Antoniego i Rocisława - wszystkiego dobrego
Wczoraj dzień 7 urodzin Och-Teatru. 7 rocznica powstania tej sceny. Podziękowaniom, życzeniom, zaklęciom na przyszłość nie było końca. Zagraliśmy także w prezencie dla Widzów, uwielbiany przez publiczność MAYDAY. Dla tych, którzy mieli cierpliwość stać po darmowe wejściówki.
Mamy ciekawe plany na ten rok – trzy nowe produkcje. Zaczniemy od DOBREGO WOJAKA SZWEJKA w reżyserii i adaptacji Andrzeja Domalika. Próby rozpoczynają się w końcu lutego a premiera planowana jest na początek maja. W roli Szwejka wystąpi Zbyszek Zamachowski.
Serdecznie Państwa pozdrawiam, wciąż dziękuję za partnerstwo dla Fundacji – utrzymujemy się ze sprzedaży biletów.
Wszystkiego dobrego dla Was i dla nas tym samym.
Zamieszczam zdjęcia z wczorajszego spektaklu autorstwa Kasi Chmury-Cegiełkowskiej.
Na zdjęciach:
MARY SMITH – Monika Fronczek
BARBARA SMITH – Małgorzata Klara
JOHN SMITH – Rafał Rutkowski
INSPEKTOR TROUGHTON – Maciej Wierzbicki
STANLEY GARDNER – Artur Barciś
INSPEKTOR PORTERHOUSE – Adam Krawczuk
BOBBY FRANKLYN – Stefan Friedmann
REPORTER – Michał Breitenwald
Pawła i Izydora - wszystkiego dobrego
Właśnie wyszłam z kina po POWIDOKACH. Wspaniały film. Wspaniałe role. Wielka rola Bogusia. Jak dobrze, że ten film jest wsród nas.
Na zwykłym seansie cisza, jak w grobie i brawa po zakończeniu. Wszyscy wychodziliśmy w milczeniu i każdy tak samotnie. Zostanie pod powiekami i w sercu na zawsze. Jak dobrze.
Benedykta i Arkadiusza - wszystkiego dobrego
Moje ostatnie miesiące, przebiegają pod kilkoma hasłami wiodącymi. Pierwszym jest POLSKA, drugim FUNDACJA W NOWYCH CZASACH, JEJ PROWADZENIE, REPERTUAR, trzecim tematem jest… RAK – CANCER. Z trzema tymi tematami zmagam się nieustanie, lepiej lub gorzej, zależy od zdarzeń, zależnie od dnia. Ale chcę powiedzieć o tym trzecim. W moim otoczeniu jest kilka osób, które zmagają się z tą straszną chorobą. Jestem z nimi, obserwuję, rozmawiam, staram się współtowarzyszyć, uczestniczyć i pomagać. Moje doświadczenia, miedzy innymi dziewięć lat temu związane z chorobą męża, czy później Jurka Stuhra, a teraz kilku przyjaciół, sprawiają, że ten temat jest mi bliski i jakby znany niestety… Z mojego punktu widzenia nastąpił ogromny postęp w leczeniu raka przez te ostatnie lata. Sposób myślenia o tej chorobie, filozofia chorowania, całkowicie się zmieniły i są dużo bardziej pragmatyczne, naturalne. Nie chcę pisać jednoznacznie optymistyczne, bo trzeba być ostrożnym w tej sprawie, ale jednak. Zniknęły cuda, zabobony, zaklęcia, wiara. Jest nadzieja i siła działania a przede wszystkim, pragmatyczne i spokojnie podleganie procedurom stwarzanym przez lekarzy i szpitale. Nowe leki i „koktajle z chemii”, naświetlania, które znosi się lepiej, łatwiej, bez tak traumatycznych objawów ubocznych o skuteczności nieporównywalnej z dawnymi. Wreszcie filozoficzna, światła postawa do życia i śmierci, uśmiech, empatia i „zgoda” na walkę i los. Jak mówi jedna z moich przyjaciółek – jak chory uprze się żyć to i lekarz nie pomoże. Lekarze, szpitale i przede wszystkim stosunek i sposób rozmowy z chorymi, informowanie ich, to się zmienia. Każdego dnia wchodzą nowe programy leczenia, nowe możliwości. Są oczywiście wyznawcy Warszawy, Krakowa czy Śląska, są „gwiazdorzy” wśród lekarzy, profesorów, są fundacje, stowarzyszenia pomagające chorym, są wreszcie dietetycy i diety które jak twierdzi wielu chorych są jedną z podstaw leczenia – tak twierdzi choćby Jurek Stuhr. Oczywiście są dalej szamani i uzdrowiciele, do których zwracają się ci zdeterminowani ostatecznie, słabsi psychicznie czy wierzący w te praktyki. Wielu twierdzi, że one pomagają, ale nigdy nie zmienia to głównego kierunku leczenia zaleconego przez lekarza i szpital. Wsród moich znajomych jest KILKU wyleczonych, kilku prawie wyleczonych i kilka osób w trakcie leczenia Dziś dowiedziałam się o rozpoznaniu tej strasznej choroby u jednego z moich serdecznych przyjaciół i pewnie stąd ten wpis, bo kolejny raz na tę wiadomość umarłam w środku. Ale…
Jest wiele książek, wiedzy dostępnej, ludzi do porozmawiania, organizacji, które mogą przez tę chorobę przeprowadzić. Piszę to po to, żeby wzmocnić nadzieję.
Jana i Wilhelma - wszystkiego dobrego
Szanowni Państwo, za chwilę 7 urodziny Och-Teatru. Burzliwe, choć krótkie są jego dzieje. Po siedmiu latach zmagań, mamy teatr brzydko to nazywając „wyprofilowany”, grający komedie i farsy, na naszym poziomie i warunkach. Mam nadzieję, że nigdy po nic, a zawsze z poczuciem sensu. Dorobiliśmy się bogatego, efektownego repertuaru i naszej wiernej Publiczności.
Stworzyliśmy ten teatr po sukcesie Teatru Polonia, po zaostrzeniu apetytów na bardziej zróżnicowany repertuar i większy rozmach.
Budynek jest wspaniały od strony architektonicznej. Projektował go znakomity architekt – pan Mieczysław Piprek – autor czterech budynków kin warszawskich: kina Stolica, W-Z, 1 Maj i właśnie kina Ochota. Kiedy wynajęliśmy ten budynek, prawie zdewastowany, trzeba było zaczynać od remontu dachu i zrobienia nowej instalacji wodnej i elektrycznej. Budynek był już zapisany wstępnie do rejestru zabytków i w związku z tym, żadne zmiany nie były możliwe. Podyktowało to usytuowanie sceny pośrodku sali, co do dziś wymusza rozwiązania inscenizacyjne i po trosze repertuar, ale za to jest to scena podwójnie wymagająca od reżyserów i aktorów.
