Zenobii i Przemysława - wszystkiego dobrego
Dziś trudny dzień. Strajk i protesty kobiet zapowiedziane w całym kraju. Szpitale pełne, nie przyjmują wymagających intensywnej opieki bo nie mają stanowisk. System się blokuje. Wczoraj ponad 20 tys zachorowań i ponad 200 zgonów. Ludzie na ulicach w gniewie i rozpaczy. Bojówki Kaczyńskiego na ulicach. Co będzie dalej?
A my po cichu jubileusz 15 -„ lecia Teatru Polonia, za chwilę rocznica 30 letnia mojego spektaklu SHIRLEY VALENTINE. Próby przerwane ale premiera dalej planowana na 3 grudnia. Zobaczymy.
Zdrowia i sił.
Euzebii i Narcyza - wszystkiego dobrego
Mija 15 lat działalności Teatru Polonia, piętnasta rocznica! Pamiętam jak świętowaliśmy pierwszą, drugą, trzecią, ile było dumy, lęku i radości. Ile odważnych, co roku odważniejszych, planów na przyszłość, jak gromadziliśmy coraz większą rzeszę i Widzów i Artystów dookoła naszych planów i repertuarów. Rodziła się nasza brawura!
Dziś oglądam najpierw zdjęcia z budowy, pierwsze repertuary, zaglądam na strony internetowe i przeglądam plakaty, zdjęcia ze spektakli, kolejnych produkcji, w głowie powstaje niekończący się kalejdoskop zdarzeń, premier, wieczorów, wydarzeń jednorazowych, koncertów, wigilii, śniadań wielkanocnych, sylwestrów, imienin, rocznic, setnych prezentacji, dwusetnych, potem trzy setnych. Zdjęcia kolejnych obsad- rodzin przypisanych do spektakli, tortów, wspomnienia z tych radosnych kolejno zdobywanych rekordów i „sprawności’. Wczoraj oglądałam krótkie prywatne filmiki robione przez aktorów i pracowników fundacji za kulisami, śmialiśmy się godzinami, powstałby z tego naprawdę zabawny, szczęśliwy, przyjacielski film i wieczór wspomnień. Mia być, odwołaliśmy go z powodu obostrzeń, niebezpiecznie, byłyby nas tłumy. Dopiero te małe wczoraj oglądane filmiki, przypomniały mi temperaturę tych 15 lat, tych nawet zwykłych kolejnych spotkań- spektakli, tych prób, wydarzeń, uświadomiły mi głębokość naszych przyjaźni, imponującą naprawdę ilość tworzących tu artystów i brawurowe po prostu poczucie humoru jakie nam towarzyszyło przez te 15 lat. Może kiedyś minie pandemia a teatry będą jeszcze istnieć, w jakimś innym szczęśliwszym czasie, spotkamy się i sobie to wszystko obejrzymy, powspominamy i pośmiejemy się ze szczęścia jakie nam dano w udziale.
Polska w pandemii, gramy co jakiś czas, co chwilę musimy coś odwoływać z powodu choroby kogoś z artystów lub konieczności przeprowadzania kwarantann obsad kolejnych zaplanowanych spektakli. Ale gramy…..Co więcej, nie przerywamy prób, to znaczy przerywamy kiedy musimy i potem znów wracamy i pracujemy, w tym roku mamy zaplanowane jeszcze dwie premiery w Teatrze Polonia „ Aleja zasłużonych” i „Cwaniary” , repertuary ułożone, bilety sprzedawane, sylwester w obu naszych teatrach organizowany w towarzystwie publiczności, tak jak przez te 15 lat mamy zwyczaj witać kolejny rok.
Co będzie dalej? Nie wiemy, trwamy, mimo wszystko, trwamy, wbrew logice i rachunkowi ekonomicznemu, mimo reżimu, mimo zagrożenia gramy, bo te teatry, ten teatr to tlen, to życie, to sens, to wartość, to przyszłość, to przyjaźń, to spotkania, to wyzwanie, to marzenia, to wspomnienia, to …..wszystko.
Dziś sprawdzałam ilość kupionych biletów na wieczorny spektakl „Zapiski z wygnania” , na stronie internetowej napisane – WYPRZEDANO- ale wyprzedano to znaczy dziś pula 25% miejsc dostępnych. Duma i radość, dziś zagramy, a potem telefon – pani Krystyno, wiem że z powodu choroby aktorów spektakle po środzie odwołaliście, mamy wykupione kilka biletów, ale pieniędzy nie zabieramy, niech zostaną aby Was wesprzeć- i znów wzruszenie.
Na ulicach tłumy protestujących, skandujących oskarżenia ludzi bojących się o przyszłość, o elementarne sprawy o wolność i swoją godność, czym są nasze teatralne rocznice, sprawy, nasze problemy w stosunku do tych o które na nowo przyszło nam walczyć, niczym. A jednak, trwajmy, walczmy, grajmy, pracujmy, uczmy, rozmawiajmy, spotykajmy się my z innymi łaknącymi teatru, rozmowy teatralnej, zapachu świateł i dekoracji, kostiumów i ofiarnie, do krwi ostatniej i najgłębszego dna duszy, grających aktorów.
Dziękujemy za to wszystko, za te 15 lat, za obecność, za wysiłek, za wiarę w teatr i sztuki niezbędność. Za te wszystkie, wszystkie wieczory….
Krystyna Janda, wszyscy artyści i pracownicy Fundacji Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury.
Lucjana i Ewarysta - wszystkiego dobrego
Umarł Wojtek Pszoniak🖤
Mam 68 lat. Siedzę przed telewizorem i się wzruszam, płaczę z nimi, krzyczę z nimi.
MŁODZIEŻ! MŁODZIEŻ! MŁODZIEŻ! Młode kobiety, dziewczyny, chłopcy, tysiące, same młode piękne twarze, energiczni, wściekli, zdeterminowani, piękni i silni. Idą, idą, idą, skaczą, tańczą, krzyczą, płaczą, patrzą napięci, zacięci, źli, przerażeni, smutni, gotowi na wszystko. Mówią swoim językiem, nie patyczkują się, wiedzą czego chcą a raczej czego nie chcą! Nareszcie! Jaka to różmica w stosunku do tych marszów, naszych protestów sprzed kilku miesięcy, protestów starców i starszych, tych spod sądów i sejmu, protestów grzeczniejszych i cichszych. Ci – WYPIERDALAĆ- TO NIE BRZYDKIE SŁOWO A PROGRAM – piszą. MYŚLĘ, CZUJĘ, DECYDUJĘ! WOJNA!!!Nie zajmują się niuansami. BOJKOT KOŚCIOŁA! MODLIĆ MOŻNA SIĘ I W DOMU! JESTEM WŚCIEKŁA!!! To nie jest język rewolucyjny, to jest język protestu! To jest język wolności. Siła!
