22
Październik
2016
07:09

Lekcje stepowania - pierwsza próba

zobacz więcej zdjęć (16)

Filipa i Kordulii - wszystkiego dobrego

Zaczęliśmy próby „Lekcji stepowania” dla Och-Teatru. Premiera planowana jest na 20 grudnia i pierwszy blok grania długi, gramy także w Sylwestra. Grudzień i styczeń w och-Teatrze to dwa przedstawienia ” Przedstawienie świąteczne” bardzo lubiane przez publiczność, wznawiane co roku specjalnie w okresie świąt zimowych, Sylwestra i Nowego Roku i to nowe , przygotowywane właśnie – „Lekcje stepowania”. Bilety już w sprzedaży a my w dobrych nadziejach na miłe i ważne przedstawienie. Zmagałam się już raz  z tym tekstem, z tekstem piekielnie trudnym realizacyjnie, wracam do tematu bo jest wyjątkowy, potrzebny i niezwykle efektowny, jeśli się uda! A mam nadzieję że się uda.

Na razie w sobotę i niedzielę Lubin , gdzie ” Callas”i ” 32 Omdlenia”.

Data premiery: 20 grudnia 2016
Reżyseria: Krystyna Janda
Przekład: Elżbieta Woźniak
Scenografia: Maciej Maria Putowski
Asystent scenografa: Małgorzata Domańska
Kostiumy: Krystyna Janda i Małgorzata Domańska
Światło: Katarzyna Łuszczyk
Choreografia: Anula Kołakowska
Opracowanie muzyczne: Krzysztof Jaszczak
Producent wykonawczy i asystent reżysera: Alicja Przerazińska
Obsada:
Izabela Dąbrowska, Anna Iberszer, Joanna Moro, Elżbieta Romanowska, Krystyna Tkacz, Maria Winiarska, Zofia Zborowska, Katarzyna Żak, Kamil Maćkowiak

Bohaterami spektaklu są uczestnicy kursu stepowania. Każde z nich uczęszcza na lekcje z innego powodu, każdy przychodzi z własną opowieścią, osobowością i temperamentem. Przedstawienie grane było na wielu europejskich scenach, a w latach 80. powstał film, w którym główną rolę zagrała Liza Minnelli. Sztuka Harrisa łączy komedię z wątkami obyczajowymi i dużą dawką tańca. Krystyna Janda wraca do reżyserii tego spektaklu po 11 latach. W 2005 r. wyreżyserowała „Lekcje stepowania” dla Teatru Powszechnego w Łodzi.

 

18
Październik
2016
17:34

Mała Steinberg premiera w Teatrze Studio w Warszawie - 02.10.2001r. Fot. Studio69

zobacz zdjęcie

Łukasza i Juliana - wszystkiego dobrego

Mowa pożegnalna dla Andrzeja Wajdy

Andrzeju, żegnamy się z Tobą od kilku dni z bólem, miłością, świadomością że straciliśmy z Twoim odejściem, niepoliczone skarby. Że jest to dla nas wszystkich, dla Polski, dla polskiej kultury strata nie do ogarnięcia umysłem. Straciliśmy nie tylko wielkiego człowieka, wspaniałego przyjaciela, straciliśmy Uniwersum, Szymona Słupnika środowisk twórczych, kręgosłup moralny i etyczny. To Ty byłeś miarą i sensem, to ty wyznaczałeś poziom i zamiar, blask i …ciemność – wartą potępienia. To Twoimi oczyma widzieliśmy prawdę i fałsz, piękno i brzydotę. Twoją wrażliwością mierzyliśmy nas samych, Polskę i Świat.
Twoja śmierć wyzwoliła lawinę wzruszeń, emocji i słów, zasypała nas świetnością i małością Tobie współczesnych, niech będzie tym małym wybaczone, nie wiedzą o kim mówili i jakie dzieła sztuki nam zostawiłeś, nie potrafią tego ocenić. Są zbyt mali.
A Ty? Nie odszedłeś i nie odejdziesz nigdy, bo dzieło Twojego życia to cud jaki się zdarza narodom dzięki ich największym synom i córkom. Polska, w stronie pięknej, mądrej, czułej, rozsądnej, bogatej i światłej. To Polska sprawiedliwa i bolesna, szczęśliwa i cierpiąca. Piękna najpiękniej – ludźmi, i cierpiąca najboleśniej – sercem. Zostawiłeś w nas miłość do tego kraju, do jego historii, literatury, dziedzictwa i ta miłość trafi razem z Twoimi dziełami do serc pokoleń które nadejdą. Zostaniesz z tym narodem, z tym krajem na zawsze, a naszą powinnością jest wdzięczność i świadomość co nam ofiarowałeś. Podarowałeś tak wiele także całemu Światu, spuściźnie światowej kultury. Dałeś im swoje pojęcie człowieczeństwa, bohaterstwa, honoru, piękna ale także patriotyzmu. Dałeś światu Polskę i za to jesteśmy ci najwdzięczniejsi. Także piękno tej ziemi poznane z cudownych kadrów Twoich filmów.
Zasłużyłeś na wszystkie hołdy świata, podziw i cieszyłeś się uznaniem świata przez całe swoje twórcze życie, ale też zmagałeś się całe życie z szarpiącymi Cię fałszywymi sędziami, cenzorami, recenzentami, pseudo Polakami, pseudo mędrcami i wszelkiego autoramentu małymi ludźmi. I nigdy nie byleś tchórzliwy i nie kluczyłeś w żadnej sprawie. Wiemy, my przyjaciele, będący obok, jak Cię to bolało i ile niepotrzebnej energii pochłonęło. A także, jak silnym otwartym i mądrym byłeś, żeby temu stawiać czoło. Zapomnij. Już nikt Cię nie dotknie, zawsze byłeś nieosiągalny dla maluczkich a dzieło, które zostawiasz nie potrzebuje obrońców.
Żegnamy Cię najczulej, najserdeczniej jak można , my przyjaciele, ale żegna Cię także świat, Tobie współcześni. A ja uważam że Twój pogrzeb, hołd i nasze podziękowanie oddane Tobie, powinno przybrać kształt żałoby i manifestacji narodowej.
Cześć Twojej pamięci. Odpoczywaj w spokoju. Mu zostajemy tu jeszcze na chwilę, pamiętając Twoje nauki, sposób myślenia i piękno, którego nas uczyłeś. Postaramy się Ciebie nie zawieść. Kochamy Cię.

