11
Kwiecień
2018
07:03

BAL MANEKINÓW - plakat. Och-Teatr. Premiera 27 kwietnia 2018

zobacz więcej zdjęć (6)

Leona i Filipa - wszystkiego dobrego

Drodzy Państwo, wczoraj zagrałam ostatni spektakl przed wyjazdem. Po powrocie jeszcze w kwietniu – 29 w niedzielę – gramy ZAPISKI Z WYGNANIA  w Teatrze Polonia, a potem pełen spektakli maj.

Oba teatry rozpędzone, grają codziennie i w końcu kwietnia w Och-Teatrze, podczas mojej nieobecności niestety, premiera BALU MANEKINÓW w reżyserii Jerzego Stuhra z Maciejem Stuhrem w roli głównej .

Mój maj:
1-4/05 ZAPISKI Z WYGNANIA, Teatr Polonia Warszawa
7/05 PAN JOWIALSKI, Wrocław Teatr Capitol
9-12 POMOC DOMOWA, Och-Teatr Warszawa
13-14/05 ZAPISKI Z WYGNANIA, Wrocław IMPART
17-19/05 ZAPISKI Z WYGNANIA, Lublin
20/05 PIOSENKI Z TEATRU, Tychy
21/05 ZAPISKI Z WYGNANIA, Jarocin SIMCHAT CHAJIM FESTIWAL
23-24/05 32 OMDLENIA, Teatr Polonia Warszawa
26-27/05 POMOC DOMOWA, Wrocław

29
Marzec
2018
15:03

Wiktora i Eustachego - wszystkiego dobrego

Moi Drodzy, składam najlepsze życzenia Świąteczne Wam i waszym Najbliższym. Oby nadzieja, siła, rozum, sens, wiara ( bez domieszki polityki), wyższe uczucia i intencje, skromność, empatia,  czystość zamierzeń i czynów, sprawiedliwość, miłość, przyjaźń, zaufanie, praworządność, wiosna, poczucie wartości wszystkiego i uroda życia, rozsądek, poezja, radość, śmiech, beztroska, miłe życie, satysfakcje, równowaga, zdrowie psychiczne i ogólne, liście na drzewach, kolory,  odrodziły i się na nowo z wielką siłą. Szczególnie wszystkiego dobrego i budującego, poczucia wspólnoty i braku samotności i bezradności, życzę wszystkim kobietom.

Dołączam zdjęcia z naszego fundacyjnego Jajka.

25
Marzec
2018
17:25

Marii i Wieńczysława - wszystkiego dobrego

23 marca w Sokołowsku zmarł Zygmunt Rytka, wspaniały artysta, wykorzystujący sztukę fotografii, niezwykły człowiek, mój przyjaciel. Ostatnie lata żył i tworzył w Sokołowsku związany z Fundacją IN SITU.

Jego prace, cykle, instalacje, są prezentowane w licznych muzeach i domach sztuki. Zawsze był na czele awangardy a przez ostatnie lata , mimo iż ciężko chory nie tracił artystycznego „pazura.”

Zygmunt wiele lat dokumentował życie kulturalne w Polsce, dzieje teatrów warszawskich, w jego zbiorach są nieprzebrane fotografie dotyczące życia teatralnego, co mnie żywo interesowało i wielokrotnie mówiłam, że jakaś instytucja kultury powinna kupić od Niego całe te unikalne archiwa.

Żegnaj wspaniały artysto i przyjacielu.

ZYGMUNT RYTKA. Artysta intermedialny o tradycji neoawangardowej, posługujący się fotografią, tworzący instalacje. Członek ZPAF od 1979. Urodził się w 1947 roku w Warszawie, zmarł 23 marca 2018 roku.

W latach 70. realizował filmy eksperymentalne, a w 80. wideo. Od lat 80. związany z łódzkim środowiskiem niezależnym – początkowo Kulturą Zrzuty, potem Galerią Wschodnią, a także z galerią „FF” w Łodzi. Od tego samego czasu, czyli początku lat 80. do chwili obecnej wystawiał w Małej Galerii ZPAF-CSW w Warszawie.

W latach 70. zajmował się dokumentacją polskiego życia artystycznego. W okresie 1975-77 pracował w Galerii Współczesnej w Warszawie. Od początku lat 70. wykonywał prace analityczne o tradycji konceptualnej (Przedziały czasowe), w których atrakcyjność wizualna sfotografowanej wody skontrastowana została z badaniem krótkiego fragmentu czasu. W tym samym czasie interesował go uniwersalny problem manipulacji (seria Bluff z 1977) dotyczący obrazu telewizyjnego. Przełomowa w jego rozwoju artystycznym była ekspozycja Katalog S.M. (Some Meetings) w Małej Galerii ZPAF-CSW łącząca tradycję dokumentu i reportażu z ukrytym aspektem analitycznym. Kolejna seria, a zarazem wystawa, pracującego w metodyczny sposób artysty – Holografy – przedstawiała wycinki i „szczątki fotografii” (określenie Rytki) w postaci politycznego wówczas obrazu telewizyjnego. Kolejnymi ważnymi realizacjami były prace z wystawy Ciągłość nieskończoności (1983), ukazujące chęć zmierzenia się, a nawet panowania nad naturą, której nie można jednak, mimo licznych prób, skodyfikować i opanować. Od tego momentu artysta zajmował się zarówno fotografią, jak i filmem, badając, możliwości medialne sztuki oraz nasze uwarunkowania biologiczne i możliwości postrzegania rzeczywistości. W tym czasie jego twórczość zbliżyła się do badań medialnych, jakie podejmowali w tym samym czasie artyści łódzkiego Warsztatu Formy Filmowej. Intelektualnie i teoretycznie twórczość Rytki kształtowała się na kanwie działalności Zbigniewa Dłubaka.

W końcu lat 80. wystawą „Obiekty chwilowe” (Galeria Wschodnia w Łodzi) rozpoczął instalacje. W okresie istnienia Kultury Zrzuty, z którą związany był przede wszystkim w sposób towarzyski, wykonywał zabawowe prace do „Tanga” oraz krótkie filmy. Zdjęcia były prześmiewcze i ironiczne o pop-artowskiej stylizacji, poruszające przede wszystkim problem psychozy „państwa wojny”. Wystawa „Kontakt” (1994) była kontynuacją analizy medialnej, ale o większym składniku biologii. Ideą cyklu było zderzenie świata natury ze sferą nauki (fizyki i chemii). Przestrzeń neuronowo-optyczna przedstawia świat widoczny w zasięgu „wyciągniętej ręki artysty”. Naszemu osądowi empirycznemu, a w szczególności zmysłowi postrzegania, poddane zostały obrazy wytworzone przez soczewkę optyczną, ukazane na tle wody czy chmur etc. Żywioły były rozwinięciem tej problematyki, o bardziej filozoficznym z założenia wyrazie. Artystycznym rozliczeniem z twórczością realizowaną od czasu Obrazów uzupełniających (1982) był cykl Leżąc (1999), w którym artysta „pogodził” się z naturą, „zrozumiał ją”, a nawet próbował z nią utożsamiać. Od początku XXI wieku wystawiał instalacje (Obiekty chwilowe – 2001, Obiekty dynamiczne – 2003), które są podsumowaniem dotychczasowych osiągnięć, od Ciągłości nieskończoności w formie przestrzennej, przełamującej granice danego medium (przede wszystkim fotografii) do działań mających na celu badanie zmysłu percepcji.

Rytka jest współzałożycielem Fundacji Sztuki Współczesnej In Situ. Otrzymał wiele nagród, m.in.: dyplom i medal ZPAF (1997), medal XX-lecia MHF w Krakowie(2007), Nagrodę Specjalną Ministra Kultury (2007), Srebrny Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2009), Nagrodę im. Katarzyny Kobro (2011).

Jego prace znajdują się w zbiorach: Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Historii Fotografii w Krakowie, Galerii Studio w Warszawie.

Autor: Krzysztof Jurecki, Muzeum Sztuki w Łodzi, marzec 2004; akt. AW, lipiec 2015.

24
Marzec
2018
20:47

Ekipa filmu "Słodki koniec dnia" we Włoszech solidaryzuje się z z protestującymi w Polsce - CZARNY PIĄTEK -23.03.2018

zobacz więcej zdjęć (6)

Marka i Gabriela - wszystkiego dobrego

Moi mili odpowiadając na pytania, tak jestem we Włoszech, z przerwą okołoświąteczną, do 20 kwietnia. Na planie filmowym. Niestety jestem zobowiązana umową, nie mogę zamieszczać zdjęć z planu ani informacji o filmie.

Pozdrawiam serdecznie. Gram w Polsce w teatrze, od drugiego dnia świąt, „Pomoc domową”, mam też dużo wcześniej zaplanowane spektakle  „Biała bluzka” i „Danuta W.” poza Warszawą.

„Zapiski z wygnania” gram podczas całej majówki w Warszawie.

Dla tego zdjęcia zrobiliśmy wyjątek.

08
Marzec
2018
09:44

ZAPISKI Z WYGNANIA - zdjęcie z próby. Fot. Katarzyna Kural

zobacz więcej zdjęć (4)

Beatyi - wszystkiego dobrego

Premiera ZAPISKÓW Z WYGNANIA według książki pani Sabiny Baral jutro. 9 marca.

Mamy pierwszą publiczność za sobą. Wczoraj odbyła się druga próba generalna. Dziś trzecia generalna już przy pełnej sali, wczoraj rodziny i pracownicy fundacji, wspóltwórcy.

Lecę z nóg.

Zdjęcia Katarzyna Kural

Czas trwania: ok. 90 minut, bez przerwy
Data premiery: 9 marca 2018
Adaptacja: Magda Umer i Krystyna Janda
Reżyseria: Magda Umer
Opracowanie i kierownictwo muzyczne: Janusz Bogacki
Realizacja dźwięku: Michał Cacko
Projekcje: Radosław Grabski
Producent wykonawczy i asystentka reżysera: Ewa Ratkowska
Obsada:
Krystyna Janda i Janusz Bogacki z zespołem muzycznym w składzie: Tomasz Bogacki (gitara), Mateusz Dobosz/Paweł Pańta (kontrabas), Bogdan Kulik (perkusja), Marek Zebura (skrzypce)
„Zapiski z wygnania” to bardzo osobiste wspomnienia Sabiny Baral, dwudziestoletniej emigrantki roku 1968, która wyjechała razem z rodzicami.

„Ile cierpienia można znieść, zanim się nie oszaleje? Powychodzili z lasów, z dziur w ziemi, z szaf, piwnic i strychów, wyszli półżywi z obozów, wrócili z Syberii i Kazachstanu, do domu, do Polski. A potem, przez następne dwadzieścia trzy lata nie wyjechali (…). Chcieli mieszkać tutaj, tu, gdzie się urodzili ich rodzice i gdzie się urodziły ich dzieci – my. Po wojennej gehennie, po latach cierpienia i strachu, mimo wszystko jeszcze raz zadecydowali, że Polska to ich kraj.
I tych ludzi po 1968 roku Polska wyrzuciła”.

Spektakl bierze udział w 24. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej:

06
Marzec
2018
06:42

Róży i Wiktora - wszystkiego dobrego

Dziś rocznica urodzin Andrzeja Wajdy.🖤

Andrzej Wajda (1926 – 2016)
Reżyser filmowy i teatralny, scenarzysta i scenograf, pedagog, malarz

Urodził się 6 marca 1926 roku w Suwałkach. Zmarł 9 października 2016 w Warszawie.

Jeden z najwybitniejszych twórców w historii światowego kina; zdobywca Oscara przyznanego za całokształt twórczości.

W latach 1946-1949 Wajda studiował w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. W 1953 r. ukończył wydział reżyserii w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi.

Debiutował w kinie dwa lata później filmem „Pokolenie”, opowieścią o losach młodzieży z warszawskich przedmieść podczas okupacji hitlerowskiej. Punktem wyjścia była historia wstępujących do Gwardii Ludowej młodych robotników, jednak temat ten nie został przez Wajdę i jego współpracowników potraktowany dosłownie i każdy z nich mógł włączyć do projektu kawałek swojej historii. Pisząc o przemianie duchowej dwóch głównych bohaterów, Tadeusz Lubelski stwierdził: „Realizując ‚Pokolenie’ Wajda wszedł na tę samą drogę, co pięć lat wcześniej jego przyjaciel Andrzej Wróblewski – znalazł nową formę do przemawiania w imieniu umarłych.”

Następnie zrealizował „Kanał” (1957) oraz „Popiół i diament” według Jerzego Andrzejewskiego (1958). Te dwa filmy sprawiły, że stał się jednym z najważniejszych reżyserów nowej generacji w Europie. Zapoczątkowały one słynny nurt nazywany „polską szkołą filmową”, w którym podejmowano debatę nad narodową tradycją martyrologiczną i romantycznym heroizmem.

W 1959 r. Wajda nakręcił swój pierwszy kolorowy film – „Lotną” według Wojciecha Żukrowskiego. A w 1960 r. na ekrany kin weszli „Niewinni czarodzieje”, film opowiadający o młodych ludziach pokolenia jazzu, zbuntowanych i równocześnie samotnych w otaczającym ich świecie.

To film absolutnie wyjątkowy, pełen nowofalowej frywolności i wdzięku. Powstawał zresztą równolegle z „Do utraty tchu” Jeana-Luca Godarda. Scenariusz Jerzego Andrzejewskiego i Jerzego Skolimowskiego powstał w ciągu zaledwie dwóch tygodni. Skolimowski włączył do fabuły swoją fascynację jazzem i boksem. Te dwa filmy diametralnie odróżnia jednak sposób opowiadania i zakończenie, będące w przypadku „Niewinnych czarodziei” dokręconą ostatecznie formą subtelnego, ale jednak happy endu, który był warunkiem wejścia filmu na ekrany kin. To, co je łączy, to relacja wiążąca głównych bohaterów. Jeśli istnieje urocza odmiana cynizmu, to podobnie jak u Godarda, u Wajdy możemy obserwować, jak zmienia się w cierpki strach przed miłością.

