Eulalii i Modesta - wszystkiego dobrego
Siedzimy po BOSKIEJ ! w Krakowie w Hotelu Rubinstein i jemy cuda!!!
To okoń z risotto z pietruszką ! Jemy wolno żeby przyjemność niebiańska trwała dłużej.
Teraz będziemy jeść polędwicę wołową z foie gras i kasztanami!
Deser, torcik z marakui z białą czekoladą, kumkwatem i maliną. Mniam!
Na koniec czekoladki robione przez szefa kuchni!
STOWARZYSZENIE UMARŁYCH POETÓW - obsada na pierwszej próbie czytanej. Fot. Klaudyna Desperat
Łazarza i Marii - wszystkiego dobrego
Dziś odbyła się pierwsza próba czytana STOWARZYSZENIA UMARŁYCH POETÓW w Och-Teatrze.
Jacka i Scholastyki - wszystkiego dobrego
Premiera w Teatrze Polonia. BOŻE MÓJ! Anat Gov. Koprodukcja z Teatrem STU w Krakowie. Zapraszamy.
Cyryla i Apolonii - wszystkiego dobrego
Dzisiejsza SHIRLEY VALENTINE w Auli Artis w Poznaniu. Dziękuję kj
Jana i Piotra - wszystkiego dobrego
Zdjęcie zapożyczyłam z Instagramu, bo nie mam innego, ale chciałam Szanownym Widzom bardzo podziękować za tak liczną obecność i żywiołowe przyjęcie dwóch spektakli BIAŁA BLUZKA, które się odbyły po ponad rocznej przerwie w Och-Teatrze. Dziękuję.
Doroty i Tytusa - wszystkiego dobrego
Dzisiejszy dialog mojej mamy z lekarzem:
Lekarz: Jak się pani czuje?
Mama: Bardzo dobrze.
Lekarz: A czy pani wie gdzie pani jest?
Mama patrzy na mnie i mówi: W domu.
Lekarz: Nie, jest pani w szpitalu.
Mama: …
Lekarz: Czy pani wie, co to jest szpital?
Mama: Magiczne miejsce.
Doroty i Tytusa - wszystkiego dobrego
Spektakl Och-Teatru CASA VALENTINA w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Od kulis. Pozdrawiamy.
SŁODKI KONIEC DNIA, reż. Jacek Borcuch - plakat na World Film Festival Sundance (USA) 2019
Błażeja i Hipolita - wszystkiego dobrego
O cholera! Dostałam przed chwilą nagrodę w Sundance na festiwalu. Dziękuję!!!🍷
A World Cinema Dramatic Special Jury Award for Acting was presented by Charles Gillbert to: Krystyna Janda, for Dolce Fine Giornata / Poland (Director: Jacek Borcuch, Screenwriters: Jacek Borcuch, Szczepan Twardoch, Producer: Marta Habior) — In Tuscany, Maria’s stable family life begins to erode as her relationship with a young immigrant develops against a backdrop of terrorism and eroding democracy.
Krystyna Janda triumfuje w Sundance!
To dopiero wiadomość! Na zakończonym 3 lutego 2019 r. festiwalu w Sundance Krystyna Janda otrzymała nagrodę aktorską za kreację w filmie Jacka Borcucha „Słodki koniec dnia” („Dolce Fine Giornata”).
O nagrodzie dla polskiej aktorki poinformowała na Facebooku producentka filmu, Marta Habior (No Sugar Films). Film z udziałem m.in. Krystyny Jandy i Kasi Smutniak znalazł się w prestiżowym konkursie World Cinema Dramatic Festiwalu Filmowego Sundance. To jeden z najważniejszych amerykańskich festiwali filmowych, którego założycielem jest Robert Redford. To trzeci film Jacka Borcucha, który znalazł się w selekcji Festiwalu Filmowego Sundance. W 2013 roku „Nieulotne” brały udział w konkursie międzynarodowym, w 2009 roku „Wszystko, co kocham” było pierwszym polskim tytułem pokazywanym na festiwalu.
