Weroniki i Sławomira - wszystkiego dobrego
Wczoraj ” Shirley” w Teatrze Polonia, witana radośnie przez widzów, spotkania i praca nad adaptacja ” wspólnoty mieszkaniowej, która ma wejść do produkcji wiosną 2020 roku w Och-Teatrze, kolejny dzień ” śledzenia mnie” kamera przez Kulisy sławy, dziś Kalisz i ” Zapiski z wygnania” na festiwalu. Miły dzień. wrócę nocą. Film ” Słodki koniec dnia” „żyje w kinach” wykazując wielka żywotność, masę telefonów od moich przyjaciół i znajomych z gratulacjami, bardzo dziękuję. Zaglądałam do YouToubea, film panów Sekielskich ” Tylko nie mów nikomu” ma 18 000 000 odsłon, jak na 32 milionowy naród wynik wstrząsający. Kończę słuchać audiobooka ” Sodoma” i zdumiewa mnie pogodny ton tej lektury. Może to interpretacja czytającego. Ja mam uczucie ze to koniec świata a w każdym razie jego dużej części.
Mój kalendarz na najbliższe dni!
20 maja Gdynia ZAPISKI Z WYGNANIA godz 19:00 Teatr Miejski
24,25, 26 maja MATKI I SYNOWIE, Teatr Polonia, godz.19.30
25 maja, sobota Stadion Targi książki 15:00-17:00
26 maja, niedziela WYBORY
30 maja, premiera spektaklu 8 KOBIET w Och-Teatrze, godz.19.30
1 czerwca, Kraków, wręczenie Nagrody Miasta Krakowa, Urząd Miasta, godz.12.00, laudację
wygłosi pan Jerzy Stuhr
1 czerwca, Kraków, panel dyskusyjny KOBIETY PRZYNIOSĄ NAM WOLNOŚĆ, MOCAK, 15.00
2 czerwca, Spotkanie ze studentami SWPS Warszawa 15:00-17:30
2, 3 czerwca, ZAPISKI Z WYGNANIA, Teatr Polonia, godz. 19.30
4 czerwca, Gdańsk, OBCHODY 4 CZERWCA, EUROPEJSKIE CENTRUM SOLIDARNOŚCI, godz.12.00
Dobrego dnia.
Zofii i Jana - wszystkiego dobrego
Dziś sprawy w fundacji, kilka spotkań, kamera TVN w teatrze, powtórka tekstu i spektakl „ 32 Omdlenia” w Teatrze Polonia. Zaczynam o 11:00 skończę 22:30.
Składam pani, najserdeczniejsze wyrazy współczucia z powodu śmierci mamy. Moja mama odeszła rok temu i wciąż nie mogę się pozbierać. Chodzę wiecznie jak skołowana, do dzisiaj. Zajmowałam się mamą 14 ostatnich lat. Przez chorobę mamy, przykutej do łóżka, nie ułożyłam sobie życia, zaniedbałam wszystkie sprawy, nie próbowałam nawet realizować planów, no bo nie miałam jak, planów i zawodowych i związanych z moją miłością, śpiewem. Śpiewam teraz w chórze, półzawodowym, ale bez przyjemności i żadnych nadziei na rozwój. Straciłam chęć i motywacje. Kiedyś obwiniałam o wszystko, chorobę mamy i to, że byłam skazana na tę opiekę nad nią. Teraz, moje życie po jej śmierci, stało się jeszcze bardziej puste i już zupełnie niepotrzebne. Tyle lat byłam tylko z nią, w jednym małym mieszkanku, teraz nie umiem nawet rozmawiać z ludźmi. Odzwyczaiłam się od normalnego życia.
Oddałam jej wszystko, młodość, swoje życie, wszystko, teraz nie mam po co, bez tego obowiązku żyć.
Kiedy mnie niedawno przyjmowano do pracy, zapytał mnie pan – co pani robiła tyle lat, odpowiedziałam – nic, zajmowałam się chorą matką. A tak naprawdę harowałam całymi dniami, czuwałam nocami, robiłam zakupy, gotowałam, sprzątałam, karmiłam ją, kąpałam, ubierałam, obcinałam paznokcie, byłam potrzebna, niezbędna. Spojrzał na mnie jak na nienormalną a potem się ucieszył – no to może pani przyjmować dyżury w dni wolne i święta? Tak? – Tak- odpowiedziałam – bardzo chętnie.
Składam pani kondolencje, pani i całej rodzinie. Ja tak chciałabym, żeby moja mama wciąż żyła, nawet jeśli dalej byłaby ode mnie całkowicie zależna. Wiedziałabym, po co żyję. Anna- Monika. Mama mówiła do mnie Anika.
Tak, pani Aniko, no cóż, bardzo dziękuję za słowa współczucia i list. Moja sytuacja była dokładnie odwrotna, zawdzięczam mamie wszystko, to że mogłam pracować, żyć swobodnie, być wolna od codziennych obowiązków i trosk. Ona zajmowała się codziennością i całą rodziną. Zawsze to nasze sprawy, plany, potrzeby, były na pierwszym miejscu. Teraz kiedy jej nie ma każdego dnia to sobie na nowo uświadamiamy. I każdego dnia nasza wdzięczność rośnie i pamięć o tym. Oddała nam życie, nie miała swoich planów, rezygnowała ze wszystkiego, dla nas. Chyba, mimo to, była z nami szczęśliwa, tak mi się wydaje. Teraz Jej nie ma, a my chodzimy „jak błędni”, używając pani określenia. Mówiła- rodzimy się, żeby umrzeć – a ja na to zawsze odpowiadałam – Mamo! Rodzimy się żeby żyć! Taka była ta różnica, zasadnicza różnica, podstawowa różnica, miedzy nami. Mówiła też – żyje się tak, jakie kto ma możliwości – nieprawda – protestowałam – żyje się tak jak się chce! Możliwości trzeba stworzyć! – A jak byś miała męża pijaka? – To bym go rzuciła! A jak byś nie miała pieniędzy? – To bym je zarobiła! A jak byś nie miała talentu? – To bym robiła co innego! A jak byś nie miała nóg? – To bym pisała albo malowała! A rozumu? – To bym była głupia! – śmiałyśmy się. – Mamo, nie dałabym rady tylko bez Ciebie!
Kiedyś moja mama została sama w domu, wyjechaliśmy na wakacje, a ona postanowiła od nas odpocząć. Następnego dnia, przyplątał się chory, bardzo zaniedbany pies, przybłęda potrzebująca pomocy. Mama poszła z nią do weterynarza, trzeba było robić natychmiast operację, to był guz. Kiedy zadzwoniłam okazało się, że mama nie śpi już drugą noc, zmienia opatrunki, wynosi na siusianie, no i bo trzeba pilnować żeby ta stara suka nie wygryzła sobie szwów. Tak mama spędziła te dwa tygodnie odpoczynku od nas, ratując dniami i nocami beznadziejnie chorego psa. Ten pies, Tesia, leży teraz koło mnie, nie widzi już, nie słyszy, reaguje tylko na dotyk, nie ma mojej mamy, najbliżej jej osoby, która się nią zajmowała, ciągle i zawsze. Ten pies to chodzi dopiero „jak błędny”. My mamy się naprawdę lepiej niż ona. Widzimy. Słyszymy. Czujemy. Pracujemy.
Pani Anno – Moniko – Aniko, śpiewa pani? Naprawdę?! Przecież to jest piękne życie!
Serdecznie panią pozdrawiam. Krystyna Janda
1 maj 2019
Damazego i Waldemara - wszystkiego dobrego
Szanowni Państwo, wczoraj, po powrocie, zagrałam 167 spektakl „Danuta W.” Wzruszona jak zwykle, zaskoczona tym jak zwykle, utulona reakcją publiczności i poczuciem wspólnoty. Bardzo, bardzo Państwu dziękuję. Najserdeczniej. Spektakl ten pewnie pogram jeszcze chwilę, może do końca wakacji 2019. Jeśli ktoś go jeszcze nie widział, proszę przyjdźcie, serdecznie zapraszam. Najbliższy spektakl niestety dopiero w lutym, z powodu nowych premier.
Pozdrowienia i serdeczności.
Michała i Michaliny - wszystkiego dobrego
Lech Wałęsa ma dziś urodziny, kończy 75 lat. Dużo, dużo siły. Zdrowia i siły.
W Teatrze Polonia trwają próby do spektaklu „Krzesła” Ionesco. Twardy orzech. O czym to dziś ma być oprócz tego o czym było i jest zawsze? Czyli o samotności.
Na film „Kler” pójdę jak opadnie histeria, chcę to przyjąć spokojnie. Ale słyszę zachwyty.
Biorę udział w kampaniach społecznych, nagrywam wiersze dla dzieci, popieram akcje kulturalne i pomysły artystyczne kolegów. Jeśli PIS wygra w samorządach, a co nie daj Boże w Warszawie, zacznę malować.
Kobiety przeważnie starzeją się pięknie i z godnością, tylko niektóre popadają w szaleństwo i przykro patrzeć.
Coraz gorzej znoszę naiwność i infantylizm.
Na cmentarzach z dnia na dzień coraz więcej ludzi, zamiatają, myją pomniki, Polska szykuje się na Dzień Zmarłych. Po drodze wybory.
Jednego dnia zobaczyłam dwie kobiety, jedna zjadła kilka frytek znalezionych w śmietniku na przystanku autobusowym, druga kupiła kolczyki złote z diamentami, wszystko jedno jakie – powiedziała – dobrej próby, bo to tylko lokata, boję się banków teraz i biedy.
Martwi mnie to, że nie wiem o czym myśli młodzież i dzieci. Straciłam kontakt.
Upadają „Zeszyty literackie”, „ Więź” i podobno „ Gazeta Polska”. Trudno się rozeznać.
Na spotkaniu poetyckim z twórczością Poświatowskiej byli sami starsi ludzie. Mój syn powiedział do mnie – mamo, kto ma teraz głowę do poezji. Gdybyś wcześniej nie powiedziała, że została wdową w wieku 20 lat a umarła mając 33 lata, nikt by nie słuchał, a i nie rozumiał.
Ktoś zapytał- wciąż pani nie śpi? Zazdroszczę, noce należą do pani, bardzo by mi się przydały.
Kiedy nie gram przez dwa dni, trzeciego dnia rano wydaje mi się, że już nie umiem.
