Karoliny i Antoniego - wszystkiego dobrego
ŻYCIE JEST ZBYT KRÓTKIE, BY DOJRZEĆ DO WIECZNOŚCI. Johannes Eckhart.
I znów opanował mnie spokój, i znów Polska i problemy daleko, i jeszcze raz wszystko odpłynęło i straciło znaczenie, i kolejny raz nie mogę sobie przypomnieć o co mi chodziło tam na miejscu, i czym ja się tak denerwowałam, i znów powietrze jest temperatury ciała i ma zapach bazylii i ciepłego wiatru, a poranki przynoszą zapowiedź dnia wypełnionego beztroską i leniwą przyjemnością. Jakie słowo przychodzi ma najczęściej do głowy? Uśmiech. Słowo – uśmiech. Już mam swój rower, który ma siatkę żeby nie wkręciła mi się w tylnie koło suknia, i jak twierdzi pan od rowerów, specjalnie dla mnie ją dorobił bo oni tu pamiętają mój incydent z suknią i rowerem, jak to mnie rower „rozebrał” na środku głównej ulicy prowadzącej do plaży, jak zostałam w jednym momencie w samych majtkach bo cała suknia wkręciła się w rower. Na plaży Direttore przywitał nas z otwartymi ramionami – Kocinsky! – darł się na nasz widok. Arrivato Kocinsky! (Dla tych, którzy nie czytali ani moich felietonów, ani poprzednich zapisków wyjaśniam, że występuję tutaj jako Madam Kocinsky, od nazwiska mojego męża Kłosiński, tak jak powinno być, oraz że z powodu dużej ilości dzieci i posiadania wnuczki, a także pewnie wyglądu, jestem gospodynią domową, aczkolwiek nie dla Aramando czyli direttore della spiaggia, bo ten widział moje zdjęcie w polskiej gazecie i myśli, sadząc po tym zdjęciu, że jestem kierowniczką „gabinetu masażu”, choć moi znajomi z Polski mówili jak ich wypytywał, że aktorką, ale on moim zdaniem wie swoje). Wczoraj we wszystkich barach ludzie tutaj oglądali mecz, na ulicach siedzą na krzesłach powystawianych z domów bo gorąco i patrzą w kierunku telewizorów w domach bo mecz, nawet na plaży wieczorem mecz… Włosi kibicowali Portugalii bo kiedyś z nią wygrali jakiś najważniejszy dla Włochów mecz, jak mi wyjaśniono. Okazało się, że moim szczęśliwym kamieniem nie jest turkus jak myślałam ostatnie dziesięć lat i w związku z tym wciąż kupowałam turkusowe „talizmany”, ale szafir… no to teraz będzie dużo, dużo drożej, więc chyba przestanę wierzyć w te bzdurne kamienie…
Dobrego dnia. Idę do fryzjera i to jest dzisiaj moje najważniejsze zajęcie. Aż jestem podekscytowana, a w Polsce chodzę co drugi, trzeci dzień, i bez wrażenia… Jest 7:00, jadę na rowerze do baru na kawę z puszystym rogalikiem oraz pogapić się na ludzi co nieuczesani w piżamach i zaspani przyjadą po zakupy do sklepu obok baru… Wczoraj na plaży zauważyłam niezłe towarzystwo, ale jeszcze ich poobserwuję i wam opiszę… no mówię wam odjazd, dyrektor banku z żoną i dwojgiem dzieci i dwóch pracowników tego banku, podwładnych, też z żonami i dziećmi, cztery leżaki obok siebie… I dyrektor i jego dzieci – gatunek „Neron”, żona Nerona, adorowana przez żony pozostałe… cyrk! A wczoraj dwóch pracowników leciało po kawę dla Nerona po gorącym piasku, że się chcieli pozabijać, ich dzieci wbiegały im pod nogi i darły się – loda, lizaka, pić!….a oni odkopywali je i na wyścigi biegiem, który pierwszy Neronowi… Jakbym była w telewizji polskiej na korytarzu…
No nic, dobrego dnia.
Jacka i Anatola - wszystkiego dobrego
Wyjechaliśmy. Było miło ale… No nic. Tylu komplementów pod adresem filmu i swoim nie usłyszałam dawno. A że oryginalne, a że wspaniałe, i że dowcipne i inteligentne, i że wspaniale grane, a że muzyka nadzwyczajna, i zdjęcia, że zupełnie coś innego, a jaka forma interesująca!… No i co mi z tego?… I to wszystko podczas przyjęcia w ogrodach u księcia. Książe Albert powiedział do mnie sam z siebie „dobry wieczór” po polsku. Było mi bardzo miło… No nic. Uciekamy. Wieczorem rozdanie nagród, ale nas już nie będzie. Jedziemy na wakacje. Podobno podczas rozdawania nagród mają być jakieś demonstracje różnych jury i votum separatum, jak to na każdym festiwalu…
Marlon Brando nie żyje i to jest dziś najważniejsze… Największy umarł. Chaplin i On, reszta jakoś tam kombinuje… ale… oni byli najwięksi.
Dobrego dnia. Już dziś będziemy spać w naszych włoskich Dębkach…
Marii i Urbana - wszystkiego dobrego
Wczoraj do południa podobno, podczas obrad jury ocierałam się o wszystkie nagrody- za scenariusz, za reżyserię, i za rolę, po południu, głosowano jeszcze raz i nie dostałam nic. Szkoda, dla mnie to niby bez znaczenia ale może dostałabym w Polsce pieniądze na dalsze odcinki… a tak wielkie Gie…
Zdjęcia dziś zrobione głownie przez moich synów, dla kolegów i specjalnie dla was. Moje dzieci nie obchodzi tu nic, Monte Carlo, festiwal, moje ewentualne problemy i obowiązki, nawet to że mieszkamy w hotelu Hermitage cieszącego się od ponad 100 lat opinią jednego z najpiękniejszych i najelegantszych w Europie, nic na nich nie robi wrażenia, tylko samochody. Ja wywiad za wywiadem a większość dla Rosjan, co mnie prawdziwie dziwi, a wszystkich tu zdumiewa kiedy mówię że jeden odcinek mojego serialu kosztuje około 32 tysięcy euro i kręcimy go w trzy dni, po prostu spadają krzeseł, bo o pieniądzach, kondycji produkcji, i czasie przeznaczonym na produkcję, mówią tu wszyscy a budżety ocenianych tu seriali i produkcji telewizyjnych są tak duże że pewnie można by za nie zrealizowaæ pół tego co my robimy rocznie u nas. Nie mówię o serialach formatowych, które tu można kupić na pęczki, a które wszędzie kosztują tyle samo i wszędzie wygladają tak samo, w każdej telewizji świata i wszędzie jest to to samo b… Ale za dużo się nie odzywam bo jak w Polsce nie ma za co leczyć ludzi, to ja sama nie dałabym sobie ani nikomu innemu ani złotówki na żaden zafajdany film… no tyle że jedno z drugim nie ma podobno nic wspólnego.
Nie mogę się napatrzeć na zieleń. A wizyta w słynnym Muzeum Lalek, wynagrodziła mi wszystkie chwile zwątpienia w sens… A z drugiej strony gdzie ja szukam sensu? W Monte Carlo? Chyba zwariowałam!
Haliny i Mariana - wszystkiego dobrego
Jedziemy do Monte Carlo. Tam o 9:30 zaczęła się projekcja MĘSKIE – ŻEŃSKIE. Na nic nie liczę ale mam kilka spotkań z dziennikarzami i konferencję… No nic…
Wieczorem
No i po wszystkim. Jutro wywiady.
