Leona i Łukasza - wszystkiego dobrego
Dziś o świcie, pierwszego dnia po 45 rocznicy mojego debiutu scenicznego, o czym się ze zdumieniem dowiedziałam wczoraj, obudziłam się jak każdego dnia po 2,3 godzinnych drzemkachq nocnych podczas których czytam ( tej nocy Cicho, ci jutko – Ignacego Karpowicza, w drugiej przerwie snu- Czerwony śnieg na Etnie – Jarosława Mikołajewskiego i Pawła Smoleńskiego, w trzeciej przerwie – nowy tekst teatralny), no więc obudziłam się ostatecznie i jak każdego poranka w tym momencie zjawiły się spod ziemi dwa czarne koty a pies ( też czarny) się obraził, że je przyjmuję na audiencji w łóżku i wyszedł z sypialni, obudziłam się i zdałam sobie sprawę że od 6 lat, nie – żyję a tylko – przeczekuję aż zbawca narodu przestanie mnie zbawiać. Gram w tragifarsie. Też dobry gatunek teatralny ale tęskno do utworu poetyckiego. 🌷Pandemia i czarne dni z jej powodu, są jakby naturalnym zrządzeniem losu, zmagam się z tym pogodzona ale to….
Dobrego dnia dla wszystkich, uważajcie na siebie kochani.
Feliksa i Anzelma - wszystkiego dobrego
Podobno dziś mija 45 lat od mojego debiutu scenicznego.
To była Aniela w „Ślubach panieńskich” w Teatrze Ateneum w Warszawie. Reżyserował pan Jan Świderski grali: Aleksandra Śląska, Jan Świderski, Grażyna Barszczewska, Tadeusz Borowski, Andrzej Seweryn i ja. 45 lat, szmat czasu.
Czesława i Agnieszki - wszystkiego dobrego
Prawie już jest , co roku to ona zaczyna naszą wiosnę. Dobrego dnia
Marii i Marcelego - wszystkiego dobrego
Szanowni Państwo, kończy się jak co roku czas rozliczeniowy Polaków i jak co roku, od siedmiu lat, widzicie Państwo nasze banery i ulotki zachęcające Was, naszych Widzów, teatromanów, przyjaciół, do oferowania 1% z waszych podatków, naszym teatrom, naszej fundacji prowadzącej dwa warszawskie teatry, Teatr❤️ Polonia i Och💛Teatr. Te pieniądze, odmiennie od lat poprzednich, będą przeznaczone nie na nową premierę na scenie teatru, a na teatr uliczny, letni, za darmo dla warszawiaków. O tym wszystkich informujemy i to komunikujemy.
W zeszłym roku po raz pierwszy od dziesięciu lat nie graliśmy dla Was ani na Placu Konstytucji, ani przed Och-Teatrem na Grójeckiej. Nie graliśmy, bo miasto ani ministerstwo nie przeznaczyło dla nas dotacji na ten cel. Nasz repertuar to 10 spektakli wyprodukowanych specjalnie dla tego „ ulicznego teatru”. Jest to repertuar różnorodny i gatunkowo i tematycznie, atrakcyjny i dobrze zrobiony i grany, w tym co naprawdę ważne, cztery tytuły dla dzieci i młodzieży, grane zawsze w niedzielę i oblegane przez małych widzów.
Przez te lata grania dla Was „na zewnątrz” zrozumieliśmy jak wielka jest potrzeba kontaktu z teatrem, jak ważna jest powszechna, bezproblemowa dostępność do niego i jak wdzięczni i przyjaźni temu teatrowi ulicznemu są ludzie. Były lata, wakacje, podczas których udawało nam się zagrać 80 spektakli i co roku do „ ulicznego repertuaru” dodawaliśmy nową premierę. Każdego roku oglądało te spektakle około 15 tysięcy widzów, przechodniów, turystów, stałych bywalców. Oczywiście te ilości, zależały od wysokości dotacji, czasem udało nam się zagrać 80 spektakli, czasem 25, ilość „wybłaganych” na to pieniędzy była dzielona przez naprawdę minimalny koszt jednego wystawienia i z tego dzielenia wynikała ilość spektakli, przy czym sprzęt, jego zużycie, nie był wliczany w te koszty jako wkład, ukłon naszej fundacji dla wagi przesięwzięcia, jego znaczenia, walorów edukacyjnych, popularyzatorskich i dla niezwykłej więzi jaka się rodzi pomiędzy teatrem a tymi, którzy często nigdy w teatrze nie byli, tymi którzy uważali że teatr jest nudny czy zwyczajnie tymi, których na teatr nie stać, na najtańszy nawet bilet.