W Milanówku jest działka do sprzedania z pięknymi wielkimi starymi drzewami. – Nikt tego nie kupi – powiedział jeden pan, do mnie zachwyconej. – Po co to komu i kto by zbierał tyle liści. Pani to taka niepraktyczna osoba!
Czytam teksty teatralne, czytam. Sztuki, adaptacje, komedie, tragedie, współczesne, kostiumowe, teksty polityczne, wierszem, prozą, realistyczne i wizjonerskie, z dużą formą. Czytam i coraz rzadziej mam uczucie, że ktoś chciałby to obejrzeć. A może to ja jestem znudzona.
Dziś uczyłam moją rehabilitantkę od kręgosłupa, panią Irenę z Ukrainy, odmiany czasownika ugrzęznąć. Jakie to trudne! Ja ugrzęzłam, ty ugrzęzłeś, nie – ugrzęzłeś, moim zdaniem pani Ireno, on ugrzązł, ona ugrzęzła. My ugrzęźliśmy, wy ugrzęźliście, oni ugrzęźli. Miała oczy jak filiżanki, kręciła głową. Wreszcie powiedziała – to jest darze nie do pojęcia, pani Kristina. Ja pojmuję, ty pojmujesz, on pojmuje, ona pojmuje, ono pojmuje, my pojmujemy, wy pojmujecie, oni pojmują. Ja też nie pojmuję pani Ireno.
Filipiny i Eustachego - wszystkiego dobrego
Mniej tu teraz zaglądam, mniej piszę, czasy niespokojne, pracy co niemiara, zwiększyłam aktywność FB bo to moja potrzeba chwili. Ale cały czas jestem, pamiętam, pracuję, gram, planuję nowe rzeczy, mimo wszystko, mimo to że codzienność i gorycz którą przynosi w sprawach poza artystycznych podcina skrzydła.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich.
Zdjęcia z naszych wyjazdów teatralnych zamieszczam i zapraszam zawsze.
Feliksa i Aleksandry - wszystkiego dobrego
Moi Drodzy, czuję dokładnie to samo co Wy, nie będę opisywać co się dzieje z moimi emocjami i nerwami, dokładnie i mój sprzeciw i moja rozpacz, bo już inaczej nie można tego nazwać jak bezradną rozpaczą, dorównuje Waszej. Staram się dać temu wyraz, mówię, piszę, chodzę pod sejm i jestem tam w małej grupce osób. Dziś w nocy zastanawiałam się, co mogę zrobić więcej. Obserwujemy starania wielu ludzi, którzy dają wyraz i oburzeniu i solidarności, ale indywidualne wystąpienia i gesty niestety nie wystarczą. Tylko we wspólnym działaniu teraz siła. Przy wszystkich narzędziach i represji i decyzji jaką udało się zdobyć dzisiejszej władzy, tylko solidarne wspólne działania, mogą mieć jakikolwiek skutek.
Tak więc, unieśmy się ponad podziałami, niechęciami, indywidualizmami, przestańmy każdy na własną rękę coś klecić, działajmy zgodnie, bez podziałów. Przestańmy być małostkowi, załatwiać przy okazji jakieś interesy, kariery, zemsty. Przestańmy śpiewać indywidualne arie, grać solówki, sprawa jest ważniejsza, poważniejsza, wyższa niż my, niż chwila, niż indywidualne różnice poglądów i ich odcienie.
Ci protestujący w sejmie są niezwykli, zabrali nasze umysły i serca, uczą nas człowieczeństwa i poruszają sumienia, a nasza bezradność jest coraz bardziej bolesna i upokarzająca. Co robić? Jak protestować, żeby to było widoczne i brzemienne? Oczywiście niewpuszczenie do sejmu młodzieży, pani Wandy Traczyk- Stawskiej, pani Janiny Ochojskiej czy ewentualne niewpuszczenie Lecha Wałęsy to znaczące i bulwersujące fakty, bezcenne, to one tworzą kronikę hańby, dokumentują śmierć demokracji, ale chodzi o coś jeszcze…poza tym gestami, aktami, indywidualnymi protestami, musi być nas więcej RAZEM. Ze wspólnej bezradności musi powstać wspólny protest.
Opozycja musi się zjednoczyć, to nie mogą być puste słowa i gesty, opozycyjne partie mają swoje interesy i personalne problemy, obserwujemy to, no trudno, taka jest kolej rzeczy. Mówię o opozycji społecznej, proteście i obecności tam gdzie dzieje się krzywda, o solidarności wynikającej z prawdziwej spontanicznej potrzeby i niezgody.
Wiem, ktoś musi dać znak, ktoś zadecydować, co, jak, gdzie i pod jakim hasłem. ALE TAKIEGO CZŁOWIEKA NIE MA. Uświadomijmy to sobie. To musi być, w tej sytuacji zespół ludzi, porozumienie dla dobra wyższego. Musicie opozycjo zakopać topory i wzajemne anse, dla dobra sprawy współpracować.
Jesteśmy, wypowiadamy się, podpisujemy protesty, wspomagamy media wolnościowe, niezależne, rzetelne, reagujemy na wezwania, ale jest chaos! Mętlik informacyjny. Co chwilę inna grupka organizuje swój protest, każda o innej godzinie i w innym miejscu, pod innym hasłem, nierzadko kontrowersyjnym i nic z tego nie wynika.
Zorganizujcie się i porozumiewajcie, prosimy Was.
Pan Piotr Szczęsny się samospalił w proteście, nas na to nie stać, nas stać w tej chwili tylko na łzy.
A teraz do Was walczących z machiną niesprawiedliwego państwa w sejmie. Jesteście wspaniali, odważni, mądrzy, płaczemy nad Wami i Wasza sytuacją. Jesteśmy z Wami, ale jak Wam pomóc? Bezradność i bezsilność indywidualna, każdego z nas zabija. Sprawia że wszystko traci sens.
W moim ostatnim spektaklu powtarzam słowa pani Thatcher – nie chcemy takiego społeczeństwa, w którym Państwo odpowiada za wszystko a nikt nie odpowiada za Państwo. Tylko jak to zrobić, kiedy policjant na pytanie pana Bogdana Borusewicza – czy będzie do niego strzelał, jeśli mu każą – odpowiada – TAK.
Izydora i Antoniny - wszystkiego dobrego
Status niepełnosprawnych w Polsce jest haniebny. Popieranie i solidarność z Nimi, walczącymi o godność i minimum dla przeżycia i egzystencji, jest obowiązkiem całego społeczeństwa, każdego z nas. Ci Ludzie i Ich rodziny zasługują na najwyższy szacunek i pomoc. Odmawianie Im pomocy i to co się dzieje w tej sprawie jest niegodne i oburzające. Obrażające pojęcie człowieczeństwa.
Bogusławy i Bogumiły - wszystkiego dobrego
Jestem we Włoszech. W miasteczku Volterra, robimy tu film z Jackiem Borcuchem. W Milanówku zakwitło drzewo pod moją nieobecność. Wysyłam zdjęcia, które dostałam od rodziny. W teatrach i w Polonii i Och-Teatrze grają codziennie, dostaję każdego wieczora relacje. Pod moją mieobecność także w Och-Teatrze premiera BALU MANEKINÓW w reżyserii Jurka Stuhra z Maćkiem Stuhrem w roli głównej. Widziałam przed wyjazdem próbę całości, będzie radość. Wracam grać cały długi weekend majowy.
Wysyłam serdeczne pozdrowienia i zdjęcia robione w nielicznych wolnych chwilach.
Leona i Filipa - wszystkiego dobrego
Drodzy Państwo, wczoraj zagrałam ostatni spektakl przed wyjazdem. Po powrocie jeszcze w kwietniu – 29 w niedzielę – gramy ZAPISKI Z WYGNANIA w Teatrze Polonia, a potem pełen spektakli maj.
Oba teatry rozpędzone, grają codziennie i w końcu kwietnia w Och-Teatrze, podczas mojej nieobecności niestety, premiera BALU MANEKINÓW w reżyserii Jerzego Stuhra z Maciejem Stuhrem w roli głównej .
Mój maj:
1-4/05 ZAPISKI Z WYGNANIA, Teatr Polonia Warszawa
7/05 PAN JOWIALSKI, Wrocław Teatr Capitol
9-12 POMOC DOMOWA, Och-Teatr Warszawa
13-14/05 ZAPISKI Z WYGNANIA, Wrocław IMPART
17-19/05 ZAPISKI Z WYGNANIA, Lublin
20/05 PIOSENKI Z TEATRU, Tychy
21/05 ZAPISKI Z WYGNANIA, Jarocin SIMCHAT CHAJIM FESTIWAL
23-24/05 32 OMDLENIA, Teatr Polonia Warszawa
26-27/05 POMOC DOMOWA, Wrocław
Wiktora i Eustachego - wszystkiego dobrego
Moi Drodzy, składam najlepsze życzenia Świąteczne Wam i waszym Najbliższym. Oby nadzieja, siła, rozum, sens, wiara ( bez domieszki polityki), wyższe uczucia i intencje, skromność, empatia, czystość zamierzeń i czynów, sprawiedliwość, miłość, przyjaźń, zaufanie, praworządność, wiosna, poczucie wartości wszystkiego i uroda życia, rozsądek, poezja, radość, śmiech, beztroska, miłe życie, satysfakcje, równowaga, zdrowie psychiczne i ogólne, liście na drzewach, kolory, odrodziły i się na nowo z wielką siłą. Szczególnie wszystkiego dobrego i budującego, poczucia wspólnoty i braku samotności i bezradności, życzę wszystkim kobietom.
Dołączam zdjęcia z naszego fundacyjnego Jajka.
Marii i Wieńczysława - wszystkiego dobrego
23 marca w Sokołowsku zmarł Zygmunt Rytka, wspaniały artysta, wykorzystujący sztukę fotografii, niezwykły człowiek, mój przyjaciel. Ostatnie lata żył i tworzył w Sokołowsku związany z Fundacją IN SITU.
Jego prace, cykle, instalacje, są prezentowane w licznych muzeach i domach sztuki. Zawsze był na czele awangardy a przez ostatnie lata , mimo iż ciężko chory nie tracił artystycznego „pazura.”
Zygmunt wiele lat dokumentował życie kulturalne w Polsce, dzieje teatrów warszawskich, w jego zbiorach są nieprzebrane fotografie dotyczące życia teatralnego, co mnie żywo interesowało i wielokrotnie mówiłam, że jakaś instytucja kultury powinna kupić od Niego całe te unikalne archiwa.
