26
Maj
2020
07:12

Dziennik 01.11.2019 i 26.05.2020

zobacz zdjęcie

Filipa i Pauliny - wszystkiego dobrego

Dzień Matki.
Mamo bardzo tęsknię.

23
Kwiecień
2020
06:58

Sponsorzy naszych foteli w Och- Teatrze: moja Mama, Jerzy Karwowski i Basia Bogucka (kadry w fundacji). Dziennik 23.04.2020

zobacz zdjęcie

Jerzego i Wojciecha - wszystkiego dobrego

Dziś imieniny Jurka Karwowskiego, mojego wieloletniego przyjaciela i członka naszej rady fundacji. Jurek ma dziś 94 lata i od jakiegoś czasu, nie wychodzi z domu, nie mniej, jest cały czas z nami, z fundacją, teatrami i wszystkimi aktorami i pracownikami fundacji. Kiedyś bywał na naszych spektaklach co wieczór, do dziś żywo, choć z domu, uczestniczy w naszych losach i planach.
Jurek skończył reżyserię filmową razem z pierwszym rokiem powojennym, był długo reżyserem i współpracownikiem najpierw Opery Łódzkiej, później Opery Bałtyckiej, był współzałożycielem i prowadzącym Teatrzyk Bim Bom, przyjacielem Zbigniewa Cybulskiego i Bogumiła Kobieli, i oddał, i artystom tego teatru, i samej instytucji wiele czasu, i serca. Potem długie lata był drugim reżyserem w wielu, wielu produkcjach filmowych, takim reżyserem „od obsad”. Zaangażował i wypromował wielu aktorów, obsadzał i był drugim reżyserem „Czterech pancernych”, i wielu filmów Kazimierza Kutza, Jerzego Antczaka, i wielu wielu innych. Był przyjacielem i dobrym duchem polskiej kinematografii, długoletnim sekretarzem kilku „wielkości”, między innymi Andrzeja Wajdy.
Ja poznałam Jurka przy okazji serialu „Doktor Murek” pana Lesiewicza, do którego mnie „wymyślił” i zaangażował, i od tego czasu, a mija prawie 40 lat, się w zasadzie nie rozstaliśmy. Kiedy odeszłam z Teatru Powszechnego, gdzie bywał oglądać mnie w zasadzie każdego wieczora, Callas, jego ulubioną moją rolę, widział około 150 razy w Powszechnym i ze 100 razy w Och-Teatrze, ale wszystkie inne role także. Wracając, kiedy odeszłam z Teatru Powszechnego i nie dostawałam propozycji ról, ani angażu z żadnego z warszawskich teatrów, uparcie zaczął szukać dla mnie sali na nowy teatr… dla mnie… do grania… jak mówił, a potem wszedł do rady fundacji, założonej przeze mnie, mojego męża i córkę. Budował z nami oba teatry i był z nami każdego dnia, aż do choroby. Często ze swojej emerytury fundował rekwizyty czy sponsorował plakaty, nigdy Mu tego nie zapomnimy.
Z moimi oboma mężami – Andrzejem Sewerynem, a potem Edwardem Kłosińskim przyjaźnił się z „uprzejmością”, ale przede wszystkim stale utrzymywał serdeczny kontakt z moją mamą, dziećmi i rodziną w ogóle. Jako człowiek samotny, od powstania naszego domu w Milanówku, spędzał z nami wszystkie święta i towarzyszył we wszystkich uroczystościach rodzinnych. W naszych fundacyjnych teatrach wszystkie premiery „były jego”, ale wieczorami bywał zawsze wtedy, kiedy ja grałam.
Wiele Mu zawdzięczam i zawsze będę pamiętać Jego „towarzystwo życiowe” i opiekę jaką od młodych, pierwszych lat zawodowych, nade mną roztaczał. Mam nadzieję, że i ja i moja rodzina była Mu z kolei bliska i pomocna, i jest nadal.
Dziś Jurka imieniny. Obchodziliśmy je zawsze w fundacji. Dziś to niemożliwe.
Jurku, mimo że się nie możemy zobaczyć, rozmawiać tylko telefonicznie, składamy Ci najlepsze życzenia i mamy nadzieję, że siądziesz jeszcze kiedyś na naszej widowni.
Zdrowia, sił, nadziei i radości.

http://filmpolski.pl/fp/index.php?osoba=11122

21
Kwiecień
2020
05:05

Dziennik 25.02.2020

zobacz więcej zdjęć (12)

Feliksa i Anzelma - wszystkiego dobrego

Zapytałam wczoraj asystenta w moim telefonie, kiedy jest planowane otwarcie teatrów po pandemii- odpowiedział bez namysłu: – Na końcu.
Państwowe teatry, instytucje, się nie martwią, dla nich – nie granie – to zysk. Dla nas niepaństwowych, to śmierć. Martwią się twórcy, ci z etatami i ci bez.
No nic, pandemia to pandemia, zdrowie i życie ważniejsze niż jakieś tam teatrzyki i jacyś artyści. Jakie to ma znaczenie w losach świata.
Ja tylko powiem, że moja, prawie już dwumiesięczna izolacja, byłaby koszmarem gdyby nie sztuka, książki, filmy, muzyka, poezja, malarstwo i to co można zobaczyć w Internecie. Nigdy nie byłam aż tak „zajęta” jak teraz, na czele z nocnymi pokazami spektakli Metropolitan Opera. Ile cudowności, wspaniałości, wielkości świata i człowieka zobaczyłam! Dziękuję!
Dzięki sztuce nigdy nie jesteście ani nie będziecie samotni i sami. Czuję podziw i wdzięczność dla artystów i ich dzieł, które „spotkałam” ostatnio, wiele z nich zupełnie przypadkowo. Chce się żyć- dla tego co się rodzi. Dla i dzięki tym cudom, które mamy i mam nadzieję będziemy mieli wkrótce, na wyciągnięcie ręki.
Polityka- ta kurwa, niech idzie precz. Niestety od polityków zależy nasze życie i zdrowie.

25
Luty
2020
10:40

Dziennik 25.02.2020

zobacz więcej zdjęć (9)

Wiktora i Cezarego - wszystkiego dobrego

Życie pędzi jak oszalałe. Coraz rzadziej mam chwilę żeby tu zajrzeć. Codziennie pytania od spotykanych osób – jak pani daje sobie radę? Jak pani nadąża? Staram się. Buduję hierarchię ważności spraw i trzymam się jej jak chwiejącego się płotu. A Wy jak sobie dajecie radę?
Dookoła mnie nie tylko sprawy do załatwienia nie cierpiące zwłoki, ale przede wszystkim ludzie, dzieci, wnuki, aktorzy, ludzie z naszej fundacji, znajomi, przyjaciele, ich sprawy, potrzeby, choroby. Śluby i pogrzeby. Odchodzą, przychodzą, każdy zaczyna rozmowę od kłopotów, a nie od radości. Tłumaczę sobie, że jestem w takim wieku, nie zaczynam, kończę, ale te lata, po sześćdziesiątce nie znoszą niespodzianek, za to dają poczucie pogodzenia, logiki i ładu. Nic nie bierze się już z nikąd, wszystko ma przyczyny i skutki, nic nie dostaje się w prezencie, wszystko robi na własną odpowiedzialność, za to uroda życia i rozczarowanie ludźmi generalnie wzrasta. Choć ci co obok, co od lat, co trwają, nie zawodzą na szczęście i wdzięczność do nich codzienna.
Od ostatniego mojego wpisu, dotyczącego pogrzebu Maćka wiele się zdarzyło. Trudne próby, decyzje, wreszcie premiera, podobno uwieńczona sukcesem, nie wiem, nie jestem przekonana, pożyjemy, pogramy, zobaczymy, dużo mnie w tym ”uwiera”. Korona-wirus na świecie rozszerza się, do Polski nadchodzi, a badanie potwierdzające lub wykluczające podobno w Warszawie kosztuje 500 złotych. Pokazanie chorym na raka faka, w sejmie, zjadło nam tydzień życia, ale podbarwiło spory. A musimy przygotowywać się na najgorsze w czasie kampanii wyborczych, do maja na pewno będziemy żyli w piekle. Ale nie można stać na boku, to ważne.
Pozdrawiam Was moi Państwo najserdeczniej przypominając, że nic tak nie pogarsza życia jak pesymizm. Ukłony. Do soboty z wyjątkiem piątku gramy tę nową LILY w Och-Teatrze, traktując to jak terapię.