Warszawa 18 października 2016.  Krystyna Janda

17
Październik
2016
13:07

Wiktora i Małgorzaty - wszystkiego dobrego

Śniłam dziś że płynę statkiem po Wiśle. Było bardzo miło. Spokojnie, bezpiecznie i pięknie. Podziwiałam widoki, czułam się świetnie. Rano wpisałam hasło –  Żegluga Wisłą. Zobaczyłam to. Myślałam że dalej śnię. Trzy promy? W Warszawie? Szkoda że nadchodzi zima. Może tam by się uspokoić?

  • tramwaj wodny „Wars„. Z pokładu tramwaju wodnego.można podziwiać panoramę starego miasta, spotkać się „oko w oko” z Syrenką, a nawet Gruba Kaśką. Na trasie są przewidziane trzy przystanki: na Podzamczu przy „River Cafe”, przy moście Poniatowskiego oraz na Cyplu Czerniakowskim.  Rejs trwa ok. 1 godziny i 50 minut.
  • statek „Zefir„. Statek wypływa rano z przystani Podzamcze, pokonuje Kanał Żerański i dobija do Serocka. Pasażerowie mają 1,5 godziny na odpoczynek i zwiedzanie Serocka. Powrót do Warszawy jest zaplanowany na godzinę 18.
  • promy przez Wisłę – bezpłatne przeprawy dla pieszych i rowerzystów.  W ciągu kilku minut można się przedostać na drugi brzeg Wisły.
    • Prom „Pliszka” pływa na trasie: Podzamcze – Plaża przy ZOO,
    • prom „Słonka” pływa na trasie: Cypel Czerniakowski – Saska Kępa, plaża przy ul. Krynicznej,
    • prom „Turkawka” pływa na trasie: Łomianki – Nowodwory.

Ceny biletów oraz rozkłady rejsów znajdują się na stronie www.ztm.waw.pl w zakładce linie turystyczne.

Jutro pożegnalna msza warszawska, w intencji Andrzeja Wajdy , we środę msza i pogrzeb w Krakowie.

 

 

12
Październik
2016
09:37

Eustachego i Maksymiliana - wszystkiego dobrego

Moi Mili. W piątek w Teatrze Polonia premiera  ” Słonecznej linii” Iwana Wyrypajewa w Jego reżyserii. Grają Karolina Gruszka i Borys Szyc. Widziałam spektakl już dwa razy, jest po prostu świetny. Będziecie mieli Państwo wielką radość i przyjemność. Bardzo się cieszę. Zagęszczenie talentów na metr kwadratowy niewiarygodne. Zapraszamy.

Ja dziś z „Danutą W. ” w Rybniku, jutro ” Pan Jowialski” w Kutnie. W piątek wracam na ” Callas ” w Och-Teatrze. We wtorek zaczynam próby ” Lekcji stepowania” dla Och-Teatru z planem premiery 20 grudnia.  W Teatrze Polonia jednocześnie toczą się od jakiegoś czasu próby ” Chłopców ” Stanisława Grochowiaka przygotowywane na listopad.

Serdecznie, serdecznie pozdrawiam. Życie idzie dalej, trzeba żyć i trzeba pracować. Pogrzeb Andrzeja Wajdy we środę w Krakowie. Powinien być pochowany na Skałce. Pogoda zgodna ze stanem ducha i umysłu. I tak… dzień za dniem, rozpacz, zdziwienie, radość, zastanowienie, małość ludzi i ohyda podłości. Na szczęście także wielkość ludzi i ich solidarność. Dobrych dni.

09
Październik
2016
11:09

Ludwika i Dionizego - wszystkiego dobrego

Dziś urodziny Agnieszki Osieckiej i Magdy Umer. Magda śpiewa dziś wieczorem Koncert w Teatrze Polonia i będą wielkie uroczystości. Życie mija jak szalone a my tacy sami lub ci sami. Z Tymi samymi mamy przyjemność i szczęście.

Magda wszystkiego spokojnego i bezpiecznego!!!!!!!

04
Październik
2016
19:47

Rozalii i Franciszka - wszystkiego dobrego

#czarnyponiedziałek. To, wczoraj było wspaniałe, niesamowite, nieprawdopodobne, niezwykłe, niespodziewane choć oczekiwane. Atmosfera nadzwyczajna. Poczucie wspólnoty dominujące. Wspólny los, wspólna sprawa, podobne argumenty. Wspólne uczucia. Chapeaux bas dla zdolności organizacyjnych i wyobraźni, skuteczności i celowości działania. Zobaczymy co będzie dalej. Wielki ukłon przed Paniami.

A teraz, jak wiadomo żeby uspokoić nerwy, schłodzić głowy i na chwilę się wyciszyć trzeba albo poczytać, albo coś uprać,  posprzątać, iść na spacer, poukładać  w szafie albo…wracam dziś do domu a mama robi gruszki w occie, moje ulubione do zimowych obiadów, dodatek do drobiu lub schabu, miły dodatek do życia.

Przepis babci Jadzi Kłosińskiej

(Ilość gruszek mojej mamy i przez nią stosowane proporcje)
16 kg gruszek, 3 kg cukru, 3-4 szkl. wody, 3-4 szkl. octu 10%, goździki, laska cynamonu

Gruszki obrać, przekroić na pół , wyjąć gniazda i trzymać w wodzie z octem żeby nie czerniały.

