Józefa i Moniki - wszystkiego dobrego
Felieton dla portalu ONET.PL
Matka. Od czterech miesięcy w żałobie po Niej, zmuszam się do napisania choć słowa. Bo nasze matki to temat wielki, wspólny, bolesny, mam ochotę i potrzebę się nim podzielić. Nie mogę pisać. Nie mogę myśleć, pisać, czytać, gram z trudem, nadmiernie akcentuję sprawy i słowa teraz mi najbliższe, osobiste, plączę się w niechcianych momentach scenicznych, przychodzących niespodziewanie, nieprzydatnych na scenie uczuciach. Przyjaciele mówią, będzie gorzej, im dalej tym będzie gorzej.
Umarła. Umierała pięknie, po cichutku, z nieśmiałym uśmiechem i podziękowaniem za opiekę, czułość, stałe towarzyszenie Jej w odchodzeniu. W podziękowaniu, że umiera w domu, wśród nas, zwierząt, ulubionych przedmiotów i z widokiem na jej ukochany ogród. Prosiła żeby Jej już nie leczyć, nie poddawać badaniom, nie wozić do szpitala, nie ratować za wszelka cenę. Z poczucia winy, zaglądaliśmy lekarzom w oczy i pytaliśmy, czy to co państwo zalecają, nie jest przypadkiem leczeniem uporczywym, bo mama sobie tego nie życzy. Jest – odpowiadali, ale musimy to zaproponować, bo to nasz obowiązek, a państwo zdecydujecie czy stosować to czy nie. – A gdyby pani matka, pani doktor, była w tej sytuacji, zastosowałaby to pani? I wtedy ciche – nie. I ulga.
Jak wielu ludzi wie, co to znaczy przewijać własną matkę? Wielu, paradoksalnie, wielu. Spotykałam ich ostatnio ciągle, w szpitalach, przychodniach, aptekach. Kupowaliśmy pieluchy, środki przeciwbólowe, patrzyliśmy na siebie wstydliwie i porozumiewawczo. Bo słowa tu nie są potrzebne, a poza tym, nie ma tu wystarczających słów. – Mam dwoje rodziców leżących, wyszeptała mi pewnego dnia jedna pani, jestem prawnikiem, musiałam zrezygnować z pracy, żyję z ich rent, opieka nad nimi trwa już półtora roku, to jest ponad moje siły.W domu pogrzebowym, pani mnie obsługująca – opiekowałam się obłożnie chorym ojcem 11 lat, straciłam życie, najlepsze lata, nie mogłam zawiązać rodziny. Odkąd umarł, mija 9 lat, brakuje mi tej opieki nad nim, moje życie straciło sens.Milanówek jest miastem starych ludzi – nie wyobraża sobie pani, w ilu tu domach leżą starzy ludzie, opiekują się nimi dzieci, wnuki, ludzie opłacani przez rodzinę, co drugi dom tutaj to trumna za życia– mówi mi pani w ośrodku zdrowia.
Opiekun medyczny, nowy zawód, poszukiwany, coraz częściej potrzebny, kurs można skończyć w Internecie za kilkaset złotych, a potem ma się teoretycznie wiedzę, wyjeżdża się do Niemiec albo Włoch zajmować się tamtymi starszymi, niedołężnymi i chorymi, towarzyszyć im w ostatnich latach życia, albo tu w Polsce. Kosztowna sprawa. Ci z doświadczeniem są rozchwytywani. Dzieci chorych opłacają często ich pracę i troskę z zagranicy. Samotność, coraz częściej spotykane zjawisko. Samotność na starość, w chorobie i potrzebie, najczęstsza.