Kochamy ten teatr, ja uwielbiam w nim grać – nie nudzę się – jak zwykłam mówić, bo granie śmiechu i zdziwienia na dwie strony, w tym samym momencie, to specjalne zadanie aktorskie, a bliski kontakt z Publicznością jest podwójnie stymulujący.
Otwieraliśmy „Wassą Żeleznową” Gorkiego, a już drugim tytułem była farsa. Uczyliśmy się tej sceny, testowaliśmy jej możliwości przez te lata i tak w zasadzie jest do dzisiaj. Spogląda na tę scenę z apetytem wielu reżyserów: Andrzej Domalik, Jerzy Stuhr, Adam Sajnuk czy Iwan Wyrypajew i chcą tu w najbliższym czasie zrobić spektakle. Aktorzy uwielbiają tu grać.
W tzw. międzyczasie, zrobiliśmy wiele koniecznych remontów. Poprawiliśmy komfort i bezpieczeństwo. Zrobiliśmy profesjonalne garderoby, a nowe fotele „ufundowała” nam publiczność. Scena jest nieźle wyposażona technicznie, z dobrym parkiem świetlnym i niezłymi stołami do dźwięku i światła. Wielu wokalistów, zespołów, uważa że ma fenomenalne możliwości akustyczne.
No cóż, jest to kosztowny budynek… Utrzymanie go codzienne dla teatru, który grałby mniej, lub miał mniej publiczności, byłoby właściwie niemożliwe przy braku pomocy finansowej. Gramy codziennie, nieprzerwanie, w weekendy dwa razy dziennie, a i tak jesteśmy na granicy możliwości. Tak było w zasadzie od początku. Były sztuki, które były na tyle niedochodowe, nie pokrywały kosztów wieczoru, nie mówiąc o kosztach budynku, że musieliśmy je zdjąć, nawet przy niezłej frekwencji. Nic na to nie mogliśmy poradzić, choć za każdym razem płakaliśmy i my, i Publiczność, i aktorzy krokodylimi łzami. Wieczory od początku muszą się tu samofinansować. Dodatkowe pieniądze wkładaliśmy w nowe produkcje i inwestycje w salę, sprzęt i zaplecze.
Jesteśmy tu szczęśliwi, gramy aż iskry lecą i będziemy grać, mam nadzieję, jeszcze długo. Koszty tego teatru determinują repertuar, ale spektakle wesołe, jak to nazywają niektórzy nasi Widzowie, gramy na naszym poziomie i z naszą „manierą” – inną od innych.
Życzcie nam szczęścia, licznej Publiczności i wielu udanych premier. A w tym roku na urodziny, czy z okazji 7 urodzin, dajemy Wam jeden z naszych najzabawniejszych spektakli – ” Mayday” – w prezencie. Dziś rano kasy wydawały bezpłatne wejściówki. Tłum był nieprzytomny! W godzinę nie było ani jednego miejsca i mam nadzieję, że ci którzy dostali się na ten urodzinowy – popołudniowy – spektakl będą zadowoleni.
Wszystkiego dobrego dla Państwa.
Zdjęcia Kasi Chmury– Cegiełkowskiej z dzisiejszego poranka, z momentu wydawania wejściówek.
Spektakle postawione od początku istnienia:
Maksym Gorki, WASSA ŻELEZNOWA, Data premiery: 16 stycznia 2010
Jan Brzechwa, ZIELONE ZOO, Data premiery: 27 lutego 2010
Molier, SZELMOSTWA SKAPENA, Data premiery: 12 września 1996 – 2 lutego 2010 w Och-Teatrze
Maciej Kowalewski, MISS HIV, Data premiery: 26 lutego 2005 – od 2010 w Och-Teatrze
Rujana Jeger, DARKROOM, Data premiery: 15 marca 2006 – od 2010 w Och-Teatrze
Pavel Kohout, WOJNA NA TRZECIM PIĘTRZE, Data premiery: 10 listopada 2006 – 4 lutego 2010 w Och-Teatrze
Michał Walczak, TO NIE JEST KRAJ DLA WIELKICH LUDZI, Data premiery: 4 października 2008 – 1 lutego 2010 w Och-Teatrze
Marie Jones, KAMIENIE W KIESZENIACH, Data premiery: 9 listopada 2009 – 30 stycznia 2010 w Och-Teatrze
Marie Jones, KAMIENIE W KIESZENIACH, Data premiery: 9 listopada 2009 – od 2010 w Och-Teatrze
Michał Walczak, DUCH PIKADORA. POWRÓT LEGENDY, od 2010 w Och-Teatrze
Krystyna Janda, PIOSENKI Z TEATRU, Premiera w 1998 – od 2010 w Och-Teatrze
Denis Diderot, KUBUŚ FATALISTA I JEGO PAN, Data premiery: 27 marca 2010
Agnieszka Osiecka, BIAŁA BLUZKA, Data premiery: 4 czerwca 2010
Jerzy Andrzej Masłowski, ZAŚWIATY CZYLI CZY PIES MA DUSZĘ?, Data premiery: 28 czerwca 2010
Robin Hawdon, WEEKEND Z R., Data premiery: 27 listopada 2010
Teatr Montownia, WSZYSTKO, CO CHCIELIBYŚCIE WIEDZIEĆ O TEATRZE, A BOICIE SIĘ ZAPYTAĆ, Data premiery: 5 grudnia 2010
Jan Wołek, TACY DUZI CHŁOPCY, Data premiery: 14 stycznia 2011
Richard O’Brien, THE ROCKY HORROR SHOW, Data premiery: 1 kwietnia 2011
Stanisław Ignacy Witkiewicz, W MAŁYM DWORKU, Data premiery: 17 czerwca 2011
Matei Visniec, AAA ZATRUDNIMY CLOWNA, Data premiery: 28 października 2011
Ray Cooney, MAYDAY, Data premiery: 18 marca 2012
Michael McKeever, POCZTÓWKI Z EUROPY, Data premiery: 12 maja 2012
Graham Linehan, TRZEBA ZABIĆ STARSZĄ PANIĄ, Data premiery: 8 lipca 2012
Maciej Kowalewski, WĄSY, Data premiery: 20 września 2012
Krzysztof Materna, CZAS NAS UCZY POGODY, Data premiery: 30 grudnia 2012
Aleksander Fredro, ZEMSTA, Data premiery: 14 lutego 2013
Ray Cooney, MAYDAY 2, Data premiery: 28 maja 2013
Kilburg Reedy, PIERWSZA DAMA, Data premiery: 21 września 2013
Jacek Chmielnik, ROMANCA, Data premiery: 19 października 2013
Amy Conroy, ALICJA ♥ ALICJA, Data premiery: 16 listopada 2013
