10
Maj
2006
07:55

Izydora i Antoniny - wszystkiego dobrego

Wylatuję do Aachen odebrać nagrodę. Przyjeżdżam prosto na pokaz naszego nowego spektaklu. Monodram Ewy Kasprzyk. Ja trzymam kciuki za Nią , ona  za mnie.

Dobrego dnia dla Was.

 

 

Dorothea Kuehl-Martini

MARILYN I PAPIEŻ. LISTY MIĘDZY NIEBEM A PIEKŁEM

Przekład: Magdalena Mijalska
Adaptacja: Remigiusz Grzela
Reżyseria: Marta Ogrodzińska
Scenografia: Diana Marszałek
Wykonawcy: Ewa Kasprzyk
Producent wykonawczy: Ewa Baryłkiewicz
Kostiumy: Tomasz Ossoliński
Premiera: odbędzie się 13 maja 2006

Ewa Kasprzyk w nowym monodramie…

Niemiecka autorka, Dorothea Kuehl-Martini, z wykształcenia teolog, żona pastora stworzyła fikcyjną opowieść o przyjaźni Marilyn Monroe z papieżem Janem XXIII. Udało jej się pokazać coś, co było dotąd poza zainteresowaniem biografów hollywoodzkiej gwiazdy. Napisała o Marilyn, która taka jaką była, mogła być świętą. Jako osoba grzeszna była godna nie tylko rozmów z papieżem ale i przyjaźni z nim. Marilyn szuka autorytetu, ale i szuka dialogu. Wielokrotnie kłóci się z nim. Dorothea Kuehl-Martini pokazała, że życie Marilyn, jej skomplikowana osobowość, jej potrzeby, jej wstyd i jej naiwność a także absolutne poczucie braku bezpieczeństwa spowodowane były jej trudnym dzieciństwem, wychowaniem przez chorą psychicznie matkę, pobytami w sierocińcach. Marilyn żyła tak jak umiała. I była w tym bliska każdemu, kto przeżył traumę dzieciństwa. Martini, sama przecież teolog i osoba głęboko wierząca zestawiła los Marilyn Monroe z biografią Świętej Teresy z Avila, ulubionej świętej papieża Jana XXIII. Łączy te postaci podobne poszukiwanie bezpieczeństwa, potrzeba miłości, a także problem z własną seksualnością. Monodram zaczyna się w momencie, w którym nie ma już Marilyn. Słyszymy, że została znaleziona w swoim domu w Beverly Hills. To Marilyn jest święta, więc godna rozmów z Papieżem. Teraz jest mu równa. Jest czysta, nieskalana, bezgrzeszna. Dowodzi, że każdy człowiek jest godny przyjaźni z papieżem, że każdy jest usprawiedliwiony i że każdy może być święty. Są momenty, w których zadajemy sobie pytanie, czy to nie Marilyn jest papieżem. Tekst gorący zwłaszcza dzisiaj, aktualny zwłaszcza w Polsce. Autorem projekcji jest Antoni Grzybek.

Premiera spektaklu w koprodukcji z TEATREM ROZRYWKI, 41-500 Chorzów, ul. Konopnickiej 1, www.teatr-rozrywki.pl

06
Maj
2006
07:44

Jana i Judyty - wszystkiego dobrego

Wczorajszy dzień był jednym z najsmutniejszych jakie przeżyłam w tym kraju.  

04
Maj
2006
08:10

Moniki i Floriana - wszystkiego dobrego

Wczorajszy spektakl Wesela, odniósł spektaklularny sukces. Co to znaczy tłumaczyć nie będę bo nie warto, zważywszy wagę samego tekstu, powiem tylko, że dzieci były jako aktorzy sprawniejsze i lepsze niż rodzice „profesjoionaliści”. Pragnę natomiast zawiadomić, że utwór Stanisława Wyspiańskiego  Wesele, jest wielkim nieblaknącym brylantem, nawet w „pobieżnej” interpretacji, nawet okrojony poraża siłą, aktualnością i urodą. Genialne dzieło, które wczoraj zabrzmiało na nowo z nowymi znaczeniami i konotacjami ze współczesnością. Zasługuje aby rozpocząć na nowo w glorii pochód przez polskie sceny, w nowych wykonaniach, niosąc piękno i wciąż aktualne znaczenia i wieczne prawdy o nas Polakach. Wielki, wielki utwór.

Przypominając wczorajszy wieczór chciałabym powitać pana prof. Barlczyka jako nowy filar zespołu, panią Ewę Markowską, która niesłusznie dotąd odmawiała udziału jako aktorka w dwóch poprzednich inscenizacjach, pana Jarosława Gajewskiego, którego Jasiek wczorajszego wieczora był wielce znacząca rolą, jego interpretacja zawisła nad nami jak pięść grożąca z nieba i kazała na wszystkim i tym na widowni i tym na scenie zadumać się nad główną, wydaje się, przywarą narodową – alkoholizmem. Chciałabym także wymienić pana Pawła Edelmana z wdziecznym sercem, bo jego zaczarowane światło dodało niezwykłego uroku całości.

Reżyser oraz panowie i panie dotąd grywający w poprzednich premierach Teatru Narodowego w Kaniach – panowie Olbrychski, Radziwiłowicz, Zamachowski, Warchoł, byli na znanym dotąd poziomie tak jak i panie Telega, Justa, I ja – sługa uniżona, dzieci przyćmiły obecność ich wszystkich, a zdanie konczące tę inscenizację – Miałeś chamie złoty róg – usłyszane z ust dziecka poraziło oskarżeniem.

Muzyka pan Stanisława Radwana odrealniła całość i pozbawiła ją przyziemengo

nieznośnego realistycznego, znaczonego czasem, wydźwięku.

I jeszcze jedno, czarne kostiumy w tej inscenizacji zdumiewały, wydawało się, że znaczą coś więcej niż znaczyć miały czy powinny, a w kontraście do tego, kontusz i lisia czapa na Wernychorze zastanawiała, tak jak i czerkiewski płasz na Kliminie. Czyżby chodziło o coś czego nie udało mi się dostrzeć?

W każdym razie wczorajszy wieczór wywołał i we mnie i w widzach – co głośno wypowiadali i za co dziękowali – wdzieczność, za przypomnienie wielkiego dzieła naszej narodowej literatury. Dzieła pełnego ironii i gorzkiego poczucia humoru, które tak nam wciąż potrzebne i tak nam się podobają.

Dołączam kilka pierwszych zdjęć autorstwa Krystyny Demskiej.

Dobrego dnia.

02
Maj
2006
16:39

Anatola i Zygmunta - wszystkiego dobrego

30 kwietnia i 1 maja odbyły się w teatrze POLONIA dwa pierwsze spektakle „Miss HIV”. Spektakl miał premierę i był grany poprzednio w klubie Le MADAME, a teraz został przeniesiony i adaptowany na naszą scenę. Z przyjemnością zawiadamiam, że był to naprawdę wielki i wcale nie spektakularny sukces. Gratuluję i bardzo się cieszę. Zdjęcia robiłam ja, tuż przed spektaklem i są totalnie nieostre i nieprofesionalne ale mnie się podobają. Aktorzy w holu teatru, gdzie mają przygotowaną garderobę i chrakteryzatornię, czekają na rozpoczęcie i malują się na oczach wchodzacych widzów, tak to reżyser i autor tekstu pan Maciej Kowalewski zaaranżował. Życzę spektaklowi długiego i szczęśliwego życia u nas.

01
Maj
2006
13:12

Józefa i Filipa - wszystkiego dobrego

 

PÓŁBOGIEM STAJE SIĘ CZŁOWIEK CNOTLIWY. Platon

Znów maj, znów wiosna, znów zakwitły drzewa moich dzieci w ogrodzie.

