Adama i Ewy - wszystkiego dobrego
Mili Państwo, w ten smutny dzień wigilijny, składam Wam życzenia dobrych , miłych, spokojnych, rodzinnych Świąt. Wszystkiego, wszystkiego dobrego. Tylko dobrych i życzliwych ludzi wokół Was, zdrowia i uspokojenia. Krystyna Janda
Urbana i Dariusza - wszystkiego dobrego
Co za dzień! Oprócz wszystkich innych wczorajszych „atrakcji” urodzinowo-wigilijno-podsejmowych, odbyła się pierwsza próba, czytana, do nowej premiery w Och-Teatrze, spektaklu LILY, w mojej reżyserii. To komedia kryminalna. Byliśmy wczoraj tak zakręceni, że nie mogliśmy zrozumieć intrygi, ani kto zabił. Ale spokojnie, premiera w lutym 2020.
Wczoraj pod sejmem było nas dużo. Mam poczucie wdzięczności do wszystkich, którzy przyszli. Wolne sądy i niezwiśli sędziowie to warunek demokracji.
Daję zdjęcia i pozdrawiam.
Gracjana i Bogusława - wszystkiego dobrego
Jutro 18 grudnia. Według dokumentów kończę jutro 67 lat. Moje urodziny spędzę pod sejmem aby wyrazić swój sprzeciw wobec tego co się dzieje. Proszę o nie składanie życzeń urodzinowych, wystarczy innych smutków. Mam uczucie że sytuacja jest krytyczna. Bardzo poważna. Pozdrawiam Państwa serdecznie. Do zobaczenia podczas protestu. 🌿
67. urodziny Krystyny Jandy
Janda to bodaj jedyna polska aktorka o statusie gwiazdy, otoczona gronem wielbicieli, których uwielbienie dla aktorki przypomina aurę otaczającą ulubieńców publiczności w „epoce gwiazd” XIX-wiecznego teatru. Swoją pozycję zawdzięcza granym rolom i silnej osobowości. Jak pisał Jan Kłossowicz w „Słowniku Teatru Polskiego”: „Janda zawsze gra podobną, raz stworzoną postać, nadając jej cechy wszystkim swoim rolom. Jej aktorstwo cechuje silna ekspresja, żywiołowy temperament, ideowe zaangażowanie, czasem manieryczność.”
Urodziła się 19 grudnia 1952 roku w Starachowicach. Studiowała w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie, dyplom uzyskała w 1975 roku. Na scenie zadebiutowała w 1976 w Teatrze Ateneum w Warszawie w roli Anieli w wyreżyserowanych przez Jana Świderskiego „Ślubach panieńskich” Aleksandra Fredry. Jeszcze jako studentka w 1974 zagrała w legendarnym przedstawieniu telewizyjnym „Trzech sióstr” Antoniego Czechowa w reżyserii Aleksandra Bardiniego. Jej urzekająca i pełna prawdy Masza dała początek kilkudziesięciu rolom stworzonym w Teatrze Telewizji.
Równolegle rozwijała się jej kariera w kinie. Miała świetny debiut filmowy, w „Człowieku z marmuru” Andrzeja Wajdy wcieliła się w postać Agnieszki, młodej, przebojowej i upartej studentki szkoły filmowej próbującej dotrzeć do prawdy o byłym przodowniku pracy Mateuszu Birkucie, którego zagrał tutaj Jerzy Radziwiłowicz. Oboje wystąpili także w „Człowieku z żelaza” (1981), w którym Wajda kontynuował wątki z poprzedniego filmu i opowiadał o korzeniach ruchu solidarnościowego. Z Wajdą współpracowała jeszcze kilkakrotnie. Na przełomie lat 70. i 80. występowała również w filmach Piotra Szulkina spod znaku science fiction: „Golemie” (1980), „Wojnie światów – następne stulecie” (1981) oraz w „O-bi, o-ba. Koniec cywilizacji” (1984). Ważnym międzynarodowym sukcesem okazał się uhonorowany Oscarem film Istvana Szabo „Mefisto” z 1981 roku, w którym Janda wcieliła się w postać Barbary Bruckner – zagrała wówczas u boku Klausa Marii Brandauera.
Jej największą filmową kreacją była rola Antoniny Dziwisz w „Przesłuchaniu” Ryszarda Bugajskiego (1982). Janda stworzyła w tym filmie przejmujący portret człowieka, który, jak mówił sam reżyser, „chce być wolny, bez względu na cenę, jaką musi zapłacić”. Ta rola przyniosła aktorce m.in. nagrodę dla najlepszej aktorki na festiwalu filmowym w Cannes.
Do 1987 Janda należała do zespołu warszawskiego Teatru Ateneum, występując także sporadycznie w Teatrze Scena Prezentacje. W latach 1987-2005 Janda była aktorką warszawskiego Teatru Powszechnego. Obok różnorodnych ról teatralnych grała w kinie, kontynuując bardzo dobrą passę filmową w takich obrazach, jak: „Kochankowie mojej mamy” Radosława Piwowarskiego (1985), „Dekalogu II” Krzysztofa Kieślowskiego (1988), pojawiła się też u Kieślowskiego w niewielkiej roli w „Krótkim filmie o zabijaniu” (1987), zagrała w „Stanie posiadania” Krzysztofa Zanussiego (1988). W tych rolach Janda dała złożony, psychologiczny portret współczesnej kobiety: od „rozrywkowej” Krystyny pozostającej w konflikcie ze swym małym synem w „Kochankach mojej mamy”, przez skrzypaczkę Dorotę rozdartą między namiętnością a wiernością mężowi w „Dekalogu II”, aż po Julię – doświadczoną kobietę próbującą ułożyć sobie życie z młodszym od niej mężczyzną w filmie Zanussiego.
W 1990 aktorka zagrała ponownie w przedstawieniu Wajdy, tym razem we „Dwoje na huśtawce” Williama Gibsona. Wcieliła się w Gizelę Mosca. Wojciech Dudzik pisał w „Rzeczpospolitej”: „Wajda znalazł świetnych wykonawców: Krystynę Jandę i Piotra Machalicę. Janda gra nerwowo (ale bez tej swojej irytującej czasem maniery rodem z „Człowieka z marmuru”), potrafi jednak być też liryczna. Jej swoisty prymitywizm podszyty jest tęsknotą do innego, lepszego życia, o które próbuje walczyć i którego się boi równocześnie.”
Po tym przedstawieniu, jeszcze w tym samym roku, nadszedł czas na monodram „Shirley Valentine” Williama Russella w reżyserii Macieja Wojtyszki. Spektakl okazał się gigantycznym przebojem. Janda, której nigdy nie można było odmówić autentycznych emocji na scenie i wielkiego szacunku dla swoich widzów często widzących w niej portret ich samych, trafiła z postacią Shirley w dziesiątkę. Jacek Sieradzki pisał po premierze w „Polityce”: „Aktorka mocno przepracowała przekład Małgorzaty Semil tak, by idealnie leżał w jej ustach z całą potocznością, kolokwialnością, lapidarnością, choć i z wulgaryzmami. Włożyła mnóstwo wysiłku w uplastycznienie Shirley i zjednanie jej sympatii widzów. Chwilami robiło to nieprzyjemne wrażenie gry pod publiczkę: jakby celem był rechot aprobaty i komentarze‚ale, kurde, głupotki gada’. Do czasu jednak. Będąc pewną ciepłych uczuć publiczności aktorka komplikowała obraz swej bohaterki: ukazywała jej niepewność, kompleksy podszyte buńczuczną gadką. (…) Przedstawienie, które oglądałem, skończyło się owacją na stojąco. Podobno wieczór w wieczór widownia dziękuje tak Krystynie Jandzie za grę – i za radość nadziei.” Monodram grany jest do dzisiaj.