Nasze spektakle to między innymi LAMENT Krzysztofa Bizio, trzy monologi kobiet, babci – samotnej emerytki, córki – bezrobotnej zrozpaczonej kobiety i wnuczki – mającej poważne problemy ze światem i rówieśnikami, to także STAROŚĆ JEST PIĘKNA Esther Villar, uliczny manifest, hymn o starości, oskarżający społeczeństwa o dyskryminację ludzi starszych, wspaniały spektakl. W repertuarze mamy także ZWIĄZEK OTWARTY Dario Fo, zabawny, rozkoszny żart o małżeństwie, karykaturujący i kobiety i mężczyzn w związkach, FLAMENCO- namiętnie, wprowadzający widzów w świat jakiego wielu z nich nie znało, 2 MILIONY KROKÓW, rzecz o tzw. sierotach europejskich, dzieciach wychowywanych przez dziadków i tęskniących za rodzicami którzy wyjechali „za chlebem”. Mamy nareszcie spektakle dla małych dzieci, bajki Brzechwy i ….bardzo chcielibyśmy pokazać w przyszłości a może w tym roku, kostium, stylowe kostiumy i sztukę mówioną wierszem, rozkochać i zachęcić do klasyki. Marzymy żeby to był któryś z tekstów Aleksandra Fredro. Chcielibyśmy….
Dlatego, w tym roku, dotknięci po raz drugi, brakiem dotacji docelowej na teatr uliczny, przeznaczymy na ten cel ewentualne pieniądze z 1% w całości. Można by powiedzieć, tym razem całkowicie Naród- Sobie, jak jest napisane na poznańskim Teatrze Polskim, zbudowanym z datków poznanian. W tym roku, ile pieniędzy Państwo nam ofiarujecie tyle razy zagramy, a może dołączymy nową premierę.
Drodzy Państwo, bardzo dziękujemy za Waszą dotychczasową przyjaźń i obecność, za dotychczasową pomoc, tym razem za Wasze pieniądze będzie grał Wasz Teatr, na wolnym powietrzu, za darmo, dla wszystkich, młodych i starych, biednych i bogatych, teatromanów i przypadkowych widzów. W słońcu i w deszczu, codziennie po południu.
Serdecznie Was pozdrawiamy i mamy nadzieję, do zobaczenia, latem, „na ulicy”. ❤️💛
Celestyna i Wilhelma - wszystkiego dobrego
Zymunt Malanowicz🖤
Krzysztof Krawczyk🖤
Wiesław Wójcik🖤
Wacława i Izydora - wszystkiego dobrego
Szanowni Państwo, przyjaciele, składam Wam najserdeczniejsze życzenia wszystkiego dobrego z okazji świąt. Miałam największe słowa na końcu palca ale zaniecham, bo wszystkie teraz zbyt pretensjonalne. Życzę Wam zdrowia, możliwości pracy i spokojnego dnia codziennego. Pozdrawiam🐥
Lidii i Ernesta - wszystkiego dobrego
Czas pandemii. Ponad 34 tysiące zachorowań, ponad 500 zmarłych. Od dziś wszystko i wszyscy zamknięci a raczej ci mądrzy. Wczoraj umarł dr.Wasilewski, wybitny psychiatra, pomógł wielu ludziom, dzieciom, stworzył kilka klinik, trzymał „w pionie”wielu moich znajomych. Mnie pomagał po śmierci męża, mam wobec Niego także wielki dług wdzięczności za Pawła, mojego ulubionego producenta i przyjaciela. Darek Wasilewski w momencie największego kryzysu u Pawła, na moją prośbę pojechał do Niego, rozmawiał przez drzwi całą noc a rano udało Mu się wywieźć Pawła do szpitala. Uratował Mu życie jeszcze na rok. Paweł zdecydował umrzeć rok później. Niestety nie udało Mu się Pomóc, bo nie kontaktował się już z nikim.
Darek, znaczy dr.Wasilewski od kilku lat w Teatrze Polonia robił ze swoją żoną, muzykiem „ Koncert pogodny” dla smutnych, świrów i depresjonistów, jak to nazywaliśmy. Występowaliśmy w nich wszyscy, pochopni, świry, poturbowani, załamani, smutni, samotni, depresjoniści, ci po leczeniu i w trakcie leczenia. Darek grał na kontrabasie, pisał piosenki, żona grała na fortepianie, pisała muzykę i aranżacje. Darek każdemu mówił że go kocha i Mu wierzyliśmy.