Emilii i Lucyny - wszystkiego dobrego
Byczę się w Niemczech a wszyscy dookoła oglądają mecze i mówią o piłce nożnej. Poza tym tutaj jak zwykle w każdej spokojnej i sielskiej okolicy, doktorowa uciekła z tapicerem, sędzia się wieszał a burmistrz pisze listy do mieszkańców że ławki w lesie zdemolowane i nieposprzątane po grilowaniu, jakby nie miał co robić. Kraina sanatoriów, bardzo dużo przypadków gruźlicy, ale to wszystko emigranci z Rosji i Afganistanu. Kiedy wyjeżdżałam z Polski w telewizji podano ze szpitale od 1-ego lipca nie będą przyjmować pacjentów bo nie mają pieniędzy, pokazali dzieci chore na raka ze szpitala na Litewskiej i teraz ja tego obrazu nie mogę z oczu przegonić w żaden sposób, a gruźlica emigrantów z Rosi i Afganistanu, jakoś mnie nie zajmuje. Stalin nie był wysoki ale wczoraj dowiedziałam się przypadkiem że Hitler miał 161 wzrostu, więc pięć centymetrów mniej niż ja. Widzę stale w telewizji krzyczącego i złego Huseina, przesłuchiwanego teraz przed procesem i zdjęcia ludzi zabitych na jego rozkaz… Jest mi wciąż niedobrze…
Dobrego dnia.
Emilii i Lucyny - wszystkiego dobrego
Miałam nie pisać z podróży, ale tak mnie coś rozśmieszyło że muszę. Jestem w Niemczech, oto jaki papier toaletowy widzę…edukacyjny. I to na każdej rolce, inne pytania , rewelacja! Ostatecznie czemu nie? Można też zdobywać wiedzę w „klo”, jak mówiła moja babcia „ nigdy nie trać okazji żeby się czegoś nauczyć!”. Na rolkach papieru których ja „używałam” pytania były następujące ( tłumaczenie moje wiec wybaczcie..):
*
Pytanie: Jaką wojną zajmuje się „ Iliada”?
Odpowiedź: Wojną Trojańską
*
Pytanie: Kto skomponował w roku 1937 słynną „ Carminę Burknę”?
Odpowiedź: Carl Orff.
*
Pytanie : Najsłynniejsza biblioteka antyku znajdowała się w….
Odpowiedź: Aleksandrii.
*
Pytanie : Którą stolicę europejską nazywa się również „ Złotym miastem”?
Odpowiedź: Pragę.
*
Pytanie Co ukrywa się pod skrótem DAX?
Odpowiedź: Niemiecki indeks akcji.
*
Pytanie : Kto stoi na szczycie nordyckich bogów?
Odpowiedź: Odyn
*
Pytanie: Co to jest mantra?
Odpowiedź: Indyjski święty tekst.
*
Pytanie : Jak się nazywa największe jezioro na świecie ?
Odpowiedź: Bajkał.
No rewelacja! Wyobrażacie sobie taki papier wyprodukowany w Polsce? Widzicie te pytania? Ja nawet nie próbuję ich formułować…..Ale, chciałabym zobaczyć taki papier toaletowy z Polski. Taki edukacyjny papier toaletowy poszerzający wiedzę o….no nie ważne, bo jeszcze kogoś dotknę….
Dobrego dnia.
30 czerwca 2004, środa, 13:00
Sesja zdjęciowa trwajaca od 12:00 do 13:00, sesja zrobiona przez Byczka Fernando – pt. „Bezmyślność na łące” (w zdjęciach).
Dobrego popołudnia.
Leona i Ireneusza - wszystkiego dobrego
NIE MA TAKIEJ PRZYJAŻNI KTÓRĄ MOŻNA BY KUPIĆ JEDYNIE ZA SŁOWA.Johannes Eckhart.
Tuż przed wyjazdem postanowiłam Wam, panowie i panie, zostawić wykaz słów jakie chcecie usłyszeć od swoich partnerów, co macie mówić, według angielskiej książki „ Co twój partner powinien wiedzieć o tobie” dr. Barbary de Angelis, żeby wasz związek był lepszy i trwał. Wczoraj musiałam przejrzeć tę książkę ( nie czytałam jej całej bo mnie trochę wkurzyła, generalnie zakład ta książeczka że kobieta jest… no nawet nie wiem jak to nazwać… tak więc, przejrzałam ją, zresztą z powodów zawodowych a nie osobistych i jej prostota i recepty na szczęście w związku, tam podawane mnie poraziły. Ponieważ wciąż i tutaj na stronie także, pytacie o rady, jak się porozumieć z partnerem, co zrobić żeby być szczęśliwym w związku, i czy są na to recepty, a ja wciąż odpowiadam że to nie takie proste i że recept nie ma, okazuje się że są, i to proste i niezawodne, oto cytat…Ach i jeszcze jedno po przeczytaniu odwróćcie sprawę i przeczytajcie jeszcze raz tylko w każde miejsce gdzie napisane kobieta wstawcie – mężczyzna, a tam gdzie mężczyzna – kobieta…no, i co wy na to? Czy nie ma macie uczucia że taka kobieta, co mówi takie rzeczy złości, a mężczyzna co by tamk mówił złości jakoś mniej…chociaż gdyby mi tak jakis facet mówił, to bym go pogoniła bo uznałabym że jest… że ściemnia, to po pierwsze… że udaje i że nie ma wyobraźni…
Słowa , dzięki którym kobiety czują się kochane:
Kocham cię
Jesteś mi potrzebna(y)
Szczęściarz 9ra) ze mnie, bo jestem z tobą
Jesteś moim najlepszym przyjacielem
Jesteś dla mnie jedyną kobietą ( mężczyzną) na świecie
Nie ma drugiej(go) takiej(go) jak ty
Nie wiem co bym bez ciebie zrobił(a)
Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie
Jesteś odpowiedzią na moje modlitwy
Słowa , dzięki którym kobiety czują się doceniane.
Jesteś dla mnie bardzo dobra(y)
Dzięki tobie jestem szczęśliwy(a)
Doceniam wszystko, co dla mnie robisz
Uwielbiam kiedy ty…( konkretna czynność)
Odmieniłaś(eś) moje życie
Dziękuję za wszystko, co dla mnie robisz
Dziękuję ci za…( cokolwiek)
Słowa dzięki którym kobiety czują się dowartościowane
Jak minął ci dzień?
Porozmawiajmy żeby rozwiązać te kwestie wspólnie.
Zaplanujmy….
Co myślisz o….?
Czy mogę ci jakoś pomóc?
Co w tej chwili mogę dla ciebie zrobić?
Czego ode mnie oczekujesz?
Słowa , które otwierają kobiece serca
Przykro mi, że nie zawsze daję ci to, czego potrzebujesz
Przepraszam za…
Przyrzekam , ze włożę więcej wysiłku w prace nad…( nad czymś , o co prosiła – ł)
Dziękuję że znosisz moje wady
Dziękuję, że jesteś wobec mnie cierpliwa
Wiem że nie zawsze łatwo ze mną wytrzymać
Proszę , wybacz mi…( coś za co powinien(nna) przeprosić)
Słowa , które stanowią wielkie wpłaty na rachunek w Banku Miłości i Intymności
Bardzo mnie pociągasz
Pragnę cię
Twoje ciało jest dla mnie idealne
Chcę się z tobą kochać
Nie umiem utrzymać rąk z dala od ciebie
Spędzajmy razem więcej czasu
Brakuje mi ciebie
Czy mogę kochać cię bardziej?
Podarujmy sobie chwilę pieszczot
Słowa , które działają na umysł kobiety
Chodźmy razem na zakupy
Posprzątam za ciebie dom
Czy jest jakaś sprawa , o której chciałabyś(łabyś) ze mną porozmawiać?