Moje dzieci i wnuki nz ulicach! Jestem całym sercem z tą młodzieżą! Wspaniali!
To nasza młodość, nadzieja, siła!
PS. Macie maseczki, wszyscy, ale noście rozpięte parasole, je widać i pozwalają utrzymać odległości.
Śmierć jest jak pierdnięcie- napisał jeden autor sztuki którą czytam, wysłałam to poecie, poeta odpisał – motyla.
ALEJA ZASŁUŻONYCH - pierwsza czytana próba w Teatrze Polonia. Fot. Katarzyna Kural-Sadowska
Gawła i Ambrożego - wszystkiego dobrego
Rozpoczęliśmy nowe próby. ALEJA ZASŁUŻONYCH Jarosława Mikołajewskiego. Premierę planujemy na 3 grudnia 2020 roku na dużej scenie Teatru Polonia. W obsadzie: matka – Emilia Krakowska, urzędniczka Ministerstwa Kultury – Dorota Landowska, urzędnik Kancelarii cmentarza – Grzegorz Warchoł, mąż – Olgierd Łukaszewicz, ona – Krystyna Janda. Reżyseria – Krystyna Janda, scenografia i kostiumy – Zuzanna Markiewicz.
Gawła i Ambrożego - wszystkiego dobrego
Poranny Milanówek na lęk i stargane nerwy.
Zdrowia Drodzy Państwo i dobrych ludzi na drodze.
Emila i Aldony - wszystkiego dobrego
Czas pandemii. W całej Polsce żółta strefa, w teatrach wolno grać dla 25% ludzi siedzących na sali! To jest niesprawiedliwość! W komunikacji nie ma ograniczeń, w wielu innych miejscach też, a my… przecież wszyscy widzowie są w maseczkach. Graliśmy dotąd dla 50%, no rozumieliśmy to, ale teraz?
Wczoraj więc CALLAS na festiwalu w Inowrocławiu, duża sala więc 100 możliwych osób było naprawdę rozproszonych, dziękujemy za przyjęcie i prawdziwie gorące brawa. Dziś w Och-Teatrze LILY zagramy dwa razy, mieliśmy sprzedane 50% biletów na wieczorny spektakl, podzieliliśmy publiczność na pół i dla tej podzielonej publiczności zagramy dwa razy o 16:00 i 19:30.
Nie wiem czy długo tak „pociągniemy”, nie sądzę.
W poniedziałek zaczynamy nowe próby do ALEI ZASŁUŻONYCH, trzeba iść naprzód, dalej, bez nowych spektakli się nie uda.
Publiczności zapewniamy maksymalne bezpieczeństwo, ja też się staram nie ryzykować. W moim wieku wszystko jest już ryzykiem, no trudno, zobaczymy co przyniesie los.
Wszystkiego dobrego, zdrowia życzę.
W piątek odbył się pogrzeb Joanny Cortes, wspaniałej śpiewaczki, wspaniałej, o wielkim dorobku. Była naszą konsultantką przy próbach do CALLAS. Kochaliśmy Ją, była serdecznym i ciepłym człowiekiem. 🖤
Pauliny i Franciszka - wszystkiego dobrego
Gazeta Wyborcza:
Tu mieszkał Andrzej Wajda. Znamienici goście i wzruszająca uroczystość w rocznicę śmierci reżysera.
9 października 2020 | 16:02
Andrzej Wajda był kierownikiem artystycznym zespołu filmowego X. Jego członkowie spotykali się w domu reżysera na Żoliborzu. Na zdjęciu: m.in. Krystyna Janda, Allan Starski, Jerzy Radziwiłłowicz, Radosław Piwowarski
Na Żoliborz zjechali w piątek aktorzy i współpracownicy Andrzeja Wajdy. W czwartą rocznicę jego śmierci przed domem na rogu ul. Śmiałej odsłonięto stellę, która przypomina, że wybitny reżyser mieszkał tu przez 43 lata.
– W tym domu spotykaliśmy się wszyscy, bo Andrzej był nie tylko wielkim twórcą, ale też społecznikiem. Zawsze w centrum naszych spraw. Tutaj tworzyliśmy strategie środowiska filmowego wobec nie zawsze przychylnych nam władz – wspominał Jacek Bromski, reżyser i prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich.Jacek Bromski na uroczystości odsłonięcia tablicy pamiątkowej przed domem na rogu ul. Śmiałej i Haukego-Bosaka na Żoliborzu, gdzie mieszkali Krystyna Zachwatowicz i Andrzej Wajda.
Razem z władzami Żoliborza ufundowało ono pionową tablicę z mlecznego szkła i z charakterystycznym motywem nawiązującym do taśmy filmowym, która stanęła na rogu ul. Śmiałej i Haukego-Bosaka. Napis głosi: „Andrzej Wajda z żoną Krystyną Zachwatowicz mieszkał i pracował w tym domu w latach 1973–2016”. Autorem steli jest znany artysta rzeźbiarz Marek Moderau.
Całe skrzyżowanie na Żoliborzu Oficerskim wypełniła plejada wybitnych postaci ze świata filmu. Za zasłoniętymi z powodu pandemii koronawirusa maskami kryły się twarze m.in. Krystyny Jandy, Jerzego Radziwiłłowicza, Zbigniewa Zamachowskiego, Allana Starskiego, Feliksa Falka, Radosława Piwowarskiego… Byli też mieszkający w tej części Żoliborza m.in. emerytowany dyrektor Zamku Królewskiego prof. Andrzej Rottermund, Danuta Kuroń, redaktor Daniel Passent.
