Julii i Benedykta - wszystkiego dobrego
CAŁE SZCZĘŚCIE I POMYŚLNOŚĆ NASZEGO ŻYCIA ZALEŻY OD DOBREGO UŻYTKU, JAKI ZROBIMY Z NASZYCH NAMIĘTNOŚCI. Kartezjusz.
A jeśli nie mamy namiętności za wiele? Albo w ogóle nie mamy?
Dziś w nocy rozmawiałam z moja przyjaciółką, lekarzem z Niemiec na temat „umierać ale żeby nie bolało” co jest moim głównym problemem – „żeby dzieci były już samodzielne i żeby mnie nie bolało” z resztą się godzę….Ona, lekarz w szpitalu o specjalizacji „płuca”, umierających widziała wielu, powiedziała, słuchaj- lekarz ma spełnić oprócz leczenia co jest oczywiste, pięć podstawowych rzeczy, a potem dopiero jest cała reszta, po pierwsze żeby pacjent mógł oddychać, żeby się nie dusił, po drugie żeby nie był spragniony, po trzecie nie był głodny, po czwarte się nie bał a po piąte żeby nie cierpiał, żeby nie bolało jak ty to nazywasz. Ma obowiązek wiec wyeliminować, pragnienie, głód, lęk, i ból i na to są wszelkie sposoby. A lęk jak? – zapytałam. Jeśli się nie da inaczej, farmakologicznie. Co za ulga! Tyle tylko ze w Polsce jest trochę inaczej, szczególnie z tym „ żeby nie bolało”. – Dlaczego? Przecież to są najtańsze leki? – No ale opinie na temat medycyny paliatywnej są różne, są lekarze którzy uważają że to skraca cierpienia ale i życie! Spojrzała na mnie z politowaniem. – Mówię ci, wyeliminowanie tych pięciu punktów, to podstawowy obowiązek każdego lekarza.
Rano przy śniadaniu jeden syn o drugim naskarżył do mnie że tamten myje zęby za krótko czy coś takiego, a ten pierwszy na to: – No to poszerzyłeś mamy wiedzę o mnie, gratuluję.
Jadąc wczoraj przez Warszawę zobaczyłam dwóch młodzieńców idących Alejami Jerozolimskimi z szerokimi uśmiechami, zagadanych, a na głowie każdy z nich miał taki plastikowy ochraniacz na buty ze szpitala w kolorze zielonym , słońce grzało jakby odrabiało zaległości. Jeszcze tylko niech ktoś posoli sobie przy mnie ubranie i skręcamy w abstrakcję , bo może to droga najlepsza.
Umarł kilka dni temu, znany polski malarz konceptualista Edward Krasiński, ten od słynnej niebieskiej kreski, pisałam już o nim kiedyś, wspaniała kolorowa postać, przed dwoma dniami odbył jego pogrzeb. Krąży o nim wiele historyjek wśród tych którzy go znali, jedna podoba mi się szczególnie, pewnego dnia on niewierzący, zapragnął porozmawiać poważnie z księdzem. Któryś z przyjaciół postanowił to zorganizować, ale kiedy pan Krasiński czekał na księdza troszkę się zanietrzeżwił, więć ksiądz, kiedy go zobaczył w takim stanie wyperswadował mu rozmowę i dysputy na poważne skądinąd tematy, pan Krasiński więc korzystając z okazji chciał się chociaż wyspowiadać, ale ksiądz odłożył i to do momentu kiedy będzie w lepszej formie, odchodząc zrobił tylko znak krzyża na czole artysty. Ten tym zelektryzowany zamarł, po czym dotknął swoim czołem czoła księdza krzycząc Baran! Baran! Buc! – Abstrakcja.
Ilość kamer, fotografów i dziennikarzy radiowych przeprowadzających wywiady w trakcie pogrzebu Dusi, obrzydliwa. Dusia kochanie, miałaś największą sesję zdjęciową w życiu. Abstrakcja.
Odmówiam kategorycznie i ostatecznie kandydowania do parlamentu europejskiego! Ludzie! Komu wy to proponujecie? Zastanówcie się?! Czy wy zdajecie sobie sprawę jaka to odpowiedzialność, ile dokumentów do przeczytania w kilku językach, do zrozumienia i zastanowienia się nad nimi, ile rzeczy trzeba wiedzieć, rozumieć, znać się na nich, Jesteście nieodpowiedzialni namawiając mnie na to od jakiegoś czasu. Nieodpowiedzialni powtarzam! Nie lepiej żebym robiła to co umiem? Proponujcie to młodym prawnikom, ekonomistom, socjologom, historykom, ludziom wszystkich specjalności którzy skończyli niedawno studia a wielu z nich na zachodzie, operują angielskim przede wszystkim, jak ojczystym jezykiem, rozumiejac niuanse i terminologię specjalistyczną, a jest takich teraz tutaj na miejscu pod ręką naprawdę nie mało! Przeraża mnie w ogóle wasza propozycja, bo to znaczy że komponujecie te listy według dziwnego klucza. Oby Bóg miał nas w swojej opiece jeśli tak.
Dobrego dnia.
Anastazji i Bazylego - wszystkiego dobrego
KAŻDY CZŁOWIEK ZOBOWIĄZANY JEST PRZYCZYNIAĆ SIĘ, ILE W JEGO MOCY, DO DOBRA DRUGICH, I ZAISTE NIC NIE JEST WART TEN, KTO NIKOMU NIE JEST UŻYTECZNY. Kartezjusz.
Ja mam może z głowy, bo ja jestem mam nadzieję człowiekiem użyteczności publicznej.
Dziś nie moge nic bo dziś muszę coś, a potem pogrzeb Dusi i msza u Boromeusza ….Wczoraj ktoś na próbie zastepstwa w ” Czego…” powedział – my tu sobie próbujemy jak zwykle a Dusia nie żyje….a wieczorem w dniu jej pogrzebu sobie zagarmy jak zwykle, a ona nie żyje…i taka jest kolej rzeczy, i tak jest , i tak musi być, i ….
A drzewo czereśnia ozdobna w moim ogrodzie dziś taka , a kasztan u siasiadki taki, pędzi wszystko jak szalone, i nie ogląda sią na to co staje się dookoła …
A Bin Laden znów „dał głos”? Wkurza mnie ta biel co on ma ją na głowie, nie wiem dlaczego ale …wkurza, jak w westernie powinno być! Biały kapelusz – dobry charakter , czarny kapelusz – zły charakter. Ale życie dużo bardziej skomplikowane.
A płakać się chce…A dlaczego? A w ogóle! A śmiać się trzeba, i to za pieniądze…
Dobrego dnia.
Justyny i Waleriana - wszystkiego dobrego
NICZYM SAJE SIĘ MĄDROŚĆ DLA TYCH KTORZY JEJ POJĄĆ NIE POTRAFIĄ.Karetzjusz.
Moi goście świąteczni, składają tu w Polsce różne wizyty, odwiedzają stare miejsca, spotykają ludzi, dawnych znajomych i….są absolutnie zachwyceni Polską. Miło to słyszeć. Miło że przybyszom zza granicy po długiej tu niebytności tak podoba się ojczyzna, no w każdym razie podoba z wierzchu. Oglądają, wspominają, smakują. Wczoraj przynieśli mi dwa przepisy kulinarne, przekazuję je wam bo wiem że niektórzy z was, czy raczej niektóre z was to lubią.
Ta receptura mnie zdumiała- Jak mieć domowym sposobem bardzo szybko dobrą kapustę kwaszoną – to taki przepis dla emigrantów żyjących w krajach w których kapusta kiszona nie występuje. Parzonka Lwowska więc: – Kapustę białą bardzo drobno poszatkować razem z głębiłem(?), dodać soli, kminku , kłaść do słoika ugniatając, po czym zalać wodą po ugotowanych w niej wcześniej ziemniakach. Po 2-3 dniach gotowe, teraz tylko dodać oliwki, cukru i jeść. I kruche ciasto cud, świetny spód pod wszystko na czele z mazurkami: ½ kg mąki, 1 kostka masła, 1 całe jajko i 2 żółtka, jogurtu tyle żeby dobrze zagnieść, sól i do lodówki na co najmniej godzinę. Gotowe. Bez cukru? Widział to kto? Podobno bomba!
A teraz dwa żarty o lekarzach, przepraszam nie znam się na lekarzach, ale te żarty „przywlekli” także moi goście, a opowiadali im je lekarze wiec ….Czterech lekarzy wybrało się na polowanie na kaczki- internista, anestezjolog, chirurg i patolog. Nadleciały kaczki, internista nie wiedział w co trafić kaczkę, anestezjolog zanim strzelił popłakał się nad ich losem, chirurg bez namysłu puścił serię strzałów do wszystkiego co się ruszało, a potem kiedy ptaki pospadały, rzucił patologowi z poleceniem: – zobacz ty tam są jakieś kaczki. ….Gdzie schować banknot żeby lekarz go nie znalazł? Przed internistą pod opatrunek, przed chirurgiem do historii choroby.
I tyle, zabawiamy się rozkosznie, schody zaczną się dla wszystkich już za chwilę, po świętach. Ja siedzę w lekturach obowiązkowych, moje dzieci czytają „Buszującego w zbożu” i jeżdżą na wycieczki rowerowe, mama czyta gazety i nie może się nadziwić, mąż czyta gazety i zgrzyta zębami.
Jeden z naszych kotów, Poldek – Syjam, dostał nowej manii, budzi wszystkich rano przeraźliwym miauczeniem. Od szóstej uważa że dosyć tego dobrego, staje na progu pokoju, albo wskakuje na łóżka , staje nad głowa i drze się żeby wstawać bo czas, bo nudno, bo dać jeść , bo iść do kuchni i rozmawiać, żeby można było wskoczyć na kolana i mruczeć….Zwariował. My dorośli się zrywami i podążamy za wolą kota, dzieci przewracają się na drugą stronę waląc rękoma na oślep żeby go przegonić. Ale on pracuje tak długo aż nie ściągnie do kuchni wszystkich i wtedy jest dopiero zadowolony.
