Teodora i Innocentego - wszystkiego dobrego
leże w łóżku na Lido w Wenecji. Uciekliśmy z Toskani, fala upałów w wynajętym mieszkaniu bez klimatyzacji, nas wykończyła. Jutro przelatuję do Francji. Tam też będzie gorąco. Nie ma się gdzie uktyć, przecież to moje wakacje! Muszę odpocząć! Czeka mnie wydaje się naprawdę trudny rok.
przeglądam notatki. Usuwam co nie potrzebne. 14 grudnia 2014 roku taki wpis. Zdumienie moje nie ma granic. Usuwam. Wklejam Wam.
Bigos pieczony o wyjątkowo bogatym smaku (i prawie bez tłuszczu!)
1 kg kiszonej kapusty
30 dag pieczonej lub gotowanej szynki
30 dag mocno wędzonej kiełbasy dobrej jakości
2 upieczone udka kurczaka
1 spora cebula
1 słodkie jabłko
duża garść suszonych grzybów – najlepiej borowików
garść suszonych śliwek
3/4 szklanki półsłodkiego czerwonego wina
5 ziaren ziela angielskiego
10 ziaren czarnego pieprzu, 5 ziaren jałowca
5 liści laurowych
świeżo zmielony czarny pieprz
sól (ale może okazać się niepotrzebna)
Jacka i Anatola - wszystkiego dobrego
Myślała pani kiedyś o zmianie zawodu? – zapytano Krystynę Jandępodczas wywiadu w jednej ze stacji radiowych. Skonsternowana gwiazda chwilę milczała, po czym odparła: – Wie pani, chyba tak, pozdrawiam państwa – po czym wyszła ze studia. Bo pytanie było po prostu niedorzeczne. Aktorstwo to w końcu dla Jandy nie tyle zawód, ile powołanie i przeznaczenie. – Granie jest prostsze i bezpieczniejsze niż życie – wyznała. – To jedyne życie, które rozumiem.
Krystyna Janda przyszła na świat w nocy z 18 na 19 grudnia 1952 roku w Starachowicach. Anegdota głosi, że lekarze byli tak pochłonięci porodem, iż zanotowali datę o dzień wcześniejszą. Już ten drobny szczegół zdaje się zapowiadać jej życiowy pośpiech. Rzeczywiście, przyszła gwiazda już od najmłodszych lat nie znosiła tracić czasu. – Żyć wolniej – to nie dla mnie, to męczące – twierdzi do dzisiaj. Jako dziecko uczyła się gry na fortepianie, języka francuskiego i hiszpańskiego. – Rodzice chcieli mnie z siostrą czymś zająć, żeby nam głupoty nie przychodziły do głowy – tłumaczyła. Największą pasją dziewczynek była jednak literatura. Czytały wszystko, co wpadło im w ręce, również nocą, z latarką pod kołdrą. Szybko okazało się, że Krystyna ma artystyczną duszę. Była uzdolniona manualnie i muzycznie. Uczęszczała do szkoły muzycznej, a potem do studium baletowego przy Operetce Warszawskiej.
Po szkole podstawowej Janda dostała się – jak twierdzi, niespodziewanie dla samej siebie – do warszawskiego Liceum Plastycznego w Łazienkach, szkoły wówczas elitarnej. „Tam zrozumiałam, co to wolność, awangarda, oryginalność, osobowość, przesada, także sztuka, w pewnym sensie – pisała na swojej stronie KrystynaJanda.pl. „Szkoła była totalnie apolityczna, a w gruncie rzeczy antysocjalistyczna. Nigdy nie było tam żadnych akademii ku czci i pielęgnowano wolnoduchostwo”. To właśnie tam ukształtował się jej mocny, wyrazisty charakter. Krystyna niczego się nie bała, zawsze stawiała na swoim, nie chodziła na kompromisy. „Kiedyś nauczyciel chemii zwolnił mnie z zajęć, bo powiedziałam mu, że muszę iść do kina na »Szalonego Piotrusia«, że to ostatni seans w Warszawie” – zdradziła. Ta bez mała bezczelność młodej dziewczyny na wszystkich robiła wrażenie – również na komisji egzaminacyjnej do PWST w Warszawie.