Żegnaj wspaniały artysto i przyjacielu.
ZYGMUNT RYTKA. Artysta intermedialny o tradycji neoawangardowej, posługujący się fotografią, tworzący instalacje. Członek ZPAF od 1979. Urodził się w 1947 roku w Warszawie, zmarł 23 marca 2018 roku.
W latach 70. realizował filmy eksperymentalne, a w 80. wideo. Od lat 80. związany z łódzkim środowiskiem niezależnym – początkowo Kulturą Zrzuty, potem Galerią Wschodnią, a także z galerią „FF” w Łodzi. Od tego samego czasu, czyli początku lat 80. do chwili obecnej wystawiał w Małej Galerii ZPAF-CSW w Warszawie.
W latach 70. zajmował się dokumentacją polskiego życia artystycznego. W okresie 1975-77 pracował w Galerii Współczesnej w Warszawie. Od początku lat 70. wykonywał prace analityczne o tradycji konceptualnej (Przedziały czasowe), w których atrakcyjność wizualna sfotografowanej wody skontrastowana została z badaniem krótkiego fragmentu czasu. W tym samym czasie interesował go uniwersalny problem manipulacji (seria Bluff z 1977) dotyczący obrazu telewizyjnego. Przełomowa w jego rozwoju artystycznym była ekspozycja Katalog S.M. (Some Meetings) w Małej Galerii ZPAF-CSW łącząca tradycję dokumentu i reportażu z ukrytym aspektem analitycznym. Kolejna seria, a zarazem wystawa, pracującego w metodyczny sposób artysty – Holografy – przedstawiała wycinki i „szczątki fotografii” (określenie Rytki) w postaci politycznego wówczas obrazu telewizyjnego. Kolejnymi ważnymi realizacjami były prace z wystawy Ciągłość nieskończoności (1983), ukazujące chęć zmierzenia się, a nawet panowania nad naturą, której nie można jednak, mimo licznych prób, skodyfikować i opanować. Od tego momentu artysta zajmował się zarówno fotografią, jak i filmem, badając, możliwości medialne sztuki oraz nasze uwarunkowania biologiczne i możliwości postrzegania rzeczywistości. W tym czasie jego twórczość zbliżyła się do badań medialnych, jakie podejmowali w tym samym czasie artyści łódzkiego Warsztatu Formy Filmowej. Intelektualnie i teoretycznie twórczość Rytki kształtowała się na kanwie działalności Zbigniewa Dłubaka.
W końcu lat 80. wystawą „Obiekty chwilowe” (Galeria Wschodnia w Łodzi) rozpoczął instalacje. W okresie istnienia Kultury Zrzuty, z którą związany był przede wszystkim w sposób towarzyski, wykonywał zabawowe prace do „Tanga” oraz krótkie filmy. Zdjęcia były prześmiewcze i ironiczne o pop-artowskiej stylizacji, poruszające przede wszystkim problem psychozy „państwa wojny”. Wystawa „Kontakt” (1994) była kontynuacją analizy medialnej, ale o większym składniku biologii. Ideą cyklu było zderzenie świata natury ze sferą nauki (fizyki i chemii). Przestrzeń neuronowo-optyczna przedstawia świat widoczny w zasięgu „wyciągniętej ręki artysty”. Naszemu osądowi empirycznemu, a w szczególności zmysłowi postrzegania, poddane zostały obrazy wytworzone przez soczewkę optyczną, ukazane na tle wody czy chmur etc. Żywioły były rozwinięciem tej problematyki, o bardziej filozoficznym z założenia wyrazie. Artystycznym rozliczeniem z twórczością realizowaną od czasu Obrazów uzupełniających (1982) był cykl Leżąc (1999), w którym artysta „pogodził” się z naturą, „zrozumiał ją”, a nawet próbował z nią utożsamiać. Od początku XXI wieku wystawiał instalacje (Obiekty chwilowe – 2001, Obiekty dynamiczne – 2003), które są podsumowaniem dotychczasowych osiągnięć, od Ciągłości nieskończoności w formie przestrzennej, przełamującej granice danego medium (przede wszystkim fotografii) do działań mających na celu badanie zmysłu percepcji.
Rytka jest współzałożycielem Fundacji Sztuki Współczesnej In Situ. Otrzymał wiele nagród, m.in.: dyplom i medal ZPAF (1997), medal XX-lecia MHF w Krakowie(2007), Nagrodę Specjalną Ministra Kultury (2007), Srebrny Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2009), Nagrodę im. Katarzyny Kobro (2011).
Jego prace znajdują się w zbiorach: Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Historii Fotografii w Krakowie, Galerii Studio w Warszawie.
Autor: Krzysztof Jurecki, Muzeum Sztuki w Łodzi, marzec 2004; akt. AW, lipiec 2015.
Ekipa filmu "Słodki koniec dnia" we Włoszech solidaryzuje się z z protestującymi w Polsce - CZARNY PIĄTEK -23.03.2018
Marka i Gabriela - wszystkiego dobrego
Moi mili odpowiadając na pytania, tak jestem we Włoszech, z przerwą okołoświąteczną, do 20 kwietnia. Na planie filmowym. Niestety jestem zobowiązana umową, nie mogę zamieszczać zdjęć z planu ani informacji o filmie.
Pozdrawiam serdecznie. Gram w Polsce w teatrze, od drugiego dnia świąt, „Pomoc domową”, mam też dużo wcześniej zaplanowane spektakle „Biała bluzka” i „Danuta W.” poza Warszawą.
„Zapiski z wygnania” gram podczas całej majówki w Warszawie.
Dla tego zdjęcia zrobiliśmy wyjątek.
Beatyi - wszystkiego dobrego
Premiera ZAPISKÓW Z WYGNANIA według książki pani Sabiny Baral jutro. 9 marca.
Mamy pierwszą publiczność za sobą. Wczoraj odbyła się druga próba generalna. Dziś trzecia generalna już przy pełnej sali, wczoraj rodziny i pracownicy fundacji, wspóltwórcy.
Lecę z nóg.
Zdjęcia Katarzyna Kural
Czas trwania: ok. 90 minut, bez przerwy
Data premiery: 9 marca 2018
Adaptacja: Magda Umer i Krystyna Janda
Reżyseria: Magda Umer
Opracowanie i kierownictwo muzyczne: Janusz Bogacki
Realizacja dźwięku: Michał Cacko
Projekcje: Radosław Grabski
Producent wykonawczy i asystentka reżysera: Ewa Ratkowska
Obsada:
Krystyna Janda i Janusz Bogacki z zespołem muzycznym w składzie: Tomasz Bogacki (gitara), Mateusz Dobosz/Paweł Pańta (kontrabas), Bogdan Kulik (perkusja), Marek Zebura (skrzypce)
„Zapiski z wygnania” to bardzo osobiste wspomnienia Sabiny Baral, dwudziestoletniej emigrantki roku 1968, która wyjechała razem z rodzicami.
„Ile cierpienia można znieść, zanim się nie oszaleje? Powychodzili z lasów, z dziur w ziemi, z szaf, piwnic i strychów, wyszli półżywi z obozów, wrócili z Syberii i Kazachstanu, do domu, do Polski. A potem, przez następne dwadzieścia trzy lata nie wyjechali (…). Chcieli mieszkać tutaj, tu, gdzie się urodzili ich rodzice i gdzie się urodziły ich dzieci – my. Po wojennej gehennie, po latach cierpienia i strachu, mimo wszystko jeszcze raz zadecydowali, że Polska to ich kraj.
I tych ludzi po 1968 roku Polska wyrzuciła”.
Spektakl bierze udział w 24. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej:
Róży i Wiktora - wszystkiego dobrego
Dziś rocznica urodzin Andrzeja Wajdy.🖤
Andrzej Wajda (1926 – 2016)
Reżyser filmowy i teatralny, scenarzysta i scenograf, pedagog, malarz
Urodził się 6 marca 1926 roku w Suwałkach. Zmarł 9 października 2016 w Warszawie.
Jeden z najwybitniejszych twórców w historii światowego kina; zdobywca Oscara przyznanego za całokształt twórczości.
W latach 1946-1949 Wajda studiował w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. W 1953 r. ukończył wydział reżyserii w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi.
Debiutował w kinie dwa lata później filmem „Pokolenie”, opowieścią o losach młodzieży z warszawskich przedmieść podczas okupacji hitlerowskiej. Punktem wyjścia była historia wstępujących do Gwardii Ludowej młodych robotników, jednak temat ten nie został przez Wajdę i jego współpracowników potraktowany dosłownie i każdy z nich mógł włączyć do projektu kawałek swojej historii. Pisząc o przemianie duchowej dwóch głównych bohaterów, Tadeusz Lubelski stwierdził: „Realizując ‚Pokolenie’ Wajda wszedł na tę samą drogę, co pięć lat wcześniej jego przyjaciel Andrzej Wróblewski – znalazł nową formę do przemawiania w imieniu umarłych.”
Następnie zrealizował „Kanał” (1957) oraz „Popiół i diament” według Jerzego Andrzejewskiego (1958). Te dwa filmy sprawiły, że stał się jednym z najważniejszych reżyserów nowej generacji w Europie. Zapoczątkowały one słynny nurt nazywany „polską szkołą filmową”, w którym podejmowano debatę nad narodową tradycją martyrologiczną i romantycznym heroizmem.
W 1959 r. Wajda nakręcił swój pierwszy kolorowy film – „Lotną” według Wojciecha Żukrowskiego. A w 1960 r. na ekrany kin weszli „Niewinni czarodzieje”, film opowiadający o młodych ludziach pokolenia jazzu, zbuntowanych i równocześnie samotnych w otaczającym ich świecie.
To film absolutnie wyjątkowy, pełen nowofalowej frywolności i wdzięku. Powstawał zresztą równolegle z „Do utraty tchu” Jeana-Luca Godarda. Scenariusz Jerzego Andrzejewskiego i Jerzego Skolimowskiego powstał w ciągu zaledwie dwóch tygodni. Skolimowski włączył do fabuły swoją fascynację jazzem i boksem. Te dwa filmy diametralnie odróżnia jednak sposób opowiadania i zakończenie, będące w przypadku „Niewinnych czarodziei” dokręconą ostatecznie formą subtelnego, ale jednak happy endu, który był warunkiem wejścia filmu na ekrany kin. To, co je łączy, to relacja wiążąca głównych bohaterów. Jeśli istnieje urocza odmiana cynizmu, to podobnie jak u Godarda, u Wajdy możemy obserwować, jak zmienia się w cierpki strach przed miłością.