Krystyna Janda odczytała list od Krystyny Zachwatowicz do „drogich przyjaciół i najmilszych sąsiadów” z wyrazami wdzięczności za upamiętnienie męża. Wymieniła Antoniego Rodowicza, Macieja Karpińskiego i Tomasza Taraszkiewicza, którzy doprowadzili do ustawienia narożnej steli. „Przed domem, w którym przeżyłam z Andrzejem 43 najszczęśliwsze lata życia” – napisała z Krakowa, gdzie na Cmentarzu Salwatorskim odwiedziła w piątek grób reżysera. Ubolewała, że po jego śmierci nie ma siły być przed ich żoliborskim domem
Pelagii i Brygidy - wszystkiego dobrego
Jutro 9 października, ważny jak co roku, urodziny Agnieszki Osieckiej i Magdy Umer oraz rocznica śmierci Andrzeja Wajdy i Marka Grechuty. Cztery giganty meblujące nam głowy i życie. 🌷🌷🌷🌷🌷🌷🌷
O 13:00 na Żoliborzu odsłonięcie tablicy upamiętniającej Andrzeja🌷🌷🌷🌷🌷🌷🌷🌷
Marka i Wacława - wszystkiego dobrego
Pożegnałam dziś Tesię, naszą suczkę-nieszczęście. Była z nami 13 lat. Sama miała lat? nie wiadomo 15, 16, wzięłyśmy ją z mamą z przytułku dla zwierząt w Milanówku. Ktoś tam ją podrzucił. Nam zginął pies zawadiaka, uciekł i szukałyśmy wszędzie, dotarłyśmy z mamą do schroniska, była sobota popołudniu. Naszego psa tam nie znalazłyśmy, ale na nasz widok, pani weterynarz bardzo się ucieszyła – oj, właśnie skończyłam operację małej suczki, kundelka, niech panie ją wezmą, ma świeże szwy, trzeba się nią zająć a nadchodzi weekend, nie wiadomo, czy przeżyje, bardzo jej żal. Była bardzo chora, bardzo biedna i bardzo brzydka, bardzo. Zawsze o niej mówiłyśmy – to najbrzydszy pies na Mazowszu, ale za to wierny, skromny i inteligentny. Mama wzięła ją wtedy na ręce, wsiadła z nią do samochodu i tak już zostało. Tesia, piesek mamy. Zawsze z mamą. Wiecznie trochę smutna, wygodnicka jak się potem okazało, leniwa i wydawałoby się nieobecna. Zawsze kręcąca się koło mojej mamy. Tesia miała jednak przypadłość wielkiej siły – puszczała wiecznie gazy. Od młodości po późną starość puszczała bąki. Nic nie pomagało, lekarze, lekarstwa, konsultacje, zmiana kolejnych diet, zmiana częstotliwości żywienia, nic. Ja mówiłam zawsze – mamo, ale nam się pies trafił! nie dość że brzydka to wiecznie puszcza syczące bomby zapachowe. A mama na to – koło mnie, nie koło was, w moim pokoju, a ja trudno, wytrzymam, ale za to jest mądra, mądrzejsza niż wy wielokrotnie. – To dlaczego nie wychodzi przed, tylko po? Tyle lat mówisz do niej zaraz po, wyjdź – i co nie rozumie? Rozumie, ale tak już się utarło, że ona puszcza bąki a ja mówię -wyjdź, ona myśli że to taka zabawa. Ale to lojalna przyjaciółka o stoickim charakterze i olimpijskim spokoju. Przez te wszystkie lata, była wiecznie koło mamy, w pokoju mamy, a mama co chwila mówiła– wyjdź, ta wychdziła, myśmy uciekali, ona wietrzyła się moment poza pokojem, wracała, i znów było – wyjdź- i na nowo powtórka. Kiedy mam zachorowała Tesia nie odeszła od jej łóżka ani na moment, prawie rok. Wszyscy myśleliśmy, że umrą razem, bo Tesia od jakiegoś czasu też miała zdiagnozowanego raka, ale lekarze mówili – zostawcie ją, dopóki ją nie boli, nie cierpi, niech sobie tak spokojnie żyje. Mama umarła, Tesia żyła jeszcze ponad rok, tzn. żyła to za dużo powiedziane, spała całymi dniami, wychodziła z trudem na chwilkę do ogrodu, wracała z trudem, i znów spała. Rzeczywiście przestałą puszczać bąki, wiec może zabawa w jej pojęciu się skończyła. Karmiliśmy ją od jakiegoś czasu ręką, wstawaliśmy w nocy dwa, trzy razy, bo gubiła się w ogrodzie i zapomniana stała katatonicznie nieruchomo w jakimś miejscu, często z nosem przy murze lub drzewie. Prawie nie widziała, słabo słyszała, kiedy nie wiedziała gdzie jest i w którą stronę iść, zamierała. Ile to razy znalazłam ją nieruchomą czekającą bezradnie i bez znaku, na wybawienie.
Dziś umarła. Spokojnie, bez bólu i stresu. Miała wodę w płucach i nie chodziła od kilku dni, nie wstawała, nie jadła, prawie nie piła. Dzisiejszej deszczowej milanowskiej nocy, wyniosłam ją w ręczniku do ogrodu, ale nie miała siły stanąć na łapy, poleżała spokojnie na deszczu wyraźnie zadowolona, przyszły nasze inne psy, zaspane się witać, siadły dookoła Tesi, powąchały ją i odeszły. Ja postałam spokojnie na deszczu w koszuli nocnej patrząc na gwiazdy, było ciepło, cicho i miło. Zaniosłam ją z powrotem do domu, na posłanie. Jęknęła z ulgą.
Wszystko się kończy, lata z tą cichą skromną wiecznie zawstydzonym swoimi bąkami suczką, też. Kolejny rozdział zamknięty. Trudno. Może tej nocy będę spała?
Tekli i Bogusława - wszystkiego dobrego
Smutek i gorycz. Podłość goni podłość i podłością pogania. Straszni ludzie. Bez odpowiedzialności. Bez godności. Podli. Wszędzie. Także w kościele. Czas na marnych i małych. Ojczyzna to przede wszystkim ludzie. Jak żyć?
W grudniu kończę 68 lat. Przeżyłam życie twórczo i pracowicie. Uczciwie i optymistycznie. Od nagród i wyróżnień którymi mnie zaszczycono uginają się półki w kasie Teatru Polonia, bo tam są wystawione jako wizytówka naszych teatrów i „gwarant” naszego statusu i marki. Fundacja jaką prowadzę mimo pandemii i przejściowego mam nadzieję czasu, ma się naprawdę nieźle. Gramy codziennie w obu teatrach od ponad dwóch miesięcy, w reżimie sanitarnym to oczywiste ale też nic się przez ten czas na szczęście nie zdarzyło. Od ponownego otwarcia daliśmy dwie premiery, WSPÓLNOTĘ MIESZKANIOWĄ, OSZUSTÓW, za chwilę premiera CRAVATE CLUBU, w grudniu kolejne dwie, ALEJA ZASŁUŻONYCH i CWANIARY. Repertuar na przyszły rok gotowy, artyści mający go zrealizować, zaangażowani. Jesteśmy wypłacalni i nie zwolniliśmy ani jednego pracownika. Publiczność jest wciąż przy nas i wypełnia sale, w nakazanym dla kultury ograniczeniu 50%, bardzo niesprawiedliwym w porównaniu do innych miejsc i dziedzin. Nie wiem co będzie dalej ale moja mała ojczyzna, ma się dobrze, pracujemy z ufnością i nadzieją na powrót do normalności.