W 2005 roku aktorka założyła w Warszawie prywatny Teatr Polonia, w którym z powodzeniem gra i reżyseruje; jest też szefową artystyczną sceny. Polonia odniosła ogromny sukces wśród publiczności. Teatr Jandy prezentuje sporo inteligentnej rozrywki. Grają tutaj gwiazdy, ale Janda zaprasza też do współpracy młodych twórców. W Polonii reżyserowali m.in.: Piotr Cieplak, Andrzej Seweryn, Maciej Wojtyszko, Stanisław Tym, ale także Anna Smolar, Łukasz Kos, Przemysław Wojcieszek i Maciej Kowalewski.
2009 przyniósł Jandzie głośną rolę w filmie „Tatarak” Andrzeja Wajdy. Historia powstania tego dzieła jest w poruszający sposób spleciona z życiem prywatnym aktorki. Wajda, po raz kolejny sięgający po Iwaszkiewicza, szukał dopełnienia do scenariusza – „Tatarak” to dość krótkie opowiadanie, które trudno byłoby przekształcić w pełny metraż. Przy filmie pracować miał Edward Kłosiński, operator, prywatnie mąż Jandy. Kłosiński zmarł w 2008 roku i nie zdążył zrealizować projektu. Janda zaproponowała wówczas Wajdzie, żeby częścią filmu stała się jej opowieść o mężu.
Rok później aktorka z sukcesem powróciła też do kultowej „Białej bluzki”, monodramu w reżyserii Magdy Umer na podstawie tekstu Agnieszki Osieckiej, granego kiedyś na scenach całej Polski. Bohaterka – dziś dojrzała kobieta po przejściach – i interpretuje, i myśli odmiennie. To samo, ale w innym zabarwieniu, inaczej akcentując problemy. Spektakl opowiada także nowym pokoleniom, w sposób specyficzny dla Osieckiej, klimat i koloryt PRL.
2012 rok to kolejne sukcesy w teatrze. Janda zmierzyła się na scenie z poruszającą, bestsellerowa biografią Danuty Wałęsy. Tuż przed premierą aktorka mówiła: „Ten spektakl i ta rola, z legendarnym przywódcą Solidarności i Prezydentem Polski w tle, to jedno w największych moich wyzwań życiowych, nie tylko zawodowych, ale także ludzkich i obywatelskich. Każdego dnia wyznania pani Danuty Wałęsowej budzą mój podziw i wzruszenie. Prostota i szczerość tych wypowiedzi zdumiewa i wywołuje szacunek. Wszystko to budzi ochotę, aby w ogóle historię Polski opowiedzieć od strony kobiet.” Krytycy „Danutę W.” w reżyserii Janusza Zaorskiego jednogłośnie okrzyknęli jednym z najważniejszych spektakli ostatnich lat. Roman Pawłowski pisał w „Gazecie Wyborczej”: „Spektakl Jandy jest polityczny, bo oddaje głos kobietom, które zostały wykluczone z udziału w historii. Zastąpienie w tytule nazwiska bohaterki inicjałem jest symboliczne. To nie jest biografia żony związkowego przywódcy, ale wszystkich kobiet, które tak jak ona zostały odsunięte od udziału w przebudowie społecznej Polski i sprowadzone do roli kur domowych. „W tym domu była „Solidarność”, ale zapomniano, że jest też rodzina” – mówi w pewnym momencie Janda i to zdanie wiele mówi o charakterze polskiej rewolucji. Może gdyby kobiety wzięły w niej większy udział, żylibyśmy dzisiaj w innym świecie?”
W 2019 roku, na ekrany kin trafił „Słodki koniec dnia” Jacka Borcucha, w którym Janda zagrała główną rolę. Wcieliła się w postać Marii, polskiej poetki, laureatki Nagrody Nobla, autorytetu moralnego, której życie wywróciło się do góry nogami, gdy otrzymała szokującą wiadomość o tragicznym wydarzeniu- zamachu terrorystycznym w Rzymie. Pod wpływem emocji, podczas uroczystości nadania tytułu honorowego obywatela miasta, zamiast kurtuazyjnych podziękowań Maria wygłosiła szokująco niepoprawną politycznie mowę. Za tę rolę Janda została nagrodzona na amerykańskim Festiwalu Filmowym Sundance.
Podczas inauguracji 74. roku akademickiego 2019/2020 w Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie Krystynie Jandzie nadany został – po raz pierwszy w historii tej uczelni – tytuł doktora honoris causa. W swoim wystąpieniu powiedziała: „Świat się skomplikował, nie odróżnia się dobra od zła. Kłamstwa od prawdy, wartości od miałkości, sztuki od podróbki. Bałagan w gustach, stylach i estetyce, gąszcz cytatów, naśladowań, wszystko jest – jak coś, jak ktoś, wszystko już było. Miesza się wszystko ze wszystkim a kryteriów brak, autorytetów brak, doskonałości brak. Ideały pogardzone, wartości upadły, szlachetność wykpiona, klasyka ośmieszona. Ale to jest nasz czas”.
W 2019 roku Janda otrzymała również medal za „mądrość, która w dzisiejszych czasach jest też odwagą oraz za niezwykłe wzruszenia artystyczne, które dają nam także obywatelską nadzieję”. Dziękując za medal, podkreśliła, że jest przede wszystkim aktorką, ale też reaguje na to, co ją spotyka każdego dnia. – Ja po prostu reaguje na coś, co mnie dotyka, oburza, wzrusza, bez czego wydaje się, że życie jest gorsze albo wobec czego ja sama staje oniemiała – powiedziała Janda. – Uważam, że te 30 lat, które przeżyliśmy to jest 30 najpiękniejszych lat w moim życiu – dodała wspominając o tytule „Człowieka wolności”, który otrzymała kilka lat temu.
Krystyna Janda angażuje się w życie społeczno-polityczne kraju, bierze udział w manifestacjach, protestach i komentuje rzeczywistość, w której przyszło nam dzisiaj żyć. Ostatnio, na antenie radia TOK FM, powiedziała: „Od pewnego momentu przestałam zupełnie akceptować to, co się dzieje. Przestałam zgadzać się na tę Polskę, która na nowo staje przed naszymi oczami. I zaczęłam protestować tak, jak dawniej. (…) Ja się po prostu nie zgadzam z sytuacją, która zaistniała po tych 30 latach demokracji i wolności. (…) Pewnego dnia powiedziałam do Magdy Umer, że to koniec, bo już teraz to my jesteśmy najstarsze i to do nas dzwonią z pytaniem, jak żyć. A my nie wiemy, jak im odpowiedzieć, bo same nie potrafimy sobie z tym poradzić” – gorzko zakończyła wypowiedź.
źródło culture.pl, PAP, TOK FM zdjęcie główne Agencja Gazeta
Alfreda i Izydora - wszystkiego dobrego
Jutro w Teatrze Polonia, na scenie Fioletowe Pończochy, odbędzie się premiera spektaklu „Wszystko, co najlepsze”, monodramu Rafała Mohra w reżyserii Piotra Złotorowicza.
Bardzo cieszymy się z tej premiery, jest to prezent dla Was wszystkich na choinkę. To wieczór podczas którego uczymy się jak najprostsze, najdrobniejsze rzeczy potrafią nas uszczęśliwić, czy nawet uratować. Podczas wieczoru także, każdy z nas będzie układał sobie swoją listę takich rzeczy.
Kiedyś, bardzo dawno temu napisałam felieton, który bardzo rymuje się z tekstem tej sztuki.
Bardzo serdecznie wszystkich zapraszamy na ten spektakl, mamy nadzieję, że będzie to coś w rodzaju terapii.