07
Luty
2020
07:07

Pogrzeb Macieja Putowskiego. Dziennnik 7.02.2020. Fot. Krystyna Janda

zobacz więcej zdjęć (12)

Ryszarda i Romualda - wszystkiego dobrego

Pożegnanie Macieja Putowskiego. ​​

​​​Maćku żegnam Cię po wielu latach współpracy i przyjaźni, w swoim imieniu i w imieniu całej naszej fundacji. Byłeś z nami od początku. Obserwowałeś z troską i brałeś czynny udział w budowaniu Teatru Polonia a potem Och–Teatru. Doradzałeś, pomagałeś, byłeś ciągle z nami. Korzystaliśmy z Twojej nieskończonej wiedzy, gustu, zaangażowania, także Twojego autorytetu. Młody powstający teatr tworzony przez grupę entuzjastów w przewadze młodzieży, wymagał wsparcia merytorycznego i pomocy wysoce profesjonalnej z każdego zakresu, historii sztuki, scenografii, wiedzy z sztuki użytkowej, kultury materialnej, obyczaju, tradycji, historii teatru i filmu, a Ty byłeś chodzącą encyklopedią, z której korzystaliśmy wszyscy i czuliśmy się zawsze z Tobą bezpieczni. Krążą po naszej fundacji opowieści o Twoich nocnych wykładach na temat sztuki nakrywania stołu, sztućców, szkieł, porcelany, trzymałeś ludzi tuż przed premierą do rana. Byłeś perfekcjonistą i najwierniejszym entuzjastą i fanem naszych teatrów.
​​Byłeś tytanem, chodzącą historią polskiego filmu i sztuki, i dzieliłeś się talentem, i wiedzą szczodrze ze wszystkimi. Nikt tak jak Ty nie potrafił docenić innych, nikt tak jak Ty nie potrafił zachwycić się czyimś talentem, wyobraźnią, jakimś kształtem, kolorem, myślą, chwilą, pięknem ludzi, artystów i świata. Kobietą, jako dziełem natury i Boga, i zauważyć jednocześnie wzór szlaczka na skraju jej spódnicy czy rysunek profilu nieznajomej. Byłeś koneserem życia, hedonistą etycznym, psychologicznym i materialistycznym, znawcą smaków, zapachów i urody wszelkiej.
​​W naszych teatrach stworzyłeś scenografie do wielu, wielu spektakli, do wielu moich, przez te wszystkie lata towarzyszyłeś mojej pracy najpierw aktorki, potem kiedy zaczęłam reżyserować dla teatru i telewizji, a nareszcie od momentu stworzenia fundacji, zawsze byliśmy razem. Szczęśliwi, że pracujemy. Dziękuję Ci za to.
​​23 lutego w Och-Teatrze odbędzie się premiera z kolejną Twoją scenografią, zdążyłeś ją jeszcze narysować, niestety już jej nie zobaczysz, będziemy się starać ją skończyć, postawić i oświetlić tak, żebyś był zadowolony.
​​Odpoczywaj po tym niezwykłym bogatym, pięknym życiu w spokoju. Mamy nadzieję, że tam gdzie jesteś są obrazy, architektura, przedmioty, ogrody, muzyka, książki, do podziwiania, smaczne dania i wina do kosztowania i ludzie, z którymi możesz dyskutować o pięknie i sztuce.
​​Żegnamy Cię czule. Nie zapomnimy nigdy.

​​​​​​​​Krystyna Janda 05.02. 2020

03
Luty
2020
16:54

Ekipa ZAPISKÓW Z WYGNANIA w NCK w Krakowie. Dziennik 3.02.2020

zobacz więcej zdjęć (3)

Błażeja i Hipolita - wszystkiego dobrego

Janda zawsze spoko

„Zapiski z wygnania” Sabiny Baral w reż. Magdy Umer z Teatru Polonia w Warszawie w Nowohuckim Centrum Kultury. Pisze Maciej Stroiński.

„Zapiski z wygnania” w reżyserii Umer, w wykonaniu Jandy to jest ogromne przeżycie też za drugim razem, a bez względu na to, jaki jesteś zblazowany i jak rzygasz „tym tematem”. Jestem oraz rzygam, a patrzyłem w rozdziawieniu. Pierwszy raz widziałem w Operze Krakowskiej, a teraz w NCK-u. Już za pierwszym razem poszło mi w recenzję.

Nie ma w Polsce drugiej takiej, która tak rządzi widownią – nie ma. I koledzy z towarzystwa: weźcie mi nie piszcie, że w Warszawie na bankiecie była odmienna opinia. Już nie napiszecie, bo już nie mam Messengera! Na efekt Krystyny Jandy składa się legenda i ogrom talentu, i legenda o talencie. Aktorka mierząca pauzą jak miotaczem ognia. We wszystko bym jej uwierzył, choćby nawet mi jechała tekstem Jolanty Janiczak. Tu tekst jest Sabiny Baral, piękny, wciągający i niesfałszowany, więc mamy dwa szczęścia, wielką aktorkę i świetną pisarkę. Twórcy spektakli zaangażowanych chcieliby tak umieć, ale niestety, brak warsztatu nie popłaca.

Krystyna Janda jest totalną warsztaciarą, każde pół sekundy zawieszenia głosu dużo kosztuje widownię w sensie uczuciowym. Pewno słyszeliście, że co spektakl sala ryczy, i radzę sprawdzić na sobie. A zaczyna się zwyczajnie, jakby aktorka bąkała, coś tam snuła se na boku. Widownia ją kocha, bo ma za co kochać. Potrzebujemy takich gwiazd scenicznych, żeby było kogo wielbić bez zażenowania. O taki teatr mi chodzi: o taki, który jest jakiś i który jest po coś, i dobrze wie po co. Spektakl TRUDNEJ AFIRMACJI, a właśnie tak, a co! Jeden z tych wielkich tytułów, jakie zaliczyłem w swoim niezbyt długim, ale także niezbyt krótkim życiu teatralnym.

Maciej Stroiński
Materiał nadesłany
03-02-2020

01
Luty
2020
20:34

Maciej Maria Putowski

zobacz zdjęcie

Brygidy i Ignacego - wszystkiego dobrego

Zrobiłam sobie dwa dni urlopu od polityki. Boże jak dobrze jest bez tego! Ale trzeba wrócić, bo to obowiązek teraz każdego z nas. Śledzić. Wiedzieć. Mieć świadomość. W miarę sił i możliwości reagować, choćby tak, żeby zachowywać się przyzwoicie w każdej sytuacji. Nie być obojętnym, jak wzywał pan Marian Turski.

Zatrzymałam się „w locie” i w życiu, z powodu odejścia, najpierw mojej długoletniej gosposi, (10 ostatnich lat byłą z nami), a przedwczoraj, odejścia naszego, fundacji i mojego, bliskiego przyjaciela Maćka Putowskiego. Znaliśmy się do lat, długich lat, był przyjacielem także mojego męża, wielu ludzi sztuki, filmu, nauki. Był scenografem, robił wnętrza w wielu filmach, miedzy innymi w filmach Wojciecha Hasa, Andrzeja Wajdy choćby w „Ziemi obiecanej”, był bodaj najlepszym polskim kolorystą, miał niebywałe wyczucie koloru i formy, zrekonstruował wiele wnętrz historycznych, muzealnych itd itd itd. Ze mną, najpierw aktorką później reżyserem zrealizował dużo spektakli teatralnych i telewizyjnych. Wykładał , szkolił młode kadry idące do przemysłu filmowego. Ogromna wiedza i wprawne oko, kazało Mu być często złośliwym i karcącym wobec nieuctwa, niewiedzy czy złego wychowania, bezlitosny wobec głupoty, złej woli i chamstwa. O sztuce, sztuce użytkowej i kulturze materialnej wiedział wszystko. Był admiratorem talentów innych ludzi i kobiet w ogólności. Był jak dobre wino czasem podsypane pieprzem. Żegnaj przyjacielu.

