Marka i Wacława - wszystkiego dobrego
TRUDNO ODNALEÂ¬Ć SAMEGO SIEBIE KIEDY ZAMKNĘŁO SIĘ DRZWI SUMIENIA. św. Augustyn.
Dziś przeczytałam w jakiejś gazecie, jadąc pierwszego dnia zdjęciowego filmu „Wróżby kumaka” na plan, że Sylvia Kristel urodziła się 28 września 1952 roku, dziś ma więc urodziny, i jesteśmy w związku z tym prawie w tym samym wieku, ona jest starsza o trzy miesiące dokładnie rzecz biorąc, zagrała w filmie „Emanuelle” wtedy dokładnie kiedy ja zagrałam w filmie „Człowiek z marmuru” i pomyślałam sobie, że jej film wywarł na mnie piorunujące wrażenie, a ona mojego pewnie w ogóle nie widziała i dobrze. I pomyślałam sobie jeszcze, że gdyby ona zagrała w filmie „Człowiek z marmuru” to filmy tej „serii” robiłoby się do dzisiaj, a gdybym ja zagrała w „Emanuelle” to seria tych filmów zakończyłaby się na tym jednym, a upadek kina „softporno” już byłby za nami. Oczywiście żartuję, a w każdym razie wolę napisać że żartuję znając niewielkie poczucie humoru wielu moich czytelników. No nieważne, po prostu, tak sobie myślałam trochę zdenerwowana i napięta jadąc na plan, aby stanąć pierwszy raz przed kamerą w tym filmie, tak sobie myślałam i samą mnie to rozśmieszało to co sobie myślałam…
Pierwszy dzień, stres i niewiadoma… a raczej wiadoma niemożności. W nocy, nie mogąc spać, przeczytałam komentarze internatów pod pierwszymi wiadomościami o zdjęciach do „Wróżb kumaka” i zrobiło mi się głupio i przykro, bo tak wielu pisze, że jestem stara i brzydka i po co ja w filmie o miłości… itd., itd., że wszystko gram tak samo itd… no i tak sobie w związku z tym rano myślałam, aż wymyśliłam, że może rzeczywiście powinien ktoś inny itd., itd… Zwierzyłam się w związku z tym na początku dnia zdjęciowego z moich rozterek reżyserowi i operatorowi, a oni powiedzieli żebym się nie przejmowała, bo założenie filmu jest takie że na początku mam być brzydka, ale ładnieję razem z miłością, i to mnie dopiero prawdziwie rozśmieszyło, bo bardzo jestem ciekawa jak oni to zrobią… No ale to już ich zmartwienie, na szczęście, bo co ja mogę, jestem jaka jestem… inna już nie będę, chyba że można by na moje miejsce Sylvię Kristel, tym bardziej że do tego wszystkiego, jakby mało było nieszczęść, mylą mi się niemieckie słowa, takie bardziej skomplikowane, których wcześniej nie znałam i w ogóle jest dość nerwowo ale… Anyway… Pierwszy dzień mam za sobą.
Żegnam was i proszę nie piszcie mi teraz, że coś nie jest tak ze mną, bo was walnę!
Jutro urodziny Lecha Wałęsy, urodził się w roku 1943 i jest ode mnie starszy o dziewięć lat i życzę mu wszystkiego dobrego i zazdroszczę, że nie rozliczają go z urody.
Dobrej nocy śliczni. Nie mam dziś żadnych zdjęć bo było tyyyyylu fotografów na planie że sie zniechęciłam i mojego aparatu już nie wyciągałam. Zresztą mój partner Matthias nie pozwala mi się fotografować bo uważa że jest brzydki, stary i źle wychodzi na zdjęciach, a do tego kazali mu zgolić do tej roli brodę i wałęsa sie teraz gdzieś nieszczęśliwy po Trójmieście. Matthias urodził się we Wrzeszczu, matka jego była z Gdyni a ojciec z Sopotu, a on sam jest chyba pierwszy raz w Polsce.
Kosmy i Damiana - wszystkiego dobrego
GDYBY KTOŚ ŻYCIE UTOŻSAMIŁ ZE SZCZĘŚCIEM, TO ZNACZY, ZE SIE NIGDY NIE NARODZIŁ. św. Augustyn
Ostatnio robię nieodmiennie zakupy w sklepach firmy SOLAR. Co więcej namówiły mnie i przekonały do tych sklepów moje znajome ze świata, które właśnie w nich się ubierają, chwaląc ceny, jakość, stylistykę i w ogóle. A piszę o tym bo wczoraj, zmuszona do szybkich zakupów, przez zimno i deszcz i bezsensownie jak zwykle spakowaną walizkę na tak długi wyjazd, weszłam jak w dym do jednego z tych sklepów i z przyjemnością zauważyłam, że reklamują tam swoje wyroby „na straszych paniach” i z wdzięczności za to, z gratulacjami za odwagę i z powodu uznania piszę… Bardzo miło i co więcej, kupiłam naprawdę świetne rzeczy. Pozdrowienia dla Państwa z firmy SOLAR i dla Was.
Dobrego dnia. Jutro pierwszy dzień zdjęciowy. Oj….
Aurelii i Ładysława - wszystkiego dobrego
UMARŁ KTO WYRZEKŁ SIE MIŁOŚCI. św. Augustyn.
Dziś w nocy umarła Francoise Sagan. Miała 69 lat. Podano tę wiadomość w dziennikach , a ja uświadomiłam sobie jak dużo jej zawdzięczam. Jej książki, „Witaj smutku” czy „Pewien uśmiech” choćby, atmosfera tej literatury, stylistyka, maniera, miały dla mnie znaczenie i wielki wpływ na mnie. Dla pokolenia dziewcząt które dorastały na przełomie lat 60 i 70, jak ja, w siermiężnym socjalistycznym „sznycie”, bez finezyjnych sformułowań, w głodzie modnych ciuchów, dostępu do prawdziwej elegancji i zbytku, do rzeczy i świata w którym budowanie osobowości, miłość, poszukiwanie samego siebie było głównym tematem i problemem, a nie bunt przeciwko życiu w totalitarnym systemie, książki Francois Sagan były cenne. Podobno była najpopularniejszą pisarką francuską, w Polsce była czytana ale pogardzana, lekceważono ich wartość literacką a wdzięk i zręczność wtedy w ogóle nie miał znaczenia, pamiętam że wtedy czytać Sagankę to była rzecz lekko wstydliwa. Dziś jej książki pamiętam mgliście, ale wiem jakie robiły na mnie wrażenie i jaki wywoływały zamęt w naszych młodych dziewczęcych głowach. Zapamiętałam powtarzane przez nią zdanie ” Miłość to ludzka forma Boskiej siły” „Głupota nie zwalnia od myślenia” i jej sztukę „ Zamek w Szwecji” graną za mojej młodości w teatrach warszawskich. Przez filmy zrobione według jej książek obcięłam pierwszy raz włosy na zapałkę aby się upodobnić do aktorek w nich grających, a także dzięki niej paradoksalnie dotarłam do Sartra, francuskiego odłamu egzystencjalizmu i jego polemiki z dialektyką marksistowską…takimi to jakimiś zdumiewającymi drogami u mnie poszło. Umarła. Nie sądze żeby teraz młode dziewczyny czytały jej książki. Wszystko, wszystko sie zmieniło, najbardziej obyczajowość.
Słyszałam w telewizji długi wywiad z moim ulubionym Tadeuszem Mazowieckim, słuchałam z prawdziwą przyjemnością i zdałam sobie sprawę że używa on jakiegoś innego języka, takiego od którego się odzwyczililismy. Przez ostanie lata wiecznie słyszymy język brutalny, podsycany nienawiścią, agresją i absolutnym brakiem tolerancji, pełnym wyzwisk i wielu zbyt daleko idących sformułowań. Pan Tadeusz używał takich sformułowań jak „ wydaje mi się że to nie byłoby najmądrzejsze” „ nie sądzę abyśmy Polacy, musieli się z tym godzić” używał słów: niemiłe, nielogiczne, peszące, nierozsądne, nieuczciwe, nieodpowiedzialne, nieuprzejme, mówiąc o antagonistach politycznych, z uśmiechem, a nie tych które nas i nasze dzieci uczą agresji, nietolerancji i chamstwa. Chwilę później Leszek Miller wyzywał innych od Goebelsów…..
Dobrego dnia.