Był wielkim, zdrowym, silnym męskim mężczyzną lekarzem i nagle ni w pięć ni w dziewięć umarł, to absurd, umarł jak ptak w locie. Zostawił rzeszę zrozpaczonych ,na granicy samobójstw pacjentów, którzy Mu codziennie mówili że nie chcą żyć, a On im codziennie tłumaczył że życie jest piękne i ma wyższy sens nawet jak sobie z nim nie można dać rady.
Umawiał się ze mną na kawę od lat, poza gabinetem, w którym mnie leczył najpierw na bezsenność a potem tłumaczył że nie można dopuścić do obniżenia jakości życia ani na chwilę, że wieczny smutek to obniżenie jakości, bo potem trzeba trzęsienia ziemi żeby to zmienić, trzeba choćby drugiego człowieka, a o to niełatwo, albo lotu na księżyc, co prostsze. Trzeba ewenementu, żeby się wyciągnąć z czerni i szarości. Tłumaczyłam, że ja ewenement mam co wieczór. Gram. Śmialiśmy się, śmialiśmy a potem On nagle wyciągał w moją stronę pudełko z chusteczkami , bo wcześniej ode mnie wiedział, że właśnie będę płakać. Nigdy nz tę kawę nie poszliśmy , bo oboje nie mieliśmy czasu.
Teraz zostawił takich , którzy żyli od jednego telefonu z Nim do drugiego.
Podobno to nie był covid.
Co za straszny czas, nie ma tygodnia żeby nie umarł przyjaciel.
Uważajcie na siebie.
Józefa i Bogdana - wszystkiego dobrego
Ostatnio zalew wiadomości medialnych o „demonach w naszym środowisku, czyli mee too, molestowania, prześladowania, upokarzanie, odbieranie godności, okrucieństwo, przemoc, wykorzystywanie seksualne, znęcanie się fizyczne i psychiczne reżyser∑ó i dyrektorów nad aktorami itd itp…wyznania młodych i starszych aktorek, brudy, pomówienia, doniesienia, prawdy tajone latami , Korzystanie z pozycji siły, władzy i dyskusja gdzie kończy się „ofiarność dla Sztuki” czyli namowy do tzw. ” przekroczeń ” w sztuce, tak modnych teraz a co ma prowadzić do dzieł wiekopomnych, wstrząsania widzami i nowoczesnym językiem porozumiewania się z publicznością it itd itd…
Najpierw deklaracja: Nigdy podczas prawie już 50 lat w zawodzie i środowisku, nie byłam do niczego zmuszana, nigdy nie namawiano mnie do zagrania zrobienia czegokolwiek wbrew mojej woli, nigdy nie byłam mobbingowana, molestowana , zaczepiana, torturowana psychicznie, a jeśli to wszystko odbywało się w ramach i na zasadach normalnej pracy twórczej i różnicy zdań miedzy artystami, realizatorami . Ale tez czytając i słuchając tych ostatnich wynurzeń i opisów nigdy nie zgodziłabym się nawet na cień takich zachowań i słów wobec siebie. Stanowczo.I jeszcze jedno wszyscy moi znakomici koledzy i koleżanki starsi z którymi pracowałam, reżyserzy, dyrektorzy teatrów to byli ludzie naprawdę wspaniali, godni szacunku, pełni honoru i wiedzy w pracy twórczej. Abstrahuję od ich życia prywatnego i ich spraw poza artystycznych , bo nie o to tu chodzi.
Postanowiłam przypomnieć mój wykład inaugurujący kolejny rok akademicki , w tym wypadku 2014, w warszawskiej Akademii Teatralnej. Bo w nim o tym mówię.
Szanowne Panie, Panowie , moi Drodzy.
Skończyłam te szkołę ponad dawno temu, w tym roku upłynęło 45 lat mojej pracy artystycznej. Wspominam lata tu spędzone dziś z rozrzewnieniem, ale też pamiętam ile lęku, obaw i nadziei im towarzyszyło. Ile łez i nieprzespanych nocy, ile też szczęśliwych chwil. Jesteście w cudownym momencie kiedy wszystko może się zdarzyć i świat przed Wam. Zazdroszczę Wam i współczuję. Zaczynacie te drogę w trudnych czasach.
Ponad 20 lat żyłam i uprawiałam ten zawód w socjalistycznej Polsce, z cenzurą i brakami w każdej dziedzinie. Przede wszystkim z brakiem dostępu do świata i jego kultury. Dziś dostęp jest nieograniczony, a w Internecie są nie tylko obrazy wszystkich galerii świata, spektakle i filmy, książki, także wszystko lub prawie wszystko co było przed Wami, cała historia sztuki, którą należy znać i szanować. Wszelkie informacje i teksty. Można z tego korzystać nieograniczenie. Ale jak powtarzam, nie zawsze tak było.