W kolejnym roku Wajda zrealizował „Samsona” wg Kazimierza Brandysa, który przedstawiał historię Żyda zbiegłego z getta, a potem dwa filmy zagraniczne: jugosłowiańską „Powiatową Lady Makbet” (1962) oraz „Miłość dwudziestolatków” we francusko-niemieckiej koprodukcji (1962).
„Popioły” według Stefana Żeromskiego (1965) były filmem, który w ponad 10-letniej wówczas karierze Wajdy wywołał największe polemiki. Reżyser stworzył dzieło naznaczone historiozoficzną refleksją, kolejny raz redefiniując stosunek do polskości i tradycji. Andrzej Jarecki pisał:
W 1967 r. Wajda ponownie kręcił film w Jugosławii, tym razem „Wrota raju” według powieści Jerzego Andrzejewskiego o krucjatach dziecięcych. W 1968 r. powstał „Przekładaniec” według Stanisława Lema oraz autotematyczny film o ludziach kina – „Wszystko na sprzedaż”.
Satyryczno-obyczajowym obrazem było „Polowanie na muchy” (1970). Następnie reżyser kolejny raz powrócił do wątków wojennych w „Krajobrazie po bitwie” według Tadeusza Borowskiego (1970) i w tym samym roku zrealizował poetycką „Brzezinę” według Jarosława Iwaszkiewicza. Natomiast w Niemczech Wajda nakręcił „Piłata i innych” (1972) według „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa.
W 1973 r. reżyser zrealizował „Wesele” według dramatu Stanisława Wyspiańskiego. Wajda w rozmowie z Wandą Wertenstein opowiadał: „Pomysł Andrzeja Kijowskiego polega na tym, że w miejsce ogromnych, niekończących się monologów, które wygłaszają ‚osoby dramatu’ (…) pojawiają się obrazy”. W filmie zachowano oryginalne, wierszowane dialogi.
Dwa lata później powstała, nominowana do Oscara, „Ziemia obiecana” według Władysława Reymonta, jedno z największych filmowych dokonań Wajdy.
Wajda stworzył niezwykły fresk, którego bohaterem, na równi z postaciami, było samo miasto, obdrapana i równocześnie wspaniała, budząca się do wielkiego cywilizacyjnego skoku XIX-wieczna Łódź. W filmie w głównych rolach wystąpili: Daniel Olbrychski, Wojciech Pszoniak i Andrzej Seweryn, ulubieni aktorzy reżysera, którzy grali w jego filmach już wcześniej, a także wiele razy później.
W 1976 r. Wajda zrealizował „Smugę cienia” według Josepha Conrada w polsko-brytyjskiej koprodukcji.
Opowieść o Mateuszu Birkucie, przodowniku pracy, którego losy z lat 50. śledzi współczesna dokumentalistka, powstał w 1977 r., choć scenariusz autorstwa Aleksandra Ścibora-Rylskiego gotowy był już kilkanaście lat wcześniej. Jednak ze względów cenzuralnych przez lata nie mógł zostać zrealizowany. Studentka szkoły filmowej – Agnieszka (Krystyna Janda) jako temat swej pracy dyplomowej wybiera historię życia Mateusza Birkuta (Jerzy Radziwiłowicz) – przodownika pracy, rekordzisty w układaniu cegieł. Film przedstawia obraz kraju w okresie stalinowskim i sytuację polityczną lat siedemdziesiątych. „Człowiek z marmuru”, jak to ujął Waldemar Piątek „Pokazuje tragedię ludzi, którzy uwierzyli w sens komunistycznych przemian i zostali przez system zniszczeni. Jest drwiną z mechanizmów biurokratycznych autorytarnego systemu.
Kontynuacją „Człowieka z marmuru” był „Człowiek z żelaza” (1981), film pulsujący współczesnym życiem Polski, w którym dramaty bohaterów rozgrywają się w pamiętnym sierpniu 1980 r. Lata 70. przyniosły jeszcze dwa filmy Wajdy: odwołujący się do nurtu kina moralnego niepokoju „Bez znieczulenia” (1978) oraz „Panny z Wilka” (1979), kolejna świetna ekranizacja prozy Iwaszkiewicza, film, który przyniósł Wajdzie drugą nominację do Oscara. W 1980 powstał „Dyrygent”, w którym wystąpił wybitny angielski aktor, John Gielgud.
Lata 80. to przede wszystkim praca reżyserska Wajdy zagranicą. We Francji nakręcił „Dantona” (1983) według „Sprawy Dantona” Stanisławy Przybyszewskiej z Gérardem Depardieu i Wojciechem Pszoniakiem, oraz „Biesy” według Fiodora Dostojewskiego (1988) z udziałem m.in. Isabelle Huppert, Omara Shariffa i Jerzego Radziwiłowicza. W Niemczech powstała „Miłość w Niemczech” (1983). Jedynym filmem z tego okresu nakręconym w Polsce była „Kronika wypadków miłosnych” według Tadeusza Konwickiego.
W następnych realizacjach Wajda na próżno usiłował wejść w dialog z publicznością, która w 90. latach dość obojętnie przyjmowała jego kolejne filmy, podobnie jak i część krytyki. Tymczasem reżyser sięgał po różne tematy. Nakręcił biograficznego „Korczaka” (1990), na postawie „Idioty” Dostojewskiego wyreżyserował „Nastazję” (1994) z udziałem japońskich aktorów Tamasaburo Bando i Toshiyuki Nagashima. Do wątków wojennych powrócił w „Wielkim Tygodniu” (1995) według Jerzego Andrzejewskiego i wcześniejszym o rok „Pierścionku z orłem w koronie”, który to film, historyk kina, Jerzy Płażewski, określił jako prawdziwy koniec szkoły polskiej z lat 50. Wreszcie przeniósł na ekran popularną powieść współczesną – „Pannę Nikt” Tomka Tryzny (1996).
Z widzami znów nawiązał autentyczny kontakt w 1998 r. Zekranizował wówczas „Pana Tadeusza” według Adama Mickiewicza. Ten zakrojony na wielką skalę projekt powstał w momencie, kiedy przez polskie kino przetaczała się fala superprodukcji, wielkich filmów tworzonych na podstawie kanonicznej, „lekturowej” prozy narodowej. „Pan Tadeusz” okazał się jedynym filmem z tego kręgu, które uznać można było za dzieło. Paradoksalnie Wajda, wiele razy ukazujący narodową tradycję i jej mity w krzywym zwierciadle, stworzył film ciepły, pozbawiony drapieżności. Świetnie jednak oddał na ekranie klimat Mickiewiczowskiego eposu. Jak się okazało, ten piękny obraz, w którym wszystko, co dobre i złe, spowiła lekka mgiełka nostalgii, był tym, czego potrzebowała publiczność. W 2000 r. reżyser nakręcił „Wyrok na Franciszka Kłosa”, a w 2002 r. przeniósł na ekran Fredrowską „Zemstę”.
Po wielu latach cenzuralnych ograniczeń, a po 1989 roku – prób stworzenia odpowiedniego scenariusza, Wajdzie udało się w końcu podjąć temat zbrodni i kłamstwa katyńskiego. W 2007 roku nakręcił „Katyń” – chyba najbardziej osobisty film w całej swojej twórczości.
Katyń nie tylko ożywił na nowo dyskusję o sowieckim mordzie z 1940 roku, lecz przede wszystkim uświadomił młodym ludziom, jak to wydarzenie wpłynęło na powojenną historię Polski.
Dla samego Wajdy „Katyń” był – podobnie jak kiedyś „Człowiek z marmuru” i „Człowiek z żelaza” – wejściem w gorące narodowe spory. W latach 70. wytchnieniem od gorącej atmosfery politycznej była decyzja o adaptacji „Panien z Wilka”. Teraz – po „Katyniu” – Wajda po raz kolejny sięgnął po dzieło Jarosława Iwaszkiewicza.
„Tatarskie ziele ma dwa zapachy. Jeżeli się potrze w palcach zieloną jego wstążkę, miejscami przymarszczoną, poczuje się zapach, łagodną woń ‚wierzbami ocienionej wody’, jak mówi Słowacki, trochę tylko zatrącającą wschodnim nardem. Ale kiedy się takie pasmo tataraku rozetrze, kiedy się włoży nos w bruzdę, wyłożoną jak gdyby watą, czuje się obok kadzidlanej woni zapach błotnistego iłu, gnijących rybich łusek, po prostu błota.
Kolejny projekt Wajdy to „Wałęsa”, film opowiadający o Lechu Wałęsie jako przywódcy politycznym, ale też człowieku prywatnym – mężu i ojcu.
„Wałęsa…” okazał się najlepszym filmem reżysera od wielu lat. Wajda w swym najnowszym filmie patos rozbrajał za pomocą humoru, scenariusz Janusza Głowackiego skrzył się dowcipem, a wcielający się w głównego bohatera Robert Więckiewicz z jednej strony znakomicie imitował Wałęsę, z drugiej – balansował na granicy parodii, dodając wdzięku swej postaci.
Ostatnim filmem w dorobku Wajdy okazały się być „Powidoki”, opowieść o tym, jak komunistyczna władza niszczyła wybitnego artystę, niepokornego człowieka, który sprzeciwił się doktrynie socrealizmu.
Film Andrzeja Wajdy w 2016 roku został wybrany polskim kandydatem do Oscara.
