Marii i Benedykta - wszystkiego dobrego
Wywiad dla portalu urodazycia.pl
„Mądrość większości jest często problematyczna”. Wywiad z Krystyną Jandą.
„Człowiek jest mały i bywa wielki, jest i tak, i tak. W tym utworze śmiejemy się z siebie, przez łzy, ale jednak” – mówi Krystyna Janda o spektaklu „Wspólnota mieszkaniowa”. Od dziś w Och-Teatrze.
Sztuka czeskiego dramaturga i reżysera Jiříego Havelki „Wspólnota mieszkaniowa” to pierwsza w Och-Teatrze premiera po pandemicznej przerwie. Arcyzabawna komedia, która w Czechach została zekranizowana, stając się wielkim kinowym przebojem, to zarazem gorzka satyra na współczesne społeczeństwo. W obsadzie spektaklu zobaczymy między innymi Agnieszkę Więdłochę, Katarzynę i Cezarego Żaków oraz Stanisława Brejdyganta. Z Krystyną Jandą, reżyserką „Wspólnoty mieszkaniowej”, rozmawiałam tuż przed premierą.
Anna Zaleska: Z czego ostatnio pani się śmiała?
Krystyna Janda: Teraz, kiedy po ponad trzech miesiącach wróciliśmy do pracy w teatrach i pracowaliśmy nad nową premierą, poziom optymizmu się podniósł, śmiejemy się na nowo bardzo dużo i często. Praca daje radość i zapomnienie. A ponieważ robimy komedię pokazującą typowe postawy społeczne, karykaturujemy je, sprawia nam to prawdziwą uciechę. Mamy też nadzieję, że ten gorzki śmiech będzie towarzyszył widzom podczas oglądania.
O czym jest sztuka „Wspólnota mieszkaniowa”? I dlaczego ją wybrała pani na pierwszą premierę po pandemicznej przerwie?
To typowe zebranie członków wspólnoty mieszkańców pewnego domu, pewnej kamienicy. Przekrój społeczny, charakterologiczny i typowe zachowania grupowe śmieszą do łez i przerażają nie na żarty, a jednocześnie uświadamiają aktualność i obecność tych postaw w naszym życiu. Głupota, egoizm, krótkowzroczność, zacofanie, bezmyślny upór i niemożność porozumienia się, niezdolność do najdrobniejszego kompromisu to główne tematy.
Jest jak u Gogola: „Z czego się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie”?
Człowiek jest mały i bywa wielki, jest i tak, i tak. W tym utworze śmiejemy się z siebie, przez łzy, ale jednak.
Jakie jest polskie poczucie humoru?
Mam o nim wysokie mniemanie, szczególnie o zdolności do abstrakcyjnego żartu.
Umiemy w ogóle być jeszcze wspólnotą? Wierzy pani, że można odbudować tak podzielone społeczeństwo?
Przed kulturą i sztuką stoi tu niewątpliwie wielkie zadanie. Wciąż uczymy się być wspólnotą, ale to nauka trudna, szczególnie teraz, kiedy nas tak zantagonizowano, skłócono, od kiedy mówi się z pogardą i nienawiścią o ludziach, grupach społecznych, zawodowych, rasowych. Cały czas myślę o pogłębiających się uprzedzeniach, braku wiedzy, złej woli, złych uczuciach. To było dawniej zabronione, skrywane, wstydliwe, a wydaje się, że teraz triumfuje. To straszne.
„Wspólnota mieszkaniowa” to też sztuka o kryzysie demokracji. Dlaczego demokracja tak wielu ludzi rozczarowuje?
Mądrość większości jest często problematyczna.
Zgadza się pani z tym, że z kryzysów wychodzimy silniejsi?
Może, ale potem czas mija, zapominamy, nie uczymy się na błędach, chętnie poddajemy się manipulacjom. Jestem 67-letnią kobietą będącą z racji zawodu zawsze w centrum spraw i widzę, że moje doświadczenie życiowe, pamięć o historii i jej mechanizmach, a doświadczenie i pamięć młodego pokolenia to dwa różne światy. W związku z tym różnica doświadczenia, rozumienia, rozwiązań i wyborów światopoglądowych jest bardzo duża.
Jak pani widziałaby „nową normalność”? Co powinno się zmienić w naszej rzeczywistości? Co powinniśmy na nowo przemyśleć?
Wszystko. Przede wszystkim powinniśmy myśleć – a z tym u nas słabo. Wychowanie, szkolnictwo, nauka, kultura, nauka empatii i myślenia społecznego, wpajanie odpowiedzialności i powrót do prawdy. To naiwność? Dla mnie nie.
Wszyscy myśląc o przyszłości czujemy teraz mniejszą lub większą niepewność. Co w pani budzi niepokój?
Moim problemem jest co innego: zmarnowane lata, rozczarowanie ludźmi, Polakami, i świadomość straty, zmarnowania wielu lat wspaniałego wysiłku, brak wiary w możliwość szybkiej naprawy, powrotu do drogi pozytywnej, nadziei na przyszłość. Naprawianie i unikanie błędów to praca nie do przerobienia, syzyfowa… to mnie przeraża. Czyszczenie stajni Augiasza na szczęście już nie dla mnie. Współczuje tym, którzy staną przed takim zadaniem.
Przeczytałam w pani mediach społecznościowych, że dzięki kulturze i sztuce łatwiej pani przetrwała czas pandemii.
Przede wszystkim mnie to wzbogaciło, zdałam sobie sprawę z wielkości i potęgi sztuki. Na nowo utwierdziłam się w poczuciu bezwzględnej konieczności obecności kultury w życiu, jej trwania, istnienia, działania. Nie wyobrażam sobie życia bez filmu, opery, literatury, muzyki, plastyki, poezji, piosenki, wystaw i tak dalej. Sztuka podnosi życie na wyższy poziom i zawsze w intencjach jest szlachetna.
Potrzebujemy teraz śmiechu?
Oczywiście. Dzięki śmiechowi łatwiej porozumieć się z publicznością, nawet jeśli chodzi o najtrudniejsze tematy, śmiech poza tym zawsze daje nadzieję.
Wiele scen nie zdecydowało się na otwarcie. Skąd w pani siła, by w tak trudnych czasach walczyć o swój teatr?
Na razie z rozpędu. Ale w końcu kocham go, to moje życie, mój sens.
W czym dostrzega pani teraz urodę życia?
W życiu.
Anna Zaleska, urodazycia.pl, 16.07.2020
https://urodazycia.pl/kultura/madrosc-wiekszosci-jest-czesto-problematyczna-wywiad-z-krystyna-janda-124897-r1/
Filipa i Amelii - wszystkiego dobrego
Wywiad na 25 lecie Wirtualnej Polski z Krystyną Jandą przeprowadził Artur Zaborski
Ostatnie 25 lat to w Pani życiu ogromne zmiany. Czy jest wydarzenie z ostatniego ćwierćwiecza, które określiłaby Pani jako przełomowe?
Wydaje mi się, że zawodowo najważniejszą decyzją było założenie fundacji rodzinnej i w następstwie stworzenie Teatru Polonia i potem Och-Teatru, prywatnie, najważniejsza była śmierć mojego męża, a potem samotna walka na wszystkich frontach, która trwa do dzisiaj.
Co by Pani powiedziała Krystynie Jandzie z 1995 roku, gdyby Pani mogła ją spotkać teraz, ze swoimi aktualnymi wiedzą i doświadczeniami?
Pielęgnuj związki, uczucia i… siebie. Korzystaj z życia, wolności, miłości, przyjaźni i odważnie żyj, bo wcześniej czy później przyjdzie czas, kiedy nie będziesz miała takich możliwości. Nie bój się niczego i nikogo, realizuj plany i marzenia. Kochaj i to okazuj. Myśl! Ryzykuj. Odwagi!
Krystyna Janda 25 lat temu to przede wszystkim aktorka. A dziś? Dyrektorka? Bizneswoman? Menadżerka kultury? A może nadal przede wszystkim aktorka?
Nadal, przede wszystkim aktorka. Wszystko inne to tylko zajęcia, aktywności towarzyszące, wynikające często z konieczności, akompaniujące, bez porównywalnych sukcesów do mojej głównej aktywności, czyli aktorstwa.
Czy łatwiej się Pani pracuje teraz, kiedy ma Pani pod sobą teatry i sztab ludzi, czy może odwrotnie – sukces kosztuje jeszcze więcej, a krytyka jest dotkliwsza i bardziej bolesna?
Sztab ludzi? Nie jest ich tak wielu w fundacji. I to chyba w ogóle nie jest tak. Odpowiedzialność nieporównywalna, po prostu ogromna, prawie brak marginesu na pomyłkę, sukces z jednej strony bardziej w zasięgu ręki i możliwości, ale też samotność i przy klęsce i sukcesie większa. Krytyka? Od dawna ją racjonalizuję, najczęściej znam powody niepowodzeń i umiem analizować sukcesy. Wiem, co robię i nie udaję nikogo kim nie jestem, także w sprawach artystycznych. W Polsce awangarda i nowość jest promowana, ja nie jestem ani awangardowa, ani sposób i rezultaty nie są zaskakujące. Nie są nowatorskie, ale są nadal nowoczesne, czy raczej aktualne, w każdym razie działają.
25 ostatnich lat to smutne, bolesne pożegnania z wybitnymi osobistościami ze świata kultury i sztuki, by wspomnieć tylko Andrzeja Wajdę, Krzysztofa Kieślowskiego czy Piotra Szulkina. Czy Pani zdaniem dziś mamy jeszcze do czynienia z kinowymi autorami tej skali i formatu, czy skończyła się epoka kinowych geniuszy?
Będą nowi, już są, inni, czym innym się zajmują i mają inne skale, hierarchie wartości, no ale świat, Polska, sztuka, forma, wszystko się zmienia. Znaczy to tylko tyle, że mój świat, moi wielcy, odchodzą i to wszystko już nie wróci.
Czy współcześni reżyserzy mają na Panią jeszcze takie pomysły, które powodują u Pani zachwyt? Czy są jeszcze postaci, w które chciałaby się wcielić Krystyna Janda?
Nie wiem. Teraz w trakcie tej pandemii mam inne problemy, teraz czas jest dla mnie naprawdę trudny, buduję repertuar, który uratuje a nie „wyniesie” czy spełni moje prywatne marzenia artystyczne, to naprawdę nie ten czas i nie wiadomo, jak to długo potrwa. Ale wiem jedno, jakość, dobre spektakle to najpewniejsza droga ocalenia i naszych teatrów i fundacji. Młodzi reżyserzy? Tak pracujemy z nimi, realizują u nas swoje pomysły, często mnie zachwycają i ich pomysły, i niekonwencjonalność, muszę jednak uważać na zrozumiałość ich dialogu z publicznością. Prowadzenie teatrów to teraz przede wszystkim szkoła kompromisów. Artystowskie marzenia zostawiam na potem.
Jest Pani aktorką dystyngowaną, pełną klasy i stylu, co trudno znaleźć w młodym pokoleniu aktorek, które biegają od ścianki do ścianki i chwalą się zdjęciami w bikini w mediach społecznościowych. Czy czuje Pani, że ten zawód stracił swoją estymę? A może to stereotyp i tak naprawdę dawniej było podobnie?
Chyba było podobnie, tylko było mniej ścianek i tego rodzaju okazji. Ja nigdy tego nie lubiłam, po prostu, zawsze interesowała mnie tylko twórcza strona zawodu, reprezentacja i reklama zawsze mnie nudziła i denerwowała. Nie mogłabym dziś zliczyć ilości światowych festiwali na które nie pojechałam, bo po prostu nie miałam na to ochoty.
Z drugiej strony ostatnie lata to wielka rewolucja w branży w postaci ruchu #MeToo i walki o równe płace pomiędzy aktorami i aktorkami. Czy Pani uważa, że w polskim kinie taka rewolucja jest potrzebna? Czy doświadczyła Pani kiedyś dyskryminacji ze względu na płeć?
Chyba nie doświadczyłam, a może o tym nie wiedziałam. Nie wiem, zastanawiam się, zawsze miałam jednak pozycję wyjątkową. Od samego początku. No może nie kiedy zaczęłam reżyserować, od tego momentu musiałam podwójnie udowadniać, że zasługuję na zaufanie i kierowanie moich projektów do realizacji.