Wyłączmy telewizor i pogadajmy
Dziękuję że dałaś mi tę książkę
Kiedy to czytałam miałam uczucie że czytam dialogi z kiepskiego filmu, ale to tak na marginesie, nie wątpliwie cały ten cytat, jakkowiek byśmy sie nei nasiewali i cokolwiek bysmy o tym nie myśleli jest cennym przypomnieniem, nie mniej …A wyobrażacie sobie że to wszystko mówi do mężczyzny, kobieta? Jaki jest od razu wkurzony? Szczególnie po – wyłączmy telewizor i pogadajmy? Albo jego minę jak słyszy- jesteś odpowiedzią na moje modlitwy. Mój mąż by „wywinął orła”! Ale jeszcze większego, to prawda , gdybym mu zasunęła – twoje ciało jest dla mnie idealne. Ale gdybym zobaczyła i usłyszała jak mężczyzna mówi do kobiety- wyłączmy telewizor i porozmawiajmy – śmieszyłoby mnei najbardziej, szczególnie teraz podczas tych jakichś mistrzostw w tej piłce, co to dookoła…
Zostawiam was z tym na jakiś czas, bo ja jadę i nie wiem kiedy dorwę się do komputera…
Na górze wczorajszy rysunek moje wnuczki – mój portret, jak mi oświadczyła.
Od wczoraj podobają mi się takie imiona damskie – Emma, Laura, Amelia, Emilia… no i Klara. Ale nikt na mnie nie zwraca uwagi…
Nasze dzieci mają dobre świadectwa. Jędrek ma czerwony pasek i teraz mówi, że cały rok był przez nas szykanowany i poniżany z powodu nauki – szczególnie przez ojca, a teraz nam „łyso” ale i tak go nikt nie przeprosił. Więc go wszysycy przeprosiliśmy, a szczególnie ojciec.
Jana i Pawła - wszystkiego dobrego
DLACZEGO CHCESZ BYĆ KOCHANYM SKORO NIE POTRAFISZ KOCHAĆ? Johannes Eckhart
Obserwowałam grupę ludzi którzy rozmawiali. Właściwie to nie była rozmowa. Ludzie właściwie nie umieją rozmawiać, rozmowa dla rozmowy, sztuka konwersacji zanikła, interesująca rozmowa, wymiana poglądów, spostrzeżeń, refleksji, wiedzy na jakiś temat, tego się nie praktykuje, to oglądamy w telewizji, na spotkaniach się „opowiada” bawi towarzystwo, bezstresowo. Wracając więc do mojej grupy, wszyscy byli bardzo aktywni, spotkanie było żywe, radosne. Co chwilę wybuchały salwy śmiechu. Przyglądałam się i słuchałam. Grupa wyraźnie dzieliła się na pasywnych, tych którzy pozwalali opowiadać innym, słuchali i reagowali na to czego słuchali i na tych którzy opowiadali. Ci którzy najczęściej opowiadali, właściwe nie słuchali innych, mieli już przygotowaną następną historyjkę, przeczekiwali opowiadania innych z grzeczności i nie wyczekawszy reakcji na żart, historyjkę poprzednika, wyrywali się ze swoją, sami się z niej najgłośniej śmiejąc i bawiąc a ledwo skończyli już mieli następną w zanadrzu, i niecierpliwie czekali na koniec właśnie trwającej, żeby znów „wystąpić”. Byli i tacy którym przypominały się opowieści na skutek tych które słyszeli, opowieści i żarty a propos usłyszanych, ale ci którzy mieli z góry ustalony repertuar nie dawali im dojść do głosu, i właściwie nie zdarzało im się zabłysnąć „na temat” , a jak już opowiedzieli to ci z gotowymi byli tak niecierpliwi że niszczyli im te opowieści i pointy. Nie mniej, rozmowa wszystkim sprawiała przyjemność i bawili się wszyscy wyśmienicie. W pewnym momencie przyszedł „najważniejszy” – ten któremu się udało w życiu wyjątkowo, najbogatszy, najbardziej wpływowy, człowiek sukcesu. Zabrał głos, mówił długo i nudno. Nikt mu nie przerwał. Po każdej jego zdaniu wybuchali śmiechem a jego opowieściom towarzyszyła nadmierna uwaga i sztuczna akceptacja. Nikt nie ośmielał się przerwać, a kiedy „najważniejszy” skończył, zapadała cisza i nikt nie wyrywał się z opowieścią tylko czekano czy „najważniejszy” nie zechce obdarować grupy jeszcze jakimś opowiadaniem. Po jakimś czasie zaczęła się męka, on opowiadał, głównie o sobie zresztą, ale z drugiej strony naprawdę miał się czym pochwalić, wszyscy słuchali, reagowali , śmiali się, ale ciężka atmosfera narastała. Nie widzieli się wszyscy od dawna. Kiedyś byliśmy związani długo, jednym dużym projektem. To „on” dał nam pieniądze na ten projekt, umożliwił jego realizację. To było spotkanie po latach. Ktoś zaczął spoglądać ukradkiem na zegarek, drugi powiedział że musi do domu… po kolejnej opowieści „najważniejszego”, pierwsi wyszli, potem następni… na końcu zostałam z nim sama. Ruszyliśmy w stronę mojego hotelu, on cały czas mówiąc, ja słuchając. Już nie wyrywałam się z własnymi historiami, zdawałam pytania i słuchałam, on pytań do mnie nie miał. „Rozmowa” zmieniła charakter, opowiadał o swoich problemach, z fundacją, firmą, ludźmi, i tym że nikt nie docenia jego męki, poświęcenia i jego geniuszu w domyśle. Rozstaliśmy się wzdychając nad sytuacją, samotnością, marnością i niewdzięcznością ludzką, także niewdzięcznością jego rodziny i dzieci. Kiedy weszłam do pokoju, zadzwonił telefon. Grupa, siedziała w restauracji nieopodal, okazało się że uciekli od „najważniejszego”, spotkali w innym miejscu i teraz zapraszali mnie żebym do nich przyszła, kontynuować „zabawę”.
A wczoraj zadzwonił do mnie „najważniejszy”:
– Słuchaj, tak mi przyszło do głowy, nie pojechałabyś z rodziną, z nami w sierpniu na tydzień na wycieczkę do Norwegii? Wszystko jest załatwione, będzie rewelacyjnie.
– Z nami? To znaczy z kim? Z grupą?
– Nie, wiesz, trzeba jeździć z ludźmi sobie równymi, no w każdym razie ludźmi którzy mają mniej więcej tyle samo kasy, bo inaczej robią się niepotrzebne problemy, wiesz kwadratowe sytuacje… głupio tak mówić, ale mówię jak jest…
– Bardzo mi przykro nie mogę, w sierpniu już pracuję.
– Pracujesz? No to nie pracuj! Przecież to od ciebie zależy kiedy ty pracujesz! Nie?
– Nie. Nie ode mnie. A poza tym nie wiem czy mamy wystarczającą ilość kasy…. czy wiesz, bedzie nas stać na wasz styl spędzania wakcji…
– Nie przesadzaj. Nie jesteś najbiedniejsza, nie? Ale szkoda. No to cześć. Do następnego razu. Jakbyś kiedyś czegoś potrzebowała. Miała jakieś problemy to wiesz gdzie dzwonić. Ja ci pomogę zawsze.
Dawno nie było mi tak głupio. Ale mam jęzor! Niewyparzony.
To było dawno. przypomniałam sobie tę historię bo to było to miasto i ten hotel w którym teraz mieszkam.
Dobrego dnia.