W kolejnym roku Wajda zrealizował „Samsona” wg Kazimierza Brandysa, który przedstawiał historię Żyda zbiegłego z getta, a potem dwa filmy zagraniczne: jugosłowiańską „Powiatową Lady Makbet” (1962) oraz „Miłość dwudziestolatków” we francusko-niemieckiej koprodukcji (1962).

„Popioły” według Stefana Żeromskiego (1965) były filmem, który w ponad 10-letniej wówczas karierze Wajdy wywołał największe polemiki. Reżyser stworzył dzieło naznaczone historiozoficzną refleksją, kolejny raz redefiniując stosunek do polskości i tradycji. Andrzej Jarecki pisał:

W 1967 r. Wajda ponownie kręcił film w Jugosławii, tym razem „Wrota raju” według powieści Jerzego Andrzejewskiego o krucjatach dziecięcych. W 1968 r. powstał „Przekładaniec” według Stanisława Lema oraz autotematyczny film o ludziach kina – „Wszystko na sprzedaż”.

Satyryczno-obyczajowym obrazem było „Polowanie na muchy” (1970). Następnie reżyser kolejny raz powrócił do wątków wojennych w „Krajobrazie po bitwie” według Tadeusza Borowskiego (1970) i w tym samym roku zrealizował poetycką „Brzezinę” według Jarosława Iwaszkiewicza. Natomiast w Niemczech Wajda nakręcił „Piłata i innych” (1972) według „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa.

W 1973 r. reżyser zrealizował „Wesele” według dramatu Stanisława Wyspiańskiego. Wajda w rozmowie z Wandą Wertenstein opowiadał: „Pomysł Andrzeja Kijowskiego polega na tym, że w miejsce ogromnych, niekończących się monologów, które wygłaszają ‚osoby dramatu’ (…) pojawiają się obrazy”. W filmie zachowano oryginalne, wierszowane dialogi.

Dwa lata później powstała, nominowana do Oscara, „Ziemia obiecana” według Władysława Reymonta, jedno z największych filmowych dokonań Wajdy.

Wajda stworzył niezwykły fresk, którego bohaterem, na równi z postaciami, było samo miasto, obdrapana i równocześnie wspaniała, budząca się do wielkiego cywilizacyjnego skoku XIX-wieczna Łódź. W filmie w głównych rolach wystąpili: Daniel Olbrychski, Wojciech Pszoniak i Andrzej Seweryn, ulubieni aktorzy reżysera, którzy grali w jego filmach już wcześniej, a także wiele razy później.

W 1976 r. Wajda zrealizował „Smugę cienia” według Josepha Conrada w polsko-brytyjskiej koprodukcji.

Opowieść o Mateuszu Birkucie, przodowniku pracy, którego losy z lat 50. śledzi współczesna dokumentalistka, powstał w 1977 r., choć scenariusz autorstwa Aleksandra Ścibora-Rylskiego gotowy był już kilkanaście lat wcześniej. Jednak ze względów cenzuralnych przez lata nie mógł zostać zrealizowany. Studentka szkoły filmowej – Agnieszka (Krystyna Janda) jako temat swej pracy dyplomowej wybiera historię życia Mateusza Birkuta (Jerzy Radziwiłowicz) – przodownika pracy, rekordzisty w układaniu cegieł. Film przedstawia obraz kraju w okresie stalinowskim i sytuację polityczną lat siedemdziesiątych. „Człowiek z marmuru”, jak to ujął Waldemar Piątek „Pokazuje tragedię ludzi, którzy uwierzyli w sens komunistycznych przemian i zostali przez system zniszczeni. Jest drwiną z mechanizmów biurokratycznych autorytarnego systemu.

Kontynuacją „Człowieka z marmuru” był „Człowiek z żelaza” (1981), film pulsujący współczesnym życiem Polski, w którym dramaty bohaterów rozgrywają się w pamiętnym sierpniu 1980 r. Lata 70. przyniosły jeszcze dwa filmy Wajdy: odwołujący się do nurtu kina moralnego niepokoju „Bez znieczulenia” (1978) oraz „Panny z Wilka” (1979), kolejna świetna ekranizacja prozy Iwaszkiewicza, film, który przyniósł Wajdzie drugą nominację do Oscara. W 1980 powstał „Dyrygent”, w którym wystąpił wybitny angielski aktor, John Gielgud.

Lata 80. to przede wszystkim praca reżyserska Wajdy zagranicą. We Francji nakręcił „Dantona” (1983) według „Sprawy Dantona” Stanisławy Przybyszewskiej z Gérardem Depardieu i Wojciechem Pszoniakiem, oraz „Biesy” według Fiodora Dostojewskiego (1988) z udziałem m.in. Isabelle Huppert, Omara Shariffa i Jerzego Radziwiłowicza. W Niemczech powstała „Miłość w Niemczech” (1983). Jedynym filmem z tego okresu nakręconym w Polsce była „Kronika wypadków miłosnych” według Tadeusza Konwickiego.

W następnych realizacjach Wajda na próżno usiłował wejść w dialog z publicznością, która w 90. latach dość obojętnie przyjmowała jego kolejne filmy, podobnie jak i część krytyki. Tymczasem reżyser sięgał po różne tematy. Nakręcił biograficznego „Korczaka” (1990), na postawie „Idioty” Dostojewskiego wyreżyserował „Nastazję” (1994) z udziałem japońskich aktorów Tamasaburo Bando i Toshiyuki Nagashima. Do wątków wojennych powrócił w „Wielkim Tygodniu” (1995) według Jerzego Andrzejewskiego i wcześniejszym o rok „Pierścionku z orłem w koronie”, który to film, historyk kina, Jerzy Płażewski, określił jako prawdziwy koniec szkoły polskiej z lat 50. Wreszcie przeniósł na ekran popularną powieść współczesną – „Pannę Nikt” Tomka Tryzny (1996).

Z widzami znów nawiązał autentyczny kontakt w 1998 r. Zekranizował wówczas „Pana Tadeusza” według Adama Mickiewicza. Ten zakrojony na wielką skalę projekt powstał w momencie, kiedy przez polskie kino przetaczała się fala superprodukcji, wielkich filmów tworzonych na podstawie kanonicznej, „lekturowej” prozy narodowej. „Pan Tadeusz” okazał się jedynym filmem z tego kręgu, które uznać można było za dzieło. Paradoksalnie Wajda, wiele razy ukazujący narodową tradycję i jej mity w krzywym zwierciadle, stworzył film ciepły, pozbawiony drapieżności. Świetnie jednak oddał na ekranie klimat Mickiewiczowskiego eposu. Jak się okazało, ten piękny obraz, w którym wszystko, co dobre i złe, spowiła lekka mgiełka nostalgii, był tym, czego potrzebowała publiczność. W 2000 r. reżyser nakręcił „Wyrok na Franciszka Kłosa”, a w 2002 r. przeniósł na ekran Fredrowską „Zemstę”.

Po wielu latach cenzuralnych ograniczeń, a po 1989 roku – prób stworzenia odpowiedniego scenariusza, Wajdzie udało się w końcu podjąć temat zbrodni i kłamstwa katyńskiego. W 2007 roku nakręcił „Katyń” – chyba najbardziej osobisty film w całej swojej twórczości.

Katyń nie tylko ożywił na nowo dyskusję o sowieckim mordzie z 1940 roku, lecz przede wszystkim uświadomił młodym ludziom, jak to wydarzenie wpłynęło na powojenną historię Polski.

Dla samego Wajdy „Katyń” był – podobnie jak kiedyś „Człowiek z marmuru” i „Człowiek z żelaza” – wejściem w gorące narodowe spory. W latach 70. wytchnieniem od gorącej atmosfery politycznej była decyzja o adaptacji „Panien z Wilka”. Teraz – po „Katyniu” – Wajda po raz kolejny sięgnął po dzieło Jarosława Iwaszkiewicza.

„Tatarskie ziele ma dwa zapachy. Jeżeli się potrze w palcach zieloną jego wstążkę, miejscami przymarszczoną, poczuje się zapach, łagodną woń ‚wierzbami ocienionej wody’, jak mówi Słowacki, trochę tylko zatrącającą wschodnim nardem. Ale kiedy się takie pasmo tataraku rozetrze, kiedy się włoży nos w bruzdę, wyłożoną jak gdyby watą, czuje się obok kadzidlanej woni zapach błotnistego iłu, gnijących rybich łusek, po prostu błota.

Kolejny projekt Wajdy to „Wałęsa”, film opowiadający o Lechu Wałęsie jako przywódcy politycznym, ale też człowieku prywatnym – mężu i ojcu.

„Wałęsa…” okazał się najlepszym filmem reżysera od wielu lat. Wajda w swym najnowszym filmie patos rozbrajał za pomocą humoru, scenariusz Janusza Głowackiego skrzył się dowcipem, a wcielający się w głównego bohatera Robert Więckiewicz z jednej strony znakomicie imitował Wałęsę, z drugiej – balansował na granicy parodii, dodając wdzięku swej postaci.

Ostatnim filmem w dorobku Wajdy okazały się być „Powidoki”, opowieść o tym, jak komunistyczna władza niszczyła wybitnego artystę, niepokornego człowieka, który sprzeciwił się doktrynie socrealizmu.

Film Andrzeja Wajdy w 2016 roku został wybrany polskim kandydatem do Oscara.

Tadeusz Lubelski podaje, że w 1957 roku Wajda wraz z Marią Kotkowską napisał scenariusz oparty na motywach prawdziwego zdarzenia, które rozegrało się w Szczecinie. „Jesteśmy sami na świecie” to historia nastolatka, który ukrył w ruinach ciężarną koleżankę i odebrał tam poród. Cała opowieść przebiegała w modnej wówczas, buntowniczej atmosferze prozy Marka Hłaski. Następny niezrealizowany projekt reżysera nosił tytuł „Szosa zaleszczycka”, utknął jednak na etapie powstawania scenariusza. W 1961 roku, tuż przed powstaniem Samsona, Wajda marzył o realizacji wielkiego widowiska historycznego. Jednak ani „Krzyżaków”, ani „Przedwiośnia”, do którego później jeszcze kilkakrotnie wracał, nie udało mu się zrealizować. Latem 1966 roku miał natomiast na oku kilka projektów jugosłowiańskich – między innymi niepublikowaną powieść Vladimira Dedijera „Sarajewo 1914” „o społecznej genezie zamachu na księcia Ferdynanda” (Lubelski). Później, podczas pracy nad „Wszystko na sprzedaż” reżyser zamówił u Kazimierza Brandysa scenariusz „Pięknych uśmiechów dnia”, który miał rozwijać fabułę eseju pisarza pod tytułem „Rynek”. „Było to obiecujące: historia romansu rozwiedzionej dentystki i żonatego urzędnika ułożyła się nie tylko w przejmujący obraz peerelowskiej codzienności, ale z tego obrazu wyłaniała się także tragiczna wizja świata, w której jedynym jasnym punktem była postać pełnego pasji kalekiego maturzysty, syna owego urzędnika.” (Lubelski)

W teatrze Wajda debiutował w 1959 r. w gdyńskim Teatrze Dramatycznym „Kapeluszem pełnym deszczu” Michaela Vincente’a Gazzo. W 1963 r. rozpoczął współpracę ze Starym Teatrem w Krakowie, z którym był później związany przez wiele kolejnych lat. Pierwszym przedstawieniem Wajdy na deskach krakowskiej sceny było „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego. Ponadto w latach 60. reżyserował m.in. w Teatrze Ateneum w Warszawie. A w kolejnych latach współpracował z wieloma scenami zagranicznymi.

W 1971 zrealizował w Starym „Biesy” według Fiodora Dostojewskiego z wybitnymi rolami Jana Nowickiego i Wojciecha Pszoniaka,

Ważnym spektaklem była też „Sprawa Dantona” Stanisławy Przybyszewskiej (1976) w Teatrze Powszechnym. Następny rok przyniósł premierę w Teatrze na Woli w Warszawie. Wajda wystawił „Gdy rozum śpi” Antonia Buero Vallejo ze świetnym Tadeuszem Łomnickim w roli Francisco Goi.

Przedstawieniami z lat 70. Wajda zajął miejsce wśród najwybitniejszych polskich twórców teatralnych. Potwierdziły to kolejne premiery, m.in. „Nastazja Filipowna” według „Idioty” Fiodora Dostojewskiego (1977) z kreacjami Jerzego Radziwiłowicza i Jana Nowickiego. Jak pisała Teresa Krzemień:

Wydarzeniem stało się również „Z biegiem lat, z biegiem dni…” (1978), wielkie widowisko o Krakowie okresu Młodej Polski. Tak samo, jak w filmie, również na scenie Wajda nie bał się wchodzenia w sam środek politycznych sporów. Tak było w przypadku „Antygony” Sofoklesa (1984, Stary Teatr w Krakowie), którą rozegrał w realiach stanu wojennego. Nie bał się także eksperymentów: w 1989 r. obsadził Teresę Budzisz-Krzyżanowską w roli „Hamleta” (Stary Teatr w Krakowie). W kolejnej wersji „Nastazji” granej w tokijskim Teatrze Benisan (1989) tytułową rolę zagrał z kolei mężczyzna, Tamasaburo Bando, gwiazdor japońskiego teatru Kabuki – aktor występujący w rolach kobiecych. W latach 80. i 90. Wajda zrealizował w teatrze także m.in. „Pannę Julię” Augusta Strindberga (1988, Teatr Powszechny w Warszawie), „Dybuka” Szymona An-skiego (1988, Stary Teatr w Krakowie), „Mishimę” Mishimy Yukio (1994, Stary Teatr w Krakowie), „Improwizację wrocławską” Tadeusza Różewicza (1996, Teatr Polski we Wrocławiu) oraz „Klątwę” Stanisława Wyspiańskiego (1997, Stary Teatr w Krakowie) i „Makbeta” Szekspira w Starym Teatrze w Krakowie (2004).

