Marka i Wacława - wszystkiego dobrego
Przedwczoraj Berlin i koncert Cher, wspaniały. Wczoraj Warszawa i koncert Krzysztofa Zalewskiego w Och-Teatrze, świetny z szalejącą publicznością i uroczym wykonawcą (skąd się jeszcze dziś biorą tak dobrze wychowani młodzi ludzie? z takim szarmem i wdziękiem? rodzą się tacy? czy to zasługa wychowania? wrażliwości?). Wspaniały młody człowiek i kochany przez publiczność do wariactwa.Cudo.
Ja dziś dwa spektakle „Pomoc domowa” i jutro dwa, z moją kontuzjowaną stopą, będzie ciężko.
W Internecie coraz więcej wpisów, znanych, szanowanych ludzi, autorytetów III RP, przerażonych perspektywą zbliżających się wyborów i widmem porażki, strachem przed oddaniem Polski w niewolę. Wybory tak ważne jak te 1989 roku. Można w tych wyborach stracić demokratyczną, nowoczesną, otwartą Polskę, zmarnować naszą wspaniałą bezkrwawą rewolucję, zaprzepaścić przemiany i trud tych 30 lat i sprzedać ideały wolności i solidarności. Skóra cierpnie na plecach, jak się to czyta i uświadamia sytuację.
No nic, na razie róbmy swoje i idźmy na wybory, my wszyscy, przecież jest nas więcej, opozycji, tak wynika z sondaży i rozsądku.
Ostatnio artykuł- Hołdys przekonuje Jandę a Janda Hołdysa i na tym się kończy ta Interntowa zabawa. A co mamy robić? telewizję nam zawłaszczyli, media ich, został nam tylko Internet i ulica. A przeciętny wyborca PIS do Internetu nie wchodzi, chyba że po hejt, ma pranie mózgu na okrągło w mediach publicznych, nas nienawidzi, nakarmiony przez media do nas nienawiścią i kłamstwem, a samodzielnie wydaje się nie analizuje sytuacji.
Żyjmy, kochajmy się, pracujmy i płaćmy skrupulatnie podatki, bądźmy uczciwi, prawdomówni, ofiarni, zbierajmy śmieci w lasach, nie palmy w kominkach byle czym, działajmy charytatywnie, wychowujmy dzieci w ideałach partnerstwa, otwartości, tolerancji, legalizmu, lojalizmu, praworządności i sprawiedliwości, uważajmy dalej że człowiek to brzmi dumnie, wszyscy z zasady są dobrzy i chcą dobrze, bo przez 30 lat uważaliśmy to wszystko za patriotyzm, zobaczymy co będzie dalej.
Tekli i Bogusława - wszystkiego dobrego
🔸 Krystyna Janda, 🔸 Wiesław Myśliwski, 🔸 Leon Tarasewicz i 🔸 Janusz Wawrowski zostali laureatami Nagrody im. Cypriana Kamila Norwida 2019‼️ Nagrodę „Dzieło życia” odebrał 🔸 Adam Myjak ART.
Nazwiska laureatów ogłosili, podczas gali na zamku Królewskim w Warszawie, przewodniczący kapituł: Małgorzata Komorowska, Krzysztof Masłoń, Lech Śliwonik i Stanisław Wieczorek. Statuetki wręczyli marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik i przewodniczący Sejmiku Województwa Mazowieckiego Ludwik Rakowski.
– Przez te 18 lat nagrodziliśmy 81 twórców, tworzących, mieszkających na Mazowszu, ludzi bez których kultura polska, kultura Mazowsza byłaby znacznie uboższa – powiedział przewodniczący Ludwik Rakowski, witając gości.
O tym, jak ważne miejsce zajmuje kultura mówił marszałek Adam Struzik. – Bez wątpienia tym, co odciska niezwykłe piętno na naszym życiu i rozwoju jest kultura. Mazowsze jest swoistym obszarem bogactwa w tej dziedzinie, zarówno jeśli chodzi o tradycje, o przeszłość, o korzenie, które mamy, ale również, jeśli chodzi o tę część współczesną, tę która na naszych oczach powstaje.
„Dzieło życia”
Tegoroczną statuetkę za całokształt twórczości odebrał rzeźbiarz i znakomity pedagog, jeden z najwybitniejszych artystów europejskich, klasyk współczesnej sztuki polskiej – Adama Myjaka. – Czuję się ogromnie zaszczycony, wzruszony. To dzieło prof. Gawrona [statuetka – red.], mojego przyjaciela, postawie i będę patrzył na to swoje „Dzieło życia”, ale pod jednym warunkiem – to nie koniec jeszcze – zaznaczył laureat.
Teatr
W kategorii Teatr nagrodę otrzymała Krystyna Janda – jedna z najbardziej cenionych polskich aktorek – doceniona za rolę w spektaklu „Zapiski z wygnania” Sabiny Baral, który można zobaczyć w TEATR POLONIA w Warszawie. – Proszę mi wybaczyć, ale jestem na scenie i nie mogę być z Państwem – przekazała Krystyna Janda w liście. – Ta nagroda dodaje sensu i znaczenia wszystkim naszym artystycznym poczynaniom i dzisiejszym i tym w przyszłości. Bardzo za to dziękuję – dodała aktorka.
Literatura
Za najlepszą książkę 2018 roku uznano „Ucho igielne” Wiesława Myśliwskiego, którego każda powieść staje się literackim wydarzeniem. – Norwidowe przesłanie jakie płynie z tej nagrody jest mi bardzo bliskie – wyznał laureat. – To Norwid moim zdaniem jest prekursorem tej literatury XX i XXI wieku, której credo, mówiąc najkrócej, brzmi: słowo i myśl. Tym bardziej dziękuję za obdarzenie tą nagrodą mojego „Ucha igielnego”.
Sztuki plastyczne
W dziedzinie sztuk plastycznych Nagrodę im. Norwida otrzymał Leon Tarasewicz – artysta odkrywający nowe oblicza malarstwa. Doceniony został za wystawę „Jerozolima”, prezentowaną w Galeria Foksal w Warszawie. – Dziękuję władzom Mazowsza, że tak podtrzymuje kulturę. Spróbuję to podpowiedzieć w Białymstoku – powiedział Leon Tarasewicz.
Muzyka
Muzyczny Norwid trafił do Janusza Wawrowskiego – wirtuoza skrzypiec – który odebrał statuetkę za wykonanie i rekonstrukcję „Koncertu skrzypcowego” Ludomira Różyckiego na skrzypcach Stradivariusa „Polonia”. – Dziękuję Ludomirowi Różyckiemu, że coś takiego napisał, że coś takiego udało się odnaleźć po 75 latach, bo to jest koncert, który w 1944 roku nie został ukończony poprzez rzeczy, które się tutaj działy na terenie Warszawy. Dla mnie było fascynujące dać światu na nowo ten koncert, oczywiście również z całą ekipą, która go rekonstruowała.
Nagroda
Laureaci otrzymali statuetkę, dyplom i nagrodę pieniężną w wysokości 20 tys. zł, a w przypadku laureata Nagrody „Dzieło życia” – 25 tys. zł.
https://www.facebook.com/sejmikmazowiecki/posts/2445569642339770?__tn__=K-R
Cypriana i Bernarda - wszystkiego dobrego
Kraków. Krystyna Janda zostanie Doktorem Honoris Causa AST
Podczas inauguracji 74. roku akademickiego zostanie – po raz pierwszy w historii uczelni – nadany tytuł Doktora Honoris Causa Akademii Sztuk Teatralnych Krystynie Jandzie.
Inauguracja 74. roku akademickiego 2019/2020 odbędzie się 30 września o godz. 12.00 na Scenie im. St. Wyspiańskiego w siedzibie Uczelni przy ul. Straszewskiego 22 w Krakowie.
REKTOR AST PROF. DR HAB. DOROTA SEGDA
„Muszę szybko spać. Nie mam czasu. Tyle się dzieje”.
„Rano decyduję, czy dziś udaję kobietę, czy zostaję facetem. To zależy od trudności, komplikacji dnia. Jeżeli wyjątkowo skomplikowany – wybieram kobietę”.
Senat Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie wybrał kobietę na pierwszego doktora honoris causa naszej Uczelni. Kobietę z marmuru. Kobietę z żelaza. Wolną kobietę. Krystynę Jandę. Aktorka teatralna. Gwiazda filmowa. Reżyserka. Autorka dzienników i książek. Prezes fundacji. Twórczyni teatrów grających codziennie, przez cały rok (latem również w plenerze). Odważna, nieobojętna Obywatelka. Laureatka dziesiątek nagród. Są wśród nich Feliksy, Gustawy, Orły, Lwy, Kaczki, Róże, Maski, Kamery i Palma – nie sposób wymienić ich wszystkich. Simone Weil twierdziła, że „Kultura jest kształceniem daru uwagi”. Krystyna Janda swoją uwagą stwarza światy. Swoim niezaniechaniem obowiązku wobec własnego talentu zawstydza czekających na propozycje i oklaski. Jest symbolem tego wszystkiego, czego życzę naszym studentom: pasji, pracy, odwagi, nieobojętności i… szczęścia. Proponuję zarejestrować nową jednostkę energii twórczej: „Jandę”. Jedna Janda jest prawie nieosiągalna. Ale jest dla nas wyzwaniem. Warto próbować je podjąć. Bądźmy dla siebie wymagający.
Senat AST uchwałą z dnia 29 kwietnia 2019 r. postanowił uhonorować Krystynę Jandę najwyższym wyróżnieniem przyznawanym przez naszą Uczelnię za:
– reprezentowanie najlepszych wolnościowych tradycji kultury polskiej,
– wykreowanie postaci teatralnych i filmowych dających wzorce etyczne i patriotyczne,
– wielki wkład w pozycję kina polskiego na świecie,
– stworzenie i prowadzenie niezależnego Teatru Polonia, którego przedstawienia podejmują najważniejsze problemy życia współczesnego i pamięci historycznej Polaków,
– wrażliwość społeczną i obywatelską postawę, reprezentowaną w sferze publicznej; za odważne formułowanie i głoszenie opinii wpływających twórczo na świadomość społeczeństwa.
