26
Maj
2019
23:57

Nagroda główna dla spektaklu ZAPISKI Z WYGNANIA - na 14. FestiwalU Polskich Sztuk Współczesnych R@Port w GDYNI

zobacz więcej zdjęć (7)

Filipa i Pauliny - wszystkiego dobrego

Bardzo dziękujemy! 
Bardzo się cieszymy!
Wielki to dla nas honor!
Kłaniamy się nisko!

 Spektakl „Zapiski z wygnania” laureatem 14. Festiwalu Sztuk Współczesnych R@Port w Gdyni

Spektakl „Zapiski z wygnania” Sabiny Baral w reżyserii Magdy Umer wygrał zakończony w niedzielę wieczorem w Gdyni 14. Festiwal Sztuk Współczesnych R@Port. Laureatem 12. Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej została sztuka „Siostry” Rafała Wojasińskiego.

O wynikach Festiwalu Sztuk Współczesnych R@Port oraz Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej poinformowała PAP Marzena Szymik-Mackiewicz z Działu Literackiego Teatru Miejskiego w Gdyni, w którym odbyła się gala finałowa obu konkursów.

Siedem przedstawień podczas festiwalu R@Port oceniało jury w składzie: reżyser teatralna Małgorzata Bogajewska, teatrolog prof. Uniwersytetu Gdańskiego Małgorzata Jarmułowicz oraz dramatopisarka Małgorzata Sikorska-Miszczuk.

W uzasadnieniu swojej decyzji jury podkreśliło, że „Zapiski z wygnania” Teatru Polonia w Warszawie to „wzruszające, porażające” przedstawienie i wyróżniono je za „wielką, osobistą przemowę do świata w obronie ludzkiej godności; za teatr, który podejmuje walkę o kształt naszej rzeczywistości”.

Nagroda Główna festiwalu R@Port jest nagrodą dla twórców przedstawienia (reżysera, scenografa, aktorów oraz innych realizatorów) i wynosi 50 tysięcy złotych.

Spektakl „Zapiski z wygnania” zdobył też podczas tegorocznego festiwalu Nagrodę Publiczności.

Jury festiwalu R@Port podjęło też decyzję o przyznaniu pozaregulaminowej, symbolicznej Nagrody Specjalnej spektaklowi „Lwów nie oddamy” Katarzyny Szyngiery, Marcina Napiórkowskiego i Mirosława Wlekłego (reż. Katarzyna Szyngiera, Teatr im. Wandy Siemaszkowej z Rzeszowa), którego twórcy „rzucili wyzwanie stereotypom i uprzedzeniom narodowym”. „Stworzyli widowisko błyskotliwe, nowoczesne i dowcipne, będące efektem rzetelnej reportersko – dokumentacyjnej pracy i niezwykłego zaangażowania całego zespołu” – uznało jury.

Podczas zakończenia R@Portu ogłoszono też wyniki Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. Kapituła GND w składzie: Ewa Guderian-Czaplińska, Justyna Jaworska, Jacek Kopciński, Grzegorz Niziołek, Jerzy Stuhr (przewodniczący kapituły), nagrodę główną przyznała Rafałowi Wojasińskiemu za sztukę „Siostry”.

„Rafał Wojasiński przygląda się ludziom, którzy raczej rzadko stają się bohaterami współczesnego dramatu. Pozbawieni perspektyw i szans na społeczny awans, nieprzystosowani, bezradni, walczą o swoją godność tak, jak na to pozwala im trudna sytuacja materialna, dziedziczona mentalność, niedoskonały język (…) Wojasiński przenosi nas na polską wieś, ale nie obserwuje jej okiem socjologa. Świat +Sióstr+ jest zarazem realny i fantazmatyczny, bardziej niż mechanizmy życia zbiorowego, autora interesuje rodziny afekt, w którym tkwią bohaterowie dramatu” – głosi werdykt kapituły GND.

Do finału 12. GND nominowano pięć utworów. Oprócz „Sióstr” były to jeszcze: „Nasza pani” Agnieszki Charkot, „Kilka obcych słów po polsku” Michała Buszewicza, „Polskie rymowanki albo ceremonie” oraz „Wojna dziecko matka” Tomasza Mana.

Gdyńska Nagroda Dramaturgiczna to ogólnopolski konkurs na najlepszą sztukę przeznaczoną na scenę dramatyczną. Nagrodę, w wysokości 50 tys. złotych, ustanowił w 2007 r. prezydent Gdyni Wojciech Szczurek.

Podczas niedzielnej gali finałowej przyznano także Alternatywną Nagrodę Dramaturgiczną. Jury w składzie: Mateusz Dymnicki, Marta Fijałkowska, Dorota Patzer, Małgorzata Pietrzak, Marysia Pyrek, postanowiło nagrodzić tekst „Nasza pani” Agnieszki Charkot. Doceniono ten utwór za m.in. „niekonwencjonalne, a zarazem przystępne i dowcipne ukazanie problemu”, „duży potencjał w zakresie inscenizacji dramatu”, „oryginalny sposób prowadzenia głównego bohatera” oraz „wnikliwe zgłębienie tematu nieznanej wcześniej historii regionu”.

W trakcie gali ogłoszono też wyniki VI Ogólnopolskiego Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego na recenzje młodych krytyków teatralnych. Kapituła (Bożena Frankowska, Sławomira Łozińska, Remigiusz Grzela, Maciej Prus i Tomasz Miłkowski) uhonorowała nagrodą prezydenta Gdyni Dominika Gaca, a nagrodą marszałka województwa pomorskiego Michała Centkowskiego. (PAP)

Robert Pietrzak, dzieje.pl, 26 maja 2019

rop/ mmu/

https://dzieje.pl/kultura-i-sztuka/spektakl-zapiski-z-wygnania-laureatem-14-festiwalu-sztuk-wspolczesnych-rport-w-gdyni

25
Maj
2019
05:28

Urbana i Grzegorza - wszystkiego dobrego

Cały czas problem z tą stroną. Techniczny problem, którego nie rozumiem, więc czekam zmiłowania i naprawienia. Przepraszam za to Was wszystkich bardzo, za te niedogodności.