„Słodki koniec dnia” to historia o miłości, tęsknocie i utraconych nadziejach. O lęku przed nieznanym i pasji życia. Miejscem akcji filmu jest włoska prowincja, etruskie miasto Volterra. Tu od lat mieszka Maria – polska poetka, laureatka Nagrody Nobla, autorytet moralny. Świat bohaterów zostaje wywrócony do góry nogami, gdy otrzymują szokującą wiadomość o zamachu terrorystycznym w Rzymie. Bezkompromisowość i niepoprawność polityczna Marii okazują się mieć dramatyczne konsekwencje. „Wbrew dominującej narracji w niezwykle napiętym, wrażliwym momencie kobieta nie idzie na kompromis. Z pogardą i bolesną szczerością mówi o dwulicowości polityki uchodźczej we Włoszech i w Europie. Jej słowa spadają niczym bomba, kilka dni wcześniej zdetonowana w Rzymie przez terrorystów. Poniosą się wiralową falą po świecie, przysparzając przykrych konsekwencji nie tylko włodarzom, ale także bliskim pisarki. Gdy przemowa Marii stawia ją w centrum zainteresowania, traci status gwiazdy, której wolno więcej” – pisze Anna Tatarska dla Vogue.pl.
Autorami scenariusza są Jacek Borcuch i Szczepan Twardoch. Dla pierwszego z nich będzie to piąty tytuł na podstawie autorskiego scenariusza (po m.in. „Wszystko, co kocham” i „Nieulotnych”). Dla Szczepana Twardocha, autora takich książek jak „Morfina” czy „Król” i laureata Nagrody Fundacji im. Kościelskich, Nagrody Nike i Paszportu „Polityki”, to debiut w roli scenarzysty. Za zdjęcia odpowiada Michał Dymek, a za scenografię Elwira Pluta.
sfp.org. pl. wydarzenia, 03.02.2019, 07:01
Brygidy i Ignacego - wszystkiego dobrego
Trwa spektakl DANUTA W. Z powodu nieprzedłużenia przez Oddział TVP S.A. w Gdańsku praw do wykorzystania archiwalnych materiałów musieliśmy zastąpić czarnymi planszami część ujęć w projekcjach. Spektakl był grany w niezmienionej formie od premiery w 2012 roku.
Zdzisława i Franciszka - wszystkiego dobrego
Wczoraj wieczorem odbyła się premiera filmu SŁODKI KONIEC DNIA Jacka Borcucha na festiwalu w Sundance.🍀
Och-Teatr początki. To jedno z pierwszych zdjęć. Była wtedy w budynku chyba jedenaście firm, miedzy innymi Nauka jazdy, wypożyczalnia kaset video, sklepy. Budynek byl w fatalnym stanie. Kino Ochota od dawna nie działało.
Marcelego i Włodzimierza - wszystkiego dobrego
Dziś 9. Urodziny Och-Teatru. Początki były radosne, acz trudne. Zamieszczam zdjęcia, jako sentymentalne przypomnienie. Jednocześnie dziękuję wszystkim, którzy przez te lata budowali i tworzyli w tym teatrze, a przede wszystkim dziękuję Widzom, którzy byli, są z nami i mam nadzieję długo będą.
Wkrótce zaczynamy próby do spektaklu „Stowarzyszenie umarłych poetów” Toma Schulmana, w reżyserii Piotra Ratajczaka. Premiera zaplanowana jest na 28 marca. Mamy nadzieję, że tym spektaklem otworzymy nowy, kolejny udany sezon w Och-Teatrze i sprawimy wszystkim radość.