Jesteśmy zaszczyceni, że Krystyna Janda zostanie honorowym doktorem Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie.
Kraków, 30 września 2019 r.
***
PROF. DR HAB. JERZY STUHR
RECENZJA
Rozpoczynając analizę tak bogatej twórczości artystycznej pani Krystyny Jandy trzeba przyjąć jakieś kryteria oceny, które pozwolą usystematyzować jej dokonania, a równocześnie zbadać, dlaczego właśnie tak przebiegała jej droga artystyczna. Toteż bardziej niż na analizie ról i reżyserii skupię się na wyodrębnieniu działów z obszaru teatru i filmu, które ukształtowały tę artystkę. Takie obszary są cztery: obszar filmu, obszar teatru telewizji, obszar sceny i obszar własnej działalności teatralnej w kierowanym przez siebie teatrze. Aktywność Krystyny Jandy na wszystkich tych polach oddaje jej pełną osobowość, poglądy artystyczne, społeczne, estetykę i temperament. To właśnie szerokie spectrum twórczości, ciekawość, odwaga i walory warsztatowe sprawiły, że opisuję dziś jedną z największych artystek w historii europejskiego teatru i filmu.
OBSZAR FILMU
Skupię się na czterech polskich filmach, które moim zdaniem ukształtowały osobowość artystyczną, ale może, co ważniejsze, społeczno-obywatelską pani Krystyny Jandy.
„Człowiek z marmuru” – ten film i spotkanie z Andrzejem Wajdą był dla młodziutkiej aktorki wielkim wyzwaniem, zarówno ideologicznym, jak potem pokazała historia, jak i formalnym – myślę tu o doborze przez reżysera i aktorkę środków warsztatowych w kreowanej postaci. Po takim debiucie pewnych ról Krystyna Janda nie mogła zagrać. Nie wypadało! Ten temat zaczął kształtować artystkę w szczególny sposób, można by rzec niejako obywatelsko. Zaczęła być reprezentantem nowego, młodego pokolenia Polaków wyrażających niezgodę na rzeczywistość, która ich otaczała. Była uosobieniem rodzącego się buntu. Artystka tę rolę przyjęła i choć potem wystąpiła w wielkiej ilości filmów, to właśnie ten wizerunek pielęgnowała pieczołowicie przez całą swą karierę i działalność społeczną. Pokazała, że trzeba mieć odwagę buntu nie tylko jako Agnieszka, filmowa bohaterka, pokazała ją również jako młoda artystka, kiedy pod czujnym okiem mistrza Wajdy zdecydowała się na użycie jaskrawo ekspresyjnych środków w budowaniu postaci. Tak się w filmie polskim dotychczas nie grało. Tego typu ekspresja była uważana za niedopuszczalną. A jednak artystka się na nią odważyła. Miała odwagę wyjść poza wszelkie szablony i stereotypy. I zwyciężyła. Została zapamiętana. Nauczyła się tej odwagi. Dodała jej ona sił na całą dalszą artystyczną drogę. Jeszcze wiele razy zadziwiała widzów właśnie siłą niekonwencjonalności. W 1981 roku odbierała na Festiwalu w Łagowie nagrodę Złotego Grona za wykreowanie nowego typu aktorstwa filmowego. Tę samą nagrodę odbierałem również ja za rolę Ludka Danielaka w „Wodzireju”. Dla Krystyny Jandy była to kolejna nagroda, a dla mnie jedno z mych największych osiągnięć w życiu, dlatego, że właśnie z nią tę nagrodę otrzymałem.
Drugim ważnym – można powiedzieć „ideologicznie” – filmem w karierze artystki był film „Przesłuchanie” w reżyserii Ryszarda Bugajskiego z roku 1982. Bohaterki tych dwóch filmów niejako się dopełniają. Antonina Dziwisz to jakby dojrzewająca Agnieszka z „Człowieka z marmuru”. Z beztroskiej zabawowej dziewczyny z prowincji przez przypadek wmieszanej w ubecką manipulację, więzionej i torturowanej, wyrasta dojrzała i świadoma opozycjonistka. Znowu tutaj aktorka dała swemu pokoleniu przykład, jak zdobywa się polityczną dojrzałość i postawę obywatelską, jak uczy się patriotyzmu, uczciwości i odwagi w walce z reżimem komunistycznym. Za tę rolę aktorka otrzymała Nagrodę Jury w Cannes w 1990 roku. Dołączyła do wielkich artystek XX wieku w sztuce kinematograficznej.
Kolejnym filmem z plejady prac filmowych zrealizowanych przez panią Krystynę Jandę, jaki chciałbym wymienić, jest film, w którym artystka znowu przekroczyła pewną granicę dialogu z widzem. Tym razem jest to przekroczenie granic intymności wypowiedzi. Chcę poświęcić ten fragment filmowi „Tatarak” w reżyserii Andrzeja Wajdy z 2009 roku. Krystyna Janda zdecydowała się w tym filmie na rzecz niezwykłą, wykraczającą poza przyjęte konwencje aktorskie w filmie światowym. Zdecydowała się opowiedzieć porażająco intymną historię o śmierci swego ukochanego męża, autora zdjęć filmowych Edwarda Kłosińskiego. W scenerii samotności, jak z obrazów Hoppera, aktorka pozornie beznamiętnie opowiada o śmierci ukochanego mężczyzny. To dramatyczne wyznanie podnosi o rangę wszystkie improwizacyjne eksperymenty europejskich twórców z ostatnich lat. I znowu pochwała wielkiej odwagi artystki. Z pewnością też wielkie uwolnienie się z żałobnej traumy. Piękne jest to, że pani Krystyna Janda pod opieką mistrza Wajdy wybrała właśnie przekaz filmowy na to wzruszające intymne wyznanie. To wielkie docenienie filmu jako sztuki, poprzez którą można uczynić tak piękne wyznanie uwieczniające postać bliskiego człowieka. Ta kreacja, trudno nawet powiedzieć: „rola”, to kolejne przekroczenie granic kina. Fenomen tej artystki polega również, a może nawet przede wszystkim na tym, że kolejni reżyserzy chcą ją zmienić, odkryć ją na nowo. Ona pozornie się im poddaje. Zmienia charakteryzację, temperament postaci, nawet język. I zawsze pozostaje sobą! Zawsze wyzwolona ze stereotypów, konwencji, rozpoznawalna natychmiast, przykuwająca uwagę widza. Tu chciałbym skupić się na filmie Jacka Borcucha „Słodki koniec dnia” z ostatnią kreacją pani Krystyny Jandy. Zmieniona fizycznie, ograniczona w ekspresji ojczystego języka, pozornie uspokojona, jednak ciągle natychmiast rozpoznawalna poprzez wolność, niezależność poglądów, siłę wewnętrzną i mocną osobowość.
Bohaterka filmu, wybitna polska poetka żyjąca na emigracji, swobodnie wygłasza swe poglądy, żyje według własnych reguł, kocha kogo chce, demonstruje swą niezależność. Przecież właśnie do takiej Bohaterki przyzwyczaiła nas pani Krystyna Janda przez całą swą twórczą drogę. Znakomity wybór reżysera i konsekwentny wybór aktorki. Zasłużona nagroda dla najlepszej aktorki na prestiżowym festiwalu w Sundance. Ten krótki przegląd najważniejszych dla mnie ról filmowych Krystyny Jandy świadczy o tym, jak aktorka zbudowała swój wizerunek ekranowy zgodny z własnymi poglądami, osobowością, temperamentem. Rzadko zdarza się aktorom otrzymywać propozycje pozwalające na wykreowanie symboli współczesnych polskich bohaterów i bohaterek. Kiedyś to Helena Modrzejewska rozsławiła polską sztukę teatralną na świecie, to nie przypadek, że właśnie Krystyna Janda podjęła się zagrać tę wielką artystkę w serialu z 1989 roku. Krystyna Janda zagrała w bardzo wielu filmach. Składają się one na przebogatą sylwetkę filmową. Są tu również role komediowe: „Kochankowie mojej mamy”, „Rewers”, „Panie Dulskie”, są role w filmach zagranicznych. We wszystkich wcieleniach jednak zawsze aktorka szuka oprócz charakterystyki postaci jakiegoś głęboko ukrytego, przejmującego pierwiastka ludzkiego.