Natomiast to co przynosi każdy dzień, co leje się każdego dnia z mediów, zachowania ludzi publicznych przerażają i odejmują siły. Granice wszelkie są przekraczane w sposób dotąd niewyobrażalny. Ile podłości może wyprodukować człowiek i ile podłości może człowiek znieść? Dużo, bardzo dużo, czasem tylko opadają ręce i nie chce się dalej żyć.
Dobrego dnia.
Ludzie opamiętajcie się! Taki ciężki czas za nami i przed nami. Bądźcie ludźmi! Myślcie i działajcie w dobrej wierze, choć domniemanie waszej dobrej woli i niewinności dawno w nas zabiliście.
Dobrego dnia.
Januarego i Konstancji - wszystkiego dobrego
Wróciłam w nocy po CALLAS z Buska i nie mogłam spać, prześledziłam co się działo w sejmie, co z ustawami, co z rządowymi awanturami, obejrzałam sobie kandydatkę na nowego rzecznika praw obywatelskich popieraną przez 700 organizacji czekającą na głosowanue w Jej sprawie a raczej naszej wspólnej sprawie, na podłodze na koryrarzu sejmowym, przeczytałam o wycięciu kolejnych bezcennych lasów i rekordowej ilości zakażeń na Covid oraz o 17 zgonach, zatkało mnie wiadomością o przeszukaniu domu sędzi Beaty Morawiec i „ odpaliłam” horoskop dla Strzelca na jesień i koniec roku…wyszło że będę w tym roku wyjątkowo „kaprysić przy stole”!
Niezależnie od tego co to ma znaczyć nie śpię do tej pory. Oglądam od godziny filmik w Internecie na którym szczęśliwe lisy wybiegają z klatek na wolność. Dobrego popołudnia. Ja dziś gram ZAPISKI Z WYGNANIA. 🌷
Augustyna i Patrycji - wszystkiego dobrego
Kończę mój sopocki tydzień, pracy, odpoczynku i porządkowania spraw. Jednak udało się złapać trochę oddechu. Wracam do codziennej pracy i warszawskich problemów. Zaczynam kończyć rzeczy i stroić się do nowych prób, tym razem zagram także główną rolę w tym trudnym i karkołomnym wydaje się na razie przedsięwzięciu dla Och-Teatru. Premiera planowana na 13 grudnia a do tego czasu mooorze, morzeee spraw. Pisze się coraz trudniej bo to co dookoła nie do opisania, nie wiem jakiego talentu i mędrca by trzeba, żeby to jakoś relatywizować. Serce i mózg boli każdego dnia, bo każda chwila wydaje się być świadkiem przekroczenia wszystkiego co normą dotąd nazywaliśmy.
Pozdrawiam serdecznie.
Marii i Napoleona - wszystkiego dobrego
Panie Macieju bardzo dziękuję.
JEJ PORTRET: KRYSTYNA JANDA
Nikt nie pozostaje obojętny wobec ikony polskiej kultury. Krystynę Jandę jedni uwielbiają, innych denerwuje jej sposób bycia, przebojowość i bezkompromisowość. Aktorka jest wulkanem energii. Założyła Fundację Krystyny Jandy na Rzecz Kultury, w ramach której działają dwa teatry. Gra rocznie w 300 spektaklach, reżyseruje, śpiewa, wydała kilka płyt i książek, publikuje felietony w kobiecych pismach, i prowadzi od dwóch dekad dziennik internetowy.
W lipcu 2020 w Och -Teatrze odbyła się kolejna premiera spektaklu w reżyserii Krystyny Jandy. „Wspólnota Mieszkaniowa”Jiříja Havelki to komedia o społeczności mieszkającej w jednym domu. Zebranie wspólnoty ujawnia różne poglądy i śmieszności ludzkich charakterów. W spektaklu oglądamy współczesną Polskę jak w soczewce – rasizm, brak szacunku do drugiego człowieka, homofobia, przemoc, niezrozumienie. W obsadzie plejada polskich gwiazd. Spektakl okazał się sukcesem. Nic w tym dziwnego, bo Krystyna Janda to kobieta skazana na sukces.
Nic nie zapowiadało, że Krystyna Janda będzie aktorką. Urodziła się i wychowała w Starachowicach. W dzieciństwie uczęszczała do szkoły muzycznej. Potem uczyła się w studium baletowym Operetki Warszawskiej i Liceum Plastycznym. Marzyła, żeby studiować w Akademii Sztuk Pięknych. Koleżanka poprosiła ją, żebym towarzyszyła jej podczas egzaminu. Przypadek sprawił, że została aktorką.
„Na egzamin do szkoły szła moja koleżanka, ja jej tylko towarzyszyłam. Kiedy po kilku godzinach oczekiwania okazało się, że koleżanka się nie spodobała, wbiegłam tam i zrobiłam okropną awanturę! Zaczęłam strasznie krzyczeć, a dosłownie chwilę później jeden z egzaminatorów zapytał, czy mogłabym pokazać nogi. W tej całej złości nawet się nie zastanowiłam, o co on mnie pyta, odsłoniłam kawałek i krzyknęłam „Proszę, takie mam nogi!”. Usłyszałam tylko „Niezłe, powinnaś zdawać” , wspominała aktorka w jednym z wywiadów.
Nie przypominała typowej studentki. W ogóle się nie malowała. Farbowała włosy na czerwono i chodziła tylko w spodniach. Profesor Janina Romanówna, która uczyła aktorkę, powiedziała jej kiedyś: „Idź, umaluj się, bo wyglądasz, jakbyś przed chwilą rzygała. Kto będzie się z tobą chciał całować?”.
Szkołę teatralną Krystyna Janda wspomina z rozrzewnieniem:
„Szkoła była dla mnie nowym lądem, żyłam jej życiem. Najbardziej lubiłam zajęcia. Bardzo miło wspominam te u profesorów: Jerzego Kaliszewskiego, Aleksandra Bardiniego i Jana Kreczmara” , mówiła aktorka w wywiadzie.