Weroniki i Juliana - wszystkiego dobrego
Seweryna i Teofila - wszystkiego dobrego
Krystyna Janda: śmierć zwyciężyła, jak zawsze
Umarła. Zuzia umarła. Ta przyjaźń trwała ponad 40 lat. Na początku było nas pięć. Zamknięte kółko. Ścisła egzekutywa tzw. Lamentu. Zostało nas trzy.
Młodość, energia, szalone pomysły. Miłości, zawirowania, dzieci, rozwody, wakacje, PRL, komuna, stan wojenny, częściowa emigracja, powroty, wyjazdy, kłopoty życiowe, kolejne ciąże, problemy z dziećmi, z byłymi, z obecnymi mężami, partnerami, ale przede wszystkim „sztuka”. Nasi rodzice, nasze mamy, ojcowie, ich choroby, odchodzenie. Wspólne prace, projekty, zauroczenia tematami, stylami, ludźmi, zdarzeniami. Kolejne „dzieła”, piosenki, wiersze, spektakle, decyzje, teksty, książki, koncerty, spotkania, omawianie spraw. Oficjalności i sekrety środowiskowe. Nagrody i kary, sukcesy i porażki, upokorzenia i zwycięstwa. Zawsze razem, jeśli nawet na odległość. Satelici, satelitki, ale na końcu zawsze tylko w pięć komentowałyśmy, przeżywałyśmy te najważniejsze dla nas chwile, uczucia i zdarzenia. Każda miała inne zajęcia i inne aktywności na boku, ale razem.
Agnieszka była gigantem, jutrznią, spełnieniem. Olśniewający talent, bogactwo wewnętrzne, porażająca twórczość i jej różnorodność, niespokojny duch i tajemnice, znikania i wracania. Kartki pocztowe – kocham was, – zgubiłam nogi,- myślę. Telefony, kolejne wiekopomne piosenki, wiersze, sztuki, wspaniałe, wzbogacające, zmieniające świat i życie. A potem śmierć i odkrywanie Jej na nowo, rosnąca legenda, a w tle, jak to bywa z wielkimi, jakieś mroczne historie i przekłamania.
Zuzia była słodyczą, radością, miłością do życia, do każdego dnia, każdej chwili. Posiadała umiejętność oceny zdarzeń i ludzi, upodobanie do zbiegów okoliczności i znaków na niebie. Niezwykły talent do tworzenia anegdot i powtarzanych potem po wielokroć spostrzeżeń i powiedzeń. – Była naszym słońcem – napisała po Jej śmierci Magda. Bo była nim. Śmiech, wieczny śmiech i uśmiech i jej zamiany – smutnego w pouczające, brzydkiego w ciekawe, głupiego w przypadkowe, według Niej niezawinione, dobrego w znakomite i zanikająca już dziś zupełnie, umiejętność konwersacji. Panienka z dobrego domu, dobre wychowanie i inteligencja. Delikatność i celność ocen. Miłość do ludzi i ich słabości i zabawa tymi słabościami. Zastanawiałam się często, czego Zuzia nie umiałaby innym wybaczyć, bo wybaczała wszystko, wszystkim i jeszcze przepraszała za ich nietakty i błędy. A zraniono Ją i skrzywdzono wielokrotnie.
Co to jest przyjaźń? Podobne odczuwanie, pojmowanie? Takie samo rozumienie spraw? Radość ze spotkań, wzajemny szacunek, gotowość do ofiarowania czasu, pomocy i wszystkiego innego? Świadomość, że słowo wypowiedziane do tej osoby znaczy to samo i waży tyle samo, ile dla nas? Ma nawet ten sam odcień? Nie trzeba nic nadmiernie tłumaczyć, nie ma nieporozumień, co do intencji? Bezgraniczne zaufanie i bliskość duchowa? Śledzenie wzajemnych dokonań i ocena ich, zaokrąglana zawsze w górę, nigdy w dół? Do tego możliwość kontaktu zawsze, wszędzie o każdej porze dnia i nocy? Świadomość, że każde słowo zostanie wysłuchane, zrozumiane i obrócone z rozwagą i zrozumieniem, przychylnością, dla dobra rozmówcy? Przyjaźń. Co to jest? Co to za związek? Świadomość, że wśród tysięcy innych, bo w naszym wypadku w telefonie każdej z nas było po kilkaset kontaktów, w Polsce i za granicą, że wśród tysięcy innych, te cztery pozostałe są aeternus, in omne tempus, omni necessitate, certus, optimus?