Gerarda i Teodora - wszystkiego dobrego
GDYBYŚ CHCIAŁ RÓWNIEŻ GŁUPCOM ZAIMPONOWAĆ, MUSIAŁBYŚ DO NICH PRZYSTAĆ. św Augustyn
Nie można podobać sie każdemu. Nie należy nawet próbować. Chęć przypodobania się wszystkim prowadzi na manowce, każe porzucić własną prawdę. Marek Niechwiej
Okres przygotowawczy do filmu, próby, przymiarki kostiumów, chrakteryzacji, rozmowy, omawianie scenariusza po raz kolejny, dialogów, ról, atmosfery i tematów filmu, to za każdym razem praca fascynująca, ale po jakimś czasie zaczyna mnie męczyc i tęsknię do kamery i pierwszego klapsa. O ile łatwiej coś zagrać niż opowiadać co się będzie grało, i o ile mniej można opowiedzieć słowami niż grając, ile niuansów, odcieni, znaczeń, można zagrać w jedną sekundę na ekranie i jak długo trzeba opowiadać, aby tę sekundę, czy wyobrażenie o niej słowami opisać, a zwerbalizowane i nazywane jednoznacznie, banalizuje się w sposób okrutny… Wczoraj omawialiśmy sceny miłosne… no chciałabym abyście to słyszeli, umarlibyście ze śmiechu jak to wygląda od strony konstrukcji i technologii to rozpatrując… To troszkę tak jakby ktoś do was powiedział: – Opowiedz mi jak mnie kochasz, tylko szczegółowo! Matias, mój ukochany w tym filmie, świetny, wkurza się tym, że scenarzysta napisał, że całujemy się co chwila na ekranie jakby nie było innych sposób na zagranie tego co to ma znaczyć, ma rację… no nie ważne…
Dobrego dnia. Gdańsk, starówka gdańska, piękne.
PS. Odpowiadając zbiorowo na zapytania w listach, powtórki TRÓJKĄTA DAMSKO- MĘSKIEGO, jak dowiaduję się z programu telewizyjnego w internecie, będą odbywać się w TVP POLONIA we czwartki o 18:40. Powtórka rozmowy z Markiem Kondratem, o którą pyta wiele osób we czwartek 30 września.
Tekli i Bogusława - wszystkiego dobrego
SUMIENIE MOŻNA UKRYĆ PRZED OBCYM, ALE NIE PRZED SOBĄ, UCIEC DO WŁASNEGO SUMIENIA JEST TYM SAMYM, CO UCIECZKA OD SAMEGO SIBIE – JEDNO I DRUGIE ZAWSZE NAS DOGONI. Św. Augustyn.
Pod warunkiem że się ma sumienie, bo wydaje się że jest, i zawsze było, wielu ludzi go pozbawionych.
Patrzę na synonimy słowa sumienie w komputerze – świadomość, jaźń, politowanie, miłosierdzie, serce, dusza, żal – no nieźle…..Sumienie. Ile to razy mówiłam w rolach to słowo. „Odwołuję się do twego sumienia” – ulubione zdanie Szaniawskego i autorów okresu międzywojennego.
Dokładnie trzy lata temu, 23 września 2001 roku wybory wygrała lewica a niespodzianka było to że Samoobrona weszła do parlamentu, jak oznajmia dzisiejsza prasa….Odwołujemy się do WASZEGO SUMIENIA chce się zakrzyknąć gromkim głosem, w waszych rękach jakość naszego życia i nasze losy, szanowni panowie parlamentarzyści …( Szanowni! Pożal się Boże)
Sumienie Narodu…Poeta. Poeci są dziś sumieniem narodu? Dziennikarze, często niesumienni.
Jutro, 24 września, upłynie 76 rocznica zwolnienia kobiet wobec obowiązku posłuszeństwa wobec mężów. Tegoż dnia, roku 1928, Kościół katolicki w Polsce zmienił formułę ślubną dla kobiet, która obowiązywała od roku 1614 i zobowiązywała kobietę do posłuszeństwa mężowi.
Teraz dopiero rozumiem nieśmiertelny żart,jak mi się wydawało jako dziecku, mojego dziadka w stosunku do babci, mówił ze śmiechem: – Ślubowałaś mi posłuszeństwo, więc dotrzymaj albo cię ukarzę …a babcia oglądała się za ścierką żeby go gwizdnąć w głowę w odpowiedzi. A teraz się okazuje że to wcale nie był żart że dziadek „był w prawie” tak mówić. No ale teraz przysięgają sobie małżonkowie wierność, miłość i że się nie opuszczą aż do śmierci, tak mi dopomóż Bóg…a Bóg im nie chce „dopomóż” bez ich udziału.
Boże, jak bym była na twoim miejscu to bym chyba oszalała od patrzenia na ten świat i ludzi!
Jak byłam małą dziewczynką i udało mi się być grzeczną przez moment, czy przyniosłam babci zakupy ze sklepu, czy coś podobnego, zamiotłam podwórko np. co lubiłam, babcia mówiła : -Dzięki tobie Krysiu Pan Bóg się teraz uśmiechnął – nie zastanawiałam się nad tym zdaniem, uważałam je za bzdurne, Pan Bóg ma tyle problemów i spraw, gdzie by tam zwracał na mnie uwagę i moje drobne sprawy , myślałam….ale jednego byłam pewna, Pan Bóg jest smutny, z tym uśmiechem coś było na rzeczy, tym bardziej że jak padał deszcz, babcia nieodmiennie mówiła Matka Boska płacze…a płakała u nas w Starachwicach za mojego dzieciństwa często. No wkazdym razie w niebie w moim przkonaniu było generalnie nie wesoło.
Sumienie. Babcia mówiła – nie masz sumienia tak męczyć dziadka , przecież on wrócił taki zmęczony z pracy, przecież to już stary dziad, dajże mu spokój….A dziadek tylko uśmiechał się pod nosem zadowolony że o nim jest w ogóle mowa, że babcia się nim na moment zainteresowała, czy choćby o nim mówi….o Matko, jak on ją kochał!
Sumienie. Nie masz sumienia dla tego kota, to nie lalka , zdejmij mu tą sukienkę! Nie mam sumienia niczego ci zabraniać, jesteś dzieckiem, jeszcze się w życiu nacierpisz. W dzieciństwie myślałam że sumienie to taki węzełek w żołądku, babcia powiedziała mi że on jest ten węzełek w głowie albo w sercu, rozczarowałam się, bo jeśli tak, to ten węzełek musi być bardzo mały, a ja wyobrażałam go sobie jak duży dosyć tobołek, w brzuchu u każdego.
Sumienie. Dziś to słowo prawie wyszło z użytku codziennego z języka potocznego. Kiedyś był wciąż przywoływane. Myślę o nim…. Sumienie….staromodne, naiwne słowo. A czasach New Age nie na miejscu , szkoda.Żal.
Coś mam dzisiaj z datami. Dziś także 23 września ma urodziny Julio Iglesias kończy 61 lat. Kiedyś krążył żart że wszystkie kraje świata powiedziały Ameryce że zrezygnują z bomby atomowej jeśli Ameryka wycofa wszystkie płyty Julio z ich rynków, żart świadczył o nieprawdopodobnej jego popularności.
Dobrego dnia bo znów mnie wołają….. i tak jest od świtu…
Tomasza i Maurycego - wszystkiego dobrego
NIE MARTW SIĘ OPINIAMI LUDZI, KTÓRZY MÓWIĄC O TOBIE NIE ZNAJĄ CIĘ. św. Augustyn.
Zagłębiona w książkę Guntera Grassa, i w scenariusz według niej napisany, we Wrzeszczu, nie mam na nic innego czasu, nawet nie widziałam tej słynnej fontanny…..nawet nie poczułam trzęsienia ziemi, nawet nie robię zdjęć i nie czytam gazet… mój partner filmowy jest bardzo zabawny i inteligentny, wczoraj powiedziałam do niego: -Ja idę na miarę kostiumów póżniej, ty pierwszy, ja śpię dłużej, bo to wy wywołaliście wojnę!…a on mi na to: – Tak! I jestem typowym obrzydliwym Niemcem ! Piję piwo i jem kiełbasę!!! Dlatego za karę bedę wstawał wcześniej!
Film będzie podobno o miłości i o Cmentarzu Pojednania, polsko- litewsko- niemieckim. Przed wyjazdem poszłam na cmentarz w odwiedziny do tatusia, tak na wszelki wypadek.
Dobrego dnia.
Filipiny i Eustachego - wszystkiego dobrego
SERCE JEST TYM CO CZŁOWIEK NAJBARDZIEJ PRAGNIE ODKRYĆ U INNYCH, A NAJJASKRAWIEJ UKRYĆ U SIEBIE. św. Augustyn.
Wyrzucili faceta z trzydziestego piętra, leci w dół ale na wysokości dziewiątego piętra mówi do siebie: – No na razie wydaje mi się, że idzie mi całkiem nieźle.
Ten żart mnie prawdziwie zachwycił. Jest przywieziony właśnie z Rosji. Nadaje się wszędzie.
Dobrego dnia.
Na liczne zapytanie kto robił rysunkową animawaną czołówkę do „Trójkąta męsko – damskiego” dla TVP 2, odpowiadam: Bartek Macias, który już ze mną współpracował przy „Porozmawajamy o życiu i śmierci” dla Tetaru TVP i Jarek Kwas- Kwaśniak. Cudni chłopcy.
Jutro nie napiszę bo nie mogę.
Ireny i Józefa - wszystkiego dobrego
WINA CZŁOWIEKA POLEGA NA TYM ŻE NIE CHCE SIĘ POPRAWIĆ. św. Augustyn.
Wczoraj przypadkowo byłam świadkiem takiej sceny.
