21
Sierpień
2005
05:28

Joanny i Franciszki - wszystkiego dobrego

 

POZNAJ SAMEGO SIEBIE A STANIE PRZED TOBĄ OTWOREM CAŁY ŚWIAT. Sokrates z Aten

Przebieg strajku okupacyjnego

w Stoczni Gdańskiej im. Lenina

w dniach 14-31 sierpnia 1980 roku

 

21 sierpnia ( czwartek)

Z samego rana głębokie oburzenie wywołuje na sali komentarz z „ Trybuny Ludu”, a w nim stwierdzenia: „ naszym partyjnym obowiązkiem jest zarazem wyjaśnienie istoty haseł, które antysocjalistyczne koła usiłują narzucać środowiskom robotniczym, dążąc do przeciwstawienia ich partii, do antagonizowania społeczeństwa, do wprowadzania zamętu. Musimy uświadamiać bezpartyjnym współtowarzyszom naszej pracy, że nie chodzi tu wcale o ich żywotne interesy, lecz o działania w konsekwencji szkodliwe dla samej klasy robotniczej, dla całego narodu…wiadomo, że tylko w warunkach niezbędnego ładu mogą być realizowane postulaty zgłoszone w ostatnich tygodniach przez ludzi pracy, skutecznie wcielane w czyn zapowiedzi, które znalazły się w wypowiedziach tow. Gierka i tow. Babiucha.”

Pewne zaniepokojenie a zarazem rozbawienie wywołuje oficjalny komunikat wyczytany w „ Dzienniku Bałtyckim”: „ rozmowy Komisji Rządowej pod przewodnictwem wicepremiera T. Pyki z zakładowymi komitetami strajkowymi trwają. Rozważane i negocjowane są postulaty zgłoszone przez załogi. Komisja, której prace trwają, stale przyjmuje kolejne komitety strajkowe. Uczestniczący w rozmowach przedstawiciele zakładowych komitetów strajkowych zdecydowanie odcięli się od działań jakichkolwiek nielegalnych organizacji typu KOR, Ruch Młodej Polski i innych. Równolegle z toczącym się rozmowami kilka zakładów dotychczas strajkujących przystępuje do pracy.

11:00 Przedstawiciel Politechniki Gdańskiej czyta oświadczenie popierające MKS.

14:00 W radiu przemawia wicepremier M. Jagielski, zaprasza do rozmów. Co chwile podawane są komunikaty z numerem telefonu wojewody. Mogą z niego skorzystać wszyscy pragnący podjąć rozmowy.

15:00 Gromkimi oklaskami i odśpiewaniem „ Sto lat” powitana zostaje delegacja, ZPL, która zapoznaje obecnych ze stanowiskiem pisarzy.

15:18 Do Prezydium zostaje zaproszony Lech Bądkowski – literat.

Co chwile zgłaszają się nowe zakłady pracy. Deklarują różne kwoty pieniężne na MKS i na pomnik Ofiar Grudnia. Wielu uczestników strajku bierze środki wzmacniające i witaminy. Coraz bardziej daje znać o sobie wyczerpanie fizyczne i psychiczne.

16:25 w Sali są już delegacje 347 zakładów, Zarząd Portu wyjaśnia: „władze PRL już w dzień rozpoczęcia strajku potwierdziły zachodnim armatorom ze jest on oficjalny. W związku z tym maja oni prawo domagać się odszkodowań za przestoje statków od swoich firm asekuracyjnych.”

MKS wydaje oświadczenie: „ załogi strajkujące nie rozbijają jedności narodu polskiego i nie działają na szkodę państwa polskiego. Jeżeli władze chcą się o tym przekonać to niech przyjdą do strajkujących załóg. Prawdy należy szukać tu a nie w budynku WRN”.

17:00 Do Sali BHP przybywa 350-ta delegacja. Od siedemnastej na placu przed II brama trwa msza. W tłumie biały fiat 125p – na przedniej szybie napis:”pomoc duszpasterska” na palcu dwu księży prowadzi spowiedź. Ostatnie słowa księdza: „podziękujmy śpiewem eucharystycznym zza to, co mamy”.

17:40 Klęczący tłum żegna kościelną pieśnią odjeżdżających księży. Nikt w tej chwili nie wierzy, ze strajkujący mogą przegrać. Czekają na Komisje Rządową. Któryś z delegatów porównuje tę sama informację w dwu gazetach: „ Głos Wybrzeża”: „ W miastach Wybrzeża: Gdańsku, Gdyni, Szczecinie, Elblągu trwały 20 bm. strajki przedsiębiorstw gospodarki morskiej oraz niektórych innych zakładów pracy. Starania kierownictw zakładów, które dążą do osiągnięcia porozumienia ze strajkującymi nie przyniosły dotychczas rezultatów. Pogarszają się warunki życia w miastach , piętrzą codzienne kłopoty”. „ Trybuna Ludu”: „ W miastach Wybrzeża: Gdańsku, Gdyni, Szczecinie, Elblągu trwały 20 bm. strajki przedsiębiorstw gospodarki morskiej oraz niektórych innych zakładów pracy. Starania kierownictw zakładów pracy, które dążą do osiągnięcia porozumienia ze starjkujacymi nie przyniosły dotychczas rezultatów. Przebieg tych dyskusji zakłócany jest działalnością elementów antysocjalistycznych, które starają się wywierać swój destrukcyjny wpływ. Pogarszają się warunki CIA w miastach, piętrzą się codzienne kłopoty.” Komentarz delegata: w Warszawie wiedza lepiej.

18:05 idą delegaci Stoczni remontowej – owacja. Obok małej Sali BHP zaczyna się rozmowa delegacji MKS-u Musu połączona delegacją Zarządu Portu i Gdańskiej stoczni Remontowej. Gra idzie o zjednoczenie w ramach MKS-u. Delegacja, która prowadziła wcześnie rozmowy z wicepremierem Pyką przekonana jest, że sterowany przez siły antysocjalistyczne MKS doprowadzić może kraj do katastrofy. Toczona obecnie w małej Sali BHP debata usuwa te wątpliwości. W dużej Sali kilkuset delegatów oczekują na rozstrzygniecie rozmów.

18:37 Delegat „ Turysty” przekazuje 3100 zł oraz papie na ulotki: „ trzymajcie się i wytrwajcie”. PKS Wejherowo: 3700 zł.

18: 40 Biuro Projektów budownictwa Miejskiego – 5260 zł.

18:47 Informacja z radiowęzła: poszukuje się kogoś, kto zna język czeski. Ci, którzy mają zabrać głos są legitymowani. Rośnie obawa przed prowokacją.

18:50 Wałęsa: należy w poczet Prezydium przyjąć pracownika naukowego Politechniki. Trzeba nam teraz trzeźwych myśli. Propozycja, by do Prezydium MKS-u wszedł jako doradca dr. Wojciech Gruszeczki z Wydziału Chemii PG, przechodzi jednogłośnie.

Zgłasza się przedstawiciel Instytutu Morskiego, po nim pracownik Zakładów Graficznych w Gdańsku z informacją, ze u nic drukuje się ulotki antystrajkowe.

19:10 Na sale przybywa, witana dużymi oklaskami, oficjalna delegacja Stoczni Północnej: rano przerwaliśmy rozmowy z rządem, przystępujemy do MKS-u.

20:08 Delegacja „ Unimoru” przekazuje strajkującym 5760 zł. „Polam” przystępuje do strajku okupacyjnego.

21:30 Za bramę Stoczni zostaje wyprowadzony szef Komórki Spraw Pracowniczych Stoczni Gdańskiej , którego wystąpienie uznano za prowokacyjne.

Późno w nocy przedstawiciele Stoczni Remontowej pojawiają się na Sali. Komunikat przez megafony: Stocznia Remontowa jest z nami, rozłam zlikwidowany. Do prezydium wchodzą dwaj nowi członkowie, ze Stoczni Północnej i Stoczni Remontowej.

Dobrego dnia.

20
Sierpień
2005
05:45

Bernarda i Sobiesława - wszystkiego dobrego

 

SKORO CNOTA I WIEDZA DAJĄ SZCZĘŚCIE, DLACZEGO TAK NIEWIELU PRAGNIE STAĆ SIĘ SZCZĘŚLIWYMI? Sokrates z Aten

Przebieg strajku okupacyjnego

w Stoczni Gdańskiej im. Lenina

w dniach 14-31 sierpnia 1980 roku

 

20 sierpnia ( środa)

9:15 Odśpiewanie hymnu rozpoczyna kolejne spotkanie MKS-u. Teraz już każdy zgłaszający się zakład przywozi pieniądze, najczęściej od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. O sytuacji na swym terenie mówią kolejno przedstawiciele Gdańskiego Przedsiębiorstwa Budowlanego, Elektrociepłowni III w Gdyni, gdańskiego Polomozbytu, Huty Szkła w Stargardzie, Gdańskich Zakładów Techniki Biurowej, Mostostalu, Unimoru, Hydrosteru itd.

Mówią o przeróżnych działaniach dyrekcji, mających na celu oderwanie pracowników od MKS-u. Prawie wszyscy podkreślają bojowy duch swych załóg. Oburzenie wywołuje wśród stoczniowców paszkwil na strajkujących w Głosie Wybrzeża, zwłaszcza jego fragment: „ Ostanie dwa dni przyniosły inne jeszcze symptomy zaostrzającego się kryzysu oraz wzmogły i tak przecież nie małą obawę o istotę tego, co dzieje się wokół nas. Ograniczona jest lub – w nierzadkich przypadkach – wręcz gwałcona wolna wola obywateli. Ludzi pragnących opuścić nieczynne zakłady zatrzymuje się siłą. Pracownikom chcącym wykonywać swe normalne obowiązki na rzecz miasta dewastuje się sprzęt i narzędzia. Rozsiewane są groźby unieruchomienia niezbędnych dla życia mieszkańców urządzeń. Odmawia się udostępnienia pojazdów do przewozu najpotrzebniejszych towarów. Podejmuje się próby zastraszania personelu placówek handlowych. Blokuje się sprzedaż paliwa kierowcom samochodów jednostek uspołecznionych. Uzurpuje się prawo do decydowania o tym, co jest dobre a co złe, co potrzebne a co zbędne, co wskazane a co obojętne dla codziennego życia setek tysięcy ludzi. W języku współczesnym działania takie są określone jednym powszechnie znanym słowem, którego tu jednak nie wypowiemy przez szacunek dla kultury politycznej i poczucia godności naszego społeczeństwa. Wszystko to wywołuje wiele pytań. Jest wśród nich także pytanie najważniejsze: gdzie kończą się sprawy, oczekiwania i postulaty ludzi pracy, a gdzie zaczyna się gra polityczna i prowadzona przez manipulantów stojących za plecami robotników, techników, inżynierów unieruchomionych za bramami stoczni, portów , fabryk i baz transportów?..” „ Sam fakt obecności tych manipulantów oraz ich aktywne działanie dla nikogo nie jest tajemnicą. Co gorsze- zdają się oni nie mieć żadnych zahamowań w dążeniu do osiągnięcia wytkniętych celów, eskalacji napięć a i jeszcze głębszej dezorganizacji życia . Bez wahania wykorzystują przy tym spokój i opanowanie władz oracz wręcz nadużywają okoliczności, że przez te wszystkie trudne dni władze te są zdecydowane rozwiązać istniejący konflikt środkami politycznymi, społecznymi i ekonomicznymi, że przejawiają rzadko spotykany gdzie indziej umiar i powściągliwość – nawet w tych przypadkach, kiedy uzasadniona byłaby postawa bardziej zdecydowana”.

Zostaje ogłoszona Rezolucja Koła Młodych przy Gdańskim Oddziale ZLP, wyrażająca poparcie dla strajkujących, załóg Trójmiasta.

Informacja dla delegatów: żywności starczy na dwa trzy dni; apel o zwiększanie zapasów z uwagi na niepewność sytuacji na trenie stoczni.

Podtrzymuje na duchu informacja, że dyrektor „Elmoru” zabronił swoim pracownikom prowadzenia agitacji przeciw strajkującym. Przedstawiciel „Dagomy” : Przerabiamy warzywa i owoce, od piątku nie pracujemy a owoce łatwo się psują, czy wobec tego skupować je dalej i przerabiać czy nie? Wałęsa: – Nic nie może się zniszczyć. Rozumiemy się? Bezwzględnie musimy to zrobić dla nas i dla społeczeństwa.