To, że Krystyna Janda stawiła się przed komisją, było dziełem przypadku. Swoją przyszłość wiązała raczej z Akademią Sztuk Pięknych. Tego dnia w Akademii Teatralnej wspierała po prostu swoją znajomą. – Kiedy po kilku godzinach oczekiwania okazało się, że koleżanka się nie spodobała, wbiegłam tam i zrobiłam okropną awanturę! – opowiadała podczas spotkania z widzami w kinie Iluzjon. – Zaczęłam strasznie krzyczeć, a dosłownie chwilę później jeden z egzaminatorów zapytał, czy mogłabym pokazać nogi. W tej całej złości nawet się nie zastanowiłam, o co on mnie pyta, odsłoniłam kawałek i krzyknęłam: „Proszę, takie mam nogi!”. Usłyszałam tylko: „Niezłe, powinnaś zdawać”. No i wkrótce byłam studentką PWST – dodała. Ale to, co niby było tylko przypadkiem, okazało się przeznaczeniem. – Po miesiącu wiedziałam, że to moje miejsce – wyznała Janda.
Teatr absolutnie ją pochłonął. Jej mistrzem, mentorem, a potem także przyjacielem był profesor Aleksander Bardini. Podziwiała też szczególnie swojego wykładowcę, Andrzeja Seweryna. Wkrótce się w nim zakochała – z wzajemnością. Tuż po trzecim roku studiów Janda wyprowadziła się od rodziców, wyszła za Seweryna i weszła w dorosłość. Wkrótce okazało się, że spodziewa się dziecka. Gdy debiutowała w spektaklu „Trzy siostry” Antoniego Czechowa, była w 5. miesiącu ciąży. Bardini, reżyser sztuki, powierzył jej rolę Maszy. Janda zagrała fenomenalnie. Dla wszystkich stało się jasne, że będzie wielką aktorką.
Talent 22-letniej Krystyny docenił sam Andrzej Łapicki. Powierzył jej rolę tytułową w spektaklu „Portret Doriana Graya”. – Nie grałam mężczyzny, tylko chłopca – tłumaczyła później gwiazda. Właśnie na próbie do spektaklu Łapickiego Jandę wypatrzył Andrzej Wajda. To spotkanie zmieniło jej życie. – Spotkałam reżysera, bardzo wrażliwego i delikatnego człowieka, kosmos o nazwie Andrzej Wajda. Nauczył mnie innego myślenia – wspominała aktorka po latach. O swoim mistrzu, jak czytamy w Encyklopedii Teatru Polskiego, mówiła także: „On mnie zrobił na początku. Nie tylko jako aktorkę, on mnie stworzył jako Polkę. Jako społecznego człowieka, obywatelkę. Ja się u Wajdy urodziłam, na planie, jako Janda obywatelska. To on wypuścił mnie na wolność: jako człowieka, kobietę, aktorkę”.
Po raz pierwszy Janda wystąpiła u Wajdy w wieku 23 lat – w „Człowieku z marmuru” zagrała Agnieszkę, bezkompromisową studentkę reżyserii, która wbrew propagandzie PRL docieka prawdy. I stworzyła kreację kultową. Początkowo jej rola miała być zaledwie epizodyczna, ale podczas zdjęć Wajda, scenarzysta Aleksander Ścibor-Rylski oraz operator Edward Kłosiński – zachwyceni świeżością i brawurą młodej aktorki – dopisywali jej kolejne sceny. W efekcie Agnieszka Jandy stała się osią filmu i jedną z najbardziej rozpoznawalnych bohaterek w historii polskiego kina. Dla samej aktorki plan „Człowieka z marmuru” okazał się brzemienny w skutki także od strony prywatnej – poznała tam wspomnianego Kłosińskiego, który okazał się mężczyzną jej życia.
W tamtym czasie Janda co prawda wciąż była żoną Andrzeja Seweryna, ale nie było to udane małżeństwo. – Mój mąż był asystentem, wykładowcą, a ja byłam studentką. Często tak się zdarza, że studentce imponuje profesor – opowiadała w programie w Polsat Cafe. – I ja wyszłam za mąż za mentora, a potem się okazało, że to jest pedagog w domu poprawczym. Również córka pary, aktorka Maria Seweryn, czuła, że małżeństwo rodziców nie jest idealne. – Oni nie mogli być razem. Gdyby próbowali, ktoś musiałby na tym ucierpieć, może byłabym to ja – wyznała w rozmowie z „Galą”. – Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek pragnęła, aby rodzice wrócili do siebie. Nie znam uczucia żalu czy pretensji do któregoś z nich.