Osoby:
Ojciec – lat 57 szef i właściciel dużego przedsiębiorstwa prywatnego. Zamknięty ciąg produkcyjny, wytwórnia skomplikowanych części do samochodów.
Matka – lat 50, artysta plastyk, dekoratorka wystaw sklepowych (dziesięć lat w Wiedniu). Moja młodsza o dwie klasy koleżanka z Liceum Plastycznego. Z pracą związana luźno. Pracuje żeby się nie nudzić. Członek Zarządu Firmy.
Córka – lat 23, członek Zarządu w przedsiębiorstwie ojca, zatrudniona także w tym przedsiębiorstwie na stanowisku zastępcy dyrektora, w trakcie praktycznej nauki zarządzania i nauki przystosowującej ją do przejęcia firmy za jakieś 10 lat.
Córka – Buuuuuuuuuuu! ( płacze)
Ojciec– Nie ma mowy! On jest nieodpowiedzialny! To nie jest dobry dla ciebie partner! Nie pozwalamy żeby z tobą mieszkał!
Córka – Buuuuuuuu! To już trzeci którego przegoniliście tym roku!!!!!
Matka – No! I to trzeci cię kompromituje! Nie jesteś stała w uczuciach, i to nie tylko nasza wina że w końcu się kompromitowali!
Córka – Buuuuuuuuu! Ja go kocham!!!!!!
Ojciec – (Długo milczy, poczym wybucha) Wybacz! Ale nie wierzę!
Matka – jak można kochać takiego… gówniarza… to bzdura! Przecież on jest całkowitym dzieckiem. To nie jest mężczyzna. On nie może wziąć na siebie żadnej odpowiedzialności, nawet za siebie a co mówić za ciebie, i firmę w pewnym momencie…On nic nie umie…
Córka – Nauczy się !!!!! Buuuuuuuuu!
Ojciec – Dobrze zgadzam się na rok próby, on musi iść na studia, ja je mogę na razie finasować , zobaczymy…
Matka – To bzdura, on ma w głowie jedno, na pewno nie studia , on jest całkowicie nieodpowiedzialny…
Ojciec – Tak w ciebie wierzyliśmy! Tyle w ciebie zainwestowaliśmy! Gdybyś tylko chciała zrobić minimum wysiłku!
Matka – Przecież robi! Nie przesadzaj. Myślisz że to atrakcja pracować z tobą w tym biurze i użerać się z tym wszystkim ?! A ona to robi!
Córka – Buuuuuuuuu!
Ojciec – Tak? Z tymi paznokciami, co nie może nimi trafić w klawisz komputera, z tym kolorem włosów co tydzień innym, na tych obcasach, wstyd mi przed ludźmi, pracownikami, inżynierami, kontrahentami… pani Dyrektor!!!!!! Co dzień umieram ze wstydu!
Matka – Ale decyzje podejmuje dobre! Antoś mi mówił, że zdaje egzamin. Że ma pojęcie. Sprawdza się jak już coś mówi?…Tak czy nie?!
Ojciec – No nie jest źle. Ma głowę! Dobre pomysły. Jak się tylko tym zajmie nie będzie źle… a i natychmiast przestanie chodzić do dyskoteki…
Córka – Buuuuuuuu! Ja chcę wyjść za maż, mieć dzieci i gotować obiady!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ja chcę być kobietą!!!!!!
Dłuuuuga ciiiiiiisza……
Ojciec – No to już najgorzej! (i poszedł)
Matka – Tego się po tobie nie spodziewałam (i poszła)
Córka – Buuuuuuuuuu! (została)
Ja pocałowałam to dziecko w czoło i wyszłam dyskretnie. Potem pomyślałam ze to świetny temat do ewentualnego mojego nowego odcianka MĘSKIE- ŻENSKIE, no ale cóż…chyba że tata od fabryki dałby mi na niego pieniądze bo telewizja nie chce….
Dobrego dnia. Zdjęcia z planu filmowego. Michałkow i inni ….
Justyna i Franciszki - wszystkiego dobrego
SAMOTNOŚĆ SPRZYJA POZNANIU TEGO, Z KIM SIĘ PRZEBYWA – SAMEGO SIEBIE. św. Augustyn
Moskwa.
Oglądam zdjęcia które przywiózł mój mąż z Moskwy, które tam zrobił przed kilkoma dniami. Nie poznaję tego miasta. Nie jest podobne nawet do tej Moskwy którą ja fotografowałam dwa lata temu, kiedy pojechałam tam prezentować swoje książki, jak szybko się zmienia, nabiera kolorów, tak jaskrawych że przerażających, widoczne bogactwo, największe firmy na świecie zadomowiły się tu na dobre, są jakby u siebie, ceny i jakość produktów zaskakuje, to najlepsze i najdroższe z reprezentacyjnych salonów Paryża, Wiednia, Rzymu, Monachium… no może dobrane trochę inaczej, króluje gust dość dyskusyjny, szczególnie na wystawach, dyskretne, eleganckie rzeczy są schowane głębiej, dla prawdziwych koneserów.
Przypomina mi się jednen z moich pierwszych pobytów tam, młoda aktorka pierwszy rok z teatrze, tuż po filmie „Człowiek z marmuru” ubrana w amerykańskie wojskowe rzeczy, modne wtedy w Warszawie, pojechałam tam tak ubrana nie zastanawiając się co robię. Przysporzyły mi wielu kłopotów na miejscu. Z jednej strony chciano je ze mnie zerwać i kupić wszystko co mam na sobie za każdą cenę, z drugiej – kobieta opluła mnie w autobusie, nie wpuszczono mnie w wojskowej amerykańskiej kurtce do Mauzoleum Lenina, nie chciano wpuścić do żadnej restauracji a w Ermitażu ja szłam oglądając obrazy a za mną grupka młodzieży oglądając mnie, moje spodnie, koszulę , podkoszulkę, plecak wszystko USA – Army. Po dwóch dniach mimo wewnętrznego sprzeciwu, przekonania „że nie pozwolę sobie zabrać wolności ubierania się”, chciałam rzeczywiście wszystko sprzedać i kupić sobie coś w zwykłym sklepie, tak miałam tego dosyć, na szczęście pobyt się kończył, jeszcze tylko szczegółowo przetrząsnęli wszystko co miałam na lotnisku i wróciłam, ale moją głupotę i brak wobraźni wyrzucałam sobie długo. Dlaczego nie pomyślałam że moje ubrania mogą ich tak bulwersować? Dalszego nie zastanowiłam się na moment? Wróciłam przestraszona, moja bezmyślna i niezamierzona „prowokacja” uświadomiła mi coś przerażającego, poczułam to, doświadczyłam tego… Dyrektor teatru też miał z powodu moich „strojów” kłopoty, rozmawiał ze mną, powiedziałam mu że przepraszam za głupotę i tyle.
Do dziś niechętnie jeżdżę w tamtą stronę, kiedyś napisałam felieton opowiadający o mojej pierwszej podróży w tamtą stronę, do Leningradu czyli dziś Petrsburga, zabawny… byłam młoda, przerażająco młoda, w innym nastroju, innym miejscu życiowym, miałam inne nadzieje, optykę…
Teraz patrzę na te zdjęcia, zrobione tuż po zamachu terrorystycznym w Moskwie i dokładnie w chwili kiedy na Kaukazie trwa okupacja szkoły pełnej dzieci, wiemy co stało się już w chwilę później, dziś rano Basajew, przywódca Czeczenii przyznał się do tego bestialskiego aktu terroru, wymierzonego przeciwko dzieciom, w gazetach pełno zdjęć z całkowicie zbombardowanego Groznego w którym matki z małymi dziećmi na ulicach o krok od życia i śmierci, na granicy Polskiej każdego dnia coraz więcej uchodźców z Czeczenii, wśród nich wiele wiele dzieci, każdego dnia Putin zawiadamia o bezwzględnej rozprawie, walce ostatecznej… Urodziłam się w 1952 roku, sprawy które się tam rozgrywają dotyczą nas dziś jakby inaczej, to już nie wspólne gospodarki, wspólna polityka, wspólne wojsko… a teraz dotyczy nas to jakby bardziej, paradoksalnie bardziej niż wtedy, inaczej, bardziej logicznie, bez odcienia bezradności i poczucia bezsilności i podwładności totalnej, a za to głębiej, odpowiedzialniej, jesteśmy teraz tymi co mają oczy i usta a stoją bez związanych rąk i zakneblowanych ust…
Nic nie chcę powiedzieć nadzwyczajnego, to tylko refleksja, myśl co się urodziła na widok tych zdjęć i przywołała także wspomnienia…
Życzę dobrego dnia. Dołączam zdjęcia, wyjątkowo ładne zresztą i felieton sprzed lat pt.” Jadę do Petersburga” opowiada o pani prof. Zofii Mrozowskiej, ale jest tu na miejscu bo świadczy o tym jak inaczej wtedy było, albo raczej jak byłam młoda… Mówiliśmy wtedy między sobą, my studenci Szkoły Teatralnej o powierzchni spraw i rzeczy… posługiwaliśmy się ironią, wyśmianiem, pewnym tonem i poczuciem humoru, które miało w domyśle …LENIN… było takie powiedzonko, wszyscy wiedzieli co znaczy… a teraz?