Kilka swoich inscenizacji Wajda opracował na nowo dla Teatru Telewizji, m.in. w 1978 r. „Noc listopadową”. W 1980 r. na podstawie „Z biegiem lat, z biegiem dni…” powstał telewizyjny serial. Zekranizował także słynny spektakl Teatru Cricot 2 – „Umarłą klasę” w reżyserii Tadeusza Kantora (1977). W spektaklu „Bigda idzie” według Juliusza Kadena-Bandrowskiego (1999), gdzie znów wykorzystując stary tekst, tym razem dotyczący polski międzywojennej, zawarł aktualną opowieść o współczesnej Polsce. W 2001 r. przygotował telewizyjną inscenizację „Nocy czerwcowej”, ostatniego opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza o miłości i patriotyzmie wplątanych w trudne polskie losy naznaczone upadkiem Powstania Styczniowego.

Był czterokrotnie żonaty. Jego pierwszą żoną była artystka Gabriela Obremba (1927–1997); rozwiódł się z nią w 1959.

19 grudnia 1959 roku poślubił Zofię Żuchowską, która przyjęła wówczas jego nazwisko. Małżeństwo zakończyło się rozwodem, 14 marca 1967.

Trzecią żoną reżysera była aktorka Beata Tyszkiewicz, którą po raz pierwszy obsadził w filmie Samson. Związek małżeński zawarli 13 maja 1967 roku. 29 marca 1967 urodziła się ich córka Karolina. Rozwód został orzeczony 29 października 1969. Czwarty związek małżeński, który trwał do śmierci reżysera, Andrzej Wajda zawarł w styczniu 1974 roku z Krystyną Zachwatowicz.

Urna z prochami została złożona na cmentarzu Salwatorskim w Krakowie.

Ważniejsze nagrody i odznaczenia:

1955 – nagroda państwowa (wyróżnienie) za reżyserię filmu „Pokolenie”

1957 – Nagroda Specjalna Jury Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes za film „Kanał”

1959 – nagroda jury i FIPRESCI za film „Popiół i diament” na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji

1968 – nagroda Komitetu ds. Polskiego Radia i Telewizji za reżyserię filmu TV „Przekładaniec”

1971 – Nagroda Ministra Kultury i Sztuki I stopnia za twórczość reżyserską w ostatnim okresie

1973 – Srebrna Muszla za reżyserię „Wesela” na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w San Sebastian

1974 – zwycięstwo w plebiscycie widzów za najlepszy debiut 30-lecia, za film „Pokolenie” na 6. Lubuskim Lecie Filmowym w Łagowie; nagroda państwowa I stopnia za wybitne osiągnięcia w dziedzinie reżyserii filmowej; „Drożdże” – nagroda tygodnika „Polityka”; „Złota Kamera” – nagroda miesięcznika „Film” dla „Wesela”, najlepszego filmu fabularnego

1975 – nagroda główna za inscenizację „Sprawy Dantona” Stanisławy Przybyszewskiej w Teatrze Powszechnym w Warszawie na Opolskich Konfrontacjach Teatralnych; Nagroda Ministra Kultury i Sztuki I stopnia; Złote Lwy Gdańskie za „Ziemię obiecaną” na 2. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku; Order Sztandaru Pracy II klasy z okazji 30-lecia kinematografii w Polsce Ludowej

1976 – nagroda dziennikarzy dla „Ziemi obiecanej” na 3. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Brukseli; Wielka Nagroda „Złotego Kłosa” dla filmu „Ziemia obiecana” podczas „Tygodnia Filmu” w Valladolid; Dyplom Ministra Spraw Zagranicznych za wybitne zasługi w propagowaniu polskiej kultury za granicą; Nagroda Przewodniczącego Komitetu ds. Polskiego Radia i Telewizji

1978 – Premio David di Donatello „Luchino Visconti” – włoska nagroda przyznana w uznaniu dla walorów artystycznych filmów oraz za różnorodność podejmowanej tematyki i całokształt osiągnięć twórczych; nagroda jury dla filmu „Ziemia obiecana” na 18. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cartagenie w Kolumbii i nagroda dla najlepszego reżysera; jedyna nagroda przyznana przez jury na 19. Międzynarodowym Festiwalu Filmu Neorealistycznego w Avelino we Włoszech, „Ziemia obiecana”; Złote Lwy Gdańskie za film „Bez znieczulenia” na 5. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku; nagroda FIPRESCI za film „Człowiek z marmuru” na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes

1979 – Złote Lwy Gdańskie za film „Panny z Wilka” na 6. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku; nagroda Jury Ekumenicznego dla filmu „Bez znieczulenia” na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes

1979 – nagroda za całokształt twórczości na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w La Rochelle; Order Cyryla i Metodego w uznaniu zasług dla rozwoju polsko-bułgarskiej współpracy kulturalnej

1980 – Specjalne „Złote Grono” za odkrywanie nowych talentów aktorskich i konsekwentne stwarzanie im szans artystycznego rozwoju na 12. Lubuskim Lecie Filmowym w Łagowie; Nagroda I stopnia Przewodniczącego Komitetu ds. Polskiego Radia i Telewizji za szczególnie cenną twórczość i współpracę artystyczną z TVP; nagroda FIPRESCI, OCIC i Baskijskiego Towarzystwa Kulturalnego za film „Dyrygent” na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w San Sebastian

1981 – doktorat honoris causa American University w Waszyngtonie; Złota Palma i Nagroda Jury Ekumenicznego za film „Człowiek z żelaza” na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes

1982 – odznaczony francuską Legią Honorową; Nagroda Fundacji Onassisa za pracę na rzecz praw ludzkich i godności

1983 – Cezar – nagroda Francuskiej Akademii Sztuki i Techniki Filmowej dla filmu „Danton”

1985 – Nagroda im. Gottfrieda Herdera za wkład w zacieśnienie stosunków kulturalnych z narodami wschodniej i południowej Europy

1986 – Nagroda im. Luigiego Pirandella za twórczość i działanie w dziedzinie teatru

1987 – Nagroda Kyoto japońskiej Fundacji Inamori za działalność na rzecz rozwoju nauki, techniki i myśli ludzkiej

1989 – doktorat honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego

1990 – Felix – nagroda europejska za całokształt twórczości; wyróżnienie jury za film „Korczak”, wyjątkowe osiągnięcia i postawę artystyczną na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes

1991 – dyplom „BESEF ’91” za całokształt twórczości na I Belgradzkim Festiwalu Filmu Środkowoeuropejskiego BESEF; Nagroda Przewodniczącego Komitetu Kinematografii przy Ministrze Kultury za reżyserię filmu „Korczak”

1993 – Dyplom Członka Honorowego Stowarzyszenia Autorów ZAiKS (wręczony z okazji 75-lecia ZAiKS-u); nagroda za reżyserię „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego w Starym Teatrze w Krakowie na 18. Opolskich Konfrontacjach Teatralnych

1994 – francuski Order Sztuk Pięknych i Nauk Humanistycznych; tytuł Honorowego Profesora Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie; Artur – nagroda Muzeum Kinematografii w Łodzi

1995 – japoński Order Wschodzącego Słońca; doktorat honoris causa Université Libre de Bruxelles w Belgii; nagroda polskiego ośrodka ITI za popularyzację polskiej kultury teatralnej za granicą; doktorat honoris causa Uniwersytetu „Lyon 2 Lumière” w Lyon we Francji

1996 – Super Złota Kaczka – nagroda czytelników miesięcznika „Film” dla filmu „Ziemia obiecana”; Praemium Imperiale – nagroda Japońskiego Towarzystwa Popierania Sztuki; nagroda Warszawskiej Premiery Literackiej za autorską książkę „Wajda – filmy”; Srebrny Niedźwiedź za całokształt twórczości, ze szczególnym uwzględnieniem filmu „Wielki Tydzień” na 46. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie

1997 – nagroda dla najlepszego reżysera za film „Panna Nikt” na 13. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Troi w Portugalii

1998 – Nagroda Ministra Kultury i Sztuki w dziedzinie filmu; tytuł Honorowego Obywatela Miasta Łodzi; Złote Lwy – nagroda za całokształt twórczości, za wybitny wkład w historię kina na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji

1999 – Nagroda Wolności za twórczość filmową i „bezprzykładne zaangażowanie na rzecz wolności” na Freedom Film Festival w Berlinie, Kryształowy Irys – nagroda za całokształt twórczości na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Brukseli; tytuł Małopolanina Roku 1999; Brylantowy Bilet – nagroda Stowarzyszenia Kina Polskiego dla „Pana Tadeusza” – filmu gromadzącego największą ilość widzów

2000 – medal 400-lecia Warszawy; Nagroda Specjalna Jury dla Duetu Reżyser-Operator (Andrzej Wajda – Witold Sobociński) na 8. Festiwalu Camerimage w Łodzi; honorowy tytuł Krakowianina Roku 1999 za „wzruszenia, których dostarcza swoimi filmami”; Człowiek Roku 1999 w plebiscycie „Gazety Krakowskiej”; doktorat honoris causa Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi; Nagroda im. Konrada Swinarskiego przyznawana przez miesięcznik „Teatr” za reżyserię spektaklu Teatru TV „Bigda idzie” Juliusza Kadena-Bandrowskiego; doktorat honoris causa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie; tytuł Honorowego Obywatela Radomia; tytuł Honorowego Obywatela Gdyni; Nagroda Honorowa za najlepszą realizację klasyki polskiej w Teatrze TV dla spektaklu „Bigda idzie” według powieści Juliusza Kadena-Bandrowskiego na 25. Opolskich Konfrontacjach Teatralnych; Orzeł – Polska Nagroda Filmowa – za całokształt twórczości; Oskar – nagroda Amerykańskiej Akademii Filmowej za całokształt twórczości; Złota Taśma – nagroda Koła Piśmiennictwa Filmowego przy Stowarzyszeniu Filmu Polskiego dla filmu „Pan Tadeusz”; Wielka Nagroda Fundacji Kultury za wybitne osiągnięcia w dziedzinie kultury za rok 1999, za film „Pan Tadeusz” i spektakl Teatru TV „Bigda idzie”; tytuł Najsławniejszego Polaka 1999 Roku przyznany w plebiscycie słuchaczy Polskiego Radia; tytuł Honorowego Obywatela Miasta Suwałk; Człowiek Roku – wyróżnienie przyznawane przez dziennik „Życie”; Super Wiktor – nagroda dla najpopularniejszych osobowości telewizyjnych – za całokształt twórczości; Człowiek Roku 1999 w plebiscycie ogłoszonym przez tygodnik „Wprost”

2001 – Komandoria Legii Honorowej Republiki Francuskiej, najwyższe francuskie odznaczenie; niemiecki Wielki Krzyż Orderu Zasługi; doktorat honoris causa Moskiewskiej Akademii Teatralnej (GITIS); Grand Prix w kategorii Teatru TV dla spektaklu „Bigda idzie” na Festiwalu „Dwa Teatry” w Sopocie; nagroda za „naprawę spraw ludzkich” przyznawana przez czeską Fundację „Pangea” (nie tylko za osiągnięcia, ale również za etyczną wymowę twórczości)

2002 – Róża Małego Księcia – nagroda publiczności Festiwalu Filmowego Polska – Europie, Europa – Polsce – wyróżnienie za twórczy dorobek dla osobistości najwybitniejszych, które swą spuścizną wzbogaciły rodzimą i światową kulturę; doktorat honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego; Nagroda Specjalna Business Centre Club za przyczynianie się do rozwoju przedsiębiorczości i gospodarki rynkowej w Polsce

2003 – tytuł Civitate Wratislaviensi Donatus (Honorowego Obywatela Wrocławia); Brązowy Granat – nagroda za film Zemsta na 7. Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Komediowych „Z uśmiechem do Europy” w Lubomierzu ; The Christopher Awards – amerykańska nagroda za kierownictwo artystyczne filmu dokumentalnego Marcela Łozińskiego „Pamiętam”; doktorat honoris causa Ogólnorosyjskiego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK-u) za „wybitny wkład polskiego reżysera do kultury narodowej i światowej oraz wychowanie młodych twórców”

2004 – „Ziemia obiecana” uznana Filmem Wszech Czasów w plebiscycie widzów Kino Polska, czytelników „Gazety Poznańskiej” i słuchaczy Radia Merkury Wielkopolanie; Gwiazda Bałtyku – nagroda za całokształt twórczości, która przyczyniła się do integracji kulturalnej krajów nadbałtyckich

2005 – Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski; Złoty Medal Gloria Artis – Zasłużony Kulturze; Platynowe Lwy – nagroda za całokształt twórczości na 30. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni; tytuł doktora Honoris Causa Uniwersytetu Gdańskiego za „wybitne osiągnięcia w zakresie sztuki filmowej i teatralnej, pogłębioną refleksję nad historią i człowiekiem oraz za nieustanne odnawianie znaczeń”