Rzucam was i idę z kawą do pracy nad egzemplarzem jedej sztuki, mimo że kot cały czas niezadowolony sprawdza i tupie nogą że jeszcze siedzę tu osobno od rodziny.
Dobrego dnia. Nie mam wam dziś nic ważnego do powiedzenia. A czy kiedykolwiek miałam? Oto pytanie. Na zdjeciach dziś moje drzewo już coraz bardziej różowe a kasztan w ogrodzie u sąsiadki pękł w pąkach. Zobaczymy co będzie z nimi jutro w sprawie WIOSNA!
Zobaczcie! Drzewo moich synów, sadzone przez moich synów się zbiera do kwitnienia!
Przemysława i Hermenegildy - wszystkiego dobrego
TRZEBA ZNAĆ SIEBIE SAMEGO:GDYBY TO NIE POSŁUŻYŁO DO ZNALEZIENIA PRAWDY, POSŁUŻY PRZYNAJMNIEJ DO WYTYCZENIA WŁASNEGO ŻYCIA.Karteziusz.
Wczoraj przy stole świątecznym , wspomnienia rodzinne, rozmowy, oczywiście o polityce także, o kłopotach osobistych każdego z nas, o planach. Przy stole, lekarz, chemik, ksiądz, operator filmowy, aktorka, para emerytów, dzieci w różnym wieku, no i gosposia – najrozsądniejsza jak się wydaje z nas. Oto mądrości gosposi, konkluzje po kolejnych naszych wypowiedziach, tak mniej więcej przeze mnie sformuowane:
Wysłałam dzieci do siebie do pokoju, bo uważałam że rady naszej gosposi są wysoce dla nich szkodliwe. A treaz wiersz Leopolda Staffa, który chciałabym moim dziewicom przekazać, tylko jak to zrobić żeby go zrozumiały? Tłumaczyć wiersz? To głupie.
ŚWIAT
Nie tracić ani chwili, na wieki gasnącej!
Co krok zdejmuje podziw i ogarnia trwoga!
Świat, tak bliski a obcy, jest zdumiewający
Jak dla dziecka w kołysce jego własna noga!
W każdym miejscu i czasie głód wnętrze przeszywa!
Wpijać się, wsysać, wżerać, wchłonąć, wykorzystać!
Żądza nieustępliwa, rozkosz zapalczywa:
Tutaj żyć, tutaj umrzeć i tutaj zmartwychwstać!
Ani chwili wytchnienia! Praca sercem, głową:
Wszystko się z sobą stapia i w siebie przecieka.
W wysiłku, w trudzie, w męce, ciągle i na nowo
Człowiek się uczy Boga, a Bóg znów człowieka.
Acha, byłabym zapomniała, jedna z osób przy stole to specjalistka od Feng Shui, poprzestawiała w naszym domu wszystko, kazała kupić rybę w akwarium, ja spałam dziś przez nią w nogach, a mąż w poprzek łóżka bo on musi mieć głowę na południe, tak ma być lepiej, a ja muszę mieć głowę na północny wschód. W jednym łóżku pogodzenie tych dwóch kierunków jest niemożliwe. Gosposia podeszła do mnie i po cichu powiedziała: niech pani nie słucha, musielibyście spać osobno, a to koniec wszystkiego. No, i widzi pani jacy ludzie potrafią być? Nawet im małżeństwo przeszkadza. A nie mówiłam?
Dobrego dnia.
PS: Widziałam wczoraj tego nowego Woody Allena , słodki.
Juliusza i Wiktora - wszystkiego dobrego
NIE MOŻNA STAĆ SIĘ FILOZOFEM W CIĄGU JEDNEJ CHWILI. Kartezjusz.
Mam nadzieję że święta, mimo docierających wielu zasmucających i niepomyślnych wiadomości, upływają Wam w zdrowiu i względnym spokoju. Ja spędzam swoje w nastroju, jakby to nazwać ? Filozoficznym. Oczywiście zachowując wszelkie proporcje spraw. Nasz dom pełen gości i dzieci. Wczoraj do śniadania świątecznego siadło do stołu siedemnaście osób, a śmiechy i krzyki dzieci, towarzyszą nam nieustannie, szczególnie dziś kiedy wszyscy polują na siebie z wodą w najrozmaitszych naczyniach. Szczęśliwie dzieci oblewają się tą wodą głównie biegając po ogrodzie.
Dotarł do mnie satyryczny tekst wydrukowany w New Yorkerze 8 marca 2004 dotyczacy scenariusza do filmu ” Pasja” Mela Gibsona, i śmiejemy się z niego, bo oddaje on wspaniale specyfikę naszego „biznesu” .
OSTATNIA STRONA Steve’a Martina
UWAGI STUDIA FILMOWEGO DO SCENARIUSZA „PASJI”
Drogi Mel,
Scenariusz jest świetny, fantastyczny! Zakończenie bomba. Odezwiemy się niedługo żeby porozmawiać o prawach do książki.
Genialny ten Jezus. Da się lubić. Wszystko mu się jakoś nie udaje! Dlatego możemy się z nim identyfikować. Jedna sprawa: myślę, że musimy jasno określić „reguły”. Czemu nie używa swoich mocy, żeby ocalić siebie? Nasi kreatywni uważają, że można by się ograniczyć do dwóch uwag:
UWAGA PIERWSZA
Dlaczego nie używa swoich supermocy, żeby siebie ocalić?
UWAGA DRUGA
Może używać mocy tylko do pomagania innym, a nigdy sobie.
– Czy ma znaczenie który to ogród? Na Getsemani można połamać język – Eden jest znacznie bardziej znany. Tak tylko myślę na głos.
– Nasi kreatywni sugerują, żeby zrobić „ ścieżkę czasową”, zbliżenie zegara w kluczowych scenach, na przykład przy ostatniej wieczerzy „Czwartek, 19:43” albo „Wielki Piątek, 17:14”.
– Świetny pomysł z powtórzeniem „Czemuś mnie opuścił?” Mogłoby być zabawnie gdy na przykład za ósmym razem Jezus mógł spojrzeć z rozdrażnieniem w kamerę? Łamie konwencję, ale może być odkrywcze.
– A, i czy nie mógłby może zmieniać wodę w wino w scenie ostatniej wieczerzy? Byłby świetny efekt, to nawet uzasadnione. Zwięzłość historyczna to tradycja filmowa i mogłaby nieźle rozświetlić tę scenę. Swoją drogą, świetny materiał na zwiastun.
– Biczowanie rewelacyjne!
– Czy rabini mogliby być pochodzenia hiszpańskiego? Jest mnóstwo gorących latynoskich aktorów; mogłoby to nieźle podnieść oglądalność. Badania wykazały, że nawet uzasadnienie historyczne się znajdzie.
– A może by tak zrobić coś z tytułem? Np. „Zabójcza Pasja”. Jakoś lepiej pasuje. Im częściej to powtarzam, tym bardziej mi się podoba.
– Może jest gdzieś w filmie miejsce, gdzie Jezus mógłby używać iBooka? Hm, teraz jak to powiedziałem, zabrzmiało bezsensownie. Nie, cofam te słowa. Ale zastanów się. Być może, możnaby zacząć ujęciem Jezusa w niebie jak zamyka palmtopa w zamyśleniu?
– Fantastyczny wybór – Monica Bellucci jako Maria Magdalena (ha!). Kreatywni sugerują zmianę imienia na Heather. Przyciągnie młodzież.
– Judasz genialny. Wspaniały czarny charakter. Kreatywni obawiają się tylko, że jakiś taki za skomplikowany. Nie mógłby być po prostu zły? Dałoby to filmowi pęd. Ach, i trzydzieści srebrników nikogo nie ruszy. Prosty zabieg – zrobić go „nowym milionerem”, wnieść gotówkę na tacy. Świetny dylemat, z którym widz może się identyfikować.
– Drobna literówka: na stronie 18 w opisie obserwatorów nie powinno być tego k w słowie „Żydów”.
– Kwestia handlowa: wydaje się, że krzyż już się opatrzył maksymalnie, poza tym to sfera publiczna – nie da się zastrzec. Czy scena Ukrzyżowania nie mogłaby zawierać jakiegoś innego elementu? Toyota byłaby przesadą, ale może jest jakiś inny kształt, którego potem moglibyśmy używać, może koło?
– Zakładam, że „Dialog po Aramejsku” jest przejęzyczeniem z „po Amerykańsku”. Jeśli nie, zadzwoń do mnie na komórkę, albo do domu – będę cały weekend.
A, tak poza tym, wysyłam grupę pracowników na wycieczkę na Biegun Północny, przypadkiem w czasie wejścia Twojego filmu na ekrany. Koniecznie musisz namówić ojca.
Do zobaczenia w kinie,
Twój,
Stan.
The New Yorker, 8 marca 2004
(Tłumaczenie zrobiła na moją prośbę- Karolina Gajkowska)
Pozdrawiam. Miłego, mokrego dnia. I promienia słońca który się przebije przez smutki.
(W załączniku umieściłam skanowany tekst z New Yorker’a po angielsku. )
Cały czas słyszę w głowei jak Jacek Kaczmarski śpiewa „Epitafium”.
Michała i Makarego - wszystkiego dobrego
DOBRO WYŚWIADCZONE PRZEZ INNYCH JEST PRZYCZYNĄ NASZEJ DLA NICH ŻYCZLIWOŚCI, CHOĆBY WCALE NIE NAM JE ONI WYŚWIADCZYLI; JEŻELI ZAŚ WYŚWIADCZYLI JE DLA NAS, Z ŻYCZLIWOŚCIĄ IDZIE W PARZE WDZIĘCZNOŚĆ. Kartezjusz
Dusia Trafankowska nie żyje.