Jeszcze w czasie studiów zadebiutowała jako aktorka rolą Maszy Kułyginy w „Trzech siostrach” Czechowa w reż. Aleksandra Bardiniego. Jej talent docenił także Andrzej Łapicki obsadzając ją w… męskiej roli Doriana Greya w spektaklu „Portret Doriana Greya” Oscara Wilde’a.
Przełomem w jej karierze artystycznej była rola Agnieszki w „Człowieku z marmuru” w reż. Andrzeja Wajdy z 1976 r. Reżyser wypatrzył Jandę podczas próby w teatrze i zaprosił na zdjęcia próbne. Aktorka stworzyła jedną z najlepszych ról w polskim kinie. Nerwowa, z nieodłącznym papierosem w ustach, nosząca dżinsową kurtkę, Agnieszka Krystyny Jandy, odsłaniająca prawdę o czasach stalinowskich, stała się symbolem ówczesnego młodego pokolenia niepogodzonego z systemem, w jakim mu przyszło żyć.
Na studiach w szkole teatralnej aktorka poznała swojego przyszłego męża, Andrzeja Seweryna, który był już wtedy znanym aktorem, wykładowcą. Para pobrała się, a związek zaowocował narodzinami ich córki Marysi. Niestety, małżeństwo nie przetrwało próby czasu.
Zaraz po studiach, aktorka została zaangażowana do warszawskiego Teatru Ateneum, w którym spędziła jedenaście lat. Jedną z najważniejszych ról stworzonych na scenie przy ul. Jaracza, była postać Rity w spektaklu „Edukacja Rity” Willy Russella w reż. Andrzeja Rozhina. Rolą Krystyny Jandy zachwycili się krytycy i publiczność, a spektakl zagrano 400 razy.
„Weszłam do zespołu Teatru Ateneum, gdzie też pracował mój ówczesny mąż. Nie było to najlepsze posunięcie, lubił mnie i cenił dyrektor Warmiński, ale nie lubiła jego żona i pierwsza aktorka teatru, Aleksandra Śląska. Prawie nie „skosztowałam” dużego repertuaru”, wyznaje aktorka w wywiadzie.
Wielkim sukcesem okazała się rola piosenkarki Antoniny Dziwisz w „Przesłuchaniu” w reż. Ryszarda Bugajskiego. Bohaterka filmu, grana przez Krystynę Jandę, zostaje aresztowana przez Urząd Bezpieczeństwa i torturowana, po to, by jej zeznaniami można było obciążyć jej znajomego. Za te rolę artystka otrzymała w 1990 r. Złotą Palmę na Festiwalu Filmowym w Cannes za najlepszą rolę kobiecą.
W latach 80. minionego stulecia, z sukcesem, aktorka grała w kolejnych produkcjach filmowych, m.in.: „Mefisto”, „Golem” czy serialu telewizyjnym „Modrzejewska”, w którym zagrała główną rolę.
Krystyna Janda kontynuowała również współpracę z Andrzejem Wajdą, z którym zrealizowała kolejne filmy, m.in.:”Bez znieczulenia”, „Dyrygent”, „Człowiek z żelaza”. Andrzej Wajda towarzyszył aktorce prawie całe zawodowe życie, był jej mentorem, serdecznym przyjacielem, bardzo bliskim człowiekiem.
„Andrzeja uwielbiam, podziwiam. On mnie zrobił na początku. Nie tyle jako aktorkę, on mnie stworzył jako Polkę. Jako społecznego człowieka, obywatelkę. Ja się u Wajdy urodziłam, na planie, jako Janda obywatelska. To on wypuścił mnie na wolność: jako człowieka, kobietę, aktorkę”, wyznaje aktorka.
To właśnie na planie jednego z filmów Andrzeja Wajdy, Krystyna Janda poznała operatora filmowego Edwarda Kłosińskiego, który został jej drugim mężem. Para kupiła przedwojenną willę w podwarszawskim Milanówku, a na świat przyszli ich synowie Adam, a potem Jędrzej.
Debiutanckim monodramem Krystyny Jandy była „Biała Bluzka”, oparta na opowiadaniu Agnieszki Osieckiej. To historia Elżbiety nie mogącej sobie poradzić z osobistym życiem i Polską lat stanu wojennego.
Premiera „Białej Bluzki” odbyła się w marcu 1987 roku, podczas Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Kolejne spektakle grane były w warszawskim Teatrze Ateneum i gościnnie na scenach polskich miast. Przedstawienie szybko zyskało status „kultowego”, a Krystyna Janda otrzymała za tę rolę liczne nagrody. W 2010 roku, aktorka powróciła do tego tytułu, przygotowując nową wersję spektaklu, który do tej pory znajduje się w repertuarze Och -Teatru.
Z czasem, spektakle jednego aktora, stały się znakiem rozpoznawczym Krystyny Jandy, która w ciągu swojej kariery wystąpiła w dwunastu monodramach.
Jedną z aktorskich wizytówek Krystyny Jandy jest tytułowa rola w monodramie „Shirley Valentine” Willy Russella. Kiedy w 1990 roku, aktorka przygotowywała ten spektakl, wiele osób jej odradzało występ w tej bulwarowej sztuce, której bohaterką jest „kura domowa”, postanawiająca zmienić swoje życie. Monodram szybko zyskał status kultowego. Kobiety po obejrzeniu spektaklu zmieniały swoje życie, a studenci o przedstawieniu pisali pracę dyplomowe. Spektakl nie schodzi z afisza od trzydziestu lat, i wciąż się cieszy olbrzymim powodzeniem. Pomimo zagrania 1000 przedstawień tego tytułu, Krystyna Janda uwielbia grać ten spektakl.
Ważnym monodramem w karierze aktorki był spektakl „Danuta. W”, który powstał na kanwie książki Danuty Wałęsy „Marzenia i tajemnice”, opracowanej przez Piotra Adamowicza. W odważnej autobiografii autorka opowiada o życiu u boku Lecha Wałęsy i codzienności w komunistycznym kraju. Krystyna Janda znana z ekspresyjnego sposobu grania, tym razem na scenie była wyciszona. Przedstawienie stało się wydarzeniem artystycznym.