Zagotować syrop, cukier woda, laska cynamonu i goździki, i gotować w nim sukcesywnie gruszki, sprawdzając patyczkiem czy nie są zbyt miękkie.

Wyjmować do wyparzonych wodą słoików, do syropu dolać ocet, raz jeszcze zagotować i zalać nim gruszki  w słoikach.

Pyszne i uspokaja na chwilkę.. Pozdrawiam. I raz jeszcze podziwiam.

01
Październik
2016
14:37

Danuty i Remigiusza - wszystkiego dobrego

Mój dzisiejszy wykład inauguracyjny w Akademii Teatralnej. Z przyjemnością:

 

Szanowne Panie, Panowie, moi Drodzy.

Skończyłam tę szkołę dawno temu, w tym roku upłynęło 45 lat mojej pracy artystycznej. Wspominam lata tu spędzone z rozrzewnieniem, ale też pamiętam ile lęku, obaw i nadziei im towarzyszyło. Ile łez i nieprzespanych nocy, ile szczęśliwych chwil. Jesteście w cudownym momencie wszystko może się zdarzyć i świat jest przed Wami. Zazdroszczę Wam i współczuję. Zaczynacie tę drogę w trudnym czasie.

Ponad 20 lat żyłam i uprawiałam ten zawód w socjalistycznej Polsce, z cenzurą i brakami w każdej dziedzinie. Przede wszystkim z brakiem dostępu do świata i jego kultury. Dziś dostęp jest nieograniczony, a w Internecie są nie tylko obrazy wszystkich galerii świata, spektakle i filmy, książki, także wszystko lub prawie wszystko co było zanim Wyście się pojawili, historia sztuki, którą należy znać i szanować. Macie wszelkie informacje i teksty. Można z tego korzystać nieograniczenie. I jak powtarzam, nie zawsze tak było.

Zawód artysty to zawód specjalny, możliwość kreacji to dar bezcenny. Szansa publicznej wypowiedzi artystycznej to i odpowiedzialność i wielkie zadanie. Artyści różnie je traktują i tworzą z wielorakich powodów. Uprawiają sztukę dla sztuki, dla siebie i dla innych, ale zawsze mają nadzieję, że to co robią trafia do ludzi i ma dla nich znaczenie. Można też uprawiać sztukę dla pieniędzy i prywatnej satysfakcji, to nie jest naganne. Ale aktor i reżyser, bez publiczności nie istnieją, muszą być rozumiani przez im współczesnych, trafić w czas, a to nie łatwe.. Pamiętajcie też, że to ten rodzaj sztuki, który starzeje się i w formie i treści najszybciej.

Dziś, chcę Wam jednak przypomnieć że aktorstwo, reżyseria, właściwie, każdy rodzaj sztuki to także zawody „społeczne”. Artyści są zależni od czasu w którym żyją, od miejsca, okoliczności. Zależni od sytuacji społecznej i politycznej, obyczajowej. Także finansowej. Słowo „posłannictwo” bardzo się wyświechtało, często jest lekceważone, wywołuje uśmiech, ale nadal sens tego słowa jest niezmienny. Sztuka ma za zadanie kształcić, zmieniać, edukować, poszerzać horyzonty, humanizować. W trudnych czasach, tak to enigmatycznie nazwijmy, artystom nie powinno być wszystko jedno, co mówią i dlaczego, w jakich kontekstach i znaczeniach funkcjonują ze swoim „dziełem”. A z tym było różnie, w tamtych czasach bez wolności i coraz częściej teraz. Mówi się w kręgach artystów, że wielka sztuka jest ponad czasem, polityką, sytuacją, że jest większa niż chwila i sytuacja. Bardzo mnie to dziwi i niepokoi. Wiem, że jest wielu, którym jest obojętne, co mówią i jaki to ma odbiór, wymowę, stawiają siebie i swoje artystyczne wypowiedzi ponad codzienność, jak to nazywają. Moim zdaniem, tylko częściowo mają do tego prawo. Czy dzieło teatralne, filmowe, książka, obraz, utwór muzyczny może zmienić świat? Pewnie nie, choć w naszej historii mamy przykłady, że jest to możliwe.

Namawiam Was, korzystając z zaproszenia mnie na dzisiejszą uroczystość do odpowiedzenia sobie na kilka podstawowych pytań: Kim jestem? Gdzie żyję? Jaki mam światopogląd? Jakim jestem człowiekiem? Jednym słowem o określenie, wyrobienie własnego widzenia siebie i świata. Zrozumienia zasad moralnych i etycznych, które są Wam bliskie. Określenie własnych granic wolności i intymności, poza które zdecydujecie się nie wychodzić. Namawiam Was do ustalenia własnych zasad i norm i do wierności im. Namawiam Was do zdobywania wolności w życiu i sztuce. Do uprawiania tych zawodów według siebie. Nie wszystko powinno być na sprzedaż i nie wszystko ma swoja cenę. Są rzeczy bezcenne i te warto zachować.

Aktorstwo, reżyseria, to tajemnicze zawody, posługują się wyobraźnią, talentem, wrażliwością, rzemiosłem i miarą Waszego człowieczeństwa, wiedzą o naturze ludzkiej, jej pięknie i brzydocie. Ale też musicie mieć świadomość, że paradoksalnie, niczego się tu nie da zagrać, nikogo oszukać. Ze sceny, z ekranu, widać – jakkolwiek byście interpretowali – kim jesteście. I widać to zawsze, najdrobniejszymi szczelinami świetnie skonstruowanej roli czy utworu. Od lat twierdzę, że nie ma wielkiego aktorstwa w marnych ludziach i nie ma też wielkiej sztuki w miałkich, pokrętnych umysłach. Niezależnie od roli jaką się przyjęło, czy tematu, który się porusza. Miarą człowieczeństwa jest sposób w jaki się opowiada o dobru i złu, o miłości i nienawiści, okrucieństwie i ohydzie tego świata i miarą waszego człowieczeństwa jest sposób w jaki rozmawiacie z odbiorcami o cudzie i urodzie świata, w którym żyjemy.