Wiem jak i co chciałabym o niej teraz napisać ale nie mogę i muszę konwencjonalnie, bo cenzura którą wprowadzam ostatnio częściej do tego dziennika, jako że od jakiegos czasu żywi sie nim prasa wypaczając i przeinaczając i sensy i intencje, sprawia że nie mogę pisać nawet o niewinnych detalach i powoduje że słowa które teraz powinny się tu znaleźć, poprzedzone opowieścią o Dusi, bez tej opowieści, wyglądałyby na banalne, konwencjonalnie użyte, bo są tak wyświechtane że nie znaczyłyby nic. A tego na pewno nie chcę. Dusia była osobą absolutnie wyjątkową, powyżej cytowane zdanie Kartezjusza, jakby nie przypadkowo zjawiło się dzisiaj, jakby dla niej. Wszyscy którzy ją znaliśmy odczuwaliśmy do niej wdzięczność, ale wdzięczność jakby wyższego rzędu, za to że jej obecność wraca nam nadzieję że są wciąż w ogóle na świecie tacy ludzie jak ona. W Teatrze Powszechnym na korytarzu którym przechodzę co dzień, wisi zdjęcie Dusi w roli „Iwony, księżniczki Burgunda” – kilka razy przechodząc koło tego zdjęcia pomyślałam że Dusia, jej charakter, życzliwość , uczynność, miłość do ludzi a raczej do ich słabości i wieczna gotowość aby rozmawiać, pomóc, zastanowić się , zaradzić, jej otwartość i prostota , demaskowały „ życie dworskie” wszędzie gdzie się pojawiała. Jak Iwona Gombrowicza w pewnym sensie, tyle że Iwona to postać niepozorna, apatyczna i nijaka po to, aby prowokować i denerwować, wyzwolić swoją nijakością prawdziwe instynkty, a Dusia była zwyczajnie pięknym człowiekiem, a to dopiero prowokacja! Pisałam już o niej w tym dzienniku. Pisałam o moich z nią związkach i mojej wdzięczności, niech upłynie jeszcze trochę czasu opowiem wam więcej, teraz nie pora.
MOI DRODZY! NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE. ODRODZENIA WSZYSTKIEGO – WIARY , NADZIEI , MIŁOŚCI.
Trochę zbyt patetycznie, ale takie marne wszystko dookoła, że nie żałujmy przynajmniej wielkich słów, które nam przypominają coś co tylko już nam się majaczy we wspomnieniach.
Dusia nie żyje. Nie mogę w to uwierzyć.
Marii i Marcelego - wszystkiego dobrego
JEŚLI NIE STAĆ CIĘ NA POCHWAŁĘ DRUGIEGO, NIE WSPOMINAJ O SOBIE. Kartezjusz
Zaczynam dni z sentencjami Kartezjusza- Może być dotkliwie.
KARTEZJUSZ- Rene Descartes ( 1596-1650) Francuski filozof i matematyk. Przeszedł do historii jako niestrudzony metodolog, myśliciel zapoczątkowujący okres filozofii nowożytnej ( Rozprawa o metodzie- nacisk na „jasność i wyrazistość” wiedzy, stanowiące pewność metody badawczej), podzielił substancje ( ontologia) na res cogitans oraz res extensa. Kogiatacjonizm , czyli utożsamienie myśli ze świadomym istnieniem, uczynił głównym punktem swojej koncepcji. Przedstwił klasyczne tezy racjonalizmu genetycznego ( natywizmu), czyli pewnych predyspozycji człowieka, które w sposób właściwy gatunkowi ludzkiemu znajdują się już w chwili urodzenia w umysle. Wiedzę pewną widział w matematyce, naukach ścisłych. Bóg był dla niego żródłem poznania. Mędrzec jego zdaniem, nie próbuje pokonać śmierci, gdyż to absurd. On zdaje sobie sprawę , iż koniec jest konsekwencją każdego początku i nie należy się tego obawiać. ( Marek Niechwiej – Historia filozofii w sentencjach)- WĄTPIĘ, WIĘC MYŚLĘ ; MYŚLĘ, WIĘC JESTEM ( Dubito, ergo cogito; cogito, ergo sum)
Na górze jajko namalowane przez małego Jędrusia.
Wczoraj, kiedy robiłam zakupy świateczne, sprzedwczyni w jednym sklepie pochyliła się do mnie i szepnęła. Wie pani, mam 34 lata, niedawno pierwszy raz i to przypadkowo poszłam do teatru, byłam w szoku że widzę to wszystko na żywo, jaka szkoda że wcześniej nie chodziłam. Teraz będę chodzić ciągle.
Wczoraj też, odwiedziłam starego przyjaciela. Emeryta. Jak to życie jest żle urządzone – oświadczył mi- zobacz, teraz, kiedy mam tyle doświadczeń,tyle wiem, rozumiem, nauczyłem się i zrozumiałem, dopiero teraz kiedy jestem naparwdę przygotowany do życia i do tworzenia ( jest reżyserem), trzeba będzie niedługo umierać. Żeby jeszcze mieć jakąś gwarancję że to się gdzieś tam gdzie będę po śmierci, przyda. Nie przyda się – odpowiedziałam bez namysłu, co za koszmar, mam nadzieje że się do niczego nie przyda!
Podobno smutek w tym tygodnu jest obowiązkowy. Tak mnie upomniał jeden ksiadz, jakos trudno mi wytrzymac w smutku cały czas…Powiedział to do mnie także po przejrzeniu repertuaru teatrów i kin w tym tygodniu, bo miał ochotę na przeżycie artystyczne, jak to określił.
Dobrego, wesołego dnia, a niech tam!
Dionizego i Januarego - wszystkiego dobrego
KTO KOCHA TYLKO SIEBIE – NIE ZNA MIŁOŚCI, LECZ KTO SIEBIE NIE KOCHA – NIE KOCHA TEŻ INNYCH. Blaise Pascal.
Tak, tak, to nie egozim. Kochajcie samych siebie.
Napisałam i zdziwiło mnie dlaczego napisałam KOCHAJCIE a nie KOCHAJMY, i uznałam, że to wylazł mój kompleks, wieczna obawa, że kocham siebie za bardzo, myślę o sobie zbyt często, zajmuję się sobą zbyt intensywnie. Jak to aktorka – tłumaczę sobie a zdrugiej strony… Chciaż Jędrek – moje najmłodsze dziecko, powiedział mi kilka dni temu przy śniadaniu, po dłuższym wpatrywaniu sie we mnie w zamyśleniu, czego ja wcześniej nie zauważyłam – Wiesz co? Mamo. Ty nie jesteś egoistką! To dziwne. Zawsze myślałem, że jesteś – a teraz dojrzałem i widzę cię inaczej. Ty strrrrasznie myślisz o NAS!
Czytam „128 bardzo ładnych wierszy storzonych przez sześćdziesiecioro ośmioro poetek i poetów polskich” wybranych przez pana Leszka Kołakowskiego.” Czytam i tak mnie czasem dziwią jego wybory… bardzo to interesujace. Wybrał na przykład taki wiersz, cytuję, bo czas w którym jesteśmy – Wielki Tydzień, nas z nim łączy, bardzo ładny wiersz:
SONET NA CAŁĄ MEKĘ PAŃSKĄ
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Wielkiej miłości i nieogarnionej
Triumf, czy piekła łupy, czy mogiły
Zawistnej śmierci, czy niebieskiej siły
Są cudem męki, co zniósł Bóg wcielony?
Moc, myśl, żal, strach, pot, krew, sen zwyciężony,
Zdrada, powrozy, łzy, sądy i niemiły
Twarzy policzek i rózgi, co biły,
Słup, cierń, krzyż, gwóźdź, żółć i bok otworzony
Są to dobroci dary, a nie męki,
Nie dary, ale Łaski źródła żywe,
Nie źródła, ale Boskiej cuda ręki,
Tej ręki, co na zbawienie szczęśliwe
Z swych ran wylała, za które niech będą dzięki
Oddaje ci serce, o dobro prawdziwe!
Wczoraj stałam dość długo sama na cmentarzu, nad grobem mojego ojca bo to i jego imieniny i święta i potrzeba… Nie było nikogo, cisza anielska, spokój, zaczarowana chwila… Telefon pierwszy: – Pani Krystyno – Samobrona w dzisiejszych sondażach wysunęła się na pierwsze miejsce, co pani na to, zadajemy to pytanie znanym ludziom? Telefon drugi: – Kryśka ty za dużo pracujesz ! Zwolnij, nie biegnij, zamyśl się, przystań, nie pędz tak! A gdzie ty jesteś bo ja tu mam urwanie głowy to zadzwonię później. Na cmentarzu? Czyś ty zwariowała w środku dnia! Telefon trzeci: – Czy jest pani pewna że nie chce pani na pewno kandydować z naszej listy do Parlamentu Europejskiego, ja dzwonię żeby się odstatecznie upewnić bo podajemy listę do mediów. Ach, dobrze. No to dobrych świąt. Kiedy rozłączyłam sie z ostatnim rozmówcą podszedł pan i zapytał: Nie wie pani gdzie tu jest grób Jandy? – Jandy? – spytałam zza ciemnych okularów? – No grób rodzinny, to podobno tutaj gdzieś.
Dobrego dnia. Mam dziś kolaudację, czyli przyjęcie i ocenę moich trzech nowych odcinków MĘSKIE-ŻEŃSKIE. Ciekawe czy mnie samej się spodobają po przerwie. Idę.
Donata i Rufina - wszystkiego dobrego
NIE UDAWAJ SIEBIE, LECZ BĄD¬. Blaise Pascal.
Dobrze, będę sobą!
Te ostanie miesiące grania w Powszechnym są torturą. Dziś rozstajemy się z „Wirginią” . 135 przedstawienie. Agnieszka (Krukówna) płacze w kulisach przed każdym wejściem na scenę, ja gram i staram się nie myśleć o niczym innym, Marek (Kondrat) ironizuje, Szymon, (Bobrowski) patrzy i milczy ponuro. Dziś ostania „Wirginia” w Warszawie. Potem jeszcze dwa razy w Szczecinie i nasze postaci umierają , jak mówi pochlipując Agnieszka.