Krystyna Janda i Andrzej Seweryn rozwiedli się, gdy Marysia miała cztery lata. Seweryn wkrótce wyjechał do Francji, a Janda poślubiła o 10 lat starszego Kłosińskiego. – Odeszłam ze związku, w którym byłam oceniana, do związku, w którym byłam uwielbiana – opowiadała. – Edward umacniał we mnie poczucie własnej wartości. Rozluźniłam się, rozkwitłam, przestałam się bać.
Świetnie wiodło się jej także w życiu zawodowym. Po wielkim sukcesie „Człowieka z marmuru” przyszła kontynuacja – film „Człowiek z żelaza”, gdzie Krystyna Janda powróciła jako Agnieszka, tym razem na tle rodzącej się Solidarności. 27 maja 1981 roku dzieło zdobyło Złotą Palmę w Cannes, film otrzymał też nominację do Oscara. Janda, uchodząca już wtedy za muzę wielkiego reżysera, stała się w Polsce gwiazdą numer jeden. Wkrótce związała się z Teatrem Powszechnym, gdzie stworzyła na scenie szereg ważnych ról – m.in. w słynnym monodramie „Biała bluzka”, opartym na opowiadaniu Agnieszki Osieckiej, a w reżyserii Magdy Umer.
W kolejnych latach Janda pracowała z mistrzami kina moralnego niepokoju, tworząc w ich dziełach niezapomniane, przejmujące kreacje. U Wajdy wystąpiła ponownie w przejmującym „Dyrygencie”, u Kieślowskiego zagrała w cyklu „Dekalog”, a za granicą m.in. w oscarowym „Mefisto” Istvána Szabó. Najgłośniejszą kreacją gwiazdy z lat 80. jest rola Antoniny „Toni” Dziwisz w „Przesłuchaniu” Ryszarda Bugajskiego. Wstrząsający film o stalinowskich represjach powstał w 1982 r., ale przez cenzurę przeleżał na półce ładnych kilka lat. – Domagano się spalenia negatywu, do czego na szczęście nie doszło – opowiadała gwiazda. Ostatecznie premiera odbyła się 13 grudnia w 1989 roku. Janda na ekranie wprost hipnotyzowała. Nic dziwnego, że za swoją aktorską kreację otrzymała prestiżowe wyróżnienie – Złotą Palmę w Cannes. Żadna inna polska aktorka do dziś nie powtórzyła tego sukcesu. Odbierająca statuetkę, zaskoczona i wzruszona Janda zwróciła się do publiczności perfekcyjną francuszczyzną: „O mój Boże. Nic nie przygotowywałam. Nie spodziewałam się tego!”.
Wielka radość zawodowa zbiegła się w czasie ze szczęściem w życiu prywatnym – tego samego roku aktorka po raz drugi została matką. Syn Jandy i Kłosińskiego, Adam, przyszedł na świat w lipcu. Kolejnego syna, Andrzeja, aktorka urodziła niespełna półtora roku później. – Na kolejne trzy lata praktycznie odeszłam z zawodu, zajęłam się dziećmi i ich wychowywaniem. Wszystkie propozycje po Złotej Palmie przepadły. Nie żałowałam – wyznała. W tym czasie zaczęła pisać, głównie felietony, które do dziś publikuje w magazynach. Później powstało z nich kilka książek, uwielbianych przez fanów aktorki. W 2000 roku Janda założyła też rodzaj bloga, gdzie prowadziła swój intymny dziennik. Pięć lat wcześniej filmem „Pestka” zadebiutowała zaś jako reżyserka.