Są artyści jak płomienie i są tzw. robotnicy scen i ekranów, wszyscy są potrzebni, bo dzieła teatralne i filmowe to sztuka zespołowa. Jedni są bardziej swobodni w wyborach artystycznych, inni mniej. Ważne jest jednak, żeby nic nie robić wbrew sobie i aby być suwerennym i w harmonii z tym, co czujecie i myślicie. Najmniej trwałym fundamentem tych zawodów jest kłamstwo, a budowla zbudowana na fałszu, niezgodzie na coś, czy upokorzeniu, rozpada się najszybciej. Celowo używam słowa upokorzenie, bo bywa ona bardzo obecne w tych zawodach.

Teatr to dziedzina w sztuce bodaj najpiękniejsza, jednoczy w sobie wiele sztuk, ale też jest to miejsce z największymi możliwościami kreacji. Film jest sztuką najczęściej dosłowną, w teatrze wyobraźnia i niedomówienie mają znacznie więcej miejsca. Wchodząc nawet na pustą scenę możecie, macie szansę, opowiedzieć nawet najbardziej skomplikowane sprawy, opowiedzieć o człowieku, o sobie. Wzruszyć, zdenerwować lub rozśmieszyć. Sprowokować i poruszyć. Pod warunkiem, że umiecie mówić, umiecie porozumiewać się z publicznością i macie do tego narzędzia, jakim jest rzemiosło. Rozumiem to i doceniam dopiero dziś, po tylu latach pracy, po wielu, wielu godzinach na scenie i planie filmowym. Bez rzemiosła nie ma wielkości, trzeba liter, żeby napisać zdanie, czytelnych słów żeby przekazać myśl. Ale aktorstwo, spektakl, wtedy są najpiękniejsze, kiedy opowiadają tak, że nie da się tego słowami opisać. Kiedy brakuje słów zaczyna się aktorstwo, coś czego nie da się opowiedzieć, trzeba to zagrać.

Sukces, szczęśliwe długie życie w tym zawodzie, nigdy nie jest wynikiem przypadku. Jak powiedziała Maria Callas, którą gram: „sztuka to wielka praca, wieczne zmiany, inspiracje, wiedza o ludziach i świecie, ale trzeba pamiętać o prawidłowej emisji, dykcji i o uczuciach”. Puste konstrukcje to „gówno” – jak się wyraziła. Talent, geniusz, tak, oczywiście, bez tego jest się nikim, ale żeby wyrazić talent i człowieczeństwo, trzeba mieć środki wyrazu. I tego – teoretycznie – macie się tutaj zacząć uczyć. W tej szkole, w tym budynku. I jeszcze jedno: nikt Was tego nie nauczy. Musicie nauczyć się sami. Możecie tu spotkać osobowości, prawdziwych artystów, sposoby myślenia, ludzi którzy Wam uchylą drzwi, ale otworzyć je i wejść musicie sami. Ten budynek to tylko i aż tyle, sale do ćwiczeń i prób, miejsce do popełniania błędów i poszukiwań i… czas, czas, którego później już nigdy nie będzie.

Poszukajcie tutaj siebie. Określcie się. Spójrzcie na siebie w lustrze i zrozumcie, co obiecujecie wchodząc na scenę lub przed kamerę, odezwijcie się i usłyszcie czy to, co z Was wychodzi brzmi prawdziwie i z przekonaniem, i na tym budujcie. Nie budujcie na wyobrażeniach czy marzeniach o sobie, tylko na tym kim jesteście. Polubcie siebie, to wasz obowiązek. Ale przede wszystkim trzeba rozumieć, co się gra i dlaczego, co się opowiada i z jakiego powodu. Nie kłamać, ani przed ludźmi, ani przed sobą. I bądźcie dla siebie surowi. Wymagajcie od siebie. Nie bądźcie zadowoleni z byle czego.

Uważa się, że w literaturze jest wszystko, że opisano wszystkie ludzkie uczucia, stany, myśli, sytuacje, lęki… wszystko. A potem jest aktorstwo. Warto znać kanon światowej literatury, żeby być świadomym artystą, wiedzieć że wszystko już było, zmienia się tylko forma, sposób, ale… każde pokolenie ma prawo do własnych wypowiedzi, nowych sposobów, interpretacji i form. Walczcie o to. Opowiadajcie według siebie i na swój sposób. Nie dajcie się zwieść innym. Tylko odwaga i ryzyko się opłaca. Niekonwencjonalność i brak konformizmu, wyrażanie własnych uczuć znanych od wieków – ale po swojemu – ma siłę. Przyciągnie widza – bo jest prawdą. I strzeżcie się wymuszonej, wymęczonej, pustej, zbudowanej na pozorach awangardy, bo to trwa krótko. Tylko autentyczna potrzeba wypowiedzi ma wartość.

A teraz na koniec. Musicie grać i tworzyć, dla pieniędzy… ale czasem dla własnego zbawienia, jak mówi Callas. To nie są zbyt duże słowa. Na koniec spektaklu powtarzam jej monolog i za każdym razem mnie zachwyca jego prostota i jej wiara w to przesłanie: „…Wybierając sztukę, przyczyniamy się do tego, żeby ten świat stawał się piękniejszym i lepszym. Że zostawiamy go mądrzejszym i bogatszym dzięki sztuce”… Pretensjonalne? Naiwne? Mam nadzieję, że nie, że i Wy myślicie podobnie. Na marginesie, z innymi zdaniami, które wygłaszam jako ona, generalnie się zgadzam, ale ze zdaniem …sztuka to piękno…nie do końca. Wiele się zmieniło i nie ma co tęsknić.