Coraz więcej osób chce zabrać głos. Od ręki eliminuje się kłopoty zaopatrzeniowe i kooperacyjne kontaktując ze sobą zainteresowane zakłady. Są to z reguły sprawy na drodze oficjalnej nie do „przepchnięcia”. Wiele miejsca poświęca się akcjom prewencyjnym i szykanom ze strony MO i SB. Przygotowuje się nagrania. Każdy, kto chce umożliwić swej załodze wysłuchanie przebiegu obrad otrzyma je po uprzednim dostarczeniu taśmy.

11:20 Z radiowęzła: Proszę nie prowadzić rozmów w pobliżu mikrofonów wszystkie są na podsłuchu.

11:30 W związku z tym że Stocznia Remontowa prowadzi indywidualne rozmowy z Komisją Rządową zapada na plenum MKZ-u decyzja o konieczności rozmów między załogami obu stoczni. Niestety próba rozmów przez płot i bramę między stoczniami nie powiodła się . Radiowęzeł GSR zagłuszył wypowiedzi członków MKS-u . Wszyscy robotnicy z Wałęsą na czele odchodzą. Na terenie Stoczni Remontowej rozpuszczono pogłoskę, jakoby na terenie Stoczni Gdańskiej uznano, że wszyscy, którzy dołączyli się od MKS-u i indywidualnie prowadzą rozmowy są zdrajcami i w związku z tym mogą być pobici. Przez pewien czas skutkuje wytworzona w ten sposób psychoza strachu wzmocniona o argumentację mówiącą o przywództwie nad strajkiem sił antysocjalistycznych.

Robotnicy komentują specyficzny dobór muzyki w lokalnym radiu. Przez cały czas nadają tam muzykę poważną, z upływem czasu charakter jej zmienia się i przechodzi ona zdaniem słuchających , w żałobną – nie wróży to nic dobrego. Postanowienie jest jednak nieugięte- wytrwamy. Ze stacji krwiodawstwa wraca 63 ochotników- oddali 17,5 litra krwi.

16:00 Pojawia się delegacja z Dolnego Śląska. Otrzymują komplet materiałów informacyjnych i obiecują zawieźć cała prawdę o strajku na Śląsk. Sala intonuje „ Jeszcze Polska „ Delegaci są wzruszeni, niejeden ociera łzy.

Komunikat: Cały Szczecin stanął. Informacje podała telewizja.

17:35 Wałęsa: MKS-em nie kieruje KOR, chociaż prawda jest, że robią nam propagandę. Jesteśmy tyko i wyłącznie organizacja ludzi pracy i odcinamy się od nich. Sami sobą kierujemy.

Komunikat: Wpłynęło 437 złotych od Koła Młodych ZLP. Na Sali mówi się, że rozmowy zakładami, które nie przyłączyły się do MKS zostały przerwane.

18:05 Na Sali jest tylko jeden delegat z Elektrociepłowni EC-II, który rozmawiał z wicepremierem Pyką. Od tego momentu jednak przez najbliższych kilkadziesiąt minut zjawiają się na sali kolejno delegaci prawie wszystkich zakładów. Padają informacje :

„Techmor” – do pertraktacji przystąpiła delegacja nieupoważniona przez załogę- strajkujemy dalej. „Klimor: tamte rokowania to – niby w „naszym” imieniu – podjął dyrektor razem z sekretarzem partii. Stocznia Północna: Jak dotąd strajkujemy. Zarząd Portu Gdynia: będziemy trzymać do końca.„Organika”: Jesteśmy maleńkim zakładem, ale wczoraj przystąpiliśmy do strajku.

Komunikat: Karetki pogotowia nawet, gdy jada z ciężko chorym są zatrzymywane przez MO w podejrzeniu, ze przewożą ulotki. Na Sali Poruszenie.

„Głos Wybrzeża” informuje: „Trwający od ubiegłego czwartku w Stoczni Gdańskiej, a od ubiegłego piątku w pozostałych stoczniach strajk, przebiega nadal pod znakiem ożywionych dyskusji stoczniowców. Ich ton jest spokojny a podstawowe urządzenia techniczne Stoczni jak również budowanych statków, na których przerwano prace, sa utrzymywane w należytym stanie”.

 

Moi Drodzy. Dziś w korespondencji przypomniano o 22 rocznicy śmierci pani Zofii Mrozowskiej i napisano o Niej małe wspomnienie. Pani Zofia zasługuje na wielke wspomnienie, na bigraficzne wielkie opracowanie. Przypomniałam sobie że kiedyś dawno napisałam i ja o Pani Zofii. Drobiazg, ale przypominam go dziś od siebie. Choć tyle.  

Jadę do Petersburga. Ostatni raz byłam tam dokładnie dwadzieścia trzy lata temu i kiedy stamtąd wyjeżdżałam, przysięgałam sobie, że to był ostatni raz, że nigdy już tam nie wrócę. Nazywał się wtedy Leningrad.

Teraz niby wszystko się zmieniło. Jadę do Petersburga. Grać „Callas”. Muszę! Teatr! Obowiązek! Wyjeżdżam niechętnie.

Zofia Mrozowiska nie uczyła mnie nigdy. Nie znałam Jej jako Pani Profesor, ze szkoły; znałam z teatru, aktorkę, na której role chodziłam sama, po cichutku, po cichutku ją oglądałam i wychodziłam po cichutku, żeby niczego nie spłoszyć. To było tak, jakby się oglądało trzepot niezwykłego, zranionego ptaka i zawsze miałam uczucie, że nie należy nawet oddychać, żeby ten niepokój, to drżenie, to piękno, nie było dla niej jeszcze bardziej bolesne.

Słyszałam kiedyś anegdotę opowiadającą o nieśmiałości pani Zofii. Podobno przedstawiała się kiedyś zespołowi jakiegoś prowincjonalnego teatru, do którego przyjechała grać. Wszyscy ustawili się rzędem na scenie. Każdemu podawała rękę, dygała przed nim i szeptem mówiła: Mrozowiska jestem, Mrozowiska jestem, Mrozowiska jestem, na koniec, całkowicie już speszona, wpadła do kanału orkiestrowego, złamała nogę i tak skończyły się jej gościnne występy. Chętnie w to wierzę.

Wtedy, dwadzieścia lat temu, wyjechała z nami, studentami trzeciego roku warszawskiej Wyższej szkoły Teatralnej, która nazywa się teraz Akademią, do leningradzkiego Instytutu Teatralnego, w ramach wymiany między uczelniami. Wyjechała jako nasz opiekun artystyczny.

W Rosji nie miałam interesów do zrobienia, jeansów do sprzedana, złota do kupienia, wódki do wypicia, przyjaciół ani rodziny do odnalezienia. Koledzy z roku uznali- będziesz się Nią zajmować. I tak spędziłam z tym pięknym, drżącym ptakiem dwa tygodnie w Leningradzie, i tak postanowiłam sobie, że nigdy tam nie wrócę, bo mnie, a głownie Ją, tam popychali na przejściach dla pieszych.

Pierwszego dnia zaproszono nas na różne zajęcia, wykłady, w ich szkole i cały dzień tłumaczono, że nie wolno u nich grając reagować indywidualnie. Wielu studentów pochodzi z bardzo odległych republik, gdzie kobiety chodzą zakfefionei nie wiedza jak reaguje europejska kobieta. Uczą się, więc powtarzając wiernie sposób, w jaki zakochiwała się w męzczyżnie np. Tatiana Samoiłowa w jakimś filmie roku 1952, oglądają na ekranie i naśladują. Poczułam, że ptak w pani Zofii zaczyna drgać z niepokoju, a kiedyś jakaś wyjątkowo zapalczywa tatarska dziewczynka pchnęła szpadą wyimaginowanego Hamleta a z roku 1948, ścisnęła mnie gwałtownie za rękę i poprosiła, żebym pomogła jej stamtąd wyjść. Wyczerpany, drżący, delikatny ptak, upał na łóżko w swoim pokoju, bez sił.

Następnego dnia Zaprowadzono nas do małego pokoju, posadzono pod ścianami i oświadczono, że oto będziemy świadkami nowej metody nauki aktorstwa, przez….Hipnozę. Zamknięto z nami dwoje studentów Tanię i Alika a jakiś szarlatan w powypychanym, elastycznym, szafirowym garniturze, paląc papierosa zżółkłymi palcami, zaczął nas hipnotyzować.

Pani Zofia wbiła paznokcie w mój łokieć i szeptem błagała żebym ją obudziła, gdyby się okazało, że to na nią działa. Nieogolony, szafirowy, hipnotyzował nas tak: Adin, dwa, tri, czetyrie, myszcy swabodny ( mięśnie rozluźnione)- darł się, wsio spakojna, wsio wielikaliepna- krzyczał. U was jest dużo przyjaciół- charczał. Jesteście kosmonautami! Lecicie w kosmos! Wyobraźcie sobie wielką łąkę, dużo kwiatów, wszyscy was kochają, i przyszli was żegnać!

( Operuję dużym skrótem, bo darł się tak na nas z piętnaście minut, powtarzając, co chwila przerażające- Myszcy Swabodny! Wsio spakojna! Wsio wielikaliepna!)

Wsiadacie do rakiety i …….Dziesiat! Diewiat! Wosiem! Adin! I…….Alik wstanie i powie nam teraz monolog z Czechowa!

I przysięgam Bogu, całkiem zahipnotyzowany Alik powiedział z zamkniętymi, co prawda oczami, ale absolutnie genialnie monolog z Czechowa i usiadł. Szafirowy na to wrzasnął: Tri! Dwa! Odin!……Tania!!!…Ale Tania dostała jakiś drgawek i na naszych oczach wpadło dwóch facetów i ją wynieśli, a nasz hipnotyzer oświadczył, że Tania się za bardzo zahipnotyzowała.

Pani Zofia, słaniając się, wyszła z „pokoju nowych metod”, a ja holowałam ja roztrzęsioną, starając się ją uspakajać, sama nie mogąc sobie poradzić z tym co przed chwilą zobaczyłam.

Kolejnego dnia poszłyśmy obie do Teatru na przedstawienie „ Zmowy świętoszków”, Bułchakowa. Ten spektakl był tak niezwykły, że musiałabym tu pisać tydzień, aby dostatecznie wyrazić zachwyt, a Jurski w roli Moliera, jest do dziś kimś najwspanialszym kogo udało mi się widzieć na scenie. Nigdy potem ani nigdy przedtem żaden aktor nie zrobił na mnie takiego wrażenia. (Dowiedziałam się kilka lat później, że w chwilę po naszym wyjeździe z Leningradu, dostał zakaz występowania w dużych miastach, ale nie o tym tu pozornie mowa.)

Pani Zofia płakała po cichutku z zachwytu przez cały spektakl, a potem była tak szczęśliwa i wdzięczna za to przedstawienie, że w toalecie teatralnej, pół godziny potrząsała ręką nic nie rozumiejącej babci klozetowej, szepcząc wzruszona: – Spasiba. Spasiba….

Z trudem tego drżącego, wzruszonego ptaka wyciągnęłam na ulicę i nakłoniłam do powrotu w realny świat.

Na ulicy dramat. Pani Zofia zapomniała w tej toalecie zrobić siusiu. Konia z rzędem temu, kto by wtedy w Leningradzie znalazł toaletę, a o wejściu do jakiejkolwiek restauracji nie było mowy.

Znalazłam. Na jakimś placu, jedyną, ale okazało się, że jest to toaleta koedukacyjna i że w związku z tym pani Zofia tam nie wejdzie.

Spojrzałam na nią uczepioną drzewa, upokorzoną i bezradną i postanowiłam działać.

Weszłam, omówiłam sytuację z kolejną babcią klozetową a ta bez chwili namysłu wstała, stanęła na szeroko rozstawionych nogach i krzyknęła: – Tawariszczi!!! Adna żeńczyczyna iż Polszy, aktrisa, itd….I jak za dotknięciem czarodziejskiej różczki, uśmiechnięci, dopinający w pośpiechu rozporki mężczyźni, zaczęli wysypywać się z kabin. Wyszli na ulicę, a przerażona pani Zofia dygając w podzięce, szła szpalerem pozdrawiających ją i Polskę panów – zrobić siusiu.

