Sylwestra i Sebastiana - wszystkiego dobrego
Moi Drodzy Państwo!
U progu 2006 roku składam Wam najserdeczniej życzenia szczęśliwego nadchodzącego czasu, spokoju, harmonii i zdrowia, braku problemów, radosnych dni i szczęśliwych chwil. Wszyscy wiemy, że to nie takie proste, wręcz nie możliwe, że w ciągu nadchodzącego roku mogą zdarzyć się szczęśliwe momenty, ale żadne szczęście nie trwa nieustannie i z tym radzę się pogodzić i co więcej polubić to, tym bardziej cenimy potem chwile, które nazwać możemy szczęśliwymi.
Wszystkiego dobrego – nie chciejmy za dużo – zdrowia, normalności, żadnych złych wiadomości, wypadków i przykrych niespodzianek, dobrego nastroju i ocalonej miłości własnej, aby nas nikt nie dotknął, upokorzył, doświadczył do tego stopnia, żebyśmy stracili do siebie i innych szacunku. Poczucia harmonii i komfortu, na co dzień, miłości do bliskich, dobrych stosunków ze wszystkimi współpracownikami, nie zawiedzionego zaufania do ludzi i satysfakcji z pracy, życia…… i kilka szczęśliwych momentów na dodatek.
I pomyślmy przez moment o Tych, których nie ma już wśród nas.
Najserdeczniej Państwa pozdrawiam i ściskam. Dobrego Roku 2006.
Krystyna Janda
Szczęśliwego Nowego Roku!
Fortunato Anno Nuovo!
Happy New Year!
Gutes Neujahr!
Bonne Année!
שנה חדשה טובה!
Dionizego i Szczepana - wszystkiego dobrego
No i kończą sie Święta. Wracamy do pracy. Ja już dziś gram wieczorem. I nie ukrywam będę grała z przyjemnością.
Podaję repertuar Teatru POLONIA na styczeń, bo okazuje się, że tu łatwiej siegnąć, niż na stronie teatru http://www.teatrpolonia.pl, gdzie wszystkie szczegóły i opisy.
Jeszcze raz wszystkiego dobrego. Odpoczywajcie Państwo dalej. Wiele przyjemności życzę.
Repertuar na styczeń 2006
1.01.06 niedziela NOWY ROK……………………………………teatr nieczynny
2.01.06 poniedziałek……………………..UCHO, GARDŁO, NÓŻ – godz. 20.00
3.01.06 wtorek……………………………..UCHO, GARDŁO, NÓŻ – godz. 20.00
4.01.06 środa………………………………UCHO, GARDŁO, NÓŻ – godz. 20.00
5.01.06 czwartek………………………… UCHO, GARDŁO, NÓŻ – godz. 20.00
6.01.06 piątek …………………………….. UCHO, GARDŁO, NÓŻ – godz. 20.00
7.01.06 sobota …. URSZULA DUDZUAK I PRZYJACIELE godz.20.00 – koncert
8.01.06 niedziela …MIKOŁAJKI JAZZOWE DLA DZIECI Z PREZENTAMI godz.11.00
………………………….MIKOŁAJKI JAZZOWE DLA DZIECI Z PREZENTAMI godz. 17.00
10.01.06 wtorek…………….STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA godz.20.00
11.01.06 środa ……………. STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA godz.20.00
12.01.06 czwartek ……….. STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA godz.20.00
13.01.06 piątek………………STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA godz.20.00
14 01.06 sobota…………… STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA godz.20.00
15.01.06 niedziela…………..STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA godz.20.00
16.01.06. poniedziałek……..STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA godz.20.00
17.01.06 wtorek…………….STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA godz.20.00
18.01.06 środa……………….STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA godz.20.00
19.01.06 czwartek…………..STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA godz.20.00
20.01.06 piątek……………….STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA godz.20.00
21.01.06 sobota………………STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA godz.20.00
22.01.06 niedziela…………….STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA godz.20.00
23.01.06 poniedziałek………STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA godz.20.00
24.01.06 wtorek………………STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA godz.20.00
25.01.06 środa………………..STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA godz.20.00
26.01.06 czwartek…………………………………..SHIRLEY VALENTINE godz 20.00
27.02.06 piątek……………………………………….SHIRLEY VALENTINE godz 20.00
28.01.06 sobota………………………………………SHIRLEY VALENTINE godz. 17.00
……………………………………………………………..SHIRLEY VALENTINE godz 20.00
29.01.06 niedziela…………………………………….UCHO, GRDŁO,NÓŻ godz.17.00
………………………………………………………………UCHO, GRDŁO,NÓŻ godz.20.00
30.01.06 poniedziałek……………………………..UCHO,GARDŁO, NÓŻ- godz.20.00
31.01.06 wtorek…………………………………….UCHO, GARDŁO, NÓŻ – godz. 20.00
Spektakle poza siedzibą teatru POLONIA
ŁÓDZ – Teatr Powszechny
7.01.06 sobota…………………………………….UCHO GARDŁO NÓŻ godz 19.00
8.01.06 niedziela ………………………………..UCHO GARDŁO NÓŻ godz 19.00
9.01.06 poniedziałek……..STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA godz.19.00
Teatr serdecznie zaprasza pierwszy raz dzieci na MIKOŁAJKI JAZZOWE- zabawny koncert z fabułą, zabawę muzyczyną w wykonaniu najwybitniejszych muzyków jazzowych, ze śpiewaniem i niespodziankami, ze spotakniem z Mikołajem, który będzie miał prezenty dla wszystkich.
Bardzo nam zależy na dziecięcej widowni, chcielibyśmy dostarczać im w niedzielne przedpołudnia zabawy, spotkań edukacyjnych z muzyką, organizować specjalnie dla dzieci właśnie – koncerty i spektakle, spotaknia i zabawy teatralne. Mamy nadzieję – Teatr ma nadzieję zaprzyjaźnić się z dziećmi na dłużej, myśląc o ich upodobaniach i rozwoju. Rodzice mogą także spokojnie przyprowadzić do nas dzieci i zostawić z nami. Pierwsze spotkanie z muzyką – Mikołajki Jazzowe – 8 stycznia o godz 11:00, potrwa półtorej godziny. Zapraszamy.
Eugenii i Anastazji - wszystkiego dobrego
JESZCZE RAZ WSZYSTKIEGO DOBREGO.
Mam nadzieję że Wszyscy odpoczywacie. Ja mam pierwszy wolny dzień od bardzo dawna, czuję się tak jak na załączonym filmiku, który mnie nieodmiennie śmieszy i czuję z nim bliskość za każdym razem jak go oglądam.
JESZCZE RAZ POMYŚLNOŚCI I ODRODZENIA SIŁ DLA WAS WSZYSTKICH.
Adama i Ewy - wszystkiego dobrego
Najserdeczniejsze dziś, najlepsze
życzenia dla Wszystkich Państwa i dla
Każdego z Państwa z osobna.
Wszystkiego, wszystkiego dobrego.
Krystyna Janda
Zenona i Honoraty - wszystkiego dobrego
Słychać wszędzie kolędy, ludzie zabiegani, nikt już na nic nie zwraca uwagi. Warszawa z błotnymi ulicami się reorganizuje w strukturach władzy. Wszyscy, którzy nie są gotowi pracować bez ograniczeń, mają zobowiązania rodzinne lub osobiste, nie są cennymi pracownikami – kapitalizm, kapitalizm, kapitalizm. Dla porządku mówimy o bezdomnych, biednych, potrzebujących, chorych i dzieciach- sierotach, ale jakoś tak w rutynowy sposób. W telefonach życzenia i serdeczności od bliskich i dalszych, a dużo w nich słów o Bogu i Łasce Boskiej, jakoś tak wyjątko dużo, aż się we mnie coś buntuje i myślę sobie coraz cześciej, że za dużo teraz ludzie mieszają Boga do „zwykłych” świąt i zwykłych spraw.
Ilu ludzi samotnie spędzi te święta? Ilu nie będzie miało co jeść, ile dzieci nie dostanie prezentów? Ilu ludzi umrze, a ilu się urodzi w te święta? Na cmentarzach wielu ustawia choinki swoim ukochanym zmarłym i spędza z „nimi” wiele czasu.