Ray Cooney, PRZEDSTAWIENIE ŚWIĄTECZNE W SZPITALU ŚW. ANDRZEJA, Data premiery: 13 grudnia 2013
Miloš Forman, Jaroslav Papoušek, Ivan Passer, MIŁOŚĆ BLONDYNKI, Data premiery: 24 kwietnia 2014
Szymon Majewski, ONE MĄŻ SHOW, Data premiery: 13 czerwca 2014
Frédéric Sabrou, UWAGA… PUBLICZNOŚĆ!, Data premiery: 5 lipca 2014
Szymon Turkiewicz, współpraca: Magdalena Engelmajer, STOSUNKI PRAWNE, Data premiery: 20 września 2014
Noël Coward, UPADŁE ANIOŁY, Data premiery: 17 grudnia 2014
Henry Lewis, Jonathan Sayer, Henry Shields, PRAPREMIERA DRESZCZOWCA, Data premiery: 5 marca 2015
Eric Chappell, TRUCICIEL, Data premiery: 28 maja 2015
Terrence McNally, MARIA CALLAS. MASTER CLASS, Data premiery: 3 września 2015
SZYMON MAJEWSKI – WIECZÓR fOCHu ODC. 1, Data premiery: styczeń 2016
Czesław Mozil, CZESŁAW – SPOWIEDŹ EMIGRANTA, Data premiery: 9 stycznia 2016
Oleg i Władimir Presniakow, UDAJĄC OFIARĘ, Data premiery: 8 stycznia 2016
Na motywach opowiadania Mikołaja Gogola, NOS, Data premiery: 24 kwietnia 2016
Lewis Carroll, ALICJA PO DRUGIEJ STRONIE LUSTRA, Data premiery: 28 maja 2016 (w Teatrze Polonia)
Igor Sawin, KTO NAS ODWIEDZI, Data premiery: 16 czerwca 2016
Szymon Majewski, Łukasz Sychowicz, Marcin Sońta, CHAMLET, Data premiery: 30 lipca 2016
Richard Harris, LEKCJE STEPOWANIA, Data premiery: 20 grudnia 2016
Seweryna i Teofila - wszystkiego dobrego
Pobyt nad morzem bajka. Prezent i nagroda po ciężkim roku. Odnowa ciała, duszy i nerwów. Wróciłam dalej lekko splątana, ale gotowa do pracy i rozplątywania. Smutna wciąż na temat sytuacji zewnętrznej, ale mojej nici Ariadny nie zgubiłam.
Wszystkiego dobrego. Od wtorku gram nieprzerwanie.
Izydora i Makarego - wszystkiego dobrego
Z Zuzią podróż sentymentalna. Dla niej całe to wybrzeże, Jurata, Chałupy, Hel to tysiące wspomnień i ludzi. Dla mnie wszystko to nowości. Byłam tu raz, dwa, zawsze jak po ogień przy okazji pracy.
Chodzimy i chodzimy, Zuzia opowiada. Każdy dom, każde drzewo, kamień, droga, widok, wywołuje lawinę wspomnień i anegdot. Zaczarowana podróż.
Eugeniusza i Sabiny - wszystkiego dobrego
Mili Państwo, ten czas miedzy Świętami a Nowym Rokiem, to zwykle czas podsumowań i refleksji. Można by długo pisać ale jakoś opanowały mnie szare myśli. Nie chcę Państwu psuć radości jaka powinna towarzyszyć takim chwilom. Załączam więc tylko podsumowanie roku 2016 które powstało w naszej Fundacji i serdecznie Państwa pozdrawiam, życząc dobrego roku 2017. Dla Was, Waszych Rodzin i Przyjaciół.
Życzenia wszelkiego dobra i podziękowania dla naszych Widzów i Przyjaciół naszych teatrów. Szczególne życzenia dla Wszystkich Tych, którzy zmagają się z chorobą, troskami trudnymi do udźwignięcia, samotnych, potrzebujących wsparcia i w jakikolwiek sposób dotkniętych losem lub wykluczonych. Dobrego Roku.
Wszystkim pracownikom i współpracownikom naszej Fundacji kłaniam się nisko i wysyłam najlepsze, najserdeczniejsze myśli i najpiękniejsze podziękowania, za serce i pracę. Bardzo dziękuję.
Kosmy i Damiana - wszystkiego dobrego
Dziś mój ostatni spektakl w tym roku. Gram dopiero 10 stycznia ” Matki i synów”.
W Muzeum Narodowym otworzono na drugim piętrze wspaniałą wystawę Galeria Sztuki Dawnej, europejskie i staropolskie rzemiosło artystyczne, malarstwo i rzeźba od CV do XVIII wieku. Wspaniała.
Umarła Małgosia Szurmiej.Straszne. Teraz każdego właściwie dnia jakaś straszna wiadomość. Jak tu żyć?
Kosmy i Damiana - wszystkiego dobrego
Dionizego i Szczepana - wszystkiego dobrego
Dziś dzień urodzin mojego męża. Gdyby żył miałby 74 lata. 5 stycznia 2017 roku minie 9 rocznica Jego śmierci.
Oto wywiad świąteczny dla telewizji TVN24 w całości, został nakręcony przy okazji próby dla mediów , przed premierą ” Lekcji stepowania”. Tu jego zapis.
Pozdrawiam i raz jeszcze wszystkiego świątecznego bo święta trwają. Dziś już gram , dziś i jutro w Teatrze Polonia. W Och-Teatrze ” Lekcje stepowania”.
Niech Wam będzie życie lekkie a świat spokojny i sprawiedliwy.Czekamy na Nowy Rok.
MARTA KULIGOWSKA: Spotykamy się przy okazji świąt i premiery „Lekcji stepowania” najnowszej sztuki w pani reżyserii. To jest sztuka nie tyle o tańcu, co o tym, na ile taniec może pomagać, leczyć, być terapią. Ja się zastanawiam, czy taka zbiorowa terapia nie przydałaby się teraz Polsce.
KRYSTYNA JANDA: Pewnie tak. Wątpię tylko czy taniec by tu pomógł. Przyjaźń i wzajemne zrozumienie, słuchanie się, na pewno. Rzeczywiście w tym spektaklu na scenie są wszystkie „problemy” ludzkie, które mamy dookoła siebie i o których coraz częściej się mówi. Każda z tych kobiet ma jakiś inny „ból” z którym, nie potrafi sobie dać rady, ze sobą, ze światem i z tym problemem. Przychodzi więc na lekcje tańca.
MK: Co teraz przydałoby się Polsce, patrząc na to co dzieje się na ulicach, co dzieje się za oknem, co dzieje się z nami? Pytam o to Krystynę Jandę „kobietę wolności 25-lecia”.
Dokąd to wszystko zmierza?