Po chwili wyszła, czerwona, roztrzęsiona, umierająca ze wstydu, a oni poklepując ją po plecach, dawali do zrozumienia że nic nie szkodzi, pokazywali z dumą niedaleką cerkiewi mówili że tą ulicą na której stoimy, Dostojewski codziennie chodził do biura, i ……Wrócili do kabin dokończyć przerwane sprawy.

Potem pani Zofii nie widziałam ze dwa dni. Pod koniec pobytu, kupiła mi w prezencie lalkę, powiedziała, że jest mi bardzo wdzięczna, że mi dziękuje, a przeżyłyśmy jeszcze potem wiele niezwykłych momentów, które opisywałabym godzinami, choćby historia jak świętowałyśmy Dzień Pioniera, czy co widziałyśmy w pokoiku Raskolnikowa, albo o studencie Instytutu Teatralnego – Wani, który z nami mieszkał z całą nasza grupą dwa tygodnie, bo nigdy nie zdążył do domu przed podniesieniem mostów na Newie, ale jakoś komputer mi się zniechęca.

Po tym pobycie, Leningradzki Instytut, wyróżnił mnie propozycją, studiowania u nich, bo u mnie talent wielikij, ale tiochniki niet…..Ale ja z przerażenia wolałam zajść w ciążę.

Ten kraj straszny i piękny. To miasto, którego wtedy dotknęłam, nie potrafię przypomnieć inaczej jak tylko słysząc trzepot przerażonego delikatnego, pięknego ptaka, które przyszło mi tam trzymać za skrzydła.

Wróciłyśmy. Ja w rzędy teatru Współczesnego, żeby usiąść jak przedtem, po cichutku, i ją oglądać. Pani Zofia żeby rozdawać lek, i nieśmiały uśmiech, ze sceny tego teatru.

Nie rozmawiała z nią już nigdy potem.

Ps: Byłam tam tylko dwa tygodnie, mogłabym o tym pobycie pisać książkę. Ale czy to dziś warto? Jadę. Zobaczę, co będzie tym razem. A z drugiej strony, taką ochotę miałabym opowiedzieć, jak Zbyszek Zapasiewicz, wrzucił kiedyś w Leningradzie lakierowany but do Newy, a wszyscy podczas naszej biedy, podczas stanu wojennego tego żałowali…. Ale może innym razem albo zapytacie o to samego Zbyszka.

(Feliton napisany dla URODY w roku 2001. )

Dobrego dnia.

19
Sierpień
2005
05:08

Bolsława i Juliana - wszystkiego dobrego

 

NIEJEDEN MYŚLI ŻE JAK SIĘ W CZYSTEJ WODZIE WYKĄPIE, TO MU ROZUMU PRZYBĘDZIE. Sokrates z Aten

Sartyra na tych, którzy dbają o swój wygląd zewwnętrzny a nie o rozum. Nie szata zaś zdobi człowieka. Moralność to trudne zagdnienie. Ciężko jest odnaleźć własną duszę. (Marek Niechwiej „Historia filozofii w sentancjach”)

 

Przebieg strajku okupacyjnego

w Stoczni Gdańskiej im. Lenina

w dniach 14-31 sierpnia 1980 roku

 

19 sierpnia ( wtorek)

8:30 Obraduje ścisłe Prezydium MKS- u

9:30 Dużo szumu robi ekipa telewizji szwedzkiej. Chcą koniecznie przeprowadzić wywiad z Prezydium MKS-u oraz przedstawicielami Komitetu Strajkowego Stoczni Gdańskiej- na godz. 14 00 mają zamówioną awionetkę na lotnisku. Na sali nastrój podniecenia i oczekiwania. Spokój. Opracowuje się zasady kontaktów z prasą. Co jakiś czas pojawiają się niesprawdzone informacje: dyrektor wydał zarządzenie by zamknąć stołówki. Reakcja: Obsadzić je. Prezydium obraduje wciąż nad formą ultimatum do władz. Jeden z porządkowych pyta: Co zrobić, gdy złapiemy człowieka ze sfałszowana przepustką? Nic, wylegitymować i zapisać. Naczelna zasada, jaka tu wszystkim przyświeca: Nie dać się prowokować, za wszelką cenę utrzymać ład i porządek.

10:30 Zostaje wybrana delegacja, która ma dostarczyć wojewodzie gdańskiemu listę żądań strajkujących załóg i wezwanie do podjęcia rozmów. Jedzie Bogdan Lis, z „Elmoru”, Henryka Krzywonos z WPK i Florian Wiśniewski z „Elektromontażu”. Wojewoda nie ma czasu na przyjęci delegacji. Razem z wicepremierem Tadeuszem Pyką rozmawiają z delegacją Gdańskiej Stoczni Remontowej, Zarządu Portu i Stoczni Północnej. W sekretariacie wojewody czeka delegacja Zakładów Rybnych z Gdańsk na czele z dyrektorem.

13:00 Delegacje MKS- u przyjmuje szef gabinetu wojewody i kwituje odbiór dokumentu.

13:50 W Sali BHP pojawia się owacyjnie witana delegacja Komitetu Strajkowego z Elbląga. Przyjechali po to, by przekazać swą władze w ręce gdańskiego MKS- u : Tylko jego decyzje będą respektowane i przekazywane załogom Elbląga. Prowadzony jest stały rejestr wydatków. Na jedzenie wydano jak dotąd około 50 tysięcy złotych.

14:30 Solidarność ze strajkującymi stoczniowcami zgłaszają pracownicy Politechniki Gdańskiej.

14:00 Bogdan Borusewicz odczytuje z notatek fragmenty wypowiedzi członków egzekutywy KW PZPR z nocnego plenum: Ludwiga Janczyszyna, Feliksa Pieczewskiego, a także członka Biura Politycznego KC, Stanisława Kani.

Trwa plenum MKS. Delegaci mówią o sytuacji w wiech zakładach, uzasadniają stanowiska w poszczególnych sprawach, przygotowują protesty przeciw niezgodnej z prawem działalności władz i milicji. Zgłaszane są też potrzeby produkcyjne: Nie pozostaje bez echa prośba Zakładów Rybnych o puszki, zgłoszona pod adresem „ Opakometu” , czy apel o przyjmowanie zbóż od rolników z uwagi na groźbę opadów.

15:00 Przerwa na posiłek.

20:00 Kolejne zebranie plenarne. Omówieni aktualnych spraw dziejących się w Zakładach. Padają informacje, że Komisja Rządowa dzwoni do Zakładów pracy i proponuje indywidualne rozmowy. Tak metoda działania zostaje odrzucona.

Biuletyn Informacyjny publikuje Oświadczenie MKS-u, w którym m.in. napisano: „ Zasięg działania MKS wyszedł już poza teren Trójmiasta i obejmuje również zakłady Pruszcza Gdańskiego, Stargardu Gdańskiego, Elbląga i Tczewa. We wszystkich prawie zakładach trwa strajk okupacyjny. Wyjątek stanowią te przedsiębiorstwa, których funkcjonowanie jest społecznie niezbędne. W szczególności MKS zabezpiecz prace Służby Zdrowia, Wodociągów, Gazowni oraz przedsiębiorstw wytwarzających żywność. Możemy śmiało powiedzieć, że jesteśmy pierwszym autentycznym i wolnym przedstawicielem rzesz pracowniczych w naszym kraju. Nakłada to na nas wielka odpowiedzialność wobec całego społeczeństwa. Naszym głównym celem jest utworzenie Wolnych Związków Zawodowych, niezależnych od PZPR i pracodawców, bowiem tylko wówczas prawa i interesy pracowników mogą być skutecznie bronione. Dopóki nie będziemy mieli wolnych Związków Zawodowych, jedyną metodą obrony naszych interesów pozostaje, strajk, a jest to najbardziej kosztowna społecznie metoda pertraktacji. Tylko Wolne Związki Zawodowe potrafią zapewnić nie zakłócone funkcjonowanie gospodarki narodowej i jednocześnie realizacje postulatów pracowniczych.

Pierwszym krokiem na drodze do powstania Wolnych Związków Zawodowych jest oficjalne uznanie przez władze centralne Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego poprzez przybycie władz do Stoczni Gdańskiej i podjecie z nim pertraktacji. Oczekujemy, więc na przyjazd władz centralnych. Każdy dzień zwłoki, bedze dowodem, że władze nie chcą przyznać prawa do autentycznego przedstawicielstwa ludziom pracy w Polsce.”

Wśród delegatów krąży anonimowy komunikat:

„ W dniu 19 sierpnia 1980 roku Komitety strajkowe 17 zakładów Trójmiasta spotkały się z Rządową Komisją do rozpatrzenia wniosków załóg i problemów Wybrzeża Gdańskiego pod przewodnictwem Wicepremiera Tadeusza Pyki. Na wspólnym posiedzeniu, rozpatrywano postulaty strajkujących załóg. Przewodniczący Komisji Wicepremier Tadeusz Pyka przyjął i zapewnił realizacje w okresowych terminach ponad 20 zgłoszonych postulatów, które zostały wsunięte przez delegację załóg strajkujących zakładów pracy.

Sformułowano nowa formę uprawnień zakładowych organizacji związkowych. Utworzone komitety strajkowe będą działać do czasu uchwaleni na Kongresie nowego statutu Związków Zawodowych, którym zapewni się istotny wpływ na rozstrzyganie spraw pracowniczych.

Komisja Rządowa zagwarantowała znaczną poprawę zaopatrzenia w mięso i inne artykuły spożywcze. Zapewni się zwiększenie budownictwa mieszkaniowego na Wybrzeżu Gdańskim przez budowę dwóch nowych fabryk domów. Poprawione będą warunki pracy Służby Zdrowia oraz zwiększone zostaną dostawy leków i środków sanitarnych.

W trosce o dobro społeczne przystąpi się d wprowadzania trzyletnich płatnych urlopów

macierzyńskich.

Od 1 września br. Wszyscy pracownicy otrzymywać będą wynagrodzenie za wole soboty, zaś od stycznia 1981 roku każda sobota będzie wolna od pracy. Szczegółowe propozycje w tych sprawach opracują komitety strajkowe.

Od 1 września br. wszyscy pracownicy otrzymają podwyżkę płac o około 1500 zł.

Zagwarantowano podwyższenie zarobków proporcjonalnie do wzrostu kosztów utrzymania ze szczególnym uwzględnieniem kobiet i najniżej zarabiających.

Pozostałe postulaty zostaną rozpatrzone w toku dalszych rozmów z zakładowymi komitetami strajkowymi.

Komisja Rządowa przedłoży te ustalenia Radzie Ministrów. 17 zakładowych komitetów strajkowych, które podjęły rozmowy z Pełnomocnikiem Rządu zwraca się do pozostałych komitetów strajkowych o przystąpienie do rozmów z Komisją Rządowa. Proszą tez je o kontakt w celu porozumienia się w spawie postulatów na telefon 37-72-97. – Zakładowe Komitety Strajkowe: Stocznia Północna , Gdańska Stocznia Remontowa, Zarząd Portu Gdańsk, Stocznia Marynarki Wojennej, Stoczni Radunia , Unitra, Magmor, Polgaz, Polam, Przedsiębiorstwo Urządzeń Chłodniczych , „ Pelwar” , „ Klimor” , Zakłady Okrętowych Urządzeń Technicznych „ Technomor” , Puckie Zakłady Mechaniczne, Elektrociepłownia ECII , Przedsiębiorstwo Połowów i Usług Rybackich „ Szkuner” w Władysławowie, Stocznia Wisła, Zakłady Rybne Gdańsk.”

Przedsiebiorstawa, których praca jest niezbędna dla funkcjonowania życia w trójmieście deklarują akces do MKS-u bez przerywania pracy. Wywieszają tylko flagi państwowe i zakładana rękawy biało-czerwone opaski.

Kalejdoskop sytuacji: Jeden dyrektor idzie a rękę strajkującym, innego w ogóle nie ma, jeszcze inny szkodzi i agituje za przerwaniem strajku. Każda sytuacja jest rozpatrywana osobno i przedstawiciele załóg jada do siebie z przygotowanymi scenariuszami działania.

MKS nie wyraża zgody na przyjazd do Stoczni polskiej ekipy telewizyjnej. Jedyna możliwość zmiany tej decyzji to transmisja bezpośrednia. Publikuje się apel, by nie powtarzać niesprawdzonych informacji, ponieważ mogą być spreparowane. Coraz częściej poza Stocznią, różni ludzie okazują swą sympatie dla strajkujących. Jeden z przykładów: Na trasie do Gdańska bezimienny kierowca samochodu osobowego z Warszawy zatrzymał samochód jadący z emblematem strajkowym i przekazał 2 tys. złotych na pomnik dla stoczniowców. Każdy taki gest konsoliduje wszystkich obecnych na terenie Stoczni przekazywany dalej powiększa grono solidarności ze strajkiem.