Szłam dziś sama przez Warszawę, patrzyłam na wszystko i zastanawiałam się, jak mało już w moim wieku zna się ludzi szczerych, otwartych, pozytywnie nastawionych, pełnych nadziei i dobrej woli, optymistów i świadomie naiwnych, naiwnych i frajerów z wyboru. Z latami ich coraz mniej, w każdym razie koło mnie. Tęsknię do nich. Do tych wszystkich narwanych entuzjastów z lat poprzednich.
Na środku Warszawy stoi wstrętna choinka za miliony, podarunek od banku dla ludności Warszawy. Każdy szef fundacji, szpitala, oragnizator czy dyrektor domu kultury, mówi o niej z przekąsem i wszyscy liczą, ile by za te pieniądze wyleczyli dzieci, zbudowali spraw, zakleili braków, dziś już chyba piąta osoba mówiła o tym przez mój telefon, przy okazji składania życzeń, a choinka stoi szara, stalowa i obojętna, wieczorem zapali się równie obojętnymi kokardkami i ludzie będą mijać ją równie obojętnie, jak za dnia.
Wczoraj była u mnie aktorka, która gra monodram o narkomance, chce grać w szkołach, w liceach, nikt nie chce, za smutne, nikt nie zaprasza… czy mogę pomóc? Niech pani gra za symboliczne pieniądze, na sali gimnastycznej, w klasach….- Proszę panią – ona na to – ja chcę grać nawet za darmo, teraz dzieci w szkołach nie mają nawet na śniadanie, a co dopiero na bilet na mnie… ale i tak nikt nie chce tego przedstawienia….
Święta, Wigilia, słychać kolędy, pada śnieg pomieszany z deszczem….
Dobrego dnia….
Celiny i Waleriana - wszystkiego dobrego
SPRAWIEDLIWOŚĆ POLEGA NA CZYNIENIU TEGO, CO TRZEBA, A NIESPRAWIEDLIWOŚĆ TEGO, CO NIE TRZEBA. Demokryt
Dziś gram pierwszy raz Shirley po przerwie. Po długiej przerwie. Po ponad półtorarocznej przerwie. Na wczorajszej próbie zdałam siebie sprawę, jak dużo czasu minęło, ile się stało przez ten rok. Jak się zmieniłam. Jestem innym człowiekiem, kobietą chyba też, a to ma dla tej roli znaczenie kapitalne. Ciekawa jestem, jaka Shirley mnie dziś wieczorem przywita, bo na próbie jej jeszcze nie grałam, przypominałam sobie ledwie tekst i sytuacje. Jaka? Mniej radosna, bardziej gorzka, czy może technicznie, rutynowo zagrana postać teatralna, którą pamiętam z innych, beztroskich czasów? Trochę boję się tego dzisiejszego spotkania.
Odwiedziłam Teatr Powszechny przed przewiezieniem dekoracji i kostiumów, mam grać „Shirley” dzięki porozumieniu Teatru Powszechnego z Teatrem Polonia, w teatrze spotkałam Zbigniewa Zapasiewicza, spytał: – To ty jeszcze w ogóle żyjesz? Zmroziło mnie. Czy żyję? Nie wiem. Jako aktorka? Wydaje się, że tak. Czy żyje Shirley, zobaczymy dziś wieczorem.
Będę grać Shirley do końca miesiąca, z nią też i z publicznością przywitam Nowy Rok, lubię takie symboliczne gesty, ukłony, lubię to. Mam nadzieję, że Shirley „pożyje” w moim teatrze jeszcze jakiś czas i pomoże żyć innym rolom i spektaklom, tak jak zawsze pomagała.
Dobrego dnia.
Adelajdy i Aleksandra - wszystkiego dobrego
NIC NIE JAWI SIĘ NAM TAKIM JAKIM JEST, LECZ TYLKO PODŁUG MNIEMANIA . Demokryt
Moi Drodzy, chciałam się pochwalić niezwykłym wyróżnieniem jakie mnie spotkało. Pani Małgorzata Lorentowicz, umierając, zapisała mi w spadku broszkę. Niezwykłą broszkę otoczoną legendą mówiącą, że należała ona kiedyś do Heleny Modrzejewskiej, a później była rodzajem talizmanu dla aktorek.
…
Dla Krystyny Jandy przeznaczam „hipotetyczną” broszkę Heleny Modrzejewskiej, która do momentu rozstrzelania aktorki Aliny Halskiej Drabikowej, żony scenografa Drabika należała do niej. Broszka ta „grała” w wielu sztukach teatralnych przed wojną. Między innymi w „Fantazymie” z Osterwą i Teatrze Narodowym przy sukni Dyjany, w ”Warszawiance” przy sukni Marii. Po wojnie w „Mężu i żonie” w reż. Horzycy przy sukni Elwiry, w filmowej wersji „Wesela” w reż. Andrzeja Wajdy zdobiła suknię Radczyni i w wielu innych rolach w moim wykonaniu.
Janina Małgorzata z Damięckich Lorentowicz-Janczar
Aktorka, żołnierz Armii Krajowej, uczestniczka Powstania Warszawskiego w zgr. Kapt. „Kryski”, odznaczona Krzyżem Walecznych, Krzyżem Kawalerskim Polonia Restituta, Warszawskim Krzyżem Powstańczym. Krzyżem Armii Krajowej. Złotą Honorowa Odznaką Zasłużonych dla Warszawy i odznaką Zasłużonego Działacza Kultury.
Czuję się wielce wyróżniona, będę dbała i pielęgnowała tę pamiątkę zawsze, a w momencie mojej śmierci zobowiązuję się przekazać tę broszkę, ten talizman kilku pokoleń aktorek, innej aktorce, którą obdarzę zaufaniem. Jest to jeden z najpiękniejszych prezentów i dowodów uznania, jakiego doznałam w życiu. Bardzo za to śp. Pani Małgorzacie Lorentowicz dziękuję.
PS . Na prośbę czytelników tego dziennika przypominam, że repertuar teatru POLONIA na grudzień, styczeń, luty i marzec, jest publikowany i uaktualniany na stronie internetowej teatru www.teatrpolonia.pl pod przyciskiem repertuar
Dobrego dnia
Wiesławy i Leokadii - wszystkiego dobrego
WŁAŚCIWA MIARA JEST PEWNIEJSZA OD NADMIARU. Demokryt
Moje ostatnie cztery dni:
– Halo, dzień dobry, Krystyna Janda przy telefonie. Czy dodzwoniłam się do sekretariatu pana Z.?
– Tak, słucham.
– Czy mogłaby mnie pani zapisać na spotkanie z panem Z.?
– Niestety, osobą odpowiedzialną za umawianie z panem Z. na spotkania, spotkania z interesantami oczywiście, jest pani D., podaję telefon ……Proszę tam dzwonić.
– Dlaczego? Zawsze dotąd to sekretarka umawiała na spotkania z poprzednikiem pana Z.?
– Ale teraz są zmiany. Proszę dzwonić pod telefon, który pani podałam. Do widzenia.
Dzwonię trzy dni bez przerwy pod podany numer telefonu. Trzeciego dnia upieram się i dzwonię bez ustanku. Po dwóch godzinach ktoś podnosi słuchawkę.
– Halo, mówi Krystyna Janda, chciałabym…
– Nie słyszy pani, że ten telefon nie odpowiada?!
Buch słuchawką.
Inny sekretariat, inny urzędnik państwowy:
– Halo, dzień dobry, Krystyna Janda przy telefonie. Czy mogłabym się umówić z panem dyrektorem N.?
– Na spotkanie z panem dyrektorem umawia pan pod numerem…
– Nie, nie, dziękuję, to ja przydaję sama, tak będzie najlepiej. Do widzenia.
Przyjeżdżam. Strażnik. Dowód osobisty. Zapisywania w księdze. Znów sekretariat.
– Czy mogłaby mnie Pani umówić z dyrektorem…
– Mówiłam pani, z dyrektorem umawia się w pokoju 336a.
– Dziękuję.
Pokój 336a. Siedzi dwóch panów.
– Dzień dobry.
– Słucham panią.
– Chciałabym dostać termin spotkania z dyrektorem N.
– Proszę usiąść.
Obaj panowie wyjmują jakieś zeszyty.
– W jakiej sprawie chciałaby pani zobaczyć się z dyrektorem N.?
– W sprawie mojego teatru.
– Ale konkretnie o co chodzi?
– Panom mam to wszystko teraz najpierw powiedzieć?
– Tak.
– Ale ja nie mam ochoty. Panowie są selekcjonerami?