Piszę teraz bardzo rzadko, ale też sprawy wszelkie wymagają mojej obecności, interwencji, decyzji, więc Was, jak to bywa z przyjaźniami odkładam na później, jako tych którzy zrozumieją.

We czwartek premiera w Och-Teatrze. Premiera spektaklu „8 kobiet”. Ale musimy zrobić za jedną z aktorek ekspresowe zastępstwo. Tak się czasem dzieje, rzadko przed premierą, ale się zdarza. Zawsze to większy stres w wydarzenie wewnątrz. Aktorka powróci i będzie grała w przedstawieniu, po powrocie do zdrowia.

Dziś Targi książki na stadionie narodowym, podpisuję i jestem do dyspozycji Państwa od 15:00 do 17:00 na prośbę Wydawnictwa Prószyński i Spółka. Bardzo mi będzie miło. 

23
Maj
2019
20:04

Jak wam się podoba, próby w Teatrze Wybrzeże - maj 2019

zobacz więcej zdjęć (28)

Iwony i Dezyderego - wszystkiego dobrego

Gdańsk. Teatr Wybrzeże. Zaczęliśmy próby do JAK WAM SIĘ PODOBA Szekspira. Premiera 28 czerwca w Teatrze Szekspirowskim. 💚

17
Maj
2019
09:42

Weroniki i Sławomira - wszystkiego dobrego

Wczoraj ” Shirley” w Teatrze Polonia, witana radośnie przez widzów, spotkania i praca nad adaptacja ” wspólnoty mieszkaniowej, która ma wejść do produkcji wiosną 2020 roku w Och-Teatrze, kolejny dzień ” śledzenia mnie” kamera przez Kulisy sławy, dziś Kalisz i ” Zapiski z wygnania” na festiwalu. Miły dzień. wrócę nocą. Film ” Słodki koniec dnia” „żyje w kinach” wykazując wielka żywotność, masę telefonów od moich przyjaciół i znajomych z gratulacjami, bardzo dziękuję. Zaglądałam do YouToubea, film panów Sekielskich ” Tylko nie mów nikomu” ma 18 000 000 odsłon, jak na 32 milionowy naród wynik wstrząsający. Kończę słuchać audiobooka ” Sodoma” i zdumiewa mnie pogodny ton tej lektury. Może to interpretacja czytającego. Ja mam uczucie ze to koniec świata a w każdym razie jego dużej części.

Mój kalendarz na najbliższe dni!

20 maja Gdynia ZAPISKI Z WYGNANIA godz 19:00 Teatr Miejski

24,25, 26 maja MATKI I SYNOWIE, Teatr Polonia, godz.19.30

25 maja, sobota Stadion Targi książki 15:00-17:00

26 maja, niedziela WYBORY

30 maja, premiera spektaklu 8 KOBIET w Och-Teatrze, godz.19.30

1 czerwca, Kraków, wręczenie Nagrody Miasta Krakowa, Urząd Miasta, godz.12.00, laudację 

wygłosi pan Jerzy Stuhr

1 czerwca, Kraków, panel dyskusyjny KOBIETY PRZYNIOSĄ NAM WOLNOŚĆ, MOCAK, 15.00

2 czerwca, Spotkanie ze studentami SWPS Warszawa 15:00-17:30

2, 3 czerwca, ZAPISKI Z WYGNANIA, Teatr Polonia, godz. 19.30

4 czerwca, Gdańsk, OBCHODY 4 CZERWCA, EUROPEJSKIE CENTRUM SOLIDARNOŚCI, godz.12.00

Dobrego dnia.

15
Maj
2019
07:15

Zofii i Jana - wszystkiego dobrego

Dziś sprawy w fundacji, kilka spotkań, kamera TVN w teatrze, powtórka tekstu i spektakl „ 32 Omdlenia” w Teatrze Polonia. Zaczynam o 11:00 skończę 22:30.

Składam pani, najserdeczniejsze wyrazy współczucia z powodu śmierci mamy.    Moja mama odeszła rok temu i wciąż nie mogę się pozbierać. Chodzę wiecznie jak skołowana, do dzisiaj. Zajmowałam się mamą 14 ostatnich lat. Przez chorobę mamy, przykutej do łóżka, nie ułożyłam sobie życia, zaniedbałam wszystkie sprawy, nie próbowałam nawet realizować planów, no bo nie miałam jak, planów i zawodowych i związanych z moją miłością, śpiewem. Śpiewam teraz w chórze, półzawodowym, ale bez przyjemności i żadnych nadziei na rozwój. Straciłam chęć i motywacje. Kiedyś obwiniałam o wszystko, chorobę mamy i to, że byłam skazana na tę opiekę nad nią. Teraz, moje życie po jej śmierci, stało się jeszcze bardziej puste i już zupełnie niepotrzebne. Tyle lat byłam tylko z nią, w jednym małym mieszkanku, teraz nie umiem nawet rozmawiać z ludźmi. Odzwyczaiłam się od normalnego życia.

            Oddałam jej wszystko, młodość, swoje życie, wszystko, teraz nie mam po co, bez tego obowiązku żyć.
Kiedy mnie niedawno przyjmowano do pracy, zapytał mnie pan – co pani robiła tyle lat, odpowiedziałam – nic, zajmowałam się chorą matką. A tak naprawdę harowałam całymi dniami, czuwałam nocami, robiłam zakupy, gotowałam, sprzątałam, karmiłam ją, kąpałam, ubierałam, obcinałam paznokcie, byłam potrzebna, niezbędna. Spojrzał na mnie jak na nienormalną a potem się ucieszył – no to może pani przyjmować dyżury w dni wolne i święta? Tak? – Tak- odpowiedziałam –  bardzo chętnie.