22:00 Wałęsa proponuje zakończyć obrady: Będziemy tu spotykać się tak długo, dopóki nie załatwimy wszystkich naszych spraw.

Powrócili ludzie, którzy byli na plenum WRZZ w Gdańsku. Zrelacjonowana dyskusja została przyjęta śmiechem i określona jako niepoważna.

W dzienniku informacja o katastrofie kolejowej pod Toruniem. Pada propozycja by oddać honorowo krew. Do MKS-u należą już 263 zakłady.

 

Dobrego dnia.

18
Sierpień
2005
06:57

Heleny i Bronisławy - wszystkiego dobrego

 

KIEDY CIEMNĄ DROGĄ POPROWADZI CIĘ WTAJEMNICZONY, STANIE SIĘ ONA JAŚNIEJSZA OD SŁOŃCA. Sokrates z Aten.

 

Przebieg strajku okupacyjnego

w Stoczni Gdańskiej im. Lenina

w dniach 14-31 sierpnia 1980 roku

 

 

18 sierpnia ( poniedziałek)

5:40 Przy bramie II dyrektor Stoczni apeluje do robotników, by przystąpili do pracy. Przez radiowęzeł, co 4 min. odczytuje on tekst:” Uwaga, mówi dyrektor Stoczni. Zwracam się do całej załogi naszej Stoczni. W sobotę zakończyliśmy rozmowy z delegatami całej załogi. Rozmowy zakończyły się pełnym porozumieniem. Pamiętajmy, że tylko my jesteśmy odpowiedzialni za Stocznię. Za wszystko, co się stanie. Mówi dyrektor Stoczni…” Robotnicy wchodzą w napięciu do Stoczni. Duża cześć zostaje jednak na zewnątrz.

Około 7:00, Na czele ogromnego tłumu przed bramą przychodzi Lech wałęsa, intonuje hymn. Mówi: „ Uwaga stoczniowcy za bramą! Śmiało wchodźcie. Musimy walczyć o to, co nam się słusznie należy. Chodźcie do nas stoczniowcy. Nic nikomu nie grozi. Dyrektor mówi, że Komitet złamał umowę, a przecież podpisaliśmy, że ma być 1500 na głowę. Teraz dyrektor mówi ze średnio 1500zł. Dla kogo tak średnia?” „ Hip, hip, hura „ na cześć tych, którzy wchodzą.

Przed bramą pojawiają się ulotki nawołujące do pracy. Niepodpisane. Wałęsa przypomina, ze obiecał, iż wyjdzie ze Stoczni jako ostatni i dotrzyma słowa, chyba ze zdarzy się cos złego.

Przyjeżdża delegacja z Elbląga – zapewnia, że trwają u nich strajki.

8:00 Robotnicy skandują przed dyrekcją „ chcemy radiowęzeł”. Przemawia dyrektor. Powtarza to co powiązał wcześniej. Sytuacja się zaostrza.

8:30 Przychodzą delegaci „ Unimoru”, zjawiają się ciągle nowe delegacje trójmiejskch zakładów pracy. Działają odpowiednio oznaczone służby porządkowe przedstawicieli MKS i Komitetu Strajkowego Stoczni Gdańskiej. Specjalne grupy organizują żywność.

9:30 Na liście strajkujących jest już 40 zakładów.

Zostaje ogłoszony komunikat: „ W wyniku porozumienia strajkujących zakładów i przedsiębiorstw opracowano tekst żądań i postulatów będących wspólną uchwałą Komitetów Strajkowych. Postanowiono kontynuować strajk do czasu spełnienia żądań i postulatów. MKS jest upoważniony do prowadzenia rozmów z władzami centralnymi. Ogłoszenie zakończenia strajku podejmie Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Po zakończeniu strajku MKS nie rozwiąże się , lecz będzie kontrolował realizację postulatów oraz organizował Wolne Związki Zawodowe jako Rada Wojewódzkiego Zwiadu Zawodowego” . Treść komunikatu zostaje przekazana wojewodzie.

10:00 Rozpoczyna się wiec pod budynkiem dyrekcji. Podstawowe żądanie to oddanie Komitetowi Strajkowemu radiowęzła. W Stoczni coraz więcej dziennikarzy zagranicznych, jest również kilka zachodnich ekip telewizyjnych.

10:30 Przychodzi 55 delegacja. Zostaje odczytany wniosek Gdańskiej Stoczni Remontowej do wojewody o zamknięcie wszystkich sklepów i stoisk monopolowych. Delegacje kolejno akceptują przygotowane uprzednio postulaty. Kończy się ogromna owacją.

10:45 Jest 61 delegacji zakładowych. Po dwóch przedstawicieli Zakładowych Komitetów Strajkowych wchodzi do MKS-u. Wymagane warunki: dowód osobisty z odpowiednią pieczątką w rubryce : miejsce pracy” oraz upoważnienie od zakładu pracy. Każdy z delegatów przedstawia aktualną sytuację w swoim przdsiebiorstweie. Od tego zebrania stanie się to zasadą.

Około 11:00 Duża sala BHP zapełnia się delegatami. Pada wniosek, by uruchomić transport niezbędnych artykułów ( artykułów. In. Węgla dla szpili i żłobków) i zaznaczyć te samochody znakiem czerwonego krzyża.

11:20 Wałęsa apeluje jeszcze raz o to, by dyrektor uruchomił radiowęzeł. Andrzej Gwiazda z

„ Elmoru” czyta przepisy dotyczące związków zawodowych i organizacji strajków. W rogu dużej Sali powstała samorzutnie kuchnia. Cztery panie przygotowują kanapki dla członków delegacji– każdy, kto chce może się pożywić. Na terenie Stoczni sa już prawie wszyscy członkowie organizacji Ruch Młodej Polski, od piątku jest tez Bogdan Borusewicz z KOR-u.

12:00 W Stoczni są przedstawiciele 82 zakładów. Najczęstsze relacje delegatów: strajkują , stoją czekają na spełnienie postulatów.

13:00 Przyjeżdża ekipa gdańskiej telewizji, przeprowadza wywiad z dyrektorem. Zapis dźwięku zostaje odtworzony wszystkim robotyko obecnym na palcu. Są zastrzeżenia. Umowa: przed puszczeniem audycji zostanie na pokazana przedstawicielom Musu.

Przy bramie II zorganizowano grupę łączności robotników z rodzinami ( wyposażona w mikrofon, wzmacniacz i głośnik). Co chwile wyczytywane sa nazwiska robotników proszonych przez bliskich do bramy. Na placu przed dyrekcją zapada decyzja o skasowaniu taśmy wywiadu z dyrektorem.

14:00 W Sali BHP już ponad 100 delegacji z różnych zakładów pracy.

17:30 Bardzo zdenerwowany przedstawiciel dyrekcji proponuje kontakt z kimś „ kto może coś załatwić”. Rozmówcy ze strony MKS-u nie zrozumieli albo nie chcieli zrozumieć tej propozycji, zostaje ona odrzucona. Jednoczesne zaproponowano MKS- owi dostarczenie telewizora. Z terenu Stoczni zostaje wyprowadzony dyrektor agencji „ Interpress” . Motywacja: mała wiarygodność agencji, zwłaszcza w ostatnich dniach. Ustalono ze codziennie o 10:00 i 20:00 zbierać się będzie Plenum MKS złożone starjkujacych przedstawicieli wszystkich starjkujacych zakładów.

18:30 Dochodzi z miasta wiadomość: sklepy przestały sprzedawać alkohol, kawiarnie objęto racjonowaniem – po jednej lampce na osobę.

20:00 W telewizji przemawia E. Gierek. Na terenie Stoczni przez radiowęzeł i samochodowe radioodbiorniki słuchają wszyscy, dotyczy to również delegatów w Sali BHP. Stwierdzenia rozmijające się z prawdą przyjmowane sa śmiechem i gwizdami. Komentarze dosadne i jednoznaczne. Dalej twa Plenum MKS-u. Prezydium zostaje rozszerzone do 15 osób.

21:00 Zostaje podany numer telefonu osoby, która koordynuje działalność strajkową na zewnątrz. MKS przejął organizację wszystkich służb na mieście. Ma tez własna pieczęć.

Wiadomość z miasta: milicja zatrzymuje samochody z falami państwowymi. Stanowisko MKS: w takich wypadkach anglez się poddać woli władzy, nie wchodzić z nimi w żadne zatargi. Do MKS-u wchodzi już 156 zakładów, w tym m. In. Instytut Maszyn Przepływowych Polskiej Akademii Nauk w Gdańsku.

„ Głos Wybrzeża” donosił tego dnia „ Trwają zakłócenia w pracy zakładów w Gdańsku i Gdyni. W ubiegła sobotę Trójmieście nadal strajkowały załogi stoczni, przedsiębiorstw produkujących wyposażenie okrętowych urządzeń oraz wiele innych zakładów pracy….” „Każdemu nasuwa się wiele pytań wymagających odpowiedzi. Jak doszło do takiej sytuacji? Dlaczego znaczne kręcą pracy podejmują tak drastyczne i społecznie kosztowne środki działania, jakimi są przerwy w pracy? Jaka jest zasadność i realność wysuwanych przez załóg wniosków żądań? Co robić, aby wyjść z nabrzmiałej sytuacji i skierować bieg spraw publicznych ku bardziej pomyślnemu rozwiązaniu problemów w kraju w warunkach spokoju i efektywności zbiorowej pracy?” W tej samej gazecie zainteresowanie i nadzieje stoczniowców wzbudza komunikat PAP: „ Biur Polityczne KC PZPR i rząd PRL powołały Komisję pod przewodnictwem zastępcy członka Biura Politycznego KC PZPR wiceprezesa Rady Ministrów Tadeusza Pyki dla rozpatrzenia postulatów załóg i problemów Wybrzeża Gdańskiego. Rozpatrywanie tych postulatów będzie najbardziej skuteczne w warunkach spokoju, pracy i rzeczowej dyskusji”.

Dobrego dnia.

17
Sierpień
2005
04:29

Jacka i Mirona - wszystkiego dobrego

 

MOJE DAJMONION ( głos wewnętrzny, odpowiednik sumienia) PODPOWIADA MI , KIEDY MAM SIĘ ODZYWAĆ, A KIEDY SIEDZIEĆ CICHO. Sokrates z Aten

 

Przebieg strajku okupacyjnego

w Stoczni Gdańskiej im. Lenina

w dniach 14-31 sierpnia 1980 roku

 

17 sierpnia ( niedziela)

9:00 Rozpoczyna się przed bramą Stoczni msza polowa odprawiana przez proboszcza z parafii św. Brygidy w Gdańsku. Uczestniczy w niej około 5 tys. Pracowników Stoczni Gdańskiej i Remontowej i około 2.tys. prze stoczniową bramą. Po mszy, przed II bramą, w miejscu gdzie polegli robotnicy zostaje wkopany drewniany krzyż.

Zbiera się na swe drugie posiedzenia Miejski Komitet Strajkowy. Zostaje stworzona lista postulatów. Pojawiają się zagraniczni dziennikarze. Niedziela mija na wzajemnych solidarnościowych zapewnieniach załóg. Do Stoczni wraca też część tych, którzy wyszli z niej w sobotę.

20:00 Do wcześniej ustalonej listy dopisano kilka kolejnych postulatów.

23:00 Zbiera się 13 osobowe Prezydium już – po przemianowaniu: Między zakładowego Komitetu Strajkowego, reprezentującego 28 załóg – by zredagować ostateczną listę postulatów. W nowej, powstającej wersji sformułowania są łagodzone. Mają być mniej kontrowersyjne, nie mają drażnić. Ostatecznie powstaje 21 postulatów o charakterze politycznym, społecznym, ekonomicznym.

0:20 Postulaty sa gotowe. Ustala się że Międzyzakładowy Komitet Strajkowy jest jedynym organem uprawnionym do rozmów z władzami. Ponadto zaapelowano o wydanie zakazu sprzedaży alkoholu na czas strajku. Zgłaszają się przedstawiciele WPHW i służby zdrowia z pytaniem, w jaki sposób mogą poprzeć strajk. Odpowiedz: sumienną pracą. Zapada decyzja: wszystkie służby miejskie powinny pracować.