„Zapiski z wygnania” to najnowszy monodram Krystyny Jandy przygotowany wspólnie z Magdą Umer w pięćdziesiątą rocznicę wydarzeń marcowych. Spektakl oparty na wspomnieniowej książce Sabiny Baral, dwudziestoletniej emigrantki roku 1968, która wyjechała razem z rodzicami, został obsypany nagrodami i spotkał się z uznaniem publiczności. Ubrana na czarno aktorka, na pustej scenie Teatru Polonia, opowiada wstrząsającą historię młodej dziewczyny, która musi znosić
W 1987 roku artystka związała się ze stołecznym Teatrem Powszechnym, w którym przez blisko trzydzieści lat stworzyła szereg niezapomnianych ról w repertuarze klasycznym, komediowym i współczesnym. Na scenie przy ul. Zamoyskiego była „gwiazdą”, zachwycała publiczność tytułową rolą w „Medei”, Gizelą w „Dwoje na huśtawce”, czy rolą Marthy w „Kto się boi Virginii Woolf?”.
W Teatrze Powszechnym artystka zagrała większość swoich monodramów: „Shirley Valentine”, „Kobieta zawiedziona”, „Maria Callas”, „Marlene” spektakli które przez wiele lat przyciągały na warszawską Pragę tłumy wielbicieli Krystyny Jandy. Na praskiej scenie aktorka zadebiutowała również jako reżyser teatralny, przygotowując w 1992 roku śpiewogrę „Na szkle malowane”. Spektakl okazał się wielkim teatralnym przebojem. W 2005 roku Krystyna Janda, w wyniku napiętej sytuacji w Teatrze Powszechnym, opuściła tę scenę.
Przez pół roku do aktorki, z propozycją pracy, nie odezwał się żaden z dyrektorów warszawskich teatrów. Aktorka planowała kupić dom w Toskanii, w którym pół roku by mieszkała, a drugie pół roku spędzała w Polsce, pracując. Z pomocą przyjaciół zaczęła szukać dla siebie do grania małej sceny. Znajomy znalazł jej salę dawnego kina Polonia. Krystyna Janda postanowiła razem z mężem i córką zbudować tu teatr, i powołali do życia Fundację Krystyny Jandy na Rzecz Kultury. Aby kupić kino, aktorka sprzedała warszawskie mieszkanie i wydała wszystkie oszczędności. W 2006 roku premierą „Stefcia Ćwiek w szponach życia” zainaugurowano działalność Teatru Polonia. Cztery lata później aktorka otworzyła Och-Teatr, który mieści się w dawnym kinie Ochota.
Dziś, oba teatry to kombinat artystyczny, prężnie działające sceny, na których odbywa się rocznie ponad 900 spektakli (!) i 10 premier. Kolejne premiery, w których gra plejada najlepszych polskich aktorów, stają się wydarzeniami artystycznymi i przyciągają tłumy widzów spragnionych rozrywki na wysokim poziomie.
W 2008 roku Krystynę Jandę spotkała życiowa tragedia. Zmarł jej mąż, Edward Kłosiński, który pomagał jej budować i rozwijać teatr. Aktorka ze wszystkim została sama, ale nie poddała się. Rok po Jego śmierci aktorka nakręciła „Tatarak” w reż. Andrzeja Wajdy, według opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza. Pod wpływem tych wydarzeń Andrzej Wajda zmienił scenariusz filmu. Fabułę odnoszącą się do opowiadania, przerywają wzruszające monologi Krystyny Jandy, która w pustym pokoju opowiada o odchodzeniu swojego męża. Film dedykowano Edwardowi Kłosińskiemu, który zmarł na raka płuc osiem miesięcy przed rozpoczęciem zdjęć.
„To, tę rolę, ten film uważam za swoje największe osiągnięcie, zawodowe także”, wyznała w jednym z wywiadów Krystyna Janda.
Od małego była osobą przebojową, mówiącą co myśli. Kiedyś poszła do nauczyciela chemii, żeby ją zwolnił ze swoich zajęć, bo powiedziała mu, że musi iść do kina na „Szalonego Piotrusia”, że to jest ostatni seans w Warszawie. Nauczyciel zgodził się.
Po wyborach parlamentarnych w 2015 roku, aktorka zaczęła mocno angażować się w sprawy polityczne. Na swoim profilu facebookowym i w wywiadach krytycznie wypowiada się na temat działalności obecnego rządu PIS.
„Dookoła cyrk niegodziwości, festiwal głupoty, podłości, złej woli i nienawiści. Ten rząd, ta władza, jakby na złość, jakby szkłem po szybie, wciąż, każdego dnia. Małość, małostkowość, pycha, tromtadrackość, cały czas. Nie rozumiem. I mi żal tych lat, tego czasu na straty” – pisze aktorka na blogu.
Za te poglądy, codziennie, spotyka się z falą hejtu, zarówno ze strony popierających obecny rząd obywateli, jak i polityków Prawa i Sprawiedliwości. Aktorka pojawia się również na antyrządowych protestach. Artystka została także matką ogólnopolskiego strajku kobiet. Po tym jak na swoim profilu facebookowym zamieściła link do materiału o strajku islandzkich kobiet, i napisała „To tylko taka propozycja, niestety wśród kobiet nie ma za grosz solidarności”, przeciwniczki zaostrzenia przepisów aborcyjnych masowo wyszły na ulicę.
Krystyna Janda ostatnio w wywiadach często podkreśla, że w tej chwili najbardziej lubi grać w farsach, oraz komediach, i je reżyserować. Występy w lekkich sztukach to dla aktorki, dwie godziny zapomnienia i radości, odskocznia od politycznej, brutalnej rzeczywistości.
Teatr Polonia
Krystyna Janda ma na koncie blisko 200 ról teatralnych, filmowych i telewizyjnych. Gra, prowadzi teatry, reżyseruje, śpiewa, pisze felietony. Nigdy nie zwalnia, jej kalendarz wypełniony jest po brzegi. Rano próba w teatrze, tysiące spraw, zarządzanie Fundacją, wieczorem spektakl na drugim końcu Polski.
Za swoje rolę otrzymała liczne nagrody i wyróżnienia, które można obejrzeć w holu Teatru Polonia. Ciągle stawia sobie nowe wyzwania. Nie lubi marnować czasu. W 2015 roku powstała sygnowana jej nazwiskiem linia kosmetyczna. Ostatnio Krystyna Janda znalazła się na 5 miejscu w zestawieniu Top 10, Rankingu najcenniejszych polskich marek kobiet 2020.
Aktorka jest pogodzona z życiem:
„Uważam, że moje życie jest udane i szczęśliwe. Lubię je. (…) Lubię ludzi, życie, ale bez sztuki go sobie nie wyobrażam. Uważam, że dzięki niej moje życie jest tak ciekawe, nie na marne, mam wrażenie, że w tym co robię jest cień posłannictwa i to ma dla mnie wielkie znaczenie”. Polubić siebie, to najważniejsze. I uśmiechać się, myśleć pozytywnie, optymistycznie, wierzyć, że ze wszystkimi problemami można sobie jakoś poradzić. Lubić świat, lubić ludzi i siebie”, mówi aktorka.