Zawód artysty to zawód specjalny, możliwość kreacji to dar bezcenny. Szansa publicznej wypowiedzi artystycznej to i odpowiedzialność i wielkie zadanie. Artyści różnie je traktują i tworzą z wielorakich powodów i potrzeb. Uprawiają sztukę dla sztuki, dla siebie i dla innych, ale zawsze mają nadzieję, że to co robią trafia do ludzi i ma dla nich znaczenie. Można też uprawiać sztukę także dla pieniędzy i satysfakcji, to nie jest naganne. Ale wtedy artysta musi być naprawdę zrozumiany i kochany, trafić w swój czas, a to nie łatwe.
Dziś chcę Wam jednak przypomnieć że aktorstwo, reżyseria, właściwie, każdy rodzaj sztuki to także zawody „społeczne”. Artyści są zależni od czasu w którym żyją, od miejsca, okoliczności. Zależni od sytuacji społecznej i politycznej, obyczajowej i finansowej także. Słowo „posłannictwo” bardzo się wyświechtało, często jest lekceważone, wywołuje uśmiech, ale nadal sens tego słowa jest niezmienny. Sztuka ma za zadanie kształcić, zmieniać, edukować, poszerzać horyzonty, humanizować świat. W trudnych czasach, tak to enigmatycznie nazwijmy, artystom nie powinno być wszystko jedno, co mówią i dlaczego, w jakich kontekstach i znaczeniach funkcjonują ze swoim „ dziełem”. A z tym było różnie i w tamtych czasach niewoli i coraz częściej teraz. Mówi się że wielka sztuka jest ponad czasem, polityką, sytuacją, że jest większa niż chwila i sytuacja. Bardzo mnie to dziwi i niepokoi. Wiem że jest wielu, którym jest obojętne, co mówią i jaki to ma odbiór, wymowę, stawiają siebie i swoje artystyczne wypowiedzi ponad codzienność, jak to nazywają. Moim zdaniem, tylko częściowo mają do tego prawo. Trzeba brać odpowiedzialność za to co się robi, także w dalszej perspektywie. Czy dzieło teatralne, filmowe, książka, obraz , utwór muzyczny może zmienić świat? Pewnie nie, choć w naszej historii mamy przykłady, że jest to możliwe.
Namawiam Was, korzystając z zaproszenia mnie na tę dzisiejszą uroczystość do odpowiedzenia sobie na kilka podstawowych pytań: Kim jestem? Gdzie żyję? Jaki mam światopogląd? Jakim jestem człowiekiem? Jednym słowem o określenie, wyrobienie własnego widzenia siebie i świata. Zrozumienia zasad moralnych i etycznych, które są Wam bliskie. Określenie własnych granic wolności i intymności, poza które zdecydujecie się nie wychodzić. Namawiam Was do ustalenia własnych zasad i norm i do wierności im. Namawiam Was do zdobywania wolności w życiu i sztuce. Do uprawiania tych zawodów według siebie. Nie wszystko powinno być na sprzedaż i nie wszystko ma swoja cenę. Są rzeczy bezcenne i te warto zachować.
Aktorstwo, reżyseria, to tajemnicze zawody, posługują się wyobraźnią, talentem, wrażliwością, umiejętnościami zawodowymi, rzemiosłem i miarą Waszego człowieczeństwa, wiedzą o naturze ludzkiej, jej pięknie i brzydocie. Ale też musicie mieć świadomość, że paradoksalnie, niczego się tu nie da zagrać, nikogo oszukać. Ze sceny, z ekranu, widać – jakkolwiek byście interpretowali – kim jesteście. I widać to zawsze, najdrobniejszymi szczelinami świetnie skonstruowanej roli czy utworu. Od lat twierdzę, że nie ma wielkiego aktorstwa w marnych ludziach i nie ma też wielkiej sztuki w miałkich, pokrętnych umysłach. Niezależnie od roli jaką się przyjęło, czy tematu, który się porusza. Miarą człowieczeństwa jest sposób w jaki się opowiada o okrucieństwie i ohydzie tego świata i miarą człowieczeństwa jest sposób w jaki rozmawiacie z odbiorcami o cudzie człowieczeństwa i urodzie świata, w którym żyjemy.