W naszym ogrodzie mamy drzewa naszych dzieci, te teraz kwitnące są ich, ponieważ sadzili je sami. Zaczynają kwitnąć właśnie dwie królewny naszych synów przy furtce, co roku mnie to wzrusza i porusza. Więc, że użyję języka rządzących nami miłościwe partii: –Ja powiem tak: Bardzo nas to cieszy że jest wiosna i bardzo to dla nas ważne, i chcę to podkreślić, że to ważne, i to podkreślić bardzo mocno, na czym nam bardzo zależy żeby było odczytane tak jak chcemy żeby było rozumiane. Tyle!

Jednocześnie z radością zawiadamiamy, i bardzo nas to cieszy, że możemy to Państwu obwieścić, co podkreślam, bardzo nas to cieszy, że 3-ciego maja, roku w którym jesteśmy, czyli precyzując pojutrze, odbędzie się kolejna premiera Teatru Narodowego w Kaniach. Proszę to zauważyć, trzecia z kolei premiera. Będzie to „Wesele” Wyspiańskiego, z konieczności wybór z tego utworu, ale podkreślam, bardzo to dla nas ważne, że właśnie to będziemy grać i cieszę się że możemy o tym Państwa zawiadomić. Co podkreślam. I powiem tak: Będzie to dla nas, artystów i sympatyków Teatru Narodowego w Kaniach wielkie wydarzenie. Jednocześnie chcemy zawiadomić, żeby nie było niepotrzebnych domysłów, i spekulacji, że Teatr Narodowy w Kaniach przygotowuje jedną premierę rocznie, bo przygotowuje ją 12 miesięcy, nie chcemy nic robić byle jak i na chybcika, bo to są poważne sprawy, wymagające namysłu i zastanowienia oraz wzięcia odpowiedzialności za ewentualne konsekwencje. Mówię to, żeby uciąć wszelką ewentualną krytykę naszej grupy. Bardzo nam na tym zależy i podkreślamy, że nam zależy. I powiem tak: – Dobrze, że tak jest. My jesteśmy bardzo z tego zadowoleni jak również nasi entuzjaści, czego mamy liczne dowody. Tak, więc zawiadamiamy, będą to fragmenty „Wesela” Wyspiańskiego, w wyborze i układzie tekstu oraz inscenizacji pana Andrzeja Domalika, do którego mamy pełne zaufanie. Inscenizacji – co oznacza że pan Andrzej przygotowuje także scenografię, kostiumy i koncepcję całości, a jak chcę podkreślić, naszym zadnim jest to najodpowiedniejsza, wybrana przez nas do tego zadania osoba i jesteśmy bardzo zainteresowani, aby jego praca się udała, odniósł sukces, a my ze swojej strony jesteśmy otwarci na wszelką współpracę i gotowi do uruchomienia procesu tworzenia razem z nim. Muzykę do tego przedstawienia napisał pan Stanisław Radwan i nie muszę tłumaczyć i podkreślać, jakie to ma dla nas znaczenie, światło zostało powierzone panu Pawłowi Edelmanowi i mamy wszelką wolę i zrobimy wszystko, aby udało mu się dotrzeć do nas z Ameryki. A poza tym powiem tak: – Obsada składa się również z ludzi, których uważamy za godnych zaufania i w których pokładamy wielkie nadzieje. Mieszkają po tej stronie Warszawy. Tak, więc w roli Gospodarza zaprezentuje się pan Jerzy Radziwiłowicz, w roli Czepca pan Grzegorz Warchoł, w roli poety pan Zbigniew Zamachowski, Wernyhorą będzie pan Daniel Olbrychski, dziennikarza wykreuje pan prof. Jerzy Bralczyk, Kliminą ucieszy nas pani Ewa Telega, Rachelę będzie interpretować pani Ewa Markowska, i co podkreślamy jest to nagłe zastępstwo, za co należą się jej z góry wielkie brawa. Jaśka zagra Jarosław Gajewski (gościnnie, ponieważ mieszka na nieszczęście po innej stronie Warszawy a nawet zdaje się o zgrozo w samej Warszawie). Zosię i Haneczkę przedstawią nam panie Ola Justa i Marysia Zamachowska a w roli Chochoła ujrzymy panienkę Zofię Domalik. Radczynią będę ja, Krystyna Janda, mając nadzieję że nie zawiodę pokładanej we mnie nadziei. Początek przedstawienia wyznaczyliśmy na pore….tuż po zmierzchu.

Przesłanie całości wieczoru, zarazem więc przedstawienia, zostało wybrane, przedyskutowane i zaakceptowane na wspólnym forum i brzmi ono – „ Nie polezie orzeł w gówna”

Załączamy tekst adaptacji zrobionej specjalnie na okazję tego uroczystego wieczoru. Adatpacji tej  dokonał, przypomnę,  pan Andrzej Domalika, do którego mamy pełne zaufanie.

Na koniec chcemy podziękować wszystkim nam przychylnym za wsparcie i powiem tak: – Postaramy się nie zawieść Waszych nadziei i teraz i w przyszłości, ale i tym razem niestety nie zapraszamy Państwa! Wydarzenie musi się odbyć w ścisłym kręgu zainteresowanych i ich rodzin. Pozdrawiamy, zaznaczając i podkreślając, i to, że dramat narodowy Stanisława Wyspiańskiego pod tytułem „ Wesele” odbędzie się w naszej wersji, bez pary młodych i nie będzie poprzedzony sceną ślubu kościelnego, aczkolwiek nie zburzy to myśli głównej utworu ani jego wymowy czy radycji. Bierzemy pełną odpowiedzialność, za kształt, treść oraz wydzwięk dramatu, prosząc jednocześnie o wsparcie i zaufanie. Będziemy się starać, aby wszystko przebiegło sprawnie i mamy nadzieję, że nie zawiedziemy pokładanych w nas nadziei. Będziemy się o to starać i zabiegać bezustannie. Co chcę podkreślić!

Zresztą jesteśmy gotowi do wszelkich rozmów i otwarci na różne propozycje.

Życzymy pięknego dnia 1 maja.

 

 

WESELE

dla SCENY TEATRU NARODOWEGO w KANIACH

ADAPTACJA Andrzej Domalik

Scena 1 – CZEPIEC, DZIENNIKARZ

Podchodzą do stołu.

CZEPIEC

Cóż tam , panie w polityce

Chińcyki trzymają się mocno!?

DZIENNIKARZ

A, mój miły dziennikarzu,

Mam przez cały dzień dosyć Chinczyków.

CZEPIEC

Pan polityk !

DZIENNIKARZ

Otóż własnie polityków

Mam dość, po uszy, dzień cały.

CZEPIEC

Kiedy to ciekawe sprawy.

DZIENNIKARZ

A to czytaj, kto ciekawy;

Wiecie choć, gdzie Chiny leżą?

CZEPIEC

No daleko, kajsi gdzieś daleko;

A panowie to nijak nie wiedzą,

Że chłop chłopskim rozumem trafi,

Choćby było i daleko.

A i my tu cytomy gazety

I syćko wiemy.

DZIENNIKARZ

A po co – ?

CZEPIEC

Sami się do światu garniemy.

DZIENNIKARZ

Ja myślę, że na wasze parafii świat dla was aż dosyć szeroki.

CZEPIEC

A tu ano u nas bywają,

co by li aże dwa roki

w Japonii; jak była wojna.

DZIENNIKARZ

Ale tu wieś spokojna.

Niech na całym świecie wojna,

byle- polska wieś zaciszna,

byle polska wieś spokojna.

CZEPIEC:

Pon się boją we wsi ruchu.

Pon nos obśmiwajom w duchu.

A jak my, to my się rwiemy ino do jakiej bijacki.

Z takich, jak my, był Głowacki.

A, jak myślę, ze panowie duża by już mogli mieć, ino oni nie chcom chcieć!

Scena 2 Poeta Gospodarz

Do stołu podchodzą Gospodarz i Poeta..