Życzę Wam wszystkiego dobrego. Wielu uniesień, objawień, odkryć. Ten zawód, szczególnie zawód aktora, to sprzedawanie uczuć, własnych uczuć i emocji. To boli. Niezrozumienie boli i brak akceptacji boli najbardziej. Ale chroń Was Boże od upokorzenia, od odejścia od własnych poglądów i wstydu za to, co się gra i jak się gra.

I jeszcze jedno, nie warto tym zawodom, oddawać wszystkiego, wszystkiego…. To jest zawód, a nie życie. Pamiętajcie.

Jest taka wspaniała anegdota: Królowa Wiktoria, pewnego dnia zachorowała. Zbadali ją lekarze i uznali, że cierpi na melancholię, smutek, depresję. Zapytali ją na co miałaby ochotę, co mogło by ją rozweselić czy pocieszyć. Odpowiedziała, że chciałaby spędzić noc z Aleksandrem Wielkim. Wtedy lekarze poszli do ówcześnie największego aktora Edmunda Keana i poprosili : – „Mistrzu, królowa chce spędzić noc z Aleksandrem Wielkim, niech mistrz się ucharakteryzuje, przebierze w stosowny kostium i pójdzie do królowej”. Rano, królowa czuła się lepiej. Kolejnego wieczora zapytali znów na co miałaby ochotę, odpowiedziała, że chciałaby spędzić noc z Juliuszem Cezarem. Lekarze poszli wtedy do Keana i powiedzieli : – „Mistrzu, tym razem zadanie jest proste – Juliusz Cezar. Ma mistrz właśnie tę rolę w repertuarze, proszę się ucharakteryzować, założyć kostium i pójść do królowej”. Rano królowa czuła się lepiej. Trzeciego wieczoru, kiedy ją zapytano, odpowiedziała, że chciałby spędzić noc z Edmundem Keanem, największym aktorem szekspirowskim. – „Mistrzu tym razem zadanie jest arcy proste. Królowa chce pana”. I wtedy Kean miał podobno odpowiedzieć: – „Panowie, to jest absolutnie niemożliwe, prywatnie jestem impotentem”.

I tego Wam życzę. Chrońcie swoją prywatność.

Zachowajcie poczucie sensu.

Dobrego roku. Wielu pomysłów i sukcesów. Powodzenia i aplauzu. Szczęścia. Uznania publiczności. I bądźcie wierni sobie.

I …..nie miejcie wszystkiego w d… tak mi ostatnio powiedział młody aktor, kiedy zapytałam, jak mu się podoba to wszystko dookoła. – A ja mam wszystko w d…Nie warto mieć wszystkiego w d., bo to co mielibyście ewentualnie w d… wpływa i na waszą sztukę i na Wasze życie. I sztuka i życie potrzebują zaangażowania.

 

28
Wrzesień
2016
09:15

Marka i Wacława - wszystkiego dobrego

Szanowni Widzowie, bardzo mi przykro, muszę zawiadomić że 3 października 2016 roku, nie zagram  spektaklu „ Maria Callas. Master Class”. Postanowiłam solidarnie przyłączyć się do jednodniowego Strajku Kobiet Polskich, zorganizowanego w proteście przeciwko zamachowi na ich życie, prawa i wolność. Proszę o zrozumienie. Kasy teatrów będą zwracać pieniądze za bilety, oczywiście pracownicy Fundacji postarają się zadzwonić do tych z Państwa, którzy mają bilet na ten dzień i zaproponować także inne terminy, jak zwykle w takich wypadkach. Wysyłam pozdrowienia i ukłony. Proszę o zrozumenie. Krystyna Janda

27
Wrzesień
2016
05:33

Kosmy i Damiana - wszystkiego dobrego

Szanowni Państwo, wczoraj na moim fp udostępniłam artykuł zaczerpnięty z portalu wiadomości.gazeta.pl, miał on wielki odzew, także na moich stronach i natychmiast kilka osób, których nie znam ogłosiło 3 października taki islandzki strajk, powołując się na mnie. Szanowni Państwo, po pierwsze wolałabym być informowana jeśli ktokolwiek powołuje się na mnie, po drugie takie wielkie wydarzenie, jeśli ma się udać, musi być starannie przygotowane, a termin konsultowany z kimkolwiek, że użyję tego enigmatycznego określenia.
Czytam posty skonsternowanych kobiet, studentek, wykładowczyń, błagających o zmianę tej daty, ponieważ organizowanie strajku kobiet, w dniu rozpoczęcia roku akademickiego skazuje go z góry na niepowodzenie. Wiem, że wszystkie, wszyscy – celowo używam tego określenia wątpiąc w solidarność kobiet (wystarczy spojrzeć na listę pań głosujących w sejmie) – tak więc wszystkie jesteśmy przerażone konsekwencjami dyskutowanej ustawy, ustawy przeciwko kobietom i wszystkie chcemy krzyczeć o zastanowienie, prosić o zastanowienie przed decyzją o naszych losach i naszym życiu, ale spontanicznie organizowane tak wielkie wezwania do czynu, muszą być konsultowane i przygotowane. Jeśli Państwo zorganizujecie taki protest, nagłośnicie go w całej Polsce, a nie tylko na Fb, przystąpię do niego z całym przekonaniem. Ale trzeba stworzyć minimum szansy, żeby się udał. Na razie organizowany jest 1 października protest pod sejmem. Kłaniam się wszystkim, szczególnie organizatorom Czarnego Protestu, do którego dołączyłam. Pozdrawiam wszystkie Kobiety w Polsce. Bierna obserwacja tego co się dzieje jest klęską, ale trzeba do gorących głów przyłożyć kompres dobrej organizacji. A na koniec, jeżeli ta akcja dojdzie do skutku, będę z Wami.
Krystyna Janda

40 lat temu islandzkie kobiety przez jeden dzień strajkowały. Efekty były zdumiewające

24 października 1975 r. 90 proc. islandzkich kobiet przerwało pracę. Te z nich, które były gospodyniami domowymi, przestały gotować, sprzątać i zajmować się dziećmi. Wszystko trwało tylko jeden dzień, ale zapoczątkowało prawdziwą rewolucję.