KJ: Myślę sobie, że po raz pierwszy w życiu, a kilka dni temu skończyłam 64 lata, mam poczucie, że żyją tu dwa obce sobie narody. Obcy sobie ludzie, inaczej myślący, z zupełnie innymi priorytetami, z zupełnie innymi celami, zupełnie innymi rzeczami, które sprawiają im radość i przyjemność. Zupełnie innymi sposobami, nie tylko myślenia, ale także traktowania świata, ludzi, wszystkiego dookoła. Nigdy wcześniej tego nie widziałam, czy nie zauważyłam. Za komuny, było kilku komuchów, cyniczny nie ideowy aparat represji a po drugiej stronie, my – czyli uciśniony, niewolny naród. Teraz? Są prawdziwi Polacy i my pogardzani i wyzywani przez tamtych. Jesteśmy sobie obcy w jednej rodzinie, przy jednym stole, nawet w jednym łóżku.
MK: A czy Święta są dzisiaj święte?
KJ: Nie, emocje są tak duże, że nie potrafimy „odpuścić”, nie potrafimy pogodzić się, nie potrafimy zrozumieć. Wczoraj wysłuchałam historii małżeństwa, które jest po obu stronach, mają dzieci, dom, wspólne łóżko i całkowicie odmienne poglądy. Pomyślałam, że o tym trzeba napisać sztukę teatralną, zrobić film, oni nie potrafią już porozumieć się ze sobą w ogóle. Nawet na temat dzieci, na temat szkoły, czego te dzieci powinny się uczyć … W obrębie jednego domu wojna, szlaban, niemożność wspólnego życia. Jak może to zrobić ten świat dookoła, ta Polska teraz, ludziom, którzy tak niedawno się kochali, zrobiliby dla siebie wszystko, mają wspólne dzieci…
MK: Może święta to czas pojednania, może zasiądą do wspólnej wigilii?
KJ: To się łatwo mówi. Wśród moich znajomych jest wielu którzy nie jadą na święta do rodziny, bo nie chcą przeżyć tych rozmów, tych konfliktów. Wolą nie spotykać się w tym roku, nie składać sobie życzeń osobiście, niż rozmawiać na temat polityki. Bardzo wielu ludzi robi uniki, wyjeżdżają gdzieś, uciekają, żeby tylko nie spotkać się z najbliższymi i nie musieć się konfrontować. Straszne. Szukają choć trochę spokoju.
MK: Zastanawiam się czym w takim razie dzisiaj jest odwaga? Bo czasy są też takie, że trudno milczeć. Pani nie milczy, zabiera głos. Nawet niewinne Pani wpisy w Internecie stają się manifestem…
K.J: Słyszałam historię o dziewczynie, która owinęła się tęczową flagą i weszła w agresywną demonstrację ONR-u. Zrobiła to 18-latka, weszła zawinięta w tę flagę w sam środek jadu. I podobno wszyscy zgłupieli. To jest odwaga. Protest, desperacki protest. To mi imponuje.
Nikt nie ma pomysłu co dalej z naszymi konfliktami. Z bitwą o Polskę i o nasze przyszłe życie. Trzeba naprawiać, tylko kto teraz miałby to zrobić i w jaki teraz sposób? Sprawy zaszły daleko. Bardzo się wszyscy poróżniliśmy, nawet znienawidziliśmy. Musimy się wszyscy pogodzić, czy chcemy czy nie. Raczej, jakoś ułożyć. Na razie idziemy dwiema drogami, które się dramatycznie rozchodzą, a musimy się gdzieś zejść. A potem nie ujawnić poglądów? Straszne.
MK: A czy to, co się dzieje w Polsce, ma wpływ na publiczność, która przychodzi do teatru?
K.J: Po pierwsze mamy naprawdę dużo widzów i bardzo nas to cieszy. Na wszystkich spektaklach mamy pełne sale. I ludzie dają nam odczuć, że czujemy i myślimy podobnie. Ja sama czuję to najbardziej, kiedy gram „Danutę W.” W trakcie spektaklu widzowie przez dwie godziny oglądają wiele dokumentalnych zdjęć, dokumentalnych filmów dotyczących Solidarności, stanu wojennego, historii współczesnej Polski. I jest kamienna cisza. Pani Danuta Wałęsa w swojej książce, miała odwagę powiedzieć wiele bardzo ważnych, trudnych rzeczy, które teraz ja mówię ze sceny. -„My Polacy jesteśmy narodem marnym, małostkowym, umiemy walczyć ale nie umiemy utrzymać naprawdę wielkich spraw…”. Mam wielokrotnie podczas tego spektaklu, uczucie że po wielu wspomnieniach, zdaniach, słowach, robi się czarna dziura, tak jak się paliła kiedyś taśma filmowa… Robi się jeszcze cięższa czerń i cięższa cisza.
Mówię ze sceny o papieżu Janie Pawle II – „dzięki niemu mamy wolność i każdym dnem, słowem i czynem powinniśmy mu za to dziękować, starać się, żeby było dobrze, bo to on dał nam wolność”. Mówię o pani Annie Walentynowicz, o której Danuta mówi w książce z żalem ale bez niechęci. I mówię o konfliktach, nieporozumieniach, wzajemnych pretensjach, które się pojawiły tuż po strajku, już we wrześniu 80 roku – „Tak było najpierw – walka o wolność… a potem ci sami ludzie, zaczynali się kłócić, mieć do siebie pretensje, żal . Chwilę później.”
MK To takie typowo polskie, nasza cecha a raczej narodowa wada…
K.J: Jak mówię na przykład takie zdanie: „Gdyby ludzie byli tacy dla siebie, jak wtedy w Gdańsku, na Wybrzeżu, to jaki to byłby kraj! Ludzie byli tak dla siebie życzliwi, obcy ludzie przechodzili ulicą i uśmiechali do siebie bez powodu, coś ich połączyło. Solidarność”. Kiedy to mówię, chce się i mnie płakać, po prostu.
Ale muszę też opowiedzieć coś innego. Grałam „Danutę”, kiedy były te ostatnie wydarzenia sejmowe. Zaczęłam o godzinie 19. Ciemna widownia, pełno, milczenie …. I nagle ok. 19:20 ludzie zaczynają zapalać telefony. Ja stoję i w tej czarnej przestrzeni widzę, światła, jeden telefon, drugi, trzeci – pomyślałam – kurcze, coś się dzieje, w Polsce! A oni czytają, wyłączają, włączają czytają, wyłączają. Myślę – cholera coś się dzieje w kraju, a ja tu gram! Wpadłam szybko do garderoby po pierwszym akcie i zobaczyłam – chodźcie pod sejm! Przychodźcie! Ludzie się organizowali, nawoływali. Myślę – jak ja wyjdę do drugiego aktu? No, ale wychodzę, cała sala wróciła, ale mieli bez przerwy telefony otworzone. Włączyły się dodatkowe emocje, przyśpieszyłam, skracałam, żeby już poszli jeśli chcą, jeśli muszą…. To był niesamowity spektakl. Nagle to wszystko zobaczyłam, te dwie historie dawna i aktualna, spotkały się na moich oczach.