W tak zwanym między czasie, byłam w kinie na „Dziewczynach z kalendarza”, chciałam to zobaczyć za wszelka cenę mimo braku czasu, głownie z powodu moich dwóch ulubionych aktorek, Hellen Mirren i Julie Walters. Obie są wspaniałe, zresztą cały film jest grany absolutnie wspaniale, do najmniejszej roli, to aktorstwo z najlepszej półki, ale z nimi dwiema, z tymi dwiema damami sceny i ekranu, czuję związek szczególny, Ruth w „ Opowiadaniach zebranych” gra Helen Mirren w Londynie, i mimo że ja poszłam inną drogą w tej roli, to oglądając ją, jej rolę, zastanawiałam się jak mam tę postać ugryźć „na Polskę” , Julie Walters grała i Ritę w „Edukacji Ryty” – Ritę, którą kiedyś grałam prawie 400 razy w Teatrze Ateneum i to ona grała „Shirley Walentine” w prapremierowym przedstawieniu Londyńskim. Wspanaiła, w każdej roli, nawet w ostanio widzianym przeze mne epizodzie w flmie ” Billy Elliot” gdzie grła rolę byłej baletnicy, nauczycielki tańca w robotniczej górniczej osadzie. Wracajać do „Dziewczyn z kalendarza” – cały film mnie zachwycił i pocieszył w moich smutkach. To jeden z tych filmów które nie mogą dziś powstać teraz tutaj w Polsce, bo nikt tak nie myśli i takiego kina nie szanuje. Zwykłego, pozornie efektownego, opowadającego o problemie społecznym, zrobionego fachowo i inteligentnie, ze spokojnym zawodwstwem i z miłością i najwyższym znawstwem natury ludzkiej. Wszystkie starsze grające tam panie wspaniałe i bez najmniejszego problemu unikają tego co zarzucałam tu w moich zapiskach niedawno Diane Keaton. No nic, nie ma czym mówić, niech żyje inteligencja, dobry ust, takt, dobre aktorstwo, fachowość, i miłość do ludzi a publiczności w szególności.
Poniedziałkowy pobyt na Wybrzeżu pracowity, próba i dwa spektakle „Czego nie widać” w sali Opery Bałtyckiej, zupełnie dla tego przedstawienia nieodpowiedniej. Współczuję widzom. Nie widzieli ani rekwizytów ani min, a i tekst musiałim sie zacierać. Ale ja przy okazji zrobiłam pierwsze kroki w sprawie „Na szkle malowane” w Teatrze Muzycznym w Gdyni. W końcu czerwca zaczynam próby, premiera planowana jest na 14 sierpnia. Wspaniały młody zespół, świetne głosy, tańczą i są sprawni nadzwyczajnie, witają mnie z otwartymi ramionami. To będzie radość ta praca i mam nadzieję rezultaty. „Na szkle malowane”- zawsze mi to dobrze robi, to wyzwala chęć życia, optymizm, odpycha złe myśli i uczucia, jednoczy w przyjaźni grupę ludzi która nad tym pracuje, a potem łączy ich z publicznością w sposób wyjątkowy. Sprawdziło się to już dwa razy w Warszawie i Częstochowie. Wspaniałe chwile przede mną z tą muzyką z tym tekstem z całym tym dumnym i wzruszającym góralskim „zamieszaniem” no i z tym młodym radosnym zespołem.
Na razie święta. Tu powoli wszystko kończę. Idę w swoją drogę. A nastrój, no teraz nie najlepszy. Minie. Wszystko minie.
A refleksje? No cóż. Sokrates też się poddał, w sądzie skorupkowym (Demokracja Ateńska- Sąd skorupkowy- 10 lat banicji – Ostracyzm)
Dobrego dnia. Załączam zdjęcia różne , poprzeczne i podłużne, tak dla zabawy i rozrywki i pobudzenia wyobraźni.
Czegoś wesołego Wam życzę!
Celestyna i Wilhelma - wszystkiego dobrego
Moi Drodzy, strona nam wariuje, mamy problemy techniczne , nie byliśmy przygotowani na takie oblężenie. mamy nadzieję że wkrótce sie wszystko uspokoi, a na razie proszę wybaczyć komplikacje. Będę próbowała mimo wszystko pisać i publikować, mimo klopoptów, do jutra więc, mam nadzieję. A teraz dobrego wieczora. Ja idę grać.
Ryszarda i Pankracego - wszystkiego dobrego
WŚRÓD IDEAŁÓW NIE MA LUDZI. Blaise Pascal.
Wczoraj przypadkowo wzięłam do ręki pismo dla małych dzieci – MIŚ. Przeczytałam bajeczkę tam zamieszczoną, autorstwa jakiegoś zagranicznego pisarza. Dokładnie nie pamiętam szczegółów, ale chodziło o dostarczenie listu od królika misiowi zdaje się. Królik najpierw prosił o to przechodzącą gęś, ale ta powiedziała mu, że nie może bo idzie na pogrzeb i bardzo się śpieszy, potem królik poprosił lisa o doręczenie listu. Lis także odmówił, bo śpieszył się na pogrzeb gęsi, nie wiem co się stało w rezultacie z listem, bo tak zdumiała mnie opowieść że zajęłam się myśleniem jak wytłumaczyłabym sprawę pogrzebu, mojej wnuczce gdybym jej tę bajeczkę właśnie czytała i wpadła na taką „minę”. Gęś była tam ładnei narysowana, obok tej bajeczki, ubrana bardzo elegancko w koralach i z torebką. Byłam w szoku. Ciekawe, może to taka lekcja ucząca odporności, może to teraz bardzo potrzebne małym dzieciom. Mnie wmawiano kiedy byłam dzieckiem że moje lalki żyją kiedy ja idę spać i muszę się z nimi bardzo dobrze obchodzić, nie zostawiać ich byle gdzie, na przykład w ogrodzie na noc, bo zmarzną, że muszę im prać i prasować sukienki i dbać żeby były czyste i zadbane, robiłam im szydełkowe czapeczki z babcią na zimę i szyłam płaszcze na chłody, a teraz gęś na pogrzeb i to na swój jak się okazuje po chwili… Nasza Kaczka Dziwaczka, co ją kucharz podał w buraczkach na koniec, była jednak dużo bardziej do zaakceptowania i przygotowywała nas do życia dużo łagodniej.
Wczorajsze zdjęcia w gazetach pokazujące puste sale koncertowe Warszawy w momencie, kiedy na scenie występują światowe sławy, przygnębiły mnie totalnie, bilety na koncerty mistrzów nie trafiły do kasy, tylko zostały rozesłane biznesmenom i „wpływowym”, na jeden z koncertów zaproszeni nie przyszli, a na drugi przyszli bo był potem zapowiedziany bankiet i w trakcie grania wyszli aby w foyer konsumować, a odgłos talerzy i sztućców dochodził na salę w trakcie koncertu światowej sławy mistrza, na którego koncerty bilety na świecie są rarytasem i marzeniem. W Warszawie też melomani i spragniona publiczność stała na ulicy nie mogąc się dostać, tyle, że nie mieli wcześniej szansy kupić biletów w ogóle. Europa. W Rosji Putin oświadcza w prasie, że nie pójdzie na premierę „Biesów” Wajdy bo w ogóle nie lubi teatru… Przed wystawą księgarni, przed którą i ja stałam niedawno, matka tłumaczy dziecku, pragnącemu mieć jakąś książeczkę i wyciąga do niej ręce, że po co mu ta książeczka, lepiej ona mu kupi sweterek, który mu pokazywała wczoraj. Rodzice w klasie córki mojej znajomej postanawiają, że ich dzieci zamiast jeździć tyle razy na wystawy malarstwa i do teatrów i kin, za te pieniądze będą chodziły z nauczycielką do kawiarenki internetowej, bo w szkole są słabe komputery…, a lepiej żeby dzieci ktoś przypilnował w takiej kawiarence, a rodzice nie mają czasu… Jeden pan co pilnował ścieków w miejskiej oczyszczalni, spuścił całe gówno do rzeki i zatruł wodę, bo wpadł mu do zbiornika z tym gównem portfel z 30 złotymi, i zupełnie nie rozumiał dlaczego ktoś ma o to do niego pretensje, Roman Jaskiernia jest na pierwszym miejscu na liście kandydatów SLD do parlamentu Unii Europejskiej, sprzątaczka w banku zadenuncjowała syna i wsadziła go do więzienia za kradzież, bo ona tak woli, bo już sobie z tym narkomanem nie mogła dać rady, a w Polsce przecież nikt jej, samotnie wychowującej czterech synów nie pomoże, pierwszy syn już umarł z przedawkowania, boi się teraz o tego najmłodszego…Dookoła wykupują cukier i ryż bo ich Lepper przestraszył i powiedział co mają robić, a dalej też im gotów radzić, a jedna fundacja działająca na rzecz niepełnosprawnych, poprosiła mnie żebym wzięła udział w ich akcji charytatywnej, i zgodziła się spędzić dwie godziny na wózku inwalidzkim próbując załatwić swoje sprawy jak co dzień, aby uświadomić wszystkim że żyjemy w kraju gdzie człowiek na wózku inwalidzkim życ normalnie nie może, i potrzebuje pomocy…
Czy mam wyliczać dalej? Nie, prawda?
Dobrego dnia. W poniedziałek nie napiszę do jadę o świcie na Wybrzeże, za to przywioze wam śliczne zdjecie morza.
Zdjęcia dzisiejsze to zupełnie przypadkowo zrobione wczoraj zdjecia, z samochodu, kiedy jechałam na spektakl do teatru. Tam na murze koło Nowego Światu jest napisane DLA KOBIETY ŻYĆ ZNACZY PRZEŻYĆ.