W 2005 roku Krystyna Janda podjęła kolejne wyzwanie – otworzyła własny teatr. O swojej scenie marzyła od dawna. Teatr Polonia zbudowała w dawnym warszawskim kinie Polonia, tym samym powołując do życia Fundację Krystyny Jandy na rzecz Kultury. Aby kupić salę, sprzedała swoje mieszkanie. W inwestycję włożyła też wszystkie oszczędności. W tworzenie Teatru Polonia zaangażowali się także mąż aktorki oraz jej córka, Maria Seweryn. Pięć lat później Seweryn została dyrektorką drugiej sceny, powołanej do życia przez jej matkę – Och-Teatru, mieszczącego się w dawnym kinie Ochota. Niestety, Edward Kłosiński nie mógł świętować sukcesu z żoną i pasierbicą – zmarł w 2008 roku na raka płuc, ledwie sześć miesięcy od diagnozy.
Swoistym pożegnaniem z ukochanym mężem, z którym spędziła niemal 30 lat życia, był dla Krystyny Jandy film „Tatarak”. W produkcji w reżyserii Andrzeja Wajdy znalazły się monologi aktorki, w których wspomina odchodzenie Kłosińskiego. Kręcenie tak intymnych scen było dla niej niezwykle bolesne, ale czuła wewnętrzną konieczność. – Nie wiedziałam, jaki będzie rezultat artystyczny… ale coś, co było dla mnie najcenniejsze, zostało zarejestrowane na zawsze – mówiła później. – To, tę rolę, ten film uważam za swoje największe osiągnięcie, zawodowe także – wyznała.
W jednym z wywiadów Janda zdradziła, że praca jest dla niej najlepszym lekarstwem. Także na rozpacz. Dlatego od śmierci Kłosińskiego pracuje niemal bez przerwy – ku uciesze widzów, bo jej talent jest niedościgniony. Czasem mówi się, że aktorską klasą dorównuje jej jedynie Meryl Streep. To porównanie nie wzięło się zresztą znikąd – to właśnie Polka miała zagrać w słynnym filmie „Wybór Zofii”Alana J. Pakuli. Niestety, ówczesne władze PRL zablokowały Jandzie udział w produkcji, uznając dzieło za antypolskie. Przypomnijmy, że Streep za rolę tytułowej Zofii zgarnęła Oscara.
Ostatnio gwiazdę można było podziwiać w małej roli w świetnym polskim serialu „Matki Pingwinów” Klary Kochańskiej. I choć Janda twierdzi, że ze względu na swoją osobowość musi grać zawsze na pierwszym planie, to na drugim wypada równie rewelacyjnie. Na sceny z graną przez nią babcią, zdecydowanie różną od babć stereotypowych, doprawdy warto czekać. I tak jak w serialu Netflixa, gdzie nieco niezdarnego syna Jandy gra Tomasz Tyndyk, tak też w najnowszej produkcji Teatru Polonia aktorka znów została jego rodzicielką. Gra Janinę Węgorzewską, dominującą matkę nieudanego filozofa Tomasza (Tomasz Tyndyk) w adaptacji znanego dramatu Stanisława Ignacego Witkiewicza „Matka”. I jest, jak zwykle, genialna.
72-letnia Krystyna Janda nie zwalnia ani na chwilę. – Ona musi żyć w szalonym tempie, bo uwielbia pracować – mówi o przyjaciółce Magda Umer. Niedawno aktorka wyznała, że choć zagrała już wiele kobiet legend, w tym choćby diwę operową Marię Callas, to wciąż marzy o wcieleniu się w jeszcze jedną z nich. Marię Skłodowską-Curie. – Chciałabym zagrać starą Marię, tę już u progu śmierci – zdradziła w podcaście „Rekonstrukcja cyfrowa”. A więc: czekamy!
Wandy i Zenona - wszystkiego dobrego
Wczoraj ostatnia MATKA przed naszą – aktorów wakacyjną przerwą. Jeszcze tylko SHIRLEY w Częstochowie na festiwalu im Piotra Machalicy i odpoczynek. Zasłużony. Dwutygodniowe wakacje na które biorę 40 tekstów teatralnych do czytania, zaszłości nazbieranych podczas ostatnich miesięcy intensywnej pracy na scenie. Po powrocie gram i gram, bez przerwy.
podczas mojej nieobecności odbędzie się premiera TRENERA ŻYCIA na Placu Konstytucji. Spektakl w reżyserii mojej córki zapowiada się bardzo interesująco ( widziałam całość) i mam pewność że będzie ludziom „ potrzebny”, tym widzom „ ulicznym”, których zatrzymujemy teatrem w prezencie, tym biegnącym w innych sprawach, zahukanych codziennością.