MK: U widzów zdarzają się łzy – widziałam. Owacje na stojąco też, chyba zawsze, bo to niezwykły spektakl. Dlatego warto co wieczór wychodzić na scenę?
K.J: Oj warto. Warto rozmawiać z ludźmi w teatrze. Można to robić na swoich, teatralnych zasadach. Jeżeli jest się dobrym aktorem, jeżeli ludzie słuchają, to można ludziom powiedzieć czy opowiedzieć, uświadomić, dużo ważnych rzeczy. W tym zawodzie naprawdę jest jakieś posłannictwo. Nie ma co tu żartować. Pamiętam jak kiedyś zaprotestowałam, kiedy u mnie w Teatrze Polonia reżyser Przemysław Wojcieszek chciał, żeby pozytywny bohater krzyczał: „kocham ćpać”! Powiedziałam: „W moim teatrze żaden pozytywny bohater nie powie: kocham ćpać. Wyrzucam ten tekst. Albo niech to powie postać negatywna. I wtedy Wojcieszek się na mnie zdenerwował i pobiegł na skargę do dziennikarzy. A idź i powiedz, a w moim teatrze ja się na to nie zgadzam. Niby nic, niby zabawne, dla mnie ważne, wszystko jest ważne , ogólna wymowa i każdy szczegół tego, co i jak tu mówimy.
MK: Teatr to misja, ale też odpowiedzialność za ludzi których się zatrudnia. Czy opowiedzenie się Krystyny Jandy po jeden stronie tego polsko – polskiego konfliktu może jakoś negatywnie wpłynąć na sytuację teatru?
KJ: Widzimy co się dzieje dookoła. Zobaczymy, co będzie dalej. Bo wie Pani, zlikwidować, zamknąć teatr, to proste? Tak jak zamknęli w Białymstoku – przyszedł pan strażak i powiedział, że przepisy bezpieczeństwa nie pozwalają i to jest krótka piłka…Dlatego zrobiliśmy nową instalację przeciwpożarową z nowymi atestami. ( śmiech)
No ale póki co gramy i ludzie przychodzą, jest dobrze. Co ciekawe, przychodzą ludzie z obu stron, a raczej dwóch dróg.
MK: Siła rażenia Pani słów jest duża… Wystarczył jeden wpis o czarnym marszu, by zmobilizować kobiety do tego by wyszły na ulice. To zrodziło się szybko, spontanicznie i na niespotykaną skalę…
K.J: Taki był moment. Sytuacja tak nabrzmiała i desperacja pomieszana z upokorzeniem, oburzeniem, poniżeniem, a nie było wyrazistego pomysłu, co z tym zrobić. Takiego prostego, jednoznacznego. Przeczytałam, że był taki protest kobiet, lata temu, skuteczny, (w Islandii – red.) i pomyślałam, a może by tak …? Napisałam o tym, zadałam proste pytanie: „Czy istnieje solidarność kobiet?” I buch! To się stało. W tym momencie zresztą przekonałam się jaka tam w środku jest siła… i emocji i siła organizacyjna. 20 minut później miałam pierwsze znaki o planach tego protestu.
MK: Za kilka dni koniec roku, 2016 już prawie za nami, jaki to był rok dla Pani?
K.J: Pierwsza połowa super. Druga połowa najgorszy czas od dawna. Dla mnie i dla wielu, był to rok okropny. Kiedyś pamiętam, tuż po zmianach 89 roku, mówiliśmy w telewizyjnych akcjach społecznych: Jesteśmy wreszcie we własnym domu… Teraz nie jesteśmy. Odmawia mi ktoś ojczyzny, miana patriotki, Polki, obywatelki, wolnej kobiety, decydującej o swoich poglądach, życiu, ciele, wierze, -wypierd… piszą, wyzywają, szkalują, niezasłużenie i bezkarnie. Nienawidzą, tak czuję niestety, jest mi teraz często źle tu i smutno. Nie wiedziałam, że ludzie potrafią tak nienawidzić. Koło mnie przechodzi ktoś i po prostu pluje na mój samochód, bo widzi, że ja z tego samochodu wysiadam… Ja oskarżam tę władzę o to, że ktoś pluje na mój samochód. Dotąd nikt nigdy nie napluł na mój samochód z nienawiści. Oskarżam o to nasze władze. Bo powiedzieli że im wolno, co więcej podjudzili ich.
MK; To był trudny rok dla wszystkich z różnych powodów.
K.J: Jest taka gorycz, która się urodziła. To jest jak zgaga, ale niestety nie ma na to żadnej pastylki.
MK: Rok 2016 też wielka strata dla polskiej kultury i polskiego kina. Odszedł Andrzej Wajda, o którym pani mówi: „stworzył mnie jako człowieka i jako aktorkę”.
KJ: Tak sobie myślę, że gdyby on żył, jeszcze by można zadzwonić, porozmawiać o Tym. Teraz dzwonię do Krysi Zachwatowicz. Strasznie smutne, że go nie ma.
Chciałam wspomnieć jeszcze jedną rzecz, uświadomiłam sobie, że wtedy, gdy go zabierali do szpitala, na cztery dni przed śmiercią, ja byłam tam pod furtką na Żoliborzu. Wcześniej, przed chwilą, rozmawiał ze mną przez telefon i jak zwykle pytał – „Jaki film teraz byś zrobiła? O czym? Wszystkich pytał. A ja powiedziałam: – „Andrzej, chyba czas na trzeciego człowieka”.
MK: A kino się upomina o Krystynę Jandę?
K.J: Nie. Dostaję do ewentualnego grania rzeczy, które mi się nie podobają. Jak już jest coś ciekawego i mi się podoba, to uważają, że jestem za stara. Trzeba coś dla starej napisać. (śmiech)
MK: Jakaś odrobiną optymizmu na przyszły rok? Jakieś życzenie, marzenie, plany które pozwalają z nadzieją patrzeć na 2017 rok? Czego życzy sobie Krystyna Janda?
KJ: Chciałabym, żeby inni chcieli dobrze. Bo jedni uważają, że chcą dobrze, drudzy uważają, że chcą dobrze, ale jest przecież takie „dobrze”, które jest bezwzględne. Jak wzorzec metra w Sevres.
MK: Dobrze dla kogo? Dla siebie czy dla Polski?
K.J: Dla Polski. W ogóle już nie myślę o sobie. Od jakiegoś czasu myślę tylko o Polsce. Budzę się i zasypiam z Polską. Jak wielu, jak wielu, teraz. Ale kiedy myślimy o Polsce, myślimy o sobie przecież także.