A na koniec coś, co dostałam do komputera. Ci z was, którzy nie lubią brzydkich słów, niech tego nie otwierają. Aby usprawiedliwić się dlaczego to zamieszczam, powiem tylko tyle, że niestety coś mi sie wydaje, że jest to stan wielu Polaków w tym momencie. Niestety! I byłoby dobrze to sobie uświadomić. Lepiej późno niż później!
http://www.mmj.pl/~cichy/motylek.swfFranciszka i Władysława - wszystkiego dobrego
PATRZYMY NA ŻYCIE, ALE GO NIE WIDZIMY, BO ONO PRZEBIEGA OBOK NAS, NIE PRZEZ NAS. Blaise Pascal.
Tak, tak, codzienne małe sprawy i własne małe interesy przesłaniają nam świat.
Wiecie co, jest taka książka Hansa- Michaela Koetzla „Słynne zdjęcia i ich historie”, bardzo ją lubię, fascynują mnie i te zdjęcia i opisy okoliczności ich powstania. Kupuję tę książkę w prezencie, notorycznie, wszystkim moim znajomym i kiedy ją kupuję za każdym razem do niej wracam. Jest tam między innymi opis ostatniej sesji zdjęciowej Marilyn Monroe, robionej przez Berta Sterna dla Vogue, na kilka tygodni przed jej śmiercią, są zdjęcia, opis zachowania Marilyn Monroe przekreślone przez nią flamastrem zdjęcia, których nie chciała dopuścić do publikacji. Fascynujące. Marilyn na zdjęciach z tej Ostatniej w życiu sesji jest rozluźniona , uśmiechnięta , swobodna. Wydaje się szczęśliwa. Zapis chwili.
W moim domowym rodzinnym albumie ze zdjęciami, jest takie jedno małe tajemnicze zdjęcie, mężczyzny w trumnie. Fascynowało mnie od dziecka. To podobno mój dziadek od strony ojca, Czech, po śmierci, tuż przed zamknięciem trumny ktoś zrobił zdjęcie. Kto? To niesamowite! Komu to przyszło do głowy? Pamiętam, kiedy byłam dzieckiem, zakradałam się do tego albumu i wpatrywałam się w zdjęcie nieżywego mężczyzny, fascynowało mnie i przerażało. Potem powiedziano mi że to zdjecie mojego dziadka, którego nie znałam. Umarł kiedy mój ojciec miał 17 lat. Zdjęcie! Fascynacja. Zatrzymany moment, o którym długo by opowiadać, opisywać go, jego nastrój, atmosferę. Zdjęcie. Nawet, jeśli jest złe, nawet, jeśli jest byle jakie, nawet zamazanie i przypadkowe jest świadectwem tej chwili fotografowanej, jakość i samo zdjęcie składa się na tę chwilę.
Chyba przedwczoraj wbiegłam do Zachęty warszawskiej, na wystawę Chłopcy i Dziewczyny. Wystawę już demontowano, ale na ścianie wisiało jeszcze zdjęcie z uśmiechniętymi jakimiś młodymi dziewczynami a pod zdjęciem widniał podpis – RADOSNA SZTUKA JEST LEPSZA NIŻ PROZAK. Połączenie tego zdania z tym właśnie zdjęciem zdumiało mnie, ale zdanie istnieje we mnie od dwóch dni i wciąż przychodzi mi na myśl.
Dobrego dnia.
Zbigniewa i Grażyny - wszystkiego dobrego
TRZEBA TYSIĄCA WYSIŁKÓW I SPOSOBÓW, ABY UZDROWIĆ JEDNO SERCE. Blaise Pascal.
Z każdym cytowanym tutaj zdaniem Pascala moje przywiązanie do niego rośnie. Chora dusza jest nie do wyleczenia, a w każdym razie nie istnieją proste, naukowe sposoby, aby ją wyleczyć.
Dziś wielki dzień dla szóstoklasistów i ich rodziców- test kompetencji pisany przez uczniów szóstych klas w całej Polsce. U nas od rana biała koszula, prysznice, marynarka, lekkie pożywne śniadanie, życzenia, ściskanie kciuków, kopanie w tyłek na szczęście. Nasza latorośl, nasz szóstoklasista, który po próbnym teście kompetencji dwa miesiące temu, przyszedł do domu z miną zwycięzcy i robił do babci znaki Wiktorii, a potem okazało się że ma ledwie połowę punktów, na możliwą ilość do uzyskania, tym razem twierdzi że jest przygotowany, super, miał się uczyć od tygodnia ale jakoś coś go zajmowało bardziej, a wczoraj oświadczył że pani powiedziała żeby już w ostatnim dniu przed tym sprawdzianem nie obciążać sobie głowy, więc jej sobie nie obciążył. Problem nie polega na tym, że on nic nie umie, ale na jego nieuwadze, szybkości, powierzchowności. Dzisiaj całe rano powtarzałam – skup się, czytaj spokojnie i uważnie pytania testu i dopowiadaj na pytania, konkretnie, dokładnie, krótko. Myśl logicznie i zanim coś napiszesz zastanów się, choć sekundę. Babcia mówi – co ty mu tłumaczysz, nie ma co, przecież to Raptus! On ma pretensje do nas, że odebraliśmy mu ulgi, które sam sobie załatwił jako niby dyslektyk, (dyslektycy mają dziś półgodziny więcej czasu na napisanie tego testu), a my mamy pretensje do niego, że szuka sposobów na ułatwienie sobie wszystkiego, bo żadne badania nie udowadniają, że on jest dyslektykiem, oprócz jego gorących zapewnień, że tak jest, i moim zdaniem specjalnie, żeby nam to udowodnić pisze niewyraźnie. No nic zobaczymy. Od rana nas informował – mam ekierkę i linijkę przezroczystą, bo takie trzeba mieć, nie możemy chodzić w trakcie testu do taolaety, bo to będzie zapisywane, będą nas rewidować przed wejściem na salę, odbiorą nam zegarki i telefony komórkowe! – A ile trwa pisanie testu? – Godzinę. – No to wytrzymasz! – Muszę zaraz jeszcze raz zrobić siusiu. Pocałujcie mnie wszyscy przed tym sprawdzianem! – Tylko spokojnie, i skup się! Bądź uważny! Nie myśl chaotycznie! Odpowiedział – SPOKO! I poszedł.
No zobaczymy. Mija w tej chwili 40 minuta pisania testu, zaraz zadzwoni i krzyknie VIKTORIA! Jestem tego pewna. Potem idzie do pizzerii z kolegami, świętować, oświadczył też, że część jego kolegów została przez rodziców zwolniona z zajęć popołudniowych a jutro też mogą nie iść do szkoły, bo będą odpoczywać. -Po czym? – zapytałam – No po dzisiejszym teście! Będziemy wykończeni mamo! Jesteś jedynym rodzicem który tego nie rozumie!
Piszę to wszystko, bo pewnie wielu z was jest dziś a tej samej sytuacji. Trzymajmy kciuki wiec razem.
Ja czekam na telefon a dla was dobrego dla waszych dzieci powodzenia i dobrego dnia. Dziś i jutro dwie „Virginie”, to już prawie ostatnie. Dorzucam w promocji zdjęcie.
Dziś prima aprilis, nie zapominajcie, bo my wszyscy zapomnieliśmy, tylko mama rano oświadczyła: -Dziś na obiad krupnik!- a kiedy żywiołowo zaprotestowaliśmy – uśmiechnęła się radośnie, jak szelma i krzyknęła: – prima aprilis- pomidorowa! Czym jest wszechświat wobec zupy!
Balbiny i Gwidona - wszystkiego dobrego
SZCZĘŚCIE JEST JEDNO, TYLKO KAŻDY INACZEJ JE WIDZI. Blaise Pascal.
Przedwczoraj w drodze do Tarnowa gdzie graliśmy „Kto się boi Wirginii Woolf” zboczyłam z drogi i odwiedziłam mały wiejski cmentarzyk i grób mojej ukochanej gosposi Honoraty. Całe życie „budowała” różne kościoły, wysyłając zarobione i u mnie pieniądze na ten cel. Budowa kościoła w jej rodzinnej wiosce była jej największą radością i celem. Dziś jej grób leży na górce i dokładnie „widok z tego grobu” to widok na ostatecznie już skończony kościół, jej duma. Jeśli macie cierpliwość przeczytajcie w dziale Felietony, felieton pt. „ Ona się za nas modli” a wszystko zrozumiecie, a dodatkowo załączam zapis z mojego dziennika z 12 lutego 2003 roku, w którym o niej pisałam. Honorata zasługuje na wspomnienie, na pomnik. Honorata, to jedeo z najpiękniejszych istnień ludzkich na tym świecie, jakie znam i znałam. Wspominając ją ciągle staram się wam opowiedzieć o tym „pięknie”.
12 lutego 2003
DOCZESNOŚĆ, PRZEMIJALNOŚĆ TO RZECZY, WOKÓŁ, KTÓRYCH SIĘ WSZYSTKO OBRACA. MOGĘ ZREZYGNOWAĆ ZE WSZYSTKIEGO, WŁASNYMI SIŁAMI ZNALEÂ¬Ć SPOKÓJ I WYPOCZYNEK NAWET W CIERPIENIU. ( Soren Kierkegaard)
Cierpienie może mi przynieść ulgę i satysfakcję, jeśli podejmuje je dobrowolnie, w imię czegoś. Mam mi ono pomóc zrozumieć Absolut, zbliżyć się do Niego. Pozwala mi się oderwać od przemijalności i doczesności, na których skupiam się mimo woli. ( Marek Niechwiej)
Ta myśl filozofa, przypomniała mi moją ukochaną, nieżyjącą już dziś gosposię, panią Honoratę. Jej życiowy spryt, inteligencja, prostota i logiczność myślenia była moim wsparciem w pierwszych latach po opuszczeniu domu rodziców, a jej droga do Boga, do zbawienia, obserwowana przeze mnie z boku i po cichu, wiecznym powodem do refleksji ogólniejszych.
Honorata przyjmowała każdą przeciwność losu jako doświadczenie z łaski Bożej jej dane i zbliżające ją do wieczności – uczyła tego i mnie mnie.