            Składam pani kondolencje, pani i całej rodzinie. Ja tak chciałabym, żeby moja mama wciąż żyła, nawet jeśli dalej byłaby ode mnie całkowicie zależna. Wiedziałabym, po co żyję. Anna- Monika. Mama mówiła do mnie Anika.

            Tak, pani Aniko, no cóż, bardzo dziękuję za słowa współczucia i list. Moja sytuacja była dokładnie odwrotna, zawdzięczam mamie wszystko, to że mogłam pracować, żyć swobodnie, być wolna od codziennych obowiązków i trosk. Ona zajmowała się codziennością i całą rodziną.            Zawsze to nasze sprawy, plany, potrzeby, były na pierwszym miejscu. Teraz kiedy jej nie ma każdego dnia to sobie na nowo uświadamiamy. I każdego dnia nasza wdzięczność rośnie i pamięć o tym. Oddała nam życie, nie miała swoich planów, rezygnowała ze wszystkiego, dla nas. Chyba, mimo to, była z nami szczęśliwa, tak mi się wydaje. Teraz Jej nie ma, a my chodzimy „jak błędni”, używając pani określenia. Mówiła- rodzimy się, żeby umrzeć – a ja na to zawsze odpowiadałam – Mamo! Rodzimy się żeby żyć! Taka była ta różnica, zasadnicza różnica, podstawowa różnica, miedzy nami. Mówiła też – żyje się tak, jakie kto ma możliwości – nieprawda – protestowałam – żyje się tak jak się chce! Możliwości trzeba stworzyć! – A jak byś miała męża pijaka? – To bym go rzuciła! A jak byś nie miała pieniędzy? – To bym je zarobiła! A jak byś nie miała talentu? – To bym robiła co innego! A jak byś nie miała nóg? – To bym pisała albo malowała! A rozumu? – To bym była głupia! – śmiałyśmy się. – Mamo, nie dałabym rady tylko bez Ciebie!

            Kiedyś moja mama została sama w domu, wyjechaliśmy na wakacje, a ona postanowiła od nas odpocząć. Następnego dnia, przyplątał się chory, bardzo zaniedbany pies, przybłęda potrzebująca pomocy. Mama poszła z nią do weterynarza, trzeba było robić natychmiast operację, to był guz. Kiedy zadzwoniłam okazało się, że mama nie śpi już drugą noc, zmienia opatrunki, wynosi na siusianie, no i bo trzeba pilnować żeby ta stara suka nie wygryzła sobie szwów. Tak mama spędziła te dwa tygodnie odpoczynku od nas, ratując dniami i nocami beznadziejnie chorego psa. Ten pies, Tesia, leży teraz koło mnie, nie widzi już, nie słyszy, reaguje tylko na dotyk, nie ma mojej mamy, najbliżej jej osoby, która się nią zajmowała, ciągle i zawsze. Ten pies to chodzi dopiero „jak błędny”. My mamy się naprawdę lepiej niż ona. Widzimy. Słyszymy. Czujemy. Pracujemy.

Pani Anno – Moniko – Aniko, śpiewa pani? Naprawdę?! Przecież to jest piękne życie!

Serdecznie panią pozdrawiam. Krystyna Janda

1 maj 2019

10
Maj
2019
20:59

Barbara Wypych, POMOC DOMOWA, 10 maja 2019, Och-Teatr

zobacz więcej zdjęć (4)

Izydora i Antoniny - wszystkiego dobrego

Koledzy w garderobie Och-Teatru w trakcie POMOCY DOMOWEJ. Basia Wypych cudna! Kalina Jędrusik naszych czasów. ❤️

 

 

 

 

10
Maj
2019
16:41

SŁODKI KONIEC DNIA - muzyka z filmu. Kompozytor Daniel Bloom

zobacz zdjęcie

Izydora i Antoniny - wszystkiego dobrego

Płyta z muzyką z filmu SŁODKI KONIEC DNIA w sprzedaży.

08
Maj
2019
16:26

Premiera filmu SŁODKI KONIEC DNIA - Kino Muranów - 7 maja 2019. Fot. Maja Ostaszewska

zobacz więcej zdjęć (5)

Stanisława i Dezyderii - wszystkiego dobrego

Pozdrawiamy Wszystkich!

08
Maj
2019
06:48

7.05.2019 premiera filmu SŁODKI KONIEC DNIA w Kinie Muranów w Warszawie. Plakat filmowy

zobacz więcej zdjęć (17)

Stanisława i Dezyderii - wszystkiego dobrego

Wczoraj premiera. Bardzo miło. Zdj. Maciek Łysakowski telefonem.

28
Kwiecień
2019
07:40

27.04.2019 Kraków. Festiwal OFF CAMERA - premiera filmu SŁODKI KONIEC DNIA

zobacz więcej zdjęć (11)

Pawła i Walerii - wszystkiego dobrego

Wczoraj na Festiwalu OFF CAMERA w Krakowie. Premiera filmu SŁODKI KONIEC DNIA.

28
Kwiecień
2019
07:35

27.04.2019 - obsada spektaklu CASA VALENTINA

zobacz zdjęcie

Pawła i Walerii - wszystkiego dobrego

Obsada spektaklu CASA VALENTINA . Wczoraj. Och-Teatr.