– Takie są procedury.
– Ale już jak wchodziłam, musiałam pokazać wszystkie dokumenty i podać numer buta i bielizny- żartuję.
Panowie się w ogóle nie uśmiechają.
– Jest księga wejść i wyjść. Takie są procedury.
– Ale to zwykły urząd, powołany, aby załatwiać sprawy interesantów. To nie MSW, ani MSZ ani urząd wojskowy…
– Takie są procedury.
Zeznaję wszystko, jak na spowiedzi, opowiadam o swoich kłopotach, pokazuję dokumenty. Panowie wyraźnie nie znają się na tym, nie mogą mi poradzić.
– To, kiedy mogę zobaczyć się dyrektorem N.
– Proszę podać jakieś numery kontaktowe, oddzwonimy do Pani.
Podaję mój najtajniejszy numer telefonu komórkowego, bo boję się stracić szansę spotkania z dyrektorem N.
Wchodzę do kolejnego urzędu. Do Ministerstwa Środowiska. Kolejka, każdy długo coś zeznaje szeptem, potem odchodzi smutny lub pokazuje dokumenty, dostaje przepustkę i kieruje się do bramek elektronicznych oblepionych strażnikami. Ja pokazuję druk, z którym wysłał mnie inny urząd, a raczej, który „pobrałam” ze strony internetowej innego urzędu, jako obowiązkowy do wypełnienia i podstemplowania. Kierują mnie gdzieś. Wchodzę do wskazanego pokoju. Pani wpada w panikę na widok druku. To nie ja ! To nie ja ! – A kto? – zadaję pytanie. – Nie wiem, nie wiem, niech pani idzie do sekretariatu. Pani w sekretariacie kieruje mnie do innego pokoju. Korytarze, korytarze, drzwi, drzwi, pozamykane, cisza. Wchodzę do jakiegoś kolejnego pokoju. Pokazuję druk.
– Proszę Pani, nie ma w ogóle takiego ministerstwa.
– Ale to jest druk wzięty ze strony internetowej innego ministerstwa.
– Nie ma ministerstwa ochrony środowiska, jest ministerstwo środowiska.
– Ale tu trzeba tylko napisać „nie dotyczy” i wszystko. Bo wszyscy wiedzą, że nie dotyczy. Trzeba tylko podstemplować.
– Ale to nie my.
– A kto?
– Województwo.
– A gdzie to jest?
– Zaraz pani pokażę…
Jadę do kolejnego urzędu. Trafiam do odpowiedniego pokoju. Pani na widok druku wpada w złość.
– Ja już tysiąc razy mówiłam, że te druki są bez sensu! Ja nic nie opiniuję! Ja tylko mogę napisać, czy remont nie dotyczy, ale nie opiniuję, nic. Ludzie mi tu do opinii przynoszą całe stosy skoroszytów z całymi projektami, do opinii!
– A napisze mi Pani, że nie dotyczy?
– Napiszę. I trzeba mapkę…
Wychodzę. Wiozę zdobyty dokument na drugi koniec Warszawy.
– Dzień dobry. Przywiozłam ten brakujący dokument.
– Naprawdę? Tak szybko?
– Tak podobno rozpatrywanie wniosków opóźnia się z powodu braku tych dokumentów u każdego.
– Tak. Ale i tak to nic nie przyśpieszy.
– O Boże! A kiedy będą rozpatrywane?
– Może późną wiosną.
– O Matko! A miały być do końca tego roku!
– Nie, wszystko opóźnione z powodu tego dokumentu. A potem procedury trwają kilka miesięcy, więc około października, listopada będzie jakaś odpowiedź.
– Z powodu tego dokumentu?
– Tak.
– Ale ja tyle pieniędzy wydałam na napisanie tego wniosku, ekspertyzy, kosztorysy, plany, to kosztowało gigantyczne pieniądze.
– Tak każdy, pani nie jest jedyna.
– I teraz rok trzeba czekać na decyzję? Rok to bardzo długo.
– Tak ma każdy…
Wychodzę. Pada deszcz. Tak się powinien zaczynać film o kimś, kto wyjeżdża na wycieczkę do Afryki – myślę… Dzwoni telefon.
– Co ty robisz, nie ma Cię w ogóle, nie wiemy co robić, wszystko tu stoi.
– Załatwiałam ten dokument, co wiesz, wszystko opóźnia.
– I co? Masz go?
– Tak, ale to nic nie zmienia.
– A jaki to dokument? O co chodzi?
– To dokument, który mówi, że remont dawnego kina POLONIA i zamiana na teatr POLONIA nie przeszkodzi wędrującym ptakom w dorzeczu Wisły. I że gdybyśmy mieli w teatrze strych, a na nim był nietoperz, to zobowiązujemy się nie remontować tego strychu, zostawić nietoperza w spokoju, albo zabezpieczyć go i jego gniazdo, wezwać odpowiednie służby i przenieść go w bezpieczne miejsce.
– Ale my nie mamy strychu!
– No i właśnie nie dotyczy, jest napisane.
– I to opóźnia rozpatrywanie wniosków o rok?
– Tak.
– Wracaj już, bo my tu mamy problem.
– Ja nie mam i co więcej jestem spokojna, teraz wszystkie nietoperze są bezpieczne.
Dobrego dnia.
Pauliny i Balbiny - wszystkiego dobrego
W domu mojej córki i mojego zięcia, są dwa koty i pies. Kot nr 1 – przygarnięty przez Marysię, kiedy była na pierwszym roku Akademii Teatralnej, urodzony gdzieś w piwnicy, przy ulicy Miodowej i dzielący przedtem z Marysią całe studenckie życie także; kot nr 2 – nie wiem, skąd się wziął, ale jest dużo młodszy i podobny do kota nr 1, a ja ich nie odróżniam. Pies o imieniu LULU, suczka z przytułku, ze schroniska na Paluchu, wzięta z potrzeby wewnętrznej tuż po założeniu rodziny i wprowadzeniu się młodej pary Marysi i Roberta do wspólnego mieszkania; kot na wspólne gospodarstwo. Do tego dwoje dzieci, a raczej przede wszystkim w tym domu, przed wszystkim innym, są dwie dziewczynki, małe, jedna ośmioletnia Lena i całkiem „nowa”, prawie roczna Jadzia.
Do całej tej menażerii jest jeszcze stale ktoś do pomocy, bo moja córka i jej mąż, oboje zapracowani, są w domu często gośćmi, dlatego więc stale jakieś panie, studentki, przyjaciele, ostatnio młoda dziewczyna z Ukrainy, która przyjechała do rodziny żyjącej tutaj w Polsce i zgłosiła się do Marysi jako pomoc przy dzieciach.
Tyle tytułem wstępu, bo opowieść będzie pozornie o czym innym, a opowiem ją za zgodą Marysi i jej męża, ku uciesze i przestrodze wielu młodych zapracowanych małżeństw, które na pewno odnajdą się w tej historii….
Dziewczyna pomagająca przy wychowaniu dzieci, dajmy jej na imię Oksana (bo ostatnio same Oksany z Ukrainy), ale tak naprawdę ma inaczej na imię (zmieniam specjalnie – dla spokoju), tak więc ta dziewczyna, Oksana, wychodzi co dzień z małą Jadzią i z psem LULU na spacer do parku, a potem zajmuje się dziewczynkami, aż przyjdzie z pracy mąż Marysi, Robert, bo Marysia najczęściej gra jeszcze wieczorem w jakimś teatrze. Za to rano Marysia jest dłużej z dziećmi itd. itp. Opisuję to tak dokładnie, bo ma to fundamentalne znaczenie w całym tym zdarzeniu. Z tej oto konieczności zyciowej i organizacji życia całe problemy i wieczne zamieszanie.
Niedawno Marysia musiała wyjechać na dwa dni z Warszawy, bo gra także w Szczecinie i na Wybrzeżu w teatrze, równocześnie z zajęciami zawodowymi w Warszawie. Pierwszego dnia jej nieobecności, wieczorem, zadzwonił do niej do Szczecina mąż i zawiadomił ją, że ma kłopot, bo Oksana zgubiła gdzieś psa, w parku. Psa, znaczy suczkę LULU. Marysia umówiła się z nim, że on jeszcze tej nocy zrobi wszystko, żeby LULU odnaleźć, natychmiast załatwi kogoś do pilnowania dzieci, jako że był wieczór i Robert był już z dziećmi sam, wyjdzie i będzie szukał całą noc, tak długo aż znajdzie. I tak się stało, jednak po całonocnych poszukiwaniach LULU się nie odnalazła. Zapanowała w rodzinie rozpacz nad rozpacze, wszyscy płakli w słuchawkach, a Marysia obiecała córce, że po powrocie i ona włączy się do poszukiwań, dadzą ogłoszenia do gazet, rozkleją ogłoszenia itd….