Gdy ONZ ogłosiło rok 1975 Rokiem Kobiet, przedstawicielki najważniejszych kobiecych organizacji w Islandii zebrały się, żeby ustalić, jak należy to uczcić. Feministki z grupy Czerwone Pończochy zaproponowały, żeby zorganizować ogólnokrajowy strajk. Przekaz miał być prosty: mężczyźni, nauczcie się w końcu doceniać pracę kobiet! – opisuje „Guardian”.

Choć nie wszystkie Islandki były równie radykalne nastawione, pomysł chwycił. Po naradzie ustalono, że zamiast strajkować, wszystkie kobiety wezmą tego samego dnia wolne. Żaden pracodawca nie mógł im tego zabronić. Co ważne, do protestu miały dołączyć gospodynie domowe, których obowiązków większość mężczyzn nie uważała za prawdziwą pracę.

Kobiety dyskutują, mężczyźni muszą smażyć kiełbaski

Islandzcy panowie początkowo pokpiwali z planu, ale 24 listopada miny im zrzedły. Kobiety zamiast iść do pracy lub zajmować się domem, siedziały w kawiarniach nad kawą i papierosem. Do akcji włączyło się 90 proc. Islandek. Kobiety zbierały się na placach, aby słuchać przemówień działaczek i dyskutować o nierównościach. W tłumie były starsze panie i licealistki, wystrojone damy i robotnice z fabryk.

A co w tym czasie robili mężczyźni? Rozpaczliwie usiłowali przetrwać. Niektóre szkoły, sklepy i fabryki trzeba było pozamykać, bo nie było komu w nich pracować. Dla innych instytucji największym problemem okazały się… dokazujące w biurach dzieci, których zdesperowani ojcowie nie mieli z kim zostawić. Z półek supermarketów poznikały kiełbaski – jedyne danie, z którego przyrządzeniem radziła sobie większość islandzkich mężczyzn.

„Długi piątek” przyniósł zmiany

Ten jeden dzień, który Islandczycy nazywają „długim piątkiem”, spowodował prawdziwą rewolucję. Kobiety, które uczestniczyły w wydarzeniach sprzed 40 lat, wspominają, że poczuły, że mają w sobie oparcie i jeśli będą działać razem, mogą wiele zmienić.

I zmiany faktycznie nadeszły. 5 lat po „strajku” Islandia jako pierwszy kraj na świecie wybrała w demokratycznym głosowaniu kobietę na prezydenta. Reprezentacja kobiet i mężczyzn w parlamencie jest dziś niemal równa.

Współczesna Islandia uchodzi za jedno z najbardziej przyjaznych kobietom państw świata.Zatrudnienie kobiet wynosi aż 76 proc., a luka płacowa stale się zmniejsza. Państwo zapewnia 9 miesięcy urlopu macierzyńskiego (którym rodzice muszą się podzielić), a w zarządzie firm zatrudniających powyżej 50 pracowników 40 proc. zarządu muszą stanowić kobiety.

25
Wrzesień
2016
06:18

Aurelii i Ładysława - wszystkiego dobrego

Jestem w Cieszynie. Zagraliśmy „Callas ” w tutejszym przepięknym teatrze. Dziś do Warszawy, żeby zagrać wieczorem „Matki i synów”. A oto stary założony w XVII wieku, cieszyński cmentarz żydowski. Odwiedźcie to miejsce jak tu będziecie, jest niezwykłe. Zdjęcia Mateusza Dębskiego.

25
Wrzesień
2016
05:43

Aurelii i Ładysława - wszystkiego dobrego

Wczoraj odbyła się premiera na małej scenie Teatru Polonia. ZABAWA Marka Modzelewskiego. Zapraszamy.
Reżyseria: Iza Kuna
Światło: Michał Grabowski
Opracowanie muzyczne: Paweł Krawczyk
Scenografia: Wojciech Żogała
Kostiumy: Anna Męczyńska
Asystent scenografa i kostiumologa: Małgorzata Domańska
Asystent reżysera i producent wykonawczy: Magdalena Kłosińska
Asystent producenta wykonawczego: Kamila Raüber
Obsada:
Anna Moskal, Marcin Perchuć, Bartosz Sak

Wigilia Świąt Bożego Narodzenia, Mazury, dom na odludziu. Pisarka Ola i jej partner – reżyser teatralny Robert spędzają święta w nowo kupionym siedlisku. Zakrapiana Wigilia nie upływa w dobrej atmosferze, na wierzch wychodzą wzajemne pretensje, sytuacji nie pomaga fakt, że dorastająca córka Oli – Klaudia po kłótni z Robertem nie chce wyjść ze swojego pokoju i usiąść do kolacji. Nagle w domu pojawia się tajemniczy Mężczyzna. Z początku wydaje się, że potrzebuje pomocy. W pewnej chwili sytuacja w domu diametralnie się zmienia, to Ola i Robert zaczynają się bać… Czy Mężczyzna jest niebezpieczny? I co z tym wspólnego ma Klaudia?
To pełna humoru, ale i gorzkiej refleksji, diagnoza współczesnej mieszczańskiej rodziny, która tylko z zewnątrz wydaje się idealna…

Aktorzy w spektaklu używają nieparlamentarnych wyrazów.