26
Kwiecień
2019
22:30

ALMODOVARIA -premiera, fot. Katarzyna Kural-Sadowska

zobacz więcej zdjęć (48)

Marii i Marcelego - wszystkiego dobrego

ALMODOVARIA – premiera,  fot. Katarzyna Kural-Sadowska

25
Kwiecień
2019
11:50

HRABINA - próba - Rafał Bartmiński

zobacz zdjęcie

Marka i Jarosława - wszystkiego dobrego

Projekcje jeszcze przypadkowe, brak kostiumów, światło niezrobione, pierwsza próba z orkiestrą , ale zaczyna się czas premierowy. Śpiewa Rafał Bartmiński moją ulubioną arię Kazimierza z „Hrabiny” Moniuszki. Opera Bałtycka. Premiera 5 maja. 200. rocznica urodzin Stanisława Moniuszko.

24
Kwiecień
2019
17:24

Polityka, nr 17-18, 24.04-07.05.2019, okładka

zobacz więcej zdjęć (4)

Grzegorza i Aleksandra - wszystkiego dobrego

Co mi odebrano

 Każdego dnia powtarzam sobie, co musi się jeszcze stać, żeby ludzie się obudzili – mówi Krystyna Janda.

Krystyna Janda (ur. 1952 r.) – najpopularniejsza i najbardziej ceniona aktorka filmowa i teatralna w Polsce. Reżyserka, prozaiczka, felietonistka i piosenkarka. Dyrektorka artystyczna

Teatru Polonia oraz Och-Teatru w Warszawie. Niedawna laureatka nagrody Kreator Kultury

POLITYKI. Zagrała w ok. 50 filmach kinowych, w tym w sześciu Andrzeja Wajdy, oraz w blisko 60 spektaklach. 5 maja w Operze Bałtyckiej w Gdańsku zaplanowana jest premiera opery Stanisława Moniuszkl,,Hrabina”w jej reżyserii. 10 maja do polskich kin wchodzi dramat psychologiczny,,Słodki koniec dnia” Jacka Borcucha. Za rolę wtym filmie Krystyna Janda otrzymała nagrodę aktorską na tegorocznym festiwalu Sundance.

Janusz Wróblewski: W najnowszym tomie „Dzienników” pisze Pani o sobie, że ma „nerwy ze stali, cierpliwość żółwia, decyzyjność myśliwego i odporność szczura”. Czy to wciąż aktualna charakterystyka?

 Krystyna Janda: Chyba nie, zachorowała poważnie moja matka, okazałam się, w obliczu tego życiowego doświadczenia, kimś zupełne bezradnym.

– Czy te cechy odziedziczyła także bohaterka „Słodkiego końca dnia”, którą pani zagrała w dramacie polityczno-psychologicznym Jacka Borcucha?

Nie wiem, może trochę, ale to byłoby zbyt proste. Niewątpliwie jej pochodzenie, losy, historia rodzinna, kilka życiowych fundamentalnych zmian, „utwardziło” ją i pozbawiło przede wszystkim naiwności. Ale ostatecznie jest poetką, słabości i wątpliwości nie są jej obce.

– Pytam, bo to bardzo niejednoznaczna postać: noblistka, autorytet moralny, a jednocześnie prowokatorka łamiąca zasady poprawności politycznej, dobra żona, która zdradza kochanego męża. W kinie dawno nie grała pani tak złożonej roli.

 Podobała mi się już na etapie scenariusza, była mi od początku bliska. Ale to Jacek Borcuch nalegał na jej „niekonwencjonalność”. Jestem mu za to wdzięczna. Przy czym ta „złożoność” postaci, nie wymagała ekranowego rozwoju, przeobrażeń, skomplikowanych uczuć do zagrania. Wszystko było sklejane za pomocą małych znaków, gestów, spojrzeń. Bardzo mi się to podobało. No i jednocześnie wieczne niedopowiedzenie, niejednoznaczności, sprzeczności, brak kropek i efektownych point. Czasem byłam zła, nie umiałam sobie poradzić z pomysłem kupienia przez moją bohaterkę najnowszego modelu porsche jako odpowiedź na „koniec  naszej cywilizacji”, nie umiałam tego usprawiedliwić, zagrać, z prostoty serca. Wybrnęłam śmiechem.

Można ją porównać do Susan Sontag albo Orianny Fallacci – testuje wolność słowa w oblężonej przez imigrantów Europie. Czy tak jak ona uważa pani, że Europa zacznie niedługo wsadzać niepokornych artystów do więzienia?

Nie wiem, ale mierzi mnie polskie obecne Schadenfreude, brak ostracyzmu środowiskowego wobec koniunkturalistów i „korzystaczy” z sytuacji. Bo to,co się dzieje w stosunku do artystów i instytucji kultury, posunięcia panującej władzyznam, przypomina mi to,co było, przeżyłam to. Tyle,że te dzisiejsze szykany są tylko mniej zawoalowane. Odpowiadając na pytanie, może teoretycznie dojść do wszystkiego i to bez białych rękawiczek.

– Jakie posunięcia naszych polityków panią niepokoją? Czy i gdzie swoboda artystyczna jest według pani szczególnie zagrożona?  

 Wiele spraw mnie i zaskoczyło i oburzyło. Polityczne kryteria finansowania kultury. Plany dotyczące kinematografii, ostatnio narzucenie komisarza politycznegodla Instytutu Teatralnego, cenzura rodząca się w teatrach, państwowa i kościelna. Cenzury oficjalnej niby nie ma, ale wystarczą odpowiedni ludzie, skłonni do nakładania kagańców. Zrujnowano kilka kluczowych instytucji , scen, muzeów, wydawnictw.

– Prawica chętnie zakneblowałaby usta takim skandalistom jak Frljić czy Abramović. Z kolei pani filmowa bohaterka porównuje samobójcze ataki terrorystyczne do dzieł sztuki. Czy można się zachwycać zbrodnią? Jakie są granice wolności słowa w pełnym pułapek demokratycznym świecie?