Ostatnie ćwierćwiecze to także mocne upolitycznienie kultury. Czy dziś da się w ogóle uprawiać sztukę i nie być w jakiś sposób uwikłanym politycznie?
To było dla mnie normalne podczas trwania socjalizmu, nie wyobrażałam sobie twórczości bez tego zaangażowania, potem było prawie 30 lat spokoju, mogliśmy być tylko artystami i teraz od nowa światopogląd i przekonania mają bardzo ścisły wpływ na to, co i jak, dlaczego, z kim i gdzie. W każdym razie dla mnie.
Jak Pani patrzy w przyszłość? Z optymizmem czy niepokojem? Jak się Pani wydaje, że będzie wyglądał ten zawód za kolejne 25 lat?
Patrzę z wielkim niepokojem. Wiele zależy od wyborów prezydenckich, które za chwilę. Bardzo rozczarowałam się Polakami, ludźmi.
Kocham Pani wpis na Facebooku, gdzie udostępniła Pani artykuł z naukowego magazynu o tym, że naukowcy znaleźli dowód, że nie ma życia po życiu. Skwitowała go Pani komentarzem „No trudno”. Czy dystans do tego, co dzieje się dookoła, to Pani narzędzie do radzenia sobie z wyzwaniami, jakie funduje nam los? A jeśli tak, to czy miała go Pani zawsze, czy musiała się go nauczyć?
Chyba zawsze miałam dystans i poczucie humoru, dystans do siebie i poczucie humoru na własny temat, ale przede wszystkim miał go na mój temat mój mąż. Uwielbiałam to. Ach, jak to ważne z kim się spędza życie! Dziś tak boleśnie to rozumiem.
Czy skupia się Pani na tym, co tu i teraz, czy jednak ma Pani nostalgię za przeszłością i lubi zanurzyć się we wspomnieniach i poświęcić czas na rozpamiętywanie choćby, jak to było, gdy cała Polska żyła „Człowiekiem z marmuru” czy „Przesłuchaniem”?
O nie, błagam, rzadko oglądam się za siebie, patrzę w przyszłość, choć prywatnie żyję przeszłością, wspomnieniami, dawniej zdobytymi mądrościami, dawną etyką, poczuciem sprawiedliwości czy prawdy. Te nowe kryteria, jakoś… nie mogę się ich nauczyć. To tak jak solidarność i nowa solidarność. Nie rozumiem co to jest, ta nowa.
Czy Pani uważa, że dziś da się jeszcze stworzyć dzieło tak mocne w wymowie i znaczeniu społecznym jak „Człowiek z marmuru”, „Człowiek z żelaza” czy „Przesłuchanie”, czy kino straciło już moc tak silnego wpływania na odbiorcę?
Oczywiście, że się da, tyle że trzeba mieć tego wielką potrzebę. Wtedy talent i siła, moc… pojawią się w sposób naturalny. Jeszcze trochę niesprawiedliwości i podłości, kłamstwa i bezprawia, a dzieła się narodzą.
A może ma Pani w głowie pomysł na film, który Pani by chciała wyreżyserować i zmienić z jego pomocą coś w swoim kraju?
Nie, ja zmieniam co mogę, każdego dnia, uprawiając swoje poletko, fundację. To wielka praca i wielka odpowiedzialność, praca 24 godziny na dobę. Ale zagrać coś mocnego w kinie chciałabym bardzo. Jestem gotowa do walki na ekranie, nie ma tylko pomysłu, scenariusza, dostatecznie wkurzonego reżysera.
Jak Pani traktuje zakusy polityków na sztukę? Czy Pani jako dyrektorka prywatnych teatrów musi mierzyć się z politycznymi nastrojami?
To, co się dzieje z zarządzaniem kulturą jest bardzo niebezpieczne, dystrybucja pieniędzy, cenzura, fałszowanie spraw i historii, tworzenie fałszywych bohaterów itd. itp. Ja ? No cóż ja… stworzyłam fundację, dwa teatry, daliśmy ponad 100 premier, wiele z nich bardzo ważnych, ja zagrałam kilka ról, chyba też znaczących, ale musimy sobie radzić sami. Ja już na nic nie liczę. A teraz każdy dzień ze spektaklem uważam za sukces. Zobaczymy co będzie dalej, niestety, ta aktualna władza jest dla kultury niebezpieczna, ale poprzednie robiły wiele błędów i zaniechań. I znów nie słyszymy w debatach i programach wyborczych ani słowa o kulturze.
Krążą legendy na temat tego, że zawsze Pani swoim pracownikom stara się pomagać: daje premie aktorom w potrzebie, troszczy się o ich zdrowie. Czy taki model działania jest w biznesie możliwy, czy płaci Pani za swoją szczodrość cenę?
Tak? Tak jest? Nie wiem, ja czuję wsparcie i przyjaźń. Dostaję więcej niż daję. Przeważnie.
Jak Pani sobie poradziła z koronawirusem? Jak Pani go zniosła i jak zniosły go teatry?
To były ciężkie cztery miesiące, nadchodzące będą trudne, bo trwało to długo, niegranie i walka o przetrwanie. Ale to się nie skończyło. Gramy, ale przy takich obostrzeniach, że granie jest nieopłacalne, gramy dokładając każdego wieczoru, gramy, żeby dać znać, że żyjemy, a jeśli na jesieni wszystko się powtórzy… nie wiem, nie chcę nawet o tym myśleć. Plany repertuarowe mamy wspaniałe, obyśmy mogli je zrealizować.
Czy Pani zdaniem odrodzimy się po pandemii, czy zmieni ona nas jako ludzi i konsumentów kultury?
Nie wiem. Nie chcę gdybać. Najważniejsze grać, planować, grać i planować dobrze, robić atrakcyjny, dobry repertuar. Nic innego nie wiem.
Pani jest bardzo aktywna w sieci. Czy koronawirus zachęcił Panią do przeniesienia swojej aktywności w świat wirtualny, czy jednak dla Pani teatr to tylko forma fizyczna?
W ramach programu „kultura w sieci”, nagraliśmy dwa spektakle, za chwilę trafią do Internetu, za darmo, dla każdego, na zawsze, ale nie wyobrażam sobie generalnej zmiany tego typu.
Pani Krystyno, na koniec pytanie-gdybanie. Załóżmy, że wzorem nagradzanego, genialnego serialu „Rok za rokiem” w 2022 roku ludzie dostają możliwość przeniesienia świadomości do internetu, pozbywając się zupełnie ograniczeń fizycznych, jakie narzuca na nas ciało. Co robi w tej sytuacji Krystyna Janda? 🙂
Fruwa.
>https://magazyn.wp.pl/film/artykul/janda-mysl-ryzykuj-odwagi
Ludwika i Dionizego - wszystkiego dobrego
Wybrano Warszawiankę Roku. Tytuł dla ginekolożki. Znana aktorka otrzymała nagrodę specjalną Warszawianki Przemian
Tytuł Warszawianki Przemian trafił do Krystyny Jandy, a Warszawianki Roku – do ginekolożki Nicole Sochacki-Wójcickiej. Wyniki ogłoszono podczas środowej gali w Forcie Sokolnickiego.
Plebiscyt Warszawianka Roku ma na celu uhonorowanie kobiety, która swoją działalnością społeczną lub zawodową przyczyniła się do rozwoju i promowania miasta. W tym roku odbyła się jego druga edycja.
– Kobiece, silne DNA zawsze było obecne w Warszawie i warto o tym przypominać. Będziemy ciągle podkreślać role warszawianek w życiu Warszawy. Jesteśmy tak samo dumni z dokonań naszych bohaterów, jak i naszych bohaterek – powiedział Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy, który otworzył galę plebiscytu.
W głosowaniu mieszkańców Warszawianką Roku została Nicole Sochacki-Wójcicka. Jest ginekolożką-położniczką w trakcie specjalizacji, edukatorką, mamą dwóch synów. Na swoim blogu mamaginekolog.pl dzieli się wiedzą medyczną, ale także doświadczeniami związanymi z opieką nad dziećmi i ich leczeniem. Stara się rozpowszechniać wiedzę medyczną i przekonywać, jak ważne są badania profilaktyczne dla zdrowia kobiet. Często angażuje się także w akcje społeczne związane z tymi zagadnieniami.
– Własne doświadczenia zamieniła w lekcje, które przekazuje innym. Zawsze szczera, bezpośrednia, jest ambasadorką wielu akcji profilaktycznych. Jej praca jest jej wielką pasją, bo to dzięki niej może nieść pomoc innym osobom – powiedziała w laudacji Aldona Machnowska-Góra, koordynatorka ds. kultury i komunikacji społecznej ze stołecznego ratusza.
Sama laureatka tak podziękowała za wyróżnienie: – Cieszę się, że zostało docenione to, co robię na co dzień, że lekarz może wyjść z gabinetu i pomagać innym. Mój dziadek z daleka przyszedł na piechotę do Warszawy, bo chciał zostać warszawiakiem. Myślę, że byłby ze mnie dumny, że jego wnuczka została Warszawianką Roku.
W kategorii Warszawianka Roku nominowane były również: Karolina Pacoń, Bianka Siwińska, Julia Maciocha, Izabela Sopalska-Rybak, Urszula Nowakowska, Ewa Błaszczyk, Ewa Kulik-Bielińska, Ewa Jurkiewicz, Katarzyna Homan.
Janda została Warszawianką Przemian
Ze względu na tegoroczne obchody 15-lecia wejścia Polski do Unii Europejskiej oraz 30-lecia pierwszych wolnych wyborów w Polsce kapituła ogłosiła również tytuł specjalny – Warszawianka Przemian. – Warszawa pełna jest fantastycznych i zaangażowanych kobiet, które pomimo codziennych trudności inspirują i niosą pomoc innym, potrafią wyciągnąć pomocną dłoń do słabszych, dyskryminowanych, bezbronnych, dla tych kobiet najważniejszy jest człowiek – powiedziała ze sceny Ewa Malinowska-Grupińska, przewodnicząca kapituły plebiscytu, przedstawiając zwyciężczynię plebiscytu.
W głosowaniu warszawiaków tytuł przypadł aktorce Krystynie Jandzie. Kapituła tak ją przedstawiła: „Mówi, co myśli, ponieważ uważa, że naszym obowiązkiem jest zbieranie głosu i działanie na rzecz wszystkich, którzy są słabsi czy niesprawiedliwie traktowani. Zarówno w działaniach artystycznych, jak i społecznych, nie unika ważnych i trudnych tematów. Tworzy teatr, który nie tylko uwodzi, ale także opowiada o prawdziwych problemach ludzi, uczy i bawi”.
Aktorka nie mogła odebrać osobiście nagrody. W jej imieniu zrobił to jej asystent Maciej Łysakowski. W kategorii Warszawianka Przemian nominowane były jeszcze: Anna Dobrzańska, Ewa Łętowska, Krystyna Starczewska i Ludwika Wujec.
W tegorocznym plebiscycie oddano ponad 43 tys. głosów. Rok temu tytuł Warszawianki Roku otrzymała Anna Ojer, działaczka społeczna, założycielka grupy „SOS Mieszkańcy Wawra rodzicom z CZD”.
wkk, msz 9 października 2019 | 21:01
https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,25290844,aktorka-warszawianka-przemian-ginekolozka-warszawianka.html
Zofii i Hieronima - wszystkiego dobrego
Uroczystość nadania przez Akademię Sztuk Teatralnych im. S. Wyspiańskiego w Krakowie tytułu Doktora Honoris Causa pani Krystynie Jandzie
30 września 2019 roku
Moje słowo:
Szanowni Państwo, Szanowni Zgromadzeni Goście, Drodzy Studenci, Przyjaciele.
Przyznanie mi tytułu Doktora Honoris Causa, przez Szanownych Państwa, Panią Rektor i Członków Senatu tej wspanialej uczelni, uczelni z wielkimi tradycjami, uczelni owianej legendą, jest wydarzeniem w moim życiu tak niezwykłym i niespodziewanym, że odbiera mi i mowę i spokój. Dlatego będę czytać.