2006 – Krzyż Komandorski Orderu Zasługi Republiki Litewskiej; Medal Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie; Krzyż Średni z Gwiazdą Orderu Republiki Węgierskiej; Nagroda Neptuna – nagroda prezydenta Gdańska – za nawiązanie w swojej twórczości do gdańskiej tradycji; Złota Kamera za całokształt twórczości na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Art Film w Trenczynie (Słowacja); nagroda za całokształt twórczości na 6. Festiwalu Filmowym „Vitae Valor” w Tarnowie; Złoty Niedźwiedź – nagroda za całokształt twórczości na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie; Nagroda im. Jana Szczepanika – za wielki wkład w rozwój kinematografii polskiej

2007 – Złoty Medal Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej; Nagroda im. Czesława Miłosza przyznawana przez Ambasadę USA za wkład w rozwijanie porozumienia polsko-amerykańskiego; Złota Kaczka w kategorii „najlepszy film” ostatniego półwiecza dla filmu „Ziemia obiecana”; Statuetka „Turysty 2007” za całokształt pracy twórczej oraz zasługi dla promowania pozytywnego wizerunku Polski na świecie na 2. Międzynarodowym Festiwalu Filmów Turystycznych w Płocku

2008 – ukraiński Order Jarosława Mądrego; nagroda publiczności dla filmu „Katyń” na Międzynarodowym festiwalu Filmowym „Filmfest DC” w Waszyngtonie; Nagroda Filmowa Orzeł 2008 w kategorii „najlepszy film” za film Katyń; Paszport „Polityki” – Nagroda Specjalna za rok 2007 w kategorii Kreator Kultury; Honorowy Obywatel Miasta Opola; Nagroda Specjalna za całokształt twórczości na Festiwalu Filmowym w Sewilli; Bursztynowe Lwy dla filmu o najwyższej frekwencji w minionym roku, dla filmu Katyń na 33. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni; estoński Krzyż Ziemi Maryjnej; Tytuł „Człowieka Roku 2008” przyznany przez „Gazetę Wyborczą”; nagroda za całokształt twórczości na 3. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Art House w Batumi (Gruzja); „Złoty Smok” – nagroda publiczności dla filmu „Katyń” na 19. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Lubljanie; Nagroda Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej dla najlepszego filmu europejskiego – nagroda dla filmu „Katyń”

2009 – Czeskie Lwy za rok 2008 w kategorii „najlepszy film zagraniczny” dla filmu „Katyń”; Nagroda im. Alfreda Bauera za film „Tatarak” na 59. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie; Order Sztuki i Literatury w randze Komandora Republiki Francji

Źródła: Culture.pl, Wikipedia, E-teatr, FilmPolski

Opracował Ryszard Klimczak

Dziennik Teatralny

6 marca 2018
Portrety
Andrzej Wajda

22
Luty
2018
17:56

Marty i Małgorzaty - wszystkiego dobrego

-Co słychać?

-No wiesz co. A co?

-Nic. U mnie też dno.

-Coś konkretnego?

-Nie, w ogóle.

-A w ogóle, to wiadomo.

-Dzwonisz z czymś konkretnym?

-A skąd! Smutno. Opowiedz coś bo jest do zwariowania.

-O facecie co kasował 3 bilety znasz?

-Nie.

-Facet kasuje w autobusie 3 bilety. Przepraszam pana- pyta ktoś z boku- dlaczego pan kasuje 3 bilety skoro pan jedzie sam? – Wie pan, bo gdybym zgubił jeden bilet, to mam drugi.- A ten trzeci?- Gdyby się stał jakiś cud i zgubiłbym drugi także, albo był jakiś kataklizm, to mam trzeci. – A! A gdyby, coś się stało i z tym trzecim? – A, widzi pan! Mam jeszcze miesięczny.

-Super. A ty? Masz coś?

-Małżeństwo. Postanowili iść pierwszy raz do opery. Stoją przy kasie. Przed nimi jakaś para kupuje bilety. – Tristan i Izolda, dwa bilety poprosimy. Przychodzi kolej na nich. – Roman i Barbara, dla nas też dwa.

-Aj, czekaj, to ja mam takie prawdziwe. Polska drużyna piłkarska leciała na mecz gdzieś, niech będzie do Ameryki. Przed wylądowaniem trzeba było wypełnić dokument celny. Kazimierz Deyna siedział w samolocie obok Włodzimierza Lubańskiego. Podpatrzył, że ten w rubryce zawód, wpisał zgodnie  z prawdą – Górnik. Deyna bez namysłu wpisał więc – Legia.

-O jak ci dziękuję!

-Lepiej?

-Trochę lepiej.

-No to pa. Jakby coś to zadzwoń.

13
Luty
2018
07:31

Grzegorza i Katarzyny - wszystkiego dobrego

Angelika Swoboda. Wywiad z Krystyną Janda. Gazeta Wyborcza. 22 stycznia 2018-01-22

Najnowszy pani „Dziennik” sięga do lat 2003-2004. To był czas, kiedy była pani szczęśliwa?

Chyba tak, choć kiedy robiłam korektę do wydania książkowego tych dzienników, przypominałam sobie rysy które wtedy zaczęły powstawać na moim życiu zawodowym. No i w rezultacie na koniec, odeszłam z Teatru Powszechnego i już w 2004 roku, stworzyliśmy z mężem i córką, Fundację Na Rzecz Kultury. A teraz robię korektę dziennika z lat 2005, 2006 i tam zaczyna się budowanie „nowego”. Jest niepokój, strach przed odpowiedzialnością i świadomość zmiany totalnej w życiu. Przede wszystkim powstaje Teatr Polonia. Remont i pierwsze plany artystyczne. To znaczy że lata poprzednie nie były tak różowe jakby wynikało z zapisków w tamtym czasie.

Jak się w takim razie pani wtedy żyło w Polsce jako kobiecie i artystce?

Zasmakowaliśmy już wtedy wszyscy porządnie w wolności, niezależności, zaczęliśmy sięgać do odważnych planów, niby nic nas nie ograniczało, cenzura, granice, tematy, brak talentów, a cała struktura organizacyjna kultury była z zamierzchłych czasów głębokiego socjalizmu. „Ograniczała” , krępowała, nie pozwalała rozwinąć skrzydeł. I nie zmieniał tego gruntownie żaden kolejny minister, żaden rząd. Zresztą dla żadnego rządu po roku 89 kultura nie miała większego znaczenia, były inne, poważniejsze problemy, jak mówiono. Były zmiany, kosmetyczne. W ogóle mam wrażenie że od początku wolności kultura kwitła …jakby to nazwać? – mimo wszystko. Były jak zwykle zresztą, zatargi środowiskowe i spór o kształt organizacyjny i sposób finansowania kultury w ogóle. Tygiel i artystyczny i personalny. No i cóż…ja postanowiłam nie oglądać się na innych, na państwo, na struktury oficjalne….postanowiłam wybić się na niezależność.

Co panią pochłaniało?

Po odejściu z Teatru Powszechnego, gdzie grałam naprawdę zbyt dużo, nie robiłam nowych ról, bo „sprzedawały się” wciąż stare, czułam się eksploatowana nadmiernie i rabunkowo, nie grałam rok. Czas mijał, zaczęłam reżyserować, jeździć po Polsce i nie dostawałam żadnej propozycji współpracy z Warszawy, żaden teatr nie proponował mi roli. A ja tęskniłam, do grania tyle, że na moich warunkach. Oczywiście robiłam i grałam i reżyserowałam w Teatrze Telewizji, pracowałam dużo, ale nie o to chodziło, potrzebowałam teatru, swojego miejsca. Nie pisałam o tym w dzienniku, bo ten dziennik internetowy, nie był od kłopotów i negatywnych zdarzeń, był skierowany na innych, na wymianę myśli i uczuć w sprawach zajmujących wielu. To nigdy nie był dziennik, w tym sensie intymny. To były zawsze zapiski aktualne, do natychmiastowego przeczytania i tyle. Raczej rodzaj rozmowy, niż coś na przyszłość.

Jak pani wtedy oceniała tamten czas, a jak ocenia go dziś, z perspektywy obecnych wydarzeń?

No to był czas możliwości i działania. Na pewno. I to czułam. To co kiedyś, za socjalizmu nie mieściło się w głowie i było i zwyczajowo i prawnie, niemożliwe czy trudne, wtedy stawało się możliwe. Powstało wtedy wielu prywatnych producentów, fundacji, inicjatyw artystycznych, zespołów teatralnych bez siedzib, grup artystycznych poza instytucjami państwowymi. To był czas zmian, nawet potem, za dwuletniego panowania PISu. I jakoś dawało się dogadywać.

W 2004 roku weszliśmy do UE. Była w pani wtedy radość?

Ogromna, aktywnie zresztą dawałam temu wyraz. Czułam się od dawna obywatelką Europy. Miałam medal za wkład w kulturę Republiki Francuskiej, wile nagród europejskich na festiwalach filmowych. Potem, zostałam zaszczycona niemieckim medalem Karola Wielkiego w dziedzinie mediów, za wkład w zjednoczenie Europy. Moich kilka ról filmowych w filmach europejskich, koprodukcjach, zostało zauważonych. Myślę że głównie rola w filmie „ Wróżby kumaka” według Grassa zyskała uznanie. Ten film miał o wiele większe znaczenie w Europie , w Niemczech , niż w Polsce.

Co pani wówczas myślała – gdzie za 10-15 lat znajdzie się Polska? W którą stronę to pójdzie?

No cóż, po pierwsze kochałam tę nową, wolną, tworzącą się Polskę, byłam zachwycona zmianami, tempem, rozwojem. Nawet jeśli widziałam błędy to rozumiałam, że każda tak wielka zmiana, musi je mieć. Robiłam swoje najlepiej jak umiałam a resztę zostawiałam innym. No i oczywiście uważam że to na zawsze! Że tak już będzie zawsze, będziemy się rozwijać, bogacić, mądrzeć, modernizować, sięgać dachu świata. I tak będzie we wszystkich dziedzinach, bo wolni ludzie potrafią wiele, a w Polsce talentów, mądrości, rozsądku, pracowitości, wyobraźni i czego tylko, wydawało się, ludziom nigdy nie brakowało. W najczarniejszych snach nie myślałam że przyjdzie dzień „dobrej zmiany”. Poprawy, tak, oczywiście , ale nie zmiany!

W rządzie byli m.in. Cimoszewicz, Celiński, Szmajdziński, Balicki i Hubner. jakie miała pani wówczas zdanie o tych politykach? Kogo pani ceniła, a kto był pani zdaniem słaby?

Nie zajmowałam się polityką ani politykami. Byłam nareszcie wolna po latach potyczek z socjalistycznym reżimem, cenzurą itd . Byłam nareszcie tylko artystką. Nareszcie! Publicznie występowałam tylko i wyłącznie w sprawach ludzi potrzebujących, chorych, dzieci itd. Nie dawałam się wciągnąć w żadną politykę po 89 roku. Nigdy nie miałam ani potrzeby zbawienia ludzi i świata przez politykę ani temperamentu społecznika, nic bez sztuki dla mnie nie istnieje. Jestem naprawdę z urodzenia i przekonań artystką.

Ale czy tamta lewica budziła pani sympatię?

Nie zwracałam na nich uwagi. Była wolność . Demokracja. Myślałam sobie, cokolwiek się zdarza, widocznie ludzie jak chcą, tego chcą. Leseferyzm. Dajmy ludziom robić Polskę według ich marzeń. Zawsze wierzyłam w Polaków, ich mądrość społeczną ,a systemy kontrolne istniały w tej wolnej Polsce.

A jak tamci ludzie wypadają w zestawieniu z obecną lewicą?

Teraz wszystko wypada blado. Okazało się że 27 lat, to długo, wychowały się nowe pokolenia , dziwnych Polaków, których ja nie znam. Nawet ich nie przeczuwałam, myślałam że to margines. Nie wiedziałam że tacy są, tak myślący.

Czy spodziewała się pani, że po latach, w 2017 roku zmobilizuje Polki do strajku?

Ależ skąd! To był zresztą przypadek, napisałam dobre zdanie w odpowiednim momencie i panie to podchwyciły. To był moment trudny, nie widać było ani konkretnego sposobu ani nikogo na horyzoncie . Nie było pomysłu i tylko tyle. A to było hasło, dawny przykład protestu kobiet, było się do czego odnieść.

Wtedy grała pani Marię Callas. Czy marzyło się pani wówczas zagranie jakiejś kobiety z polityki?

Jeżeli, to myślałam w pewnym momencie o działaczkach feministycznych, i były takie teksty teatralne, ale amerykańskie. Nie bardzo w Polsce adaptowalne.

Którą z kobiet obecnych w dzisiejszej polityce chciałaby pani zagrać i dlaczego?

Żadnej. A w jakim celu? Po co? Zagrałam Danutę Wałęsę, bo to sprawa większa niż polityka i historyczny czas.

Grała pani w „Przesłuchaniu”, doskonale pamięta pani pewnie lata 80. Jak, korzystając ze swojego ogromnego doświadczenia i intuicji, odniosła by je pani do dzisiejszej sytuacji politycznej?

Jestem zrozpaczona. Jako Polka. Jako aktorka nie, bo mam dobry czas, wszystko się staje, dzieje, dookoła nowy teatr, wielu utalentowanych ludzi. Prowadzę dwa teatry, w których gra ponad 450 aktorów z całej Polski, najwybitniejszych, realizujemy teksty ważne, aktualne, mamy publiczność, która nas finansuje i nasze pomysły, utrzymuje. Ale jestem zrozpaczona i patrzę z pesymizmem na przyszłość kilku nadchodzących lat lub co nie daj Boże, kilkunastoletnią. Regres, zacofanie, mentalny mrok, obyczajowa piwnica. Ciemny strachliwy prymitywny katolicyzm i ogólny lęk i konformizm, bo tak się rozwijają te mechanizmy. Przecież to znamy. Ale chyba najbardziej smuci mnie brak ideałów w klasie opozycji politycznej. Koniunkturalizm i brak wyższego szlachetnego myślenia o dobru ogółu. Gry polityczne mnie nie interesują.