Pod koniec kolejnego dnia Robert zadzwonił do Marysi wracającej właśnie wieczornym pociągiem ze Szczecina do Warszawy, że Oksana, podczas kiedy on był w pracy, szukała LULU cały dzień i wieczorem, kiedy przyszedł do domu, w domu zastał psa, tyle że innego, trochę podobnego do LULU, ale nie całkiem i że to nie LULU na pewno, a on teraz znów nie wie, co robić. Marysia odparła na to, że będzie za dwie godziny w domu, wtedy się razem zastanowią i rozłączyli się. Była noc i Robert po poprzedniej nocy szukania LULU, umęczony zasnął jak kamień, nie zwracając na nic uwagi oprócz dzieci. Nocą Marysia prosto z pociągu weszła domu i zastała męża i dwie śpiące córeczki w całkowitym spokoju, pogrążonych we śnie, ale w korytarzu spotkała się z obserwującym ją uważnie całkiem nieznajomym psem… zupełnie niepodobnym do LULU! Stali podobno dłuższą chwilę naprzeciw siebie, wrogo nastawieni, aż on, bardzo inteligentny, do tego po kilkugodzinnym pobycie w tym domu, kiedy zdążył się zorientować, jak miły to dom i jak mu w nim dobrze, w cieple i z pełnym brzuchem, zrozumiał, że nie ma się co wygłupiać z wrogością i należy także z tą nową, obcą osobą, się zaprzyjaźnić. Starał się przypodobać Marysi na wszelkie sposoby. Ale ta była zrozpaczona nową okolicznością i twarda. Zadzwoniła do mnie:
– „Mamo,! Ja już nie mam siły! Obce kobiety wychowują mi dzieci, ja jeżdżę nocami jakimiś pociągami, gram coś po teatrach w całej Polsce, nie mam czasu na nic, ani dla rodziny, ani dla siebie, dom zaniedbany, zwierzęta też, Oksana zgubiła LULU a jeszcze do tego, nie uwierzysz Oksana zamiast LULU przyprowadziła jakiegoś innego psa! Co ja mam robić?!!! To się mogło zdarzyć tylko nam!”. Ja oczywiście zaczęłam mówić w odpowiedzi o sobie – „Znam to, miałam całe życie to samo, jak byłaś mała..” i zaczęłam, jak zwykle, opowiadać wszystkie najgorsze przypadki i przypominać kłopoty z gosposiami – złodziejkami, chorymi umysłowo, nieodpowiedzialnymi itd. itp., bo wszystko to rzeczywiście przeszłam, a raczej na to wszystko naraziłam Marysię, kiedy była mała. Marysia po wysłuchaniu tylko westchnęła, wszystkie te historie słyszała wielokrotnie, sama ich doświadczyła, będąc dzieckiem i przypominanie ich nie było żadną pomocą ani pociechą w jej sytuacji. Uznała, że ja jej nie pomogę i odłożyła słuchawkę, a pies obserwował to ożywiony, gotowy na przyjaźń, gotowy na wiele byle zostać i być nowym członkiem rodziny, spotkał sie jednak z niechęcią.
Marysia rano zadzwoniła raz jeszcze: -” Mamo, jaki to cham!!! Jaki bezczelny!!! LULU była miła i cicha, a ten biega i szczeka, kradnie, wyjada Jadzi z ręki wszystko. LULU nigdy tego nie robiła. LULU była dobrze wychowana, subtelna, oddana i wrażliwa, a to jest kawał prostaka, który się pcha, przed wszystkimi, przed dziećmi. Jest do tego cwany, udaje niewiniątko jak tylko patrzę na niego”. –” A co z LULU?” – zapytałam. „- No nic, mam wolny dzień, idę jej szukać, dam ogłoszenia, muszę ją znaleźć. Lena płacze i pyta, gdzie jest pies, wszyscy się martwimy. Zaraz przyjdzie Oksana to z nią porozmawiam, może ten OBCY jest też czyimś psem i też go ktoś szuka. Oksana, żeby liczba psów w domu się zgadzała, po prostu wzięła jakiegokolwiek psa na smycz i przyprowadziła. Może trzeba go odprowadzić tam, skąd go wzięła, a on znajdzie drogę do domu sam. Nie wiem. Spróbujemy”.
Przyszła Oksana.
– Pani Marysia, ja zgubiła psa i znalazła!
– Oksana to nie jest ten pies!
– Ten. Ten, na pewno!
– Oksana, to nie LULU, przecież nawet wyglądem jej nie przypomina, jest czarny i na tym kończy się podobieństwo!
– Nie, pani Marysia , to LULU!
– Oksana, spójrz pod brzuch to nie suka to pies! LULU była suką! Choćby to!
– Nie ja nic nie widzę! To LULU.
– Oksana to nie LULU! Gołym okiem widać, że to nie LULU! Jeden był pies w domu, czarny, to prawda i przyprowadzałaś jednego psa, czarnego, inwentarz się zgadza, ale to nie LULU!
– To LULU.! Zawołajmy: – LULU! LULU! Pani popatrzy!
A pies nie głupi, miło, czysto, micha pełna, dzieciom z ręki można kraść cukierki, posłanie czyste i pachnące – „niech im będzie LULU”- pomyślał i zareagował jak trzeba, od razu machając ogonem przybiegł i przybiegał za każdym razem na dźwięk imeinia LULU. Marysia się załamała, a Oksana udawała, że wszystko w porządku i z uporem maniaczki, a nawet z lubością wołała do OBCEGO – LULU, LULU! On cwany reagował i… według zaleceń rządu, partii i władzy radzieckiej wszystko się zgadzało.
Marysia poszła z Oksaną i z dzieckiem do parku, w miejsce, z którego Oksana zabrała psa, Oksana po drodze cały czas twierdziła dalej, że nie rozumie, o co Marysi chodzi, bo to przecież jest LULU. Odpięły go ze smyczy, ale pies ani myślał pójść w żadną sobie znajomą stronę. Udawał też, że nie wie, o co chodzi. Oksana patrzyła na Marysię jak na zbrodniarkę, oskarżała, że chce się pozbyć LULU, Marysia patrzyła na Oksanę zdumiona, że można tak iść w zaparte, Oksana na to wołała – LULU! – a OBCY przybiegał grzecznie, na końcu dał się zapiąć na smycz i wrócili do domu, Marysia natomiast natychmiast dała wyraz zdumieniu w kolejnym telefonie do mnie i do swojego męża.
Minął dzień. Dali ogłoszenie, a raczej dwa ogłoszenia do gazet, jedno -„Zginął pies, czarny kundel, suczka o imieniu LULU” i pod tym numer telefonu komórkowego Marysi i drugie ogłoszenie – „Przybłakał się pies czarny kundel” i numer telefonu komórkowego Roberta. Od rana następnego dnia zaczął się koszmar, bo dzwonili ludzie, zawiadamiając ją i jej męża o różnych znalezionych i zgubionych czarnych psach, ale przeważnie dzwonili tacy, którzy radzili Marysi, żeby zadzwoniła pod numer jej męża, że pod tym numerem jest ktoś, kto znalazł psa czarnego kundla, a z kolei Robertowi radzili dzwonić do Marysi, że tam pod tym numerem ktoś zgubił psa (swoją droga Polacy to świetny naród, jeśli chce się tak wielu ludziom zdzwonić i powiadomić o drugim ogłoszeniu zamieszczonym w tej samej gazecie, żeby pomóc) Marysia i Robert tłumaczyli każdemu, że to oni znaleźli i zgubili, ale sprawa była tak zagmatwana, że nikt nie chciał w nią uwierzyć i trudno było w ogóle rzeczywiście wyjaśnić tę kretyńską sytuację. Jednym słowem Marysia i Robert przeżywali koszmar telefoniczny, jednocześnie jeżdżąc po mieście pod wszystkie wskazane adresy i sprawdzając kolejne znalezione czarne kundle, z których większość okazywała się znaleziona dwa lata wcześniej lub kilka miesięcy wcześniej, w każdym razie żaden z nich, z tych psów zgłoszonych nie był LULU. Sprawdzili tez telefonicznie schroniska warszawskie i podwarszawskie, jeżdżąc np. do Celestynowa i wszędzie tam, gdzie ostatnio czarne kundle zostały pensjonariuszami. Koszmar telefoniczny i z poszukiwaniami trwał, a w tym czasie i Oksana i kundel, spokojnie sobie żyli, kundel zadowolony nad wyraz, a Oksana dalej z uporem twierdząc, że nie wie, jakiego psa oni szukają, bo przecież ON to LULU.