Łucji i Wilhelma - wszystkiego dobrego
ŻYJ TAK, BYŚ PRZY KOŃCU NIE STARAŁ SIĘ ŻYCIA SWOJEGO NAPRAWIAĆ. Johannes Eckhart
Teatr to piękne miejsce. Szczególnie dobrze zaprojektowany teatr z dobrą akustyką i widocznością, zbudowany z myślą o widzu i z miłością dla sztuki i artystów , z wyobraźnią co będą w nim wystawiać, czyli ze wspaniałą sceną , zapleczem, głębokimi kieszeniami, kulisami i maszynerią. Ile jest takich prawdziwych budynków teatralnych w Polsce, z prawdziwego zdarzenia? Zbudowanych sal z przeznaczeniem na teatr, zaprojektowanych przez architektów fachowców tej dziedzinie, a nie adaptowanych w pośpiechu? Niewiele….w Ameryce, Kanadzie , każdy unwiersytet, uczelnia , szkoła, ma profesjonalną salę teatralną. Ale teatr to nie tylko budynek…
Jurek Radziwiłowicz dostał list zaadresowany tak – WSzP. Jerzy Radziwiłowicz. Teatr Narodowy. KANIE. Sportowa 2. Wyliśmy ze śmiechu na ostatnim spotkaniu oglądając ten adres na kopercie a potem….a dlaczego właściwie by nie? Ganek domu Radziwiłowiczów odnowiony, w ogródku postawiłoby się kilka ławek, reżyser Andrzej Domalik mieszkający w Kaniach gotowy do pracy, „Letnicy” , to bardzo dobry „ogrodowy” tytuł , w obsadzie mieszkający nieopodal w Kaniach albo sąsiednich miasteczkach aktorzy: Ola Justa – Zamachowska, Ewa Telega, Daniel Olbrychski, Ewa Markowska, Jerzy Radziwiłowicz, Krystyna Janda, Bogusław Linda, Janusz Gajos – gościnnie, z przyjaźni , bo niestety mieszka po innej stronie Warszawy….Ewa Markowska mogłaby , bo wyraziła ochotę namalować kurtynę i dekoracje a la Siemieradzki, wyrywają się już okoliczni literaci, historycy sztuki i poeci do pisania mogliby i program, Lidka Popiel zona Bogusia Lindy zrobiłaby zdjęci, Andrzej Przeradzki – bufet…..Andrzej Domalik i Jurek Radziwiłowicz – pomysłodawcy, zakreślili cyrklem koło na mapie…nie dalej niż 10 km. dookoła muszą mieszkać współpracownicy- powiedzieli kreśląc – czy tu mieszka jakiś kompozytor? ….Czemu nie? Teatr Narodowy w Kaniach. Czemu nie? Pierwsza premiera planowana na początek września. W ogródku na trawie widzowie. Zmieszczą się tylko rodziny i przyjaciele. Panie martwią się już że może padać…Właśnie dzwonił do mnie reżyser Andrzej Domalik w sprawie tekstu…da mi go już na wakacje ze skrótami. Dyrektor teatru i aktor, Jerzy Radziwiłowicz , nie pozwolił o tym nikomu mówić, ale mnie tak świerzbią palce….
Dobrego dnia. W Gdyni jestem w trzecim akcie – JAK HARNAŚ UMIERAŁ – pewnie dlatego czytam w przerwach między próbami „Pamiętnki Sylwii Plath” – …..może nigdy nie będę szczęśliwa , ale dziś wieczorem jestem zadowolona- napisała mając 11 lat, a już następnego dnia…..obudziłam się z uczuciem, jakbym właśnie wyszła z basenu pełnego brudnej, ciepłej wody . Skórę mam natłuszczoną, włosy sztywne, lepkie, a na dłoniach czuję jakby warstwę śluzowatego brudu. Do tego jeszcze sierpniowe , gęste powietrze. Siedzę , czuję się jak gruda, coś mnie boli w szyi i z tyłu. Czuję się tak, jakbym nigdy nie miała zmyć tej lepkiej, obrzydliwej błony ani grubej warstwy osadu na nieumytych zębach….A mój Harnaś umiera tak pięknie, z taką radością, tak dumnie i pogodzony….
Żegnaj mi lipowa łyżko
Moja wierna towarzyszko
Zbójnickiej niedoli….
Żegnaj mi kubku blaszany
W Bukowinie wykonany
Żegnaj grudko soli….
….
Jadłem ci ja na Bukowinie kapuśniak gorący,
I patrzyłem po dolinie na wieczór cichnący.
Jadłem ci ja na Głodówce grule z czarna solą
Pomyślałem jak tak Bóg chce, to niech mnie zabiorą.
Pomyślałem jak tak Bóg chce …podoba mi się najbardziej. Sylwia Plath popełniła samobójstwo kiedy miała 30 lat, Janosik umarł, czy go ścięto w Wiedniu, jak miał podobno 34….Czy można sobie wyobrazić dwie bardziej różne postaci, figury, filozofie życiowe?
Dobrego dnia. Na zdjęciu sala Teatru Muzycznego w Gdyni , gdzie pracujemy. Mamy zamiar tym radosnym „ Na szkle malowane” ucieszyć ludzi…taki mamy plan, zobaczymy czy się uda….Dobrego, spokojnego dnia.
Ach, jeszcze coś .. Wczoraj dostałam taki list i… chcę podziękować i powiedzieć że bardzo, bardzo mi miło i że się bardzo cieszę z tej nominacji. Dziękuję wszystkim którzy na mnie głosowali. I …co tu dużo gadać…w ogóle wszystkim….
Miła Pani Krystyno !
Z największą przyjemnością zawiadamiam, że po raz kolejny została Pani nominowana do plebiscytu Tele -Tygodnia – Telemaski. Tym razem z powodu Pani udziału w wyreżyserowanej przez siebie sztuce Dario Fo „Związek otwarty”. Serdecznie gratuluję.
Jana i Danuty - wszystkiego dobrego
JESTEM PEWIEN ŻE WSZYSTKO NA CO PATRZY DOBRY, CZYNI GO JESZCZE LEPSZYM . Johannes Eckhart.
Johannes Eckhart ( Mistrz Eckhart – 1260-1327) – wybitny niemiecki teolog oraz filozof, niezwiązany ściśle z doktryną Kościoła rzymskokatolickiego. Dominikanin. Był przedstawicielem antykościelnego mistycyzmu. Odrzucał zewnętrzne formy religii, głosząc tzw. religię serca. Potępiony przez Kościół, gdyż skłaniał się ku panteizmowi ( utożsamianie Boga z doskonałą przyrodą oraz boskim prawem natury). Według niego dusza posiada pierwiastek boski. Znane są jego kazania , które zostały spisane.
Od wtorku moje próby „ Na szkle malowane” trwają, kolejny raz widzę jak grupa ludzi zakochuje się w tych słowach i w tej muzyce. Kolejny raz zaczynam biec z nimi w tę samą, radosną stronę. Miejmy nadzieję że na koniec pobiegnie z nami i publiczność. Śmiechom , żartom, zabawie nie ma końca i mimo z czekają wszystkich góry pracy, szczególnie kiedy wyjadę , kiedy zostaną na miesiąc z choreografem Michałem Jarczykiem i prof. Romaną Krebsówną, odpowiedzialną za przygotowanie wokalne, dykcję, emisję i urodę oraz precyzję śpiewania. Co jest w tym utworze że wprawia wszystkich w tak dobry nastrój, prowokuje do przyajżni, dobroci i miłości? Razem z nim zjawia się prostota, dobro i zwykła radość ? Naiwność tego tekstu, jego czystość? Zdumiewające. Za każdym razem….Bardzo nam to wszystkim potrzebne bo…śmiech to lekarstwo na wiele chorób, powoduje wytwarzanie w mózgu neurohormonów…jak przeczytałam i zapamiętałam , a podobno ilość ludzi chorych na depresje sięgnęła w Europie 14% a nawet we Włoszech 11% , przy czym kobiety mają dwukrotnie większe od mężczyzn skłonności do zapadnia na depresje i trzykrotnie większe predyspozycje do odczuwania lęków ….
Bawmy się , śmiejmy, lekceważmy drobiazgi, nie bądźmy małostkowi i nie wyolbrzymiajmy problemów…
Obsada – czyli towarzysze moich aktualnych radości”:
Janosik- Jurek Michalski, Tomek Więcek, Swoja- Kasia Mazurek, Ania Gigiel, Opowiadacz- Bernard Szyc, Rafał Ostrowski, Gospodyni – Grażyna Drejska , Śmierć- Dorota Kowalewska, Diabeł – Marta Kawała i Mateusz Brzeziński, Anioł- Ludmiła Małecka i Aleksandra Meller, Dziewczyny- Magdalena Smuk , Karolina Trębacz, Ewa Gregor, Zbójnicy – Krzysztof Czerny, Igor Kryształowicz, Grzegorz Duda, Tadeusz Rutkowski, Marek Kaliszuk, Jarosław Rzepiak, Tomek Podsiadły, Żandarmi – Maciej Dunaj, Zbigniew Sikora, Jacek Wester i Tomasz Figiel i Paweł Bernaciak.