Są artyści jak płomienie i są tzw. robotnicy scen i ekranów, wszyscy są potrzebni, bo dzieła teatralne i filmowe to sztuka zespołowa. Ważne jest jednak żeby nic nie robić wbrew sobie i aby być suwerennym i w harmonii z tym, co czujecie i myślicie. Najmniej trwałym fundamentem tych zawodów jest kłamstwo, a budowla zbudowana na fałszu, niezgodzie na coś czy upokorzeniu, rozpada się najszybciej. Celowo używam słowa upokorzenie, bo bywa ona bardzo obecne w tych zawodach.
Teatr to dziedzina w sztuce bodaj najpiękniejsza, jednoczy w sobie wiele sztuk, ale też jest to miejsce z największymi możliwościami kreacji. Film jest sztuką najczęściej dosłowną, w teatrze wyobraźnia i niedomówienie mają znacznie więcej miejsca. Wchodząc na pustą scenę możecie, macie szansę opowiedzieć nawet niuanse tego świata, opowiedzieć o człowieku, o sobie. Wzruszyć, zdenerwować lub rozśmieszyć. Sprowokować i poruszyć. Pod warunkiem, że umiecie mówić, umiecie porozumiewać się z publicznością i macie do tego narzędzia, jakim jest rzemiosło. Rozumiem to i doceniam dopiero dziś, po tylu latach pracy, po tylu godzinach na scenie i planie filmowym. Bez rzemiosła nie ma wielkości, trzeba liter, żeby napisać zdanie. Ale aktorstwo, spektakl, wtedy są najpiękniejsze, kiedy opowiadają tak, że nie da się tego opisać. Kiedy brakuje słów zaczyna się aktorstwo, coś czego nie da się opowiedzieć, trzeba to zagrać.
Sukces, szczęśliwe długie życie w tym zawodzie, nigdy nie jest wynikiem przypadku. Jak powiedziała Maria Callas, którą gram: „sztuka to wielka praca, wieczne zmiany, inspiracje, wiedza o ludziach i świecie, ale trzeba pamiętać o prawidłowej emisji, dykcji i o uczuciach”. Puste konstrukcje to „gówno” – jak się wyraziła. Talent, geniusz, tak, oczywiście, bez tego jest się nikim, ale żeby wyrazić talent i człowieczeństwo, trzeba mieć środki wyrazu. I tego – teoretycznie – macie się tutaj zacząć uczyć. W tej szkole, w tym budynku. I jeszcze jedno: nikt Was tego nie nauczy. Musicie nauczyć się sami. Możecie tu spotkać osobowości, artystów, sposoby myślenia, ludzi którzy Wam uchylą drzwi, ale otworzyć je i wejść musicie sami. Ten budynek to tylko i aż sale do ćwiczeń i prób, miejsce do popełniania błędów i poszukiwań i…. czas, czas, którego później już nigdy nie będzie.
Poszukajcie tutaj siebie. Określcie się. Spójrzcie na siebie w lustrze i zrozumcie, co obiecujecie wchodząc na scenę lub przed kamerę, odezwijcie się i usłyszcie czy to, co z Was wychodzi brzmi prawdziwie i z przekonaniem, i na tym budujcie. Nie budujcie na wyobrażeniach czy marzeniach o sobie, tylko na tym kim jesteście. Ale przede wszystkim trzeba rozumieć, co się gra i dlaczego, co się opowiada i z jakiego powodu. Wiedzieć kim się jest i polubić to. Nie kłamać, ani przed ludźmi, ani przed sobą. I bądźcie dla siebie surowi. Wymagajcie od siebie. Nie bądźcie zadowoleni z byle czego.
Uważa się, że w literaturze jest wszystko, że opisano wszystkie ludzkie uczucia, stany, myśli, sytuacje, lęki… wszystko. Warto znać kanon światowej literatury, żeby być artystą, wiedzieć że wszystko już było, zmienia się tylko forma, sposób, ale… każde pokolenie ma prawo do własnych wypowiedzi, nowych sposobów, interpretacji i form. Walczcie o to. Opowiadajcie według siebie i na swój sposób. Nie dajcie się zwieść innym. Tylko odwaga i ryzyko się opłaca. Niekonwencjonalność i brak konformizmu, wyrażanie własnych form bólu czy miłości znanych od wieków – po swojemu – ma siłę. Przyciągnie widza – bo jest prawdą. Ale strzeżcie się wymuszonej, wymęczonej, zbudowanej na pozorach awangardy, bo to trwa krótko. Tylko autentyczna potrzeba wypowiedzi ma wartość.