Poeta

Taki mi się snuje dramat

groźny, szumny, posuwisty

jak polonez; gdzieś z kazamat

jęk i zgrzyt, i wichrów świsty. –

Marzę przy tym wichrów graniu – –

o jakimś wielkim kochaniu.

Bohater w zbrojej, skalisty

ktoś, jakoby złom granitu,

rycerz z czoła, ktoś ze szczytu

w grze uczucia, chłop „qui amat”,

przy tym historia wesoła,

a ogromnie przez to smutna.

GOSPODARZ

To tak w każdym z nas coś woła;

jakaś historia wesoła,

a ogromnie przez to smutna.

POETA

A wszystko bajka wierutna.

Wyraźnie się w oczy wciska,

i ten lud nasz, taki prosty,

u stóp zamku, u stóp dworu,

i ten pan, pełen poloru,

i ten lud prosty, rubaszny,

i ten hart rycerski, śmiały,

i gniew boski gromki, straszny

GOSPODARZ

Tak się w każdym z nas coś burzy

na taką się burzę zbiera,

tak w nas ciska piorunami,

dziwnymi wre postaciami:

dawnym strojem, dawnym krojem,

a ze sercem zawsze swojem;

to dawność tak z nami walczy.

Coraz pamięć się zaciera – – –

tak się w każdym z nas coś zbiera.

POETA

Duch się w każdym poniewiera,

że czasami dech zapiera;

tak by gdzieś het gnało, gnało,

tak by się nam serce śmiało

do ogromnych, wielkich rzeczy

a tu pospolitość skrzeczy,

a tu pospolitość tłoczy,

włazi w usta, uszy, oczy;

duch się w każdym poniewiera

i chciałby się wydrzeć, skoczyć,

ręce po pas w krwi ubroczyć,

ramię rozpostrzeć szeroko,

wielkie skrzydła porozwijać,

lecieć, a nie dać się mijać;

a tu pospolitość niska

włazi w usta, ucho, oko; – –

daleko, co było z bliska –

serce zaryte głęboko,

gdzieś pod czwarta głębną skibą,

że swego serca nie dostać.

GOSPODARZ

Tak się orze, tak się zwala

rok w rok, w każdym pokoleniu;

raz wraz dusza się odsłania,

raz wraz wielkość się wyłania

i raz wraz krąży się w cieniu.

Raz wraz wstaje wielka postać,

że ino jej skrzydeł dostać,

rok w rok w każdym pokoleniu,

i raz wraz przepada, gaśnie,

jakby czas jej przepaść właśnie. –

Każden ogień swój zapala,

każden swoją świętość święci…

POETA

My jesteśmy jak przeklęci,

że nas mara, dziwo nęci,

wytwór tęsknej wyobraźni

serce bierze, zmysły drażni;

/e nam oczy zaszły mgłami;

pieścimy się jeno snami,

a to. co tu nas otacza,

zdolność nasza przeinacza:

w oczach naszych chłop urasta

do potęgi króla Piasta!

GOSPODARZ

A bo chłop i ma coś z Piasta,

coś z tych królów Piastów – wiele!

– Już lat dziesięć pośród siedzę,

sąsiadujemy o miedzę.

Kiedy sieje, orze, miele,

taka godność, takie wzięcie;

co czyni, to czyni święcie,

godność, rozwaga, pojęcie.

A jak modli się w kościele,

taka godność, to przejęcie;

bardzo wiele, wiele z Piasta;

chłop potęgą jest i basta.

CZEPIEC

Ino się napatrzcie pięści

Niech no ino kaj-gdzie świsnę,

To słychać jak w ziobrach chrzęści.

GOSPODARZ

Jak z tym żydem…!

CZEPIEC

Tego żyda,

Było, jak go huknę w pysk –

Jużem myśloł, że się stocył,

On się tylko krwiom zamrocył,

A nie upod, bo był ścisk.

A to było przy wyborze,

W sali w tym skolskim dworze: –

Po co się bestyjo darła,

A to tak z całygo garła; –

Było, jak go hukne w pysk,

Myślołem już, że się stocył,

On się ino krwiom zamrocył,

A nie upod, bo był ścisk.

GOSPODARZ

Toście Ptaka wybierali?

CZEPIEC

A kiedy ptak niechta leci.

POETA

Macie ta skrzydlane ptaki.?

CZEPIEC

Ptok ptakowi nie jednaki,

Człek człekowi nie dorówna,

Dusa dusy zajrzy w oczy,

Nie polezie orzeł w gówna –

Pon jest taki, a ja taki ;

Jakby przyszło co do czego,

Wisz pon, to tu gotowi,

My som swoi, my som zdrowi.

Scena 3

Radczyni, Klimina, Jasiek

Idą ogrodem, w niebieskiej poświacie księżyca.

RADCZYNI

Cóż ta, gosposiu, na roli?

Czyście sobie już posiali?

KLIMINA

Tym ca casem się nie siwo.

RADCZYNI

A mieliście dobre żniwo – ?

KLIMINA

Dzięki Bogu, tak ta bywo.

RADCZYNI

Jak złe żniwo, to was boli,

Żeście się napracowali – ?

KLIMINA

Zawszeć się co przecie zgarnie.

RADCZYNI

Dobrze sobie wyglądacie.

KLIMINA

I pani ta tyz nie marnie.

RADCZYNI

Jeszcze się widzicie młoda.

KLIMINA

Jak po Marcinie jagoda.

RADCZYNI

Może jeszcze się wydacie – ?

KLIMINA

A cóż się ta tak pytacie?!

Za nimi – pojawia się pijany Jasiek, wymachuje czapką krakowską,.

JASIEK

Zdobyłem se pawich piór,

Nastroiłem pawich piór:

Pawie pióra ładne,

Pawie pióra kradne:

Postawie se pański dwór!

Zdobędę se pański dwór,

Wywleke se złoty wór:

Złoty wór wysypie

Ludziskom przed ślipie:

Nakupie se pawich piór!

Panie siadają przy stole, Jasiek znika w ciemnościach..

Scena 4

GOSPODARZ , WERNYHORA

Z cienia wyłania się Wernyhora.

WERNYHORA

Sława, panie Włodzimierzu,

Zjechałem tu gość.

GOSPODARZ

Spocznij, Wasza Mość:

Żona stroi się w alkierzu.

WERNYHORA

Ostań, pannie Włodzimierzu.

GOSPODARZ

Żona stroi się w alkierzu;

Niespodziany gość,

Własnie była przy pacierzu,

Bo się dziecka kładło spać.

WERNYHORA

Niechajże żona w alkierzu..

GOSPODARZ

Bo się dziecka kładło spać;

A ci nie przestają grać;

Jak wesele, to wesele,

To nie będą w miejscu stać;

Ot, tu żona jest w alkierzu.

WERNYHORA

Niechajże żony w alkierzu,

Niechże4 tańcuje Wesele.

Siądźże, panie Włodzimierzu,

Mam Asaństwu nowin wiele;

Pomówimy o Przymierzu.

GOSPODARZ

Ano proszę, bardzo proszę.

WERNYHORA

Siadaj.

GOSPODARZ

Siadam – zacny gość –

Bardzo proszę, bardzo proszę;

Ceremonii dość.

Żona stroi się w alkierzu,

Chce się wydać urodziwa,

Że tu gość niespodziewany,

Każ zaraz podać piwa.

WERNYHORA

Zostaw, panie Włodzimierzu,

Że to chwila osobliwa.

GOSPODARZ

Słucham Mości;

a to chwila osobliwa.

Wolno spytać o nazwisko…-?

WERNYHORA

Nie poznałeś – ?

GOSPODARZ

Ktos mi znany,

Ktoś serdeczny, ktoś kochany,

Ktoś, co groźny – dawny, stary,

Ja wiek cały.

WERNYHORA

Dawne] wiary.