Dobrego dnia.
Jadę do Petersburga. Ostatni raz byłam tam dokładnie dwadzieścia trzy lata temu i kiedy stamtąd wyjeżdżałam, przysięgałam sobie, że to był ostatni raz, że nigdy już tam nie wrócę. Nazywał się wtedy Leningrad.
Teraz niby wszystko się zmieniło. Jadę do Petersburga. Grać „Callas”. Muszę! Teatr! Obowiązek! Wyjeżdżam niechętnie.
Zofia Mrozowiska nie uczyła mnie nigdy. Nie znałam Jej jako Pani Profesor, ze szkoły; znałam z teatru, aktorkę, na której role chodziłam sama, po cichutku, po cichutku ją oglądałam i wychodziłam po cichutku, żeby niczego nie spłoszyć. To było tak, jakby się oglądało trzepot niezwykłego, zranionego ptaka i zawsze miałam uczucie, że nie należy nawet oddychać, żeby ten niepokój, to drżenie, to piękno, nie było dla niej jeszcze bardziej bolesne.
Słyszałam kiedyś anegdotę opowiadającą o nieśmiałości pani Zofii. Podobno przedstawiała się kiedyś zespołowi jakiegoś prowincjonalnego teatru, do którego przyjechała grać. Wszyscy ustawili się rzędem na scenie. Każdemu podawała rękę, dygała przed nim i szeptem mówiła: Mrozowiska jestem, Mrozowiska jestem, Mrozowiska jestem, na koniec, całkowicie już speszona, wpadła do kanału orkiestrowego, złamała nogę i tak skończyły się jej gościnne występy. Chętnie w to wierzę.
Wtedy, dwadzieścia lat temu, wyjechała z nami, studentami trzeciego roku warszawskiej Wyższej szkoły Teatralnej, która nazywa się teraz Akademią, do leningradzkiego Instytutu Teatralnego, w ramach wymiany między uczelniami. Wyjechała jako nasz opiekun artystyczny.
W Rosji nie miałam interesów do zrobienia, jeansów do sprzedana, złota do kupienia, wódki do wypicia, przyjaciół ani rodziny do odnalezienia. Koledzy z roku uznali- będziesz się Nią zajmować. I tak spędziłam z tym pięknym, drżącym ptakiem dwa tygodnie w Leningradzie, i tak postanowiłam sobie, że nigdy tam nie wrócę, bo mnie, a głownie Ją, tam popychali na przejściach dla pieszych.
Pierwszego dnia zaproszono nas na różne zajęcia, wykłady, w ich szkole i cały dzień tłumaczono, że nie wolno u nich grając reagować indywidualnie. Wielu studentów pochodzi z bardzo odległych republik, gdzie kobiety chodzą zakfefionei nie wiedza jak reaguje europejska kobieta. Uczą się, więc powtarzając wiernie sposób, w jaki zakochiwała się w męzczyżnie np. Tatiana Samoiłowa w jakimś filmie roku 1952, oglądają na ekranie i naśladują. Poczułam, że ptak w pani Zofii zaczyna drgać z niepokoju, a kiedyś jakaś wyjątkowo zapalczywa tatarska dziewczynka pchnęła szpadą wyimaginowanego Hamleta a z roku 1948, ścisnęła mnie gwałtownie za rękę i poprosiła, żebym pomogła jej stamtąd wyjść. Wyczerpany, drżący, delikatny ptak, upał na łóżko w swoim pokoju, bez sił.
Następnego dnia Zaprowadzono nas do małego pokoju, posadzono pod ścianami i oświadczono, że oto będziemy świadkami nowej metody nauki aktorstwa, przez….Hipnozę. Zamknięto z nami dwoje studentów Tanię i Alika a jakiś szarlatan w powypychanym, elastycznym, szafirowym garniturze, paląc papierosa zżółkłymi palcami, zaczął nas hipnotyzować.
Pani Zofia wbiła paznokcie w mój łokieć i szeptem błagała żebym ją obudziła, gdyby się okazało, że to na nią działa. Nieogolony, szafirowy, hipnotyzował nas tak: Adin, dwa, tri, czetyrie, myszcy swabodny ( mięśnie rozluźnione)- darł się, wsio spakojna, wsio wielikaliepna- krzyczał. U was jest dużo przyjaciół- charczał. Jesteście kosmonautami! Lecicie w kosmos! Wyobraźcie sobie wielką łąkę, dużo kwiatów, wszyscy was kochają, i przyszli was żegnać!
( Operuję dużym skrótem, bo darł się tak na nas z piętnaście minut, powtarzając, co chwila przerażające- Myszcy Swabodny! Wsio spakojna! Wsio wielikaliepna!)
Wsiadacie do rakiety i …….Dziesiat! Diewiat! Wosiem! Adin! I…….Alik wstanie i powie nam teraz monolog z Czechowa!
I przysięgam Bogu, całkiem zahipnotyzowany Alik powiedział z zamkniętymi, co prawda oczami, ale absolutnie genialnie monolog z Czechowa i usiadł. Szafirowy na to wrzasnął: Tri! Dwa! Odin!……Tania!!!…Ale Tania dostała jakiś drgawek i na naszych oczach wpadło dwóch facetów i ją wynieśli, a nasz hipnotyzer oświadczył, że Tania się za bardzo zahipnotyzowała.
Pani Zofia, słaniając się, wyszła z „pokoju nowych metod”, a ja holowałam ja roztrzęsioną, starając się ją uspakajać, sama nie mogąc sobie poradzić z tym co przed chwilą zobaczyłam.
Kolejnego dnia poszłyśmy obie do Teatru na przedstawienie „ Zmowy świętoszków”, Bułchakowa. Ten spektakl był tak niezwykły, że musiałabym tu pisać tydzień, aby dostatecznie wyrazić zachwyt, a Jurski w roli Moliera, jest do dziś kimś najwspanialszym kogo udało mi się widzieć na scenie. Nigdy potem ani nigdy przedtem żaden aktor nie zrobił na mnie takiego wrażenia. (Dowiedziałam się kilka lat później, że w chwilę po naszym wyjeździe z Leningradu, dostał zakaz występowania w dużych miastach, ale nie o tym tu pozornie mowa.)
Pani Zofia płakała po cichutku z zachwytu przez cały spektakl, a potem była tak szczęśliwa i wdzięczna za to przedstawienie, że w toalecie teatralnej, pół godziny potrząsała ręką nic nie rozumiejącej babci klozetowej, szepcząc wzruszona: – Spasiba. Spasiba….
Z trudem tego drżącego, wzruszonego ptaka wyciągnęłam na ulicę i nakłoniłam do powrotu w realny świat.
Na ulicy dramat. Pani Zofia zapomniała w tej toalecie zrobić siusiu. Konia z rzędem temu, kto by wtedy w Leningradzie znalazł toaletę, a o wejściu do jakiejkolwiek restauracji nie było mowy.
Znalazłam. Na jakimś placu, jedyną, ale okazało się, że jest to toaleta koedukacyjna i że w związku z tym pani Zofia tam nie wejdzie.
Spojrzałam na nią uczepioną drzewa, upokorzoną i bezradną i postanowiłam działać.
Weszłam, omówiłam sytuację z kolejną babcią klozetową a ta bez chwili namysłu wstała, stanęła na szeroko rozstawionych nogach i krzyknęła: – Tawariszczi!!! Adna żeńczyczyna iż Polszy, aktrisa, itd….I jak za dotknięciem czarodziejskiej różczki, uśmiechnięci, dopinający w pośpiechu rozporki mężczyźni, zaczęli wysypywać się z kabin. Wyszli na ulicę, a przerażona pani Zofia dygając w podzięce, szła szpalerem pozdrawiających ją i Polskę panów – zrobić siusiu.
Po chwili wyszła, czerwona, roztrzęsiona, umierająca ze wstydu, a oni poklepując ją po plecach, dawali do zrozumienia że nic nie szkodzi, pokazywali z dumą niedaleką cerkiewi mówili że tą ulicą na której stoimy, Dostojewski codziennie chodził do biura, i ……Wrócili do kabin dokończyć przerwane sprawy.
Potem pani Zofii nie widziałam ze dwa dni. Pod koniec pobytu, kupiła mi w prezencie lalkę, powiedziała, że jest mi bardzo wdzięczna, że mi dziękuje, a przeżyłyśmy jeszcze potem wiele niezwykłych momentów, które opisywałabym godzinami, choćby historia jak świętowałyśmy Dzień Pioniera, czy co widziałyśmy w pokoiku Raskolnikowa, albo o studencie Instytutu Teatralnego – Wani, który z nami mieszkał z całą nasza grupą dwa tygodnie, bo nigdy nie zdążył do domu przed podniesieniem mostów na Newie, ale jakoś komputer mi się zniechęca.
Po tym pobycie, Leningradzki Instytut, wyróżnił mnie propozycją, studiowania u nich, bo u mnie talent wielikij, ale tiochniki niet…..Ale ja z przerażenia wolałam zajść w ciążę.