Nigdy nie traktowałam siebie ani mojej pracy zbyt poważnie, a raczej nigdy nie brałam tego co robię, za pracę. Przez cale życie była to przyjemność i zabawa. Odpowiedzialność i często poświęcenie także, bo zawsze uważałam, że to zawód obarczony społecznymi obowiązkami i odpowiedzialnością, ale przede wszystkim, dla mnie, był to sposób na życie udane, pełne wrażeń, sensu i niespodzianek.
Każdy rodzaj twórczości, możliwość tworzenia, uważam za szczęście. A ostatnio ta możliwość jest dla mnie wielkim ratunkiem. Przez ostatnie lata, rozczarowań tym co się zdarza w sferze publicznej, często myślę i mówię, że – łatwiej tu teraz grać, niż żyć. Że ta praca, zawód, teatr, sztuka, publiczność, radość grania, reżyserowania i planowania nowych sezonów w teatrach naszej fundacji, ratuje mnie przed wielkim poczuciem straty, jakie ostatnio odczuwam. I wiem, że nie jestem w tym osamotniona, dzielę je z wielką częścią publiczności teatralnej.
Nigdy nie byłam na uroczystości związanej z nadaniem tytułu honoris causa, nie wiem jak i co, podejrzewam tylko, i co się mówi przy takiej okazji oprócz oczywistych podziękowań?Czy wolno o sobie i jak długo? Czy wykład? Ja nie jestem od wykładów i nie umiem usystematyzować myśli. Ośmielam się jednak twierdzić, że my artyści, mamy specjalne prawa, a ja nigdy nie byłam ani typowa ani poprawna ani „uczesana”, wiec wybaczcie ewentualne niezręczności. Zresztą przez 45 lat mojego zawodowego życia i obecności z życiu publicznym, nawygadywałam masę bzdur, nawyczyniałam szaleństw, zrobiłam wiele błędów, a mimo to spotkało mnie wiele uznania i czasem mam poczucie, aż nadmiar miłości ze strony publiczności. Może właśnie dlatego. Za niepoprawność. I niech już tak zostanie.
W moim życiu nigdy nie było wielkich planów, brałam to co życie przynosiło i starałam się to zamienić na kamienie szlachetne, a kilka razy mi się to nawet udało. Publiczność zawsze była moim najbliższym partnerem. To dla niej, o niej, wobec niej, z jej powodu wszystko co robiłam, a lata obserwacji,
nauczyły mnie też, że sztuka może zmieniać ludzi, życie, kraj, że ma znaczenie, a życie bez sztuki byłoby marne i głupsze.
Miałam szczęście, spotkałam wspaniałych reżyserów, scenografów, dyrektorów teatrów, pisarzy, poetów, autorów sztuk, tłumaczy, partnerów scenicznych, ludzi światłych i mądrych, uwielbiałam ich słuchać, uczyć się od nich i doceniać że mam szczęście z nimi obcować. I że żyję w czasach w których Oni wyznaczają normy, tematy i wagę spraw. Na czele tej listy znakomitości, umieściłabym pana Andrzeja Wajdę, który w pewnym sensie mnie stworzył. Miałam też, często niedoceniane szczęście, że nigdy z ekranu i sceny nie byłam zmuszona powiedzieć czegoś, co naruszało by moją godność osobistą, kobiecą czy zawodową. Także, co dla mnie ważne, godność obywatelską. A byłam przecież twarzą kina moralnego niepokoju.
Przeszłam przez życie jak przez bal, grając jakbym tańczyła, oddychając pełną piersią, nie przymuszana nigdy przez nikogo do niczego na co nie miałabym ochoty. A z drugiej strony, z mojego płaczu, śmiechu, krzyku, rozpaczy, łez, energii, którą wydobyłam z siebie na scenach i przed kamerą przez te wszystkie lata, można by uformować wielką chmurę. Mówiono o mnie, że jestem elektrownią atomową, ogrzewającą wiele serc. Jeśli to prawda, warto żyć. Gram prawie codziennie, od lat, publiczność jest mi ciągle najbliższa.
Wielokrotnie mówiłam beztrosko, że ten zawód to cud, że tego zawodu się nie da nauczyć, że można się nauczyć techniki, dykcji, ale nie serca i człowieczeństwa, które jest najważniejsze i dyktuje wszelkie interpretacje. Dziś po tylu latach wiem już też na pewno, że nie interesują mnie też żadne kombinacje, spekulacje, cwaniackie konstrukcje i socjotechniki w świecie sztuki. Interesuje mnie czysty ton, szlachetne intencje i głębokość i złożoność humanizmu. Kocham Człowieka i go nienawidzę, ale wydaje mi się że Go rozumiem. Gram, reżyseruję i układam repertuar, bo kocham i chciałabym żebyśmy byli lepsi, mądrzejsi, bliżsi sobie. To może naiwność i zbyt wielkie słowa, ale odważać się tak myśleć, wydaje się dziś ważne.
Świat się skomplikował, nie odróżnia się dobra od zła. Kłamstwa od prawdy, wartości od miałkości, sztuki od podróbki. Bałagan w gustach, stylach i estetyce, gąszcz cytatów, naśladowań, wszystko jest – jak coś, jak ktoś, wszystko już było. Miesza się wszystko ze wszystkim a kryteriów brak, autorytetów brak, doskonałości brak. Ideały pogardzone, wartości upadły, szlachetność wykpiona, klasyka ośmieszona. Ale to jest nasz czas. Nasza rola, po której ciągniemy swój pług.
Jestem rozpędzona, mam w tej chwili 10 ról w repertuarze teatralnym, za chwilę w nowym sezonie zrobię dwie nowe. Stworzyłam dwa teatry, których jestem opoką, ale gra w nich w tej chwili 400 aktorów z całej Polski. Gramy 900 razy do roku i uważam to za podstawową usługę dla społeczeństwa. Najważniejsze grać, pracować – to było zawsze moją dewizą.
Minęło, niepostrzeżenie 45 lat mojej pracy zawodowej, nie chciałam o tym mówić, nie chciałam jubileuszy, nagle ten honor od Państwa, honor nad
honory. Laudacje brzemienne słowami które mnie zawstydziły, pochwałami nie do uwierzenia. Przeczytałam w Wikipedii- tytuł Doktor honoris causa- to akademicki tytuł honorowy nadawany przez uczelnie osobom szczególnie zasłużonym dla nauki i kultury. Nie wymaga posiadania formalnego wykształcenia, ale nadawany jest zazwyczaj osobom o wysokim statusie społecznym lub naukowym.
Czy ja coś umiem? Zastanawiam się. Nie wiem. Jednego jestem po tych 45 latach pewna – umiem zagrać człowieka, opowiedzieć o człowieku, i być może z tego powodu zasługuję na honor , którymi mnie Państwo obdarzacie.
Moi Drodzy Państwo, składam Wam wszystkim najlepsze życzenia, wszystkiego dobrego w życiu zawodowym i osobistym, i serdecznie dziękuję.
Kiedy zabierałam się do pisania tego wystąpienia, przychodziły mi do głowy tylko śmieszne rzeczy. Kocham się śmiać i kpić z siebie. Kiedyś, kiedy budowaliśmy z mężem Teatr Polonia, 15 lat temu, stawiając wszystko na jedną kartę, po stworzeniu fundacji, kupnie budynku dawnego kina itd. itd., mieliśmy przeciwko sobie, a głównie ja, wielu ludzi, i w środowisku i dookoła, także wśród lokatorów Placu Konstytucji w Warszawie, gdzie powstawał teatr. Jak wiadomo jest to dzielnica wybudowana w latach stalinowskich i obsadzono tam w mieszkaniach funkcjonariuszy tamtego systemu, dziś to bardzo starsi ludzie, ale okazało się że krew w nich wrze jak dawnej. W jednej z utarczek podwórkowych, kiedy starszy pan nie chcąc wpuścić na podwórko naszej betoniarki, krzyczał do mnie na całą Warszawę- kim pani jest? Kim pani jest? W zakłopotaniu, nie wiedząc co odpowiedzieć, wiedząc, że moje nazwisko nic mu nie powie, krzyknęłam – ja jestem w encyklopedii!!!
Dziękuję Państwu, jestem w encyklopedii od dziś, dzięki Państwa uznaniu, dużo bardziej zasadnie.
A teraz do Was Drodzy studenci…
Przyszło Wam uczyć się tego zawodu i wchodzić w środowisko i świat sztuki, mediów i show biznesu, w czasach bardzo, bardzo trudnych. Z jednej strony jesteście obywatelami Europy, dziedzicami sztuki nie tylko polskiej ale także światowej, do której macie w tej chwili, wydaje się, dostęp nieograniczony. Wchodzicie w najwspanialszy świat sztuki, wyobraźni i najcudowniejszy z możliwych dialog z ludźmi. Pamiętajcie o uważności w waszych wyborach artystycznych. Pamiętajcie, że tak samo ważne jest to – jak się gra, z tym – co się gra, z kim i dla kogo i co z tego ma wynikać, jakie jest przesłanie. Sztuka dla sztuki, w tych czasach światowego zamętu, prawie nie istnieje. To wielkie nieszczęście dla artystów, ale moim zdaniem najwyższy czas to sobie uświadomić.
Zanim zostaniecie artystami, musicie sobie odpowiedzieć na podstawowe pytania, kim jesteście, co myślicie, jaki jest wasz światopogląd, co chcecie ludziom powiedzieć i gdzie jest granica kompromisu. Podpisujecie swoje role i dzieła. W tym świecie kłamstwa, czy bardziej elegancko acz pokrętnie to nazywając, świecie post prawdy, artyści mogą sobie pozwolić na prawdę i prawda to jest ich obowiązkiem. Przywilej interpretacji tego świata ma każdy artysta, musicie być do tego, każdy z Was z osobna, przygotowani. Nie może Wam być wszystko jedno.
I chcę Wam powiedzieć jeszcze coś, czego niestety musiałam użyć kilka razy w życiu, w obronie innych, moich kolegów, podczas naszej, często konfliktowej pracy – nie ma takiego filmu, spektaklu, roli, sceny, premiery, dla której warto byłoby upokorzyć człowieka. Nie ma. Tego jestem pewna. Nasza sztuka nie jest cenniejsza niż godność. Musicie mieć w tej pracy szacunek, także do siebie samych.
Wolność, tworzenia, wolność słowa, jest rzeczą najcenniejszą. Nie pozwólcie sobie jej odebrać! I pamiętajcie, artysta ma prawo: prowokować, krzyczeć, ostrzegać, stawiać pytania, na wszystkie artystyczne sposoby, znane i nieznane. I to jest i wasze prawo i obowiązek. Korzystajcie z tego z pełną determinacją. Namawiam Was do odwagi i ryzyka we wszystkim. Bo kto jak nie Wy. Odradzam koniunkturalizm artystyczny i podlizywanie się publiczności. Sztuka uczy i bawi ale także pobudza do nowego, do pójścia naprzód.
Zazdroszczę Wam, jesteście na początku, tyle możliwości i czasu przed Wami, tyle rozkoszy jaką daje kontakt z ludźmi przez sztukę.
Bądźcie artystami, bądźcie doceniani, kochani i szczęśliwi. Ale pamiętajcie też, że musi Was być słychać, widać i musicie grać i mówić zrozumiale, to elementarna podstawa sukcesu.
I jeszcze jedno… bo muszę…nie bądźcie nudni! To pierwszy jakże częsty grzech. Zakończę anegdotą kiedyś usłyszaną od Tadeusza Łomnickiego, opowiada o słynnym nauczycielu aktorstwa Iwo Gallu. Gall tak tłumaczył studentom co to jest dramaturgia: zostawiono go kiedyś z wnuczką, nie bardzo wiedział jak się zajmować dziećmi, zaczął wiec opowiadać bajkę : dawno, dawno temu, była sobie dziewczynka, która postanowiła iść do lasu, założyła kaloszki, kapturek, kurteczkę, rękawiczki, szaliczek. Weszła do lasu i szła, szła, szła długą drogą, świeciło słonko a ona oglądała drzewa, krzaczki, kwiatki, paprocie, mchy, żuczki, listki, ptaszki, gałązki, kamyki, mrówki…. i w tym momencie wnuczka zakrzyknęła – aż tu nagle!!! I to jest dramaturgia.