GOSPODARZ

Ktoś mi znany, niespodziany…

WERNYHORA

Przypominasz krwawe łuny

I jęk dzwonów, i pioruny,

I rzeź krwawą, krwawe rzeki –?

GOSPODARZ

A sen, sen jakiś daleki,

Jeszcze w uszach mam te dzwony-

Mieszają weselne grajki:

Jakieś stare dumy, bajki.

WERNYHORA

Jeszcze w uszach mam te dzwony

Ponad ich weselne grajki:

Jęk posępny, jęk męczony,

Tyle krwi rzezanych ciał;

Ja tam był, przy trupach stał;

Jeszcze w uszach mam te dzwony.

GOSPODARZ

Dawne czasy-dawne wieki,

A sen, sen jakiś daleki,

Jęki przygłuszają grajki;

Jakieś stare dumy, bajki.

WERNYHORA

Ja stałem w pożarnej łunie

Na siwym, na siwym rumaku,

Czekając Bożego znaku.

Za mną piorun po piorunie

Bije z chmur, przez niebo łyska.

GOSPODARZ

Rzecz daleka – taka bliska,

Ktos mi znany, niespodziany;

Ktoś, o którym jeszcze wczora

__tylko we śnie, tyko w marze:

Pan-Dziad z lirą…

WERNYHORA

Wernyhora.

GOSPODARZ

Pan – Dziad z lirą – Wernyhora!

WERNYHORA

Słuchaj , panie Włodzimierzu;

Oto chwila osobliwa,

Pomówimy o Przymierzu..

GOSPODARZ

To ja ze snu prawda żywa

Chwila dziwnie osobliwa.

WERNYHORA

Leć kto pierwszy do Warszawy

Z chorągwią i hufcem sprawy,

Z ryngrafem Bogarodzic;

Kto zwoła sejmowe stany,

Kto na sejmie się pojawi

Sam w stolicy – ten nas zbawi.

GOSPODARZ

Jako żywo, jako żywo;

Waść mi takie dziwa prawi

I to jako rzecz prawdziwą.

WERNYHORA

Wszystko świete, wszystko żywo;

Z daleka, a miałem blisko;

Wybrałem twój dom, zagrodę

I wybrałem Weselisko:

Waszmość rekę miej szczęśliwą:

Daję Wasci złoty róg.

GOSPODARZ

Złoty róg.

Możesz nim powołać chór.

GOSPODARZ

Bratni zbór.

WERNYHORA

Waść masz porozesłać wici,

Lud zgromadzić przed kaplicą.

GOSPODARZ

Jutro? – skoro sime zgromadzą?

Mają radzić? – co uradzą?

WERNYHORA

Jutro: wielką tajemnicą,

Jutro skoro się zgromadzą,

Niech nie radzą, nic nie radzą,

Jednoś niechaj w ciszy staną.

Jutro wielką tajemnicą.

A ty wstawszy bardzo rano,

Skoro zejdzie pierwsze słońce,

Ku drogom natężaj słuch.

GOSPODARZ

Jutro?!

WERNYHORA

Jutro!!!

GOSPODARZ

Wszelki duch!!

Scena 5

Poeta, Rachel

Z ogrodu nadchodzi Rachel.

Przyszłam na chwilę,

Gdzie ta chata rozśpiewana,

Przybiegłam jak ćmy, jak motyle,

Co biegną – gdzie zapalona

Lampa – ale odejdę w pokorze

Do dom i będę sobie wyobrazać pana

Z daleka

A jak będę zakochana

Przyślę panu list i klucz.

POETA

A włócz się ,poezjo, włócz

Od komory do komory

Od ogrodu róż

Do sadu tych spiących drzew:

Widać je tu z okienka;

Więc, jak pójdzie panienka,

A muśnie jej szal który krzew,

To jej tęsknota i żal

Udzieli się się przyciętej słomie,

A z krzaka smutek i cień

Udzieli się nieswiadomie

Panience

RACHEL

A tak, a tak..

POETA

Pani ma na imię Rachela ?

RACHEL

Czy to postać zmienia?

POETA

Ach, pani się zarumienia;-

Cieszę się pani imieniem –

Sproś pani, jakich chcesz, gosci –

Imie pani tak liryczne..

RACHEL

Prawda śliczne —

A teraz proszę Miłości

Wysłuchać.-

Chcę poetycznosci

Dla was i chcę ja rozdmuchać;

Zaproscie tu na Wesele

Wszystkie dziwy, kwiaty, krzewy

Pioruny, brzeczenia, spiewy..

POETA

I chochoła!

Scena 5 wszyscy

Z sadu wyłania się Chochoł-dziecko. Gra na flecie..Za nim – Jasiek.

Postacie wstaja zza stołu i zaczynają tańczyć.

JASIEK

Tyle par, tyle par!

Publiczność powodowona naturalnym porywem serca wstaje i tańczy..

JASIEK

Tańczy, tańczy cała szopka

Kajsi mi się zbyła copka-

Przeciem druzba, przeciem druzba

A druzbie to w copce sluzba…

Chochoł gra… Tańczą.

Nic nie słysom, nic nie słysom,

Ino granie, ino granie

Jakieś ich chyciło spanie…?

Pieje kur; ha pieje kur

Ostał mi się ino sznur….

CHOCHOŁ

Miałeś, chamie, złoty róg…

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

25
Kwiecień
2006
22:21

Marka i Jarosława - wszystkiego dobrego

CZŁOWIEK TO ISTOTA DWUNOŻNA, NIEOPIERZONA. Platon

Ostatnio krąży taki żart:

Przychodzi orzeł do psychoanalityka i mówi: – Panie doktorze, błagam niech mnie pan ratuje! Przed chwilą, dowiedziałem się, że jestem symbolem tego kraju!

Przemierzyłam podczas ostatnich dwóch dni ten kraj, samochodem. Jest piękny, najpiękniejszy jak zwykle właśnie o tej porze roku, wydaje się spokojny i senny, beztroski i bezpieczny, leniwym, przymrożonym okiem śledzi życie, ozdobiony właśnie znów odradzającą się zielenią. Kraj ten patrzy na wszystko spokojnie, pewny że ten cudowny wiosenny cykl jest nienaruszalny i niezalezny od niczego. Chodzą po nim, poboczami nierównych wyboistych i dziurawych szos zarośnięci i pijani mężczyźni, kobiety w brudnych różowych dresach z second-handów na grubych brzuchach a mimo że spracowani, wydaje sie że idą znów po wino.  I tylko dzieci, uśmiechnięte, cudowne, zdrowe, takie jak zwykle, biegają po polach. W miastach bałagan i brak jakiegokolwiek planu ogólnego w budowaniu i stylistyce, ludzie patrzą w ziemię i gdzieś biegną w sobie tylko wiadomych kierunkach. Rozglądają się i mają czas, uśmiechają się, tylko bezdomni bezzębni, pijani i znów dzieci. Ale co wszyscy generalnie myślą, czują, przeżywają, Bóg jeden wie. Wiemy tylko, że wśród Nich są tacy, co zakatowują mniej więcej co dwa dni tutaj w tym kraju jakieś dziecko na śmierć, inni spośród Nich z tego powodu nie mogą spać, płaczą z byle powodu i nie chce im się żyć, ale w bloku, co to przez cienką ścianę wydawałoby się, nikt z nikim się generalnie nie zna i nie wie co się dzieje. Czy jak te dzieci się bije to one nie płaczą? Nie słychać? Rzecznik praw dziecka mówi, że uderzyć w zasadzie można, byle tylko nie na śmierć. Słowo konkubin i konkubina budzą grozę a najstarsi ludzie nie pamiętają już sąsiada czy sąsiadki co to przychodzą pożyczyć soli i u nich się zostawia klucze, kiedy dom się zosatwia pusty. Znowu, jak co roku o tej porze, akcja cała Polska czyta dzieciom na Nowym Świecie, ale dzieci całowane, przytulanie, głaskanie po głowie, w zaciszach domów, trzymanie za rękę przy zasypianiu i usypiane na rekach, w ramionach rodziców, te dzieci gdzieś poznikały. Są tylko te, co występują w telewizji i udają gwiazdy piosenki, karykatury dorosłych. Szeptem wieczorami opowiadane bajki i marzenia wszeptywane mamom do ucha, i śpiewane z czułością kołysanki, zamilkły. Podobno, co dziesiąte tu dziecko jest gwałcone, bite, maltretowane psychicznie, obrażane i upokarzane.