Ten kraj straszny i piękny. To miasto, którego wtedy dotknęłam, nie potrafię przypomnieć inaczej jak tylko słysząc trzepot przerażonego delikatnego, pięknego ptaka, które przyszło mi tam trzymać za skrzydła.
Wróciłyśmy. Ja w rzędy teatru Współczesnego, żeby usiąść jak przedtem, po cichutku, i ją oglądać. Pani Zofia żeby rozdawać lek, i nieśmiały uśmiech, ze sceny tego teatru.
Nie rozmawiała z nią już nigdy potem.
Ps: Byłam tam tylko dwa tygodnie, mogłabym o tym pobycie pisać książkę. Ale czy to dziś warto? Jadę. Zobaczę, co będzie tym razem. A z drugiej strony, taką ochotę miałabym opowiedzieć, jak Zbyszek Zapasiewicz, wrzucił kiedyś w Leningradzie lakierowany but do Newy, a wszyscy podczas naszej biedy, podczas stanu wojennego tego żałowali…. Ale może innym razem albo zapytacie o to samego Zbyszka.
Edyty i Kornela - wszystkiego dobrego
NAJWIĘCEJ CHCEMY LUDZIOM WYZNAĆ KIEDY NIE MA ICH JUŻ WŚRÓD NAS. św. Augustyn.
Wrócił z Moskwy nasz mąż. Przywiózł w prezencie pocztówki bo wie że zbieramy, przywiózł także zachwyt do Michałkowa, który gra rolę w filmie pana Zanussiego, do ktorego to mąż robi zdjęcia. Podbno Michałkow gra tak wspaniale że zachwyt nabrzmiał do niebezpiecznych rozmiarów, zdjęcia Michałkowa z autografami na które czekały dwie kobiety, Magda Umer i moja córka Marysia, uszczęśliwiły je tak, że zostały powieszone między innymi ważnymi, na ścianach w wyeksponowanych miejscach, a wiadomość że Michałkow szykuje sie do filmu „Spaleni słońcem II” doprowadził wszystkich do paroksyzmów szczęścia.
Ja tym wszystkim zajmuję się mniej bo Jagoda ma cieczkę, mama wyjechała w zastępstwie mnie do Grecji a podkopywaniom, perzeskakiwaniom siatki i pokonywanom samobójczym muru, wkradaniom się do naszego ogrodu, wszystkich psów z Milanówka nie ma końca, wyciu przez całe noce i ujadaniu. Oskar wyje najbardziej a zakochany w Jadgodzie tak że wyszczuplał i stał się na nowo młody, koty uciekaja na strych i się nie pokazują, boją sie obcych psów ktore nie wiadomo jakim sposobem tu włażą a ja na pewno już teraz wiem że na amanata psiego zawsze mozna liczyć. Nasz drugi pies , Rita, staruszka, która już nie widzi i nie słyszy ale za to dzieli pokój z „Atrakcyjną Jagodą”, co chwila z powodu tego rwetesu wybiega z tego pokoju na drogę i myśli że to bombardzowanie, ewakuacja czy spacer albo coś o czym już dawno nie marzy….
Dziś prezent trochę pocztówek i…życzenia dobrego dnia.
Absolutnie nadzwyczajny wywiad z panem Leszkiem Kołakowskim w POLITYCE, dla mnie tym wspanialszy że ja już dawno to wszystko wprowadziłam w życie, te rady filozofa, doszłam do nich mniej wiecej samotnie, badając moją osobistą „mękę życia” i poszukiwanie szczęścia, szczęście dla mnie od jakiegoś czasu jest harmonią we mnie i tylko tym, a teraz śledzę wyznaczone procedury i żyję…Wbijam sobie tylko w tę głupią pałę raz jeszcze i jeszcze że szczęście nie istneje, a w każdym razie obiektywne i tyle.
Dobrego dnia.
Cypriana i Bernarda - wszystkiego dobrego
GDYBY KAŻDY BYŁ SOBĄ NE BYŁOBY OSZUSTÓW. św. Augustyn
Szczerość, prawda ponad wszystko- ona mogłaby rozwiązać wiele problemów w relacjach miedzyludzkich. Marek Niechwiej.
Panowie filozofowie, może tak, może jest prawdą to co mówicie, ale nie wiem czy chciałabym żyć w takim świecie, absolutnej szczerości.
Jadę biegiem na Wybrzeże, na razie na chwilę, ale wrzucam dalszy ciąg relacji fotograficznej z pierwszej premiery Teatru Narodowego w Kaniach która się odbyła w niedzielę a pisałam o niej wczoraj.
Dobrego dnia.
Filipa i Eugenii - wszystkiego dobrego
CZŁOWIEK SAM SIEBIE NIE POTRAFI USZCZĘŚLIWIĆ, A CHCIAŁBY WSZYSTKICH.św. Augustyn.
Z wielką przyjemnością zawiadamiam że wczoraj tj. 12 września 2004 roku, odbyła się pierwsza premiera Teatru Narodowego w Kaniach. Były to „Sceny z życia letników” wg.„Letników” Maksyma Gorkiego w adaptacji i reżyserii Andrzeja Domalika.
Aktorzy przybyli na próby już z rana, w dobrych nastrojach, przygotowani merytorycznie jako że wcześniej, tygodniami, telefonicznie i w rozmowach indywidualnych reżyser dbał o ich komfort i świadomość wszelkich aspektów powierzonych zadań. Przybyli z nauczonym tekstem i częściowo skomponowanymi kostiumami, nad którymi jeszcze podczas prób pracowała administrator Teatru, scenograf i kostiumolog tego wystawienia, Ewa Markowska (prywatnie także współwłaścicielka teatru). Próby przebiegły w atmosferze niewymuszonej i w harmonii, nie licząc drobnego incydentu między reżyserem a jego żoną, obsadzoną w roli Warwary Michajłownej (adwokatowa), aktorka-żona ( Ewa Telega) postanowiła grać Warwarę pijaną i zgorzkniałą ponad zamierzenia autora, jak uznał mąż-reżyser, a niektóre z kwestii akcentowała zbyt prywatnie, jak choćby zdanie „Być twoją żoną to znowu nie tak wielki zaszczyt, jak się tobie wydaje….to bardzo wątpliwy zaszczyt…”
Choć były jeszcze inne małżeństwa w obsadzie, ( Pan Zamachowski (Włas) i pani Justa (Kaleria)), do podobnych incydentów nie doszło, w każdym razie nie publicznie, a udział (gościnny) aktorki spoza okolic, Beaty Fudalej (Sasza służąca) i jej bezkompromisowe podejście do zadania, wszystkich postawiły w stan gotowości i absolutnej chęci współpracy. Próby fragmentu całości, rozmowy pomiędzy Basowem (Jerzy Radziwiłowicz) i Susłowem (Grzegorz Warchoł), zakłóciły telefoniczne wiadomości o niespodziewanych dolegliwościach brzusznych dziesięcioletniej letniej córki tego ostatniego i natychmiastowe szukanie pomocy lekarskiej, ale mimo tych przeszkód ten fragment przedstawienia nabrał nadzwyczajnego znaczenia a monolog Basowa o inteligencji, zabrzmiał niezwykle aktualnie i z pełną mocą.
Publiczność życzliwa i ściśle wyselekcjonowana, wywodząca się z okolic, przybyła o czasie i przedstawienie odbyło się z wielkim sukcesem, mimo zapowiadanego na to popołudnie deszczu. Co więcej, po zdaniu „Ładna pogoda dzisiaj” wypowiedzianego przez Pana w Kapeluszu (Daniel Olbrychski), wyszło niespodziewanie słońce, i wszyscy i realizatorzy i publiczność uznali że jest to głęboko przemyślany efekt zrealizowany przez autora koncepcji światła, Edwarda Kłosińskiego, tym bardziej zdumiewający że zrealizowany z Moskwy, gdzie przebywa artysta. Po przedstawieniu odbyły się liczne wyjaśnienia i gratulacje, zachwytom i aplauzom nie było końca, podano kawę i cukry w altanie, a Rada Artystyczna Teatru, zebrała się na gorąco, aby omawiać kolejny tytuł szykowany na przełom jesieni i zimy. Uznano przede wszystkim że dalsza działalność Teatru Narodowego w Kaniach, rokuje wielkie nadzieje, ponieważ ten kierunek, ta strona podwarszawskich okolic, obfituje w wielką ilość wybitnych twórców, reżyserów, aktorów, scenografów, muzyków, pisarzy, poetów i przedstawicieli wszelkich innych dziedzin artystycznych, a jak się wczoraj okazało wielu z nich ma najróżniejsze, niezwykle atrakcyjne pomysły które zgłaszali na gorąco, lubo telefonicznie, jako że wielu z nich nie mogło, z powodu innych obowiązków, uczestniczyć we wczorajszym wydarzeniu. Sezon artystyczny 2004/2005 zapowiada się więc atrakcyjnie, co cieszy, szczególnie że powodem zawiązania przedsięwzięcia pt. Teatr Narodowy w Kaniach, było nadejście listu do aktora Jerzego Radziwiłowicza, zaadresowanego nie mniej ni więcej tylko w ten sposób: „ Jerzy Radziwiłowicz. Teatr Narodowy. Kanie. ul….” co po obejrzeniu listu, wszystkich artystów i spotykających się już od dawna w niedzielne popołudnia w celach towarzyskich i tylko takich, zdumiało i pobudziło do działania. Życzę i jako uczestnik i widz przyszłych spektakli Teatrowi Narodowemu w Kaniach, wielu sukcesów łącząc z nim osobiste wielkie ambicje.