Kocham Was wszystkich. Kłaniam się. Dziękuję. Wszystkiego dobrego.
Tekli i Bogusława - wszystkiego dobrego
🔸 Krystyna Janda, 🔸 Wiesław Myśliwski, 🔸 Leon Tarasewicz i 🔸 Janusz Wawrowski zostali laureatami Nagrody im. Cypriana Kamila Norwida 2019‼️ Nagrodę „Dzieło życia” odebrał 🔸 Adam Myjak ART.
Nazwiska laureatów ogłosili, podczas gali na zamku Królewskim w Warszawie, przewodniczący kapituł: Małgorzata Komorowska, Krzysztof Masłoń, Lech Śliwonik i Stanisław Wieczorek. Statuetki wręczyli marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik i przewodniczący Sejmiku Województwa Mazowieckiego Ludwik Rakowski.
– Przez te 18 lat nagrodziliśmy 81 twórców, tworzących, mieszkających na Mazowszu, ludzi bez których kultura polska, kultura Mazowsza byłaby znacznie uboższa – powiedział przewodniczący Ludwik Rakowski, witając gości.
O tym, jak ważne miejsce zajmuje kultura mówił marszałek Adam Struzik. – Bez wątpienia tym, co odciska niezwykłe piętno na naszym życiu i rozwoju jest kultura. Mazowsze jest swoistym obszarem bogactwa w tej dziedzinie, zarówno jeśli chodzi o tradycje, o przeszłość, o korzenie, które mamy, ale również, jeśli chodzi o tę część współczesną, tę która na naszych oczach powstaje.
„Dzieło życia”
Tegoroczną statuetkę za całokształt twórczości odebrał rzeźbiarz i znakomity pedagog, jeden z najwybitniejszych artystów europejskich, klasyk współczesnej sztuki polskiej – Adama Myjaka. – Czuję się ogromnie zaszczycony, wzruszony. To dzieło prof. Gawrona [statuetka – red.], mojego przyjaciela, postawie i będę patrzył na to swoje „Dzieło życia”, ale pod jednym warunkiem – to nie koniec jeszcze – zaznaczył laureat.
Teatr
W kategorii Teatr nagrodę otrzymała Krystyna Janda – jedna z najbardziej cenionych polskich aktorek – doceniona za rolę w spektaklu „Zapiski z wygnania” Sabiny Baral, który można zobaczyć w TEATR POLONIA w Warszawie. – Proszę mi wybaczyć, ale jestem na scenie i nie mogę być z Państwem – przekazała Krystyna Janda w liście. – Ta nagroda dodaje sensu i znaczenia wszystkim naszym artystycznym poczynaniom i dzisiejszym i tym w przyszłości. Bardzo za to dziękuję – dodała aktorka.
Literatura
Za najlepszą książkę 2018 roku uznano „Ucho igielne” Wiesława Myśliwskiego, którego każda powieść staje się literackim wydarzeniem. – Norwidowe przesłanie jakie płynie z tej nagrody jest mi bardzo bliskie – wyznał laureat. – To Norwid moim zdaniem jest prekursorem tej literatury XX i XXI wieku, której credo, mówiąc najkrócej, brzmi: słowo i myśl. Tym bardziej dziękuję za obdarzenie tą nagrodą mojego „Ucha igielnego”.
Sztuki plastyczne
W dziedzinie sztuk plastycznych Nagrodę im. Norwida otrzymał Leon Tarasewicz – artysta odkrywający nowe oblicza malarstwa. Doceniony został za wystawę „Jerozolima”, prezentowaną w Galeria Foksal w Warszawie. – Dziękuję władzom Mazowsza, że tak podtrzymuje kulturę. Spróbuję to podpowiedzieć w Białymstoku – powiedział Leon Tarasewicz.
Muzyka
Muzyczny Norwid trafił do Janusza Wawrowskiego – wirtuoza skrzypiec – który odebrał statuetkę za wykonanie i rekonstrukcję „Koncertu skrzypcowego” Ludomira Różyckiego na skrzypcach Stradivariusa „Polonia”. – Dziękuję Ludomirowi Różyckiemu, że coś takiego napisał, że coś takiego udało się odnaleźć po 75 latach, bo to jest koncert, który w 1944 roku nie został ukończony poprzez rzeczy, które się tutaj działy na terenie Warszawy. Dla mnie było fascynujące dać światu na nowo ten koncert, oczywiście również z całą ekipą, która go rekonstruowała.
Nagroda
Laureaci otrzymali statuetkę, dyplom i nagrodę pieniężną w wysokości 20 tys. zł, a w przypadku laureata Nagrody „Dzieło życia” – 25 tys. zł.
https://www.facebook.com/sejmikmazowiecki/posts/2445569642339770?__tn__=K-R
Filipa i Eugenii - wszystkiego dobrego
Kraków. Krystyna Janda zostanie Doktorem Honoris Causa AST
Podczas Inauguracji 74. roku akademickiego zostanie – po raz pierwszy w historii uczelni – nadany tytuł Doktora Honoris Causa Akademii Sztuk Teatralnych Krystynie Jandzie.
Inauguracja 74. roku akademickiego 2019/2020, która odbędzie się 30 września o godz. 12.00 na Scenie im. St. Wyspiańskiego w siedzibie Uczelni przy ul. Straszewskiego 22 w Krakowie.
REKTOR AST PROF. DR HAB. DOROTA SEGDA
„Muszę szybko spać. Nie mam czasu. Tyle się dzieje”.
„Rano decyduję, czy dziś udaję kobietę, czy zostaję facetem. To zależy od trudności, komplikacji dnia. Jeżeli wyjątkowo skomplikowany – wybieram kobietę”.
Senat Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie wybrał kobietę na pierwszego doktora honoris causa naszej Uczelni. Kobietę z marmuru. Kobietę z żelaza. Wolną kobietę. Krystynę Jandę. Aktorka teatralna. Gwiazda filmowa. Reżyserka. Autorka dzienników i książek. Prezes fundacji. Twórczyni teatrów grających codziennie, przez cały rok (latem również w plenerze). Odważna, nieobojętna Obywatelka. Laureatka dziesiątek nagród. Są wśród nich Feliksy, Gustawy, Orły, Lwy, Kaczki, Róże, Maski, Kamery i Palma – nie sposób wymienić ich wszystkich. Simone Weil twierdziła, że „Kultura jest kształceniem daru uwagi”. Krystyna Janda swoją uwagą stwarza światy. Swoim niezaniechaniem obowiązku wobec własnego talentu zawstydza czekających na propozycje i oklaski. Jest symbolem tego wszystkiego, czego życzę naszym studentom: pasji, pracy, odwagi, nieobojętności i… szczęścia. Proponuję zarejestrować nową jednostkę energii twórczej: „Jandę”. Jedna Janda jest prawie nieosiągalna. Ale jest dla nas wyzwaniem. Warto próbować je podjąć. Bądźmy dla siebie wymagający.
Senat AST uchwałą z dnia 29 kwietnia 2019 r. postanowił uhonorować Krystynę Jandę najwyższym wyróżnieniem przyznawanym przez naszą Uczelnię za:
– reprezentowanie najlepszych wolnościowych tradycji kultury polskiej,
– wykreowanie postaci teatralnych i filmowych dających wzorce etyczne i patriotyczne,
– wielki wkład w pozycję kina polskiego na świecie,
– stworzenie i prowadzenie niezależnego Teatru Polonia, którego przedstawienia podejmują najważniejsze problemy życia współczesnego i pamięci historycznej Polaków,
– wrażliwość społeczną i obywatelską postawę, reprezentowaną w sferze publicznej; za odważne formułowanie i głoszenie opinii wpływających twórczo na świadomość społeczeństwa.
Jesteśmy zaszczyceni, że Krystyna Janda zostanie honorowym doktorem Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie.
Kraków, 30 września 2019 r.
***
PROF. DR HAB. JERZY STUHR
RECENZJA
Rozpoczynając analizę tak bogatej twórczości artystycznej pani Krystyny Jandy trzeba przyjąć jakieś kryteria oceny, które pozwolą usystematyzować jej dokonania, a równocześnie zbadać, dlaczego właśnie tak przebiegała jej droga artystyczna. Toteż bardziej niż na analizie ról i reżyserii skupię się na wyodrębnieniu działów z obszaru teatru i filmu, które ukształtowały tę artystkę. Takie obszary są cztery: obszar filmu, obszar teatru telewizji, obszar sceny i obszar własnej działalności teatralnej w kierowanym przez siebie teatrze. Aktywność Krystyny Jandy na wszystkich tych polach oddaje jej pełną osobowość, poglądy artystyczne, społeczne, estetykę i temperament. To właśnie szerokie spectrum twórczości, ciekawość, odwaga i walory warsztatowe sprawiły, że opisuję dziś jedną z największych artystek w historii europejskiego teatru i filmu.
OBSZAR FILMU
Skupię się na czterech polskich filmach, które moim zdaniem ukształtowały osobowość artystyczną, ale może, co ważniejsze, społeczno-obywatelską pani Krystyny Jandy.
„Człowiek z marmuru” – ten film i spotkanie z Andrzejem Wajdą był dla młodziutkiej aktorki wielkim wyzwaniem, zarówno ideologicznym, jak potem pokazała historia, jak i formalnym – myślę tu o doborze przez reżysera i aktorkę środków warsztatowych w kreowanej postaci. Po takim debiucie pewnych ról Krystyna Janda nie mogła zagrać. Nie wypadało! Ten temat zaczął kształtować artystkę w szczególny sposób, można by rzec niejako obywatelsko. Zaczęła być reprezentantem nowego, młodego pokolenia Polaków wyrażających niezgodę na rzeczywistość, która ich otaczała. Była uosobieniem rodzącego się buntu. Artystka tę rolę przyjęła i choć potem wystąpiła w wielkiej ilości filmów, to właśnie ten wizerunek pielęgnowała pieczołowicie przez całą swą karierę i działalność społeczną. Pokazała, że trzeba mieć odwagę buntu nie tylko jako Agnieszka, filmowa bohaterka, pokazała ją również jako młoda artystka, kiedy pod czujnym okiem mistrza Wajdy zdecydowała się na użycie jaskrawo ekspresyjnych środków w budowaniu postaci. Tak się w filmie polskim dotychczas nie grało. Tego typu ekspresja była uważana za niedopuszczalną. A jednak artystka się na nią odważyła. Miała odwagę wyjść poza wszelkie szablony i stereotypy. I zwyciężyła. Została zapamiętana. Nauczyła się tej odwagi. Dodała jej ona sił na całą dalszą artystyczną drogę. Jeszcze wiele razy zadziwiała widzów właśnie siłą niekonwencjonalności. W 1981 roku odbierała na Festiwalu w Łagowie nagrodę Złotego Grona za wykreowanie nowego typu aktorstwa filmowego. Tę samą nagrodę odbierałem również ja za rolę Ludka Danielaka w „Wodzireju”. Dla Krystyny Jandy była to kolejna nagroda, a dla mnie jedno z mych największych osiągnięć w życiu, dlatego, że właśnie z nią tę nagrodę otrzymałem.
Drugim ważnym – można powiedzieć „ideologicznie” – filmem w karierze artystki był film „Przesłuchanie” w reżyserii Ryszarda Bugajskiego z roku 1982. Bohaterki tych dwóch filmów niejako się dopełniają. Antonina Dziwisz to jakby dojrzewająca Agnieszka z „Człowieka z marmuru”. Z beztroskiej zabawowej dziewczyny z prowincji przez przypadek wmieszanej w ubecką manipulację, więzionej i torturowanej, wyrasta dojrzała i świadoma opozycjonistka. Znowu tutaj aktorka dała swemu pokoleniu przykład, jak zdobywa się polityczną dojrzałość i postawę obywatelską, jak uczy się patriotyzmu, uczciwości i odwagi w walce z reżimem komunistycznym. Za tę rolę aktorka otrzymała Nagrodę Jury w Cannes w 1990 roku. Dołączyła do wielkich artystek XX wieku w sztuce kinematograficznej.