Według mnie granice są dawno przekroczone. Nigdy nie uważałam, że artystom wolno więcej lub głupiej. A perwersja intelektualna była mi zawsze obca, choć wielu zachwyca. Modne w ostatnich latach słowo „przekroczenie” w sztuce, w teatrze, literaturze, performensie, mnie zatrzymuje w biegu, zastanawia – i pewnie ma taką funkcję- ale mnie nie zachwyca. Ja sama, mnie samej na to nie stać. Lubię piękno, mądrość, głębokość uczuć, dobroć, ład, humanizm, harmonię, i symetrię. Lubię też człowieka, jako istnienie, wzruszają mnie jego grzechy, błędy i słabości. Zło mnie nie bawi, ani nie interesuje, choć niepokoi. Rozumiem na przykład sztukę turpizmu, jako reakcję pokoleniową, cenię ją i szanuję, ale nasz świat dochodzi do ściany zupełnie innej, można się jeszcze uratować i to jest także rolą sztuki. Faszystowscy artyści bywali wielcy, ale tylko dzięki formie, nie treści. A dla mnie zawsze ważna jest treść. Co i po co, jak – jest służebne. Choć wiem też, że duża część odbiorców sztuki czeka i ceni już tylko przekroczenia. Wracając do pana pytania, nie, nie zgadzam się z moją bohaterką, zbrodnia, terroryzm, nie mogąbyć dziełem sztuki.

– A jeśli to wybitny artysta okazuje się grzesznikiem na miarę Michaela Jacksona czy Kevina Spaceya, albo gdy ciążą na nim poważne oskarżenia jak na WoodymAllenie – co wtedy z jego sztuką?

 Dla ludzi nie ma usprawiedliwienia, dla dzieł sztuki jest. Ważna jest tylko ich wymowa. O ile wiem rozpowszechnianie „Mein Kampf” jest oficjalnie zabronione. To tylko przykład, nie nazywam go sztuką. Ale w Rzymie nie zburzono kilku pomników i obelisków z czasów Mussoliniego.

– Pani przestała słuchać Jacksona i oglądać filmy Allena?

Nie. Ale piosenki Jacksona i filmy Woody’egoAllena nie zachęcają do zbrodni, nie zawierają treści groźnych. Nie gra się D’Annuzia nie dlatego,że był czynnym faszystą,tylko dlatego,że jest to dziś okropne i nie do wytrzymania pretensjonalne. A Wagnera gra się i słucha na całym świecie,mimo że był znanym szowinistą i antysemitą. Wymieniać można by długo. Mówimy oczywiście o największych.

– Domyślam się, że w pani wieku granie kobiety zakochanej w dużo młodszym mężczyźnie było sporym wyzwaniem. Było ciężko?

O nie, było bardzo miło. Mój partner jest młodszy od obu moich synów, ale tu nie chodziło o miłość. Ten związek to także wyraz buntumojej bohaterki i chęć zbliżenia się z obcym, gorszym, odrzucanym. Kobieta i mężczyzna byli na dalszym planie, tak to rozumiałam i tak grałam.

– Prywatnie zawsze się pani trzymała razem Magdą Umer, Magdą Czapińską, ZuzannąŁapicką, Agnieszką Osiecką – co taka kobieca przyjaźń daje?

 Każda z nich to wszechświat. Bardzo, bardzo interesujący. Pełen wyobraźni, fantazji, olśniewających spostrzeżeń, aktów twórczych i przede wszystkim inteligencji. Doceniałyśmy to, ceniłyśmy sobie bycie częścią tej zjawiskowej „grupy”. Wsród takich osobowości nie ma mowy o samotności, miałkości czy nudzie. Agnieszki i Zuzi już nie ma. Nosimy żałobę i cenimy sobie tę przyjaźń coraz bardziej.

– W „Dzienniku” sporo też pisze pani o żałobie po mężu. Robi się wokółpani coraz mniejludzi. Co to dla pani znaczy?

Samotność.

– Boi się pani śmierci?

Na razie boję się śmierci mojej mamy.

– Czy wiek, to dla pani wciąż  tylko „magia liczb”?

Chyba tak, ale to skomplikowane. Jestem zadowolona, że wiem to,co wiem, widziałam i zrozumiałam wiele, że współodczuwanie, jedna z najważniejszych cech człowieczeństwa i aktorstwa, jest u mnie teraz, w moim wieku, równa oddychaniu. Moje aktorstwo jest od dawna oparte na uważnym słuchaniu i reagowaniu, rozumieniu tematu i partnera, i to ma siłę. Dużo mniej w nim partii solowych, popisowych.

– Nauczyła się pani pokory?

Pokory? Wobec czego? Śmierci? Tak. Życia? Nie.

 – Niedawno napisała pani wspaniały felieton o chorej matce w szpitalu „Ludzie nie macie pojęcia, że tuż obok, niedaleko jest taki straszny świat”. Nie o strachu przed umieraniem,tylko o bezradności i znieczulicy na cierpienie innego. O złym społeczeństwie albo chorym państwie…

I o zdemoralizowanych, zepsutych brakiem nadziei, zmęczeniem codziennym, ludziach. O spokoju stojącym za zdaniem:całego świata nie zbawisz.

– Ta zła Polska ciągle wraca w sztukach, w których pani występuje. Ostatnio w „Zapiskach z wygnania” o przymusowej, pomarcowej emigracji. Polski nacjonalizm jest wyjątkowy? Czymś się wyróżnia?

 Nie wiem, ale go dotąd nie było. Był ukryty. Ton nadawali i tworzyli reguły ludzie większego formatu. To także zalew brutalnej sztuki, brutalizacji życia i stosunków ludzkich w ogóle. Dobroć i prawość, idealizm, moralność, są równane z naiwnością, głupotą, frajerstwem i zacofaniem.

– Jak Pani trafiła na pamiętniki Sabiny Baral?

