderskiego – Aleksandra Śląska grała wtedy panią Dobrójską, ale wkrótce znowu dostała rolę z teki Czechowa – tym razem Niny Zariecznej w „Mewie”, także u boku Śląskiej w roli Arkadiny (1977).
Tak więc Czechow niezmiennie jej towarzyszy – najpierw to dzieło w pewnym sensie przypadku, ale potem świadomych decyzji, na pierwszy jubileusz wszak wybierze „Mewę” w Teatrze Studio – tym razem wystąpi w roli Arkadiny (2003), także na dużej scenie Polonii będzie współreżyserować z Natashą Parry „Trzy siostry”, a Teatrze Telewizji z ducha czechowowskie „Rosyjskie konfitury” wg Ludmiły Ulickiej (2011) – sama zagra też jedną z głównych ról. «Nie wyobrażam sobie świata bez Antoniego Czechowa i jego sztuk – mówiła przed telewizyjną premierą. – On pozwala zrozumieć człowieka i naturę ludzką od strony najpiękniejszej. Niedosłownej, niedopowiedzianej, ulotnej i skomplikowanej. Z całym pięknem i brzydotą, słabością, która zachwyca, ale staje się także sensem życia”.
Wróćmy jednak do roku 1977, który zaważył na gwałtownym przyspieszeniu kariery artystki: poza wspomnianą rolą Maszy zadebiutowała wtedy na ekranie w filmie Andrzeja Wajdy „Człowiek z marmuru” (film nakręcono w roku 1976, ale premiera odbyła się 25 lutego 1977), a na opolskim festiwalu dynamicznym wykonaniem piosenki „Guma do żucia” Marka Grechuty. Kto widział i słyszał, nie zapomni tej szalonej chrypki, tych gorączkowo wyrzucanych słów (guma, guma do żucia, nie do nakarmienia, nie do otrucia, nie do nakarmienia, a do wyżucia) i gumowo-wężowego ruchu wykonawczyni. Występ w Opolu zakończył się bisem, stając się początkiem trwającego do dzisiaj związku artystki z piosenką – dość powiedzieć, że płyta „Guma do żucia” to prawdziwe cymelium, prawie nie do zdobycia na Allegro, a przecież aktorka wątpiła w swoje możliwości wokalne i pełna obaw wstępowała na tę drogę. To były kolejne skoki na głęboką wodę, które wynosiły aktorkę na sam szczyt. Lekko neurotyczna początkująca dziennikarka Agnieszka z filmu Wajdy wniosła nowy powiew na ekran, stała się postacią symbolizującą buntowniczo nastrojone pokolenie, które nie da się zbyć byle czym, które żąda prawdy. To było mocne wejście, paradoksalnie wzmocnione niechęcią władz do tego filmu, ledwie rozpowszechnianego i obrzucanego pisanymi na propagandowe zamówienie paszkwilami.
To, co wydarzyło się 40 lat temu, w roku 1977, stanowiło kapitał założycielski artystki, a dla niejednej zapewne aktorki byłoby to dość, aby odcinać kupony od sukcesów. Udała się jej bowiem rzecz arcyrzadka – stała się nie tylko rozpoznawalna, ale stworzyła postać, kreację, którą można było długo eksploatować. Wyczuli to wówczas nieomylnie jurorzy Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego wyróżniając ją tą nagrodą za błyskotliwy debiut. Tak bowiem, jak przed laty Cybulski w roli Maćka Chełmickiego stał się idolem pokolenia końca lat 50., tak teraz Agnieszka Jandy uchodziła za ucieleśnienie gorączkowej energii młodego pokolenia końca lat 70.
A jednak Krystyna Janda nie zatrzymała się na powtarzaniu czy kopiowaniu już odniesionego sukcesu, ale wciąż stawiała sobie nowe cele. Już statystycznie wygląda to imponująco, świadczy o jej gigantycznej wręcz pracowitości. Nasza Laureatka bowiem ma za sobą:
ponad 70 ról teatralnych
65 ról telewizyjnych
ponad 50 ról filmowych
31 reżyserii teatralnych
14 reżyserii teatrów telewizji i 1 serialu (Męskie-żeńskie)