Oto mój felieton:
Moja droga B! Wiesz, jest mi trochę źle, i postanowiłam zapisać wszystko to, co lubię i co akurat w tym momencie przyjdzie mi do głowy. Istnieje podobno taka metoda uspokajania się czy leczenia, nie pamiętam. A więc co ja lubię?
O, dużo rzeczy lubię! Ale wymieniajmy najmniejsze, takie codzienne, na których schodzi nam życie. Dobrze?,
A potem, nie martw się, Ty mi napiszesz, co lubisz. Ale najpierw ja.
No więc lubię czytać, leżąc cały dzień w łóżku, jedząc czekoladki, i żeby wszyscy byli w tym czasie w domu.
Lubię jeść w słońcu chleb ze Starachowic posmarowany masłem, kiedy masło się już trochę na tym słońcu roztopiło.
Lubię gliniany dzbanek z Iłży, który jedna z moich ciotek tuż po wojnie pomalowała w dziwny wzór w szkole, na lekcjach robót ręcznych.
Lubię jak mój mąż nie może spać w nocy, więc sobie rozmawiamy i oglądamy telewizję.
Lubię jak moja mama wchodzi do kuchni rano w koszuli nocnej, żeby zrobić pierwszą kawę.
Lubię woń moich ukochanych perfum, bo trochę przypominają zapach szarlotki, co daje w najbardziej stresowym momencie poczucie bezpieczeństwa.
Lubię pić kawę na placu św. Marka w Wenecji, bo mi się wydaje, że zaklinam w ten sposób czas i szczęście na kolejny rok.
Lubię jak dzwoni moja córka i pyta, czy wszystko u mnie w porządku.
Lubię jak moje dzieci przychodzą do mnie w nocy, a po nich zjawia się i pies i kot. Mąż mimo to zostaje w łóżku, leżymy tak na kupie i nie możemy spać, bo nam duszno, a najbardziej psu.
Lubię, jak publiczność siedzi cichutko, cichuteńko, a potem nagle zagulgocze jej z zadowolenia w gardle.
Lubię jaśminową herbatę zawsze i wszędzie.
Lubię chodzić o świcie w piżamie po moim ogrodzie i śledzić każdy nowy pąk, ale żeby kot był wtedy w domu, bo straszy ptaki.
Lubię, jak nasza sąsiadka której nie znam, pani Ludwika spaceruje po swoim ogrodzie z psem Funią, to mnie uspokaja.
Lubię, jak się kończy dzień.
Lubię, jak się zaczyna dzień.
Lubię jeść liście szpinaku w Sienie na Il Campo, w restauracji pod numerem 51.
Lubię spacery w Milanówku, polami, w podartej sukience, ze wszystkimi psami i dziećmi.
Lubię spotkania z przyjaciółmi w barze w Kaniach co niedziela, o pierwszej.
Lubię leżeć w wannie i myśleć, paląc papierosa.
Lubię spać w skarpetkach, nawet latem.
Lubię się godzić, chociaż potem jest już trochę nudno.
Lubię, jak moje dzieci wracają ze szkoły, dziwią się, że jestem w domu, uważają, że to święto, chyba że im zajmę komputer.
Lubię pocztę e-mailową i mój telefon komórkowy, tylko nie lubię rachunków, które potem przychodzą z powodu tych dwóch przedmiotów.
Lubię płakać ze wzruszenia i zachwytu.
Lubię kobiety, które noszą białe bluzki i mają wszystko poukładane w torebkach.
Lubię Danusię, i jej nieżyjącego już męża Miecia.
Lubię siedzieć sama w ciemnej sali kinowej i oglądać filmy, nie lubię chodzić do teatru, teraz mnie denerwuje tak samo, jak kiedyś mnie fascynował.
Lubię to, że wybuchamy śmiechem jednocześnie z mężem, na przykład kiedy powie mi: „Wiesz, widziałem w Berlinie grób Minettiego, różowy marmur i tylko skromna złota korona z Króla Leara..”
Lubię rozmawiać ze starymi, mądrymi ludźmi.
Lubię grać.
Lubię być matką.
Lubię być żoną.
Lubię być sobą.
Lubię się śmiać, ponad wszystko..
Świat mnie bardzo często przeraża.
Moja B , lubię Ciebie, ale wcale od tego nie jest mi lepiej, Teraz dopiero się roztrzęsłam na dobre. Muszę szybko wziąć się do jakiejś pracy, bo się całkiem rozwalę. Całuję i uciekam. Napisz mi, co ty lubisz, ale niech to będą małe, malutkie, najmniejsze przyjemności, tych jestem ciekawa.
Twoja K.
13 grudnia. Pamiętna data. Groźna rocznica. A Polska znów na zakręcie. Przy tym to dziś także 30 rocznica premiery filmu PRZESŁUCHANIE.
Feliksa i Anatola - wszystkiego dobrego
Szanowni Państwo. 29 listopada w Och-Teatrze, odbędzie się premiera musicalu „Huśtawka”. Mam do tego tytułu, tematu, stosunek specjalny, sztuka teatralna grana jest nieustannie we wszystkich teatrach świata, ale też historia jest uniwersalna i porusza, i wzrusza widzów zawsze i wszędzie. Graliśmy z rozkoszą Gizelę i Jerry’ego, z Piotrem Machalicą, prawie 200 razy w Teatrze Powszechnym, w reżyserii Andrzeja Wajdy, historię o miłości niemożliwej, i gralibyśmy dalej, ale się starzeliśmy, a na widowni zjawiały się osoby coraz młodsze i młodsze, i pewnego dnia uznaliśmy, że już jesteśmy do tego zbyt „starzy”. Tym bardziej teraz, kiedy zdecydowałam o produkcji dla Och-Teatru musicalu według tej historii, jestem pewna że na nowo zapanuje tamten „stan”, tamten „czar”, tamte wzruszenia. Reżyserię powierzyłam Ani Sroce-Hryń, której spektakle dyplomowe, reżyserskie, swego czasu mnie zachwyciły, a która sama śpiewa nadzwyczajnie, ma nieprawdopodobną muzykalność, wyobraźnię i nieprzeciętny talent reżyserski, a u nas w Teatrze Polonia święci triumfy podczas każdego wieczoru „Almodovarii”, gdzie śpiewa piosenki z filmów Pedro Almodovara.
Przed nami tydzień przedpremierowy, próby generalne i tysiące problemów technicznych, ale ja próbę już widziałam i… czekam z niecierpliwością. Zapraszam serdecznie, a ze mną reżyserka debiutantka, Gizela z miłością w sercu i wrzodami w żołądku (Natalia Sikora), jej przyjaciele tancerze i Jerry (Maciej Maciejewski), ze swoim ważniejszym niż miłość dyplomem prawnika w Nowym Jorku. Kocham tę historię i te muzykę. Zapraszamy.