Ludzie! Nareszcie wiosna. Molestuje nas wiosna.

22
Kwiecień
2006
08:01

Leona i Łukasza - wszystkiego dobrego

ZMYSŁY UPODABNIAJĄ CZŁOWIEKA DO ZWIERZĄT, ROZUM – DO BOGÓW. Platon

Ostatnie dwa dni spędziłam z panią Natashą Parry legendarną Raniewską z przedstawienia Petera Brooka. Pani Natasha przyjechała na moje zaproszenie, na rozmowy w sprawie Jej reżyserii na otwarcie dużej sceny w teatrze Polonia. Zdecydowała reżyserować „Trzy siostry” co mnie nadzwyczajnie ucieszyło, nie przestraszyła się widokiem budowy i uwierzyła że scena będzie gotowa na premierę jej Czechowa. Jest wspaniałą pełna uroku panią, którą bardzo zajął jak sama mówi „jej późny debiut reżyserski w teatrze Polonia”, po tylu latach zawodowych działań obserwowania poczynań i zmagań męża Petera Brooka, po rozmowach z córką młodą reżyserką Iriną Brook, i po tylu latach jej przemyśleń i grania. Rozmawiałyśmy o polskich aktorach, o ewentualnej obsadzie, o aktorach francuskojęzycznych, o postaciach w sztukach Czechowa, o ich charakterystyce, wieku postaci z „Trzech sióstr”, temperamencie, cechach fizycznych, rozmawiałyśmy, rozmawiałyśmy bo to na mnie spada w tej chwili opieka nad przyszłym projektem, to ja musze przygotować dla pani Perry propozycje obsadowe. Te rozmowy, to i dla mnie i dla Niej podróż sentymentalna, ja debiutowałam Maszą, lata temu dokładnie w roku 1975 w spektaklu telewizyjnym Aleksandra Bardiniego, dla Niej to kolejny Czechow, wspomnienia, pochodzenie rosyjskie, dziadek wspaniały aktor moskiewski, ojciec, matka, tłumaczenia sztuk Czechowa na francuski…wspomnienia, wspomnienia. Ja Jej Raniewską znam w każdym geście, mam od lat w domu kasetę wideo z tym słynnym przedstawieniem i jej interpretacją, za każdym razem robi na mnie wrażenie jak pomyślała o tej roli i jak ją grała, Jej czułość, piękna słabość mnie wciąż porusza.

No nic, nie piszę więcej, dwa dni ze wspaniałą panią, pierwsze dwa dni, które zaowocują być może niespodziewanym spektaklem, pracą Natashy z polskimi aktorami, pracą metodą warsztatową, jaką planuje. Miejmy nadzieję, że tak będzie, miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze a przede wszystkim wspaniale , że widzi Ona obsadę do tego projektu tak młodą. Rzucam się do komponowania tej obsady i zaczynamy nową podróż artystyczną, czułą i delikatną , co wiem po dwóch dniach spędzonych z panią reżyser. Znów będzie o kobietach, tyle, że teraz inaczej, zupełnie inaczej…A kiedy Ona wczesna jesienią  zacznie z aktorami Czechowa ja z Piotrem Cieplakiem oddalę się do Becketa którego premiere planujemy na koniec roku, i tak spędzimy jesień w tym kraju zmian politycznych i zawirowań społecznych.

Dobrego dnia.

Dziś ja inhalacje, szpital bo prawie nie mówię – znów struny spuchnięte, znów zmęczone gardło, tym razem podobno to już nie żarty, mam dwa dni leżeć, przede wszystkim przespać bez przerywania co najmniej osiem godzin, brać lekarstwa wzmacniające struny i jutro zagrać w Szczecinie a w poniedziałek w Koszalinie. Jak twierdzi lekarz, mam grac tak jak jest, nic już się gorzej stać nie może, będę miała chrypę, i chory głos, ale zmiana tym razem nastąpi dopiero po długim i żmudnym leczeniu połączonym z fizykoterapią. A na razie skoro nie mogę zamilknąć na dłużej mam grać takim głosem, tylko mam się starać choć prywatnie nie mówić czy raczej mało mówić, ale i ja i pani doktor wie że to niemożliwe.

W teatrze w tym tygodniu gra Kasia Figura swoje badania nad ukraińskim seksem, potem znów „Darkroom” Wojcieszka , w sobotę 29, rano nowy spektakl „ Pchła szachrajka” dla dzieci i wieczorem mój koncert piosenki z teatru ( no ciekawe, tym głosem, to może być niespodzianka ) a następnego dnia 30-tego premiera Mis HIV u nas , w zmienionej wersji. Zawrót głowy. A 8 maja drugie z kolei Karaoke w teatrze, czyli Magda Umer i historia wielkiej polskiej piosenki z niespodziankami. Wiem, że Teatr przyjmuje zgłoszenia do śpiewania a na stronie teatru wszelkie informacje.

Dobrego dnia.

Dla mniej wtajemniczonych pozwalam sobie zamiesić co następuje:

Natasha Parry, jedna z najwybitniejszych aktorek świata. Żona wizjonera teatru, Petera Brooka, matka reżyserki Iriny Brook.

Karierę rozpoczęła w wieku 12 lat w teatrach londyńskich. Później grała z Johnem Gielgudem, Alekiem Guinessem, Rexem Harrisonem i Orsonem Wellsem (grała Kordelię
w „Królu Learze”, Leara grał Orson Wells) w dramatach Roussina, Anouilha, Giraudoux, Szekspira, Eurypidesa, Ionesco, Moliera, Sofoklesa, Shawa i innych. W 1967 roku zamieszkała w Paryżu, gdzie została zaproszona przez Petera Brooka i dołączyła
do prowadzonej przez niego grupy International de Recherches Théâtrales, z którą pracowała w Paryżu, Afryce, w Iranie, Australii i w Stanach Zjednoczonych. We Francji pracowała
z wieloma reżyserami, m.in. Andreasem Voutsinasem („Noc Iguany”), Jean-Marie Simonem („Kabała i Miłość”) i jednym z największych tancerzy i choreografów baletu, Mauricem Bejartem.

Stworzyła wybitne role w wielu spektaklach Petera Brooka, m.in. „Cin Cin”,
gdzie partnerował jej Marcelo Mastroianni, „Twoja dłoń w mojej” z Michelem Piccoli, „Radosnych dniach” Becketta, które zagrała ponad 350 razy we Francji i na świecie.

W czasie całej swojej kariery wracała zawsze do Anglii, gdzie zagrała wiele wybitnych ról, m.in. Klitajmestrę w „Elektrze” w Royal Shakespeare Company w reż. Deborah Warner, Gertrudę w „Hamlecie”.

Dramatopisarz Rezo Gabriadze napisał specjalnie dla niej sztukę „Quelle Tristesse, La fin de l’allée”, którą zagrała w Teatrze Vidy.

Zagrała w kilkudziesięciu filmach. Najbardziej ceni sobie ”Pana Ripois” Rene Clementa
z Gerardem Philippem, „Hollywood Midnight Lace” z Doris Day, „Romeo i Julię” Franco Zefirellego, „Spotkania ze znaczącymi ludźmi” Petera Brooka.