Niektórzy mówią o powrocie komuny, o dyktaturze, o końcu demokracji. Pani też ma takie odczucia czy też jest pani daleka od radykalnych stwierdzeń?

Demokracji już nie ma. To znaczy nie ma zabezpieczeń demokratycznych. Władza jest w jednych rękach, jednej partii. I ustawodawcza i wykonawcza. Więc jak to się nazywa? Co to jest?

Dobrze pani sypia w obecnej Polsce?

Lubię nie spać. Życie i świat są tak interesujące. Tyle można zrobić, przeczytać, zrozumieć dzięki tym dodatkowym kilku godzinom samotnej bezsenności. O to byłby dobry tutł filmu „ Samotna bezsenność”.

Dobrze się pani pracuje? Co panią teraz pochłania zawodowo?

W tej chwili w Teatrze Polonia, za dwa dni premiera spektaklu „ Żeby nie było śladów”, historia Grzegorza Przemyka według książki Cezarego Łazarewicza w reżyserii Piotra Ratajczaka, bardzo, bardzo, chciałam żebyśmy ten spektakl zrobili. Już 9 marca mam premierę spektaklu robionego na rocznicę Marca 68 i bardzo się nad tym pochylam, wydaje mi się to bardzo ważne, w Och-Teatrze nowy tekst amerykański społeczny o prawie do wolności osobistej człowieka itd. itp. Mamy zaplanowany sezon teatru społecznego, obywatelskiego. Mam nadzieję na ważny czas.

Czy martwi się pani o bliskich?

O dzieci? Wnuki? Tak, w tym sensie że przyszło im uczyć się i studiować, zaczynać życie w skomplikowanych czasach. Ale są otwarci, znają języki, widzieli kawał świata, są utalentowani, dadzą sobie radę. Moja mama ma 88 lat, o nią się martwię, bo nasza służba zdrowia jest wciąż na zakręcie, a tym razem jest to wiraż śmiertelny. Tego zupełnie nie mogę zrozumieć! Planując budżet, zdrowie, służba zdrowia powinna być na jednym z pierwszych miejsc!. Dlaczego nie można zaplanować wydatków na to rzędu 7 % PKB? Co jest ważniejsze niż zdrowie Polaków, wykształcenie i pomoc tym którzy kończą swój czas na tej ziemi oraz tych dotkniętych losem. A reszta? Damy sobie radę, tylko trzeba nam wolności , możliwości , sprawiedliwości, mądrości i otwartości. A co do świata? Żyłam okresami i pracowałam w krajach gdzie uchodźcy byli zawsze. Zasiali te kraje siłą, odmiennością, młodością, pracą, wyobraźnią i talentami. Zawsze słyszałam i we Francji i w Niemczech – potrzeba nam emigrantów, to oni nam pomagają dźwigać kraj, to oni pracują najciężej w najmniej popularnych zwodach. Coś się zmieniło? Brakuje nam dzieci, starzejemy się jako społeczeństwo, ktoś musi tu pracować! Nawet ostatnio znów widziałam liczby, ilu będą potrzebowali Niemcy uchodźców żeby gospodarka się rozwijała.

Jest pani pesymistką czy optymistką?

Zależy w jakiej sprawie. Jestem pozytywnie myślącą racjonalistką.

Ma pani plany na ten rok? Czy też z zasady pani nie planuje przyszłości?

W Nowy Rok, byłam tak zakręcona tym krajem, tym zakleszczeniem, tą sytuacją polityczną, medialną, tą ziejąca nienawiścią, bezradnością, tymi rządzącymi nami „ciemniakami”, bezradnością, upokorzeniem, słabością opozycji i bezsilnymi społecznymi działaniami w których jak tylko mogłam brałam udział, że uciekłam na Madagaskar. Wróciłam wczoraj i biorę się do pracy, w teatrze.

 

Odpowiedź publikowana w prawicowych portalach.

Luty 12, 2018 Jacek Międlar (więcej…)

01
Luty
2018
20:59

W studio - nagranie do filmu o Marii Callas - 1 luty 2018

zobacz więcej zdjęć (2)

Brygidy i Ignacego - wszystkiego dobrego

Nagrałam dziś teksty do filmu o Marii Callas. Film wkrótce w kinach.

20
Styczeń
2018
05:58

Madagaskar - Dziennik 20 stycznia 2018

zobacz więcej zdjęć (146)

Fabiana i Sebastiana - wszystkiego dobrego

Wracam. Po kilku dniach wakacji od Polski, mediów, telefonu, internetu. Zresetowana. Zaczęłam czytać i weszłam w sprawy na nowo i po godzinie znów zalewa mnie ta sama zła energia. To coś, jest bardziej jeszcze trujące i gorzkie, po takiej przerwie, po takiej ascezie, jaką sobie zaaplikowałam na moje nerwy.
Wklejam zdjęcia i zmiatam do Lublina grać.

07
Styczeń
2018
17:12

Dziennik - 7 stycznia 2018

zobacz więcej zdjęć (8)

Juliana i Lucjana - wszystkiego dobrego

W skrócie piszę co robię, bo o uczuciach i zmartwieniach nie mam zamiaru zawiadamiać, martwię się tym samym co Wy, więc martwmy się dalej, niestety coraz częściej, każdy z osobna. Mam wrażenie, że na niewiele rzeczy mam wpływ, zostało mi tylko to co moje albo koło mnie, więc tym się zajmuję i tu działam. „Małe ojczyzny” kurczą się do jeszcze mniejszych. Mam uczucie, że żyję w jakimś obcym mi, dziwnym, nieprzyjaznym kraju i tylko publiczność teatralna jest znajoma i się w zasadzie nie zmienia.
• Po pierwsze nie będzie premiery „Hrabiny” w Operze Bałtyckiej… no bo, nie będzie.
• W zawiązku z tym, wtedy kiedy ona miała być, lecę na Madagaskar się zdefulować.
• Biorę ze sobą tekst nowego tekstu teatralnego „Zapiski z wygnania”, którego premiera w Teatrze Polonia 9 marca, jeśli mnie nie trafi dżuma albo cholera na Madagaskarze (zaszczepiłam się na co się dało). – Czy pani się nie chce wycofać? – zapytali z biura podróży, bo podobno są przypadki dżumy w tej chwili na miejscu? – Nie, trudno – odparłam. Biorę tekst żeby się uczyć na pamięć, gdybym nie mogła tam spać. Podobno w Polsce mają sukcesy jeśli chodzi o leczenie dżumy i innych tropikalnych.
• Próby do tej nowej marcowej premiery, trwają od jakiegoś czasu i tekst się ostatecznie klaruje. Pani Sabina Baral, autorka książki, według której spektakl, już zaprasza z San Francisco w Internecie. A ja mam aż ciarki na plecach.
• Z moją głową nie najlepiej, w tekście sztuki, w adaptacji Magda Umer umieściła wiersz Wisławy Szymborskiej, czytam go każdego dnia. Nagle wczoraj na próbie, mówię do Magdy Umer – reżyserki – wiesz do tego wiersza jest chyba muzyka, ja kiedyś słyszałam jak śpiewała to jakaś aktorka, chyba w Teatrze Żydowskim, nie pamiętam, ale ktoś to śpiewał. Sprawdzamy w Internecie i nagle okazuje się że to ja, zaśpiewałam to w roku 1999 w Synagodze w Krakowie, na widowni była wtedy pani Wisława Szymborska! Zostawię bez komentarza stan mojego umysłu a raczej pamięci.
• Gramy w Och-Tetrze „Pomoc domową” bez opamiętania, bo też „zapotrzebowanie” niebywałe, wstawiamy po dwa spektakle dziennie w weekendy, mimo że kończymy drugie z kolei przestawienia w charakterze trupów, ze zmęczenia.
• Teatr Polonia szykuje się na 25 stycznia z premierą spektaklu o historii Grzegorza Przemyka, zobaczę próbę całości we wtorek, doczekać się nie mogę.
• Och-Teatr jest w próbach do premiery z kolei na luty, „Casa Valentina”, ważny tekst, aktualny problem, wielka nadzieja na ważne i atrakcyjne przedstawienie.
• Ja gram ciągle dużo w Warszawie i dodatkowo jeszcze w styczniu w Lublinie, Poznaniu i Katowicach, w lutym we Wrocławiu, Krakowie, Rzeszowie oraz mam spotkanie w Goleniowie.
• Po wysłuchaniu dzienników Nałkowskiej, słucham teraz dzienników Dąbrowskiej, jestem w roku 1933 i oczy przecieram ze zdumienia jakie to do dzisiejszego podobne. A propos, przeczytałam sztukę o spotkaniu Nałkowskiej z Dąbrowską, naradzają się jak wybrnąć z konieczności napisania tekstu po śmierci Stalina, bardzo interesujące.
• W ogóle czytam dużo tekstów teatralnych, jak zwykle, ale marzy mi się sztuka kostiumowa i takaż rola.
• Sercem, emocjami i czym tylko można jestem z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy i z panem Jerzym Owsiakiem. Mam nadzieję, że mimo wszelkich przeszkód, kłód rzucanych pod nogi i wszelkich przeciwności od złych, małych, zawistnych i podłych ludzi i władz, wszystko się uda. Na pohybel.
• Sprawy polskiej wolności, konstytucji, sądownictwa, opieki medycznej, polskich lasów, przyszłości kultury i mediów są stałym elementem trosk i rozmyślań, ale też obserwacja opozycji dodaje smutków wszelkich.
• Rozpruł się worek z propozycjami wywiadów, na rozmaite tematy i do różnych pism, część z nich realizuję z zawodowego obowiązku.
• Pracuję, pracuję, nadal praca mnie i bawi i cieszy, ale czuję, że skończyłam 65 lat. Na szczęście czuję to na razie tylko w kościach.
• Składam najlepsze z wyobrażalnych życzenia na ten rok 2018, dla wszystkich, niech będzie wszystkich, choć wiele osób na to nie zasługuje moim zdaniem. Oby Wam się…
• Słuchałam wczoraj w Internecie wróżek i wróżbitów z horoskopami, dla zabawki, ale nie mogę słuchać jak mówią, jakim językiem… – Strzelec zacznie z grubej rury – oznajmia jedna wróżka, a inna dodaje – ale często, gęsto, będzie dym… No trudno, to dla zabawy, ale może lepszą polszczyzną i z większa klasą.

30
Grudzień
2017
06:51

Nowy Rok 2018

zobacz zdjęcie

Eugeniusza i Sabiny - wszystkiego dobrego

Moi Drodzy,
za chwilę Nowy Rok, 2018, składam Wam i Waszym Bliskim, z całego serca, najlepsze życzenia na ten nadchodzący czas. Z całego bezradnego serca.
Miłości. Zdrowia. Wolności.
Mądrości. Prawdy.
Szanowanej Konstytucji. Świętości Waszych praw.
Dobroci i tolerancji.
Niezawisłego prawa.
Szczerości i dobrych intencji.
Satysfakcji.
Czystości uczuć i porządnych ludzi na drodze.
Pozbycia się trosk i obciążeń.
Uregulowania spraw ogólnych i osobistych, wyprostowania myśli.
Oddanych przyjaciół i serdecznych nieprzyjaciół.
Wiary w ludzi i świat, mimo wszystko.
Spełnienia marzeń i pomyślnej realizacji planów, na przekór wszystkiemu.
Dobrego, lekkiego, ciekawego życia, które ma wyższy sens.
Rozsądnej Polski.
Nadziei i jasności.
Krystyna Janda

20
Październik
2017
23:44

SHIRLEY VALENTINE - 350. spektakl - 9 października 2017. Fot. Krzysztof Zalewski

zobacz zdjęcie

Ireny i Kleopatry - wszystkiego dobrego

Teatr Polonia. Telefon do kasy.
– Proszę pana, moja znajoma kupiła bilet na spektakl sylwestrowy, chciałabym kupić bilet koło niej.
– Zaraz sprawdzę, jak się nazywa pani znajoma?
– Nie wiem.
– No to będzie trudno. A na który spektakl, znajoma kupiła bilet. Bo gramy w Sylwestra dwa spektakle.
– Nie wiem.
– Rozumiem. Nie bardzo wiem jak mam znaleźć miejsce na którym będzie siedziała pani znajoma. Mogę po prostu sprzedać pani bilet na spektakl sylwestrowy, tego konkretnego miejsca nie mogę znaleźć.
– Jak to pan nie może? To skandal!
– A jak znajoma ma na imię, może pani wie?
– Iwona.
Kasjer przeszukał wszystkie miejsca. Znalazł jakąś Iwonę.
– Czy to może być pani taka i taka?
– To ona ma tak na nazwisko?
– No nie wiem. Czy mam pani zarezerwować bilet, koło tej pani Iwony?
– Tak. Zaraz przyjdę wykupić.

Kilka dni temu:
– Proszę pana czy na 6 listopada są bilety?
– Nie, niestety nie sprzedajemy biletów na ten wieczór.
– No wie pan? To nie jest żadne święto! Powinniście grać. A ja chcę obejrzeć spektakl z Jandą.
– Ale tego dnia nie gramy.
– Co to znaczy! A co ona robi tego dnia? Nic nie gracie? Ona powinna grać, to nie jest święto!
– Proszę pana, tego dnia mamy próbę generalną, następnego dnia mamy premierę.
– Z Jandą?
– Nie, gra Teatr Montownia.
– No wie pan! Co za burdel!