Nocą, drugiego albo trzeciego dnia poszukiwań, Marysię obudziły jakieś dziwne dźwięki, wstała, poszła do kuchni i ze zdumieniem zobaczyła, że jej mąż w tak zwanym między czasie zawarł wielką z przybłędą przjaźń i że sobie razem „rządzą”, kiedy Robert pracuje nocą przy komputerze, razem sobie jedzą i razem sobie dotrzymują towarzystwa, a komitywa jest nadzwyczajna, są zachwyceni sobą nawzajem i zadowoleni. Robert przy tym już od jakiegoś czasu mówił, że ten Nowy jest fajny i zostaje, na co Marysia kategorycznie, że nie może zostać, bo ona już zwariuje przy tej ilości obowiązków i „istnień” do opieki.
Pies omijał ją łukiem, jakby rozumiał o czym się mówi i walczył o serce jej męża w dwójnasób. Mąż Marysi znalazł tymczasem stronę internetową z ogłoszeniami o zagubionych lub poszukiwanych zwierzętach, na której ludzie rzeczywiście znajdują swoje psy (podobno świetna jest ta strona) i podjął się takiego szukania, no a poza tym pracował całymi dniami.
Czwartego czy piątego dnia, a może po tygodniu, Marysia, ponaglana zapytaniami starszej córki o LULU, jej kompanką od zabaw, postanowiła pojechać z Leną do warszawskiego największego schroniska i dla spokoju, mimo wsześniejszych informacji, że tam LULU nie ma, przekonać się o tym naocznie. W schronisku szukała z Leną dość długo, oglądały wszystkie te nieszczęsne pieski, a po godzinie, niespodziewanie, na końcu w jakimś boksie w kącie dojarzały samotnie leżącą i smutną… LULU, przyprowadzoną do schroniska tegoż dnia.
Nie mogły wszystkie trzy uwierzyć szczęściu, powitaniom i radościom nie było końca, natychmiast przyjechały wszystkie łącznie z Jadzią na obiad do Milanówka, do nas, bo to była sobota, Robert pracował, witał się z LULU tylko przez telefon, dopytywał, co będzie w związku z tym z tym Nowym, LULU nieświadoma obecności Nowego w warszawskim domu, szalała z radości po odnalezieniu rodziny, nie odstępowała i dzieci na krok, a ja z kolei, poruszona tym odnalezieniem, objechałam wszystkie schroniska w Milanówku i okolicach, aby jeszcze raz sprawdzić, czy aby nie ma tam naszej Grety i Rity, mimo że obie zniknęły – jedna dwa lata temu, druga rok temu – i sprawdzałam, czy ich tam nie ma juz wielokrotnie. Niestety bez powodzenia.
Wieczorem wszystkie trzy z LULU wróciły do domu i nastąpiło spotkanie LULU z Obcym. Obcy udał, że nie rozumie, o co tu chodzi, nawet próbował coś stroić przekonany, że to LULU jest przybłędą i robił intrygi. Ale zrezygnował, zapadła noc i jakoś sprawy przycichły.
Następnego dnia przyszła Oksana.
– No i widzisz Oksana, jest LULU! – przywitała ją Marysia – TO JEST LULU!
Oksana bez mrugnięcia okiem i cienia zmieszania krzyknęła:
– O ja rada! Ja oczień rada! Że pani i dzieci mają LULU, tylko co pani teraz zrobi z tym przybłędą? Trzeba wyprowadzić i tam zostawić! Na te słowa wyszedł Robert, stanął znacząco, broniąc Nowego i wiadomo było, że po jego trupie! Nowy zostaje i już.
Czas biegł dalej, sprawy się normowały, co jakiś czas jeszcze dzwonił telefon z wiadomością, że ktoś znalazł czarnego psa kundla i że może to LULU, ale nie było ani jednego telefonu, że ktoś zgubił psa, nikt nie szukał Obcego, ten za to w ogóle się tym nie martwił, powoli zdobywał terytorium i wypychał LULU z jej łóżka, miejsca w rodzinie i „stanowiska”. Wreszcie Obcy tak się rozpanoszył, zrobił się takim tyranem, najważniejszym członkiem rodziny, kradł, warczał i potwornie szczekał, jak mu się coś nie podobało, co dla innych mieszkańców bloku, sąsiadów, nie było komfortowe i zostało uradzone, że obcy wyjeżdża do Michałowic, do rodziców męża Marysi, gdzie natychmiast zakochał się w nim ojciec Roberta i oszalał na tle tego chama, podobnie jak Robert…
No i tyle „pieskiej” opowieści. Marysia i jej mąż mają znów tylko dwoje dzieci, dwa koty i psa – miłą, cichutką i dobrze wychowaną, wziętą z przytułku, już teraz dwukrotnie, suczkę LULU , która po tych doświadczeniach zrobiła się lękliwa, nie odstępuje rodziny na krok, a dzieci jeszcze bardziej się do niej przywiązały. Oksana wyjechała na Ukrainę, bo jej się skończyła wiza. Obcy w Michałowicach zdominował szybko całą rodzinę, podporządkował sobie dom i zdemolował ogród, ale wolno mu wszystko, bo pan domu pozwala mu na wszystko.
A Marysia pozwoliła mi to wszystko opisać jako przestrogę dla młodych małżeństw decydujących się na liczną rodzinę – zwierzęta, dzieci, a jednocześnie intensywnie pracujących. I tyle. Oto historia. I jej aspekty. Wszyscy je zresztą znamy, a ja znam i rozumiem jak nikt, sama to przeżywałam, kiedy Marysia była mała, bo dopiero, kiedy urodziłam „następne” dzieci, braci Marysi, moja mama była już na emeryturze i rodzice mogli się nas przeprowadzić.
Do dziś moja mama wychowuje naszych synów i zajmuje się domem, zwierzętami i nami, co jest naszym największym szczęściem i spokojem.
Ja niestety nie mogę służyć tego rodzaju pomocą mojej córce i jej rodzinie i trochę to wszystko, cały ten opis, te wyznania i z tego powodu. Z wyrzutów sumienia.
Dobrego dnia dla Was wszystkich. Pytania, czy opłaci się mieć tyle kłopotów, choćby takich jak z LULU, a oczywiście taki wybór życiowy niesie ze sobą także wiele innych i dużo większych problemów, czy lepiej żyć w pojedynkę, bez problemów, zobowiązań, dzieci i tego wszystkiego, takiego pytania nie będziemy sobie stawiać. Coraz więcej ludzi młodych wybiera taki właśnie model, niezależnego, wspinającego się po szczeblach kariery życia, wybierają rolę gracza życiowego, a nie odpowiedzialnej stabilizacji i koniecznej odpowiedzialnosci za cała rodzinę, za innych, szczególnie za dzieci… Rozumiem, choć nie wiem, czy ja bym umiała, z kolei… brak byłoby mi rodziny, zawsze czyjejś obecności i tego rodzaju rodzinnej więzi i miłości. Tego ciągłego zamieszania i problemów. Niczego nie żałuję. Ale rozumiem też, że są różne drogi, różni ludzie, rozmaite temperamenty, a także priorytety.
Moja córka i mój zięć, powtarzają po swoich rodzicach model życia nazwijmy go „skomplikowanym” i realizują go w wersji skomplikowanej jakby w dwójnasób. Moje gratulacje i wyrazy podziwu Marysiu i Robercie.
Dobrego dnia dla Wszystkich raz jeszcze
Natalii i Eligiusza - wszystkiego dobrego
Wczorajszy koncert z okazji Andrzeja, zorganizowany spontanicznie przez Agencję GRAMI na cześć pana Andrzeja Jagodzińskiego z udziałem Jego przyjaciół, wspaniały. Cieszę się, że to w POLONII, tylu znakomitych artystów na scenie i atmosfera niewymuszonej muzycznej zabawy i przyjemności z grania i śpiewania… do tego TAAAACY MAAAJSTRRROWIEEEEEE zebrali się i do tego tak spontanicznie. Dziękuję.