19
Kwiecień
2006
07:55

Adolfa i Tymona - wszystkiego dobrego

 

CELEM CZŁOWIEKA JEST SPOCZĄĆ W IDEI. Platon

 

Zdumiewa mnie ta „Shirley”, wciąż pełno, wciąż jest na to publiczność, wtorek poświąteczny, pełno….Ja gram z przyjemnością Bogu dzięki, bawi mnie za każdym razem i sprawia przyjemność, ale i zdumiewa jej teatralne życie, wymyka mi się właściwie z rąk i świadomości. Gram, gram ją najlepiej i najmądrzej jak umiem, staram się trzymać spektakl w „szlachetności” nie „odpuszczam” nie naciskam żartów, wypełniam trudniejsze mniej śmieszce fragmenty, prowadzę z naciskiem temat główny, mimo że wtedy publiczność milknie i cichnie, nie ułatwiam oglądania, komplikuję ją, niuansuję i synkopuję puenty żeby nic nie było aż tak oczywiste, w ten sposób jest coraz bliższa mnie, drugi akt już właściwie miesza tekst i postać Shirley ze mną i z sytuacją teatralną, w drugim akcie Shirley ma już i moje poczucie humoru i moją ironię, a jest to dalekie od postaci która zaczyna spektakl, kiedy opowiadam coś „od niej” biorę w nawias….Ciekawe, co mnie z nią jeszcze czeka, jakie niespodzianki i jak długa jeszcze przygoda. Będę grała tak długo jak życzy sobie tego publiczność i dopóki będę uznawać, że spektakl jest w kondycji, ale….No nic, niewątpliwie jest to fenomen, z którym i ja sobie czasem nie radzę… ta postać, ta kobieta, jej sytacja i problem ma zdumiewające życie i porozumienie z publicznością.

Ludzie czy Wy pracujecie żeby żyć, czy żyjecie żeby pracować? Bo aj się nie mogę zdecydować, ale ja mam trudno, bo właściwe granie to dla mnie życie, jestem kropce…O, do cholery, jednak bez przesady! Żyję i pracuję równolegle, co to za problem!? Co to za głupio postawione pytanie!?

Dobrego dnia.

18
Kwiecień
2006
07:32

Bogusławy i Bogumiły - wszystkiego dobrego

ŹRÓDŁEM GRZECHU JEST CZŁOWIECZEŃSTWO. Platon

No i ruszamy dalej do dzieła. Rzucamy się do pracy. Miłe święta, miły czas, dolce far niente, ale….

Nie macie wrażenia że za dużo kościoła w mediach, że na wyścigi, że kto więcej da świadectwo, który program, kto się wykaże najlepiej – niesmaczne. Modlitwa i wiara to coś dużo bardziej intymnego, skromnego, głębszego, lubi ciszę i brak rozgłosu. Tak nagłaśniane, pokazywane zamienia się w popis i cyrk. Ohydne. Mnie to przeszkadza i mnie obraża.

Dobrego, spokojnego, pracowitego dnia. I pozdrawiam wszystkich chorych i potrzebujących pomocy w tych dniach.

My zaczynamy budować pełną parą, na razie za obiecane pieniądze…. 

Dziękuję wszystkim Państwu za życzenia świąteczne i listy. Niestety nie mogłam się nimi zająć w czasie tych świąt. Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję. Przyrzekam jednak w każdym razie je czytać.

Dobrego szczęśliwego dnia.  

16
Kwiecień
2006
15:23

Julii i Benedykta - wszystkiego dobrego

SŁOŃCE ŚWIECI JEDYNIE TYM , KTÓRZY MAJĄ PODNIESIONĄ GŁOWĘ. Platon..

 

Mam nadzieję że spokojnie spędzacie Święta.

Odpoczywaj Ludu Bogobojny. I bądzcie szczęśliwi.

(Zdjęcia tu na tej stronie zapisują się w takiej kolejności w jakiej chcą.)

14
Kwiecień
2006
10:17

Justyny i Waleriana - wszystkiego dobrego

MĄDROŚĆ POLEGA NA TYM ABY USPIĆ ZMYSŁY A OBUDZIĆ ROZUM. Platon

 

MOI DRODZY chciałabym złożyć najserdeczniejsze życzenia świateczne. Wszystkiego dobrego dla Was i Waszych Najbliższych. Miłości, spokoju, zdrowia, wytchnienia, nadziei, radości, satysfakcji, prawdy, zrozumienia, serdeczności, szczęścia, wierności, życzliwości, dostatku, przyjaźni, samych dobrych momentów.

 

Na dokładkę, dla zabawy, znalezione w czasie świątecznych porządków domowych wyjątki z filmu niemieckiego „Der Bulle und das Madchen” w reżyserii Petra Keglevica – nakręciliśmy go w roku 1985 – na ekranie Daniel Olbrychski, Jurgen Prochnow i ja. ( Śpiewam ja)

 

Dobrego dnia.

12
Kwiecień
2006
05:28

Juliusza i Wiktora - wszystkiego dobrego

CZEMU BOISZ SIĘ CZŁOWIEKA NĘDZNEGO, A BOGÓW SIĘ NIE BOISZ? Platon

Telewizję oglądam tylko nocą, skutecznie pogłębiam bezsenność  tym nawykiem. W TVN 24 całą noc jest powtórka z kłótni politycznych które się zdarzyły w ciągu dnia, ogladam to wszystko, wysłuchuję tego…..i zasypiam na chwilę jeszcze nad ranem. Budzę się znów, kiedy dzieci wstają żeby iść do szkoły. Budzę się nieszczęśliwa, budzę się codziennie z niejasnym uczuciem że zdarzyło mi się jakieś nieszczęście, że mam problem, że coś mnie dręczy, zastanawiam się co to jest, a kiedy wracam do pełnej przytomności …uświadamiam sobie że to jest to wszystko co usłyszałam w nocnych powtórkach programów  informacyjnych……No cóż, chyba zrezygnuję z wiedzy na temat polskiego życia politycznego, bo mi to poważnie przeszkadza żyć. Zwyczajnie jestem, wiedzą nabywaną każdej nocy wykończona, a przecież mam tyle innych problemów.

Dobrego dnia.

Czytam uzasadnienia nagrody, którą mam odebrać w maju i moja duma ale i zdumienie rośną. http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/24515.html

Dobrego dnia.

11
Kwiecień
2006
07:32

Leona i Filipa - wszystkiego dobrego

JAKŻE MARNE MAJĄ DUSZE CI, KTÓRZY NIE SĄ ŚWIADOMI, ŻE TYLKO IDEE ISTNIEJĄ NAPRAWDĘ. Platon

KARAOKE w teatrze udało się nadzwyczajnie…na koniec Magda wyprowadziła wszystkich widzów śpiewających „Wsiąść do pociągu byle, jakiego” na plac MDM… rzucając hasło abyśmy pozwolili sobie wszyscy na odrobinę szaleństwa…

Ja dziś umieram, bo już całkiem straciłam, głos od darcia się jak opętana razem z publicznością i solistami…

Ja chyba zwariowałam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Dobrego dnia, ja mam dziś kolaudację „Małych zbrodni małżeńskich” w telewizji i… Dywanik…

No, zobaczymy… Czy mogę Państwa poprosić o trzymanie kciuków w obu sprawach?

Dobrego dnia.

Zdjęcia z Karaoke na stronie teatru www.teatrpolonia.pl w dziale spektakle, tam gdzie Karaoke tam jest galeria….

06
Kwiecień
2006
08:07

Celestyna i Wilhelma - wszystkiego dobrego

RZĄDZIĆ POWINNI ZAWSZE FILOZOFOWIE. (MĘDRCY DOSKONALI) Platon

W poniedziałkowym wieczorze KARAOKE – Magdy Umer w Teatrze POLONIA, zapowiedzili udział między innymi – pani Magda Czapińska autorka słów do piosenki „Remedium ….wsiąść do pociagu byle jakiego…” i pan Andrzej Poniedzielski.