Starszy pan w kasie po kupieniu biletów:
– Jeszcze mam pytanie, czy tu grają amatorzy?
– Nie proszę pana, to jest teatr profesjonalny.
– Ale dlaczego nie graja? To by było dobrze, żeby amatorzy z całej Polski tu mogli zagrać. Dlaczego nie? To niesprawiedliwe.
– A czy pan chciałby kupić bilety na taki spektakl z amatorami? Chciałby pan to obejrzeć?
– Nie.

Młody chłopak do kasjera:
– Proszę pana, czy mógłby mi pan coś polecić, chciałbym zaprosić dziewczynę do teatru.
Kasjer opowiada o spektaklach, daje książeczkę z opisami spektakli. Chłopak wybiera.
Kupuje bilety.
– Wie pan, ja nigdy nie byłem w teatrze, jak powinienem się ubrać? I w ogóle jak to jest?
Kasjer opowiada, radzi, mówi ile trwa spektakl i czy jest przerwa, bufet itd., itd.
Chłopak słucha.
– No dobrze, nie wiem czy dam radę.

Gramy od jakiegoś czasu spektakl pod tytułem „Pomoc domowa”. Ludzie regularnie chcą kupić bilety na „Przemoc domową”, a ktoś nawet na „Pomoc Dorocie”. Tytuł innego spektaklu „Seks dla opornych” przekręcany jest najczęściej – „Seks bez oporów”, „Seks bez granic”, ” Seks dla upiornych” itd…

Dobrej nocy. Zapraszamy zawsze, na wszystkie spektakle.

11
Październik
2017
01:01

SHIRLEY VALENTINE - 350. spektakl - 9 października 2017. Fot. Krzysztof Zalewski

zobacz więcej zdjęć (20)

Emila i Aldony - wszystkiego dobrego

350 spektakl SHIRLEY VALENTINE za nami. Dziękuję bardzo. Zdj. Krzysztof Zalewski

28
Wrzesień
2017
22:09

Marka i Wacława - wszystkiego dobrego

Dawno nie PISałam bo jakoś nie mogę. Jestem zbyt smutna.

Cała sprawa veta to Teatr. Teatr okrutny i obrzydliwy. Aktorzy grają dobrze, niestety. Ale chodzi niestety o nasz los. To nie jest zabawne.

Pracuję cały czas, na boku. Także czytam nowe rzeczy. Pilnuję realizacji sezonu już zaplanowanego. 11 lat kierowania fundacją, doświadczenia tych lat, pomagają.

W Teatrze Polonia zaczęliśmy próby do premiery spektaklu „Dzieła wszystkie Szekspira (w nieco skróconej wersji)”. Teatr Montowania, czterech panów i reżyser John Weisgerber. Premiera w listopadzie. W grudniu, zaczynają się próby do przedstawienia „ Żeby nie było śladów” według książki pana Łazarewicza, pod tym samym tytułem, rzecz o Grzegorzu Przemyku. Reżyseruje Piotr Ratajczak. Premierę planujemy na koniec stycznia. W międzyczasie przygotowujemy także Koncert Noworoczny. Śpiewacy z przedstawienia „Callas”, rozpoczną z nami i publicznością rok 2018 najpiękniejszymi ariami i duetami z repertuaru operowego.

W Och-Teatrze, wkrótce zaczynami próby spektaklu „Casa Valentina” reżyseruje Maciej Kowalewski. Premiera w początkach lutego.

Przygotowuję dodatkowo inscenizację „Hrabiny” Stanisława Moniuszki, dla Opery Bałtyckiej. Premiera planowana jest na 18 stycznia 2018 roku. W tej chwili obsada, dekoracje, kostiumy, koncepcja całości. Słucham cały czas tej opery, zakochuję się powolutku i uzależniam od tej muzyki.

Gram dość dużo, ale i często będę jeździć z moimi spektaklami. W ogóle oba nasze teatry maja bogatą jesień i zimę „wyjazdową”. Do zobaczenia więc w Polsce.

Za niedługo, wychodzi drugi tom moich internetowych dzienników, lata 2002-2004. Będzie niestety tak „gruba” jak pierwsza. Nic mniej, mimo że dość dużo wywaliłam do kosza. Bez żalu.

To tyle. Oprócz tego wszystkiego, jedynego co stabilizuje życie i umysł, daje poczucie sensu, pracy, mam uczucie, że wszystko dookoła zwariowało. Absurd goni absurd, kłamstwo, kłamstwem pogania. Nic mnie nie cieszy. Nic nie śmieszy, nic już nie jestem w stanie traktować lekko, oprócz komedii i fars w naszych teatrach. Choć do „lotu” i zabawy, zrywam się jak żelazna mucha, a uśmiech i żarty zastygają na ustach i w zmarszczkach, czekam potem nocami ze zdrętwiałą twarzą aż zejdą. Coraz częściej życzę ludziom, przyjaciołom – spokojnego, beztroskiego, lekkiego, zwyczajnego życia.

Przypomniałam sobie teraz, że Truman Capote w rozmowach, zawartych w książce, zapowiedział wielki światowy krach, zmianę generalną Świata w początkach XXI wieku. Chyba to się właśnie dzieje.

Solidarność Kobiet bardzo wzrosła. Tak to czuję i widzę. Jestem razem. Będę razem. Ważna jesień przed nami, nie tylko przed kobietami. W niedzielę nie gram. Idę pod sądy.

17
Wrzesień
2017
12:59

Maria Callas. Master Class - plakat Och-Teatr 2015

zobacz więcej zdjęć (77)

Justyna i Franciszki - wszystkiego dobrego

Wczoraj minęła 40 rocznica śmierci Marii Callas, śpiewaczki cudu, artystki która wpłynęła na dzieje opery jak żadna inna. Artystki, o której się mówi, że obdarowała operę sercem, że sztuka operowa zyskała serce, razem z jej interpretacjami i głosem.
Maria Callas, właśc. Cecilia Sophia Anna Maria Kalogeropoulou, Maria Meneghini Callas (ur. 2 grudnia 1923 w Nowym Jorku, zm. 16 września 1977 w Paryżu[1]) – grecka śpiewaczka operowa (sopran) o międzynarodowej sławie. Nazywana była „primadonną stulecia”[2], „primadonna assoluta”[3] i „La Divina” („Boska”). Była primadonną mediolańskiej La Scali (najczęstsze występy w latach 1951–1958) i Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Była obdarzona sopranem dramatycznym (soprano drammatico d’agilità) ze zdolnością do wykonywania partii koloraturowych.
Dziś w Och-Teatrze gramy 100 spektakl „ Maria Callas. Master Class”, wcześniej zgrałam tę rolę w Teatrze Powszechnym 200 razy. Wróciłam do tej roli po latach, w zmienionej inscenizacji, ponieważ żaden inny tekst teatralny moim zdaniem, nie oddaje tak trafnie i dotkliwie relacji między artystą i publicznością, idei posłannictwa sztuki i znaczenia sztuki w naszym życiu. Tekst to udramatyzowany zapis warsztatów, które miała w Nowym Jorku, podczas których mówiła o teatrze, operze, pracy nad rolą, uczuciach w teatrze, stosunku do pracy i do publiczności. O karierze, poświęceniu, przeznaczeniu artysty i ofierze jaką trzeba złożyć sztuce, jeśli jest się prawdziwym artystą. Mówi w sposób ostateczny, bezkompromisowy, kategoryczny. Doprowadza młodych śpiewaków do łez, żeby wydobyć z nich prawdę i osobowość, krzyczy i chwali, obraża ich i płacze razem z nimi, kiedy podczas ich śpiewu, pojawia się „sztuka”. Grają i śpiewają w spektaklach, tak dawnych jak i teraz, najlepsi polscy śpiewacy, znosząc moje-Callas uwagi i stosując się do nich. Są wspaniali i śpiewają porywająco. Czasem ja prywatnie, aktorka grająca Callas, nie umiem powstrzymać łez i zachwytu nad ich wykonaniami, mimo że za chwilę ja – Callas, muszę wytykać im nieprawidłowości i błędy. W spektaklu pracuje się nad trzema ariami, popisowymi ariami Callas.
Przygodę grania tej niezwykłej roli mogłabym zamienić w długą naprawdę efektowana teatralną opowieść, gram ją ostro, rysując odważnie jej nieznośny podobno charakter, ale ważne jest zupełnie co innego, uświadamianie widzom, jakie znaczenie ma sztuka, jakiej urody do doznania i jakim skarbem jest obcowanie z nią. Callas mówi o tym bardzo wiele i w sposób kategoryczny. Oddała sztuce wszystko, szczęście osobiste także i upewnia się cały czas, podczas dramatycznych monologów osobistych, wpisanych w akcję sztuki, że było warto. Mówię te monologi na ariach przez Nią śpiewanych. Słuchałam jej 300 razy mówiąc, każdego wieczoru, podziw dla Jej śpiewu, zachwyt nad Jej interpretacjami i techniką mnie obezwładnia. Szczególnie kiedy śpiewa Lady Macbet. Wielka, wielka, największa.
Dziś zagram Ją po raz kolejny. Kolejny raz będę miała zaszczyt opowiedzieć o tym wszystkim publiczności. Poczytuję to sobie za wielki honor i wielkie szczęście.

Terrence McNally
MARIA CALLAS . MASTER CLASS
Data premiery: 3 września 2015
Tłumaczenie: Elżbieta Woźniak
Reżyseria: Andrzej Domalik
Konsultacja wokalna: Joanna Cortes
Scenografia i kostiumy: Krystyna Janda i Andrzej Domalik
Światło: Andrzej Domalik i Waldemar Zatorski
Projekcja multimedialna: Paweł Szymczyk
Asystent scenografa i kostiumologa: Małgorzata Domańska
Producent wykonawczy i asystent reżysera: Alicja Przerazińska
Obsada:
Krystyna Janda, Agnieszka Adamczak/Marta Wągrocka, Anna Patrys/Jolanta Wagner, Rafał Bartmiński/Tadeusz Szlenkier/Mateusz Zajdel, Mateusz Dębski, Michał Zieliński

29
Sierpień
2017
05:12

Ojczyzna

zobacz zdjęcie

Sabiny i Jana - wszystkiego dobrego

„My Naród”
Pn, 28.08.2017 12:11

Kochana Pani Krystyno,
Urlop dawno za nami, cudowne trzy tygodnie w domu, w Polsce. Po trzech latach wszystko jest piękne, bocian na łące, zachód słońca nad jeziorem, szumiący las. A potem taka straszna wiadomość, że tego lasu już nie ma… Ludzie pozostawieni sami sobie w nieszczęściu. Żołnierze ustawiający się do zdjęcia, a niezdolni do podjęcia decyzji o pomocy bez rozkazu. Znudzone twarze ludzi sprawujących władzę, zapewniający o wsparciu, które do tej pory nie nadeszło. I to nie są informacje z telewizji. Zdjęcie uśmiechniętego naczelnika w dziwnej pelerynie, dokładnie wtedy, kiedy mieszkańcy dotkniętych nawałnicą terenów, zmagali się ze skutkami żywiołu. Wymowne. Nawałnice zdarzyły się na złym obszarze, w miejscu, gdzie ludzie mają odwagę powiedzieć to, co myślą. Boso, ale w ostrogach, wielki szacunek.
Czas mojego urlopu przypadł akurat na protesty w sprawie sądów, weta prezydenta i słynnej przemowy prezesa w sejmie. Nad jeziorem miałam tylko jeden program radiowy, jedynkę. Przekaz był jasny, protestowała rosyjska mafia handlująca bronią, a większość ludzi to spacerowicze przyglądający się. Co do prezydenta, to popełnił błąd, i chyba na to wygląda, bo po ostatnich wypowiedziach pewnego europosła, o tym, że prezydenta wymyślił prezes, a prezydent niech o tym lepiej pamięta, nie mam już złudzeń, że z tego weta cokolwiek wyjdzie. Presja jest coraz silniejsza i otwarta. Trzeba mieć kręgosłup, żeby to zdzierżyć. Przemowa prezesa, którą nijak parlamentarną nazwać nie można, była jak najbardziej na miejscu, winna totalna opozycja. Szkoda, że jeszcze nikomu nie udało się podsłuchać prezesa na przykład przy obiedzie, przy prywatnej rozmowie. A może i nie szkoda, skoro oficjalnie używa takich określeń, to strach pomyśleć jak i o czym mówi prywatnie. Zresztą podsłuchiwanie innych to metody partii, która właśnie jest przy władzy. Stare, dobre, wypróbowane metody.
Codziennie czytam o kolejnych projektach plus. Zadłużenie Polski rośnie w zastraszającym tempie, skądś trzeba te pieniądze brać. Można zabrać emerytom, nie ważne, że ktoś był powstańcem, ważne, że pracował jako lekarz nie w tej przychodni co trzeba. Jeszcze nikt nic dobrego na krzywdzie ludzkiej nie zbudował. Już kiedyś o tym pisałam. To taka nowa partyjno-chrześcijańska moralność. No i unia musi dać, od czego w końcu jest.
Pani Krystyno, zamieściła Pani przemowę Lecha Wałęsy. Przeczytałam ze wzruszeniem. Nie ma już tego narodu. Jest naród z partią i wrogowie narodu. I Pani i ja i wielu innych, trafiło zupełnie niespodziewanie do tej drugiej grupy. Zawsze myślałam, że odmienność poglądów jest twórcza, a okazało się, że to przestępstwo, za które sporo osób usłyszało już zarzuty.
Przeczytałam książkę „Pani zyskuje przy bliższym poznaniu”. Ciekawa, mądra rozmowa. Historia właśnie zatacza koło. Dzisiejsi bohaterowie, których się nam narzuca, żeby zaistnieć, muszą zniszczyć starych. Takich, którzy żyją tylko z tego, że potrafią przypodobać się władzy, jak widać nie brakuje. Artystów też mamy dozwolonych i zakazanych. A człowiek wolności co miesiąc na nowo definiuje pojęcie prawdy i sprawiedliwości oraz tego, kto ma do nich prawo.
Któregoś dnia, po powrocie z urlopu, jechałam z moją córką metrem. Jak zwykle dużo ze sobą rozmawiałyśmy, oczywiście po polsku. Po przeciwnej stronie siedział mężczyzna, który po dłuższej dłuższej chwili powiedział do nas – Dzień dobry. Pochodził z Zakopanego. My z Gdańska. Dwa krańce Polski. Zapytał mnie, czy jestem za pisem. Odpowiedziałam, że nie. Popatrzył na mnie i powiedział:
– Co oni z naszym krajem zrobili?
– Nie wiem- odpowiedziałam.
Nie ma na to logicznej odpowiedzi. Nie jestem ani za pisem, ani nikim innym. Najchętniej zapisałabym się do stowarzyszenia –Kultura niepodległa, bo bardzo podoba mi się jego przesłanie. Kocham wolność. I moją wolną wolę, bo tylko z niej będę się kiedyś rozliczać.
Pozdrawiam Panią bardzo serdecznie, Ania

26
Sierpień
2017
07:37

Jestem #MuremZaWalęsą

zobacz zdjęcie

Marii i Zefiryny - wszystkiego dobrego

Waszyngton, 15.11.1989. Przemówienie przywódcy Solidarności Lecha Wałęsy w Kongresie Stanów Zjednoczonych.