Nazywana „Dobrem narodowym” aktorka, nie zwalnia tempa. Sierpień spędza na planie serialu TVN „Królestwo kobiet”. Wkrótce rozpocznie również próby do nowej roli w spektaklu „Aleja Zasłużonych” na scenie Och-Teatru. Premiera w grudniu. Największym wyzwaniem dla Krystyny Jandy jest teraz jednak utrzymanie stabilności finansowej teatrów, które ucierpiały z powodu pandemii koronawirusa.
Maciej Łukomski dla portalu strefalifestyle.pl. 15.08.2020
Marii i Stanisławy - wszystkiego dobrego
🌿Nie ma mnie.
🌿Siedzę na planie serialu KRÓLESTWO KOBIET po 10 godzin dziennie. Kończę z końcem sierpnia.
🌿Pożegnaliśmy się w Teatrze Polonia ze spektaklem MATKI I SYNOWIE.
🌿W tym miesiącu żegnamy się z UDAJĄC OFIARĘ i BAL MANEKINÓW w Och-Teatrze.
🌿Doprowadziliśmy do premiery nowego spektaklu w mojej reżyserii WSPÓLNOTA MIESZKANIOWA, piszę doprowadziliśmy, bo w obecnej sytuacji to wyczyn. Publiczność wydaje się być zachwycona.
🌿Gramy do końca wakacji w każdy czwartek w Koneserze na wolnym powietrzu i tam tłumy.
🌿Nasze teatry pracują nieustannie, przy 50% nakazanej frekwencji, co nas wykańcza, aktorzy za co im najserdeczniej dziękuję i z powodu czego bardzo mi przykro, zgodzili się do września grać za połowę wynagrodzenia.
🌿Gram i ja od czasu do czasu w pandemicznym nastroju. 7 i 8 BIAŁĄ BLUZKĘ. Z powodu że miała być nagrywana. Skończyło się na planach, ale sobie zagram i spotkam się z publicznością „białobluzkową”.
🌿Śledzę zdumiewające obraźliwe, pogardliwe wypowiedzi władzy na temat „nieposłusznych” aktorów, ostatnio zaatakowany Janusz Gajos jako prostak, ja tydzień temu jako głupek. Nie ma co reagować, to poniżej godności.
🌿MaM nadzieję,że 6-tego na zaprzysiężeniu ”prezydenta” nie będzie nikogo dla mnie ważnego i szanowanego.
🌿Miałam zdjęcia w Pałacu Kultury. Byłam pod wrażeniem.
🌿Za chwilę w Internecie, w naszych mediach społecznościowych premiery dwóch zarejestrowanych spektakli – PANA JOWIALSKIEGO i NA CZWORAKACH. Będą do Państwa stale do dyspozycji dzięki programowi Kultura w sieci.
🌿Wszystkiego dobrego i zdrowia Wam życzę najserdeczniej.
Marceliny i Bonawentury - wszystkiego dobrego
❤️Moje drugie z kolei dziecko, syn Adam, kończy dziś 31 lat, jest fizykiem. ❤️Synku, obyś mógł żyć wśród dobrych, mądrych, wolnych ludzi. ❤️
Publiczność w Teatrze Polonia na spektaklu POLICJA. NOC ZATRACENIA, w reżimie sanitarnym w dniu 16 czerwca. Dziennik 27.06.2020
Marii i Władysława - wszystkiego dobrego
Dodaję zdjęcia. Trwa cisza wyborcza. Czekamy na to co będzie.
Na razie w zdjęciach ostatnie dni, ale bez komunikatów związanych z polityką.
Mam zdjęcia w serialu dla TVN.
Prowadzę próby w Och-Teatrze. „Wspólnota mieszkaniowa” Znakomity czeski tekst, komedia, satyra społeczna, galeria typów, wspaniali aktorzy i wiele radości podczas pracy. Premiera 16 lipca. Zapraszam.
Nakręciliśmy dwa spektakle PANA JOWIALSKIEGO i NA CZWORAKACH aby w sierpniu i wrześniu umieścić je w Sieci na zawsze w prezencie i ku pamięci. Trwa postprodukcja.
W teatrach niewesoło, gramy, ale publiczności nie ma nawet tyle na ile pozwalają nakazane reguły sanitarne. Ludzie się boją? Pewnie tak, a może to wynik trudnej sytuacji ekonomicznej, lęku o przyszłość i wybory. Zobaczymy, co będzie dalej.
Mimo trudnej sytuacji w wakacje dajemy dwie nowe premiery. WSPÓLNOTA MIESZKANIOWA w Ochu i CWANIARY w Teatrze Polonia.
Czekam na poniedziałek i wieści powyborcze, a na razie ostatnie dni w zdjęciach.
Pozdrowienia i serdeczności.
Filipa i Pauliny - wszystkiego dobrego
Dzień Matki.
Mamo bardzo tęsknię.
Sponsorzy naszych foteli w Och- Teatrze: moja Mama, Jerzy Karwowski i Basia Bogucka (kadry w fundacji). Dziennik 23.04.2020
Jerzego i Wojciecha - wszystkiego dobrego
Dziś imieniny Jurka Karwowskiego, mojego wieloletniego przyjaciela i członka naszej rady fundacji. Jurek ma dziś 94 lata i od jakiegoś czasu, nie wychodzi z domu, nie mniej, jest cały czas z nami, z fundacją, teatrami i wszystkimi aktorami i pracownikami fundacji. Kiedyś bywał na naszych spektaklach co wieczór, do dziś żywo, choć z domu, uczestniczy w naszych losach i planach.
Jurek skończył reżyserię filmową razem z pierwszym rokiem powojennym, był długo reżyserem i współpracownikiem najpierw Opery Łódzkiej, później Opery Bałtyckiej, był współzałożycielem i prowadzącym Teatrzyk Bim Bom, przyjacielem Zbigniewa Cybulskiego i Bogumiła Kobieli, i oddał, i artystom tego teatru, i samej instytucji wiele czasu, i serca. Potem długie lata był drugim reżyserem w wielu, wielu produkcjach filmowych, takim reżyserem „od obsad”. Zaangażował i wypromował wielu aktorów, obsadzał i był drugim reżyserem „Czterech pancernych”, i wielu filmów Kazimierza Kutza, Jerzego Antczaka, i wielu wielu innych. Był przyjacielem i dobrym duchem polskiej kinematografii, długoletnim sekretarzem kilku „wielkości”, między innymi Andrzeja Wajdy.