 

Muzycy poniedziałkowego wieczora to: Wojciech Borkowski – piano, Czesław „Mały” Bartkowski – perkusja, Adam Cegielski – bas… czyli powstałe właśnie na gorąco Trio BBC… Do śpiewania zgłasza się również personel naszego teatru…

 

UWAGA!


 KAŻDY KTO MA OCHOTĘ ZAŚPIEWAĆ PODCZAS 

WIECZORU OTRZYMUJE

 

PODWÓJNE BEZPŁATNE

 

ZAPROSZENIE.

 

CHĘTNYCH PROSIMY O NADSYŁANIE SWOJEGO

IMIENIA I NAZWISKA NA ADRES:

info@teatrpolonia.pl 

 

 

….(teksty piosenek i pliki MP3 na stronie www.teatrpolonia.pl pod hasłem KARAOKE))

Sponsorem wieczoru jest –

Wydawnictwo DRZEWO BABEL http://drzewobabel.pl

DZIĘKUJEMY SERDECZNIE.

Dobrego dnia.

05
Kwiecień
2006
07:13

Ireny i Wincentego - wszystkiego dobrego

 

CZŁOWIEK BEZ PAŃSTWA NIE JEST CZŁOWIEKIEM. Platon

Moi Drodzy Państwo, wczoraj, na stronie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ogłoszono, że nasza Fundacja dostała dofinansowanie na budowę dużej sceny teatru POLONIA.

Jesteśmy prawdziwie szczęśliwi i wdzięczni, postaramy się podziękować premierami i pracą na tej scenie stokrotnie.

Rzucamy się ponownie do intensywnego remontu, mając nadzieję, że suma (prawie dwukrotnie mniejsza niż złożone kosztorysy) pozwoli jednak skończyć duża scenę i wyposażyć ją wystarczajaco, abyśmy w końcu września mogli ją otworzyć premierą „Boga” Woody Allena, czyli zabawną opowieścią o teatrze i jego mechanizmach. Zdecydowaliśmy się na ten tytuł jako otwierający, także dlatego, że w tym spektaklu ma szansę pokazać się, czy zadebiutować siedemnastu młodych aktorów, a nasze teczki z propozycjami współpracy od młodzieży aktorskiej po prostu pękają w szwach.

Teatr będzie pracował dalej rytmicznie na małej scenie, równolegle z pracami na dużej sali. Czekają nas, mimo zaczynajacego się znów remontu, premiery na dotychczasowej scenie „Fioletowe pończochy” – raz w miesiącu premierowe jednorazowe wieczory Karaoke – pani Magdy Umer, pierwszy już 10 kwietnia, w końcu kwietnia pierwszy spektakl „Miss HIV” dostosowany i adaptowany na naszą scenę i pierwszy spektakl „Pchły szachrajki” dla dzieci grany w weekendy o 11.00. W połowie maja premiera monodramu pani Ewy Kasprzyk „Listy miedzy piekłem i niebem”, a na koniec sezonu, około 7 lipca, premiera mojego nowego spektaklu, a raczej wakacyjnej zabawy teatralnej z publicznością, planowanej, mamy nadzieję, ku uciesze Państwa i naszej, na lipiec, przed sierpniową przerwą wakacyjną. Sierpień będzie naszym urlopem, a raczej przerwą techniczną, potrzebna na sprawy nowego podłącza elektrycznego, wentylacji itd.

Serdecznie pozdrawiam. Rzucamy się na nowo do działania już spokojniejsi o przyszłość. I zapraszamy do nas nieustannie.

A ten list jest westchnieniem ulgi.

Dziś w naszym teatrze pierwszy jubileusz, 50-te przedstawienie „Stefci Ćwiek w szponach życia” . Gratulujemy „Stefci…” wszyscy i dziękujemy!

Dobrego dnia.

04
Kwiecień
2006
08:37

Wacława i Izydora - wszystkiego dobrego

JEDYNIE W GRUPIE CZŁOWIEK STAJE SIĘ MORALNY. Platon.

Jedynie w społeczeństwie ludzie są w stanie osiągnąć pełnię swej istoty. Każdy musi albo kierować, albo być kierowanym w życiu. Etyka poza ludźmi nie jest możliwa. Stąd państwo stanowi dla siebie prawo, które traktuje jako moralność. Marek Niechwiej „ Historia filozofii w sentencjach”

Zobaczcie, co napisała pewna 15 letnia dziewczyna – autystka, jak sama siebie nazwała. Spotkałam Jej ojca w Cieszynie, był ze mną na scenie, razem z 12 letnim Jordanem- chłopcem autystycznym i Jego mamą, podczas spotkania z publicznością po moim spektaklu „Mała Steinberg”. Ojciec Salome przeczytał tam ten list, list jego 15 letniej autystycznej córki do gazety „Inspiracje”. Byłam poruszona.

 

SENS CIERPIENIA

Do napisania tego listu skłoniło mnie moje osobiste doświadczenie z autyzmem. Jestem osobą autystyczną, która nie potrafi rozmawiać w normalny sposób z ludźmi. Moimi „ustami” jest klawiatura komputera. To jest sposób komunikacji z innymi ludźmi. Ciekawi mnie wszystko, co dotyczy szukania odpowiedzi na podstawowe pytania o sens cierpienia. Nie rozumiem wszystkich, aspektów działania Boga. To jednak nie może być przyczyna oskarżania Boga o pewien rodzaj despotyzmu. Bóg jest miłością bezgraniczną. Ten, kto odpowiada za cierpienie, jest oszustem, który podszywa się pod Boga. Trzeba silnej wiary i mocy Bożej, by przeżyć cierpienie. Z Biblii dowiadujemy się o silnej wierze proroka Eliasza. Gdy był na górze Karmel, to pokazał jak bardzo ufa swemu panu. Lecz później opadł z sił i zaczął się bać Achaba i Izebel. Jego postawa rezygnacji, uświadamia nam naszą słabość i brak wiary. To jest przyczyna naszych cierpień. Zawsze, gdy brakuje nam sił, musimy spojrzeć na Jezusa, który na krzyżu cierpiał i nie zwątpił. Gdy mam takie chwile, w których nie chce mi się żyć, to właśnie miłość Bożego syna jest moją motywacją.

Autyzm jest okrutny. Człowiek wszystko rozumie, ale nie umie opanować swoich emocji. Jest postrzegany jako nienormalny. Gdy chce zachowywać się normalnie, to wówczas sprawia mi to ogromny kłopot. To powoduje moje ostre zachowania. Zamknięte koło- taki to już los autysty.

Tylko nadzieja, że Bóg mnie widzi i pomaga mi przeżyć kolejne dni, daje mi poczucie otuchy i zapewnia nadzieję życia normalnego w wieczności. Tego również wam życzę, abyście trwali w nadziei. Bóg niech was wspiera w waszym cierpieniu.

                                        Salome Hoffmannova – autystka

A ja dziękuję za wszystkie listy zawierające niepokój o moje zdrowie wywołany „epizodem cieszyńskim”, i za wszystkie napomnienia, uwagi, przestrogi i życzenia polepszenia . Bardzo dziękuję.

Dobrego dnia.

Dobrego dnia.

03
Kwiecień
2006
06:53

Ryszarda i Pankracego - wszystkiego dobrego

 

NAJPIERW JEST IDEA A DOPIERO PÓŹNIEJ TEN, KTÓRY JĄ POZNAJE. Platon

Idealizm obiektywny, wedle którego idee, czyli ogólne byty niematerialne, odwieczne i doskonałe, istnieją poza obrębem naszej świadomości i niezależnie od niej. Pierwotność substancji duchowej nad materialną. Idea jest doskonałością, pełnia. Nieskończona liczba idei nie stanowi przedmiotu poznania zmysłów. Marek Niechwiej „Historia filozofii w sentencjach”)

Niestety nieporozumienia i nieprzyjemne pomówienia osób trzecich, każą mi wyjaśnić historię mojego pobytu w Cieszynie, mojego grania i zasłabnięcia, mimo iż wolałbym tego uniknąć.