My naród! Oto słowa, od których chcę zacząć moje przemówienie. Nikomu na tej sali nie muszę przypominać, skąd one pochodzą, nie muszę też przypominać, że ja, elektryk z Gdańska, też mam prawo się nimi posługiwać.

My naród! Stoję przed wami jako trzeci w historii cudzoziemiec, nie piastujący zacnych wielkich funkcji państwowych, którego zaproszono, aby przemówił przed połączonymi Izbami Kongresu Stanów Zjednoczonych. Tego Kongresu, który dla wielu uciśnionym i pozbawionych swoich praw ludzi na świecie wydaje się światłem wolności i ostoją praw człowieka. Stoję przed wami, by w imieniu swojego narodu mówić do Ameryki, do obywateli państwa i kontynentu, u którego wrót stoi słynna Statua Wolności. Jest to dla mnie zaszczyt tak wielki, chwila tak podniosła, że trudno mi to z czymkolwiek porównać. Pojęcie Stanów Zjednoczonych kojarzy się ludziom w Polsce z wolnością i demokracją, ze wspaniałomyślnością i ofiarnością, z ludzką przyjaźnią i przyjaznym człowieczeństwem. Wiem. nie wszędzie Ameryka tak jest postrzegana. Ja mówię o tym, jaki jest obraz w Polsce, obraz ten został utrwalony przez liczne dobre doświadczenia historyczne, a jest sprawą znaną, że Polacy odpłacają za serce sercem. Świat pamiętał o wspaniałej zasadzie amerykańskiej demokracji, o rządach ludu, przez lud i dla ludów. Pamiętam też o niej ja, robotnik z gdańskiej stoczni, który całe swe życie wraz z innymi członkami ruchu „Solidarności”, poświęcił dla tej właśnie zasady rządów ludu, przez lud i dla ludów. Przeciw przywilejom i monopolowi, przeciw łamaniu prawa, przeciw deptaniu ludzkiej godności, przeciw pogardzie i niesprawiedliwości. Takie właśnie, przypominające Abrahama Lincolna i ojców założycieli Republiki Amerykańskiej, przypominające też fundamenty i ideały amerykańskiej Deklaracji Niepodległości i amerykańskiej Konstytucji, są zasady i wartości, jakimi kieruje się wielki ruch polskiej „Solidarności”, ruch skuteczny. Wiem, że Amerykanie są ludźmi zarazem idealistycznymi, ale i praktycznymi, ludźmi zdrowego rozsądku i logicznego działania. Łączą te cechy z wiarą w ostateczne zwycięstwo dobra, ale wolą skuteczną pracę od wygłaszania przemówień. Bardzo dobrze ich rozumiem. Ja też nie kocham się w przemówieniach, wolę fakty i pracę, cenię skuteczność.

Panie i panowie!

Oto fakt podstawowy i najważniejszy. Chcę tu powiedzieć, że zrodzony przez naród polski ruch społeczny o pięknej nazwie „Solidarność” jest ruchem skutecznym. Jego walka przyniosła po długich latach owoce, które dzisiaj każdy może sam na własne oczy zobaczyć. Wskazała ona kierunek i sposób działania, które obecnie mają wpływ na miliony ludzi mówiących różnymi językami. Naruszyła monopole, a wiele z nich przełamała, otworzyła zupełnie nowe horyzonty, a przecież i to trzeba z całą mocą podkreślić, była to walka prowadzona przy całkowitym wyrzeczeniu się przemocy. Wtrącono nas do więzień, wyrzucono z pracy, czasem zabijano, a my nigdy nikogo nie uderzyliśmy, niczego nie zburzyliśmy, nie wybiliśmy nawet jednej szyby, ale byliśmy uparci, bardzo uparci, gotowi do poświęceń, zdolni do ofiar, wiedzieliśmy, czego chcemy, i nasza siła okazała się większa. Ruch o nazwie „Solidarność” dlatego uzyskał masowe poparcie, dlatego odniósł sukcesy, że zawsze i w każdej sprawie opowiadał się za rozwiązaniami lepszymi, bardziej ludzkimi, godniejszymi, a przeciw brutalności i nienawiści. Był to zarazem ruch konsekwentny, uparty, nigdy nie rezygnujący. Właśnie dlatego po tylu ciężkich latach, w których było tak wiele tragicznych momentów dzisiaj odnosi sukcesy i wskazuje drogę milionom ludzi w Polsce i w innych krajach.

Panie i panowie!

Dziesięć lat temu w sierpniu roku 1980 rozpoczął się w gdańskiej stoczni słynny strajk, który doprowadził do powstania pierwszego w krajach komunistycznych niezależnego związku zawodowego, który wkrótce stał się wielkim ruchem społecznym popieranym przez naród polski. Byłem wtedy o dziesięć lat młodszy, byłem nikomu poza kolegami w stoczni nieznany, byłem też trochę szczuplejszy. Miało, przyznam, to znaczenie. Otóż, wyrzucony wtedy z pracy za wcześniejsze próby zorganizowania robotników do walki o ich prawa przeskoczyłem płot i wróciłem do stoczni. Tak to się zaczęło. Kiedy myślę o drodze, jaką przeszliśmy, często wspominam, jak przeskakiwałem przez ten płot. Teraz inni przeskakują płoty i burzą mury, czynią tak, bo wolność jest prawem człowieka. Jest też druga myśl, która nachodzi mnie, kiedy patrzę na tę drogę, jaka jest już za nami. Wtedy na początku z różnych stron świata odzywały się głosy przestrzegające nas, pouczające, nawet potępiające. Mówiono: „Czego się tym Polakom zachciewa, oni są szaleńcami, narażają na szwank pokój światowy i stabilizację europejską, powinni być cicho i nikogo nie denerwować”. Wynikało z tych głosów, że wszystkie inne narody mają prawo do życia w dobrobycie i pomyślności, mają prawo do demokracji i swobody, tylko Polacy powinni z tych praw zrezygnować, by nie zakłócać innym spokoju. Przed II wojną światową było na zachodzie niemało ludzi, którzy pytali dlaczego mamy umierać za Gdańsk, czy nie lepiej zostać w domu, ale wojna sama przyszła do nich z wizytą. Trzeba było umierać za Paryż, za Londyn, za Hawaje, teraz też wielu mówiło: „znowu ten Gdańsk chce nam zakłócić nasz spokój”. Jednak to, co teraz zaczęło się w Gdańsku, ma inne znaczenie, to jest początek ery lepszego, nowego, demokratycznego świata. Teraz nie chodzi o to, by umierać za Gdańsk, ale o to, by dla niego żyć. Dziś patrząc na to, co się wokół nas dzieje możemy z całą stanowczością powiedzieć: polska droga walki o ludzkie prawa, walka bez użycia przemocy, polski upór i konsekwencja na drodze do pluralizmu i demokracji, wskazują dziś wielu ludziom, a nawet narodom sposób uniknięcia największych niebezpieczeństw. Jeżeli dzisiaj coś grozi stabilizacji europejskiej, to nie jest to Polska. Stosowana przez Polaków droga przemian bardzo głębokich, ale pokojowych, ewolucyjnych, negocjowanych przez wszystkie strony, pozwala na uniknięcie największych niebezpieczeństw i może być wzorem dla wielu innych regionów. Wiadomo, że nie wszędzie zmiany przebiegają w sposób równie pokojowy.

Spokojnie i w sposób rozważny, licząc się z niebezpieczeństwami, ale nie rezygnując z tego co słuszne i niezbędne, Polacy torują powoli drogę historycznym przemianom. Na tej drodze znajdują się razem z nami, choć w różnych stadiach zaawansowania również inni: Węgrzy, Rosjanie, Ukraińcy i mieszkańcy krajów bałtyckich, Ormianie i Gruzini, a ostatnio wkroczyły na nią również wschodnie Niemcy. Z pewnością wkroczą na tę drogę również pozostali, ponieważ nie ma innego wyboru. Dziś jakikolwiek myślący człowiek rozumie co się na świecie dzieje, ale może jeszcze powiedzieć, żeby lepiej Polacy siedzieli cicho, bo narażają na niebezpieczeństwo pokój świata. Czy nie jest raczej tak, że Polacy robią dla zachowania i utrwalenia pokoju więcej niż wielu pośród tych zaślepionych doradców. Czy nie jest tak, że stabilizacji i pokojowi częściej grożą te państwa, które nie zdobyły się dotąd na dalekosiężne i wszechstronne reformy i które starają się za wszelką cenę wbrew własnym społeczeństwom uratować stary i skompromitowany sposób rządzenia.

Inaczej jest w Polsce, trzeba to widzieć, że dziś znajdujemy się w tym dziele z wyrozumienia naszego wschodniego sąsiada i jego przywódcy Michaiła Gorbaczowa. To zrozumienie, które tam znajdujemy, tworzy podstawę do nowego, o wiele lepszego niż dotąd ułożenia stosunków między Polską i ZSRR. Takie zaś lepsze ułożenie wzajemnych stosunków będzie również działało na rzecz stabilizacji pokoju w Europie, usunie dawne nikomu niepotrzebne napięcia. Polacy mają za sobą długą i trudną historię i nikt nie jest tak jak my zainteresowany w pokojowym współżyciu i przyjaźni ze wszystkimi narodami i państwami, a szczególnie właśnie ze Związkiem Radzieckim. Uważamy, że teraz dopiero powstają właściwe i korzystne warunki dla takiego dobrego współżycia i przyjaźni. Polska wznosi dziś ważny wkład do lepszej przyszłości Europy, do europejskiego pojednania, w tym również do tak ważnego pojednania polsko-niemieckiego, do przezwyciężania dawnych podziałów i umocnienia praw człowieka na naszym kontynencie. Wszystko to jednak nie przychodzi łatwo. Podczas II wojny światowej Polska była pierwszym krajem, który padł ofiarą agresji, poniosła największe straty w ludziach i majątku narodowym, walczyła najdłużej i przez cały czas była ofiarnym członkiem koalicji. Jej żołnierze uczestniczyli w bojach na wszystkich frontach, jakie tylko istniały. W roku 1945 teoretycznie znaleźliśmy się wśród zwycięzców, ale teoria miała mało wspólnego z praktyką. W rzeczywistości, przy milczącej zgodzie sojuszników, zostały narzucone nieznane polskim tradycjom, nieakceptowane przez naród: obcy system rządów, obcy system gospodarowania, obce prawa, obca filozofia stosunków społecznych. Legalny i uznawany przez naród rząd polski, który przez cały czas wojny kierował walką całego społeczeństwa, został potępiony, a wierni mu ludzie poddani najostrzejszym represjom. Wielu zamordowano, tysiące zginęło gdzieś na Wschodzie czy Północy. Takim samym represjom poddano walczących przeciw hitleryzmowi żołnierzy armii podziemnej. Ich szczątki znajdujemy dopiero teraz w bezimiennych grobach rozsianych po lasach. Potem przystąpiono do prześladowania wszystkich, którzy zachowali niezależne myślenie. Wszelkie zobowiązania podjęte uroczyście w Jałcie, a dotyczące wolnych wyborów w Polsce, zostały złamane. Była to druga po roku 1939 wielka katastrofa narodowa. Kiedy inne narody radośnie świętowały zwycięstwo, Polska ponownie pogrążyła się w żałobie. Świadomość tej tragedii była szczególnie gorzka, ponieważ Polacy wiedzieli, że zostali porzuceni przez sojuszników. U wielu ludzi pamięć o tym trwa jeszcze nadal. Mimo to Polacy przystąpili do odbudowy zniszczonego kraju i w pierwszych latach osiągnęli w tym dziele duże sukcesy. Ale wkrótce wprowadzono system gospodarczy, w którym indywidualna przedsiębiorczość przestała istnieć, a całość gospodarki znalazła się w rękach państwa, rządzonego przez ludzi, których społeczeństwo nie wybierało. Stalin zakazał Polsce skorzystania z planu Marshalla, z którego w zachodniej Europie korzystali wszyscy, włącznie z krajami, które przegrały wojnę. Warto przypomnieć o tym wielkim planie amerykańskim, który wspomógł Europę Zachodnią w obronie wolności i pokojowego ładu. Teraz właśnie nastała pora, kiedy wschodnia Europa oczekuje takiej inwestycji w wolność, w demokrację i pokój na miarę wielkości narodu amerykańskiego.