Kolejnym filmem z plejady prac filmowych zrealizowanych przez panią Krystynę Jandę, jaki chciałbym wymienić, jest film, w którym artystka znowu przekroczyła pewną granicę dialogu z widzem. Tym razem jest to przekroczenie granic intymności wypowiedzi. Chcę poświęcić ten fragment filmowi „Tatarak” w reżyserii Andrzeja Wajdy z 2009 roku. Krystyna Janda zdecydowała się w tym filmie na rzecz niezwykłą, wykraczającą poza przyjęte konwencje aktorskie w filmie światowym. Zdecydowała się opowiedzieć porażająco intymną historię o śmierci swego ukochanego męża, autora zdjęć filmowych Edwarda Kłosińskiego. W scenerii samotności, jak z obrazów Hoppera, aktorka pozornie beznamiętnie opowiada o śmierci ukochanego mężczyzny. To dramatyczne wyznanie podnosi o rangę wszystkie improwizacyjne eksperymenty europejskich twórców z ostatnich lat. I znowu pochwała wielkiej odwagi artystki. Z pewnością też wielkie uwolnienie się z żałobnej traumy. Piękne jest to, że pani Krystyna Janda pod opieką mistrza Wajdy wybrała właśnie przekaz filmowy na to wzruszające intymne wyznanie. To wielkie docenienie filmu jako sztuki, poprzez którą można uczynić tak piękne wyznanie uwieczniające postać bliskiego człowieka. Ta kreacja, trudno nawet powiedzieć: „rola”, to kolejne przekroczenie granic kina. Fenomen tej artystki polega również, a może nawet przede wszystkim na tym, że kolejni reżyserzy chcą ją zmienić, odkryć ją na nowo. Ona pozornie się im poddaje. Zmienia charakteryzację, temperament postaci, nawet język. I zawsze pozostaje sobą! Zawsze wyzwolona ze stereotypów, konwencji, rozpoznawalna natychmiast, przykuwająca uwagę widza. Tu chciałbym skupić się na filmie Jacka Borcucha „Słodki koniec dnia” z ostatnią kreacją pani Krystyny Jandy. Zmieniona fizycznie, ograniczona w ekspresji ojczystego języka, pozornie uspokojona, jednak ciągle natychmiast rozpoznawalna poprzez wolność, niezależność poglądów, siłę wewnętrzną i mocną osobowość.
Bohaterka filmu, wybitna polska poetka żyjąca na emigracji, swobodnie wygłasza swe poglądy, żyje według własnych reguł, kocha kogo chce, demonstruje swą niezależność. Przecież właśnie do takiej Bohaterki przyzwyczaiła nas pani Krystyna Janda przez całą swą twórczą drogę. Znakomity wybór reżysera i konsekwentny wybór aktorki. Zasłużona nagroda dla najlepszej aktorki na prestiżowym festiwalu w Sundance. Ten krótki przegląd najważniejszych dla mnie ról filmowych Krystyny Jandy świadczy o tym, jak aktorka zbudowała swój wizerunek ekranowy zgodny z własnymi poglądami, osobowością, temperamentem. Rzadko zdarza się aktorom otrzymywać propozycje pozwalające na wykreowanie symboli współczesnych polskich bohaterów i bohaterek. Kiedyś to Helena Modrzejewska rozsławiła polską sztukę teatralną na świecie, to nie przypadek, że właśnie Krystyna Janda podjęła się zagrać tę wielką artystkę w serialu z 1989 roku. Krystyna Janda zagrała w bardzo wielu filmach. Składają się one na przebogatą sylwetkę filmową. Są tu również role komediowe: „Kochankowie mojej mamy”, „Rewers”, „Panie Dulskie”, są role w filmach zagranicznych. We wszystkich wcieleniach jednak zawsze aktorka szuka oprócz charakterystyki postaci jakiegoś głęboko ukrytego, przejmującego pierwiastka ludzkiego.
OBSZAR TEATRU TELEWIZYJNEGO
Tak jak w filmie szczęśliwie młodziutka aktorka trafiła pod skrzydła Andrzeja Wajdy, tak na drodze teatru telewizyjnego absolwentka warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej dostaje się pod opiekę wielkiego pedagoga, znawcy teatru klasycznego Aleksandra Bardiniego i debiutuje w roli Maszy w „Trzech siostrach” Antoniego Czechowa. Tutaj jednak, w Teatrze Telewizji, artystka dokonuje wyborów bardzo różnorodnych postaci. Jakby chciała udowodnić, że z każdym gatunkiem teatralnym gotowa jest się zmierzyć. Klasyka przeplata się z repertuarem współczesnym, wręcz awangardowym, dramat z komedią, a nawet farsą. Rodzi się też wraz z dojrzewaniem warsztatowym wielka pasja Artystki: monodram. Z ról Krystyny Jandy w Teatrze Telewizji można ułożyć listę lektur obowiązkowych studentów teatrologii. Jest jakaś prawidłowość w dobieraniu ról naprzemiennych gatunkowo. Po „Trzech siostrach” – Szaniawski, Przybyszewski, potem Beaumarchais, Bułhakow, Przybyszewski, Kruczkowski, Słowacki, O’Neill, Nałkowska, Bryll, Chandler, Strindberg, Ścibor-Rylski i inni. To wszystko między 1974 a 1990 rokiem, czyli od początku kariery. Kolejne lata są równie intensywne. Myślę, że nie miejsce wymieniać wszystkie tytuły w tej recenzji. To można znaleźć w bogatej bibliografii artystki. Ważna jest zasada doboru propozycji. Teatr Telewizji przez wszystkie lata do 2015 roku zaofiarował tej wielkiej aktorce bardzo wiele wspaniałych propozycji repertuarowych. Zasługuje też na szczególną uwagę dbałość Krystyny Jandy o polski repertuar klasyczny w Teatrze Telewizji, czyli teatrze o wielkiej ilości odbiorców. Zdecydowała się wówczas na reżyserię. „Klub kawalerów” Bałuckiego, „Śluby panieńskie, czyli magnetyzm serca”, „Damy i huzary” Fredry to pozycje, które dają Krystynie Jandzie pierwszorzędną rolę w niesieniu misji telewizji publicznej, w odróżnieniu od wszystkich propagandowych politycznych agitek obecnych aktualnie na antenie. Sam miałem zaszczyt i ogromną satysfakcję wystąpić kilkakrotnie u boku pani Krystyny Jandy i podziwiać jej energię, odwagę twórczą, sprawność warsztatową. Pamiętam realizację wielkiego spektaklu „Wizyta starszej pani Dürrenmatta” i jej brawurową kreację Klary Zachanassian. Odwaga środków formalnych, jednocześnie przy zachowaniu wszystkich charakterystycznych dla tej artystki cech osobowościowych, była imponująca. Godna podziwu.
OBSZAR TEATRU
Tę działalność artystki chciałbym podzielić na trzy części. Pierwsza to propozycje, jakie otrzymywała ze strony różnych teatrów i ich dyrektorów artystycznych, druga to samodzielne wybory i droga twórcza w teatrze pod skrzydłami Fundacji Krystyny Jandy na rzecz Kultury, czyli w Teatrze Polonia i trzecia – wyróżniam ją celowo – to obszar formy teatralnej zwany monodramem.
W teatrze od początku swej działalności Krystyna Janda trafiła pod opiekuńcze skrzydła wytrawnych ludzi teatru: Janusza Warmińskiego w Teatrze Ateneum i Zygmunta Hübnera w Teatrze Powszechnym w Warszawie. To ci dyrektorzy zadbali o jej rozwój twórczy. W Teatrze Ateneum zagrała na początku swej kariery Anielę w „Ślubach panieńskich” (1976), Ninę Zarieczną w „Mewie” (1977), Marię w „Tryptyku listopadowym” (1978), Jenny w „Operze za trzy grosze” (1980). W Teatrze Powszechnym spotkały ją tak wielkie role, jak role tytułowe w „Pannie Julii” w reżyserii Andrzeja Wajdy (1988) i „Medea” w reżyserii Zygmunta Hübnera (1988), Gizela w „Dwoje na huśtawce” (1990), Elwira w „Mężu i żonie” (1993) czy wreszcie Lady Makbet w „Makbecie” (1996). Wymieniam tylko te najważniejsze z szeregu wielu innych. Chyba żadnej innej polskiej aktorce w przeciągu dwudziestu lat od początku kariery nie zaoferowano tak wiele. Krystyna Janda wykorzystała to w pełni. Zapisała się na trwałe w historii współczesnego polskiego teatru. Osobną perspektywę w programowaniu swych wyborów stosuje artystka w momencie, kiedy decyduje się na stworzenie własnego teatru. Wszystkie wybory od tego czasu podporządkowuje dobru i rentownemu funkcjonowaniu Teatru Polonia. Najpierw sceny przy Marszałkowskiej w Warszawie, a w kilka lat później sceny OCH-Teatru na Grójeckiej. Tu już aktorka – dyrektor artystyczny znacznie rozszerza wachlarz repertuarowy. Nie gardzi żadnym gatunkiem. Od farsy, poprzez programy prawie kabaretowe, stand-upy, współczesny repertuar, czasem komercyjny, aż po polską i europejską klasykę. Sama gra w większości przedstawień. Jej charyzma i popularność gwarantuje sukces frekwencyjny i pani Krystyna Janda wypełnia to zadanie z zaangażowaniem i pokorą. Ten okres działalności ogranicza jej plany filmowe i telewizyjne. Natomiast współczesne środki medialne, głównie internetowe powodują, że artystka – dyrektor artystyczny decyduje się komunikować ze swą widownią również i tą drogą. Prowadzi dziennik, opisując swe życie artystyczne, wybory i przygody. Pomysł jest znakomitą formą zyskania wielkiej i wiernej widowni. Już nie kolejne kreacje, ale stały kontakt z widzem, czytelnikiem sprawia, że artystka nie tylko jest stale w naszym życiu obecna, przekazuje nam nie tylko swój talent i umiejętności, ale również swe wybory, zasady postępowania w życiu, postawę moralną i polityczną.
Osobnym obszarem działalności artystycznej Krystyny Jandy są realizowane przez nią monodramy. Stanowią one pewną klamrę z filmami, które wymieniłem na początku tej recenzji. Monodram jest formą, w której aktorka najbardziej dzieli się z widzem tym, co ją boli, jak myśli, jakich wyborów dokonuje. Monodram dla artystki jest głosem Polki, obywatelki, kobiety biorącej równorzędny udział w najważniejszych wydarzeniach najnowszej historii naszego kraju. Wyjątkiem jest legendarny już monodram „Shirley Valentine” z 1990 roku grany przez panią Krystynę Jandę do dzisiaj. Ale i tutaj zawsze aktorka nawiązuje więź z widzem cierpiącym na największą chorobę współczesności – samotność. Dla mnie imponujący jest wybór bohaterek. Są to zawsze bohaterki niezwykłe, bardzo silne osobowości, walczące o pozycję i godność kobiety, demonstrujące swą niezależność, upór, uczciwość i determinację dla wartości, które wyznają i których bronią. Danuta Wałęsa, Elżbieta z „Białej bluzki”, czyli w pewnym sensie alter ego Agnieszki Osieckiej, Sabina Baral – symbol żydowskiej traumy 1968 roku, czy nawet Maria Callas. Te wszystkie bohaterki to przecież Krystyna Janda – jej osobowość i ideały. To o sobie snuje tę opowieść wielka aktorka. Jest w monodramie siła dramaturgiczna tak ogromna, że można się zwrócić bezpośrednio do widza. Tylko trzeba mieć odwagę spojrzeć ze sceny widzowi prosto w oczy. Tę odwagę mają tylko najwięksi artyści teatru. Jedną z największych jest Krystyna Janda.