Dobrego dnia. Tu po uroczystościach Nocy Świętojańskiej, które odbyły się na plażach , wszyscy jeszcze śpią….
Wandy i Zenona - wszystkiego dobrego
Dziś w nocy , przed dwunastą, podobno trzeba zerwać gałązkę lipy, przewiązać białą wstążką i wziąć do domu , do następnej Nocy Świętojańskiej. Pieniądze przyjdą do domu, razem z nią i będą tam przez cały rok – takiego SMS-a dostałam od kogoś podczas prób. Nie wiem czy w nocy wstanę i koło hotelu, tu w Gdyni gdzie jestem, znajdę lipę, nie sądzę… no trudno. Muszę się obejść bez tych pieniędzy… Dobrej nocy….
Pauliny i Flawiusza - wszystkiego dobrego
FILOZOFIA JEST PONAD SPORAMI. Wilhelm Ogkham.
Rozmawialiśmy wczoraj w towarzystwie o technikach oddychania i o terapii mającej na celu walkę z lękami i stresem, właśnie terapii opartej na specjalnej technice i ćwiczeniach oddechowych. Podobno początki ćwiczeń są bardzo trudne, organizm się buntuje, boli głowa podczas pierwszych dni terapii, jest się potwornie zmęczonym, ma się problemy z gardłem, ataki kaszlu, zachwiania równowagi itd. itp. Nawet chwile utraty świadomości, po intensywnym treningu, trwające nawet dość długo, jednym słowem powietrze działa to jak środki odurzające. Jest to metoda uspakajania się i pracy na sobą , własnym umysłem i nerwami, jakby mechaniczna, ale po jakimś czasie organizm zaczyna podobno współpracować w harmonii i znika naprawdę wiele problemów. A osoby które mi to wczoraj opowiadały twierdziły że zaczyna się panować absolutnie nad sobą, zmienia się charakter, nastawienie do świata.itd…. Pikanterii opowieści dodawał fakt, że snuli ją mężowie, dotyczyła żon i byłych żon i obaj zgodnie twierdzili ,że kiedy żony chodziły na te zajęcia i stosowały te techniki, zupełnie się zmieniły, rozjaśniły, uśmiechały często i były jak balsam, a na koniec obaj panowie zgodnie stwierdzili, że gdyby stosowały tę terapię dalej, do dziś, to pewnie ich małżeństwa trwałyby i nie musieli by się z nimi rozwodzić, no ale niestety, obie panie zrezygnowały w pewnym momencie i ….no nieuniknione…. Panowie twierdzili też że żony podczas okresu terapii zyskały dodatkowo jakby jakieś zdumiewające wtajemniczenie i na przykład potrafiły przewidywać, przeczuwać zdarzenia. A nawet, czego panowie zaczęli się obawiać, że żony odkryją ich drugie związki z innymi paniami(sic), bo na przykład potrafiły przewidywać w tym okresie rzeczy nieprzewidywalne….np. jeden z nich skręcał do stacji benzynowej kupić benzynę a żona siedząca w samochodzie obok niego mówiła ze spokojem – na tej stacji nie ma benzyny – i rzeczywiście jej tam nie było, albo – spóźnisz się dziś do pracy – i on się spóźniał, mimo że wychodził wcześniej…..wydało mi się to nietrudne do przewidzenia, a na stacji benzynowej pewnie ona z daleka przeczytała kartkę, której on nie zauważył….ale nie ważne. Na koniec doszliśmy do nadprzyrodzonych zdolności ludzi i jeden z panów opowiedział historię taką….pewnego dnia w trakcie podróży służbowej dotarł na lotnisko w Omsku. Tłum kłębił się gęsto, nie wiadomo było kiedy odlecą samoloty, ponieważ dawno rozkład lotów nie był aktualny, wszyscy szukali miejsca aby w wygodnych warunkach czekać ale nie było szansy, nie było ani jednego miejsca, krzesła, gdzie można by przysiąść. Nagle, opowiadający zobaczył zdumiony, puste krzesło w poczekalni, krzesło, którym się nikt nie interesował mimo że dookoła wielu ludzi stało. Usiadł. Usiadł plecami do innego meżczyyzny, z konieczności, wynikało to z ustawienia krzeseł , a kiedy usiadł, obok niego dwie osoby, siedzące po obu jego stronach wstały i odeszły, tak samo jak osoby siedzące po obu stronach mężczyzny, siedzącego do niego plecami. Zakrawało to na cud, nie mniej tak się stało, i co więcej, nikt się tymi uwolnionymi miejscami nie zainteresował, a panowie zostali jakby sami, w tłumie. Po chwili mężczyzna się odezwał ( rozmowa toczyła się po rosyjsku) i zapytał dokąd mój rozmówca podróżuje i skąd pochodzi, zyskawszy odpowiedzi, i pewność że czas oczekiwania na samolot jest w zasadzie nieograniczony, zaproponował zabawę, polegającą na tym że mój znajomy ma pomyśleć o kimś, jakimś człowieku sobie znanym , a on, napotkany jegomość będzie próbował zgadnąć o kim pomyślał i będzie mu o tym kimś opowiadał….Mój znajomy, zdumiony już miał zamiar odmówić i odejść , będąc pewnym że spotkał wariata, kiedy ten powiedział z uśmiechem w głosie, (nie widział jego twarzy bo mężczyzna nie odwracał się, rozmawiał z nim siedząc ciągle plecami, skręcając tylko lekko głowę), powiedział więc że ta osoba o której mój znajomy pomyślał to starsza kobieta, nie sprzyja panu – dodał- ma pan przez nią problemy, z jej powodu pan wyjechał…..Opowiadający, mi tę historię, zdumiony siadł głębiej. Rzeczywiście, mimowolnie , kiedy tamten zaproponował zabawę , pomyślał o swojej teściowej, która poróżniła go z żoną, był to na początku ich małżeństwa i bardzo to przeżywał, wyjechał podróż służbową także dlatego żeby uciec z domu, ponieważ teściowa zawiadomiła o swoich rychłych odwiedzinach….Siedział czas jakiś sparaliżowany, po czym nic nie mówiąc spotkanemu, zaczął intensywnie , siedząc do niego plecami myśleć o kimś innym. Mężczyzna trochę się kręcił, wiercił, zdjął czapkę, po czym powiedział – myśli pan o mężczyźnie, jest zakochany ale tak kobieta nie jest dla niego dobra, będzie miał problemy i jakiś czas będzie u pana mieszkał….Zdumienie mojego znajomego nie maiło granic bo rzeczywiście pomyślał o przyjacielu mającym problemy z historią miłosną. Teraz z kolei on zapytał – dlaczego pan tak się ze mną bawi, o co chodzi? To jest dla pana zabawne , nudzi się pan? O co panu chodzi? I wtedy mężczyzna odwrócił się – musi mi pan pomóc- powiedział- widzi pan tę kobietę, tam pod ścianą? Ona płacze. Jej syn umiera, a ona nie wie co ma zrobić, jest bezradna i gotowa na wszystko. To moja żona, pokłóciła się ze mną , nie chce mnie znać i chce się dziś wyprowadzić do matki . Wracamy od syna ze szpitala, ona ma raka , ale nie umrze, pod warunkiem że ona będzie miała nadzieję, że przestanie płakać i histeryzować i wiecznie żegnać się z synem a zacznie i mu dodawać otuchy a nie odbierać w każdym momencie. Musi go odwiedzać z uśmiechem, mówić mu że wszystko będzie dobrze, że nie umrze, a przede wszystkim nie martwić go rozstaniem i kłótniami ze mną. Nasz syn jest młodym człowiekiem wszystko rozumie i nie jest głupi. Jest mu tyko potrzeba nadziei a ona mu ją z lęku, z miłości z zaślepienia z rozpaczy zabiera, leczenie nie postępuje, stanęło w miejscu….. mam prośbę niech pan pójdzie do niej i powie że ja to wiem i pan mi wierzy bo odgadłem szczegóły i z pana życia……Mój znajomy , przyjrzał się temu panu, kobicie, pomyślał i odszedł zabierając bagaż….do dziś nie umie sobie tego wybaczyć. Do dziś nie może tego zapomnieć…..