A teraz na koniec. Musicie grać i tworzyć, dla pieniędzy… ale także dla własnego zbawienia, jak mówi Callas. To nie są zbyt duże słowa. Na koniec spektaklu powtarzam jej monolog i za każdym razem mnie zachwyca jego prostota i jej wiara w to przesłanie:
….”Wybierając sztukę, przyczyniamy się do tego, żeby ten świat stawał się piękniejszym i lepszym. Że zostawiamy go mądrzejszym i bogatszym dzięki sztuce”….
Pretensjonalne? Naiwne? Mam nadzieję, że nie, że i Wy myślicie podobnie. Na marginesie, z innymi zdaniami, które wygłaszam jako ona, generalnie się zgadzam, ale ze zdaniem …sztuka to piękno…nie do końca. Wiele się zmieniło i nie ma co tęsknić.
Życzę Wam wszystkiego dobrego. Wielu uniesień, objawień i odkryć. Ten zawód, szczególnie zawód aktora, to sprzedawanie uczuć, własnych uczuć i emocji. To boli. Niezrozumienie boli i brak akceptacji boli. Ale chroń Was Boże od upokorzenia, od złamania własnych ideałów, wstydu za to, co się gra.
I jeszcze jedno, nie warto tym zawodom, oddawać wszystkiego, wszystkiego…. To jest zawód, a nie życie. Nie ma takiej roli, spektaklu, filmu sceny dla której warto dać się złamać i kogoś upokorzyć. Pamiętajcie. A z drugiej strony…Jest taka wspaniała anegdota: Królowa Wiktoria, pewnego dnia zachorowała. Zbadali ją lekarze i uznali, że cierpi na melancholię, smutek, depresję. Zapytali ją na co miałaby ochotę, co mogło by ją rozweselić czy pocieszyć. Odpowiedziała, że chciałaby spędzić noc z Aleksandrem Wielkim. Wtedy lekarze poszli do ówcześnie największego aktora Edmunda Keana i poprosili : – „Mistrzu, królowa chce spędzić noc z Aleksandrem Wielkim, niech mistrz się ucharakteryzuje, przebierze w stosowny kostium i pójdzie do królowej”. Rano, królowa czuła się lepiej. Kolejnego wieczora zapytali znów na co miałaby ochotę, odpowiedziała, że chciałaby spędzić noc z Juliuszem Cezarem. Lekarze poszli wtedy do Keana i powiedzieli : – „Mistrzu, tym razem zadanie jest proste – Juliusz Cezar. Ma mistrz właśnie tę rolę w repertuarze, proszę się ucharakteryzować, założyć kostium i pójść do królowej”. Rano królowa czuła się lepiej. Trzeciego wieczoru, kiedy ją zapytano, odpowiedziała, że chciałby spędzić noc z Edmundem Keanem, największym aktorem szekspirowskim. – „Mistrzu tym razem zadanie jest arcy proste. Królowa chce pana”. I wtedy Kean miał podobno odpowiedzieć: – „Panowie, to jest absolutnie niemożliwe, prywatnie jestem impotentem”.
I tego Wam życzę. Chrońcie swoją niezależność, dumę i prywatność.
Dobrego roku. Wielu pomysłów i sukcesów. Powodzenia i aplauzu. Szczęścia. I bądźcie wierni sobie.
I nie miejcie wszystkiego w d… jak mi ostatnio powiedział młody aktor, kiedy zapytałam, jak mu się podoba to wszystko dookoła. Nie warto mieć wszystkiego, oprócz siebie i sztuki w d… , bo to co mielibyście ewentualnie w d… wpływa i na sztukę i na Wasze życie. I sztuka i życie potrzebują zaangażowania, Według własnych przekonań., ale do tego trzeba mieć światopogląd, kręgosłup i odwagę. Nie wolno być w tym zawodzie koniunkturalistą.
Leona i Matyldy - wszystkiego dobrego
Imieniny Krystyny, razem z dwoma spektaklami do zagrania w Och-Teatrze, to męcząca sprawa. Jednak było miło a nawet „brawurowo”miło. Dziękuję za wszystkie serdeczne życzenia wszystkiego dobrego i przyjemności, które mnie spotkały. Dziękuję Państwu.
Dziś urodziny Jerzego Treli, którego kochany i szanujemy, życzymy wszystkiego dobrego.
Od jutra znów nie gramy niestety, jak długo nie wiadomo, w ogóle teraz nic nie wiadomo i tak cały czas.
Pozdrowienia.
Cypriana i Marcelego - wszystkiego dobrego
Dziś pożegnanie, pogrzeb pana Jana Lityńskiego. Tam mi przykro że nie mogę tam być. Należą Mu się najpiękniejsze pożegnania, ukłony i podziękowania od nas wszystkich. Zostanie na zawsze w naszej wdzięcznej pamięci. Cześć bohaterowi.