Tadeusz Lubelski podaje, że w 1957 roku Wajda wraz z Marią Kotkowską napisał scenariusz oparty na motywach prawdziwego zdarzenia, które rozegrało się w Szczecinie. „Jesteśmy sami na świecie” to historia nastolatka, który ukrył w ruinach ciężarną koleżankę i odebrał tam poród. Cała opowieść przebiegała w modnej wówczas, buntowniczej atmosferze prozy Marka Hłaski. Następny niezrealizowany projekt reżysera nosił tytuł „Szosa zaleszczycka”, utknął jednak na etapie powstawania scenariusza. W 1961 roku, tuż przed powstaniem Samsona, Wajda marzył o realizacji wielkiego widowiska historycznego. Jednak ani „Krzyżaków”, ani „Przedwiośnia”, do którego później jeszcze kilkakrotnie wracał, nie udało mu się zrealizować. Latem 1966 roku miał natomiast na oku kilka projektów jugosłowiańskich – między innymi niepublikowaną powieść Vladimira Dedijera „Sarajewo 1914” „o społecznej genezie zamachu na księcia Ferdynanda” (Lubelski). Później, podczas pracy nad „Wszystko na sprzedaż” reżyser zamówił u Kazimierza Brandysa scenariusz „Pięknych uśmiechów dnia”, który miał rozwijać fabułę eseju pisarza pod tytułem „Rynek”. „Było to obiecujące: historia romansu rozwiedzionej dentystki i żonatego urzędnika ułożyła się nie tylko w przejmujący obraz peerelowskiej codzienności, ale z tego obrazu wyłaniała się także tragiczna wizja świata, w której jedynym jasnym punktem była postać pełnego pasji kalekiego maturzysty, syna owego urzędnika.” (Lubelski)
W teatrze Wajda debiutował w 1959 r. w gdyńskim Teatrze Dramatycznym „Kapeluszem pełnym deszczu” Michaela Vincente’a Gazzo. W 1963 r. rozpoczął współpracę ze Starym Teatrem w Krakowie, z którym był później związany przez wiele kolejnych lat. Pierwszym przedstawieniem Wajdy na deskach krakowskiej sceny było „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego. Ponadto w latach 60. reżyserował m.in. w Teatrze Ateneum w Warszawie. A w kolejnych latach współpracował z wieloma scenami zagranicznymi.
W 1971 zrealizował w Starym „Biesy” według Fiodora Dostojewskiego z wybitnymi rolami Jana Nowickiego i Wojciecha Pszoniaka,
Ważnym spektaklem była też „Sprawa Dantona” Stanisławy Przybyszewskiej (1976) w Teatrze Powszechnym. Następny rok przyniósł premierę w Teatrze na Woli w Warszawie. Wajda wystawił „Gdy rozum śpi” Antonia Buero Vallejo ze świetnym Tadeuszem Łomnickim w roli Francisco Goi.
Przedstawieniami z lat 70. Wajda zajął miejsce wśród najwybitniejszych polskich twórców teatralnych. Potwierdziły to kolejne premiery, m.in. „Nastazja Filipowna” według „Idioty” Fiodora Dostojewskiego (1977) z kreacjami Jerzego Radziwiłowicza i Jana Nowickiego. Jak pisała Teresa Krzemień:
Wydarzeniem stało się również „Z biegiem lat, z biegiem dni…” (1978), wielkie widowisko o Krakowie okresu Młodej Polski. Tak samo, jak w filmie, również na scenie Wajda nie bał się wchodzenia w sam środek politycznych sporów. Tak było w przypadku „Antygony” Sofoklesa (1984, Stary Teatr w Krakowie), którą rozegrał w realiach stanu wojennego. Nie bał się także eksperymentów: w 1989 r. obsadził Teresę Budzisz-Krzyżanowską w roli „Hamleta” (Stary Teatr w Krakowie). W kolejnej wersji „Nastazji” granej w tokijskim Teatrze Benisan (1989) tytułową rolę zagrał z kolei mężczyzna, Tamasaburo Bando, gwiazdor japońskiego teatru Kabuki – aktor występujący w rolach kobiecych. W latach 80. i 90. Wajda zrealizował w teatrze także m.in. „Pannę Julię” Augusta Strindberga (1988, Teatr Powszechny w Warszawie), „Dybuka” Szymona An-skiego (1988, Stary Teatr w Krakowie), „Mishimę” Mishimy Yukio (1994, Stary Teatr w Krakowie), „Improwizację wrocławską” Tadeusza Różewicza (1996, Teatr Polski we Wrocławiu) oraz „Klątwę” Stanisława Wyspiańskiego (1997, Stary Teatr w Krakowie) i „Makbeta” Szekspira w Starym Teatrze w Krakowie (2004).
Kilka swoich inscenizacji Wajda opracował na nowo dla Teatru Telewizji, m.in. w 1978 r. „Noc listopadową”. W 1980 r. na podstawie „Z biegiem lat, z biegiem dni…” powstał telewizyjny serial. Zekranizował także słynny spektakl Teatru Cricot 2 – „Umarłą klasę” w reżyserii Tadeusza Kantora (1977). W spektaklu „Bigda idzie” według Juliusza Kadena-Bandrowskiego (1999), gdzie znów wykorzystując stary tekst, tym razem dotyczący polski międzywojennej, zawarł aktualną opowieść o współczesnej Polsce. W 2001 r. przygotował telewizyjną inscenizację „Nocy czerwcowej”, ostatniego opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza o miłości i patriotyzmie wplątanych w trudne polskie losy naznaczone upadkiem Powstania Styczniowego.
Był czterokrotnie żonaty. Jego pierwszą żoną była artystka Gabriela Obremba (1927–1997); rozwiódł się z nią w 1959.
19 grudnia 1959 roku poślubił Zofię Żuchowską, która przyjęła wówczas jego nazwisko. Małżeństwo zakończyło się rozwodem, 14 marca 1967.
Trzecią żoną reżysera była aktorka Beata Tyszkiewicz, którą po raz pierwszy obsadził w filmie Samson. Związek małżeński zawarli 13 maja 1967 roku. 29 marca 1967 urodziła się ich córka Karolina. Rozwód został orzeczony 29 października 1969. Czwarty związek małżeński, który trwał do śmierci reżysera, Andrzej Wajda zawarł w styczniu 1974 roku z Krystyną Zachwatowicz.
Urna z prochami została złożona na cmentarzu Salwatorskim w Krakowie.
Ważniejsze nagrody i odznaczenia:
1955 – nagroda państwowa (wyróżnienie) za reżyserię filmu „Pokolenie”
1957 – Nagroda Specjalna Jury Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes za film „Kanał”
1959 – nagroda jury i FIPRESCI za film „Popiół i diament” na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji
1968 – nagroda Komitetu ds. Polskiego Radia i Telewizji za reżyserię filmu TV „Przekładaniec”
1971 – Nagroda Ministra Kultury i Sztuki I stopnia za twórczość reżyserską w ostatnim okresie
1973 – Srebrna Muszla za reżyserię „Wesela” na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w San Sebastian
1974 – zwycięstwo w plebiscycie widzów za najlepszy debiut 30-lecia, za film „Pokolenie” na 6. Lubuskim Lecie Filmowym w Łagowie; nagroda państwowa I stopnia za wybitne osiągnięcia w dziedzinie reżyserii filmowej; „Drożdże” – nagroda tygodnika „Polityka”; „Złota Kamera” – nagroda miesięcznika „Film” dla „Wesela”, najlepszego filmu fabularnego
1975 – nagroda główna za inscenizację „Sprawy Dantona” Stanisławy Przybyszewskiej w Teatrze Powszechnym w Warszawie na Opolskich Konfrontacjach Teatralnych; Nagroda Ministra Kultury i Sztuki I stopnia; Złote Lwy Gdańskie za „Ziemię obiecaną” na 2. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku; Order Sztandaru Pracy II klasy z okazji 30-lecia kinematografii w Polsce Ludowej
1976 – nagroda dziennikarzy dla „Ziemi obiecanej” na 3. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Brukseli; Wielka Nagroda „Złotego Kłosa” dla filmu „Ziemia obiecana” podczas „Tygodnia Filmu” w Valladolid; Dyplom Ministra Spraw Zagranicznych za wybitne zasługi w propagowaniu polskiej kultury za granicą; Nagroda Przewodniczącego Komitetu ds. Polskiego Radia i Telewizji
1978 – Premio David di Donatello „Luchino Visconti” – włoska nagroda przyznana w uznaniu dla walorów artystycznych filmów oraz za różnorodność podejmowanej tematyki i całokształt osiągnięć twórczych; nagroda jury dla filmu „Ziemia obiecana” na 18. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cartagenie w Kolumbii i nagroda dla najlepszego reżysera; jedyna nagroda przyznana przez jury na 19. Międzynarodowym Festiwalu Filmu Neorealistycznego w Avelino we Włoszech, „Ziemia obiecana”; Złote Lwy Gdańskie za film „Bez znieczulenia” na 5. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku; nagroda FIPRESCI za film „Człowiek z marmuru” na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes
1979 – Złote Lwy Gdańskie za film „Panny z Wilka” na 6. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku; nagroda Jury Ekumenicznego dla filmu „Bez znieczulenia” na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes
1979 – nagroda za całokształt twórczości na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w La Rochelle; Order Cyryla i Metodego w uznaniu zasług dla rozwoju polsko-bułgarskiej współpracy kulturalnej
1980 – Specjalne „Złote Grono” za odkrywanie nowych talentów aktorskich i konsekwentne stwarzanie im szans artystycznego rozwoju na 12. Lubuskim Lecie Filmowym w Łagowie; Nagroda I stopnia Przewodniczącego Komitetu ds. Polskiego Radia i Telewizji za szczególnie cenną twórczość i współpracę artystyczną z TVP; nagroda FIPRESCI, OCIC i Baskijskiego Towarzystwa Kulturalnego za film „Dyrygent” na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w San Sebastian
1981 – doktorat honoris causa American University w Waszyngtonie; Złota Palma i Nagroda Jury Ekumenicznego za film „Człowiek z żelaza” na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes
1982 – odznaczony francuską Legią Honorową; Nagroda Fundacji Onassisa za pracę na rzecz praw ludzkich i godności
1983 – Cezar – nagroda Francuskiej Akademii Sztuki i Techniki Filmowej dla filmu „Danton”
1985 – Nagroda im. Gottfrieda Herdera za wkład w zacieśnienie stosunków kulturalnych z narodami wschodniej i południowej Europy
1986 – Nagroda im. Luigiego Pirandella za twórczość i działanie w dziedzinie teatru
1987 – Nagroda Kyoto japońskiej Fundacji Inamori za działalność na rzecz rozwoju nauki, techniki i myśli ludzkiej
1989 – doktorat honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego
1990 – Felix – nagroda europejska za całokształt twórczości; wyróżnienie jury za film „Korczak”, wyjątkowe osiągnięcia i postawę artystyczną na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes
1991 – dyplom „BESEF ’91” za całokształt twórczości na I Belgradzkim Festiwalu Filmu Środkowoeuropejskiego BESEF; Nagroda Przewodniczącego Komitetu Kinematografii przy Ministrze Kultury za reżyserię filmu „Korczak”
1993 – Dyplom Członka Honorowego Stowarzyszenia Autorów ZAiKS (wręczony z okazji 75-lecia ZAiKS-u); nagroda za reżyserię „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego w Starym Teatrze w Krakowie na 18. Opolskich Konfrontacjach Teatralnych
1994 – francuski Order Sztuk Pięknych i Nauk Humanistycznych; tytuł Honorowego Profesora Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie; Artur – nagroda Muzeum Kinematografii w Łodzi
1995 – japoński Order Wschodzącego Słońca; doktorat honoris causa Université Libre de Bruxelles w Belgii; nagroda polskiego ośrodka ITI za popularyzację polskiej kultury teatralnej za granicą; doktorat honoris causa Uniwersytetu „Lyon 2 Lumière” w Lyon we Francji
1996 – Super Złota Kaczka – nagroda czytelników miesięcznika „Film” dla filmu „Ziemia obiecana”; Praemium Imperiale – nagroda Japońskiego Towarzystwa Popierania Sztuki; nagroda Warszawskiej Premiery Literackiej za autorską książkę „Wajda – filmy”; Srebrny Niedźwiedź za całokształt twórczości, ze szczególnym uwzględnieniem filmu „Wielki Tydzień” na 46. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie
1997 – nagroda dla najlepszego reżysera za film „Panna Nikt” na 13. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Troi w Portugalii
1998 – Nagroda Ministra Kultury i Sztuki w dziedzinie filmu; tytuł Honorowego Obywatela Miasta Łodzi; Złote Lwy – nagroda za całokształt twórczości, za wybitny wkład w historię kina na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji
1999 – Nagroda Wolności za twórczość filmową i „bezprzykładne zaangażowanie na rzecz wolności” na Freedom Film Festival w Berlinie, Kryształowy Irys – nagroda za całokształt twórczości na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Brukseli; tytuł Małopolanina Roku 1999; Brylantowy Bilet – nagroda Stowarzyszenia Kina Polskiego dla „Pana Tadeusza” – filmu gromadzącego największą ilość widzów
2000 – medal 400-lecia Warszawy; Nagroda Specjalna Jury dla Duetu Reżyser-Operator (Andrzej Wajda – Witold Sobociński) na 8. Festiwalu Camerimage w Łodzi; honorowy tytuł Krakowianina Roku 1999 za „wzruszenia, których dostarcza swoimi filmami”; Człowiek Roku 1999 w plebiscycie „Gazety Krakowskiej”; doktorat honoris causa Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi; Nagroda im. Konrada Swinarskiego przyznawana przez miesięcznik „Teatr” za reżyserię spektaklu Teatru TV „Bigda idzie” Juliusza Kadena-Bandrowskiego; doktorat honoris causa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie; tytuł Honorowego Obywatela Radomia; tytuł Honorowego Obywatela Gdyni; Nagroda Honorowa za najlepszą realizację klasyki polskiej w Teatrze TV dla spektaklu „Bigda idzie” według powieści Juliusza Kadena-Bandrowskiego na 25. Opolskich Konfrontacjach Teatralnych; Orzeł – Polska Nagroda Filmowa – za całokształt twórczości; Oskar – nagroda Amerykańskiej Akademii Filmowej za całokształt twórczości; Złota Taśma – nagroda Koła Piśmiennictwa Filmowego przy Stowarzyszeniu Filmu Polskiego dla filmu „Pan Tadeusz”; Wielka Nagroda Fundacji Kultury za wybitne osiągnięcia w dziedzinie kultury za rok 1999, za film „Pan Tadeusz” i spektakl Teatru TV „Bigda idzie”; tytuł Najsławniejszego Polaka 1999 Roku przyznany w plebiscycie słuchaczy Polskiego Radia; tytuł Honorowego Obywatela Miasta Suwałk; Człowiek Roku – wyróżnienie przyznawane przez dziennik „Życie”; Super Wiktor – nagroda dla najpopularniejszych osobowości telewizyjnych – za całokształt twórczości; Człowiek Roku 1999 w plebiscycie ogłoszonym przez tygodnik „Wprost”
2001 – Komandoria Legii Honorowej Republiki Francuskiej, najwyższe francuskie odznaczenie; niemiecki Wielki Krzyż Orderu Zasługi; doktorat honoris causa Moskiewskiej Akademii Teatralnej (GITIS); Grand Prix w kategorii Teatru TV dla spektaklu „Bigda idzie” na Festiwalu „Dwa Teatry” w Sopocie; nagroda za „naprawę spraw ludzkich” przyznawana przez czeską Fundację „Pangea” (nie tylko za osiągnięcia, ale również za etyczną wymowę twórczości)
2002 – Róża Małego Księcia – nagroda publiczności Festiwalu Filmowego Polska – Europie, Europa – Polsce – wyróżnienie za twórczy dorobek dla osobistości najwybitniejszych, które swą spuścizną wzbogaciły rodzimą i światową kulturę; doktorat honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego; Nagroda Specjalna Business Centre Club za przyczynianie się do rozwoju przedsiębiorczości i gospodarki rynkowej w Polsce
2003 – tytuł Civitate Wratislaviensi Donatus (Honorowego Obywatela Wrocławia); Brązowy Granat – nagroda za film Zemsta na 7. Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Komediowych „Z uśmiechem do Europy” w Lubomierzu ; The Christopher Awards – amerykańska nagroda za kierownictwo artystyczne filmu dokumentalnego Marcela Łozińskiego „Pamiętam”; doktorat honoris causa Ogólnorosyjskiego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK-u) za „wybitny wkład polskiego reżysera do kultury narodowej i światowej oraz wychowanie młodych twórców”
2004 – „Ziemia obiecana” uznana Filmem Wszech Czasów w plebiscycie widzów Kino Polska, czytelników „Gazety Poznańskiej” i słuchaczy Radia Merkury Wielkopolanie; Gwiazda Bałtyku – nagroda za całokształt twórczości, która przyczyniła się do integracji kulturalnej krajów nadbałtyckich
2005 – Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski; Złoty Medal Gloria Artis – Zasłużony Kulturze; Platynowe Lwy – nagroda za całokształt twórczości na 30. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni; tytuł doktora Honoris Causa Uniwersytetu Gdańskiego za „wybitne osiągnięcia w zakresie sztuki filmowej i teatralnej, pogłębioną refleksję nad historią i człowiekiem oraz za nieustanne odnawianie znaczeń”
2006 – Krzyż Komandorski Orderu Zasługi Republiki Litewskiej; Medal Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie; Krzyż Średni z Gwiazdą Orderu Republiki Węgierskiej; Nagroda Neptuna – nagroda prezydenta Gdańska – za nawiązanie w swojej twórczości do gdańskiej tradycji; Złota Kamera za całokształt twórczości na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Art Film w Trenczynie (Słowacja); nagroda za całokształt twórczości na 6. Festiwalu Filmowym „Vitae Valor” w Tarnowie; Złoty Niedźwiedź – nagroda za całokształt twórczości na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie; Nagroda im. Jana Szczepanika – za wielki wkład w rozwój kinematografii polskiej
2007 – Złoty Medal Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej; Nagroda im. Czesława Miłosza przyznawana przez Ambasadę USA za wkład w rozwijanie porozumienia polsko-amerykańskiego; Złota Kaczka w kategorii „najlepszy film” ostatniego półwiecza dla filmu „Ziemia obiecana”; Statuetka „Turysty 2007” za całokształt pracy twórczej oraz zasługi dla promowania pozytywnego wizerunku Polski na świecie na 2. Międzynarodowym Festiwalu Filmów Turystycznych w Płocku
2008 – ukraiński Order Jarosława Mądrego; nagroda publiczności dla filmu „Katyń” na Międzynarodowym festiwalu Filmowym „Filmfest DC” w Waszyngtonie; Nagroda Filmowa Orzeł 2008 w kategorii „najlepszy film” za film Katyń; Paszport „Polityki” – Nagroda Specjalna za rok 2007 w kategorii Kreator Kultury; Honorowy Obywatel Miasta Opola; Nagroda Specjalna za całokształt twórczości na Festiwalu Filmowym w Sewilli; Bursztynowe Lwy dla filmu o najwyższej frekwencji w minionym roku, dla filmu Katyń na 33. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni; estoński Krzyż Ziemi Maryjnej; Tytuł „Człowieka Roku 2008” przyznany przez „Gazetę Wyborczą”; nagroda za całokształt twórczości na 3. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Art House w Batumi (Gruzja); „Złoty Smok” – nagroda publiczności dla filmu „Katyń” na 19. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Lubljanie; Nagroda Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej dla najlepszego filmu europejskiego – nagroda dla filmu „Katyń”
2009 – Czeskie Lwy za rok 2008 w kategorii „najlepszy film zagraniczny” dla filmu „Katyń”; Nagroda im. Alfreda Bauera za film „Tatarak” na 59. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie; Order Sztuki i Literatury w randze Komandora Republiki Francji
Źródła: Culture.pl, Wikipedia, E-teatr, FilmPolski
Opracował Ryszard Klimczak
Dziennik Teatralny
6 marca 2018
Portrety
Andrzej Wajda
Marty i Małgorzaty - wszystkiego dobrego
-Co słychać?
-No wiesz co. A co?
-Nic. U mnie też dno.
-Coś konkretnego?
-Nie, w ogóle.
-A w ogóle, to wiadomo.
-Dzwonisz z czymś konkretnym?
-A skąd! Smutno. Opowiedz coś bo jest do zwariowania.
-O facecie co kasował 3 bilety znasz?
-Nie.
-Facet kasuje w autobusie 3 bilety. Przepraszam pana- pyta ktoś z boku- dlaczego pan kasuje 3 bilety skoro pan jedzie sam? – Wie pan, bo gdybym zgubił jeden bilet, to mam drugi.- A ten trzeci?- Gdyby się stał jakiś cud i zgubiłbym drugi także, albo był jakiś kataklizm, to mam trzeci. – A! A gdyby, coś się stało i z tym trzecim? – A, widzi pan! Mam jeszcze miesięczny.
-Super. A ty? Masz coś?
-Małżeństwo. Postanowili iść pierwszy raz do opery. Stoją przy kasie. Przed nimi jakaś para kupuje bilety. – Tristan i Izolda, dwa bilety poprosimy. Przychodzi kolej na nich. – Roman i Barbara, dla nas też dwa.
-Aj, czekaj, to ja mam takie prawdziwe. Polska drużyna piłkarska leciała na mecz gdzieś, niech będzie do Ameryki. Przed wylądowaniem trzeba było wypełnić dokument celny. Kazimierz Deyna siedział w samolocie obok Włodzimierza Lubańskiego. Podpatrzył, że ten w rubryce zawód, wpisał zgodnie z prawdą – Górnik. Deyna bez namysłu wpisał więc – Legia.