No i tyle . Dobrego dnia. Ja wchodzę w inne klimaty, dziś pierwsza próba „ Na szkle malowane….A dla was życzenia dobrego dnia i widok z mojego okna hotelowego na morze od świtu do ustalenia się dnia…będzie dziś pięknie…..
Alicji i Alojzego - wszystkiego dobrego
ILUŻ TO JUŻ SPOTKAŁEM NA ŚWIECIE LUDZI PODAJĄCYCH SIĘ ZA CNOTLIWYCH. A RAD BYM PRĘDZEJ Z KURAMI NA GRZĘDZIE SPAĆ, NIŻBYM SIĘ ODWAŻYŁ W TAMTYM TOWARZYSTWIE ZMRUŻYC CHOĆBY JEDNO OKO. Wilhelm Oskham
Nikt nie przyszedł odebrać dziecka z przedszkola. Przedszkolanka postanawia zaprowadzić dziewczynkę do domu lub zabrać ją do siebie. Jest zima, zaczyna dziecko ubierać. Z trudem, mozoląc się, stękając, wciskając na siłę i z wysiłkiem, po godzinie założyła jej wreszcie ewidentnie za ciasne buciki. – Strasznie ciasne masz buciki – skonstatowała na końcu, spocona. – Bo to nie są moje buciki – odparło spokojnie dziecko. Więc przedszkolanka z trudem zdejmuje buciki, zdejmują się równie trudno jak zakładają. Wreszcie po długiej chwili sukces, buciki zdjęte. – A gdzie są twoje buciki– pyta rozgladajc sie za innymi butami po szatni. – Te, to są mojej siostry buciki, ale moja mama każe mi je nosić. Przedszkoalnka nie wierzy własnym uszom, ale rada nie rada, znów zaczyna mozolnie zakładać dziecku te same buciki. Morduje się, wciska, sapie, poci się, wreszcie koniec, buciki na nóżkach. Umęczona zakłada dziewczynce kurteczkę, czapkę, szaliczek. Dziecko jest ubrane. Jeszcze tylko rękawiczki, których nie widzi. Pyta – kochanie a gdzie są twoje rękawiczki? Dziecko parzy na nią zdziwione – W bucikach.
Dobrego dnia. Kilka zdjęć z nagrywanego w sobotę probramu.
Gerwazego i Protazego - wszystkiego dobrego
NIE JEST LATWO ODNALEŻĆ MADROŚĆ KTÓRA JEST W NAS. Wilhelm Ockam
Że to zawsze i wciąż na nowo, za każdym razem, musi być tak, że dopiero po śmierci uświadamiamy sobie znaczenie i wielkość, zasługi i rozmair, kształt i odcień naszych uczuc do kogoś. Ale już go nie ma. Śmierć Jacka Kuronia zatrzymała wszystkich w pędzie i wisimy teraz w powietrzu i dragmy bezmyślnie z martwymi twarzami i bez zdolności mowy, jak na stop klatce w filmie, czy telewizji, jak kiedy się zespuje projektor.
W ” Małej Steinberg” jest taki fragment tekstu: – z tymi co umarli to jest taki kłopot- że jak żyli to nie wiedzieliśmy że oni są tacy ważni – i nic nie robiliśmy – a jak umrą to to się okazuje – i dopiero nic nie możemy zrobić – i gdzie oni sa jak umrą – a gdzie ja będe jak ja umrę? – przecież jak ktoś umrze to nawet nie zostaje po nim dziura w powietrzu – tam gdzie był- to gdzie aj bęe jak umrę?- zostanie moja sukeinka , buty, mama tata, nawet kupa w nocniku, a gdzie ja bedę?- nie mogę myśleć o śmierci – bo to tak jak bym myślała o niczym – bo tego nie ma – a przecież smierć to jest wiecej niż nic- a może nie? – a moze to jest mniej niż nic?- ale myślę sobie że jeśli się nie bałam przedtem, zanim byłam – to dlaczeogo mam się bać potem kiedy mnie nie będzie?-…..
Jest taki wiersz pani Julii Hartwig TEN KTÓRY ODSZEDŁ, on jest dla mnie teraz o Jacku …Kto jest „ptaki”? Tak wielu….
Ten tóry odszedł karmi ptaki
Karmił je zawsze dlaczego miałby przestać
Jego ręka jest niewidzialna ale ptaki ją widzą
i widzą ziarno które sypie
Sycą się nim jak wiatrem i deszczem
Dobrego dnia. Nie cierpię mojego sentymentalizmu. Ale dziś jestem usprawiedliwiona.
Czy wyobrażacie sobie że lotnisko może mieć adres: Księżycowa 1? To jak żart.
Magda Umer powiedziała że nowa ksiażka poodba jej się bardzo, i że nic w niej nie udaję, ale najbardziej zazdrości mi mamy….a ja pomyślałam w tym momencie o śmierci i aż mnie w brzuchu….. zadzwoniłam do Magdy kiedy była jak się okazało na 402 stronie, podniosła słuchwkę i powiedziała : – o dzwoni do mnie autor….i pewnei miała mnie dosyć i tu i tam, a ja dzwoniłam w całkiem innej sprawie i nie widziałam że to czyta….najbardziej zazdroszczę ci tej twojej mamy, powiedziała….
O matko! Nie umierajcie nam Ci najważniejsi!
Wczoraj niespodziewanie dostałam dwa zdjęcia z Zakopanego. Oto góra Giewont, ot tak…..
Marka i Elżbiety - wszystkiego dobrego
DLACZEGO DĄŻĄC DO MĄDROŚCI, CELOWO JĄ POMIJASZ W OBAWIE, ŻE CIĘ DOSIĘGNIE I ZROZUMIESZ PRAWDĘ? Wilhelm Ockham.
Wilhelm Ockham ( 1300-ok. 1349) – średniowieczny teolog i filozof franciszkański. Jeden z najwybitniejszych przedstawicieli późnej scholastyki. Podstawowa koncepcją filozoficzną Ockhmana była teza uznająca za jedyną rzeczywistość byty jednostkowe, a konsekwencją jej nominalistyczna teoria poznania oraz logika ( terminizm, traktujący pojęcia ogólne, idee, w kategorii terminów, wyrazów oznaczających pojęcia , nie zaś konkretne przedmioty), a także metodologiczna zasada ekonomii myślenia ( tzw. brzytwa Ockhama). Postulował odrzucenie wszelkich bytów , do których uznania nie zmusza nas doświadczenie. Zajmował się również polityką. Krytykował ustroje różnych państw. Postulował rozdzielenie władzy kościelnej i świeckiej. Przed ścigającym go sądem schronił się na dworze Ludwika IV Bawarskiego; znany jako twórca nurtu filozoficzno-teologicznego, niezgodnego z doktryną kościoła rzymskokatolickiego. ( Marek Niechwiej – Historia filozofii w sentencjach)
To pierwszy filozof średniowiecza który tutaj u nas zagościł.
Uczestniczę od wczoraj w nagraniach kilku rozmów do telewizji, z mężczyznami na tematy męsko – damskie, rozmów zaproponowanych mi, jako wprowadzenie, czy raczej przygotowanie do emisji sześciu odcinków mojego serialu. Zaproponowała to TV.2 w ramach wprowadzenia „tematu” którym zajmuje się serial.