Poproszono mnie o przeczytanie fragmentówpodczas promocji książki w Instytucie Austrackim. Była tam też Sabina. Potem dałam książkę do przeczytania Magdzie Umer. Rano powiedziała do mnie: Nie spałam całą noc, robimy z tego spektakl. Odpowiedziałam tylko:dobrze, za rok, na 50. rocznicę marca.

– „Wy z tym antysemityzmem zostaliście sami” – wypomina grana przez panią bohaterka. Polacy zamieniają go w nowego wroga – lewaków, gejów itd.?

To nie Polacy zamieniają, to PiS zamienia. To podrzucanie haseł, wrogów, podbijanie emocji, szczucie, bezkarność ideologów. To jest sprzeczne z konstytucją! W tekście który gram, jest jeszcze jedno zdanie, dla mnie bardzo ważne, zdanie powiedziane przezMargaret Thatcher:„niepotrzebne nam takie społeczeństwo, w którym państwo odpowiada za wszystko, a nikt nie odpowiada za to państwo”.

– Skąd w ludziach bierze się apetyt na faszyzm?

A skąd się biorą kanibale i mordercy? Reszta to owczy pęd i bezmyślność. No i poczucie przynależności do jakiejś siły.

– Wielokrotnie pani powtarza, że „ostatnie lata są traumatyczne”. Źle się Pani czuje w wolnej Polsce?

Wolnej? Odebrano mi radość życia. Spokój. Poczucie bezpieczeństwa. Na koniec poczucie wolności, sprawiedliwości i prawdy.

– A nasz katolicyzm, dlaczego przybiera karykaturalną, średniowieczną formę z paleniem książek, wypieraniem przez kler pedofilii, nietolerancją?

Magda Czapińska kiedyś napisała w jednej ze swoich piosenek,,Personel naziemny ma Pan Bóg nie najlepszy”.Lata poczucia absolutnej bezkarności. Rząd dusz i fałszywie rozumiany interes kościoła jako instytucji. Kiedyś Kieślowskina pytanie zadane mu po zrealizowaniu „Dekalogu” – czy wierzy że Bóg istnieje – odpowiedział :„ jeśli istnieje to śpi”.

– Chodzi pani jeszcze do kościoła?

Od dawna nie. Nigdy nie miałam ślubu kościelnego, z oboma mężami żyłam bez ślubu, czyli byłam dla Kościoła osobą nie do rozgrzeszenia. W rodzinie mam osoby głęboko wierzące. Zazdroszczę im.

– Jeździła pani z „Zapiskami z wygnania” po całej Polsce. Jaki był odbiór tego spektaklu? I jak się gra np. dla pisowskiej widowni?

 Nie wiem,kto jest na tych widowniach. Zagrałam spektakl już ponad 60 razy, w przepastnej  ciszy. Nie kamiennej, właśnie przepastnej, jakby ciemniejącej z minuty na minutę każdego spektaklu. Nigdy nie zapaliło się światełko telefonu na widowni, a to teraz prawie niemożliwe. W tym roku przede mną 50 zaplanowanych wieczorów z „Zapiskami”.

– Opowiadając o krzywdzie wyrządzonej polskim Żydom, o celnikach, którzy obsikiwali im książki, czy sąsiadach, którzy zabierali im mienie – relacjonuje to pani bardzo powściągliwie, nie podnosi głosu. Może dlatego wszyscy płaczą… A co pani wtedy czuje?

 Zaszczycono mnie nagrodą im. Mordechaja Anielewicza, w uzasadnieniu nagrody było zdanie: za umiejętność współodczuwania. Jestem z tego uzasadnieniadumna. Chciałabym tylko powiedzieć, że współodczuwam także z ludźmi siedzącymi na sali.

 – Mimochodem, ale chyba też świadomie stała się pani twarzą sprzeciwu przeciwko obecnej władzy, co jest w pewnym sensie kontynuacją tradycji ról w„Człowieku z marmuru” i „Przesłuchaniu”. Odpowiada pani ta rola? Do czego ona  zobowiązuje?

To mnie zobowiązuje od lat. Od pierwszego „Człowieka…” uświadamiał mi to, bardzo wtedy młodej, Andrzej Wajda. Mówił: nie możesz zepsuć postumenciku, na którym Cię postawiłem. Uważaj. Uważam, 45 lat uważam. Pracuję teraz w Gdańsku, chodzę ulicami, zatrzymują mnie ludzie, dawno nie usłyszałam tylu miłych słów i podziękowań.

–  Jako symbolowi Polski inteligenckiej, liberalnej było by chyba trudniej pani teraz zagrać Lady Makbet?

Jestem aktorką z krwi i kości. Ale wczoraj odmówiłam zagrania roli świetnie napisanej. Odpowiedziałam reżyserowi: Proszę mi wybaczyć, ale byłaby to dla mnie zbyt duża ofiara. Chodziło o zagranie współczesnej postaci ze świata polityki. Lady Makbet jest postacią wyobrażoną.

 Jaka to różnica?

Podstawowa. Ledy Makbet jest jest dziełem sztuki. Lech Wałęsa jest kamieniem milowym historii, a małe żyjące współcześnie szuje, nie zasługują na wysiłek twórczy nawet ku przestrodze.

 – Jak się pani uodparnia na hejt?

Nie czytam. Nie przyjmuję do wiadomości.

– Życzliwi nie donoszą?

Nie, nie zajmuję się tym. To nie są interesujące tematy. Żyjemy życiem, sztuką, „przyszłością świata’, przyjemnościami takimi jak książki, muzea, podróże, wschody słońca i księżyca, pomocą innym, na te małe rzeczy szkoda czasu.

– Niektórzy pani koledzy startują w wyborach. Panią do bezpośredniego udziału w polityce nie ciągnie?