Zamieszczam adaptację Andrzeja Domalika, którą wczoraj zaprezentowano, z wielką przyjemnością, dla wiedzy państwa, oraz program z obsadą i wybranym cytatem z Gorkiego, jak również serwis pierwszych zdjęć. Potem niestety musiałam się zająć graniem i dokumentowanie wydarzenia przejęli inni, miedzy innymi widzowie także, ale zdjęcia na razie nie nadeszły, więc pokażę je w innym terminie.
Co do recenzji ze spektaklu, czekamy na nią, będzie ją pisał sąsiad z Pęcic Małych, Krzysztof Materna i już zapowiada że będzie ona naśladowała styl obecnie nam panujących bezlitoście krytyków, czyli zamierza się rozprawić z nami ślepo, ostro i bezkompromisowo, tak, że spodziewa się potem mimo że będzie ona zamieszczona tylko w małomiasteczkowej prasie, że będziemy skamleć liżąc jego ręce…..Zobaczymy….być może, szczególnie że artyści którzy grają i tworzą nie dla zarobku a dla przyjemności, to ludzie całkowicie bezbronni i nadmiernie wrażliwi na oceny.
Dobrego dnia.
LETNIKÓW
wg „Letników” M. Gorkiego
osoby:
Maria Lwowna- lekarka ( Krystyna Janda)
Warwara Michajłowna – adwokatowa ( Ewa Telega)
Kaleria – siostra adwokata Basowa ( Ola Justa)
Basow Sergiej Wasilewicz – adwokat (Jerzy Radziwiłowicz)
Susłow Piotr Iwanowicz – inżynier ( Grzegorz Warchoł)
Włas – brat żony Basowa, malarz ( Zbigniew Zamachowski)
Sasza- służąca ( Beata Fudalej)
Pan w kapeluszu- (Daniel Olbrychski)
xxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Warwara Nudno..
Kaleria Jak w naszym życiu..
Warwara Ale mężczyznom jest wesoło..Dużo wypili i teraz opowiadają sobie nieprzyzwoite anegdoty…Ja też wypiłam.. ale.. nie rozbawiłam się..Przeciwnie.. Gdy wypiję kieliszeczek mocnej wódki, jestem bardziej poważna..żyć mi trudniej..chciałabym popełnic jakieś szaleństwo..
Kaleria Wszystko jest pogmatwane..niejasne..wszystko przeraża..
Warwra Co przeraża?
Kaleria Ludzie..Niepewni są wszyscy..Nie kocham nikogo, nie chce kochac..I umrę jako śmieszna stara panna..
Warwra Przestań..Tak smutno…
Kaleria ¬le żyjemy..
Na werandzie pojawiają się Baso i Susłow. Podchodzą do szachownicy z niedokończoną partią..
Warwara Tak..źle..Nie rozumiem tego naszego zycia, życia ludzi kulturalnych…Wydaje mi się pośpiesznie sklecone..jak budy na jarmarku..Kiedy czytam uczciwe ,odwazne ksiązki, wydaje mi się, że wschodzi płomienne słońce prawdy….Lód topnieje..
Kaleria Dlaczego nie rzucisz męża? To taki wulgarny typ, na co on ci potrzebny? Rzuć go, idź się uczyć..zakochaj się..tylko odejdź..
Warwra To brutalne..
Susłow Biorę laufra…
Basow Kraj nasz przede wszystkim potrzebuje ludzi pozytywnie ustosunkowanych do świata..
Susłow Biorme laufra..
Basow Zabieraj laufra..Trzeba być pozytywnym..Mizantropia, przyjacielu,zbędny luksus..
Susłow Szach królowej..
Basow Przegapilem..
Susłow Jeśli czlowiek filozofuje, to przegrywa…
Z ogrodu, z bukietem,do Własa, który stoi za sztalugą podchodzi Maria Lwowna.
Maria Niech pan wyjedzie..niech pan jedzie jak najprędzej, mój drogi..Niech pan pracuje, odnajdzie swoje miejsce w życiu..niech pan będzie odważny, nie ulega nigdy przemocy życiowych małostek..Jest pan – miły, i kocham pana..Tak, tak, kocham pana..
Basow wytrzeszcza oczy, Susłow usmiecha się znaczaco..
Ale panu to niepotrzebne, a dla mnie straszne..nie wstydzę się tego powiedziec – straszne..Pana milość szybko minie, a ja..im dłużej, tym mocniej kochałabym pana..I wszystko skończyloby się bardzo śmiesznie, nawet trywialnie – w każdym razie – smutno..
Włas Nie.. przysiegam pani..
Maria Niech pan nie przysiega..
Włas Minie miłośc.. zostanie szacunek..
Maria To za mało dla kobiety, która kocha..No i jeszcze jedno..Wstyd mi żyć życiem osobistym.. może to śmieszne, chore uczucie, ale w naszych czasach wstyd jest żyć życiem osobistym..I niech pan pamieta : w cieżkich chwilach, gdy będzie panu potrzebny przyjaciej – proszę przyjść do mnie.. będę czekała..Żegnam…
Maria dosiada się do Kalerii i Warwary..I przeżywa…Najprawdopodobniej –
pije..Basow wstaje, chce coś powiedzieć..
.
Maria Milczeć..Milczeć..Ani słowa..!
Basow Surowo…
Warwara Siergieju, przestań..Obawiam się, że powiesz coś trywialnego..
Basow Przecież nic jeszcze nie powiedziałem…
Warwara W ogóle powinieneś mówić mniej..I choć raz zastanowić się nad tym , co robisz, i choć raz posluchać tego, co otobie mówią..
Basow O mnie..? Jestem wyższy ponad to..Niech mówie wszystko, co chcą..Tylko dziwi mnie, że ty, Wariu, ty, moja żona..
Warwra Być twoją zona to znowu nie tak wielki zaszczyt, jak się tobie wydaje..to bardzo watpliwy zaszczyt…
Susłow Spokojnie, spokojnie..Przecież.. my , droga Warwaro Michajłowno, jesteśmy ludźmi skomplikowanymi..Taki los inteligencji..
Basow Inteligencja – to nie my ! Jesteśmy czymś innym..jesteśmy letnikami w naszym własnym kraju.. przyjezdnymi ludźmi..Kszątamy się się szukając wygodnego miejsca w życiu..nic nie robimy i odrażająco dużo gadamy…
Warwara Sam jesteś tego najjaskrawszym przykładem….
Maria I ogromnie dużo jest klamstwa w naszych rozmowach..I żeby ukryć przed innyni nędze duchową, stroimy się w piekne frazezy, w tanie madrosci książkowe.. Mówimy o tragiźmie życia, a tak naprawdę – nie znamy go..Lubimy narzekać, skarżyc się , jeczeć…
Basow I wystarczy! Niech się pani zdobędzie na to, żeby milczeć..Należy milczeć o swioich skutkach..Przecież umiemy milczeć wtedy, gdy jesteśmy zadowoleni z życia..Każdy z nas pochłania w samotnosci swoją część szczęścia, a swoje zmartwienie, każde nic nie znaczące draśnięcie serca wynosi na ulicę, pokazuje wszystkim i krzyczy, i płacze o swoim dramacie na cały świat..Wyrzucamy za swych domów odpadki i zatruwamy nimi powietrze miasta.. w ten sam sposób wyrzucamy z naszych dusz wszystko, co jest nędzne i przykre, by je rzucić po nogi innym..Kto nam dał to złe prawo zatruwanie ludzi okropnym widokiem naszych wrzodów..?
Kaleria Brawo…! Należy się zdobyć na to, żeby milczeć…
Susłow Pan skończył..?
Basow Tak..A ja chcę państwu powiedzieć, Ze Kaleria Wasiliewna uprzejmie zgodziła się odczytać swój wiersz..
Kaleria Nie mogę, naprawdę nie mogę…
Susłow W taki razie, pozwolą państwo, że ja przeczytam…
Bierze ze stołu jedną z kartek…Czyta skromnie, ale z uczuciem…
Dech jesieni goni je w swym biegu
Coraz niżej z niebios chłodnych gór
Piękne płatki opadają śniegu
Jak drobniutkie martwe kwiecie z chmur..
Krążą płatki ponad ziemią chorą,
Brudną i zmęczoną, pełną grud.
Tkliwie pod łaskawą, czystą kołdrę biorą
Ziemski poczerniały smutny brud..
Czarne, zamyślone ptaki, głodne…
Martwe stoją drzewa, krzaków chór..