Gramy pierwszy blok spektakli od 29 listopada do 6 grudnia, 2 grudnia premiera dla studentów. Zapraszamy. Bilety www.ochteatr.com.pl
Libretto na podstawie utworu DWOJE NA HUŚTAWCE Williama Gibsona: Michael Bennett; teksty piosenek: Dorothy Fields; muzyka: Cy Coleman
HUŚTAWKA
Reżyseria: Anna Sroka-Hryń
Przekład libretta: Kazimierz Piotrowski
Przekład piosenek: Wojciech Młynarski
Scenografia, reżyseria światła: Grzegorz Policiński
Kostiumy: Jan Kozikowski
Asystentka ds. scenografii i kostiumów: Małgorzata Domańska
Kierownictwo muzyczne, aranżacje: Mateusz Dębski
Choreografia: Paulina Andrzejewska-Damięcka
Asystent choreografki: Beniamin Citkowski
Przygotowanie wokalne: Monika Malec
Konsultantka języka hiszpańskiego: Anna Iberszer
Producent wykonawcza i asystentka reżyserki: Klaudia Błazik
Obsada:
Gizela Mosca – Natalia Sikora
Jerry Ryan – Maciej Maciejewski
David – Jakub Szydłowski/Mariusz Ostrowski
Sophie – Ewa Lachowicz
Julio Gonzales – Paweł Tucholski
Ethel – Karolina Szeptycka
Iskra – Pola Gonciarz
Obywatele Nowego Jorku: Beata Duda, Beniamin Citkowski, Gabriel Piotrowski
Muzycy: Szymon Linette (perkusja), Wojciech Gumiński (kontrabas/bas), Andrzej Olewiński (gitara), Mateusz Dębski (piano), Wiesław Wysocki (saksofon, klarnet, flet)
Data premiery: 29 listopada 2019
Temat stary jak świat. Między Gizelą a Jerrym, zagubionymi i osamotnionymi w wielkim mieście, rodzi się uczucie. W tworzącej się relacji szczęście przeplata się ze smutkiem, a miłość z zazdrością. Któż z nas nie był na takiej huśtawce? Oto zwykła, choć opowiedziana w niezwykły sposób, historia miłości dwojga ludzi. W tle tętniący życiem Nowy Jork – miasto, w którym wszystko może się wydarzyć.
Wystawiono w ramach umowy z Samuel French, Inc., a Concord Theatricals Company.
Feliksa i Leonarda - wszystkiego dobrego
Dziś o 12:00 dla szkół zagramy 100 spektakl ZAPISKI Z WYGNANIA! Wieczorem o 19:30 101 raz. Potem 1 grudnia 102 spektakl w Bielsku Białej i przerwa do lutego 2020.
Kocham to grać! Granie tego spektaklu ratuje mnie psychicznie, nadaje wyższy sens mojej pracy. Wysiłkom teatralnym codziennym i jakimkolwiek zawodowym. To coś, co czuję do mojego zawodu kiedy to gram, trzyma mnie przy życiu i w zdrowiu psychicznym. Dziękuję mojej fundacji, panom muzykom z którymi gram, wszystkim obsługującym spektakl, Sabinie Baral, Magdzie Umer i wszystkim Widzom. Kłaniam się.
Seweryna i Wiktoryny - wszystkiego dobrego
Pierwszy rok to święto bez mamy 🖤
Euzebii i Narcyza - wszystkiego dobrego
Wciąż wracam do tego wiersza, który pokochałam w młodości. przez moje dorosłe 50 lat, co jakiś czas przychodzi mi ten wiersz do głowy. Poprzedniej nocy nie zmrużyłam oka. Tej zasnęłam, na chwilę, obudziłam się o 4:40 z wierszem na wargach…
Stanisław Grochowiak Didaskalia
— Więc jak żyć?
To prostujesz się w krześle,
Ręce układasz na szczupłych kolanach,
Masz w sobie powagę dziecka, co się dowie.
Patrzę na łódki twoich młodych powiek,
Na wargi pochmurne jak owoce leśne,
Na włosy przesiane złotym blaskiem rana.
Nie wiem doprawdy, co Ciebie przejedna,
Moja Śliczna Biedna.
— Więc jak żyć?
Tu odchodzisz od stołu
Z talerzem w dłoniach jak z wielkim ciężarem;
Kobiecość niosąca i gorzkie zmęczenie.
Patrzę na czoła wysokiego cienie,
Na twych paznokci szarzejący ołów,
Na wąskie usta, co nie chcą być stare.
Nie wiem doprawdy, co Ciebie przejedna,
Moja Śliczna Biedna.
— Więc jak żyć?
Tu odchylasz się z wieńcem
Sponad gliny wzniesionej wysoko jak wieża,
I dajesz się unieść w milczący korowód.
Patrzę na chłodne kościoły wieczoru,
Na to, co było i nie będzie więcej,
Na studnie nieba, otwarte na ścieżaj.
Nie wiem doprawdy, czy to Cię przejedna,
Moja Śliczna Biedna.
Bernarda i Fortunaty - wszystkiego dobrego
W tej sytuacji … do roboty! Mój kalendarz
14.10 🍀Wrocław SHIRLEY VALENTINE
15.10 🍀Wrocław MATKI I SYNOWIE
16.10 🍀Wrocław ZAPISKI Z WYGNANIA
18.10 🍀Luksemburg SPOTKANIE Z PUBLICZNOŚCIĄ
19.10 🍀Warszawa 32 OMDLENIA
20.10 🍀Warszawa 32 OMDLENIA
21.10 🍀Bydgosz PAN JOWIALSKI
22.10. 🍀Gdynia POMOC DOMOWA
24.10 🍀Lublin ZAPISKI Z WYGNANIA
25.10 🍀Lublin ZAPISKI Z WYGNANIA
28.10 🍀Kielce ZAPISKI Z WYGNANIA
29.10 🍀Warszawa WEEKEND Z R.
30.10 🍀Warszawa WEEKEND Z R.
Marka i Wacława - wszystkiego dobrego
Przedwczoraj Berlin i koncert Cher, wspaniały. Wczoraj Warszawa i koncert Krzysztofa Zalewskiego w Och-Teatrze, świetny z szalejącą publicznością i uroczym wykonawcą (skąd się jeszcze dziś biorą tak dobrze wychowani młodzi ludzie? z takim szarmem i wdziękiem? rodzą się tacy? czy to zasługa wychowania? wrażliwości?). Wspaniały młody człowiek i kochany przez publiczność do wariactwa.Cudo.
Ja dziś dwa spektakle „Pomoc domowa” i jutro dwa, z moją kontuzjowaną stopą, będzie ciężko.
W Internecie coraz więcej wpisów, znanych, szanowanych ludzi, autorytetów III RP, przerażonych perspektywą zbliżających się wyborów i widmem porażki, strachem przed oddaniem Polski w niewolę. Wybory tak ważne jak te 1989 roku. Można w tych wyborach stracić demokratyczną, nowoczesną, otwartą Polskę, zmarnować naszą wspaniałą bezkrwawą rewolucję, zaprzepaścić przemiany i trud tych 30 lat i sprzedać ideały wolności i solidarności. Skóra cierpnie na plecach, jak się to czyta i uświadamia sytuację.
No nic, na razie róbmy swoje i idźmy na wybory, my wszyscy, przecież jest nas więcej, opozycji, tak wynika z sondaży i rozsądku.
Ostatnio artykuł- Hołdys przekonuje Jandę a Janda Hołdysa i na tym się kończy ta Interntowa zabawa. A co mamy robić? telewizję nam zawłaszczyli, media ich, został nam tylko Internet i ulica. A przeciętny wyborca PIS do Internetu nie wchodzi, chyba że po hejt, ma pranie mózgu na okrągło w mediach publicznych, nas nienawidzi, nakarmiony przez media do nas nienawiścią i kłamstwem, a samodzielnie wydaje się nie analizuje sytuacji.
Żyjmy, kochajmy się, pracujmy i płaćmy skrupulatnie podatki, bądźmy uczciwi, prawdomówni, ofiarni, zbierajmy śmieci w lasach, nie palmy w kominkach byle czym, działajmy charytatywnie, wychowujmy dzieci w ideałach partnerstwa, otwartości, tolerancji, legalizmu, lojalizmu, praworządności i sprawiedliwości, uważajmy dalej że człowiek to brzmi dumnie, wszyscy z zasady są dobrzy i chcą dobrze, bo przez 30 lat uważaliśmy to wszystko za patriotyzm, zobaczymy co będzie dalej.