Nieszczęśliwy kto nie zaznał miłości, nieszczęśliwszy kto nie zaznał przyjaźni – podobno. Bo o przyjaźń łatwiej – podobno. Czy na pewno?
Umierała, byłyśmy przy niej, umęczone ciało walczyło, nie poddawało się, wyrywało do życia, jak za życia. Walka ze śmiercią była nierówna, ale wojowniczka nieugięta. Śmierć zwyciężyła, jak zwykle. Na koniec zapanowała cisza. W sali szpitalnej cisza, wśród nas cisza. Do dziś cisza. Każda osobno, i wszystkie razem. Każda inaczej. Teraz wysyłamy sobie zdjęcia, nadchodzą przeglądane nocą, bez komentarzy, przywołują wspomnienia, chwile bliskości, smutku i radości. Mamy w głowach te same dni, zdarzenia, słowa, anegdoty, to samo nas przejmowało, bawiło, podobało się, bo byłyśmy tak długo razem i tak się siebie, i życia nauczyłyśmy. Razem. Piszemy smsy, czasem jedno słowo. Wszystko wiadomo. Nie zapomnimy nigdy, będziemy wspominać i pamiętać.
Zuzia. Tak wielu ludzi ją kochało, lubiło, cieszyło się z czasu z Nią spędzonego. Wnosiła jasność, błyskotliwość, polot, człowieczeństwo najwyższej próby.
– Ten co zrobił ci krzywdę – mówiła – ukłonił mi się, nie odpowiedziałam. – Zrywam – mówiła. Wykreślam z telefonu, bo cię obraziła – mówiła, przecież ona wie, że jestem twoją przyjaciółką! Jak mogła! Ale nigdy tego nie robiła, nikogo nie skreślała, bo tolerowała i miała pobłażanie dla wszystkich.
Nie ma Jej. Lubiła i rozumiała małego człowieka, to tak rzadkie. I wybaczała mu małość, z lekkością. To już zupełnie niespotykane. Krzywdzono Ją, także najbliżsi, wybaczała. Na koniec zmienia numer telefonu, podała go tylko najbliższym, bo nie miała już siły odpowiadać na pytania i zajmować się sprawami i problemami innych, jak to robiła całe życie. W chorobie izolowała się, ale tym którym dane było oglądać tę dwu i pół letnią walkę imponowała Jej nadludzka siła z niesłabnącą nadzieją, że życie, jej wielki przyjaciel, ją nie opuści. Dwa i pół roku lęku i cierpienia z wiecznym, wiecznym uśmiechem na ustach i jasnym głosem w słuchawce. Tylko my najbliżsi wiemy, co przeżyła.
Co to jest przyjaźń? Pamięć? Podziw? Świadomość bogactwa, które ten ktoś darowuje? Docenianie tego? Ja czuję się tak, jakbym była koralowcem, w którym Ona obsadziła najpiękniejsze korale. Żyję dalej, mam też wciąż dwie Magdy w pobliżu serca i mam nadzieję, że będę umiała podarować innym choć trochę Ciebie. Dziękuję, Zuziu.