Białe i milczące płatki chłonne
Opadają z niebios zimnych gór…
Basow Przemiłe..
Maria w zamyśleniuPiękne płatki opadają śniegu
Jak drobniutkie martwe kwiecie z chmur…
Włas Ja również ukladam wiersze i też chcę je przeczytać!
Warwra Czy to jest konieczne, Własie?
Basow Ciekawe zawody…
Susłow Jeżeli zabawne, to koniecznie!
Maria Przypominam panu…Niech pan będzie soba..! (do Własa)
Następuje cisza..Skupienie..Celebracja – te sprawy..
Włas Chcę państwu pokazać, jak lekko i łatwo – zaśmiecić człowiekowi głowę wierszmi..Bardzo łatwo..Uwaga..
Mali człowieczkowie po ojczystej
Mojej ziemi chodzą..Cóż za nuda!
Chodzą i szukają miejsca smętnie,
Gdzie przed życiem im się schować uda.
Wszyscy pragną taniutkiego szczęścia
Ciszy i wygody, i sytości,
Chodzą – wszyscy skarżą się i jęczą
Ci bezbarwni tchórze, kłamcy prości.
Małe i kradzione myśli w główkach,
Modne, piękne słówka każdy powie –
Pełzną brzegiem życia po cichutku
Jak zamglone cienie – człowieczkowie..
Wszyscy czują się zażenowani…
Susłow Proszę teraz mnie, bezbarwnemu człowiekowi, odpowiedzieć na ten..przepraszam..ale sam nie wiem, jak nazwać ten rodzaj twórczości…Ale..zresztą..nie będę komentaował, Własi Michajłowiczu..Zwrócę się wprost do źródła pańskiego natchnienia…do pani, Mario Lwowno!
Maria Do mnie..? To osobliwe…Ale słucham…
Włas Proszę bez trywialności…
Basow Cierpliwości młodzieńcze..W milczeniu aż do dziś znosiłem pańskie wybryki..Chcę powiedzieć, że jeśli my żyjemy nie tak..
Włas Co pan tam bredzi..
Basow Przede wszystkim człowiek. A potem wszystkie inne głupstwa…Będę żył tak jak chcę!!
Ogólne zdumienie..Basow naciska kapelusz i wychodzi..A za nim – lojalnie Susłow..
Włas Otóż zawsze wiedziełem, że jesteście poprzebierani..Dopóki będę żył, będę zdierał z was Lachmany, pod którymi chowacie wasze kłamstwa..waszą pospolitość..
Maria Niech pan przestanie..To bezcelowe..
Warwra Nie..Niech słuchają…Drogo się płaci za mówienie prawdy..Oni wypaczyli moją duszę, zatruli mi całe życie..Nie mam sił..nie mam czym żyć…Odejdę…
Kaleria A ja..? Dokąd ja mam pójść..?
Włas I co robić taeraz..?
Maria Uspokój się..Wszystko to jest takie drobne, przyjacielu..i ludzie, i zdarzenie..Nalej mi wina! Wszystko to jest takie błache, mój drogi…
Włas A co z nami..?
Maria Nic…Będziemy spokojnie żyli dalej….
Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Komorów wrzesień 2004
Jacka i Piotra - wszystkiego dobrego
JEŚLI TERAZ NEI MOŻE BYĆ GORZEJ – CIESZ SIĘ , BO NIEBAEM MUSI BYĆ LEPIEJ. św. Augustyn
No niestety święty Augustynie, obawiam się że nie jest tak optymistycznie tym razem. Dziś rocznica ataku terrorystycznego który wstrząsnął światem i postawił świat cywilizowany w nowej sytuacji, jego następstwem są nowe wojny, nieszczęścia i wielkie zmiany a sprawy i nastroje oscylują. Przed chwilą świat i jego porządek został zaatakowany w sposób niewyobrażalny, świadomie i z cynizmem, celem ataku stały się dzieci. To już nie wojny, los, fatum, historia, walka religii, przeznaczenie i historia, klęski żywiołowe, to zło w czystej postaci, zmaterializowane, jakiekolwiek byłyby jego przyczyny. Myślę że ludzkość zmierza i to coraz szybciej do wielkiej konfrontacji, w której nasz świat judeo -chrześcijański i nasze korzenie cywilizacyjne są stroną bardzo słabą, choćby liczebnie, nie widzę perspektyw jasno…Sformułowała się siła i myśl która grozi nam zagładą, została wypowiedziana jasno i przerażająco, kieruje się nieznanymi nam i niezrozumiałymi prawami, metodami i fanatyzmem…Co można zrobić? Wierzyć że będzie lepiej? Wierzyc w dialog i układ? Mieć nadzieję? Tak. Być może …Daj Boże….Ja czuję potrzebę ponownego zrozumienia kim jesteśmy, w co wierzymy i jaki jest nasz porządek moralny, kultura, siła…rozejrzenia się tutaj i po świecie …Grzechów, zbrodni, win i okrucieństwa jest po naszej stronie tak dużo że nigdy nie umieliśy sobie z tym poradzić, a męka z tym była naszą dumą i myślą…Ale teraz na destrukcję a nawet polifonię przekonań i poglądów po tej naszej stronie nie ma czasu, szczególnie brzmiących w dysonansie…..Obyśmy znależli wejście do dalszej części historii świata….
Dobrego dnia.
Bernarda i Sobiesława - wszystkiego dobrego
ŚPIESZMY SIE DZIELIĆ RADOŚĆ, PÓKI TRWA. św. Augustyn
Przepraszam Was że ostatnio jestem w ewidentnej „niedyspozycji” i zaniedbuję i Was i wszystkie moje obowiazki, robię tylko to jest co naparwdę konieczne. Nie umiem, nie mogę, nie mogę dojść do siebie, straciłam sens i rytm nie mówiąc o radości z życia i pracy. Przepraszam. To pewnie trochę potrwa, a pardoksalnie nie umiem tu nic udawac i kłamać uczuć.
Dobrego dnia.
Piotra i Mikołaja - wszystkiego dobrego
Jestem od dwóch dni w Poznaniu, przygnały mnie tu pierwsze próby sztuki, która ma mieć premierę dopiero w początkach stycznia co prawda, ale realizacja jej będzie na tyle skomplikowana że te kilka prób czytanych i pozostawienie potem czasu na myślenie na ten temat, może się nam wszystkim bardzo przydać. Tekst wymaga znalezienia specjalnej stylistyki grania, uruchomienia wyobraźni w troszkę innym kierunku niż zwykle, prowokuje do zabawy formą.
Jest to sztuka Petera Nicholsa „ Gra namiętności”, utwór dziwny i skomplikowany narracyjnie, z pogranicza gatunków, zaproponowany zaskakująco już w zapisie, jako rodzaj fugi na głosy i zachowania, emocje i sytuacje. Rodzaj współczesnej satyry, moralitetu…nowocześnie pomyślanego, bez grzechu zbytniej nachalności i naiwności.
Pracuję z Antoniną Choroszy, Danielą Popławską, Marią Rybarczyk , Agnieszką Krukówkną, Mariuszem Sabiniewiczem, Mirosławem Kropielnickim i Aleksandrem Machalicą, to oni będą trzonem obsady…
Jestem wciąż w takim stanie że próby są dla mnie wybawieniem…
Wczoraj postanowiłam zwiedzić Katedrę Poznańską , w której nigdy nie byłam a w niej Złotą kaplicę z grobowcami Mieszka I i Bolesława Chrobrego…Wycieczka kulturalna do początków naszej państwowości….Dołączam zdjęcia.
Dobrego dnia, mimo wszystko…
Beaty i Eugeniusza - wszystkiego dobrego
LOS MIMO ŻE NIE JEST SPRAWIEDLIWY KAŻDEMU WYPŁACI ODPOWIEDNIĄ SUMĘ. św. Augustyn.
REQUIEM
Przybyło przed godziną coś na świecie.
Przybyła nowa rzecz. Ten jeden wieniec.
Przed chwilą był to lekki liść i kwiecie…
A teraz bluszcz jest ciężki osobliwie
i takiej ciemni pełen, jak gdyby leniwie
z przedmiotów moich spijał przyszłe noce.
Drżę teraz prawie przed najbliższą nocą,
sam na sam z wieńcem, który splotłem
niepomny, że tu coś powstaje,
gdy się tak wić nagina do obręczy;
bo jeno to chcę pojąć, to mnie męczy:
że może coś już n i e b y ć. Jak zbłąkany
w nieuczęszczanych nigdy myślach, gdzie dziwne stoją rzeczy,
które już gdzieś musiałem chyba widzieć…
…W dół rzeki płyną kwiaty, przez dzieci w zabawie wyrwane;
z otwartych rączek upuszczane jeden po drugim, aż bukiet
był nie do poznania. Aż resztka do domu przyniesiona, już
tylko zdatna była do spalenia. A potem przez noc całą mogła
dziecina spłakana tych połamanych kwiatów żałować do rana.
Dziecino, wszak przed wiekami
znaczone ci było umrzeć bardzo wcześnie
i umrzeć jasnowłoso.