Ja poznałam Jurka przy okazji serialu „Doktor Murek” pana Lesiewicza, do którego mnie „wymyślił” i zaangażował, i od tego czasu, a mija prawie 40 lat, się w zasadzie nie rozstaliśmy. Kiedy odeszłam z Teatru Powszechnego, gdzie bywał oglądać mnie w zasadzie każdego wieczora, Callas, jego ulubioną moją rolę, widział około 150 razy w Powszechnym i ze 100 razy w Och-Teatrze, ale wszystkie inne role także. Wracając, kiedy odeszłam z Teatru Powszechnego i nie dostawałam propozycji ról, ani angażu z żadnego z warszawskich teatrów, uparcie zaczął szukać dla mnie sali na nowy teatr… dla mnie… do grania… jak mówił, a potem wszedł do rady fundacji, założonej przeze mnie, mojego męża i córkę. Budował z nami oba teatry i był z nami każdego dnia, aż do choroby. Często ze swojej emerytury fundował rekwizyty czy sponsorował plakaty, nigdy Mu tego nie zapomnimy.
Z moimi oboma mężami – Andrzejem Sewerynem, a potem Edwardem Kłosińskim przyjaźnił się z „uprzejmością”, ale przede wszystkim stale utrzymywał serdeczny kontakt z moją mamą, dziećmi i rodziną w ogóle. Jako człowiek samotny, od powstania naszego domu w Milanówku, spędzał z nami wszystkie święta i towarzyszył we wszystkich uroczystościach rodzinnych. W naszych fundacyjnych teatrach wszystkie premiery „były jego”, ale wieczorami bywał zawsze wtedy, kiedy ja grałam.
Wiele Mu zawdzięczam i zawsze będę pamiętać Jego „towarzystwo życiowe” i opiekę jaką od młodych, pierwszych lat zawodowych, nade mną roztaczał. Mam nadzieję, że i ja i moja rodzina była Mu z kolei bliska i pomocna, i jest nadal.
Dziś Jurka imieniny. Obchodziliśmy je zawsze w fundacji. Dziś to niemożliwe.
Jurku, mimo że się nie możemy zobaczyć, rozmawiać tylko telefonicznie, składamy Ci najlepsze życzenia i mamy nadzieję, że siądziesz jeszcze kiedyś na naszej widowni.
Zdrowia, sił, nadziei i radości.
http://filmpolski.pl/fp/index.php?osoba=11122
Feliksa i Anzelma - wszystkiego dobrego
Zapytałam wczoraj asystenta w moim telefonie, kiedy jest planowane otwarcie teatrów po pandemii- odpowiedział bez namysłu: – Na końcu.
Państwowe teatry, instytucje, się nie martwią, dla nich – nie granie – to zysk. Dla nas niepaństwowych, to śmierć. Martwią się twórcy, ci z etatami i ci bez.
No nic, pandemia to pandemia, zdrowie i życie ważniejsze niż jakieś tam teatrzyki i jacyś artyści. Jakie to ma znaczenie w losach świata.
Ja tylko powiem, że moja, prawie już dwumiesięczna izolacja, byłaby koszmarem gdyby nie sztuka, książki, filmy, muzyka, poezja, malarstwo i to co można zobaczyć w Internecie. Nigdy nie byłam aż tak „zajęta” jak teraz, na czele z nocnymi pokazami spektakli Metropolitan Opera. Ile cudowności, wspaniałości, wielkości świata i człowieka zobaczyłam! Dziękuję!
Dzięki sztuce nigdy nie jesteście ani nie będziecie samotni i sami. Czuję podziw i wdzięczność dla artystów i ich dzieł, które „spotkałam” ostatnio, wiele z nich zupełnie przypadkowo. Chce się żyć- dla tego co się rodzi. Dla i dzięki tym cudom, które mamy i mam nadzieję będziemy mieli wkrótce, na wyciągnięcie ręki.
Polityka- ta kurwa, niech idzie precz. Niestety od polityków zależy nasze życie i zdrowie.
Wiktora i Cezarego - wszystkiego dobrego
Życie pędzi jak oszalałe. Coraz rzadziej mam chwilę żeby tu zajrzeć. Codziennie pytania od spotykanych osób – jak pani daje sobie radę? Jak pani nadąża? Staram się. Buduję hierarchię ważności spraw i trzymam się jej jak chwiejącego się płotu. A Wy jak sobie dajecie radę?
Dookoła mnie nie tylko sprawy do załatwienia nie cierpiące zwłoki, ale przede wszystkim ludzie, dzieci, wnuki, aktorzy, ludzie z naszej fundacji, znajomi, przyjaciele, ich sprawy, potrzeby, choroby. Śluby i pogrzeby. Odchodzą, przychodzą, każdy zaczyna rozmowę od kłopotów, a nie od radości. Tłumaczę sobie, że jestem w takim wieku, nie zaczynam, kończę, ale te lata, po sześćdziesiątce nie znoszą niespodzianek, za to dają poczucie pogodzenia, logiki i ładu. Nic nie bierze się już z nikąd, wszystko ma przyczyny i skutki, nic nie dostaje się w prezencie, wszystko robi na własną odpowiedzialność, za to uroda życia i rozczarowanie ludźmi generalnie wzrasta. Choć ci co obok, co od lat, co trwają, nie zawodzą na szczęście i wdzięczność do nich codzienna.
Od ostatniego mojego wpisu, dotyczącego pogrzebu Maćka wiele się zdarzyło. Trudne próby, decyzje, wreszcie premiera, podobno uwieńczona sukcesem, nie wiem, nie jestem przekonana, pożyjemy, pogramy, zobaczymy, dużo mnie w tym ”uwiera”. Korona-wirus na świecie rozszerza się, do Polski nadchodzi, a badanie potwierdzające lub wykluczające podobno w Warszawie kosztuje 500 złotych. Pokazanie chorym na raka faka, w sejmie, zjadło nam tydzień życia, ale podbarwiło spory. A musimy przygotowywać się na najgorsze w czasie kampanii wyborczych, do maja na pewno będziemy żyli w piekle. Ale nie można stać na boku, to ważne.
Pozdrawiam Was moi Państwo najserdeczniej przypominając, że nic tak nie pogarsza życia jak pesymizm. Ukłony. Do soboty z wyjątkiem piątku gramy tę nową LILY w Och-Teatrze, traktując to jak terapię.