Kiedy wybudowano kościół w jej rodzinnej miejscowości była bardzo niezadowolona, mówiła: – No i co teraz? Ledwo baba wyleci z chałupy już jest w kościółku, a przedtem, 5 kilometrów się szło babo ( nazywała mnie „babą” także jak każdą kobietę), po mrozie, po wodzie, na głodnego, a jak byłam mała na bosaka, bo cłowiek babo ni mioł butów, w połednei się wracało, i dopiero pirse się jadło, to był odpust! A teraz? Wszystko pod nos podstawione!
Dla wspaniałej, moim zdaniem, mojej WIELKIEJ Honoraty, wszystko mogło być odpustem, kolejka w sklepie- odpust, nie ma chleba, zabrakło, sklep zamknięty i trzeba się obejść bez – odpust, choroba- odpust większy, złamała nogę i naprawdę cierpiała- odpust wspaniały.
Ach cóż to za sposób myślenia, charakter, filozofia, wiara wreszcie. Kiedy pod koniec życia trafiła do szpitala i nie mogła się poruszać i sama jeść, jeździłam w południe ja karmić, za każdym razem kiedy podnosiłam łyżkę do jej ust mówiła do mnie : „Będziesz miała za to większy odpust babino” Uwielbiałam ją , kochałam, te 12 lat obserwacji tego „ istnienia”, bo w jej życiu było coś tak elementarnego, że nie umiem tego inaczej nazwać, służy mi do dzisiaj i karmię się tym doświadczeniem i nauką życia, jaką od niej dostałam.
Uwielbiałam też jak reagowała na moje powodzenia i sukcesy, kiedy dostawałam propozycję filmową, nagrodę, wyróżnienie, udawało mi się coś, mówiła: – Jus, jus, jus, podziękujze Bogu babino i myśl o jutrze…..Jus, jus, jus- czyli Już! Już! Już! – Znaczyło oczywiście niecierpliwe i zabobonne pośpieszenie żeby się, nie cieszyć zbyt długo sukcesem, nie delektować szczęściem, broń Boże nie czekać na następne ani nie myśleć, że tak będzie wciąż, bo życie jest trudne, złożone z kłopotów, bólu, cierpienia i nieszczęść i to jest normalne i tak ma być i to jest prawidłowe i to ma wyższy sens i to jest „skrót” do Boga.
Ach pani Honorato, mam nadzieję, że po pani ciężkim życiu, o którym bym mogła napisać książkę, jest pani nareszcie „u siebie”.
Pokazuję wam jej grób, i jej ostatnie zdjęcia zrobione juz w naszym ogrodzie w Milanówku kiedy bawiła sie z moim małym wtedy synem Adasiem. Dołączam jeszcze kilka zdjęć zrobionych po drodze do Tarnowa, bo ładnie i wiosna i zachwycają mnie te prania wywieszone w całej Polsce przy każdym domu i w ogóle…..
Dobrego dnia.
Wiktora i Eustachego - wszystkiego dobrego
GDYBY NAWET WSZECHŚWIAT ZNISZCZYŁ CZŁOWIEKA, ON I TAK BYŁBY CZYMŚ SZLACHETNIEJSZYM NIŻ TO, CO GO ZABIJA, PONIEWAŻ WIE, ŻE UMIERA I ZNA PRZEMOC, KTÓRĄ WSZECHŚWIAT MA NAD NIM. WSZECHŚWIAT NIE WIE NIC. Blasie Pascal.
Poszłam sobie w sobotę rano do kina na „Lepiej późno niż później”. Wiedziałam, że jest to film zrobiony na podstawie sztuki teatralnej, którą kiedyś ktoś proponował mi do grania w teatrze, „Kobieta do kochania” i wiedziałam, że są tam sceny erotyczne, a to mój problem, jesienią w jednym filmie mam zagrać w trzech takich scenach i spędza mi to sen z powiek. Nie mam nic przeciwko scenom erotycznym w filmie, wręcz przeciwnie, ale w wykonaniu młodych aktorów, a dla aktorów w wieku zaawansowanym, tego rodzaju sceny przed kamerą to naprawdę problem… Diane Keaton ma swoje lata, Jack Nicholson też, poszłam się, więc przyjrzeć jak z tego wybrnęli… No i protestuję. Po pierwsze protestuję żeby Diane Keaton na zbliżeniu całowała się z Keanu, Reevesem, który też się w niej tam kocha, a po drugie protestuję w ogóle. Cały czas odczuwałam jakąś przykrość. To komedia, kamera, gra aktorów, język opowiadania musi odpowiadać gatunkowi, a… Diane Keaton nigdy nie była znakomitą aktorką, ot taką… poprawną, a tu dodatkowo za dużo się wdzięczy, może grać wszystko, że kocha, że cierpi, że marzy, że tęskni, że jest samotna i że coś robi w tej sprawach, że w ogóle, ale nie, że wszyscy chcą z nią iść do łóżka, bo to przesada, a jak już ktoś pójdzie w tym wypadku Nicholson, płakać na ekranie ze wzruszenia, że to się stało, że myślała, że to od dawna w jej organizmie to nie funkcjonuje a tu nic się nie zmieniło. Wszyscy wiemy, że to się nie zmienia do śmierci, ale trzeba to było grać jakoś tak inaczej, a w każdym razie zgasić choćby światło żeby kamera nie oglądała tych wzruszeń na zbliżeniu…. Nicholson gra fantastycznie, dużo powyżej gatunku i scenariusza, jest wiarygodny a jednocześnie bawi się tym, co ma do zagrania i komentuje to, co gra, przerysowuje, szarżuje, kpi sam z siebie w tej roli, a mimo to jest wiarygodny i trzyma się w wymogach gatunku. Pozwala sobie na pomysły balansujące na krawędzi dobrego smaku, kpinę, nawias i ” mruganie do widza” poza rolą, po czym z powrotem wraca do roli bez wysiłku, bawi się sobą, sytuacją, tym, co ma zagrać, pokazuje stosunek do tego i jednocześnie to gra, udało się to także niedawno Jankowi Fryczowi w „Nigdy w życiu” acz nie miał tak błyskotliwego materiału i szansy na popis, wracając do „Lepiej później niż później” Keanu Reeves przybrał ton oszczędnego trzymania się w sytuacjach, gra bardzo ładnie, ale w sumie….
Oj wiek w filmie, a szczególnie wiek kobiet przy takich tematach, to problem, przy wielu wieczornych scenach, zwykłym a nie metaforycznym opowiadaniu operator jest bezradny, a kamera staje się wrogiem…..No chyba, że gra się kogoś w swoim wieku bez pretensji do pokazywania spraw zarezerwowanych dla młodszych. No nic, wszystko to bardzo trudne, są jakieś niepisane prawa, które mówią, że mężczyzna ze zmarszczkami i nieatrakcyjny może kochać na ekranie, nawet bardzo młodą kobietę, i ma prawo liczyć na sukces, może być silny, sprawny, odważny, brutalny, dalej trzymać wszystkie atrybuty przypisane młodości, a do kobiety ze zmarszczkami i opadającymi powiekami, która chce żeby ją ktoś kochał, ma wciąż apetyt i pretensje do życia, przyzwyczajeni jesteśmy mniej….na ekranie, no w każdym razie patrzy nam się na to trudniej.
Film warto obejrzeć, dla Nicholsona, zresztą ostatnio gra on wiele takich ról i bawi nas swoim poczuciem humoru w sposób nadzwyczajny.
Wracając z kina słyszałam audycję w radio, wywiad z polską rekordzistką seksu, panią, która wygrała w tamtym roku zdaje się wyścigi na ten temat. Coś mi się majaczy, bo zdaje się, że jeden z moich znajomych kierowników planu z filmu, żeby sobie dorobić, pomagał w zorganizowaniu tego bicia rekordu, i potem mi o tym opowiadał. Zwycięż czyni miała podczas pięciu godzin 1700 stosunków czy coś takiego, pamiętam, że się śmiałam, bo podobno mężczyźni, którzy się zgłosili, aby tym paniom w biciu rekordu dopomóc, chcieli mieć w trakcie aktu torebki na głowie, i ten mój znajomy organizował te torebki i pilnował porządku w kolejce do „przybytku” tej pani. Pamiętam też, że pytałam go, nie wiem, dlaczego, czy torebki były z plastiku czy z papieru, a on odpowiedział, że były papierowe, bo w plastikowych było im duszno. No nie ważne, w każdym razie pani ta, o imieniu Marzanna czy coś koło tego, w radio mówiła tak: – Jestem bardzo zadowolona ze swojej kariery. Zrobiłam dla niej wszystko, ale nie żałuję, bo robię to, co lubię, sprawia mi to satysfakcję i mam wielu ludzi, którzy mnie szanują i podziwiają. Teraz robią ze mną wywiady, jeżdżę na meetingi, zapraszana jestem na różne imprezy, nawet charytatywne, wydarzenia, mam także swój program w telewizji ( ciekawe, w jakiej i co to za program bo nie słyszałam a chętnie bym się dowiedziała) Jestem szczęśliwa bo udało mi się zrobić karierę i odnieść sukces, a do wszystkiego doszłam ciężką pracą, uczciwie i bez protekcji. To daje satysfakcję. – No moi państwo, poczułam totalną z nią wspólnotę, mogłabym wygłosić identyczne przemówienie.
No nic, jadę do Tarnowa, a tam Agnieszka, Szymon, Maruś i ” Virginia”. Ciężka praca, ale będę robić to, co lubię i co jest moim niewyczerpanym źródłem satysfakcji. No i gram starszą i z daleka, będzie nas dzieliła od widzów rampa.
Dobrego dnia. Zdjęcie zamieszczone na górze dostałam wczoraj, niespodziewanie w korespondencji. Ciekawe, o czym mówimy i o czym ja myślę i kiedy taki „zestaw przy stole” mógł się zdarzyć. To chyba we Wrocławiu, jakiś Festiwal Piosenki Aktorskiej, bo inaczej tego „składu” nie kojarzę.