Nie mogę spać jeszcze bardziej niż dawniej. Wchodzę teraz nocami po dwa, trzy razy do pokoju mamy. Pachnie Nią. Zaglądam do torebek, w każdej błyszczyk do ust, perfumki, grzebyczek, paragon ze sklepu, chusteczka, dwa, trzy cukierki, jakiś numer telefonu, do lekarza, znajomej, zapisany na karteczce, lista zakupów…w kieszeniach płaszczy suche liście, kasztany, które zbierała jesienią. Małe zwykłe życie. Zaglądam do szuflad, pierścionki z nieodjętymi cenami, nigdy ich nie nosiła, ten, który nosiła stale, noszę teraz na palcu, nie zdejmuję. Podczas tych odwiedzin nocnych u Niej w pokoju, towarzyszą mi psy. Stoją niezdecydowane, bo myślały że Ona będzie, jak zwykle, u siebie w łóżku, a tu nie ma, a zapach został. Sprawdzają, szukają, rozglądają się, zaglądają do Jej łazienki i ich entuzjazm początkowy i radość, że otwierają się te drzwi, zawsze teraz zamknięte, opada. Kładą się przy mnie na dywanie i zasypiają, a ja podróżuję po Jej małym bezpiecznym świecie, dokumentach, zdjęciach, koszulach nocnych, zakładkach w książkach, biżuterii.
W co ją ubrałaś do trumny– pyta mnie kuzynka przez telefon. – W to, w co się ubrała na ślub Adasia– odpowiadam. Nie zostawiła mi instrukcji. W ostatnich miesiącach, tych leżących, pytała tylko co jakiś czas, ile to jeszcze potrwa. Była umęczona. Pracowałam wtedy na Wybrzeżu, wchodziłam w piątek do Jej pokoju, uśmiechała się i mówiła – wróciłaś,no to mogę teraz umierać, kiedy odjeżdżałam w poniedziałek rano, mówiła – i znów muszę poczekać na ciebie tydzień. Umarła, kiedy byłam na scenie, w Warszawie, umarła w otoczeniu rodziny i zwierząt. Mój starszy syn trzymał Ją cały czas za rękę. Przyjechałam do domu, godzinę po Jej śmierci. Nie poczekała na mnie. – Jak ja wam zazdroszczę że byliście przy niej w tym momencie. Długo siedzieliśmy potem dookoła łóżka w milczeniu. Nikt nie płakał, to było za trudne, żeby płakać.
Była tak cudownym człowiekiem. Nigdy nie podnosiła głosu, nigdy z nikim się nie pokłóciła, zawsze uśmiechnięta, nie zabierała sobą czasu, nikomu. Wszystko brała serio i zawsze starała się pomóc. Lubiła też pobyć sobie sama. Nie gustowała specjalnie w teatrze, kiedyś poszła na „Mewę” Czechowa, grałam Ninę Zarieczną, płakałam na scenie, ona ze mną, na widowni, cały czas. Po spektaklu zapytała – dlaczego płakałaś? Ktoś ci zrobił krzywdę, przykrość?Nie mamo, to w roli. – A idź ty! Nabrałaś mnie –zdenerwowała się. Już nigdy nie pójdę do teatru. I nie chodziła zbyt często, chyba że na „wesołe”. Do moich sukcesów odnosiła się zupełnie obojętnie, jak do czegoś zwykłego i codziennego. Na sekretarkę w naszym telefonie stacjonarnym, nagrałam kiedyś wiadomość- proszę nie zawracać głowy mojej mamie, proszę dzwonić do teatru 22-6214161.Była mi wdzięczna. Repertuary naszych teatrów zawsze miała pod ręką, tylko po to, żeby zobaczyć, co gram, i o której wrócę.
Matka. Była mi najbliższa. Kiedy okazało się, że jestem w ciąży z synem, miałam prawie 40 lat, pojechałam najpierw do Niej – mamo, jestem w ciąży, musicie z tatą zamieszkać z nami i powinnaś pójść na emeryturę, ok? -Ok ,powiedziała bez zastanowienia i w następnym miesiącu złożyła podanie. Dała moim dzieciom i całej rodzinie, bezmiar miłości i ciepła, spokoju, cierpliwości i zrozumienia. Mieszkałyśmy razem na nowo ostatnie 29 lat, po śmierci taty, a potem mojego męża, ostatnie 12 lat same. Było nam bardzo, bardzo dobrze. Czule. Cicho. Ogrodowo. Rodzinnie. Wszyscy kochaliśmy Ją nieprzytomnie. Byłą osią naszego życia. Delikatnym, uśmiechniętym Szymonem Słupnikiem. Opoką, pocieszeniem, mądrością, naszą słabością i siłą. Wychowała moich synów, darzyli ją miłością, jakiej można pozazdrościć każdej matce i babci. Siedzieli przy niej przez ostatnie miesiące, czuwali nocami, dzieliliśmy się tym czasem. Poprosiła któregoś dnia, tuż przed śmiercią, mojego syna – Pogłaskaj mnie.– Co z wami będzie? On ją głaskał po głowie, a my wyszliśmy płakać.