Pozdrawiam, mimo nieobecności trzymam rękę na pulsie i postaram się „ dzielić” i pisać.
mam nadzieję na uczciwość i ponowne przeliczenie głosów wyborców, dla zwyklej uczciwości i rozwiania wątpliwości. Obu stronom powinno na tym zależeć.
W Teatrze Polonia wystawa Bogdana Wiśniewskiego będzie do obejrzenia przez całe lato.
Dobrego dnia.
Alicji i Alojzego - wszystkiego dobrego
Jak co roku w święto Bożego Ciała spotykamy się u nas w ogrodzie. To już 20 lat teadycji. 20 lat temu mój mąż zainicjował te spotkania przyjaciół, sąsiadów, rodziny. Mojego męża nie ma z nami od 17 lat a ja co roku kontynuuję i organizuję te radosne dni.
cały rok wszyscy czekamy na to spotkanie, rezerwują spbie ten termin choć towarzystwo co roku jest różne, dorosły nasze dzieci, wielu odeszło, spotkania trwają. To bardzo ważne spotkania dla nas wszystkich.
Gerwazego i Protazego - wszystkiego dobrego
Podano ranking marek kobiecych osobistych. Jestem na 21 miejscu. Wartość 158 mln złotych.
Zdumienie moje nie ma granic.
No nic. Dobrego dnia świątecznego. U mnie ogrodowe jak co roku spotkanie przyjaciół .
Wita i Jolanty - wszystkiego dobrego
Wczoraj na festiwalu CO JEST GRANE! Zagraliśmy ZAPISKI Z WYGNANIA. Nocą. Bardzo dziękujemy. To ważne grać ten spektakl dokładie w tym momencie historycznym. Bardzo ważne .
Lucjana i Antoniego - wszystkiego dobrego
W sobotę , 14 czerwca, zagramy przed Muzeum Sztuki Współczesnej ( Warszawa, Jazdów) o 23:00 ZAPISKI Z WYGNANIA. Zapraszamy.
Jesteśmy po pierwszym secie grania MATKI. Sale pełne, recenzje świetne.
jeszcze 3 razy pod koniec miesiąca i wakacje, wakacje! Jestem zmęczona jak pies. Dawno nie byłam w takim stanie. Premiera, jubileusz, do tego dodatkowe zawirowania w fundacji, odpocząć czas. Wakacje czekają.
zaszczepiłam się według zaleceń lekarza na krztusiec, półpasiec, niewydolność oddechową. To też mnie przez moment „sponiewierało”, ale wśród moich znajomych chorzy na wszystkie te rzeczy, przebiego chorób w starszym wieku, bardzo ciężkie. A szczepionki dotąd b drogie od miesiąca dla osób po 65 roku życia darmowe.
Maksyma i Medarda - wszystkiego dobrego
Dziś mija 20 lat! Dziękuję!
Roberta i Wiesława - wszystkiego dobrego
Było wczoraj w TEATR POLONIA na premierze „Matki” Witkacego w reż. Waldemara Zawodzińskiego. Spektakl omówię oddzielnie, na razie tylko, że to wielka, zjawiskowa rola Krystyny Jandy, jak ona ją niesie, jej Matka jest jak nastrojony instrument, napięta struna, w nieustannej gotowości do rozegrania domowej gry z synem, raz to atakując bezwzględną oceną, raz to bezsilnym trwaniem, raz to skazaną na klęskę próbą czułości. Ani na moment nie odpuszcza udziału w psychodramie, nawet kiedy bierze w górę bezsiła. Żywa czy martwa, rozegra do kolejnego aktu. Janda Jolanta Krystyna
Pauliny i Laury - wszystkiego dobrego
Po premierze MATKI.
Konam ze zmęczenia!
Leszka i Kłotyldy - wszystkiego dobrego
Wczoraj Polacy wybrali na prezydenta niejakiego Karola Nawrockiego. Przestępcę i bandytę. Człowieka o wielu zarzutach. Namaszczonego przez Jarosława Kaczyńskiego. Jak zwykle z rzadką podłością i umiejętnością manipulacji najniższymi instynktami polaków, pisanych z małej litery.