Pawła i Tomasza - wszystkiego dobrego
Urodziny Andrzeja Wajdy
Urodziny Agnieszki Osieckiej
Cmentarze.
Gramy. Pani na wózku inwalidzkim, wstała, nie mogliśmy w garderobie dojść do siebie.
Przeczytałam „ WYKLĘTĄ CÓRKĘ KUBIAKÓW”,książka zrobiła na mnie wrażenie, potem obejrzałam wszystko co można w Internecie i z wrażenia nie mogę złapać oddechu aż do teraz.
Czytam CZUŁEGO NARRATORA i roztapiam się, koniec z mięsem definitywnie daj Boże.
Jutro w Dzień Kobiet gram SHIRLEY VALENTINE.
W weekend pięć razy POMOC DOMOWĄ.
Uczucie samotności i osierocenia pogłębia się każdego dnia. Pogrzeby, rozstania, osobność.
Kazimierza i Łucji - wszystkiego dobrego
Umarł wczoraj kochany i podziwiany profesor Jerzy Limon. Wczoraj wypowiedziałam już tyle słów do mediów na Jego temat, że w środku mam tylko szum i smutek. Nie znalazłam dostatecznie dobrych słów żeby opisać wspaniałość Jego kondycji człowieczej. Wszystkie słowa są zbyt małe i banalne. Teatr Szekspirowski w Gdańsku, który zbudował, stworzył, pozostanie na zawsze jako Jego pomnik, poświęcił temu dziełu i festiwalowi szekspirowskiemu pół życia. Nikt Go nie zastąpi.
Smutne, smutne dni, nie mogłam spać w nocy, słuchałam nagranej przez Maję Komorowską , jej książki „31 dni maja”. Maju kochana, dziękuję Ci za tę noc.
Tezy spektakle „Lili” za nami, dziś „ Biała bluzka”, jutro „Zapiski z wygnania” za którymi bardzo tęsknię. Jest taki wzrost zachorowań, mówi się że znów będzie 20 tys. dziennie. Przeczuwam że znów zamkną teatry i to tym razem na długo. Może do końca sezonu, oby moje przeczucia się nie spełniły. Ludzie kupują bilety, nie zrażeni i z potrzeby wydaje się prawdziwej, to jest wielka nagroda i nadzieja na przyszłość, mimo wszystkiemu co się wydarza.
Przyszłość. Wielopoziomowy lęk i niepokój.
Dobrego dnia. Wielu ludzi ze środowiska chorych, w domu, na kwarantannach, wiele w tym wszystkim absurdów organizacyjnych, deztyzji władz i wynikających z ludzkiej lekkomyślności.
Ci będzue dalej? Co nas czeka?
Zdjęcie profesora w murach Jego teatru autorstwa pana Krzysztofa Niedenthala.
Teofila i Makarego - wszystkiego dobrego
Dziś i jutro pracujemy nad dwoma zastępstwami w spektaklu LILI. Krzysztof Stelmaszyk od jakiegoś czasu pracuje nad główną rolą inspektora, którą grał Piotr Machalica, Natalia Berardinelli dziś o 5:00 dowiedziała się, że z powodu choroby koleżanki musi zrobić nagłe zastępstwo. Gramy w poniedziałek, wtorek i we środę w Och-Teatrze o 19:30.
Co to za czas?! Co to za szamotanina.
Wszystkiego dobrego.
Wczoraj znajoma mi pani, która sprząta klatki w blokach na niedużym osiedlu w podwarszawskiej miejscowości, opowiedziała mi co tam się dzieje, jakie dramaty, jak wiele młodych ludzi, chłopców i dziewcząt podczas tego czasu pandemii weszło w stałe uzależnienie od narkotyków, dopalaczy i alkoholu. Dramat. Czas raju dla dilerów. Matki, ojcowie z obłędem szukają pomocy, usiłują ratować dzieci! Bezsilnie. Co to za czas! Co to za obłęd!
Gabriela i Anastazji - wszystkiego dobrego
JAROSŁAW MIKOŁAJEWSKI:
Wczoraj nareszcie oficjalna premiera ALEI ZASŁUŻONYCH odbyła się, na szczęście. Trudne to wszystko, praca z długimi przerwami, pokaz w grudniu, teraz nagle start po tak długiej przerwie, nie jestem zadowolona z wczorajszego przebiegu spektaklu, zbyt dużo nerwów i brak niuansów interpretacyjnych, szczególnie u mnie, ale trudno. Dziś gramy i będzie lepiej spokojniej. Następne spektakle w połowie marca.