Wielkie, wspaniałe życie. Godne, pracowite, ofiarowane innym.
Siedziałyśmy zawsze razem przy śniadaniu i omawiałyśmy ten świat. – Co ja po sobie zostawię?-powiedziałam któregoś ranka – Bałagan. Jak oni sobie z tym poradzą. Spojrzała na mnie – zostawisz dzieci. Wystarczy. Niestety zostawisz dzieci w nieszczęśliwym kraju. I nagle zaczęła mówić, zła, nigdy jej takiej nie słyszałam : A ja? Ja na pewno umrę niedoczekawszy zmiany tej cholernej zmiany. Bo już za mojego życia to się nie stanie. A tak się cieszyłam, że doczekałam końca komunizmu, że doczekałam zdrowego, normalnego, zwyczajnego kraju. Że wy i nasze dzieci, wykształcone, inteligentne, pracowite, mądre, że czeka was tylko wszystko co dobre. A tu na nowo to wszystko – w pogardzie. Tylko zło, chytrość, cwaniactwo, głupota, podłość, cynizm. I za moich czasów się już nie zmieni. Będę umierać z niepokojem o was wszystkich. A już myślałam że umrę w spokoju.
Umarła. Kobieta, żona, matka, babcia, Polka, zwykły, pracowity człowiek. Umarła z poczuciem klęski tego kraju i zawiedzionych nadziei. Ona, która nie znała wcześniej uczuć negatywnych, nienawidziła – dobrej zmiany. Prawdziwie nienawidziła.
https://kobieta.onet.pl/krystyna-janda-pierwszy-raz-o-smierci-mamy/1kqlktg
Jerzego i Bartłomieja - wszystkiego dobrego
Gramy, żegnamy się z niektórymi spektaklami, planujemy nowe. Co dzień, co wieczór gramy, kłaniamy, jeździmy ze spektaklami. Staramy się robić swoje jak najlepiej, najuczciwiej, najrzetelniej w sytuacji kiedy wszystko dookoła się wali, upada, podleje. Afery, bezwstyd, nienawiść, poczucie zagrożenia i braku perspektyw.
No nic. Co będzie dalej nie wiadomo. Amazonia płonie. Sławka Trejnis umarła, była naszą garderobianą od początku Teatru Powszechnego, a potem cały okres Teatru Polonia. Zaglądamy sobie w oczy z lękiem bo to, co się dzieje w Polsce, hejty, kłamstwa, pomówienia fabrykowane w ministerstwie sprawiedliwości odbierają wszelką nadzieję na przyszłość. Kłamstwo goni kłamstwo, zastanawiamy się czy jest jakakolwiek jeszcze granica podłości.
Dobrej niedzieli.
Klary i Hilarego - wszystkiego dobrego
Gosposia nad morzem, a ja w związku z tym częściej w domu. Pławię się w nim, raczej w tym. Przechodzę od książki do książki, od filmu do filmu, od ogrodu do zmywarki, od czytanej sztuki do pralki. Nocą siedzę na tarasie. Karmię i głaszczę dłużej niż zwykle psy. Miły czas. Jeszcze tydzień, ale już gram wieczorami. Wczoraj Toruń z DANUTĄ W. Wystawa Mariny Abramovic wcześniej (jestem zachwycona Jej malarstwem, nie znałam go zupełnie). Dziś i jutro SHIRLEY w Teatrze Polonia, pojutrze CALLAS w Och-Teatrze, w końcu tygodnia MATKI I SYNOWIE w Polonii, i Kraków w niedzielę z projekcją filmu TATARAK, i spotkaniem z publicznością.
Pozdrawiam.