Idę do pracy. Dziś dzień techniczny przed kolejną premierą i wieczorem „Biała Bluzka” spektakl zamknięty. We czwartek premiera w Teatrze Polonia. MATKA Witkacego. W niedzielę obchody 20- lecia naszej fundacji. I tak codziennie, każdego dnia od lat. Pracowite życie z pluciem w twarz przez wrogów. Taki kraj, taka ojczyzna. Tylko na szczęście, nic ode mnie nie zależy oprócz tego czego się podjęłam. Dziś wstyd za innych i upokorzenie. Współczucie dla nas wszystkich ale przede wszystkim przegranych. Polska znów zaczyna iść do tyłu a nienawiść rośnie z dnia na dzień. Dwa lata do wyborów parlamentarnych. Październik 2027.
Szanowni Państwo, przedstawiam nadchodzące wydarzenia w Teatrze Polonia: 6 czerwca premiera MATKI Witkacego, 8 czerwca obchody 20-lecia Fundacji Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury, 20-lecie Teatru Polonia i 15-lecie Och-Teatru, 17 czerwca zapraszamy a otwarcie wystawy prac znakomitego Bogdana Wiśniewskiego. Wystawa będzie towarzyszyć Widzom Teatru Polonia, przez całe lato.
W lipcu rozpoczynamy sezon teatru ulicznego, premierą spektaklu TRENER ŻYCIA która odbędzie się na Placu Konstytucji.
Całe wakacje gramy codziennie w obu teatrach, repertuar lżejszy, wakacyjny. Zapraszamy najserdeczniej.
Izydora i Antoniny - wszystkiego dobrego
Sobota goodz 7:23 leże w łożku, otwieram Gazetę Wyborczą:
Kosmos 482 to radziecki próbnik, który w 1972 r. miał wylądować na Wenus. Zamiast tego w ciągu najbliższej doby spadnie na Ziemię. Niewykluczone, że gdzieś w Polsce, bo od czasu do czasu przelatuje także nad naszym krajem. Podajemy prognozy:
Czekam.
o 12:00 mam panel na temat kultury podczas wojny w Ukrainie. O 14:00 do 17:00 próbę MATKI. No nie wiadomo co będzie jak to spadnie na mnie.
Wczoraj byłam w pracy od 10:00 do 22:00, jak co dzień ostatnio, jedna pani, która lubi jak gram, przysłała mi do teatru masażer wodny do stóp, może teraz włożyć nogi i tak przeczekać?
Bożydara i Grzegorza - wszystkiego dobrego
Dzieją się straszne rzeczy! Emocje, żal, wściekłość, nienawiść, oburzenie, niepokój targa ludźmi. Morderstwo na Uniwersytecie Warszawskim, atmosfera kampanii wyborczej, ekscesy Brauna, afery Nawrockiego, podłe nienawistne komentarze w Internecie. Trump i sytuacja imigrantów. Itd, itd można by długo…
Ja zajęta MATKĄ Witkacego, kręcę się niespokojnie z tą rolą, dziś gram ZAPISKI a tam wydarzenia w Gazie…
Kolejny dzień…do przeżycia. Wszystkiego dobrego, mimo , że człowiek to straszne bydle, jak pisze Witkacy.
Ireny i Waldemara - wszystkiego dobrego
Wczoraj kolejna SHIRLEY VALENTINE. nie wiem już która z kolei, straciłam rachubę. Był na spektaklu Jarek Mikołajewski i …
CUD CUDEM DOSTĘPNY
Triduum teatralne kończę spotkaniem z Krystyną Jandą i jej Shirley Valentine, w Teatrze Polonia. Monodramem napisanym przez Willy Russella, przełożonym przez Małgorzatę Semil, wystawionym w reżyserii Macieja Wojtyszki.
O tym spektaklu pewnie nie trzeba już wiele mówić – grany w Polsce od 1990 roku, widziany był już przez tłumy, choć mimo to tłumy pojawiły się też na dzisiejszym przedstawieniu, na widowni i w kolejce oczekujących.