OBSZAR TEATRU TELEWIZYJNEGO
Tak jak w filmie szczęśliwie młodziutka aktorka trafiła pod skrzydła Andrzeja Wajdy, tak na drodze teatru telewizyjnego absolwentka warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej dostaje się pod opiekę wielkiego pedagoga, znawcy teatru klasycznego Aleksandra Bardiniego i debiutuje w roli Maszy w „Trzech siostrach” Antoniego Czechowa. Tutaj jednak, w Teatrze Telewizji, artystka dokonuje wyborów bardzo różnorodnych postaci. Jakby chciała udowodnić, że z każdym gatunkiem teatralnym gotowa jest się zmierzyć. Klasyka przeplata się z repertuarem współczesnym, wręcz awangardowym, dramat z komedią, a nawet farsą. Rodzi się też wraz z dojrzewaniem warsztatowym wielka pasja Artystki: monodram. Z ról Krystyny Jandy w Teatrze Telewizji można ułożyć listę lektur obowiązkowych studentów teatrologii. Jest jakaś prawidłowość w dobieraniu ról naprzemiennych gatunkowo. Po „Trzech siostrach” – Szaniawski, Przybyszewski, potem Beaumarchais, Bułhakow, Przybyszewski, Kruczkowski, Słowacki, O’Neill, Nałkowska, Bryll, Chandler, Strindberg, Ścibor-Rylski i inni. To wszystko między 1974 a 1990 rokiem, czyli od początku kariery. Kolejne lata są równie intensywne. Myślę, że nie miejsce wymieniać wszystkie tytuły w tej recenzji. To można znaleźć w bogatej bibliografii artystki. Ważna jest zasada doboru propozycji. Teatr Telewizji przez wszystkie lata do 2015 roku zaofiarował tej wielkiej aktorce bardzo wiele wspaniałych propozycji repertuarowych. Zasługuje też na szczególną uwagę dbałość Krystyny Jandy o polski repertuar klasyczny w Teatrze Telewizji, czyli teatrze o wielkiej ilości odbiorców. Zdecydowała się wówczas na reżyserię. „Klub kawalerów” Bałuckiego, „Śluby panieńskie, czyli magnetyzm serca”, „Damy i huzary” Fredry to pozycje, które dają Krystynie Jandzie pierwszorzędną rolę w niesieniu misji telewizji publicznej, w odróżnieniu od wszystkich propagandowych politycznych agitek obecnych aktualnie na antenie. Sam miałem zaszczyt i ogromną satysfakcję wystąpić kilkakrotnie u boku pani Krystyny Jandy i podziwiać jej energię, odwagę twórczą, sprawność warsztatową. Pamiętam realizację wielkiego spektaklu „Wizyta starszej pani Dürrenmatta” i jej brawurową kreację Klary Zachanassian. Odwaga środków formalnych, jednocześnie przy zachowaniu wszystkich charakterystycznych dla tej artystki cech osobowościowych, była imponująca. Godna podziwu.
OBSZAR TEATRU
Tę działalność artystki chciałbym podzielić na trzy części. Pierwsza to propozycje, jakie otrzymywała ze strony różnych teatrów i ich dyrektorów artystycznych, druga to samodzielne wybory i droga twórcza w teatrze pod skrzydłami Fundacji Krystyny Jandy na rzecz Kultury, czyli w Teatrze Polonia i trzecia – wyróżniam ją celowo – to obszar formy teatralnej zwany monodramem.
W teatrze od początku swej działalności Krystyna Janda trafiła pod opiekuńcze skrzydła wytrawnych ludzi teatru: Janusza Warmińskiego w Teatrze Ateneum i Zygmunta Hübnera w Teatrze Powszechnym w Warszawie. To ci dyrektorzy zadbali o jej rozwój twórczy. W Teatrze Ateneum zagrała na początku swej kariery Anielę w „Ślubach panieńskich” (1976), Ninę Zarieczną w „Mewie” (1977), Marię w „Tryptyku listopadowym” (1978), Jenny w „Operze za trzy grosze” (1980). W Teatrze Powszechnym spotkały ją tak wielkie role, jak role tytułowe w „Pannie Julii” w reżyserii Andrzeja Wajdy (1988) i „Medea” w reżyserii Zygmunta Hübnera (1988), Gizela w „Dwoje na huśtawce” (1990), Elwira w „Mężu i żonie” (1993) czy wreszcie Lady Makbet w „Makbecie” (1996). Wymieniam tylko te najważniejsze z szeregu wielu innych. Chyba żadnej innej polskiej aktorce w przeciągu dwudziestu lat od początku kariery nie zaoferowano tak wiele. Krystyna Janda wykorzystała to w pełni. Zapisała się na trwałe w historii współczesnego polskiego teatru. Osobną perspektywę w programowaniu swych wyborów stosuje artystka w momencie, kiedy decyduje się na stworzenie własnego teatru. Wszystkie wybory od tego czasu podporządkowuje dobru i rentownemu funkcjonowaniu Teatru Polonia. Najpierw sceny przy Marszałkowskiej w Warszawie, a w kilka lat później sceny OCH-Teatru na Grójeckiej. Tu już aktorka – dyrektor artystyczny znacznie rozszerza wachlarz repertuarowy. Nie gardzi żadnym gatunkiem. Od farsy, poprzez programy prawie kabaretowe, stand-upy, współczesny repertuar, czasem komercyjny, aż po polską i europejską klasykę. Sama gra w większości przedstawień. Jej charyzma i popularność gwarantuje sukces frekwencyjny i pani Krystyna Janda wypełnia to zadanie z zaangażowaniem i pokorą. Ten okres działalności ogranicza jej plany filmowe i telewizyjne. Natomiast współczesne środki medialne, głównie internetowe powodują, że artystka – dyrektor artystyczny decyduje się komunikować ze swą widownią również i tą drogą. Prowadzi dziennik, opisując swe życie artystyczne, wybory i przygody. Pomysł jest znakomitą formą zyskania wielkiej i wiernej widowni. Już nie kolejne kreacje, ale stały kontakt z widzem, czytelnikiem sprawia, że artystka nie tylko jest stale w naszym życiu obecna, przekazuje nam nie tylko swój talent i umiejętności, ale również swe wybory, zasady postępowania w życiu, postawę moralną i polityczną.
Osobnym obszarem działalności artystycznej Krystyny Jandy są realizowane przez nią monodramy. Stanowią one pewną klamrę z filmami, które wymieniłem na początku tej recenzji. Monodram jest formą, w której aktorka najbardziej dzieli się z widzem tym, co ją boli, jak myśli, jakich wyborów dokonuje. Monodram dla artystki jest głosem Polki, obywatelki, kobiety biorącej równorzędny udział w najważniejszych wydarzeniach najnowszej historii naszego kraju. Wyjątkiem jest legendarny już monodram „Shirley Valentine” z 1990 roku grany przez panią Krystynę Jandę do dzisiaj. Ale i tutaj zawsze aktorka nawiązuje więź z widzem cierpiącym na największą chorobę współczesności – samotność. Dla mnie imponujący jest wybór bohaterek. Są to zawsze bohaterki niezwykłe, bardzo silne osobowości, walczące o pozycję i godność kobiety, demonstrujące swą niezależność, upór, uczciwość i determinację dla wartości, które wyznają i których bronią. Danuta Wałęsa, Elżbieta z „Białej bluzki”, czyli w pewnym sensie alter ego Agnieszki Osieckiej, Sabina Baral – symbol żydowskiej traumy 1968 roku, czy nawet Maria Callas. Te wszystkie bohaterki to przecież Krystyna Janda – jej osobowość i ideały. To o sobie snuje tę opowieść wielka aktorka. Jest w monodramie siła dramaturgiczna tak ogromna, że można się zwrócić bezpośrednio do widza. Tylko trzeba mieć odwagę spojrzeć ze sceny widzowi prosto w oczy. Tę odwagę mają tylko najwięksi artyści teatru. Jedną z największych jest Krystyna Janda.
Podsumowując, pani Krystyna Janda jest zjawiskiem wyjątkowym na firmamencie polskiej sztuki przełomu XX i XXI wieku. Niezwykłym jest fakt, że jest jedną z nielicznych artystek w tej części Europy, która ma odwagę wzięcia odpowiedzialności za swe poglądy i powiedzenia o tym głośno: w dzienniku, wywiadzie, ze sceny czy z ekranu. Jest wzorem godności artysty i częścią wielkiej tradycji polskiego teatru. Ogromnie się cieszę, że Akademia Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie (wcześniej PWST) – uczelnia artystyczna, w której pracuję już ponad 45 lat i w której piastowałem zaszczytną funkcję rektora przez lat 12, pragnie uhonorować tę wielką artystkę Doktoratem Honorowym – pierwszym, a więc takim, który pozostanie na zawsze w historii Uczelni.
13-09-2019
Cypriana i Bernarda - wszystkiego dobrego
Zagraliśmy w Czechach na festiwalu teatralnym w Pilźnie ZAPISKI Z WYGNANIA. W niedzielę gramy w Legnicy w Teatrze im Modrzejewskiej. Dziś gram DANUTĘ W. w Teatrze Polonia.
Wczoraj na chwilę w Pradze. Udało mi się połazić, pojechać kolejką na tę górę, wypić kawę, wymasować stopy, obejrzeć wystawę Alfreda Muchy i Andy Warhola. W domu byłam o 21:00.
Filipa i Eugenii - wszystkiego dobrego
Kraków. Krystyna Janda zostanie Doktorem Honoris Causa AST
Podczas Inauguracji 74. roku akademickiego zostanie – po raz pierwszy w historii uczelni – nadany tytuł Doktora Honoris Causa Akademii Sztuk Teatralnych Krystynie Jandzie.
Inauguracja 74. roku akademickiego 2019/2020, która odbędzie się 30 września o godz. 12.00 na Scenie im. St. Wyspiańskiego w siedzibie Uczelni przy ul. Straszewskiego 22 w Krakowie.
REKTOR AST PROF. DR HAB. DOROTA SEGDA
„Muszę szybko spać. Nie mam czasu. Tyle się dzieje”.
„Rano decyduję, czy dziś udaję kobietę, czy zostaję facetem. To zależy od trudności, komplikacji dnia. Jeżeli wyjątkowo skomplikowany – wybieram kobietę”.
Senat Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie wybrał kobietę na pierwszego doktora honoris causa naszej Uczelni. Kobietę z marmuru. Kobietę z żelaza. Wolną kobietę. Krystynę Jandę. Aktorka teatralna. Gwiazda filmowa. Reżyserka. Autorka dzienników i książek. Prezes fundacji. Twórczyni teatrów grających codziennie, przez cały rok (latem również w plenerze). Odważna, nieobojętna Obywatelka. Laureatka dziesiątek nagród. Są wśród nich Feliksy, Gustawy, Orły, Lwy, Kaczki, Róże, Maski, Kamery i Palma – nie sposób wymienić ich wszystkich. Simone Weil twierdziła, że „Kultura jest kształceniem daru uwagi”. Krystyna Janda swoją uwagą stwarza światy. Swoim niezaniechaniem obowiązku wobec własnego talentu zawstydza czekających na propozycje i oklaski. Jest symbolem tego wszystkiego, czego życzę naszym studentom: pasji, pracy, odwagi, nieobojętności i… szczęścia. Proponuję zarejestrować nową jednostkę energii twórczej: „Jandę”. Jedna Janda jest prawie nieosiągalna. Ale jest dla nas wyzwaniem. Warto próbować je podjąć. Bądźmy dla siebie wymagający.