Cypriana i Bernarda - wszystkiego dobrego
Kraków. Krystyna Janda zostanie Doktorem Honoris Causa AST
Podczas inauguracji 74. roku akademickiego zostanie – po raz pierwszy w historii uczelni – nadany tytuł Doktora Honoris Causa Akademii Sztuk Teatralnych Krystynie Jandzie.
Inauguracja 74. roku akademickiego 2019/2020 odbędzie się 30 września o godz. 12.00 na Scenie im. St. Wyspiańskiego w siedzibie Uczelni przy ul. Straszewskiego 22 w Krakowie.
REKTOR AST PROF. DR HAB. DOROTA SEGDA
„Muszę szybko spać. Nie mam czasu. Tyle się dzieje”.
„Rano decyduję, czy dziś udaję kobietę, czy zostaję facetem. To zależy od trudności, komplikacji dnia. Jeżeli wyjątkowo skomplikowany – wybieram kobietę”.
Senat Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie wybrał kobietę na pierwszego doktora honoris causa naszej Uczelni. Kobietę z marmuru. Kobietę z żelaza. Wolną kobietę. Krystynę Jandę. Aktorka teatralna. Gwiazda filmowa. Reżyserka. Autorka dzienników i książek. Prezes fundacji. Twórczyni teatrów grających codziennie, przez cały rok (latem również w plenerze). Odważna, nieobojętna Obywatelka. Laureatka dziesiątek nagród. Są wśród nich Feliksy, Gustawy, Orły, Lwy, Kaczki, Róże, Maski, Kamery i Palma – nie sposób wymienić ich wszystkich. Simone Weil twierdziła, że „Kultura jest kształceniem daru uwagi”. Krystyna Janda swoją uwagą stwarza światy. Swoim niezaniechaniem obowiązku wobec własnego talentu zawstydza czekających na propozycje i oklaski. Jest symbolem tego wszystkiego, czego życzę naszym studentom: pasji, pracy, odwagi, nieobojętności i… szczęścia. Proponuję zarejestrować nową jednostkę energii twórczej: „Jandę”. Jedna Janda jest prawie nieosiągalna. Ale jest dla nas wyzwaniem. Warto próbować je podjąć. Bądźmy dla siebie wymagający.
Senat AST uchwałą z dnia 29 kwietnia 2019 r. postanowił uhonorować Krystynę Jandę najwyższym wyróżnieniem przyznawanym przez naszą Uczelnię za:
– reprezentowanie najlepszych wolnościowych tradycji kultury polskiej,
– wykreowanie postaci teatralnych i filmowych dających wzorce etyczne i patriotyczne,
– wielki wkład w pozycję kina polskiego na świecie,
– stworzenie i prowadzenie niezależnego Teatru Polonia, którego przedstawienia podejmują najważniejsze problemy życia współczesnego i pamięci historycznej Polaków,
– wrażliwość społeczną i obywatelską postawę, reprezentowaną w sferze publicznej; za odważne formułowanie i głoszenie opinii wpływających twórczo na świadomość społeczeństwa.
Jesteśmy zaszczyceni, że Krystyna Janda zostanie honorowym doktorem Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie.
Kraków, 30 września 2019 r.
***
PROF. DR HAB. JERZY STUHR
RECENZJA
Rozpoczynając analizę tak bogatej twórczości artystycznej pani Krystyny Jandy trzeba przyjąć jakieś kryteria oceny, które pozwolą usystematyzować jej dokonania, a równocześnie zbadać, dlaczego właśnie tak przebiegała jej droga artystyczna. Toteż bardziej niż na analizie ról i reżyserii skupię się na wyodrębnieniu działów z obszaru teatru i filmu, które ukształtowały tę artystkę. Takie obszary są cztery: obszar filmu, obszar teatru telewizji, obszar sceny i obszar własnej działalności teatralnej w kierowanym przez siebie teatrze. Aktywność Krystyny Jandy na wszystkich tych polach oddaje jej pełną osobowość, poglądy artystyczne, społeczne, estetykę i temperament. To właśnie szerokie spectrum twórczości, ciekawość, odwaga i walory warsztatowe sprawiły, że opisuję dziś jedną z największych artystek w historii europejskiego teatru i filmu.
OBSZAR FILMU
Skupię się na czterech polskich filmach, które moim zdaniem ukształtowały osobowość artystyczną, ale może, co ważniejsze, społeczno-obywatelską pani Krystyny Jandy.
„Człowiek z marmuru” – ten film i spotkanie z Andrzejem Wajdą był dla młodziutkiej aktorki wielkim wyzwaniem, zarówno ideologicznym, jak potem pokazała historia, jak i formalnym – myślę tu o doborze przez reżysera i aktorkę środków warsztatowych w kreowanej postaci. Po takim debiucie pewnych ról Krystyna Janda nie mogła zagrać. Nie wypadało! Ten temat zaczął kształtować artystkę w szczególny sposób, można by rzec niejako obywatelsko. Zaczęła być reprezentantem nowego, młodego pokolenia Polaków wyrażających niezgodę na rzeczywistość, która ich otaczała. Była uosobieniem rodzącego się buntu. Artystka tę rolę przyjęła i choć potem wystąpiła w wielkiej ilości filmów, to właśnie ten wizerunek pielęgnowała pieczołowicie przez całą swą karierę i działalność społeczną. Pokazała, że trzeba mieć odwagę buntu nie tylko jako Agnieszka, filmowa bohaterka, pokazała ją również jako młoda artystka, kiedy pod czujnym okiem mistrza Wajdy zdecydowała się na użycie jaskrawo ekspresyjnych środków w budowaniu postaci. Tak się w filmie polskim dotychczas nie grało. Tego typu ekspresja była uważana za niedopuszczalną. A jednak artystka się na nią odważyła. Miała odwagę wyjść poza wszelkie szablony i stereotypy. I zwyciężyła. Została zapamiętana. Nauczyła się tej odwagi. Dodała jej ona sił na całą dalszą artystyczną drogę. Jeszcze wiele razy zadziwiała widzów właśnie siłą niekonwencjonalności. W 1981 roku odbierała na Festiwalu w Łagowie nagrodę Złotego Grona za wykreowanie nowego typu aktorstwa filmowego. Tę samą nagrodę odbierałem również ja za rolę Ludka Danielaka w „Wodzireju”. Dla Krystyny Jandy była to kolejna nagroda, a dla mnie jedno z mych największych osiągnięć w życiu, dlatego, że właśnie z nią tę nagrodę otrzymałem.
Drugim ważnym – można powiedzieć „ideologicznie” – filmem w karierze artystki był film „Przesłuchanie” w reżyserii Ryszarda Bugajskiego z roku 1982. Bohaterki tych dwóch filmów niejako się dopełniają. Antonina Dziwisz to jakby dojrzewająca Agnieszka z „Człowieka z marmuru”. Z beztroskiej zabawowej dziewczyny z prowincji przez przypadek wmieszanej w ubecką manipulację, więzionej i torturowanej, wyrasta dojrzała i świadoma opozycjonistka. Znowu tutaj aktorka dała swemu pokoleniu przykład, jak zdobywa się polityczną dojrzałość i postawę obywatelską, jak uczy się patriotyzmu, uczciwości i odwagi w walce z reżimem komunistycznym. Za tę rolę aktorka otrzymała Nagrodę Jury w Cannes w 1990 roku. Dołączyła do wielkich artystek XX wieku w sztuce kinematograficznej.