Jeżeli jednak ktoś jeszcze nie widział, to proszę: jest to historia żony i matki, gospodyni domowej, opowiadana przez nią samą językiem, jakim autor mógł zasłyszeć od swoich klientek pracując jako fryzjer. Jest więc w tej opowieści wiele ludowego, nonszalanckiego humoru, uproszczeń, stereotypów o mężczyznach i o kobietach, o których w wiadomy mniej więcej sposób wypowiadać się ma mąż Shirley. A wszystko podane z dowcipem i świeżością, które budzą nieskrępowany śmiech.
Nie chcę opowiadać, tym bardziej, że narracja kryje istotną niespodziankę, i warto jest odkryć ją samemu, jako widzka czy widz. Powiedzmy więc, o czym to wszystko jest. Otóż jest to – rzecz dzisiaj rzadka – o życiu. O tym, jak ono zaskakuje samych jego bohaterów, którzy nie wiedzą, kiedy z pięknych, marzycielskich, radosnych, stają się zgorzkniali i szarzy. O braku odwagi, a nawet potrzeby, żeby coś w nim zmienić, lecz także – i tu właśnie tkwi niespodzianka – o możliwości zmiany. O radości i zdziwieniu, jak pięknie jest wziąć je w swoje ręce. Jak dziwnie i oczyszczająco jest nazywać życiowe wartości na nowo, bez iluzji, lecz czysto, ze świadomością czym miłość i związek z drugim człowiekiem są w prawdziwym życiu. O tym, jak uczestnicy naszych doświadczeń zmieniają swój stosunek do nas kiedy zmienimy go sami.
Chcę wreszcie powiedzieć rzecz najważniejszą: za jakiś czas, oby możliwie i niemożliwie długi, będziemy wspominali dzień dzisiejszy, kiedy mogliśmy pójść do teatru i na żywo, nie poprzez nagrania, zobaczyć naprawdę wielką artystkę. Równą największym aktorkom historii. Legendom sztuki dramatycznej i filmowej. Być blisko. Czuć jej wzruszenie i opanowanie. Odbierać temperaturę jej spotkań z publicznością podczas owacji z jednej, i ukłonów z drugiej strony. Dotykać niewidzialnej kuli jednoczącej wyjątkowość wykonawczyni i wyjątkowość odbiorców. Bo największym być może cudem Shirley Valentine jest to, że Krystynę Jandę mamy tak blisko. Tak blisko, że możemy nie zdawać sobie nawet sprawy jakim darem jest bliskość i dostępność jej Sztuki. Dostępność mimo to, że – jak wspomniałem – o bilety na ten nadzwyczajny spektakl jest tak bardzo trudno. Trudno, lecz nie niemożliwie.
A jaka jest w tym spektaklu Krystyna Janda? Jak to powiedzieć bez przymiotników?… Otóż taka, że widzę ją bez przerwy na świetlistej granicy, po której kroczy jako ona – Krystyna Janda właśnie, a jednocześnie ona – Shirley Valentine. Siedząc dziś na krzesełku wielokrotnie traciłem pewność, czy widzę i słyszę aktorkę, czy może jej postać.
Dziękuję.
[Na zdjęciu: jedna z Afrodyt Muzeum Archeologicznego w Neapolu]
Willy Russell, Shirley Valentine, Teatr Polonia. Widziane dzisiaj, 4 maja 2025
Moniki i Floriana - wszystkiego dobrego
18 maja odbędą się wybory prezydenckie w Polsce. Wymagają mobilizacji już podczas pierwszej tury wyborów. Nie wolno jej lekceważyć, od tego zależy nasza przyszłość. Nie żarty.
„6 czerwca mamy w Teatrze Polonia premierę MATKI Witkacego. Zagram matkę.
DNI PŁYNĄ WOLNO, LATA SZYBKO” 8 czerwca będziemy obchodzić 20 rocznicę powstania Fundacji Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury.
Marii i Aleksandra - wszystkiego dobrego
Trzydniowy pobyt w Sopocie, wiec wyborczy pana Trzaskowskiego, spotkania z przyjaciółmi i nauka tekstu. Książki, Witkacy i jego matka opanowali mnie absolutnie. I kocham teraz i nienawidzę, tragiczne postaci, tragiczne losy. W sopockim Domu aukcyjnym, dwa Witkace do sprzedania, ceny zawrotne!
Majówka.