Senat AST uchwałą z dnia 29 kwietnia 2019 r. postanowił uhonorować Krystynę Jandę najwyższym wyróżnieniem przyznawanym przez naszą Uczelnię za:
– reprezentowanie najlepszych wolnościowych tradycji kultury polskiej,
– wykreowanie postaci teatralnych i filmowych dających wzorce etyczne i patriotyczne,
– wielki wkład w pozycję kina polskiego na świecie,
– stworzenie i prowadzenie niezależnego Teatru Polonia, którego przedstawienia podejmują najważniejsze problemy życia współczesnego i pamięci historycznej Polaków,
– wrażliwość społeczną i obywatelską postawę, reprezentowaną w sferze publicznej; za odważne formułowanie i głoszenie opinii wpływających twórczo na świadomość społeczeństwa.
Jesteśmy zaszczyceni, że Krystyna Janda zostanie honorowym doktorem Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie.
Kraków, 30 września 2019 r.
***
PROF. DR HAB. JERZY STUHR
RECENZJA
Rozpoczynając analizę tak bogatej twórczości artystycznej pani Krystyny Jandy trzeba przyjąć jakieś kryteria oceny, które pozwolą usystematyzować jej dokonania, a równocześnie zbadać, dlaczego właśnie tak przebiegała jej droga artystyczna. Toteż bardziej niż na analizie ról i reżyserii skupię się na wyodrębnieniu działów z obszaru teatru i filmu, które ukształtowały tę artystkę. Takie obszary są cztery: obszar filmu, obszar teatru telewizji, obszar sceny i obszar własnej działalności teatralnej w kierowanym przez siebie teatrze. Aktywność Krystyny Jandy na wszystkich tych polach oddaje jej pełną osobowość, poglądy artystyczne, społeczne, estetykę i temperament. To właśnie szerokie spectrum twórczości, ciekawość, odwaga i walory warsztatowe sprawiły, że opisuję dziś jedną z największych artystek w historii europejskiego teatru i filmu.
OBSZAR FILMU
Skupię się na czterech polskich filmach, które moim zdaniem ukształtowały osobowość artystyczną, ale może, co ważniejsze, społeczno-obywatelską pani Krystyny Jandy.
„Człowiek z marmuru” – ten film i spotkanie z Andrzejem Wajdą był dla młodziutkiej aktorki wielkim wyzwaniem, zarówno ideologicznym, jak potem pokazała historia, jak i formalnym – myślę tu o doborze przez reżysera i aktorkę środków warsztatowych w kreowanej postaci. Po takim debiucie pewnych ról Krystyna Janda nie mogła zagrać. Nie wypadało! Ten temat zaczął kształtować artystkę w szczególny sposób, można by rzec niejako obywatelsko. Zaczęła być reprezentantem nowego, młodego pokolenia Polaków wyrażających niezgodę na rzeczywistość, która ich otaczała. Była uosobieniem rodzącego się buntu. Artystka tę rolę przyjęła i choć potem wystąpiła w wielkiej ilości filmów, to właśnie ten wizerunek pielęgnowała pieczołowicie przez całą swą karierę i działalność społeczną. Pokazała, że trzeba mieć odwagę buntu nie tylko jako Agnieszka, filmowa bohaterka, pokazała ją również jako młoda artystka, kiedy pod czujnym okiem mistrza Wajdy zdecydowała się na użycie jaskrawo ekspresyjnych środków w budowaniu postaci. Tak się w filmie polskim dotychczas nie grało. Tego typu ekspresja była uważana za niedopuszczalną. A jednak artystka się na nią odważyła. Miała odwagę wyjść poza wszelkie szablony i stereotypy. I zwyciężyła. Została zapamiętana. Nauczyła się tej odwagi. Dodała jej ona sił na całą dalszą artystyczną drogę. Jeszcze wiele razy zadziwiała widzów właśnie siłą niekonwencjonalności. W 1981 roku odbierała na Festiwalu w Łagowie nagrodę Złotego Grona za wykreowanie nowego typu aktorstwa filmowego. Tę samą nagrodę odbierałem również ja za rolę Ludka Danielaka w „Wodzireju”. Dla Krystyny Jandy była to kolejna nagroda, a dla mnie jedno z mych największych osiągnięć w życiu, dlatego, że właśnie z nią tę nagrodę otrzymałem.
Drugim ważnym – można powiedzieć „ideologicznie” – filmem w karierze artystki był film „Przesłuchanie” w reżyserii Ryszarda Bugajskiego z roku 1982. Bohaterki tych dwóch filmów niejako się dopełniają. Antonina Dziwisz to jakby dojrzewająca Agnieszka z „Człowieka z marmuru”. Z beztroskiej zabawowej dziewczyny z prowincji przez przypadek wmieszanej w ubecką manipulację, więzionej i torturowanej, wyrasta dojrzała i świadoma opozycjonistka. Znowu tutaj aktorka dała swemu pokoleniu przykład, jak zdobywa się polityczną dojrzałość i postawę obywatelską, jak uczy się patriotyzmu, uczciwości i odwagi w walce z reżimem komunistycznym. Za tę rolę aktorka otrzymała Nagrodę Jury w Cannes w 1990 roku. Dołączyła do wielkich artystek XX wieku w sztuce kinematograficznej.
Kolejnym filmem z plejady prac filmowych zrealizowanych przez panią Krystynę Jandę, jaki chciałbym wymienić, jest film, w którym artystka znowu przekroczyła pewną granicę dialogu z widzem. Tym razem jest to przekroczenie granic intymności wypowiedzi. Chcę poświęcić ten fragment filmowi „Tatarak” w reżyserii Andrzeja Wajdy z 2009 roku. Krystyna Janda zdecydowała się w tym filmie na rzecz niezwykłą, wykraczającą poza przyjęte konwencje aktorskie w filmie światowym. Zdecydowała się opowiedzieć porażająco intymną historię o śmierci swego ukochanego męża, autora zdjęć filmowych Edwarda Kłosińskiego. W scenerii samotności, jak z obrazów Hoppera, aktorka pozornie beznamiętnie opowiada o śmierci ukochanego mężczyzny. To dramatyczne wyznanie podnosi o rangę wszystkie improwizacyjne eksperymenty europejskich twórców z ostatnich lat. I znowu pochwała wielkiej odwagi artystki. Z pewnością też wielkie uwolnienie się z żałobnej traumy. Piękne jest to, że pani Krystyna Janda pod opieką mistrza Wajdy wybrała właśnie przekaz filmowy na to wzruszające intymne wyznanie. To wielkie docenienie filmu jako sztuki, poprzez którą można uczynić tak piękne wyznanie uwieczniające postać bliskiego człowieka. Ta kreacja, trudno nawet powiedzieć: „rola”, to kolejne przekroczenie granic kina. Fenomen tej artystki polega również, a może nawet przede wszystkim na tym, że kolejni reżyserzy chcą ją zmienić, odkryć ją na nowo. Ona pozornie się im poddaje. Zmienia charakteryzację, temperament postaci, nawet język. I zawsze pozostaje sobą! Zawsze wyzwolona ze stereotypów, konwencji, rozpoznawalna natychmiast, przykuwająca uwagę widza. Tu chciałbym skupić się na filmie Jacka Borcucha „Słodki koniec dnia” z ostatnią kreacją pani Krystyny Jandy. Zmieniona fizycznie, ograniczona w ekspresji ojczystego języka, pozornie uspokojona, jednak ciągle natychmiast rozpoznawalna poprzez wolność, niezależność poglądów, siłę wewnętrzną i mocną osobowość.
Bohaterka filmu, wybitna polska poetka żyjąca na emigracji, swobodnie wygłasza swe poglądy, żyje według własnych reguł, kocha kogo chce, demonstruje swą niezależność. Przecież właśnie do takiej Bohaterki przyzwyczaiła nas pani Krystyna Janda przez całą swą twórczą drogę. Znakomity wybór reżysera i konsekwentny wybór aktorki. Zasłużona nagroda dla najlepszej aktorki na prestiżowym festiwalu w Sundance. Ten krótki przegląd najważniejszych dla mnie ról filmowych Krystyny Jandy świadczy o tym, jak aktorka zbudowała swój wizerunek ekranowy zgodny z własnymi poglądami, osobowością, temperamentem. Rzadko zdarza się aktorom otrzymywać propozycje pozwalające na wykreowanie symboli współczesnych polskich bohaterów i bohaterek. Kiedyś to Helena Modrzejewska rozsławiła polską sztukę teatralną na świecie, to nie przypadek, że właśnie Krystyna Janda podjęła się zagrać tę wielką artystkę w serialu z 1989 roku. Krystyna Janda zagrała w bardzo wielu filmach. Składają się one na przebogatą sylwetkę filmową. Są tu również role komediowe: „Kochankowie mojej mamy”, „Rewers”, „Panie Dulskie”, są role w filmach zagranicznych. We wszystkich wcieleniach jednak zawsze aktorka szuka oprócz charakterystyki postaci jakiegoś głęboko ukrytego, przejmującego pierwiastka ludzkiego.