Samorzutnie pod II i III bramą zorganizowano zbiórkę pieniędzy. Zebrano koło 30 tys. Złotych. Robotnicze Służby porządkowe posiadają ściśle określone godziny dyżurów – porządek być musi. Jedne z robotników zauważa: „ I znowu przejdziemy d historii”

Dobrego dnia. Dziś imieniny Mirona.

16
Sierpień
2005
06:11

Rocha i Joachima - wszystkiego dobrego

 

CZYŻ NIE WSTYDZISZ SIĘ DBAĆ O PIENIĄDZE, SŁAWĘ, ZASZCZYTY, A NIE O ROZUM, PRAWDĘ I O TO, BY DUSZA BYŁA NAJLEPSZA? Sokrates z Aten

 

Przebieg strajku okupacyjnego

w Stoczni Gdańskiej im. Lenina

w dniach 14-31 sierpnia 1980 roku

 

16 sierpnia

Od rana trwają rozmowy między Komitetem Strajkowym a dyrekcją. Wreszcie około południa zarysowuje się kompromis. Dyrektor po burzliwej dyskusji proponuje podwyżkę o 1500 zł, akceptując w ten sposób ostatni z pięciu podstawowych postulatów. Postulaty te to: wspomniana podwyżka płac, gwarancje bezpieczeństwa dla uczestników strajku obejmujące ich działalność w dniach 14-16 sierpnia ( nie dotyczy to czynów sprzecznych z prawem PRL) , zrewidowanie działalności związków zawodowych na terenie Stoczni, przywrócenie do pracy uprzednio zwolnionych trzech osób, uzgodnienie formuły uczczenia pamięci stoczniowców, którzy zginęli w Grudniu 1970 roku oraz ustalenie dwutygodniowego terminu na 4 pozostałe postulaty , ( poprawa zaopatrzenia, zniesienie cen komercyjnych, zrównanie wysokości zasiłków wszystkich grup oraz wypłacenie wynagrodzenia z okres strajku jak za urlop). Wszystkim delegatom wydziałowym oraz członkom Komitetu Strajkowego zostatają wydane glejty bezpieczeństwa, podpisane przez przewodniczącego WRON – Tadeusza Fiszbacha.

15.00: Zostaje ogłoszone zakończenie strajku. Tymczasem pojawia się liczna grupa podenerwowanych ludzi, wyrzucają obecnym na Sali złamanie solidarności. Ich zdaniem bez Stoczni Gdańskiej strajki w innych, mniejszych zakładach, zostaną stłumione bez uzyskania gwarancji realizacji zgłoszonych postulatów. Rozpoczyna się dyskusja, która przenosi się pod bramę nr. II, gdzie przemawiają delegaci różnych zakładów pracy z Trójmiasta, nawołując do kontynuowania strajku. Przewodniczący Komitetu Strajkowego przypomina, że on, tak jak zapowiedział wcześniej, wyjdzie ze Stoczni ostatni. Jeżeli zgromadzeni chcą, żeby strajk się nie kończył, będzie trwał dalej.

– Kto chce strajkować? – pyta przewodniczący Komitetu Strajkowego Stoczni Gdańskiej.

– My!

– Kto nie chce strajkować?

Cisza…

– No to strajkujemy. Ja wyjdę ze Stoczni ostatni.

Bramy zostają zamknięte. Wcześniej jednak wyszło ze Stoczni kalka tysięcy pracowników.

20:00: Przed II bramą pojawia się dyrektor Stoczni. Nie zostaje wpuszczony. Później jednak znajduje się na terenie Stoczni, podobno przy pomocy motorówki.

W nocy konstytuuje się Miejski Komitet Strajkowy, który później przeradza się w Międzyzakładowy Komitet Strajkowy.

Dobrego dnia.

15
Sierpień
2005
07:47

Marii i Napoleona - wszystkiego dobrego

Święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny.  

 

WIELU LUDZI PRZEZ CAŁE ŻYCIE POSZUKUJE WŁAŚCIWEJ DROGI DO SZCZĘŚCIA I NIE STARCZA IM ŻYWOTA, ABY JĄ ODNALEŹĆ. WSZAK LEPIEJ BY ZROBILI, GDYBY OD RAZU POSZLI I ZAPYTALI WŁASNEGO SUMIENIA, DOKĄD DALEJ POWINNI PODĄŻAĆ. Sokrates z Aten

Przebieg strajku okupacyjnego

w Stoczni Gdańskiej im. Lenina

w dniach 14-31 sierpnia 1980 roku

15 sierpnia ( piątek)

Do strajku dołączają nowe zakłady m. in. Stocznia Komuny Paryskiej w Gdyni, Gdańska Stocznia Remontowa, inne stocznie, porty, komunikacja miejska i zakłady kooperujące z przemysłem stoczniowym.

12.00: Zablokowana zostaje łączność telefoniczna i teleksowa z pozostałą częścią kraju. Trwają rozmowy dyrekcji zakładu ze starjkujacymi załogami. W Stoczni Gdańskiej na czele Komitetu Strajkowego staje Lech Wałęsa. Dyrekcja proponuje, by do Komitetu Strajkowego weszli przedstawiciele innych wydziałów Stoczni.

Po południu skład KS zostaje rozszerzony – dochodzą jednak ludzie, z których wielu jest niezdecydowanych, często prezentujących stanowisko dyrekcji. Pozycja Komitetu Strajkowego zostaje w ten sposób dość znacznie osłabiona. Pośród krzyczących tytułów „ O świat wolny od zagrożenia atomowego” czy „ Kryzys polityczny w Izraelu” gdańskie gazety podają informacje : „ W niektórych zakładach i przedsiębiorstwach mają miejsce przerwy w pracy, w czasie których wysuwane są postulaty płacowe, a także dotyczące norm i organizacji pracy oraz zaopatrzenia. W tych dniach miały miejsce częściowe zakłócenia komunikacji miejskiej w Warszawie. W środę i czwartek przerwy w pracy utrudniające normalny tok produkcji miały miejsce w Zakładach Przemysłu Pończoszniczego „ Sandra” w Aleksandrowie Łódzkim , w Zakładach Tekstylno- Konfekcyjnych „ Teofilów” i na wydziałach Stoczni Gdańskiej. …” „ Przerwy w pracy, napawają troską, utrudniają, bowiem i tak już niełatwą sytuację gospodarcza, zmniejszają rozmiary produkcji towarów i usług, które sa nam wszystkim potrzebne, których poszukujemy w sklepach. Wiele spośród podejmowanych w toczących się dyskusjach spraw można załatwić i załatwia się w samych zakładach pracy. Niektóre słuszne postulaty są spełniane, inne wymagają dokładnej analizy, a jeszcze inne, pomimo ich ważności, dziś już, a może i jutro – niestety- nie będą mogły być załatwione, gdyż nas po prostu jeszcze na to nie stać.

Fory dyskusji o usprawnieniach w gospodarce, o sposobach pokonywania różnych trudności i kłopotów, warunkach pracy, powinny stanowić i w wielu zakładach stanowią, zebrania kolektywów pracowniczych, KSR , zebrania organizacji partyjnych . Dyskusje są, bowiem pożyteczne wtedy, gdy nie zakłócają pracy, tak potrzebnej krajowi, całemu społeczeństwu.”

„ Wieczór Wybrzeża uzupełnia: „ Wiemy, że są sprawy nabrzmiałe, kłopoty dotkliwe, są niedomogi, słabości, napięcia. Nie powinniśmy o tym milczeć, bo przecież wszystkim nam chodzi o ich wyeliminowanie. Ale interes indywidualny, społeczny, interes Polski wymaga żeby pracować wtedy, kiedy jest czas pracy, a dyskutować wtedy jest na to pora i miejsce. Mieszanie tych dwóch spraw, przyprawiane nerwowymi emocjami, jest sprzeczne zdziałaniem racjonalnym. A tylko takie może przynieść rezultaty pożądane i trwałe…”

„ Inne metody, oprócz materialnej szkody mogą przynieść tyko efekty na krótką metę. A przecież nie o to chodzi”.

Stoczniowcy czytają te artykuły w skupieniu, komentarze sa jednak raczej niepochlebne: „bo rzeczywiście nie o to chodzi”.

C.D.N.

Dobrego dnia.

14
Sierpień
2005
07:34

Alfreda i Euzebiusza - wszystkiego dobrego

NIGDY SIĘ NIE ZESTARZEJE SERCE KTÓRE KOCHA. Sokrates z Aten

Szukałam dla Was długo relacji przbiegu Strajku. Oto opis zamieszczony w 12 numerze dwumiesięcznika PUNKT z grudnia 1980 roku – almanchu gdańskich śrdowisk twórczych, opis autorstwa Adama Orchowskiego.

Przebieg strajku okupacyjnego

w Stoczni Gdańskiej im. Lenina

w dniach 14-31 sierpnia 1980 roku

14 sierpnia (czwartek)

Z samego rana w tramwajach i pociągach dowożących do pracy pracowników gdańskich zakladów — tuż przed poranną zmianą – pojawiły się ulotki i „ Robotnik”. Nawoływały one by przywrócić do pracy Anne Walentynowicz, suwnicową z wydziału W-2 Stoczni Gdańskiej:

.„Do pracowników Stoczni Gdańskiej. Zwracamy się do Was jako kolegów Anny Walentynowicz. Pracuje ona w Stoczni od 1950 roku . 16 lat jako spawacz, potem jako suwnicowa na wydziale W-2, odznaczona brązowym, srebrnym i w 1979 roku Złotym Krzyżem Zasługi. Była zawsze nienagannym pracownikiem, a ponadto człowiekiem reagującym na każdą krzywdę i niesprawiedliwość. To sprawiło, że zdecydowała się podjąć działalność, która ma na celu powołanie niezależnych od pracodawcy związków zawodowych. Od tego czasu spotykają ją w pracy różne szykany: np. kilkumiesięczne delegowanie do innego zakładu, dwie nagany za rozdawanie „.Robotnika”, przeniesienie na wydział GS. Chociaż przykre i uciążliwe nie miały dotychczas skrajnego charakteru. Ostatnio

dyrekcja nie liczy się nawet z pozorami praworządności.

Oto co się zdarzyło.

W dniu 17.VL8O r. Terenowa Komisja Odwoławcza do Spraw Pracy przywraca A. Walentynowicz na poprzednie stanowisko suwnicowej na wydz. W-2. 29V11.8O A. Walentynowicz zgłasza się na wydział rozpoczynając pracę. Po godzinie pracy kierownik oddziału prefabrykacji W-2 A. Gumieńki i mistrz Z. Falczyński wyłączają suwnicę, uniemożliwiając jej pracę. Potem rozbijają jej szafkę odzieżową i wydają innej pracownicy służbowe polecenie zajęcia szafki. 30.II. A. Walentynowicz zostaje zatrzymana na bramie i na polecenie komendanta straży przemysłowej Turowieckiego przetrzymana przez 1 .5 godz. Kierownik działu osobowego T. Żurowski grożąc dyscyplinarką żąda dalszej pracy w magazynie. Od dnia, aż do 5. VIII swój czas pracy A. Walentynowicz spędza niewpuszczana na na wydział W—2 w szatni, zamykana czasem na klucz. Codziennie bez skutecznie żąda respektowania prawomocnego orzeczenia Komisji. .W dniu 4. VIII zgłasza się na rozmowę z dyrektorem naczelnym. Walentynowicz proponuje, iż podejmie tymczasowo pracę na stanowisku zastępczym. W czasie rozmowy kierownik kadr Szczypiński mówi, iż w Terenowej Komisji Odwoławczej czeka na nią nowe pismo. Okazuje się nim oświadczenie kierownika Komisji sędziego Góreckiego stwierdzające, że pieczątkę uprawomocniającą orzeczenie otrzymała przez pomyłkę. (Wiemy że sędzia ten w lipcu zabrał akta sprawy, uniemoż1iwia jej normalny bieg).Cztery dni później, będąc na chorobowym A. Walentynowicz otrzymuje dyscyplinarne zwolnienie od dn. 7.VIII za „ciężkie naruszenie obcwiązków pracownika”. Podpisał je dyr. d/s pracowniczych Słaby. Przypominamy

jeszcze, że A. Walentynowicz jest na 5 miesięcy przed emeryturą. Przebieg sprawy wsakuje, iż dyrekcja Stoczni nie liczy się ani z opinia publiczną , ani z przepisami prawa, które łamie i nagina przez powolnych sobie ludzi. A. Walentynowicz stała się niewygodna, bo swoim przykładem działała na innych. Stała się nie wygodna bo broniła innych i mogła zorganizować kolegów. Jest to stała tendencja władz, aby izolowac tych , którzy mogliby sitać się przywódcami. Po strajku w czerwcu 1976 roku często jedyną podstawą zwolnienia , było posiadanie w zakładzie autorytetu.Jezeli nie porafimy się temu przeciwstawic , nie będzie nikogo, kto wystąpi przeciw podwyżce norm, łamaniu BHP, czy zmuszaniu do nadgodzin. We własnym interesie należy wiec takich ludzi bronić. Dlatego apelujemy, wystąpcie w obronie suwnicowej Anny Walentynowicz. Jeżeli tego nie uczynicie, wielu z Was może się znaleźć w podobnej sytuacji. Dyrekcji zaś przypominamy, iż takie posunięcie w okresie fali strajków, jaka przechodzi przez cały kraj, jest, co najmniej nieprzemyślane. Podpisano: Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych i redakcja „ Robotnika Wybrzeża” : Bogdan Borusewicz , Joanna Duda- Gwiazda, Andrzej Gwiazda, Jan Karnadziej, Maryla Płońska, Alina Pieńkowska, Lech Wałęsa”.