29
Styczeń
2020
07:48

Zdzisława i Franciszka - wszystkiego dobrego

Plucha.
Dziwna zima bez śniegu. Wszyscy martwią się że będzie susza.
Koszmarna epidemia w Chinach.
Próba do spektaklu LILI w Och-Teatrze.
Wieczorem 32 OMDLENIA Czechow z dwoma Jurkami Stuhrem i Łapińskim.
Stan demokracji w Polsce ma być monitorowany przez UE, a jeśli zły to co? Wynocha? Każdy dzień przynosi kpiny z praworządności.
Gorki miał dobre sformułowania
NIE WOLNO MILCZEĆ
CHCEMY ŚWIATŁEJ WŁADZY
CZAS UPODLENIA to było o rewolucji październikowej ale pasuje teraz jak ulał.
Czytam BRULIONY PROFESORA T. Józefa Hena.
Kolejny dzień minie szybko. Jak to zatrzymać?

24
Styczeń
2020
20:36

LILY - plakat do spektaklu

zobacz więcej zdjęć (9)

Felicji i Tymoteusza - wszystkiego dobrego

Od jakiegoś czasu codziennie mamy próby komedii kryminalnej LILY Jacka Popplewella. Będę grała tytułową Lily, nieznośną babę, źle wychowaną i obcesową, która „pomaga” w znalezieniu mordercy inspektorowi Baxterowi – Piotrowi Machalicy. Mamy nadzieję, cała obsada i ja reżyserka przedstawienia, 23 lutego sprawić widzom wiele radości i dostarczyć godziwej rozrywki, i dwóch godzin zapomnienia. Mamy nadzieję.
Próby te i ta praca jest naszą radością, i lekarstwem na całe zło.
Pozdrawiam serdecznie.

Minęła kolejna ważna dla nas rocznica. XV lecie istnienia Teatru Polonia i X lecie istnienia Och- Teatru. W związku z tym troszkę liczb.
LICZBY:
* każdego roku w teatrze i w Polce ogląda nasze spektakle ok. 200 000 – 250 000 widzów.
* Gramy średnio 900 spektakli każdego roku.
* Do tej pory odbyło się 12 edycji „Teatru w przestrzeni miejskiej“ – zagraliśmy ponad 400 bezpłatnych spektakli plenerowych, które bezpłatnie obejrzało około 150 000 widzów, także tych, który mają utrudniony dostęp do kultury lub których nie stać zakup biletu – wykluczonych, defaworyzowanych przez społeczeństwo.
* Od początku działania Fundacji wyprodukowaliśmy 130 spektakli.
* Odbyło się ponad 100 debiutów (aktorskich, reżyserskich, scenograficznych).
* Zagrało w naszych teatrach około pół tysiąca aktorów.

24
Grudzień
2019
09:07

Adama i Ewy - wszystkiego dobrego

Mili Państwo, w ten smutny dzień wigilijny, składam Wam życzenia dobrych , miłych, spokojnych, rodzinnych Świąt. Wszystkiego, wszystkiego dobrego. Tylko dobrych i życzliwych ludzi wokół Was, zdrowia i uspokojenia. Krystyna Janda

19
Grudzień
2019
05:15

Dziennik - 18.12.2019 - Wigilia w Och-Teatrze. Fot. Robert Jaworski

zobacz więcej zdjęć (15)

Urbana i Dariusza - wszystkiego dobrego

Co za dzień! Oprócz wszystkich innych wczorajszych „atrakcji” urodzinowo-wigilijno-podsejmowych, odbyła się pierwsza próba, czytana, do nowej premiery w Och-Teatrze, spektaklu LILY, w mojej reżyserii. To komedia kryminalna. Byliśmy wczoraj tak zakręceni, że nie mogliśmy zrozumieć intrygi, ani kto zabił. Ale spokojnie, premiera w lutym 2020.
Wczoraj pod sejmem było nas dużo. Mam poczucie wdzięczności do wszystkich, którzy przyszli. Wolne sądy i niezwiśli sędziowie to warunek demokracji.
Daję zdjęcia i pozdrawiam.

18
Grudzień
2019
07:17

Gracjana i Bogusława - wszystkiego dobrego

Jutro 18 grudnia. Według dokumentów kończę jutro 67 lat. Moje urodziny spędzę pod sejmem aby wyrazić swój sprzeciw wobec tego co się dzieje. Proszę o nie składanie życzeń urodzinowych, wystarczy innych smutków. Mam uczucie że sytuacja jest krytyczna. Bardzo poważna. Pozdrawiam Państwa serdecznie. Do zobaczenia podczas protestu. 🌿