Dominika i Protazego - wszystkiego dobrego
Pojechałam do lasu. Teraz wielu moich znajomych na emigracji, w lasach, nad jeziorami, nad morzem. W dziurach, leśniczówkach, z książkami, pracami, opracowaniami, poezją i zmywaniem po posiłkach. Wszyscy w głuszy z daleka od wiadomości, telewizji wszystkiego co przyprawia o dygot serca i wpędza w niepokój. Ratują się jak mogą, bo to przeważnie ludzie starsi o słabych sercach i szerokich umysłach a w związku z tym pełnej świadomości tego co się dzieje i umiejący przewidzieć konsekwencje. Kardiologiczne także. Odwiedzam ich kiedy tylko nie gram i sobie milczymy.
Oto sesja fotograficzna autorstwa Magdy Umer.
Lidii i Augusta - wszystkiego dobrego
Przed Och-Teatrem odbyło się 150 przedstawienie LAMENTU Krzysztofa Bizio w mojej reżyserii. Spektakl ten zaczynał 10 lat temu nasze wakacyjne podarunki teatralne dla warszawiaków, jak wtedy żartowałam – teatralne bezpłatne usługi dla ludności. Miałam wcześniej tego rodzaju doświadczenia, grałam w takim teatralnym „ ulicznym” przedstawieniu we Włoszech.
W Warszawie zaczęliśmy, dwa lata po stworzeniu Fundacji Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury i otworzeniu Teatru Polonia, akcję teatralną letnią, najpierw tylko na Placu Konstytucji, teraz gramy także na Grójeckiej przed Och – Teatrem. Pierwszym przedstawieniem był LAMENT. Eksperyment, spektakl w środku miasta, w hałasie, zamieszaniu, wśród przechodzących ludzi.Spektakl nie łatwy, trzy opowieści, trzy monologi, córki, matki babci. Sprawy dotykające i bliskie każdemu z przechodniów, problemy z pieniędzmi, niechcianą ciążą, bezrobociem, śmiercią i samotnością. Spektakl natychmiast zyskał publiczność i wiernych widzów którzy przychodzili oglądać go codziennie. Na początku babcię grała Zosia Merle, Bogusia Schubert a teraz Basia Wrzesińska.
Dziś mamy 10 spektaklu ulicznych w repertuarze, przede wszystkim spektakle dla dzieci, które gramy w weekendy. Gramy, zależnie od ilości pieniędzy jaką uda nam się zdobyć, w tym roku gramy 47 spektakli dzięki dotacji z miasta. Jest to duża letnia impreza kulturalna Warszawy do tego już z tradycjami. Przychodzą tłumy. Obliczamy że każdego lata mamy około 15 tysięcy widzów na ulicy, ale LAMENT ma widzów najwierniejszych.
Dziękujemy. Dziękujemy aktorkom. Dziękujemy widzom. Gramy do 25 sierpnia, na Grójeckiej zmienny repertuar, w weekendy dla dzieci. W tym roku kolejny eksperyment, spektakl dla dzieci najmłodszych od 1 do 3 lat, PRZEBIERANKI, sprowadzony z teatru ze Szczecina na który zapraszamy.
LAMENT Krzysztof Bizio
Adaptacja i opieka artystyczna: Krystyna Janda
Kostiumy: Małgorzata Domańska
Producent wykonawczy: Małgorzata Domańska
Obsada:
ZOFIA: Barbara Wrzesińska
JUSTYNA: Maria Seweryn/Katarzyna Maternowska
ANIA: Małgorzata Zawadzka/Olga Sarzyńska.
Marty i Olafa - wszystkiego dobrego
Wczoraj długi i ważny wieczór. 80-ty spektakl ZAPISKI Z WYGNANIA, z obecnością autorki książki i bohaterką spektaklu, na sali. Przed spektaklem podpisywanie książek, po spektaklu spotkanie z Widzami. Nocą kolacja i świętowanie. Przy stole autorka, pani Sabina Baral z mężem i przyjaciółką, pani Magda Umer reżyserka przedstawienia, muzycy i my -fundacja- realizatorzy i ludzie pracujący przy spektaklu. Dziękowanie sobie nawzajem. Spektakl zdobył w tym roku 13 ważnych nagród i wyróżnień. 🌷
Wiktora i Innocentego - wszystkiego dobrego
Te dwa przedstawienia BIAŁEJ BLUZKI które się odbyły, po długim czasie przerwy, były dla mnie silnym przeżyciem i stresem. Ale spektakl robi się niestety coraz aktualniejszy, świadczą o tym reakcje publiczności, nie traci siły i jest w moim teatralnym życiu wciąż zdarzeniem wyjątkowym.