OBSZAR TEATRU TELEWIZYJNEGO
Tak jak w filmie szczęśliwie młodziutka aktorka trafiła pod skrzydła Andrzeja Wajdy, tak na drodze teatru telewizyjnego absolwentka warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej dostaje się pod opiekę wielkiego pedagoga, znawcy teatru klasycznego Aleksandra Bardiniego i debiutuje w roli Maszy w „Trzech siostrach” Antoniego Czechowa. Tutaj jednak, w Teatrze Telewizji, artystka dokonuje wyborów bardzo różnorodnych postaci. Jakby chciała udowodnić, że z każdym gatunkiem teatralnym gotowa jest się zmierzyć. Klasyka przeplata się z repertuarem współczesnym, wręcz awangardowym, dramat z komedią, a nawet farsą. Rodzi się też wraz z dojrzewaniem warsztatowym wielka pasja Artystki: monodram. Z ról Krystyny Jandy w Teatrze Telewizji można ułożyć listę lektur obowiązkowych studentów teatrologii. Jest jakaś prawidłowość w dobieraniu ról naprzemiennych gatunkowo. Po „Trzech siostrach” – Szaniawski, Przybyszewski, potem Beaumarchais, Bułhakow, Przybyszewski, Kruczkowski, Słowacki, O’Neill, Nałkowska, Bryll, Chandler, Strindberg, Ścibor-Rylski i inni. To wszystko między 1974 a 1990 rokiem, czyli od początku kariery. Kolejne lata są równie intensywne. Myślę, że nie miejsce wymieniać wszystkie tytuły w tej recenzji. To można znaleźć w bogatej bibliografii artystki. Ważna jest zasada doboru propozycji. Teatr Telewizji przez wszystkie lata do 2015 roku zaofiarował tej wielkiej aktorce bardzo wiele wspaniałych propozycji repertuarowych. Zasługuje też na szczególną uwagę dbałość Krystyny Jandy o polski repertuar klasyczny w Teatrze Telewizji, czyli teatrze o wielkiej ilości odbiorców. Zdecydowała się wówczas na reżyserię. „Klub kawalerów” Bałuckiego, „Śluby panieńskie, czyli magnetyzm serca”, „Damy i huzary” Fredry to pozycje, które dają Krystynie Jandzie pierwszorzędną rolę w niesieniu misji telewizji publicznej, w odróżnieniu od wszystkich propagandowych politycznych agitek obecnych aktualnie na antenie. Sam miałem zaszczyt i ogromną satysfakcję wystąpić kilkakrotnie u boku pani Krystyny Jandy i podziwiać jej energię, odwagę twórczą, sprawność warsztatową. Pamiętam realizację wielkiego spektaklu „Wizyta starszej pani Dürrenmatta” i jej brawurową kreację Klary Zachanassian. Odwaga środków formalnych, jednocześnie przy zachowaniu wszystkich charakterystycznych dla tej artystki cech osobowościowych, była imponująca. Godna podziwu.
OBSZAR TEATRU
Tę działalność artystki chciałbym podzielić na trzy części. Pierwsza to propozycje, jakie otrzymywała ze strony różnych teatrów i ich dyrektorów artystycznych, druga to samodzielne wybory i droga twórcza w teatrze pod skrzydłami Fundacji Krystyny Jandy na rzecz Kultury, czyli w Teatrze Polonia i trzecia – wyróżniam ją celowo – to obszar formy teatralnej zwany monodramem.
W teatrze od początku swej działalności Krystyna Janda trafiła pod opiekuńcze skrzydła wytrawnych ludzi teatru: Janusza Warmińskiego w Teatrze Ateneum i Zygmunta Hübnera w Teatrze Powszechnym w Warszawie. To ci dyrektorzy zadbali o jej rozwój twórczy. W Teatrze Ateneum zagrała na początku swej kariery Anielę w „Ślubach panieńskich” (1976), Ninę Zarieczną w „Mewie” (1977), Marię w „Tryptyku listopadowym” (1978), Jenny w „Operze za trzy grosze” (1980). W Teatrze Powszechnym spotkały ją tak wielkie role, jak role tytułowe w „Pannie Julii” w reżyserii Andrzeja Wajdy (1988) i „Medea” w reżyserii Zygmunta Hübnera (1988), Gizela w „Dwoje na huśtawce” (1990), Elwira w „Mężu i żonie” (1993) czy wreszcie Lady Makbet w „Makbecie” (1996). Wymieniam tylko te najważniejsze z szeregu wielu innych. Chyba żadnej innej polskiej aktorce w przeciągu dwudziestu lat od początku kariery nie zaoferowano tak wiele. Krystyna Janda wykorzystała to w pełni. Zapisała się na trwałe w historii współczesnego polskiego teatru. Osobną perspektywę w programowaniu swych wyborów stosuje artystka w momencie, kiedy decyduje się na stworzenie własnego teatru. Wszystkie wybory od tego czasu podporządkowuje dobru i rentownemu funkcjonowaniu Teatru Polonia. Najpierw sceny przy Marszałkowskiej w Warszawie, a w kilka lat później sceny OCH-Teatru na Grójeckiej. Tu już aktorka – dyrektor artystyczny znacznie rozszerza wachlarz repertuarowy. Nie gardzi żadnym gatunkiem. Od farsy, poprzez programy prawie kabaretowe, stand-upy, współczesny repertuar, czasem komercyjny, aż po polską i europejską klasykę. Sama gra w większości przedstawień. Jej charyzma i popularność gwarantuje sukces frekwencyjny i pani Krystyna Janda wypełnia to zadanie z zaangażowaniem i pokorą. Ten okres działalności ogranicza jej plany filmowe i telewizyjne. Natomiast współczesne środki medialne, głównie internetowe powodują, że artystka – dyrektor artystyczny decyduje się komunikować ze swą widownią również i tą drogą. Prowadzi dziennik, opisując swe życie artystyczne, wybory i przygody. Pomysł jest znakomitą formą zyskania wielkiej i wiernej widowni. Już nie kolejne kreacje, ale stały kontakt z widzem, czytelnikiem sprawia, że artystka nie tylko jest stale w naszym życiu obecna, przekazuje nam nie tylko swój talent i umiejętności, ale również swe wybory, zasady postępowania w życiu, postawę moralną i polityczną.
Osobnym obszarem działalności artystycznej Krystyny Jandy są realizowane przez nią monodramy. Stanowią one pewną klamrę z filmami, które wymieniłem na początku tej recenzji. Monodram jest formą, w której aktorka najbardziej dzieli się z widzem tym, co ją boli, jak myśli, jakich wyborów dokonuje. Monodram dla artystki jest głosem Polki, obywatelki, kobiety biorącej równorzędny udział w najważniejszych wydarzeniach najnowszej historii naszego kraju. Wyjątkiem jest legendarny już monodram „Shirley Valentine” z 1990 roku grany przez panią Krystynę Jandę do dzisiaj. Ale i tutaj zawsze aktorka nawiązuje więź z widzem cierpiącym na największą chorobę współczesności – samotność. Dla mnie imponujący jest wybór bohaterek. Są to zawsze bohaterki niezwykłe, bardzo silne osobowości, walczące o pozycję i godność kobiety, demonstrujące swą niezależność, upór, uczciwość i determinację dla wartości, które wyznają i których bronią. Danuta Wałęsa, Elżbieta z „Białej bluzki”, czyli w pewnym sensie alter ego Agnieszki Osieckiej, Sabina Baral – symbol żydowskiej traumy 1968 roku, czy nawet Maria Callas. Te wszystkie bohaterki to przecież Krystyna Janda – jej osobowość i ideały. To o sobie snuje tę opowieść wielka aktorka. Jest w monodramie siła dramaturgiczna tak ogromna, że można się zwrócić bezpośrednio do widza. Tylko trzeba mieć odwagę spojrzeć ze sceny widzowi prosto w oczy. Tę odwagę mają tylko najwięksi artyści teatru. Jedną z największych jest Krystyna Janda.
Podsumowując, pani Krystyna Janda jest zjawiskiem wyjątkowym na firmamencie polskiej sztuki przełomu XX i XXI wieku. Niezwykłym jest fakt, że jest jedną z nielicznych artystek w tej części Europy, która ma odwagę wzięcia odpowiedzialności za swe poglądy i powiedzenia o tym głośno: w dzienniku, wywiadzie, ze sceny czy z ekranu. Jest wzorem godności artysty i częścią wielkiej tradycji polskiego teatru. Ogromnie się cieszę, że Akademia Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie (wcześniej PWST) – uczelnia artystyczna, w której pracuję już ponad 45 lat i w której piastowałem zaszczytną funkcję rektora przez lat 12, pragnie uhonorować tę wielką artystkę Doktoratem Honorowym – pierwszym, a więc takim, który pozostanie na zawsze w historii Uczelni.
Materiał nadesłany
13-09-2019
e-teatr.pl – wortal teatru polskiego © Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/279761.html
Warszawianka Roku 2019 - ogłoszenie nominacji - 4 września 2019, Fot. Maciej Łysakowski
Piotra i Mikołaja - wszystkiego dobrego
Plebiscyt Warszawianka Roku i Warszawianka Przemian – nominacje
09 wrzesień 2019
Poznaliśmy nazwiska kobiet nominowanych w plebiscycie Warszawianka Roku, w ramach którego zostanie przyznany tytuł specjalny Warszawianka Przemian. O wyborze laureatek zdecydują mieszkańcy, którzy od dziś mogą brać udział w głosowaniu. Na oddanie głosu jest czas do 6 października br.
– Docenienie roli kobiet, wsparcie i ochrona ich praw jest dla mnie niezwykle ważne, dlatego realizuję program Warszawa dla kobiet. Trzydzieści lat temu działaliśmy ramię w ramię, wierząc w ideały demokracji, wolności i solidarności. Dziś szczególnie powinniśmy pielęgnować i utrwalać dla kolejnych pokoleń wartości, które nas łączą, a nie dzielą – mówi Rafał Trzaskowski, prezydent stolicy. – Cieszę się, że kontynuujemy plebiscyt Warszawianka Roku i po raz drugi oddajemy w ręce mieszkańców decyzję o tym, która kobieta otrzyma tytuł Warszawianki Roku oraz tytuł specjalny Warszawianki Przemian.