Teodora i Emanuela - wszystkiego dobrego
ZNAMY PRAWDĘ NIE TYLKO ROZUMEM ALE I SERCEM. PIERWSZE ZASADY ZNAMY SERCEM I NA PRÓŻNO ROZUM SILI SIĘ, BY JE ZWALCZYĆ LUB OGARNĄĆ. NA WIADOMOŚCIACH SERCA I INSTYNKTU MUSI OPIERAĆ SWOJE RACJE ROZUM. Blaise Pascal.
Czekałam wczoraj w banku na pewne informacje, koło mnie siedziała milcząc pani w towarzystwie dziewięcioletniego(?) jedenastoletniego(?) chłopca, pewnie syna, bo byli bardzo do siebie podobni. On trzymał ręce w kieszeniach i milczał, ona, co chwila nerwowo spoglądała na telefon, zegarek, brzęczała bransoletkami i milczała. Podeszli do okienka. Nagle rozległ się krzyk i płacz. Nie wiedziałam, o co chodziło, pani w okienku coś szeptem tłumaczyła. Chłopiec stał kilka kroków za matką, odwrócony do całego zdarzenia plecami. Nagle matka złapała go z kaptur od kurtki, przywlokła do ławki, na której poprzednio siedzieli, czyli koło mnie, płacząc, wyszarpała telefon z torebki, po czym wystukała numer, podała telefon przerażonemu chłopcu i syknęła: – Powiedz temu twojemu ojcu, że ma natychmiast odblokować konto, albo przywieźć tu jakieś pieniądze!!! Powiedz mu, s……że trzeba zapłacić za twoją szkolę, że nie masz kurtki wiosennej, że jesteś głodny i nie wyjedziesz na wycieczkę, jeśli natychmiast nie da nam pieniędzy. Że nie poszedłeś dziś do szkoły! A jak odbierze ta s….., jego kochanka, ta k…… masz mówić dokładnie to samo i płakać! – wysyczała to jednym tchem, bez oddechu, po czym, zamarła w oczekiwaniu. Chłopiec powoli przyłożył telefon do ucha, posłuchał trochę i z ulgą oddając, wyszeptał:- Nikt nie odbiera i sekretarka też jest wyłączona. Pani z okienka poprosiła mnie do siebie, udzieliła mi informacji. Kiedy wychodziłam siedzieli matka i syn, w milczeniu na tej samej ławce. Ona szukała czegoś w torebce, on siedział z rękami w kieszeniach z opuszczoną głową. Serce mi na moment umarło, byłam w tym dziecku w środku. Z banku pojechałam do mojej koleżanki, która jest właścicielką małego sklepu z tkaninami dekoracyjnymi i prowadzi go samotnie jednocześnie wychowując jedenastoletniego syna. Kiedy weszłam do sklepu, jej syn odrabiał przy sklepowym biureczku lekcje. Przerabiał właśnie z przyrody rozdział „Klimat śródziemnomorski, roślinność i zwierzęta”. Poszłyśmy obie na bok i opowiedziałam przyjaciółce, wciąż zbulwersowana, zdarzenie z banku, wiedząc, że mam wdzięczną słuchaczkę, bo sprawy z ojcem jej synka też od dawna nie układały się różowo, ojciec nie interesował się małym w ogóle a chłopiec udawał że mu na tym nie zależy. Opowiedziałam jej więc przejęta, co widziałam i słyszałam. Myślałyśmy, że jej syn nas nie słucha, nie słyszy. Kiedy skończyłam, po chwili, znad swojego zeszytu odezwał się :„-Dorosłym to się zawsze wydaje że dzieci to są takie nieszczęśliwe i biedne, a jest całkiem inaczej.” Sparaliżowało mnie, ale brnęłam jak potłuczona dalej: „- Ale, Marcin, wyobrażasz sobie, co on myślał? Co on czuł? I taka matka!? – „A tam! Coś ty, on pewnie myślał żeby już wrócili do domu, bo on się umówił z kolegami, a i wiesz, fajnie, bo nie poszedł do szkoły. Jakie produkty osiąga się z roślin rosnących w klimacie śródziemnomorskim?” – „Oliwę i wino”- odpowiedziała spokojne jego matka i zaproponowała mi szybko herbatę, a kiedy odchodziła żeby mi ją przygotować, szepnęła: -Tak cię kiedyś walnę w łeb, że się zastanowisz zanim coś powiesz! A teraz za karę mu pomóż w lekcjach! Ja się strasznie czuję. Zadzwoniłam do ciebie, bo jestem w ciąży i musisz mi pomóc. – Jezus Maria! Z kim? – Nie ważne. – O Chryste! – Powiedz mi gdzie się robi badania prenatalne jak najwcześniej, bo ja już jestem stara i muszę je zrobić, nie? – Najbliżej i najszybciej w Berlinie, w Polsce zapomnij, odparłam. – Dobrze, a teraz herbata i cicho bądź!
No i …dobrego dnia.
Marii i Wieńczysława - wszystkiego dobrego
WIEKUISTA CISZA NIESKOŃCZONYCH PRZESTRZENI PRZERASTA MNIE. Blaise Pascal.
To co się rozpętało w mediach na temat mojego odejscia z Teatru Powszechnego, przeszło moje wszelkie oczekiwania. Nie zamierzam tego komentować, ani nic prostować. Ale z minuty na minutę piramida bzdur rośnie.
No cóż bawcie sie dalej sami, beze mnie – mówię mediom – i dobrej zabawy życzę.
A teraz przepisów ciąg dalszy, musztarda z zeszyciku rodzinnego, wczoraj wspomnianego.
Musztarda– 10 dkg. pomidorów dojrzałych, 3 duże selery, 1 kg. cebuli, 1/2 kg. cukru, 2 stołowe łyżki mocnej musztardy, 2 małe łyżeczki papryki, 1/2 łyżeczki pieprzu, troche oliwy i salicylu. Pomidory udusić i przerzec przez sito, selery i cebulę również udusić i przetrzec. Wszystko dobrze wymieszac na jednolitą masę.
Dobrego dnia.
Marka i Gabriela - wszystkiego dobrego
KIEDY ZAUWAŻAM MAŁĄ PRZESTRZEŃ, KTÓRĄ ZAJMUJĘ, A NAWET, KTÓRĄ WIDZĘ, UTOPIONĄ W NIESKOŃCZONYM MORZU PRZESTRZENI, KTÓRYCH NIE ZNAM, I KTÓRE MNIE NIE ZNAJĄ, PRZERAŻAM SIĘ I DZIWIĘ, ŻE ZNAJDUJĘ SIĘ RACZEJ TU NIŻ TAM, NIE MA BOWIEM RACJI, DLACZEGO WŁAŚNIE TU, A NIE GDZIE INDZIEJ, DLACZEGO WŁAŚNIE TERAZ ANIŻELI WTEDY. Blasie Pascal.
Zbliżają się święta. W moim domu znów toczą się dyskusje między mamą, a gosposią – co, jak, ile, jakie mazurki, jaki barszczyk – ja jestem wzywana o świcie lub nocą, bo wtedy mam wolną głowę, do tych „konsultacji” i… stoję jak „tabaka w rogu”. Wszystkiemu przytakuję i na wszystko się zgadzam, szczególnie na mięsa pieczone, klopsy i pasztety, bo to lubię najbardziej, ale wczoraj wieczorem sięgnęłam znów do notesika z przepisami kulinarnymi zapisanymi w obozie, podczas wojny, przez dwie ciocie mojego męża. Wzruszający mały zrobiony ręcznie zeszycik, z zapisanymi starannym pismem, pożółkłymi kartkami. Domowa książeczka kucharska pisana z pamięci przez dwie młode głodne dziewczyny, będące w sytuacji bez wyjścia, w stanie totalnego zagrożenia. Obie były ładne, młode, nie miały wielkiego doświadczenia jako kucharki, przypominały i starały się zapisać, rodzinne receptury, żeby nie myśleć, żeby nie oszaleć, żeby się mniej bać.
Mazurek – Upiec formę z dobrego kruchego ciasta cieniutko nałożonego, na rumiano. Po przestygnięciu nałożyć między trzy warstwy ciasta, warstwy grube na palec: 1) Powideł z suszonych moreli. 2) Masy orzechowej lub migdałowej. Trzecią warstwę ciasta polać polewą czekoladową. Przybrać na wierzchu wedle gustu.
Piernik Goctowskiej – Mąka żytnia, ile się wgniecie, szklanka gorącego miodu, szklanka palonego cukru, sok z pomarańczy, 25 dkg masła, 3-4 całe jaja, 2 łyżki czekolady w proszku lub kakao, po trochu wszystkich korzeni, 1 łyżeczka sody oczyszczanej. Po doskonałym wyrobieniu, (jajka w całości) i dodaniu skórki pomarańczowej smażonej w cukrze, wyłuskanych orzechów, wynieść ciasto na 3 tygodnie do zimnej spiżarni. Piec dość długo, aż wyrośnie w dwójnasób.
Krem Roussel – Masło deserowe utrzeć na gęstą masę z odpowiednią ilością żółtek i tłuczoną wanilią.
Tort z chleba razowego– Szklanka ususzonego, przesianego chleba razowego, 6 jajek, 30 dkg cukru, kilka łyżek mleka, nieco czekolady, niecała łyżeczka cynamonu. Żółtka utrzeć z cukrem, dodać cynamon, białka ubite na tęgą pianę, łyżkę mąki. Dać to wszystko do dobrze wysmarowanej masłem formy (wyrośnie w dwójnasób). Czekoladę rozpuścić z wanilią, łyżką deserowego masła i cukru, gotować tak długo, aż się zacznie perlić. Ciasto przekładać kremem Roussel lub marmoladą.
Polski ser – 2 litry gotowanego pełnego mleka, 1 litr śmietany. Mleko ostudzić do 39 stopni, wmieszać śmietanę i wstawić wszystko w ciepłe miejsce (około 40 stopni mające temperaturę) na 6 godzin póki się nie zsiądzie. Potem schłodzić, serwatkę odcedzić. Dodać soli i kminku, włożyć w serwetkę i przycisnąć kamieniem.