O nie. To nie dla mnie. Poza tym uważam, że jestem aktorką wciąż, mimo wieku, w dobrej formie. Umiem dużo zagrać, a to się ludziom przydaje. Pamiętam też słowa Jacka Kuronia:jesteś za dobrą aktorką na rewolucjonistkę, zagrzewaj do rewolucji, a nie ją rób.

– Postuluje pani by teatr był aktualny. Ale czy teatr ma moc zmieniania rzeczywistości?

Głęboko w to wierzę. Poza tym paradoksalnie, teatr może najszybciej zareagować na rzeczywistość, dużo szybciej niż film. Czas realizacji sztuki teatralnej to dwamiesiące. No,ale nie zapominajmy, że teatr to sztuka elitarna, przede wszystkim ze względu na ilość „obsługiwanej” publiczności. Nie może się mierzyć z filmem, nie mówiąc już o telewizji. Telewizja jest sztuką masową, dlatego jest tak ważnym i silnym narzędziem.

– Ale pani w TVP nie występuje. Oni panią bojkotują czy na odwrót?

Oni. I to akurat dla mnie nic nowego. Przeżyłam to dawno temu, za komunistów. Ale chodzi o coś innego, rośnie pokolenie, które z winy obecnej publicznej telewizji nie ma dostępu do wielu polskich filmów, choćby nielubianego teraz przez obecną władzę Wajdy. Kiedyś filmy emitowano prawie codziennie, na różnych kanałach, edukacyjnych, teraz zniknęły.

– W wywiadzie dla „Gali” powiedziała pani:„Nie będzie wolnych wyborów. Czeka nas kilka, kilkanaście lat absolutnie niesprawiedliwego kraju”. PiS nie wyrównuje szans?

Zobaczymy. Obym się myliła. Na razie każdego dnia powtarzam sobie, co musi się jeszcze stać, żeby ludzie się obudzili. Bo przecież stało się właściwie wszystko potrzebne do otrzeźwienia.

– Skoro jest tak źle, dlaczego PiS ma 40 proc.poparcia?

Większości ludzi nie obchodzi kto daje, z jakich pieniędzy i nie myślą, co będzie potem. Jakie życie szykuje się naszym dzieciom. Ważne, że dają. Tu i teraz. A po nas choćby potop.

– Minione trzy dekady wolnej Polski podsumowuje pani stwierdzeniem: Każdy mógł sobie z tą wolnością zrobić,co chciał” i „Jak ktoś chciał to sobie poradził”. Ale ludzie chyba tak nie myślą. Wielu nie dało rady. Może dlatego tak ciężko się porozumieć?

Dlatego trzeba pomagać najsłabszym, wykluczonym, chorym, tym, którzy nie dadzą rady. Choćby nauczycielom, od których zależy przyszłość tego narodu, tymktórzy uczą i wychowują nasze dzieci. Selekcja negatywna zaprowadzi donikąd.

ROZMAWIAŁ JANUSZ WRÓBLEWSKI

Rozmowa zostala przeprowadzona na kilka dni przed śmiercią matki Krystyny Jandy. Zdzisława Janda zmarła 8 kwietnia. O jej śmierci aktorka poinformowała w dniu pogrzebu, 15 kwietnia. Składamy wyrazy współczucia.

Polityka, nr 17/18 (3208), 24.04-7.05.2019, str. 20-22

 

 

 

20
Kwiecień
2019
02:06

Wysokie obcasy extra, nr 5 - maj 2019 - okładka

zobacz zdjęcie

Czesława i Agnieszki - wszystkiego dobrego

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,152731,24689793,krystyna-janda-z-usmiechem-o-slodkim-koncu-dnia-wystarczy.html

 

Świat bierze zakręt

Nie pławię się w problemach i w tematach. Idę marszem, cały czas. Nawet kiedy staję, to piszę

z Krystyną Jandą rozmawia Maja Staniszewska

 

„Słodki koniec dnia” według scenariusza Jacka Borcucha i Szczepana Twardocha opowiada o Marii Linde, polskiej poetce, noblistce mieszkające] w Toskanii z włoskim mężem. Ich pół polska, pół włoska córka grana przez Kasię Smutniak i włoskie wnuki mieszkają w Rzymie, ale odwiedzają dziadków w ich willi pod Volterrą. Linde cieszy się poważaniem, także wśród miejscowych, którzy postanawiają przyznać jej honorowe obywatelstwo miasta. Znów robi się o niej głośno, co poetki wcale nie cieszy. Próbuje się bowiem odsunąć od świata, który zna, pociąga ją młody przystojny imigrant i jego kultura. W dniu uroczystości w Volterze robi coś, czego nikt się nie spodziewa.

Za kreację Linde Krytyna Janda dostała w lutym nagrodę dla najlepszej aktorki na festiwalu kina niezależego Sundance.

 

Czy Volterra, w której toczy się akcja „Słodkiego końca dnia”, to dla pani jakieś szczególne miejsce?

– Nie, akurat tego rejonu Toskanii nie znam dobrze. Byłam w Volterrze wcześniej kilka razy, ale wydawała mi się dość ponura. Mówi się, że to miasto wampirów.

I nawet wampiry w nim mieszkają, przynajmniej w powieściach Stephenie Meyer z „Sagi Zmierzch”…

– To piękne miejsce,tylko dość mroczne. Tajemnicze i piękne szczególnie w ostrym słońcu Toskanii.

Dlaczego więc tutaj?

– Pewne dlatego, że to miasteczko fotografuje się zjawiskowo, jest jednorodne kolorystycznie, piękne i fotogeniczne. Ale w zasadzie o to trzeba spytać reżysera. Znalazł tam niewątpliwie ludzi przychylnych do współpracy. Wszyscy w mieście bardzo żywo uczestniczyli w naszych pracach, na czele z burmistrzem. Choć myślę także, że ważna jest postać amerykańskiego poety Ezry Pounda, który wybrał te okolice,  sympatyzował z faszystami i Włochy Mussoliniego wybrał na swoją ojczyznę. Historia Pounda była dla Jacka Borcucha i Szczepana Twardocha inspiracją do napisania scenariusza, niewątpliwie.