4 scenariusze spektakli tv i 2 adaptacje
role w 9 serialach telewizyjnych
W tym wykazie brakuje (a trzeba by przecież dodać) licznych ról radiowych, koncertów i rozmaitych okazjonalnych występów. Można by tym bogactwem obdzielić co najmniej kilka wcale poważnych biografii artystycznych. A jeśli do tego dodać opublikowane książki, prowadzony blog, pracę w Fundacji, kierowanie teatrami i w końcu pełnienie funkcji Bardzo Ważnej Instytucji – szeroko uznawanego autorytetu, wypada tylko z podziwem się pokłonić.
Rzecz nie w samej statystyce i rozległości obowiązków, godnej uznania aktywności – wciąż przecież pozostaje aktualny przywołany na początku mianownik jej poszukiwań, ponawiane nagminnie skoki z wysokości. Wspomnę już tylko o kilku, bo o wszystkich mówić tu nie sposób. Ale nie można pominąć niezwykle odważnego wejścia Krystyny Jandy na terytorium wielkiej klasyki, a zwłaszcza tragedii – docenił to zachwycony Maciej Nowak, który po premierze „Medei” (1988, w reżyserii Zygmunta Hübnera na scenie Teatru Powszechnego, to była jego ostatnia praca reżyserska) tak pisał:
„Aktorka w pełni podporządkowała się wymogom klasycznego tekstu, co znowu nie znaczy, że zrezygnowała z nadania mitycznej boha­terce indywidualnego rysu. Jest to Medea bliska poprzednim wcieleniom Jandy poprzez swoją wybuchowość, nieopanowanie graniczące momentami z histerią, nerwowość gestów i zachowań, ale też – odległa, gdyż bogatsza od nich o umiejętność nadawania swym namiętnościom wymiaru monumentalnego. Na długo po­zostaje w pamięci końcowy okrzyk rozpaczy, przeszywające nagle całą przestrzeń teatru sło­wo „m o j e”, którym nieszczęsna dzieciobójczyni odmawia Jazonowi prawa do nazywania opusz­czonych przezeń synów jego dziećmi”.
Innym przejawem tego nieustannego podejmowania nowych wyzwań, było wejście aktorki na grząski teren monodramu, gatunku niezwykle wymagającego i ryzykownego. Ten kolejny debiut, wspomagany reżysersko przez Magdę Umer, odbyła aktorka „Białą bluzką” Agnieszki Osieckiej, spektaklem na tyle wyrazistym i znaczącym, że po jego wznowieniu po latach na deskach Och-teatru znowu wybrzmiał niezwykle mocno, choć inaczej, bo nie była to powtórka. „Ci, którzy widzieli tamtą Białą bluzkę sprzed lat – pisałem o tym spektaklu – odnajdywali i w tym przedstawieniu wspomnienie ówczesnej opowieści, ale zauważyli jednocześnie, jak rozkwitł talent i warsztat artystki, która przez dwie godziny niepodzielnie panuje nad publicznością. Na koniec wkłada białą bluzkę, aby zaśpiewać Orszaki dworaki – to ironiczny ukłon w stronę historii, zawsze chętnej okpić człowieka. Ale białą bluzkę zakłada Janda niedbale, nie zapina jej, bluzka zwisa swobodnie i już nie jest – jak kiedyś – symbolem skrępowania, ale po prostu bluzką”.
W teatrze jednego aktora, podobnie jak w teatrze zespołowym, wciąż poszukiwała nowych tonów. Jednym z najbardziej zdumiewających i odważnych „skoków z wysokości” stał się jej monodram Mała Steinberg Lee Hall. To było dla mnie, jako widza i recenzenta, niezwykłe doświadczenie. Tak je opisałem w książce o spektakach jednoosobowych:
„Najpierw jest bunt. Pomysł, aby aktorka, nawet tak świetna, wcielała się w dziesięcioletnią dziewczynkę, wydaje się niestosowny. Co więcej, drażni, że aktorka naśladuje (przedrzeźnia?) chorą na raka autystyczną bohaterkę. Po co te nadruchy rąk, po co zająknienia, po co niespójne zachowania, biegnące swoim torem, niemal niezależnie od tekstu. Czy nie lepiej było opowiedzieć to wszystko „na biało”, bez żadnej charakteryzacji i udawania.