Kukurydza na gęsto – Na 2 litry wrzącej wody, wsypać 1 litr suchej mąki kukurydzianej. Zagotować, potem dobrze wymieszać. Jeść polane tłuszczem popijając mlekiem lub maślanką.
Cebula faszerowana – 1 kg. dużej cukrowej cebuli, obrać, wydrążyć i sparzyć. Gotowany ryż, grzyby świeże lub suszone, dużo przyrumienionej cebulki. Nakładać te masę do wydrążonej cebuli, okręcić każdą cebulę nitką i ułożyć ciasno w rondelku. Poutykać resztki cebuli i słoniny. Dusić krótko. Na końcu podać śmietaną i posypać tartym serem szwajcarskim.
Jajka w cieście – Ciasto jak na kartoflane kluski ( kartofle gotowane), jajko, tłuszcz, tarta bułka, dużo zielonej pietruszki. Placek uformować na grubość palca, wykrawać duże kręgi, nakładać jajka gotowane w koszulkach, posypać grubo serem szwajcarskim i piec na tłuszczu.
Deser – ¼ kg. Fig wianuszkowych, umyć i zalać wodą, dodać nieco cukru i dusić powoli ½ godziny. Wyłożyć łyżka na salaterkę. Ochłodzić i już zimne figi zalać gorącym karmelem. ¼ kremowej śmietanki ubić z cukrem i wanilią, wymieszać z figami.
Babka nadziewana – Upiec dobrą piaskową babę, tylko na kartoflanej mace. Po upieczeniu przekroić, wydrążyć i włożyć do środka bitą śmietanę z konfiturą. Babę złożyć z powrotem i polać lukrem.
Budyń chlebowy – Resztkę chleba razowego zamoczyć w mleku na ¼ godziny. Wbić jajka, dodać cukru, rodzynek, orzechów, owoców suszonych i ugotować w formie budyniowej.
Na razie tyle. Ciąg dalszy nastąpi niewątpliwie. Będę się z wami dzielić tymi przepisami bo mnie fascynują. Hipnotyzują i pobudzają moją wyobraźnię te zapiski z obozu, te przepisy na dania, symbolizujące wolność, dom, życie, beztroskę, dostatek.
Dobrego dnia.
Feliksa i Pelagii - wszystkiego dobrego
ROZUMOWAIE STAJE SIĘ PODSTAWĄ POZNANIA, CHOCIAŻ WIEDZA TA NIE JEST PEWNA. Blaise Pascal.
Wiosna! Wiosna! Wiosna, ach to Ty! Rodzą się na nowo marzenia, nadzieje, zmysły się wyostrzają. Jesteście zakochani? Zakochujecie się? Chcecie się zakochać? Kochacie w ukryciu i macie nadzieję na spełnienie tej miłości? To normalne – Wiosna! Tylko nie wzdychajcie: – Ach żeby mnie ktoś pokochał! Nie stawiajcie się w sytuacji petenta, to wy pokochajcie kogoś, myślicie: – Kogoś pokocham – a nie – niech mnie ktoś pokocha tej wiosny!!! To poważna zmiana myślenia, wbrew pozorom. Gotowi na miłość! Gotowi do miłości! Zdolni do kochania! Czekający na miłość…
Wiosna. Nie wiem, dlaczego tak mnie dziś wzięło? Ile to w moim życiu wiosennych zakochań? Zauroczeń? Większość bez konsekwencji, ani dalszego ciągu… Pamiętacie Asnyka?
Między nami nic nie było:
Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych;
Nic nas z sobą nie łączyło,
Prócz wiosennych marzeń zdradnych;
Prócz tych woni, barw i blasków,
Unoszących się w przestrzeni,
Prócz szumiących śpiewem lasków
I tej świeżej łąk zieleni.
Ale mnie dziś „kręci”! Kicham, marudzę, włóczę się po ogrodzie, to mi się chce płakać to śmiać, raz mi dobrze raz źle, co minuta mi się zmienia… Herbata z cytryną kojarzy się z zimą, więc piję sok jabłkowy z miętą, na ulubione czarne pończochy patrzę ze wstrętem… Ej! Łysi z brzuchami! Moi niegdysiejsi wiosenni narzeczeni! Sprzed czterdziestu, trzydziestu lat… Między nami nic nie było, ale jak było miło!
Piszę to wszystko, bo jakoś mi tak… ale także dlatego, że kilka dni temu zamówiłam taksówkę, przyjechał okropnie stary i łysy i brzuchaty pan, kiedy wsiadłam powiedział: – Kochałaś się kiedyś we mnie. – Ja? – zapytałam zdumiona. – Tak, Mirek Takiataki – przedstawił się, byliśmy razem w Liceum Plastycznym. Pamiętasz? – Nie- odparłam speszona. – No właśnie. A ja pamiętam. Byliśmy razem na plenerze malarskim ze szkołą, w Tykocinie. Nie pamiętasz? Całowaliśmy się na ognisku. Nie pamiętasz? Ja byłem klasę wyżej. Ale pamiętasz mnie, chociaż trochę? – Tak. Chyba tak- znów bąknęłam niepewnie. – Namalowałaś coś od tamtego czasu? – Nie. A ty? – Nie, ale może znów zacznę. – Ja też mam czasem ochotę. No to do zobaczenia, powiedzieliśmy sobie, kiedy wysiadałam prozaicznie pod przychodnia lekarską. Teraz to już chyba na sądzie ostatecznym!- dodał ze śmiechem, bo ja nie chodzę ani do teatru, ani do kina, tylko jeżdżę w kółko.
Między nami nic nie było. Jestem pewna. Ale czekając na badanie przypomniałam go sobie – wiosna, białe dżinsy, początki brody, zaraźliwy śmiech, szekle przy szlufkach spodni, brudne paznokcie i opinia uwodziciela. Miras! Pamiętam go! Nie, nie całowałam się z nim! To Baśka! Wtedy, tamtej wiosny ja kochałam się całkiem, w kim innym, kto też pachniał olejem lnianym! Ale to on, tak Miras, nauczył mnie pić piwo z sokiem malinowym, i do dziś tylko takie mi smakuje, albo piwo truskawkowe, które teraz można kupić. No to do sądu ostatecznego, ale jak on mnie mógł pomylić z Baśką! Czy mnie w ogóle można pomylić?!!! Można, okazuje się.
Dobrego dnia wiosennego.
Wczoraj nie pisałam, bo były jakieś problemy z serwerem, a ja nie mogłam czekać bo jechałam do Łodzi. Jak pisała Agnieszka – … nic nie szkodzi, byłam w Łodzi.
Zdjęcia dziś zamieszczone zrobiłam powodowana zachwytem, rano, w moim ogrodzie.
I zobaczcie jakie mi nadesłano miłe www.zosia.piasta.pl/wiosna.htm
Eufemii i Klaudii - wszystkiego dobrego
GDYBY NOS KLEOPATRY BYŁ TROCHĘ KRÓTSZY, CAŁA POWERZCHNIA ZIEMI WYGLĄDAŁABY INACZEJ. Blaise Pascal.
O, to dla mnie prawdziwa niespodzianka, od lat używałam powiedzenia „Gdyby nie nos Kleopatry sprawy wyglądałyby inaczej” nie wiedząc, że oryginalnie ta myśl brzmi inaczej i że pochodzi od Pascala. W każdym razie chodzi o to, że drobiazgi przesłaniają nam istotę spraw i nie pozwalają spojrzeć na rzeczy i zdarzenia z szerszej, bardziej obiektywnej, perspektywy. Wszyscy to robimy i sami doświadczamy skutków skłonności ludzi do zaburzania hierarchii spraw z powodu głupstw czy osobistych uprzedzeń czy upodobań. Wiedzą o tym ludzie trzymający władzę, wiedzą media, i każdy kierujący grupami ludzkimi. Manipulacja następująca na skutek tej wiedzy bywa mistrzowska, ale nawet najbardziej prymitywnie stosowana zawsze daje rezultaty.
Wczoraj usłyszałam historię, która mnie prawdziwie zastanowiła. To idealna po prostu historia do mojego serialu MĘSKIE – ŻEŃSKIE. Pewna pani rozwiodła się z mężem kilka lat temu. Zostawiał ją dla innej, nie chciała mu dać rozwodu, ale kiedy w tamtym związku pojawiły się dzieci, ustąpiła. Były mąż był ginekologiem, dziś pracuje w znanej specjalistycznej przychodni, jest między innymi specjalistą od bezpłodności. Pani od czasu rozwodu, od czasu łez, zaniedbania, utycia i wiecznych narzekań, pracowała nad sobą, przez te kilka lat zmieniła wygląd, sposób myślenia, założyła firmę wynajmu nakryć stołowych na wesela i bankiety, jest szczęśliwą kobietą sukcesu z udanym także, od niedawna, życiem osobistym. Niestety okazało się, że ma problemy z zajściem w ciążę w nowym związku. Od roku z upodobaniem torturuje byłego męża, na siłę lecząc się właśnie u niego. Protestował, zamieniał się na dyżury z kolegami, nie pomogło. Powiedział jej, że zmieni miejsce pracy, zagroziła, że go znajdzie. Jest pacjentką dla prywatnej przychodni bardzo cenną, regularnie przychodzi i płaci drogo za wizyty i specjalistyczne porady. Radzi się i innych specjalistów, bo bardzo pragnie dziecka a do byłego męża nie ma za grosz zaufania, ale przynajmniej raz w miesiącu chodzi do niego na badanie, tak dla przyjemności i satysfakcji. Podobno mówi, że strasznie się jąka i trzęsą mu się ręce. Teraz jego była teściowa, matka byłej żony, postanowiła iść do niego, bo ma poważne kłopoty z okresem przekwitania. A kto mi zabroni? – pyta słuchających tej historii.
Dobrego dnia. Dobrej niedzieli.