Idea Plebiscytu
Stolica po raz drugi wybiera Warszawiankę Roku. Plebiscyt ma na celu wyłonienie laureatki tytułu Warszawianka Roku, która swoją pracą zawodową lub społeczną w szczególny sposób przyczynia się do rozwoju Warszawy jako miasta otwartego i tolerancyjnego. Z uwagi na tegoroczne obchody 15-lecia wejścia Polski do Unii Europejskiej oraz 30-lecia pierwszych wolnych wyborów w Polsce ogłosiliśmy również tytuł specjalny pn. Warszawianka Przemian. Jego celem jest wyłonienie liderek społecznych, które na przestrzeni ostatnich 30-stu lat wybitnie wpłynęły na przemiany w naszym społeczeństwie w zakresie wolności, równości oraz poszanowania praw człowieka.
– Chciałabym, aby ten plebiscyt rzucił światło na kobiety, które dziś i przez ostatnie lata niestrudzenie działają na rzecz poszanowania ludzkiej godności, mniejszości oraz ludzi marginalizowanych. Wśród nominowanych znalazły się aktywne obywatelsko, świadome społecznie i niezwykle zaangażowane kobiety, które przyczyniły i przyczyniają się do ważnych zmian, bez których Warszawa nie byłaby miastem jakim jest dziś – nowoczesnym, otwartym, różnorodnym i wolnym – mówi Ewa Malinowska-Grupińska, przewodnicząca Rady m.st. Warszawy.
Kryteriami wyboru kandydatek do obydwu tytułów były: działalność na rzecz Warszawy i jej promocja, upowszechnianie otwartości, tolerancji, równouprawnienia, wartości demokratycznych. Były brane pod uwagę wybitne osiągnięcia w ich dziedzinie na skalę ponadwarszawską, działalność na rzecz kobiet, społeczeństwa obywatelskiego lub społeczności lokalnej w Warszawie.
W tym roku kapituła, wybierając kandydatki do tytułu specjalnego Warszawianki Przemian, brała pod uwagę także ich wkład w budowanie społeczeństwa obywatelskiego oraz społeczności lokalnej, działanie na rzecz poszanowania godności jednostki, wolności, równości, równouprawnienia, państwa prawa, poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Szczególnie ważne były też działania kandydatek na rzecz transformacji społeczeństwa obywatelskiego oraz społeczności lokalnej pod kątem transformacji obyczajowej i transformacji edukacji, ich udział w kształtowaniu konstytucji oraz praw demokratycznych, działalność na rzecz budowania wspólnoty i integracji społeczeństwa w duchu wartości UE.
Plebiscyt jest realizowany przy udziale Rzecznika Praw Obywatelskich oraz znanych osobistości ze świata kultury, mediów i organizacji pozarządowych.
Plebiscyt Warszawianka Roku
– kandydatki do tytułu Warszawianka Roku:
Ewa Błaszczyk, Katarzyna Homan, Katarzyna Jurkiewicz, Ewa Kulik-Bielińska, Julia Maciocha, Urszula Nowakowska, Karolina Pacoń, dr Bianka Siwińska, Nicole Sochacki-Wójcicka, Izabela Sopalska-Rybak
– kandydatki do tytułu Warszawianka Przemian:
prof. zw. dr hab. n. med. Anna Dobrzańska, Krystyna Janda, prof. dr hab. Ewa Łętowska, Krystyna Starczewska, Ludwika Wujec
Zagłosować może każdy!
Kandydatki do plebiscytu Warszawianki Roku mógł zgłosić każdy, kto ukończył 18. rok życia. W tym roku zgłoszeń było ponad 125. W trakcie burzliwych obrad spośród nich kapituła wskazała 10 nominowanych. Z tego grona w głosowaniu, które rozpocznie się w środę, 4 września i potrwa do 6 października br., zostanie wybrana laureatka plebiscytu. Również w środę, 4 września rusza głosowanie na Warszawiankę Przemian. W tym przypadku nominacje wskazali członkowie kapituły plebiscytu. Ogłoszenie wyników nastąpi podczas uroczystej gali, 9 października br. w Forcie Sokolnickiego.
Głosować może każdy, kto ukończył 18. rok życia, bez względu na miejsce zamieszkania i obywatelstwo. Głosujący podaje swoje imię i nazwisko oraz e-mail (podanie danych osobowych jest warunkiem udziału w głosowaniu). Głosując, wskazujemy po jednej nominacji w każdej kategorii (Warszawianka Roku/Warszawianka Przemian). Głosowanie trwa do 6 października – w przypadku głosowania drogą internetową do godz. 23.59, a w przypadku głosowania papierowego do godziny 16.00.
Głosować można:
• elektronicznie za pomocą formularza znajdującego się na stronie: www.um.warszawa.pl/warszawiankaroku
• papierowo za pomocą formularza dostępnego:
o na stronie: www.um.warszawa.pl/warszawiankaroku
o podczas wydarzeń miejskich, których listę podamy na profilu wydarzenia na FB.
Wypełnione formularze papierowe można:
• wysłać elektronicznie na adres email: warszawiankaroku@um.warszawa.pl
• dostarczyć (pocztą lub osobiście) do Biura Marketingu Miasta, ul. Wierzbowa 9, 00-094 Warszawa p. 153, z dopiskiem Warszawianka Roku lub dostarczyć na stoiska Warszawianki Roku, które będą obecne na wydarzeniach miejskich.
Warszawianka Roku – kapituła Ewa Malinowska-Grupińska – przewodnicząca Rady m.st. Warszawy, przewodnicząca kapituły; Anna Ojer – laureatka pierwszej edycji Plebiscytu; Beata Michalec ¬– członkini Towarzystwa Przyjaciół Warszawy; Agata Passent – dziennikarka, pisarka, założycielka Fundacji „Okularnicy”; Anna Maruszeczko – dziennikarka radiowa i telewizyjna, redaktor naczelna Urody Życia; Dorota Warakomska – dziennikarka, doradczyni medialna, członkini stowarzyszenia Kongres Kobiet; Tomasz Raczek – teatrolog, krytyk filmowy, publicysta i wydawca, właściciel Instytutu wydawniczego Latarnik; Rafał Dymek – politolog, dyrektor zarządzający w Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana
Patronat honorowy nad plebiscytem Warszawianka Roku objął Rzecznik Praw Obywatelskich.
Partnerzy: Dom Spotkań z Historią, Towarzystwo Przyjaciół Warszawy, Risk made in Warsaw, 696 Jewelry, Oceanic, by Insomnia
Patroni medialni: Chillizet, Uroda Życia, Viva, Polki.pl
http://www.patriot24.net/plebiscyt-warszawianka-roku-i-warszawianka-przemian-nominacje,23709
Reginy i Melchiora - wszystkiego dobrego
Dwa dni przerwy w graniu, od niedzieli, po długiej przerwie BOSKA! do czwartku. Odwiedziłam zdumiona, że takie muzeum istnieje, Muzeum Domków Dla Lalek. Słodkie, to prywatne zbiory, które się przeobraziły w fundację. Muzeum ma siedzibę w Pałacu Kultury i jest naprawdę słodkie. 140 domków dla lalek. Bardzo interesująca sala z zabawkami włoskimi, sakralnymi. Idźcie, koniecznie z uroczym przewodnikiem, który oprowadzał nas jak dzieci. Urocze. Pozdrawiam serdecznie.
Stefana i Juliana - wszystkiego dobrego
Wczorajszy Poznań „boski”, choć męczący. Dwa przedstawienia w wielkiej sali opery, z 40 minutową przerwą między spektaklami, to chyba już nie na moje siły. No ale presja kondycji tego rodzaju wyjazdów – na zaproszenie agencji prywatnych, wyznacza harmonogram. Enyway. Było wzruszająco i chyba naprawdę dobrze. I dziękuję, kłaniam się raz jeszcze. Dziś podróż do Warszawy i domowe zajęcia, jutro powrót do codzienności teatralno- biurowej i wieczorem „Shirley”.
Skończyłam czytać biografię Bergmana, nieprzyjemna sprawa, ale za to chyba na nowo obejrzę Jego filmy, wiem teraz o ich powstaniu dużo więcej. Wróciłam do zapisków blogowych pana Jacka Bocheńskiego, gdzie na marginesach codziennych drobiazgów sprawy niezwykłe jakby tylko maźnięte. No i skończę „Zawał” Białoszewskiego, bo umęczona Jego sanatoryjną rekonwalescencją w Inowrocławiu, przerwałam lekturę.
Dostaję miłe listy, papierowe! W jednym wiersz o cudowności teatru. Hejtów internetowych nie czytam, więc – daremna praca, marny trud, bezsilne złorzeczenia…
Dobrego dnia, żyjmy dalej z nadzieją na lepsze jutro.
Zdjęcia przypadkowe. Od Sasa do Lasa lub jak kto woli Jeden do Sasa drugi do Lasa czyli jedni do Augusta II „Sasa”, inni do Stanisława Leszczyńskiego czyli „Lasa”. Wojna o sukcesję polską 1733-1735. Podobno taka frazeologia.
Bronisława i Idziego - wszystkiego dobrego
Szepnięto mi, że podczas naszego spektaklu do telefonu pana burmistrza przyszło kilka anonimowych obrzydliwych hejtów, powiedziano mi, bo pan burmistrz nie dał po sobie nic poznać. Przykro. Graliśmy z całej siły talentów i umiejętności.
Nasz spektakle organizuje prywatna agencja, może nie będzie donosów i hejtów.
Józefa i Moniki - wszystkiego dobrego
Felieton dla portalu ONET.PL
Matka. Od czterech miesięcy w żałobie po Niej, zmuszam się do napisania choć słowa. Bo nasze matki to temat wielki, wspólny, bolesny, mam ochotę i potrzebę się nim podzielić. Nie mogę pisać. Nie mogę myśleć, pisać, czytać, gram z trudem, nadmiernie akcentuję sprawy i słowa teraz mi najbliższe, osobiste, plączę się w niechcianych momentach scenicznych, przychodzących niespodziewanie, nieprzydatnych na scenie uczuciach. Przyjaciele mówią, będzie gorzej, im dalej tym będzie gorzej.