Ludzi tak dużo że nawet wczesno- poranny spacer nie jest przyjemnością, psy , dzieci, pijacy, krzyki, zamieszanie. Restauracje oblężone i chaos ogólny.
Rozmowy, rozmowy, rozmowy, wszystkie pełne troski i wyczekiwania. Najlepiej zająć się swoimi małymi sprawami i wypełniać życiowe obowiązki, to uspokaja. I nie gnuśnieć ! Jak wielu w moim wieku.
Jutro już pracuję, cały dzień, nie będę miała czasu na katastroficzne myśli i złe przeczucia. Co się z nami dzieje?!
Brak sił?! Brak wiary?!
A przecież wiosna oszałamiająca.
Po moim powrocie kocica Panna Kociołek, wciąż w żałobie po niespodziewanej śmierci swojej pani Marysi Bojarskiej, po której u nas znalazła przyjazny dom, przyszła do mnie pierwszy raz do łóżka, na powitanie! Po dwóch latach osobności i kociej żałobnej depresji. Witam smutny kocie!
Zyty i Teofila - wszystkiego dobrego
15 minut w cztery oczy po mszy za umarłego papieża! Na rezultaty czeka świat. A może choć trochę cud???!
Marii i Marcelego - wszystkiego dobrego
Trwa pogrzeb papieża Franciszka. Wezwania do przekazania sobie znaku pokoju. Żelenski daleko od Trampa bo Ameryka na A a Ukraina na U daleko w alfabecie według którego wyznaczali miejsca na Placu Św Piotra.
Przekażcie sobie znak pokoju ludzie na całym świecie! Marzenie niemożliwe!
Dobrego dnia.
Feliksa i Anzelma - wszystkiego dobrego
Drugi dzień świąt wielkanocnych. Ludzie nieustannie składają sobie najlepsze życzenia. Spotykają się , wzmacniają i odnawiają więzi rodzinne. To święta odrodzenia. A dziś rano, świat obiegła wieść o śmierci papieża Franciszka. Bardzo Go lubiłam. Wczoraj jeszcze wyglosił homilię , objechał plac Św Piotra błogosławiąc wiernych i rano dziś o 7:35 odszedł. Papież ekumeniczny, otwarty, pogodny, nie stereotypowy, może nie reformator ale wprowadził a raczej otworzył drzwi dla wybaczenia dla rozwodników, tych którzy czasem w tragicznych sytuacjach podjęli decyzje o aborcji. Papież ekolog, upominający ludzi przed zniszczeniem Dzieła Stworzenia, czyli ziemi. Zostanie pamięć Jego łagodności i uśmiechu.
Adolfa i Tymona - wszystkiego dobrego
Ciągle mnie coś zaskakuje na mój temat. Nie biorę tego poważnie. Dziś w gazecie:
Wysokie obcasy 14/04/2025
Dziś kobiety nie potrzebują korony, by rządzić opinią publiczną, inspirować i zmieniać świat. Wisława Szymborska – jej wiersze – pełne ironii, czułości i głębokiej refleksji – miały wpływ większy, niż niejeden manifest. Olga Tokarczuk– książki, które pisze poruszają i formują światopogląd całych pokoleń. Krystyna Janda od lat króluje na deskach sceny, nie tylko jako aktorka – to kobieta-instytucja. Tworzy kulturę, walczy o wolność słowa, nie boi się angażować w trudne tematy. Iga Świątek – sportowa mistrzyni, ambasadorka pokolenia Z, która nie tylko wygrywa mecze, ale też mówi o emocjach, zdrowiu psychicznym i prawie do słabości.
Przygotowuję święta, będzie dużo gości, dzieci, wnuki, radość. Odkąd nie ma mamy, wszystkie tego sprawy kuchenno domowe kuleją, staram się ale nie mam talentu i tylko niecierpliwość, pokrojenie zeykłej cebuli dłuży mi się a każde danie z powodu moje „ innowacyjności” jest eksperymentem kulinarnym, zupełnie niepotrzebnie. Upominam siebie – śledz przepis i procedury- na próżno. Mamo! Pomóż!
Składam Wam serdeczne życzenia z okazji tych świąt i z każdej okazji i idę malować jajka. W głowie galimatias na tematy artystyczne. Dużo się dzieje.