Teatr ma teraz dwa dni przestoju, przepinamy światła do głównych już stałych tablic, generalne porządki z elektrycznością, bo dotąd wszystko było na „tymczasem”. Chimeryczna czasem podczas spektakli – eRBetka – nasza pani, czerwona skrzynka na koślawych nogach, do której się wpinaliśmy, kończy żywot i nareszcie.
Wczoraj dramat – składałam znów po korekcie wniosek o pieniądze Unijne na remont i budowę dużej sali, przy składaniu dowiedziałam się, że rozpatrywać wnioski ZAPORR 1.4 będą później, wiosną, a wyniki rozpatrywania około wakacji 2006 najwcześniej. Do tego czasu nie wolno nawet drgnąć z remontem, przetargami, niczym… czekanie dla nas to śmierć, do tego czekanie bez bladych nawet gwarancji powodzenia w finalne rozstrzygnięcia. Zatrzymanie całkowite prac i bezruch, w naszej sytuacji teraz to katastrofa! A przy pisaniu tego wniosku tyle było pracy, kosztorysów, liczenia, pisania, ekspertyz, tony papieru… i… kosztów… kosztów. Żeby zdobyć pieniądze Unijne, trzeba mieć bardzo, bardzo dużo pieniędzy. Niech to trafi szlag! A taki napisałam śliczny list przewodni… może opublikuję go jako felieton, ku przestrodze.
Co robić, bo już nie mamy ani grosza na remont, choć wpływy z kasy pokrywają krótką co prawda kołderką, koszty bieżące stałe, światło, ogrzewanie, rachunki wynajmu, pieniądze dla Wspólnot, ubezpieczenia spektali itd., itd….? No nic, od dziś będę się zastanawiać, co dalej i co w związku z tym… Piszę to wszystko na Wasze tupanie i pretensje, że nie zajmuję się Wami, że nie piszę itp. itd… i że w ogóle co to jest!!!
Moi Drodzy… opadają mi ręce… i wszystko co może opaść. A na ciagłe pytania: „Pani Krystyno, kiedy Pani otworzy dużą salę Teatru POLONIA ?” – od dziś odpowiadam – jeśli otworzę… a nawet gdyby, ja, w momencie kiedy będzie się ona otwierać, będę witać publiczność w szpitalu psychitrycznym w Tworkach, tam podobno piękna, piękna, stara sala teatralna .. i co więcej już miałam propozycję wzięcia jej pod opiekę…
Malujemy znów bombki dla SYNAPSIS, bo za chwilę aukcja i wszelkie inne akcje w Polsce na rzecz potrzebujacych pomocy, biednejszych, smutniejszych, samotnych, chorych… pomyślcie o Nich Wszystkich przed świętami.
Dobrego dnia.
Andrzeja i Konstantego - wszystkiego dobrego
Moi Drodzy program do SHIRLEY zamknięty. Dziekuję za wspomnienia, listy , pozdrowienia i wszystkie miłe słowa i historie których…aż takich…. się nie spodziewałam. Dziekuję.
Błażeja i Saturnina - wszystkiego dobrego
WSZELKIE DZIAŁANIE NATURY JEST JEDYNIE KONIECZNOŚCIĄ. Demokryt z Abdery.
Dobrego dnia. Dobrego dnia.
Konrada i Sylwestra - wszystkiego dobrego
Ostatnio dzielę sie Wami tym co dostaje na mój adres. Zdumiewajacy czas.
Przeczytaj uważnie i zastanów się nad tym!
Mój przyjaciel otworzył szufladkę w komodzie swojej żony i wyjął z niej
mały pakiecik owinięty w bibułkę.
– To – powiedział – nie jest zwykle zawiniątko – to jest Jej bielizna
osobista. Wyrzucił opakowanie ukrywające zawartość i przyjrzał się
jedwabnej, wykończonej koronką bieliźnie. Kupiłem to Jej, kiedy
pierwszy raz pojechaliśmy do Nowego Jorku 9-10 lat temu, nigdy jej nie
założyła, czekała z tym na jakąś specjalną okazję!
Więc dobrze – pomyślał, dzisiaj zdarzyła się ta odpowiednia okazja. Zbliżył
się do łóżka i ułożył bieliznę przy jej głowie, obok innych
rzeczy.
Niedługo zacznie ubierać ją do trumny. Po krótkiej chorobie wczoraj
zmarła.
Potem patrząc się w moją stronę powiedział:
– A przecież każdy dzień, który przeżywasz jest tą specjalną okazją.
Nasze okazje już minęły. Nie warto było zostawiać wszystkiego na
potem.
Te słowa zapadły mi w pamięć, mam je ciągle na myśli – one zmieniły
moje życie. Teraz więcej czytam a mniej sprzątam. Siadam na tarasie i
rozkoszuje się urodą okolicy bez poczucia winy, że nie wypieliłem ogródka.
Spędzam więcej czasu z moimi bliskimi i przyjaciółmi, a mniej pracując.
Zrozumiałem, że życie to ciągłość doświadczeń, które trzeba przeżywać w
radości, a nie próbować je przetrwać lub ścierpieć. Już niczego nie odkładam na
potem, piję codziennie z moich antycznych, kryształowych kieliszków. Zakładam
nowe ubranie na zakupy w supersamie, jeżeli tylko zdecyduje, że mam na to
ochotę. Nie zachowuje moich najlepszych perfum na specjalne imprezy, tylko
używam ich codziennie, kiedy pragnę poczuć je na sobie. Zdania
zaczynające się od „pewnego dnia”, „kiedyś” znikają z mojego słownika.
Jeżeli coś jest warte zobaczenia, usłyszenia lub przeżycia, chce to
zobaczyć, usłyszeć i przeżyć teraz. Nie wiem co zrobiłaby żona mojego
przyjaciela, gdyby wiedziała, że nie będzie jej tu dzisiaj miedzy nami
i przyjmujemy to z taką nieświadomą lekkością, mam nadzieję, że
poszłaby zjeść do restauracji chińskiej – jej ulubionej. To te
malutkie, nie zrobione rzeczy najbardziej by mnie bolały gdybym
wiedział, że moje godziny SĄ już policzone. Byłbym niepocieszony,
że przestałem widywać się z moimi dobrymi przyjaciółmi odkładając to na
„najbliższy czas”, że nie napisałem listów, które miąłem zamiar posłać
już jutro. Byłbym niepocieszony i smutny, że nie mówiłem wystarczająco
często moim braciom jak bardzo ich kocham. Od już i teraz nie staram
się opóźnić, przeczekać ani wstrzymać niczego co mogłoby wprowadzić
mnie w dobry humor, dać powód do radości i śmiechu, i każdego dnia
powtarzam sobie, że dzień dzisiejszy jest wyjątkowy. Każdy dzień,
każda godzina, każda minuta – nią jest !
No cóż, zostawiam Wam ten tekst pracując do świtu nad programem teatralnym
do „Shirley” w teatrze POLONIA, za chwilę dziś dwa spektakle „Ucho, gradło,
nóż” itd…..itd…itd….Tracę życie?
Jana i Flory - wszystkiego dobrego
A ja bardzo zabiegana i zajęta, do tego gram „Małą Steinberg ” w Teatrze Studio, a w Polonii „Stefcia Ćwiek w szponach życia” i tak jest pierwszy raz, że ja gram gdzie indziej i mnie tam nie ma. Ale mam dla Was taki cudny teatralny żarcik, pozdrowienia i życzenia dobrego dnia. Tupiecie, że nie piszę dziennika, a ja się staram ale czasami już naprawdę nie wychodzi…
Kowalscy postanowili pójść do opery. Kiedyś w końcu trzeba…
Ubrali się odświętnie w garnitur i suknię wieczorową. Ustawili się
po bilety w kolejce pod kasą. Przed nimi gość zamawia: „Tristan i
Izolda. Dwa poproszę…”. Kowalski jest następny: „Zygmunt i Regina.
Dla nas też dwa…”
Dobrego dnia.