Kolejnym filmem z plejady prac filmowych zrealizowanych przez panią Krystynę Jandę, jaki chciałbym wymienić, jest film, w którym artystka znowu przekroczyła pewną granicę dialogu z widzem. Tym razem jest to przekroczenie granic intymności wypowiedzi. Chcę poświęcić ten fragment filmowi „Tatarak” w reżyserii Andrzeja Wajdy z 2009 roku. Krystyna Janda zdecydowała się w tym filmie na rzecz niezwykłą, wykraczającą poza przyjęte konwencje aktorskie w filmie światowym. Zdecydowała się opowiedzieć porażająco intymną historię o śmierci swego ukochanego męża, autora zdjęć filmowych Edwarda Kłosińskiego. W scenerii samotności, jak z obrazów Hoppera, aktorka pozornie beznamiętnie opowiada o śmierci ukochanego mężczyzny. To dramatyczne wyznanie podnosi o rangę wszystkie improwizacyjne eksperymenty europejskich twórców z ostatnich lat. I znowu pochwała wielkiej odwagi artystki. Z pewnością też wielkie uwolnienie się z żałobnej traumy. Piękne jest to, że pani Krystyna Janda pod opieką mistrza Wajdy wybrała właśnie przekaz filmowy na to wzruszające intymne wyznanie. To wielkie docenienie filmu jako sztuki, poprzez którą można uczynić tak piękne wyznanie uwieczniające postać bliskiego człowieka. Ta kreacja, trudno nawet powiedzieć: „rola”, to kolejne przekroczenie granic kina. Fenomen tej artystki polega również, a może nawet przede wszystkim na tym, że kolejni reżyserzy chcą ją zmienić, odkryć ją na nowo. Ona pozornie się im poddaje. Zmienia charakteryzację, temperament postaci, nawet język. I zawsze pozostaje sobą! Zawsze wyzwolona ze stereotypów, konwencji, rozpoznawalna natychmiast, przykuwająca uwagę widza. Tu chciałbym skupić się na filmie Jacka Borcucha „Słodki koniec dnia” z ostatnią kreacją pani Krystyny Jandy. Zmieniona fizycznie, ograniczona w ekspresji ojczystego języka, pozornie uspokojona, jednak ciągle natychmiast rozpoznawalna poprzez wolność, niezależność poglądów, siłę wewnętrzną i mocną osobowość.
Bohaterka filmu, wybitna polska poetka żyjąca na emigracji, swobodnie wygłasza swe poglądy, żyje według własnych reguł, kocha kogo chce, demonstruje swą niezależność. Przecież właśnie do takiej Bohaterki przyzwyczaiła nas pani Krystyna Janda przez całą swą twórczą drogę. Znakomity wybór reżysera i konsekwentny wybór aktorki. Zasłużona nagroda dla najlepszej aktorki na prestiżowym festiwalu w Sundance. Ten krótki przegląd najważniejszych dla mnie ról filmowych Krystyny Jandy świadczy o tym, jak aktorka zbudowała swój wizerunek ekranowy zgodny z własnymi poglądami, osobowością, temperamentem. Rzadko zdarza się aktorom otrzymywać propozycje pozwalające na wykreowanie symboli współczesnych polskich bohaterów i bohaterek. Kiedyś to Helena Modrzejewska rozsławiła polską sztukę teatralną na świecie, to nie przypadek, że właśnie Krystyna Janda podjęła się zagrać tę wielką artystkę w serialu z 1989 roku. Krystyna Janda zagrała w bardzo wielu filmach. Składają się one na przebogatą sylwetkę filmową. Są tu również role komediowe: „Kochankowie mojej mamy”, „Rewers”, „Panie Dulskie”, są role w filmach zagranicznych. We wszystkich wcieleniach jednak zawsze aktorka szuka oprócz charakterystyki postaci jakiegoś głęboko ukrytego, przejmującego pierwiastka ludzkiego.
OBSZAR TEATRU TELEWIZYJNEGO
Tak jak w filmie szczęśliwie młodziutka aktorka trafiła pod skrzydła Andrzeja Wajdy, tak na drodze teatru telewizyjnego absolwentka warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej dostaje się pod opiekę wielkiego pedagoga, znawcy teatru klasycznego Aleksandra Bardiniego i debiutuje w roli Maszy w „Trzech siostrach” Antoniego Czechowa. Tutaj jednak, w Teatrze Telewizji, artystka dokonuje wyborów bardzo różnorodnych postaci. Jakby chciała udowodnić, że z każdym gatunkiem teatralnym gotowa jest się zmierzyć. Klasyka przeplata się z repertuarem współczesnym, wręcz awangardowym, dramat z komedią, a nawet farsą. Rodzi się też wraz z dojrzewaniem warsztatowym wielka pasja Artystki: monodram. Z ról Krystyny Jandy w Teatrze Telewizji można ułożyć listę lektur obowiązkowych studentów teatrologii. Jest jakaś prawidłowość w dobieraniu ról naprzemiennych gatunkowo. Po „Trzech siostrach” – Szaniawski, Przybyszewski, potem Beaumarchais, Bułhakow, Przybyszewski, Kruczkowski, Słowacki, O’Neill, Nałkowska, Bryll, Chandler, Strindberg, Ścibor-Rylski i inni. To wszystko między 1974 a 1990 rokiem, czyli od początku kariery. Kolejne lata są równie intensywne. Myślę, że nie miejsce wymieniać wszystkie tytuły w tej recenzji. To można znaleźć w bogatej bibliografii artystki. Ważna jest zasada doboru propozycji. Teatr Telewizji przez wszystkie lata do 2015 roku zaofiarował tej wielkiej aktorce bardzo wiele wspaniałych propozycji repertuarowych. Zasługuje też na szczególną uwagę dbałość Krystyny Jandy o polski repertuar klasyczny w Teatrze Telewizji, czyli teatrze o wielkiej ilości odbiorców. Zdecydowała się wówczas na reżyserię. „Klub kawalerów” Bałuckiego, „Śluby panieńskie, czyli magnetyzm serca”, „Damy i huzary” Fredry to pozycje, które dają Krystynie Jandzie pierwszorzędną rolę w niesieniu misji telewizji publicznej, w odróżnieniu od wszystkich propagandowych politycznych agitek obecnych aktualnie na antenie. Sam miałem zaszczyt i ogromną satysfakcję wystąpić kilkakrotnie u boku pani Krystyny Jandy i podziwiać jej energię, odwagę twórczą, sprawność warsztatową. Pamiętam realizację wielkiego spektaklu „Wizyta starszej pani Dürrenmatta” i jej brawurową kreację Klary Zachanassian. Odwaga środków formalnych, jednocześnie przy zachowaniu wszystkich charakterystycznych dla tej artystki cech osobowościowych, była imponująca. Godna podziwu.
OBSZAR TEATRU
Tę działalność artystki chciałbym podzielić na trzy części. Pierwsza to propozycje, jakie otrzymywała ze strony różnych teatrów i ich dyrektorów artystycznych, druga to samodzielne wybory i droga twórcza w teatrze pod skrzydłami Fundacji Krystyny Jandy na rzecz Kultury, czyli w Teatrze Polonia i trzecia – wyróżniam ją celowo – to obszar formy teatralnej zwany monodramem.