Dziś ZAPISKI Z WYGNANIA z podpisywaniem przed spektaklem przez panią Sabinę Baral książek, bo Sabina od tygodnia w Warszawie. Po spektaklu spotkanie z publicznością, które poprowadzi Magda Umer, więc znów, jak kilka ostatnich dni, wieczór wyjątkowy.
Gramy nieustannie w obu teatrach, a także każdego dnia na ulicy i wydaje się, że jesteśmy dla Warszawiaków partnerem docenianym, na każdym ze spektakli tłumy. Bardzo dziękujemy.
Jutro jeszcze raz ZAPISKI, we wtorek i środę WEEKEND Z R., a we czwartek w Och-Teatrze PAMIĘTNIK Z POWSTANIA WARSZAWSKIEGO.
Byłam na moment w niedzielę, przed innymi zajęciami, protestować przeciwko wydarzeniom w Białymstoku, niestety mało ludzi, około półtora tysiąca na moje niewprawne oko.
Anny i Mirosławy - wszystkiego dobrego
Wczoraj CALLAS po długiej przerwie. Denerwowałam się. Teraz następne spektakle 14 sierpnia w Warszawie i 20 sierpnia w Poznaniu.
Dziś i jutro BIAŁA BLUZKA bo bardzo długiej przerwie. Wstawiliśmy te spektakle do repertuaru bo miały być rejestrowane, niestety nie udało się tego sfinalizować. Nerwy dziś będą jeszcze większe.
Wszystko to miłe. Dobrego dnia.
Jakuba i Krzysztofa - wszystkiego dobrego
Gram codziennie. Skończyliśmy wczoraj blok POMOCY DOMOWEJ, dziś CALLAS, jutro i pojutrze BIAŁA BLUZKA. Pierwszy raz od dawna powtarzam teksty, bo to tony słów a dawno nie grałam obu rzeczy. Miło bo stare. Egzemplarze sztuk, budzą wspomnienia, za każdym zdaniem szeregi anegdot i ludzi, wieczorów, miast, wzruszeń.
Poza tym całymi dniami przygotowania do nowego sezonu, spotkania, reżyserzy, scenografowie, obsady, plany. Na razie planowanie według marzeń, potem czas to zweryfikuje, ale mam nadzieję wspaniały rok teatralny przed nami, myślę że zaskakujący także, dużo niespodzianek dla Widzów. Nie podaję jeszcze tytułów, bo nie zapeszać i dopiero po zapięciu spraw formalnych, zaczniemy komunikować, co, kto, kiedy i dlaczego.
Na razie, telefony, listy, spotkania. Ni i codzienne, nieustanne granie i na scenach w naszych teatrach i na ulicy. W poprzednim roku, obliczono, zagraliśmy 950 spektakli! Nieprawdopodobne, sami nie możemy w to uwierzyć! Pokażcie mi drugi taki teatr w Europie! Dużo spektaklu na wyjeździe i z powodzeniem. ZAPISKI Z WYGNANIA zdobyły w tamtym sezonie 12 prestiżowych nagród. Dziękujemy!
Pracujemy dalej. Dobrego dnia.
Daniela i Andrzeja - wszystkiego dobrego
Gramy teraz każdego wieczoru POMOC DOMOWĄ. Radość nieprzytomna. Czytam 21 LEKCJI NA XXI WIEK zafascynowana. Przeczytałam raz jeszcze PORTRET ARTYSTY Bernhardta, bo szykujemy się do wystawienia pod reżyserią Andrzeja Domalika z Janem Peszkiem w roli Minettiego. Skomplikowany utwór, zastanawiam się dla ilu dostępny. Intensywne zmiany i przygotowania do nowego sezonu trwają.
Biegnę na cmentarz.
Czesława i Hieronima - wszystkiego dobrego
Wróciłam, zagrałam, jestem u siebie. Cały czas myślę o matkach. O matkach w ogóle.
Wincentego i Wodzisława - wszystkiego dobrego
Wróciłam. Przed nami, przed Polską, decydująca jesień.