Zdjęcia reportażowe Roberta Jaworskiego z wczorajszego wieczoru, po spektaklu małe spotkanie przyjaciół i wspomnienia.
Od jutra próby wznowieniowe LILI i zastępstwa za Piotra Machalicę, to będzie smutne i trudne, bardzo trudne, jak wiele rzeczy teraz.
Wczoraj – premiera „Alei Zasłużonych” w Teatrze Polonia. Dziś – pierwszy spektakl biletowany. W marcu i kwietniu następne.
To mój pierwszy dramat napisany jako dramat i wystawiony jako dramat.
Nie umiem i chyba nie chcę napisać o nim ani słowa.
Powiem więc, że jestem wdzięczny Krystynie Jandzie, że przyjęła ten tekst kiedy tylko go do niej wysłałem, że tak precyzyjnie i wizjonersko wyreżyserowała, i wstrząsająco zagrała. I za wspólny, mądrze i najmilej spędzony czas.
Że jestem wdzięczny Emilii Krakowskiej, Dorocie Landowskiej, Olgierdowi Łukaszewiczowi i Grzegorzowi Warchołowi za wspaniałe aktorstwo i rozmowy, za ludzkie ciepło i mądrość. I ekipie Teatru Polonia za ogromną serdeczność, wsparcie i cierpliwość.
Trzymam kciuki za dzisiaj, „e la nave va” (a statek płynie). Płyń po morzach i oceanach świata, Alejo.
Oto mały fragmencik:
/…/
ONA: Otóż sytuacja jest taka: jestem pisarką, poetką, jak pani wie, co bardzo mi pochlebia. Trochę źle się ostatnio czuję… Jak Sonata b-moll…Tak więc ostatnio czuję się gorzej, i zaczęłam się z mężem zastanawiać nad śmiercią.
Nie nad moją i męża, tylko ja i mąż nad moją śmiercią. I skonstatowaliśmy…
to chyba odpowiednie słowo, takie jakich należy używać w ministerstwie,
w komisji kultury… więc skonstatowaliśmy – proszę wybaczyć, ale w tym miejscu chce mi się dodać „kurwa”…
URZĘDNICZKA: Doskonale panią rozumiem…
ONA: No więc skonstatowaliśmy, kurwa, uczciwszy najświętsze uszy ministra kultury, bo mogłabym powiedzieć znacznie gorzej… że kiedy to już się zdarzy, kiedy umrę, nie będziemy, to znaczy mój mąż… nie będzie miał za co mnie pochować…i bardzo się tym martwi /…/.
Zapraszam, jm
Wiktora i Cezarego - wszystkiego dobrego
W poniedziałek po długiej przerwie Callas, we wtorek Biała bluzka, jutro po wielu dniach od pokazu grudniowego premiera Alei zasłużonych, w niedzielę przypomnienie Lili, to jest razem jakieś 300 stron tekstu z pamięci, mój biedny mózg wariuje, zwoje się przegrzewają, na stykach iskrzy. W życiu pozascenicznym nie pamiętam już nic, nawet imion kotów. Pamięć trzeba trenować, bez stałego treningu słabo. Dobrze że przynajmniej wiem o co chodzi i co chcę zagrać.
Dobrego końca tygodnia
Marty i Małgorzaty - wszystkiego dobrego
Dziś CALLAS, jutro BIAŁA BLUZKA, w piątek premiera ALEI ZASŁUŻONYCH. A w sercu czarno. Wczoraj znów wiadomość o śmierci. Pan Jan Lityński🖤
Cyryla i Apolonii - wszystkiego dobrego
Dziś pierwszy raz od od dawna znów na próbie w teatrze.
Postanowiliśmy 26 marca dać premierę ALEI ZASŁUŻONYCH. Cieszę się. Jak nas 27 na nowo zamkną to przynajmniej będziemy po premierze.
Nasz zarejestrowany PAN JOWIALSKI dostał na katowickim festiwalu komedii Nagrodę Publiczności, bardzo dziękujemy.
Piotra i Małgorzaty - wszystkiego dobrego
A pies nic nie rozumie co się dzieje.
Feliksa i Hilarego - wszystkiego dobrego
Siedzę na planie serialu i odwiedzam cmentarze.
Chodzę na spacery i czytam.
Robię porządki i przeglądam papiery po zmarłym przyjacielu Jerzym Karwowskim.
Oglądam filmy i śpię. ( świetne – Fran Lebowitz i Giń 2020)
Czekam na otwarcie teatrów, uczestniczę w naradach i podpisuję papiery fundacyjne.
Zapalam światła na noc przed domem rano je gaszę.
To nie jest życie.