67. urodziny Krystyny Jandy
Janda to bodaj jedyna polska aktorka o statusie gwiazdy, otoczona gronem wielbicieli, których uwielbienie dla aktorki przypomina aurę otaczającą ulubieńców publiczności w „epoce gwiazd” XIX-wiecznego teatru. Swoją pozycję zawdzięcza granym rolom i silnej osobowości. Jak pisał Jan Kłossowicz w „Słowniku Teatru Polskiego”: „Janda zawsze gra podobną, raz stworzoną postać, nadając jej cechy wszystkim swoim rolom. Jej aktorstwo cechuje silna ekspresja, żywiołowy temperament, ideowe zaangażowanie, czasem manieryczność.”
Urodziła się 19 grudnia 1952 roku w Starachowicach. Studiowała w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie, dyplom uzyskała w 1975 roku. Na scenie zadebiutowała w 1976 w Teatrze Ateneum w Warszawie w roli Anieli w wyreżyserowanych przez Jana Świderskiego „Ślubach panieńskich” Aleksandra Fredry. Jeszcze jako studentka w 1974 zagrała w legendarnym przedstawieniu telewizyjnym „Trzech sióstr” Antoniego Czechowa w reżyserii Aleksandra Bardiniego. Jej urzekająca i pełna prawdy Masza dała początek kilkudziesięciu rolom stworzonym w Teatrze Telewizji.
Równolegle rozwijała się jej kariera w kinie. Miała świetny debiut filmowy, w „Człowieku z marmuru” Andrzeja Wajdy wcieliła się w postać Agnieszki, młodej, przebojowej i upartej studentki szkoły filmowej próbującej dotrzeć do prawdy o byłym przodowniku pracy Mateuszu Birkucie, którego zagrał tutaj Jerzy Radziwiłowicz. Oboje wystąpili także w „Człowieku z żelaza” (1981), w którym Wajda kontynuował wątki z poprzedniego filmu i opowiadał o korzeniach ruchu solidarnościowego. Z Wajdą współpracowała jeszcze kilkakrotnie. Na przełomie lat 70. i 80. występowała również w filmach Piotra Szulkina spod znaku science fiction: „Golemie” (1980), „Wojnie światów – następne stulecie” (1981) oraz w „O-bi, o-ba. Koniec cywilizacji” (1984). Ważnym międzynarodowym sukcesem okazał się uhonorowany Oscarem film Istvana Szabo „Mefisto” z 1981 roku, w którym Janda wcieliła się w postać Barbary Bruckner – zagrała wówczas u boku Klausa Marii Brandauera.
Jej największą filmową kreacją była rola Antoniny Dziwisz w „Przesłuchaniu” Ryszarda Bugajskiego (1982). Janda stworzyła w tym filmie przejmujący portret człowieka, który, jak mówił sam reżyser, „chce być wolny, bez względu na cenę, jaką musi zapłacić”. Ta rola przyniosła aktorce m.in. nagrodę dla najlepszej aktorki na festiwalu filmowym w Cannes.
Do 1987 Janda należała do zespołu warszawskiego Teatru Ateneum, występując także sporadycznie w Teatrze Scena Prezentacje. W latach 1987-2005 Janda była aktorką warszawskiego Teatru Powszechnego. Obok różnorodnych ról teatralnych grała w kinie, kontynuując bardzo dobrą passę filmową w takich obrazach, jak: „Kochankowie mojej mamy” Radosława Piwowarskiego (1985), „Dekalogu II” Krzysztofa Kieślowskiego (1988), pojawiła się też u Kieślowskiego w niewielkiej roli w „Krótkim filmie o zabijaniu” (1987), zagrała w „Stanie posiadania” Krzysztofa Zanussiego (1988). W tych rolach Janda dała złożony, psychologiczny portret współczesnej kobiety: od „rozrywkowej” Krystyny pozostającej w konflikcie ze swym małym synem w „Kochankach mojej mamy”, przez skrzypaczkę Dorotę rozdartą między namiętnością a wiernością mężowi w „Dekalogu II”, aż po Julię – doświadczoną kobietę próbującą ułożyć sobie życie z młodszym od niej mężczyzną w filmie Zanussiego.
W 1990 aktorka zagrała ponownie w przedstawieniu Wajdy, tym razem we „Dwoje na huśtawce” Williama Gibsona. Wcieliła się w Gizelę Mosca. Wojciech Dudzik pisał w „Rzeczpospolitej”: „Wajda znalazł świetnych wykonawców: Krystynę Jandę i Piotra Machalicę. Janda gra nerwowo (ale bez tej swojej irytującej czasem maniery rodem z „Człowieka z marmuru”), potrafi jednak być też liryczna. Jej swoisty prymitywizm podszyty jest tęsknotą do innego, lepszego życia, o które próbuje walczyć i którego się boi równocześnie.”
Po tym przedstawieniu, jeszcze w tym samym roku, nadszedł czas na monodram „Shirley Valentine” Williama Russella w reżyserii Macieja Wojtyszki. Spektakl okazał się gigantycznym przebojem. Janda, której nigdy nie można było odmówić autentycznych emocji na scenie i wielkiego szacunku dla swoich widzów często widzących w niej portret ich samych, trafiła z postacią Shirley w dziesiątkę. Jacek Sieradzki pisał po premierze w „Polityce”: „Aktorka mocno przepracowała przekład Małgorzaty Semil tak, by idealnie leżał w jej ustach z całą potocznością, kolokwialnością, lapidarnością, choć i z wulgaryzmami. Włożyła mnóstwo wysiłku w uplastycznienie Shirley i zjednanie jej sympatii widzów. Chwilami robiło to nieprzyjemne wrażenie gry pod publiczkę: jakby celem był rechot aprobaty i komentarze‚ale, kurde, głupotki gada’. Do czasu jednak. Będąc pewną ciepłych uczuć publiczności aktorka komplikowała obraz swej bohaterki: ukazywała jej niepewność, kompleksy podszyte buńczuczną gadką. (…) Przedstawienie, które oglądałem, skończyło się owacją na stojąco. Podobno wieczór w wieczór widownia dziękuje tak Krystynie Jandzie za grę – i za radość nadziei.” Monodram grany jest do dzisiaj.
W 2005 roku aktorka założyła w Warszawie prywatny Teatr Polonia, w którym z powodzeniem gra i reżyseruje; jest też szefową artystyczną sceny. Polonia odniosła ogromny sukces wśród publiczności. Teatr Jandy prezentuje sporo inteligentnej rozrywki. Grają tutaj gwiazdy, ale Janda zaprasza też do współpracy młodych twórców. W Polonii reżyserowali m.in.: Piotr Cieplak, Andrzej Seweryn, Maciej Wojtyszko, Stanisław Tym, ale także Anna Smolar, Łukasz Kos, Przemysław Wojcieszek i Maciej Kowalewski.
2009 przyniósł Jandzie głośną rolę w filmie „Tatarak” Andrzeja Wajdy. Historia powstania tego dzieła jest w poruszający sposób spleciona z życiem prywatnym aktorki. Wajda, po raz kolejny sięgający po Iwaszkiewicza, szukał dopełnienia do scenariusza – „Tatarak” to dość krótkie opowiadanie, które trudno byłoby przekształcić w pełny metraż. Przy filmie pracować miał Edward Kłosiński, operator, prywatnie mąż Jandy. Kłosiński zmarł w 2008 roku i nie zdążył zrealizować projektu. Janda zaproponowała wówczas Wajdzie, żeby częścią filmu stała się jej opowieść o mężu.
Rok później aktorka z sukcesem powróciła też do kultowej „Białej bluzki”, monodramu w reżyserii Magdy Umer na podstawie tekstu Agnieszki Osieckiej, granego kiedyś na scenach całej Polski. Bohaterka – dziś dojrzała kobieta po przejściach – i interpretuje, i myśli odmiennie. To samo, ale w innym zabarwieniu, inaczej akcentując problemy. Spektakl opowiada także nowym pokoleniom, w sposób specyficzny dla Osieckiej, klimat i koloryt PRL.
2012 rok to kolejne sukcesy w teatrze. Janda zmierzyła się na scenie z poruszającą, bestsellerowa biografią Danuty Wałęsy. Tuż przed premierą aktorka mówiła: „Ten spektakl i ta rola, z legendarnym przywódcą Solidarności i Prezydentem Polski w tle, to jedno w największych moich wyzwań życiowych, nie tylko zawodowych, ale także ludzkich i obywatelskich. Każdego dnia wyznania pani Danuty Wałęsowej budzą mój podziw i wzruszenie. Prostota i szczerość tych wypowiedzi zdumiewa i wywołuje szacunek. Wszystko to budzi ochotę, aby w ogóle historię Polski opowiedzieć od strony kobiet.” Krytycy „Danutę W.” w reżyserii Janusza Zaorskiego jednogłośnie okrzyknęli jednym z najważniejszych spektakli ostatnich lat. Roman Pawłowski pisał w „Gazecie Wyborczej”: „Spektakl Jandy jest polityczny, bo oddaje głos kobietom, które zostały wykluczone z udziału w historii. Zastąpienie w tytule nazwiska bohaterki inicjałem jest symboliczne. To nie jest biografia żony związkowego przywódcy, ale wszystkich kobiet, które tak jak ona zostały odsunięte od udziału w przebudowie społecznej Polski i sprowadzone do roli kur domowych. „W tym domu była „Solidarność”, ale zapomniano, że jest też rodzina” – mówi w pewnym momencie Janda i to zdanie wiele mówi o charakterze polskiej rewolucji. Może gdyby kobiety wzięły w niej większy udział, żylibyśmy dzisiaj w innym świecie?”
W 2019 roku, na ekrany kin trafił „Słodki koniec dnia” Jacka Borcucha, w którym Janda zagrała główną rolę. Wcieliła się w postać Marii, polskiej poetki, laureatki Nagrody Nobla, autorytetu moralnego, której życie wywróciło się do góry nogami, gdy otrzymała szokującą wiadomość o tragicznym wydarzeniu- zamachu terrorystycznym w Rzymie. Pod wpływem emocji, podczas uroczystości nadania tytułu honorowego obywatela miasta, zamiast kurtuazyjnych podziękowań Maria wygłosiła szokująco niepoprawną politycznie mowę. Za tę rolę Janda została nagrodzona na amerykańskim Festiwalu Filmowym Sundance.
Podczas inauguracji 74. roku akademickiego 2019/2020 w Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie Krystynie Jandzie nadany został – po raz pierwszy w historii tej uczelni – tytuł doktora honoris causa. W swoim wystąpieniu powiedziała: „Świat się skomplikował, nie odróżnia się dobra od zła. Kłamstwa od prawdy, wartości od miałkości, sztuki od podróbki. Bałagan w gustach, stylach i estetyce, gąszcz cytatów, naśladowań, wszystko jest – jak coś, jak ktoś, wszystko już było. Miesza się wszystko ze wszystkim a kryteriów brak, autorytetów brak, doskonałości brak. Ideały pogardzone, wartości upadły, szlachetność wykpiona, klasyka ośmieszona. Ale to jest nasz czas”.
W 2019 roku Janda otrzymała również medal za „mądrość, która w dzisiejszych czasach jest też odwagą oraz za niezwykłe wzruszenia artystyczne, które dają nam także obywatelską nadzieję”. Dziękując za medal, podkreśliła, że jest przede wszystkim aktorką, ale też reaguje na to, co ją spotyka każdego dnia. – Ja po prostu reaguje na coś, co mnie dotyka, oburza, wzrusza, bez czego wydaje się, że życie jest gorsze albo wobec czego ja sama staje oniemiała – powiedziała Janda. – Uważam, że te 30 lat, które przeżyliśmy to jest 30 najpiękniejszych lat w moim życiu – dodała wspominając o tytule „Człowieka wolności”, który otrzymała kilka lat temu.
Krystyna Janda angażuje się w życie społeczno-polityczne kraju, bierze udział w manifestacjach, protestach i komentuje rzeczywistość, w której przyszło nam dzisiaj żyć. Ostatnio, na antenie radia TOK FM, powiedziała: „Od pewnego momentu przestałam zupełnie akceptować to, co się dzieje. Przestałam zgadzać się na tę Polskę, która na nowo staje przed naszymi oczami. I zaczęłam protestować tak, jak dawniej. (…) Ja się po prostu nie zgadzam z sytuacją, która zaistniała po tych 30 latach demokracji i wolności. (…) Pewnego dnia powiedziałam do Magdy Umer, że to koniec, bo już teraz to my jesteśmy najstarsze i to do nas dzwonią z pytaniem, jak żyć. A my nie wiemy, jak im odpowiedzieć, bo same nie potrafimy sobie z tym poradzić” – gorzko zakończyła wypowiedź.
źródło culture.pl, PAP, TOK FM zdjęcie główne Agencja Gazeta