Podsumowując, pani Krystyna Janda jest zjawiskiem wyjątkowym na firmamencie polskiej sztuki przełomu XX i XXI wieku. Niezwykłym jest fakt, że jest jedną z nielicznych artystek w tej części Europy, która ma odwagę wzięcia odpowiedzialności za swe poglądy i powiedzenia o tym głośno: w dzienniku, wywiadzie, ze sceny czy z ekranu. Jest wzorem godności artysty i częścią wielkiej tradycji polskiego teatru. Ogromnie się cieszę, że Akademia Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie (wcześniej PWST) – uczelnia artystyczna, w której pracuję już ponad 45 lat i w której piastowałem zaszczytną funkcję rektora przez lat 12, pragnie uhonorować tę wielką artystkę Doktoratem Honorowym – pierwszym, a więc takim, który pozostanie na zawsze w historii Uczelni.
Materiał nadesłany
13-09-2019
e-teatr.pl – wortal teatru polskiego © Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/279761.html
Warszawianka Roku 2019 - ogłoszenie nominacji - 4 września 2019, Fot. Maciej Łysakowski
Piotra i Mikołaja - wszystkiego dobrego
Plebiscyt Warszawianka Roku i Warszawianka Przemian – nominacje
09 wrzesień 2019
Poznaliśmy nazwiska kobiet nominowanych w plebiscycie Warszawianka Roku, w ramach którego zostanie przyznany tytuł specjalny Warszawianka Przemian. O wyborze laureatek zdecydują mieszkańcy, którzy od dziś mogą brać udział w głosowaniu. Na oddanie głosu jest czas do 6 października br.
– Docenienie roli kobiet, wsparcie i ochrona ich praw jest dla mnie niezwykle ważne, dlatego realizuję program Warszawa dla kobiet. Trzydzieści lat temu działaliśmy ramię w ramię, wierząc w ideały demokracji, wolności i solidarności. Dziś szczególnie powinniśmy pielęgnować i utrwalać dla kolejnych pokoleń wartości, które nas łączą, a nie dzielą – mówi Rafał Trzaskowski, prezydent stolicy. – Cieszę się, że kontynuujemy plebiscyt Warszawianka Roku i po raz drugi oddajemy w ręce mieszkańców decyzję o tym, która kobieta otrzyma tytuł Warszawianki Roku oraz tytuł specjalny Warszawianki Przemian.
Idea Plebiscytu
Stolica po raz drugi wybiera Warszawiankę Roku. Plebiscyt ma na celu wyłonienie laureatki tytułu Warszawianka Roku, która swoją pracą zawodową lub społeczną w szczególny sposób przyczynia się do rozwoju Warszawy jako miasta otwartego i tolerancyjnego. Z uwagi na tegoroczne obchody 15-lecia wejścia Polski do Unii Europejskiej oraz 30-lecia pierwszych wolnych wyborów w Polsce ogłosiliśmy również tytuł specjalny pn. Warszawianka Przemian. Jego celem jest wyłonienie liderek społecznych, które na przestrzeni ostatnich 30-stu lat wybitnie wpłynęły na przemiany w naszym społeczeństwie w zakresie wolności, równości oraz poszanowania praw człowieka.
– Chciałabym, aby ten plebiscyt rzucił światło na kobiety, które dziś i przez ostatnie lata niestrudzenie działają na rzecz poszanowania ludzkiej godności, mniejszości oraz ludzi marginalizowanych. Wśród nominowanych znalazły się aktywne obywatelsko, świadome społecznie i niezwykle zaangażowane kobiety, które przyczyniły i przyczyniają się do ważnych zmian, bez których Warszawa nie byłaby miastem jakim jest dziś – nowoczesnym, otwartym, różnorodnym i wolnym – mówi Ewa Malinowska-Grupińska, przewodnicząca Rady m.st. Warszawy.
Kryteriami wyboru kandydatek do obydwu tytułów były: działalność na rzecz Warszawy i jej promocja, upowszechnianie otwartości, tolerancji, równouprawnienia, wartości demokratycznych. Były brane pod uwagę wybitne osiągnięcia w ich dziedzinie na skalę ponadwarszawską, działalność na rzecz kobiet, społeczeństwa obywatelskiego lub społeczności lokalnej w Warszawie.
W tym roku kapituła, wybierając kandydatki do tytułu specjalnego Warszawianki Przemian, brała pod uwagę także ich wkład w budowanie społeczeństwa obywatelskiego oraz społeczności lokalnej, działanie na rzecz poszanowania godności jednostki, wolności, równości, równouprawnienia, państwa prawa, poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Szczególnie ważne były też działania kandydatek na rzecz transformacji społeczeństwa obywatelskiego oraz społeczności lokalnej pod kątem transformacji obyczajowej i transformacji edukacji, ich udział w kształtowaniu konstytucji oraz praw demokratycznych, działalność na rzecz budowania wspólnoty i integracji społeczeństwa w duchu wartości UE.
Plebiscyt jest realizowany przy udziale Rzecznika Praw Obywatelskich oraz znanych osobistości ze świata kultury, mediów i organizacji pozarządowych.
Plebiscyt Warszawianka Roku
– kandydatki do tytułu Warszawianka Roku:
Ewa Błaszczyk, Katarzyna Homan, Katarzyna Jurkiewicz, Ewa Kulik-Bielińska, Julia Maciocha, Urszula Nowakowska, Karolina Pacoń, dr Bianka Siwińska, Nicole Sochacki-Wójcicka, Izabela Sopalska-Rybak
– kandydatki do tytułu Warszawianka Przemian:
prof. zw. dr hab. n. med. Anna Dobrzańska, Krystyna Janda, prof. dr hab. Ewa Łętowska, Krystyna Starczewska, Ludwika Wujec
Zagłosować może każdy!
Kandydatki do plebiscytu Warszawianki Roku mógł zgłosić każdy, kto ukończył 18. rok życia. W tym roku zgłoszeń było ponad 125. W trakcie burzliwych obrad spośród nich kapituła wskazała 10 nominowanych. Z tego grona w głosowaniu, które rozpocznie się w środę, 4 września i potrwa do 6 października br., zostanie wybrana laureatka plebiscytu. Również w środę, 4 września rusza głosowanie na Warszawiankę Przemian. W tym przypadku nominacje wskazali członkowie kapituły plebiscytu. Ogłoszenie wyników nastąpi podczas uroczystej gali, 9 października br. w Forcie Sokolnickiego.
Głosować może każdy, kto ukończył 18. rok życia, bez względu na miejsce zamieszkania i obywatelstwo. Głosujący podaje swoje imię i nazwisko oraz e-mail (podanie danych osobowych jest warunkiem udziału w głosowaniu). Głosując, wskazujemy po jednej nominacji w każdej kategorii (Warszawianka Roku/Warszawianka Przemian). Głosowanie trwa do 6 października – w przypadku głosowania drogą internetową do godz. 23.59, a w przypadku głosowania papierowego do godziny 16.00.
Głosować można:
• elektronicznie za pomocą formularza znajdującego się na stronie: www.um.warszawa.pl/warszawiankaroku
• papierowo za pomocą formularza dostępnego:
o na stronie: www.um.warszawa.pl/warszawiankaroku
o podczas wydarzeń miejskich, których listę podamy na profilu wydarzenia na FB.
Wypełnione formularze papierowe można:
• wysłać elektronicznie na adres email: warszawiankaroku@um.warszawa.pl
• dostarczyć (pocztą lub osobiście) do Biura Marketingu Miasta, ul. Wierzbowa 9, 00-094 Warszawa p. 153, z dopiskiem Warszawianka Roku lub dostarczyć na stoiska Warszawianki Roku, które będą obecne na wydarzeniach miejskich.
Warszawianka Roku – kapituła Ewa Malinowska-Grupińska – przewodnicząca Rady m.st. Warszawy, przewodnicząca kapituły; Anna Ojer – laureatka pierwszej edycji Plebiscytu; Beata Michalec ¬– członkini Towarzystwa Przyjaciół Warszawy; Agata Passent – dziennikarka, pisarka, założycielka Fundacji „Okularnicy”; Anna Maruszeczko – dziennikarka radiowa i telewizyjna, redaktor naczelna Urody Życia; Dorota Warakomska – dziennikarka, doradczyni medialna, członkini stowarzyszenia Kongres Kobiet; Tomasz Raczek – teatrolog, krytyk filmowy, publicysta i wydawca, właściciel Instytutu wydawniczego Latarnik; Rafał Dymek – politolog, dyrektor zarządzający w Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana
Patronat honorowy nad plebiscytem Warszawianka Roku objął Rzecznik Praw Obywatelskich.
Partnerzy: Dom Spotkań z Historią, Towarzystwo Przyjaciół Warszawy, Risk made in Warsaw, 696 Jewelry, Oceanic, by Insomnia
Patroni medialni: Chillizet, Uroda Życia, Viva, Polki.pl
http://www.patriot24.net/plebiscyt-warszawianka-roku-i-warszawianka-przemian-nominacje,23709
Bronisława i Idziego - wszystkiego dobrego
Szepnięto mi, że podczas naszego spektaklu do telefonu pana burmistrza przyszło kilka anonimowych obrzydliwych hejtów, powiedziano mi, bo pan burmistrz nie dał po sobie nic poznać. Przykro. Graliśmy z całej siły talentów i umiejętności.
Nasz spektakle organizuje prywatna agencja, może nie będzie donosów i hejtów.
Józefa i Moniki - wszystkiego dobrego
Felieton dla portalu ONET.PL
Matka. Od czterech miesięcy w żałobie po Niej, zmuszam się do napisania choć słowa. Bo nasze matki to temat wielki, wspólny, bolesny, mam ochotę i potrzebę się nim podzielić. Nie mogę pisać. Nie mogę myśleć, pisać, czytać, gram z trudem, nadmiernie akcentuję sprawy i słowa teraz mi najbliższe, osobiste, plączę się w niechcianych momentach scenicznych, przychodzących niespodziewanie, nieprzydatnych na scenie uczuciach. Przyjaciele mówią, będzie gorzej, im dalej tym będzie gorzej.
Umarła. Umierała pięknie, po cichutku, z nieśmiałym uśmiechem i podziękowaniem za opiekę, czułość, stałe towarzyszenie Jej w odchodzeniu. W podziękowaniu, że umiera w domu, wśród nas, zwierząt, ulubionych przedmiotów i z widokiem na jej ukochany ogród. Prosiła żeby Jej już nie leczyć, nie poddawać badaniom, nie wozić do szpitala, nie ratować za wszelka cenę. Z poczucia winy, zaglądaliśmy lekarzom w oczy i pytaliśmy, czy to co państwo zalecają, nie jest przypadkiem leczeniem uporczywym, bo mama sobie tego nie życzy. Jest – odpowiadali, ale musimy to zaproponować, bo to nasz obowiązek, a państwo zdecydujecie czy stosować to czy nie. – A gdyby pani matka, pani doktor, była w tej sytuacji, zastosowałaby to pani? I wtedy ciche – nie. I ulga.
Jak wielu ludzi wie, co to znaczy przewijać własną matkę? Wielu, paradoksalnie, wielu. Spotykałam ich ostatnio ciągle, w szpitalach, przychodniach, aptekach. Kupowaliśmy pieluchy, środki przeciwbólowe, patrzyliśmy na siebie wstydliwie i porozumiewawczo. Bo słowa tu nie są potrzebne, a poza tym, nie ma tu wystarczających słów. – Mam dwoje rodziców leżących, wyszeptała mi pewnego dnia jedna pani, jestem prawnikiem, musiałam zrezygnować z pracy, żyję z ich rent, opieka nad nimi trwa już półtora roku, to jest ponad moje siły.W domu pogrzebowym, pani mnie obsługująca – opiekowałam się obłożnie chorym ojcem 11 lat, straciłam życie, najlepsze lata, nie mogłam zawiązać rodziny. Odkąd umarł, mija 9 lat, brakuje mi tej opieki nad nim, moje życie straciło sens.Milanówek jest miastem starych ludzi – nie wyobraża sobie pani, w ilu tu domach leżą starzy ludzie, opiekują się nimi dzieci, wnuki, ludzie opłacani przez rodzinę, co drugi dom tutaj to trumna za życia– mówi mi pani w ośrodku zdrowia.