Rzeczywiście grając pierwszego wieczoru „Shirley Valentine” z trudem dokończyłam spektakl. Skróciłam drugi akt i mówiłam biorąc, co słowo oddech, bo zwyczajnie walczyłam z omdleniem. Zorientowałam się, że jak mówię długimi zdaniami brakuje mi powietrza i odpływam, nie chcąc przerywać i robić cyrku przed sześciuset osobową widownią, dokończyłam bez skandalu za to z „ubytkiem jakości”, co pewnie dało się zauważyć. Po spektaklu pozbierałam się i nawet odbyłam małe zapowiadane spotkanie z gośćmi teatru. Niestety następnego dnia rano, wylądowałam w szpitalu, zrobiono mi wszystkie badania i po rozpoznaniu – przemęczenie- położono mnie pod kroplówką do wieczornego spektaklu. Musiałam odwołać wszelkie inne obowiązki zawodowe, między innymi spotkanie z publicznością, ponieważ kroplówka trwała kilka godzin i ze szpitala weszłam prosto na scenę. Kolejnego dnia, aby zagrać „Małą Steinberg” wieczorem, prawie cały dzień musiałam zostać w łóżku, odwołując kolejne obowiązki.

Nie było w tych odwołaniach niczyjej złej woli, winy ani okoliczności innych niż te, które opisuje. Jednocześnie, skoro już tak, i zdecydowałam się to wyjaśnić, dziękuję najserdeczniej szpitalowi z ulicy Bielskiej 4, ludziom tam pracującym, panu doktorowi Januszowi Gadowskiemu za opiekę, a przede wszystkim uroczej pani pielęgniarce, która spędziła ze mną ten dzień, pilnowała żebym nie mdlała między kolejnymi badaniami, a przede wszystkim reagowała spokojnie na moje prośby, aby przyśpieszać kroplówki i podawać jednocześnie zastrzyki żeby skrócić czas. Dziękuję wszystkim Państwu najserdeczniej.

A także dyrektorowi teatru cieszyńskiego panu Andrzejowi Łyżbickiemu za „filozoficzny spokój i opanowane”.

Dziękuję i bardzo Państwa wszystkich przepraszam, przede wszystkim tych z Państwa, którzy wybrali się na spotkania ze mną, a ja na te spotkania nie dotarłam. Proszę mi wybaczyć. I mam tylko nadzieję, że publiczność teatralna, wieczorami, nie odczuła mojej niedyspozycji.

A Was, czytających ten dziennik, przepraszam za te wyjaśnienia zamieszczane tutaj.

Dobrego, miłego dnia.

29
Marzec
2006
08:40

Wiktora i Eustachego - wszystkiego dobrego

ZA DOTKNIĘCIEM MIŁOŚCI KAŻDY STAJE SIĘ POETĄ. Platon

Wczoraj byłam w Teatrze Narodowym na „Tartuffe” Moliera. Świetny przekład Jerzego Radziwiłowicza, brzmi ze sceny wspaniale, prosty, jasny, dowcipny, zrobiony z wiedzą i znawstwem publiczności. Tradycyjny, bardzo dobrze grany z piękną scenografią. Powinna go obejrzeć młodzież, bo mamy tu do czynienia z szacunkiem do tradycji, autora i tzw. wiernością dziełu. Wielka ulga, bo zakładając, że prawie nikt już nie czyta klasyki teatralnej, jej interpretacje prezentowane ostatnio w teatrach są tak dowolne, że boję się iść do teatru, a kiedy je oglądam, zastanawiam się i martwię, że z takim obrazem dzieła zostanie pokolenie, które obdarzono tą „aktualną” wizją.

Wiosna, wiewiórki szaleją, koty wariują, ptaki śpiewają, wszystko, łącznie z ludźmi, oszalało z radości. Co prawda wiosna może także spowodowała że wszystkim dookoła puszczają nerwy, EGO rośnie do niewyobrażalnych rozmiarów, kraj się destabilizuje od góry do dołu, tracimy klasę i poczucie bezpieczeństwa, więc wielką ulgą jest że Molier jest Molierem w Narodowym, a nie Rudolfem Pipścićskim.

Ja do Cieszyna a wiosna wszędzie.

Dobrego dnia.

27
Marzec
2006
23:53

Lidii i Ernesta - wszystkiego dobrego

Orędzie na Dzień Teatru

45 MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ TEATRU

27 marca 2006


„TEATR ŹRÓDŁEM NADZIEI”


Święto teatru należałoby obchodzić nie raz w roku, ale każdego dnia, ponieważ od dwóch tysięcy lat teatr codziennie, nieprzerwanie towarzyszy człowiekowi. Teatr często bywał w niebezpieczeństwie, zwłaszcza wówczas, gdy pojawiło się kino, telewizja, a potem media cyfrowe.


Nowe technologie wtargnęły na scenę i próbowały zmienić oblicze teatru. Ruchome obrazy zastąpiły słowo, a miejsce aktorów zajęły manekiny. Teatr często zmieniał się też w pokaz fajerwerków lub widowisko jarmarczne. Ostatnio znów na scenę wracają aktorzy. I słowa. Na scenie znowu ludzie przekazują sobie uczucia, marzenia i nadzieje. Teatr znów porusza, oświeca, niepokoi, dodaje otuchy, prowokuje. Żywym słowem, ruchem i światłem przeciwstawia się pustce. Teatr jest magicznym porozumieniem: daje publiczności głębokie przeżycia, ale też dzięki niej się regeneruje. Kiedyś, przed wiekami, bogowie często zstępowali na scenę, przynosząc człowiekowi obietnicę lepszego świata. Teraz dialog prowadzony przez aktorów pomaga ludziom zrozumieć to, co ich otacza, co ich spotyka, co ich martwi i boli. Mądre słowa usłyszane w teatrze przywracają wiarę w dobro i dają nadzieję na lepszy los w chaosie codziennego życia.

Victor Hugo Rascón-Banda

Dobrej, spokojnej nocy. Dziekuję za spotkanie w teatrze POLONIA.

22
Marzec
2006
05:59

Bogusława i Katarzyny - wszystkiego dobrego

Ostatni dzień zdjęciowy do „Małych zbrodni małżeńskich” Nie wiem co nam wyszło. Lekka nerwica, lub jak napisała Agnieszka Osiecka – na razie nerwica w granicach normy, w związku z teatrem też zresztą. Zresztą większość nas w ekipie jest chorych, już wszyscy bierzemy lekarstwa, mamy nadzieję że to nie jest ptasia grypa, ale kończymy pokonani niemocą. Pierwszy był chory Janek Frycz, a ja się z Nim całuję w każdej scenie, ale mój organizm akurat wciąż walczy i się nie daje. Wszyscy patrzą na mnie zdumieni, a  ja tłumaczę że nie dałam organizmowi pozwolenia na chorobę więc nie ma odwagi mieć słabości. Podobno jestem cyborgiem a nie człowiekiem. Tak twierdzą.

Problemami teatru zajmę się od jutra, na razie jest tam lekki „dym” bo ludzie nie kupują biletów na koncert 2 kwietnia, koncert poświęcony pamięci Jana Pawła II. A tak mi zależy na tym koncercie. Ma to być miły cieply wieczór z udziałem między innymi Jurka Radziwiłowicza i moim. Ciekawe dlaczego nie budzi ten koncert entuzjazmu? Od dziś też mają być na stronie internetowej teatru www.teatrpolonia.pl  do pobrania pliki MP3 z podkładami muzycznymi do pierwszego „Karaoke” Magdy Umer, planowanego w naszym teatrze 10 kwietnia. No ciekawe.

Dobrego dnia.

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.