Rola Marii Linde, polskiej poetki, noblistki, mieszającej we Włoszech została napisana dla pani?

– Chyba tak. Jacek Borcuch i Szczepan Twardoch przyjechali do mnie pewnego dnia do Milanówka z kwiatami i winem i powiedzieli, że chcą dla mnie napisać rolę. Zapytałam, ze śmiechem czy to będzie rola główna czy tytułowa. Odpowiedzieli, że główna, więc natychmiast się zgodziłam. Opowiedzieli mi o pomyśle, a Pound i klatka w której go we Włoszech zamknięto publicznie za karę, to był jej początek. Potem było wiele wersji, jak to zwykle, czytałam je kolejno i czekałam …

Znaliście się wcześniej z Jackiem Borcuchem?

– Tak. Pracowaliśmy razem, robiliśmy serial „Bez tajemnic” dla HBO, w którym grałam superwizorkę głównego bohatera – psychoterapeuty. Bardzo się w tej pracy zaprzyjaźniliśmy, zagustowaliśmy w tym jak pracujemy. Jacek z pierwszego zawodu jest aktorem, bardzo dobrym aktorem, porozumiewaliśmy się w sekundę prawie bez słów.

Dla nas wątek Pounda jest hermetyczny. Za to z pani bohaterką wielu może poczuć związek. Maria Linde robi rzeczy nieodpowiednie nie tylko dla autorytetu, ale dla kobiety „w pewnym wieku”.

– Jej wiek jest elementem tej historii – jak się okazuje – dla wielu kobiet szczególnie bardzo ważnym. Oprócz pryncypiów, o których opowiada film, stosunku do tego, co się dzieje na świecie, wątpliwości i lęku, zawirowań światopoglądowych mojej bohaterki, jej apetyt na życie budzi emocje, jak widzę. Ona zagłusza wewnętrzny niepokój wynikający z poczucia, że jej świat – ułożony, symetryczny, humanistyczny świat z tradycjami, świat muzeów, świat dzieł sztuki i poezji – odchodzi. Towarzyszy jej przeczucie, że taka Europa się kończy. I reaguje bardzo typowo dla kogoś, kto wie, że żyje w fin de siècle’u. Jej zachowania są jak tarcie styropianem po szkle. Destabilizacja powoduje chęć, aby coś zburzyć, spróbować naruszyć i uszkodzić, z niepokoju. Coś, co za chwilę i tak runie. Obudzić to, co jeszcze śpi. Tak to rozumiałam.

wysokieobasy.pl, maj 2019, wysokie obcasy extra. Str. 92-95

 

 

 

15
Kwiecień
2019
20:57

Dziennik - 15 kwietnia 2019

zobacz więcej zdjęć (4)

Anastazji i Bazylego - wszystkiego dobrego

Dziś w południe pożegnaliśmy naszą ukochaną mamę 🖤🖤🖤

12
Kwiecień
2019
08:33

ZEMSTA - plakat do spektaklu

zobacz zdjęcie

Juliusza i Wiktora - wszystkiego dobrego

Trwa słuszny strajk nauczycieli w walce o godność i rangę tego zawodu. Młodzieży, zapraszamy w poniedziałek o 12:00 i 19:30 oraz wtorek 10.00 i 12.30 na spektakle ZEMSTY Aleksandra Fredry do Och-Teatru. Z cudownymi rolami, kreacjami między innymi Artura Barcisia jako Papkina, Cezarego Żaka jako Cześnika i Wiktora Zborowskiego jako Rejenta. W południe zniżkowe bilety  grupowe dla młodzieży. 💛

12
Kwiecień
2019
08:08

Michał Zieliński

zobacz zdjęcie

Juliusza i Wiktora - wszystkiego dobrego

Dziś w Och-Cafe-Teatrze o 19;30 kolejny spektakl – monolog Michała Zielińskiego pt CHAMLET – MONOLOG PARODYSTY. Kochamy Michała i jego poczucie humoru.
Będą aktualności i niespodzianki!

https://dziendobry.tvn.pl/a/michal-zielinski-zniszczyl-mnie…

12
Kwiecień
2019
03:48

Juliusza i Wiktora - wszystkiego dobrego

Jestem pani fanatykiem, powiedział wczoraj do mnie jeden pan na ulicy.

10
Kwiecień
2019
16:15

MAMINSZYMEK, nowy program Szymona Majewskiego, premiera 13 kwietnia 2019 w Och-Teatrze

zobacz zdjęcie

Michała i Makarego - wszystkiego dobrego

Byłam przed chwilą na próbie generalnej, nowego spektaklu Szymona Majewskiego w Och-Cafe-Teatrze pt.„MaminSzymek”. Śmiałam się i płakałam jednocześnie, bawiłam i wzruszałam. Wspaniały monolog, wspaniały!!! Mówiony do nieżyjącej już dziś mamy-czuły, nadzwyczajnie prawdziwy, wszystkim bliski i bardzo dziś w tych nieczułych czasach, potrzebny. Szymon wychował się na Ochocie, tuż obok dzisiejszego Och-Teatru, wychowała go, niekonwencjonalnego i nadwrażliwego, konwencjonalna samotna mama podobna do nas wszystkich mam i dziadek. Historia zaczyna się w roku 1967. W sobotę będę na premierze o 20:00, po moim spektaklu „Zapiski z wygnania” i przeżyję to raz jeszcze z wielką radością. Opieka reżyserska Cezary Żak. Przybywajcie. 💛

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.