Marka i Cecylii - wszystkiego dobrego
Ostanio dostaję listy, SMS-y z modlitwami dla kobiet, prośbami o siłę aby mieć
cierpliwość, jednocześnie o brak siły żeby nie zabić mężczyzny,
widomości z żartami na temat meżczyzn, wyliczanki, sentencje, rady… bardzo
tego dużo, coś wisi wyraźnie w powietrzu… Oto list który dostałam dziś w nocy:
Dlaczego kobiety żyją dłużej…
Rodzice oglądali TV i mama powiedziała: „Jest już późno, jestem zmęczona, pójdę spać”. Poszła do kuchni zrobić kanapki dla nas na jutrzejszy lunch, wypłukała kolby kukurydzy, wyjęła mięso z lodówki na dzisiejszą kolację, sprawdziła ile jest płatków śniadaniowych w puszce, nasypała cukru do cukierniczki, położyła łyżki i miseczki na stole i przygotowała ekspres do zaparzenia kawy na jutro rano. Potem włożyła już upraną odzież do suszarki, załadowała nową partię do pralki, uprasowała koszulę i przyszyła guzik. Sprzątnęła ze stołu pozostawioną grę, postawiła telefon na ładowarkę i odłożyła książkę telefoniczną do szuflady. Podlała kwiaty, opróżniła kosze na śmieci i powiesiła ręcznik do wysuszenia. Potem ziewnęła, przeciągnęła się i poszła do sypialni. Zatrzymała się przy biurku i napisała kartkę do nauczyciela, odliczyła trochę kasy na wycieczkę w teren i wyciągnęła podręcznik schowany pod krzesłem. Podpisała kartkę urodzinową dla przyjaciółki, zaadresowała kopertę i nakleiła znaczek oraz zapisała, co kupić w sklepie spożywczym. Obie kartki położyła obok torebki. Potem Mama zmyła twarz mleczkiem „trzy w jednym”, posmarowała się kremem „na noc i przeciw starzeniu”, umyła zęby i opiłowała paznokcie. Ojciec zawołał: „Myślałem że poszłaś do łóżka”. „Właśnie idę” – odpowiedziała Mama. Wlała trochę wody do miski psa i wypuściła kota na dwór, potem sprawdziła czy drzwi są zamknięte i czy światło na zewnątrz jest zapalone. Zajrzała do pokoju każdego dziecka, wyłączyła lampki i telewizory, powiesiła koszulki, wrzuciła brudne skarpety do kosza i krótko pogadała z jednym z dzieci, jeszcze odrabiającym lekcje. W swoim pokoju Mama nastawiła budzenie, wyłożyła ubranie na jutro, naprawiła stojak na buty. Dopisała 3 rzeczy do listy 6 najważniejszych czynności do wykonania. Pomodliła się i wyobraziła sobie, że osiągnęła swoje cele. W tym samym czasie Tata wyłączył telewizor i oznajmił „w powietrze”: „Idę spać”. Co też bez namysłu uczynił. Coś nadzwyczajnego w tej historii? Zastanawiasz się, dlaczego kobiety żyją dłużej? „BO JESTEŚMY SKONSTRUOWANE NA DŁUGI PRZEBIEG”…. ( i nie możemy umrzeć wcześniej, bo tyle mamy jeszcze do zrobienia !!!) Wyślij dziś tę historię do 5 fantastycznych kobiet – na pewno będą Ci wdzięczne. A potem – IDŹ SPAĆ !!!
Dobrego dnia Kobieto i Mężczyzno. Dobrego dnia.
Anieli i Romana - wszystkiego dobrego
UMARŁ PAN MAREK PEREPECZKO. JANOSIK ZAWSZE DLA NAS BĘDZIE MIAŁ JEGO TWARZ I JEGO UŚMIECH.
Moi Drodzy, ma prośbę, znów wznawiam Shirley… grałam ją 15 lat, około 500 razy, w deszczu, w słońcu, zimą, latem, smutna, rozbawiona, zmęczona, wypoczęta, w ciąży i tuż przed porodem, w najróżnieszych sytuacjach życiowych i na różnych etapach mojego życia, w Warszawie, w Powszechnym i w całej Polsce, w Ameryce, Australii i Zakopanem choćby… to pamiętam bo tam niespodziewanie trzy razy pod rząd, jak tego chciała publiczność. Przychodzili do mnie ludzie przez te wszystkie lata do garderoby i opowiadali, że Shirley ogladają kolejny raz, że w jakiś sposób wpłynęła na ich życie, na decyzje, zmiany, nastawienie do ludzi i świata… teraz premiera w moim teatrze, na święta, na gwiazdkę, na wspólną zabawę i radość, mam nadzieję moją i Waszą… czy moglibyście napisać mi o tym spektaklu coś od siebie, ale nie o mnie, nie o samym spektaklu, nie… o Was w związku z tym spektaklem, o przypadkach, zdarzeniach… jak się wasze historie, wasze losy, wasz moment życiowy z tym spektaklem splotły. Ośmielam się o to prosić bo wciąż zdarza mi się spotykać ludzi, ktorzy mi opowidają swoje historie w kontekście właśnie spotkania tearalnego z moją Shirley… Chiałabym to gdzieś zamieścić, wydrukować, mieć… zatrzymać. Jeśli napiszecie do mnie tu do korespondencji na stronę jednocześnie będę rozumiała, że jest to także pozwolenie na ewentualną publikację.
Serdeczności i dobrego dnia.
Grzegorza i Salomei - wszystkiego dobrego
Gdybyście mieli postanowić, bo takie ktoś mi dzisiaj postawił zadanie, jakich aktorów, nieżyjących, ważnych dla polskiej kinematografii uhonorowalibyście robiąc galerię ich postaci, drukując znaczki z ich podobiznami, czy w podobny sposób, a do tego musielibyście wybrać ich tylko 20-tu, kobiet i meżczyzn. Jaką listę byście stworzyli?
Kobiety w kolejności w jakiej mi przychodzą do głowy:
Ćwiklińska, Mrozowska, Smosarska, Negri, Śląska, Skarżanka, Andrzejewska, Zimińska, Ordonka, Malicka, Chojnacka, Jędrusik, Barszczewska….
I mężczyźni:
Cybulski, Kobiela, Łomnicki, Pichelski, Dymsza, Junosza, Kowalski, Hańcza, Bodo, Znicz, Kurnakowicz, Jaracz, Fijewski, Wilhelmi, Maklakiewicz, Himilsbach….
Ciekawe zagadnienie…..
Dobrego dnia.
Gertrudy i Edmunda - wszystkiego dobrego
Co za niespodzianka! Okazało się, że chwilę temu dostałam narodę dla najlepszej aktorki na festiwalu filmowym w Madrycie, za rolę we „Wróżbach kumaka” właśnie zadzwoniono z festiwalu jak mają mi przesłać nagrodę ….Huurrra! http://www.ficmm.com/
MEJOR PELĂŤCULA
VĂQUEROS Y ĂNGELES (COWBOYS & ANGELS) de DAVID GLEESON
PREMIO ESPECIAL DEL PĂšBLICO
MI HERMANO ES UN PERRO (MEIN BRUDER IST EIN HUND) de PETER TIMM
MEJOR ACTOR
SERGEJ MOYA por TEENAGE WESTLAND
MEJOR ACTRĂŤZ
KRYSTINA JANDA por MALOS PRESAGIOS (UNKENRUFE)
MENCIÓN ESPECIAL DEL JURADO
SATÉLITE (SATELLITE) de JEFF WINNER
A dziś w Canal+ o 20.00 pierwszy odcinek mojego niechcianego przez II pr. TVP serialu MĘSKIE – ŻEŃSKIE „Wigilia”.
Same niespodziewane prezenty i przyjemności. Do tego co wieczór nagroda- spotkanie z publicznością Teatru POLONIA w moim spektaklu „Ucho, gardło nóż”. No życie jest pasmem „rozkoszy” i niespodzianek!!!
Niedługo do Was wrócę z pisaniem, ale jeszcze trochę, jeszcze trochę, ważne sprawy sie toczą i stosy rzeczy do załatwienia, jestem zajęta od rana do nocy. Kiedyś może wrócimy do dawnego rytmu, ale jeszcze chwilka.
Dobrego dnia.
Renaty i Witolda - wszystkiego dobrego
Dziś wieczorem premiera „Ucho, gardło, nóż” Vedrany Rudan. Koniec pewnego etapu, początek nowego. Pierwsza rola zrobiona dla Teatru POLONIA. Rola wciąż nie gotowa, ledwie szkic roli, pewnie przez następne wieczory publiczność będzie zmuszona oglądać kolejne wersje i moją pracę nad tą rolą, zmagania z Tonką Babicz, która wciąż ma elementy wszystkich innych moich ról, a jej charakter nie wyłonil się jeszcze całkowicie i nie nabrał cech tylko jej właściwych.