MK: To może dobrą puentą naszej rozmowy będzie ostatnie zdanie ze spektaklu „Danuta W.” – „Chciałabym, żeby Polska była szczęśliwa” …
KJ: Jak to grałam wcześniej, to nawet trochę wstydziłam się to mówić, że to niby takie… jak ktoś ostatnio powiedział „ nieeleganckie”, miłość do ojczyzny, to zbyt intymne wyznania. A teraz mówię to wyraźnie i dobitnie, ponieważ zmieniła się sytuacja (…) Napisałam nawet do prezydenta. Bo gdzie jest prezydent? Ratunku! Przecież przysięgał Pan być prezydentem wszystkich Polaków. My potrzebujemy pomocy, ratunku! Napisałam bez wiary i miałam rację.
MK: Odpisał?
KJ: Nie. Przez moment coś udawał. A potem podpisał wszystko, bez chwili wahania i bez refleksji. To wszystko jest jakby ktoś nam pluł w twarz, co ja zrobiłam, dlaczego jestem gorsza, niegodna, zła? Bo myślę inaczej?
Dobrego nadchodzącego roku.
Eugenii i Anastazji - wszystkiego dobrego
Składam Państwu najserdeczniejsze życzenia wszystkiego dobrego z okazji Świąt. Bądzcie szczęśliwi, cokolwiek dla Was to znaczy, bo ostatnio dobitnie zrozumiałam że dla wielu, znaczy to dokładnie odwrotność tego co dla mnie jest szczęściem. Krystyna Janda.
Wiktorii i Sławomiry - wszystkiego dobrego
Uwielbiam wszystkie urządzenia elektroniczne. Uwielbiam wszystkie moje kolejne telefony, laptopy, Ipady, skanery, pamięci przenośne, ładowarki, słuchawki, Internet, strony internetowe, Fbooki, Twittery, Instagramy i cały ten „kram”, powinnam napisać też, kocham prąd. Błogosławieństwo usług całej tej wielkiej zdobyczy ludzkości, w medycynie, przemyśle, nie będę wymieniać dalej, w całym naszym świecie i życiu, jest nie do przecenienia.
Ja zaczęłam przygodę z komputerem 1989 roku, w roku 2000 otworzyłam swoją stronę Internetową i zaczęłam ją stosować w moim życiu zawodowym, chwilę potem zaczęłam pisać dziennik, bo zorientowałam się do jak nieprawdopodobnego narzędzia i jak szybko rozwijającego się „wszechświata” zyskałam dostęp. Pamiętam, jak po moich nocnych samouczących podróżach komputerowych, pewnego dnia zrozumiałam jak to „myśli” i było mi łatwiej. Do dziś używam wszystkich tych urządzeń i korzystam z możliwości intuicyjnie, choć nie wiem dlaczego jak zaznaczę palcem – kopiuj, to wydaje mi się, że tym samym palcem muszę wcisnąć – wklej i dziwię się, że jak na jednym urządzeniu zapamiętam coś w moim palcu jak mi się wydaje, nie mogę tego wkleić po prostu tym samym palcem w innym urządzeniu. Nieważne.
Dziś usłyszałam jak „Państwo” władze, mogą blokować i usuwać strony i treści, które według nich są szkodliwe, zabronione czy niekorzystne i … zmroziło mnie. Dostawca Internetu, ma obowiązek blokować i usuwać to, co według władz jest do zablokowania i usunięcia. Zresztą przedmiotem dyskusji była ta właśnie zasadnicza różnica między zablokowaniem treści a ich usunięciem na zawsze. Jest wiele dyskusji na temat wolności w Internecie, na temat koniecznych blokad czy filtrów broniących dostępu do treści zabronionych i szkodliwych. Tyle, że dotąd granice ustalało prawo. Dotąd były to regulacje prawne lub ograniczenia wprowadzane przez rodziców nieletnich, a teraz? Co będzie teraz?
Oby drzwi do świata i innych, były zawsze szeroko otwarte.
Cmentarze szare i smutne, ale światełka palą się na co drugim grobie. To jest niesamowite.
A teraz pozwolę sobie zamieścić list jaki dostałam, jakby w prezencie urodzinowym i za który, bardzo, bardzo dziękuję i się nim chwalę.
Szanowna Pani Krystyno!
To dla mnie list szczególny, ważny, bo kieruje swoje myśli i słowa do Pani, kogoś kto wniósł w moje życie pewną pasję, ukształtował moją wrażliwość na sztukę oraz nauczył prawdziwego Teatru, w którym mogę usiąść wygodnie na widowni, zapomnieć o szarej rzeczywistości i dać porwać się w odmienny świat, wychodząc z bijącym z wrażenia sercem.
A wszystko zaczęło się od jednego popołudnia spędzonego na spektaklu w Polonii na Marszałkowskiej… Ktoś mógłby powiedzieć, że przedstawienie w Teatrze nie może nic w nas zmienić, bo przecież jest to wymyślona historia, tylko gra, rola wyuczona przez aktora… dla mnie osobiście to coś więcej, to coś znacznie ważniejszego. Każdy spektakl, który miałam zaszczyt do tej pory obejrzeć, czy to w Teatrze Polonia, czy w Och Teatrze (może zabrzmieć to dość przesadnie), ale poniekąd coś wniósł w moje życie, każdy wywołał jakiś impuls zmian, odwagi, zachwytu, czegoś niesamowitego…
Bo gdyby nie „Maria Callas. Master Class” nie zrozumiałabym jak ważna jest sztuka, jak silny może mieć wpływ na życie, a słowa o sztuce, że wybierając ją ten świat staje się piękniejszy, mądrzejszy, lepszy i bogatszy do tej pory stały się dla mnie swoistego rodzaju dewizą. I chyba nigdy wcześniej (aż do momentu tego spektaklu) nie zdawałam sobie sprawy, że obcowanie ze sztuką może uszlachetniać i przerodzić się w pasję, która raz bawi, a raz wzrusza do łez i ta rozmaitość emocji jakie może wywołać w nas sztuka jest najpiękniejszą wartością jaką możemy czerpać z niej. Poza tym wtedy, będąc na widowni Och Teatru, na scenie nie tylko zobaczyłam Jandę, wielką artystkę grającą z ogromną pokorą i autentycznością, ale przede wszystkim człowieka, który nie dość że mnie wzruszył to i uświadomił mi jak ważne jest w życiu dostrzeganie otaczającego mnie piękna i jak to piękno jest ważne. Zobaczyłam człowieka który ma ogromny szacunek dla widza, traktując go jak równego sobie towarzysza, a to jest dla mnie ważne. Dziękuję Pani za to poczucie wspólnoty.