W teatrze od początku swej działalności Krystyna Janda trafiła pod opiekuńcze skrzydła wytrawnych ludzi teatru: Janusza Warmińskiego w Teatrze Ateneum i Zygmunta Hübnera w Teatrze Powszechnym w Warszawie. To ci dyrektorzy zadbali o jej rozwój twórczy. W Teatrze Ateneum zagrała na początku swej kariery Anielę w „Ślubach panieńskich” (1976), Ninę Zarieczną w „Mewie” (1977), Marię w „Tryptyku listopadowym” (1978), Jenny w „Operze za trzy grosze” (1980). W Teatrze Powszechnym spotkały ją tak wielkie role, jak role tytułowe w „Pannie Julii” w reżyserii Andrzeja Wajdy (1988) i „Medea” w reżyserii Zygmunta Hübnera (1988), Gizela w „Dwoje na huśtawce” (1990), Elwira w „Mężu i żonie” (1993) czy wreszcie Lady Makbet w „Makbecie” (1996). Wymieniam tylko te najważniejsze z szeregu wielu innych. Chyba żadnej innej polskiej aktorce w przeciągu dwudziestu lat od początku kariery nie zaoferowano tak wiele. Krystyna Janda wykorzystała to w pełni. Zapisała się na trwałe w historii współczesnego polskiego teatru. Osobną perspektywę w programowaniu swych wyborów stosuje artystka w momencie, kiedy decyduje się na stworzenie własnego teatru. Wszystkie wybory od tego czasu podporządkowuje dobru i rentownemu funkcjonowaniu Teatru Polonia. Najpierw sceny przy Marszałkowskiej w Warszawie, a w kilka lat później sceny OCH-Teatru na Grójeckiej. Tu już aktorka – dyrektor artystyczny znacznie rozszerza wachlarz repertuarowy. Nie gardzi żadnym gatunkiem. Od farsy, poprzez programy prawie kabaretowe, stand-upy, współczesny repertuar, czasem komercyjny, aż po polską i europejską klasykę. Sama gra w większości przedstawień. Jej charyzma i popularność gwarantuje sukces frekwencyjny i pani Krystyna Janda wypełnia to zadanie z zaangażowaniem i pokorą. Ten okres działalności ogranicza jej plany filmowe i telewizyjne. Natomiast współczesne środki medialne, głównie internetowe powodują, że artystka – dyrektor artystyczny decyduje się komunikować ze swą widownią również i tą drogą. Prowadzi dziennik, opisując swe życie artystyczne, wybory i przygody. Pomysł jest znakomitą formą zyskania wielkiej i wiernej widowni. Już nie kolejne kreacje, ale stały kontakt z widzem, czytelnikiem sprawia, że artystka nie tylko jest stale w naszym życiu obecna, przekazuje nam nie tylko swój talent i umiejętności, ale również swe wybory, zasady postępowania w życiu, postawę moralną i polityczną.
Osobnym obszarem działalności artystycznej Krystyny Jandy są realizowane przez nią monodramy. Stanowią one pewną klamrę z filmami, które wymieniłem na początku tej recenzji. Monodram jest formą, w której aktorka najbardziej dzieli się z widzem tym, co ją boli, jak myśli, jakich wyborów dokonuje. Monodram dla artystki jest głosem Polki, obywatelki, kobiety biorącej równorzędny udział w najważniejszych wydarzeniach najnowszej historii naszego kraju. Wyjątkiem jest legendarny już monodram „Shirley Valentine” z 1990 roku grany przez panią Krystynę Jandę do dzisiaj. Ale i tutaj zawsze aktorka nawiązuje więź z widzem cierpiącym na największą chorobę współczesności – samotność. Dla mnie imponujący jest wybór bohaterek. Są to zawsze bohaterki niezwykłe, bardzo silne osobowości, walczące o pozycję i godność kobiety, demonstrujące swą niezależność, upór, uczciwość i determinację dla wartości, które wyznają i których bronią. Danuta Wałęsa, Elżbieta z „Białej bluzki”, czyli w pewnym sensie alter ego Agnieszki Osieckiej, Sabina Baral – symbol żydowskiej traumy 1968 roku, czy nawet Maria Callas. Te wszystkie bohaterki to przecież Krystyna Janda – jej osobowość i ideały. To o sobie snuje tę opowieść wielka aktorka. Jest w monodramie siła dramaturgiczna tak ogromna, że można się zwrócić bezpośrednio do widza. Tylko trzeba mieć odwagę spojrzeć ze sceny widzowi prosto w oczy. Tę odwagę mają tylko najwięksi artyści teatru. Jedną z największych jest Krystyna Janda.
Podsumowując, pani Krystyna Janda jest zjawiskiem wyjątkowym na firmamencie polskiej sztuki przełomu XX i XXI wieku. Niezwykłym jest fakt, że jest jedną z nielicznych artystek w tej części Europy, która ma odwagę wzięcia odpowiedzialności za swe poglądy i powiedzenia o tym głośno: w dzienniku, wywiadzie, ze sceny czy z ekranu. Jest wzorem godności artysty i częścią wielkiej tradycji polskiego teatru. Ogromnie się cieszę, że Akademia Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie (wcześniej PWST) – uczelnia artystyczna, w której pracuję już ponad 45 lat i w której piastowałem zaszczytną funkcję rektora przez lat 12, pragnie uhonorować tę wielką artystkę Doktoratem Honorowym – pierwszym, a więc takim, który pozostanie na zawsze w historii Uczelni.
13-09-2019
Cypriana i Bernarda - wszystkiego dobrego
Zagraliśmy w Czechach na festiwalu teatralnym w Pilźnie ZAPISKI Z WYGNANIA. W niedzielę gramy w Legnicy w Teatrze im Modrzejewskiej. Dziś gram DANUTĘ W. w Teatrze Polonia.
Wczoraj na chwilę w Pradze. Udało mi się połazić, pojechać kolejką na tę górę, wypić kawę, wymasować stopy, obejrzeć wystawę Alfreda Muchy i Andy Warhola. W domu byłam o 21:00.
Reginy i Melchiora - wszystkiego dobrego
Dwa dni przerwy w graniu, od niedzieli, po długiej przerwie BOSKA! do czwartku. Odwiedziłam zdumiona, że takie muzeum istnieje, Muzeum Domków Dla Lalek. Słodkie, to prywatne zbiory, które się przeobraziły w fundację. Muzeum ma siedzibę w Pałacu Kultury i jest naprawdę słodkie. 140 domków dla lalek. Bardzo interesująca sala z zabawkami włoskimi, sakralnymi. Idźcie, koniecznie z uroczym przewodnikiem, który oprowadzał nas jak dzieci. Urocze. Pozdrawiam serdecznie.
Stefana i Juliana - wszystkiego dobrego
Wczorajszy Poznań „boski”, choć męczący. Dwa przedstawienia w wielkiej sali opery, z 40 minutową przerwą między spektaklami, to chyba już nie na moje siły. No ale presja kondycji tego rodzaju wyjazdów – na zaproszenie agencji prywatnych, wyznacza harmonogram. Enyway. Było wzruszająco i chyba naprawdę dobrze. I dziękuję, kłaniam się raz jeszcze. Dziś podróż do Warszawy i domowe zajęcia, jutro powrót do codzienności teatralno- biurowej i wieczorem „Shirley”.
Skończyłam czytać biografię Bergmana, nieprzyjemna sprawa, ale za to chyba na nowo obejrzę Jego filmy, wiem teraz o ich powstaniu dużo więcej. Wróciłam do zapisków blogowych pana Jacka Bocheńskiego, gdzie na marginesach codziennych drobiazgów sprawy niezwykłe jakby tylko maźnięte. No i skończę „Zawał” Białoszewskiego, bo umęczona Jego sanatoryjną rekonwalescencją w Inowrocławiu, przerwałam lekturę.
Dostaję miłe listy, papierowe! W jednym wiersz o cudowności teatru. Hejtów internetowych nie czytam, więc – daremna praca, marny trud, bezsilne złorzeczenia…
Dobrego dnia, żyjmy dalej z nadzieją na lepsze jutro.
Zdjęcia przypadkowe. Od Sasa do Lasa lub jak kto woli Jeden do Sasa drugi do Lasa czyli jedni do Augusta II „Sasa”, inni do Stanisława Leszczyńskiego czyli „Lasa”. Wojna o sukcesję polską 1733-1735. Podobno taka frazeologia.