14
Grudzień
2019
04:49

Przesłuchanie. Dziennik, 13 grudnia 2019

zobacz zdjęcie

Alfreda i Izydora - wszystkiego dobrego

Jutro w Teatrze Polonia, na scenie Fioletowe Pończochy, odbędzie się premiera spektaklu „Wszystko, co najlepsze”, monodramu Rafała Mohra w reżyserii Piotra Złotorowicza.
Bardzo cieszymy się z tej premiery, jest to prezent dla Was wszystkich na choinkę. To wieczór podczas którego uczymy się jak najprostsze, najdrobniejsze rzeczy potrafią nas uszczęśliwić, czy nawet uratować. Podczas wieczoru także, każdy z nas będzie układał sobie swoją listę takich rzeczy.
Kiedyś, bardzo dawno temu napisałam felieton, który bardzo rymuje się z tekstem tej sztuki.
Bardzo serdecznie wszystkich zapraszamy na ten spektakl, mamy nadzieję, że będzie to coś w rodzaju terapii.
Oto mój felieton:

Moja droga B! Wiesz, jest mi trochę źle, i postanowiłam zapisać wszystko to, co lubię i co akurat w tym momencie przyjdzie mi do głowy. Istnieje podobno taka metoda uspokajania się czy leczenia, nie pamiętam. A więc co ja lubię?
O, dużo rzeczy lubię! Ale wymieniajmy najmniejsze, takie codzienne, na których schodzi nam życie. Dobrze?,
A potem, nie martw się, Ty mi napiszesz, co lubisz. Ale najpierw ja.
No więc lubię czytać, leżąc cały dzień w łóżku, jedząc czekoladki, i żeby wszyscy byli w tym czasie w domu.
Lubię jeść w słońcu chleb ze Starachowic posmarowany masłem, kiedy masło się już trochę na tym słońcu roztopiło.
Lubię gliniany dzbanek z Iłży, który jedna z moich ciotek tuż po wojnie pomalowała w dziwny wzór w szkole, na lekcjach robót ręcznych.
Lubię jak mój mąż nie może spać w nocy, więc sobie rozmawiamy i oglądamy telewizję.
Lubię jak moja mama wchodzi do kuchni rano w koszuli nocnej, żeby zrobić pierwszą kawę.
Lubię woń moich ukochanych perfum, bo trochę przypominają zapach szarlotki, co daje w najbardziej stresowym momencie poczucie bezpieczeństwa.
Lubię pić kawę na placu św. Marka w Wenecji, bo mi się wydaje, że zaklinam w ten sposób czas i szczęście na kolejny rok.
Lubię jak dzwoni moja córka i pyta, czy wszystko u mnie w porządku.
Lubię jak moje dzieci przychodzą do mnie w nocy, a po nich zjawia się i pies i kot. Mąż mimo to zostaje w łóżku, leżymy tak na kupie i nie możemy spać, bo nam duszno, a najbardziej psu.
Lubię, jak publiczność siedzi cichutko, cichuteńko, a potem nagle zagulgocze jej z zadowolenia w gardle.
Lubię jaśminową herbatę zawsze i wszędzie.
Lubię chodzić o świcie w piżamie po moim ogrodzie i śledzić każdy nowy pąk, ale żeby kot był wtedy w domu, bo straszy ptaki.
Lubię, jak nasza sąsiadka której nie znam, pani Ludwika spaceruje po swoim ogrodzie z psem Funią, to mnie uspokaja.
Lubię, jak się kończy dzień.
Lubię, jak się zaczyna dzień.
Lubię jeść liście szpinaku w Sienie na Il Campo, w restauracji pod numerem 51.
Lubię spacery w Milanówku, polami, w podartej sukience, ze wszystkimi psami i dziećmi.
Lubię spotkania z przyjaciółmi w barze w Kaniach co niedziela, o pierwszej.
Lubię leżeć w wannie i myśleć, paląc papierosa.
Lubię spać w skarpetkach, nawet latem.
Lubię się godzić, chociaż potem jest już trochę nudno.
Lubię, jak moje dzieci wracają ze szkoły, dziwią się, że jestem w domu, uważają, że to święto, chyba że im zajmę komputer.
Lubię pocztę e-mailową i mój telefon komórkowy, tylko nie lubię rachunków, które potem przychodzą z powodu tych dwóch przedmiotów.
Lubię płakać ze wzruszenia i zachwytu.
Lubię kobiety, które noszą białe bluzki i mają wszystko poukładane w torebkach.
Lubię Danusię, i jej nieżyjącego już męża Miecia.
Lubię siedzieć sama w ciemnej sali kinowej i oglądać filmy, nie lubię chodzić do teatru, teraz mnie denerwuje tak samo, jak kiedyś mnie fascynował.
Lubię to, że wybuchamy śmiechem jednocześnie z mężem, na przykład kiedy powie mi: „Wiesz, widziałem w Berlinie grób Minettiego, różowy marmur i tylko skromna złota korona z Króla Leara..”
Lubię rozmawiać ze starymi, mądrymi ludźmi.
Lubię grać.
Lubię być matką.
Lubię być żoną.
Lubię być sobą.
Lubię się śmiać, ponad wszystko..
Świat mnie bardzo często przeraża.
Moja B , lubię Ciebie, ale wcale od tego nie jest mi lepiej, Teraz dopiero się roztrzęsłam na dobre. Muszę szybko wziąć się do jakiejś pracy, bo się całkiem rozwalę. Całuję i uciekam. Napisz mi, co ty lubisz, ale niech to będą małe, malutkie, najmniejsze przyjemności, tych jestem ciekawa.

Twoja K.

13 grudnia. Pamiętna data. Groźna rocznica. A Polska znów na zakręcie. Przy tym to dziś także 30 rocznica premiery filmu PRZESŁUCHANIE.

20
Listopad
2019
07:04

Huśtawka - próby. Dziennik 20.11.2019

zobacz więcej zdjęć (17)