Zabieram się do pracy, do swoich zadań. Do zobaczenia w teatrach. Dziś już w Och-Teatrze POMOC DOMOWA, potem każdego wieczoru gram.
Dobrego dnia.
💛 19-24 lipca – POMOC DOMOWA Och- Teatr godz 19:30
💛 25 lipca MARIA CALLAS Och-Teatr godz 19:00
💛 26,27 lipca BIAŁA BLUZKA Och-Teatr godz 19:30
❤️ 28,29 lipca ZAPISKI Z WYGNANIA Teatr Polonia godz 19:30
💛 30,31 lipca WEEKEND Z R. Och-Teatr godz 19:30
💛 1 sierpnia PAMIĘTNIK Z POWSTANIA WARSZAWSKIEGO Och- Teatr godz 19:30
Zapraszam💛❤️
Marii i Benedykta - wszystkiego dobrego
Ostatnie dni wakacji. W piątek gram już w Och- Teatrze. Czeka mnie jeszcze podróż przez Europę i odwiedziny u przyjaciół w Niemczech. Wracam z ciężkim sercem, ale i z radością na nowy sezon teatralny. Mamy bogate plany, niecierpliwie będę śledzić pracę nad nowymi premierami, sama mam do zagrania naprawę dużo spektakli do końca roku, czeka mnie też wiele wyjazdów teatralnych, wczesną wiosną zacznę próby.
Planujemy 9-10 premier w naszych teatrach, pewnie też latem przyszłego roku coś nowego dla naszego teatru ulicznego, jeśli dostaniemy dotację, jakąkolwiek pomoc, to teatr za darmo a kosztuje, w tym roku na Placu Konstytucji nieprzebrane tłumy, a przed nami spektakle na Grójeckiej i nasz eksperyment spektakle dla najmłodszych naj-najów, przedstawienie sprowadzone ze Szczecina „Przebieranki”, tego nie mogę się doczekać.
Na zdjęciach nasze wczorajsze wałęsania się po Monteriggioni i muzeach Sieny. Głównie Lorenzetti i Bartolo.
Henryka i Włodzimierza - wszystkiego dobrego
Każdego roku staram się być w Bolsenie i Orvieto, miastach związanych ze św. Krystyną. W tym roku tam, miły, cichy dzień. Z synem, milcząco, każdy w swoich myślach. Drugi syn, dziś w Polsce, kończy 30 lat. Wszystkiego dobrego Adasiu. ❤️ Córka, gra dziś w Och-Teatrze w spektaklu „8 kobiet”. Jeszcze 3 dni wakacji i wracamy. Dzieci, dobrego roku.
Marceliny i Bonawentury - wszystkiego dobrego
Wakacje ciągle trwają, odpoczywam można powiedzieć na siłę. W Warszawie teatry pracują pełną parą, widownie pełne, na spektaklach na Placu Konstytucji, tych ulicznych, tych letnich, tych ze wstępem wolnym, tłumy.
Czytam i czytam, aż oczy się buntują, oprócz książek papierowych i w czytniku, sztuki w komputerze.
Niby wszystko spokojnie, a lęk i niespokojnie, a przede wszystkim smutno. Ale z drugiej strony, nie ma co walczyć z żałobą, trzeba ją jakość przejść.
Wypisują o mnie jakieś głupoty w Polsce, bez znaczenia. Zdumiewające jak przez te ostatnie lata zdewaluowało się znaczenie mediów. I przy każdej wiadomości trzeba podać źródło, bo inaczej nie wiadomo, jak ją odbierać, tyle kłamstwa, mataczenia i zmyśleń.
Śniła mi się bezradność, nie wiem co to było, ale uczucie bezsiły zostało.
Zamieszczam zdjęcia różne, te co przychodzą z Warszawy, z teatrów i to co „pstrykam”, choć „pstrykam” mało. Tu zdjęcia też Eleonor Fini i jej obraz, bo właśnie przeczytałam o niej książkę.
Zenona i Weroniki - wszystkiego dobrego
I znów pożegnania. Wanda Warska🖤Ania Retmaniak🖤 Słów brak.