-O jak ci dziękuję!
-Lepiej?
-Trochę lepiej.
-No to pa. Jakby coś to zadzwoń.
Grzegorza i Katarzyny - wszystkiego dobrego
Angelika Swoboda. Wywiad z Krystyną Janda. Gazeta Wyborcza. 22 stycznia 2018-01-22
Najnowszy pani „Dziennik” sięga do lat 2003-2004. To był czas, kiedy była pani szczęśliwa?
Chyba tak, choć kiedy robiłam korektę do wydania książkowego tych dzienników, przypominałam sobie rysy które wtedy zaczęły powstawać na moim życiu zawodowym. No i w rezultacie na koniec, odeszłam z Teatru Powszechnego i już w 2004 roku, stworzyliśmy z mężem i córką, Fundację Na Rzecz Kultury. A teraz robię korektę dziennika z lat 2005, 2006 i tam zaczyna się budowanie „nowego”. Jest niepokój, strach przed odpowiedzialnością i świadomość zmiany totalnej w życiu. Przede wszystkim powstaje Teatr Polonia. Remont i pierwsze plany artystyczne. To znaczy że lata poprzednie nie były tak różowe jakby wynikało z zapisków w tamtym czasie.
Jak się w takim razie pani wtedy żyło w Polsce jako kobiecie i artystce?
Zasmakowaliśmy już wtedy wszyscy porządnie w wolności, niezależności, zaczęliśmy sięgać do odważnych planów, niby nic nas nie ograniczało, cenzura, granice, tematy, brak talentów, a cała struktura organizacyjna kultury była z zamierzchłych czasów głębokiego socjalizmu. „Ograniczała” , krępowała, nie pozwalała rozwinąć skrzydeł. I nie zmieniał tego gruntownie żaden kolejny minister, żaden rząd. Zresztą dla żadnego rządu po roku 89 kultura nie miała większego znaczenia, były inne, poważniejsze problemy, jak mówiono. Były zmiany, kosmetyczne. W ogóle mam wrażenie że od początku wolności kultura kwitła …jakby to nazwać? – mimo wszystko. Były jak zwykle zresztą, zatargi środowiskowe i spór o kształt organizacyjny i sposób finansowania kultury w ogóle. Tygiel i artystyczny i personalny. No i cóż…ja postanowiłam nie oglądać się na innych, na państwo, na struktury oficjalne….postanowiłam wybić się na niezależność.
Co panią pochłaniało?
Po odejściu z Teatru Powszechnego, gdzie grałam naprawdę zbyt dużo, nie robiłam nowych ról, bo „sprzedawały się” wciąż stare, czułam się eksploatowana nadmiernie i rabunkowo, nie grałam rok. Czas mijał, zaczęłam reżyserować, jeździć po Polsce i nie dostawałam żadnej propozycji współpracy z Warszawy, żaden teatr nie proponował mi roli. A ja tęskniłam, do grania tyle, że na moich warunkach. Oczywiście robiłam i grałam i reżyserowałam w Teatrze Telewizji, pracowałam dużo, ale nie o to chodziło, potrzebowałam teatru, swojego miejsca. Nie pisałam o tym w dzienniku, bo ten dziennik internetowy, nie był od kłopotów i negatywnych zdarzeń, był skierowany na innych, na wymianę myśli i uczuć w sprawach zajmujących wielu. To nigdy nie był dziennik, w tym sensie intymny. To były zawsze zapiski aktualne, do natychmiastowego przeczytania i tyle. Raczej rodzaj rozmowy, niż coś na przyszłość.
Jak pani wtedy oceniała tamten czas, a jak ocenia go dziś, z perspektywy obecnych wydarzeń?
No to był czas możliwości i działania. Na pewno. I to czułam. To co kiedyś, za socjalizmu nie mieściło się w głowie i było i zwyczajowo i prawnie, niemożliwe czy trudne, wtedy stawało się możliwe. Powstało wtedy wielu prywatnych producentów, fundacji, inicjatyw artystycznych, zespołów teatralnych bez siedzib, grup artystycznych poza instytucjami państwowymi. To był czas zmian, nawet potem, za dwuletniego panowania PISu. I jakoś dawało się dogadywać.
W 2004 roku weszliśmy do UE. Była w pani wtedy radość?
Ogromna, aktywnie zresztą dawałam temu wyraz. Czułam się od dawna obywatelką Europy. Miałam medal za wkład w kulturę Republiki Francuskiej, wile nagród europejskich na festiwalach filmowych. Potem, zostałam zaszczycona niemieckim medalem Karola Wielkiego w dziedzinie mediów, za wkład w zjednoczenie Europy. Moich kilka ról filmowych w filmach europejskich, koprodukcjach, zostało zauważonych. Myślę że głównie rola w filmie „ Wróżby kumaka” według Grassa zyskała uznanie. Ten film miał o wiele większe znaczenie w Europie , w Niemczech , niż w Polsce.
Co pani wówczas myślała – gdzie za 10-15 lat znajdzie się Polska? W którą stronę to pójdzie?
No cóż, po pierwsze kochałam tę nową, wolną, tworzącą się Polskę, byłam zachwycona zmianami, tempem, rozwojem. Nawet jeśli widziałam błędy to rozumiałam, że każda tak wielka zmiana, musi je mieć. Robiłam swoje najlepiej jak umiałam a resztę zostawiałam innym. No i oczywiście uważam że to na zawsze! Że tak już będzie zawsze, będziemy się rozwijać, bogacić, mądrzeć, modernizować, sięgać dachu świata. I tak będzie we wszystkich dziedzinach, bo wolni ludzie potrafią wiele, a w Polsce talentów, mądrości, rozsądku, pracowitości, wyobraźni i czego tylko, wydawało się, ludziom nigdy nie brakowało. W najczarniejszych snach nie myślałam że przyjdzie dzień „dobrej zmiany”. Poprawy, tak, oczywiście , ale nie zmiany!
W rządzie byli m.in. Cimoszewicz, Celiński, Szmajdziński, Balicki i Hubner. jakie miała pani wówczas zdanie o tych politykach? Kogo pani ceniła, a kto był pani zdaniem słaby?
Nie zajmowałam się polityką ani politykami. Byłam nareszcie wolna po latach potyczek z socjalistycznym reżimem, cenzurą itd . Byłam nareszcie tylko artystką. Nareszcie! Publicznie występowałam tylko i wyłącznie w sprawach ludzi potrzebujących, chorych, dzieci itd. Nie dawałam się wciągnąć w żadną politykę po 89 roku. Nigdy nie miałam ani potrzeby zbawienia ludzi i świata przez politykę ani temperamentu społecznika, nic bez sztuki dla mnie nie istnieje. Jestem naprawdę z urodzenia i przekonań artystką.
Ale czy tamta lewica budziła pani sympatię?
Nie zwracałam na nich uwagi. Była wolność . Demokracja. Myślałam sobie, cokolwiek się zdarza, widocznie ludzie jak chcą, tego chcą. Leseferyzm. Dajmy ludziom robić Polskę według ich marzeń. Zawsze wierzyłam w Polaków, ich mądrość społeczną ,a systemy kontrolne istniały w tej wolnej Polsce.
A jak tamci ludzie wypadają w zestawieniu z obecną lewicą?
Teraz wszystko wypada blado. Okazało się że 27 lat, to długo, wychowały się nowe pokolenia , dziwnych Polaków, których ja nie znam. Nawet ich nie przeczuwałam, myślałam że to margines. Nie wiedziałam że tacy są, tak myślący.
Czy spodziewała się pani, że po latach, w 2017 roku zmobilizuje Polki do strajku?
Ależ skąd! To był zresztą przypadek, napisałam dobre zdanie w odpowiednim momencie i panie to podchwyciły. To był moment trudny, nie widać było ani konkretnego sposobu ani nikogo na horyzoncie . Nie było pomysłu i tylko tyle. A to było hasło, dawny przykład protestu kobiet, było się do czego odnieść.
Wtedy grała pani Marię Callas. Czy marzyło się pani wówczas zagranie jakiejś kobiety z polityki?
Jeżeli, to myślałam w pewnym momencie o działaczkach feministycznych, i były takie teksty teatralne, ale amerykańskie. Nie bardzo w Polsce adaptowalne.
Którą z kobiet obecnych w dzisiejszej polityce chciałaby pani zagrać i dlaczego?
Żadnej. A w jakim celu? Po co? Zagrałam Danutę Wałęsę, bo to sprawa większa niż polityka i historyczny czas.
Grała pani w „Przesłuchaniu”, doskonale pamięta pani pewnie lata 80. Jak, korzystając ze swojego ogromnego doświadczenia i intuicji, odniosła by je pani do dzisiejszej sytuacji politycznej?
Jestem zrozpaczona. Jako Polka. Jako aktorka nie, bo mam dobry czas, wszystko się staje, dzieje, dookoła nowy teatr, wielu utalentowanych ludzi. Prowadzę dwa teatry, w których gra ponad 450 aktorów z całej Polski, najwybitniejszych, realizujemy teksty ważne, aktualne, mamy publiczność, która nas finansuje i nasze pomysły, utrzymuje. Ale jestem zrozpaczona i patrzę z pesymizmem na przyszłość kilku nadchodzących lat lub co nie daj Boże, kilkunastoletnią. Regres, zacofanie, mentalny mrok, obyczajowa piwnica. Ciemny strachliwy prymitywny katolicyzm i ogólny lęk i konformizm, bo tak się rozwijają te mechanizmy. Przecież to znamy. Ale chyba najbardziej smuci mnie brak ideałów w klasie opozycji politycznej. Koniunkturalizm i brak wyższego szlachetnego myślenia o dobru ogółu. Gry polityczne mnie nie interesują.
Niektórzy mówią o powrocie komuny, o dyktaturze, o końcu demokracji. Pani też ma takie odczucia czy też jest pani daleka od radykalnych stwierdzeń?
Demokracji już nie ma. To znaczy nie ma zabezpieczeń demokratycznych. Władza jest w jednych rękach, jednej partii. I ustawodawcza i wykonawcza. Więc jak to się nazywa? Co to jest?
Dobrze pani sypia w obecnej Polsce?
Lubię nie spać. Życie i świat są tak interesujące. Tyle można zrobić, przeczytać, zrozumieć dzięki tym dodatkowym kilku godzinom samotnej bezsenności. O to byłby dobry tutł filmu „ Samotna bezsenność”.