Feliksa i Anatola - wszystkiego dobrego

Szanowni Państwo. 29 listopada w Och-Teatrze, odbędzie się premiera musicalu „Huśtawka”. Mam do tego tytułu, tematu, stosunek specjalny, sztuka teatralna grana jest nieustannie we wszystkich teatrach świata, ale też historia jest uniwersalna i porusza, i wzrusza widzów zawsze i wszędzie. Graliśmy z rozkoszą Gizelę i Jerry’ego, z Piotrem Machalicą, prawie 200 razy w Teatrze Powszechnym, w reżyserii Andrzeja Wajdy, historię o miłości niemożliwej, i gralibyśmy dalej, ale się starzeliśmy, a na widowni zjawiały się osoby coraz młodsze i młodsze, i pewnego dnia uznaliśmy, że już jesteśmy do tego zbyt „starzy”. Tym bardziej teraz, kiedy zdecydowałam o produkcji dla Och-Teatru musicalu według tej historii, jestem pewna że na nowo zapanuje tamten „stan”, tamten „czar”, tamte wzruszenia. Reżyserię powierzyłam Ani Sroce-Hryń, której spektakle dyplomowe, reżyserskie, swego czasu mnie zachwyciły, a która sama śpiewa nadzwyczajnie, ma nieprawdopodobną muzykalność, wyobraźnię i nieprzeciętny talent reżyserski, a u nas w Teatrze Polonia święci triumfy podczas każdego wieczoru „Almodovarii”, gdzie śpiewa piosenki z filmów Pedro Almodovara.
Przed nami tydzień przedpremierowy, próby generalne i tysiące problemów technicznych, ale ja próbę już widziałam i… czekam z niecierpliwością. Zapraszam serdecznie, a ze mną reżyserka debiutantka, Gizela z miłością w sercu i wrzodami w żołądku (Natalia Sikora), jej przyjaciele tancerze i Jerry (Maciej Maciejewski), ze swoim ważniejszym niż miłość dyplomem prawnika w Nowym Jorku. Kocham tę historię i te muzykę. Zapraszamy.
Gramy pierwszy blok spektakli od 29 listopada do 6 grudnia, 2 grudnia premiera dla studentów. Zapraszamy. Bilety www.ochteatr.com.pl
Libretto na podstawie utworu DWOJE NA HUŚTAWCE Williama Gibsona: Michael Bennett; teksty piosenek: Dorothy Fields; muzyka: Cy Coleman
HUŚTAWKA
Reżyseria: Anna Sroka-Hryń
Przekład libretta: Kazimierz Piotrowski
Przekład piosenek: Wojciech Młynarski
Scenografia, reżyseria światła: Grzegorz Policiński
Kostiumy: Jan Kozikowski
Asystentka ds. scenografii i kostiumów: Małgorzata Domańska
Kierownictwo muzyczne, aranżacje: Mateusz Dębski
Choreografia: Paulina Andrzejewska-Damięcka
Asystent choreografki: Beniamin Citkowski
Przygotowanie wokalne: Monika Malec
Konsultantka języka hiszpańskiego: Anna Iberszer
Producent wykonawcza i asystentka reżyserki: Klaudia Błazik
Obsada:
Gizela Mosca – Natalia Sikora
Jerry Ryan – Maciej Maciejewski
David – Jakub Szydłowski/Mariusz Ostrowski
Sophie – Ewa Lachowicz
Julio Gonzales – Paweł Tucholski
Ethel – Karolina Szeptycka
Iskra – Pola Gonciarz
Obywatele Nowego Jorku: Beata Duda, Beniamin Citkowski, Gabriel Piotrowski
Muzycy: Szymon Linette (perkusja), Wojciech Gumiński (kontrabas/bas), Andrzej Olewiński (gitara), Mateusz Dębski (piano), Wiesław Wysocki (saksofon, klarnet, flet)

Data premiery: 29 listopada 2019
Temat stary jak świat. Między Gizelą a Jerrym, zagubionymi i osamotnionymi w wielkim mieście, rodzi się uczucie. W tworzącej się relacji szczęście przeplata się ze smutkiem, a miłość z zazdrością. Któż z nas nie był na takiej huśtawce? Oto zwykła, choć opowiedziana w niezwykły sposób, historia miłości dwojga ludzi. W tle tętniący życiem Nowy Jork – miasto, w którym wszystko może się wydarzyć.
Wystawiono w ramach umowy z Samuel French, Inc., a Concord Theatricals Company.

06
Listopad
2019
06:46

Feliksa i Leonarda - wszystkiego dobrego

Dziś o 12:00 dla szkół zagramy 100 spektakl ZAPISKI Z WYGNANIA! Wieczorem o 19:30 101 raz. Potem 1 grudnia 102 spektakl w Bielsku Białej i przerwa do lutego 2020.
Kocham to grać! Granie tego spektaklu ratuje mnie psychicznie, nadaje wyższy sens mojej pracy. Wysiłkom teatralnym codziennym i jakimkolwiek zawodowym. To coś, co czuję do mojego zawodu kiedy to gram, trzyma mnie przy życiu i w zdrowiu psychicznym. Dziękuję mojej fundacji, panom muzykom z którymi gram, wszystkim obsługującym spektakl, Sabinie Baral, Magdzie Umer i wszystkim Widzom. Kłaniam się.

01
Listopad
2019
06:23

Dziennik 01.11.2019

zobacz więcej zdjęć (20)

Seweryna i Wiktoryny - wszystkiego dobrego

Pierwszy rok to święto bez mamy 🖤

29
Październik
2019
06:43

Dziennik 29.10.2019

zobacz zdjęcie

Euzebii i Narcyza - wszystkiego dobrego

Wciąż wracam do tego wiersza, który pokochałam w młodości. przez moje dorosłe 50 lat, co jakiś czas przychodzi mi ten wiersz do głowy. Poprzedniej nocy nie zmrużyłam oka. Tej zasnęłam, na chwilę, obudziłam się o 4:40 z wierszem na wargach…

Stanisław Grochowiak Didaskalia

— Więc jak żyć?
To prostujesz się w krześle,
Ręce układasz na szczupłych kolanach,
Masz w sobie powagę dziecka, co się dowie.

Patrzę na łódki twoich młodych powiek,
Na wargi pochmurne jak owoce leśne,
Na włosy przesiane złotym blaskiem rana.

Nie wiem doprawdy, co Ciebie przejedna,
Moja Śliczna Biedna.

— Więc jak żyć?
Tu odchodzisz od stołu
Z talerzem w dłoniach jak z wielkim ciężarem;
Kobiecość niosąca i gorzkie zmęczenie.

Patrzę na czoła wysokiego cienie,
Na twych paznokci szarzejący ołów,
Na wąskie usta, co nie chcą być stare.

Nie wiem doprawdy, co Ciebie przejedna,
Moja Śliczna Biedna.

— Więc jak żyć?
Tu odchylasz się z wieńcem
Sponad gliny wzniesionej wysoko jak wieża,
I dajesz się unieść w milczący korowód.

Patrzę na chłodne kościoły wieczoru,
Na to, co było i nie będzie więcej,
Na studnie nieba, otwarte na ścieżaj.

Nie wiem doprawdy, czy to Cię przejedna,
Moja Śliczna Biedna.

14
Październik
2019
08:08

ZAPISKI Z WYGNANIA w Filharmonii Koszalińskiej. Dziennik 14.10.2019

zobacz więcej zdjęć (9)

Bernarda i Fortunaty - wszystkiego dobrego

W tej sytuacji … do roboty! Mój kalendarz
14.10 🍀Wrocław SHIRLEY VALENTINE
15.10 🍀Wrocław MATKI I SYNOWIE
16.10 🍀Wrocław ZAPISKI Z WYGNANIA
18.10 🍀Luksemburg SPOTKANIE Z PUBLICZNOŚCIĄ
19.10 🍀Warszawa 32 OMDLENIA
20.10 🍀Warszawa 32 OMDLENIA
21.10 🍀Bydgosz PAN JOWIALSKI
22.10. 🍀Gdynia POMOC DOMOWA
24.10 🍀Lublin ZAPISKI Z WYGNANIA
25.10 🍀Lublin ZAPISKI Z WYGNANIA
28.10 🍀Kielce ZAPISKI Z WYGNANIA
29.10 🍀Warszawa WEEKEND Z R.
30.10 🍀Warszawa WEEKEND Z R.

09
Październik
2019
23:01

Warszawianka Przemian - nagroda 2019

zobacz więcej zdjęć (3)