Krystyna Janda, kobieta.onet.pl, 07.01.2019
Andrzej Barański, Moja Albinoczka która potrafiła mocno kochać, Wydawnictwo ha!art, Kraków 2019
Danuty i Genowefy - wszystkiego dobrego
Pan Andrzej Barański, jeden z moich ulubionych i ludzi i reżyserów (razem robiliśmy „Kobietę zawiedzioną” dla Teatru TV i film „ Parę osób, mały czas”) wydał książkę, zbiór liścików i karteczek od Jego żony, Aliny Barańskiej, wybitnej scenograf i kostiumolog filmowej, które zebrał w niezwykłą kolekcję. To książka naprawdę poruszająca. Ja znam wiele anegdot „małżeńskich – miłosnych” , które opowiedziała mi Balbina, bo tak do Niej mówiliśmy, trzymałam je zawsze w sercu i pamięci, a dziś ta książka, za którą dziękujemy panie Andrzeju. ❤️
Mieczysława i Mieszka - wszystkiego dobrego
No i JEST 2019!
Dawida i Tomasza - wszystkiego dobrego
Opowiedziano mi wczoraj dowcip. Wydał mi się jakoś niepokojąco bliski i znajomy.
Facetowi ktoś kradł ryby ze stawu. Złapał sołtysa z wiadrem pełnym ryb. Ty złodzieju! – wrzasnął! – Zaraz , chwila, to są moje ryby- odparł sołtys. Codziennie je przynoszę, wpuszczam do pana stawu i jak popływają sobie, wołam i zanoszę do domu. I tak co rano. To chyba nie jest sprzeczne z prawem?! Poszli nad staw. Sołtys wypuścił ryby do stawu. – no to teraz, niech je pan sołtysie zawoła. – Kogo?
Dobrego dnia moi mili. Dobrego Sylwestra. Ja w domu. 🌲🌲🌲🌲
Dawida i Tomasza - wszystkiego dobrego
WYSOKIE OBCASY – Portrety kobiet – Śmiałe 2018
50 Śmiałych 2018. Kobiety, które zmieniają świat na lepsze
Krystyna Janda. Widzowie siedzą przez 100 minut ze ściśniętymi gardłami i ani drgną, a potem bez końca biją brawo na stojąco.
Zatriumfować w spektaklu, którego forma polega głównie na tym, że stoi się niemal nieruchomo przed mikrofonem, może tylko Krystyna Janda. Stoi się i mówi. Czasem też śpiewa. Aktorka zrobiła to w marcu, jednym z tych miesięcy w polskim kalendarzu, które od czasu do czasu zapisujemy dużą literą. W tym roku dużą i pogrubioną, bo obchodziliśmy 50-lecie jednej z haniebniejszych kart naszej powojennej historii – antysemickiej kampanii Marca ’68. Z tej okazji Janda przeniosła na scenę swojego warszawskiego Teatru Polonia bolesne i szczere do bólu „Zapiski z wygnania” Sabiny Baral, polskiej Żydówki, której własna ojczyzna kazała się wynosić. A przeniosła je tak, że widzowie siedzą przez 100 minut ze ściśniętymi gardłami i ani drgną, a potem bez końca biją brawo na stojąco. Biją je w Warszawie i Szczawnie-Zdroju, Gdańsku i Jarocinie, Lublinie i Lubinie, Krakowie i Gorzowie, bo aktorka przemierza Polskę wzdłuż i wszerz za sprawą domagającej się tego ludności.
Nie dziwi więc, że Krystyna Janda na tegorocznym Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy otrzymała główną nagrodę „za kreację, która przywraca sens i powagę obywatelskiemu zaangażowaniu artysty w sprawy publiczne”. Nic dodać, nic ująć. A już niebawem, bo w styczniu, będą się mogli o tym przekonać mieszkańcy Tychów i Poznania, gdzie będą grane „Zapiski z wygnania”.
Mike Urbaniak, Gazety Wyborcza – Wysokie obcasy, 29.12.2018
Cezarego i Teofila - wszystkiego dobrego
WEEKEND Z R. po raz 257!
Cezarego i Teofila - wszystkiego dobrego
Kot Puchałke po świętach w Milanówku. 🌲🌲🌲🌲🌲🌲🌲🌲