Dobrze się pani pracuje? Co panią teraz pochłania zawodowo?
W tej chwili w Teatrze Polonia, za dwa dni premiera spektaklu „ Żeby nie było śladów”, historia Grzegorza Przemyka według książki Cezarego Łazarewicza w reżyserii Piotra Ratajczaka, bardzo, bardzo, chciałam żebyśmy ten spektakl zrobili. Już 9 marca mam premierę spektaklu robionego na rocznicę Marca 68 i bardzo się nad tym pochylam, wydaje mi się to bardzo ważne, w Och-Teatrze nowy tekst amerykański społeczny o prawie do wolności osobistej człowieka itd. itp. Mamy zaplanowany sezon teatru społecznego, obywatelskiego. Mam nadzieję na ważny czas.
Czy martwi się pani o bliskich?
O dzieci? Wnuki? Tak, w tym sensie że przyszło im uczyć się i studiować, zaczynać życie w skomplikowanych czasach. Ale są otwarci, znają języki, widzieli kawał świata, są utalentowani, dadzą sobie radę. Moja mama ma 88 lat, o nią się martwię, bo nasza służba zdrowia jest wciąż na zakręcie, a tym razem jest to wiraż śmiertelny. Tego zupełnie nie mogę zrozumieć! Planując budżet, zdrowie, służba zdrowia powinna być na jednym z pierwszych miejsc!. Dlaczego nie można zaplanować wydatków na to rzędu 7 % PKB? Co jest ważniejsze niż zdrowie Polaków, wykształcenie i pomoc tym którzy kończą swój czas na tej ziemi oraz tych dotkniętych losem. A reszta? Damy sobie radę, tylko trzeba nam wolności , możliwości , sprawiedliwości, mądrości i otwartości. A co do świata? Żyłam okresami i pracowałam w krajach gdzie uchodźcy byli zawsze. Zasiali te kraje siłą, odmiennością, młodością, pracą, wyobraźnią i talentami. Zawsze słyszałam i we Francji i w Niemczech – potrzeba nam emigrantów, to oni nam pomagają dźwigać kraj, to oni pracują najciężej w najmniej popularnych zwodach. Coś się zmieniło? Brakuje nam dzieci, starzejemy się jako społeczeństwo, ktoś musi tu pracować! Nawet ostatnio znów widziałam liczby, ilu będą potrzebowali Niemcy uchodźców żeby gospodarka się rozwijała.
Jest pani pesymistką czy optymistką?
Zależy w jakiej sprawie. Jestem pozytywnie myślącą racjonalistką.
Ma pani plany na ten rok? Czy też z zasady pani nie planuje przyszłości?
W Nowy Rok, byłam tak zakręcona tym krajem, tym zakleszczeniem, tą sytuacją polityczną, medialną, tą ziejąca nienawiścią, bezradnością, tymi rządzącymi nami „ciemniakami”, bezradnością, upokorzeniem, słabością opozycji i bezsilnymi społecznymi działaniami w których jak tylko mogłam brałam udział, że uciekłam na Madagaskar. Wróciłam wczoraj i biorę się do pracy, w teatrze.
Odpowiedź publikowana w prawicowych portalach.
Luty 12, 2018 Jacek Międlar (więcej…)
Brygidy i Ignacego - wszystkiego dobrego
Nagrałam dziś teksty do filmu o Marii Callas. Film wkrótce w kinach.
Fabiana i Sebastiana - wszystkiego dobrego
Wracam. Po kilku dniach wakacji od Polski, mediów, telefonu, internetu. Zresetowana. Zaczęłam czytać i weszłam w sprawy na nowo i po godzinie znów zalewa mnie ta sama zła energia. To coś, jest bardziej jeszcze trujące i gorzkie, po takiej przerwie, po takiej ascezie, jaką sobie zaaplikowałam na moje nerwy.
Wklejam zdjęcia i zmiatam do Lublina grać.
Juliana i Lucjana - wszystkiego dobrego
W skrócie piszę co robię, bo o uczuciach i zmartwieniach nie mam zamiaru zawiadamiać, martwię się tym samym co Wy, więc martwmy się dalej, niestety coraz częściej, każdy z osobna. Mam wrażenie, że na niewiele rzeczy mam wpływ, zostało mi tylko to co moje albo koło mnie, więc tym się zajmuję i tu działam. „Małe ojczyzny” kurczą się do jeszcze mniejszych. Mam uczucie, że żyję w jakimś obcym mi, dziwnym, nieprzyjaznym kraju i tylko publiczność teatralna jest znajoma i się w zasadzie nie zmienia.
• Po pierwsze nie będzie premiery „Hrabiny” w Operze Bałtyckiej… no bo, nie będzie.
• W zawiązku z tym, wtedy kiedy ona miała być, lecę na Madagaskar się zdefulować.
• Biorę ze sobą tekst nowego tekstu teatralnego „Zapiski z wygnania”, którego premiera w Teatrze Polonia 9 marca, jeśli mnie nie trafi dżuma albo cholera na Madagaskarze (zaszczepiłam się na co się dało). – Czy pani się nie chce wycofać? – zapytali z biura podróży, bo podobno są przypadki dżumy w tej chwili na miejscu? – Nie, trudno – odparłam. Biorę tekst żeby się uczyć na pamięć, gdybym nie mogła tam spać. Podobno w Polsce mają sukcesy jeśli chodzi o leczenie dżumy i innych tropikalnych.
• Próby do tej nowej marcowej premiery, trwają od jakiegoś czasu i tekst się ostatecznie klaruje. Pani Sabina Baral, autorka książki, według której spektakl, już zaprasza z San Francisco w Internecie. A ja mam aż ciarki na plecach.
• Z moją głową nie najlepiej, w tekście sztuki, w adaptacji Magda Umer umieściła wiersz Wisławy Szymborskiej, czytam go każdego dnia. Nagle wczoraj na próbie, mówię do Magdy Umer – reżyserki – wiesz do tego wiersza jest chyba muzyka, ja kiedyś słyszałam jak śpiewała to jakaś aktorka, chyba w Teatrze Żydowskim, nie pamiętam, ale ktoś to śpiewał. Sprawdzamy w Internecie i nagle okazuje się że to ja, zaśpiewałam to w roku 1999 w Synagodze w Krakowie, na widowni była wtedy pani Wisława Szymborska! Zostawię bez komentarza stan mojego umysłu a raczej pamięci.
• Gramy w Och-Tetrze „Pomoc domową” bez opamiętania, bo też „zapotrzebowanie” niebywałe, wstawiamy po dwa spektakle dziennie w weekendy, mimo że kończymy drugie z kolei przestawienia w charakterze trupów, ze zmęczenia.
• Teatr Polonia szykuje się na 25 stycznia z premierą spektaklu o historii Grzegorza Przemyka, zobaczę próbę całości we wtorek, doczekać się nie mogę.
• Och-Teatr jest w próbach do premiery z kolei na luty, „Casa Valentina”, ważny tekst, aktualny problem, wielka nadzieja na ważne i atrakcyjne przedstawienie.
• Ja gram ciągle dużo w Warszawie i dodatkowo jeszcze w styczniu w Lublinie, Poznaniu i Katowicach, w lutym we Wrocławiu, Krakowie, Rzeszowie oraz mam spotkanie w Goleniowie.
• Po wysłuchaniu dzienników Nałkowskiej, słucham teraz dzienników Dąbrowskiej, jestem w roku 1933 i oczy przecieram ze zdumienia jakie to do dzisiejszego podobne. A propos, przeczytałam sztukę o spotkaniu Nałkowskiej z Dąbrowską, naradzają się jak wybrnąć z konieczności napisania tekstu po śmierci Stalina, bardzo interesujące.
• W ogóle czytam dużo tekstów teatralnych, jak zwykle, ale marzy mi się sztuka kostiumowa i takaż rola.
• Sercem, emocjami i czym tylko można jestem z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy i z panem Jerzym Owsiakiem. Mam nadzieję, że mimo wszelkich przeszkód, kłód rzucanych pod nogi i wszelkich przeciwności od złych, małych, zawistnych i podłych ludzi i władz, wszystko się uda. Na pohybel.
• Sprawy polskiej wolności, konstytucji, sądownictwa, opieki medycznej, polskich lasów, przyszłości kultury i mediów są stałym elementem trosk i rozmyślań, ale też obserwacja opozycji dodaje smutków wszelkich.
• Rozpruł się worek z propozycjami wywiadów, na rozmaite tematy i do różnych pism, część z nich realizuję z zawodowego obowiązku.
• Pracuję, pracuję, nadal praca mnie i bawi i cieszy, ale czuję, że skończyłam 65 lat. Na szczęście czuję to na razie tylko w kościach.
• Składam najlepsze z wyobrażalnych życzenia na ten rok 2018, dla wszystkich, niech będzie wszystkich, choć wiele osób na to nie zasługuje moim zdaniem. Oby Wam się…
• Słuchałam wczoraj w Internecie wróżek i wróżbitów z horoskopami, dla zabawki, ale nie mogę słuchać jak mówią, jakim językiem… – Strzelec zacznie z grubej rury – oznajmia jedna wróżka, a inna dodaje – ale często, gęsto, będzie dym… No trudno, to dla zabawy, ale może lepszą polszczyzną i z większa klasą.
Eugeniusza i Sabiny - wszystkiego dobrego
Moi Drodzy,
za chwilę Nowy Rok, 2018, składam Wam i Waszym Bliskim, z całego serca, najlepsze życzenia na ten nadchodzący czas. Z całego bezradnego serca.
Miłości. Zdrowia. Wolności.
Mądrości. Prawdy.
Szanowanej Konstytucji. Świętości Waszych praw.
Dobroci i tolerancji.
Niezawisłego prawa.
Szczerości i dobrych intencji.
Satysfakcji.
Czystości uczuć i porządnych ludzi na drodze.
Pozbycia się trosk i obciążeń.
Uregulowania spraw ogólnych i osobistych, wyprostowania myśli.
Oddanych przyjaciół i serdecznych nieprzyjaciół.
Wiary w ludzi i świat, mimo wszystko.
Spełnienia marzeń i pomyślnej realizacji planów, na przekór wszystkiemu.
Dobrego, lekkiego, ciekawego życia, które ma wyższy sens.
Rozsądnej Polski.
Nadziei i jasności.
Krystyna Janda