Ludwika i Dionizego - wszystkiego dobrego

Wybrano Warszawiankę Roku. Tytuł dla ginekolożki. Znana aktorka otrzymała nagrodę specjalną Warszawianki Przemian
Tytuł Warszawianki Przemian trafił do Krystyny Jandy, a Warszawianki Roku – do ginekolożki Nicole Sochacki-Wójcickiej. Wyniki ogłoszono podczas środowej gali w Forcie Sokolnickiego.
Plebiscyt Warszawianka Roku ma na celu uhonorowanie kobiety, która swoją działalnością społeczną lub zawodową przyczyniła się do rozwoju i promowania miasta. W tym roku odbyła się jego druga edycja.
– Kobiece, silne DNA zawsze było obecne w Warszawie i warto o tym przypominać. Będziemy ciągle podkreślać role warszawianek w życiu Warszawy. Jesteśmy tak samo dumni z dokonań naszych bohaterów, jak i naszych bohaterek – powiedział Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy, który otworzył galę plebiscytu.
W głosowaniu mieszkańców Warszawianką Roku została Nicole Sochacki-Wójcicka. Jest ginekolożką-położniczką w trakcie specjalizacji, edukatorką, mamą dwóch synów. Na swoim blogu mamaginekolog.pl dzieli się wiedzą medyczną, ale także doświadczeniami związanymi z opieką nad dziećmi i ich leczeniem. Stara się rozpowszechniać wiedzę medyczną i przekonywać, jak ważne są badania profilaktyczne dla zdrowia kobiet. Często angażuje się także w akcje społeczne związane z tymi zagadnieniami.
– Własne doświadczenia zamieniła w lekcje, które przekazuje innym. Zawsze szczera, bezpośrednia, jest ambasadorką wielu akcji profilaktycznych. Jej praca jest jej wielką pasją, bo to dzięki niej może nieść pomoc innym osobom – powiedziała w laudacji Aldona Machnowska-Góra, koordynatorka ds. kultury i komunikacji społecznej ze stołecznego ratusza.
Sama laureatka tak podziękowała za wyróżnienie: – Cieszę się, że zostało docenione to, co robię na co dzień, że lekarz może wyjść z gabinetu i pomagać innym. Mój dziadek z daleka przyszedł na piechotę do Warszawy, bo chciał zostać warszawiakiem. Myślę, że byłby ze mnie dumny, że jego wnuczka została Warszawianką Roku.
W kategorii Warszawianka Roku nominowane były również: Karolina Pacoń, Bianka Siwińska, Julia Maciocha, Izabela Sopalska-Rybak, Urszula Nowakowska, Ewa Błaszczyk, Ewa Kulik-Bielińska, Ewa Jurkiewicz, Katarzyna Homan.
Janda została Warszawianką Przemian
Ze względu na tegoroczne obchody 15-lecia wejścia Polski do Unii Europejskiej oraz 30-lecia pierwszych wolnych wyborów w Polsce kapituła ogłosiła również tytuł specjalny – Warszawianka Przemian. – Warszawa pełna jest fantastycznych i zaangażowanych kobiet, które pomimo codziennych trudności inspirują i niosą pomoc innym, potrafią wyciągnąć pomocną dłoń do słabszych, dyskryminowanych, bezbronnych, dla tych kobiet najważniejszy jest człowiek – powiedziała ze sceny Ewa Malinowska-Grupińska, przewodnicząca kapituły plebiscytu, przedstawiając zwyciężczynię plebiscytu.
W głosowaniu warszawiaków tytuł przypadł aktorce Krystynie Jandzie. Kapituła tak ją przedstawiła: „Mówi, co myśli, ponieważ uważa, że naszym obowiązkiem jest zbieranie głosu i działanie na rzecz wszystkich, którzy są słabsi czy niesprawiedliwie traktowani. Zarówno w działaniach artystycznych, jak i społecznych, nie unika ważnych i trudnych tematów. Tworzy teatr, który nie tylko uwodzi, ale także opowiada o prawdziwych problemach ludzi, uczy i bawi”.
Aktorka nie mogła odebrać osobiście nagrody. W jej imieniu zrobił to jej asystent Maciej Łysakowski. W kategorii Warszawianka Przemian nominowane były jeszcze: Anna Dobrzańska, Ewa Łętowska, Krystyna Starczewska i Ludwika Wujec.
W tegorocznym plebiscycie oddano ponad 43 tys. głosów. Rok temu tytuł Warszawianki Roku otrzymała Anna Ojer, działaczka społeczna, założycielka grupy „SOS Mieszkańcy Wawra rodzicom z CZD”.

wkk, msz 9 października 2019 | 21:01

https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,25290844,aktorka-warszawianka-przemian-ginekolozka-warszawianka.html

30
Wrzesień
2019
18:37

Zofii i Hieronima - wszystkiego dobrego

Uroczystość nadania przez Akademię Sztuk Teatralnych im. S. Wyspiańskiego w Krakowie tytułu Doktora Honoris Causa pani Krystynie Jandzie
30 września 2019 roku

Moje słowo:

Szanowni Państwo, Szanowni Zgromadzeni Goście, Drodzy Studenci, Przyjaciele.
Przyznanie mi tytułu Doktora Honoris Causa, przez Szanownych Państwa, Panią Rektor i Członków Senatu tej wspanialej uczelni, uczelni z wielkimi tradycjami, uczelni owianej legendą, jest wydarzeniem w moim życiu tak niezwykłym i niespodziewanym, że odbiera mi i mowę i spokój. Dlatego będę czytać.
Nigdy nie traktowałam siebie ani mojej pracy zbyt poważnie, a raczej nigdy nie brałam tego co robię, za pracę. Przez cale życie była to przyjemność i zabawa. Odpowiedzialność i często poświęcenie także, bo zawsze uważałam, że to zawód obarczony społecznymi obowiązkami i odpowiedzialnością, ale przede wszystkim, dla mnie, był to sposób na życie udane, pełne wrażeń, sensu i niespodzianek.
Każdy rodzaj twórczości, możliwość tworzenia, uważam za szczęście. A ostatnio ta możliwość jest dla mnie wielkim ratunkiem. Przez ostatnie lata, rozczarowań tym co się zdarza w sferze publicznej, często myślę i mówię, że – łatwiej tu teraz grać, niż żyć. Że ta praca, zawód, teatr, sztuka, publiczność, radość grania, reżyserowania i planowania nowych sezonów w teatrach naszej fundacji, ratuje mnie przed wielkim poczuciem straty, jakie ostatnio odczuwam. I wiem, że nie jestem w tym osamotniona, dzielę je z wielką częścią publiczności teatralnej.
Nigdy nie byłam na uroczystości związanej z nadaniem tytułu honoris causa, nie wiem jak i co, podejrzewam tylko, i co się mówi przy takiej okazji oprócz oczywistych podziękowań?Czy wolno o sobie i jak długo? Czy wykład? Ja nie jestem od wykładów i nie umiem usystematyzować myśli. Ośmielam się jednak twierdzić, że my artyści, mamy specjalne prawa, a ja nigdy nie byłam ani typowa ani poprawna ani „uczesana”, wiec wybaczcie ewentualne niezręczności. Zresztą przez 45 lat mojego zawodowego życia i obecności z życiu publicznym, nawygadywałam masę bzdur, nawyczyniałam szaleństw, zrobiłam wiele błędów, a mimo to spotkało mnie wiele uznania i czasem mam poczucie, aż nadmiar miłości ze strony publiczności. Może właśnie dlatego. Za niepoprawność. I niech już tak zostanie.
W moim życiu nigdy nie było wielkich planów, brałam to co życie przynosiło i starałam się to zamienić na kamienie szlachetne, a kilka razy mi się to nawet udało. Publiczność zawsze była moim najbliższym partnerem. To dla niej, o niej, wobec niej, z jej powodu wszystko co robiłam, a lata obserwacji,
nauczyły mnie też, że sztuka może zmieniać ludzi, życie, kraj, że ma znaczenie, a życie bez sztuki byłoby marne i głupsze.
Miałam szczęście, spotkałam wspaniałych reżyserów, scenografów, dyrektorów teatrów, pisarzy, poetów, autorów sztuk, tłumaczy, partnerów scenicznych, ludzi światłych i mądrych, uwielbiałam ich słuchać, uczyć się od nich i doceniać że mam szczęście z nimi obcować. I że żyję w czasach w których Oni wyznaczają normy, tematy i wagę spraw. Na czele tej listy znakomitości, umieściłabym pana Andrzeja Wajdę, który w pewnym sensie mnie stworzył. Miałam też, często niedoceniane szczęście, że nigdy z ekranu i sceny nie byłam zmuszona powiedzieć czegoś, co naruszało by moją godność osobistą, kobiecą czy zawodową. Także, co dla mnie ważne, godność obywatelską. A byłam przecież twarzą kina moralnego niepokoju.
Przeszłam przez życie jak przez bal, grając jakbym tańczyła, oddychając pełną piersią, nie przymuszana nigdy przez nikogo do niczego na co nie miałabym ochoty. A z drugiej strony, z mojego płaczu, śmiechu, krzyku, rozpaczy, łez, energii, którą wydobyłam z siebie na scenach i przed kamerą przez te wszystkie lata, można by uformować wielką chmurę. Mówiono o mnie, że jestem elektrownią atomową, ogrzewającą wiele serc. Jeśli to prawda, warto żyć. Gram prawie codziennie, od lat, publiczność jest mi ciągle najbliższa.
Wielokrotnie mówiłam beztrosko, że ten zawód to cud, że tego zawodu się nie da nauczyć, że można się nauczyć techniki, dykcji, ale nie serca i człowieczeństwa, które jest najważniejsze i dyktuje wszelkie interpretacje. Dziś po tylu latach wiem już też na pewno, że nie interesują mnie też żadne kombinacje, spekulacje, cwaniackie konstrukcje i socjotechniki w świecie sztuki. Interesuje mnie czysty ton, szlachetne intencje i głębokość i złożoność humanizmu. Kocham Człowieka i go nienawidzę, ale wydaje mi się że Go rozumiem. Gram, reżyseruję i układam repertuar, bo kocham i chciałabym żebyśmy byli lepsi, mądrzejsi, bliżsi sobie. To może naiwność i zbyt wielkie słowa, ale odważać się tak myśleć, wydaje się dziś ważne.
Świat się skomplikował, nie odróżnia się dobra od zła. Kłamstwa od prawdy, wartości od miałkości, sztuki od podróbki. Bałagan w gustach, stylach i estetyce, gąszcz cytatów, naśladowań, wszystko jest – jak coś, jak ktoś, wszystko już było. Miesza się wszystko ze wszystkim a kryteriów brak, autorytetów brak, doskonałości brak. Ideały pogardzone, wartości upadły, szlachetność wykpiona, klasyka ośmieszona. Ale to jest nasz czas. Nasza rola, po której ciągniemy swój pług.
Jestem rozpędzona, mam w tej chwili 10 ról w repertuarze teatralnym, za chwilę w nowym sezonie zrobię dwie nowe. Stworzyłam dwa teatry, których jestem opoką, ale gra w nich w tej chwili 400 aktorów z całej Polski. Gramy 900 razy do roku i uważam to za podstawową usługę dla społeczeństwa. Najważniejsze grać, pracować – to było zawsze moją dewizą.
Minęło, niepostrzeżenie 45 lat mojej pracy zawodowej, nie chciałam o tym mówić, nie chciałam jubileuszy, nagle ten honor od Państwa, honor nad
honory. Laudacje brzemienne słowami które mnie zawstydziły, pochwałami nie do uwierzenia. Przeczytałam w Wikipedii- tytuł Doktor honoris causa- to akademicki tytuł honorowy nadawany przez uczelnie osobom szczególnie zasłużonym dla nauki i kultury. Nie wymaga posiadania formalnego wykształcenia, ale nadawany jest zazwyczaj osobom o wysokim statusie społecznym lub naukowym.
Czy ja coś umiem? Zastanawiam się. Nie wiem. Jednego jestem po tych 45 latach pewna – umiem zagrać człowieka, opowiedzieć o człowieku, i być może z tego powodu zasługuję na honor , którymi mnie Państwo obdarzacie.
Moi Drodzy Państwo, składam Wam wszystkim najlepsze życzenia, wszystkiego dobrego w życiu zawodowym i osobistym, i serdecznie dziękuję.
Kiedy zabierałam się do pisania tego wystąpienia, przychodziły mi do głowy tylko śmieszne rzeczy. Kocham się śmiać i kpić z siebie. Kiedyś, kiedy budowaliśmy z mężem Teatr Polonia, 15 lat temu, stawiając wszystko na jedną kartę, po stworzeniu fundacji, kupnie budynku dawnego kina itd. itd., mieliśmy przeciwko sobie, a głównie ja, wielu ludzi, i w środowisku i dookoła, także wśród lokatorów Placu Konstytucji w Warszawie, gdzie powstawał teatr. Jak wiadomo jest to dzielnica wybudowana w latach stalinowskich i obsadzono tam w mieszkaniach funkcjonariuszy tamtego systemu, dziś to bardzo starsi ludzie, ale okazało się że krew w nich wrze jak dawnej. W jednej z utarczek podwórkowych, kiedy starszy pan nie chcąc wpuścić na podwórko naszej betoniarki, krzyczał do mnie na całą Warszawę- kim pani jest? Kim pani jest? W zakłopotaniu, nie wiedząc co odpowiedzieć, wiedząc, że moje nazwisko nic mu nie powie, krzyknęłam – ja jestem w encyklopedii!!!
Dziękuję Państwu, jestem w encyklopedii od dziś, dzięki Państwa uznaniu, dużo bardziej zasadnie.
A teraz do Was Drodzy studenci…
Przyszło Wam uczyć się tego zawodu i wchodzić w środowisko i świat sztuki, mediów i show biznesu, w czasach bardzo, bardzo trudnych. Z jednej strony jesteście obywatelami Europy, dziedzicami sztuki nie tylko polskiej ale także światowej, do której macie w tej chwili, wydaje się, dostęp nieograniczony. Wchodzicie w najwspanialszy świat sztuki, wyobraźni i najcudowniejszy z możliwych dialog z ludźmi. Pamiętajcie o uważności w waszych wyborach artystycznych. Pamiętajcie, że tak samo ważne jest to – jak się gra, z tym – co się gra, z kim i dla kogo i co z tego ma wynikać, jakie jest przesłanie. Sztuka dla sztuki, w tych czasach światowego zamętu, prawie nie istnieje. To wielkie nieszczęście dla artystów, ale moim zdaniem najwyższy czas to sobie uświadomić.
Zanim zostaniecie artystami, musicie sobie odpowiedzieć na podstawowe pytania, kim jesteście, co myślicie, jaki jest wasz światopogląd, co chcecie ludziom powiedzieć i gdzie jest granica kompromisu. Podpisujecie swoje role i dzieła. W tym świecie kłamstwa, czy bardziej elegancko acz pokrętnie to nazywając, świecie post prawdy, artyści mogą sobie pozwolić na prawdę i prawda to jest ich obowiązkiem. Przywilej interpretacji tego świata ma każdy artysta, musicie być do tego, każdy z Was z osobna, przygotowani. Nie może Wam być wszystko jedno.
I chcę Wam powiedzieć jeszcze coś, czego niestety musiałam użyć kilka razy w życiu, w obronie innych, moich kolegów, podczas naszej, często konfliktowej pracy – nie ma takiego filmu, spektaklu, roli, sceny, premiery, dla której warto byłoby upokorzyć człowieka. Nie ma. Tego jestem pewna. Nasza sztuka nie jest cenniejsza niż godność. Musicie mieć w tej pracy szacunek, także do siebie samych.
Wolność, tworzenia, wolność słowa, jest rzeczą najcenniejszą. Nie pozwólcie sobie jej odebrać! I pamiętajcie, artysta ma prawo: prowokować, krzyczeć, ostrzegać, stawiać pytania, na wszystkie artystyczne sposoby, znane i nieznane. I to jest i wasze prawo i obowiązek. Korzystajcie z tego z pełną determinacją. Namawiam Was do odwagi i ryzyka we wszystkim. Bo kto jak nie Wy. Odradzam koniunkturalizm artystyczny i podlizywanie się publiczności. Sztuka uczy i bawi ale także pobudza do nowego, do pójścia naprzód.
Zazdroszczę Wam, jesteście na początku, tyle możliwości i czasu przed Wami, tyle rozkoszy jaką daje kontakt z ludźmi przez sztukę.
Bądźcie artystami, bądźcie doceniani, kochani i szczęśliwi. Ale pamiętajcie też, że musi Was być słychać, widać i musicie grać i mówić zrozumiale, to elementarna podstawa sukcesu.
I jeszcze jedno… bo muszę…nie bądźcie nudni! To pierwszy jakże częsty grzech. Zakończę anegdotą kiedyś usłyszaną od Tadeusza Łomnickiego, opowiada o słynnym nauczycielu aktorstwa Iwo Gallu. Gall tak tłumaczył studentom co to jest dramaturgia: zostawiono go kiedyś z wnuczką, nie bardzo wiedział jak się zajmować dziećmi, zaczął wiec opowiadać bajkę : dawno, dawno temu, była sobie dziewczynka, która postanowiła iść do lasu, założyła kaloszki, kapturek, kurteczkę, rękawiczki, szaliczek. Weszła do lasu i szła, szła, szła długą drogą, świeciło słonko a ona oglądała drzewa, krzaczki, kwiatki, paprocie, mchy, żuczki, listki, ptaszki, gałązki, kamyki, mrówki…. i w tym momencie wnuczka zakrzyknęła – aż tu nagle!!! I to jest dramaturgia.
Kocham Was wszystkich. Kłaniam się. Dziękuję. Wszystkiego dobrego.

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.