Z kolei gdyby nie „Boska!” nie miałabym, aż takiej odwagi, by móc realnie i z odwagą patrzeć na moje marzenia. W tym spektaklu kreując rolę Florence nauczyła mnie Pani, że warto mieć marzenia i je realizować. Można dążyć do celu z pewnym dystansem i bojaźnią, ale z drugiej strony wytrwale i do końca. Zaczęłam odważniej patrzeć na swoje marzenia i wierzyć że jeśli będę chciała, jeśli będę miała w sobie siłę to mogę je urzeczywistnić. Opowiedziana historia w spektaklu „Ucho, gardło, nóż” mną wstrząsnęła, zrozumiałam że codzienność może przerodzić się w ciągłą walkę, często w walkę z samym sobą, w walkę wewnętrzną. Stało się to dla mnie swoistym protestem, protestem przed złem, okrucieństwem i niesprawiedliwością, która niestety ciągle krąży gdzieś wokół. Ze spektaklu „Matki i synowie” wyszłam z poczuciem jak ważna jest tolerancja, poczucie człowieka, by mógł żyć tak jak chce, a niestety tak często okrutna rzeczywistość nie jest na to gotowa. Historia „Danuty W.” pobudziła we mnie patriotyzm i zmotywowała mnie do nieustannego poznawania historii, a znakomite farsy, które miałam okazję zobaczyć w Ochu „Weekend z R.” oraz „Przedstawienie świąteczne w szpitalu świętego Andrzeja” rozbawiły mnie do łez.
Wiem, że to tylko „malutka” część ról, które do tej pory miałam zaszczyt podziwiać, ale każda z nich jest tak autentyczna, że wywołuje u mnie coś czego nie da się opisać słowami.
Dlatego z wielkim bólem serca liczę kilometry dzielące mnie od Warszawy. Pewnie, że chciałabym częściej móc oglądać spektakle w Polonii czy w Ochu, ale z drugiej strony może dlatego ten czas, ta chwila spędzona na widowni, daje tyle radości i momentów, do których wracam pamięcią jak do najukochańszych wspomnień. Godziny spędzane w pociągach, na dworcach, są w pełni rekompensowane tym co mogę zastać w Teatrze na Marszałkowskiej, czy na Grójeckiej. To coś więcej niż zwykły spektakl… to prawda bijąca ze sceny, niesamowity talent i umiejętność dzielenia się słowem, które coraz częściej trudno jest wyrazić.
Mój podziw dla Pani nie ogranicza się tylko do kreacji jakie Pani tworzy na scenie i na ekranie kina… Krystyna Janda to dla mnie nie tylko aktorka, Pani reżyser, autorka książek, felietonistka, ale człowiek który zawsze staje w obronie prawdy, potrafi dzielić się z innymi tym co może zauroczyć, zaskoczyć, rozweselić, zaniepokoić, (a co najważniejsze dla mnie) śmiało mogę powiedzieć, że jest Pani dla mnie także Nauczycielką… pedagogiem, dzięki któremu zrozumiałam, że należy odkryć co tak naprawdę chce się robić w życiu, uczciwie, z nadzieją, z odwagą, ale i z szacunkiem do innych.
Już od bardzo dawna nosiłam się z zamiarem napisania do Pani tych paru słów, ale zwyczajnie nie śmiałam… lecz teraz w obliczu coraz trudniejszego do zrozumienia świata, chyba trzeba przypominać o takich osobach jak Pani, które swoją pracą, całą sobą są ponad tym wszystkim, bo są prawdziwe, autentyczne, szczere…
Dziękuję Pani za to. Żadne z napisanych słów nie jest wyolbrzymione, to prawda którą czuję i myśli, którymi pragnę się z Panią podzielić.
A na koniec pragnę złożyć Pani życzenia, nie tylko z okazji zbliżających się świąt, ale na każdy dzień roku. Pewnie nie zabrzmi to zbyt oryginalnie, kiedy będę życzyć Pani spokoju, uśmiechu i sił na to wszystko co niesie przyszłość, ale ważne by życzenia były szczere. Jeszcze raz wszystkiego dobrego.
Kłaniam się nisko z wyrazami wielkiego uznania
Pozdrawiam
Natalia Sz.
Zenona i Honoraty - wszystkiego dobrego
Spektakl LEKCJE STEPOWANIA „stoi”. Dziś pierwsza publiczność „za biletami”. Ja już z głową w Świętach i rozmowach o innym spektaklu, planowanym na początek roku 2017.
Zapraszam do Teatru Polonia i Och-Teatru nieustannie, zamieszczam zdjęcia z „Lekcji stepowania” autorstwa Kasi Chmury-Cegiełkowskiej i pozdrawiam.
PS. Podobno na pasterkę idziemy pod sejm.
Bogumiła i Dominika - wszystkiego dobrego
Dziś premiera w Och-Teatrze jakby się nic nie działo. Dziwne jest to życie. Zdumiewające wszystko, irracjonalne. Nie wiadomo, jak się w tym odnaleźć, albo gdzie siebie szukać, bo na JA już nie ma przestrzeni.
Dobrego dnia.
Gracjana i Bogusława - wszystkiego dobrego
Przepraszam, że zajmę sobą przez moment, w ten niespokojny czas, ważny z innych powodów niż takie drobnostki jak urodziny. Ta pomyłka z datą robi zamieszanie, tak więc,urodziłam się w nocy z 18 na 19 grudnia, o godz 2:00 czyli już 19 tego 1952 roku. Czyli tej nocy nadchodzącej skończę 64 rok życia. Trochę się już pożyło. W papierach mam datę urodzin 18 grudnia, bo poród był bardzo trudny, pielęgniarka była zmęczona i nie zauważyła, że zaczął się nowy dzień, wpisała 18 grudnia. Moja mama z wdzięczności za uratowanie mi podobno życia zaproponowała, żeby dzielna pielęgniarka wybrała dla mnie imię. Ta bez namysłu powiedziała - Danusia albo Krysia. Ponieważ Danusia to było imię jakiejś wcześniejszej narzeczonej mojego taty, mama wybrała Krysię. Tyle.
A teraz dziękuję wszystkim Tym , którzy od świtu, podejrzewając że już nie śpię, składają mi życzenia. Bardzo, bardzo dziękuję. I jednocześnie przepraszam ... bo z powodu prób generalnych, pierwszych sal wypełnionych publicznością i całego tego zamieszania nie mogę mieć włączonego telefonu dziś w ciągu dnia, ani nie zdołam odpowiadać na SMSy i emaile. Wybaczcie.
I teraz też wybaczcie, oddalam się, wpadam w Internet bo zaczyna się kolejny niespokojny dzien dla Polski, więc takie drobiazgi jak urodziny tracą znaczenie.
Życzcie mi Kochani moi, życia w spokojnym, wolnym, dostatnim kraju, ojczyźnie ludzi mądrych, otwartych, tolerancyjnych i ...światłych, bo to jednak znaczy trochę co innego niż mądrych. Życzcie mi zdrowia i siły, bo aktorstwo to jest zawód, który można uprawiać długo, a o emeryturze nie marzę. Jednocześnie pozdrawiam wszystkich znakomitych kolegów grających w Teatrze Polonia i w Och-Teatrze, którzy przekroczyli 80 rok życia, a jest ich nie mało, ponad 10 osób albo i więcej, kłaniam się i Wam dziękuję.