Potem jest stan równowagi. Może rzeczywiście tędy droga. Teatr to nie radio. Ani film. Domaga się kreacji. Może właśnie ten „fałsz” jest prawdą. Może tylko tak można zbliżyć się do świata tak odrębnego jak świat bohaterki sztuki Lee Hall Mała Steinberg.
A potem widz się poddaje. Ten tekst i ten sposób grania, właśnie taki, obarczony szalonym ryzykiem, z niebezpieczeństwem osunięcia w strefę dwuznacznego udawania, okazuje się najlepszą metodą zbliżenia do prawdy. Cisza na widowni przytłacza, coraz trudniej oddychać, coś ściska za gardło, chce się uciekać i chce się nadal słuchać tej wstrząsającej opowieści o świecie pełnym obezwładniającej samotności, szczerości aż do bólu, ale i radości życia”.
To samo uczucie towarzyszyło mi niedawno, kiedy oglądałem najnowszy spektakl jednoosobowy Krystyny Jandy (choć z towarzyszeniem grupy muzyków), „Zapiski z wygnania”. I tym razem rzecz opracowała reżysersko Magda Umer, a wiem, że impuls do podjęcia tego nowego wyzwania dała Gołda Tencer. Marzena Dobosz swoją wnikliwą recenzję tego spektaklu-wydarzenia rozpoczęła bardzo emocjonalnie: „W głuchej ciszy widzowie wpatrują się w czarno-białą twarz Krystyny Jandy widoczną na półprzezroczystym ekranie rozpostartym niczym kurtyna przed sceną. Wstrzymują oddech podczas monologu aktorki, by ze ściśniętych gardeł nie wyrwał się szloch. nadaremnie jednak, pod koniec spektaklu nikt już nie ukrywa łez…”. A potem już bardziej powściągliwie uwydatnia niezwykłe walory spektaklu: „Krystyna Janda słowami Sabiny Baral opowiada o życiu, które w 1968 roku rozpadło się na dwoje: na życie w kraju i życie na emigracji. Piękna smutna kobieta niemal beznamiętnie zdaje relację z wygnania z ojczyzny tysięcy obywateli Polski. Nie mówi o wyjeździe na Zachód, nie nazywa tego „wyjściem”, tak jak Mikołaj Grynberg w swojej Księdze wyjścia. Janda-Baral mówi o haniebnym wypędzeniu pozostałych przy życiu ocalonych, ludzi, „którzy ledwie przeżyli niedawny Holokaust”, tych „szczęściarzy – nieszczęściarzy”, którzy po wojennej gehennie „jeszcze raz zdecydowali, że Polska to jest ich kraj”.
Z tego, co mówiłem, można by wysnuć fałszywy wniosek, że życie się słało Krystynie Jandzie u stóp, że kroczyła od sukcesu do sukcesu. Tymczasem było różnie, bywała nękana srogimi zarzutami, jak teraz fake’ami za jej postawę społeczną, krytykowana tak bardzo, że kiedyś nie wytrzymał nawet mistrz Wajda, chwycił za pióro i stanął w obronie artystki przeciw harcownikom-recenzentom. Nie trzeba daleko szukać, także najnowsza jej premiera w Polonii (a przecież nic nie mówiliśmy o szalonym skoku z wysokości, czyli powołaniu do życia nowych teatrów w Warszawie, za które ona osobiście i jej Fundacja ponoszą odpowiedzialność, ale to temat na osobne opowiadanie i osobną laudację), otóż ta premiera spotkała się z połajankami, że za dużo brzydkich słów, że banalna literatura, że żaden to teatr. Mam na myśli „Mój pierwszy raz” w reżyserii Laureatki, spektakl, w którym opowiada za pośrednictwem zapisów internetowych o pierwszych doświadczeniach seksualnych. Byłbym ostrożny z tymi połajankami, bo pewnie znowu okaże się, że artystka miała rację, wkładając kij w mrowisko, nie uciekając od tematu tabu. W końcu nie na darmo zawarła przymierze z widzami. Robi to, co zwykle – znowu skoczyła z wysokości.
Tomasz Miłkowski