20
Wrzesień
2016
16:01

Filipiny i Eustachego - wszystkiego dobrego

Całymi dniami siedzimy w Teatrze Polonia. W piątek, 23 września, na małej scenie premiera „Zabawy”. Pozdrawiamy i zapraszamy. W nocy mamy dużo czasu, bo spać nie możemy. I fajnie.

www.teatrpolonia.pl/event-data/2796/zabawa

17
Wrzesień
2016
22:21

Justyna i Franciszki - wszystkiego dobrego

Byłam w lesie. A las ma wszystko w nosie, cudny, spokojny i szczęśliwy. Odetchnęłam. Plaga myszy, podobno nigdy tylu myszy nie było, jak mówią leśni ludzie. Zawiozłam kota, niech sobie myszy nie myślą a kot niech się zmobilizuje. Ani pół grzyba. Drzewa szumią. Widziałam odlatujące – moim zdaniem – żurawie , a może to były inne ptaki, ale pięknie odlatywały. Trochę im zazdrościłam. Kiedy wracałam słuchałam ” Rodzinnej Europy” Miłosza i słyszałam to jakby na nowo. Jutro gram ” Shirley Valentine” w Częstochowie. W piątek premiera ” Zabawy” na małej scenie w Teatrze Polonia. Ja z koncertem w Starachowicach i to jest dla mnie wielkie wydarzenie, bo to moje miasto rodzinne no i jestem honorową obywatelką. W sobotę jestem w Cieszynie z „Callas”. I tak dalej i tym podobne. Życie płynie mimo wszystko, na razie…Podarowuję Wam ciągle takie same, podobne, beznadziejne zdjęcia, ale to mnie cieszy i dlatego wciąż je robię. Odpoczynku od emocji wszystkim życzę. Mamy życie na wysokim C. Męczące.

PS. Spotkałam Janusza Gajosa, na ulicy. Powiedział: – Mam nowe okulary, idę sobie i patrzę. Bardzo mi się to spodobało.

11
Wrzesień
2016
07:04

Jacka i Piotra - wszystkiego dobrego

Od jakiegoś czasu działa w warszawie Teatr TrzyRzecze, założony i prowadzony przez „wygnanych” z Białegostoku. www.trzyrzecze.pl  – Żoliborz Suzina 6

Teatr TrzyRzecze powstał w Białymstoku
w 2010 r.

Jesteśmy profesjonalnym teatrem dramatycznym prowadzonym przez organizację pozarządową. Nasz repertuar to współczesny dramat, polski i zagraniczny.

W latach 2010-2015 działaliśmy w przedwojennym żydowskim domu przy ul. Młynowej 19 w Białymstoku. Drewniane wnętrze przekształciliśmy w scenę teatralną. W ciągu 5 lat stworzyliśmy niezależną instytucję kultury prezentującą najnowszą dramaturgię, organizującą koncerty, warsztaty artystyczne i akcje społeczne.

Od kwietnia 2015 funkcjonujemy w budynku Kina Tęcza na warszawskim Żoliborzu.

Zobaczyłam tam spektakl  Przemysława Wojcieszka ” Polska krew”. Gorący, gorzki, prawdziwy, spontaniczny, emocjonalny, żywy, potrzebny, robiący wrażenie. Ma wiele błędów, niedociągnięć i dramaturgicznych i realizacyjnych, nie ma to znaczenia, jest z potrzeby protestu. …Mają po 20 lat. Polityka, seks, wolność, tęsknota za silnym ojcem, marsze i lajki na fejsbuku. Portret pokolenia urodzonego w czasach, gdy dawno nie było żadnej rewolucji. „Polska krew” jest komedią polityczna, opisuje nastroje młodej inteligencji w obliczu powolnego demontażu demokracji przez rządzących populistów. – pisze Przemysław Wojcieszek o swoim spektaklu.

Oglądając miałam wiele refleksji i emocji, młodość ma swoje prawa, także święte prawo do niedoskonałości, ale czułam że jestem z kimś kto chce krzyczeć i krzyczy, prawdziwie, a to najważniesze. Był to dla mnie ważny wieczór i cenne doświadczenie. Myślę że oto jest czas na teatr polityczny. Ale taki właśnie, nie glamour, bez udawania i kokieterii. Jest czas na krzyk. Młody krzyk.

Dlaczego TrzyRzecze?
Tak nazywa się wieś między Suwałkami a Białymstokiem. Biorą z niej początek trzy strumienie, które wpadają do Biebrzy. Podobnie Białystok, będący pierwszą siedzibą naszego teatru, stworzyły trzy narodowości – polska, żydowska i białoruska. Uważamy, że wszystko co najlepsze tworzy się z miksowania odmiennych składników. Nie da się zrobić smacznej zupy używając jednej przyprawy.

Oprócz aktywności artystycznej jesteśmy zaangażowani w działania społeczne. To w efekcie naszej akcji „Zamaluj zło”doprowadziliśmy do przewartościowania przestępstw z nienawiści. Każdą namalowaną na murze swastykę zgłaszaliśmy jako przestępstwo propagowania faszyzmu. Dzięki współpracy z lokalną społecznością udało się oczyścić mury Białegostoku z mowy nienawiści.
O naszych działaniach usłyszała cała Polska, gdy nagłośniliśmy kuriozalną odmowę wszczęcia dochodzenia w sprawie faszystowskich symboli przez Prokuraturę Białystok-Północ. To jej prokurator napisał w oficjalnym piśmie, że „swastyka jest azjatyckim symbolem szczęścia”. W wyniku nagłośnienia sprawy w mediach zwolniono kilku prokuratorów, którzy masowo umarzali śledztwa w sprawach dotyczących propagowania ustroju totalitarnego.