Życzcie mi wytrwałości, mądrości i sprzyjających okoliczności, tak to nazwę. I... całuję Was. Szczęśliwego, lekkiego, radosnego życia bez tego koszmaru, który trwa i z którym się zmagamy, z niepokojem patrząc w przyszłość.
Dziękuję.
Olimpii i Łazarza - wszystkiego dobrego
Nieprzespana noc. O 20:00 , kiedy my graliśmy „Danutę W.” ludzie zaczęli się zbierać spontalicznie pod sejmem. Wszystko w obronie demokracji, konstytucji i wolnych mediów. A potem ta noc. Tej nocy dużo się zmieniło. W głowach i sercach. Zamarza ciepło. Tamowana złość kipi. Sala sejmowa okupowana przez opozycję. Część protestujących ciągle pod sejmem. Policja broni wdtępu na ulice otaczające sejm, nie dopuszczają tam nikogo więcej. Co przyniesie nowy dzień? Wszyscy utopieni w telefonach, fbookach, internecie, wiadomościach. Dobrego, niespokojnego na pewno, dnia.
My od rana do nocy w Och-Teatrze. Wieczorem pierwsza próba generalna.
Alfreda i Izydora - wszystkiego dobrego
Mili Państwo. Jeździ na mnie od roku jak na pstrej kobyle prasa prawicowa, portale internetowe związane z prawicą i nie tylko, no jednym słowem kto żyw, kto ma ochotę i niewątpliwą przyjemność. Przetrzymuję to spokojnie, byłam na to przygotowana ujawniając swoje sympatie polityczne i lęki przed nowymi porządkami. Pełno w tych, na mój temat publikaji kłamstw, insynuacji, złośliwości, pomówień, nienawiści w końcu. Ok, toczy się wojna ideologiczna jakiej wcześniej nie znałam i jestem, jako niepokorna, jedna z niepokornych, atrakcyjnym celem. Zniknęłam z mediów państwowych w pozytywnych zawodowych choćby kontekstach itd. itp. Ludzie i tak wiedzą swoje, nie ma po co prostować, odpowiadać ani się odzywać na kolejne kłamstwa i niegodziwości – zawsze powtarzam.
Jestem jednak założycielką i szefową dużej fundacji, dopóki kłamstwa dotyczą mnie i mojej rodziny nawet, milczę, ale kiedy podawane są celowo i świadomie fałszowane dane dotyczące fundacji i naszych dwóch fundacyjnych teatrów, jednak prostuję.
Ostatnia publikacja , która narodziła tysiąc innych przedruków lub interpretacji, dotycząca naszego sprawozdania rocznego jak mniemam, jest kłamliwa. Poprosiłam naszego kontrolera finansowego o sprawozdanie i oto ono”
Pani Krystyno.Poniżej weryfikacja danych z artykółu.
a) Wpływy z biletów 12,8 mln – PRAWDA!
b) Sponsoring 5,58 mln – FAŁSZ,
c) Koszty produkcji i wynagrodzeń 17,7 mln – FAŁSZ,
d) Średnia płaca 10 tyś zł – FAŁSZ,
e) Zysk netto 2,3 mln – PRAWDA.
Sprawozdanie jest opublikowane na naszej stronie oraz na pożytek.pl
http://fundacjakj.pl/pl/content/pl/o-fundacji/sprawozdawczosc
http://sprawozdaniaopp.mpips.gov.pl/
I jesxcze jedno, wszystkue tytuły krzyczą do ludzi ZAROBIŁA a powinny krzyczeć FUNDACJA DZIĘKI NIEJ ZAROBIŁA.
Pieniądze jak wiadomo są przeznaczone na działalność w przyszłym roku, nowe premiery, których Planujemy cztery lub sześć zależy od naszych możliwości finansowych, na zakupy koniecznego sprzętu i konieczne remonty. Produkować nowe spektakle musimy, bez premier nie ma publiczności. A te zarobione przez fundacje pieniądze zaiste nie wystarczą i wie to każdy kto się tym tematem zajmuje.
Kłaniam się i polecam. Każda insytucja kultury byłaby dumna z takich wyników jak uprzejmnie napisano w artykule.
I jeszcze jedno przy tej okazji dziękuję wszystkim współpracownikom, aktorom, wszystkim, którzy z nami pchają te „taczki pod Giewont” a przede wszystkim dziękuję Publiczności i naszym Przyjaciołom.
Adelajdy i Aleksandra - wszystkiego dobrego
Jutro 13 grudnia.
Miałam wtedy 29 lat i przez moment, tuż wcześniej poczułam razem z Solidarnością, co to wolność.
Wy którzy urodziliście się tego dnia macie dziś 35 lat. Jesteście dorośli. Przypominam te zdjęcia, żebyście choć przez moment o tamtym dniu pomyśleli.
Życzę Wam dobrego, spokojnego, dostatniego, mądrego, tolerancyjnego, miłego życia. Ambitnego i nie na marne.
Życzę Wam wreszcie szczęścia.
Damazego i Waldemara - wszystkiego dobrego
Tarnowskie Góry. Jestem tu pierwszy raz, nigdy tu nie grałam. ” Danuta W.” Ten spektakl dziś, po „dobrej zmianie” i wszystkim, co się przez ten rok stało, nawygadywało, naobrażało, skopało, opluło, to absolutny „rarytas” . Na sali cisza, jakiej dawniej nie znałam, każde słowo pada jak ciężka kropla, obrazy za mną, zdjęcia dokumentalne, chwile z tamtego czasu i Solidarności, i stanu wojennego, i później z Wolności, w brzemiennej ciszy. Wzruszenie.
Jak dobrze, że ten spektakl z Januszem Zaorskim i Andrzejem Wolfem zrobiliśmy. Następne przedstawienie, 16 grudnia, za chwilę w Warszawie w Teatrze Polonia, to będzie przedstawienie 150, stopięćdziesiąte. Dziś ten spektakl to, jak policzek w twarz tym czasom. Wielokrotnie jako aktorka byłam zaplątana w zamieszki historii z rzeczywistością i sztuką, zawsze dotąd to było coś w rodzaju krzyku niezgody, rola, spektakl czy film, tym razem to puchnąca, gorzka cisza.
Dobrego dnia, weekendu. Wracam do Warszawy na tydzień premierowy, do Och-Teatru. Jeszcze w Suwałkach „Shirely”, „Danuta W” w Teatrze Polonia i później w sobotę pierwsza publiczność na „Lekcjach stepowania”, a tyle jeszcze z tym pracy. Uwielbiam to.
Julii i Daniela - wszystkiego dobrego
Byłam wczoraj w Muzeum Narodowym na „chińskiej wystawie”, ale potem wstąpiłam do „starych znajomych”. Dobrze robi.
Dziś gram „Danutę W.” w Tarnowskich Górach.
Dobrego weekendu.