22
Wrzesień
2018
05:27

ZAPISKI Z WYGNANIA, Fot. Alicja Biała

zobacz zdjęcie

Tomasza i Maurycego - wszystkiego dobrego

Wczorajsze ZAPISKI Z WYGNANIA, fot. Alicja Biała
Chciałabym podziękować publiczności za tę przepastną, kamienną ciszę na spektaklach. Nawet ruchu, kaszlnięcia, przesunięcia. Ta cisza przynosi ulgę na bolesność tego czasu teraz. Nigdy, podczas żadnego spektaklu nie zobaczyłam także światełka telefonu na widowni, co zdarza się podczas innych spektakli. Dziękujemy.
Gramy jeszcze dziś i jutro www.teatrpolonia.pl

20
Wrzesień
2018
05:45

Filipiny i Eustachego - wszystkiego dobrego

Mniej tu teraz zaglądam, mniej piszę, czasy niespokojne, pracy co niemiara, zwiększyłam aktywność FB bo to moja potrzeba chwili. Ale cały czas jestem, pamiętam, pracuję, gram, planuję nowe rzeczy, mimo wszystko, mimo to że codzienność i gorycz którą przynosi w sprawach poza artystycznych podcina skrzydła.

Serdecznie pozdrawiam wszystkich.

Zdjęcia z naszych wyjazdów teatralnych zamieszczam i zapraszam zawsze.

15
Wrzesień
2018
20:07

POMOC DOMOWA, Och-Teatr, 15.09.2018

zobacz zdjęcie

Albina i Nikodema - wszystkiego dobrego

Och-Teatr. POMOC DOMOWA. Gramy jeszcze jutro o 16:00 i 19:30. Zapraszamy 💛

14
Wrzesień
2018
19:18

Plebiscyt WARSZAWIANKA ROKU 2018

zobacz zdjęcie

Cypriana i Bernarda - wszystkiego dobrego

Znamy kandydatki na „Warszawiankę Roku” i „Warszawiankę Stulecia”

Krystyna Janda, Agnieszka Osiecka, Stefania Grodzieńska, Maria Skłodowska-Curie – to niektóre z kandydatek stołecznego konkursu na „Warszawiankę Roku” i „Warszawiankę Stulecia”. Każdy warszawiak może oddać głos do 17 października. Laureatki poznamy 25 października.

W piątek stołeczny ratusz zaprezentował kandydatki w konkursie na „Warszawiankę Roku” i „Warszawiankę Stulecia”. Konkurs został zorganizowany z okazji obchodzonego w tym roku stulecia odzyskania niepodległości przez Polskę oraz stulecia uzyskania praw wyborczych przez kobiety w Polsce.
W konkursie wyłonione zostaną laureatki, które szczególnie zasłużyły się Warszawie w minionych stu latach. Tytuł zostanie przyznany w szczególności za działalność i promocję Warszawy, działania na rzecz promowania wartości, to jest otwartości i tolerancji, oraz za wybitne osiągnięcia w swojej dziedzinie.
Jak powiedziała w rozmowie z PAP wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska, jest to wyjątkowe wydarzenie. „Zależy nam na tym, aby warszawianki i warszawiacy wybrali Warszawiankę Roku – kobietę wyjątkową, dynamiczną, działającą na różnych polach – czy to politycznych, ekonomicznych, społecznych” – mówiła Kaznowska. Podkreśliła, że o tym, komu przypadną te tytuły, zdecydują mieszkańcy Warszawy, bo to także oni zgłaszali te kobiety do plebiscytu.
Wśród kandydatek do tytułu Warszawianki Roku są: działaczka społeczna Sylwia Chutnik, dziennikarka Agata Diduszko-Zalewska, liderka społeczności uchodźców w Warszawie Leyla Elsanova, Martyna Goździuk ze Stowarzyszenia Gwara Warszawska, aktorka i reżyserka Krystyna Janda, liderka ruchu Rodzice Przeciwko Reformie Edukacji i wicepełnomocniczka Kongresu Kobiet Dorota Łoboda, działaczka społeczna Anna Ojer, aktorka Maja Ostaszewska, architekt Natalia Szcześniak oraz harcerka Szarych Szeregów i uczestniczka Powstania Warszawskiego Wanda Traczyk-Stawska, która otrzymała także nominację do tytułu Warszawianki Stulecia.
Do tytułu Warszawianki Stulecia wyłonione zostały kandydatury: prekursorki ruchów feministycznych w Polsce Justyny Budzyńskiej-Tylickiej, żołnierza i majora Wojska Polskiego Wandy Gertz, pisarki Stefanii Grodzieńskiej, hematologa i współzałożycielki Społecznego Komitetu ds. AIDS Zofii Kuratowskiej, poetki Agnieszki Osieckiej, pielęgniarki podczas Powstania Warszawskiego, Sprawiedliwej Wśród Narodów Świata Ireny Sendler, pierwszej w historii Sejmu kobiety na stanowisku wicemarszałka Haliny Skibniewskiej, laureatki nagrody Nobla Marii Skłodowskiej-Curie, aktorki Danuty Szaflarskiej.
Głosowanie odbywa się metodą tradycyjną oraz on-line i potrwa od 14 września do 17 października. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone na uroczystej gali 25 października.(PAP)
autor: Dorota Stelmaszczyk
dst/ wus/

https://www.dzieje.pl/aktualnosci/znamy-kandydatki-na-warszawianke-roku-i-warszawianke-stulecia

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.