Umarła. Umierała pięknie, po cichutku, z nieśmiałym uśmiechem i podziękowaniem za opiekę, czułość, stałe towarzyszenie Jej w odchodzeniu. W podziękowaniu, że umiera w domu, wśród nas, zwierząt, ulubionych przedmiotów i z widokiem na jej ukochany ogród. Prosiła żeby Jej już nie leczyć, nie poddawać badaniom, nie wozić do szpitala, nie ratować za wszelka cenę. Z poczucia winy, zaglądaliśmy lekarzom w oczy i pytaliśmy, czy to co państwo zalecają, nie jest przypadkiem leczeniem uporczywym, bo mama sobie tego nie życzy. Jest – odpowiadali, ale musimy to zaproponować, bo to nasz obowiązek, a państwo zdecydujecie czy stosować to czy nie. – A gdyby pani matka, pani doktor, była w tej sytuacji, zastosowałaby to pani? I wtedy ciche – nie. I ulga.
Jak wielu ludzi wie, co to znaczy przewijać własną matkę? Wielu, paradoksalnie, wielu. Spotykałam ich ostatnio ciągle, w szpitalach, przychodniach, aptekach. Kupowaliśmy pieluchy, środki przeciwbólowe, patrzyliśmy na siebie wstydliwie i porozumiewawczo. Bo słowa tu nie są potrzebne, a poza tym, nie ma tu wystarczających słów. – Mam dwoje rodziców leżących, wyszeptała mi pewnego dnia jedna pani, jestem prawnikiem, musiałam zrezygnować z pracy, żyję z ich rent, opieka nad nimi trwa już półtora roku, to jest ponad moje siły.W domu pogrzebowym, pani mnie obsługująca – opiekowałam się obłożnie chorym ojcem 11 lat, straciłam życie, najlepsze lata, nie mogłam zawiązać rodziny. Odkąd umarł, mija 9 lat, brakuje mi tej opieki nad nim, moje życie straciło sens.Milanówek jest miastem starych ludzi – nie wyobraża sobie pani, w ilu tu domach leżą starzy ludzie, opiekują się nimi dzieci, wnuki, ludzie opłacani przez rodzinę, co drugi dom tutaj to trumna za życia– mówi mi pani w ośrodku zdrowia.
Opiekun medyczny, nowy zawód, poszukiwany, coraz częściej potrzebny, kurs można skończyć w Internecie za kilkaset złotych, a potem ma się teoretycznie wiedzę, wyjeżdża się do Niemiec albo Włoch zajmować się tamtymi starszymi, niedołężnymi i chorymi, towarzyszyć im w ostatnich latach życia, albo tu w Polsce. Kosztowna sprawa. Ci z doświadczeniem są rozchwytywani. Dzieci chorych opłacają często ich pracę i troskę z zagranicy. Samotność, coraz częściej spotykane zjawisko. Samotność na starość, w chorobie i potrzebie, najczęstsza.
Nie mogę spać jeszcze bardziej niż dawniej. Wchodzę teraz nocami po dwa, trzy razy do pokoju mamy. Pachnie Nią. Zaglądam do torebek, w każdej błyszczyk do ust, perfumki, grzebyczek, paragon ze sklepu, chusteczka, dwa, trzy cukierki, jakiś numer telefonu, do lekarza, znajomej, zapisany na karteczce, lista zakupów…w kieszeniach płaszczy suche liście, kasztany, które zbierała jesienią. Małe zwykłe życie. Zaglądam do szuflad, pierścionki z nieodjętymi cenami, nigdy ich nie nosiła, ten, który nosiła stale, noszę teraz na palcu, nie zdejmuję. Podczas tych odwiedzin nocnych u Niej w pokoju, towarzyszą mi psy. Stoją niezdecydowane, bo myślały że Ona będzie, jak zwykle, u siebie w łóżku, a tu nie ma, a zapach został. Sprawdzają, szukają, rozglądają się, zaglądają do Jej łazienki i ich entuzjazm początkowy i radość, że otwierają się te drzwi, zawsze teraz zamknięte, opada. Kładą się przy mnie na dywanie i zasypiają, a ja podróżuję po Jej małym bezpiecznym świecie, dokumentach, zdjęciach, koszulach nocnych, zakładkach w książkach, biżuterii.
W co ją ubrałaś do trumny– pyta mnie kuzynka przez telefon. – W to, w co się ubrała na ślub Adasia– odpowiadam. Nie zostawiła mi instrukcji. W ostatnich miesiącach, tych leżących, pytała tylko co jakiś czas, ile to jeszcze potrwa. Była umęczona. Pracowałam wtedy na Wybrzeżu, wchodziłam w piątek do Jej pokoju, uśmiechała się i mówiła – wróciłaś,no to mogę teraz umierać, kiedy odjeżdżałam w poniedziałek rano, mówiła – i znów muszę poczekać na ciebie tydzień. Umarła, kiedy byłam na scenie, w Warszawie, umarła w otoczeniu rodziny i zwierząt. Mój starszy syn trzymał Ją cały czas za rękę. Przyjechałam do domu, godzinę po Jej śmierci. Nie poczekała na mnie. – Jak ja wam zazdroszczę że byliście przy niej w tym momencie. Długo siedzieliśmy potem dookoła łóżka w milczeniu. Nikt nie płakał, to było za trudne, żeby płakać.
Była tak cudownym człowiekiem. Nigdy nie podnosiła głosu, nigdy z nikim się nie pokłóciła, zawsze uśmiechnięta, nie zabierała sobą czasu, nikomu. Wszystko brała serio i zawsze starała się pomóc. Lubiła też pobyć sobie sama. Nie gustowała specjalnie w teatrze, kiedyś poszła na „Mewę” Czechowa, grałam Ninę Zarieczną, płakałam na scenie, ona ze mną, na widowni, cały czas. Po spektaklu zapytała – dlaczego płakałaś? Ktoś ci zrobił krzywdę, przykrość?Nie mamo, to w roli. – A idź ty! Nabrałaś mnie –zdenerwowała się. Już nigdy nie pójdę do teatru. I nie chodziła zbyt często, chyba że na „wesołe”. Do moich sukcesów odnosiła się zupełnie obojętnie, jak do czegoś zwykłego i codziennego. Na sekretarkę w naszym telefonie stacjonarnym, nagrałam kiedyś wiadomość- proszę nie zawracać głowy mojej mamie, proszę dzwonić do teatru 22-6214161.Była mi wdzięczna. Repertuary naszych teatrów zawsze miała pod ręką, tylko po to, żeby zobaczyć, co gram, i o której wrócę.
Matka. Była mi najbliższa. Kiedy okazało się, że jestem w ciąży z synem, miałam prawie 40 lat, pojechałam najpierw do Niej – mamo, jestem w ciąży, musicie z tatą zamieszkać z nami i powinnaś pójść na emeryturę, ok? -Ok ,powiedziała bez zastanowienia i w następnym miesiącu złożyła podanie. Dała moim dzieciom i całej rodzinie, bezmiar miłości i ciepła, spokoju, cierpliwości i zrozumienia. Mieszkałyśmy razem na nowo ostatnie 29 lat, po śmierci taty, a potem mojego męża, ostatnie 12 lat same. Było nam bardzo, bardzo dobrze. Czule. Cicho. Ogrodowo. Rodzinnie. Wszyscy kochaliśmy Ją nieprzytomnie. Byłą osią naszego życia. Delikatnym, uśmiechniętym Szymonem Słupnikiem. Opoką, pocieszeniem, mądrością, naszą słabością i siłą. Wychowała moich synów, darzyli ją miłością, jakiej można pozazdrościć każdej matce i babci. Siedzieli przy niej przez ostatnie miesiące, czuwali nocami, dzieliliśmy się tym czasem. Poprosiła któregoś dnia, tuż przed śmiercią, mojego syna – Pogłaskaj mnie.– Co z wami będzie? On ją głaskał po głowie, a my wyszliśmy płakać.
Wielkie, wspaniałe życie. Godne, pracowite, ofiarowane innym.
Siedziałyśmy zawsze razem przy śniadaniu i omawiałyśmy ten świat. – Co ja po sobie zostawię?-powiedziałam któregoś ranka – Bałagan. Jak oni sobie z tym poradzą. Spojrzała na mnie – zostawisz dzieci. Wystarczy. Niestety zostawisz dzieci w nieszczęśliwym kraju. I nagle zaczęła mówić, zła, nigdy jej takiej nie słyszałam : A ja? Ja na pewno umrę niedoczekawszy zmiany tej cholernej zmiany. Bo już za mojego życia to się nie stanie. A tak się cieszyłam, że doczekałam końca komunizmu, że doczekałam zdrowego, normalnego, zwyczajnego kraju. Że wy i nasze dzieci, wykształcone, inteligentne, pracowite, mądre, że czeka was tylko wszystko co dobre. A tu na nowo to wszystko – w pogardzie. Tylko zło, chytrość, cwaniactwo, głupota, podłość, cynizm. I za moich czasów się już nie zmieni. Będę umierać z niepokojem o was wszystkich. A już myślałam że umrę w spokoju.
Umarła. Kobieta, żona, matka, babcia, Polka, zwykły, pracowity człowiek. Umarła z poczuciem klęski tego kraju i zawiedzionych nadziei. Ona, która nie znała wcześniej uczuć negatywnych, nienawidziła – dobrej zmiany. Prawdziwie nienawidziła.
https://kobieta.onet.pl/krystyna-janda-pierwszy-raz-o-smierci-mamy/1kqlktg
Jerzego i Bartłomieja - wszystkiego dobrego
Gramy, żegnamy się z niektórymi spektaklami, planujemy nowe. Co dzień, co wieczór gramy, kłaniamy, jeździmy ze spektaklami. Staramy się robić swoje jak najlepiej, najuczciwiej, najrzetelniej w sytuacji kiedy wszystko dookoła się wali, upada, podleje. Afery, bezwstyd, nienawiść, poczucie zagrożenia i braku perspektyw.