Opiekun medyczny, nowy zawód, poszukiwany, coraz częściej potrzebny, kurs można skończyć w Internecie za kilkaset złotych, a potem ma się teoretycznie wiedzę, wyjeżdża się do Niemiec albo Włoch zajmować się tamtymi starszymi, niedołężnymi i chorymi, towarzyszyć im w ostatnich latach życia, albo tu w Polsce. Kosztowna sprawa. Ci z doświadczeniem są rozchwytywani. Dzieci chorych opłacają często ich pracę i troskę z zagranicy. Samotność, coraz częściej spotykane zjawisko. Samotność na starość, w chorobie i potrzebie, najczęstsza.
Nie mogę spać jeszcze bardziej niż dawniej. Wchodzę teraz nocami po dwa, trzy razy do pokoju mamy. Pachnie Nią. Zaglądam do torebek, w każdej błyszczyk do ust, perfumki, grzebyczek, paragon ze sklepu, chusteczka, dwa, trzy cukierki, jakiś numer telefonu, do lekarza, znajomej, zapisany na karteczce, lista zakupów…w kieszeniach płaszczy suche liście, kasztany, które zbierała jesienią. Małe zwykłe życie. Zaglądam do szuflad, pierścionki z nieodjętymi cenami, nigdy ich nie nosiła, ten, który nosiła stale, noszę teraz na palcu, nie zdejmuję. Podczas tych odwiedzin nocnych u Niej w pokoju, towarzyszą mi psy. Stoją niezdecydowane, bo myślały że Ona będzie, jak zwykle, u siebie w łóżku, a tu nie ma, a zapach został. Sprawdzają, szukają, rozglądają się, zaglądają do Jej łazienki i ich entuzjazm początkowy i radość, że otwierają się te drzwi, zawsze teraz zamknięte, opada. Kładą się przy mnie na dywanie i zasypiają, a ja podróżuję po Jej małym bezpiecznym świecie, dokumentach, zdjęciach, koszulach nocnych, zakładkach w książkach, biżuterii.
W co ją ubrałaś do trumny– pyta mnie kuzynka przez telefon. – W to, w co się ubrała na ślub Adasia– odpowiadam. Nie zostawiła mi instrukcji. W ostatnich miesiącach, tych leżących, pytała tylko co jakiś czas, ile to jeszcze potrwa. Była umęczona. Pracowałam wtedy na Wybrzeżu, wchodziłam w piątek do Jej pokoju, uśmiechała się i mówiła – wróciłaś,no to mogę teraz umierać, kiedy odjeżdżałam w poniedziałek rano, mówiła – i znów muszę poczekać na ciebie tydzień. Umarła, kiedy byłam na scenie, w Warszawie, umarła w otoczeniu rodziny i zwierząt. Mój starszy syn trzymał Ją cały czas za rękę. Przyjechałam do domu, godzinę po Jej śmierci. Nie poczekała na mnie. – Jak ja wam zazdroszczę że byliście przy niej w tym momencie. Długo siedzieliśmy potem dookoła łóżka w milczeniu. Nikt nie płakał, to było za trudne, żeby płakać.
Była tak cudownym człowiekiem. Nigdy nie podnosiła głosu, nigdy z nikim się nie pokłóciła, zawsze uśmiechnięta, nie zabierała sobą czasu, nikomu. Wszystko brała serio i zawsze starała się pomóc. Lubiła też pobyć sobie sama. Nie gustowała specjalnie w teatrze, kiedyś poszła na „Mewę” Czechowa, grałam Ninę Zarieczną, płakałam na scenie, ona ze mną, na widowni, cały czas. Po spektaklu zapytała – dlaczego płakałaś? Ktoś ci zrobił krzywdę, przykrość?Nie mamo, to w roli. – A idź ty! Nabrałaś mnie –zdenerwowała się. Już nigdy nie pójdę do teatru. I nie chodziła zbyt często, chyba że na „wesołe”. Do moich sukcesów odnosiła się zupełnie obojętnie, jak do czegoś zwykłego i codziennego. Na sekretarkę w naszym telefonie stacjonarnym, nagrałam kiedyś wiadomość- proszę nie zawracać głowy mojej mamie, proszę dzwonić do teatru 22-6214161.Była mi wdzięczna. Repertuary naszych teatrów zawsze miała pod ręką, tylko po to, żeby zobaczyć, co gram, i o której wrócę.
Matka. Była mi najbliższa. Kiedy okazało się, że jestem w ciąży z synem, miałam prawie 40 lat, pojechałam najpierw do Niej – mamo, jestem w ciąży, musicie z tatą zamieszkać z nami i powinnaś pójść na emeryturę, ok? -Ok ,powiedziała bez zastanowienia i w następnym miesiącu złożyła podanie. Dała moim dzieciom i całej rodzinie, bezmiar miłości i ciepła, spokoju, cierpliwości i zrozumienia. Mieszkałyśmy razem na nowo ostatnie 29 lat, po śmierci taty, a potem mojego męża, ostatnie 12 lat same. Było nam bardzo, bardzo dobrze. Czule. Cicho. Ogrodowo. Rodzinnie. Wszyscy kochaliśmy Ją nieprzytomnie. Byłą osią naszego życia. Delikatnym, uśmiechniętym Szymonem Słupnikiem. Opoką, pocieszeniem, mądrością, naszą słabością i siłą. Wychowała moich synów, darzyli ją miłością, jakiej można pozazdrościć każdej matce i babci. Siedzieli przy niej przez ostatnie miesiące, czuwali nocami, dzieliliśmy się tym czasem. Poprosiła któregoś dnia, tuż przed śmiercią, mojego syna – Pogłaskaj mnie.– Co z wami będzie? On ją głaskał po głowie, a my wyszliśmy płakać.
Wielkie, wspaniałe życie. Godne, pracowite, ofiarowane innym.
Siedziałyśmy zawsze razem przy śniadaniu i omawiałyśmy ten świat. – Co ja po sobie zostawię?-powiedziałam któregoś ranka – Bałagan. Jak oni sobie z tym poradzą. Spojrzała na mnie – zostawisz dzieci. Wystarczy. Niestety zostawisz dzieci w nieszczęśliwym kraju. I nagle zaczęła mówić, zła, nigdy jej takiej nie słyszałam : A ja? Ja na pewno umrę niedoczekawszy zmiany tej cholernej zmiany. Bo już za mojego życia to się nie stanie. A tak się cieszyłam, że doczekałam końca komunizmu, że doczekałam zdrowego, normalnego, zwyczajnego kraju. Że wy i nasze dzieci, wykształcone, inteligentne, pracowite, mądre, że czeka was tylko wszystko co dobre. A tu na nowo to wszystko – w pogardzie. Tylko zło, chytrość, cwaniactwo, głupota, podłość, cynizm. I za moich czasów się już nie zmieni. Będę umierać z niepokojem o was wszystkich. A już myślałam że umrę w spokoju.
Umarła. Kobieta, żona, matka, babcia, Polka, zwykły, pracowity człowiek. Umarła z poczuciem klęski tego kraju i zawiedzionych nadziei. Ona, która nie znała wcześniej uczuć negatywnych, nienawidziła – dobrej zmiany. Prawdziwie nienawidziła.
https://kobieta.onet.pl/krystyna-janda-pierwszy-raz-o-smierci-mamy/1kqlktg
Pogrzeb Ryszarda Bugajskiego - Powązki Wojskowe - 17 czerwca 2019. Fot. Maciej Łysakowski
Laury i Adolfa - wszystkiego dobrego
Pożegnanie Ryszarda Bugajskiego
O Ryszardzie mówiono dużo, on sam prawie się nie odzywał w każdym razie, nie proszony nie mówił, szczególnie o sobie.
Przyklejano do niego różne określenia – Reżyser od trudnych tematów. Reżyser specjalista od esbeków i służb specjalnych. Realista kina. Tak, sam to przyznawał: – Wszystko co opowiadam oparte jest na prawdziwych wydarzeniach.
Filozof z pierwszego wykształcenia, pisarz, scenarzysta, reżyser, spokojny myśliciel, stoik, człowiek o wielkiej dociekliwości, staranności, umiejętności analizowania i niebywałej wiedzy historycznej. Uczciwy wobec siebie i innych. Mówił o sobie: – Jestem antykomunistą. Potępiam system i ludzi, którzy mu służyli. Dochodzenie prawdy i pamięć jest konieczna. Jest naszym – artystów, obowiązkiem. Moim zadaniem jest zadawać pytania i budzić wątpliwości.
Człowiek dla niego był stworzeniem wspaniałym i potwornym. Przeczytałam w jednym z Jego wywiadów: – zastanawiam się czy wystarczy być fanatykiem i działać według zasady „ cel uświęca środki” aby stać się tyranem, ludobójcą czy oprawcą własnego narodu.
Wyjechał z Polski zmuszony do tego. Z paszportem w jedną stronę. Film „Przesłuchanie” stał się bezpośrednim powodem likwidacji zespołu Filmowego „X”, zespołu Andrzeja Wajdy. Był jedynym reżyserem, który miał być ukarany spaleniem kopii jego filmu, domagano się tego na kolaudacji „Przesłuchania” i pociągnięciem do odpowiedzialności karnej twórców i tych, którzy do powstania filmu dopuścili.
Na premierę filmu, 13 grudnia 1989 roku, po 8 latach zakazu dystrybucji filmu, po tylu latach wygnania, przyjechał z paszportem kanadyjskim.
10 lat na emigracji było ciężkim doświadczeniem, mimo że zawodowo za granicą, radził sobie znakomicie. Tęsknił. Widywaliśmy się tam, w Ameryce i Kanadzie. Po pracy nad „Przesłuchaniem” , po procesie dotyczącym prac nad zakończeniem filmu po ogłoszeniu stanu wojennego, po licznych przesłuchaniach, na które i my współautorzy filmu byliśmy wzywani, zeznaniach w sądzie w których uczestniczyliśmy, wiele nas łączyło, ale to Ryszard i jego rodzina ponieśli największe konsekwencje.
Bardzo tęsknił. Wrócił do Polski, kiedy było można, żeby znowu opowiadać o najtrudniejszym. Zrobił dużo, miedzy innymi filmy o generale Nilu i Julii Brystygierowej, po tym ostatnim, zarzucano mu, że uczłowiecza morderców. Sztuka wymaga złożoności –mówił , odcieni szarości i kontrastów– wyjaśniał. Żyjemy w nieustannym sporze politycznym. Sami ze sobą, ja sam ze sobą. Całe życie.
Był jednym z najważniejszych ludzi w naszym życiu. Cześć jego pamięci. Głębokie kondolencje dla rodziny i bliskich. I jak napisał Szekspir a Ryszard kiedyś zacytował w naszej kanadyjskiej rozmowie o życiu i zrządzeniach losu:
Prawda, że gonić za fortuną może
Młodzik – ja, starzec, wnet się w grób położę;
Lecz najszczęśliwszy ten, kto zanim skona,
Usłyszy: „Twoja powinność spełniona”.
Ja chciałabym Ryszardowi podziękować bardzo specjalnie, osobiście – Dziękuję za wszystko.
Krystyna Janda
Milanówek 17 czerwca 2019 roku, w dniu pogrzebu na cmentarzu Powązki Wojskowe.
Zbigniew i Maria Zamachowcy - koncert w Teatrze Polonia. Fot. Maciej Łysakowski
Maksyma i Medarda - wszystkiego dobrego
Zbigniew Zamachowski z córką Marią, zaśpiewali dziś koncert w Teatrze Polonia. Zaśpiewali przed absolutnie zachwyconą publicznością. Kolejny taki koncert we wrześniu. Do zobaczenia 🌷
Maksyma i Medarda - wszystkiego dobrego
Żegnaj 🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤
Do zobaczenia🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤
W wieku 76. lat zmarł RYSZARD BUGAJSKI. Twórca legendarnego „Przesłuchania”. Na słynnej kolaudacji w 1982 roku jeden z partyjnych reżyserów pytał: „Jak to się stało, że po wprowadzeniu stanu wojennego w naszym państwie film ten został skończony? (…) Kto jest odpowiedzialny za skończenie tego filmu?
Zespół Filmowy „X” Andrzeja Wajdy, w którym ten film powstał został przez władze stanu wojennego rozwiązany.
Oficjalna premiera „Przesłuchania” odbyła się dopiero ..w 1989 roku, a Krystyna Janda otrzymała główną nagrodę za kreację kobiecą na festiwalu w Cannes. Przez całe lata osiemdziesiąte film krążył nielegalnie na kasetach VHS, pokazywany na „tajnych kompletach”.