Rozmowy mają być kilkunastominutowe, prowadzimy je razem z Kamilą Drecką ( „Ogród sztuk”), tak jakby – dwie na jednego. My obie na jednego zaproszonego mężczyznę. Rozmawiamy o stereotypach panujących na temat kobiet i mężczyzn i ich relacji i bawimy się nieźle. Wczoraj nagrałyśmy rozmowę z Adamem Hanuszkiewiczem, opartą na książce pana Adama, którą wydał nie tak dawno, pod tytułem „ Zbyt duża różnica płci”, Potraktowałyśmy naszego rozmówcę z atencją, jak znawcę kobiet ale też mężczyznę opowiadającego w swojej książce o kobietach dość przedmiotowo i bezpardonowo je oceniającego, czasem wręcz obraźliwie…no i było bardzo zabawnie, ale na końcu pan Adam doszedł niespodziewanie do śmierci … ale śmierć jest przecież kobietą.
Następną nagrywaną wczoraj rozmową była rozmowa z Bogusiem Lindą , jako że jest obiektem pożądania wielu niewiast ( ja sama znam i znałam ich niemało polskich i zagranicznych i niemało prosiło mnie o pośrednictwo aby się do niego „dostać” choćby telefonicznie), tak więc z Bogusiem, aktorem, któremu udało się stworzyć w mediach wizerunek mężczyzny, „rymującego się” z powszechnymi „westchnieniami”, i było…..”rozsądnie”, wzruszająco i niespodziewanie, ale też zabawnie. Boguś wyłamuje się ze wszystkich stereotypów.
W sobotę mamy nagrane z Markiem Kondratem na którą to rozmowę bardzo obie czekamy, dlaczego…tego chyba zupełnie nie muszę wyjaśniać.
To tyle jeśi chodzi o pracę… A poza tym, smutno z powodu Jacka….
Dobrego dnia.
Laury i Adolfa - wszystkiego dobrego
NIE SZTUKA PRZYJĄĆ FILOZOFIĘ, KTÓRA NAM ODPOWIADA. Erazm z Rotterdamu
NIE TO JEST SŁUSZNE CO LUBIMY, LECZ TO CO NAM NAKAZUJE OBOWIĄZEK. Kant
No i jest. Wczoraj sie ukazała. Do księgarń trafi za kilka dni. Chyba już jej nigdy nie przeczytam. Czytałam robiąc korektę i starczy. Mam mieszane uczucia co do wielu zapisków,ale w rezulatcie cieszę się że jest. Nie mniej teraz mam ochotę wziąć prysznic, uperfumować się i zniknąć. Wczorajsza propocja w Fabryce Trzciny, miła, krótka i serdeczna. Zobaczymy co będze po przeczytaniu. Wszyscy najbliżsi byli ze mną.
PRZED CHWILĄ TELEWIZJA PODAŁA WIADOMOŚĆ O
ŚMIERCI JACKA KURONIA. NIE CIEPIĘ PATETYZMU, ALE
TYM RAZEM…..POCHYLMY GŁOWY I TAK TRWAJMY,
CHOĆBY DZIEŃ CISZY….PANIE BOŻE IDZIE DO CIEBIE
JEDEN Z TYCH KTÓRYCH POWINIENEŚ PRZYTULIĆ
MOCNIEJ. A MY ODDAJMY CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.
Aliny i Justyny - wszystkiego dobrego
MYŚLĄC O DRUGIM – SPOTYKASZ SIEBIE. Erazm z Rotterdamu.
Nie mogę. Już nie mam siły. Muszę wyjechać. Dobrego dnia. Koło mnie kicha kot. „Kobieta jako naród” – macie pojęcie? Taki tytuł, takie zagadnienie, taki temat…. Mam uczucie, że wszyscy dookoła trochę zwariowali. A może to ja jestem nienormalna, a wszyscy w porządku? Zachodzi taka możliwość! Tym bardziej muszę wyjechać.
Wczoraj Joasia Żółkowska po raz pierwszy grała Dotty – moją dotąd rolę w „Czego nie widać” – podobno bosko, ja nie mogłam zobaczyć, żałuję ale pracowałam. Kot koło mnie się przeciągnął. Ten to ma życie. Chciałabym być moim kotem.
Dobrego dnia. Na zdjęciu – spokój. To po to żeby się wpatrzeć i uspokoić. Dziś mam sprawy w banku i u notariusza! Bardzo romantyczne. Teatr, scena, to jest proste, wszystko reszta nie do pokonania! Chyba wydrukuję sobie to zdjęcie i wezmę ze sobą do wpartywania się od czasu do czasu.
Wczoraj wieczorem, kiedy ruszyłam w stronę domu, po całym dniu zajeć, spotkań, pytań, promocji książki, tak sobie myślałam… Chce mi się płakać. Czy płakać teraz czy poczekać aż dojadę do domu? Nie, do domu daleko więc mogę teraz trochę, a w domu dokończę, albo nawet sobie pozwolę tak naprawdę do całkowitej ulgi… Nie. Może do domu nie „doniosę” to może lepiej teraz trochę popłakać, bo jak mi przejdzie i czymś się zajmę to mi się nazbiera i za jakiś czas będzie katastrofa i to nie do opanowania. No ale to wtedy ewentualnie by wypadło już po wszystkim, na wyjeździe. To nawet dobrze się składa. No ale jakbym teraz sobie pozwoliła, tak na trochę choćby, to by mi było lżej… nie, nie ma głupich, rozmarzę się. No i co z tego? Już właściwie jadę do domu. Nie, dobrze, teraz dwie łzy,a potem w domu więcej w kąciku. Mąż się rozczuli dzieci nie zauważą, przed mamą ukryję. Ale kiedy? Nie mam czasu muszę odebrać korespondencję i przejrzeć jeden scenariusz i natychmiast odesłać odpowiedz, a potem… O cholera, przecież teraz jest mecz! No to mogę płakać czytajac scenariusz i pisząc, niezauważona… Eeeee, jednak sobie trochę teraz popłaczę, tak dla przyjemności… A potem zdałam sobies prawę, że tak sobie właśnie jadę i myślę i zaczęłam się śmiać.
Dobrego dnia.
Wita i Jolanty - wszystkiego dobrego
PYTAM, CZY MOŻE KOCHAĆ TEN, CO SAM SIEBIE NIE CIERPI? Erazm z Rotterdamu.
Kochajcie siebie żeby móc kochać więcej. Ale nie tak zupełnie bezkrytycznie bo to koszmar. Znam takich co tak bardzo siebie kochają, że już nie mogą pokochać nikogo więcej bo im nie starcza serca. Znam takich nawet wielu. I kobiety i mężczyzn.
Dziś nie mogę dużo pisać. Muszę nad czymś popracować natychmiast i jestem w tak zawanym „niedoczasie”. A dla Was kilka zdjęć z Urugwaju, skąd właśnie wrócił mój mąż, gdzie był na dokumentacji do nowego filmu pana Krzysztofa Zanussiego. W Urugwaju słońce wschodzi z innej strony, jest zdumiewajaca ilość platanów i teraz jest zima… I pomysleć, że ja zapytana w ciagu ostatnich dni, gdzie jest maż, odpowiadałam w Wenezueli albo w Seulu… nie mogłam nijak zapamiętać gdzie on pojechał… Na moje usprawiedliwienie mam tylko to, że w Seulu był nie tak dawno.
No i… dobrego dnia.
Walerego i Bazylego - wszystkiego dobrego
NATURA (…) TAKĄ NIESZCZĘŚNĄ WŁĄSCIWOŚĆ ZASZCZEPIŁA W LUDZKICH DUSZACH – I TO ZWŁASZCZA W MĄDRZEJSZYCH – ŻE KAŻDY CZŁOWIEK Z SIEBIE JEST NIEZADOWOLONY, A PODZIWIA INNYCH. SKUTKIEM TEGO WIĘDNĄ I GINĄ WSZYSTKIE DARY, CAŁA URODA I WYTWORNOŚĆ ŻYCIA. Erazm z Roterdamu.