W tym samym czasie w stoczniowych szatniach wywieszono plakaty informujące o dyscyplinarnym charakterze zwolnienia p. Anny, posiadającej m.in. Złoty Krzyż Zasługi i 30 –letni staż pracy. Na plakatach zawarto ponadto żądanie podwyżki płac o 1000 złotych i wprowadzenia dodatku drożyźnianego.

Pierwsze grupki robotników zebrały się pod składem elektrod, przy szatniach, narzędziowni oraz przed wydziałami: K-1, K-3, C-5 i silnikowym. Utworzył się pochód idący przez Stocznię i wchłaniający po drodze większość robotników. Około godz.8.00 rozpoczął się wiec, poprzedzony minuta ciszy dla uczczenia pamięci stoczniowców poległych w 1970 r. i odśpiewaniem Hymnu. Z wysokości koparki przemawiali inicjatorzy strajku i dyrektor.. W między czasie z tyłu za dyrektorem pojawił się Lech wałęsa. Powiedział m. in.: „Dziesięć lat pracowałem na Stoczni i czuje się nadal stoczniowcem, ponieważ mam mandat zaufania złogi. Już cztery lata jestem bez pracy” i dodał” zakładamy strajk okupacyjny”. Zażądano wysłania samochodu dyrektora po Annę Walentynowicz.

Powstał Komitet Strajkowy, który przedstawił żądania: przywrócenie do pracy Anny Walentynowicz i Lecha Wałęsy – członków Komitetu Strajkowego w Grudniu 1970 r. i Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, wzniesienia pomnika ofiar Grudnia, gwarancji nierepresjonowania za strajk, podwozi płac o 2000 złotych, zrównania zasiłków rodzinnych z MO o SB. Po pertraktacjach Dyrekcja wyraża zgodę na trzy pierwsze żądania.

To jednak, zdaniem strajkujących za mało. Tworzy się straż robotnicza, która nie wpuszcza obcych na teren zakładu i pilnuje by do Stoczni nie wnoszono wódki. Rozpoczyna się strajk okupacyjny.

C.D N….

Dobrego dnia

12
Sierpień
2005
23:37

Klary i Hilarego - wszystkiego dobrego

WIEM ŻE NIC NIE WIEM. ( Oida ouden eidos) Sokrates z Aten.

„Kopciuszek” grany przez dziennikarzy stale się rodzi. W tej chwili pracują nad nim wspaniali z LUNAPARKU. Stwarzają dookoła tego co nakręciliśmy świat rysowany kreską jakby z ilustracji Uniechowskiego. Wspaniali młodzi ludzie. Wielka radość patrzeć jak użyczają  tej bajce swoich talentów.

Dobrego Wniebowzięcia.

10
Sierpień
2005
05:46

Borysa i Wawrzyńca - wszystkiego dobrego

 

DLA CIERPIĄCYCH NAJMNIEJSZA RADOŚĆ JEST WIELKIM SZCZĘŚCIEM. Sokrates z Aten

 

SOKRATES ( 469-399 p.n.e.) – Znakomity znawca etyki, który sprowadził filozofię „Z nieba na ziemie”. Prekursor starożytnego humanizmu oraz intelektualizmu etycznego. Używał metody dialektycznej, nauczając cnoty poprzez wiedzę. Metody majeutyczna (położnicza) i elenktyczna (zbijąca argumenty rozmówcy) sprowadzały tezy Sokratesowego interlokutora do absurdu, zmuszając go, by przyznał się do swej niewiedzy i błędnego rozumowania. Najważniejsza jest świadomość czynienia dobra. Dobro, pożytek i szczęście winny się ze sobą wiązać. Życie nieświadome nie jest godne człowieka etycznego i świadomego. Oida ouden eidos (wiem że nic nie wiem) stanowi podstawę pewności, chroni przed błędnym mniemaniem. Z teorii Sokratesa zaczerpnie Hegel. (Marek Niechwiej „Historia filozofii w sentencjach”)

Jak Wasz dzień? Bo ja do spawalni, potem MOSTOSTALU, potem CENTROSTALU, a potem mam próbę. Cudny dzień. Już wiem, że jak zobaczę spawacza jak spawa spaw w moich belkach stropowych, to w sercu moim zagości wdzięczność do tegoż spawacza i losu.

Dobrego, równie ekscytującego dnia.

Wczoraj zapytała mnie dziennikarka: – Czy nie uważa pani, że żal pani, pani czasu, energii i kreatywności na tę budowę? Odpowiedziałam.: – Nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym.

Dobrego dnia.

Zauważyliście, że ja wciąż piszę – No to dobrego dnia… Dobrego dnia… Jeszcze raz dobrego dnia… itp. Jakbym nie mogła się rozstać? To cecha chwiejności mojego charakteru czy serdeczności w stosunku do każdego z kim się kontaktuję?

A więc dobrego dnia!!! Czy chcecie żebym Wam sfotografowała spawalnię?

08
Sierpień
2005
06:07

Emila i Cyryla - wszystkiego dobrego

 

LUDZKI ROZM MA W SOBIE COŚ NIEŚMIERTELNEGO. Protagoras z Abdery.

Uczę się tekstu mojego nowego monodramu, rola powoli jednocześnie powstaje w mojej głowie, bo o graniu na razie nie ma mowy, mam natomiast problem z tzw. brzydkimi słowami, przekleństwami. Tutaj w tym tekście są one niezbędne, są integralne z całością, z tematem, postacią, jej charakterem, stanem emocjonalnym. Robiąc adaptację, wiele o tym myślałam, a znając polską publiczność, zostawiałam je tam gdzie mają funkcję „artystyczną”, jestem pewna, że i temat i stan bohaterki uzasadnia ich używanie, a sama grając potrafię usprawiedliwić jej język, nie mniej… jest to ciągle dla mnie jakiś problem.

Mówiąc to, cały czas o tym myślę. Oryginał, książka jest wręcz szokująca pod tym względem. No nic. Buduję tę Tonkę Babicz i z tego, z jej buntu także w sposobie wyrażania się, zbytnia ingerencja w to właśnie, ugładzenie tekstu, ugrzecznienie, zaszkodzi całości, tego też jestem pewna, nie wiem jednak jak to przyjmą widzowie. Wiem że w tej chwili powstaje też spektakl – monodram, na podstawie tej książki w Nowym Jorku, nie sądzę żeby tam mieli tego rodzaju problemy, ani się nad tym zastanawiali. Czy jest złoty środek? Nie ma. Trzeba ryzykować. No zobaczymy.

……Co przeszkadza Wam moje słownictwo? Zbyt mocne słowa? Do tego w ustach kobiety. I do tego kobiety w latach. Przyjmuję do wiadomości zgadzam się. Okej. I pieprzę i to. Bo straszne z was gnojki. Dajecie sobą manipulować. Pozwalacie, żeby wam wygłodniałym, podrzucali jako temat dnia historię sukcesu jakiejś pindy, zamiast ratować was od tego świata. Od głodu… Ale kiedyś ktoś wam to mówi, kiedy w całkowicie dobrej wierze ktoś uświadamia wam to, zwróci wam na to uwagę, kiedy stara otworzyć wam te tępe, ślepe oczy, to wtedy się okazuje, że to ten ktoś ma problem a nie wy. Ma problem ze sobą oczywiście. Nie ze światem. Ja mam problem? Ja!!! Kurwa Mać!!! Bo używam wyrazów!? A co wy nie jesteście pełnoletni?! Gdybyście byli mali, to byście już dawno spali. Ale i mali, już w przedszkolu wiedzą, co to jest na ch…. Czy p…tylko nie robią z tego afery. Póki są mali. Póki nie zrozumieją. Bo kiedy zaczynają coś kojarzyć, starsi im od razu wyjaśniają, co to jest i że to wszystko łącznie z pierdoleniem jest nieprzyzwoite. I od tego momentu używają tego świadomie, i to jest protest. Czasem jedyny, na jaki ich stać….jeśli akurat nie ma wojny i nie mają kogoś do zabicia pod ręką……

No nic. Dobrego dnia. Kolejny tydzień się zaczyna. Kolejny tydzień niepewności i „zmagań”.

A dla Was pokoju i poczucia harmonii i bezpieczeństwa życzę.

Wczoraj widziałam pod Warszawą, w szczerym polu, na skraju lasu, wielką tablicę reklamową ESPERAL. ODTRUWANIE. TEL… Dookoła w obrębie kilku kilometrów nie było żywego człowieka, żadnych zabudowań. Abstrakcja. Nie miałam ze sobą aparatu.

06
Sierpień
2005
05:23

Sławy i Jakuba - wszystkiego dobrego

 

MIARĄ WSZECHRZECZY JEST CZŁOWIEK. Proagoras z Abdery

Moi Państwo! Uprasza się o nieskładnie wyrazów współczucia z powodu kryzysu. Pogłębia to kryzys. Pomińmy to milczeniem.

Dwa kryzysowe żarty o matematykach:

1) Facet leci balonem, zawiało mocniej i zboczył z kursu. Nie wie gdzie jest. Schodzi niżej nad ziemię i pyta człowieka, nad którym przelatuje:

– Gdzie ja jestem?

– W balonie.

– Czy pan jest matematykiem?

– Tak. A skąd pan wie?

2) Kobieta pyta inną kobietę w tramwaju:

– Proszę pani, ile przystanków jest do dworca?

– Dwa.

Kobieta przejeżdża dwa przystanki i upewnia się zwracając się do tej samej pani:

– Teraz wysiadam, prawda?

– Nie. Teraz cztery.

Wczoraj te dwa żarty bardzo mnie rozbawiły. Mam nadzieję, że Was też rozbawią.

Dobrego dnia.

PS.

– Nie niepokoicie się tą sytuacją z Białorusią?

– Czy przeżywanie walkę o życie tego niemowlęcia znalezionego w zamknietej torbie plastikowej, w lesie?

– Nie niepokoicie się co będzie z tym promem kosmicznym?

– Czy śledzicie akcję ratunkową tej uwięzionej rosyjskiej łodzi podwodnej?

05
Sierpień
2005
06:58

Marii i Stanisławy - wszystkiego dobrego

CZŁOWIEK JEST TYM CZYM SAM SIĘ STWORZY . Protagoras z Abdery (481- 411 p.n.e.) prekursor szkoły sofistycznej głoszący, że człowiek jest miarą wszystkich rzeczy. Sofiści (ostro krytykowania m.in. przez Sokratesa, Platona i Arystofnesa) nauczali sztuki wspólżycia społecznego, etyki i retoryki, czerpiąc z tego profity pieniężne. Obiektem ich zainteresowania stał sie człowiek i jego problemy. Głosili relatywizm ludzkiego poznania. Marek Niechwej. „Historia filozfii w sentencjach”.

 

Pozdrawiam Was serdecznie ale nie mogę pisać dziennika. Mam kryzys.

Dobrego dnia.