Wczoraj autorka książki, pani Vedrana, obejrzała spektakl. W trakcie pokazu płakała nad sobą, nad tą premierą i jak twierdzi, nade mną, podobno pochylił się do jej ucha mąż, z którym przyjechała i powiedział: „Płaczecie obie, to przesada, to twoja książka i to jej rola. To przesada”. Publiczność dookoła się śmiała. Mąż pani Vedrany nie uwzględnił drobnego elementu, że dla nas obu to coś więcej niż tylko jej tekst – a moja rola. Mój mąż siedział cały spektakl daleko w garderobie, umęczony remontem i ostatnimi gorącymi dniami przygotowań. Nie było go na sali. To lepiej. Po spektaklu Vedrana powedziała do mnie: – „Jestem zadowolona, że ludzie się tak bawią” . Ja odparłam: „- A ja przerażona. Taki temat…” Ona: „W Chorwacji się nie śmieją, nie mogą, za blisko tej wojny, przeciwnie, są na mnie obrażeni, że jest tam tak wiele zabawnych elementów” Ja:- ” Czy bardzo Cię boli, że uśmierciłam w mojej adapatcji męża?” Ona :- ” Nie. I ja go powinnam w książce zabić. Dobry meżczyzna to martwy mężczyzna”. I…. przytuliła się do swego męża. Jutro rano odjeżdża na Chorwację, ja już nic w rezultacie nie rozumiem. No nic, zaczynam życie z Tonką Babicz po polsku. Nie będze łatwo.
Pozdrowenia dla Was wszystkich. Strona Teatru Polonia juz wisi, choc jest wciąż budowana. www.teatrpolonia.pl
Rozalii i Franciszka - wszystkiego dobrego
Bilety można zamawiać drogą e-mailową pod adresem bilety@teatrpolonia.pl
Bilety będą do wykupienia w kasie teatru, najpóźniej na dwa dni przed spektaklem. Kasa w Teatrze POLONIA otwiera sie 21-go pażdziernika o 12.00 i będzie otwarta odtąd każdego dnia w godz 12.00-18.00. Wejście przez bramę od ulicy Pięknej 28.
Bilety można też zamawiać w naszym teatrze telefonicznie (22) 622 21 32.
Są też sprzedawane w
Galerii Mokotów ul. Wołowska 12.II piętro tel (22) 852 21 83
Kasach Tearalnych CH Wola Park ul. Górczewska 124 tel (22) 533 43 50
Kasach Teatralnych ZASP , al. Jerozolimskie 25 tel(22) 621 93 83, 621 94 54
KALENDARZ
Październik 2005 Scena – Fioletowe pończochy
28. p – godz. 20;00 STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA – Spektakl dla Sponsorów teatru
29. s – godz.18;00 STEFICIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA –
godz.20:00 STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA Premiera
30 n – godz.18;00 STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA –
godz.20;00 STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA
31 p godz.18:00 STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA –
godz.20;00 STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA
Listopad 2005 Scena – Fioletowe pończochy
02 ś godz.18:00 STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA
godz.20:00 STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA
03 cz godz.18:00 STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA
godz.20:00 STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA
04 p godz.18:00 STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA –
godz.20:00 STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA
11 p godz. 20;00 UCHO, GARDŁO, NÓŻ – Spektakl dla Sponsorów teatru
12 s godz.20:00 UCHO, GARDŁO, NÓŻ – Premiera
13 n godz.20:00 UCHO, GARDŁO, NÓŻ
14 po godz.20:00 UCHO, GARDŁO, NÓŻ
15 w godz.20:00 UCHO, GARDŁO, NÓŻ
16 ś godz.20:00 UCHO, GARDŁO, NÓŻ
17 cz godz.20:00 UCHO, GARDŁO, NÓŻ
18 p godz.20:00 UCHO, GARDŁO, NÓŻ
19 s godz.20:00 UCHO, GARDŁO, NÓŻ
20 n godz.20:00 UCHO, GARDŁO, NÓŻ –
21 po godz.20:00 UCHO, GARDŁO, NÓŻ
22 w godz.20:00 UCHO, GARDŁO, NÓŻ
23 ś godz.20:00STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA
24 cz godz.20:00STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA
25 p godz.20:00UCHO, GARDŁO, NÓŻ
26 s godz.20:00UCHO, GARDŁO, NÓŻ
27 n godz.20:00UCHO, GARDŁO, NÓŻ
28 po godz.20:00STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA
29 w godz.20:00STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA
GRUDZIEŃ 2005 Scena – Fioletowe pończochy
03 s godz.20:00STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA
04 n godz.20:00 STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA 05 po godz.20:00 STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA 06 w godz 20:00UCHO, GARDŁO, NÓŻ
07 ś godz.20:00UCHO, GARDŁO, NÓŻ
08 cz godz.20:00UCHO, GARDŁO, NÓŻ
09 p godz.20:00UCHO, GARDŁO, NÓŻ
10 s godz.19:00STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA
11 n godz. 20:00STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA
12 po godz. 20:00STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA
15 cz godz. 20:00SHIRLEY VALENTINE – Spektakl dla Sponsorów teatru
16 p godz.20:00SHIRLEY VALENTINE
17 s godz.20:00 SHIRLEY VALENTINE
18 n godz.20:00 SHIRLEY VALENTINE
19 po godz.20:00 SHIRLEY VALENTINE
20 w godz. 20:00 SHIRLEY VALENTINE
21 ś godz. 20:00 SHIRLEY VALENTINE
22 cz godz. 20:00 SHIRLEY VALENTINE
23 p godz. 20:00 SHIRLEY VALENTINE
26 po godz.20:00 SHIRLEY VALENTINE
27 w godz.20:00 SHIRLEY VALENTINE
28 ś godz.20:00 SHIRLEY VALENTINE
29 cz godz.20:00 SHIRLEY VALENTINE
30 p godz.20:00 SHIRLEY VALENTINE
31 s godz.20:00 SHIRLEY VALENTINE
Spektakl Shirley Valentine jest wyprodukowany przez Teatr Powszechny w Warszawie i był grany tam nieustanie przez 13 lat.
Każdego wieczoru oferujemy do dyspozycji 80 miejsc. Miejsca będą nie numerowane.
Ceny biletów na premiery – 100 zł.
Wszystkie spektale popremierowe- 50 zł
Bilety w kasie Teatru POLONIA. Mamy nadzieję od 21 października 2005
Rezerwacje telefoniczne tel: 00 (48 22) 622 21 32 telefon czynny od 19 października 2005
STEFCIA ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA – Dubravka Ugresić
Tłumaczenie- Dorota Jovanka Cirlić
Reżyseria i adaptacja – Krystyna Janda
Scenorafia, kostiumy – Magdalena Maciejewska
Opracowanie muzyczne – Marta Broczkowska
OBSADA:
STEFCIA – Agnieszka Krukówna
CIOTKA – Zofia Merle
MARIANNA – Viola Arlak
KIEROWCA, BICEPS, INTELEKTUALISTA, BIOLOG, VINKO- Michał Piela
UCHO, GARDŁO, NÓŻ– Vedrana Rudan
Tłumaczenie- G. Brzozowicz, J. Granat, W. Szablewski
Adaptacja – Krystyna Janda
Scenografia , kostiumy – Magdalena Maciejewska
Wykonanie – Krystyna Janda
W planach dwie premiery planowane na koniec roku. Obie z cyklu „Kobiety z Europy”
„BADANIA TERENOWE NAD UKRAIŃSKIM SEKSEM” – Oksana Zabużko
Reżyseria i adapatcja – Małgorzata Szumowska
Wykonanie – Katarzyna Figura
„DARKROOM” – Rujana Jeger
Reżyseria i adapatcja – Przemysław Wojcieszek
Obsada: Między innymi: Maria Seweryn, Rafał Mohr….
TEN CYKL SPEKTAKLI POWSTAJE DZIĘKI DOTACJI – KONKURSOWI ZORGANIZOWANEMU PRZEZ MIASTO STOŁECZNE WARSZAWA
Teatr pomagają zbudować nam:
SERDECZNIE DZIĘKUJEMY