Twórcy teatru czyli panowie

Rafał Gaweł
Prezes Stowarzyszenia Teatralnego Dom na Młynowej, współzałożyciel i dyrektor Teatru TrzyRzecze, reżyser. Wieloletni specjalista PR w koncernach farmaceurycznych, m. in. Glaxo SmithKline, Bristol-Myers Squibb, Libella.

Konrad Dulkowski
Dyrektor artystyczny i współzałożyciel Teatru TrzyRzecze. Dramatopisarz, autor sztuk „Dziesiona” i „Błazenada”, reżyser. Wcześniej wieloletni dziennikarz, min. Radiowej Trójki, Przekroju, Dziennika, Polska The Times.

prowadzą również Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych

oraz Ludzie przeciw myśliwym.

Idźcie tam, utrzymują się i działają tylko z tego co zapłacicie za bilety.

 

 

08
Wrzesień
2016
14:21

Marii i Adrianny - wszystkiego dobrego

Wracam z Sokołowska, tam jutro zaczyna się Festiwal Kieślowskiego, a ja tu obok w Szczawnie gram dziś Callas. O Sokołowsku pisałam wielokrotnie, z czułością i podziwem dla mojej koleżanki z liceum plastycznego, dziś wspaniałej artystki Bożeny Biskupskiej, która całe to Sokołowsko, tę utopijną ideę stworzenia centrum sztuki, jak siłaczka dźwiga mając jako mężne ramię przed sobą, Fundację INSITU, na tę okoliczność stworzoną. Byłam u początków, pewnego dnia Bożenka przyszła do mnie i powiedziała : – kupuję Sokołowsko, zrujnowane poniemieckie sanatorium pod Wałbrzychem, a jej na to – a ja pierwsze powojenne, dziś zrujnowane kino Polonia, obie spojrzałyśmy na siebie i wybuchnęłyśmy śmiechem jak wariatki. Sokołowsko, zaczęło się więc dawno, mniej więcej kiedy i my zaczęliśmy nasz taniec fundacyjny z naszymi teatrami, posuwa się do przodu jak Bóg da i skapnie trochę grosza, w miedzy czasie odbudowa, budowa, działalność i krąg artystów, gości festiwalowych i przyjaciół się powiększa. Imponujące, wspaniałe. 3 festiwale każdego roku, około 2000 gości, edukacyjne programy dla młodzieży , archiwum Krzysztofa Kieślowskiego , który stamtąd się wywodzi. Imponujące. A wszystko na barkach i w małej główce malarki, rzeźbiarki, kobiety szalonej i niezwykłej. Oby Wam się moi kochani! Naszym wzdychaniom i marzeniom przy każdym spotkaniu nie ma końca, ale małymi krokami dźwigamy z posad bryłę … Oby nas nie ugięło i czas i ludzie. Bożenko pozdrawiam i siły życzę.

08
Wrzesień
2016
00:31

Marii i Adrianny - wszystkiego dobrego

Oto list jaki dostaliśmy na adres Fundacji , do Teatru Polonia. Bardzo Państwu dziękuję za ten list i kłaniam się.

„Byliśmy z moją Mamą Danutą P. na spektaklu w piątek, a potem każdego kolejnego dnia przypominaliśmy
sobie to co widzieliśmy w Polonii, analizowaliśmy mistrzowską kreację Pani Krystyny,
docenialiśmy jakie to wyzwanie teatralne i ludzkie,
zastanawialiśmy nad skomplikowaną postacią Pani Danuty Wałęsy,
która z jednej strony twierdzi, że przechodziła przez wielkie wydarzenia historyczne,
bez większego zaangażowania,
a z drugiej walczyła jak lwica o własną rodzinę w tych niespokojnych czasach.

To piękny spektakl. Ważny w temacie a ujęty w przeplatankę wzruszeń, refleksji i uśmiechu a nawet salw radości,
bo publiczność reagowała bardzo żywo w odpowiednich momentach – a my z nią 🙂
Na scenie los kobiety uwikłanej nie z własnej woli w wir polityczny,
która na naszych oczach dojrzewa, nabieram świadomości,
rozwija się i co najważniejsze poznaje swoją wartość i odrębność.
Gorzko brzmi finał, kiedy zdaje sobie sprawę, że oddała tak wiele z siebie rodzinie,
a teraz jest sama, rozumie,że mąż zawsze będzie dla innych tak jak Ona była dla niego tylko.
Na szczęście ten finał osłodzony zostaje przez szarlotkę Pani Krystyny
i tu dla mnie stała się magia :
jak można grać, pamiętać tak niefabularny tekst, wchodzić w obcą skórę
i jeszcze w tym samym czasie upiec tak pyszne ciasto na oczach widzów!

Pomijam świetne zabieg artystyczny jakimi jest ten pomysł,
ale technicznie, że cały monodram dzieje się w czasie potrzebnym do tego by na końcu poczęstować widzów
ciepłą słodyczą. Tak rodzinnie się poczuliśmy, tak przytuleni do Pani Krystyny.
Wiele rzeczy widziałem w teatrze, ale jeszcze nigdy mój nos nie pracował tak intensywnie,
kiedy przez opowieści o więzionym Lechu przebija aromat cynamonu,
kiedy piekarnik, który zdawał się atrapą scenograficzną naprawdę działa
i kiedy czuliśmy się jak w kuchni Danuty W. obok jej smutków, radości i walki o siebie.

Dziękujemy Pani Krystynie za wieczór, który jest już w nas na zawsze”

Michał z mamą Danutą.

07
Wrzesień
2016
11:26

Mój poranek w Szczawnie po wczorajszym koncercie. Dworzysko.

zobacz zdjęcie

Reginy i Melchiora - wszystkiego dobrego

Janusz Głowacki miał takie określenie na lata naszej młodości – były to czasy w których marnowanie talentu było w dobrym stylu. No cóż, żyjemy w czasach, w których marnowanie nawet beztalencia nie wchodzi w rachubę.

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.