02
Sierpień
2005
06:11

Gustawa i Alfonsa - wszystkiego dobrego

 

STRZAŁA KTÓRA LECI W POWIETRZU NIE PORUSZA SIĘ WCALE , LECZ SPOCZYWA W PUNKCIE.Zenon z Elei

W każdym momencie strzała znajduje sie w jakimś punkcie, skoro ją postrzegamy. Tak wiec ruch nie istnije. Skoro coś widać, to w tym momencie gdzieś się to znajduje – a wiec istnieje moment, gdy to coś się porusza. Rzeczywistość składa się z takich momentów. Marek Niechwiej – „Historia filozofii w sentencjach”)

Wczoraj 1 sierpnia. Rocznica Powstania Warszawskiego. Od tego dnia zaczyna się dla mnie, co roku jesień. Więc ode mnie heliotropy na Rocznicę Powstania i wiersz jesienny.

W okrągłych błotnych miskach
z obcasów i kopyt
lśnią turkusy niebieskie
i chmur heliotropy.

Kałuża płynie z wiatrem –
tu mleczna, tam ruda,
wiosna rvnny wyżyma
lubując się w brudach…

– Serce ordynarnieje
i godzi się z błotem,
skoro w nim słońce
usta zanurzyło złote…
Maria Pawlikowska – Jasnorzewska

W radio, wieczorem, kiedy wracałam z Warszawy po dniu pracy do domu, usłyszałam taki komentarz: „Dziś jak wiemy 61 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Władze miasta wydały odezwę, aby o 17.00 cała Warszawa „zatrzymała się” na minutę, samochody, ludzie, ruch miejski, wszyscy mieli uczcić Poległych i Powstanie minutą ciszy. Niestety stosunkowo niewiele osób zastosowało się do odezwy. Znakomita większość zignorowała wezwanie. Tłumy ludzi, przeżyło ten dzień bez cienia refleksji, choćby w centrach handlowych, ludzie robili zakupy i przechadzali się przy akompaniamencie skocznej muzyki. Smutno.”

No smutno. A ja?

Idę na wystawę poświeconą kobietom w Powstaniu Warszawskim. Przywiozę zdjęcia.

„Miła moja, kochana. Taki to mroczny czas.”
C.H. Wola Park i Muzeum Powstania Warszawskiego serdecznie zapraszają do obejrzenia wystawy zatytułowanej „Miła moja, kochana. Taki to mroczny czas.” poświęconej kobietom w Powstaniu Warszawskim.
Panna młoda… sanitariuszka opatrująca rannego powstańca… dziewczyna przeglądająca się w lusterku spalonego samochodu…matka karmiąca dziecko…łączniczka biegnąca z meldunkiem pomiędzy barykadami… Na 30 zdjęciach, wykonanych przez najwybitniejszych fotografów powstańczych, zobaczą Państwo utrwalone w kadrze twarze kobiet pełne smutku i cierpienia, ale także nadziei i szczęścia. Matki, żony, córki i siostry – kiedy ginął świat, ich uśmiech przynosił wiosnę…
Ekspozycja będzie prezentowana w Parku Ulricha przy Centrum Handlowym Wola Park (ul. Górczewska 124) od 1 sierpnia do 2 października 2005 r.

Dobrego dnia.

29
Lipiec
2005
05:12

Marty i Olafa - wszystkiego dobrego

NIGDY CZŁOWIEK DOBRY NIE POROZUMIE SIĘ Z GŁUPCEM. Zenon z Elei.

Od jakiegoś czasu przychodzą na adres naszego powstającego teatru Polonia oferty od aktorów, muzyków, scenografów, pracowników technicznych, reżyserów, z propozycjami współpracy, pomysłami, gotowymi spektaklami, które nie mają gdzie się pokazać w Warszawie itd. itd. tworzy się poważna teczka z ofertami ludzi, którzy w przyszłości chcieliby z nami pracować. Ja, na telefony, listy, zapytania odpowiadam, że jeszcze jest za wcześnie, że to jeszcze potrwa, że budowa, że remont, że nie wiem kiedy, że tego nie można w zasadzie przewidzieć, że… itd. itd. Jedna młoda aktorka była od jakiegoś czasu wyjątkowo niecierpliwa, skądś zdobyła mój prywatny numer telefonu komórkowego i wiecznie dzwoniła – że przyjedzie, że się zaprezentuje osobiście, może zagrać przede mną kawałek jakiejś roli itd. itp. że ona tam gdzie jest nie ma szansy na rozwój… Ja cierpliwie tłumaczyłam, że na razie nie ma co, że mam inne problemy, że nie chce jej narażać na podróż, że będzie jeszcze czas, że jak będzie my tworzyć obsady to zawiadomię, będą przesłuchania a teraz nie ma na razie nawet miejsca żeby się spotkać itd. itp. Jednak ta nie dawała za wygraną, więc ja zrezygnowana wreszcie umówiłam się z nią, w budowanym teatrze, w południe, na spotkanie i chwilę rozmowy. – Będę prosto z pociagu – oświadczyła na zakończenie rozmowy. Umówionego dnia owa młoda dama, szukała mnie „na budowie”, stałam, na przyszłej scenie właśnie i rozmawiałam z wykonawcami, widziałam ją jak wchodzi…stanęła , rozejrzała się, popatrzyła i nagle wydobyło się z niej szczere i głośne:„ O K***A!!!” a ja na to: – „A nie mówiłam, że za wcześnie?” I wtedy przypomniał mi się stary żart o „zawodowym” aktorze:

Do aktora dzwoni kolega:

– Słuchaj, jest robota – od razu o tobie pomyślałem, bo jesteś zawodowcem, profesjonalistą, zawsze można na ciebie liczyć!

– Bez dwóch zdań – jaki problem – Jestem w trudnej sytuacji, do grobowej

deski będę wdzięczny. A co to za rola?

– Wiesz, niezbyt duża, jedno zdanie…

– Jedno zadnie? – nie ma problemu. Wiesz, brak kasy.. A jakie zdanie?

– „Już słyszę armat huk!”.

– „Już słyszę armat huk!”? – Świetnie. Zgadzam się. To gdzie?

– W środę podejdziesz do „Małego [Teatru]”, zapytasz tam o

reżysera.

– Znakomicie!

W środę aktor przyszedł do „Małego”, odnajduje reżysera, a ten do aktora:

– Jest pan zawodowym aktorem? Niech Pan powie to zdanie.

– „Już słyszę armat huk!”

– Świetnie – mówi reżyser. Ma Pan tę rolę. Proszę przyjść w sobotę o 7

wieczorem na spektakl. To drobiazg, jest pan zawodowcem, zagra pan bez próby.

– Rozumiem – odpowiedział aktor

Jasna rzecz, z powodu takiego obrotu sprawy, aktor jakoś to musiał uczcić..

W końcu dochodzi do siebie i w sobotę gdzieś ok. 6.30 biegnie na złamanie

karku do teatru, całą drogę powtarzając: „Już słyszę armat huk! Już słyszę armat huk! Już słyszę armat huk”

Zatrzymuje go portier: – A Pan gdzie?

– To ja krzyczę w tym przedstawieniu „Już słyszę armat huk!” – objaśnia.

– Aaa! To pan „Już słyszę armat huk” – uspokaja się portier. Niech Pan idzie szybko. Czekają na pana!

Za kulisy też go nie chcą wpuścić…

– „Już słyszę armat huk” – krzyczy aktor

– Ach, pan „Już słyszę armat huk”? – Spóźnia się Pan! Biegiem do

charakteryzacji! – krzyczy ktoś.

Charakteryzatorka: – Kim Pan jest?

– To ja krzyczę „Już słyszę armat huk”

– Pan „Już słyszę armat huk”? Spóźnia się pan! Niech pan siada, szybko…

Ucharakteryzowany aktor podbiega do sceny. Wyłapuje go reżyser.

– Pan „Już słyszę armat huk”?

– To ja, „Już słyszę armat huk”?

– Dlaczego się pan spóźnił?! Właśnie miałem wchodzić za pana! Prędko na scenę!!!

Aktor wychodzi… a za jego plecami rozlega się ogłuszający huk. Aktor

wzdraga się i krzyczy:

– O K***A!!!

No i dobrego dnia moi drodzy. Trochę ciepło prawda?

Dołączam dalszy ciąg zdjęć z wystaw obejrzanych w Czechach podczas 31. Letniej Szkoły Filmowej w Uherskie Hradiste. Z wystawy rysunków japońskich Andrzeja Wajdy, z ekspozycji prac plakacisty, malarza, grafika i i ilustratora Petera Sisa i wystawy czeskich plakaów filmowych. Pisałam o tym wczoraj i przedwczoraj.

Dobrego dnia.

28
Lipiec
2005
05:43

Wiktora i Innocentego - wszystkiego dobrego

CZASEM TRAFI SIĘ SZANSA NA ZMIANĘ ŻYCIA, CHOCIAŻ CAŁE ŻYCIE NIE DAJE SZANS NA ZMIANĘ. Zenon z Elei

Sentencja z zakresu etyki, opisuje pewien rodzaj determinacji w naturze. Niewykorzystana szansa nigdy już się nie powtórzy. Może być pierwsza i ostatnia. Jest to sentencja z dziedziny moralności. (Marek Niechwiej „Historia filozofii w sentencjach”.)

 

Bardzo mi przypadła do gustu ta myśl Zenona. Polecam ja głównie tym, którzy są tuż przed zmianami i tak zwanymi „decyzjami życiowymi”, to znaczy ważącymi w konsekwencji na całym życiu. Wbrew pozorom, wybór partnera życiowego jest jedną z tych najbardziej znaczących i determinujących wszystko potem, „całą resztę”, pamiętajcie o tym.

W Czechach przy okazji pobytu na Letniej Szkole Filmowej, jaka oni mówią, w Uherskie Hradiste, zwiedziłam pobliskie Buchlowice i najwspanialszy przykład parku krajobrazowego, przypałacowego na Morawach. Parku, w którym jest 319 gatunków drzew sprowadzonych całego świata i wspaniała hodowla fuksji. W oranżerii parkowej zastałam tez wystawy tarcz strzelniczych z XVIII  XIX wieku i wystawę fotografii Gerharda Trumlera

Uwielbiam zwiedzać, oglądać, włóczyć się z aparatem. Wybaczcie mi nadmiar zdjęć, ale jeśli zostaną w moim archiwum będą miały mniejszy sens. Dzielę się więc nimi z Wami.

Dobrego dnia.

Na budowie problem z całkiem zgniłymi starymi schodami w oficynie nad holami. To tuż nad naszym wejściem na salę. Nie wiadomo, co robić. Chyba trzeba je wyremontować żeby potem nie było kłopotów. I tak jest z każdą rzeczą, której się dotkniemy w tym starym budynku. No i znowu opóźnienie.

Dobrego dnia.

27
Lipiec
2005
10:13

Julii i Natalii - wszystkiego dobrego

 

ZAJĄC NIGDY NIE DOGONI ŻÓŁWIA. Zenon z Elei

 

Zenon z Elei ( 490-430 p.n.e.) – Uczeń Parmenidesa, jego gorący zwolennik i propagator. Twórca kilku paradoksów, dowodzących nieistnienia ruchu w przyrodzie, która ze swojej natury jest statyczna. Zmienność jest rzeczą niemożliwą, stanowi ład w pojmowaniu. Zmysły nas łudzą. Filozof ten jest uważany za twórcę dialektyki, czyli sztuki prowadzenia sporów przez przeciwstawianie pojęć.( Marek Niechwiej „Historia filozofii w sentencjach”)

 

Moja babcia często stosowała to powiedzenie „zając nigdy nie dogoni żółwia” w najróżniejszych sytuacjach. Nie wiedziałam, że cytuje filozofa.