Cyryla i Metodego - wszystkiego dobrego
Mój syn powiedział – basta – i schował swój telefon, a zabrał na te wakacje stary model bez internetu. Z tego starego telefonu po babci można tylko dzwonić i przyjmować telefony oraz smsy, nic więcej. Patrzymy na „eliminatora uzależnienia i niewolnictwa” – jak to nazwał, z podziwem.
Czytamy, czytamy, czytamy, wszyscy w milczeniu, słuchamy morza i wiatru, i dobrze nam z tym brakiem wzajemnej komunikacji.
W Warszawie oba teatry grają bez przerwy, pełne widownie i brawa, w Gdańsku w Szekspirowskim grają też wciąż popremierowo moje JAK WAM SIĘ PODOBA, podobno widownia reaguje w trakcie spektakli bardzo żywo i wstaje na brawach każdego wieczoru.
Ja kończę opracowanie tekstu kryminału do Och- Teatru, planowanego na wiosnę i czytam na zmianę książkę Marii Konwickiej „Byli sobie raz” i nową biografię Leonarda da Vinci ale przede wszystkim próbuję zapomnieć, co stoi za powiekami. Na razie się nie udaje.
Karoliny i Antoniego - wszystkiego dobrego
Przyjechałam. Patrzę w las, patrzę w morze, staram się, aby jak najbardziej bezmyślnie. Nie bardzo mi się udają te moje czarne medytacje. 938 km ode mnie w Taorminie festiwal filmowy, gdzie między innymi nasz film „Słodki koniec dnia”, nie mam siły się zmierzyć z żadnym festiwalem, zamieszaniem, ludźmi w tej chwili.
Słodkiego dnia.
Teodora i Innocentego - wszystkiego dobrego
Jadę przez Europę, wykończona tym rokiem. Do tego w banku przed wyjazdem klimatyzacja mnie zawiała i jadę z Hexenschussem, bólem w plecach i niemożnością wykonywania żadnych ruchów, gwałtownych szczególnie. Na szczęście ze mną syn i synowa oraz pies i Oni się zajmują ruchami koniecznymi. Oddalam się obolała fizycznie, spełniona zawodowo i doświadczona boleśnie na duszy. Za to z głową w chmurach, planami na nowy sezon, gotowa za wszelką cenę szybko odpocząć i zerwać się po powrocie do nowej „walki”.
Dobrych dni.
Uważajcie na klimatyzację, mimo że zbawienna przy ostatnich temperaturach w Polsce. Będziemy się zresztą tak reklamować – Uwaga! Teatry klimatyzowane! U nas przyjemnie! ❤️💛
Marii i Urbana - wszystkiego dobrego
Wczorajsze ZAPISKI Z WYGNANIA w Zamościu. Kamienna cisza na sali przez cały spektakl, a potem wyjątkowo gorące namaszczone brawa. Grałam w ogóle pierwszy raz w Zamościu, jechałam z przekonaniem, że to ważne. Zamość to miasto chasydów, przed wojną połowę ludności stanowili Żydzi. Bolesna historia związana z tamtejszym gettem. Przed moim przyjazdem widzowie pisali, że Zamość czeka na ten spektakl. I czekał.
Moja niezwykła przygoda z tym tytułem rozpoczęła się w 50. rocznicę Marca’68. Wtedy odbyła się premiera w Teatrze Polonia. Zrobiłyśmy ten spektakl z Magdą Umer z potrzeby serca. Mały, skromny spektakl, który nam obu był potrzebny do życia. Po premierze Magda powiedziała do mnie: „Teraz nie muszę już nic więcej robić. Zrobiłam to, na czym mi najbardziej zależało”. Ale kariera tego spektaklu, ilość nagród, którymi został obsypany, ilość słów, pochwał i cichych łez, które towarzyszą odbiorowi tego spektaklu przerosła nasze wszelkie oczekiwania i nadzieje. Przede mną jeszcze cała jesień grania, wiele zaproszeń z Polski, zaproszenie na festiwal w Czechach i wydaje się wielu widzów, którzy chcą ten spektakl zobaczyć. Bardzo wszystkim dziękuję, pojadę i zagram wszędzie, gdzie na to czekają. Będziemy to grać także cyklicznie w Warszawie. Przerażające jest tylko to, że spektakl staje się każdego dnia coraz bardziej aktualny, a w związku z tym każde słowo zawstydza i boli bardziej.