Polacy przeszli długą drogę. Warto, aby ci wszyscy, którzy zabierają głos na temat Polski, którzy często nas krytykują, pamiętali, że to, co Polska osiągnęła, zostało wywalczone własnym wysiłkiem, własnym uporem, własną nieugiętością. Wszystko to zostało osiągnięte dzięki niezachwianej wierze naszego narodu w godność człowieka i w to, co się określa jako wartości kultury i cywilizacji Zachodu. Nasz naród dobrze wie, jaka jest tego cena.

Panie i panowie!

Przez pięćdziesiąt ostatnich lat naród polski toczył trudną i ciężką bitwę. Najpierw, aby obronić swoje istnienie biologiczne, później, by ocalić swoją tożsamość narodową. I w jednym i w drugim przypadku polska determinacja została uwieńczona sukcesem. Dziś Polska powraca do rodziny krajów demokratycznych i pluralistycznych, do kręgu wartości religijnych i europejskich. Polska na dziś ma pierwszy od półwiecza rząd niekomunistyczny, rząd niezależny i popierany przez społeczeństwo. Długie trwanie obcego systemu politycznego oraz sprzecznego z racjami i zdrowym rozsądkiem sposobu gospodarowania, połączone z tępieniem niezależnej myśli i lekceważeniem interesów narodowych albo działanie wbrew tym interesom doprowadziły polską gospodarkę do ruiny i na skraj ostatecznej katastrofy. Pierwszy od pięćdziesięciu lat rząd wyłoniony przez naród i jemu służący otrzymał w spadku po dotychczasowych władcach ogromne długi przez nich zaciągnięte i zmarnowane, otrzymał gospodarkę zorganizowaną w taki sposób, że nie potrafi ona zaspokoić podstawowych potrzeb. Odziedziczona przez nas po pięciu dekadach rządów komunistycznych gospodarka musi być całkowicie przebudowana. Wymaga to cierpliwości i wielkich poświęceń, wymaga czasu i środków. Sytuacja polskiej gospodarki nie jest przypadkiem ani specyficzną polską dolegliwością. Wszystkie kraje bloku wschodniego są dzisiaj w stanie bankructwa. Komunistyczny sposób gospodarowania nie zdał egzaminu w żadnej części świata. Rezultatem jest masowa ucieczka z tych krajów morzem i lądem, łodziami i samolotami, wpław i na piechotę. Jest to masowe zjawisko znane w Europie, w Azji, w Ameryce Środkowej, ale Polska weszła w sposób nieodwracalny na nową drogę. Słyszy się czasem, że ludzie w Polsce nie chcą dobrze pracować, ale nawet ci, którzy tak mówią, wiedzą, że Polacy pracują dobrze i skutecznie wszędzie tam, gdzie widzą sens i pożytek z tej pracy płynący. Ludzie pracy w Polsce też umieją dobrze liczyć, dziś w kraju pracują oni w o wiele gorszych warunkach i w sumie znacznie ciężej, a także za o wiele mniejszą płacę niż ludzie za granicą. System gospodarczy, który ich otacza, jest absurdalny, a co gorsza, od dawna, co kilka lub kilkanaście lat, następował w kraju kolejny kryzys, kolejne załamanie, po którym okazywało się, że dotychczasowe wysiłki zostały zmarnowane. Pokażcie mi ludzi, którzy przez dziesięciolecia dobrze by pracowali w takim systemie, czy oni też nie ulegliby zwątpieniu. Ten system musi być zmieniony i to właśnie Polacy wzięli na swoje barki.

Nie prosimy o żadne datki ani filantropię, pragniemy natomiast, aby nasz kraj był traktowany jako partner i przyjaciel. Chcemy współpracy na dobrych i korzystnych warunkach. Chcemy, aby Amerykanie przyszli do nas z propozycjami współpracy korzystnej dla obu stron. Uważamy, że dopomożecie demokracji i wolności w Polsce i w całej Europie Wschodniej. Jest to najlepsza inwestycja w przyszłość i pokój, lepsza niż czołgi, okręty i samoloty. Polska zrobiła już bardzo wiele, by przełamać istniejące w Europie podziały, by stworzyć nowe i bardziej optymistyczne perspektywy. Polska robi to przy życzliwym zainteresowaniu Zachodu, za co dziękujemy. Oczekujemy, że teraz będzie rósł współudział Zachodu w tych przemianach. Usłyszeliśmy już wiele pięknych słów zachęty. To dobrze, ale jako robotnik i człowiek konkretnej pracy powiem, że podaż słów na świecie jest wielka, ale popyt na nie maleje.

Decyzja Kongresu Stanów Zjednoczonych o pomocy gospodarczej dla mojego kraju otwiera nową drogę. Za tę wspaniałą decyzję dziękuję wam bardzo gorąco. Przyrzekam wam, że ta pomoc nie zostanie zmarnowana i nigdy o niej nie zapomnimy.

Zwracam się słowami wdzięczności do zwykłych obywateli, to oni wspierali nas w trudnym okresie stanu wojennego i prześladowań, oni słali nam pomoc, oni protestowali przeciwko przemocy. Dziś, kiedy z tak znakomitego miejsca mogę swobodnie mówić do całego świata, im przede wszystkim gorąco za to dziękuję. To dzięki nim słowo „Solidarność” przekroczyło granice i ogarnęło świat, a ludzie „Solidarności” nigdy nie byli samotni. Wśród tych, którzy otworzyli międzyludzki solidarny łańcuch, było wielu Amerykanów, z instytucji i fundacji, które działały na rzecz wolności i demokracji, i wszystkich tych, którzy wspierali nas w najtrudniejszych chwilach. Istnieją oni we wszystkich stanach, w małych i dużych miejscowościach waszego wielkiego kraju. Dziękuję tym wszystkim, którzy przez słowo drukowane upowszechniali prawdę. Pragnę też podziękować i pozdrowić Amerykanów polskiego pochodzenia, którzy utrzymują łączność ze swoją dawną ojczyzną. Z całego serca dziękuję prezydentowi Stanów Zjednoczonych i jego rządowi za zaangażowanie w sprawy mojego kraju. Nigdy nie zapomnę wiceprezydenta George’a Busha przemawiającego w Warszawie przed grobem męczennika polskiej sprawy księdza Jerzego Popiełuszki, nigdy nie zapomnę prezydenta George’a Busha przemawiającego w Gdańsku przed pomnikiem Poległych Stoczniowców, to właśnie stamtąd prezydent Stanów Zjednoczonych kierował posłanie do Polski, Europy, do świata. Papież Jan Paweł II powiedział: „Wolności nie można tylko posiadać i używać, trzeba ją zdobywać, trzeba budować z niej życie zarówno osobiste, jak i społeczne”. Myślę, że jest to nauka ważna i w Polsce i w Ameryce. Pragnę, żeby wszyscy wiedzieli i pamiętali, że ideały, które legły u podstaw tej wspaniałej Republiki Amerykańskiej i które trwają w niej do dziś, żyją również w dalekiej Polsce.

Przez długie lata próbowano odciągnąć ją od ideałów, Polska nigdy się z tym nie pogodziła i dziś sięga po wolność, która jej się sprawiedliwie należy. Wraz z Polską tą drogą idą inne narody Europy Wschodniej. Runął już mur, który był granicą wolności. Mam nadzieję, że narody świata już nigdy nie pozwolą na budowę takich murów.

24
Sierpień
2017
04:06

POMOC DOMOWA - plakat 2017. Fot. Krzysztof Opaliński

zobacz zdjęcie

Jerzego i Bartłomieja - wszystkiego dobrego

http://ochteatr.com.pl/event-data/2932/pomoc-domowa

Mili Państwo, „Pomoc domowa” to kolejna farsa w naszym repertuarze. Farsa pyszna. Wielka zabawa. Autor, Marc Camoletti to jeden z gigantów gatunku. Jego teksty miały tysiące, dziesiątki tysięcy realizacji, na całym świecie. „Pomoc domowa” ( oryginalny tytuł „ La bonne Anna”) był jednym z jego pierwszych, bodaj najczęściej wystawianych.

Kochamy farsy. Farsa to odmiana komedii, w której łatwowierni bohaterowie zostają wciągnięci w serię coraz bardziej nieprawdopodobnych, niewygodnych lub kompromitujących wydarzeń. Sytuacje te najczęściej są spowodowane wadami bohaterów, takimi jak np. próżność, sprzedajność lub chciwość.
Farsa to lekka komedia o żywej akcji z sytuacjami absurdalnymi. Mówi się farsowy, farsowo, farsowość, farsidło. Ale życie także czasem bywa farsą. Zdarzają się także wśród nas farsowe postaci, farsowe zachowania czy reakcje.

Autorzy fars operują schematami, po czym bawią się nimi jak kolorowymi klockami. Dekompozycja schematów nas śmieszy, gry słowne, żarty sytuacyjne. Tu, jak w wielu farsach: mąż, żona, kochanek, kochanka i …pomoc domowa. Prosta intryga, zabawne dialogi, scenariusz do popisu dla aktorów. No i charaktery! Budowa charakterów, to zadanie wdzięczne, potrzebna jeszcze wyrazistość, poczucie humoru, umiejętność podawania point, temperament, wdzięk, wyczucie rytmu dialogu i lekkość. Potrzebne zawodowstwo wysokiej próby i to coś jeszcze co trudno nazwać i scharakteryzować. Trudniejsze do osiągniecia niż się wydaje.

Żona – spragniona życia właścicielka butiku. Z marzeniami na swój temat i ograniczeniami swojej seksualności. W rezultacie nie umie zdradzić męża i „pójść na całość” bo przeszkadza jej Ona sama i przywiązanie do rutyny.
Mąż – szef działu zamówień w pewnej firmie. Z typowym apetytem na młode kobiety. Gotów jest dla tej chwilowej przyjemności na bardzo wiele. Prezenty, ośmieszenie się, zniesie w zamian za duży biust naiwność graniczącą z głupotą, humory i wyrachowanie, przełknie kłamstwa i niedogodności, ale tylko do momentu kiedy dowiaduje się ze żona wraca.
Kochanek- samotny podstarzały kawaler dla seksu gotowy na wiele, nawet do naśladowania przyzwyczajeń męża i wymuszanej na nim perwersyjności, tyle tylko że nie najlepiej się z tym czuje i o seksie w rezultacie nie może być mowy.
Kochanka – typowa łowczyni małżeństwa i pieniędzy. W nierozerwalnym związku z mamą i jej ambicjami. Udaje dziewicę czy nią jest, bez znaczenia. Wyrachowana mała kłamczucha i cwaniara. Ale radosna, rozkoszna.
Pomoc domowa – cwaniara, wielbicielka alkoholi i niespodziewanej gotówki, widziała i przeżyła nie mało. Rola napisana dla młodej aktorki, młodszej niż żona, ale w trakcie kolejnych realizacji przetwarzana i powierzana nawet mężczyznom. Tzw. opcja otwarta. Wszystko w rękach reżysera i aktorki.

Farsa jest jak utwór muzyczny, aktorzy muszą być zgranymi instrumentami, jeśli ktoś fałszuje lub nie trzyma tempa, przyjemność maleje. Jeśli czegoś nie widać, nie słychać, nie rozumie się wszystkiego perfekcyjnie, dyskwalifikacja. Czy jest psychologia w farsie? Tak, ale zapisana w słowach. Farsa nie znosi pauzy psychologicznej a cisza jest usprawiedliwiona tylko wtedy, kiedy jest trampoliną do pointy.

My aktorzy, uwielbiamy grać w farsach, publiczność lubi je oglądać. Wszyscy wiemy po co spotykamy się w te wieczory w teatrze. Ofiarowujemy sobie nawzajem dwie godziny zapomnienia i zabawy, taka jest umowa. Miła teatralna umowa.

Nic w farsach nie jest tragedią, a zdrada małżeńska najmniejszą. To także umowa z publicznością. Tu się nie oburzamy, bawimy się i śmiejemy z nas samych, z człowieka, z jego słabości, z natury ludzkiej. Z głupoty, naiwności, pychy, chciwości, egoizmu, małości, zazdrości, megalomanii, z czego tylko można. Tu się my aktorzy, obnażamy, ośmieszamy, karykaturujemy, ku uciesze widzów, ku akceptacji tego świata i nas samych, dla radości i mile spędzonego czasu. Bo to też powinność farsy, to ma być miłe, ma być nam miło, kolejny punkt wzajemnej umowy.

Farsa w teatrze – to trudne. Napisane są te teksty najczęściej perfekcyjnie, sam zapis śmieszy, byle jak zrobione i grane i tak odnoszą sukcesy, bo widzowie niczego tak nie pragną i za nic innego nie są tak wdzięczni jak za śmiech. Ale farsa zrobiona i grana na wysokim poziomie, z dobrym gustem, niebanalnymi rozwiązaniami, banalnych sytuacji i charakterów scenicznych, to sztuka. Mierzymy się z tym radosnym zadaniem po raz kolejny. Po raz kolejny z nadzieją na szampańską zabawę.

​​​​​Krystyna Janda aktorka, reżyser, pomoc domowa.

07
Sierpień
2017
06:45

Doroty i Kajetana - wszystkiego dobrego

Czytam Dzienniki Sławomira Mrożka:
11 marca 1968 rok.
W Polsce biją pałami ludzi za to że krzyczą Konstytucja!

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.