Wracam z 31 edycji Letniej szkoły filmowej w Uherskie Hranice. Nieprawdopodobna impreza, nieprawdopodobna. W dziewięć dni około 350 imprez, w tym projekcji, warsztatów, wykładów, spektakli teatralnych, koncertów muzycznych, zdarzeń plastycznych, wystaw, pokazów filmów, około 250 składających się na historie kina światowego, poprzedzonych wstępami, omówieniami, wykładami wybitnych przedstawicieli sztuk różnych, przede wszystkim historyków kina i samych artystów, reżyserów i aktorów. Zawrót głowy, fenomen frekwencyjny i organizacyjny także. W jedenastu salach każdego dnia na każdej z tych imprez komplety młodzieży. W mieście Uherskie Hranice, mieście 25 tysięcznym, podczas tych letnich szkół filmowych powtarzanych co roku od 31 lat, akredytuje się około 6, 8 tysięcy młodych ludzi z całego świata, głównie studentów. W tym roku jeszcze dodatkowo zoragnizowano przegląd kina irlandzkiego a co za tym idzie muzyki, tańców, plakatów, grafik, malarstwa irlandzkiego i wiele wykładów na temat Irlandii i jej sztuki. Polska co roku silnie obecna i reprezentowana, wspomaga Czeską Szkołę Letnią zasobami polskiej filmoteki i archiwów. W zeszłym roku w Pradze zorganizowano przegląd wszystkich moich filmów, na którym nie mogłam być i teraz podczas Szkoły prezentowałam „Człowieka z marmuru”, „Przesłuchanie” „Dekalog 2”, a pan Krzysztof Zanussi, także podczas tych dwóch ostatnich dni, pokazywał swoje filmy, miał także warsztaty i spotkania z młodzieżą, za nami przyjadą z Polski inni. Wspaniałe miejsce, wspaniała atmosfera, spotkaliśmy wielu przyjaciół ze świata, ucieszyłam się szczególnie ze spotkania z prof. Naumem Ichjlijewiczem Kleimanem, z którym kiedyś byłam w jury festiwalu Berlińskiego i od tego czasu bardzo się lubimy. Współorganizatorką, duszą wydarzeń, sercem imprezy jest przyjaciółka wszytskch ludzi kina ma całym świecie, Mira Haviarowa, która i w Polsce ma wielu przyjaciół, mówi świetnie po polsku i zna film polski jak mało, kto.

Atmosfera tych dni w Uherskie Hradiste, przypomina tę z Kazimierza z letniego festiwalu filmowego, choć jak wiemy festiwal w Kazimierzu uległ przeobrażeniu, zmianom, które zdaje się nie wyszły mu na dobre, teraz Cieszyn stara się odbudować tamten entuzjazm, miłość do kina i atmosferę wielkiego wolnego forum dla młodzieży, na temat sztuki,  filmowej w szczególności. Szkoła letnia w Uherskie Hradiste ma natomiast dużo bardziej charakter edukacyjny i poznawczy, pokazywane są filmy dokumentalne o sztuce, o wielkich twórcach, o ciekawych zjawiskach w sztuce, te najważniejsze filmy w historii kina i te ostatnie, te, o które proszą uczestnicy, a także filmy debiutantów. Filmoteka polska przywiozła w tym roku i zorganizowała projekcję niemego polskiego filmu z roku 1929 „Mocny człowiek” reżysera Henryka Szaro z takimi aktorami jak Grzegorz Chmara, Aleksander Zelwerowicz, Janina Romanówna, do projekcji grali muzycy jazzowi Sławek Jaskułka, śpiewał Marek Bałata i Pedro Gonzales, projekcja z tą muzyką wypadła nadzwyczajnie.

Przywiozłam mnóstwo wrażeń i zdjęć, które będę sukcesywnie zamieszczać a teraz idę na budowę.

Dobrego dnia.

24
Lipiec
2005
06:19

Kingi i Krystyny - wszystkiego dobrego

WSZYSCY CHĘTNIE POSTRZEGAMY ZMYSŁAMI, CHOCIAŻ ZMYSŁY MOGĄ NAS ZAWODZIĆ. Parmenides z Elei

Wiedza zmysłowa może być tyko mniemaniem. Świat zewnętrzny jawi się każdemu subiektywnie, a wiec wszyscy jesteśmy w stanie kreować własny świat…(Marek Niechwiej „Historia filozofii w sentencjach”)

 

O. I tylko jedni kreują świat brzydki, brudny, z ludźmi pełnymi złych intencji, wypełniony zdarzeniami i sprawami, których skutkiem jest destrukcja i konflikt, świat jest dla nich spiskiem przeciwko nim, więc sami reagują i zachowaniem i swoim postępowaniem odpowiednio do tego, co sami wykreowali, inni kierują się jasnością, dobrymi intencjami i potrzebą ładu i budowania, harmonii i z tymi dużo łatwiej i żyć i pracować. Pamiętajcie, więc kiedy spotykacie nową „miłość” czy „człowieka” na waszej drodze, przyjrzyjcie się czy on potrzebuje was jako towarzysza do obrony siebie przed złym światem, czy szuka wspólnego was towarzysza do wspólnego budowania i radości z życia.

Wczoraj przejechałam się właśnie wyremontowanymi i na nowo uruchomionymi schodami ruchomymi z Placu Zamkowym. Wzruszyłam się, bo ostatni raz jechałam tymi schodami z mamą i siostrą, kiedy byłam dzieckiem. Przypomniałam sobie dawne niedzielne popołudnie, wracałyśmy ze Stadionu Dziesięciolecia z Dożynek. Wyobraźcie, sobie, że siedząc tam długo w słońcu, na stadionie, słuchając przemówień Władysława Gomułki, defilad roników demonstrujacych niezwykłe plony, wielke ogórki, monstrualne kłosy zboża, owoce, pamiętam wielki burak, ktory na mnie zrobił wrażenie i piękne stroje ludowe, a potem zachwycając się występem Zespołu Mazowsze, dostałam udaru słonecznego i potem jadąc tymi schodami żeby jak najszybciej dostać się do domu, miałam zawroty głowy i wymiotowałam jak kot. Wczoraj, kiedy wróciłam do domu, czekała na mnie siostra:- Anka! Uruchomili schody ruchome na Placu Zamkowym! A ona na to natychmiast: – Pamiętasz jak raz na nich rzygałaś jako dziecko? To się nazywa więź rodzinna i wspólne wspomnienia. A swoją drogą co to nasza mama miała za pomysły żeby nas małe zabierać na Dożynki?

Wczorajsze spotkanie z publicznością w „Ogrodach Muzycznych” na dziedzińcu Zamku bardzo miłe.

Dobrego dnia.

Wyjeżdżam na kilka dni do Czech gdzie organizują przegląd moich filmów. Przywiozę zdjęcia.

22
Lipiec
2005
05:58

Magdaleny i Bolesława - wszystkiego dobrego

SFERA DUSZy JEST POZAZMYSŁOWA, ALE TO NIE ZNACZY ŻE NIE ISTNIEJE. Parmenides z Elei

 

Moja droga młoda kuzynko!

Ja wiem, że miłość to kataklizm o rozmiarach ogólnoziemskich a rozstanie to koniec wszystkich wszechświatów, szczególnie w twoim wieku, ale z mojego punktu widzenia kilka spokojnie przespanych godzin nocą, jest jak nowy kochanek, co daje siły do dalszej drogi. Wydaje ci się że odejście twojego ukochanego, którego poznałaś, według mojej skali czasu, niedawno, każe ci mnie budzić i zabierać mi sen, że daje ci prawo do kradzenia mi czasu telefonem, w którym… gdyby choć były łzy, rozpacz, smutek – zrozumiałabym, ale ty filozofujesz, analizujesz i zwyczajnie jak każda kobieta jeszcze raz chcesz opowiedzieć komuś TĘ historię… Rozumiem. Ale dlaczego nocą? O pierwszej?! I akurat mnie.

Nie dzwoń do mnie więcej w takich godzinach, zrób sobie nocnego powiernika z kogoś innego, mniej zmęczonego i w lepszej kondycji, bardzo proszę. Mnie możesz zwierzać się w dzień. Jeśli mogę łaskawie prosić.

Są wakacje, tysiące młodych ludzi zakochuje się i tysiące rozstaje, nie jesteś jedyna na świecie i bardzo przepraszam, że ci to powiem, choć nie miałam odwagi nocą, przez telefon, twoja historia jest banalna, mniej więcej w ten sam sposób odbywa się to – i zakochanie i sama miłość i rozstanie, za każdym razem, u wszystkich. Daję więc ci prawo do obudzenia mnie nocą i trzymania godzinę przy telefonie tylko w wypadku, kiedy naprawdę spotkasz kogoś, kto choćby ”rokuje na dłużej”, czy kiedy wydarzy ci się uczucie absolutnie wyjątkowe…Jak to ocenić? A otóż na tym polega cały problem. Nie wiem i nikt tego nie wie, prawie nikt nie umie odróżnić tego najważniejszego spotkania od mnie ważnego, dlatego dziś ci wybaczam.

Na koniec cytuję wiersz Gałczyńskiego, który opowiada jakby twoją, waszą historię, jak to nazywasz zmarnowanych wakacji, i… że już na początku wszystko się zepsuło a potem było tylko gorzej i gorzej… ale zdania – „wolałabym żeby umarł” obie starajmy się nie pamiętać.

DZIWNI LETNICY

Już tamci się rozjechali,

a czemu oni zostali

i tak się ciągle trzymają za ręce?

Jeszcze oboje tacy młodzi,

ale ona smutna i on smutny chodzi,

jakby tu mieli nie wrócić więcej.

Ona już sobie usta nie maluje,

on pisze listy i płacze;

wieczorem snują się koło domu,

gryzą ich jakieś rozpacze.

A przyjechali tacy szczęśliwi,

on rano łowił ryby, ona czytała

i nagle jakby ktoś im życie pokrzywił,

w sercach siejąc trwogę i hałas.

Teraz wzdłuż ścian pełnych miniatur

błądzą, obcy calem światu

o, czemu nie wracają, gdy im urlop minął!

On czasem klęknie przed nią na kolanach,

jakby chciał powiedzieć „Przebacz mi, kochana”,

ale milczy i łzy mu płyną.

Powiedziała wczoraj ciotka, ta wysoka,

że się pewnie przestali kochać…

spójrzcie! schodzą ku jezioru z pochyłości.

Jeśli diabeł zrobił im to na złość,

Ty im Boże, serca znowu zazłoć,

bo jakże dzisiaj żyć bez miłości!

 

Dobrego dnia dla wszystkich zakochanych, i tych co się rozstali, i tych samotnych z wyboru i tych niekochanych w rozpaczy, tych co marzą, aby się zakochać, tych czekających na miłość i tych rozczarowanych miłością… Dla wszystkich.

I jeszcze jedno. To już tak przy okazji i na marginesie. Tę panią co wydzwania do mnie twierdząc że musi mi opowiedzieć historię swojej miłości bo to jest historia niezwykła i że z tego trzeba zrobić film, błagam żeby przestała dzwonić. To że pani ma 42 a on 24 i że on twierdzi że pani ma wyjątkową wyobraźnię erotyczną to jeszcze nie powód. Rozumiem że mógłby to być film z pani snami również, ale boję sie że przy największej szlachetności i poczuciu taktu, co to jak go niby mam i dlatego pani mnie wybrała na ewentualnego reżysera, otralibyśmy się o porno… ale  jak mówiłam, nie przeczę że taki film byłby ludziom potrzebny, a przede wszystkim kobietom dawał nadzieję, nie przeczę, jednak…. I skąd pani ma mój numer telefonu?

21
Lipiec
2005
06:58

Daniela i Andrzeja - wszystkiego dobrego

BYT JEST, A NIEBYTU NIE MA. Parmenides z Elei.

Parmenides z Elei ( VI/V w.p.n.e.) – Przeciwstawiał się jońskiej filozofii przyrody, racjonalista. Współtwórca szkoły elektów, negujących istnienie ruchu. Uznawali oni statyczność i niepodzielność bytu. Koncepcja sprzeczna z heraklitejską (gloryfikująca zmienność każdej rzeczy). Parmenides nie stronił także od etyki. Odróżniał poznanie zmysłowe i umysłowe. Metafizyka łączy się u niego z ontologią.

Rewelacja. Chyba się do tego ruchu filozoficznego przyłączę, bo bardzo mi odpowiada żeby nie zmieniało się tak wszystko jak oszalałe. Racjonalizm! Jak tęsknię to niego. Racjonalizm i zamiary na siły…

Dobrego dnia. Tu w Milanówku leje jak z cebra! Pomalowałam sobie paznokcie u nóg na czerwono i wyszłam na mokrą trawę o świcie… taki kolorystyczny zestaw i poznanie zmysłowe w odróżnieniu od umysłowego. Z umysłowym u mnie słabiej…

Wszystkiego dobrego choć mokrego… Czy teraz na Mazurach też jak pada deszcz gra się w karty albo w okręty jak za mojej młodości?

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.