No nic. Co będzie dalej nie wiadomo. Amazonia płonie. Sławka Trejnis umarła, była naszą garderobianą od początku Teatru Powszechnego, a potem cały okres Teatru Polonia. Zaglądamy sobie w oczy z lękiem bo to, co się dzieje w Polsce, hejty, kłamstwa, pomówienia fabrykowane w ministerstwie sprawiedliwości odbierają wszelką nadzieję na przyszłość. Kłamstwo goni kłamstwo, zastanawiamy się czy jest jakakolwiek jeszcze granica podłości.
Dobrej niedzieli.
Klary i Hilarego - wszystkiego dobrego
Gosposia nad morzem, a ja w związku z tym częściej w domu. Pławię się w nim, raczej w tym. Przechodzę od książki do książki, od filmu do filmu, od ogrodu do zmywarki, od czytanej sztuki do pralki. Nocą siedzę na tarasie. Karmię i głaszczę dłużej niż zwykle psy. Miły czas. Jeszcze tydzień, ale już gram wieczorami. Wczoraj Toruń z DANUTĄ W. Wystawa Mariny Abramovic wcześniej (jestem zachwycona Jej malarstwem, nie znałam go zupełnie). Dziś i jutro SHIRLEY w Teatrze Polonia, pojutrze CALLAS w Och-Teatrze, w końcu tygodnia MATKI I SYNOWIE w Polonii, i Kraków w niedzielę z projekcją filmu TATARAK, i spotkaniem z publicznością.
Pozdrawiam.
Dominika i Protazego - wszystkiego dobrego
Pojechałam do lasu. Teraz wielu moich znajomych na emigracji, w lasach, nad jeziorami, nad morzem. W dziurach, leśniczówkach, z książkami, pracami, opracowaniami, poezją i zmywaniem po posiłkach. Wszyscy w głuszy z daleka od wiadomości, telewizji wszystkiego co przyprawia o dygot serca i wpędza w niepokój. Ratują się jak mogą, bo to przeważnie ludzie starsi o słabych sercach i szerokich umysłach a w związku z tym pełnej świadomości tego co się dzieje i umiejący przewidzieć konsekwencje. Kardiologiczne także. Odwiedzam ich kiedy tylko nie gram i sobie milczymy.
Oto sesja fotograficzna autorstwa Magdy Umer.
Lidii i Augusta - wszystkiego dobrego
Przed Och-Teatrem odbyło się 150 przedstawienie LAMENTU Krzysztofa Bizio w mojej reżyserii. Spektakl ten zaczynał 10 lat temu nasze wakacyjne podarunki teatralne dla warszawiaków, jak wtedy żartowałam – teatralne bezpłatne usługi dla ludności. Miałam wcześniej tego rodzaju doświadczenia, grałam w takim teatralnym „ ulicznym” przedstawieniu we Włoszech.
W Warszawie zaczęliśmy, dwa lata po stworzeniu Fundacji Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury i otworzeniu Teatru Polonia, akcję teatralną letnią, najpierw tylko na Placu Konstytucji, teraz gramy także na Grójeckiej przed Och – Teatrem. Pierwszym przedstawieniem był LAMENT. Eksperyment, spektakl w środku miasta, w hałasie, zamieszaniu, wśród przechodzących ludzi.Spektakl nie łatwy, trzy opowieści, trzy monologi, córki, matki babci. Sprawy dotykające i bliskie każdemu z przechodniów, problemy z pieniędzmi, niechcianą ciążą, bezrobociem, śmiercią i samotnością. Spektakl natychmiast zyskał publiczność i wiernych widzów którzy przychodzili oglądać go codziennie. Na początku babcię grała Zosia Merle, Bogusia Schubert a teraz Basia Wrzesińska.
Dziś mamy 10 spektaklu ulicznych w repertuarze, przede wszystkim spektakle dla dzieci, które gramy w weekendy. Gramy, zależnie od ilości pieniędzy jaką uda nam się zdobyć, w tym roku gramy 47 spektakli dzięki dotacji z miasta. Jest to duża letnia impreza kulturalna Warszawy do tego już z tradycjami. Przychodzą tłumy. Obliczamy że każdego lata mamy około 15 tysięcy widzów na ulicy, ale LAMENT ma widzów najwierniejszych.
Dziękujemy. Dziękujemy aktorkom. Dziękujemy widzom. Gramy do 25 sierpnia, na Grójeckiej zmienny repertuar, w weekendy dla dzieci. W tym roku kolejny eksperyment, spektakl dla dzieci najmłodszych od 1 do 3 lat, PRZEBIERANKI, sprowadzony z teatru ze Szczecina na który zapraszamy.
LAMENT Krzysztof Bizio
Adaptacja i opieka artystyczna: Krystyna Janda
Kostiumy: Małgorzata Domańska
Producent wykonawczy: Małgorzata Domańska
Obsada:
ZOFIA: Barbara Wrzesińska
JUSTYNA: Maria Seweryn/Katarzyna Maternowska
ANIA: Małgorzata Zawadzka/Olga Sarzyńska.
Marty i Olafa - wszystkiego dobrego
Wczoraj długi i ważny wieczór. 80-ty spektakl ZAPISKI Z WYGNANIA, z obecnością autorki książki i bohaterką spektaklu, na sali. Przed spektaklem podpisywanie książek, po spektaklu spotkanie z Widzami. Nocą kolacja i świętowanie. Przy stole autorka, pani Sabina Baral z mężem i przyjaciółką, pani Magda Umer reżyserka przedstawienia, muzycy i my -fundacja- realizatorzy i ludzie pracujący przy spektaklu. Dziękowanie sobie nawzajem. Spektakl zdobył w tym roku 13 ważnych nagród i wyróżnień. 🌷
Wiktora i Innocentego - wszystkiego dobrego
Te dwa przedstawienia BIAŁEJ BLUZKI które się odbyły, po długim czasie przerwy, były dla mnie silnym przeżyciem i stresem. Ale spektakl robi się niestety coraz aktualniejszy, świadczą o tym reakcje publiczności, nie traci siły i jest w moim teatralnym życiu wciąż zdarzeniem wyjątkowym.
Dziś ZAPISKI Z WYGNANIA z podpisywaniem przed spektaklem przez panią Sabinę Baral książek, bo Sabina od tygodnia w Warszawie. Po spektaklu spotkanie z publicznością, które poprowadzi Magda Umer, więc znów, jak kilka ostatnich dni, wieczór wyjątkowy.
Gramy nieustannie w obu teatrach, a także każdego dnia na ulicy i wydaje się, że jesteśmy dla Warszawiaków partnerem docenianym, na każdym ze spektakli tłumy. Bardzo dziękujemy.
Jutro jeszcze raz ZAPISKI, we wtorek i środę WEEKEND Z R., a we czwartek w Och-Teatrze PAMIĘTNIK Z POWSTANIA WARSZAWSKIEGO.
Byłam na moment w niedzielę, przed innymi zajęciami, protestować przeciwko wydarzeniom w Białymstoku, niestety mało ludzi, około półtora tysiąca na moje niewprawne oko.
Anny i Mirosławy - wszystkiego dobrego
Wczoraj CALLAS po długiej przerwie. Denerwowałam się. Teraz następne spektakle 14 sierpnia w Warszawie i 20 sierpnia w Poznaniu.
Dziś i jutro BIAŁA BLUZKA bo bardzo długiej przerwie. Wstawiliśmy te spektakle do repertuaru bo miały być rejestrowane, niestety nie udało się tego sfinalizować. Nerwy dziś będą jeszcze większe.
Wszystko to miłe. Dobrego dnia.
Jakuba i Krzysztofa - wszystkiego dobrego
Gram codziennie. Skończyliśmy wczoraj blok POMOCY DOMOWEJ, dziś CALLAS, jutro i pojutrze BIAŁA BLUZKA. Pierwszy raz od dawna powtarzam teksty, bo to tony słów a dawno nie grałam obu rzeczy. Miło bo stare. Egzemplarze sztuk, budzą wspomnienia, za każdym zdaniem szeregi anegdot i ludzi, wieczorów, miast, wzruszeń.
Poza tym całymi dniami przygotowania do nowego sezonu, spotkania, reżyserzy, scenografowie, obsady, plany. Na razie planowanie według marzeń, potem czas to zweryfikuje, ale mam nadzieję wspaniały rok teatralny przed nami, myślę że zaskakujący także, dużo niespodzianek dla Widzów. Nie podaję jeszcze tytułów, bo nie zapeszać i dopiero po zapięciu spraw formalnych, zaczniemy komunikować, co, kto, kiedy i dlaczego.
Na razie, telefony, listy, spotkania. Ni i codzienne, nieustanne granie i na scenach w naszych teatrach i na ulicy. W poprzednim roku, obliczono, zagraliśmy 950 spektakli! Nieprawdopodobne, sami nie możemy w to uwierzyć! Pokażcie mi drugi taki teatr w Europie! Dużo spektaklu na wyjeździe i z powodzeniem. ZAPISKI Z WYGNANIA zdobyły w tamtym sezonie 12 prestiżowych nagród. Dziękujemy!
Pracujemy dalej. Dobrego dnia.
Daniela i Andrzeja - wszystkiego dobrego
Gramy teraz każdego wieczoru POMOC DOMOWĄ. Radość nieprzytomna. Czytam 21 LEKCJI NA XXI WIEK zafascynowana. Przeczytałam raz jeszcze PORTRET ARTYSTY Bernhardta, bo szykujemy się do wystawienia pod reżyserią Andrzeja Domalika z Janem Peszkiem w roli Minettiego. Skomplikowany utwór, zastanawiam się dla ilu dostępny. Intensywne zmiany i przygotowania do nowego sezonu trwają.
Biegnę na cmentarz.
Czesława i Hieronima - wszystkiego dobrego
Wróciłam, zagrałam, jestem u siebie. Cały czas myślę o matkach. O matkach w ogóle.