Wczoraj robiłam porządki i przeglądaliśmy stare rodzinne kasety video. Rodzinne, to znaczy kręcone przez nas samych, przez tego kto się „dorwał” do kamery – zdarzenia, uroczystości rodzinne, święta, chrzty, komunie, pierwsze kroki kolejnych dzieici, pierwsza kąpiel w wannie, jakieś zbiorowe spacery po lesie, nasz ojciec i dziadek i pardziadek dla młodszych dzieici , dziś ci najmłodsi go nie pamietają. Było tyle śmiechu i radosci, i czegoś czego nie można nazwać…więż, poczucie wspólnoty, specjalna czułość, czy rozumienie…. i pewnie trudno byłoby to osiągnąć w inny sposób…. Moi synowie ze dumieniem patrzyli na siebie, jacy byli w pierwszych dniach po pojawieniu się na świecie, krzyczeli : – Urodziłem się z włosami! Urodziłem się z włosami! Kiedy zobaczyli jak karmię ich piersią, onimieli poprostu i zaczeli pytać czy mnie nie bolało…a potem wyli ze śmiechu kiedy cieszyłyśmy się z mamą czyli babcią ich pierwszą kupką zrobioną do nocnika, byli w szoku, tarzali się z radości na widok mnie na ekranie która ogladam kupkę z zachwytem i krzyczę: -Jaka piekna kupa! Jaka piękna – biegając jednocześnie i pokazując, podtykajac pod ją pod nos i oczy i mojemu ojcu, i mamie, i siostrze, Marysi wtedy 16 letniej i wszystkim dookoła, mężowi, drzewom, psom, niebiosom.
Inne kasety, póżniej kręcone, znali i oglądali co jakiś czas, a ta pierwsza, zawieruszyła się i została odnaleziona właśnie wczoraj. Najbardziej mnie samą śmieszy to, że te filmiki w dużej części kręcone przecież przez mojego męża, skadninąd wybitnego przecież operatora filmowego, są nakręcone jakby je fotografował jakiś „potłuczony” amator , jakby mój mąż starcił rozum….i rzeczywiscie stracił, w kadrze cały czas do znudzenia są dzieici, twarze dzieci, a wszystko dookoła nie istnieje, godzinami karmię obu chłopców w tym samym miejscu, na tym samym krzesełku na tle tej samej ściany, a przechodzący członikowie rodziny, rozmowy, zdarzenia, bardzo dziś dla nas interesujące, nie istnieją na ekranie, nie są sfotografowane, dochodzą strzępami słów, przemazaniami tych którzy właśnie przeszli przez kadr…. ….Zaślepiony , ogłupiały tatuś….
A dzieci? Dzięki temu, dzieki temu wspólnemu ogladaniu, stało się wczoraj coś,co bardzo trudno osiagnać, coś, czego bym im nigdy nie wytłumaczyła, nie wycałowała, nie wyprosiła, nie….a przyniosły to, ten efekt wychowwczy, czy nie wiem jak go nazwać, te obrazki i sceny z tych filmów….
Wieczorem , każdy z nas poszedł do swoich zajęć, chłopcy po raz pierwszy , chętnie pojechali ze mną do teatru , obiejrzeć ostatni w sezonie spektakl „Małą Steinberg” a mama została sama i podobno długo oglądała jeszcze raz i jeszcze, śmiejac sie i płacząc…wybory do europaralmentu, które ją tak intersowały, dzienniki telewizyjne, wszystko inne było bez znaczenia…..myslę że wzruszyła się ogladając ojca…
Dobrego dnia. I pokazuję, w zwiazku z prośbami, gdzie jest we Włoszech Ogród Tarota – Niki de Saint Phalle, do ktorego kilka osób chce trafić w te wakacje.
Dobrego dnia.
Jana i Onufrego - wszystkiego dobrego
GŁUPOTA NIE MUSI UPOMINAĆ SIĘ O TO, BY STAWIAĆ JEJ POMNIKI, BO KAŻDY GŁUPOCIE SAM W ŻYCIU BUDUJE POMNIK.Erazm z Rotterdamu.
Podobno mężczyzna dorośleje w wieku 33 lat a kryzys wieku średniego zaczyna około 44 roku życia. Tak wiec na „dorosłość” przypada około 10 lat. Być może tak jest, ale ja stawiam sprzeciw, nie można uogólniać. Dotyczy to tylko tych którzy w ogóle dojrzewają i stają się jednak na moment dorosłymi odpowiedzialnymi osobnikami.
Oczywiście kpię, bo mam w swoim otoczeniu i inne przykłady, dorosłych właściwie do dziecka i odpowiedzialnych do bólu. Mną w tej kwestii miotają uczucia ambiwalentne bo nie cierpię osobników płci męskiej dla których byt jest tylko wielką ciężką i odpowiedzialną pracą wykonywaną w śmiertelnej powadze, a mam wyraźny pociąg do tych gustujących w lekkości bytu. Ale nie lekkości wspomaganej niedorozwojem ogólnym i w związku z tym brakiem świadomości i odpowiedzialności, ani lekkości wspomaganej używkami wszelkiego rodzaju co jest często spotykanie i takich niemało, ale do takich meżczyzn których „ lekkość bytu” leży na bazie filozoficznego nastawienienia do świata, zdarzeń i ludzi. Absolutnie wykreślając z moich sympatii fanatyków w jakiejkolwiek dziedzinie i sprawie, nawet jesli są inteligientni, a to mnie zawsze pociągało. Fanatyk bez poczucia humoru i umiejętności spojrzenia na życie, szczególnie na nasze wspólne z nim życie, z dystansu, to śmierć.
Wracając do panów w kryzysie wieku średniego, to znaczy takich którzy pewnego dnia zatrzymują się i zaczynają się zastanawiać : – Kim jestem? Co robię? Co ma dla mnie znaczenie? Czy jest życie po śmierci i czy na pewno tak chcę spędzić resztę życia, i w tym momencie myśląc nad odpowiedziami na te pytania, jedni wpadają w depresję i trzeba się nimi zająć a przede wszystkim ich dowartościowywać bo stają się z powodów osobistych „trudni dla otoczenia” a drudzy robią płukankę na siwiejące włosy, zakładają sygnet, jeśli mogą kupują młodzieżowy samochód i rozglądają się za nową partnerką , najczęściej młodszą , bo patrzenie na zmarszczki żony przypomina im o ich wieku, jak napisał Jamek C. Dobson w książce „ Co każdy maż chciałby aby jego żona wiedziała o mężczyźnie”, którą przeczytałam kiedyś z powodu mojego MĘSKIE – ZEŃSKIE, pisząc scenariusze do tego serialu.
O kobietach ich kryzysach każdego wieku a przede wszytskim o menopauzie nie piszę bo to inny bolesny i obszerny temat i wymaga specjalnego namaszczenia, ja sama mam z tym wszystkim problemy a pisać o sobie mi się nie chce. Ratuje mnie tylko to że jestem tak niepoprawną optymistka że nawet śmierć wydaje mi się progiem do oszałamiającego życia i kariery tyle że gdzie indziej, no ale ja jestem przypadkiem klinicznym, co wielokrotnie zostało stwierdzone i nie ma co, trzeba by to opisać oddzielnie a jak mówię, a nie mam na to ochoty. Na szczęście nie mam sobie nic do zarzucenia bo wolę budować niż burzyć, nawet w momentach kryzysu.
Wczoraj rozśmieszyło mnie do rozpuku zdanie „ Ginger Rogers robiła to samo co Fred Astair a do tego tyłem i na wysokich obcasach” i właściwie z powodu tego zdania to wszystko, te dzisiejsze zapiski, bez specjalnej konstrukcji i powodu, tak jakoś myśli krążą, ale dodatkowo, jak się tak śmiałam z tego sformułowania o Giger i Fredzie, to cały czas w mózgu mi mówiło…no tak ale on prowadził! Fred prowadził!
Dobrego dnia. Jutro wybory. Błagam Was, idźcie głosować bo będzie niedobrze a na dodatek najemy się wstydu.