Jerzego i Bartłomieja - wszystkiego dobrego
Gramy, żegnamy się z niektórymi spektaklami, planujemy nowe. Co dzień, co wieczór gramy, kłaniamy, jeździmy ze spektaklami. Staramy się robić swoje jak najlepiej, najuczciwiej, najrzetelniej w sytuacji kiedy wszystko dookoła się wali, upada, podleje. Afery, bezwstyd, nienawiść, poczucie zagrożenia i braku perspektyw.
No nic. Co będzie dalej nie wiadomo. Amazonia płonie. Sławka Trejnis umarła, była naszą garderobianą od początku Teatru Powszechnego, a potem cały okres Teatru Polonia. Zaglądamy sobie w oczy z lękiem bo to, co się dzieje w Polsce, hejty, kłamstwa, pomówienia fabrykowane w ministerstwie sprawiedliwości odbierają wszelką nadzieję na przyszłość. Kłamstwo goni kłamstwo, zastanawiamy się czy jest jakakolwiek jeszcze granica podłości.
Dobrej niedzieli.
Klary i Hilarego - wszystkiego dobrego
Gosposia nad morzem, a ja w związku z tym częściej w domu. Pławię się w nim, raczej w tym. Przechodzę od książki do książki, od filmu do filmu, od ogrodu do zmywarki, od czytanej sztuki do pralki. Nocą siedzę na tarasie. Karmię i głaszczę dłużej niż zwykle psy. Miły czas. Jeszcze tydzień, ale już gram wieczorami. Wczoraj Toruń z DANUTĄ W. Wystawa Mariny Abramovic wcześniej (jestem zachwycona Jej malarstwem, nie znałam go zupełnie). Dziś i jutro SHIRLEY w Teatrze Polonia, pojutrze CALLAS w Och-Teatrze, w końcu tygodnia MATKI I SYNOWIE w Polonii, i Kraków w niedzielę z projekcją filmu TATARAK, i spotkaniem z publicznością.
Pozdrawiam.
Dominika i Protazego - wszystkiego dobrego
Pojechałam do lasu. Teraz wielu moich znajomych na emigracji, w lasach, nad jeziorami, nad morzem. W dziurach, leśniczówkach, z książkami, pracami, opracowaniami, poezją i zmywaniem po posiłkach. Wszyscy w głuszy z daleka od wiadomości, telewizji wszystkiego co przyprawia o dygot serca i wpędza w niepokój. Ratują się jak mogą, bo to przeważnie ludzie starsi o słabych sercach i szerokich umysłach a w związku z tym pełnej świadomości tego co się dzieje i umiejący przewidzieć konsekwencje. Kardiologiczne także. Odwiedzam ich kiedy tylko nie gram i sobie milczymy.
Oto sesja fotograficzna autorstwa Magdy Umer.
Lidii i Augusta - wszystkiego dobrego
Przed Och-Teatrem odbyło się 150 przedstawienie LAMENTU Krzysztofa Bizio w mojej reżyserii. Spektakl ten zaczynał 10 lat temu nasze wakacyjne podarunki teatralne dla warszawiaków, jak wtedy żartowałam – teatralne bezpłatne usługi dla ludności. Miałam wcześniej tego rodzaju doświadczenia, grałam w takim teatralnym „ ulicznym” przedstawieniu we Włoszech.
W Warszawie zaczęliśmy, dwa lata po stworzeniu Fundacji Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury i otworzeniu Teatru Polonia, akcję teatralną letnią, najpierw tylko na Placu Konstytucji, teraz gramy także na Grójeckiej przed Och – Teatrem. Pierwszym przedstawieniem był LAMENT. Eksperyment, spektakl w środku miasta, w hałasie, zamieszaniu, wśród przechodzących ludzi.Spektakl nie łatwy, trzy opowieści, trzy monologi, córki, matki babci. Sprawy dotykające i bliskie każdemu z przechodniów, problemy z pieniędzmi, niechcianą ciążą, bezrobociem, śmiercią i samotnością. Spektakl natychmiast zyskał publiczność i wiernych widzów którzy przychodzili oglądać go codziennie. Na początku babcię grała Zosia Merle, Bogusia Schubert a teraz Basia Wrzesińska.
Dziś mamy 10 spektaklu ulicznych w repertuarze, przede wszystkim spektakle dla dzieci, które gramy w weekendy. Gramy, zależnie od ilości pieniędzy jaką uda nam się zdobyć, w tym roku gramy 47 spektakli dzięki dotacji z miasta. Jest to duża letnia impreza kulturalna Warszawy do tego już z tradycjami. Przychodzą tłumy. Obliczamy że każdego lata mamy około 15 tysięcy widzów na ulicy, ale LAMENT ma widzów najwierniejszych.
Dziękujemy. Dziękujemy aktorkom. Dziękujemy widzom. Gramy do 25 sierpnia, na Grójeckiej zmienny repertuar, w weekendy dla dzieci. W tym roku kolejny eksperyment, spektakl dla dzieci najmłodszych od 1 do 3 lat, PRZEBIERANKI, sprowadzony z teatru ze Szczecina na który zapraszamy.
LAMENT Krzysztof Bizio
Adaptacja i opieka artystyczna: Krystyna Janda
Kostiumy: Małgorzata Domańska
Producent wykonawczy: Małgorzata Domańska
Obsada:
ZOFIA: Barbara Wrzesińska
JUSTYNA: Maria Seweryn/Katarzyna Maternowska
ANIA: Małgorzata Zawadzka/Olga Sarzyńska.
Marty i Olafa - wszystkiego dobrego
Wczoraj długi i ważny wieczór. 80-ty spektakl ZAPISKI Z WYGNANIA, z obecnością autorki książki i bohaterką spektaklu, na sali. Przed spektaklem podpisywanie książek, po spektaklu spotkanie z Widzami. Nocą kolacja i świętowanie. Przy stole autorka, pani Sabina Baral z mężem i przyjaciółką, pani Magda Umer reżyserka przedstawienia, muzycy i my -fundacja- realizatorzy i ludzie pracujący przy spektaklu. Dziękowanie sobie nawzajem. Spektakl zdobył w tym roku 13 ważnych nagród i wyróżnień. 🌷
Wiktora i Innocentego - wszystkiego dobrego
Te dwa przedstawienia BIAŁEJ BLUZKI które się odbyły, po długim czasie przerwy, były dla mnie silnym przeżyciem i stresem. Ale spektakl robi się niestety coraz aktualniejszy, świadczą o tym reakcje publiczności, nie traci siły i jest w moim teatralnym życiu wciąż zdarzeniem wyjątkowym.
Dziś ZAPISKI Z WYGNANIA z podpisywaniem przed spektaklem przez panią Sabinę Baral książek, bo Sabina od tygodnia w Warszawie. Po spektaklu spotkanie z publicznością, które poprowadzi Magda Umer, więc znów, jak kilka ostatnich dni, wieczór wyjątkowy.
Gramy nieustannie w obu teatrach, a także każdego dnia na ulicy i wydaje się, że jesteśmy dla Warszawiaków partnerem docenianym, na każdym ze spektakli tłumy. Bardzo dziękujemy.
Jutro jeszcze raz ZAPISKI, we wtorek i środę WEEKEND Z R., a we czwartek w Och-Teatrze PAMIĘTNIK Z POWSTANIA WARSZAWSKIEGO.
Byłam na moment w niedzielę, przed innymi zajęciami, protestować przeciwko wydarzeniom w Białymstoku, niestety mało ludzi, około półtora tysiąca na moje niewprawne oko.