Ostatnim filmem Bugajskiego była „Zaćma”.
Po przeczytaniu „Dzienników” Anny Kowalskiej, bardzo chciał zrobić film o niej i Marii Dąbrowskiej. Cezary Gawryś, pamiętasz naszą rozmowę z Ryszardem….
Szlachetny człowiek, mogę powiedzieć: przyjaciel.
Ryszard był agnostykiem, zafascynowanym religiami. Jego teologiczne zainteresowania widać szczególnie w „Zaćmie”. Rozmowy z nim pozostaną na zawsze w mojej pamięci.
Bardzo kochał rodzinę, swoją żonę Marię., i syna.
Długo chorował, ale zawsze jakoś wychodził na prostą. Tym razem się nie udało. zmarł wczoraj ok.23.00
Żegnaj Kochany Ryszardzie.
Andrzej Luter – facebook
Maksyma i Medarda - wszystkiego dobrego
Wczoraj miałam honor otrzymać statuetkę „ORŁA BIAŁEGO” przyznaną mi przez Fundację Orła Białego za „wielki wkład w rozwój polskiej kultury i jej rozsławianie w świecie.”
Bardzo bardzo dziękuję. Kłaniam się Państwu. 🌹
Laudacja
Pani Krystyna Janda
Gra, śpiewa, reżyseruje, pisze felietony, wydała 6 płyt i 13 książek. Wielokrotnie nagradzana jako najpopularniejsza i najbardziej ceniona aktorka w kraju. W roku 1998 w ankiecie „Koniec wieku” przeprowadzonej przez tygodnik „Polityka” została wybrana do grona najwybitniejszych aktorów polskich XX wieku.
Pani Krystyna Jolanta Janda ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Na filmowym ekranie pojawiła się po raz pierwszy, jeszcze jako nikomu nie znana studentka warszawskiej szkoły teatralnej w serialu Czarne chmury. Pod własnym nazwiskiem zadebiutowała w spektaklu Teatru TV Trzy siostryCzechowa, w reżyserii Aleksandra Bardiniego. Sławę i rozgłos, nie tylko w Polsce, przyniosła jej rola Agnieszki w Człowieku z marmuruAndrzeja Wajdy. Grywa najczęściej postacie kobiet silnych i zdecydowanych o bogatym życiu wewnętrznym. Do najbardziej znanych należą jej role w filmach – Człowiek z marmuru, Dyrygent, Mefisto, Człowiek z żelaza, Przesłuchanie,Kochankowie mojej mamy, Pestka, Tatarak.
Pani Krystyna Janda ma w swoim dorobku artystycznym ponad 80 ról teatralnych, zarówno w repertuarze klasycznym, jak i współczesnym, ponad 50 ról w produkcjach kinowych, ponad 50 ról w produkcjach Teatru Telewizji i w serialach. Reżyserią sztuk teatralnych zajmuje się od 1993 roku, kiedy to w Teatrze Powszechnym w Warszawie podjęła się reżyserii śpiewogry Ernesta Brylla i Katarzyny Gaertner Na szkle malowane. Jej filmowym debiutem reżyserskim była Pestkana podstawie książki Anki Kowalskiej uznana przez jurorów Festiwalu Filmów Polskich w Gdyni w 1996 roku za najlepszy debiut reżyserski.
Krystyna Janda wykonuje ponadto piosenki z nurtu poezji śpiewanej i piosenki aktorskiej, pisze felietony oraz często zajmuje stanowisko w sprawach społecznych. Od blisko dwudziestu lat prowadzi internetowego bloga.
Artystka ma na koncie bardzo dużo nagród za działalność aktorską i reżyserską, przyznawanych w Polsce, jak i na świecie. Za rolę w filmie Przesłuchanieotrzymała Złotą Palmę na festiwalu w Cannes, a za rolę w filmie Zwolnieni z życia – Srebrną Muszlę w San Sebastian. Za rolę w filmie niemiecko-francuskim Laputazostała nagrodzona na festiwalu w Montrealu. W tym roku na festiwalu kina niezależnego Sundance w Utah (USA) została nagrodzona jedyną nagrodą aktorską za rolę w filmie Słodki koniec dnia.
W 2006 roku otrzymała Europejską Nagrodę Mediów– Medal Karola Wielkiego za wybitny dorobek aktorski, zaangażowanie w europejskie porozumienie między Wschodem i Zachodem oraz walkę o równouprawnienie kobiet.
Jest również fundatorką i prezeską Fundacji Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury, która prowadzi uwielbiane przez publiczność i cieszące się uznaniem krytyki dwa warszawskie teatry – Teatr Polonia i Och-Teatr.
Pani Krystyna Janda otrzymuje statuetkę Orła Białego za wielki wkład w rozwój polskiej kultury i jej rozsławianie w świecie.
Erazma i Marianny - wszystkiego dobrego
Wczorajszy Kraków z okazji odebrania nagrody – medalu Za Mądrość Obywatelską, debaty o kobietach i wolności oraz wizyty na wystawie WAJDA. Dziękuję najserdeczniej, to był tak miły dla mnie dzień! Tyle łaskawych słów, od pana prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego, pana Witolda Beresia i laudacja wygłoszona przez Jerzego Stuhra! Obecność tylu Znakomitości. Bardzo dziękuję.
Wracam do Krakowa 30 czerwca zagrać ZAPISKI Z WYGNANIA. Dziękuję.
Zdj. Maciej Łysakowski.
Nagroda główna dla spektaklu ZAPISKI Z WYGNANIA - na 14. FestiwalU Polskich Sztuk Współczesnych R@Port w GDYNI
Filipa i Pauliny - wszystkiego dobrego
Bardzo dziękujemy!
Bardzo się cieszymy!
Wielki to dla nas honor!
Kłaniamy się nisko!
Spektakl „Zapiski z wygnania” laureatem 14. Festiwalu Sztuk Współczesnych R@Port w Gdyni
Spektakl „Zapiski z wygnania” Sabiny Baral w reżyserii Magdy Umer wygrał zakończony w niedzielę wieczorem w Gdyni 14. Festiwal Sztuk Współczesnych R@Port. Laureatem 12. Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej została sztuka „Siostry” Rafała Wojasińskiego.
O wynikach Festiwalu Sztuk Współczesnych R@Port oraz Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej poinformowała PAP Marzena Szymik-Mackiewicz z Działu Literackiego Teatru Miejskiego w Gdyni, w którym odbyła się gala finałowa obu konkursów.
Siedem przedstawień podczas festiwalu R@Port oceniało jury w składzie: reżyser teatralna Małgorzata Bogajewska, teatrolog prof. Uniwersytetu Gdańskiego Małgorzata Jarmułowicz oraz dramatopisarka Małgorzata Sikorska-Miszczuk.
W uzasadnieniu swojej decyzji jury podkreśliło, że „Zapiski z wygnania” Teatru Polonia w Warszawie to „wzruszające, porażające” przedstawienie i wyróżniono je za „wielką, osobistą przemowę do świata w obronie ludzkiej godności; za teatr, który podejmuje walkę o kształt naszej rzeczywistości”.
Nagroda Główna festiwalu R@Port jest nagrodą dla twórców przedstawienia (reżysera, scenografa, aktorów oraz innych realizatorów) i wynosi 50 tysięcy złotych.
Spektakl „Zapiski z wygnania” zdobył też podczas tegorocznego festiwalu Nagrodę Publiczności.
Jury festiwalu R@Port podjęło też decyzję o przyznaniu pozaregulaminowej, symbolicznej Nagrody Specjalnej spektaklowi „Lwów nie oddamy” Katarzyny Szyngiery, Marcina Napiórkowskiego i Mirosława Wlekłego (reż. Katarzyna Szyngiera, Teatr im. Wandy Siemaszkowej z Rzeszowa), którego twórcy „rzucili wyzwanie stereotypom i uprzedzeniom narodowym”. „Stworzyli widowisko błyskotliwe, nowoczesne i dowcipne, będące efektem rzetelnej reportersko – dokumentacyjnej pracy i niezwykłego zaangażowania całego zespołu” – uznało jury.
Podczas zakończenia R@Portu ogłoszono też wyniki Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. Kapituła GND w składzie: Ewa Guderian-Czaplińska, Justyna Jaworska, Jacek Kopciński, Grzegorz Niziołek, Jerzy Stuhr (przewodniczący kapituły), nagrodę główną przyznała Rafałowi Wojasińskiemu za sztukę „Siostry”.
„Rafał Wojasiński przygląda się ludziom, którzy raczej rzadko stają się bohaterami współczesnego dramatu. Pozbawieni perspektyw i szans na społeczny awans, nieprzystosowani, bezradni, walczą o swoją godność tak, jak na to pozwala im trudna sytuacja materialna, dziedziczona mentalność, niedoskonały język (…) Wojasiński przenosi nas na polską wieś, ale nie obserwuje jej okiem socjologa. Świat +Sióstr+ jest zarazem realny i fantazmatyczny, bardziej niż mechanizmy życia zbiorowego, autora interesuje rodziny afekt, w którym tkwią bohaterowie dramatu” – głosi werdykt kapituły GND.
Do finału 12. GND nominowano pięć utworów. Oprócz „Sióstr” były to jeszcze: „Nasza pani” Agnieszki Charkot, „Kilka obcych słów po polsku” Michała Buszewicza, „Polskie rymowanki albo ceremonie” oraz „Wojna dziecko matka” Tomasza Mana.
Gdyńska Nagroda Dramaturgiczna to ogólnopolski konkurs na najlepszą sztukę przeznaczoną na scenę dramatyczną. Nagrodę, w wysokości 50 tys. złotych, ustanowił w 2007 r. prezydent Gdyni Wojciech Szczurek.
Podczas niedzielnej gali finałowej przyznano także Alternatywną Nagrodę Dramaturgiczną. Jury w składzie: Mateusz Dymnicki, Marta Fijałkowska, Dorota Patzer, Małgorzata Pietrzak, Marysia Pyrek, postanowiło nagrodzić tekst „Nasza pani” Agnieszki Charkot. Doceniono ten utwór za m.in. „niekonwencjonalne, a zarazem przystępne i dowcipne ukazanie problemu”, „duży potencjał w zakresie inscenizacji dramatu”, „oryginalny sposób prowadzenia głównego bohatera” oraz „wnikliwe zgłębienie tematu nieznanej wcześniej historii regionu”.
W trakcie gali ogłoszono też wyniki VI Ogólnopolskiego Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego na recenzje młodych krytyków teatralnych. Kapituła (Bożena Frankowska, Sławomira Łozińska, Remigiusz Grzela, Maciej Prus i Tomasz Miłkowski) uhonorowała nagrodą prezydenta Gdyni Dominika Gaca, a nagrodą marszałka województwa pomorskiego Michała Centkowskiego. (PAP)
Robert Pietrzak, dzieje.pl, 26 maja 2019
rop/ mmu/
Iwony i Dezyderego - wszystkiego dobrego
Gdańsk. Teatr Wybrzeże. Zaczęliśmy próby do JAK WAM SIĘ PODOBA Szekspira. Premiera 28 czerwca w Teatrze Szekspirowskim. 💚
Izydora i Antoniny - wszystkiego dobrego
Koledzy w garderobie Och-Teatru w trakcie POMOCY DOMOWEJ. Basia Wypych cudna! Kalina Jędrusik naszych czasów. ❤️
Izydora i Antoniny - wszystkiego dobrego
Płyta z muzyką z filmu SŁODKI KONIEC DNIA w sprzedaży.
Premiera filmu SŁODKI KONIEC DNIA - Kino Muranów - 7 maja 2019. Fot. Maja Ostaszewska
Stanisława i Dezyderii - wszystkiego dobrego
Pozdrawiamy Wszystkich!
7.05.2019 premiera filmu SŁODKI KONIEC DNIA w Kinie Muranów w Warszawie. Plakat filmowy
Stanisława i Dezyderii - wszystkiego dobrego
Wczoraj premiera. Bardzo miło. Zdj. Maciek Łysakowski telefonem.