Dawno, zanim znaczone ci było żyć.
Przeto postawił Pan przed tobą siostrę,
a potem brata,
aby było przed tobą bliskich, czystych dwoje
co by wskazali ci umieranie,
to twoje:
twoje umieranie.
Rodzeństwo znaleziono tobie
po to tylko, abyś przywykła,
gdy po pierwszym i drugim grobie
śmierć cię w trzecim uwikła,
od lat tysięcy grożącym twej doli.
Twojej śmierci gwoli
ż y c i a powstały;
ręce, co kwiaty wiązały,
oczy, co czuły róże czerwono,
a ludzi potężnie odczuwały;
tworzono dla cię i znów niszczono,
dwa razy śmierć w poezję zaklęto, nim świętą i niepojętą
ku tobie wyszła ze zgaszonej sceny.
…Czy szła ku tobie z grozą, luba dziecino?
Czy wrogiem ci się stała?
Czyś ty się jej do serca wpłakała?
Czy cię wyrwała z gorących poduszek
w noc rozedrganą ogniem gromu,
Kiedy nikt nie spał w całym domu…?
Jak wyglądała?
Ty chyba wiesz…
tyś po to do ojczyzny w podróż się wybrała
—————————————————————–
Ty wiesz,
jak kwitną migdały
i jak jeziora błękitniały.
Moc rzeczy, które czuje tylko ta kobieta,
co pierwszą miłość przeżyła,
ty wiesz. Tobie natura wmówiła
w południa późno zmierzchające dni
piękno tak nieskończone,
jakim z warg spływa szczęśliwy los
szczęśliwych ludzi, co we dwoje
jeden świat mają, jeden głos –
ciszej to wszystko czułaś ty,-
(o, jakże srogość nieskończona
twą nieskończoną dotknęła pokorę).
Życie jest tylko częścią…Czego?
Życie jest tylko tonem….W czym?
Życie AM tylko sens w złączeniu z wielu
kręgami przestworu, co się rozprzestrzenia,-
Więc życie jest tylko snem śnienia,
A czuwanie jest zgoła inaczej,
Tak ty je porzuciłaś.
A myśmy znali cię małą.
Twoim było tak mało: ten uśmiech, ten nikły,
melancholijny już od urodzenia,
ten słodki włos i ten pokoik zwykły,
od śmierci siostry tobie pełen cienia.
Wszystko poza tym jakby szatą było,
tak zdaje mi się teraz, cicha towarzyszko.
Ale bardzo wiele
to byłaś ty. A myśmy czasem uczuwali,
kiedy wchodziłaś wieczorem do sali
myśmy wiedzieli: tu modlić się trzeba,
bo wielka weszła rzesza,
rzesza, co w twój ślad pośpiesza,
ponieważ ty znasz drogę.
A ty ją znać musiałaś
I ty ją znałaś
Wczoraj….
Ty z siostrzyc najmłodsza.
Patrz,
tak ciężki ten wieniec.
A oni przed ranną zorzą
na tobie go położą,
ten ciężki wieniec bogaty.
Czy twoja trumna go wytrzyma?
Jeżeli pęknie
Od nadmiaru czarnego ciężaru,
wpełźnie w fałdy twojej szaty
Bluszcz.
Wysoko wić się będzie,
Oplecie cię dokoła,
a sok, co w jego pnączach się poruszy,
zbudzi cię szmerem w twej głuszy;
tak jesteś czysta, święta.
Ale ty już nie jesteś zamknięta.
Tyś rozciągnięta i omdlała.
Przymknięte są drzwi twego ciała –
i oto wilgotny
wchodzi do ciebie Bluszcz.
——————————————–
Jak mniszek chór,
co rzędem idą
i w mroku chwycą
czarny sznur,
bo ciemno, jest w tobie, krynico.
W pustych krużgankach
krwi twojej tłoczą do serca co się czule;
kędy się dawniej twoje ciche bóle
schodziły, z wspomnień rzeszą,
z bladymi radościami;
i jak w modlitwie wchodzą
w to serce ciemne, przebrzmiałe,
na oścież otwarte, wszędzie.
Ale ten wieniec ciąży
Tylko w świetle dnia,
Tylko pośród żyjących, tu, u mnie;
a jego wagi
ubędzie,
kiedy go tobie położę w trumnie.
Ziemia jest pełna równowagi,
Twoja ziemia.
Ciężki jest – od mych oczu, co tam wiszą,
ciężki od tylu kroków,
jakie dlań uczyniłem;
lęk tych wszystkich, którzy go widzieli,
w liściach się ścieli.
Weź go do siebie, bo on twój,
od czasu jak jest gotów.
Weź go ode mnie.
Samego mnie zostaw! On jest jak gość….
Ja się go prawie wstydzę.
Czy ty się boisz też, dziecino?
Ty już nie umiesz iść?
Ty już tu nie możesz do mej izby przyjść?
Czy ciebie nóżki bolą?
Więc zostań tam, gdzie teraz wszyscy się zebrali,
jutro ci go, dziecko, przyniosą do sali,
poprzez aleję bezlistną.
Przyniosą, przyniosą, czekaj cierpliwie,-
jeszcze moc kwiatów jutro się narodzi.
A choć jutro będzie gwarno osobliwie,
to kwiatom nie bardzo zaszkodzi.
Przyniosą je. To twoje prawo,
bezwzględne prawo, dziecino;
nawet gdy jutro będą brzydkie, czarne
i, marne, dawno przeminą.
Nie martw się wcale. Zatulona w chustę,
nie odróżnisz co wzrasta, co pada;
barwy zamarły, a tony są puste
ty już wiedzieć nie będziesz, kto do ciebie gada
i kto ci te kwiaty niesie.
Teraz wiesz t a m t o, co nas spycha w błot,
ilekroć w mroku gonimy jego twarz;
Z czegoś , co tęskniłaś, wyzwolona-ś oto
do czegoś co już masz.
Wśród nas ty byłaś małym dzieckiem, chorym,
możeś ty teraz jest dorosłym borem
z wichrami, głosami wśród liści.-
Czy wionęło coś koło mnie?
Czy wiatr nocny wszedł tu z bram?
Nie zadrżałem.
Jestem mocny i sam.-
Co ja dzisiaj robiłem?
Bluszczu-m nanosił i wiłem w noc
i giąłem, aż się poddał woli moich rąk.
Jeszcze tu błyszczy czarnym błyskiem.
A moja noc
krąży tu w krąg….
Wielka jest Śmierć.
My do niej należymy,
Do życia śmiejąc się kras.
Gdy w pełni życia stać sądzimy,
Ona śmie płakać
W środku nas.
Rainer Maria Rilke przekł. Witold Hulewicz.
Doroty i Wawrzyńca - wszystkiego dobrego
ZŁO NIE JEST TO ŻADNA NATURA, A NAZWA TA NIE OZNACZA NICZEGO INNEGO, JAK TYLKO BRAK DOBRA. św. Augustyn.
Rozalii i Róży - wszystkiego dobrego
WOLNA WOLA MÓWI NAM, ŻE PEWNYCH RZECZY NIE WOLNO. św. Agustyn
Widziałam wczoraj wszystko z Osetii co można było zobaczyć, od pierwszego momentu szturmu…
Izabeli i Szymona - wszystkiego dobrego
Nie mogę pisać. Nic mi się nie chce. Wydaje mi się że nic nie ma sensu. Zaczęła się trzecia doba dramatu zakładników terrorystów, w szkole w Biesłanie w Górnej Osetii. A ja od trzech dni „stoję” pod tą szkołą razem z rodzicami dzieci i rodzinami więzionych. Cały świat chyba już dziś stoi pod tą szkołą! I o to terrorystom chodziło. A dodatkowo, co na mnie robi wrażenie dodatkowe, wszystkie ostatnie zamachy- samoloty, metro w Moskwie, wykonały kobiety….Nie mogę sobie jakoś z tym wszystkim poradzić, szczególnie z tym, rozgrywajacym się właśnie w tej szkole dramatem, którego bohaterami są dzieci i to dzieci tak małe. Rozwaliło mnie to totalnie…. Wczoraj wyniesiono niemowlę które matka oddała i wróciła do środka… ma tam troje innych….poszła ze wszystkimi swoimi dziećmi na rozpoczęcie roku szkolnego….Panie Boże, jakikolwiek jesteś….rosyjski, czeczeński czy muzułamański czy też jakikolwiek inny…..
Bronisława i Idziego - wszystkiego dobrego
Czekamy co się stanie z zakładnikami prztrzymywanymi w szklole w Północnej Osetii – dzieci, rodzice i nauczyciele. Podają że może być tam nawet około 400 dzieci, pierwsze i drugie klasy, sześcio, siedmio- letnie…. przyszły na rozpoczęcie roku szkolnego….wiele dzieci, jak moja wnuczka, pierwszy raz….mówi się o szturmie który ma nastapić w nocy, oby nie był tak nieudany jak ten w teatrze….to pewnie stanei się dziś w nocy…nie zamierzam spać…od dawna nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia…