Laury i Adolfa - wszystkiego dobrego
MIEJ ODWAGĘ SPOJRZEĆ SOBIE W OCZY, BYŚ MÓGŁ SPOJRZEĆ W NIE INNYM. Pitagoras z Abdery
Paulina, nie mogę ci pomóc. Musisz sama porozmawiać z Kicią. Zamieszczam to dla ciebie, jako odpowiedz na twoje pytania, ale niech przeczytają to i inni. ( Imiona zmieniłam)
Marihuana
Jest jednym z najpowszechniej stosowanych narkotyków. Wywołuje natychmiastową euforie, stymuluje apetyt, powoduje zaburzenie postrzegania czasu, czasem niepokój. Długotrwałe stosowanie upośledza pamięć krótką, a niekiedy też koordynację ruchową. Objawy odstawienia są raczej łagodne: występuje podrażnienie i bezsenność.
Środki wziewne
Kleje, freony, benzyna, azotyny azylu i podtlenki azotu są środkami wywołującymi natychmiastowy efekt. Mogą powodować zaburzenia parcy serca, asfiksję, ( duszenie się ) i uszkodzenia mózgu.
Halucynogeny ( środki psychodeliczne)
Najczęściej stosowanymi są LSD, meskalina i PCP. Ostatnio popularne stały się środku syntetyczne, takie jak Ecstasy. Środki te wywołują euforie, halucynacje, zaburzają postrzeganie czasu i głębokości. Mogą powodować paranoję, panikę i psychozę. Długotrwałe zażywanie doprowadza czasem do zjawiska psychologicznego zwanego „ retrospekcją”. Polega ono na tym ze „ na rzeźwo” doświadcza się po raz wtóry stanów wywołanych uprzednio przez narkotyk.
Kokaina/crack
Kokaina jest środkiem uzależniającym, wywołującym uczucie euforii poprzez stymulację centralnego obwodowego układu nerwowego. Może być wstrzykiwana, palona lub wdychana. Kokaina zwiększa koncentrację, przyśpiesza rytm serca, wyraźnie podwyższa cieśninie krwi, powoduje bezsenność i utratę apetytu. Długie stosowanie może prowadzić do depresji i paranoi. Przedawkowanie powoduje drgawki, pobudzenie, halucynacje, może wywołać tak serca czy nawet spowodować śmierć. Odstawienie kokainy objawia się obfitym poceniem się, pobudzeniem, niedajacym się opanować pragnieniem narkotyku, może wystąpić depresja samobójcza.
Crack to przetworzona, potencjalnie silnie uzależniająca forma kokainy, przeznaczona do palenia. Crack jest 5-6 razy silniejszy niż kokaina w proszku. Wywołuje natychmiastowy, krótkotrwały i intensywny stan pobudzenia ( „haj”), po którym następuje gwałtowny spadek nastroju, chrakteryzujacy się depresja, niepokojem i silnym pragnieniem dalszych dawek narkotyku. Zwiększanie dawek niesie ze sobą ryzyko przedawkowania, które objawia się nudnościami, wymiotami, nieregularnym oddechem, a może skończyć się drgawkami, śpiączką , śmiercią.
Amfetaminy
Amfetaminy, potocznie nazywane speedami, takie jak Benzedryna, Dexedryna, Ritalin, są silnie uzależniającymi środkami stymulującymi, przepisywanymi zazwyczaj na odchudzanie, chroniczne zmęczenie, zaburzenia snu i koncentrację uwagi. Małe dawki amfetamin okresowo zmniejszają apetyt, usuwają senność, zwiększają częstość akcji serca, cieśninie krwi i przyśpieszają oddech. ( Okazało się jednak, że redukcja wagi przy stosowaniu amfetamin przez dłuższy czas jest nieproporcjonalnie mała). Zażywanie amfetamin może doprowadzić do uzależnienia i przedawkowania, dlatego zaleca się przerywanie ich stosowania w momencie, kiedy organizm wytworzy na nie tolerancje. Fizyczna tolerancja może rozwinąć się w ciągu zaledwie kilku tygodni regularnego stosowania amfetamin. Objawy odstawienia to pocenie się, bezsenność, zaburzenia widzenia, zawroty głowy i biegunka. Niektóre środki z tej grupy zażywane przez dłuższy czas mogą powodować uszkodzenia mózgu, drgawki i śpiączkę.
Heroina
Najbardziej znany narkotyk z grpy opatów. Zazwyczaj heroina jest wstrzykiwana lub wdychana, ale bez względu na sposób jej zażywania zawsze powoduje uzależnienie. Po przyjęciu heroiny odczuwa się euforie a potem senność. Ciągłe jej stosowanie powoduje wytworzenie przez organizm tolerancji i do wywołania tych samych efektów potrzebne są coraz większe dawki narkotyku. Pierwsze objawy dostawienia pojawiają się po 8-12 godzinach od zażycia ostatniej dawki. Są to: wilgotność skóry, zwolniony płytki oddech, objawy żołądkowo jelitowe, drgawki, śpiączka, może dojść do zejścia śmiertelnego
Opiaty
Narkotyki takie jak Dolantin, Dolargan, Morfina, Fentanel, Kodeina przepisywane są jako środki uśmierzające ból. Są to leki uzależniające fizycznie i psychicznie. Zażywane razem ze środkami uspakajającymi, nasennymi, alkoholem lub trójcyklicznymi lekami antydepresyjnymi może powodować depresje oddechową, głębokie otępienie polekowe lub śpiączkę. Po odstawieniu mogą się pojawić objawy podobne do grypowych oraz niepokój lub nadmierne pocenie się. Zaleca się odstawanie tych leków pod opieką lekarza.
Barbiturany
Przepisywane są przez lekarzy przede wszystkim przy bezsenności, napadach leku, stanach niepokoju oraz jakośrodki uśmierzające ból. ( Amytal, Nembutal, Seconal). Barbiturany uznawane są we współczesnej medycynie za najbardziej niebezpieczne środki oddziałujące na centralny układ nerwowy. Zdarza się, że wywołują śpiączkę, obniżają ciśnienie krwi, a nawet przyczyniają się do śmierci. W połączeniu z alkoholem mogą okazać się bardzo niebezpieczne i uzależniające. Tolerancja fizyczna zaczyna pojawić się po około dwóch tygodniach, a potem różnica miedzy dawka powodująca sen a dawka śmiertelną staje się niebezpiecznie mała. Odstawienie leków przynosi również bardzo poważne skutki. Barbiturany są przyczyną wielu samobójstw, prób samobójczych i przypadkowych zatruć.
Aliny i Justyny - wszystkiego dobrego
Czytaliście to kiedyś ? Znacie?
Jan Paweł II
LIST DO ARTYSTÓW
Do tych, którzy z pasją i poświęceniem poszukują nowych «epifanii» piękna, aby podarować je światu w twórczości artystycznej
«A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre» (Rdz 1, 31).
Artysta, wizerunek Boga Stwórcy
1. Nikt nie potrafi zrozumieć lepiej niż wy, artyści, genialni twórcy piękna, czym był ów pathos, z jakim Bóg u świtu stworzenia przyglądał się dziełu swoich rąk. Nieskończenie wiele razy odblask tamtego doznania pojawiał się w waszych oczach, artyści wszystkich czasów, gdy zdumieni tajemną mocą dźwięków i słów, kolorów i form, podziwialiście dzieła swego talentu, dostrzegając w nich jakby cień owego misterium stworzenia, w którym Bóg, jedyny Stwórca wszystkich rzeczy, zechciał niejako dać wam udział.
Dlatego właśnie uznałem, że te słowa z Księgi Rodzaju będą najwłaściwszym rozpoczęciem mojego listu do was. Czuję się z wami związany doświadczeniami z odległej przeszłości, które pozostawiły niezatarty ślad w moim życiu. Tym listem pragnę włączyć się w nurt owocnego dialogu Kościoła z artystami, który w ciągu dwóch tysięcy lat historii nigdy nie został przerwany, a na progu trzeciego tysiąclecia nadal ma przed sobą rozległe perspektywy.
Rzeczywistym motywem tego dialogu nie są jedynie okoliczności historyczne czy względy funkcjonalne: jest on zakorzeniony w samej istocie doświadczenia religijnego i twórczości artystycznej. Pierwsza stronica Biblii ukazuje nam Boga jako poniekąd pierwowzór każdej osoby, która tworzy jakieś dzieło: w człowieku twórcy znajduje odzwierciedlenie Jego wizerunek Stwórcy. Tę więź ukazuje szczególnie wyraźnie język polski dzięki pokrewieństwu między słowami stwórca i twórca.
Jaka jest różnica między «stwórcą» a «twórcą»? Ten, kto stwarza, daje samo istnienie, wydobywa coś z nicości – ex nihilo sui et subiecti, jak mówi się po łacinie – i ten ściśle określony sposób działania jest właściwy wyłącznie Wszechmogącemu. Twórca natomiast wykorzystuje coś, co już istnieje i czemu on nadaje formę i znaczenie. Taki sposób działania jest właściwy człowiekowi jako obrazowi Boga. Biblia bowiem stwierdza, że Bóg stworzył mężczyznę i kobietę «na swój obraz» (por. Rdz 1,27), po czym dodaje, że powierzył im misję panowania nad ziemią (por. Rdz 1,28). Było to w ostatnim dniu stworzenia (por. Rdz 1, 28-31). W ciągu poprzednich dni Jahwe stwarzał wszechświat jak gdyby w rytmie kosmicznej ewolucji. Na końcu stworzył człowieka jako najdoskonalszy owoc swego zamysłu. Jemu to poddał widzialny świat niczym ogromne pole, na którym może wyrażać swoje twórcze zdolności.
Bóg powołał zatem człowieka do istnienia, powierzając mu zadanie bycia twórcą. W «twórczości artystycznej» człowiek bardziej niż w jakikolwiek inny sposób objawia się jako «obraz Boży» i wypełnia to zadanie przede wszystkim kształtując wspaniałą «materię» własnego człowieczeństwa, a z kolei także sprawując twórczą władzę nad otaczającym go światem. Boski Artysta, okazując artyście ludzkiemu łaskawą wyrozumiałość, użycza mu iskry swej transcendentnej mądrości i powołuje go do udziału w swej stwórczej mocy. Udział ten nie umniejsza oczywiście nieskończonego dystansu między Stwórcą a stworzeniem, na co zwracał uwagę kardynał Nicola Cusano: «Sztuka twórcza, którą człowiek ma szczęście gościć w duszy, nie jest tożsama ze sztuką w znaczeniu istotowym, czyli z Bogiem, ale jest jedynie sposobem jej przekazywania i udziałem w niej».1
Dlatego artysta, im lepiej uświadamia sobie swój «dar», tym bardziej skłonny jest patrzeć na samego siebie i na całe stworzenie oczyma zdolnymi do kontemplacji i do wdzięczności, wznosząc do Boga hymn uwielbienia. Tylko w ten sposób może do końca zrozumieć samego siebie, swoje powołanie i misję.
Szczególne powołanie artysty
2. Nie wszyscy są powołani, aby być artystami w ścisłym sensie tego słowa. Jednak według Księgi Rodzaju, zadaniem każdego człowieka jest być twórcą własnego życia: człowiek ma uczynić z niego arcydzieło sztuki.
Istotne jest, aby dostrzec odrębność, ale także powiązanie tych dwóch aspektów ludzkiego działania. Odrębność jest oczywista. Czym innym jest sprawność, dzięki której każdy człowiek staje się sprawcą swoich czynów, odpowiedzialnym za ich wartość moralną, czym innym zaś jest sprawność, dzięki której człowiek jest artystą – to znaczy umie działać odpowiednio do wymogów sztuki stosując się wiernie do jej specyficznych reguł.2 Dlatego artysta umie wytwarzać przedmioty, ale to samo z siebie nic nam jeszcze nie mówi o jego charakterze moralnym. Nie tworzy tu bowiem siebie samego, nie kształtuje własnej osobowości, a jedynie wykorzystuje umiejętności twórcze nadając formy estetyczne ideom poczętym umyśle.
Chociaż to rozróżnienie ma fundamentalne znaczenie, nie mniej istotne jest też powiązanie między tymi dwiema sprawnościami – moralną i artystyczną, które wzajemnie bardzo głęboko się warunkują. Tworząc dzieło, artysta wyraża bowiem samego siebie do tego stopnia, że jego twórczość stanowi szczególne odzwierciedlenie jego istoty – tego kim jest i jaki jest. Znajdujemy na to niezliczone dowody w dziejach ludzkości. Artysta bowiem, kiedy tworzy, nie tylko powołuje do życia dzieło, ale poprzez to dzieło jakoś także objawia swoją osobowość. Odnajduje w sztuce nowy wymiar i niezwykły środek wyrażania swojego rozwoju duchowego. Poprzez swoje dzieła artysta rozmawia i porozumiewa się z innymi. Tak więc historia sztuki nie jest tylko historią dzieł, ale również ludzi. Dzieła sztuki mówią o twórcach, pozwalają poznać ich wnętrze i ukazują szczególny wkład każdego z nich w dzieje kultury.
Powołanie artystyczne w służbie piękna
3. Pisze wielki poeta polski Cyprian Norwid:
«(…) Bo piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy – praca, by się zmartwych-wstało».3
Temat piękna jest istotnym elementem rozważań o sztuce. Pojawił się on już wcześniej, gdy wspomniałem o zadowoleniu, z jakim Bóg przyglądał się stworzonemu światu. Kiedy Bóg widział, że było dobre to, co stworzył, widział zarazem, że było piękne.4 Relacja między dobrem a pięknem skłania do refleksji. Piękno jest bowiem poniekąd widzialnością dobra, tak jak dobro jest metafizycznym warunkiem piękna. Rozumieli to dobrze Grecy, którzy zespalając te pojęcia ukuli wspólny termin dla obydwu: «kalokagathĂa», czyli «piękno-dobroć». Tak pisze o tym Platon: «Potęga Dobra schroniła się w naturze Piękna».5
Żyjąc i działając, człowiek określa swój stosunek do bytu, prawdy i dobra. Artysta w szczególny sposób obcuje z pięknem. W bardzo realnym sensie można powiedzieć, że piękno jest jego powołaniem, zadanym mu przez Stwórcę wraz z darem «talentu artystycznego». Rzecz jasna, także ten talent należy pomnażać, zgodnie z wymową ewangelicznej przypowieści o talentach (por. Mt 25,14-30).
Tutaj dotykamy samego sedna problemu. Kto dostrzega w sobie tę Bożą iskrę, którą jest powołanie artystyczne – powołanie poety, pisarza, malarza, rzeźbiarza, architekta, muzyka, aktora… – odkrywa zarazem pewną powinność: nie można zmarnować tego talentu, ale trzeba go rozwijać, ażeby nim służyć bliźniemu i całej ludzkości.
Artysta a dobro wspólne
4. Społeczeństwo potrzebuje bowiem artystów, podobnie jak potrzebuje naukowców i techników, pracowników fizycznych i umysłowych, świadków wiary, nauczycieli, ojców i matek, którzy zabezpieczają wzrastanie człowieka i rozwój społeczeństwa poprzez ową wzniosłą formę sztuki, jaką jest «sztuka wychowania». W rozległej panoramie kultury każdego narodu artyści mają swoje miejsce. Gdy idąc za głosem natchnienia tworzą dzieła naprawdę wartościowe i piękne, nie tylko wzbogacają dziedzictwo kulturowe każdego narodu i całej ludzkości, ale pełnią także cenną posługę społeczną na rzecz dobra wspólnego.
Odrębne powołanie każdego artysty określa pole jego służby, a zarazem wskazuje zadania, które go czekają, ciężką pracę, do której musi być przygotowany, i wreszcie odpowiedzialność, którą winien podjąć. Artysta świadomy tego wszystkiego wie także, że musi działać nie kierując się dążeniem do próżnej chwały ani żądzą taniej popularności, ani tym mniej nadzieją na osobiste korzyści. Istnieje zatem pewna etyka czy wręcz «duchowość» służby artystycznej, która ma swój udział w życiu i w odrodzeniu każdego narodu. Na to właśnie zdaje się wskazywać Cyprian Norwid, kiedy pisze:
«(…) Bo piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy – praca, by się zmartwychwstało».
Sztuka w obliczu tajemnicy Słowa Wcielonego
5. Prawo Starego Testamentu zawiera wyraźny zakaz przedstawiania Boga niewidzialnego i niewyrażalnego przy pomocy «posągu rzeźbionego lub z lanego metalu» (por. Pwt 27,15), ponieważ Bóg przerasta wszelkie wizerunki materialne: «Jestem, który jestem» (Wj 3,14). Jednakże w tajemnicy Wcielenia sam Syn Boży stał się widzialny: «Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty» (Ga 4,4). Bóg stał się człowiekiem w Jezusie Chrystusie, który jest «centralną tajemnicą, do której należy się odwoływać, aby zrozumieć zagadkę istnienia człowieka, świata stworzonego i samego Boga» .6
Ta podstawowa widzialność «Boga-Tajemnicy» stanowiła zachętę i wyzwanie dla chrześcijan także na płaszczyźnie twórczości artystycznej. Na tej glebie rozkwitło piękno, które właśnie stąd, z tajemnicy Wcielenia, czerpało żywotne soki. Stając się człowiekiem, Syn Boży wniósł bowiem w dzieje ludzkości całe ewangeliczne bogactwo prawdy i dobra, a wraz z nim objawił także nowy wymiar piękna: orędzie ewangeliczne jest nim napełnione po brzegi.
Pismo Święte stało się zatem swego rodzaju «ogromnym słownikiem» (P. Claudel) i «atlasem ikonograficznym» (M. Chagall), z którego czerpała chrześcijańska kultura i sztuka. Już sam Stary Testament, interpretowany w świetle Nowego, odsłonił niewyczerpane źródła natchnienia. Poczynając od opisów stworzenia i grzechu pierworodnego, potopu, historii Patriarchów i wyjścia z Egiptu aż po wiele innych wydarzeń i postaci z dziejów zbawienia, tekst biblijny rozpalał wyobraźnię malarzy, poetów, muzyków, twórców teatru i kina. Postać Hioba – by posłużyć się jednym tylko przykładem – z całą swoją wstrząsającą i zawsze aktualną problematyką cierpienia, nieustannie budzi zainteresowanie filozofii, ale także literatury i sztuki. A cóż powiedzieć o Nowym Testamencie? Od narodzenia po Golgotę, od przemienienia po zmartwychwstanie, od cudów i nauczania Chrystusa po wydarzenia opisane w Dziejach Apostolskich lub zapowiadane w Apokalipsie w ujęciu eschatologicznym – niezliczoną ilość razy biblijne słowo stawało się obrazem, muzyką, poezją, wyrażając językiem sztuki tajemnicę «Słowa, które stało się ciałem».
W dziejach kultury wszystko to przyczyniło się do powstania rozległego dziedzictwa wiary i piękna. Wzbogaciło ono przede wszystkim modlitwę i życie ludzi wierzących. W czasach, gdy znajomość pisma była mało rozpowszechniona, dla wielu z nich graficzne przedstawienia Biblii stanowiły nawet konkretne narzędzie katechezy.7 Dla wszystkich jednak, wierzących i niewierzących, dzieła sztuki inspirowane przez Pismo Święte pozostają jakby odblaskiem niezgłębionej tajemnicy, która ogarnia świat i jest w nim obecna.
Owocne przymierze Ewangelii i sztuki
6. Każda autentyczna inspiracja artystyczna wykracza bowiem poza to, co postrzegają zmysły, i przenikając rzeczywistość stara się wyjaśnić jej ukrytą tajemnicę. Ma swoje źródło w głębi ludzkiej duszy – tam, gdzie pragnienie nadania sensu własnemu życiu łączy się z nieuchwytnym doznaniem piękna i tajemniczej jedności rzeczy. Wszyscy artyści zdają sobie sprawę, jak głęboka przepaść istnieje między dziełem ich rąk, nawet najbardziej udanym, a olśniewającą doskonałością piękna, dostrzeżonego w chwili twórczego uniesienia: wszystko, co zdołają wyrazić malując, rzeźbiąc i tworząc, jest jedynie przebłyskiem owej światłości, która na kilka chwil zajaśniała oczom ich duszy.
Człowiek wierzący nie dziwi się temu, gdyż wie, że przez moment oglądał ów bezmiar światłości, która ma swoje pierwotne źródło w Bogu. Czyż można się zdumiewać, że duch zostaje niejako porażony tą wizją do tego stopnia, iż potrafi to wyrazić tylko nieudolnym bełkotem? Nikt bardziej niż prawdziwy artysta nie jest skłonny uznać własnej ograniczoności i potwierdzić słuszności słów świętego Pawła, według którego «Bóg (…) nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką, (…) nie powinniśmy sądzić, że Bóstwo jest podobne do złota albo do srebra, albo do kamienia, wytworu rąk i myśli człowieka» (por. Dz 17,24.29). Jeśli nawet wewnętrzna prawda rzeczy pozostaje zawsze «poza granicą» ludzkiej zdolności rozumienia, o ileż bardziej dotyczy to Boga, ukrytego w swej niezgłębionej tajemnicy!
Inna jest natura poznania przez wiarę, gdyż wymaga ono osobistego spotkania z Bogiem w Jezusie Chrystusie. Także to poznanie jednak może się wzbogacić dzięki intuicji artystycznej. Wymownym przykładem kontemplacji estetycznej, która prowadzi na wyżyny wiary, są między innymi dzieła błogosławionego Fra Angelico. Nie mniej znamienna jest tu też pełna zachwytu lauda, którą święty Franciszek z Asyżu dwukrotnie powtarza w swojej chartula, napisanej po otrzymaniu stygmatów Chrystusa na górze Alwerni: «Ty jesteś pięknem (…). Ty jesteś pięknem!».8 Tak komentuje to święty Bonawentura: «W rzeczach pięknych kontemplował Najpiękniejszego, a idąc śladami, jakie pozostawił On w stworzeniach, tropił wszędzie Umiłowanego».9
Z podobnym podejściem można się zetknąć w duchowości wschodniej, gdzie Chrystus określany jest jako «Najpiękniejszy, obdarzony pięknem bardziej niż wszyscy śmiertelni».10 Makary Wielki tak komentuje przemieniające i wyzwalające piękno Zmartwychwstałego: «Dusza, która została w pełni oświecona niewymowną chwałą jaśniejącego oblicza Chrystusa, jest pełna Ducha Świętego, (…) jest cała okiem, cała światłem, cała obliczem».11
Każda autentyczna forma sztuki jest swoistą drogą dostępu do głębszej rzeczywistości człowieka i świata. Tym samym stanowi też bardzo trafne wprowadzenie w perspektywę wiary, w której ludzkie doświadczenie znajduje najpełniejszą interpretację. Oto dlaczego pełnia prawdy zawarta w Ewangelii musiała od samego początku wzbudzić zainteresowanie artystów, z natury wrażliwych na wszelkie przejawy ukrytego piękna rzeczywistości.
Początki
7. Sztuka, z jaką zetknęło się chrześcijaństwo na początku swoich dziejów, była dojrzałym owocem świata klasycznego, wyrażała jego kanony estetyczne i zarazem była nośnikiem jego wartości. Podobnie jak w sferze życia i myśli, tak i na polu sztuki wiara kazała chrześcijanom dokonywać rozeznania, które nie pozwalało przyjmować bezkrytycznie zastanego dziedzictwa. Początki sztuki o inspiracji chrześcijańskiej były zatem skromne i ściśle związane z odczuwaną przez wierzących potrzebą wypracowania pewnych znaków, opartych na Piśmie Świętym, którymi mogliby wyrażać tajemnice wiary, a zarazem «symbolicznego kodu», pozwalającego na wzajemne rozpoznawanie się i identyfikację, zwłaszcza w trudnych okresach prześladowań. Któż nie pamięta owych symboli, w których można też dostrzec pierwsze ślady sztuki malarskiej i plastycznej? Znaki ryby, chlebów, pasterza wskazywały na tajemnicę, stając się jakby niepostrzeżenie zalążkami nowej sztuki.
Od chwili gdy edykt Konstantyna pozwolił chrześcijanom wypowiadać się z całkowitą swobodą, sztuka stała się uprzywilejowaną formą wyrażania wiary. W wielu miejscach zaczęto wznosić majestatyczne bazyliki, w których stosowano jeszcze architektoniczne kanony starożytnego pogaństwa, zarazem jednak naginając je do potrzeb nowego kultu. Jakże nie wspomnieć tu choćby o antycznych bazylikach św. Piotra czy św. Jana na Lateranie, ufundowanych przez samego Konstantyna? Albo o Hagia Sophia w Konstantynopolu, wzniesionej z rozkazu Justyniana i ozdobionej arcydziełami sztuki bizantyjskiej?
Podczas gdy architektura kształtowała przestrzeń sakralną, potrzeba kontemplacji misterium oraz ukazywania go w formach dostępnych dla ludzi prostych zrodziła stopniowo pierwsze formy sztuki malarskiej i rzeźbiarskiej. Zarazem powstawały też wczesne dzieła sztuki słowa i dźwięku: wśród licznych pism Augustyna znaleźć można także traktat De musica, natomiast Hilary, Ambroży, Prudencjusz, Efrem Syryjczyk, Grzegorz z Nazjanzu i Paulin z Noli – by wymienić tylko kilka postaci – przyczynili się do rozwoju chrześcijańskiej poezji, która często odznacza się wysokim poziomem nie tylko teologicznym, ale również literackim. Ich program poetycki opierał się na formach odziedziczonych po klasykach, ale czerpał z czystego źródła Ewangelii, co trafnie wyraził święty poeta z Noli: «Jedyną sztuką jest dla nas wiara, a jedyną pieśnią Chrystus».12 Nieco później Grzegorz Wielki, układając swoje Antyphonarium, stworzył podstawy dla bujnego rozwoju owej niezwykle oryginalnej odmiany muzyki sakralnej, która nosi jego imię. Natchniona melodyka śpiewu gregoriańskiego miała się stać w następnych stuleciach charakterystyczną formą wyrażania wiary Kościoła w muzyce podczas liturgicznej celebracji świętych tajemnic. Tak oto «piękno» łączyło się z «prawdą», aby także drogami sztuki przenosić ludzkie dusze ze świata zmysłowego w rzeczywistość wieczną.
W tym procesie rozwoju nie brakło też momentów trudnych. Właśnie wokół problemu graficznego przedstawiania chrześcijańskiego misterium toczył się we wczesnych wiekach zaciekły spór, który przeszedł do historii pod nazwą «walk obrazoburczych». Święte wizerunki, rozpowszechnione już w praktyce kultowej Ludu Bożego,stały się przedmiotem gwałtownej kontestacji. Sobór obradujący w Nicei w 787 r., który uznał dopuszczalność tych wizerunków i ich kultu,był wydarzeniem historycznym nie tylko dla wiary, ale także dla samej kultury. Decydującym argumentem, jakim posłużyli się biskupi, aby rostrzygnąć spór, była tajemnica Wcielenia: skoro Syn Boży wszedł w świat widzialnej rzeczywistości, czyniąc ze swego człowieczeństwa jakby pomost między sferą widzialną a niewidzialną, to przez analogię wolno uznać, że zgodnie z logiką znaków graficzne przedstawienie tajemnicy może być traktowane jako jej zmysłowo postrzegalne uobecnienie. Ikona nie jest czczona dla niej samej, ale odsyła do rzeczywistości, którą przedstawia.13
Średniowiecze
8. Kolejne stulecia były świadkami bujnego rozwoju sztuki chrześcijańskiej. Na Wschodzie nadal kwitła sztuka ikonograficzna, związana ze szczególnymi kanonami teologicznymi i estetycznymi oraz oparta na przeświadczeniu, że ikona jest poniekąd sakramentem. Uobecnia bowiem tajemnicę Wcielenia, w tym czy innym jej aspekcie, analogicznie do tego, jak uobecniają ją sakramenty. Właśnie dlatego piękno ikony można docenić przede wszystkim we wnętrzu świątyni, której półmrok rozjaśniony jest niezliczonymi odblaskami płonących lamp. Tak pisze o tym Paweł Florenski: «Złoto – grubiańskie, ociężałe, bezużyteczne w pełnym świetle dnia – w drżącym blasku lampy albo świecy ożywa, tryska w różne strony tysiącami iskier i pozwala domyślać się istnienia innych, nadziemskich świateł, które wypełniają przestrzeń nieba».14
Na Zachodzie artyści zajmowali bardzo różne stanowiska, w zależności także od najgłębszych przekonań, charakteryzujących środowisko kulturowe danej epoki. Dziedzictwo artystycznenagromadzone w ciągu stuleci obejmuje bardzo rozległy i różnorodny zbiór natchnionych dzieł sztuki sakralnej, które napełniają podziwem także współczesnego człowieka. Na pierwszy plan wysuwają się niezmiennie wielkie budowle sakralne, w których funkcjonalność łączy się harmonijniez twórczą fantazją, inspirowaną zmysłem piękna i intuicyjną wrażliwością na tajemnicę. Tak powstały różne style dobrze znane historykom sztuki. Siła i prostota stylu romańskiego, którego wyrazem są katedry i zespoły klasztorne, przeradza się stopniowo w strzelistość i wspaniałość gotyku. W tych formach kryje się nie tylko geniusz artysty, ale dusza narodu. Gra świateł i cieni, współistnienie form masywnych i smukłych – za tym wszystkim stoją oczywiście względy natury techniczno-strukturalnej, ale także dramat doświadczenia Boga w mysterium tremendum et fascinosum. Czyż można zamknąć w tych kilku uwagach, i to obejmujących różne dziedzinysztuki, całą twórczą energię długich stuleci chrześcijańskiego średniowiecza? Cała kultura, mimo ograniczeń nieodłącznie związanych z ludzką naturą, przesiąkła Ewangelią: gdy powstawała Summa świętego Tomasza jako owoc myśli teologicznej, architektura kościołów naginała materię do adoracji misterium, a wspaniały poeta Dante Alighieri tworzył «poemat święty, gdzie niebo z ziemią przyłożyły ręce»15 – jak on sam określa swoją Boską Komedię.
Humanizm i Odrodzenie
9. Pomyślny klimat kulturowy, który umożliwił niezwykły rozkwit sztuki w epoce Humanizmu i Odrodzenia, ukształtował też w dużej mierze stosunek artystów tego okresu do rzeczywistości religijnej. Źródła ich inspiracji są oczywiście różnorakie, podobnie jak ich style – przynajmniejw przypadku największych z nich. Nie zamierzam tu jednak przypominać faktów, które wy, artyści, dobrze znacie. Pragnę natomiast, pisząc do was z Pałacu Apostolskiego – który także jest swoistą skarbnicą arcydzieł, być może jedyną w swoim rodzaju na świecie – stać się głosem wielkich artystów, którzy tutaj ujawnili bogactwo swojego geniuszu, często przenikniętego niezwykle głęboką duchowością. Stąd przemawia do nas Michał Anioł, który we freskach Kaplicy Sykstyńskiej zawarł niejako cały dramat i misterium świata, od stworzenia po Sąd Ostateczny, ukazując oblicze Boga Ojca, Chrystusa sędziego oraz człowieka przemierzającego trudną drogę od początków do kresu dziejów. Stąd przemawia subtelny i głęboki geniusz Rafaela, wskazując na ukrytą w wielu jego dziełach malarskich, zwłaszcza w «Dyspucie» w Stanza della Segnatura, tajemnicę objawienia Boga w Trójcy, który w Eucharystii staje się towarzyszem drogi człowieka i rozjaśnia swoim światłem pytania i oczekiwania ludzkiego rozumu. Stąd, z tej majestatycznej bazyliki poświęconej Księciu Apostołów, z kolumnady,która przypomina ramiona otwarte na przyjęcie ludzkości, przemawiają wciąż tacy mistrzowie jak Bramante, Bernini, Borromini, Maderno, by wymienić tylko najwybitniejszych, wyrażając plastycznie sens tajemnicy, która czyni z Kościoła społeczność uniwersalną, gościnną, matkę i towarzyszkę drogi każdego człowieka poszukującego Boga.
W tym niezwykłym kompleksie budowli sztuka sakralna wyraziła się z niezwykłą mocą, tworząc dzieła o nieprzemijalnej wartości zarazem estetycznej i religijnej. Jej cechą charakterystyczną stawało się w coraz większej mierze – pod wpływem Humanizmu i Odrodzenia, a później kolejnych nurtów kultury i nauki – zainteresowanie człowiekiem, światem, rzeczywistością historyczną. To zainteresowanie samo w sobie nie jest bynajmniej zagrożeniem dla wiary chrześcijańskiej, skupionej wokół tajemnicy Wcielenia, a zatem wokół objawienia wartości człowieka przez Boga. Przekonują nas o tym właśnie wymienieni tutaj artyści. Wystarczy pomyśleć, jak Michał Anioł wyraża w swoich obrazach i rzeźbach piękno ludzkiego ciała.16
Także zresztą w nowym klimacie ostatnich stuleci, gdy część społeczeństwa wydaje się zobojętniała na wiarę, sztuka religijna nie przestaje się rozwijać. Możemy się o tym przekonać obserwując nie tylko dziedzinę sztuk plastycznych, ale także bujnie rozwijającą się w tym samym okresie muzykę sakralną, komponowaną dla potrzeb liturgii czy choćby nawiązującą do tematów religijnych. Obok licznych artystów, którzy poświęcili jej wiele sił – czyż można tu nie wspomnieć przynajmniej Pierluigiego da Palestrina albo Orlanda di Lasso czy Tomasa Luisa de Victoria – wielu innych znanych kompozytorów – od Handla do Bacha, od Mozarta do Schuberta, od Beethovena do Berlioza, od Liszta do Verdiego – pozostawiło nam niezwykle natchnione dzieła także w tej dziedzinie.
W dążeniu do odnowy dialogu
10. Ale jest też prawdą, że w epoce nowożytnej obok tego nurtu humanizmu chrześcijańskiego, nadal tworzącego wybitne dzieła kultury i sztuki, stopniowo ukształtowała się też inna forma humanizmu, którą cechuje nieobecność Boga, a często sprzeciw wobec Boga. Ten klimat prowadził czasem do rozejścia się dróg sztuki i wiary, przynajmniej w tym sensie, że wielu artystów okazywało mniejsze zainteresowanie tematami religijnymi.
Jak jednak wiecie, Kościół nadal żywi bardzo wysokie uznanie dla sztuki jako takiej. Sztuka bowiem, jeżeli jest autentyczna, choć niekoniecznie wyraża się w formach typowo religijnych, zachowuje więź wewnętrznego pokrewieństwa ze światem wiary, tak że nawet w sytuacji głębokiego rozłamu między kulturą a Kościołem właśnie sztuka pozostaje swego rodzaju pomostem prowadzącym do doświadczenia religijnego. Jako poszukiwanie prawdy, owoc wyobraźni wykraczającej poza codzienność, sztuka jest ze swej natury swoistym wezwaniem do otwarcia się na Tajemnicę. Nawet wówczas gdy artysta zanurza się w najmroczniejszych otchłaniach duszy lub opisuje najbardziej wstrząsające przejawy zła, staje się w pewien sposób wyrazicielem powszechnego oczekiwania na odkupienie.
Jest zatem zrozumiałe, dlaczego Kościół przywiązuje szczególną wagę do dialogu ze sztuką i pragnie zawrzeć w naszej epoce nowe przymierzez artystami, do którego wzywał usilnie mój czcigodny poprzednik Paweł VI w przemówieniu skierowanym 7 maja 1964 r. do artystów podczas specjalnego spotkania w Kaplicy Sykstyńskiej.17 Kościół żywi nadzieję, że współpraca ta przyniesie naszej epoce nową «epifanię» piękna oraz pomoże zaspokoić we właściwy sposób potrzeby chrześcijańskiej wspólnoty.
W duchu Soboru Watykańskiego II
11. Sobór Watykański II położył podwaliny pod nową relację między Kościołem a kulturą, czego bezpośrednie konsekwencje dotyczą także świata sztuki. Relacja ta ma się rozwijać pod znakiem przyjaźni, otwartości i dialogu. W Konstytucji duszpasterskiej Gaudium et spes Ojcowie soborowi podkreślili «wielkie znaczenie» literatury i sztuki w życiu człowieka: «Usiłują one bowiem dać wyraz przyrodzonemu uzdolnieniu człowieka, jego problemom i doświadczeniom w dążeniu do poznania i doskonalenia siebie oraz świata; starają się ukazać stanowisko człowieka w historii i w całym świecie, jego nędze i radości, oświetlić potrzeby i możliwości ludzi oraz naszkicować lepszy los człowieka».18
Opierając się na tych podstawach, Ojcowie skierowali na zakończenie Soboru pozdrowienie i wezwanie do artystów: «Świat, w którym żyjemy – pisali – potrzebuje piękna, aby nie pogrążyć się w rozpaczy. Piękno podobnie jak prawda budzi radość w ludzkich sercach i jest cennym owocem, który trwa mimo upływu czasu, tworzy więź między pokoleniami i łączy je w jednomyślnym podziwie!».19 Właśnie w tym duchu głębokiej czci dla piękna Konstytucja o liturgii świętej Sacrosanctum Concilium przypomniała długą tradycję przyjaźni, jaką Kościół okazywał sztuce, a mówiąc bardziej bezpośrednio o sztuce sakralnej, «szczycie» sztuki religijnej, nie wahała się nazwać «szlachetną usługą» pracy artystów, którzy tworzą dzieła zdolne ukazać w jakiejś mierze nieskończone piękno Boga i skierować ku Niemu ludzkie umysły.20 Także dzięki ich pracy «ujawnia się lepiej znajomość Boga, a głoszenie Ewangelii staje się dla umysłów ludzi zrozumialsze».21 W tym świetle nie budzi zdziwienia teza o. Marie Dominique Chenu, że również historyk teologii nie wykonałby w pełni swojego zadania, gdyby nie poświęcił należytej uwagi dziełom sztuki, zarówno literackim jak i plastycznym, które na swój sposób są «nie tylko estetycznymi ilustracjami, ale prawdziwymi ‚źródłami’ teologicznymi».22
Kościół potrzebuje sztuki
12. Aby głosić orędzie, które powierzył mu Chrystus, Kościół potrzebuje sztuki. Musi bowiem sprawiać, aby rzeczywistość duchowa, niewidzialna, Boża, stawała się postrzegalna, a nawet w miarę możliwości pociągająca. Musi zatem wyrażać w zrozumiałych formułach to, co samow sobie jest niewyrażalne. Otóż sztuka odznacza się sobie tylko właściwą zdolnością ujmowania wybranego aspektu tego orędzia, przekładania go na język barw, kształtów i dźwięków, które wspomagają intuicję człowieka patrzącego lub słuchającego. Czyni to, nie odbierając samemu orędziu wymiaru transcendentnego ani aurytajemnicy.
Kościół potrzebuje zwłaszcza tych, którzy umieją zrealizować to wszystko na płaszczyźnie literatury i sztuk plastycznych, wykorzystując niezliczone możliwości obrazów oraz ich znaczeń symbolicznych. Sam Chrystus często posługiwał się obrazami w swoim przepowiadaniu, co było w pełni zgodne z logiką Wcielenia, w którym On sam zechciał się stać ikoną niewidzialnego Boga.
Kościół potrzebuje także muzyków. Ileż utworów muzyki sakralnej zostało skomponowanych w ciągu stuleci przez twórców przenikniętych głębokim zmysłem tajemnicy! Tysiące wierzących umacniało swoją wiarę muzyką, która wypływała z serc innych wierzących i stawała się częścią liturgii, a przynajmniej bardzo cenną pomocą w jej godnym sprawowaniu. Śpiew pozwala przeżywać wiarę jako żywiołową radość i miłość, jako ufne oczekiwanie na zbawczą interwencję Bożą.
Kościół potrzebuje architektów, bo potrzebne mu są przestrzenie, w których mógłby gromadzić chrześcijański lud i sprawować zbawcze misteria. Po straszliwych zniszczeniach ostatniej wojny światowej i po powstaniu wielkich metropolii nowa generacja architektów nauczyła się rozumieć i spełniać wymogi chrześcijańskiego kultu, potwierdzając, że temat religijny możebyć źródłem inspiracji także dla współczesnych stylów architektonicznych. Dzięki temu wzniesiono wiele świątyń, które są miejscami modlitwy, ale zarazem prawdziwymi dziełami sztuki.
Czy sztuka potrzebuje Kościoła?
13. Kościół zatem potrzebuje sztuki. Czy można jednak powiedzieć, że także sztuce potrzebny jest Kościół? Pytanie to może brzmieć prowokacyjnie, ale jeśli je właściwie rozumiemy, okazuje się uprawnione i głęboko uzasadnione. Artysta nieustannie poszukuje ukrytego sensu rzeczy, z wielkim trudem stara się wyrazić rzeczywistość niewysłowioną. Nie sposób zatem nie dostrzec, jak wielkim źródłem natchnienia może być dla niego ta swoista «ojczyzna duszy», jaką jest religia. Czyż to nie w sferze religii człowiek zadaje najważniejsze pytania osobiste i poszukuje ostatecznych odpowiedzi egzystencjalnych?
W rzeczywistości temat religijny należy do najczęściej podejmowanych przez artystów każdej epoki. Kościół zawsze odwoływał się do ich twórczych zdolności, aby wyjaśniać ewangeliczne orędzie i ukazywać jego konkretne zastosowania w życiu chrześcijańskiej wspólnoty. Ta współpraca stała się źródłem wzajemnego ubogacenia duchowego. Ostatecznie przyczyniło się to do lepszego zrozumienia człowieka, jego autentycznego oblicza, jego prawdy. Ujawniła się także szczególna więź między sztuką a chrześcijańskim objawieniem. Nie znaczy to, że ludzki geniusz nie znalazł silnych bodźców również w innych środowiskach religijnych. Wystarczy wspomnieć sztukę antyku, zwłaszcza grecką i rzymską, czy choćby kwitnące do dziś prastare cywilizacje Wschodu. Pozostaje jednak prawdą, że chrześcijaństwo dzięki centralnej prawdzie o Wcieleniu Słowa Bożego otwiera przed artystą szczególnie bogaty skarbiec motywów inspiracji. O ileż uboższa byłaby sztuka, gdyby oddaliła się od niewyczerpanego źródła Ewangelii!
Apel do artystów
14. W tym liście zwracam się do was, artyści całego świata, aby raz jeszcze wyrazić wam mój szacunek oraz by przyczynić się do ponownego nawiązania bardziej owocnej współpracy między światem sztuki a Kościołem. Kieruję do was wezwanie, byście na nowo odkryli głęboki wymiar duchowy i religijny sztuki, który w każdej epoce znamionował jej najwznioślejsze dzieła. W tej perspektywie apeluję do was, artyści słowa pisanego i mówionego, teatru, muzyki i sztuk plastycznych, twórcy wykorzystujący najnowocześniejsze środki wyrazu. Zwracam się zwłaszcza do was, artyści chrześcijańscy: każdemu z was pragnę przypomnieć, że przymierze istniejące od zawsze między Ewangelią a sztuką, niezależnieod swoich aspektów funkcjonalnych, wiąże sięz wezwaniem do wniknięcia twórczą intuicjąw głąb tajemnicy Boga Wcielonego, a zarazem w tajemnicę człowieka.
Każdy człowiek w pewnym sensie pozostaje nieznany samemu sobie. Jezus Chrystus objawia nie tylko Boga, ale «objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi».23 W Chrystusie Bóg pojednał świat ze sobą. Wszyscy wierzący są powołani, by dawać o tym świadectwo; ale to wy, którzy poświęciliście życie sztuce, macie ukazywać bogactwem swego geniuszu, że świat jest odkupiony przez Chrystusa: odkupiony jest człowiek, odkupione jest ciało ludzkie, odkupione jest całe stworzenie, o którym św. Paweł napisał, że «z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych» (Rz 8,19). To stworzenie oczekuje objawienia się synów Bożych także poprzez sztukę i w sztuce. Jest to właśnie wasze zadanie. Obcując z dziełami sztuki, ludzkość wszystkich epok – także współczesna – spodziewa się, że dzięki nim pozna lepiej swoją drogę i przeznaczenie.
Duch Stwórca a natchnienie twórcze
15. W Kościele rozbrzmiewa często wezwanie do Ducha Świętego:
Veni, Creator Spiritus… – «O Stworzycielu, Duchu, przyjdź,
Nawiedź dusz wiernych Tobie krąg,
Niebieską łaskę zesłać racz
Sercom, co dziełem są Twych rąk».24
Duch Święty – «Tchnienie»(ruah) to Ten, o którym mówi już Księga Rodzaju: «Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami» (1, 2). Jakże bliskie są sobie te słowa:«tchnienie» i «natchnienie»! Duch jest tajemniczym artystą wszechświata. W perspektywie trzeciego tysiąclecia pragnę życzyć wszystkim artystom obfitości tych właśnie twórczych natchnień, z których bierze początek każde autentyczne dzieło sztuki.
Drodzy artyści, jak dobrze wiecie, wiele różnych bodźców wewnętrznych i zewnętrznych może stać się natchnieniem dla waszej twórczości. Każde autentyczne natchnienie zawiera jednak w sobie jakby ślad owego «tchnienia», którym Duch Stwórcy przenikał dzieło stworzenia od początku. Przekraczając tajemnicze prawa, które rządzą wszechświatem, Boskie tchnienie Ducha Stwórcy spotyka się z geniuszem człowieka i rozbudza jego zdolności twórcze. Nawiązuje z nim łączność przez swego rodzaju objawienie wewnętrzne, które zawiera w sobie wskazanie dobra i piękna oraz budzi w człowieku moce umysłu i serca, przez co uzdalnia go do powzięcia jakiejś idei i do nadania jej formy w dziele sztuki. Słusznie mówi się wtedy – choć tylko przez analogię – o «działaniu łaski», ponieważ człowiek ma tu możliwość doświadczenia w jakiejś mierze Absolutu, który go przerasta.
«Piękno», które zbawia
16. Na progu trzeciego tysiąclecia życzę wam wszystkim, drodzy artyści, abyście doznawali takich twórczych natchnień ze szczególną siłą. Oby piękno, które będziecie przekazywać pokoleniom przyszłości, miało moc wzbudzania w nich zachwytu! W obliczu świętości życia i człowieka,w obliczu cudów wszechświata zachwyt jest jedyną adekwatną postawą.
Właśnie zachwyt może się stać źródłem owego entuzjazmu «do pracy», o którym mówi Norwid w wierszu cytowanym na początku. Tego entuzjazmu potrzebują ludzie współcześni i jutrzejsi, ażeby podejmować i przezwyciężać wielkie wyzwania jawiące się już na widnokręgu. Dzięki niemu ludzkość po każdym upadku będzie mogła wciąż dźwigać się i zmartwychwstawać. W tym właśnie sensie powiedziano z proroczą intuicją,że «piękno zbawi świat».25
Piękno jest kluczem tajemnicy i wezwaniem transcendencji. Zachęca człowieka, aby poznał smak życia i umiał marzyć o przyszłości. Dlatego piękno rzeczy stworzonych nie może przynieść mu zaspokojenia i budzi ową utajoną tęsknotę za Bogiem, którą święty Augustyn, rozmiłowany w pięknie, umiał wyrazić w niezrównanych słowach: «Późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna a tak nowa, późno Cię umiłowałem».26
Niech różnorakie drogi, którymi podążacie, artyści całego świata, prowadzą was wszystkich do owego bezmiernego Oceanu piękna, gdzie zachwyt staje się podziwem, upojeniem, niewymowną radością.
Niech drogowskazem i natchnieniem będzie dla was tajemnica zmartwychwstałego Chrystusa, którą w tych dniach Kościół z radością kontempluje.
Niech wam towarzyszy Najświętsza Panna – «cała piękna»: Jej wizerunek przedstawialiw swych dziełach niezliczeni artyści, a wielki Dante ogląda Ją w chwale Raju jako «piękność, co była rozkoszą dla oczu świętych onych rzesz bez końca».27
«Wyjdzie z zamętu świat ducha …». Ze słów, które Adam Mickiewicz napisał w czasach bardzo trudnych i bolesnych dla swojej ojczyzny,28 pragnę zaczerpnąć życzenie dla was: niech wasza sztuka przyczynia się do upowszechnienia prawdziwego piękna, które będzie niejako echem obecności Ducha Bożego i dzięki temu przekształci materię, otwierając umysły na rzeczywistość wieczną.
Z całego serca życzę wam wszelkiej pomyślności!
Watykan, dnia 4 kwietnia 1999, w Niedzielę Wielkanocną Zmartwychwstania Pańskiego, w dwudziestym pierwszym roku mego Pontyfikatu.
Przypisy:
1. Dialogus de ludo globi, lib. II: „Philosophisch-Theologische Schriften”, Wien 1967, III, s. 332.
2. Cnoty moralne, a wśród nich szczególnie roztropność, pozwalają podmiotowi działać zgodnie z kryterium dobra i zła moralnego: według recta ratio agibilium (właściwego kryterium działania). Sztuka zaś jest określana w filozofii jako recta ratio factibilium (właściwe kryterium rzeczy, które człowiek tworzy).
3. Promethidion: Bogumił, ww. 185-186: Pisma wybrane, Warszawa 1968, t. 2, s. 216.
4. Trafnie wyraża to w przekładzie greckim Septuaginta, oddając hebrajski termin t(o-)b (dobre) słowem kalón (piękne).
5. Filebo, 65 A.
6. Jan Paweł II, Enc. Fides et ratio (14 września 1998), 80: AAS 91 (1999), 67.
7. Ta zasada pedagogiczna została autorytatywnie sformułowana przez św. Grzegorza Wielkiego w liście z r. 599 do Biskupa Marsylii Serena: «Malarstwo jest stosowane w kościołach, aby analfabeci przynajmniej patrząc na ściany, odczytywali to, czego nie potrafią odcyfrować z ksiąg», Epistulae IX, 209: CCL 140A, 1714.
8. Lodi di Dio altissimo, ww. 7 i 10: Fonti Francescane, n. 261,Padova 1982, s. 177.
9. Legenda maior, IX, 1: Fonti Francescane, n. 1162, l.c., s. 911.
10. Pieśń pochwalna z Jutrzni Wielkiej Soboty.
11. Homilia I, 2: PG 34, 451.
12. «At nobis ars una fides et musica Christus»: Carmen 20, 31: CCL 203, 144.
13. Por. Jan PaweŁ II, List apost. Duodecimum saeculum (4 grudnia 1987), 8-9: AAS 80 (1988), 247-249.
14. La prospettiva rovesciata ed altri scritti, Roma 1984, s. 63.
15. Raj, XXV, 1-2, wyd. M. Kot, Kraków 1947.
16. Por. Jan Paweł II, Homilia podczas Mszy św. z okazji odsłonięcia odrestaurowanego fresku «Sąd Ostateczny» Michała Anioław Kaplicy Sykstyńskiej (8 kwietnia 1994), L’Osservatore Romano, wyd. polskie nr 51994, ss. 32-34.
17. Por. AAS 56 (1964), 438-444.
18. N. 62.
19. Przesłanie do artystów (8 grudnia 1965): AAS 58 (1966), 13.
20. Por. n. 122.
21. Sobór Wat. II, Konst. duszpast. o Kościele w świeciewspóczesnym Gaudium et spes, 62.
22. La teologia nel XII secolo, Milano 1992, s. 9.
23. Sobór Wat. II, Konst. duszpast. o Kościele w świeciewspółczesnym Gaudium et spes, 22.
24. Hymn z Nieszporów Niedzieli Zesłania Ducha Świętego.
25. F. Dostojewski, Idiota, cz. III, rozdz. V, Mediolan 1998, s. 645.
26. «Sero te amavi, pulchritudo tam anatiqua et tam nova, sero te amavi!»: Confessiones, 10, 27: CCL 27, 251.
27. Raj, XXXI, 134-135, wyd. cyt.
28. Oda do młodości, w. 69: Wybór poezji, Wrocław 1986, t. I, s. 63.
Wita i Jolanty - wszystkiego dobrego
NIE SZUKAJ SPRAWIEDLIWOŚCI POŚRÓD ŻYWYCH. Piargoras z Abdery
Nie piszę dużo bo gdybym Wam opisała zawiłości a raczej nazwijmy to „drogę krzyżową” jaką przechodzę w sprawach organizacyjno-wnioskowo-księgowo-urzędowych, w sprawach Regonu, NIP-u, KRS-u i jakie jeszcze sobie skróty wyobrazicie zwariowalibyśmy wszyscy zbiorowo i indywydualnie i popełnili wspólnie samobójstwo. Na razie powiem wam jedno, to państwo urzędowe, tu pod powierzchnią, gdzie wszyscy się wszystkich i wszystkiego boją i chodzą na rękach żeby nic nie podpisać, wszyscy wszystkich pilnują a sami wolą iść na zwolnienie niż podjąć decyzję jest przerażajace. Dziś zadzwonił do mnie jeden dyrektor teatru i zapytał… czy nie wyreżyserowałaby pani operetki „Księżniczki czardasza”? A mnie serce drgnęło i chciało się wyrywać do tej beztroskiej pracy, juź miałam w uszach tę muzykę ale usta zapytały… więc ma pan teatr, ma pan pieniądze i nie ma pan trudności i problemów organizacyjnych? Nie mam – odparł… a ja poczułam zawiść i żal. No to niech panu reżyseruje ktoś inny bo ja nie mogę, muszę pokonać moje trudności, bo ja mam wszystkie, jakie tylko pan chce, bardzo mi przykro.
Dobrego wieczora i spójrzcie co ja ujrzałam w salach redutowych muzeum teatralnego… cuda… Dobrego dnia.
Mam wrażenie, że problemem wszystkich szpitali warszawskich są windy!!! Dręczy mnie nieodparte uczucie, że ludzie tam umierają szybciej bo windy chodzą tak wolno, albo w ogóle są zepsute, albo jest ich tak mało….
Jakichś dwóch panów – Marcin Grygo i Bartosz Michalak, napisali o mnie książkę, wydawnictwo Świat Książki, przysłało mi szczotki do przeczytania, ot tak, czytam to z wypiekami na twarzy, ciekawa co też będzie dalej… a to niespodzianka! Podobno książka ma wyjść jesienią, nawet nie wiem jaki będzie miała tytuł… Idę czytać, ciekawa jestem zakończenia…
Dobrej nocy
Walerego i Bazylego - wszystkiego dobrego
NIE WMAWIAJ SOBIE SYMPATII DO WINOWAJCY. Pitagoras z Abdery
Jak ja lubię tego Pitagorasa. To zdanie mnie wyjątkowo bliskie.
Wracam z Gdańska gdzie nakreciliśmy z panem Andrzejem Wajdą, moim mężem, Jerzym Radziwiłowiczem i Lechem Wałęsą, czyli kiedyś także realizatorami „Człowieka z żelaza”, mały film na obchody rocznicy Solidarności. Telewizja Polska poprosiła kilkunastu reżyserów o zrealizowanie 15 minutowych filmów na temat, czy wokół tematu Solidarności. Podobno cały pomysł takiego między innymi uczczenia tego święta, jest pomysłem Andrzeja Wajdy właśnie. Jesteśmy po zdjęciach. Było to wielce pouczające i ciekawe doświadczenie. Pan Wałęsa dowcipny, uśmiechniety, zabawny i zaskakujący. Wydaje się, że powiedział przed naszą kamerą kilka bardzo ważnych rzeczy. A pytanie …”Jak dość do chleba przez demokrację?” – majstersztyk. Zobaczymy co to będzie za filmik po zmontowaniu przez pan Andrzeja. „Człowiek z Nadziei” i jak powiedział pan Wałęsa i oby nie… z nadziei niespełnionej, albo zawiedzionej….
Dobrego wieczora.
Jana i Onufrego - wszystkiego dobrego
WYGLĄD NIE JEST MIARĄ DUSZY. Pitagoras z Abdery
Koniec. Ostatni dzień zdjęciowy za nami. Wracam do żywych.
Polecane śniadanie przez Igora Przegrodzkego: Chleb ze śliwkami, pasztet belgijski (podobno do dostania w wiekszości sklepów spożywczych), żurawiny (tylko z Łowicza jak twierdzi pan Igor), kawa z mlekiem.
Dobrego wieczora.
Ostatnie zdjęcia – fotograf Rafał Rossa.
Barnaby i Feliksa - wszystkiego dobrego
BĄDŹ SOBĄ. NIE WMAWIAJ SOBIE SIEBIE. Pitagoras z Abdery
Dziś ostatni dzień zdjęciowy, pewnie skończymy go w niedzielę rano.
Koniec. Dobrze. Spędzam całe dnie z zamkniętymi oczami. Jestem zmęczona graniem w tym rytmie, ze ściśnietą, skupioną na łowieniu odgłosów i zgadywaniu reakcji twarzą i szurając stopami. Mam już ochotę otworzyć oczy, zapuścić paznokcie, pozbyc się siwizny, przestać być cicha i ostrożna, włożyć szpilki i coś czerwonego, napić się wina i śmiać się przynajmniej jeden dzień od rana do nocy. Pani Jadwigo, dziś się rozstaniemy nad ranem, choć trochę będę za panią tęskniła. A poza tym, nie wie pani nic o remontach, nic a nic, to miłe.
Dobrego, wesołego dnia.
Maksyma i Medarda - wszystkiego dobrego
NIE OCENISZ CZŁOWIEKA SPRAWIEDLIWIE. Pitagoras z Abdery
I to sobie zapamiętajcie!
PS: „Mała Steinberg” 20 czerwca w Krakowie odwołana – podobno nie idą bilety tak jak spodziewał się tego organizator. Pozostają ostatnie spektakle w sezonie – warszawskie w Teatrze STUDIO – 21, 22 w tym jubileuszowe SETNE przedstawienie.
Pauliny i Laury - wszystkiego dobrego
SUMIENIE NĘKA NIEWIELKICH GRZESZNIKÓW. Pitagoras z Abdery
Przez pracę w tym filmie pogubiłam się i z dziennikiem i z remontem teatru i z domem i właściwe ze wszystkim. Mam nadzieję, że będą rezultaty artystyczne. Wypad, na dzień do Sopotu i warsztaty z młodzieżą w ramach Festiwalu Teatrów Telewizji, lekko tylko wytrąciły mnie ze stanu pół snu, pół jawy, z tej roli granej z zamkniętymi oczyma i oddzielającej mnie do rzeczywistości prawie doskonale.
W Sopocie, młodzież, która zakwalifikowała się, poprzez napisane scenariusze i pomysły na realizacje małych scen telewizyjnych, bardzo miła. Z jedenastu scenariuszy w głosowaniu między nimi, w rezultacie wygrały trzy „Lustro” „Bóg” i „Czarne Jeansy” i te trzy zostały zrealizowane. Nie wiem czy młodzież czegokolwiek nauczyła się od nas, ode mnie i mojego męża, czy coś im to spotkanie i ten dzień pracy dał, ale miejmy nadzieję że tak. Czego można nauczyć w dzień? Co można przekazać? Kilka podstawowych prawd przez nas latami sprawdzonych i rad, których możemy udzielić dzięki własnym doświadczeniom i porażkom. Uczestnicy podzielili się na trzy ekipy realizacyjne, każda dostała kamerę, mikrofon, operatora z telewizji i zestaw do montażu, każda z ekip mogła zrealizować swoje scenariusz-marzenie. Myślę, że wszyscy bawiliśmy się doskonale i coś z tego jednak w naszych głowach zostało. Na mnie największe w gruncie rzeczy wrażenie zrobił narkoman stojący i telepiący się w odlocie w śmietniku obok Teatru Atelier, gdzie odbywały się warsztaty. Przez ponad cztery godziny. Wychudzony, nieszczęsny młody człowiek, a właściwie mężczyzna bez wieku, w charakterystycznym narkotycznym tańcu. Biegałam go oglądać i śledzić jego mękę, co chwila i to były moje warsztaty, przerażające, i tak naprawdę to on zostanie na zawsze w mojej pamięci z tego dnia. Nocą powrót do Warszawy we wściekłej ulewie, a niedziela na planie filmowym „Mirona i Jadwigi” z zamkniętymi oczami, jako Jadwiga. Pod powiekami morze, całująca się para na plaży, narkoman w śmietniku, kolor piasku na plaży i morza, przy zbierających się chmurach i Irena Biegańska, o której wciąż nie mogę zapomnieć. Festiwal z reżyserami, gwiazdami, władzami telewizji, gdzieś obok, nieobecny, zupełnie, nie moje miejsce, nie mój świat, nie moje towarzystwo więc go zupełnie nie zauważyłam i nie zapamiętałam. Podobno zresztą telewizja zdecydowała, że będzie od przyszłego sezonu już tylko jedna premiera teatralna w miesiącu, powtórki raz w tygodniu w południe ktoregoś dnia, to tyle, a wakacje bez teatru, powtórek też nie, no i koniec, to jest więc koniec Teatru Telewizji w ogóle, powolny koniec. A ten festwal to bal nad trumną. Kanał KULTURA – alibi na obecność kultury w telewizji publicznej czyli misyjnej – to kanał bez pieniędzy na produkcję, czyli nic nie powstanie nawet tu dla tego pasma, niedostępnego zresztą prawie dla ludzi, nadawanego tak, że mogą go oglądać bardzo nieliczni, garstka. Jak mówią o nim Telewizja Ursynów. Powolny koniec kultury w telewizji publicznej, bo i ilość programów publicystyki kulturalnej ma się drastycznie zmniejszyć. Do tego wszystkiego partie polityczne ścigające się do wyborów, właściwie wszystkie przeciwko inteligencji i kulturze, nie ma na kogo liczyć. Kultura nie ma partnerów ani obrońców.
Dobrego dnia. I zdjęcia.
Leszka i Kłotyldy - wszystkiego dobrego
IM WIĘKSZY GRZESZNIK, TYM MNIEJSZĄ CZUJE SKRUCHĘ. Pitagoras z Abdery
Od świtu do nocy na planie. Wybaczcie że mniej piszę i mniej się tutaj udzielam.
Gram między innymi z panem Igorem Przegrodzkim. Pan Igor gra mojego ojca. Opowieściom, nie ma końca, papieru by nie starczyło na zapisanie ich, jak się dawnej mówiło, internetu nie zabraknie ale czasu nie ma.
Pogrzeb Ireny Biegańskiej podobno 9-tego. Na planie też co chwila o Niej, co chwilę komuś się przypomni i pada sakramentalne… a pamiętacie Irenkę… jak Irenka… jak z Ireną…
Dobrego dnia. Ja wyjeżdżam dziś na dzień do Sopotu, na warsztaty z młodymi ludźmi. W sobotę w Teatrze Wielkim kultowy spektakl Saschy Waltz „Ciała” a w Sali Kongresowej koncert Filharmonii Narodowej słynna „Symfonia Tysiąca” Mahlera o 18.00 – tyle się dzieje, dla tych dwóch rzeczy warto byłoby przejechać Europę, a ja w Sopocie. Powinnam wszystkich młodych ludzi zabrać ze sobą do Warszawy na te dwie rzeczy, skorzystaliby więcej….
Dobrego dnia.
Jakuba i Konrada - wszystkiego dobrego
NAJCZĘŚCIEJ DOCENIĄ CIĘ CI DLA KTÓRYCH NIEWIELE ZROBIŁEŚ. NIE OD KAŻDEGO SPODZIEWAJ SIĘ WDZIĘCZNOŚCI. Pitagoras z Abdery
Nie piszę bo zwyczajnie nie mam siły. Pracujemy po 16 godzin dziennie.
Dobrych dni.
DZIŚ DZIEŃ DZIECKA!!!
Na zdjęciach z planu, tutaj, Marysia Łyżkowska, która gra moją wnuczkę. Zdjęcia z planu – asystent reżysera Rafał Rossa.
Augustyna i Jaromira - wszystkiego dobrego
DOCENIĄ CIĘ TYLKO LUDZIE WRAŻLIWI. Pitagoras z Abdery
Dziś mam zagrać króciutką scenę, telefon, w której dowiaduję się, że podczas mojej nieobecności w Warszawie, w moim mieszkaniu, umarł Miron. Nie wiem jak to grać. Muszę się dziś skupić, to ten moment w roli najważniejszy… Pewnie nie zagram nic, nic znaczy najwięcej. Ale to nic musi być świetnie zagrane. No zobaczymy.
Wczoraj na koniec dnia zdjęciowego, kręcililiśmy scenę w pociągu. Zajechaliśmy tym pociągiem do Lublina aż pod Dęblin grając, wracaliśmy wieczorem. Polska pusta, zielona, bzowa, kasztanowa i pijana na każdym zakręcie.
Scena 34.
W pociągu. Stacha i Miron mają miejsca przy oknie. Jadwiga obok Mirona.
MIRON – O, bajoro? mech? zaraz, blacha? nie, nylonowy mech? coś pośredniego między sztuczną naturą a prawdziwą, tak to wyglądało, przechodzenie jednej w drugą, przyłapane na gorącym uczynku.
Po chwili.
MIRON – O, jak ładnie! rzeczka, w rowie, chałupa w dole, wierzby, szaro, baba wiesza bieliznę, wszystko w kupie.
Pociąg jest swojski, powolny, podjadają kanapki, pomarańcze.
MIRON – Śmieszne stacyjki, Stasin Polny, Motycz Leśny, znowu Motycz.
JADWIGA – Motycz który?
MIRON – Motycz drugi.
STACHA – Motycz żaden.
MIRON – No i może Jadwiga Przedmieście.
Naprzeciw Mirona siedzi jeden pan. Stacha zerka na niego, potem powiedziała do Mirona.
STACHA – Muszę panu coś napisać na kartce.
JADWIGA – A to nieładnie tak w towarzystwie.
STACHA – No, przecież ja nie o pani. Ja wiem, że byłoby nieładnie.
JADWIGA – Nawet gdyby nie o mnie, ale w ogóle, to też nieładnie.
Stacha napisała i podała karteczkę Mironowi: „CZY SIĘ PANU PODOBA TEN KRÓJ MATRYNARKI, JAKI MA TEN PAN NAPRZECIWKO PANA?”
***
Dobrego dnia. I jeżeli można to nie pijcie w taki upał… Ja sie wybieram w klimat Mirona….
Jana i Juliusza - wszystkiego dobrego
WYCHWALANIE SIEBIE POZOSTAW INNYM. Pitagoras z Abdery
Wczoraj znalazłam wiersz nurkując w Różewiczu, z powodu Dnia Matki i jego książki o Matce, wiersz… cenne znalezisko…
PRZYSZLI ŻEBY ZOBACZYĆ POETĘ
przyszli żeby zobaczyć poetę
i co zobaczyli?
zobaczyli człowieka
siedzącego na krześle
który zakrył twarz
a po chwili powiedział
szkoda że nie przyszliście
do mnie przed dwudziestu laty
wtedy jeden z młodzieńców
odpowiedział
nie było nas jeszcze
na świecie
przyglądałem się
czterem twarzom
odbitym w zamglonym lustrze
mojego życia
usłyszałem
z bardzo daleka
ich głosy czyste i mocne
nad czym pan teraz pracuje
co pan robi
Odpowiedziałem
Nic nie robię
dojrzewałem przez pięćdziesiąt lat
do tego trudnego zadania
kiedy „nic nie robię”
robię NIC
usłyszałem śmiech
kiedy nic nie robię
jestem w środku
widzę wyraźnie tych
co wybrali działanie
widzę byle jakie działanie
przed byle jakim myśleniem
byle jaki Gustaw
przemienia się
w byle jakiego Konrada
byle jaki felietonista
w byle jakiego moralistę
słyszę
jak byle kto mówi byle co
do byle kogo
bylejakość ogrania masy i elity
ale to dopiero początek Tadeusz Różewicz
Im dalej w las, tym robię się bardziej sentymentalna, trzeba z tym walczyć. Dobrego dnia. No i zdjęcia Rafała R. ze środowego planu. Rafał jest asystentem reżysera.
Filipa i Pauliny - wszystkiego dobrego
.
NIE RÓB Z SIEBIE BOHATERA WŚRÓD TCHÓRZY. Pitagoras z Abdery
Dziś Święto Bożego Ciała i procesje w całej Polsce ale także Dzień Matki. Złóżcie Waszym Matkom najserdeczniejsze życzenia i ode mnie.
W Internecie znalazłam ślad dotyczący historii Święta Matki, ale najbardziej rozśmieszyły mnie przykłady i wzory życzeń dla mało pomysłowych albo bardzo zajętych synów i córek, a pierwsze z nich od razu zakłada, że tego dnia z Matką się nie zobaczą….. Kochana Mamusiu! Bolejąc nad tym, że nie mogę osobiście złożyć Ci życzeń w tym pięknym majowym dniu przesyłam Ci najserdeczniejsze pozdrowienia i uściski z nadzieją rychłego spotkania…Potem taka obietnica… Dziękuję Ci mamo za serca pogodę. A kiedy dorosnę to Cię nie zawiodę…albo to napisane ze znajomością życia… Dziękuję, że znosiłaś to,czego nie sposób było znieść,że robiłaś cos z niczego,że dawałaś, mając puste kieszenie,że kochałaś, gdy kochać mnie się nie dało, że zarabiałaś pieniądze…Urocze…po prostu urocze….
Początki tego święta sięgają czasów starożytnych Greków i Rzymian. Kultem otaczano wtedy Matki-Boginie, symbole płodności i urodzaju.
Zwyczaj powrócił w XVII Anglii pod nazwą Niedziela u Matki (Mothering Sunday). Dzień, w który obchodzono to święto był wolnym od pracy. Do tradycji należało składanie matce podarunków, głównie kwiatów i słodyczy, w zamian za otrzymane błogosławieństwo. Zwyczaj przetrwał do ok. XIX w. Ponownie zaczęto go obchodzić po zakończeniu II WŚ.
Inaczej historia tego święta przedstawia się w USA. W 1858 amerykańska nauczycielka Anna Reeves Jarvis ogłosiła Dni Matczynej Pracy (Mothers’ Work Days), zaś od 1872 ideę Dnia Matek dla Pokoju (Mother’s Day for Peace) promowała Julia Ward Howe. Annie Jarvis, córce Anny Jarvis, w 1905 udało się ustanowić Dzień Matki. Z czasem zwyczaj ten rozpowszechnił się na niemal wszystkie stany, zaś w 1914 Kongres USA uznał przypadający na drugą niedzielę maja Dzień Matki za święto narodowe. ( INTERNET)
No nic, wszystkiego dobrego dla Was, dla Waszych Matek i Ojców, choć podobno rodzin pełnych w Polsce coraz mniej, coraz częściej rodzina to Matka i dzieci, a kiedy dochodzi do Dnia Ojca, nauczycielki w przedszkolach i szkołach mają kłopot jak to omawiać, jak poprowadzić lekcję wychowawczą na ten temat….
I jeszcze jedno, jedna z najpiękniejszych ksiażek jakie czytałam to ” Matka odchodzi” pana Tadeusza Różewicza, może warto sobie przypomieć o tej książce właśnie dzisiaj.
Dobrego dnia .
Urbana i Grzegorza - wszystkiego dobrego
KTO WIELE WYCIERPIAŁ, WIELE ZROZUMIE. Pitagoras z Abdery
Znacie ten krążący dowcip? Żona pyta męża:
-Czy ożeniłbyś się po raz drugi gdybym umarła?
– Nie chciałabyś chyba żebym był sam, bezradny do końca życia.
– I mieszkalibyście w tym mieszkaniu?
– Kochanie, a gdzie mielibyśmy mieszkać?
– I spalibyście w naszym łóżku?
– Dziecko, mamy jedno łóżko, gdzie mielilibyśmy spać?
– A zdjąłbyś moje zdjęcia ze ścian?
– Nie, ale byłoby jej przykro, więc dowiesiłbym i jej zdjęcia, koło twoich kochanie.
– I może dałbyś jej moje ubrania, perfumy, szlafrok, buty?
– Nie, ona ma numer 36.
Dobrego dnia. Jutro Dzień Matki. Pamiętajcie.
Joanny i Zuzanny - wszystkiego dobrego
CZŁOWIECZEŃSTWA NIE DA SIĘ ZDEFINIOWAĆ. Piatagoras z Abdery
Człowiek jest niepojętym stworzeniem. Myśl i ciało tworzą całość. Czym wiec jest człowieczeństwo? Stanowi obiektywną świadomą istotę. Wykracza poza poszczególne podmioty. Skłania ku reflleksji nad własnym bytem w oderwaniu od niego samego. Marek Niechwiej.
Pierwszy dzień. Jeszcze nie mam jasności w sprawie Jadwigi, zagrałam wczoraj kilkanaście różnych postaci….nie mogę się zdecydować…ale chyba coś już wiem….
Dobrego dnia. Zdjęcia Rafał R. Niewyszukane komentarze moje….
Iwony i Dezyderego - wszystkiego dobrego
NIE SZUKAJ SWOICH SŁABOŚCI U INNYCH. Pitagoras z Abdery
Dobrego, pięknego, szczęśliwego dnia. Ja już na planie.
Wiktora i Tymoteusza - wszystkiego dobrego
NIC NIE ZDZIAŁASZ PUSTYMI OBIETNICAMI. MAŁO POMOŻESZ Z ZAŁOŻONYMI RĘKOMA. Pitagoras z Abdery
Pogoda, że można zwariować. Nareszcie. Ja pracuję, ale Wy… w zieleń!
Wczoraj byłam na świetnym przestawieniu Teatru im. Modrzedrzejewskiej z Legnicy „Made in Poland” Przemysława Wojcieszka. Grają to jeszcze dziś i jutro w Warszawie róg Al. Waszyngtona i Kinowej w opuszczonym sklepie. Spektakl naprawdę poruszający, dobrze grany, świetnie zrobiony, za pomocą minimalnych środków. Koniecznie idźcie to zobaczyć. Naprawdę warto. No i może nie siądzie koło was ten pan, który siedział koło mnie, zdjął buty już na początku i oglądaniu towarzyszyły efekty węchowe, nieprawdopodobne, co więcej nawet adekwatne do akcji, tym nie mniej… oj starzeję się albo co… no nic, tym większe brawa dla aktorów i przedstawienia, że mimo to dzięki nim zapominałam o nosie…
Dobrego dnia, dobrej niedzieli… i jeszcze wiersz, którym zaczynać się będzie nasz film, wiersz Jadwigi Stańczakowej…
Chwytam
rękaw skórzanej kurtki
najprzyjaźniejszy
w świecie
a w granatowej torbie
leżały
róże
pomidory
ogórki
i lataliśmy
z tą torbą
po Warszawie
za szczęściem
Teraz
kiedy odszedłeś
oślepłam podwójnie
straciłam Twoje oczy
i nikt już
nie położy mojej dłoni
na krzaku bzu
w starym
warszawskim
podwórku
Mój byt
dany na ileś lat
o ileś dłuższy
od Twojego
zaplątany w ślepotę
w tęsknoty
czy wart?
* * *
Piotra i Mikołaja - wszystkiego dobrego
NIE MIERZ CIERPIENIA WŁASNĄ MIARĄ. Pitagoras z Abdery.
Czytam i czytam, wiersze, książki, wspomnienia, oglądam materiały dokumentalne, które się zachowały, filmiki kręcone przez niego samego i jego przyajciół…wszystkie MIRONALIA – materiały o Mironie Białoszewskim i Jadwidze Stańczakowej, Teatrze Osobnym na Tarczyńskiej i…nadziwić się nie mogę….można nawet powiedzieć że jestem w szoku….Bohema – taki tytuł też będzie miał prawdopodobnie nasz film….Wczoraj miałam przymiarki kostiumów. Będę wyglądać!!! Te suknie w kwiaty, bistorowe spódnice, swetry w warkocze, kamizelki dziergane na szydełku, korale na szyi, okulary, biała laska…dziś robią mi długie siwe włosy i będzie komplet…..Uwielbiam takie przygotowania. Dziwnie mówiła ta pani Jadwiga…mówiła tak jakby czytała, sztucznie, jakby mówiła „urzędowo”, kompletnie nieprawdziwie ….to trudne do filmu, może się ludziom ta forma narzucona nie podobać …zobaczymy. Mirona gra, jak mówiłam Andrzej Hudziak, mojego ojca – Igor Przegrodzi, mojego byłego męża – Witold Skaruch… w sumie w filmie 50 postaci ….Tak się cieszę na te wszystkie spotkania. W poniedziałek zaczynamy zdjęcia….
A teraz rzecz inna….mimo pięknej i prawdziwej myśli folozofa dziś, dotyczącej cierpinia i jego miary, sprawa, która dotknęła nasz dom i nasze życie w ostatnich miesiącach naprawdę dotkliwie. Upokorzyła, zatruła serca i mózgi.
Lista Widsteina i obecnośc na niej kogoś kto nazywa się Edward Kłosiński.
Wczoraj przyszło pismo wyjasnajace. Czekaliśmy an nie długo. Wreszcie przyszło. Mój maż zapytał kiedy je przeczytał : – I co aj mam teraz z tym zrobić? Przyczepić sobie na czole? Nosić na wszelki wypadek zawsze w portfelu? Zamieszczam te pisma, to zaśwaidczenie tutaj, bo nie mogłam przez te miesiące patrzeć na „cierpienie” człowieka, którego kocham. Znosił ten czas w milczeniu, w domu prawie się o tym nie mówiło, mimo że dochodziły nas wiadomości o komentarzach, takze złośliwych komentarzach oczywiście bo jakżeby inaczej, komentarzach w środowisku, w bufetach teatralnych, w kręgach filmowych. Milczał. Przeżywał w samotności i pozornym spokoju. Ja milczałam także ale dotykało mnie to wszystko tak samo jak jego, jakby w jego imieniu. Czasem miałam ochotę krzyczeć, walić pięściami, pobić kogoś za tę ewidentną krzywdę. Wczoraj przyszło pismo. Przepisuję je i zamieszczam zeskanowane, miedzy innymi dlatego tutaj, w Internecie, że kiedy przez te ostatnie miesiące, wystukiwałam w wyszukiwarkach internetowych, z jakichś powodów najczęściej zawodowych, hasło – EDWARD KŁOSIŃSKI ( korzystam z Internetu często i w najróżniejszych sprawach, mój mąż dużo rzadziej na szczęście ) więc jak mówię, kiedy wystukiwałam hasło EDWARD KŁOSIŃSKI, jako druga informacja na liście stron pod tym hasłem, zjawiało się zawiadomienie o obecności tego imienia i nazwiska na tzw. Liście Widsteina, przeklętej liscie! oraz numer miejsca na tej liście i wszelkie towarzyszące informacje – bez komentarza….Nigdy o tym mężowi nie powiedziałam, ale za każdym razem miałam ochotę roztrzaskać komputer o ścianę….
Warszawa 5.5. 2005
INSTYTUT PAMIĘCI NARODOWEJ
Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu
BIURO UDOSTĘPNIANIA I ARCHIWIZACJI DOKUMENTÓW
BU III 1-5532-3385/05
WP 4420
Pan
Edward Kłosiński
Ul. Słowackiego
05- 822 Milanówek………
Zaświadczenie nr/316/05
Na podstawie art. 217 paragraf 2 punkt 1 Ustawy z dnia 14 czerwca 1960 r. Kodeks postępowania administracyjnego ( Dz. U. z 2000r. Nr. 98,poz. 1071 z późn.zm.) w związku ze złożeniem pan Pana Edwarda Kłosińskiego wniosku, o którym mowa w art. 29 a ust. 1 Ustawy z dnia 18 grudnia 1998 roku o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu ( Dz. U. z 1998 r. Nr 155, poz.1016 z późn. zm.)
zaświadcza się , że
dane osobowe Pana Edwarda Kłósińskiego ur. 02.01 1943 w Warszawie nie są tożsame z danymi osobowymi, które znajdują się w katalogu funkcjonariuszy, współpracowników , kandydatów na współpracowników organów bezpieczeństwa państwa oraz innych osób, udostępnionym w Instytucie Pamięci od dnia 26 listopada 2004 r.
Z upoważnienia
Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej –
Komisji Ścigania Zbrodni
Przeciwko Narodowi Polskiemu
Naczelnik Wydziału Udostępniania
Anna Lasek
Warszawa 5.5. 2005
INSTYTUT PAMIĘCI NARODOWEJ
Komisja ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu
BIURO UDOSTĘPNIANIA I ARCHIWIZACJI DOKUMENTÓW
BU III 1-5532-3385/05
WP 4420
Pan
Edward Kłosiński
Ul. Słowackiego 6
05-822 Mialnówek
W odpowiedzi na złożony przez Pana wniosek o ustalenie, czy Pana nazwisko figuruje w katalogu IPN w załączeniu przesyłam stosowne zaświadczenie wydane na podstawie art. 29a ist. 1 ustawy z dnia 18.12 1998 r o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu ( Dz. U. 1998.155.1016, z późn. zm.)
Jednocześnie wyjaśniam, iż niniejsze zaświadczenie nie ustala Pana statusu jako osoby pokrzywdzonej / zapytanie o status pokrzywdzonego na podstawie ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu przed wejściem w życie nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, proszę o udzielenie odpowiedzi czy jest pan nadal zainteresowany przeprowadzonymi przez Instytut postępowania w sprawie ustalenia Pana statusu jako osoby pokrzywdzonej w rozumieniu art.6.
Pragnę nadmienić, iż realizacja tego rodzaju wniosku wynosi od 3 do 6 miesięcy. Powyższą informację proszę przesłać do instytutu pamięci Narodowej w terminie 14 dni od daty otrzymania tego pisma, powołując się na numer sprawy BU III 1 5532/05 ( WP 4420). W przypadku braku z Pana strony odpowiedzi Instytut uzna sprawę za zakończoną.
Naczelnik Wydziału Udostępniania
Anna Lasek
Załącznik 1: Zaświadczenie
No i dobrego dnia. Zamieszczam te dokumenty tutaj jako zdjęcia także, dołączam też jeden dokument mnie dotyczący, ja mam status osoby poszkodowanej żeby nie było wątpliwości, ale to bez znaczenia.
A teraz jeszcze raz dobrego dnia w tym CUDNYM KRAJU i wśród UROCZYCH WSPÓŁOBYWATELI.
Feliksa i Aleksandry - wszystkiego dobrego
MUSISZ SAM SOBIE ZAUFAĆ, ABY MOGLI ZAUFAĆ CI INNI. Pitagoras z Abdery
Wczoraj wzruszenie. Na pogrzebie pani Małgorzaty Lorentowicz- Janczar, garstka aktorów, starszych aktorów, nikogo z młodzieży, deszcz, kapelusze, spojrzenia, milczące pozdrowienia, szepty…była tak wspaniała…. była tak piękną i elegancką panią…świetną aktorką….a pamiętacie jej czasy wrocławskie? A czasy Narodowego? Była zachwycająca….kochaliśmy się w niej wszyscy…..w kondukcie żałobnym płynie niesiona poduszka pełna odznaczeń, medali, za odwagę, za walkę w AK, za udział w Powstaniu Warszawskim…kolejne pożegnanie, kolejne westchnienia. Spotykam starszych kolegów, Gucio Lutkiewicz: – przepraszam Krysiu teraz cię dopiero zauważyłem, jestem zamyślony a i nie najlepiej widzę, zaraz wszyscy umrzemy, popatrz, Duda…tak szybko…kto by to pomyślał….wszyscy się w niej kochali…jakś nieznajoma strasza pani, domyslam sie że aktorka, łapie mnie za rękę – i widzi pani jak nic nie warte te brawa, te łzy, to wszystko, co ona się biedna naszarpała w tym życiu… i cisza i deszcz…i ksiądz: – W ten piękny czas wiosny, kiedy wszystko raduje się, rodzi się do życia, żegnamy Małgorzatę Lorentowicz – Janczar z domu Damięcką…..Przez Chrystusssa , z Chrystusssem i w Chryystusssie….a ja stałam i myślałam ile osób żegnaliśmy w tym kościele… i wiosną i latem i jesienią i zimą…
Dobrego dnia.
Weroniki i Sławomira - wszystkiego dobrego
NAUCZ SIĘ ŚMIAĆ Z SIEBIE, ABYŚ SIĘ UŚMIECHNĄŁ DO INNYCH. Pitagoras z Abdery
Spędziłam z konieczności także, na skutek różnych rodzinnych obowiązków, dwa dni w ogrodzie. Co to były za dwa dni! Jaka rozkosz! Co tam się dzieje!!!Ptaki uczą się fruwać, wszystko rośnie tak, że aż szeleści, z hukiem rozwijają się liście i pąki, z szumem rosną drzewa, koty i psy mają tak dużo roboty z obserwowaniem tego zgiełku i pilnowaniem porządku, że padają ze zmęczenia. Cały dzień pracuja , w nocy nie dośpią, a tu od światu znów ptaki się drą, awanturują i trzeba znów wstawać do roboty…. Ptaki zresztą drażnią się z psami, bo szczególnie Jagoda dostała obsesji i nie pozwala żademu z nich siąść nawet na chwilę na ziemi w ogrodzie, gania za nimi od świtu do nocy a te starsze ewidentnie się z nią bawią, siedzą do ostatniej chwili i tuż przed jej pyskiem z wrzaskiem podrywają się i odfruwają na najbliższe gałęzie, skąd wyśmiewają się z niej na cały głos. Wczoraj niestety zagapiły się dwa małe wróble i poniosły śmierć, pogrzeb wróbli odbył się w asyście dwóch milczacych psów, dwóch kotów i gromady lamentujących ptaków na gałęziach dookoła, potem na jakiś czas zapanowała cisza. Ptaki i wiewiórki mają chwile wytchnienia od pogromców z ziemi, kiedy trwają posiłki, bo zaczęliśmy już jadać w ogrodzie. Podczas obiadu, zwierzęta asystują nam przy stole, nie spuszczaja zokan naszych sztućców i ust, a wtedy reszta ogrodowego towarzystwa baluje. Gołębie ośmielają się wtedy do tego stopnia, że spadają prawie na głowy psów z powietrza, albo przechadzają się prowokacyjnie tuż koło nich, czesto jej wyzywając. W warzywniku trwa walka mojej mamy z ptakami o wydziobywanie z ziemi sadzonek, szczególnie zielonego groszku, i z kotami o rozdrapywanie ziemi na grządkach. Kiedy mama wchodzi do warzywnika psy siedzą pod furtką , bo nie mają tam wstępu i obserwują stamtąd poczynania mamy, z taką uwagą jakby śledziły podział diamentu u jubilera, a mama opryskuje drzewka, podlewa, okopuje szczęśliwa, wciąż przeganiając koty, które umieją przecisnąć się przez szczeble ogrodzenia. W niedzielę mama dostała do nas na Dzień Matki dziesięć dorodnych krzaków jej ulubionych hortensji, do posadzenia pod oknami jej pokoju, i te nowo przybyłe hortensje zajęły wszystkich mieszkańców ogrodu tak że było trochę spokoju. Wczoraj obyło się wielkie sadzenie, podlewanie, podsypywanie korą, umęczyli się wszyscy tak że kiedy wróciłam wieczorem z Warszawy mama, psy i koty, wszyscy spali jak zabici, chrapiąc głośno. Po raz pierwszy swoją drogą widziałam chrapiącego kota.
Uwielbiam wiosnę i to wiosenne ogrodowe uwijanie się co roku. Patrzę na to z wielką przyjemnością a „świat w garniturach” wydaje mi się tak odległy i mało ważny….to przynosi prawdziwą ulgę.
Dobrego dnia.
Dziś o 14.00 u Boromeusza msza żałobna za panią Małgorzatę Lorentwicz.